- Opowiadanie: czarnykot - Wymiana

Wymiana

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wymiana

Moja postać poruszyła ręką. Zadziwiona podniosłam tę rękę w górę i ukazała mi się. Przybliżyłam ją i oddaliłam. Dotknęłam nosa. Aj! Poczułam nosem dotyk ręki i ręką dotyk nosa! Ależ to było dziwne! Zdecydowanie miałam widok z pierwszej perspektywy. Zamrugałam "swoimi" oczami i poruszałam nimi w górę, w dół, na boki. Ruszyłam całą głową. Pokręciłam nią. O, matko! Moje nowe ciało siedziało na szpitalnianym łóżku w kompletnie nieznanym mi otoczeniu. Ciekawe, kim jestem tym razem. Poznawałam to niepokojące uczucie podniecenia w brzuchu i aż skręcało mnie z ciekawości, żeby zobaczyć, jak wyglądam. Za każdym razem było to równie fascynujące, jednak już nie tak szokujące jak za tym pierwszym. Wtedy długo wychodziłam z ciężkiej traumy. Nie mogłam się zaakceptować. Oni znali ten problem, przechodzili to i byli wyszkoleni, aby pomagać. Terapia dała rezultaty i po pewnym czasie, dość długim trzeba przyznać, przyzwyczaiłam się, że ta obca twarz w lustrze to ja. Odkrywałam jej cechy od nowa i odnalazłam w tym jakąś radość.

Mieli rację mówiąc, że utrata ciała bazowego boli najbardziej, jednak można przywyknąć do każdego kolejnego, co prawda nie od razu, ale jednak… Kiedy się zużywało, w stosownym wniosku przedstawialiśmy sugestie, czego oczekujemy następnym razem, ale czasem nie było wyboru. Trzymali się jednak tego, aby nie zmieniać płci, choć trzeba przyznać, że myśl o byciu mężczyzną była kusząca. Z drugiej strony mogłoby to spowodować brak dopasowania, a w końcu ciało wystarczało na jakieś 40 lat, więc nie warto było ryzykować.

 

Naturalnie, nadal umieraliśmy, w końcu wypadki się zdarzały. Utrata rąk czy oczu nie stanowiła problemu, jednak mózg nie mógł być naruszony, aby można było zgrać pamięć w nowe ciało. Ja byłam ostrożna, utrata kończyn była bolesna i nie chciałam tego przeżywać. Znałam osoby, którym się to zdarzyło i nie wspominali tego zbyt dobrze. Jeśli nie mieli wystarczającej ilości pieniędzy, musieli czekać w tej kalekiej powłoce, aż będzie ich stać na Wymianę. Nie była tania, zatem selekcja naturalna powodowała, że przeżywali bogaci – ci najbardziej zaradni lub po prostu szczęściarze z fortuną rodzinną. Oni jednak też musieli pomnażać majątek, aby stać ich było na kolejne Wymiany.

 

Ciał nie można było wymieniać w dowolnym terminie, wiązało się to ze zbyt dużym ryzykiem. Zgranie pamięci było trudną operacją, a wprowadzenie jej do nowego nosiciela jeszcze bardziej skomplikowaną. Aby nie zmieniać osobowości, zmieniano chemię nowego mózgu, dostosowując ją do poprzedniego. Oszukiwaliśmy naturę, jak tylko mogliśmy. Hodowaliśmy pustych ludzi, doprowadzaliśmy ich do wieku młodzieńczego i kiedy ich biologiczny wiek szacowano na 20 lat, ciało nadawało się do Wymiany. Los decydował o tym, kiedy dana powłoka była gotowa, więc zazwyczaj nie można było sobie wybierać, dlatego zawsze stanowiło to niespodziankę. Kolor skóry, włosów, oczu, wzrost, rysy twarzy zależały tylko od łutu szczęścia, ale każde ciało było młode i zdrowe. To było najważniejsze.

 

Ja urodziłam się stosunkowo niedawno i miałam za sobą jedynie trzy Wymiany. Ta była czwartą. Mój ojciec był wyjątkowo obrotnym człowiekiem, więc miał za sobą ich już naprawdę wiele, na tyle dużo, aby dojrzeć do decyzji o potomstwie. Choć raz. Sam był neurobiologiem, co mnie nie pociągało. Nie było mi z nim łatwo, wymagał wiele i nie był z tego typu ludzi, którzy dają innym korzystać ze swojego dorobku. Trzeba było ciężko pracować, aby zyskać jego szacunek. Gdybym była głupia i leniwa, nie zapłaciłby za moją Wymianę, musiałam to robić sama. Pomógł mi zdobyć wykształcenie, reszta należała do mnie. Powtarzał, że dał mi naprawdę wiele, że inni musieli walczyć o to, co dostałam na tacy. Podziwiałam go, choć był taki surowy.

 

Maszyny dały znać, że się obudziłam. Znów się udało. Tu na B-465/kd/477 zwanej potocznie Marimą, mieliśmy niezłą opiekę lekarską. Na innych planetach czasem zdarzało się, że Wymiana się nie powiodła. Mieliśmy wspaniałą technologię, ale nie niezawodną.

 

Do sali wszedł doktor Kuhmann z pielęgniarką. Przywitał mnie i wykonali kilka standardowych testów. Moje nowe ciało przeszło próby pomyślnie, zmysły działały prawidłowo, ruchy były sprawne a aktywność mózgu w normie. – I jak, panno Liederstein, chce pani obejrzeć się w lustrze? – zapytał lekarz. Uśmiechnęłam się do niego i przytaknęłam. Wiedziałam tylko tyle, że jestem rasy białej, a mój biust jest średniej wielkości. – Pamięta pani, że pierwszy szok szybko minie i że postrzeganie nowej powłoki unormuje się z czasem. Żadne ciało nie jest ani lepsze, ani gorsze, jest nowe i fascynujące. Dostała pani leki, które pozwolą się pani z nim oswoić. – Wiem, co mnie czeka, doktorze – uśmiechnął się do mnie. – Muszę to powtórzyć każdemu pacjentowi. Pani Robczyńska, proszę zaprowadzić pannę Liederstein do pokoju luster. – Powiedział do towarzyszącej mu pielęgniarki, która kiwnęła głową, następnie znów zwrócił się do mnie – mogą wystąpić drobne zachwiania równowagi, miną po 12 godzinach. Proszę cieszyć się nową powłoką. Odwiedzę panią znowu wieczorem, a pani Robczyńska jest do pani dyspozycji. – Podziękowałam mu i wspierając się na ramieniu pielęgniarki przeszłam do łazienki. Lustra tam były ustawione tak, aby można było obejrzeć się z każdej strony. Wprowadziła mnie do ciemnego pomieszczenia, po czym poprosiłam, by zostawiła mnie samą zapalając jedynie światło, kiedy będzie wychodzić. Zrzuciłam szlafrok, zamknęłam oczy i zasłoniłam je dłońmi. Rozchyliłam palce, kiedy poczułam blask światła za zamkniętymi powiekami. Moje rozszerzone źrenice spostrzegły w lustrze sylwetkę młodej kobiety. Nową mnie.

 

dzikiczarnykot.blog.pl

Koniec

Komentarze

Bardzo ciekawa wizja. Świetne słownictwo, pociąga mnie pomysł. Ciekawy jestem tylko co się z tego może urodzić. Z chęcią przeczytałbym więcej.

JW

Też mnie zaintrygowało, choć wygląda mi raczej na wstęp do czegoś dłuższego. Pozdrawiam.

Mastiff

"Moja postać poruszyła ręką."

Wyznania gracza RPG?

Trochę się grało. ;) Aczklwiek tutaj jest to celowy zabieg.

"Poznawałam to niepokojące uczucie podniecenia w brzuchu"- hmm... w zasadzie podniecenie może się objawiać uczuciem nacisku na brzuch czy też tym podobnym... ale podniecenie w brzuchu?
"Za każdym razem było to równie fascynujące, jednak już nie tak szokujące jak za pierwszym razem."
"Za każdym razem było to równie fascynujące, jednak już nie tak szokujące jak za pierwszym razem. Wtedy długo wychodziłam z ciężkiego szoku."
"Terapia dała rezultaty i po pewnym czasie, dość długim, trzeba przyznać, przyzwyczaiłam się, że ta obca twarz w lustrze to ja."- nie jestem pewien, ale chyba tak.
"Kiedy się zużywało, w stosownym wniosku dawaliśmy sugestie, co chcemy następnym razem, ale czasem nie było wyboru."- to nagłe przejście na liczbe mnogą trochę mnie wybiło z rytmu. Niby wiadomo, o co chodzi, ale lekko przeszkadza.
"Z drugiej strony mogłoby to spowodować brak dopasowania, a w końcu ciało wystarcz"
"Zgranie pamięci było trudną operacją, a wprowadzenie jej do nowego"

"dawaliśmy sugestie, co chcemy następnym razem, ale czasem nie było wyboru."
"Los decydował o tym, kiedy dana powłoka była gotowa, więc nie można było sobie wybierać, "
Trochę paradoks, nie?

" Gdybym była głupia i leniwa, nie zapłaciłby za moją Wymianę, musiałam to robić sama. Pomógł mi zdobyć wykształcenie, resztę musiałam zrobić sama."
"Na innych planetach czasem zdarzało się, że Wymiana się nie powiodła."- jakoś czas teraźniejszy niezbyt mi tu pasuje. Lepszy byłby przeszły.
"Żadne ciało nie jest ani lepsze, ani gorsze, jest nowe i fascynujące. "
"Rozchyliłam palce, kiedy poczułam blask światła za zamkniętymi powiekami."- zobaczyłam?
A ja- bez rewelacji, wybacz. Chociaż wizja niczego sobie.

Aaa... wróciłem tu, wybacz z tą "powiodłą", jakaś pomroczność jasna.

Będę się bronić co do kilku podniesionych kwestii. Za uwagi bardzo dziękuję, zawsze są cenne.

"hmm... w zasadzie podniecenie może się objawiać uczuciem nacisku na brzuch czy też tym podobnym... ale podniecenie w brzuchu?" - tzw. motyle w brzuchu, moim zdaniem ta uwaga to zwykłe czepianie się

"to nagłe przejście na liczbe mnogą trochę mnie wybiło z rytmu. Niby wiadomo, o co chodzi, ale lekko przeszkadza." - "dawaliśmy", czyli ci wszyscy, którzy podlegali Wymianie, przedstawiali sugestie, co do kolejnego ciała. liczba pojedyncza tu nie pasuje.

Co do spójnika "a", przyznam szczerze, że czytałam na ten temat wielokrotnie i zdania są podzielone. Już sama nie wiem, czy stawiać przecinek, czy nie.

"Trochę paradoks, nie?" - moim zdaniem nie. Można było zasugerować, czego sobie stryjenka życzy i, w miarę możliwości, dopasowywano nowe ciało do tych sugestii. Nie było możliwości, nie było wyboru.

"jakoś czas teraźniejszy niezbyt mi tu pasuje. Lepszy byłby przeszły." - gdzie Ty tu widzisz czas teraźniejszy?

"zobaczyłam?" - znowu czepialstwo. Jakbym napisała "zobaczyłam", to ktoś by się uczepił, że jak to zobaczyłam, skoro miałam zamknięte oczy.

Co do reszty - zgadzam się. Część widziałam już wcześniej, ale nie miałam specjalnie czasu poprawiać.

""Poznawałam to niepokojące uczucie podniecenia w brzuchu"- przeczytaj sobie kilka zdań utworzonych na tym samym założeniu:
Podnieciłeś mnie w brzuchu!
Jego zręczne palce szybko rozbudziły podniecenie w moim brzuchu.
Co za podniecenie... w brzuchu.
Słowo "w" jednoznacznie informuje czytelnika, że coś znajduje się wewnątrz czegoś. Ergo: według ciebie podniecenie znajdowało się wewnątrz brzucha. Wiem, co to motylki w brzucha. Tyle, że zdanie prawidłowo powinno brzmieć: "Poznawałam to niepokojące uczucie podniecenia, które... (coś tam)" Czy coś takiego.
Trzeba czytać raz, a dobrze. Zdania są podzielone, ponieważ czasami sie wstawia, a czasami nie. Masz to wypiszane tu:
http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-a
Czasem informuje, że czasem można było dokonać tego wyboru. Nie można informuje, że w ogóle nie można było go dokonać. To jest paradoks z czysto logicznego punktu widzenia.
I jeszcze jedno- co chciałeś osiągnąć, otwierając jeden z moich starych opków i wypominając mi literówkę w komentarzu? Przyznam, że takie podchody nieco nie wpieniły.



Wybacz, ale napisanie "rozumię" to nie literówka a zwyczajny, ordynarny ortograf. Nic mnie nie obchodzi to, że nazwanie rzeczy po imieniu Cię wpienia. Mnie z kolei nie przekonują argumenty dotyczące drobnych pomyłek językowych wygłaszane przez kogoś, kto popełnia kardynalne błędy. Z mojej strony to koniec dyskusji.

A z mojej jeszcze nie:
"Kij ci w nery,
Palec ci w oko,
Pies ci morde lizał!
Daj mi święty spokój.
Pocałuj mnie, tam gdzie cie mam,
hehe,
Pocałuj, tam gdzie cie mam"
Martin Lechowicz "Wszystkiego najlepszego".

pomijaj komentarze Lassaara, specjalnie napisałem przez dwa ss i przez dwa aa:), żeby miał się do czego przyczepić.:)
a tak na poważnie, to ciekawy pomysł, ale brakuję rozwinięcia, mam nadzięje że bedzie ciąg dalszy. chociaż wiem z doświadczenia, że nieraz mamy pomysł który chcemy jakoś przekazać, a rozwinięcie przychodzi z czasem.
pozdrowionka:)

Autorze szanowny, Lassara uwagi są jak najbardziej na miejscu! Bo cóż znaczy  "pierwsza perspektywa"? "Ruszyłam cała głową" - a czy można ruszyć kawałkiem? Zmarszczyć czoło owszem, uchem też, ale całą... nie kupuję takich tekstów! Oryginalny też specjalnie nie jest, choć ma potencjał. W tym miejscu trzeba się z krytyką liczyć;)

Liczę się z krytyką, uważam ją za cenną i poprawiam, gdy jest to stosowne, drogi szoszoonie, ale zwracam też uwagę, kto ją wygłasza i czy aby na pewno jest do niej umocowany. Trochę śmiesznie wygląda wytykanie potknięć językowych przez osobę, która sama podobnych robi co niemiara, a do tego soli bykami, nie uważasz? Aż się nasuwa cytat: "widzisz drzazgę w oku brata swego, a belki w swoim oku nie widzisz". Krytykujący powinien liczyć się z tym, że może zostać zdyskredytowany, gdyż, jeśli się do krytykowania zabiera, sam powinien świecić przykładem.

BTW raczylibyście zauważyć, że autor jest AUTORKĄ. Kliknięcie na nick i sprawdzenie, jakiej płci jest interlokutor, naprawdę nie boli.

Aha - a cóż oznacza "pierwsza perspektywa"? Odsyłam do gier komputerowych.

@czarnykot
Co oznacza, że błędów robię co niemiara? Bo jakoś aż tylu nigdy nie zauważałem (inni też jakoś nie).
Poza tym, jesteś chyba wyznawczynią wprost wspaniale idiotycznej teorii, że błąd zaznaczony przez osobę, powiedzmy, niekompetentną, błędem przestaje być. Chociaż za alfe i omege w sprawach gramatyki jakoś Cię nie uważam, to bardzo proszę, zaznaczaj błędy w moich tekstach(tekstach! nie komentarzach!)- albo się do nich ustosunkuję, albo poprawię, w ostateczności wprost napiszę, że mam je gdzieś. To jest portal literacki, nie blog, i jest w dużej mierze tworzony przez osoby, które się jezykiem interesują. Dlatego poprawa jest w gruncie rzeczy uprzejmością- rozwija się komentator, rozwija się piszący, wszyscy są zadowoleni.

Ależ ja się cieszę z tych uwag! Po prostu niektóre uważam za nietrafione i mam do tego pełne prawo. Nie uważam, że błąd takowy przestaje nim być, nigdzie tego nie napisałam i nie wiem, skąd ten wniosek (zaiste, idiotyczny). Twierdzę natomiast, że osoba krytykująca sama powinna świecić przykładem, jeśli tak nie jest, staje się zwyczajnie mało wiarygodna. Do tego, jeśli wygłasza swoje teorie tonem nieznoszącym sprzeciwu, naraża się na śmieszność.

Siebie za Alfę i Omegę w kwestii gramatyki się nie uważam, Ciebie również. Przyznam, że poprawiać tych błędów zwyczajnie mi się nie chce i nie mam ochoty marnować na to czasu. Tym bardziej doceniam tych, którym się chce. A błędy w tekstach czy komentarzach - a co to za różnica. Nadal są błędami. Czyżbyś był wyznawcą teorii, że błąd popełniony w różnych miejscach, ma różną wagę? :)

P.S. à propos - po myślniku i nawiasie spacja, przed myślnikiem i nawiasem również spacja.

"jeśli wygłasza swoje teorie tonem nieznoszącym sprzeciwu, naraża się na śmieszność."
Fragmenty mojego pierwszego postu:
"hmm... w zasadzie podniecenie może się objawiać uczuciem nacisku na brzuch czy też tym podobnym... ale podniecenie w brzuchu?"
"nie jestem pewien, ale chyba tak."
"Trochę paradoks, nie?"
"zobaczyłam?"
Hahaha (zbiorowy smiech w głośnikach).

"Czyżbyś był wyznawcą teorii, że błąd popełniony w różnych miejscach, ma różną wagę? :)"
Oczywiście. Opowiadanie ocenia się pod względem literackim, komentarz pod względem użytkowym.

"Twierdzę natomiast, że osoba krytykująca sama powinna świecić przykładem, jeśli tak nie jest, staje się zwyczajnie mało wiarygodna. "
Osoba krytykująca nie ma znaczenia. Liczy się krytyka. Jeśli krytyka jest prawidłowa, to nawet jeśli wypisał ją Mietek spod mostu, to i tak nie ma to znaczenia. Jeśli nie jest, to dziesięc dyplomów filologicznych nic nie zmienia.
I nadal nie wyjaśniłeś, gdzie widzisz te "błędy co nie miara".

"Nie uważam, że błąd takowy przestaje nim być"
"Twierdzę natomiast, że osoba krytykująca sama powinna świecić przykładem, jeśli tak nie jest, staje się zwyczajnie mało wiarygodna."
A ja myślę, że człowiek ma własny rozum i potrafi zweryfikować błąd or "błąd" więc osoba i tak nie ma znaczenia.

" Życie będzie zabawne,
Gdy uświadomisz se prawdę,
Że świat po brzegi wypełniony jest,
Ludźmi którzy mają cie gdzieś"
Martin Lechowicz






Chłopcze, z uporem maniaka określający mnie rodzajem męskim - jesteś po prostu chamski i nie umiesz dyskutować. Rzucasz się, mówiąc kolokwialnie. Rozumiem, że w pewnym stopniu tę porywczość można zrzucić na karb młodego wieku. Ton nieznoszący sprzeciwu pojawił się w Twoim drugim komentarzu, kiedy tylko ośmieliłam się odpowiedzieć na uwagi.

Osoba krytykująca ma znaczenie, tym bardziej, jeśli jest nadęta i przekonana o swojej nieomylności. :) Błąd to błąd, czy na ścianie, czy na dyktandzie, czy w internetowym komentarzu. RozumiĘsz? Myślisz, że jesteś fajny, bo rzucisz cytatem? Rany...

Podsumowując już tę zbędną wymianę zdań, nie chce mi się z tobą gadać więcej na ten temat. Jeśli masz uwagi wnoszące cokolwiek wartościowego, proszę bardzo, jeśli chcesz poszczekać, idź na podwórko. Weszłam w pierwsze lepsze krótkie opowiadanie i wyliczyłam to, co mi się rzuciło w oczy. Bez chamstwa, zadęcia i czepiania się.

I, proszę Cię - "niemiara", łącznie.

"Ton nieznoszący sprzeciwu pojawił się w Twoim drugim komentarzu, kiedy tylko ośmieliłam się odpowiedzieć na uwagi."- wiedziałem, że się z tym spotkam. Otóż, wielu ludzi myli "argumenty" z "chamstwem". Nieliczni potrafią na argumenty odpowiedzieć kontrargumentami, ale to elita:P.
Mnie natomast dziwi, że człowiek, który nie ma czasu by poprawić błędy znajduje go na tyle, by pisać idiotyczne komentarze.
Uporczywie piszę rodzaj męski z prostego powodu- wychowano mnie w przekonaniu że kobiety są istotami subtelnymi, łagodnymi i "uduchowionymi" (cokolwiek by to miało znaczyć). Ach, ci naiwni rodzice.
Proszę cię, nie wyskakuj mi tu z wiekiem i chłopcem, bo to są argumenty (znów to magiczne słowo!) na poziomie moich kumpli z bloku.
Cytat... pasował. Więc wstawiłem. Zwykle mam taki stosunek do cytatów.
Szczekałem? Gdzież... bo jakoś nie widzę ani jednego zdania, którego możnaby tak określić. Za to ty raz za razem rzucasz hasłami które z pewnością nie są argumentami (cholera, jak to słowo się narzuca).
Przejrzałem uwagi. 9/10 jest cudownie wymuszonych, 7/10 błędnych. I dlaczego wszyscy pokrzywdzeni włażą na moje stare shorty? Doprawdy, trudno zrozumieć.
Mam uwagi wnoszące coś wartościowego. Właściwie to wszystkie moje uwagi niosą jakąś konkretną informacje, w przeciwieństwie do takich, które tylko wartościują.
Nienawidzę idiotów, którzy nie mogąc znaleść argumentu (znów?) wychodzą z czymś takim:
"nie umiesz dyskutować" Dlaczego?
"karb młodego wieku." Oczywiście, gówno wiesz.
"jeśli jest nadęta i przekonana o swojej nieomylności." Bo?
"Błąd to błąd, czy na ścianie, czy na dyktandzie, czy w internetowym komentarzu."- wyraziłaś przekonanie. Poproszę kontrargument.
"Myślisz, że jesteś fajny, bo rzucisz cytatem?"- nie, nie mam piątaka.
"nie chce mi się z tobą gadać więcej na ten temat"
"Jeśli masz uwagi wnoszące cokolwiek wartościowego"
"Bez chamstwa, zadęcia i czepiania się. "- cholera, bo się uduszę ze śmiechu.

"Na co się skarżyć wśród prawnuków skargi,
Dla których słowa, nie myśl - to rozmowa?"
Jacek Kaczmarski "Zwątpienie"
























Żenada. Nie będę się wdawać w tę żałosną pyskówkę. Faktycznie, wiele osób myli argumenty z chamstwem i mamy tutaj świetny przykład powyżej. Nie czuję się pokrzywdzona, te wszystkie docinki rozkładają mnie po prostu na łopatki. Jesteś żałosny i szkoda, że tego nie widzisz. Może za kilka lat...

Bez odbioru.

"Żenada. Nie będę się wdawać w tę żałosną pyskówkę. Faktycznie, wiele osób myli argumenty z chamstwem i mamy tutaj świetny przykład powyżej. Nie czuję się pokrzywdzona, te wszystkie docinki rozkładają mnie po prostu na łopatki. Jesteś żałosny i szkoda, że tego nie widzisz. Może za kilka lat...

Bez odbioru."

Argumencie! Ty nad poziomy wylatuj!

"Argument w retoryce to fakt lub okoliczność przytaczana w komunikacie celem potwierdzenia lub obalenia tezy."
Wikipedia
"Dowód potwierdzający lub obalający sąd o czymś"
Słownik wyrazów obcych.
Dowód:
"rzecz, sytuacja, wydazenie świadczące o czymś, wskazujące na coś, potwierdzenie, uzasadnienie"
Słownik wyrazów obcych.
Poziom, jakie przedstawiają twoje komentarze wyrażnie wskazują na coś, co Martin Lechowicz nazwał "Imperium zupy pomidorowej". Jest to nawiązanie do dnia świra. Widzisz, może cały problem z komunikacją polega na tym, że ja czytałem klasyków, a ty oglądałe... łaś M jak Miłość. Tworzy to pewne różnice w percepcji.

Ręce opadają. Same wycieczki osobiste, udowadnianie na siłę, że jest się mądrzejszym. Poziom - poniżej krytyki. Umiejętność rzeczowej dyskusji - brak. Że też na każdym forum siedzi taki troll.

czarnakotko - autorem i tak pozostaniesz:) po co tworzyć nowe byty typu: autorka, doktorka czy profesorka?  No ale wybacz, ze swej słabości do płci pięknej przepraszam uniżenie i ślę Ci kwiat @>----  :)

"Same wycieczki osobiste"

"Chłopcze, z uporem maniaka"
"jesteś po prostu chamski i nie umiesz dyskutować. "
"można zrzucić na karb młodego wieku. "
"bardziej, jeśli jest nadęta i przekonana o swojej nieomylności. :)"
"proszę bardzo, jeśli chcesz poszczekać, idź na podwórko."
"Żenada. Nie będę się wdawać w tę żałosną pyskówkę."
"Jesteś żałosny i szkoda, że tego nie widzisz. Może za kilka lat..."

I jeszcze:
"Z mojej strony to koniec dyskusji."
Kilka postów niżej:
"Bez odbioru."

Sorry ze przedłużam, ale bawi mnie, jak ktoś przez taaaką belę w oku widzi każdą drzazgę, że użyję eufemizmu. A jeśli merytorycznie poprawny poziom dyskusji to jest w twojej opinii udowadnianie na siłę, że się jest mądrzejszy, to żal, oj, żal...

Szoszoonie, niech będzie, mogę pozostać autorem. W końcu lepiej być kierowcą niż kierownicą. ;)

Czarna Kotko, jak można się z Tobą skontaktować. Mam sprawę do obgadania:).

Mastiff

Czarna Kotko, jak można się z Tobą skontaktować. Mam sprawę do obgadania:).

Mastiff

No blogu jest podany mój adres email. :)

Hmm, dziwne. Wszedłem na Twój profil, lecz nie ma tam śladu Twojego emaila:).

Mastiff

Gdybyś mogła zerknąć na mój profil (powinien być widoczny mój email) i przesłać mi namiar, byłbym 'dżwięczny". Pozdrawiam.

Mastiff

Przesłałam Ci email. Mój się nie pokazuje w profilu? Dziwne, bo go wpisałam. Na blogu zaś jest link - "napisz do mnie", czy coś w tym stylu, tam też jest mój adres. :)

Wizja zmian rzeczywiście pobudza apetyt na coś większego, ciekawego, intrygującego. To co napisałaś to wstęp. Chcę dalszego ciagu. :)

Faktycznie, nie jest to opowiadanie, za co najmocniej przepraszam. Lassar mia sporo racji w swoich wywodach (napisałam to na kolanie, nie przeczytała, nie sprawdziłam), choć mało kulturalnych. Muszę to przeredagować i wymyślić dalszy ciąg, wtedy wrzucę całość.

Nowa Fantastyka