- Opowiadanie: padzik07 - Ostatnie Dni- Narodziny legendy, Śmierć wiary(Rozdział I)

Ostatnie Dni- Narodziny legendy, Śmierć wiary(Rozdział I)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ostatnie Dni- Narodziny legendy, Śmierć wiary(Rozdział I)

|Quaren świętowało. Wino nieprzerwanym strumieniem przelewało się z kieliszków do ust elfów i krasnoludów. Świat świętował. Kapłani obwieścili nadejście posłańca. Gońca samych bogów. Miał nieść nowinę. Wszyscy świętowali. Oprócz posłańca.

 

|Hanz wszedł przez bramy w chwale i rozpaczy zarazem. Wycieńczony padł na kolana, upuścił przebite krzywą włócznią ciało Floriana. Rozentuzjazmowany tłum nie zwracał jednak uwagi na truchło. Widząc koperty u pasa krasnoluda chwycili go i niosąc na rękach zanieśli wprost do kapłanów. Hanz nie stawiał się. Nie miał siły, ani fizycznie ani psychicznie.

 

|Florianowi wrócił dobry humor. Raźnym krokiem szedł w stronę Puszczy.

-Hej! Flor! Najpierw do Groty!

-Głupi jesteś. Przecież wy nie wierzycie nawet w bogów!

-Ej. To cios poniżej pasa! Po za tym nie wejdę do elfiego lasu! Jeszcze co mi się tam stanie. A?! Pomyślałeś o tym?

– A co ma ci się niby stać?

-Nie wiem! Nigdy nie byłem w lesie.

-Przesadzasz.

-Jeszcze zaparszywieje i przestane pracować na rzecz krasnoludów. Powiedzieli jasno: „Najważniejszym prawem krasnoluda jest pracować dla reszty krasnoludów". O! A pamiętasz co się stało z tamtymi biedakami zaraz po Pierwszym Spotkaniu?

-A ty znowu o tym samym! I jak tu mówić o pojednaniu?

-To wy elfy mówicie o pojednaniu.

Coś poruszyło się w krzakach. Nie zwrócili na to uwagi, w krzakach zawsze coś się przecież może poruszyć a Florian dobrze wie że temu w zaroślach nie należy przeszkadzać. Sytuacja byłą jednak z goła inna.

 

|Kompania przeszła dalej, zaraz po nich pająkii. Nie zwykłe jednak. Zamiast głów bestie miały tułów goblina. Torsy przysłonięte miały na krzyż wąskimi paskami skóry. Skórę szarą i usłaną dziurami po krostach, niektóre były nawet bardziej fioletowe niż szare. Głowy trójkątne, zwężające się ku dołowi z długimi, szpiczastymi uszami u szczytu. Nos krzywi i krótki.

Jeden z nich krzyknął, skrzeknął i kompania potworów ruszyła. Opuścili nisko krzywe włócznie, przyspieszyli.

Hanz odwrócił się i uskoczył. Florian został staranowany. Przywódca pająków zatopił swą włócznię jako pierwszy, reszta nie zdążyła. Do żył krasnoluda napłynęła potężna dawka adrenaliny gdy usłyszał pierwszy krzyk agonii przyjaciela. Poderwał się na nogi i rzucił w samobójczym szale na kłębowisko potworów. Pierwsze dwa dosłownie rozszarpał, na następne nie tracił czasu, odpychał je tylko jak najdalej. Nie dotarł jednak do środka na czas. Elf leżał martwy.

 

|Najwyższy kapłan Natury uspokoił podniecony lud. Wytłumaczył że należy bohaterowi dać chwilę odpoczynku. Zdawało się że jako jedyny zauważył ciało Floriana i rozumiał krasnoluda. Gawiedź wysłał na modlitwy dziękczynne a przybysza kazał ułożyć w swych komnatach. Ciało elfa zabrano do świątyni by zakopać je w lesie. Elfy wierzyły że tak oddają hołd Naturze po raz ostatni. Pozwalając żyć na swym ciele roślinom.

Po kilku godzinach Hanz przemówił w końcu do czekającego cierpliwie po drugiej stronie pokoju kapłana.

-To…– wyjął zza pasa koperty.-Miałem to wam przekazać.

Elf wstał i podszedł wolno do siedzącego na łóżku Hanza, wziął koperty i usiadł obok.

-Co z Florianem?

-Oddaje hołd.

Krasnolud przytaknął skinieniem głowy na znak że rozumie.

-Opowiadał mi dużo o waszej kulturze, religii, o was.

Nie spuszczał wzroku z podłogi, mówił wolno pogrążony w zamyśleniu.

-Jak miał na imię?

-Florian.

Milczeli długo. Kapłan otworzył w końcu kopertę.

-Pusto…– szepnął.

-Bogowie mają nas gdzieś.– Hanz odwrócił głowę i poddał się wspomnieniom.

 

|Pająki uciekły nagle. Hanz podniósł głowę z niedowierzaniem. Przed nim stała Wojna. Bogini trzymająca w swej lewej ręce mord a w prawej chwałę.

-Wiemy już kim jest zdrajca, teraz idź!

Krasnolud spojrzał na swego przyjaciela. Dopiero teraz dotarło do niego co się stało.

-Twój przyjaciel nie zginął na marne.

-Nie mogłaś go ochronić? Nie mogłaś przepędzić tych paskudztw tak jak zrobiłaś to teraz?

Łzy moczyły brodę Hanza.

-Jego ofiara była konieczna.– bogini mówiła spokojnie.

-Przecież widziałaś co ma nas zaatakować! Mogłaś interweniować wcześniej!

Krasnolud nie wiedział jednak że natura bogów jest od nich samych silniejsza. Echo decyzji zawsze powróci. Młody bożek nie mógł znieść zniewagi, nazwania siebie słowami „to" i przekonał Wojnę by ta zabiła jednego z nich. Bogini kochała wręcz kłótnie, wywołała więc małą batalię Hanza z Panteonem.

 

|Kapłan nie mógł uwierzyć w to co widział. Puste koperty. Obrócił jedną. Widniał tam symbol Go. Czyli jest jeszcze może jakaś nadzieja że pierwszy bóg powróci. Tej myśli elf uczepił się mocno.

-Bogowie nie mają nas, jak to określiłeś, „gdzieś".

-Nie byłeś tam gdzie ja! Nie widziałeś tego co Ja!

Hanz był teraz wściekły, kto mógł go zrozumieć? Chciał być sam ale we wnętrz pragną towarzystwa kapłana.

-Przepraszam.-szepną ledwie słyszalnie.

Elf milczał.

-Poświęcili go…– powiedział po chwili Hanz, tym razem patrzył prosto w ochy elfa-Miał zginąć bo tak chciał ich kaprys.

Kapłan milczał nadal. Dobrze wiedział że przekonywanie go do swoich racji nie ma sensu. Hanz spuścił głowę po raz kolejny. W oczach kapłana widział wyraźnie że się z nim nie zgadza. Rozumiał go nawet. Elfy zawsze były takie bogobojne.

-Jak masz na imię? -spytał po chwili.

-Eurodyp.

-Hanz.

 

|Każdy porządny elf i krasnolud wie że człowiek nie istnieje. Że wraz ze Strażnikami i goblinami są tylko przestrogami zawartymi w legendzie. Gobliny jednak zabiły jednego z pierwszych Boskich Posłańców.

 

|Król Strażników szedł powoli i dostojnie wśród swych nowych poddanych. Ludzie kłaniali mu się nisko. Miasto płonęło.

 

|Urzędnicy wyszli by zjeść posiłek, gdy ostatni z nich opuścił salę audiencyjną w środku pojawił się goblin . Elfi król krzykną z przerażenia.

-Nie przyjdął, Mój władco.-powiedziało powoli i skrzekliwie stworzenie. Nie przypominało pająków z gościńca. Miało goblinie nogi i długą szarą szatę z kapturem. Wzrostem nie przewyższało przeciętnego krasnoluda.-Śpiął.– uspokoiło władcę.

– Z czym przychodzisz?– spytał król. Wymacał w swych szatach sztylet i wyciągną go z pochwy. Nie pokazał jednak. Ukrywał go.

-Z ostrzeżeniem. Krasnoludy chcą was zaatakować.

Elf prychną.

-Skąd ty masz to niby wiedzieć?

Stwór staną w pół drogi do tronu.

-Jeszcze niedawno nie wierzyłeś pewnie że moja rasa istnieje. Nie daj sobie popełnić tego błędu ponownie.

Król rozluźnił się lekko.

-Uznajmy że ci wierzę. Czemu mieli by to niby robić?

-Demony.

-Co u licha?

-Wy zwiecie ich Strażnikami.

Straż biegła już zaalarmowana widokiem śniących kolegów. Zanim goblin znikł zdążył powiedzieć jeszcze:

-Przemyśl to.

 

Koniec

Komentarze

Postęp gigantyczny. Przeczytałem od początku do końca, choć trochę się pogubiłem. Tę pierwszą retrospekcję zrozumiałem, potem było ciężej, znów nie do końca rozumiem, co się dzieje. Prowadzisz dwa albo trzy wątki jednocześnie, zdaje się. Nie bronię takiego zabiegu, ale radziłbym wyraźniej zaznaczyć, o co chodzi. Ale może to dlatego, że przez poprzedni tekst nie dałem rady przebrnąć? A może łom jestem i tyle? Jeżeli ktoś więcej się pogubi, to się nad tym zastanów, jeżeli nie - to olej ten akapit mojej wypowiedzi.

Dygresje do łyknięcia, zdozowałeś wiedzę, którą wcześniej chciałeś przekazać w pigułce, a ja ją przyswoiłem.

Nie mam moralnego prawa przyczepiać się do orografów (wiesz czemu :( ), ale zauważyłem, że wielokrotnie piszesz na końcu casowników (3 os. l. poj.) "ą" zamiast "ął", np. "staną" zamiast "stanął".

Wciąż trochę nie panujesz nad chaosem, więc przywołam czyjś komentarz do twojego wcześniejszego tekstu: trzeba wrzucić do szuflady, odstawić na tydzień, zapomnieć o nim. Wtedy możesz bardziej obiektywnie spojrzeć na niego, bo redakcja własnych tekstów jest szalenie trudna.

Nastąpiła też ogromna poprawa stylu, zrezygnowałeś z opisów itd., które dodatkowo zacierały fabułę. Więc twój tekst się wyraźnie skrócił, ale czy nie jest czytelniejszy? Z czasem będziesz sobie mógł pozwalać na coraz więcej, na razie podoba mi się takie chłodne podejście, które swoja drogą wcale liryzmu pozbawione nie jest. Znów polecam szukania wzorców w literaturze papierowej. Czytając mistrzów i kradnąc ich styl doprowadza się własną prozę do momentu, w którym ilość akcji-opisów-takich_tam jest zrównoważona. Po co pisać i odkrywać to na piechotę, skoro genialne teksty czekają w bibliotece na to, żebyś wykradł im duszę?

Ode mnie szczere gratulacje!

Dziękuję. Płeć bogów jest starszym tekstem i żeczywiście widzę teraz jego błędy.
Tak dla tych którzy nie przebrneli przez prolog w plan wydażeń:
-Dwóch przyjaciół, Hanz(krasnolud) i Florian(elf) kłuci się o płeć boga Nautra. W krasnoludzkim brzmi to Najar a w elfim Natura.
-Udają się do ruin starożytnego miasta gdzie spotykają parę archeologów,którzy odnależli panteon z oryginalnymi i niezmienionymi wizerunkami bogów. Bochaterowie mają nadzieję odnaleźć tam rozwiązanie dla swojego sporu.
-Posągi zniszczono.
-Na ziemię schodzi bóg Echo i przyłapuje ich na domniemanym akcie wandalizmu.
-Zabiera ich do krainy bogów.
-Okazało się że to jakiś bóg musiał  zniszczyć posągi co osłabia równeiż Moc bogów na ziemi. Posągi są tak jagby bramą do Wyspy. Tylko przez wyobrażenia bogowie istnieją.( Ich wygląd zależy od tego jak wyobraża go sobie patrzący więc dla każdego może wyglądać inaczej).
-Bogini Sprawiedliwość wysyła bochaterów spowrotem na Wyspę by ci odkryli kto niszczy posągi. Dostali koperty z wiadomościami dla swych kapłanó, które mają posłurzyć jak przynęta na zdradzieckiego boga.
-W drodze napadają ich pająki. Słórzą one Ogee.

Co do błędów... Bijcie! Mam dysleksje i proszę, pokazujcie bym zapamiętał i niepowturzył.

Tekst naprawdę dużo lepszy od poprzednich. Ciekawie porowadzona akcja. Podoba mi się pomysł z retrospekcją.
Poważniejszych błędów nie stwierdziłem. I porawa naprawdę wielka.
Pozdrawiam

Zaczyna mi się wydawać że marka "Kronik Wyspy" ma już złą sławę dlatego zaniecham tego członu w tytule. Będzie to teraz "Otatnie dni".

Zaczyna mi się wydawać że marka "Kronik Wyspy" ma już złą sławę dlatego zaniecham tego członu w tytule. Będzie to teraz "Otatnie dni".

Nie czytałem Twoich poprzednich opowiadań, dlatego na temat postępu wypowiadał się nie będę. Skupię się na tym tekście.

"...upuścił przepite krzywą włócznią ciało Floriana" - przebite.
"Kiedy kompania przeszła dalej na Gościniec wpełzły pająki." - nie zapominaj o przecinkach, bo bez nich niektóre zdania brzmią nielogicznie, a w tym tekście jest takich perełek całe mnóstwo.
"Skórę szarą i niezdrowo wyglądającą, niektóre były bardziej fioletowe." - można rozwinąć to "niezdrowo wyglądającą" gdyż samo to nic nam praktycznie nie mówi.
"Jeden z nich krzykną, skrzekną i kompania potworów ruszyła." - krzyknął i skrzeknął
"-To...- wyją zza pasa koperty.-Miałem to wam przekazać." - wyjął
"Krasnolud przytakną skinieniem głowy na znak że rozumie." - ogólnie błędy błędami, ale takie kwiatki nie powinny się zdarzać.

W sumie nie doczytałem do końca. Wspomniany brak przecinków w wielu miejscach irytuje. Źle zapisywane też dialogi. Historia mnie nie porwała, ale niestety główną tego przyczyną była właśnie zaburzona hronologia, możliwości której - moim zdaniem - źle wykorzystałeś. Wprowadzasz tym chaos, nie powiększasz ciekawości czytelnika.
Tyle ode mnie, pozdrawiam serdecznie

Poprawione w ostatniej chwili. Uff.

Hmmm. Niektórzy chyba niestety nie zauwarzyli postu o zmianie nazwy więc dam link do rozdziału II, mam nadzieje że zauwarzycie migającą gwiazdkę. Pozrdawiam.
Link:
http://www.fantastyka.pl/4,3796.html

Nowa Fantastyka