- Opowiadanie: eniack - Egzorcyzmy Mariolli (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Egzorcyzmy Mariolli (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Egzorcyzmy Mariolli (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Dziewczyna siedziała na nagrobku pochylona nad czystą kartką papieru przygryzając w zamyśleniu końcówkę wiecznego pióra. Nareszcie została sama. Jeszcze przed chwilą, niemal wszystkie pobliskie mogiły pozajmowane były przez jej rówieśników. Egzystencjalnie refleksyjnych, zranionych duchowo, konformistycznych indywidualistów, szukających własnego stylu i tożsamości w popkulturze, niezrozumianych przez świat, wrażliwych nastolatków święcie przekonaninych, że śmierć jest dla nich ostatecznym wybawieniem od wszystkiego. Większość z nich interesowała się okultyzmem, znakami magicznymi, bezgranicznie wierzyła książkom Danikena, uczyła się na pamięć testów z Racjonalisty i regularnie praktykowała projekcje astralne, twierdząc, że to jedyna droga ku naprawdę prawdziwemu oświeceniu. Real jakiego nie znacie.

 

Projekcje astralne były zdecydowanie na topie, zwłaszcza po kilku ostatnich próbach przeprowadzenia ceremonii satanistycznych, kiedy to żadna dziewczyna nie chciała się przyznać do bycia dziewicą, kilka osób zemdlało na widok krwi, kiedy prowadzący zupełnie przez przypadek zaciął się w palec arkuszem papieru, z którego odczytywał antyczne i tajemnicze teksty znalezione w Internecie. Leżenie nieruchomo przez kilka godzin wydawało się lepszą, a przede wszystkim dużo bardziej bezpieczną alternatywą okultystyczną, do czasu kiedy ktoś zasugerował, że najlepsze efekty uzyskuje się praktykując sztukę na cmentarzu. Ostatnio kilka osób się przeziębiło, niektórzy poplamili sobie czarne bluzy, a jeszcze inni poprzypalali włosy zniczami, ale była to niewielka cena jaką płacili za ezoteryczne przeżycia w postaci popołudniowej lub wieczornej drzemki na świeżym powietrzu.

 

 

Teraz, gdy wybiła godzina 10, dookoła nie było nikogo. Została sama i nareszcie mogła w spokoju tworzyć. Wyjęła z plecaka szklaną butelkę pomalowaną oczywiście na czarno, postawiła na kamiennej płycie i wetknęła w oblepioną woskiem szyjkę czerwoną świecę. Dwa tygodnie zajęło jej uzyskanie odpowiednich nacieków na ściankach naczynia, ale warto było. Zapaliła knot i stwierdziła że czegoś jeszcze brakuje. Pogrzebała chwilę w torbie aż w końcu znalazła niewielką gipsową czaszkę, która zwykle służyła jej za przycisk do papieru. Idealnie.

 

 

Dla pewności przybrała jeszcze odpowiednią pozę. Długa grzywka, zafarbowana na odcień przydymionego srebra zasłaniała jej niemal całą twarz. W skupieniu wpatrywała się w niezapisany, biały arkusz z przypalanymi brzegami a na jej twarzy zaczął malować się niepokój. Siedziała tak dobre kilka minut próbując ująć w słowa wszechogarniającą ją beznadziejność oraz targające nią wewnętrzne sprzeczności, by następnie przelać je na papier atramentem koloru koralowego, który jak żaden inny oddawał kłębiące się w jej głowie emocje. Burdelowy róż niewinności, wpadający w krwistą czerwień pożądania i pomarańcz szaleństwa umysłowego. Tak, zdecydowanie wiedziała co powinna czuć, problem w tym, że nie wiedziała jak to wyrazić.

 

 

Zniechęcona niepowodzeniem, postanowiła poszukać natchnienia. Odłożyła przybory pisarskie i ponownie sięgnęła do plecaka, tym razem po ostatni numer „Cosmopolitańczykiewiczówny" – słowiańskiego wydania poczytnego zagranicznego periodyku. Przejrzała dwa artykuły, przeczytała cały dział porad i nawet potarła nadgarstkiem perfumowaną stronę, reklamującą zapach „Vampirooofff". Nadal nic. W końcu jednak muza literacka dała o sobie znać i po chwili słychać było przejmujące trzeszczenie stalówki sunącej niewprawnie po powierzchni papieru oraz ciche mamrotanie pod nosem.

 

Gdy pada… deszcz i widzisz na oknie te krople deszczu… jak kreff

pomyśl może wtedy czasami… o mnie, że…

to Ja jestem Tymi kroplami deszczu… Tymi mymi

gorzkimi kroplami deszczu… jak kreff słodkimi

;((((((((

 

Przeczytała raz jeszcze to co napisała. Uśmiechnęła się do siebie wyraźnie zadowolona z efektów.

Nagle, zza pozieleniałego posągu przestawiającego płaczącego pucłowatego aniołka, wyskoczyła tajemnicza postać. Kiedy przemówiła, w ciemności błysnęła biel zębów:

– Dlaszego zakufaf mój fpokój?!- wysepleniła zjawa.

Dziewczyna ze strachu pisnęła cicho, zakrywając twarz w obronnym geście. Kartka z wierszem spadła na ziemię, lądując miękko u stóp agresora, który zbliżył się o krok wychodząc ze skrywającego go cienia. Postać ściągnęła kaptur, odsłaniając fryzurę w stylu „mokrego włocha" i wyjęła z ust sztuczne, polakierowane kły.

 

 

– Mariolla, pytam poważnie. Dlaczego mi przeszkadzasz? Nie mogę się skoncentrować przez to twoje ciągłe mamrotanie. Ani chwili spokoju. Człowiek chce się wyzwolić z cielesnej powłoki a tu nic. Jeszcze przed chwilą był tu cały tłum zblazowanych pozujących pozerów.. Prawie cała nasza klasa. Rozumiesz? Cholera… – schylił się, żeby zawiązać sobie sznurówki.

– Kurde, Edward'o, przestraszyłeś mnie. Mało co apopleksji i apostazji nie dostałam przez ciebie.

– Czego?

– No, tego, wiesz.

– Aha. – nie miał pojęcia o co jej chodziło i tak na prawdę nie chciał wiedzieć. Już dawno stwierdził, że najlepiej nie zagłębiać się w meandry nurtu strumienia świadomości dziewczyn w jego wieku. Podniósł kartkę z ziemi i nie pytając o zgodę zaczął cicho czytać.

– Dałaś się porwać wichrom namiętności – stwierdził ogólnikowo, zwracając się na poły do kartki i do Mariolli.

Papier pozostał niewzruszony, Mariolla natomiast spowiła się obfitym rumieńcem, tak że nawet uszy pokraśniały jej jak przecier pomidorowy.

– To nic takiego – odpowiedziała skromnie. Czuła jak fala gorąca powoli zaczyna spływać w kierunku stóp. Wzięła kilka głębokich oddechów by się nico uspokoić. Pokaźny biust, opięty czarnym wełnianym swetrem zaczął miarowo unosić się i opadać, hipnotycznie falować, co też nie umknęło uwadze Edward'o. W tym momencie również jego krew zaczęła buzować. Żeby nieco ochłonąć zarzucił na plecy pelerynę, która jak do tej pory otaczała go niemal całego. Oczom Mariolli ukazała się stalowa klatka piersiowa i pięknie zarysowany „sześciopak". Mimowolnie podeszła bliżej. Położyła drżącą rękę na jego szyi, następnie pogładziła tors. Jej zmysłowo rozwarte usta, wydęte jak u modelek na reklamowych bilbordach, ułożyły się w idealni okrągłe „o", początkowo z zachwytu a następnie ze zdziwienia gdy okazało się, że to czego dotykała było jedynie sprawną mistyfikacją, zwykłym nadrukiem na koszulce. Piękne rzeczy nigdy nie są prawdziwe, lecz przykryte płaszczem podłego oraz mniej lub bardziej wyrafinowanego kłamstwa – pomyślała Mariola. Potrząsnęła głową z niedowierzaniem. Kosmyk włosów opadł jej na skroń.

