- Opowiadanie: lxxxxw - mariku - rozdział 1

mariku - rozdział 1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

mariku - rozdział 1

Rozdział 1

Otworzył oczy i spojrzał przed siebie. Kontem oka przeleciało koło niego coś co było mignięciem i nieznacznym cieniem. Odkrył kołdrę i usiadł na łóżku, czół się fatalnie. Kolejna noc źle przespana, nie czół się fatalnie, czół się beznadziejnie zmęczony. Wstał i zrobił kilka kroków po spodnie i resztę ubioru. Kiedy już się ubrał wszedł do kuchni i nastawił czajnik z wodą na kawę. Kolejny raz kontem oka zauważył mignięcie uciekającego cienia w kąciku spojrzenia.

– Wiem że tu jestem. Zapominasz że cię wyczuwam – powiedział jak by do siebie.

– Wiem, że mnie wyczuwasz. I wiem, że mnie zauważyłeś. Co ci się śniło tym razem – usłyszał szept, jak by ktoś mówił koło jego ucha.

– Nie pamiętam za wiele tego. Znowu był ten czarny gość, czy ktoś, nie wiem. A później gdzieś chodziłem, kogoś szukałem. Jakieś dziwne miasto, puste, bez ludzi i takie uliczki. A, no i rynek też był, niby koło niby kwadrat. I ta cholerna cisza, nawet odgłosów nie było, tylko cisza. A później pojawili się ludzie, jak by tacy dziwni, nieobecni i szarzy. I ja łaziłem koło nich i nic… obudziłem się.

– A jak się czujesz?

– Cholernie zmęczony, najlepiej bym się jeszcze przespał. A tu zaraz będzie trzeba będzie do roboty się szykować.

Gwizdek czajnika, zaczynał swoją kanonadę pisku. Zakręcił dopływ gazu i zalał czarne, zmielone ziarna kawy, nie słodził.

– Od tej pracy ci się miesza, może zrobisz sobie jakiś odpoczynek – ten dziwny szept, niby daleko, niby blisko.

– A za co będę jadł, pił i żył ?

– Ale dzisiaj sobota, Kamerinie.

Przestał mieszać kawę łyżeczką, zatrzymując się na chwilę. Spojrzał na wiszący na lodówce kalendarz, miała rację, jak zawsze. Spojrzał na dopiero co zrobioną kawę i zastanawiał się, czy nie położyć się jeszcze. Ale stwierdził, że może lepiej będzie jak skupi się na sprawie porwań, które zaczęły tropić pobliską Policję.

– Chyba masz rację, muszę zdecydowanie odpocząć od tego wszystkiego – powiedział raczej do siebie, niż do szepczącej towarzyszki.

Pokój nie był za duży, więc łóżko na jednej ścianie, małe biurko i masa ksiąg, kartek, pergaminów i różnych zapisków na drugiej pomniejszył objętość pokoju jeszcze bardziej. Usiadł na łóżku i łyknął czarnego płynu z kubka. Ciepło przetoczyło się przez jego przełyk i dalej do żołądka.

Sprawę, którą się zainteresował prowadził durny policjant dopiero co zaczynający swoją karierę w Policji. Nie mógł liczyć na jego pomoc, jak to było kiedyś za czasów Marka. To co udało mu się ustalić, to to, że nie ginęły tylko dzieci, ale też dorośli. Sprawa była o tyle dziwna, że to nie działo się w wielkim mieście, ale nie wielkiej mieścinie. Jedne ciała znajdywano, inne nie – nic nie trzymało się kupy. Kamerin upił kolejny łyk kawy i wrócił do przemyśleń. Każde z ciał miało inne obrażenia i znajdywano w różnych miejscach. Zaczynał podejrzewać, że to robota miejscowych, ale z drugiej strony miejscowi byli zbyt zabobonni aby coś takiego robić. Ludzie w takich miejscach nie byli zbyt obyci z cywilizacją, ale nie byli głupi i wierzyli w boga i chodzili do kościoła. Ksiądz nie wiele mu pomógł, jego cieszyło to, że ma za to pieniądze, a interes się kręci. Widział takich wielu, zero powołania tylko jedno w głowie – pieniądze. Spojrzał przez okno swojego pokoju, na chmury pełzające leniwie po niebie. Czego się tu czepić? To wszystko trochę nie trzyma się kupy. A może ty coś wiesz, czego ja nie wiem – zastanawiał się. Otrzymał odpowiedź: Poszukaj innej sprawy. Ta sprawa cię zniszczy. Kemerinie, odjedźmy stąd, proszę – powiedział głos w jego głowie. Myślisz że to coś większego niż do tej pory? – nie dawał za wygraną. Zdecydowanie… – w tym samym czasie, w innym miejscu.

Kamila była już spóźnione i to dobre 10 min. a w szkole 10 min, to czasami wieczność. Przekroczyła wejście do budynku i skręciła od razu w prawo. Woźnej nie było w portierni, więc się ucieszyła – nie będzie ją zatrzymać i zadawać głupich pytań. Przyspieszyła kroku, przechodząc przez korytarz, oświetlony promieniami słońca, które wpadały do środka przez okna na całej długości korytarza. Musiała się spieszyć, może jeszcze zdąży przed nauczycielem – choć mocno w to wątpiła. Kolejny zakręt, tym razem w głąb budynku szkoły. Po obu stronach znajdowały się drzwi do klas, z których zazwyczaj dochodziły szmery i odgłosy przemówień nauczycieli. Na samym końcu korytarza znajdywało się dwoje okien i schody na wyższe piętro, jak i obraz patrona szkoły. Zwolniła, kroki na korytarzu mogły wzbudzić zainteresowanie nauczycieli w klasach, a tego nie chciała. Stąpała lekko i delikatnie, jej baleriny z gumową podeszwą bardzo dobrze się do tego nadawały. Dobrze, że nie ubrała czegoś na twardym obcasie, czy szpilek – bo było by po niej. Dyrektorka szkoły dodała do statusu szkoły opis stroju i obecnie wszystkie dziewczyny i chłopaki musieli się ubierać tak jak to zostało napisane. Zatrzymała się nagle w połowie korytarza, i tak już nie zdąży przed nauczycielem. Coś ją zaciekawiło – cisza, nagle zrobiło się strasznie cicho. Kamila stała i nie wiedziała dlaczego się zatrzymała, ale najgorsza była ta cisza, to nie było normalne. Jej czarna spódniczka nad kolano lekko pofalowała, jak by poruszył ją lekki wietrzyk. Odczuła ten powiew na swoich nogach, choć okrywały je czarne rajstopy – to nie był zwykły wiaterek i od kiedy to w budynku przy zamkniętych oknach zawiewa? Zdjęła torbę z ramienia i położyła ją delikatnie na ziemi, powoli prostując się i rozglądając przed sobą. Podniosła rękę i nakreśliła w powietrzu znak, jak by malowała na czym, ale w tym przypadku było to powietrze. Kiedy skończyła, lekko pchnęła to co nakreśliła, a całość lekko zabłysła jak by została oznaczona złotą cieniutką nicią i uleciała w stronę dalszego korytarza. Kamila nadal stała, a jej spódniczka coraz bardziej falowała, to mogło oznaczać tylko jedno – coś się zbliża.

Zamknął dziennik i odłożył go na odpowiednie miejsce. Zrobił kilka kroków i usiadł na krześle, przed jednym z biurek w pokoju nauczycielskim. W jednej chwili poczuł dziwne ukłucie w głowę, kolejny raz które czół od ponad roku, kiedy się tu zatrudnił. W pokoju nie było żadnego innego nauczyciela, więc mógł sprawdzić to co go alarmowało. Odpiął połę garnituru i z bocznej kieszeni wyciągnął patyk, który w miejscu gdzie go chwycił miał wyprofilowane zagłębienia. Wstał powoli i spojrzał przez okna w pokoju, aby sprawdzić czy ktoś może go nie obserwuje. Pokój znajdował się na parterze, więc każdy kto chodził koło szkoły mógł do niego zajrzeć. Podszedł do drzwi i otworzył je najdelikatniej jak potrafił, zaglądając czy kogoś nie ma na korytarzach. Choć był nauczycielem, chodzenie z patykiem w ręce raczej nie było niczym normalnym, a już na pewno nie w tej szkole. Tutaj każdy objaw inności był wyśmiewany i karcony. Zamknął drzwi pokoju nauczycielskiego i szybkim krokiem skierował się w stronę prawego skrzydła. Coś mu mówiło, że tam ma się udać, aby odkryć tajemnicę tego co przekracza mury szkoły. Drzwi do klas mijały dość szybko, nie potrafił jednak określić, czy chodzi o nauczyciela, kogoś obcego czy może o ucznia, który się spóźnił. Za zakrętem znajdował się krótki odcinek korytarza i kolejny, gdzie mieścił się obraz patrona szkoły jak i schody na wyższe piętro. Skręcił i zauważył coś co nie mogło być tutaj, a jednak było. Momentalnie się zatrzymał i wpatrywał się w postać, której nie zobaczyli by inni. Poruszała się bezszelestnie, a jej czarna postura migotała i zmieniała się, jak by otaczało ją coś co załamywało światło w kilki miejscach jednocześnie. Zbliżała się do miejsca, gdzie miała wybór, podążać korytarzem lub przemieścić się na wyższe piętro. Lecz postać zatrzymała się, obracając się jednocześnie plecami do obrazu, który wisiał na ścianie. Postać postąpiła do przodu, więc wyczuł, że nadal się przemieszcza…

…wpatrywała się w czarne coś przed nią. Miała na sobie niby płaszcz z założonym kapturem. Emanowało dziwną, straszną energią, nie podobało jej się to. Z pod kaptura słyszała wydobywający się świst nabierane i wypuszczanego powietrza, ale brzmiało to tak jak by to robiło milion ludzi naraz. Postać poruszała się w jej kierunku, co coraz bardziej ją przerażało. Podniosła rękę i nakreśliła znak w powietrzu, który pchnęła w stronę postaci. Postać w tym samym momencie pachnęła ręką i uniosła głowę, zatrzymując. Spoglądało na nią coś, co nie było człowiekiem w tym świecie. Żółte przekrwione oczy, które patrzyły tak jak by patrzyło na nią milion ludzi, emanowały dziwną energią zła. Miała wyraz jak by ktoś pod kapturem się uśmiechał szyderczo, choć teraz jak by błagały o wybaczenie. Wyraz oczu zmieniał się przy każdym mgnieniu myśli i światła. Szybko nakreśliła kolejny znak i pchnęła go w postać, która uniosła rękę. Huknęło, a w całym korytarzu pojawiła się stróżka opadającej ściany popiołu. W tym samym momencie Kamila nakreśliła znak dwiema rekami i pchnęła je w stronę demona. Wiedziała już kim jest, popiół i zapach siarki, demon. Postać nadal trzymała podniesioną rękę przed sobą, ale to jej nie pomogło. Uderzenie zaklęć poderwało postać i rzuciło do tyłu uderzając z ogromną siłą na ścianę a której wisiał obraz. Postać lekko drgnęła i zaczęła się podnosić.

Obraz rozpad się, wyrwany siłą uderzenia czarnego kogoś, wpatrywał się jak by ktoś go unieruchomił. Kto mógł dysponować taką siłą, taką energią. Zauważył, że przybysz robi kółko palcami w powietrzu, raz, dwa, trzy – chwycił się za uszy, w których piszczało od eksplozji, która odbiła się echem w po całej szkole. Oderwał dłoń w której trzymał patyk, od ucha i pachnął nim – nastała cisza, zbawienna cisza. Ale jak przez mgłę usłyszał przerażający krzyk człowieka, jak by go próbowano rozerwać. Wycelował w czarną postać, która zaczynała kolejny raz kreślić palcami kółka, raz, dwa – momentalnie wycelował i wyrecytował w myślach zaklęcie. Postać momentalnie obróciła się w jego stronę, ale był wolny. Zaklęcie odrzuciło przybysza pod okna, powodując wgłębienie w ścianie. Nie poruszał się, ale to nie oznaczało, że to koniec. Krzyki zamieniły się w łkanie i płaszcz, co nie zwiastowały nic dobrego.

Kamila leżała na ziemi, jej biała koszulka była potargana w wielu miejscach, które powoli ale sukcesywnie zabarwiały ją na kolor czerwony. Łzy spływało po policzkach, rozmazując tusz do rzęs i pozostawiając czarny obrazy w miejscu gdzie przed chwilą spływała lawina łez. Rajstopy były potargane w wielu miejscach i zaczęły się pruć, dając groteskowy obraz jej nienaruszonej spódniczki. Spróbowała się podnieść i kolejny raz załkała, a łzy pociekły jej po policzkach. Czuła ból na cały ciele, jak by ktoś je poszatkował, kolejny raz spróbowała i mimo bólu miała się podnieść. Kontem oka zauważyła, że postać odskoczyła do tylu i uderzyła o beton pod oknami, robiąc przy okazji dość duże wgłębienie w betonie. Kiedy wstała, postać momentalnie podniosła się i doskoczyła do czegoś lub kogoś, kto był za rogiem. Szybkim ruchem nakreśliła znak w powietrzu i wypowiedziała zaklęcie. W ostatniej chwili pchnęła zaklęcie przed siebie. Postać właśnie szybowała w stronę innego przeciwnika, kiedy coś nią szarpnęło i rzuciło na schody. Zbierając w sobie ostatnie resztki energii, wypowiedziała zaklęcie i machnęła ręką. Przerażenie jakie zobaczyła w żółtych oczach sprawiło jej wiele satysfakcji, ale też napełniło grożą. Postać momentalnie buchnęła płomieniem i fuknęła pozostawiając po sobie kłęby opadającej sadzy. Upadła na kolana, a ból zaczął dochodzić do resztek jej komórek. Rany krwawiły coraz bardziej, ale nie miała sił aby wołać, krzyczeć, błagać o pomoc.

Leżał na ziemi z rozpostartymi rekami na boki, jak Jezus przed ukrzyżowaniem. Poruszył się momentalnie i chwycił za patyk, celując w miejsce gdzie przed chwilą jeszcze widział demona. Dyszał ciężko, nie zauważył jak demon wstaje i kreśli okręgi palcem. Zaklęcie powaliło go na ziemię i ułożyło, wedle uznania rzucającego. Poczuł tylko jak postać uniosła się w powietrzu w ostatecznym ataku na jego duszę, ale coś w niego uderzyło. A później potężne zaklęcie zniszczyło. Ale to już było nie ważne, teraz trzeba było ratować osobę, która walczyła z demonem. Wyskoczył z za roku i oniemiał z przerażenia. W korytarzu unosiła się niby mgła, a na ziemi leżała dziewczyna, ubrana w mundurek szkolny lub to co z niego pozostało. Kałuża krwi powiększała się i zaczęła malować posadzkę w coraz większym stopniu, a biała wcześniej bluzka była już cała czerwona. Zreflektował się i ruszył w stronę uczennicy, które spojrzała na niego, kiedy do niej podszedł. Podniósł patyk i wypowiedział trzy zaklęcia naraz, po czym pachnął patykiem na ciało uczennicy. Krew lekko stężała i znikła. Ubranie dziewczyny zaczęło lekko falować…

Kamila poczuła jakby dostała zastrzyk silnego środka przeciwbólowego i zamknęła oczy. Później usłyszała jak ktoś biegnie, a jego każdy krok rozbrzmiewa echem po całej szkole. Po chwili ktoś nad nią się schyla i podnosi, oraz głosy:

– Co to było Belertorze? – znajomy głos

– Demon, na tyle silny aby przebić się przez zaklęcia ochronne – głos nauczyciela

– Demon, tutaj w szkole? – przerażenie

– Niestety.

– A ona. Co z nią i co ona tu robi – zobaczyła migające drzwi do klas

– Walczyła z demonem.

– Ona – stukanie obcasów i zapach…

– Obroniła mnie, choć zapewne nie wiedząc o tym – weszli do jakiegoś pomieszczenia.

– Może jest ich więcej. Ostatnio porwania są częstsze. – położoną ją na czymś twardym. Obróciła głowę w bok i zobaczyła czarne rajstopy i spódnicę lekko nad kolano, staroświeckie czółenka utwierdziły ją w przekonaniu kim jest ta kobieta, która rozmawia z nauczycielem. Usłyszała puknięcie wyjmowanego korka z butelki. Po chwili, ktoś siłą wlał jej coś do gardła. Zakrztusiła się, słysząc:

– Połknij, jeśli chcesz jeszcze chodzić po tym świecie – połknęła.

Mijały sekundy, a może godziny, albo lata. Żarówka nad nią przygasła i rozbłysła. Podniosła głowę i spojrzała na dwie postacie siedzące w cieniu, które rozmawiały szeptem. Usiadła na tym, na czym ją położono – dwa zsunięte niskie stoliki. W cienia wyszła dyrektorka szkoły, a zaraz za nią nauczyciel matematyki.

– Wiesz co to było, to czarne? – zapytała

– Demon. Ostatnio wiele ich w wiosce. – odparła Kamila spoglądając na swoje baleriny.

– Wiele? Ty ich widzisz?

– Od ukończenia 5 lat.

Kobieta obejrzała się na mężczyznę, a później uśmiechnęła się do niej.

– A kto nauczył się czarować i to do tego mentalnie?

– Odkryłam księgi mojej mamy w domu, a babcia kiedy się o tym dowiedziała, zaczęła mnie uczyć i tłumaczyć wszystko. A wy to kto i na co wam te patyki w ręce?

– Nie ma co tu ściemniać, prawda. Ale za dużo by trzeba było tłumaczyć, abyś zrozumiała. Powiem ci tylko, że jesteśmy po dobrej stronie, ale nie jesteśmy aniołami.

– Super – odpowiedziała Kamila od niechcenia – anioły i demony. Pomyleńcy i popaprańcy, zgraja świrów jak ja, która potrafi czarować. Po prostu super…

…słońce zaczynało się znosić. Przy trzech oknach pojawiła się postać w czarnym kapturze, opleciona czernią, jak by przy każdym upadającym promyku słońca, był on zabijany. Koło czarnej postaci pojawiła się inna postać, emanująca bielą i dziwnym blaskiem.

– Ludzie to dziwne stwory. Deklarują wiarę, ale jej nie okazują. Czytają biblię, ale jej nie rozumieją i interpretują według własnego uznania, a pismo to pismo trzeba je rozumieć tak jak napisane.

– Nie nam to oceniać. Co on tu robi?

Odpowiedziała mu cisza.

– Wiesz, że my możemy tylko kusić i nakłonić ich do pewnych decyzji. Ich myślenie same ich niszczy i sprawia, że robią to czego nie chcą lub nie potrafili by nigdy wcześniej czegoś zrobić. Tacy są ludzie…

– Ale co on tu robi?

– A nie widać? Niesie zbawienie i chwałę.

– Jakie zbawienie, kogo?

– Nikogo…

Koło okna rozległo się łupnięcie a ściana lekko się wygięła. Czarna postać wysunęła kościste paluchy i zaczęła nimi gestykulować. Białe skrzydła, mieniące się na wszystkie kolory blasku i światła rozpostarły się na boki. Czarne paluchu wsunęły się na powrót do środka płaszcza z czerni, mieniącego się teraz różnymi odcieniami czernią w czerni. Tym razem czarne nadpalone i zniszczone skrzydła rozpostarły się na boki, mieniąc się czernią i emanując smutkiem i upadkiem. Usłyszeli dziewczęcy krzyk, po czym rozległ się huk. Czarna postać lekko się poruszyła:

– Głupcy. Demona nie można zabić, można go tylko odesłać, a on w tej samej chwili pojawi się gdzieś indziej na tym padole – po czym znikła, tak samo jak się pojawiła.

Biała postać stała spoglądając przez okna na korytarz szkolny.

– Zapomniałeś dodać, że tacy jak oni zawsze się pojawią, aby takiego czy innego demona odesłać. To ich przekleństwo, nigdy nie zaznają spokoju. Jedyny paradoks tego jest w tym, że choć walczą z nimi i tak pójdą do piekła. – ostatnie słowa zabrzmiały niczym echo, bo białej postaci już nie było.

Koniec

Komentarze

Jak już zdecydujesz się coś zamieścić, to wykorzystaj proszę dobrodziejstwa cywilizacji i w edytorze tekstu sprawdź poprawność pisowni. Potem za pomocą internetu poznaj różnice między problematycznymi słowami, takimi jak kontem a kątem. Następnie, określ podmioty -- o ile wiesz, co to podmiot -- w kolejnych zdaniach i zbadaj, jak się zmieniają, przeplatają, znikają i ostatecznie mieszają. W międzyczasie uzupełnij wiedzę o zaimkach i poszukaj powtórzeń.
Najlepiej zaś na start wydrukuj tekst i, zamknąwszy się w łazience, przeczytaj go do lustra ze dwa razy na głos i posłuchaj, czy brzmi naturalnie (to jest najlepsza rada).
życzę dużo wysiłku i pracy
pozdrawiam najserdeczniej

I po co to było?

Kontem oka przeleciało koło niego
Na korepetycje z polskiego biegiem marsz!

Wstał i zrobił kilka kroków po spodnie i resztę ubioru. Kiedy już się ubrał wszedł do kuchni i nastawił czajnik z wodą na kawę.
Uhm, standardowy początek tekstu debiutanta, czyli "opiszmy każdy krok bohatera, niewane, jak bardzo banalny i nudny będzie efekt".

 Kolejny raz kontem oka zauważył mignięcie uciekającego cienia w kąciku spojrzenia.
Spojrzenie ma kącik?
Różnicę między kątem a kontem już Ci wytknął mój przedpiśca.

"Jakby" piszemy razem (niestety, nie jest to jedyny błąd w tym tekście).

Gwizdek czajnika, zaczynał swoją kanonadę pisku. Zakręcił dopływ gazu i zalał czarne, zmielone ziarna kawy, nie słodził.
Po pierwsze, nie stawiamy przecinka między podmiotem i orzeczeniem. Po drugie, napisałeś, że gwizdek czajnika zakręcił gaz i zrobił kawę - tak, wiem, że miałeś na myśli bohatera, ale pewne zasady polskiej składni (w tym przypadku - do czego odnosi się podmiot domyślny) są bezwzględne. Po trzecie, znowu zanudzasz opisywaniem codziennych czynności. Jaki cel ma taka szczegółowość? Ani nie dowiadujemy się nic o bohaterze ani o miejscu, w którym mieszka - a patrz, ile miejsca już zmarnowałeś.

Nie mógł liczyć na jego pomoc, jak to było kiedyś za czasów Marka. To co udało mu się ustalić, to to, że nie ginęły tylko dzieci, ale też dorośli. Sprawa była o tyle dziwna, że to nie działo się w wielkim mieście, ale nie wielkiej mieścinie.
Cóż można powiedzieć o takim stylu? "Niewyrobiony" to chyba najłagodniejsze określenie.

Kamila była już spóźnione i to dobre 10 min. a w szkole 10 min,
Rozumiem, że chodzi o minuty, a nie miny przeciwpiechotne? W literaturze NIE używamy skrótów, a liczby zapisujemy wyrazami (bywają wyjątki, ale na pewno nie w tym przypadku).

Przekroczyła wejście do budynku i skręciła od razu w prawo.
Ach, ta dobijająca upierdliwość w opisywaniu wszystkiego...
 
Woźnej nie było w portierni, więc się ucieszyła - nie będzie ją zatrzymać
Poprawnie po polsku: nie będzie jej zatrzymywać.

Przyspieszyła kroku, przechodząc przez korytarz, oświetlony promieniami słońca, które wpadały do środka przez okna na całej długości korytarza. Musiała się spieszyć, może jeszcze zdąży przed nauczycielem - choć mocno w to wątpiła. Kolejny zakręt, tym razem w głąb budynku szkoły. Po obu stronach znajdowały się drzwi do klas, z których zazwyczaj dochodziły szmery i odgłosy przemówień nauczycieli. Na samym końcu korytarza znajdywało się dwoje okien i schody na wyższe piętro, jak i obraz patrona szkoły.
Autorze, czy w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak potwornie NUDNY tekst napisałeś?
No i te przemówienia nauczycieli... rozumiem, żeby na akademii, ale w klasach???

Dobrze, że nie ubrała czegoś na twardym obcasie
Ubrać można dziecko. Buty się WKŁADA.

Dyrektorka szkoły dodała do statusu szkoły opis stroju
Chyba raczej do statuTu szkoły...

Twoje opowiadanie zostało zanalizowane na:
http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2011/09/141-strazniczka-popielnej-kurtyny-czyli.html

Zapraszamy!

Nowa Fantastyka