- Opowiadanie: baranek - Miasto Tuzina Bogów - Atak na Trzynasty Posterunek

Miasto Tuzina Bogów - Atak na Trzynasty Posterunek

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Miasto Tuzina Bogów - Atak na Trzynasty Posterunek

Komendant posterunku Pretorii Obywatelskiej Bo’Re’Vitz poczerwieniał na twarzy i przez chwilę bezskutecznie próbował złapać oddech. Kiedy mu się wreszcie udało, wychrypiał:

 

– Co zrobiliście?

Jego podwładni spojrzeli na siebie niepewnie.

– Aresztowalim… – zaczął Zo’Mo.

– …śmy – dodał natychmiast Or’Mo.

– Tak jest, …śmy – zgodził się Zo’Mo. – Williama de Burgh.

Bo’Re’Vitz ciężko opadł na krzesło.

– Aresztowaliście… Williama… de.. Burgh… – powtórzył cicho.

– No to wpadliśmy jak daktyl w gówno – podsumował zaistniałą sytuację.

I miał rację. William de Burgh był bowiem orkiem.

###

W Mieście Tuzina Bogów, szlachetnym Em’Te’Be, Perle Pustyni itd. itp., nie lubiano orków.

Orki były brzydkie.

Brzydkie jak… No tak bardzo, że właściwie nie było ich do czego porównać. A porównanie kogokolwiek do orka nie przechodziło ludziom przez gardła. Kiedy dwie emtebianki omawiały wątpliwą urodę nieobecnej sąsiadki, mawiały zwykle: „Too’Vtha jest tak szpetna, że gdyby była siedmiokrotnie szpetniejsza, byłaby prawie w połowie tak paskudna jak ork”. Nie była to inwektywa przesadnie dynamiczna, ale za to wyjątkowo obraźliwa.

Orki były silne.

O ich sile krążyły legendy. Jedna z nich głosiła, że Pustynia Soo’Ho’Mee, w sercu której wznosiło się Miasto Tuzina Bogów, przed wiekami wcale nie była pustynią, tylko piękną, zieloną kotliną otoczoną zalesionymi wzgórzami. Do dnia, w którym zjawiły się orki. I stwierdziły, że te pagórki zasłaniają im widok. Nie wiadomo ile prawdy było w tej historii, ale większość wierzyła w nią bez zastrzeżeń.

Orki były twarde.

Ci którzy kiedyś próbowali ugodzić orka mieczem i przeżyli tę próbę, opowiadali później, że przypominało to walenie w kamień. Tylko bardziej. I nikt nie wymagał od nich doprecyzowania owego „bardziej”. Nie trzeba chyba dodawać, że strzały z łuków, czy nawet z kusz, nie czyniły orkom najmniejszej szkody. Poza chwilowym, niezbyt dokuczliwym swędzeniem przy bezpośrednim trafieniu w oko.

Orki były uczciwe.

Na swój sposób. Kiedy czegoś potrzebowały – po prostu to brały. Bez słowa. I, najczęściej, bez zapłaty. Można by to nazwać kradzieżą, nikt jednak nigdy nie zdecydował się na użycie tego słowa. Mówiono o pożyczce. Prawdopodobnie bezzwrotnej. I nikt nie protestował. Wszelkie bowiem protesty kończyły się delikatnym skarceniem. Przyjacielskim, można powiedzieć, prztyczkiem wymierzanym przez orka protestującemu. Wiązało się to z długą, czasami kilkudniową, utratą przytomności oraz ogólnym zniechęceniem do życia, ze szczególnym uwzględnieniem życia w mieście, w którym przebywają orki.

Orki łączyły się w gangi. Nie były to gangi w powszechnym rozumieniu tego słowa. Trudno bowiem mówić o orkijskiej organizacji przestępczej, skoro każdy ork w zasadzie w pojedynkę był taką organizacją. Gangi były raczej czymś w rodzaju krasnoludzkich klanów. Luźnym związkiem osobników tego samego gatunku, którym wygodniej było się połączyć, niż wzajemnie powybijać.

W Trzynastej Dzielnicy Miasta Tuzina Bogów działał gang składający się z sześciu orków. Jak każdy gang, miał swojego przywódcę. Orki nazywały go Prezesem.

Prezesem emtebiańskiego gangu orków był William de Burgh. Który obecnie, nieprzytomny, spoczywał w celi Trzynastego Posterunku Pretorii Obywatelskiej.

###

– Jak właściwie udało wam się go aresztować? – spytał Bo’Re’Vitz.

Nie był już zdenerwowany. Przeszło mu. Minął mu również atak paniki. Jego obecny stan najlepiej chyba określało słowo „rezygnacja”. Tak, zdecydowanie i ponad wszelką wątpliwość był zrezygnowany. Ale mimo to, chciał wiedzieć.

– No właściwie… – zaczął Zo’Mo. – Kiedy go znaleźlim…

– …śmy. – dodał Or’Mo.

– Tak jest. To on był już jakby nieprzytomny. To żem go tylko zdzielił pałą przez łeb…

– Trzy razy – uzupełnił Or’Mo. – Zgodnie z regulaminem.

– Tak jest. I chycilim go za nogi, i przywleklim.

– …śmy.

Bo’Re’Vitz powinien przejąć się faktem, że w Dzielnicy pojawił się ktoś, lub pojawiło coś, co potrafiło ogłuszyć orka. Powinien, ale nie potrafił. Miał bowiem silne, graniczące wręcz z pewnością, przeczucie, że będzie to zmartwienie jego następcy.

– Zaraz pewnie się zacznie – pomyślał i wyjrzał przez okno. I nawet nie potrafił się cieszyć, że ma rację.

U wylotu, a właściwie z punktu widzenia komendanta – wlotu, ulicy zgromadziły się orki. Wszystkie pięć. Cały gang, nie licząc oczywiście Prezesa. Postały przez chwilę, a kiedy zdecydowały, że minęło dość czasu, by zostały zauważone, ruszyły w stronę posterunku. Nie potrząsały bronią, bo nie potrzebowały broni. Nie wznosiły okrzyków, bo przecież i tak wszyscy zainteresowani wiedzieli o co chodzi. Ale, co dziwne, niosły transparenty.

– Transparenty? – zdziwił się Bo’Re’Vitz.

A kiedy orki były już na tyle blisko, że mógł dostrzec litery – przeczytał.

Na pierwszym widniał koślawy napis we wspólnym: „Uwolnić Orka!!!!!!”. Na drugim zaś, starymi orkijskimi runami nagryzdano: „Fri Willy!!!!!!!”

– Przesadzili z tymi wykrzyknikami – pomyślał komendant. – Cholera, wszystkie pięć. Przejdą przez nas, jak przez masło.

Przeszły.

Koniec

Komentarze

zapraszam do lipcowego numeru SFFiH.

Bardzo się cieszę. 

ech, no niech będzie lipcowy numer SFFiH... chociaż przyznaję, jestem niepocieszona.
Opowiadanie jak zwykle super :) mam nadzieję, że kiedyś, kiedyś ciąg dalszy będzie :P acha, "wpaść jak daktyl w gówno" - boskie. Daję taką ocenę, jak przy poprzednich częściach :) i pozostaję wierną fanką xD

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Bardzo fajnie = 6 Na Avangardzie będę i ja :)

I na tym koniec?, żeby nie napisać: ?!!!!!!!

 

A w tym lipcowym, baranek, to coś dłuższego będzie?

Lekko mnie rozczarowało i pozostawiło pewien niedosyt.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przesympatyczny tekst. Coś już z tego cyklu czytałam, ale nadal mi się podoba. Nazwy genialne.

Wprawdzie fabuła szału nie robi, ale jako lekkie i bezpretensjonalne czytadełko, sprawdza się świetnie.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka