- Opowiadanie: Urban Horn - Dylemat Boga

Dylemat Boga

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dylemat Boga

Drogi były przyjacielu, oddany wrogu, Lucyferze. Albo jak wolisz się teraz nazywać – Szatanie.

Długo myślałem czy napisać ten list. Nie chciałem bowiem, byś potraktował go jako oznakę mojej słabości. Ciąży na mnie ogromne brzemię, którego nikt nie jest w stanie zrozumieć. fakt, że jestem wszechmogący. Mogę bowiem sprawić, byś zechciał ze mną współpracować. Mógłbym zmusić Cię do tego. Jednak nie chcę.

Z ludźmi jest tak samo. Jest w nich coraz więcej Zła, ale pozbywając się go, zabrałbym największy mój dar – wolną wolę. Ten sam dar otrzymałeś i Ty, Szatanie. I odpowiedź na ten list może zadecydować o tym, czy Ci go nie odbiorę.

Twój bunt był początkiem wszelkiego Zła na Ziemi. Teraz Zło rośnie w zastraszającym tempie. Ludzie są jednak po śmierci rozliczani i coraz więcej z nich trafia do Piekła. Rozumiem, że Cię to cieszy. Widzisz też pewnie, że nie wszyscy ludzie, którzy za życia byli źli, trafiają do Ciebie. Jednak nie jest to niesprawiedliwość. Tuż przed śmiercią pomodlili się, okazali skruchę, a wszystkie grzechy były im wybaczone. To jest właśnie Miłosierdzie. To, czego nie potrafiłeś zrozumieć.

Jednak nie ukrywam, że jako Stworzycielowi Ludzi jest mi smutno, gdy coraz więcej z nich trafia do Ciebie. I listem tym chciałem prosić Cię o powrót. Tak, Szatanie, jako uosobienie Dobra daję Ci kolejną szansę.

We mnie jest samo Dobro, ale w Tobie z pewnością niema samego Zła. Na pewno część Twej duszy tęskni za czasami, gdy byliśmy przyjaciółmi. Gdyby to powróciło, na Ziemi nie byłoby wojen, nie byłoby Zła, a ludzie bezwarunkowo trafialiby do Nieba. Tobie też to proponuję.

Na koniec zapewnię Cię jeszcze, że list ten nie jest żadnym aktem desperacji ani słabości. Jestem w stanie zniszczyć Cię, albo wmusić w Ciebie Dobro. Ale nie zrobię tego, bo jestem Miłosierny. I właśnie to Miłosierdzie sprawia, że daję Ci drugą szansę. Wierzę, że jej nie zmarnujesz. Zastanów się dobrze, zanim odmówisz. Bóg

 

 

 

Były szefie, były przyjacielu, a obecnie grający nieczysto wrogu, który nie umie korzystać z wszechmocności i zwraca się o pomoc do kogoś, kogo stworzył. Bogu. Stworzycielu. Wrogu.

Mam Ci tyle do powiedzenia, że nawet nie wiem od czego zacząć. Może zacznę od odpowiedzi, a potem przejdę do argumentów. A odpowiedź jest przemyślana i kategoryczna: Nie! Nie wrócę do Ciebie. Po co miałbym być Twym sługą w Niebie, jeśli tutaj to ja jestem panem? Nie byłoby Zła, powiadasz? To, co nazywasz Złem jest na Ziemi potrzebne do ogólnej równowagi. Nie wiesz tego? Stworzyłeś mnie, a ja muszę Cię pouczać? Zło jest potrzebne. Wojny, rywalizacja, nieufność, wrogość… Nie tylko nieuniknione, ale po prostu konieczne. Wojna i rywalizacja równa się postęp techniczny.

A jak wyobrażasz sobie samo Dobro na Ziemi? Życie człowieka ma być sprawdzianem, który po śmierci przyporządkuje go do mnie, albo do Ciebie. A jak to będzie wyglądać, gdy nie będzie Zła ani Piekła? To nie będzie mieć żadnego sensu i będziesz musiał zbudować Świat od nowa. Chyba że Ci się takie coś podoba? Dobro, dobro, po trzykroć dobro, żadnych wymagań od ludzi i od razu po życiu przeniesienie do Nieba. Po co wtedy byłoby im życie?

Mówisz, że ten list nie jest oznaką słabości. Nie wiem, czy kłamiesz, czy może naprawdę tak myślisz. Czy u s p r a w i e d l i w i a n i e s i ę przed wrogiem ze swej n i e s p r a w i e d l i w o ś c i nie jest odznaką słabości? Poza tym mylisz się też mówiąc, że jesteś czystym Dobrem. Ja, fakt, mam w sobie jego cząstkę, ale i Ty masz w sobie odrobinę Zła. Chyba, że stawianie miłosierdzia (specjalnie od małej litery) przed Sprawiedliwością jest Dobre. Rozumiem litowanie się nad kimś, ale bez przesady. By po całym złym, zwyrodniałym życiu człowiek pożałował i wyspowiadał się tuż przed śmiercią i trafił do Nieba? Takie przykłady sprawiają, że człowiek może celowo pomyśleć ,,a, co mi tam, przeżyję życie bez przykazań, nie będę chodził do kościoła, oleję Boga, na starość się o tym pomyśli''. Nie umiesz powiedzieć ,,Za późno!''? Jak tak dalej pójdzie Piekło będzie świecić pustkami, bo zaczniesz wybaczać nawet tym, którzy skruchy nie okażą.

Twój list do mnie był oznaką nie tyle desperacji, co bezradności. Nie nadajesz się na Boga. Nie umiesz być sprawiedliwy. Nie wiesz już co robić. Współczuję ludziom, którzy modlą się do Ciebie. Nie wiedzą jaki jesteś bezradny. Mają Cię za symbol miłości, ale uważają, że jesteś sprawiedliwy w swych osądach.

A, właśnie, zapomniałbym. Groziłeś, że odbierzesz mi wolną wolę. Nie boję się. Jesteś na to zbyt miłosierny. Pozwól więc, że będę zajmował się swoimi sprawami w Piekle. W Piekle i na Ziemi.

Twój rosnący w potęgę wróg i według powszechnego przekonania Pan Wszelkiego Zła

Szatan

Koniec

Komentarze

hm... no w sumie nie wiem, co powiedzieć. Bo właściwie to trzeba by rozbić ocenę na dwie części. Po pierwsze: bardzo dobry styl, ładnie napisane, bez błędów (ja przynajmniej nie widzę), czyta się gładko, łatwo i przyjemnie, warsztat naprawdę niezły. Tylko że po drugie: z tego "przyjemnie" niewiele wynika. Temat "szkolno-moralizujący", możnaby go na przykład złamać, jakąś puentą, ciętą ripostą Boga na końcu, albo co... bo wyszło z lekka drętwo, jak rozprawka. Pozdrawiam!

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Ech, to jest niestety jeden z takich tekstów, których nikomu nie należy pokazywać. Szumny tytuł, bezpośredni szturm na jeden z większych problemów naszej filozofii i teologii, Słowo Boga, Słowo Niosącego Światło, Traktat o Miłosierdziu, o Sprawiedliwości, o Wolnej Woli i jeszcze o Naturze Transcendencji. A potem pięć linijek tekstu. Nie masz wrażenia, że zachodzi pewna dysproporcja?

Nie chcę być niemiły, ale wydaje mi się, że sięganie po wielkie problemy po to tylko, aby je rozwiązać w ogólnikowym tekście, jest bezcelowe. Prowadzi tylko do spłycenia sprawy i najczęściej skutkuje w tzw. kiczu (przesadny dysonans między formą a treścią). Ponadto powstaje pytanie bez odpowiedzi o kompetentność autora do wyrażenia danego poglądu.

Jeżeli mogę coś doradzić, to proponowałbym wpierw rzeczony tekst do szafy schować. Problem miłosierdzie-sprawiedliwość ponosić przez jakiś czas w głowie, a potem spłodzić osadzony na nim utwór, gdzie bohater jednak będzie zindywidualizowany i konkretny. Wtedy unikniemy porywania się z motyką na słońce. A w międzyczasie warto doczytać to i owo w temacie (razi na przykład prezentacja kwestii skruchy).

Podsumowując, dylemat ma to do siebie, że trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. A jak ktoś twierdzi, że tę odpowiedź ma i obwieszcza ją bez rzetelnego przygotowania, to może wyjść na...

miłej pracy,

pozdrawiam

I po co to było?

Zawsze istnieje możliwość, że Autor tylko (jeszcze) nie zdołał właściwie wyrazić swoich wątpliwości.
Fundamentalnych, wnoszę z kilku zdań.

Mam mieszane uczucia po przeczytaniu.Wynikają pewnie z mojego pojmowania formy literackiej zwanej opowiadaniem, gdzie powinna być jakaś fabuła i szczątkowa choćby akcja. Tutaj całość zamyka się w listach, mogących stanowić co najwyżej tło albo prolog jakiejś opowieści. Na temat problemów poruszonych w treści listów nie będę się wypowiadać.

Mnie tekst się podoba. Znać tu naprawdę dobry pomysł i ładnie wygląda to w takiej, a nie innej formie.
Niestety muszę zgodzic się z syf., ponieważ rzecz wiele traci z powodu tej lapidarności. Tak dobry pomysł powinien być dobrze przemyślany i opracowany - właśnie w sposób, jaki zaproponował syf.
Dałbym 4, gdybym tylko mógł. Niestety nie było mi dane.
Chętnie przeczytałbym rozwiniętą wersję tekstu, jeżeli spróbujesz podejść do tego raz jeszcze.
Pozdrawiam ;) 

Mnie podoba się forma epistolarna, taka wymiana listów Bóg-Szatan. Ale faktycznie, dłuższy tekst dałby więcej wrażeń. Dotykasz pewnych kwestii, które uznawane są za głębokie i istotne, ale nie rozwijasz ich. Gorzej, zamykasz w pewnych ramach. Może gdybyś pozwolił bohaterom na szerszy dialog, byłoby inaczej? Może udałoby się ukazać inne aspekty, wątpliwości? Sama nie wiem. Tekst pozostawił po sobie wątpliwości i pewien niedosyt. Gdyby było to bardziej rozwinięte, jak wspomniałam, miałabym nad czym myśleć.

Cóż, zgadzam się z wszystkimi uwagami. Tekst co prawda przeleżał ,,w szufladzie'' ponad tydzień, ale jednak rzeczywiście porwałem się z moty... ba, z wykałaczką na słońce. No i wyszło jak wyszło. Cieszę się, że niektórym się nawet podobało. Przyznam, że nie planowałem rozwinięcia. Nie wykluczam jednak, że takowe zrobię i zamieszczę. Poruszyłem poprostu, moim zdaniem tylko kwestie najważniejsze. Jednak istotnie, mało tego i chyba macie racje, że pozostawia wątpliwości. Na przyszłość bardziej się postaram. Tylko adin pytanie: Uważacie, że to co jest może zostać i lepiej dopisać po prostu dalsze listy, czy te też wymagają przebudowy?

No i oczywiście dziękuję za komentarze i pozdrawiam.

Zostawiłbym na pamiątkę oraz jako punkt wyjścia.
Co powinieneś rozwinąć, jakie akcenty położyć --- niczego nie zamierzam sugerować, bo to Twoje wybory, Twoje emocje.
Powodzenia.

Wszystko już zostało właściwie napisane w komentarzach przedmówców. Cięzki temat potraktowany po łebkach. Tekst w moim odczuciu słaby - do przemyślenia i napisania od nowa.

Pozdrawiam.

Ja bym zostawiła te - wiedząc już, jak je odbierają czytelnicy, co myślą o potraktowanym w ten sposób temacie, masz punkt wyjścia. No i już wiesz, jak wysoko będzie poprzeczka, jeśli zechcesz kontynuować. Poza tym - będzie dobre porównanie rozwoju Twojego warsztatu.

Nowa Fantastyka