- Opowiadanie: anek155 - Odkrycie

Odkrycie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Odkrycie

"Jestem potworem. Tak mnie nazywają. Odkąd sięgam pamięcią mieszkam w tym labiryncie. [Spory fragment jest nieczytelny] Któregoś dnia udało mi się znaleźć główne wyjście, więc wyszedłem. Ciężka krata była zamknięta, ale z łatwością przełożyłem ręce przez otwory i zdjąłem rygiel. Dedal jeszcze raz zażartował z króla. Za bramą stała dwójka strażników. Obaj na mój widok ustatwili włócznie grotami w moją stronę. Podnisłem ręce i powiedziałem "nie chcę wam zrobić krzywdy", ale z mojego gardła dobiegł tylko ryk, na co oni cofnęli się o krok. Jeden z żołnierzy zadął w róg, a drugi nie wytrzymał, krzyknął "giń potworze" i zaatakował. Na moim boku pojawiła się czerwona wstęga. Przepełniła mnie furia. Złapałem za broń przeciwnika za grotem i uderzyłem strażnikiem o ścianę. Na ścianie wykwitła plama czerwieni. Podniosłem wzrok, ale drugiego człowieka już nie było. Przeszedłem kilka kroków do przodu i usiadłem. "Zabiłem człowieka", "Zabiłem człowieka", tłukło mi się po głowie. Parę razy skubnąłem trawę, dla uspokojenia, bardziej niż z głodu bo głodny nie byłem. Nagle przykryła mnie sieć, a po chwili poczułem uderzenie i straciłem przytomność."

 

***

 

Dalszy fragment był według studenta nieczytelny. Porównawszy w miarę zgodne tłumaczenie z orginalnym pismem, sfotografowanym poniżej, czytelnik uznał jednak, że uczeń trochę ubarwił słownictwo. Profesor Kurzyński wstał. Miał zamiar pójść sprawdzić jak się jego podopiecznym powodzi. Doglądał tylko studentów, którzy sami zorganizowali wykopaliska na Krecie, przynajmniej tak było nieoficjalnie. Oficjalnie były to praktyki, ale profesor padł ofiarą własnego zadufania w sobie. Założył się z swoimi uczniami, że zada pięćdziesiąt pytań, na które odpowiedzą losowo wybrani studenci z grupy wyjeżdżającej z nim na praktyki. Zgodził się też, że mogą popełnić jeden błąd. Jeżeli wygrają profesor zajmuje się wyjazdem tylko od strony formalnej. Oczywiście jakimś cudem wygrali.

– Panie profesorze!- Dobiegło z zewnątrz. Nauczyciel odsłonił tkaninę zasłaniającą wejście do namiotu, przed którym stał student wymachując dwoma kartkami papieru.

– Co tym razem?– Spytał starszy mężczyzna.

– Może pan to sprawdzić?– Odpowiedział pytaniem na pytanie student, po czym zostawił kartki i zwiał.

-Spacer będzie musiał trochę poczekać.– Westchnął profesor i wrócił do namiotu.

 

***

 

"Dzisiaj znów przyszedł do mnie Dedal. Jedyny, który mnie rozumiał. Od jakiegoś czasu uczył mnie pisać, w języku którym sam wymyślił, a który przejął na potrzeby swej wyspy, mój ojciec. [ Nieczytelne, na ścianie widać jakby coś ją stopiło??] Znów wyszedłem tajnym przejściem zbudowanym mi przez Dedala, ponieważ skończyły mi się zapasy trawy. Ludzie chyba myślą, że nie potrzebuję żywności. Ciekawe jakim cudem budowniczowie mego więzienia nie zauważyli że krata w suficie jest obrotowa."

 

***

 

Profesor jęknął, " Musi tak koloryzować? Ja bym przetumaczył dużo krócej, a ten student podwaja ilość tekstu." pomyślał.

 

***

 

" Usłyszałem rozpaczliwe krzyki. Pobiegłem i na miejscu znalazłem szczątki dwunastu osób, które zabiły się na płapkach. Nie znają labiryntu. Jest niebezpieczny. Dwa słońca póżniej znalazłem jeszcze dwie, chłopca i dziewczynkę, chcieli uciec ale nie mieli sił. Przyniosłem im wody ze źródła, ale na jedzenie musieli poczekać do nocy, bo trawy nie jedzą. Po trzech następnych słońcach wypuściłem ich jednym z ukrytych wyjść. [ Znowu nieczytelne] Dedal ucieka, bo król uważa, że wynalazca próbuje go zabić. Zostaję sam. Przez całą noc ryczę.

Poszedłem do biblioteki. Dalej nie odkryli przejścia w ścianie. Zwoje są moimi nalepszymi przyjaciółmi, odkąd uciekł Dedal. Nagle usłyszałem kogoś, to dwie osoby schodziły na dół. Schowałem się między regałami, na szczęście poszli do piwnic, najprawdopodobnie po wino. Rozmawiali o jutrzejszej ofierze. To chyba coś co składają bogom, w zwojach przynajmniej tak pisało. Jutro może coś zorganizują.

Nazajutrz wyciągnąłem urządzenie Dedala. Z pomocą paru szkiełek mogłem patrzeć na świątynie, pałac i główny plac miasta i nie być widzianym. Ponadto wkładając do tuby odpowiednie szkła mogłem zauważyć jaka pora dnia na zegarze słonecznym na placu. [Peryskop-luneta?] Zauważyłem, że jakiś tłum idzie do labiryntu, ale skryli się za wzgórzem. Ruszyłem w kierunku głównego wejścia. Do tunelu weszła kolejna grupa osób. Poczekałem aż wejdą i wyszedłem z cienia z rękami podniesionymi do góry. Powiedziałem " Nie zrobię wam krzywdy", ale oczywiście nie zrozumieli. W panice zaczęli uciekać. Dwoje ludzi próbowało wyjść jak przyszli, ale tunel był zamurowany nieudane próby ucieczki były skazane na porażkę. Niestedy zabili ich strażnicy, tylko dla przykładu. Reszta rozproszyła się po korytarzach. Nikogo nie znalazłem już żyw…"

 

***

 

-Profesorze! Panie profesorze!- Ktoś krzyczał, jego głos był coraz bliżej. Marcin, student, który dał mu te tłumaczenia do sprawdzenia, wpadł do namiotu nie dbając o wszelkie zasady dobrego wychowania.

– Nieu…ych…erzy pan, musi…ych…an to zobaczyć!- Wysapał jednocześnie krzycząc młody znawca języka starogreckiego.

– O co cho…– Zaczął nauczyciel, ale Marcin już ruszył spowrotem. Pan Kurzyński chcąc nie chcąc poszedł za studentem.

Nad odkopanym fragmentem labiryntu stało czterech studentów odbierających ziemię od reszty ukrytych w dole na kilku metrach kwadratowych powierzchni.

Gdy tylko profesor podszedł do krawędzi wyrobiska, staną jak wryty. Studenci kończyli odsłaniać szkielet. Z jego czaszki wychodziły dwa rogi.

– A to nie jest najdziwniejsze.– Poinformował go Marcin– Niech Profesor się przyjrzy klatce piersiowej.– Profesor zszedł na dół. Zarówno żebra, jak i fragment kamiennej podłogi pod nimi były jakby stopione.

– Legendarny Tezeusz użył kwasu, a nie trucizny– Doszedł do wniosku profesor.

– Ustaliliśmy, że może pan zawiadomić prasę. Tylko polską najpierw.– poprosił jeden ze studentów.

-Dobrze, jak chcecie– zgodził się nauczyciel. Wyjął komórkę, odszedł kawałek od studentów i zadzwonił.

Jego uczniowie zaczeli się niecierpliwić. Po chwili wrócił i powiedział:

– Nie chcieli mi uwierzyć… – Zaczął, a młodzi archeologowie posmutnieli. – …ale przyślą kogoś by to sprawdził. Jeden dziennikarz ma tu ur… – Resztę jego słów zagłuszył szum wirnika w śmigłowcu, który właśnie nadlatywał. Zanim ten wylądował wyskoczył z niego mężczyzna w czarnym garniturze. Pokazał profesorowi legitymację, na co nauczyciel zbladł. Marcin bezskutecznie próbował dostrzec, zza profesora, co jest na niej napisane.

– Macie przestać prowadzić wykopaliska w tym miejscu.– Powiedział przybysz. Studenci zbaranieli.

-D-dlaczego?– Wyjąkał jeden z studentów.

-Sprawa bezpieczeństwa międzynarodowego. – Odpowiedział agent. – Wszystko co odkryliście ma zostać utajnione. – Profesor i jego pupilkowie posmutnieli.

-Wszyscy dostaniecie po tysiąc złoty stypendium, ale macie milczeć. Za chwilę przybędą odpowiednie służby i to wszystko uprzątną. -

– A nasze praktyki? – Oburzył się któryś z uczniów.

– Zaliczone. Pomagaliście złapać złodzieja antyków na gorącym uczynku. Wykopaliska to była nasza ściema. -

– Pomagaliśmy? – Profesor się zdziwił i był prawdę powiedziawszy lekko zawiedziony.

– Dla prasy. – Dodał agent, po czym wyciągną srebrny pręt i nacisnął. Błysnęło.

– Hej, wszystko pamiętam. – Powiedział Marcin.

– Wiem, nie mogłem się powstrzymać. – Odpowiedział agent i ruszył w kierunku helikoptera, pozostawiając zdezorientowaną grupę.

 

Koniec

Komentarze

Tandetna końcówka. Totalnie skopana, moim zdaniem. Całe opowiadanie zawiera ciekawy pomysł, ale niewykorzystany. Parę błędów (literówki, przecinki).

Polecam przeczytać Dom Asteriona, żeby zobaczyć, jak o tym samym napisał pan Borges ;) Poza tym niestety zgadzam się z Michałem Strogowem. Coś jest w tym tekście, ale żeby to "coś" wydobyć, trzeba go rozwinąć, uprawdopodobnić, przemyśleć, poprawić.

zbudowanym mi przez Dedala, ponieważ skończyły mi się zapasy trawy
Powtórzenie. Zbudowanymi dla mnie, a nie mi.

" Musi tak koloryzować? Ja bym przetumaczył dużo krócej, a ten student podwaja ilość tekstu." pomyślał.
Dialogi i myśli bohaterów muszą być realistyczne, bo inaczej czytelnik nie uwierzy w klimat opowiadania. Nikt nie konstruuje myśli w ten sposób. Człowiek raczej pomyśli: "Musi tak koloryzować? Powinno być krócej". Sam sobie nie będziesz opowiadał, co jest napisane, bo to widzisz. Ja wiem, że chciałeś coś powiedzieć czytelnikowi poprzez myśl profesora, ale nie wyszło. Pomyśl o tym problemie.

staną
Tragedia. Pisz ze słownikiem, albo nie pisz wcale.

Zapoznaj się też z poradnikiem dotyczącym technicznej strony dialogów. Przyda się.

Zakończenie zepsuło wszystko. Deus ex machina się nie sprawdza. Rób sobie konspekt opowiadania i na tej podstawie pisz. Unikniesz improwizowanych zakończeń, które kładą tekst na łopatkach.


Słabiutkie. Masa błędów, powtórzenia, ortografy, a wszystko spisane słabym stylem. Zgadzam się z przedmówcami, że końcówka skopana. Pomysł był, ale wykonanie mocno zawiodło.

Pozdrawiam.

Wszystko ok, tylko: o ile wiem, pismo linearne A odczytano, natomiast nie znamy języka, dlatego nie można tłumaczyć tekstów... wyprowadź mnie z błędu, jesli się mylę;)
Zdravim

Nowa Fantastyka