- Opowiadanie: zith - Dylemat Garego

Dylemat Garego

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dylemat Garego

Dylemat Garego

 

Unosił się nad polem bitwy. Dym rozrzedzał się, odsłaniając ciała poległych. Dostrzegł Stivensena siedzącego ze skrzyżowanymi nogami przy odwróconych zwłokach, zauważył też Morby' ego i Galliciano. Gdy ich mijał podnosili głowy. Patrzyli udręczonym wzrokiem. Po chwili zrozumiał. Przeraziło go, gdy zdał sobie sprawę, że umarł. Usłyszał w myślach własny krzyk. Czas jakby gwałtownie przyspieszył. Aaron znalazł się nad znajomą twarzą bladoszarego trupa. Jego ciało… Spierzchnięte wargi otworzyły się i ciemność zassała go do środka.

 

Stał na kolorowym, podświetlanym parkiecie. Lokal wyglądał znajomo. Dopiero, gdy rozejrzał się po wnętrzu, przypominał sobie, że to tu po raz ostatni wyskoczył z przyjaciółmi na drinka. Krótka chwila beztroski tuż przed wyjazdem na szkolenie. Przy barze stał nieznajomy. Odwrócił się i uśmiechnął, wyglądając zupełnie jak Gary Oldman! Zaskoczony żołnierz chciał coś powiedzieć, lecz mężczyzna poprzedził jego zamiar.

– Wiem, o co chcesz spytać. Odpowiedź brzmi: tak – umarłeś. Wybrałem ten wygląd, żeby ci to wszystko jakoś ułatwić. Chciałem przypominać kogoś, kto zawsze wzbudzał twój entuzjazm, wydawał się równie niedostępny jak ja, lecz z kim zawsze byłbyś gotów pójść na piwo.

– Jesteś bogiem? – spytał wprost.

– Ludzie wierzą w różne rzeczy, lecz ostatecznie każde ich wołanie skierowane jest do mnie. – Uśmiechnął się półgębkiem, co sprawiło, że Aaron natychmiast doznał uczucia spokoju i relaksu. – Wiesz, zwykle tego nie robię, przepuszczam dusze dalej. Ciebie musiałem jednak wezwać, byłeś dowódcą. A wszelkie dowodzenie ludźmi na długo pozostawia piętno odpowiedzialności.

– Ale… ale ja jestem zwykłym porucznikiem.

– Owszem, porucznikiem, kapitanem drużyny piłkarskiej, przewodniczącym klasy oraz… ojcem – Aaron drgnął na ostatnie słowo, jednak spojrzenie Garego odpowiednio ostudziło jego emocje, jakby rozciągając je na tle wieczności. – Tak też było w twoich poprzednich życiach. Zawsze uparcie dążyłeś do pełnienia kierowniczych funkcji. Dobrze znałeś własnych ludzi.

– Ale dowództwo nad pozostałością plutonu objąłem na kilka godzin przed… przed wybuchem – wyjaśnił.

– Podejdź, coś ci pokażę – rzekł, przechodząc na drugą stronę baru. Porucznik podążył za nim. Zamiast kegów z piwem, kasy lub szklanek ujrzał skomplikowaną sieć. Rozejrzał się po pomieszczeniu: drobne, migotliwe stróżki przepływających impulsów spływały po bokach ścian, wypełniały kształt luster, zarysy półek i naczyń. Salę rozświetlił dyskretny blask.

– Czujesz obecność ich wszystkich, prawda? Jakbyśmy komuś przeszkadzali – odgadł myśli porucznika. Po chwili jednak dostrzegł, że zachwyt z twarzy znika.

– To jest życie, a ja jestem martwy – podsumował dobitnie Aaron.

– Wiem… – Gary wpatrywał się w swój palec, wolno przejeżdżając nim wzdłuż wybranej strużki światła. – Mam pomysł, co zrobić ze Stivensem, Morbym i Galliciano, lecz pozostała jedenastka, wraz z tobą, mocno mnie zastanawia. W poprzednich wcieleniach żaden z was nie był na tyle silny, by doczekać naturalnej śmierci. Z różnych względów, niektórzy wręcz życie po życiu, odbieraliście sobie tę szansę przedwcześnie. I oto teraz zebraliście się w jednym miejscu, umierając z rąk wroga. To tak, jakby mnie poproszono do telefonu podczas gry w pokera.

– Wyślesz nas do piekła? – spytał niepewnie. Gary jednak uśmiechnął się identycznie jak rodzice Aarona, jego przyjaciele i żona.

– Jeśli tak określacie wszelkie wyzwania, to owszem. Będzie piekło. Przejdziecie jednak przez nie w towarzystwie kogoś zdecydowanie silniejszego. Oddam was pod opiekę wędrowców, niezmordowanych tytanów, którym instynkt, tuż po narodzinach, nakazuje stanąć na proste nogi. – Gary zasugerował, by mężczyzna wpatrzył się w kawałek sieci życia, tuż pod jego palcem. Spojrzenie Aarona przemierzyło kosmos i mapę gwiazd, docierając do niebieskiej planety oraz kontynentu w kształcie trójkąta. Przeczesywało rzadkie lasy i równiny. Zatrzymało się na obszarach Sawanny, gdzie w czasie pory deszczowej stado słoni cieszyło się upragnioną obfitością wody. – Przy nich wasze dusze nauczą się, że pewne rzeczy po prostu trzeba przejść bez względu na wszystko. One pokażą wam jak stawić czoło niejednej burzy na środku pustyni i kiedy naprawdę bać się o własne życie. Zahartują waszego ducha – szepnął. Aaron wpatrywał się w zwierzęta, czując ich bliskość. Nagle Gary klepnął go w plecy. Do Aarona dotarła cała reszta jego jestestwa, jakby dosłana z odległego miejsca.

 

Ujrzał płód w łonie zwierzęcia. Zaczął się poruszać. Za kilka chwil miał do niego dołączyć, umiejscowiony jako połowiczne, nieświadome ego w ciele małej słonicy, na którą czekał teraz świat. Niewielkie czerwone oczy stanowiły jedyne okno na rzeczywistość. W przyszłości grupa filmowców miała zachwycić się niezwykłym spojrzeniem małej Thiry oraz jej sporą inteligencją, czyniąc ją bohaterką serii filmów przyrodniczych. To wszystko jednak dopiero przed nim, jako jedna z wielu przygód na trasie losu – pomyślał Gary, dopijając drinka.

Koniec

Komentarze

Trzeba przyznać, że intrygujący tekścik. Od strony technicznej nie mam zupełnie nic do zarzucenia, bardzo dobrze się czyta i nic nie zgrzyta. Zresztą podobnie rzecz się ma od strony fabularnej, bo sam pomysł jest dość ciekawy, jendak opowiadanie jest może trochę za krótkie. W każdym razie sądzę, że taki pomysł można było bardziej rozwinąć. Chociaż może z drugiej strony taka krótka forma lepiej wszystko wyraża.
Tak czy owak podoba mi się to opowiadanie.
Pozdrawiam


Witaj Zith. Fajny awatar, a do tego ciekawy pomysł na przyjemny szorcik, miło się czytało.:)

Kilka rzeczy, które dostrzegłem. Jestem kompletna noga z redagowania tekstów, więc jeśli będziesz gdzieś uważał, że nie mam racji - to pewnie jej nie mam. Pozdrawiam :)

Pojedźmy...

„Unosił się nad polem bitwy. Dym rozrzedzał się, odsłaniając ciała poległych"
Ponieważ dym również mógł się unosić, już w pierwszych zdaniach atakujesz czytelnika niejednoznacznością. Przy rodzaju otwarcia, który wybrałaś, to bardzo ważne aby czytelnik mógł odróżnić fragment wypowiedzi dotyczący bohatera od reszty.

„odwróconych zwłokach"
Do bozi czy do piekiełka?
Samo „odwrócenie" nie niesie informacji w którą stronę. Przez to rozmywasz obraz.

"Przeraziło go, gdy zdał sobie sprawę, że umarł."
Co chcesz osiągnąć? Zaraportować o tym, że bohater umarł, czy przekazać czytelnikowi emocje?

"Jego ciało..."

To stwierdzenie? Jeśli tak trzykropki wprowadzają niepotrzebną niepewność.
Jeśli chcesz opisać przerażenie/zdziwienie bohatera, to zrób to normalnie, słowami.

"Odwrócił się i uśmiechnął, wyglądając zupełnie jak Gary Oldman!"
Nie wiem dlaczego, ale mi się z Freemanem skojarzyło i z Bruce Wszechmogący, bo tam była dokładnie taka scena.


„Zaskoczony żołnierz chciał coś powiedzieć, lecz mężczyzna poprzedził jego zamiar."

Do tej pory myślałem, że w tej scenie prowadzisz narracje "z głowy" bohatera. Ale czy bohater powiedziałby o sobie "żołnierz chciał coś powiedzieć..."?
Przeczytaj jakąś książkę traktującą o punktach widzenia w narracji. To podstawa. Robisz tutaj błędy, a bez doprowadzenia do perfekcji sterowania punktami widzenia nie da się wiele osiągnąć w narracji trzecioosobowej.

"- Jesteś bogiem? - spytał wprost."
Atrybucja nie wnosi żadnej nowej informacji. Informujesz o czymś, co wynika z samego dialogu. Na dłuższą metę czytelnik może poczuć się patronizowany.


"- Uśmiechnął się półgębkiem, co sprawiło, że Aaron natychmiast doznał uczucia spokoju i relaksu"
Znowu raportujesz emocje.
Nie wystarczy, że Aaron poczuje uczucie relaksu. Czytelnik również powinien je poczuć.
Czy obraz uśmiechniętego półgębkiem człowieka wystarczy do tego?
Powinnaś postarać się bardziej.

"doznał uczucia"
Brzmi jak z raportu medycznego. Pacjent ten i ten doznał uczucia czucia w lewej kończynie...


" jednak spojrzenie Garego odpowiednio ostudziło jego emocje"
Odpowiednio to pustosłowie. nie wnosi kompletnie nic do obrazu, który budujesz. Możesz pominąć.