 

 

– Piękno nie jest funkcją wyglądu zewnętrznego. To raczej wysublimowane poczucie pełni oraz niedoskonałej dojrzałości, wyrażające się poprzez charakter i czyny danej osoby. Piękny umysł, to nigdy nieodkryte dzieło sztuki. Święty Graal, zaginiony symbol z powieści Dona Browna. – powtarzała ledwo słyszalnie, że niby tak sobie tylko w myślach.

– Wiem co sobie myślisz… – Edward'o pochylił głowę, jakby zawstydzony. Mariolla rozejrzała się dookoła nieco spłoszona.

– Wiesz? – zapytała niepewnie. Spojrzał jej głęboko w oczy i zgrabnym, wyćwiczonym gestem odgarnął z jej twarzy niesforny lok.

– Myślisz sobie, jak to możliwe, że dwoje ludzi takich jak my, niemal nie z tej ziemi, mogło spotkać się w jednym miejscu i czasie, w rozległym kosmosie bezkresności. A ja wiem jak to możliwe. Wiem, że kiedy czegoś pragniesz cały wszechświat Tobie sprzyja, pomaga w dążeniach. W takich chwilach musisz zaufać własnym przeczuciom i dać się ponieść chwili.

– Ale Edward'o, przecież od co najmniej sześciu lat chodzimy razem do tej samej klasy.

– Niesamowite, prawda? – w jego oczach zapłonął ogień prawdy, niemal tak żarliwy jak u religijnych fanatyków idących na śmierć w imię wymyślonych przyjaciół i lepszego życia, którego nie będzie dane im już oglądać.

 

 

Mariolla niespodziewanie poczuła strach. Jej racjonalny umysł podpowiadał, żeby uważała. Mężczyzna z takim zapałem jest jak dziecko z zapałkami – nigdy nie sprząta za sobą zabawek i łatwo o przypalone końcówki włosów. Musiała ostudzić jego zamiary nim nabiorą realnych kształtów. W takich chwilach najlepiej wskazać oskarżycielskim palcem na kogoś innego.

– Wiesz, że nie możemy być razem. Oni tego nie zrozumieją. Świat się nas wyrzeknie. Będziemy tułać się po świecie bez celu, wyklęci na zawsze, och! – teatralnie zaakcentowała końcowe westchnięcie. Całe przedstawienie chyba nie zadziałało, bo oczy Edward'o stały się teraz szkliste oraz zasnute mgłą. Nie była pewna czy cokolwiek z tego co przed chwilą powiedziała do niego dotarło. Niespodziewanie poszedł bliżej i chwycił ją mocno za ramiona.

– Ucieknijmy zatem. Zamieszkamy w niewielkiej kawalerce na drugim końcu świata. Ja znajdę pracę na kutrze rybackim, ty będziesz malowała obrazy i pisała wiersze. Codziennie będziemy pić wino i jeść owoce morza, upojeni miłością do nieprzytomności, chodzić skąpani w blasku księżyca.

Mariolla wyimaginowała sobie przedstawioną sytuację. To co zobaczyła w swojej głowie niemal przyprawiło ją o mdłości.

– No nie wiem…

– A jeżeli z jakichś przyczyn nie moglibyśmy być razem, zawsze możemy popełnić samobójstwo. Wtedy nasze duchy spotkają się w przestrzeni astralnej, gdzie nic i nikt nam nie będzie mówił co wolno a czego nie.

 

 

W dziewczęcej głowie zapaliła się czerwona lampka ze znakiem stop, czerwieńsza nawet niż wcześniejszy rumieniec. Z tego co Mariolla wiedziała do tej pory o romansach, to to że ani w książkach ani w filmach nigdy dobrze się nie kończą, a już zwłaszcza wtedy kiedy ktoś zamiast poszukać sobie dobrze płatnej pracy zaczyna coraz częściej napominać o umieraniu. Postanowiła działać szybko i subtelnie.

