- Opowiadanie: lbastro - Perfekcyjna masturbacja

Perfekcyjna masturbacja

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Perfekcyjna masturbacja

Perfekcyjna masturbacja

 

 

 

Zawsze było ze mną coś nie tak. Urodziłem się jako chłopiec i tak też starano się mnie wychować, ale od wczesnego dzieciństwa miałem wiele czysto dziewczęcych skłonności. Niezbyt lubiłem zabawę samochodzikami czy żołnierzykami, za to uwielbiałem stroić lalki, a w wieku lat siedmiu także i siebie. Całe szczęście, że miałem starszą siostrę i nie musiałem podkradać ubrań matki.

 

Dosyć wcześnie, bo już pod koniec szkoły podstawowej, zetknąłem się z pojęciem transseksualizm i tym, co z owym słowem się wiąże. Daleko mi było jednak do tego, by publicznie prezentować się w kobiecych ubraniach z wypacykowaną twarzą i utapirowanymi włosami.

 

W szkole średniej już nie przejmowałem się swoimi skłonnościami. Grałem rolę chłopaka, chociaż uważano mnie raczej za słabo przygotowanego do gry w piłkę; wieczorami zaś, w swym pokoju, malowałem paznokcie u stóp, siedząc w różowej pidżamce. W tym też okresie, w wakacje po skończeniu drugiej klasy, pojechałem z ojcem do Indii i przekonałem się, że czymś absolutnie normalnym jest tam trzecia płeć. Ani chłopak, ani dziewczyna. Hidźra albo khotti to był stan umysłu, który czasami przejawiał się na zewnątrz. I żaden dotknięty tym Hindus nie musiał się wstydzić. Bardzo mnie to podbudowało psychicznie.

 

W ostatniej klasie zaprzyjaźniłem się z Gosią. Była niezmiernie czarującą dziewczyną i w pewnym momencie pożądała jej zarówno moja męska, jak i kobieca połowa. Wyobrażałem sobie, co zrobiłbym z nią jako chłopak, a co jako kobieta i uwierzcie, bardzo mnie te myśli kręciły. Niestety, a może na szczęście, w przypływie szczerości , podczas jednego ze spotkań, zwierzyłem się Gosi ze swych skłonności. Nie przestała się ze mną przyjaźnić, ale zmieniła sposób patrzenia na mnie i absolutnie skończyły się delikatne pieszczoty i niewinne pocałunki. Zaczęła utrzymywać dystans, jakby wokół mnie znajdowało się jakieś dziwne pole siłowe.

 

– To takie niezwykłe – powiedziała któregoś wieczora, gdy wracaliśmy z kina po obejrzeniu średnio zabawnej komedii romantycznej.

 

– Co takiego? Czyżby fakt, że ten filmowy Ken okazał się być aż takim dupkiem?

 

– Nie, nie o film mi chodzi.

 

– A o co?

 

– O ciebie, głuptasie – zaśmiała się.

 

– A cóż jest nie tak, Małgosiu.

 

– No wiesz, nie mogę przestać myśleć o tym, co mi wyznałeś tydzień temu.

 

– Czasami żałuję – powiedziałem szczerze, może licząc na przełamanie impasu.

 

Popatrzyła na mnie oczami wyrażającymi troskę, a może litość.

 

– Czy myślałeś o zmianie płci? – zapytała wreszcie po kilku chwilach ciszy.

 

– Oczywiście, że myślałem i absolutnie nie chcę zmieniać jednego w drugie skoro potrzebuję obu – odrzekłem szybko. – Technicznie jestem teraz mężczyzną. Po zmienię płci byłbym technicznie kobietą. Miałbym waginę i piersi.

 

– A nie chcesz tego? – zapytała, jakby lekko zakłopotana. – Mówiłeś przecież…

 

– Mówiłem, że czuję się jak chłopak i dziewczyna w jednym ciele, akurat w męskim. No z takim się urodziłem.

 

– To ja już nie wiem. – Była chyba zakłopotana, ale po chwili uśmiechnęła się lekko i zaproponowała: – A może skoczymy na lody? Tu niedaleko, u Kicermanna.

 

– A wiesz, że mam ochotę na loda. I tak i siak – dodałem szeptem. Gosia spojrzał na mnie.

 

– Znaczy dwie gałki, tak?

 

***

 

Na studiach poczułem wyższość swej natury. Męska część mnie tryskała inteligencją i łapała w lot zawiłości teorii fizycznych, zaś moje kobiece ja doprowadzało często do zmęczenia, próbując uczyć się bez wytchnienia i pamiętać wszystko. Połączenie było genialne i od drugiego roku studiów byłem najlepszy na roku. To, oraz fakt, że programowanie systemów rozproszonych nie było mi obce, pozwoliło na uzyskanie pracy w InfoMed, firmie specjalizującej się w wytwarzaniu inteligentnych protez. Zaproponowano mi udział w pracach nowego zespołu, który zajmował się technikami wspomagania czynności centralnego układu nerwowego.

 

Zabraliśmy się za projekt i zaczęliśmy go rozwijać. Najpierw miał być mały mikrokontroler stymulujący pewne obszary mózgu, ale dzięki nadspodziewanie dobrym wynikom badań nad skanowaniem stanu pnia mózgowego, zaczęliśmy tworzyć symulacje oparte na fragmentarycznych skanach zaimplementowanych do eksabajtowego klastra, jakim wtedy dysponował InfoMed.

 

W międzyczasie udało się nam stworzyć wielokanałowe mikrozłącze neuronowe, dzięki któremu mogliśmy wprowadzać nowe informacje, rozpraszając je w mózgu świni. W ten sposób nauczyliśmy zwierzę wielu rzeczy, które nie były wiedzą wrodzoną, ani nabytą nawet po latach treningów. Nasza świnia po takiej operacji potrafiła grać w kółko i krzyżyk i udało się jej nawet kilka razy wygrać. Niestety, stopień komplikacji mózgu ludzkiego na razie wykluczał eksperymenty, ale prace nad odpowiednim neuronowym mikrozłączem trwały, a sukces był tylko kwestią czasu.

 

W tym okresie, zarabiając już niemało, pozwalałem sobie na zanurzenie się w wirze życia towarzyskiego. Poznałem kilka całkiem miłych pań, które zaskakiwałem swą znajomością kobiecej psychiki. Poznałem też kilku pięknych i miłych panów. Miałem jednak z tym kłopot, bo o ile moje kobiece ja pożądało męskiego ciała, o tyle drzemiąca we mnie męskość raczej tego nie tolerowała. W kwestii parytetów seksualnego pociągu nie było więc w mym umyśle pełnej równowagi.

 

Po sześciu latach pracy w InfoMed, byłem już blisko trzydziestoletnim mężczyzną, o milej, subtelnej i wręcz do przesady zadbanej powierzchowności. Jednak poprzez swoją ułomność byłem także człowiekiem smutnym, oddającym się bez reszty pracy oraz sporadycznym związkom, które nie przynosiły szczęścia , a wręcz pogłębiały samotność. Wtedy to zrodziła się dla mnie nadzieja na odmianę w mojej dwupłciowej egzystencji .

 

***

 

– Niedługo dostarczą te nowe moduły szybkiej pamięci kwantowej – powiedział jeden z moich kolegów, gdy po pracy wybraliśmy się, jak co piątek, na piwo. Dla niego była to odskocznia od rodziny, żony i natrętnych dzieciaków. Dla mnie ucieczka przed samotnym wieczorem, pełnym damsko-męskich, wewnętrznych dylematów.

 

– Czyli klaster będzie miał już pamięć rzędu jottabajtów.

 

– A dodając przestrzeń holograficzną nawet ponad dziesięciu kwintylionów bajtów łącznie.

 

– Toż to więcej niż całkowita pojemność dwóch ludzkich mózgów – zauważyłem.

 

– I tak mi się widzi, że będzie można całą pamięć zrzucić w system, a potem wgrać. – Kolega zachichotał i dodał: – Możemy spróbować wgrać pamięć ludzką małpie.

 

Tamta rozmowa toczyła się jeszcze, ale moje myśli zajęte były czymś zupełnie innym. Już kreśliłem w głowie linie kodu, dzięki którym zeskanowany umysł będę mógł podzielić na dwa niezależne moduły, połączone wspólnym zbiorem pamięci rozproszonej. Myślałem o usunięciu z mojej głowy wszelkich elementów związanych z kobiecością i ponownym wgraniu tylko w pełni ukształtowanego męskiego umysłu. Kobiecą część można by zapisać w mózgu jakiejś…

 

– Pijesz to piwo, czy nie? – Moje myśli przerwał kolega z pracy. – Chciałbym zamówić kolejne.

 

– Może na dziś już wystarczy. – Wstałem i wyszedłem, machając tylko ręką w stronę mężczyzny troszkę zdezorientowanego, a może poirytowanego takim obrotem spraw.

 

Następne dni upłynęły mi pod znakiem wytężonej pracy. Przy pomocy AI, stworzonego pod kątem skanowania, zapisywania stanu mózgu i ingerencji w układ nerwowy, nakreśliłem podstawy kodu programu, mającego na celu obróbkę i selekcję gigantycznej ilości danych. Musiałem robić to starannie, by zminimalizować prawdopodobieństwo, że po transferze zamiast pozbyć się z umysłu swej kobiecości, pozostawię ledwie podtrzymywanie czynności życiowych. W żadnym jednak przypadku nie miałem stu procent pewności powodzenia swego zamiaru.

 

Dwa tygodnie później byłem gotowy do chirurgicznego wszczepienia prototypu mikrozłącza neuronowego. Ta operacja była standardowa i przeprowadzano ją już od przeszło roku na żołnierzach, którzy w ten sposób mogli, poprzez stymulację odpowiednich obszarów mózgu, zwielokrotniać predyspozycje bojowe. Nowe mikrozłacze różniło się tylko stopniem rozbudowania portów. Było ich blisko stukrotnie więcej.

 

Zaprogramowałem da Vinci 3.21, który niczym wielki, stunogi pająk, zwisał nad stołem w sali operacyjnej i przeprowadziłem symulacje na sztucznym mózgu. Zabieg udał się w stu procentach.

 

Robot neurochirurgiczny w ciągu niespełna dwóch godzin uwinął się z precyzyjna operacją i wzbudził mnie z narkozy. W zasadzie, poza niewielkim opatrunkiem, nie było żadnej różnicy. Nie czułem pod czaszką obecności przekaźnika wielkości kciuka i tysięcy cieńszych od włosa przewodów doprowadzonych do najdalszych zakamarków mojego mózgu, oraz części rdzenia.

 

Prawdziwa zabawa zaczęła się kilka tygodni później, gdy system komputerowy InfoMed został rozbudowany. Od razu zacząłem proces rejestracji stanu swego centralnego systemu nerwowego. Potrzebnych było aż dwadzieścia dwugodzinnych sesji, w czasie których pracowało nie tylko mikrozłącze, ale także skanery słabych pól elektrycznych i super czuły detektor magnetyczny. Wszystko razem składało się na mapę sięgająca swym zasięgiem do stanów kwantowych atomowej struktury komórek. Razem uzbierało się całkiem sporo danych – dziesięć do potęgi trzynastej wartości, z których każdą opisywały najmniej trzy parametry. Liczyłem, że rozbudowany klaster zdoła rozdzielić płci mojego mózgu i przygotować dwa zestawy do zapisu w czasie krótszym niż pół roku.

 

Niestety, przeliczyłem się i żonglerka danymi trwała ponad rok, w czasie którego regularnie uzupełniałem zapis. W tym czasie musiałem skupić się także na odwracaniu uwagi wszystkich od tego, co faktycznie zajmuje przeszło pięćdziesiąt procent mocy obliczeniowej klastra.

 

Miało to jednak jeden olbrzymi plus. Rzec by można, zasadniczy dla całej historii. Jedna z przyjaciółek, pracująca w publicznym szpitalu przekazał mi informację, że znalazła się u nich pacjentka z bardzo ostrym zespołem wieńcowym, który zakończył się śmiercią sercową. Pacjentka była podtrzymywana ale okazało się, że jej ubezpieczenie nie obejmuje kosztów sztucznego organu. Wobec powyższego mieli ją odłączyć od systemu podtrzymywania życia w ciągu najbliższych kilku godzin. Wiadomością rewelacyjną było to, że posiadała dokument DePeCe, czyli dobrowolne przekazanie ciała na eksperymenty naukowe. Po śmierci rzecz jasna.

 

Pół godziny później załatwiałem już z ordynatorem formalności.

 

Była zdrową, dwudziestosiedmioletnia kobietą, która poza wrodzoną wadą serca nie miała schorzeń, a mózg, co bardzo istotne był w znakomitym stanie. Da Vinci 2.5 wszczepił jej sztuczne serce i dokonał rozruchu, a w tym samym czasie pod czaszka dziewczyny drugi z robotów – chirurgów instalował mikrozłacze neuronowe.

 

+++++

 

Przez cztery kolejne lata żyłem na dużym luzie i doświadczałem jak to jest być prawdziwym mężczyzną. Zauważyłem, że zmieniła się u mnie nieco fizjologia i wygląd. Klatkę piersiowa oprószyły z rzadka, delikatnie poskręcane włosy, no i musiałem znacznie częściej golić twarz. Wizyty w siłowni spowodowały zmianę sylwetki. Nie stałem się od razu górą twardych jak stal mięśni ale tu i ówdzie nabrałem muskulatury.

 

Bardzo długo było dla mnie dziwne przebywanie w ciele kobiety. Wiązały się z tym pewne, niekoniecznie wesołe sytuacje. Oczywiście odziedziczyłam tożsamość po moim ciele i pech chciał, że już kilka tygodni później zgłosił się do mnie detektyw z pytaniami. Zbyłam go stwierdzeniem, że chce zmienić otoczenie i nie zależy mi na kontaktach ani z rodziną, ani z narzeczonym, który do odszukania tego ciała go wynajął. Detektyw uszanował moja wolę i nie nękał mnie dłużej.

 

Nie miewałem już myśli o podłożu erotycznym widząc zadbanych mężczyzn o pięknie wypielęgnowanych dłoniach. Całą uwagę w tej materii zajmowały mi kobiety. Poznałem ich w tym okresie wiele, ale żadna nie zakrzątała mej uwagi dłużej niż kilka tygodni.

 

Raz tylko natknęłam się na jakiegoś człowieka, który wykrzykiwał za mną imię tego ciała, ale uciekłam. Moje kobiece ciało było wcześniej kelnerką, lecz wystarczyły cztery miesiące, by zrobiło kilka kursów i uzyskało całkiem dobrze płatną posadę analityka finansowego. Poznałam kilku mężczyzn, jednak żaden nie zajął mnie zbyt długo swą osobowością albo ciałem.

 

Wieczór zaczynał się całkiem obiecująco. Zaproszono mnie na małe przyjęcie, które organizował jeden z działów InfoMed z okazji wdrożenia do produkcji nowej protezy oka z zaimplementowaną bezprzewodową kamerą o czułości i rozdzielczości prawie identycznych ze zdrowym okiem. Przyjęcie nie było oficjalne, więc założyłem tylko koszulkę z napisem AI i nadrukowaną strzałka w dół, a na nią sportową, lniana marynarkę.

 

Nie byłam skłonna ruszać się dziś z domu, ale zadzwoniła Natalie i zapytała, czy zechciałabym pójść z nią i jej przyjacielem na jakieś firmowe przyjecie. W sumie, to nie miałam żadnych planów na wieczór i Natalie nie musiała namawiać mnie długo. Umówiłyśmy się na ósmą. Dwie godziny to stanowczo zbyt mało, by przygotować się do wyjścia, ale tak jak przypuszczałam, Natalie spóźniła się i ostatecznie wsiadłyśmy do taksówki nieco po dziewiątej.

 

Przyjecie odbywało się w niewielkim klubie o nazwie Piacere. Zupełnie nie wiedziałem co to znaczy, ale co tam, nie było to w sumie ważne.

 

Zaraz po wejściu zamówiłem caipirinhę i stanąłem z boku przyglądając się grupce kilkunastu osób silących się na luz.

 

Troszkę niewygodne były szpilki, które założyłam, ale pasowały mi idealnie do sukienki, co zauważyła Natalie, poprawiając mi dosyć znacznie humor.

 

Klub Piacere nie był bardzo znany i modny; ot zwykłe miejsce, gdzie można wypić drinka i potańczyć. Po wejściu zaczęłyśmy rozglądać się, szukając znajomych twarzy.

 

Przy drugiej szklaneczce zauważyłem dwie dziewczyny wchodzące do klubu i rozglądające się naokoło jakby nie były pewne tego, gdzie są.

 

Jedna z nich podbiegła do stojących na środku sali kolegów z działu IT.

 

– Michael! – Natalie krzyknęła w stronę trzyosobowej grupki mężczyzn. Jeden z nich odwrócił się i uśmiechnął machając ręką. Podeszła do nich i zaczęła cos głośno mówić i gestykulować.

 

Wtedy przyjrzałem się dokładnie drugiej. Była bardzo ładną brunetką. W pewnym momencie popatrzyła na mnie. Spojrzeliśmy sobie w oczy.

 

I właśnie wtedy go zobaczyłam. Wysoki, postawny blondyn w jasnej marynarce z pękatą szklaneczką w dłoniach. Patrzył na mnie. Spojrzeliśmy sobie w oczy.

 

Nie mogłem oderwać wzroku od niej.

 

Nie mogłam oderwać od niego wzroku.

 

Przez dobrych kilka chwil starałem sobie przypomnieć tę twarz i wreszcie skojarzyłem.

 

To była ona! W tym momencie przestałem się wahać i podszedłem szybkim krokiem do niej.

 

Tylko chwilę zajęło mi skojarzenie tej twarzy. Z wielką siłą uderzyły mnie dziwne wspomnienia, których wcześniej nie byłam świadoma i już wiedziałam, że to właśnie on. Nawet nie zauważyłam, jak znalazł się przy mnie mówiąc cicho:

 

– Witaj.

 

– Witaj – powiedziałem nie mając pomysłu na nic innego.

 

– No i spotkaliśmy się po latach – powiedziałam do niego siląc się na uśmiech.

 

– No i spotkaliśmy się wreszcie po latach – odrzekła z wesoła miną.

 

Razem z zapachem jego wody toaletowej dotarł do mnie impuls. Zakręciło mi się w głowie, przez która ponownie przemknęły obrazy i wspomnienia. Czułam go swymi zmysłami. Wiedziałam o nim wszystko mimo, że zobaczyłam go po raz pierwszy swymi oczami. Zawsze był w mojej głowie.

 

Momentalnie wróciło do mnie odczucie, z którym związane było całe moje życie aż do transferu. Na powrót poczułem w sobie tę drugą naturę. Tak chciałem w pewnym momencie od niej uciec, a teraz wróciła do mnie razem z tym ciałem, które ową cząstkę dawnego mnie nosiło.

 

+++

 

Zaczęłam/zacząłem taniec. Ktoś próbował ze mną rozmawiać ale ignorowałem/ignorowałam wszystko, co było na zewnątrz. Szybko wyszedłem/wyszłam z lokalu i złapałam/złapałem taksówkę.

 

Kierowca, otrzymawszy banknot z wysokim nominałem, nie pytał o nic i tylko uśmiechał się zerkając w lusterko. Kazałem/kazałam zawieźć się do swojego mieszkania. Było w tym coś zwierzęcego. Coś, czemu nie mogłam/nie mogłem się oprzeć. Pocałunki i pieszczoty w taksówce były tylko preludium do prawdziwej burzy namiętności. Włączyłam/włączyłem płytę z muzyką Vangelisa i zaczęłam/zacząłem zrywać z niego/niej ubrania. Rzuciłem/rzuciłam się razem z nim/nią na łóżko i zaczęliśmy nasz taniec rozkoszy. Najpierw gwałtowny, a później powolny i wyrachowany, mający na celu zarejestrowanie jak największej ilości doznań. Wreszcie zmęczony zasnąłem/zmęczona zasnęłam.

 

+++

 

Obudziłam się w straszliwie zmiętej pościeli z lekkim bólem głowy. Jego już nie było; widocznie wyszedł, gdy jeszcze spałam. Rozejrzałam się poprawiając włosy – musiałam strasznie wyglądać po takiej nocy. Nigdzie nie było śladu zostawionej przez niego wiadomości.

 

Ranek powitał mnie samotnie leżącego w łóżku. Na stoliku stała niedopita butelka Glenfiddicha , a cały pokój wyglądał, jakby właśnie przeszło przez jego środek tornado. Dlaczego wyszła?, pomyślałem, jednak nie czekałem na odpowiedź tylko zanurzyłem się we wspomnieniach.

 

Mimo wszystko wspomnienie ostatniej nocy przywołało uśmiech. Zacisnęłam uda na trzymanych pomiędzy nimi dłoniach i przeciągnęłam się jak kotka. „Szkoda, że sobie poszedł", pomyślałam."No cóż, mała kawa i do pracy."

 

Wreszcie zwlokłem się ciężko z lóżka i poprawiając układ klejnotów poczłapałem do ubikacji.

 

Kilka chwil później jechałem już do pracy.

 

Nie minęło wiele czasu, gdy zadzwonił telefon. To była Natalie.

 

– Jak to, zachowywałam się dziwnie? Co znaczy dziwnie?

 

– No wiesz, nagle wyszłaś na środek sali i nie reagowałaś na żadne zaczepki, a potem wsiadłaś do taksówki i tyle cię widziałam. Co się z Toba działo?

 

– Nic takiego – odrzekłam i przerwałam połączenie, odkładając słuchawkę drżącą ręką.

 

Zastanowiłam się przez chwilę nad zaistniałą sytuacją, a potem ukrywszy twarz w dłoniach zaczęłam nerwowo chichotać.

 

– Dlaczego tak nagle wyszedłeś. I to sam. – Zakomunikował mi na dzień dobry kolega.

 

– Jak to sam? – szczerze się zdziwiłem wciąż mając w pamięci obrazy wieczoru.

 

– No wiesz – stałeś najpierw na środku Sali kiwając się jak zombie z pustą szklanką, a potem wyszedłeś, złapałeś taksówkę i wio.

 

Zamurowało mnie.

 

– No bo się źle poczułem – powiedziałem na odczepnego, zaś sam rozmyślając o wczorajszym dniu przypomniałem sobie okres sprzed kilku lat.

 

„Czyżby ona cały czas siedziała w mojej głowie?"

 

 

 

KONIEC

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Muszę skomentować na samym wstępie, że teksty pisane naprzemiennie italikiem i boldem w zamyśle i pierwotnej wersji edytowane były jako równoległe, w dwóch kolumnach. Podzielilem je i wyedytowałem tak jak powyżej, bo edytor strony nie przyjmowal takiego formatu...
Miłej lektury :)

Fajne. Pdoba mi się. Nie wiem co mam jeszcze napisać. Jeśli były w tekście jakieś błędy to ja ich nie zauważyłam, tak szybko "pożeralam" tekst. ;) Inni pewnie ci wytkną błędy ale u mnie jak na razie panuje zachwyt ;)

tytuł mi nie bardzo pasuje, taki średni.

Intrygujące, naprawdę bardzo mi się podobało. Ostatnie zdanie (myśl) mi tylko nie leży, ja bym ją wywalił, a najlepiej zastąpił jakimś "podwójnym" zdaniem... Nie wiem, jakim, mówię tylko o odczuciu.
Jesteś bardzo przywiązany do podwójnego entera przy dialogach? Zwłaszcza przy takiej budowie zmian narracji, jaką dało się uzyskać na stronie, nie bardzo mi on leży. Ale to tylko moje wrażenie.
No i ostatnie: jesteś pewien, że nie chcesz tego dać na HAREM 2011? Jak dla mnie, pasowałoby jak znalazł.

I te narzekania to właśnie dlatego, że tak mi się podobało :) 5, tak w ogóle.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Świetne :) Błyskotliwy pomysł i doskonała realizacja. Daję 6 :)

P.S. Moim zdaniem Diriad ma rację - tekst w sam raz na Harem 2011.

Skasowało mi tekst :(

Szybkie, dobre. Pomysł całkiem, całkiem...

Najbardziej spodobał mi się poniższy tekst:

Na studiach poczułem wyższość swej natury. Męska część mnie tryskała inteligencją i łapała w lot zawiłości teorii fizycznych, zaś moje kobiece ja doprowadzało często do zmęczenia, próbując uczyć się bez wytchnienia i pamiętać wszystko. Połączenie było genialne i od drugiego roku studiów byłem najlepszy na roku.

W zalewie tego co zazwyczaj stawiam niech będzie coś wyższego :)

Pozdrawiam

Z.

PS

Przyłączam się do opinii poprzedników odnośnie Haremu...

zkarpinski, ja przed wrzuceniem komenta zawsze go zaznaczam i klikam "kopiuj". To też tak a propos Twojego cytatu ;)

Patrzę Ibastro, no i nie zawiodłem się. Super. Odemnie 6. Podpisuje sie pod opinią poprzedników odnośnie Haremu:))

Ciekawy pomysł, dobra realizacja. Należy pogratulować naprawdę dobrego tekstu. Mam tylko zastrzeżenia - podobnie jak któś powyżej - do tytułu, jakiś drętwy taki. Pozdrawiam

Mastiff

Opowiadanko zaskoczyło mnie... Po tytule spodziewałem się czegoś znacznie bardziej kontrowersyjnego (i niekoniecznie smacznego), ale i tak uważam, że całość wypadła nader oryginalnie. Niebanalny pomysł i przyjemny w odbiorze styl - za to z chęcią postawiłbym wysoką ocenę... Gdybym oceny mógł stawiać :P

I na koniec: Harem, Harem ;D !

Dziekuję za komentarze. Przyznam, że też nie jestem przekonany do tytułu, ale raczej nie będę zmieniał, bo  ta 'masturbacja' chyba przyciąga, a troszkę marketingu nie powinno zaszkodzić :D
Jeśli idzie o Harem, to jest jeszcze sporo czasu... 

Tytuł może być, w końcu "masturbacja to seks z kimś, kogo się najbardziej kocha", a o to w opowiadaniu chodzi :D

Sam tekst jest trochę nierówny. Eksperyment z narracją - warty uznania, podobny był w "Ja" Yanna Martela, tam rzeczywiście tekst był momentami w dwóch kolumnach, a bohater też był kobietą i mężczyzną zarazem (tylko bez naukowej otoczki, zamiast tego była metafizyka). Fajnie takie coś poczytać.

Nie spodobał mi się za to koniec, bez wyraźnej puenty, takie walnięcie w głowę czytelnika łopatą z oczywistościami. Już lepiej byłoby skasować to ostatnie zdanie, bo czytelnik sam się domyśli. Dla mnie opowiadanie warto było skończyć samymi słowami "No bo się źle poczułem - powiedziałem na odczepnego". Wtedy czytajacy mogliby pozostać w zawieszeniu i musieliby sobie dogłówkować resztę. Również fragment laboratoryjny jest jakiś taki (dla mnie) kwantowo przegadany. Fragmenty nudne i tak sobie napisane przeplatają się z dynamicznymi i błyskotliwymi. Ale na szczęście tych drugich jest więcej :)

Ciekawy eksperyment:)
Moim zdaniem tytuł nie jest chybiony, a przeplatana narracja wyszła Ci dobrze. Może tak jest nawet lepiej niż w dwóch kolumnach - to by mogło rozpraszać.
Detale naukowe trochę mnie zmęczyły, ale rozumiem, że były konieczne.

 

Świetnie mi się to czytało :)

Ibastro, powoli wyrastasz na mojego ulubionego autora z tego portalu. Eksperyment udany. A tytuł pasuje idealnie!

Też jestem zachwycony. Opowiadanie niezwykle ciekawe o człowieku, który nie mógł poradzić sobie z własną naturą. Stawiam 5. A tytuł trafia w sedno.

Świetny pomysł. Seks bez seksu. Brawo!

Wreszcie przeczytałem. Pochwały nie były wcale na wyrost. Świetny pomysł i doskonala realizacja. Dskonała rozrywka intelektualna na wieczór. Prawdziwa Science. Pzdrawiam 

Opowiadanie z pomysłem, na dodatek trzeba przyznać, że posiadasz trochę wiedzy techniczno-medycznej. Czytałem to z przyjemnością, gdyż z tym tematem mam trochę wspólnego.

Ale zajmując się samym tekstem - jest napisany w sposób wciągający, ciekawym językiem i przede wszystkim, jak wspomniałem, z pomysłem. Podejście do natury człowieczej oraz braku umiejętności z poradzeniem sobie z nią jest zaprezentowane na wysokim poziomie.

Pozdrawiam,

ja.

Nowa Fantastyka