- Opowiadanie: AubreyBeardsley - Upał

Upał

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Upał

Gorąco. Rany, rany, jak gorąco. Andy nie mógł wytrzymać. Ale nie bardzo miał wyjście, bo jak to tak – nie wytrzyma i co dalej? Nic dalej, koniec. Więc wytrzymywał, dzielny był, ach, jaki dzielny. Dookoła jasno, białe światło zalewało całą okolicę, oślepiało i wwiercało się w mózg ostrymi szpilkami promieni. Planeta miała tylko jedno słońce, za to ogromne. Gorąco!

 

Przyleciał tu statkiem zwiadowczym trzy dni temu w ramach misji badawczej. Miało być tak pięknie, samotny naukowiec, placówka, badania na nieznanym globie, powrót w chwale, fanfary, piękne dziewczyny i pomnik. Fakt, od razu było wiadomo, że warunki ciężkie, ale w końcu technika – tak, technika pokona każdą przeszkodę. Klimat planety nieznośny, bardzo wysokie temperatury. Dlatego Andy dostał specjalny kombinezon zrobiony z supernowoczesnego, przezroczystego materiału chłodzącego, który odbijał promienie słoneczne i utrzymywał stałą temperaturę we wnętrzu. Andy przez dwa dni przemierzał w kombinezonie białe od lejącego się z nieba żaru przestrzenie i ze zgrozą patrzył na suche, ewidentnie martwe, wysokie drzewa. A trzeciego dnia potknął się, upadł na coś ostrego i rozdarł kombinezon. Do hermetycznego wnętrza natychmiast wdarł się gorąc. Andy leżał teraz na wznak, patrzył w białe niebo, mrużył oczy przed oślepiającym blaskiem słońca i czuł, że zaraz się zagotuje. Upał odebrał mu wszystkie siły, zwalił z nóg i nie dawał żadnej szansy na ratunek.

 

W sumie zabawne. Brat Andy'ego, Mortimer, też był badaczem i też zginął, bo rozdarł kombinezon w trakcie misji badawczej. To było kilka lat temu, Mortie łaził po jakichś górach – klimat niczego sobie, tylko mnóstwo drobnoustrojów fruwających sobie tu i tam – no więc łaził sobie w kombinezonie po tych górach, ale oparł się w pewnej chwili o skałę – i trach, kombinezon poszedł. I to poszedł krokiem raźnym na całej długości rękawa. Mortie wrócił na statek, nawet do domu potem tym statkiem doleciał. Tylko że w ciągu dwóch dni po powrocie sparszywiał i umarł, bo mu się jakiś obcy drobnoustrój przyczepił. Później trzeba było cały dom sterylizować. Przykra sprawa.

 

Gorąco! Andy czuł się okropnie. W głowie mu się kręciło, usta spierzchły, skóra zaczynała pękać. Od czasu sprawy z Mortimerem, zawsze bał się, że poleci gdzieś z misją, a potem wróci i znienacka sparszywieje. Andy bardzo nie chciał sparszywieć. Ale ugotować też się nie chciał. Mówili mu, że ryzyko, ale kto by tam słuchał, przecież kombinezon jest… Ach, ten kombinezon! Czy kiedykolwiek wpadłoby mu do głowy, że zginie upieczony we własnym supernowoczesnym kombinezonie na jakiejś obcej planecie?

 

W sumie zabawne. Wujek Andy'ego, Zenosław, też się upiekł. Nie był co prawda badaczem, nie był właściwie nikim ważnym, ale się upiekł. Wpadł do piekarnika, takiego wielkiego, bo pomagał akurat znajomemu w piekarni. Wujek poślizgnął się na świeżo wyszorowanej podłodze i zgrabnym ślizgiem udał się wprost do pieca. Siup – i po wujku Zenosławie. Podobno mózg mu się zagotował. Andy tego nie widział, ale siostra mu opowiadała i teraz jakoś mu się to przypomniało. A jak jemu też ugotuje się mózg? O, już zaczyna bulgotać.

 

Andy nie miał siły nawet mrugać. Oczy mu wyschły, skóra popękała, żar zalewał wnętrzności. Gorąco, gorąco, gorąco…! Bul, bul, tak to już – Andy czuł, że koniec nadchodzi. Co za upał…!

 

***

 

Parkową alejką szedł chłopczyk, tuż za nim dreptała dziewczynka. Styczniowy mróz chwycił świat za uszy i najwyraźniej nie zamierzał puścić. Dzieci szczelniej opatuliły się szalikami i już miały skręcić w kierunku domu, kiedy nagle chłopczyk zatrzymał się zdziwiony i wskazał na jedną z śnieżnych zasp.

 

– Co to? – spytała dziewczynka wyraźnie zdegustowana.

 

– Nie wiem – odparł poważnie chłopczyk i podszedł do zaspy. – Chyba jakiś robal, patrz. – dzielnie chwycił jakiś leżący w pobliżu zamarznięty na amen patyk i dźgnął dziwaczne stworzenie spoczywające na śniegu. Stworzenie przechyliło się bezwładnie. Było niebieskie, miało sześć cienkich łapek.

 

– Całkiem zdechnięte – orzekł chłopiec fachowo.

 

– Fuj – stwierdziła dziewczynka i naciągnęła czapkę prawie na oczy. – Co mu się mogło stać?

 

– Nie wiem – odparł chłopiec. – Mama mówiła, że rano było minus dwadzieścia stopni. Pewnie zamarzł.

 

Koniec

Komentarze

Rozumiem, że chciałeś ukazać tą samą rzeczywistość z różnych punktów widzenia, ale sam pomysł jest dla mnie trochę dziwny.  Ciężko mi trochę określić o co chodzi. Chyba o brak konkretnej akcji.
No bo przecież fakt, że z upału zdycha jakiś ufol nie jest zbyt poruszajacy. Natomiast koncepcja zaskoczenia w samej końcówce tym, że bohaterem nie jest człowiek, a COŚ innego również pojawia się coraz częściej. Niemniej jednak  styl opowiadania robi naprawdę (przynajmniej na mnie) wrażenie. Jeśli o to chodzi to mi imponuje:)
pozdrawiam.

Nie przepadam za shortami (a mówiąc wprost, to ich nie lubię), ale ten jest całkiem sympatyczny.

Niestety nie trafiło to do mnie. Opisy mętne, a i sam pomysł nie jest jakiś bardzo zaskakujący. Dam 3

ok, przyjmuję krytykę i posypuję głowę popiołem.
Zige, Ogórke - dzięki :)
belhaj - a jakie mają być opisy pisane z punktu widzenia kogoś, komu się mózg gotuje? jasne i przejrzyste? zamiarem moim było - jak widać chyba, niestety, nie do końca zakończonym sukcesem - napisać z tak zwanej perspektywy. Ale nic to, pióro w dłoń i próbować dalej.
Acha (ło rany, jak ja nienawidzę tłumaczyć się z tego, co napisałam, ale kusi, oj, kusi) nie chodziło o to, że zdycha ufol, tylko o to, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Strasznie mi się podobało:) Zabawne, kompletne, pomysłowe, ha!
Dam 5. 

To z upału zdechł czy z mrozu?

Fajne. Ale o co chodzi z tymi szortami? Wiem, że jest ciepło i fajnie ubrać krótkie gacie, ale skąd to się zrobiło tak popularne? Sam nie lubie aż tak krótkiej formy i wątpie bym kiedykolwiek coś napisał w ten deseń. Ten przynajmniej jest fantastyką.

Dzięki, Selena :)
Arctur - no właśnie dla jednych to był upał, dla drugich mróz, a temperatura niby ta sama :P
clayman - nie wiem. Na lato może pomysły się skracają :)

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Ależ nie cierpię tekstów, gdzie oczekuje się ode mnie domyśłenia wszystkiego...

@AubreyBeardsley (cholernie trudny do przepisania nick!), jak pisałem wcześniej pojąłem to że chciałeś ukazania dwa punkty widzenia:) jednak (nie wiem, może się nie znam) może to być wplecione przy okazji, jako wynikający morał. Tak jakbym miał wrażenie, że większość Twojego utwory to morał. Bynajmniej nie oznacza to że mi się nie podobało. ;)

Ogórke - acha, teraz już wiem, o co Ci chodziło :) pewnie masz rację... ale i tak się cieszę, że się podobało chociaż trochę ;)
PS. a tak w ogóle to jestem kobietą :P

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

 przepraszam za pomyłkę^^ ale tym bardziej mi miło:)

Dla nas zimne może byc dla kogoś innego bardzo gorące, a to ci dopiero ciekawy pomysł. Gratuluje :)  W zyciu tez tak bywa. Jedna kobieta może być zimna jak lód dla jakiegoś faceta, a dla innego gorąca niczym islandzki wulkan :)

Fajniutko napisane, przyjemnie się czytało. Szczególnie przypadek Zenosława mnie rozbawił:), piątkę można dać. Jak widać kolega powyżej, natchniony tekstem do dość ciekawych wniosków doszedł:)

Pozdrawiam

Mastiff

dzięki, Bohdan :)
Morfinex - dzięki, faktycznie ciekawy wniosek wyciągnąłeś :D

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Się uparliście na te głupie schematy... A tak fajnie było... Pierwsza część - miodzio, czyta się z prawdziwą przyjemnością, a potem jakoś tak... Tak ładnie żarło i zdechło... :(

www.portal.herbatkauheleny.pl

TEeeej, świetne! Bardzo podoba mi się narracja! Co przeszkadzało, to trzy razy "szparszywieje" obok siebie. Ja zdaje sobię sprawę ze stylizacji językykowej, ale jakoś ten fragment o parszywieniu wyszedł "ciężko". Może jakiś synonim?

Ogólnie podobami się.
Najbardziej chyba "całkiem zdechnięte" :D To prawie jak "jest tak martwy, że nie można go już bardziej zmartwić"

Dałabym 5, gdybym mogła.


Pozdrawiam
~Agrest

Na MTV (chyba?) jest taki program "Hot or not". To jest zdecydowanie Hot (jak na szorta;)). Daję 4.

Dzięki, Ranferiel :)

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Przypomniała mi się scena-prawie-końcowa z Seksmisji :) Ta z lasem, bocianami i skafandrami.

A ja zupełnie nie rozumiem powiązania końcówki z resztą tekstu...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fajne opowiadanie, choć bez większego sensu. Teraz, na te upały, opek jak znalazł. Nawet nie trzeba wbijać się na siłę w nastój, bo gdy za oknem 37 Celsjuszy w cieniu - nastój przychodzi automatycznie. Poza tym (ale to tak tylko między nami), ja też kiedyś rozdarłem sobie kombinezon - jak jechałem na rowerze w pewien nad wyraz upalny dzień - więc w pełni rozumiem gł. bohatera. Pozdrawiam ciepło ;o)

...always look on the bright side of life ; )

Jak to bez sensu?
Fas, ten robal z drugiej części to Andy-obcy z pierwszej.

 

Sympatyczne, ale zbyt szybko zaczęłam się domyślać, o co chodzi – tak gdzieś przy białej pustyni.

Babska logika rządzi!

Nie poruszyło mnie zbytnio, lektura Upału nie dostarczyła mi żadnych szczególnych wrażeń. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka