- Opowiadanie: Heinekotzl - Człowiek spod drzewa pomarańczowego (ELIMINACJE 2011)

Człowiek spod drzewa pomarańczowego (ELIMINACJE 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Człowiek spod drzewa pomarańczowego (ELIMINACJE 2011)

Pewnego dnia, mistrz Ramdrana przechodził wraz ze swym uczniem, Udano, obok drzewa pomarańczowego. Ponieważ była to pora kwitnienia, drzewo okrywała chmura delikatnych, białych kwiatów. W powietrzu rozchodził się słodki zapach.

– Udano, uczniu mój, dzień jest dziś tak upalny, a drzewo roztacza woń tak upojną, odpocznijmy tu.

Udano oparł podróżną laskę mistrza o pień, łagodnie ujął Ramdranę pod ramię i poprowadził w cień.

– Mistrzu, czy chcesz teraz zostać sam?

– Nie, Udano. Proszę, usiądź. Mam do ciebie pytanie. Powiedz mi, wędrujesz ze mną już dość długo, czy nie przeszkadza ci, że to ja wciąż wybieram drogę?

– Ależ skąd! – wykrzyknął Udano. – Mistrzu, każda droga, którą wybierasz jest mi bliska. Podążając za tobą i słuchając twych nauk, mogę zgłębiać istotę rzeczy, tym samym przybliżając moment mego ostatecznego wyzwolenia.

Ramdrana spojrzał spod przymkniętych powiek w twarz swego ucznia, lecz nic nie odrzekł.

– Mistrzu, domyślam się, iż w twym pytaniu tkwi ziarno pouczenia, ale nie potrafię go wyłuskać.

– Udano, powiedz mi, proszę, pod jakim drzewem siedzimy?

– Pod drzewem pomarańczowym, oczywiście. Mistrzu, przecież sam je wybrałeś.

– To prawda.

– Mistrzu, proszę, wyłóż mi swą naukę, bo czuję, że twe pytania kryją w sobie głębszy sens.

– Opowiem ci historię pewnego człowieka i drzewa pomarańczowego, jednak najpierw o coś cię poproszę.

– Proś o co tylko zechcesz mistrzu!

– Jeżeli po zakończeniu opowieści będziesz miał jakieś pytania, zamiast mnie, zadasz je sobie.

– Tak mistrzu Ramdrano.

– A zatem słuchaj. Dawno temu, w pewnej odległej wiosce, mieszkał Miedzianolicy Darula. Powodziło mu się znakomicie. Miał piękną żonę, dzieci chowały się zdrowo, a pole ryżowe dawało obfite plony. Któregoś dnia, po zbiorach, człowiek ów postanowił opuścić rodzinną wioskę. Powiedział do żony: Zbiory w tym roku były jeszcze lepsze niż zazwyczaj, jedzenia nam nie zabraknie. Postanowiłem więc, że opuszczę naszą wieś na kilka dni i przyjrzę się światu. To rzekłszy, pożegnał wszystkich i ruszył przed siebie. Wędrował przez pola i lasy, mając za towarzyszy jedynie worek z ryżem i podróżny kociołek. Siódmego dnia zaszedł do wioski, na której skraju rósł gaj pomarańczowy. Pomimo zmęczenia, Darula nie prosił o gościnę w żadnym z domów, lecz postanowił odpocząć w gaju. Rozłożył się pod jednym z drzew, a jego cień i zapach wielce przypadły mu do gustu. Ukojony szumem liści, wędrowiec zapadł w sen. Rankiem obudził go ciepły deszcz. Wonne krople spływające po gałązkach, uradowały serce Daruli, zaś jego umysł, ulegając iluzji pragnień, zaklął je w myśl: Drzewo to jest tak piękne, a ja chciałbym spróbować jego owoców. Zostanę tu jeszcze trochę. Tak też uczynił. Nadchodził czas owocowania drzew pomarańczowych.

 

Ponieważ podróżny zapas ryżu szybko się skończył, Darula chodził prosić o wsparcie ludzi z wioski. Początkowo wszyscy chętnie mu pomagali, ale w końcu zaczęto zamykać przed nim drzwi. Ludzie pytali: Czego tu szuka ten człowiek? Dlaczego nie wraca do swojej wsi? Jak długo można korzystać z cudzej uprzejmości? Kiedy odpowiadał, że czeka aż dojrzeją pomarańcze, wyśmiewano go, sądząc, iż postradał rozum. W końcu Darula przestał prosić o pomoc. Powtarzał: Niechaj diabli porwą tę wieś i jej skąpych mieszkańców! Sam dam sobie radę. Dnie spędzał na poszukiwaniu bulw tarani i dzikiego miodu, ale najchętniej przesiadywał pod swym drzewem. Zapomniał o żonie i dzieciach. Żył samotnie, marząc jedynie o zakosztowaniu upragnionych owoców.

 

Wreszcie nadszedł dzień, gdy gałęzie uginały się pod ciężarem dorodnych pomarańczy. Upojony słodyczą soku i miąższu, Darula tańczył wokół pnia. Jedząc niemal wyłącznie pomarańcze, zaczął szybko słabnąć i odczuwał silne bóle. Ludzie z wioski, którzy przechodzili obok w drodze po wodę, powtarzali: Człowieku, wracaj do siebie. Czyś całkiem zwariował? Czy nie obchodzi cię los twej rodziny? Jak można żyć, jedząc wyłącznie pomarańcze? Lecz Darula przywiązany do słodyczy zapachu i smaku, nie zważał na słowa przechodniów.

 

Ostatnie pomarańcze spadły z drzew i zgniły. Choć chory i zaniedbany, Darula wciąż szukał owoców. Kiedy głód stawał się nie do zniesienia, łapał pasikoniki i wybierał jaja z gniazd. Wciąż lamentował: O, ja nieszczęsny! Jakże mam żyć bez słodyczy mych ulubionych owoców!? Kiedyż znowu ich zakosztuję?! Choroba i tęsknota zaćmiewały mu rozum. Posypywał głowę pyłem przydrożnym, krzyczał okładając pień drzewa: Daj owoce! Słyszysz!? Przeklęte drzewo! Potem tulił się do poranionego pnia, przepraszając za swą brutalność. Na koniec, złorzecząc ludziom i bogom, padł bez sił i cicho szlochał.

 

Pewnego dnia, obok gaju przechodził mędrzec o umyśle przenikliwym jak diamentowa igła. Nie znał smutku, a w jego sercu biło niewyczerpane źródło współczucia. Widząc udrękę Daruli, zapytał: Czemu siedzisz tu sam, płacząc i miotając przekleństwa? Czy nie widzisz, że czas owocowania przeminął? Co zawiniło ci to drzewo? Przecież wiesz jaka jest kolej rzeczy. Musi odpocząć i zebrać siły, aby mogło wydać owoce w przyszłym roku. Dlaczego się dręczysz, bluźniąc ludziom i bogom? Darula odrzekł: Moje szczęście zgasło. Pokochałem słodycz i piękno owoców tego drzewa, a teraz wszystko przepadło. Wypowiedziawszy te słowa, znów zaniósł się płaczem. Mędrzec zrozumiał, iż człowiek jest zbyt przytłoczony cierpieniem, by mógł dostrzec cokolwiek poza swą stratą. Rzekł więc: Pozwól, że spróbuję choć na chwilę złagodzić twój ból i opowiem historię pewnej księżniczki. Zmęczony udręką Darula, przystał na to. Zasłuchany w opowieść mędrca, zapomniał o swym nieszczęściu. Oto, co powiedział mędrzec: Dawno temu, w królestwie Raśtaka, żyła piękna księżniczka, Maluka. Jej ojciec zawarł sojusz z sąsiednim królestwem, który został przypieczętowany małżeństwem Maluki i księcia Radżmurti. Młodzi, pomimo politycznego charakteru małżeństwa, zapałali wzajemną miłością. Wkrótce też, przyszedł na świat ich syn. Z tej okazji, małżonkowie otrzymali w darze od swych rodziców wspaniały pałac. Wśród wielu cudów zgromadzonych w komnatach, znajdował się także posąg z kości słoniowej, przedstawiający jednego z niebiańskich towarzyszy Kriszny, pięknego Palmaki. Maluka była tak zachwycona wspaniałością proporcji i urodą posągowego młodzieńca, że poleciła umieścić rzeźbę w swej sypialni. Mijały beztroskie dni, pełne zabaw, muzyki i wykwintnego jadła. Pomimo to, księżniczka czuła się coraz bardziej znużona. Jej myśli krążyły wokół posągu. Zamknięta w sypialni, podziwiała godzinami cudowne kształty. Z czasem, ciało męża przestało ją cieszyć. Wolała chłodne, mlecznobiałe dłonie wizerunku Palmaki. Pewnej nocy, gdy Radżmurti wezwał do siebie Malukę, ta odprawiła posłańca z wiadomością, że jest zmęczona. W istocie zaś, pragnęła być sama ze swym posągiem. Urażony mąż, sam udał się do jej sypialni. Gniew, jaki zawładnął księciem na widok żony tulącej się do piersi kościanego Palmaki, całkowicie zaćmił mu umysł. Niepomny na błagania Maluki, Radżmurti kazał roztrzaskać posąg. Księżniczka tak bolała nad stratą, iż zupełnie zgubiła radość życia. Ani bliskość syna, ani podarunki skruszonego księcia, nie łagodziły podsycanego pragnieniem cierpienia. Serce Maluki pękło z żalu, a oba królestwa pogrążyły się w głębokiej żałobie. Kiedy mędrzec zakończył opowieść, Darula wykrzyknął: Głupia kobieta! Przez zwykły kaprys, sprowadziła na świat tyle nieszczęścia! Mędrzec zapytał: Cóż zatem uczynisz? Dzięki za twą opowieść – odparł strapiony Darula. Była dla mnie ulgą w cierpieniu. Teraz jednak, muszę obmyślić sposób, jak dotrzymać do przyszłego roku, kiedy drzewo znów wyda owoce. Mędrzec uśmiechnął się i nie rzekłszy niczego, odszedł. To koniec opowieści, Udano.

 

Klasnąwszy z uciechy, uczeń zawołał.

– Rozumiem! Rozumiem! Mistrzu, teraz wszystko nabrało sensu! Jest tak proste, jak nigdy dotąd! – Udano zerwał się z miejsca.

– Dokąd idziesz, Udano?

– Mistrzu, dzień był bardzo upalny, lecz noc może być chłodna. Pójdę nazbierać trochę opału, abyśmy nie zmarzli podczas snu. Jutro czeka nas daleka droga.

 

Gdy Udano wrócił, dźwigając ciężką wiązkę chrustu i drew, pod drzewem nie zastał nikogo. Tej nocy, pomiędzy zimnym blaskiem gwiazd, a chwiejnym płomieniem ogniska, długo rozchodziło się łkanie, wibrując w powietrzu przesyconym słodkim zapachem kwiatów pomarańczy.

 

 

 

 

Kraków 31 I 2011

Koniec

Komentarze

przeczytałam, ciekawe, stylizacja odpowiednia. Parę zastrzeżeń - główne: za dużo klamr. Mamy historię Udano i Mistrza - który opowiada historię Daruli - ktoremu inny mistrz opowiada historię księżniczki. I jeszcze jest czytelnik - który ma wyłuskać przesłanie dla siebie. Czyli de facto, 4 klamry. Imo, historia zyskałaby przy wycięciu jednej - sama historia Daruli i opowiedziana w niej o księżniczce, wystarczyłaby.
Z rzeczy techniczno-logicznych: "Darula tańczył wokół pnia. Jedząc niemal wyłącznie pomarańcze, zaczął szybko słabnąć i odczuwał silne bóle." - wcześniej mamy powiedziane, że czekał na te pomarańcze żywiąc się leśnym miodem, którego nie było za dużo i w ogóle prawie nic nie robił tylko siedział pod tym drzewem. On *już* powinien być słaby, a nie osłabnąć dopiero po diecie pomarańczowej.
Wątpliwości mam też co do morału historii księżniczki Maluki - wniosek wysnuty jest "głupia kobieta, tyle nieszczęścia przez jej kaprys" - de facto, nieszczęście spowodował kaprys urażonego księcia, który poczuł się zazdrosny o rzeźbę :P - przynajmniej, taki morał się nasuwa z kobiecego pktu widzenia :)

pozdrawiam,
B

Znowu ktoś, kto na Eliminacje się nie kwalifikuje :) 

Cytuję:

 Od dziś, to jest od 26.01.2011, do 15.04.2011 wszyscy autorzy mający w swoim profilu brązowe piórko (zdobyte do dziś) mogą brać udział w eliminacjach, czyli ubiegać się o to, by ich tekst znalazł się w numerze "NF" pt. FANTASTYKA.PL.

Cytuję:

Jakub
 2011-01-28  14:33
Heinekotzl, masz prawo wziąć udział w eliminacjach. Pamiętam, że z tym nickiem "Boba" coś było nie tak i rozumiem sytuację.
Pozdrawiam.

Uuuu. Chylę łeb mój zakuty. Przepraszam.

Wolimirze, jak to mawiają w internecie: epic fail.
Do opowiadania wrócę.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Bardzo dobre opowiadanko. Nie dość, że ładne, to jeszcze mądre :)

Nie wiem, czy dla owej kobiety posąg był tylko kaprysem. Kaprys kojarzy mi się bardziej z chwilowym pożądaniem czegoś, a tutaj Maluka wydawała się do posągu bardzo przywiązana, powiedziałbym wręcz, że to coś wyjątkowego, tym bardziej iż finał okazał się tragiczny.
Niemniej opowiadanie rzeczywiście ładne, chociaż tak zaszufladkowane: opowieść o opowieści.  

Pssst… Cieszy mnie, że zaczynacie grzebać w przygotowanych przeze mnie „szufladkach”. Odpowiadając Pani Bellatrix, przyznam bez bicia, iż nie analizowałem treści pod kątem żywieniowym, niemniej dziękuję również za uwagi krytyczne. Póki co, nie powinienem otwierać buzi, ale mnie korci okrutnie, więc powiem tylko, że „szufladki” są nieco bardziej pojemne, niżby to wynikało z ilości znaków tworzących opowiadanie. Ich ilość („szufladek”) też nie jest przypadkowa. Czwórka to w buddyzmie liczba znacząca. Ale ciii… ani słowa więcej. Zobaczymy, czy ktoś jeszcze zechce pogrzebać… głębiej.

Bardzo mi się podobało. Ciekawie napisane, pełne treści. Wreszcie nie czuję, że czytając, zmarnowałem czas. Powodzenia w konkursie!

Bardzo zręcznie spleciona opowieść szkatułkowa. Podoba mi się, w jaki sposób kreujesz baśniowe wizje.
Przy okazji, "Mandele kudenda" to też twój tekst?

Pozdrawiam.

Nie. Wspomniany przez Ciebie tekst, to nie moja robota. Miałem problemy z kontem, dlatego opowiadanie, które otworzyło mi drogę do ELIMINACJI, opublikowałem pod nickiem Boba. Zatytułowane jest "Faraonada miejskiego stresonauty". Dziękuję za komentarz.

Heinekotzl.

Ładna opowieść.
Przy tym ciekawa i wciągająca.
Przyznam, że nie szperałam nigdzie, żeby to sprawdzić, ale czy nie wykorzystałeś którejś z istniejących już przypowieści?
Nie jestem pewna, czy w tym opowiadaniu znalazł się jakiś wątek fantastyczny...
Ode mnie będzie 4.

Nie, Pani Seleno. Cała historia to mój pomysł autorski, choć  literacki dorobek Wschodu jest tak bogaty, że z pewnością przedstawiona historia wpiuje się w szeroko pojęty krąg przypowieści inspirowanych buddyzmem. Zachęcam gorąco do literackiego "szperania", bo to zajęcie ze wszech miar kształcące. Co do braku pewności w kwestii obecności wątku fantastycznego; Pani Seleno, na takką dyskusję po prostu brak tu miejsca. Przyznam też, iż jej podjęcie wymagałoby sporego zaangażowania i zakrojonej na ogromną skalę akcji "szperania", bo cóż to jest "fantastyka"? Dziękuję za wysoką ocenę, a przede wszystkim, za czas poświęcony memu skromnemu dziełu.

Z poważaniem,

Heinekotzl.

Jest to opowiadanie, które z pewnością warto przeczytać. Nie tylko by nacieszyć się sposobem, w jaki opowiadasz czytelnikowi te historie, nie tylko by naprawdę się rozerwać, ale też żeby czegoś się nauczyć. Ponieważ piszesz, moim zdaniem, bardzo dobrze nie sposób się do niczego przyczepić. Opowieść jest piękna, a czytanie to czysta przyjemność. Ode mnie 5.
Pozdrawiam

Bardzo mnie wciągnęło to opowiadanie. Świetny styl i umiejętnie prowadzona narracja. Świetna baśń z morałem. Lubię takie opowieści. I z chęcią przeczytam inne Twoje opka. Ode mnie zasłużona piąteczka. Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Piękne! Wielokrotne klamry kojarzą mi się z "Opowieściami z tysiąca i jednej nocy". Można się zapętlić, ale tobie wyszło znakomicie. Ode mnie 5.

Może jestem troszkę mniej błyskotliwa, ale nie bardzo zrozumiałam przesłanie :(

Nowa Fantastyka