- Opowiadanie: masztalski - Ambasador (KOSMIKOMIKA 2011)

Ambasador (KOSMIKOMIKA 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ambasador (KOSMIKOMIKA 2011)

Drzwi otwarły się z trzaskiem, i do pokoju wpadł zdenerwowany komandor stacji. Kipiał ze złości.

-Gabrielu, mam tego serdecznie dosyć!

Dopiero teraz spostrzegł, że jego podwładny nie jest sam, chociaż ze względu na sytuację miał prawo wtargnąć nie pukając, to mimo to, zawahał się. Natomiast dwie dziewczyny które były z Gabrielem, wcale nie zwróciły uwagi na gościa, i nie przerywając wspólnej zabawy, pieściły się dalej.

Kapitan który wcześniej siedział i obserwował zabawiające się dziewczyny, teraz wstał i podszedł do Komandora. Zawsze odnosił się do swojego szefa dość nonszalancko, ale teraz w jego oczach było tyle gniewu, że przestraszył się nie na żarty. Znał go przecież od dwudziestu lat, ale nigdy nie widział gow takim stanie. Powiedział więc jak najdelikatniej potrafił.

-Komandorze może wyjdziemy na korytarz i tam porozmawiamy?

-Nie kapitanie, zostaniemy tutaj i będziemy się przyglądać twoim panienkom! -zapytany krzyknął prawie natychmiast, świdrując zarazem swoim spojrzeniem Gabriela. Cisza nie trwała długo, i posypały się kolejne ostre słowa. -masz zrobić tu porządek, pozbyć się tych ku…. -urwał w połowie -dziewczyn, i za pół godziny widzę cię u siebie. Zrozumiano?

-Nie wściekaj się już tak Michale. Coś się stało?

-Stało się kurwa mać. -tym razem już nie powstrzymał swojego języka. -Przed chwilą rozmawiałem z centralą i znowu mi się pytają jakie mamy postępy. I co ja im ku…. -przerwał tym razem w połowie słowa i z tymi samymi emocjami, ale na inny temat, stwierdził -Szlak mnie trafia, przecież ja nigdy nie kląłem.

Była to prawda. Komandor stacji, zawsze uchodził za usposobienie spokoju, i rzetelności, po chwili ciszy uspokoiwszy się, powiedział już normalnym dla siebie tonem.

-Posłucha kapitanie. Po pierwsze, dla Ciebie nie jestem Michałem, tylko komandorem. Po drugie, za pół godziny masz być u mnie. -skierował się w stronę drzwi, obrócił się jednak po chwili, i spojrzał na dziewczyny, które po ostatnich ostrych słowach przestały się sobą zabawiać. Komandor popatrzył przez dłuższą chwile na nie, po czym wskazując je palcem beznamiętnie powiedział. – i zrób z tym porządek.

Drzwiami nie trzasnął, jakby się można było spodziewać, a tylko zamknął je za sobą spokojnie. Gabriel odetchnął z ulgą. Zastanawiał się, co tak naprawdę było przyczyną ataku furii. Już nieraz centrala się z nimi kontaktowała, ale nigdy nie wywołało to takiej reakcji u Michała. Owszem mieli zaległości w misji, ale nie było przecież aż tak źle.

Po chwili spojrzał na dziewczyny. Blondynka o ponętnych bioderkach i sporawym biuście uśmiechała się do niego zachęcająco, natomiast fili gramowa brunetka była trochę przestraszona, jej ciemne oczy wyrażały strach, jednak gęsia skórka która się pojawiła na jej ciemnych brodawkach była tak podniecająca, że Gabriel nie mógł się powstrzymać. Zrobił dwa kroki w jej stronę, po chwili jednak przypomniał sobie o komandorze i się zatrzymał w pół kroku.

„nie będę przeginał" -pomyślał, ale nie miał też zamiaru pozbywać się apetycznych dziewczyn, w końcu bardzo się natrudził aby znaleźć dwie chętne i bezpruderyjne lesbijki. Kosztowały go bardzo dużo czasu.

-Dziewczyny musicie zostać same na jakiś czas -powiedział z żalem w głosie -zamknę was od zewnątrz, żeby tu nikt nie wchodził. Wiecie gdzie jest kuchnia. Piwo, drinki czy na cokolwiek macie ochotę, to wszystko macie na miejscu. Ja aby pogadam z tym miłym panem, który tu był nie dawno i do was szybko wrócę, a wtedy się zabawimy. -na samą myśl o tym, jego przyrodzenie dało mu znać, że wie co ma na myśli.

Nie czekał nawet na odpowiedź, bał się, że jak się odezwą tymi słodkimi głosikami, i zaczną go zachęcać do zostania z nimi, to nie da rady się im oprzeć. Szybko się odwrócił i wyszedł.

Zamykając drzwi spojrzał jednak na swoje łóżko, dziewczyny wcale nie sprawiały wrażenia rozżalonych, że je opuszcza, wręcz przeciwnie. Były tak zajęte sobą, że nie zwróciły zbytniej uwagi na jego wyjście.

 

Komandor siedział przy biurku, miał przed sobą elektroniczne notatki i je intensywnie przeglądał. Spojrzał na zegarek.

„Jak zwykle się spóźnia" -pomyślał.

Miał już dosyć całej sytuacji. Od dwudziestu lat krążą wokół tej planety. Od samego początku misja nie układała się dobrze. Mieli tylko przylecieć, nawiązać kontakt, poznać tutejsze istoty i opowiedzieć im jak jest we wszechświecie. To miała być krótka misja.

Wysłane wcześniej sondy po przebadaniu planety powróciły z bardzo dobrymi danymi. Planetę zamieszkują rozumne humanoidy, które stworzyły wysoko rozwiniętą cywilizacje, to była podstawowa konkluzja.

Okazało się jednak, że nawiązanie kontaktu jest bardzo trudne. Ziemianie nie chcieli uwierzyć, że istnieje pozaziemska cywilizacja, owszem cześć ludzi uwierzyła, ale było ich zbyt mało.

Komandor wysłał meldunek wyjaśniający sytuacje. Stwierdził w nim, że ziemianie nie są jeszcze gotowi na przyjęcie do wiadomości, iż nie są sami we wszechświecie. Był pewny, że centrala odwoła ich misję. Stało się jednak zupełnie inaczej, dostał rozkaz takiej treści. „Obserwować i czekać, aż humanoidy dojdą do takiego stopnia rozwoju, że będzie możliwość nawiązania kontaktu."

Oczywiście monitował, że to może długo potrwać , i że równie dobrze mogą tu przylecieć za sto lat. Dostał jednak meldunek następującej treści.

„Ponownie zbadać planetę, i czekać aż cywilizacja osiągnie taki stopień, aż będzie możliwość nawiązania kontaktu."

Tylko tyle. Z początku Michał nie rozumiał tej sytuacji, ale przyszedł taki dzień, że w końcu zrozumiał.

Zadzwoniła jego żona i powiedziała niby z żalem, że niestety, ale ona nie jest wstanie znieść rozłąki i że muszą się rozejść. Oczywiście próbował ratować związek, ale żona była nie ustępliwa. Ponownie poprosił dowództwo o odwołanie misji, lub ewentualną podmianę. Argumentował to skomplikowaną sytuacją rodziną, niestety i tym razem centrala nie wyraziła na to zgody.

Dopiero po jakimś czasie jakiś litościwy kolega zadzwonił do niego i uświadomił mu co tak naprawdę się stało. Jego żona jeszcze przed jego wyjazdem miała romans z jego przełożonym. W tym momencie zrozumiał jaki tak naprawdę był cel misji na tą planetę. Stał komuś na drodze, więc go po prostu usunięto. Nie było mu z tym wesoło, jednak po jakimś czasie pogodził się z tym.

Komandor postanowił, że skoro takie dostał rozkazy będą próbować uświadomić ziemianom, że obca cywilizacja istnieje. Jednak wszelkie próby nawiązania kontaktu spełzły na niczym. Dowódca misji nie przykładał aż tak zbytniej wagi do wyników ich działalności, gdyż wiedział, że centrala wcale tego od nich nie oczekuję.

Pewnego dnia dostał jednak meldunek z zapytaniem, czy nawiązali kontakt? Zdziwił się bardzo, gdyż od początku misji nikt nie interesował się ich postępami. Odesłał meldunek, że nie nawiązali kontaktu. Jego większe zdziwienie wywołał rozkaz, jaki przyszedł po kilku dniach.

„Jak najszybciej nawiązać kontakt!"

Komandor mimo, że zdziwiony, nie miał zamiaru kwestionować rozkazu. Pomyślał, że z jakiś powodów centrala zaczęła interesować się ich misją. Postanowił ostro wziąć się do pracy, i tu pojawił się mały problem. Miał do dyspozycji tylko jednego kapitana i dwóch pilotów, czyli jedną eskadrę. Na domiar złego kapitanem, był Gabriel. Człowiek niesamowicie inteligentny, ale zarazem straszny lekkoduch, i co najgorsze, totalny egocentryk. Miał on jedną podstawową wadę, cenił ponad wszystko własne szczęście i nie miał w nawyku zastanawiać się, czy zdobywając własną przyjemność, nie przyczynia się do cierpienia kogoś innego, a empatia była niestety dla niego słowem bardzo niezrozumiałym. Bardzo trudno było wyegzekwować u niego prawdziwe zaangażowanie, a centrala naciskała. Dzisiaj rano ponownie odebrał ponaglający rozkaz.

 

Rozmyślania komandora przerwało pukanie, spojrzał na monitor pokazujący korytarz i zobaczył stojącego przed drzwiami Gabriela.

-Proszę wejść Kapitanie. -powiedział.

Drzwi się otworzyły i ukazał się skruszony podwładny.

-Siadaj tutaj i nie udawaj niewiniątka. Za długo cie znam. -powiedział wskazując mu krzesełko za biurkiem.

Gabriel z ulgą pomyślał, że komandor jest już w normalnym nastroju. Jego demoniczna złość na szczęście okazała się bardzo krótka. Usiadł więc spokojnie na krześle, oczekując co ma do powiedzenia jego dowódca.

-Rozmawiałem dzisiaj z centralą.

-I co tam u nich słychać? -spróbował zażartować, jednak Michał mimo, iż napad złości mu minął nie był w nastroju do żartów, i powiedział bez zbędnych emocji.

 

-Nie wydurniaj się, nie ma nastroju do takich tekstów. Dają nam czternaście dni, abyśmy w końcu nawiązali kontakt z nieznajomymi.

-To spoko -odpowiedział spokojnie Gabriel, jego rozmówca spojrzał na niego groźnie i zaciskając zęby powiedział.

-Czternaście dni ziemskich Gabrielu. -wyjaśnił.

-O, to trochę gorzej -skwitował krótko

Nastąpiła męcząca cisza, którą w końcu przerwał komandor. Mówił jak na niego przystało spokojnym rzeczowym tonem.

-Posłuchaj mnie Gabrielu. Wiesz, że nieraz przymykałem oczy na twoje wybryki. Wiesz, że jak bym chciał, już dawno wróciłbyś na Nuburi w ciasnej kapsule powrotnej. Nie zrobiłem tego jednak, chociaż muszę przyznać, że nieraz miałem na to ochotę. Wiesz czemu tak nie uczyniłem? -spytał, Gabriel nie odpowiedział, a tylko zaprzeczył kiwając głową -Można by powiedzieć, że cie lubię. -kontynuował -Po za tym w twoim postępowaniu jest trochę mojej winy, byłem wobec ciebie zbyt pobłażliwy. Po części może dlatego, że w młodości byłem podobny do ciebie.

Gabriel zastanowił się, czy jego dowódca byłby wstanie urządzić sobie orgie w domu sułtana? Po krótkiej chwili zastanowienia stwierdził, że to nie możliwe i delikatnie uśmiechnął się do siebie, komandor zauważył ten grymas i powiedział.

-Pewnie myślisz, że to nie możliwe, że tylko ty jesteś taki wyjątkowy i zabawny zarazem, że wszyscy wokół to sztywniaki. Myślisz, że skoro teraz jestem w podeszłym wieku to zawsze byłem taki spokojny. Mylisz się Gabrielu. Pamiętaj każdy wiek ma swoje prawa i każdy wiek ma swoje przyjemności. Ty teraz myślisz kuta… -urwał w połowie słowa -ale, uwierz mi, kiedyś sięgniesz myślami do bardziej rozwiniętych organów w swoim organizmie.

-Komandorze… -Kapitan poczuł się urażony, i chciał to wyrazić słowami, jego rozmówca jednak nie pozwolił mu skończyć.

-Nie unoś się, tak jest i koniec. Jeżeli ci się wydaje, że nie wiem o twoich wybrykach to się grubo mylisz -Gabriel trochę się przestraszył, zdawał sobie sprawę, że gdyby jego dowódca miał dowody na jego wypady, mógłby go nawet odesłać z powrotem na ich rodzimą planetę i postawić przed sądem.

-Nie martw się -ciągnął głównodowodzący, widząc strach w jego oczach. -Nikomu nie mam zamiaru nic mówić. Jednak musi w końcu do Ciebie dotrzeć, że żarty się skończyły Gabrielu i że musimy ostro wziąć się do roboty. Rozumiesz co mam na myśli?

-Tak Komandorze -odpowiedział skruszony

-To dobrze, a teraz posłuchaj. Przez najbliższe czternaście dni żadnych kur….. -znowu urwał w połowie słowa, po czym dokończył -żadnych dup, chciałem powiedzieć. Żadnego alkoholu, i wszelkiego rodzaju używek. Obowiązuje cię od dzisiaj całkowity zakaz organizowania jakichkolwiek libacji. Masz być przykładowym kapitanem. Dotarło to do ciebie? -spytał ostrzejszym tonem dowódca.

-Tak komandorze.

-To dobrze. Jak już wyjaśniliśmy sobie wszytko, powiedz mi, czy masz pomysł jak nawiązać kontakt z ludźmi?

-Mam. -Odpowiedział zdecydowanie.

-No słucham -odparł zaskoczony dowódca.

-Mam znajomych w telewizji i mogę zorganizować tam występ.

-A dokładniej? -Michał był zaciekawiony tym pomysłem, toteż jego podwładny wyjaśniał dalej.

-Pójdziemy do takiego programu „rozmowy w toku" i tam publicznie ogłosimy, że pochodzimy z innej planety, i że przybywamy pokojowo. Na pewno uwierzą. Ten program jest bardzo popularny i cieszy się ogromnym uznaniem.

-I co, na dowód pokażesz im swoje obtarte przyrodzenie, i przytoczysz zeznania tych panienek, które będą opowiadać jak długo ci stoi. Ty głupku jeden! -uniósł się Michał. -chyba nie myślisz, że ziemianie wierzą, że w takich programach mówi się prawdę.

-Zdziwiłbyś się Komandorze. Zdziwiłbyś się. W trakcie moich przesłuchań nieraz słuchałem o tym programie i wiem, że jest traktowany bardzo poważnie.

-Masz na myśli te przesłuchania, które widziałem u ciebie dzisiaj. Te dziewczyny, które golą sobie cipki, żeby mogły sobie przyrodzenie od głowy odróżnić, a zarazem rozpoznać, czy uprawiały sex oralny, czy klasyczny? Chyba nie nazywasz ich inteligencją tego świata? Coś ci się w głowie poprzewracało. -skwitował z rezygnacją. Po chwili jednak zaczął ponownie mówić.

-Słuchaj no Gabriel. Zastanówmy się na spokojnie, co robimy źle. Czemu ci zakichani ziemianie jeszcze nie zrozumieli, że istnieje to tak słynie przez nich nazwane UFO.

-Niektóre państwa wiedzą że istniejemy, ale ich władze specjalnie utrzymują to w tajemnicy.

-Wreszcie pomyślałeś coś konkretnego, a czemu nie chcą ogłosić o UFO?

-Boją się reakcji tłumu.

-No właśnie. Boją się co ci biedni ludzie pomyślą. A wiesz w czym jest największy problem?

-Nie mam pojęcia Komandorze -Gabriel czuł się urażony i postanowił pozostać na bardzo formalnych stosunkach.

-Bo nie mają pojęcia jak ludzie zareagują, jak dowiedzą się, że oprócz Homo Sapiens, jest jeszcze na świecie jakaś inna istota myśląca. No i przede wszystkim jak to mają pogodzić z tymi ich Bogami. Te pieprzone rządy myślą, że ludzie są tak ciemni, że sobie z tym nie Poradzą. Z jednej strony, egoistycznie uważają się za rozumnych, a z drugiej strony nie wierzą, że ich podwładni, nawiasem mówiąc z tego samego gatunku, użyją rozumnego mózgu, aby zrozumieć tą sytuacje. Wierzą w bogów, a nie wierzą w ludzki rozum. Na szczęście my robiliśmy badania i sondaże. No nie? -spytał retorycznie. I nie czekając na odpowiedź mówił dalej -pytaliśmy tych Homo Sapiens, jak zareagują na wieść o tym, że istnieje życie pozaziemskie. Ile ludzi uczestniczyło w tych badaniach? -to nagłe pytanie trochę zaskoczyło Gabriela, jednak szybko się zreflektował, i zaczął mówić.

-Przez ostanie dziesięć ziemskich lat zadaliśmy to pytanie -spojrzał w swój notatnik elektroniczny. -pięć milionów, trzysta czterdzieści pięć tysięcy, dwieście dwadzieścia dwie osoby.

-Rozumiem, że byli to ludzie z różnych grub społecznych i w różnym wieku.

-Oczywiście komandorze -odpowiedział zdecydowanie, w głowie jednak zadawał sobie pytanie, czy pytając same kobiety w przedziale wiekowym pomiędzy siedemnaście, a trzydzieści lat uzyskał dość reprezentatywną grupę?

-I rozumiem, że byli pytani i mężczyźni i kobiety? -spytał upewniając samego siebie dowódca misji.

-Oczywiście komandorze. -odpowiedział Gabriel bez żadnego grymasu na swojej twarzy.

-Jakie były wyniki? Przypomnij mi.

Kapitan ponownie spojrzał w swój elektroniczny notatnik i powiedział.

-Osiemdziesiąt osiem procent ludzi, których badaliśmy, wierzy że istniejemy komandorze.

-Masz rozbite te dane, na mężczyzn i kobiety?

-Nie rozumiem. -zająknął się lekko kapitan.

-No ile procent kobiet tak uważa, a ile mężczyzn?

Gabriel schylił głowę, i udawał, że szuka tych informacji w notatniku, po chwili powiedział.

-Tu nie mam komandorze tych informacji, gdyż mam tu dane tylko zbiorcze, ale na jutro przygotuje szczegóły.

-No dobra, nie musisz, to mi wystarczy. -Gabriel westchnął z zadowolenia, a jego szef mówił dalej, zastanawiając się zarazem intensywnie. -Teraz musimy się aby zastanowić, jak powiedzieć ludzkości, że istniejemy.

-Mam pomysł.

-No dawaj.

-Zacznę porywać jeszcze więcej ludzi, i będziemy im o nas opowiadać bardziej szczegółowo. Oprowadzać ich po statku, i tym podobne.

-To za mało, porywamy ich już od dziesięciu lat i nic to nie daje. Po za tym znając ciebie, porywałbyś same takie panienki, jakie masz tam w pokoju. Nie, nie, to nie działa. -Komandorowi jakby przyszło coś na myśl, spojrzał na swojego podwładnego i spytał -Gabriel, powiedz tak szczerze, te badania co nie masz szczegółowych badań, one nie są robione tylko na kobiet… -nie skończył pytać, po minie kapitana wiedział już jaka jest prawda. Jego emocji znowu z nim wygrały i zaklął -kurwa mać Gabriel, ja się z Tobą wykończę! Miałeś tylko zrobić badania i przeprowadzić sondaż. Miałeś zbadać nastroje ziemian, a ty te całe pięć milionów przy okazji przeleciałeś. Ja pierdole.

-Nie całe komandorze, nie wszystkie się nadawały. -Gabriel odpowiedział z rozbrajająca szczerością.

Komandor był załamany. Myślał intensywnie, ale nic konkretnego nie wpadło do jego głowy. Po chwili uspokoił emocje i w miarę spokojnie powiedział.

-Dobra, to i tak już nic nie da. Mamy zbyt mało czasu aby ponownie przeprowadzać takie badania. Musimy zaryzykować i chociażby nie wiem co, musimy uzmysłowić ziemianom bardzo dobitnie, że istniejemy. Że my jesteśmy i że istniejemy! -ponownie spojrzał z ogromnym rozczarowaniem na swojego podwładnego, przez chwilę się przypatrywał, jakby zastanawiając się, czy do Gabriela w końcu dotarła powaga sytuacji. W końcu spytał na głos. -Rozumiesz to, ty nałogowy jebako?

-Rozumiem komandorze. -odpowiedział skruszony

-To dobrze. -odpowiedział po chwili -bo mam chyba niezły pomysł.

Gabriel spojrzał na swojego dowódcę wyczekując jego słów. Cieszył się, że zbliża się koniec tej rozmowy. Bał się, że lesbijskie nimfomanki tak się zabawią sobą, że będą miały dosyć, a jego ominie cała impreza. Natomiast komandor dostrzegłszy skupienie na jego twarzy ucieszył się myśląc w duchu, że może w końcu dotarło do niego, że sprawa jest naprawdę poważna.

