- Opowiadanie: baranek - Spóźnialski

Spóźnialski

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Spóźnialski

Nie zdążę. No jasna cho­le­ra, nie zdążę.

 

Za­wsze tak było. Za­wsze spóź­nio­ny. To ja.

Za­czę­ło się od tego, ze uro­dzi­łem się dwa ty­go­dnie po ter­mi­nie. Matka już po­wo­li prze­sta­wa­ła wie­rzyć, że w ogóle wy­le­zę. Ale wy­la­złem. Ża­ło­wa­łem tego wie­lo­krot­nie.

Uff, uff, ufffff… Nie dam rady. By to szlag tra­fił.

Szko­ły żad­nej nie skoń­czy­łem. Bo niby jak. Kiedy ja przy­cho­dzi­łem na lek­cje, moi ko­le­dzy i ko­le­żan­ki wła­śnie zmie­nia­li obu­wie i wra­ca­li do domów. Pisać i li­czyć na­uczył mnie stryj Roman. A że sam nie­wie­le umiał, to i ja prze­sad­nie wy­uczo­ny nie je­stem. Ale u nas na wsi ani pi­sa­nie, ani li­cze­nie nigdy za bar­dzo po­trzeb­ne nie było.

Jesz­cze tylko ka­wa­łek. No może się uda. Ka­wa­łe­czek.

Go­spo­da­rze­nie też mi nie szło. Jak się bra­łem za siew, to już cza­sem śnieg na polu za­le­gał. Zwie­rzę­ta po­zdy­cha­ły jakoś tak. My­śla­łem, sad może za­ło­żę. Drze­wa po­wo­li rosną, do­glą­dać za bar­dzo nie trze­ba, to może jakoś to bę­dzie. Nie było. Jak sze­dłem owoce rwać, to już za­wsze zgni­łe, albo wy­schnię­te były.

Nie, nie zdążę jed­nak. Spa­ce­rów mi się za­chcia­ło, psia­krew.

Oże­nić się pró­bo­wa­łem. Kilka razy nawet. Ale tylko Ma­ry­sia za­cze­ka­ła aż przyj­dę do ko­ścio­ła. I też tylko po to, żeby mi na­kłaść po mor­dzie.

Kto by po­my­ślał, że tak trud­no bę­dzie no­ga­mi prze­bie­rać. Ale chyba nie za­czną beze mnie. Bo i jak niby.

I żyłem tak sobie, z dnia na dzień. Z po­nie­dział­ku na wto­rek. A wła­ści­wie to ra­czej z po­nie­dział­ku na środę. A cza­sa­mi to nawet na czwar­tek. Brat mnie przy­gar­nął. Miesz­ka­nie dał, wikt i opie­ru­nek. I ni­cze­go nie chciał za to. W końcu brat, nie? Nawet kie­szon­ko­we mia­łem u niego. Nie­wie­le, ale na piwo od czasu do czasu star­czy­ło. I na pa­pie­ro­sy. Cho­ciaż brat za­wsze po­wta­rzał: „Rzuć to gówno”. „Zdążę” – ja mu na to. No i jak zwy­kle.

No masz, po­szli wszy­scy. Nawet trum­nę za­bra­li. Pustą!

A stryj Roman za­wsze mówił: „Ty to się nawet na wła­sny po­grzeb spóź­nisz”. Wy­kra­kał!

Koniec

Komentarze

Baranek, a co ciebie twórczość rano nachodzi? A szorcika bardzo sympatycznego napisałeś. Z moarałkiem :) Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Skąd masz tyle świetnych pomysłów?

Jak zwykle super tekst.

Pozdrawiam.

Niezły szorcik, chociaż miewałeś lepsze.

"Spacerów mi się zachciało, psia krew." - "psiakrew" łącznie.

Pozdrawiam.

Są dwa wyjścia: albo uznałeś pomysł za tak dobry, że ci się nie chciało go rozwinąć, albo za pomysł niegodzien rozwinięcia. Czemu to takie krótkie, czemu takie anegdotyczne? Bardziej na monolog dla kabareciarza niż opowiadanie z krwi i kości. A żal, żal, bo fajne, bo z humorem, bo lekkie i ta fantastyka jak wiotka dziewica schowana za kotarką, nieoczywista i jebut - smętnym dowcipasem ją przygniotłeś. Leń jesteś i tyle ;)

Szanowni Państwo zechcą nie marudzić. Dobre i tyle.
Jak to rozbudować? Seria scenek wyjdzie, opartych na jednym schemacie, i sypną się krytyki, że rozwleczony został dowcip do granicy zarżnięcia.

Bardzo mi się podobało :) Tylko zakończenie jakoś... Jest co do treści takie, jak być powinno, ale... no nie wiem, co do formy mam niejasne przeczucie, że można by to lepiej ująć. Ale nie, nie wiem, co konkretnie mi się nie podoba :P
5.
Popraw tylko, jeśli zdążysz: "wylezę", a nie "wylazę".

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Końca domyśliłam się w połowie, ale i tak uważam, że świetne:) 
Krótkie zdania kapitalnie oddały urywany oddech spieszącego się człowieka.
Wg mnie długość jest w sam raz. Siła tego tekstu polega na tym, że nie jest przegadany. 

Aj tam, aj tam, źle mnie Państwo zrozumieli, po prostu ja miałem wrażenie, że przeczytałem kawał jakiś, a nie opowiadanie, nie mówię przecież o rozbudowywaniu tego na pięciotomową powieść. :)

Ten motyw z wychlastaniem po mordzie niezły. Moim zdaniem długościowo jest w sam raz, toż to short przecież. A i usmiech wywołało, więc chyba jest ok :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dla mnie znowu doskonałe. Nie tylko pymysły,ale i styl. Nigdy mi się nie znudzisz.Widze @ baranek, wiem co bedzie, warto looknąć. Odemnie 5 jak zawsze. ;))

Dobre, tak na 4

ja tam myśle że dogonisz swój ideał. Po prostu ZDĄŻYSZ :)

Fajne, fajne, podobało mi się. Zaśmiałam się na końcu, a to wręcz dziwne w tej przedmaturalnej chorobie ^^ Nie przepadam za szorcikami, ale ten jest naprawdę spoko :)

Dla mnie bomba:)
Pozdrawiam

Baranku ode mnie 6.
Cholera Ty jesteś dobry, bardzo dobry... Rozbawiłeś mnie tym szorcikiem:) Ani literki więcej nie trzeba:)
dzięki

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Super! Idealna długość dla szorta, moim zdaniem. Bardzo mi się podobało, zarówno stylowo jak i pod względem pomysłu.

Dobre;  z humorem, z puentą...

bardzo dobre, dokładnie takie jakie powinno być, nic dodać, nic ująć :) 5 :)

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

"Zawsze tak było. Zawsze spóźniony. To ja." - od razu skojarzyło mi się z "Zawsze drugi" z "Nic śmiesznego". Długość, moim zdaniem idealna - ilość słów dopasowana do treści. Dałeś pomysłowi szansę na rozwinięcie się, a jednocześnie nie przegadałeś go. Gdybyś zamiast "baranek" podpisał się "Roland T.", to bym uwierzył. Gratulacje.

A do mnie nie przemówiło. Może nie zrozumiałam. No ale jak to możliwe?! Znaczy, taka końcówka, bo niezrozumienie to zjawisko nie aż tak obce.

Babska logika rządzi!

No, ale jak to? Przecież na własny pogrzeb nie trzeba iść. Zawiozą i zaniosą. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka