- Opowiadanie: Achika - Po latach

Po latach

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Po latach

W knajpie było tłoczno i gwarno. Przedstawiciele wszystkich możliwych ras rozmawiali, śmiali się i załatwiali rozliczne, po części zapewne nielegalne interesy. Czasem wybuchały kłótnie, nie dochodziło jednak do otwartych bójek – na to lokal tej klasy nie mógł sobie pozwolić.

Dziewczyna siedząca przy stoliku w kącie, pozornie wpatrywała się tylko w swój kubek z napojem, jednak bystry obserwator mógłby zauważyć, że w istocie rzuca dookoła uważne spojrzenia spod rzęs zielonych, nieco skośnych oczu. Bardzo jasne włosy kontrastowały z czarnym jak noc strojem. Wielu mężczyzn popatrywało na nią z zainteresowaniem, nikt jednak nie próbował się przysiąść ani zagadać. Istniało dość duże prawdopodobieństwo, że dziewczyna, która samotnie odwiedza takie miejsca, w dodatku ubrana na czarno, jak najemniczka, może niechcianego adoratora szybko i sprawnie uwolnić od kilku zębów lub też potraktować czymś ostrym.

Kelnerka podeszła i postawiła przed jasnowłosą talerz, na którym smakowicie dymiły pieczone w mundurkach ziemniaki polane kwaśnym mlekiem czy może jogurtem. Na małej, okrągłej drewnianej tacce, wypalanej w ozdobne wzory, podała przysmak, z którego słynął ten lokal: pieczony czosnek. Pod wpływem gorąca, a może zabiegów kucharki, jego główka rozpadła się częściowo, przybierając kształt podobny do kwiatu. Czosnek podany był z grzanką z pszennej bułki, polany odrobiną masła i posypany grubymi ziarnami soli. Jasnowłosa miała zamiar zjeść go na końcu, ale nie wytrzymała i parząc sobie usta zaczęła wysysać soczyste, grube, miękkie ząbki, które od upieczenia straciły całą ostrość, zachowując jednocześnie smak. Przegryzała chrupiącą grzanką, maczaną w jogurtowym sosie przykrywającym ziemniaki.

Westchnęła cichutko z ukontentowania, odkładając na podstawkę łupinkę po ostatniej wyssanej cząstce czosnku. Zabrała się za ziemniaki. Też były smaczne, słodkawo-skrobiowy smak wybornie łączył się z kwaskowatą nutą jogurtu, ale ten czosnek… bogowie. Właściwie chyba nic się nie stanie, jeżeli zamówi dodatkową porcję.

Kelnerka przyjęła zamówienie, spojrzeniem wyrażając lekkie zdziwienie, dlaczego osoba wyglądająca na zamożną nie zażąda raczej jakiejś potrawy mięsnej.

– Mamy świeżutko bite kurczaki – powiedziała na próbę.

– Świeżutko, to znaczy?…

– No… przedwczoraj.

Jasnowłosa odprawiła ją machnięciem ręki. Może i lokal był najlepszy w tej okolicy, ale to nie powód, żeby dać się nakarmić jakimś podejrzanym mięsem, nie wiadomo, skąd pochodzącym i gdzie przechowywanym. Nie po to przeżyła tę wojnę, żeby teraz zejść na zatrucie jadem kiełbasianym. Ziemniaczki są znacznie lepsze… no, w każdym razie bezpieczniejsze.

Wojna. Cień przemknął jej przez twarz na samo wspomnienie. Tak, gdyby nie ta wojna, nie musiałaby tułać się po jakichś prowincjonalnych knajpach, w dodatku w ciągłej obawie, że ją ktoś rozpozna. Przed wojną jadała najlepsze potrawy na czystych talerzach. Przed wojną nie musiała zarabiać na życie zabijaniem. Przed wojną była kimś. Miała władzę. Przyszłość miała przynieść tej władzy jeszcze więcej… a przyniosła wygnanie, zmienione imię, ciągłą ucieczkę i świat, który składał się wyłącznie z wrogów. Owszem, zdobyła wiedzę i umiejętności niedostępne zwykłym ludziom, ale co z tego, skoro nie mogła ich nawet w pełni wykorzystać, nie narażając się na natychmiastowe zdemaskowanie.

Dokończyła ziemniaki, druga porcja pieczonego czosnku odrobinę poprawiła jej humor. Zostawiła zapłatę na stole, wstała i wyszła, jak zwykle sprężystym, bojowym krokiem, poprawiając niby od niechcenia rękojeść miecza. Jej wyczulony słuch już w drzwiach przyniósł jej szept dwóch grubych krasnoludów siedzących nad kuflami piwa:

– Ej, Gawryło, nie wiesz, co to za jedna, ta blond lalunia, co wychodzi?

– Ciii, nie gadaj tak głośno, bo już się na nas spojrzała. Podobno przed wojną nazywali ją…

– No, jak?

 

– Lwiątko z Cintry.

Koniec

Komentarze

Moim zdaniem tekst, który ma korespondować z Sapkowskim, powinien być napisany ze sporym jajcem, posypanym dodatkowo garścią pieprzu. Jak knajpa, to brud i gorzała, ordynarni ludzie, coś plebejsko śmiesznego.

Warsztatowo naturalnie świetne, niemniej jednak za grzeczne i nazbyt przyzwoite.

serdecznie pozdrawiam

I po co to było?

Ale właśnie ten tekst nie miał "korespondować z Sapkowskim". Chodziło mi właśnie o to, żeby czytelnik NIE wiedział, aż do ostatniej linijki, w jakim uniwersum się dzieje (jedna moja kumpelka przez dwa pierwsze akapity sądziła, że opisuję knajpę rodem z "Gwiezdnych wojen").

I mi się podobało:) tylko czemu to tylko fragment? trochę mi zgrzytnęło jak napisałaś "lokal", "kelnerka"... trochę zbyt nowocześnie mi zabrzmiało:/ ale może się czepiam...
Pozdrawiam i chcę więcej:)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Rozumiem zamysł. Rzeczywiście, przeczytawszy, poczułem lekkie zaskoczenie -- Twój plan zatem się powiódł --  ale byłem też trochę zawiedziony.
pozdrawiam

I po co to było?

Ja wiedziałem od pierwszego zdania bo wcześniej przyczytałem komentarz szanownego Syfa:/ No i właśnie temu mi zgrzytały pewne słowa. Gdybym nie przyczytał tego komentarza to pomyślałbym właśnie o uniwersum bardziej "przyszłościowym", że tak się wyrażę.

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Wybacz, że popełniłem spoilera, rano jest, nie pomyślałem.

I po co to było?

@syf - spoko:) przez to tekst zobaczyłem w innym świetle:)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Nie czytałem nic Sapkowskiego, więc nie łapię aluzji...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

"Nie czytałem nic Sapkowskiego, więc nie łapię aluzji..."
Heretyka na stos!

Wiedziałem, że ktoś mnie za to od czci i wiary odsądzi :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jak miło przeczytać tekst z poziomu zdecydowanie powyżej zwykłej poprawności stylistycznej. Masz dryg do opisów, nabrałam ochoty na ziemniaczki z czosnkiem z grilla. Niestety, mało tej przyjemności było... Do tego nie przepadam za korzystaniem z cudzych światów i bohaterów, chyba, że są opatrzone etykietką "fanfic".

Ja też myślałem, że to jakaś knajpa ze świata przyszłości. Moim zdnaniem opis potrawy był nieco zbyt długi, ale to żaden błąd, tylko kwestia odbioru. Warsztatowo bardzo sprawnie, co jest niestety rzadkością na tego typu portalach. Pozdrawiam

Nowa Fantastyka