-Wiec słuchaj. Znajdziesz mi polityka, ale koniecznie takiego, który sam wierzy że istniejemy. Ja potem spotkam się z nim i mu wszystko wytłumaczę. Załatwimy to dyplomatycznie, a on będzie naszym ambasadorem.

-Niektórzy politycy już o nas wiedzą. -skwitował Gabriel.

-Wiem o tym, ale ci którzy aktualnie rządzą, nie chcą o takich rzeczach mówić, boja się, że wyjdą na głupków. Dlatego musisz znaleźć takiego, który teraz nie jest u władzy. On nie będzie się martwił, jak to się skończy, a zarazem będzie zadowolony, że się w ogóle o nim mówi. Nie może to być jednak jakiś podrzędny polityk, to musi być ktoś, kto jest ważny, z kim się liczy opinia publiczna. Na przykład były prezydent, albo premier, zresztą tu nie chodzi a nazwę instytucji, to musi być po prostu osoba z autorytetem. Zrozumiałeś mnie Gabrielu?

-Tak jest komandorze!

 

Gabriel wyszedł od swojego zwierzchnika i odetchnął z ulgą.

-Jeszcze nigdy nie był aż tak groźny. -powiedział sam do siebie, i poszedł do swojego pokoju. Po drodze rozmyślając stwierdził, że sprawa naprawdę jest poważna i nie ma żartów. Powziął decyzje, że od dzisiaj musi wziąć się do roboty. „jak mus, to mus" -pomyślał.

Jednak po chwili przypomniały mu się dziewczyny, które na niego czekały w pokoju. Przez chwilę spierał się sam ze sobą w myślach, a ż w końcu podjął decyzje. Stwierdził, że przecież o jeden dzień nie chodzi, a skoro już zwabił te panienki, to żal było by zmarnować okazje, i się trochę nie zabawić.

Od jutra jednak robota na ostro. -przyrzekł sam sobie sumiennie.

 

Następnego dnia rano obudził się z potężnym kacem. Głowę mu rozsadzało od środka, a w buzi miał posmak trampka.

-Pieprzony whiskacz -zaklął pod nosem i poszedł do łazienki.

Po opróżnieniu pęcherza umył zęby, i wypłukał swoje gardłem jakimś płynem. Poczuł się troszeczkę lepiej. Wrócił do pokoju, i teraz dopiero przypomniał sobie o dziewczynach. Obydwie leżały na długowłosym dywanie, namiętnie przytulone do siebie. Ich nagie ciała były piękne i zmysłowe. Reakcja kapitana była natychmiastowa i jak najbardziej zdrowa. Zrobił dwa kroki, zatrzymał się jednak i wbrew sobie powiedział do siebie.

-Musisz się powstrzymać Gabrielu. Musisz! -dopingował samego siebie.

Podszedł do dziewczyn, i trącając je delikatnie, powiedział.

-Panienki zbieramy się, musze teraz przez jakiś czas popracować.

Dziewczyny nie były skłonne do współpracy. Dopiero po dłuższej perswazji, rozżalone ubrały się i doprowadziły do jako takiego stanu. Kapitan wolał nie wystawiać swoich żądz na dłuższe męczarnię. Wręcz na siłę zapakował dziewczyny do swojego dysku i poleciał na ziemie.

Jego ulubionym krajem była Polska i nie tylko dlatego, że Polacy są gościnni. Powód był o wiele bardziej prozaiczny, uwielbiał tutejszą kuchnie. Dodatkowym nie zaprzeczalnym atutem tego kraju była uroda Polek.

Dziewczyny brzydko mówiąc wyładował na skraju dużego lasu, po czym szybko wzbił się w powietrze i zaczął zastanawiać się jak znaleźć tego polityka o którym wspominał Komandor. Niestety jego umysł nie był w pełni sił, i tego dnia nic mądrego nie wymyślił. Postanowił sobie jednak w duchu, że dopóki nie załatwi tej sprawy, nie uprowadzi, ani nie umówi się z żadną dziewczyną.

Na trzeci dzień bezowocnych poszukiwań doszedł do wniosku, że poszuka wiadomości w sieci internetowej. Wrócił zatem do swojego macierzystego statku. Usiadł przed swoim komputerem i włączył sieć. Gabriel tak polubił Polaków, że wchodząc do Internetu używał ich lokalnych serwerów. Najbardziej przypadła mu do gustu Wirtualna Polska. Kliknął myszką na wyszukiwarkę i napisał „UFO".

Wyskoczyło tyle pod stron, że nawet nie próbował żadnej otwierać. Postanowił zawęzić kryteria.

Zastanawiając się co mam wpisać, wpadł na inny pomysł. Czat, na chacie wszystko wiedzą -pomyślał.

Zalogował się i nie zdążył jeszcze cokolwiek napisać, a już usłyszał znajomy sygnał i na ekranie pojawiło się okienko, a w nim tekst.

„afrodyta -Gabrielu gdzie byłeś, strasznie się martwiłam o ciebie?"

Ta nie ma co robić tylko chyba tu śpi. -pomyślał, napisał jednak co innego.

„ułożony -przepraszam kochanie, ale neostrada mi padła"

„afrodyta -oj ty nie dobry, mogłeś chociaż zadzwonić"

„ułożony -wiesz mam numer w Orange, to jest ten sam operator co Neostrada, telefonu też nie miałem, przez ostatnie dni byłem odcięty od świata kochanie"

„afrodyta -no już dobrze, nie tłumacz się, ważne że jesteśJ. Mam nadzieję, że nie przemęczałeś mojego ukochanego ptaszka?"

„ułożony -no pewnie, że nie, t…"

„zaniedbywana -cześć Gabriel"

„ułożony -…wój ptaszek czekał na ciebie z niecierpliwością, i aż kipi z tęsknoty"

„ułożony -cześć kochanie" -napisał, a w duchu pomyślał, kurwa okienko się nałożyło.

„zaniedbywana -do kogo to było?"

„ułożony -do ciebie słodziutka, a do kogo by miało być?"

Okienko afrodyty mrugało oznajmiając, że ona też oczekuje odpowiedzi, w tym momencie drzwi otwarły się bez zapowiedzi.

-Już myślałem, że znowu się zabawiasz z jakimiś panienkami -powiedział Komandor, który najwidoczniej wpadł na inspekcje, ale zobaczywszy, że jego podwładny pracuje przy komputerze uśmiechnął się wesoło. Gabriel w tym czasie nerwowo szukał myszką krzyżyka zamykającego czat. Udało się. Tymczasem jego dowódca mówił dalej.

-Jak idą poszukiwania naszego ambasadora?

-Właśnie przeszukuje zasoby ziemskiego Internetu komandorze, chce aby nasz kandydat był najlepszy.

-I taka postawa mi się podoba -powiedział Michał, po czym ponownie uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.

Z Gabriela zeszło powietrze. Pomyślał, że nie dużo brakowało i znowu by miał awanturę. Nauczony doświadczeniem nie wszedł na czat. Postanowił wrócić do pracy, aby jak najszybciej znaleźć ta odpowiednią osobę. Wtedy ponownie wszystko wróci do normy.

Tym razem napisał w wyszukiwarce „UFO a politycy". Na drugim miejscu wyskoczył mu link http://relaz.pl/ta….. a pod spodem komentarz …jego kraj. Tagi: polityka politycy świry Andrzej Peller podróże UFO lewica Kup sobie…".

Przeczytał tekst na głos, nazwisko Peller coś mu mówiło, na pewno to jakiś polityk, ale nie mógł do końca skojarzyć. Ponownie zaczął szperać w Internecie. Po jakimś czasie już wiedział.

Peller był kiedyś Marszałkiem sejmu, wicepremierem, a nawet kandydował na prezydenta. Znalazł też jakieś wzmianki o talibach i Ufo w Klewkach. Gabriel był zadowolony z siebie w końcu znalazł odpowiednią osobę.

Postanowił szybko podzielić się dobrymi wiadomościami z komandorem.

 

Zapukał do drzwi, nie czekając na zaproszenie, uchylił je i wsadzając głowę spytał.

-Mogę wejść?

-Wejdź. -komandor siedział za biurkiem i robił jakieś notatki.

-Mam odpowiedniego kandydata. -Oznajmił z entuzjazmem podchodząc zarazem do biurka przy który siedział jego dowódca.

-Siadaj i mów kto to taki?

-Niejaki Andrzej Peller.

-Nie słyszałem takiego nazwiska.

-Kraj Polska. Kojarzysz?

-No pewnie. Mają rewelacyjny Żurek.

-Peller był tam marszałkiem sejmu, wicepremierem i ministrem. Był też deputowanym do Europarlamentu.

-A teraz czym się zajmuje? -spytał ożywiony komandor.

-Aktualnie -Gabriel spojrzał w swoje notatki i nie znalazłszy niczego konkretnego, dodał. -Jest w opozycji.

-Jesteś pewny, że to odpowiednia osoba?

-Tak, sprawdziłem dokładnie. Jest ogólnie kojarzony z wyznawcami teorii o istnieniu w Ufo czyli w nas.

-Skąd masz te dane?

-Z sieci informatycznej. -odpowiedział rzeczowo, ale widząc, że ta odpowiedź nie zadowoliła do końca dowódcy, dodał po chwili -robiłem też oczywiście badania.

-No dobrze, coś jeszcze o nim masz?

Gabriel ponownie spojrzał w swoje notatki i po chwili powiedział.

-Kandydował na prezydenta.

-To super, jaki osiągnął wynik?

Gabriel ponownie zaczął szukać w notatkach, nic tam nie było. Czuł, że komandor się wacha. Po chwili zdecydowanie powiedział.

-Dwadzieścia dwa procent w pierwszej turze, i trzydzieści osiem w drugiej.

-Świetny wynik, to rzeczywiście może być dobry kandydat -powiedział z entuzjazmem, zamyślił się jednak, jakby zastanawiając się jaką podjąć decyzje, po chwili spytał. -mówiłeś, że był w rządzie. Jaki miał resort pod sobą?

Kapitan ponownie zagłębił się w notatkach, wiedział, że tej informacji w nich nie ma, ale musiał improwizować, po chwili rzeczowym głosem powiedział.

-Bardzo dużo z nim wywiadów na temat sprawiedliwości. Był ministrem sprawiedliwości. -powiedział z przekonaniem po chwili.

-Rewelacja. Ministerstwo Sprawiedliwości, to znaczy, że człowiek na poziomie i dobrze wykształcony, a to u polityków rzadkość. Gabrielu super się spisałeś. Jutro nawiązujemy kontakt. Takiej osobie jak Andrzej Peller na pewno uwierzą. Będzie to nasz pierwszy ambasador.

Koniec

Komentarze

Popraw te rozstrzelone wiersze, bo mało co tak wkurza na tym portalu jak to, kiedy ktoś tak tekst wrzuca :p

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

dzięki Beryl

Nie rozśmieszyło mnie.
Średnie opowiadanie, tym bardziej, że po dopisku kosmikomika miałem większe oczekiwania.

- Dają nam czternaście dni, abyśmy w końcu nawiązali kontakt z nieznajomymi.
- To spoko.
- Czternaście dni ziemskich, Gabrielu.
- O, to trochę gorzej.
Świetny dialog :) Z tymi "Rozmowami w toku" też dobry pomysł. Według mnie niepotrzebnie rozwodziłeś się nad sytuacją małżeńską Komandora, tym bardziej, że to tekst do Kosmikomiki. Ale ogólnie mi się podobało (a, i znalazłoby się kilka literówek). 

Dobre, chociaż mogło być smieszniejsze. Jednak rozwalił mnie ten dialog o pięciu milionach, ale nie będę spoilować. Wyłapałem:
"-Pewnie myślisz, że to nie możliwe, że tylko ty jesteś taki wyjątkowy(...)"

dzięki za komentarze:)
pozdrawiam wszystkich czytających

Strasznie dużo błędów, co kilka linijek.

OK, do konkursu.

Myślałem, że to będzie parodia "Ambasadora" gregstera ;)

Niezłe, choć szału nie ma. Nie wiem co więcej napisać, więc nic więcej nie napiszę.

szału nie ma:) nie co więcej napisać:)pozdrawiam serdecznie i dzięki za komentarz

Znowu Gabriel? Coś się uparł?:D

Wiesz, że przy tekstach na Kosmikomikę stawiałam 2/3 każdemu, który mnie nie rozśmieszył? Nawet Fasowi się dostało:P
Niemniej, skoro to Kosmikomika, to możesz moją ocenę potraktować z przymrużeniem oka. Zresztą poczucie humoru mam raczej dziwaczne. Bardziej się przy tekstach z Masakry uśmiałam niż przy tych z Kosmo.

w tym tekscie jest bardzo fajna puenta Seleno, jakos nikt jej nie zauważył. samo życie.:)

Tak bywa:D

Nowa Fantastyka