- Opowiadanie: Areot - ***

***

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

***

Początek

 

 

Na początku, gdy nie było jeszcze czasu, istniała Wielka Pustka, Nicość w której bezmiernym łonie zrodził się sam z siebie byt idealny, początek, początków, zwany Kriurem – Dawcą Wszechistnienia. On był całym wszechświatem i wszystkim tym, co miało niebawem powstać. Tworzył wówczas jedną całość, jako skupisko niesamowitego blasku, z którego zrodził się Ekin i Jawa oraz wszystko, co dzisiaj ma miejsce i co może egzystować w Te Tumie – Wielkim Domie. Unosił się w nicości jako potężna kula, promieniująca światłem tak potężnym, że blask wszystkich gwiazd razem ze słońcem, zostałby przezeń przyćmiony. Powoli z jego wnętrza wybiegła potężna fala światła, a za nią kolejna. Stworzyły one idealną materię, z której wszystko miało wziąć swój początek, jednak nagle wypłynęły trzy fale czarne, ciemniejsze od najbardziej nieprzeniknionych ciemności, które połączyły się z idealnymi, jasnymi cząstkami, czyniąc je szarymi jak niebo w dniu pochmurnym. Wtem Odiun wybuchł z tak potężną mocą i blaskiem, że wszystko, co z rzeczy dzisiejszych znalazło by się na drodze tej jaskrawej, gorącej fali, zostałoby unicestwione na wieki. W centrum, z którego dobiegła stała czarna postać, a z jej dłoni buchały mroczne ognie, trawiąc swym złem wszystko co dobre i miłe, lecz światło powróciło z ogromną potęgą i rzekło:

 

-Kel O Run! To jest imię twoje, które od tej pory będziesz nosić z hańbą, a każdy kto spojrzy na Twe oblicze, ucieknie do mnie, do mych ogrodów niebieskich, boś jest niegodziwcem. Przez Ciebie Kelorunie w Wielkiej Pustce zaistniało zło, które niszczy ideał i piękno materii. Czy zdajesz sobie sprawę z powagi swego czynu? Kelorunie, czy wiesz coś uczynił?

 

-Głupcze… nie będziesz mi mówił, co jest złe lub dobre! Zamilcz nędzo, bo Jam jest Jedynym Władcą i Panem tegoż świata! Kto ośmieli mi się sprzeciwić, ten zginie niechybnie w okropnych męczarniach. Żegnaj ścierwo! – W tej oto chwili Kelorun skierował swą czarną moc ku swemu bratu, lecz ten w odpowiedniej chwili wydał z siebie ogromny blask i rozjaśnił cień Keloruna.

 

-Nie! – krzyknął Zły Duch, pełen wściekłości. -Nędzarzu może masz się za Dobrego Ducha – Et Runa? Jesteś ode mnie słabszy i zniszczę cię na wieki, choćby nawet zaraz!

 

-Bracie, czy nie możesz zaprzestać pragnąć władzy? Nie możesz połączyć się ze mną i kontynuować to co już zostało zaczęte? -zapytał Etrun, który przyjął swoje imię z pokorą.

 

-Nigdy! – krzyknął Zły Duch -Nie takie jest przeznaczenie!

 

-Przeznaczenie? Czymże jest przeznaczenie? Nie ma przeznaczenia! Mamy wolną wolę i tylko my decydujemy o własnym losie. Każdy czyn posiada swój skutek, który wcześniej, czy później zaistnieje. Twoja żądza panowania zrodziła z siebie zgubę wszechświata – władzę, która dzięki Tobie Kelorunie, doprowadziła do zatrucia wszelkiej materii. Już trzymam w ręku jej przeklęty owoc, którego brzydzę się nad wyraz…

 

-Zamilcz głupcze! Nikt nie będzie mnie pouczał, bowiem jam jest Pan Wszechistnienia! – rzekł Kelorun, przerywając słowa swego brata.

 

-Oto coś uczynił – oznajmił Etrun, kładąc na resztkach materii dziwny przedmiot, w którym pulsowały soki dobra i zła. Było to berło, Berło Władzy ukute z mroku i jasności, połączonych ze sobą spoiwem władzy, bezgranicznej władzy wyżywionej przez Złego Ducha. Napawa ono żądzą panowania niemalże każdego, kto nań spojrzy. Tylko nieliczni mogą oprzeć się jego mocy i mu nie ulec, jednak mało jest istot w Ekinie, które mogą pokonać siłę ów berła. Daje ono możność władania całym wszechświatem. Jest to ogromna pokusa, potrafiąca omamić nie jednego. Etrun nie pragnął władzy, gdyż została utworzona ze zła – siły jakże plugawej i beznadziejnej. Brzydził się nią Dobry Duch ponad wszystko, jednak nie czuł zawiści do swego brata, który rozsiał je we wnętrznościach Nicości. Gdy Kelorun ujrzał berło w jego oczach zabłysła chciwość, która kazała mu uchwycić potężny przedmiot i ogłosić się władcą. Już wyciągnął ku niemu swą czarną dłoń, lecz nagle potężna siła odepchnęła go od niego i Zły Duch upadł na łono Pustki, a wtenczas Etrun tak mu powiedział:

 

-Czyż nie rozumiesz bracie? Czy nie wiesz, że w berle płynie płomień światła, który rozjaśnia mroki i niszczy ciemność? Bowiem od światła wszystko pochodzi, a nie z Twego plugawego cienia.

 

-Myślisz, że jestem głupcem i nie wiem, że jesteś odpadem, który trzeba zrównać z nicością? Unicestwię cię i zajmę należyte mi miejsce na świętym Ilverze! – odrzekł rozwścieczony Kelorun – Zginiesz z mojej ręki!

 

-Zaprzestań swej pychy i swego pragnienia władzy, abyśmy mogli czynić to, co powinno być czynione. Połącz się ze mną ponownie Kelorunie, a rzeczy jakich dokonamy będą wielkie i wspaniałe. Zło, którego jesteś źródłem niszczy wszystko i zaprzepaszcza cały ideał oraz piękno. Wyzbądź się go, a stanie się tak jak być miało.

 

-Ja mam łączyć się z nędznym ścierwem, z niepotrzebnym odpadem? Nigdy! Ja jestem Jedynym Władcą i nie pozwolę ci na to, abyś mógł władać pustką i wszystkim tym, co się weń znajdzie.

 

-Pomyśl bracie, czy nie lepiej abyśmy się połączyli?

 

-Zamilcz nędzarzu! Nie jesteś mym doradcą! Jam jest Pan i moje słowo jest najważniejsze. Słuchaj mnie teraz uważanie! Podejmiemy się walki, nieodwracalnej walki, bowiem sam dobrowolnie nie chcesz dać mi władzy, za co wyniszczę cię ścierwo. Ten, kto przegra zostanie unicestwiony po wszystkie czasy, ku uciesze zwycięscy, którego wszyscy zwać będą Elnunem – Władcą Wszech Materii. Jeśli nie podejmiesz się walki, wtedy ja zostanę Wielkim Panem! – rzekł pewny siebie Kelorun, który upornie twierdził, że jest najpotężniejszy, jednak był to wielki błąd.

 

Etrun zgodził się na tak brutalne rozwiązanie. Wiedział, co się stanie jeśli przegra, lecz nie martwił się tym, gdyż światłość zawsze pochłonie mrok i strawi go w swych wnętrznościach. Przez to też Dobry Duch nie chciał wyniszczyć brata swą mocą, którego mimo wszystko kochał i pragnął jego szczęścia. Etrun postanowił bronić się tylko przed ciosami nie zadając przeciwnikowi żadnych obrażeń. Dobry Duch wierzył, że brat zrozumie swój błąd i przyłączy się do niego wcześniej czy później. Zaczęto od stworzenia czasu, bez którego nic nie mogłoby przeminąć. Był to początek walki, po której jeden z braci miał odejść na wieki. Tylko czas mógł sprawić, iż rzeczy przemijały, a bez niego bitwa nigdy by się nie zakończyła. Powstał on z myśli zarówno Keloruna jak i Etruna, jako siła otaczająca swym zasięgiem cały wszechświat, jednak posłuszna tylko temu, kto zwycięży. Miała ona być obojętna na wszystkie wydarzenia, które będą miały w niej miejsce.

 

Gdy powstał czas, bracia na okres Wielkiej Bitwy jaką mieli ze sobą stoczyć, utracili swą niezniszczalność. Pojedynek miał odbyć się w jednej z najniższych części Pustki, w ograniczonej przestrzeni, gdzie został stworzony olbrzymi słup z czerwonego kryształu. Był on płaski na szczycie, idealnie przystosowany do walki. Tam to Etrun oraz Kelorun mieli zaraz stoczyć nieodwracalny pojedynek na byt lub niebyt. Zstąpili z wysokości na stały grunt i zajęli swoje miejsca. Nastała nieodwracalna godzina. Ziemia się zatrzęsła i ruszył pewny siebie Kelorun, aby wyniszczyć Etruna. Już podniósł nań czarny miecz, lecz ten umknął przed ciosem. Dobremu Duchowi udawało się bronić, jednak nagle Kelorun powalił go haniebnie i zbliżył się z wyciągniętym ostrzem, przebłyskującym cieniem, aby raz na zawsze wyniszczyć swego brata. Wziął silny zamach i uderzył. Był to niewątpliwie śmiertelny cios. Nagle wszystko się zatrzęsło, a miecz poszybował do góry rozdrabniając się na miliardy małych kawałków. Fala uderzeniowa sprawiła, że wszystko spowiło się gęstą mgłą gruzu. Widać było tylko czarną postać wyrzuconą w górę. Spadła ona bez życia na twardą posadzkę. Etrun przeżył! Powoli odwrócił się w stronę brata i ujrzał go martwego, leżącego na plecach, z głową skierowaną w lewy bok. Z ust Dobrego Ducha wydobyło się wówczas tylko jedno gorzkie, zrozpaczone słowo „Nie". Powoli przyczołgał się do zwłok brata, po czym ukląkł przy nich i zaczął szlochać, a z jego jasnego oblicza polały się błękitne łzy. Biedak obwiniał się o całe zajście, lecz nie zdarzyło się to z jego winy. Dobry Duch w smutku oparł jego głowę o czerwoną skałę i poszybował ku górze zamykając mauzoleum Keloruna ciemną materią. Powyżej, w czarnej toni wisiało bezwładnie berło, które jaśniało teraz światłem, gdyż zwyciężyła światłość nad cieniem. Etrun uchwycił je swą dłonią, przez co została nadana mu władza i od tamtej pory został obdarzony przydomkiem Elnun – Władca Wszech Materii.

 

Wtenczas przybrał on swą postać, w której objawia się do dnia dzisiejszego. Robi to jednak bardzo rzadko i tylko nieliczne istoty mogą go ujrzeć. Według ich przekazów Etrun ma postać starca z białą, długą brodą, ciągnącą się w nieskończoność. Oczy jego są jak kryształy przeźroczyste, świecą jasnym blaskiem, widząc daleko w przód i w tył. Nad nimi szeroko rozrastają się krzaczaste, siwe brwi, jakby oprószone śniegiem. Szata Etruna jest lśniąca, jaśniejsza niż wszystkie gwiazdy, które zapalają się w nocnych ciemnościach, gdy słońce udaje się na sen. Była ona upięta w pasie szafirowym sznurem, zbudowanym z pojedynczych, błękitnych kamieni, wyglądających jak spienione morze. W swej lewej ręce Dobry Duch dzierżył Berło Władzy, które zostało wtenczas przemienione w świetlisty kostur służący jako podpora. W jego wnętrzu drzemała moc cienia, a na wierzchu pulsowała światłość. Szczyt owego kija zwieńczony był dwoma skrzydlatymi Lirnami, wykonanymi z kwarcu, które podtrzymywały wielką, diamentową kulę. Była ona potężnym okiem. Pozwalała zobaczyć bardzo odległe tereny znajdujące się w całym wszechświecie. Miały one powstać już niedługo, za sprawą mądrości Dobrego Ducha. Berło jednak tak jak władza przemija, a ciemność w nim zawarta ulegnie w końcu zniszczeniu, wyniszczając także cały przedmiot.

 

Dobrego Ducha wcale nie cieszyło zwycięstwo oraz objęcie władzy nad całym wszechświatem. Jego umysł cały czas prześladowało wspomnienie o Wielkiej Bitwie, o stracie drogiego brata. Jednak prawda o Kelorunie była inna. W Pustce wisiały bezwładnie zbrudzone cząstki, niszcząc dobry porządek świata. Były one niezniszczalne, co dawała zawarta w nich jasność, lecz zło zdążyło poczynić już ogromne zmiany. Etrun nie mógł stworzyć z nich świata, gdyż byłby on nieidealny, przepełniony plugawym uczuciem. Dla nas pozbycie się ich byłoby nieosiągalne, jednak mądrość Dobrego Ducha nie zna granic. Etrun pozbierał je wszystkie do czarnego wora, po czym mocno związał jego ujście sznurem i włożył do złotej skrzyni, którą zamknął siedmioma ciężkimi kłódkami. Klucze natomiast przez jakiś czas trzymał przy sobie, aż do ich ukrycia na terenach przyszłego Ekinu. Czas natomiast został pomniejszony, zatrzaśnięty w białym krysztale, który Etrun nosił razem z owymi kluczami. Sprawiło to, że wszelakie istnienie było wieczne, nigdy nie umierało.

 

Wszystko zdawało się już idealne, gotowe na wypełnianie wielkiego planu stworzenia, który przez cały czas był obmyślany w umyśle Etruna. To myśli nadają istnienie i sens. Tylko rozum jest w stanie tworzyć rzeczy idealne, rzeczy duchowe, których odbicie znajduje się w rzeczywistym świecie. Można powiedzieć, że świat istniał już od samego początku, w umyśle Etruna i Keloruna. Teraz trzeba było tylko wydobyć myśli i spisać je w rzeczywistość. Etrun był niczym pisarz piszący ogromną książkę na niezapisanych i pustych stronicach Wielkiej Pustki. Stanął więc i zaczął mówić, a mowa jego potrafi stwarzać wszelakie stworzenie. I rzekł:

 

-Powstań cieniu, pusta stronnico świata. Wypełnił sobą każdy zakamarek Wielkiej Pustki i powiedz jej z dostojeństwem, że już nigdy nie będzie zwać się Pustką, lecz Te Tum – Wielkim Domem, bowiem taka jest wola Jedynego. Powstań!

 

I nagle mrok wlał się jak ogromna fala do Pustki, przepełniając jej bezkresne obszary. Przelał się z wielką potęgą i rzekł tak jak mu rozkazał Etrun, a gdy mroczne wody ostały się w Te Tumie Etrun powiedział:

 

-Niech stanie się jasność, aby rozświetlać cień mroku, aby dać istnienie mych myśli. Niechaj rozświetla ciemność swym blaskiem i będzie mi budulcem stworzenia

 