"spojrzenie Garego ostudziło jego emocje" - wyjdzie na to samo.


"jakby rozciągając je na tle wieczności."

jakby wyraża niepotrzebną w tym trybie narracji niepewność.
Czytelnik nie chce wyobrażać sobie "jakby". Czytelnik chce mieć jasny i kolorowy obraz.

Spojrzenie Garego ostudziło jego emocje, rozciągając je na tle wieczności - naprawdę, brzmi lepiej.


„ Zamiast kegów z piwem, kasy lub szklanek ujrzał skomplikowaną sieć. Rozejrzał się po pomieszczeniu:"
Nie rozumiem. Po drugiej stronie baru było inne pomieszczenie, którego do tego nie było widać  z przeciwnej strony lady?


" drobne, migotliwe stróżki przepływających impulsów spływały po bokach ścian,"
nie musisz informować, że przepływających. Zawarłaś to w czasowniku "spływały.
Drobne, migotliwe stróżki impulsów spływały po bokach ścian - wystarczy.


"- To jest życie, a ja jestem martwy - podsumował dobitnie Aaron."

Wiesz gdzie problem? - zadał pytanie Faer, stosując do tego trzy słowa i znak zapytania.

"- Wiem..."
Czy twoi bohaterowie nie nadużywają czasami trzechkropek?


"wolno przejeżdżając nim wzdłuż wybranej strużki światła."
wybranej... kolejne pustosłowie, które mogłabyś pominąć i obraz w ogóle by się nie zmienił.

Zobacz:

Wolno przejeżdżając wzdłuż sunącej po krawędzi kufla strużki światła. - pozwala o wiele lepiej wyobrazić sobie scenę, niż gdy napiszesz "wybranej" które nie zawiera w tym kontekście żadnej treści.

" I oto teraz zebraliście się w jednym miejscu, umierając z rąk wroga. "
Fajne. W tym momencie tekst zaczął mi się naprawdę podobać :)

"Gary jednak uśmiechnął się identycznie jak rodzice Aarona, jego przyjaciele i żona."
Wszyscy uśmiechali się tak samo?

Okej. To tyle. Patentu na prawdę nie mam, więc jeśli z którymś punktem się nie zgadzasz, uznaj to za zrzędzenie zramolałego dziada. :)
Pozdrawiam i powodzenia :)

 

 

 

 

 

Redil@ Dzięki za przeczytanie i miłe słowo:) Mam skłonności do rozwlekania, więc cieszę się, że udało mi się stworzyć właśnie coś krótszego. A co do rozwijania - owszem, można, ale jest ryzyko, że się przegada. Miałam taką sytuację na innym forum. Odnośnie pomysłu mam zamiar skrobnąć kilka opek spod hasła "nic w przyrodzie i przestrzeni nie ginie";)

Jerzy Faer@ Zramolałemu dziadowi niedouczone babsko szczerze dziękuje:) Wezmę Twoje wskazówki na klatę, bo są trafne. Dobrze, że zawsze znajdzie się jakiś czujny. Nie wystarczy unikać byków i wiedzieć gdzie postawić przecinki. Rzeczywiście, momentami zbyt powierzchownie określiłam pewne sprawy. Może przy pisaniu do "Haremu" pójdzie mi lepiej. A awatar własny. Z tworzenia komiksów zrobiło mi się wielkie pisanie;)
Dzięki i pozdrawiam ciepło:) 

A dla mnie średnie. Taki tekścik o reinkarnacji...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

No średnie, nie ma co. Gadanie, zwykłe gadanie. Przyszedł bóg i wsadził do słonia, wygłaszając wcześniej jakieś farmazony bez ładu. Nie podobało mi  się, chociaż dobrze się czytało. :P

Wow, panowie, konstruktywna krytyka jak w mordę strzelił.
Właśnie odkryłam coś niesamowitego - nie zachwycę wszystkich:D 
A co do "gadania, zwykłego gadania" , to właściwie składa się z tego każde opowiadanie,
mimo to, dzięki za przeczytanie. 

Nawet fajne. Bóg jako Gary Oldman :P Napisane ładnie, składnie i z głową. Daję mocne 4 :)

 

Hej,

Czy nie byłabyś zainteresowana współpracą przy tworzeniu komiksu? Jest na naszej stronce kolega, z super historią w zanadrzu, którą trzeba okrasić zacnymi rysunkami. I ów kolega - Baranek - szuka osoby, która podjęłaby się, wspólnie z nim działania w tym kierunku. Projekt, na chwilę obecną, jest całkowicie bezpłatny. Jeśli byłabyś chętna podejść do tego z pasją i zaangażowaniem, podaję linka z namiarami:

http://www.fantastyka.pl/10,4790.html

 

Witam,
niestety nie mam czasu na realizację własnych projektów, a co dopiero na angażowanie się w czyjeś pomysły. Być może jak wyposażę się niebawem w sprzęt, to praca z ilustracjami będzie łatwiejsza i szybsza, wtedy zobaczę co w trawie piszczy, pozdrawiam;) 

Dzieki wielkie za odpowiedź. Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka