- Opowiadanie: Kenneth - Zew przodków

Zew przodków

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zew przodków

Widać było zbliżające czarne burzowe chmury, gdy 15 letni Semko wracał z boru, z upolowanym zającem, do swojej wioski która nazwy nie miała, jak większość wiosek w ówczesnej Polsce. Chłopiec był średniego wzrostu, włosy krótkie, brązowe, a oczy uderzająco zielone. Na bladej twarzy nie pojawił się jeszcze zarost.

-Na Peruna..– zaklął chłopak gdy zobaczył ze nie uda mu się zdążyć przed burzą, lecz zaraz ugryzł się w język, gdyż mamuchna rózgą karała za samo wymawianie imion dawnych bogów, a Semko poza imionami nieznał ich zbyt dobrze gdyż jego ziomkowie schrystianizowani zostali nim jeszcze Semko na świecie się pojawił. Jedynie dziadek Siemirad zanim odszedł do królestwa Welesa (jak to powiedział mu ojciec, by matka nie słyszała) opowiadał czasem o dawnych Bogach, i o tym jak jego ojciec był wioskowym szamanem i cieszył się olbrzymim szacunkiem, zarówno wśród mieszkańców wioski jak i okolicznych duchów. Deszcz luną potężny, a wiatr znosił chłopaka tak że iść nie mógł prosto. Semko wpadł w panike, próbował iść w swoim kierunku lecz wiatr mu nie pozwalał, i tak walczył z wiatrem dopóki piorun nie rozjaśnij nieba i nie trafił w chłopaka który padl jak martwy na ziemie.

Z samego ranka Bohdan, Semka ojciec przyniósł ciało chłopca, do wioski. Bohdan wysoki nie był, lecz silny i krępy, włos i wąs kruczoczarny. Twardy i cichy był to mężczyzna, lecz minę miał pełną żalu i goryczy. Matka zaś lamentowała w niebo głosy a sąsiedzi kondolencje składać zaczęli. Nie wszyscy szczerze gdyż niektórzy szeptali ze diabeł w chłopcu mieszkał, i dlatego Peruna gromem porażony został. Miejscowego księdza wezwali, by pogrzeb tego samego dnia odprawić.

Bohdan czuwając nad ciałem Semka, i gdybając, kim jego syn mógł zostać w przyszłości, cieślą jak on, wojem, a może kimś innym. Z zamyślenia wyrwał go skurcz który targnął chłopakiem, potem kolejny, i kolejny. Bohdan przerażony skoczył na równe nogi z stołka na którym siedział.

-Wąpierzem pośmiertnie został! Strzygą bądź innym ożywieńcem!-krzyknął w myślach Bohdan i skoczył pod dom, po siekiere, by głowy pozbawić rzekomego ożywieńca. Chwycił siekiere leżącą przy szopie lecz gdy skierował się w strone domu, Semko stał w drzwiach.

-Kysz, maro jedna! Tyś nie mym synem!-krzyknął

-Ojcze, umarłem lecz nie umarłem, powołali mnie oni, lecz zawsze synem Twym będę– odpowiedział mu Semko

Bohdan nic z tego nie rozumiał, z konsternacji wyrwał go radosny krzyk, żony jego, wracającej z księdzem który miał się pomodlić nad „zmarłym"

-Matko Bosko Kochano! Krystusie Nazareński, toż to cud najprawdziwszy!-krzyknęła klasnąwszy w dłonie

Sąsiedzi zeszli się przy nich, z chałup powychodziwszy. Radość matki ostudził zaś ksiądz, około czterdziestki o ponurej twarzy, siwej brodzie, łysinie, szczupłej sylwetce i wysuszonej pomarszczonej skórze

-Związać go, wam nakazuje! Kto wie, czy żywot mu przywrócony został z Bożej woli, czy szatana może! Nie dajcie się omamić! Szatan i do takich podstępów podchodzi, maskując swoje czyny rzekomą łaską Bożą. Pomówić ja z nim musze, i wtedy wydam osąd. Osądzim go przed zmrokiem, teraz związać go i nie krzywdzić.

Związawszy Semka, zaprowadzili go do dużej szopy bedącej kościołem. Tam gdy późnym popołudniem się wieś cała zebrała. Ci najbardziej schrystianizowani patrzyli na niego z gorącą nienawiścią, jak na samego diabła, zaślepieni chorym fanatyzmem przez starego kleche. Ci zaś którzy zachowali jeszcze w sercu pamięć o przodkach i dawnych Bogach, domyślali się w czym rzecz. Osoba która przeżyła uderzenie piorunem, została pewnikiem powołana przez duchy, Bogów bądź przodków, do bycia wołchwem, czyli słowiańskim odpowiednikiem szamana.

-Co żeś widział, chłopcze?– zagrzmiał klecha

Semko kłamać nie zamierzał, bez względu na to co zrobi z nim duchowny.

-Gdy otworzyłem oczy, w lesie się znajdowałem, leżałem na miekkim mchu. Moje ciało było sparaliżowane, mogłem ruszać wyłącznie oczami. Z północy nadszedł niedźwiedź i przystanął nad moim ciałem i czekał, gdy ze wschodu nadchodził wilk, z zachodu ryś a z południa zaś dzik. Gdy wszyscy czworo zebrali się nademną rozerwali mi brzuch i zaczęli pożerać moje wnętrzności.

-Dalej, co było dalej?– kapłan wypytywał z gniewem w oczach. Semko nie lubił klechy.

-Gdy zwierzęta się mną posiliły, odeszły a zza drzew wyłonił się mój przodek, ojciec dziada mego..

-Wystarczy!-zaryczał ksiądz i odwrócił się do tłumu– tyle wystarczy by wyrok wydać, że chłopiec z diabłem spółkował! W piekle jego miejsce!

-Nie znam diabła o którym mówisz-rzekł chłodno Semko patrząc na duchownego-a ni owego piekła. Diabła przyniosłeś ty, na nasze ziemie, i tobie podobni.

-Milcz sługo szatana!- kropelki śliny kapłana poleciały na chłopca, gdy ten miotał przekleństwa– Śmierć mu! Wyplenimy pomiot diabła, śmierć mu!

Połowa zebranych zawtórowała mu, połowa zaś była niezdecydowana lub po twarzach widać było znaczący sprzeciw, pierwszy wystąpił Bohdan

-Co?! Syna mi mordować będzieta? Rozumu własnego nie mata? Takie krześcijany się znalazły! Dobielut!-wskazał w tłum– do babki to ty chodził przyszłość wróżyć. Lechosław, Ty też po znachorach chodził gdy ci córka zaniemogła, a teraz mi syna będziecie mordować dlatego ze go przodki powołują?! Po trupie moim! A kto ręke podniesie na niego, ten wróżde mieć mieć będzie! Tfu!- splunął skończywszy

-Milcz ty głupi!-zaczęła teraz Radzisława, matka Semka, a kobieta to była krępa i tęga, włosy zaś do pasa długie, prawie siwe, kiedyś blond.-Co z tego że syn, jak przez diabła wybrany!

-Dobrze gadasz kobieto, bije od Ciebie mądrość pana naszego Jezusa. A może i Bohdana męża twego przesłuchać od razu? Sam również pewnie w spółce z diabłem, jaki ojciec taki syn! A książe prawo dał mnie i sługom moim do krzepienia wiary i sądów, takem wyrokiem będzie dla obu…– gdy ksiądz mówiąc do tłumu odwócił się, Bohdan wyciągnął prosty myśliwski nóż, z futerału przy biodrze, jedną ręką pochwycił kleche za głowe i odchylił ją do tyłu, drugą zaś przyłożył nóż do gardła. Duchownemu błekitne oczy wyszły na wierzch, zmarszczki się pogrubiły i lico pobladło.

-Teraz brateńkowie pójdą do mojego gospodarstwa, przyprowadzą 2 konie, chleba i sera, miecz mój co chrzczony krwią czechów był, łuk. Chudko kmiecie-ryknął gdy tłum stał oniemiały– jak ten pies tu ducha wypuści, to wam księciunio chałupy spali, bez względu na to kto krew klechy przeleje– wiedząc ze wyjścia innego nie ma, paru chłopów ruszyło pędem po rzeczy które życzył sobie Bohdan. On zaś z Semkiem i klechą wyszli przed budynek. Tłum stał w milczeniu i przerażeniu zarazem, klecha również bał się choćby jęknąć.

-Na koń!-krzyknął Bohdan do syna gdy przyprowadzone konie zostały i reszta sprzętu. Gdy Semko dosiadł konia Bohdan pchnął silnie kapłana w tłum, sam szybko w skoczył na siwą klacz.

Pędzili co tchu, krzyki kapłana miotającego przekleństwa było słychać jeszcze z daleka. Pędzili konno pare godzin gościńcem, potem zaś pojechali w las gdzie się zatrzymali. Gdy konie przywiązali do drzew Bohdan rzekł do syna by chrusta nazbierał. Chłopak ruszył w las bez wahania, krok miał lekko chwiejny a oczy zemglone. Nie doszedł jeszcze do siebie. Po kwadransie paliło się już małe ognisko przy którym siedział ojciec z synem. Z tabołków wyciągnął Bohdan chleba i sera, ułamawszy se po małym kawałku podał dla Semka, ale ten spojrzał tylko obojętnie.

-Mówże dalej-przerwał milczenie Bohdan– który z przodków cie nawiedził, co powiadał?

Semko milcząco wpatrywał się w ziemie

-Tajemnica więc, rozumiem ja..

-Ojciec ojca twojego-powiedział po minucie Semko– ten który wołchwem był i z duchami gaworzyć umiał. Mówił że inicjacje za sobą mam, że dostałem nowe ciało, lecz wiedzy i nauki teraz mi trzeba, na Ślęże mi iść trzeba, tam czekać o pełni będzie, by mnie uczyć..

Bohdan chwili potrzebował by wszystko przemyśleć.

-Że przodek nasz któregoś z naszego rodu na szamana powoła to wiadomym było, gdyż tak to zwykle jest.. Pamiętam jak młodym będąc miałem nadzieje ze duch jego mnie zechce uczyć..-wyciągnął prosty krótki miecz przyczepiony wcześniej do siodła-potem wojenka z Czechami się zaczęła, i o tym wiecej ja nie myślał. Nic to, do Ślęży towarzyszyć ci będę, potem zaś na siebie zdany będziesz, ja z tobą iść nie mogę

-Kapłan nie poprosi księcia o najemników by nas pojmali?-zapytał chłopak

-Cholerny klecha już pewnie u księcia jest.. a kara za podniesienie ręki na duchownego sroga zapewne.. przy siodle masz łuk i kilkanaście strzał-wskazał ręką w strone konia– do świtu jeszcze mamy 3-4 godziny, zdrzemniem się, a potem w droge

Bohdan oparł się o drzewo i zasnął niebawem, Semko zaś siedział jak siedział, okiem nawet nie mrugnąwszy. Jego nowe ciało czuło las jak jeszcze nigdy, a tylko jemu wiadomo, jakież to duchy widział w ciemnościach lasu.

Świtało już, a poranny promyk słońca obudził Bohdana świecąc mu w twarz. Gdy otworzył oczy, w mało ognisko już się nawet nie żarzyło, a Semko siedział w takiej pozycji w jakiej siedział wcześniej. Zbierali się w milczeniu. Jechali konno gościńcem jakieś 15 min gdy pierwszy odezwał się Semko.

-Nie musiałeś wcale uciekać ze mną-

-Syneczku kochany, to dla mnie wybawienie było. Dość już miałem pracy na gospadarstwie, słuchania tej jędzy Twojej matki i kłaniania się w pas staremu klechowi, mendzie jednej. Teraz znowu jestem na gościńcu, z mieczem u pasa, kto wie jakie przygody mnie czekają. Chciałbym żebyś wyruszył ze mną.. ale cie duchy wzywają, takoż odprowadze cie do Ślęży, a potem nasze drogi się rozdzielą..

-Gdzie więc pójdziesz?

-Na północ, albo na wschód, może tam potrzebują jakiegoś miecza.

W powietrzu świsnęła strzała i zarżał koń Bohdana po czym zwalił się na ziemie, razem z nim.

-Najemnicy-sapnął Semko– i już miał wziąć łuk do ręki gdy Bohdan klepną jego konia w zad popędziwszy go.– Jedź synu za swym przeznaczeniem i niech cie Bogi błogosławią!- krzyknął za nim Bohdan, a następnie wyjął miecz i odwrócił się w strone przeciwników. Sześciu ich było, w kolczugach i hełmach, z tarczami i włóczniami, oraz mieczami przy pasie. Zsiedli wszyscy z koni, oprócz tego który dzierżył łuk.

-Po dobroci nie pójdziesz o nie.. to widać w oczach Twoich, rozkaz był taki że w razie oporu zabić..-wzruszył ramionami a wojacy zaczęli tworzyć krąg wokół Bohdana. On zaś nie czekał aż ten na koniu wypuści w jego strone strzałe. Wirował, i stosował obroty by nie zostać trafionym włócznią w plecy. Dla jednego woja uciął swym prostym jednoręcznym mieczem drzewiec włóczni i rozpłatał go zanim zdążył on wyjąć swój miecz. W tym czasie konny łucznik czekał na dobry strzał, i gdy Bohdan walcząc z pozostałymi a widać było że i tak nie daje rady z czterema przeciwnikami naraz, zadźwięczała cięciwa i strzała ugodziła Bohdana. On lekko straciwszy równowage włócznią dźgnięty został w żebra. Mając jeszcze troche siły ciął mieczem po szyji tego który go dźgnął, a jucha trysnęła obficie, lecz po tym ciosie opadł na kolana, a łucznik następną strzałe posłał, w szyje. I w takiej to pół klęczącej, pół siedzącej pozycji duch Bohdana opuścił.

-Konika możem upiec, co się ma mięsko zmarnować..-rzekł jeden z wojów podczas gdy inny kopnął ciało Bohdana to pozycji leżącej a następnie odciął mieczem głowe, na dowód że misje wykonał.

-A co z chłopakiem?– zapytał ten z łukiem

-A nie chce mi się za nim gonić– odpowiedział ten który trzymał głowe Bohdana-żeby to była jakaś młodziutka dziewka to i pogonilibyśmy-złapał się za krocze a kamraci jego śmiechem wybuchli– Ale jak w domu czeka dzban miodu, to co ja się będę po borach ścigał z jakimś chłystkiem. Żeby to był woj dobry, jak jego ojciec to i honor walczyć z takim, ale tak to szkoda zachodu, a i tak żołd dostaniemy za tę główkę, zwłaszcza że dwóch poległo to i wiecej grosza dla nas się sypnie.

-A ja se zapoluje! Zawsze coś tam do sakiewki się dostanie od księcia, prrr-popędził konia i ruszył w pościg.

 

Koń niósł Semka jakiś czas traktem a potem skręcił w las. Wiedział że wracać po ojca nie ma już co, i że teraz jest zdany tylko na siebie. Zsiadł z konia, usiadł pod dębem i zastanawiał się co dalej robić, jaki obrać kierunek. Poczuł wtedy coś co poczuł dawno temu bedąc małym chłopięciem, lecz wtedy klapsa od mamuchny dostał za „wygadywanie bzdur". Drzewa umieją mówić, ale dla tych którzy umieją słuchać. Od czasu inicjacji wszystkie jego zmysły zostały zastąpione nowymi więc mowe drzew rozumiał. I wiedział też co ma zrobić i kogo ma wpędzić w zasadzke. Wdrapał się szybko na drzewo, wziął łuk i zostawił konia na dole. Najemnik który go ścigał dotarł tu po jego śladach. Podchodził ostrożnie do konia, z napiętym łukiem w ręce, Semka zaś nie widział. Gdy najemnik odwrócił się plecami do drzewa, rozglądawszy się, Semko wypuścił strzałę, w plecy, tak że trafiła w serce a najemnik padł. Semko nie traciwszy czasu zabrał obydwa konie, podziękował drzewu, i ruszył w swoją strone, a ptaki mu mówiły w którym kierunku iść. Szedł tak lasem dniami i nocami.. I w tym lesie poznał jak świat materialny i duchowy zlewa się w jedno, ale prawdziwy trening zacznie się gdy dotrze na Ślęże. Podróżował już bez koni, gdyż pewnej nocy jego ognisko otoczyła wataha wilków. Przywódca stada zgodził się zjeść tylko konie, Semka zostawiając. Na znak przyjaźni podzielił się częścią mięsa z chłopcem który upiekł na ognisku swój kawałek. Jednej nocy również zauważył w nocy pomarańczowe światełko, myśląc ze to jakieś ognisko w pobliżu poszedł to sprawdzić. Szedł, szedł a „ognisko" wcale nie stawało się bliżej. Błędny ognik przed którym tatko ostrzegał wyprowadził go na manowce. Chłopak usiadł więc i położył łuk na ziemi zastanawiając się w którą strone powinien teraz ruszyć. Czuł coraz większy narastający w nim niepokój który powoli przeradzał się w paniczny stach. Drzewa w tym miejscu były bez liści i dziwnie po wykręcane, i wiał chłodny wiatr choć noc zimna nie była. Jakaś postać położyła mu twardą reke na ramieniu,a Semko zesztywniał.

-Chodź, wyprowadze Cie stąd– usłyszał suchy szept

Postać go wyminęła i szła przodem. Z powodu ciemnośći gdyż była noc a księżyc zasłaniały drzewa Semko widział tylko czarną postać, jego wzrostu lecz o szerszej sylwetce. Semko zastanawiał się czy przypadkiem kolejny raz nie zostanie wywiedziony w pole, lecz zaufał tej postaci, wątpiąc czy to w ogóle człowiek.. Wyszli na polane, i teraz przy lekkim świetle księżyca, a był on w trzeciej kwarcie mógł lepiej się przyjżeć osobnikowi. Nie miał na sobie żadnego ubrania a jego skóra była jak kora.

-Jesteś leszym, prawda?– zapytał Semko, a gdy leśnik się odwrócił zauważył ze ma też długie czarne włosy i brode, w których mnóstwo było zeschłych liści.

-Tak. Zwykle wprowadzam w błąd podróżnych którzy nie umieją się zachować, chyba ze wyręczą mnie błędne ogniki tak jak ciebie wywiodły w pole. Ale obserwowałem ciebie, widziałem jak spożywałeś wieczerze z wilkami dlatego ci pomogłem. Zachowywałeś się też z szacunkiem wobec lasu i wobec upolowanej zwierzyny-głos jego był suchy, mrukliwy.

-Dziękuje duchu, jak mogę ci się odwdzię ..-Semkowi zaburczało w brzuchu. Leszy jak cień ruszył w kierunku lasu zostawiając Semka na polanie i wrócił z dzbanek pełen malin jagód i innych leśnych owoców.

-Posil się, o świcie ruszysz na zachód i po południu znajdziesz się na trakcie. I nie dziękuj mi, lubie pomagać wędrowcom którzy szanują mój las..– i gdy Semko chwycił dzban który mu podał leszy, duch zniknął. Semko zjadł owoce lasu ze smakiem, i było to coś nowego gdyż od paru dni spędzonych w głuszy jadł tylko mięso, o ile udało mu się upolować jakiegoś zająca. Jako że był w ruchu nie opłacało mu się zabijąc większej zwierzyny. Czując już poranną rose stwierdził ze nie ma sensu kłaść się spać skoro świt tuż tuż, oddał się więc medytacji. O świcie zostawił resztke owoców pod drzewem, jako ofiare dla leśnych duchów, i ruszył w kierunku wskazanym przez leszego. Gdy żegnał się z lasem były jakieś dwie godziny po południu. Na trakcie od razu natknął się na postać. Był to mężczyzna około pięćdziesiątki, w brązowej szacie, z kapturem na główie skąd wystawały czarno siwe włosy i broda. Miał też drewniany kij, bogato zdobiony. Zatrzymał się gdy zobaczył chłopca wychodzącego z głuszy.

-Hola wędrowcze, dotrzymasz towarzystwa starcowi?-

-Jeśli w jednym kierunku idziem, to rzecz jasna– chłopiec podszedł w jego strone, ale był czujny, nie był to lekkomyślny chłopak– na Ślęże ide.

-No to kierunek ten sam, gdyż ja ide na Radunie, jej młodszą siostre. Co roku pielgrzymuje do wyjątkowych miejsc. A ciebie młodzieńcze co sprowadza na Ślęże?

-Jestem.. umówiony

-Wypytywać nie będę choć widać ze idziesz już czasu troche i mnie ciekawi z kim taki gołowąs mógł się umówić na świętej górze. Chodźmy więc, rad jestem twojemu towarzystwu gdyż jak to mówią, kto z kim przystaje takim się staje więc, więc może przy tobie lat mi kilka odejdzie– zaśmiał się serdecznie starzec, a Semko nabrał do niego więcej ufności.

Szli razem w milczeniu jakąś godzinke gdy zaintrygowany Semko spytał o postać wyciętą na jego kosturze.

-To Weles chłopcze, znasz go prawda?

-Tak, ojczulek mi mówił czasem o nim choć matka nie pozwalała

-Twój ojczulek widocznie jest człowiekiem wiernym tradycji naszych przodków, nie zepsuty nową wiarą..

-Był..-poprawił Semko

Starzec przez chwile potrzymał ręke na jego ramieniu, i kontynuował.

-A cóż Ci opowiadał o Welesie?

-A mówił ze to Bóg magii i przysiąg, ale również bogactwa, i króluje w Nawii do której pójdziemy po śmierci. I zdecydowanie wolałem te opowiadania niż to co czytał ksiądz w obcym języku w zimnym kościółku.-Semko był zadowolony że może popisać się wiedzą przed starcem– patronował też wołchwom, dlatego mojego pradziada nazywali wnukiem Welesowym

-Oh-zaciekawił się starzec– więc twój pradziad był wiedzącym?

-Tak, a właściwie to.. to właśnie z nim mam się spotkać na Ślęży.. ale zacznę od początku– i tak Semko opowiedział całą historie. Gdy skończył starzec wyjął coś z torby podróżnej.

-Proszę-podał chłopcu 10 czerwonych owoców– to wilcze jagody, weś połowe a nie będziesz miał problemów z kontaktowaniem się z przodkiem.

-Dziękuje.. znasz się na magicznych roślinach?– spytał Semko chowając jagody do sakiewki.

-Muszę, gdyż również jestem szamanem jak twój przodek, i również musiałem uciekać z wioski.

-Opowiedz mi swoją historie, proszę– nalegał Semko, zaintrygowany tym ze poznał kogoś ze swojej przyszłej profesji, a osoby takie znał wcześniej tylko z opowiadań.

– Mnie w tajniki magii wprowadził mój ojciec który zamawiał, wróżył i leczył w mojej wiosce i okolicach, potem ja pełniłem tą funkcje, krótko, bo do 35 roku życia. Potem w okolicy wybudowali kościół, a szamanów tępiono, obawiano się kolejnych powstań pod ich przywództwem takich które były w wielu rejonach gdzie nowe kościoły budowano. Tak więc ruszyłem w droge i od tego czasu chodze po wioskach świadcząc swoje usługi, wiele razy musiałem też uciekać. Raduje się widząc taką młodą osobe jak ty, ale jednocześnie szkoda mi ciebie gdyż panowie świeccy polują na nas jak na psy. Ale chodźmy dalej, opowiem ci wiecej historii jak zatrzymamy się pod wieczór.

A historie opowiadał wszelakie, i raczył chłopca tymi opowieściami ze swojego życia, również opowieściami o Bogach i uczył go o Welesie. Po dwóch dniach stanęli na rozstaju i rozstać się musieli. Na szczyt nie dążył, gdyż na szczycie postawili sobie kościół chrześcijanie lecz gdy znalazł zaciszne miejsce, czekał do pełni podczas której zażył 5 wilczych jagód otrzymanych od starca. Ciałem jego wstrząsnęły konwulsje po czasie pewnym, świat stał się wyraźniejszy, a drzewa i kamienie zaczęły otaczać różne aury. I pradziad jego przyszedł, i takoż go nauczał, jak wejść w trans by nie musiał korzystać z magicznych roślin i kontaktował się z nim kiedy tylko ze chce. Dużo czasu zajęło to Semkowi ale gdy już to umiał, zaczęła się cała nauka. A uczył go duch przodka wróżenia wszelakiego, leczenia, kontaktowania się z duchami i wszelkich innych guseł. A nauka ta trwała 10 lat, i w tym czasie Semko ludzi raczej unikał, czasem tylko schodził do wiosek po różne produkty a i starał się pomagać w miare możliwości, ale o dalszym jego losie innym razem..

Koniec

Komentarze

Widać było zbliżające czarne burzowe chmury, gdy 15 letni Semko wracał z boru, z upolowanym zającem

Po pierwsze, piętnastoletni (w beletrystyce zwykle nie używamy cyferek), po drugie, zając w borze?
Za Wikipedią: Zając szarak (...) jest typowo stepowym gatunkiem. Występuje głównie na otwartych terenach upraw rolniczych i łąk, w zagajnikach śródpolnych. W dużych lasach występuje rzadko.

do swojej wioski która nazwy nie miała, jak większość wiosek w ówczesnej Polsce.

Nazwy nie miała, ale miała własnego księdza, choć chrystianizacja nastąpiła zaledwie jedno pokolenie temu? Jakoś wierzyć mi się nie chce...
No i nie jestem pewna, czy uzasadnione jest użycia nazwy "Polska", jeżeli akcja toczy się w okolicach roku tysięcznego. Niech się jakiś historyk wypowie, czy nie powinno być przypadkiem "państwo Polan", "księstwo Mieszka" czy jakoś tak. 

gdyż jego ziomkowie schrystianizowani zostali nim jeszcze Semko na świecie się pojawił.

Archaizacja języka w zestawieniu ze słownictwem, powiedzmy, naukowym brzmi... dziwnie.