Wtedy to nad dłońmi Etruna zajaśniała mała, świetlista kula, która po chwili rozszerzyła się i wybuchła rozświetlając ciemność. Jednak jasności i ciemności było tyle samo, a światłość nigdy nie wyparła cienia i ład został zachowany. W ten sposób powstała pierwotna substancja, z której początek wziął Ekin i Jawa oraz inne krainy Te Tumu. Jawa powstała jako pierwsza z blasku światłości. To wieczna kraina, nigdy nie ulegająca zmianom, zwana Jasnym Sercem Ekinu, bowiem z jej wnętrza pochodzi wszelakie życie. W późniejszych czasach zwana Krainą Duchów – Enej Run, jest zawsze władana przez Dobre Siły, a wszelkie zło trzyma się od niej z dala, bojąc się wiecznego dnia, wiekuistego blasku jaśniejącego tam przez wieczność. Wszystko, co weń się znajduje jest nienamacalne, bezmaterialne, jednak ma widzialną formę, napawającą większym zachwytem niż jeżeli każda rzecz ziemska. Bowiem tylko myśli i rzeczy duchowe są nieśmiertelne, żyją wiecznie. Materia przemija z wiatrem czasu, a duch trwa i zawsze trwać będzie. Jawa powstała bardzo szybko, szybciej niż Ekin, szybciej niż blask i cień, lecz wpierw była pustą przestrzenią, niezamieszkałą przez żadną istotę prócz jej znamienitego stwórcy. Dopiero, gdy Etrun zasadził na niej potężne drzewo o białej korze zwane Drzewem Życia – OlvenEre, Jawa przybrała swój cudowny wygląd, skąpany w zielonych i błękitnych morzach. OlveEre to najpotężniejsze drzewo w Te Tumie, wyższe od ogromnych Krimów rosnących w Tramnorskich Puszczach, przewyższające swym wzrostem nawet najwyższą górę Ekinu, lecz potężny szczyt Jawy – Janwra zwana Koroną Te Tumu, jest od niego siedemset razy większa. Jego pień jest niesamowicie gruby, wielki jak forteca, a wysoki niczym wieża. Pokryty płaskorzeźbami wszystkich zwierząt i roślin jakie istnieją dziś we wszechświecie. Konary białego drzewa rozrastają się rozłożyście na boki, a korzenie wiją się po całej Jawie jak macki ośmiornicy otulając mocno krainę. Liście natomiast są złote, zawsze kapią z nich kropelki świetlistej rosy, zasilając cztery potężne źródła życia, wypływające spod drzewa. Dzięki nim gleby Jawy są niezwykle urodzajne, pokryte wspaniałymi roślinami, jej pierwszymi mieszkańcami. Różnorodność istot zielonych jest tam niesamowita. Z gleby wyrastają niezliczone gatunki roślin, które nigdy nie występowały w Ekinie lub też dawno wymarły. Naokoło Jawy rozpościera się olbrzymie morze, nazywane Morzem Jaw, które jest dziś drogą prowadzącą dusze zmarłych do Duchowej Krainy, gdzie odpoczywają i jednoczą się ze swym stwórcą, którym jest Etrun. Wszystkie miejsca jakie znajdują się w Jawie są napełnione przepięknymi uczuciami, które dają szczęście i ukojenie każdej istocie, która się w nich znajdzie. Zapomina ona wówczas o wszystkim tym, co było jej zmartwieniem i raduje się w tej przepięknej krainie, mającej barwy tak piękne, że żadne z ziemskich słów nie jest w stanie opisać ich wspaniałości. Wielkość Jawy jest potężna, nie sposób nazwać nam wszystkich jej miejsc, lecz każde z nich ma własną nazwę nadaną im przez stwórcę, który zwraca się doń po imieniu. W powietrzu unoszą się kwiatowe zapachy, niesione przez delikatny, świetlany wietrzyk, a na drzewach rosną słodkie owoce. Duchy zwierząt stworzone zostały zaraz po roślinach, a ich liczba jest ogromna, niepojęta przez ludzki umysł. Rozeszły się one po całej Jawie, dziękując Etrunowi, że dał im istnieć. Dobry Duch uczynił też istoty potężne, podobne do niego z wyglądu. Nazwał je Eriarami – Dziećmi Najwyższego. Powołał ich na Janwrze, gdy wpatrzony na swe dzieło poczuł w swym sercu samotność. Chociaż otaczały go niezliczone stada zwierząt, przemawiających w różnych, rozumianych przezeń językach, to jednak nic nie było w stanie zastąpić Jedynemu straconego brata i mowy jaką się posługiwał. Z tegoż to powodu powstali Eriarowie, najpotężniejsze istoty w Te Tumie, nazywane Duchami Etruna. Kiedy zostali stworzeni przy niesamowitym blasku i cieple, uklękli przed swym stwórcą oddając mu hołd, widząc jak wielki jest jego majestat. Ten zaś im wtenczas powiedział:

 

-Powstańcie moje ukochane dzieci, bowiem nikt nie musi składać mi pokłonu. Jam jest waszym Ojcem, który uczynił Was ze swej myśli. Chcę abyście, jeśli chcecie, pomogli mi tworzyć to, co już zostało zaczęte, lecz jeszcze niezakończone. Będziecie mymi dłońmi, a ja będę dawał Wam myśli, którym nadacie widzialną formę w Te Tum-Wielkim Domie. Me oczy zaś oglądać będą Wasze dzieła, radując się nimi przez wszystkie czasy jakie nadejdą, bowiem wielka jest radość ojca, który może ujrzeć dokonania swych potomków.