 

Zwinnie wykręciła ręce oswobadzając się z uścisku, zrobiła krok w tył i z całej siły kopnęła Edward'o w krocze. Chłopak zdawał się być niewzruszony zadanym ciosem. Zamiast upaść na kolana i krzyczeć z bólu, jak się spodziewała, on jakby zapadł się psychicznie do środka, popadając w bezgraniczne otępienie. Mariolla czytała kiedyś o takich przypadkach i potrafiła sobie to zracjonalizować. Zapewne jej adorator był teraz tak nafaszerowany hormonami, że w ogóle nie odbierał fizycznych bodźców.

Po chwili Edward'o zamrugał niepewnie i zaczął rozglądać się dookoła. Miał minę jakby zobaczył świat po raz pierwszy na oczy. Popatrzył na swój strój, a następnie pytająco spojrzał na Mariolle. Odwzajemniła jego pytające spojrzenie. Przez moment ich rozmowa toczyła się na granicy podświadomości, na poziomie niewerbalnym. Przynajmniej tak by mogło się wydawać osobom postronnym.

 

 

– No dobra. Powiesz mi gdzie ja jestem? – przełamał milczenie Edward'o

– Na cmentarzu.

– Dziwne. Ostatnia rzecz jaką pamiętam jest to że kładłem się spać zaraz po powrocie ze szkoły. Potem – zapadła chwila ciszy – potem tylko jak unoszę się do góry.

– Ostatnia rzecz jaką ja pamiętam to twoje dziwne zachowanie w stylu guido amanta.

– Wybacz. Sam nie wiem co mnie opętało.

Koniec

Komentarze

Autorze,
pierwsze zdanie jest iście odrzucające. Znacznie za długie, a w dodatku brak w nim co najmniej dwóch przecinków!
W pierwszym zdaniu zupełnie brak przecinków, drugie jest krótkie, a trzecie:

Jeszcze przed chwilą, niemal wszystkie pobliskie mogiły pozajmowane były przez jej rówieśników. - Tu z kolei po co przecinek?

;(((((((( - po co emotki w tekście? Chyba, że zapisała je na kartce pod wierszem. Jak tak to jej gratuluje. Chyba lepiej je wywalić, co?

następnie pytająco spojrzał na Mariolle. Odwzajemniła jego pytające spojrzenie.

Mimo że interpunkcja jest nawet gorsza niż moja, to nawet całkiem fajny tekst. Tylko czemu na kicz?
Pozdrawiam,
Horn.

Uwagi:

"Jeszcze przed chwilą[,] niemal wszystkie pobliskie mogiły pozajmowane były przez jej rówieśników." - Przecinek leci w kosmos to raz. Dwa - czyli wszystkie groby były otwarte i dopiero co z nich wyleźli? To jakiś nowy cmentarz? Nikt nie zauważył bandy nastolatków włażących do grobów? A może oni byli martwi, to były ich groby i właśnie ich z nich przeniesiono do innych (po co?, dlaczego?).
"Większość z nich interesowała się okultyzmem, znakami magicznymi, bezgranicznie wierzyła książkom Danikena, uczyła się na pamięć testów z Racjonalisty i regularnie praktykowała projekcje astralne, twierdząc, że to jedyna droga ku naprawdę prawdziwemu oświeceniu." - Większość praktykowała? Mnie się wydawało, że większość [nastolatków] praktykowało... Naprawdę prawdziwe? Nieźle się zaczyna...
"Real jakiego nie znacie." - Real mi się nie podoba, tego słowa używa się w odniesieniu do rzeczywistości wirtualnej, o której nie ma tu słowa.
"Projekcje astralne były zdecydowanie na topie" - zdanie wyżej już są projekcje astralne, ale że były zdecydowanie na topie? A mogły być niezdecydowanie?