Jedynie dziadek Siemirad zanim odszedł do królestwa Welesa (jak to powiedział mu ojciec, by matka nie słyszała) opowiadał czasem o dawnych Bogach,

Do zapamiętania: 
Bóg = JHWH
bóg = dowolne bóstwo

 i o tym jak jego ojciec był wioskowym szamanem

Hm... szamianizm występował wśród ludów syberyjskich, ale żeby w Polsce, to nie słyszałam...

Deszcz luną potężny, a wiatr znosił chłopaka tak że iść nie mógł prosto. Semko wpadł w panike, próbował iść w swoim kierunku lecz wiatr mu nie pozwalał, i tak walczył z wiatrem dopóki piorun nie rozjaśnij nieba  i nie trafił w chłopaka który padl jak martwy na ziemie.

Autorze, autor to po napisaniu przeczytał w ogóle?...

Bohdan wysoki nie był, lecz silny i krępy, włos i wąs kruczoczarny.

Po raz drugi powtarzasz opis w manierze raportu policyjnego. To nie brzmi dobrze. No i wiadomo, że skoro krepy, to nie wysoki, więc pierwszą część zdania mogłeś sobie darować.

 Twardy i cichy był to mężczyzna, lecz minę miał pełną żalu i goryczy.

Lecz? A co, twardy i cichy mężczyzna nie może mieć miny pełnej goryczy? I czy miał ją zawsze, czy tylko w momencie przynoszenia ciała?

 Matka zaś lamentowała w niebo głosy

Wniebogłosy.

 a sąsiedzi kondolencje składać zaczęli.

ROTFL!!!!! Inaczej nie mogę tego wyrazić. Może jeszcze ojciec z tej ledwo schrystianizowanej wioski powie żonie, że utrata syna zraniła jego psychikę i grozi im poważny kryzys związku?

 Nie wszyscy szczerze gdyż niektórzy szeptali ze diabeł w chłopcu mieszkał, i dlatego Peruna gromem porażony został.

Nie bardzo widzę logikę takiego rozumowania. Pogański bóg karze za opętanie przez chrześcijańskiego diabła? E-ee...

Miejscowego księdza wezwali, by pogrzeb tego samego dnia odprawić.

I zaraz się dowiemy, że trumnę i wieniec zamówili. W tej ledwo schrystianizowanej wiosce bez nazwy, ale za to z księdzem.

Bohdan czuwając nad ciałem Semka, i gdybając, kim jego syn mógł zostać w przyszłości, cieślą jak on, wojem, a może kimś innym.

Oczywiście, w prasłowiańskiej wiosce wszystkie ścieżki kariery stały przed nim otworem. 

-Kysz, maro jedna! Tyś nie mym synem!-krzyknął

Ta składnia nie archaizacją, lecz kulawizną! - krzyknęła (w myślach) Achika.
Tak BTW, przy zmarłych to czasem nie kobiety czuwały?... 

-Ojcze, umarłem lecz nie umarłem, powołali mnie oni, lecz zawsze synem Twym będę

Wielkie litery tylko w korespondencji.

Taki pytanie: jaka jest Twoja ulubiona powieść z epoki pierwszych Piastów?

Matko Bosko Kochano!

Na ile się orientuję, w jedno opkolenie po chrystianizacji nie istniał w Polsce kult Matki Boskiej, ale oczywiście mogę mieć błędne informacje, więc chętnie przyjmę jakieś dowody ze źródeł naukowych.

Sąsiedzi zeszli się przy nich, z chałup powychodziwszy.

Nikt nie był w polu?

 Radość matki ostudził zaś ksiądz, około czterdziestki o ponurej twarzy, siwej brodzie, łysinie, szczupłej sylwetce i wysuszonej pomarszczonej skórze

No bez przesady. Rozumiem, że dałeś się nabrać na powszechnie głoszony idiotyczny poglad, jakoby średnia wieku 30+ lat oznaczała, że wszyscy się gwałtownie starzeli po trzydziestce, więc pozwól się wyprowadzić z błędu: ta średnia (kluczowe słowo: średnia. Rozumiesz chyba, że np. średnia ocen 3,0 nie musi oznaczać, że ktoś ma wyłącznie same tróje...) wynikała z dużej śmiertelności niemowlat i małych dzieci. Czterdziestolatek wcale nie był zgrzybiałym staruszkiem.

-Związać go, wam nakazuje!

Archaizacji się nauczyć zalecam. Poprawna interpunkcja też nie zawadzi.

Związawszy Semka, zaprowadzili go do dużej szopy bedącej kościołem.

No nie, to jakiś żart?

Ci zaś którzy zachowali jeszcze w sercu pamięć o przodkach i dawnych Bogach, domyślali się w czym rzecz. Osoba która przeżyła uderzenie piorunem, została pewnikiem powołana przez duchy, Bogów bądź przodków, do bycia wołchwem, czyli słowiańskim odpowiednikiem szamana.

Wplatanie wyjaśnień w taką narrację nie jest dobrym pomysłem: właśnie zasugerowałeś, że mieszkańcy wioski znali pojęcie "słowiański odpowiednik szamana".

Z północy nadszedł niedźwiedź i przystanął nad moim ciałem i czekał, gdy ze wschodu nadchodził wilk, z zachodu ryś a z południa zaś dzik. Gdy wszyscy czworo

Przemyśl formę gramatyczną rzeczownika.

-Wystarczy!-zaryczał ksiądz i odwrócił się do tłumu- tyle wystarczy by wyrok wydać, że chłopiec z diabłem spółkował!

Ekhm... czy na pewno znasz znaczenie tego czasownika?

po twarzach widać było znaczący sprzeciw

Chyba "po minach" albo "na twarzach".

a kobieta to była krępa i tęga

A masło było maślane...

-Teraz brateńkowie pójdą do mojego gospodarstwa, przyprowadzą 2 konie, chleba i sera,

Jak się przyprowadza chleb? No i pamiętaj o cyferkach.
BTW, kmieć w wiosce bez nazwy ma dwa konie? Koń wtedy to był majątek, orano wołami.

 Chudko kmiecie-ryknął 

 Że co?...

gdy przyprowadzone konie zostały i reszta sprzętu

Prowadzony sprzęt bardzo się zasapał, gdyż miał krótkie nóżki i ciężko mu było nadążyć za końmi.

Bohdan rzekł do syna by chrusta nazbierał

Chrustu.

Z tabołków wyciągnął Bohdan chleba i sera

Z czego wyciągnął?

ułamawszy se po małym kawałku podał dla Semka

O, kolega z Podlasia? W standardowej polszczyźnie piszemy "podał Semkowi".

Czytając powyższe komentarze bawiłem się dziesięć razy lepiej niż z tym opowiadaniem.

-Cholerny klecha już pewnie u księcia jest.. a kara za podniesienie ręki na duchownego sroga zapewne.. przy siodle masz łuk i kilkanaście strzał-wskazał ręką w strone konia- do świtu jeszcze mamy 3-4 godziny, zdrzemniem się, a potem w droge

Nie, no co akapit to kompromitacja. Podział godzinowy doby u chłopa w X wieku naszej ery? Litości.

 Gdy otworzył oczy, w mało ognisko już się nawet nie żarzyło,

Ja naprawdę polecam CZYTAĆ to, co się napisało, a dopiero potem wstawiać na www.

 Zbierali się w milczeniu. Jechali konno gościńcem jakieś 15 min

Zgaduję, że to miało być "piętnaście minut", a obliczyli to pewnie spoglądając na swoje zegarki, które w X-wiecznej Polsce były szalenie rozpowszechnione.

-Syneczku kochany, to dla mnie wybawienie było. Dość już miałem pracy na gospadarstwie, słuchania tej jędzy Twojej matki i kłaniania się w pas staremu klechowi, mendzie jednej.

Po pierwsze, staremu klesze. Po drugie, sprawdź może pochodzenie słowa "menda", czy na przykład nie wzięło się z XX-wiecznej gwary więziennej albo co, i czy na pewno może go użyć mieszkaniec Polski w roku 1000.

W powietrzu świsnęła strzała i zarżał koń Bohdana po czym zwalił się na ziemie, razem z nim.
-Najemnicy-sapnął Semko- i już miał wziąć łuk do ręki gdy Bohdan klepną jego konia w zad popędziwszy go.

Nie "popędziwszy" tylko "popędzając", a w ogóle jakim cudem klepnął, skoro leżał na ziemi przygnieciony własnym wierzchowcem?
I po cholerę najemnicy zabijali konia, wartego zapewne więcej, niż obaj wieśniacy mieli przy sobie?

Sześciu ich było, w kolczugach i hełmach, z tarczami i włóczniami, oraz mieczami przy pasie. Zsiedli wszyscy z koni, oprócz tego który dzierżył łuk.

W którym wieku kolczuga weszła do powszechnego użytku? Na pewno w dziesiątym?

 Dla jednego woja uciął swym prostym jednoręcznym mieczem drzewiec włóczni i rozpłatał go zanim zdążył on wyjąć swój miecz.