Dalej jest o cmentarzu. Nadal nie wiem, jak im się udało znaleźć tyle pustych grobów i że tak sobie w nich leżeli, a nikt nie zwracał na nich uwagi. Bowiem zajmować grób oznacza spoczywać w nim. Nie na płycie, nie obok. W środku. Dlaczego więc byli poprzypalani zniczami? Przecież powinni być utytłani w ziemi.
"Dwa tygodnie zajęło jej uzyskanie odpowiednich nacieków na ściankach naczynia, ale warto było." Obawiam się, że zapalając świecę zepsuje ten misternie tworzony efekt. Swoją drogą, że też nosi w torbie przycisk do papieru? Zawsze mi się wydawało, że takie przedmioty są ciężkie i zazwyczaj spoczywają na biurku przytrzymując dokumenty.
"wszechogarniającą ją beznadziejność" - beznadzieję...
"Burdelowy róż niewinności" - albo burdelowy, albo niewinności. A miało być takie fajne określenie, prawda?
Mokra włoszka - nie ma mokrego włocha.
"meandry nurtu"? WTF?
"spowiła się rumieńcem"? tutaj zaszło jakieś radosne tworzenie nowych związków frazeologicznych, wyszła masakra
Czy Edward'o (dlaczego taki zapis?) nie miał nic pod peleryną? Ciuch ten ma do siebie to, że odsłania ciało przy ruszaniu się, zatem bohaterka powinna wcześniej spostrzec jego nagość (schylał się w końcu, aby zawiązać sznurówkę). Jeśli był ubrany, to jak zauważyła sześciopak? Dalej jest to wyjaśnione, ale czy bohaterka była tak głupia, że nie zauważyła koszulki z nadrukiem?

Przyznam, że dalej mi się po prostu nie chciało czytać. Opowiadanie kiczowate może być napisane tak, aby czytało się je jednym tchem. To jest strasznie przegadane. Nudne. Makabrycznie skonstruowane zdania, napchane banałami z pamiętnika nastolatki, odrzucają (wiem, to zamierzone, miał być kicz, ale dlaczego również językowy?). Jestem zdania, żeby kategorycznie zabronić młodzieży oglądać i czytać gniotów typu Zmierzch. W tekście nie ma nawet krzty oryginalności, takie historyjki już widziałam na NF parę razy.

Zmieniłam zdanie i doczytałam. Ten tekst nie ma fabuły, nie ma zakończenia, zatem nie jest opowiadaniem.

"w jego oczach zapłonął ogień prawdy" - co to jest "ogień prawdy"? czy różni się czymś od zwykłego ognia płonącego w oczach?
"racjonalny umysł" - masło maślane, akwen wodny, itd.
porównanie dziecka z zapałkami do niesprzątania po sobie zabawek i przypalonych końcówek włosów nietrafione
"oczy Edward'o stały się teraz szkliste oraz zasnute mgłą" - po co tam strona bierna?
"Mariolla wyimaginowała sobie przedstawioną sytuację" - czy naprawdę nie ma mniej karkołomnych czasowników?
"Z tego co Mariolla wiedziała do tej pory o romansach, to to że ani w książkach ani w filmach nigdy dobrze się nie kończą" Nigdy? Sama czytałam setki takich, gdzie na końcu żyli długo i szczęśliwie. Jakaś niedoinformowana ta Mariolla.

jeśli chodzi o błędy to popieram przedmówców

gryzł mnie zapis imienia głównego bohatera i Mariolla, która jakoś mi tu nie pasowała (jakoś kojarzy się z banałem, chociaż z dwojga złego twój tekst moim zdaniem banałem poniekąd był)

masz dużo wyobraźni, starasz się pisać poetycko, ale chyba czasem przesadzasz z tymi dziwnymi metaforami, zawiłymi zdaniami, bezsensownymi porównaniami

czasem główna bohaterka jest inteligentna, a czasem po prostu głupiutka

rażą mnie dialogi, moim zdaniem wyglądające nienaturalnie- czasem bohaterzy mają takie skomplikowane wypowiedzi, które czasem wcale się do niczego nie kleją

może i dobry pomysł by był, gdybyś nie poszła w kicz

pozdrawiam.

OK, do konkursu.

Nowa Fantastyka