Stanowczo doradzam pisanie poprawną polszczyzną... Po pierwsze nie "dla" tylko "wojowi", po drugie ze składni tego zdania(która najwyraźniej jest dla Ciebie dość mgilstym pojęciem) wynika, że nasz bohater rozpłatał drzewiec, a raczej nie to miałeś na myśli.

W tym czasie konny łucznik czekał na dobry strzał, i gdy Bohdan walcząc z pozostałymi a widać było że i tak nie daje rady z czterema przeciwnikami naraz, zadźwięczała cięciwa i strzała ugodziła Bohdana.

GDY Bohdan walcząc... co robił? Czegoś w tym zdaniu zabrakło albo pomieszałeś formy gramatyczne.

- Ale jak w domu czeka dzban miodu, to co ja się będę po borach ścigał z jakimś chłystkiem. Żeby to był woj dobry, jak jego ojciec to i honor walczyć z takim, ale tak to szkoda zachodu, a i tak żołd dostaniemy za tę główkę, zwłaszcza że dwóch poległo to i wiecej grosza dla nas się sypnie.

Z tego, co napisałeś, wynika, że w czasie JEDNEJ DOBY od ucieczki bohaterow ze wsi ksiądz nie tylko zdążył dotrzeć do księcia, ale jeszcze książę zdążył wysłać najemników, żeby zabili bohatera. Nawet zakładając, że istotnie by tak zrobił (nie znam się na zawiłościach X-wiecznego prawa karnego oraz na ekonomii dysponowania życiem poddanych), to jakim cudem najemnicy wytropili bohaterów i ZASZLI IM DROGĘ? Czy dysponują zaawansowaną techniką teleportacji?...

-A ja se zapoluje! Zawsze coś tam do sakiewki się dostanie od księcia, prrr-popędził konia

Aleś się wybrał. "Prrr" to okrzyk, którym się konia HAMUJE. I to na dodatek wyłącznie konia POCIĄGOWEGO.
Wiesz co, mam wrażenie, że cała Twoje wiedza o Słowiańszczyźnie, obyczajach, wierzeniach, języku, koniach, uzbrojeniu i walce pochodzi z jakiegoś komiksu. Bez obrazy, ale ten tekst to kompromitacja. No, chyba, że masz 11-13 lat, wtedy gratulacje za wysoki poziom, pomysł i w ogóle.

Odpowiadając na niektóre pytania:

"Nazwy nie miała, ale miała własnego księdza, choć chrystianizacja nastąpiła zaledwie jedno pokolenie temu? Jakoś wierzyć mi się nie chce..."

Błogosławieni Ci co nie widzieli a uwierzyli :P

"Do zapamiętania:

Bóg = JHWH

bóg = dowolne bóstwo"

A co to JHWH jedyny Bóg mający przywilej pisania z dużej litery? Ja zawsze pisze z duzej litery, z szacunku dla Bogów

"Związawszy Semka, zaprowadzili go do dużej szopy bedącej kościołem.

No nie, to jakiś żart?"

Kościoły często były improwizowane, zanim powstały murowane nabożenstwa odprawiało sie choćby w stodole przerobionej na kościół. Nawet w mojej wiosce do niedawno ksiadz odprawiał msze w starej chacie bo do kościoła daleko

"Hm... szamianizm występował wśród ludów syberyjskich, ale żeby w Polsce, to nie słyszałam..."

Występował występował, lecz w Polsce takiego szamana nazywano wołchwem

"Bohdan rzekł do syna by chrusta nazbierał

Chrustu."

Po swojskiemu godom

"Z tabołków wyciągnął Bohdan chleba i sera

Z czego wyciągnął?"

Również po Palskomu jazyku pisze

"

Sześciu ich było, w kolczugach i hełmach, z tarczami i włóczniami, oraz mieczami przy pasie. Zsiedli wszyscy z koni, oprócz tego który dzierżył łuk.

W którym wieku kolczuga weszła do powszechnego użytku? Na pewno w dziesiątym?"

Kolczugi już były raczej powszechne

"Czytając powyższe komentarze bawiłem się dziesięć razy lepiej niż z tym opowiadaniem."

Ja też, zwłaszcza ze ludzie szukają chyba tylko pretekstu zeby sie przczepić:D

"Nie "popędziwszy" tylko "popędzając", a w ogóle jakim cudem klepnął, skoro leżał na ziemi przygnieciony własnym wierzchowcem?

I po cholerę najemnicy zabijali konia, wartego zapewne więcej, niż obaj wieśniacy mieli przy sobie?"

Po wiejskiemu godom, adekwetnie do opowiadania. A zabili żeby uciec nie mógł, chyba logiczne

"O, kolega z Podlasia? W standardowej polszczyźnie piszemy "podał Semkowi"."

Tak :D

"

Z tego, co napisałeś, wynika, że w czasie JEDNEJ DOBY od ucieczki bohaterow ze wsi ksiądz nie tylko zdążył dotrzeć do księcia, ale jeszcze książę zdążył wysłać najemników, żeby zabili bohatera. Nawet zakładając, że istotnie by tak zrobił (nie znam się na zawiłościach X-wiecznego prawa karnego oraz na ekonomii dysponowania życiem poddanych), to jakim cudem najemnicy wytropili bohaterów i ZASZLI IM DROGĘ? Czy dysponują zaawansowaną techniką teleportacji?..."

Nie zaszli drogi ale dogonili, wioska widocznie musiała być niedaleko grodu?

"Wiesz co, mam wrażenie, że cała Twoje wiedza o Słowiańszczyźnie, obyczajach, wierzeniach, języku, koniach, uzbrojeniu i walce pochodzi z jakiegoś komiksu."

Masz złe wrażenie ;)

A zresztą komentarzy prawdopodbnie sie zgadzam, gdyż jestem moje pierwsze opowiadanie od a do z od paru lat. Chyba ze jakiś komentarz pominąłem, dziękuje za uwage

PS.Jeszcze taka drobna uwaga, że pogrzeb "tego samego dnia" to na pewno nie wsród pierwszych Piastów. Poczytaj cokolwiek o dawnych obyczajach, np. obyczaju czuwania przy zwłokach.

Może chcieli zrobić wyjatek, nie wiem księdza pytaj, ja z nim nie gadam bo to męda

Właściwie takie słowiańsko-pogańskie disco polo. Czysto teoretycznie to podpada pod obrażanie moich uczuć religijnych :D Achiczka pozamiatała po błędach, ja do dodania nic nie mam poza pelnym niesmaku westchnieniem. Skierowanym pod adresem tekstu, nie Autora - Autor ma przyszłość. Tekst nie.

Pomysł ciekawy - wykonannie kompromitujące. Brnęłam przez to opowiadanie jak przez smołę jakąś! Doczytałam do końca, bo klimat mój i ciągle jeszcze miałam nadzieję, że może, może dalej będzie lepiej... Nic z tych rzeczy. Ja już nawet nie wiem co mam Ci poradzic! Przy okazji, Achika, gratuluję cierpliwości.

Proponuję dowiedzieć się czegoś na temat, na który piszesz. Brakuje Ci elementarnej wiedzy. Przeczytaj w podręczniku do gimnazjum rozdział poświęcony państwu pierwszych Piastów. Zrozumiesz w czym rzecz. Do tego proponuje
http://www.kres.mag.com.pl/kaciki.php.

Opowiadanie mogłoby być naprawdę dobre, tytuł jest niezły, no ale przepraszam...
Wieś bez nazwy i ksiądz? xD Toż to księża wtedy wykształceni, uczeni ludzie byli, a kościoły lokowano w większych miejskich ośrodkach. Do tego nie używano wtedy słowa "Polska", jak trafnie zauważyła Achika, a raczej państwo Polan. No i... godziny? Piętnaście minut? Jasne, jasne. Nie dam się nabrać ^^

Języka się czepiać nie będę, bo za smarkata jestem na to, poza tym myślę, że Achika wytknęła Ci już wszystkie błędy.

Podsumowując: tekst mógłby się podobać, gdybyś napisał go tak jak trzeba. A żeby coś napisać tak jak trzeba należy mieć o tym pojecie.

Jeszcze kilka:
"Lecz? A co, twardy i cichy mężczyzna nie może mieć miny pełnej goryczy? I czy miał ją zawsze, czy tylko w momencie przynoszenia ciała"

No tego typu facet zazwyczaj kryje sie za swoimi uczuciami, a teraz niezbyt mógł

"Sąsiedzi zeszli się przy nich, z chałup powychodziwszy.

Nikt nie był w polu?"

System feudalny jeszcze sie do końca nie rozwinął i chłop był wolnym chłopem, oprócz tego nie każdy mieszkaniec wsi musiał robić w polu

O, na Trygława, autor który odpowiada na uwagi! Zaiste, rzadkie to zjawisko na tym forum.

Odpowiadając na niektóre pytania:
"Nazwy nie miała, ale miała własnego księdza, choć chrystianizacja nastąpiła zaledwie jedno pokolenie temu? Jakoś wierzyć mi się nie chce..."
Błogosławieni Ci co nie widzieli a uwierzyli :P


No i bardzo fajnie, ale nie odpowiedziałeś na pytanie. Jest rok 1000, księża na polskich ziemiach to zasadniczo cudzoziemcy, liczba ich niewielka i jeżeli jakiś byłby, to w grodzie u księcia, a nie w bezimiennej wiosce. A jeżeli wioska leżała w pobliży grodu, to byłaby tzw. wsią służebną, czyli nie byłaby bezimienna, tylko nosiłaby nazwę adekwatną do dostarczanych produktów (Szczytniki, Winiary) lub zajęcia lubności (Świniary, Odrzywoły itp). W kwestie sądownicze nie będę się wdawać, bo nie jestem historykiem, ale naprawdę nie wyobrażam sobie księdza z trudem instalującego nową religię na obcym sobie terytorium, który popada w histerię na widok "ożywieńca". Raczej zawołałby, że to cud nowej wiary i generalnie próbowałby zjawisko wykorzystać propagandowo. Oczywiście, teoretycznie mógł się zdarzyć ksiądz-fanatyk, ale takowy raczej by długo miejsca nie zagrzał w wiosce, gdzie tak silna jest jeszcze wiara w dawnych bogów.

I - tak - Bóg z wielkiej litery to bóstwo judeochrześcijańskie. Takie mamy prawidła językowe i oczywiście możesz się wymigiwać szczeniackimi "a dyć ja po swojskomu godom", ale błąd to błąd. 
 
Ja zawsze pisze z duzej litery, z szacunku dla Bogów

Pisać sobie możesz nawet wspak i nie używając spacji, ale licz się z krytycznymi komentarzami czytelników.

Kościoły często były improwizowane, zanim powstały murowane nabożenstwa odprawiało sie choćby w stodole przerobionej na kościół.

Źródła poproszę, bo tak na słowo to wybacz, ale nie uwierzę, ponieważ kłóci się to z posiadaną przeze mnie wiedzą historyczną, zgodnie z którą na chrystianizowanych terenach wznoszono kościoły po pierwsze w celach obronnych (często była to jedyna murowana budowla w okolicy) a po drugie dla podkreślanie siły i ważności panującej religii.   

Nawet w mojej wiosce do niedawno ksiadz odprawiał msze w starej chacie bo do kościoła daleko

Och, a jak byłam na pielgrzymce, to ksiądz odprawiał mszę na polu namiotowym, ale to nie jest argument w odniesieniu do czasów piastowskich. 

"Hm... szamianizm występował wśród ludów syberyjskich, ale żeby w Polsce, to nie słyszałam..."
Występował występował, lecz w Polsce takiego szamana nazywano wołchwem


Dobra. Zakarbuję sobie, żeby na najbliższym konwencie spytać o Kossakowską.

Również po Palskomu jazyku pisze

To się poducz, że po palskomu jazyku piszemy przymiotniki z małej litery.

W którym wieku kolczuga weszła do powszechnego użytku? Na pewno w dziesiątym?"
Kolczugi już były raczej powszechne

Hm, mnie uczyli, że dopiero gdzieś od XIII wieku, ale OK, spytam kumpla (historyka i rycerza).

Ja też, zwłaszcza ze ludzie szukają chyba tylko pretekstu zeby sie przczepić:D

Nie, nie szukają, sam się podkładasz pisząc o X-wiecznym wieśniaku, który stwierdza, że "za trzy godziny wzejdzie słońce", o składaniu kondolencji w czasach piastowskich i poganianiu konia okrzykiem "prrr".

"Nie "popędziwszy" tylko "popędzając", a w ogóle jakim cudem klepnął, skoro leżał na ziemi przygnieciony własnym wierzchowcem?
Po wiejskiemu godom, adekwetnie do opowiadania.

Znaczy, co konkretnie jest adekwatne do opowiadania - nieznajomość polskiej gramatyki na poziomie szkoły podstawowej (imiesłowy) czy opisywanie bohatera z teleskopową ręką?

A zabili żeby uciec nie mógł, chyba logiczne
Dla mnie logiczne byłoby schwytanie jeźdźca na arkan - i więzień od razu obezwładniony, i koń nieuszkodzony...

"O, kolega z Podlasia? W standardowej polszczyźnie piszemy "podał Semkowi"."
Tak :D


Jak zawołam brejdaka, to ci ciapem przyłoży za błędy. :-P


Z tego, co napisałeś, wynika, że w czasie JEDNEJ DOBY od ucieczki bohaterow ze wsi ksiądz nie tylko zdążył dotrzeć do księcia, ale jeszcze książę zdążył wysłać najemników, żeby zabili bohatera. Nawet zakładając, że istotnie by tak zrobił (nie znam się na zawiłościach X-wiecznego prawa karnego oraz na ekonomii dysponowania życiem poddanych), to jakim cudem najemnicy wytropili bohaterów i ZASZLI IM DROGĘ? Czy dysponują zaawansowaną techniką teleportacji?..."

Nie zaszli drogi ale dogonili, wioska widocznie musiała być niedaleko grodu?

1) Gdyby była niedaleko grodu, to ksiądz i kościół byliby w grodzie, bo Rzym nie miał wtedy tyle personelu, żeby do najmniejszej wioski na zadupui świata (przecież Polska to wtedy były rubieże) wysyłać.
2) Zgaduję, że bohaterowie nie uciekaliby w stronę grodu, tylko w przeciwną, czyli pościg miałby dwa razy dłuższą drogę do pokonania.
3) Nie bardzo rozumiem, czemu książę miałby wysyłać najemników (koszt!) celem ścigania jakiegoś wieśniaka, któremu piorun syna poraził, czy mógłbyś mi przybliżyć jego potencjalny tok rozumowania? Jeszcze gdyby zabił księdza, to rozumiem, ale tak? 

"Wiesz co, mam wrażenie, że cała Twoje wiedza o Słowiańszczyźnie, obyczajach, wierzeniach, języku, koniach, uzbrojeniu i walce pochodzi z jakiegoś komiksu."
Masz złe wrażenie ;)

No to jaka jest ta Twoja ulubiona powieść z czasów piastowskich? Ja np. uwielbiam "Dzikowy skarb" Bunscha.

A zresztą komentarzy prawdopodbnie sie zgadzam, gdyż jestem moje pierwsze opowiadanie od a do z od paru lat.

Ojej, kryzys tożsamości? Zbyt brutalna byłam...

"Przeczytaj w podręczniku do gimnazjum rozdział poświęcony państwu pierwszych Piastów. "

No w podręcznikach to akurat gówno jest, wszystkiego trzeba sie dowiadywać na własną ręke.

 A co do informacji to.. wiem że nic nie wiem, cały czas sie dokrztałcam w temacie ;)

Sorry za offtop, ale mam pytanie do bywalców: Achika to zawsze taka brzytwiasta była, czy ostatnio tylko? ;D

System feudalny jeszcze sie do końca nie rozwinął i chłop był wolnym chłopem, oprócz tego nie każdy mieszkaniec wsi musiał robić w polu

No, w sumie masz rację, mogli wziąć dofinansowanie z Unii i rozwinąć we wsi działalność usługową: fryzjer, sklep, te sprawy.

Mamy burzę, czyli lato, czyli pełnia sezonu prac polowych (kośba, grabienie i zwózka siana, ew. żniwa, jeżeli już pora), plus ewentualna wycinka lasu, oporządzanie inwentarza itp - popytaj wśród starszego pokolenia, jak wyglądała jeszcze przed wojną praca na wsi. Tłum wieśniaków wychodzących z chałup raczej niekoniecznie się w ten obraz wpisuje.

A co do czasu to to nie musi być koniecznie X wiek bo tak naprawde pełna chrystianizacja dopełniła sie dopiero podczas rozbiorów. Więc można to umieśćić chociażby w XIII wieku, Polska chrystianizowała sie bardzo bardzo długo, oporny naród nasz, a wiara silna

"Ojej, kryzys tożsamości? Zbyt brutalna byłam..."

Jaki tam kryzys, poprostu pierwszy raz udało mi sie coś skończyć. Słabo dopracowane? Sam to dobrze o tym wiem, ale tak wrzuciłem tu hmm.. na próbe?

Sorry za offtop, ale mam pytanie do bywalców: Achika to zawsze taka brzytwiasta była, czy ostatnio tylko? ;D

Mam pięć wyroków śmierci za doprowadzenie niewinnych użyszkodników do samobójstwa.

A ten tekst jest... smakowity. Gdybym się za niego nie wzięła, zrobiłby to AdamKB.

"No, w sumie masz rację, mogli wziąć dofinansowanie z Unii i rozwinąć we wsi działalność usługową: fryzjer, sklep, te sprawy."

A to na wioskach tylko rolnicy są? Dobrze wiedzieć

"Mamy burzę, czyli lato, czyli pełnia sezonu prac polowych (kośba, grabienie i zwózka siana, ew. żniwa, jeżeli już pora), plus ewentualna wycinka lasu, oporządzanie inwentarza itp - popytaj wśród starszego pokolenia, jak wyglądała jeszcze przed wojną praca na wsi. Tłum wieśniaków wychodzących z chałup raczej niekoniecznie się w ten obraz wpisuje."

Ja sam częściowo wioskowy i zawsze sie znajdzie chwila wolnego :P

Tia. Albo urtur, którego swoją drogą ostatnio brak.
Ja jeszcze w kwestii formalnej - z tymi kolczugami - spoko, mogli mieć. Szpanerzy :)

Zwłaszcza ze nie osadziłem tej historii w jakimś konkretnym czasie, że to jest X wiek, słowem nie wspomniałem

No i w sumie that's the point, to nie jest opowiadanie historyczne więc może już nie chłoszcie za błędy historyczne.
Za językowe - proszę bardzo :)

"O, na Trygława, autor który odpowiada na uwagi! Zaiste, rzadkie to zjawisko na tym forum."

Rzadkie to zjawisko pewnie dla tego ze "Mam pięć wyroków śmierci za doprowadzenie niewinnych użyszkodników do samobójstwa."

no cóz są rzeczywiscie pewne niescisłości, mnie najbardziej uraziło użycie nazwy Polska. Z drugiej jednak strony nie popadajmy w paranoje tutaj piszą opowiadania amatorzy (sam takim jestem) mam wrażenie ze niektorzy czytając te opowiadanie czuja się jakby sprawdzali prace klasowe swoim uczniom:)
Może lepiej skupic się po prostu na fabule, i na tym, co nam chce przekazac autor.
odnośnie tego tekstu to uważam, że masz bardzo fajny pomysł, ale nieraz zbyt rozbudowujesz zdania, przez co gupisz łatwośc przekazu, i gmatwasz sobie sytuacje.
ale ogólnie jest ok:)
powodzonka

"Za językowe - proszę bardzo :)"

A język właśnie miał być taki.. swojski. Ale na pewno nie jest wyssany z palca tylko zasłyszany od starszych ludzi

Ja sam częściowo wioskowy i zawsze sie znajdzie chwila wolnego

A mój tato przedwojennie-wioskowy w stu procentach, i jak mi opowiadał o procesie obróbki konopi na włókno, to dostałam odcisków od samego słuchania.
W średniowieczu chyba wszyscy we wsi byli rolnikami? No, chyba, żeby kowal czy młynarz zarabiali tyle samym swoim fachem, by moc się utrzymać bez obróbki pola, ale to by wymagało bogatej okolicy, a nie zagubionej wśród lasów wsi, która nawet nie ma nazwy.

Jeżeli chodzi o kolczugi, znajomość nazw pogańskich bóstw przez ludność na poszczególnych etapach chrystianizacji (swoją drogą, slyszałam, że połowę tych bóstw wymyślił jakiś pomysłowy XIX-wieczny historyk, ale nie mam pojęcia, czy to prawda, czy jakiś dowcip naukowców) oraz popularność szamanizmu, chętnie przyjmę wszelkie informacje.

Achika mam pytanie. czy Keneth nie aby twoim byłym mężem??
bez urazy. chciałem troche rozładowac napięcie:)

Nawet chyba nie jeden lecz dwóch badaczy próbując rekonstruować wiare wymyśliło kilka swoich motywów, lecz nazwisk ich już nie pamiętam. Jeśli chodzi o szamanizm to zapytaj wujka google a zagadnienie "wochłw" to sie dowiesz tego i owego. W sumie w większościach tego typu kultur był ktoś mniej wiecej o takiej funkcji.

A co do chrystianizacji to nawet w pamiętniku jednego XVII wiecznego księdza było że trafił kiedyś do wsi, gdzie nikt nawet nie wiedział kto to jest Jezus, i oddawali cześć dawnym Bogom, więc chrystianizacja to nie było tak jak piszą w podręcznikach od histori że Mieszko se przyjął chrzest, i pach, cały naród katolicki. To trwało setki lat

"Achika mam pytanie. czy Keneth nie aby twoim byłym mężem??
bez urazy. chciałem troche rozładowac napięcie:)"

chyba ona moją teściową prędzej...

Krytyka i krytykanctwo na jednej grzędzie? Targowisko próżności? Gwałt na dyskusji?...

Pani Achiko - lubię Pani teksty, podziwiam Pani wiedzę, zaangażowanie, ale...
coś we mnie pękło.

„chyba ona moją teściową prędzej..." - Kenneth - zostałeś Chamem. Nie musisz nim być.
Pokora - takie magiczne słowo.

Żegnam.

To nie miało być chamstwo.. ale nie każdy musi mieć moje poczucie humoru

Ta strona potrzebuje takiego krytyka jak Achika. Nie dlatego, bo go chce, ale dlatego, bo na niego zasługuje. Ona jest tutejszym cichym obrońcą. Naszym Mrocznym Rycerzem.

Poważnie, nasmaruję się wazeliną jeszcze troszkę i wejdę głębiej, ale krytyka stosowana przez tą panią jest konstruktywna, rzeczowa, zabawna jak dziesięć skur*ysynów i bogata w treść. Rozumiem, gdy ktoś komentuje opowiadanie tekstem: "Nie podobało mi się", ale nienawidzę tekstu "Nie podoba mi się, brakowało tego czegoś, nie wiem czego". WTF to ma znaczyć? Achi przynajmniej wytyka punkt po punkcie czemu jesteś głupkiem i wiesz, co faktycznie trzeba zmienić.

Nie jest jedyna, rzecz jasna, ale jak dotąd zauważyłem, że robi to najobszerniej. Thank you.

Otworzyłem opowiadanie, spojrzałem na pasek przewijania. Długie - pomyślałem. Spoko, najpierw zerknę na komentarze. W połowie przewijania zorientowałem się, że to już nie jest opowiadanie, tylko mocna dyskusja. Przeczytałem kilka. Trafiłem na odpowiedź autora. Straciłem chęć do czytania opowiadania.
Dlaczego? - ktoś spyta.
A, to proste: autor chce pisać po swojemu, niech pisze. Ale też niech sam to sobie potem czyta. Ja nie czerpię przyjemności z przymusowego poznawania lokalnych naleciałości językowych i niepopartych niczym wyobrażeń autora o danym okresie.

Co do wszystkich komentarzy dotyczących zgodności z realiami historycznymi:
Drogi autorze!
Historyczne fantasy nie jest proste. Jest trudne. Cholernie. Głównie dlatego, że bardzo łatwo o idiotyczne błędy, szczególnie, kiedy nie ma się rozległej wiedzy w danym temacie. Napisanie opka w takiej konwencji winno być poprzedzone wnikliwymi i głębokimi badaniami związanymi z każdą dziedziną życia ówczesnej ludności. 
Przed rozpoczęciem pisania powinieneś: spędzić dłuższy czas na zapoznawaniu się z kulturą, modą, sytuacją polityczną, gospodarczą i ekonomiczną państwa. DOKŁADNIE przeanalizować bogów, wierzenia i mity. Zapoznać się z wybitnymi postaciami okresu, ich rodzinami (w miarę możliwości) i znajomymi (o to zwykle jeszcze trudniej, niż o rodzinę). Przeanalizować medycynę okresu, zgłębić podejście do różnych nauk. Rozrysować sobie mapy okolicy, w której ma rozegrać się opowiadanie, uwzględniając wszystkie detale i nazwy z okresu. Zapoznałć się z żyznością ziem w okolicy (przecież na różnych ziemiach rosną różne drzewa, sieje się inne zboże...). I tak dalej. Było tego więcej, ale nie chce mi się wypisywać. Dopiero po tym wszystkim możesz uznać, że jesteś w miarę przygotowany do rozpoczęcia. 
Dlaczego to piszę? Chcę, żebyś zrozumiał, że jeśli piszesz coś tylko po to, żeby coś napisać, to stwórz sobie własny świat. Jest prościej, przyjemniej, szybciej. Przecież nie musisz go dokładnie opisywać, wystarczy jakiś zarys.
Jeśli zaś bierzesz się za odtwarzanie historii - strzeż się! I najpierw zbierz odpowiednie materiały. 

A teraz biorę się do czytania. 

Plusy: dobry tytuł i potencjalnie ciekawy temat
Minusy: forma! O fabule nie będę się wypowiadać, ponieważ nie przebrnęłam przez dziki gąszcz zdań wielokrotnie złożonych. Może zrobię dugie podejście. Może. I na pewno nie dzisiaj. Po 9 godzinach w robocie jestem spragniona lekkiej rozrywki. Tu jej nie znajdę.

Skończyłem po tym, jak ojciec liczył czas w godzinach. Sorry, nie dam rady.

BTW: Klecha u księcia? Taki wioskowy? Z wioski bez nazwy? Błagam, litości. 

"Klecha u księcia? Taki wioskowy?"

no kler miał duże prawa, nawet taki wioskowy i skrzywdzenie go było karane

"Z wioski bez nazwy?" -

wiele wsi nie miało nazwy jeszcze do XIX wieku, jak nie dłuzej :P

Achika zaskoczyła mnie, zadziwiła i w ogóle --- że też miała ochotę i cierpliwość... Ja zaczynam żywić przekonanie, że nie wszystkie teksty warte są fatygi. Kilka błędów językowych --- drogi autorze, popraw to i owo, i cześć, każdemu się zdarza. Dwa, trzy byczki merytoryczne --- jak wyżej, bo też się zdarza. Ale powyżej pewnego progu stężeń i natężeń rzecz zaczyna być wątpliwa. Jakichś tam podstaw poprawnego wysławiania się w mowie i piśmie uczą w szkołach --- autor ma to gdzieś. Tego samego można nauczyć się samemu z dobrych wzorów --- nie chciało się, bo po co. Jaka taka wierność realiom wszelkiego rodzaju --- na co ona we fantastyce? Przy takim podejściu, widocznym po tekście, zaczynam odczuwać niechęć do szafowania własnym czasem.

P.S.
wiele wsi nie miało nazwy jeszcze do XIX wieku, jak nie dłuzej :P
Czy wiesz, kiedy zaczęto tworzyć spisy majatków w celach podatkowych, mówiąc po dzisiejszemu? Czy wiesz, kiedy zaczęto rysować mapy dla celów handlowych, a zwłaszcza wojskowych?
Za ostro pitolisz, Kennecie.

Przepraszam, zjebałem, obiecuje poprawe... I nie jest to sarkazm gdyż część uwag wziąłem do serca.

Ale co do wysławiania sie AdamieKB, to to miało właśnie tak wyglądać. Taki wczesno średniowieczny chłop raczej nie miał podręczników do języka polskiego zaaprobowanych przez minister edukacji...

To, że nie miały nazwy nie znaczy, że nie były nazywane przez swoich mieszkańców. 

Prawa kleru prawami kleru, ale księżula w wiochach (jeden na kilka wiosek) byli najczęściej ludźmi bez wykształcenia, przeszkolonymi przez księdza z jakiejś większej parafii, skierowanymi do bezmyślnego nauczania owieczek bożych i tępienia zabobonów. Było to (nauczanie) o tyle proste, że w średniowieczu zasadniczo nie istniał ujednolicony ceremoniał. Takich ludzi się nie przyjmowało w zameczkach książęcych. 
Powyższe dotyczy okolic XIV w.

Wcześniej  chrystianizacja wsi odbywała się raczej przez wędrownych mnichów i im podobnych chrześcijańskich wagabundów. Większość z nich kończyła żywot dość szybko i boleśnie. Istotny skok w nawracaniu wsi dokonał się dopiero z rozpowszechnieniem się klasztorów. Kilkaset lat później. 
W X - XI wieku większość władców z terenu dzisiejszej Polski była raczej zatwardziałymi poganami, chrzest Mieszka był tylko formalnością i rozgrywką polityczną. Wspominasz o wojnie z Czechami - domyślam się, że chodzi Ci o wojnę z 990 r. Z tego wynika, że akcja utworu rozgrywa się niedługo po Chrzcie Mieszka. Nie ma możliwości, żeby chrześcijaństwo przez te kilka, kilkanaście lat zawitało pod strzechy. O księżach nie może być nawet mowy.

Raz jeszcze ponowię swoją prośbę o porządne zgłębienie tematu, zanim zabierzesz się za coś takiego. 

Z czechami coraz wojenka była, a i czasem takie zwykłe przygraniczne wypady których wojną nazwać nie mogły zdarzały sie bardzo często, więc o to mogło Bohdanowi chodzić.

"Raz jeszcze ponowię swoją prośbę o porządne zgłębienie tematu, zanim zabierzesz się za coś takiego. "

Tu masz racje,ale już chyba mówiłem o tym wcześniej

Ale patrze ze w tych komentarzach sie prawie czat zrobił..

Widzę, że nie dotarły do Twojej wiedzy i pamięci zasady, że:
--- narrator używa czystej, literackiej polszczyzny, natomiast dramatis personae wysławiają się tak, jak pozwala / zmusza środowisko, wykonywane zajęcie, wykształcenie, nawyk (co uplastycznia tekst);
--- narrator używa starannie stylizowanego "na epokę" języka, reszta jak wyżej.
A czy chłop, Jaśnie Oświecony Książę Pan, ksiądz dobrodziej i wioskowy złodziej mieli, czy nie mieli, nie ma nic do rzeczy. Ty piszesz, Ty się męczysz główkowaniem, jak i dlaczego tak.

W komentarzach --- bynajmniej nie tylko moich --- znajdziesz wiele razu podniesioną kwestię, dla kogo "to" zostało napisane. Ponieważ nie przeszperasz wszystkiego --- czasu nie starczy --- napiszę w skrócie, że jeśli prezentujesz tekst poza jakimś wybranym przez Ciebie, zamkniętym środowiskiem (na przykład superfanów Harry'ego Pottera), ów tekst musi spełniać kryteria zrozumiałości dla wszystkich, nie tylko dla wtajemniczonych, oraz standardowej poprawności językowej, o której było wyżej.

Wojna to wojna, a graniczna utarczka to coś całkiem innego. Tego się wojną nie nazywa. Bitwa - tak. Najazd - OK. Ale nie wojna. ;P

Przerzuć akcję trzysta lat do przodu, będzie ciekawiej. Swego rodzaju kult Welesa istniał jeszcze w XV w., nie raz w późniejszych czasach składano ofiary i dla Peruna. A klecha będzie bardziej realistycznie przy tym wyglądał. No i łatwiej będzie Ci znaleźć jakieś wiarygodne źródła historyczne, żeby dobrze świat przedstawić.

Achika

biję przed Tobą pokłony. Twoje pierwsze komentarze pod tym opowiadaniem to prawdziwe mistrzostwo świata. Jeśli masz takich więcej to zredaguj, opraw i wydaj. Jeden klient już jest. Dawno tak się nie uśmiałem.

Dzięki. :-)

Szkoda, że nie ma tutaj czegoś takiego, jak specstatusy nadawane przez moderatora forum, to bym poprosiła o "Teściową Kennetha". To było cudne.

[ob.]

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Ech, miećby taką teściową...

Na na na, a ja gdzieś wyczytałam, że ludzie porażeni pirounem byli naznaczani przez boga, pozytwnie. Tak samo drzewa, w które piorun uderzył były małym miejscem kultu :D

Bo byli. Dlatego najwyższe, najpotężniejsze drzewa były swego rodzaju "odbiorcami" kultu Peruna. Ludzie wychodzili z założenia, że skoro bóg je naznacza swoim znakiem (piorunem), to wybiera je na swoją siedzibę. Stąd kult świętych drzew - tak naprawdę czczono nie samo drzewo, ale ducha, który miał w nim mieszkać. 

No się rozumie, że nie czcili drzewa jako takiego ;)

O dziwo, to dość popularny pogląd. :D

"Na na na, a ja gdzieś wyczytałam, że ludzie porażeni pirounem byli naznaczani przez boga, pozytwnie. Tak samo drzewa, w które piorun uderzył były małym miejscem kultu :D"

Niekoniecznie przez Boga, lecz też przez różnego rodzaju duchy. W niektórych krajach tylko osoba która przeżyła uderzenie piorunem mogła zostać szamanem"

"O dziwo, to dość popularny pogląd. :D"

No np wśród celtów kultu Peruna nie było, i oddawano cześć wielu drzewom, nie tylko tym porażonym piorunem :P.

Nie drzewom, Kenneth, tylko duchom, które je miały zamieszkiwać. Właśnie o tym poglądzie mówiłem. Czytaj, a nie lataj oczami po literkach, proszę. :)

Widzę, że gruby beef trzęsie Polską:) Achika, exturio - dobrze lecicie:) Helionis już wysławił Achikę pod niebiosa, więc ja nie muszę. Ale dobrze, że jesteś. Pięknie punktujesz - Twoje komentarze są wartościowe i konkretne.

Jakoś trzeba się w sesji relaksować - czytanie tekstów i pomaganie autorom to całkiem niezły sposób. ;)

Nowa Fantastyka