 

Wtenczas Eriarowie powstali chyląc głowę przed świetlistym obliczem Etruna i rzekli:

 

-Chwała! Chwała! Chwała Ci Ojcze, za to żeś nas uczynił. Wielka jest Twa potęga i moc. Niechaj wszystkie stworzenie chyli swe czoła i hołd Ci oddaje, boś wszystkim dał żyć i rozkosz Jawy. Niegodni jesteśmy całować Ci stopy, a służyć Tobie to wielki zaszczyt. Będziemy Twymi dłońmi Ojcze. Niechaj będą Ci dzięki!

 

Koniec

Komentarze

Bardzo proszę o komentarzę. Jestem początkującym w pisaniu więc nie spodziewajcie się jakichś cudów. Proszę o ocenę.

"czyniąc je szarymi jak chmury w dniu pochmurnym."
"W centrum, z którego dobiegł stała czarna postać". Literówka, brakuje "a" przy czasowniku.
"jesteś odpadem, który trzeba zrównać z nicością". Zrównać można raczej z ziemią, a w tym przypadku lepiej brzmiałoby: "obrócić w niwecz."
Ogólnie rzecz biorąc, to nie moje klimaty i tekst nie za bardzo mnie zainteresował.

Po lekturze dochodzę do wniosku, że... nie wiem co to jest. Parodia? Może na serio?

Brnie się przez to jak przez bagno. Na dodatek niepotrzebna kursywa. Mnóstwo błędów (typu "zaprzestań swojej pychy"). Totalny chaos. Stylizacja nieudana.

Rada: przeczytaj kilka mitów o stworzeniu świata ze zwróceniem uwagi na stylizację (polecam np. Wandę Markowską).

Ruzumiem. Mnie się wydaje jednak, że zwrot "zaprzestań swojej pychy" jest dobry. Oczywiście, może mi się coś pomiliło, rozumiem. Mam 13 lat i można to nazwać raczkowaniem. Chciałem to napisać, żeby sprawdzić, co z tego wyjdzie. Niestety wyszło "gówno" w "bagnie". Jednakże dziękuję za komentarze.

Pozdrawiam

Genialny tytuł :)

Powinieneś być zbudowany faktem, że masz 13 lat i napisałeś coś takiego. To nic, że wyszło <<"gówno" w "bagnie">>. Tak jak mówisz, raczkujesz. Ale jest dobrze. Wielu starszych od Ciebie ludzi nie potrafi jednego logicznego zdania napisać... A co dopiero opowiadanie... Ale to jest rzeczywistość. Tępiejemy na własne życzenie.

Życzę Ci powodzenia!

:)

No to mamy wysyp nastoletnich autorów natchnionych. Parę dni temu było takie trochę podobne opowiadanie.

Może sporóbuj napisać opowiadanie umieszczone w tym świecie, a o wszelkich metafizycznych sprawach napomykaj tu i tam, ale nie ró z nich tematu przewodniego. Poziom patosu, zwłaszcza w wypowiedziach, też możnaby obniżyć (BTW, dlaczego bogowie zawsze muszą mówić w taki sposób?). Chociaż co ja się będę wymądrzał, Tolkien też zaczął od wczesnych wersji "Silmarillionu", bardziej bełkotliwych niż wersja ostateczna (żeby nie było - "Silmarillion" lubię, w momencie, gdy ze sceny znikają Valarowie, zostaje miejsce na kilka dobrych opowieści). 

Opowidanie w tym świecie miało być, jednak ja cały czas walczę z tym pierwszym "Początkiem". Zawsze jest taki "niedorobiony" i zawsze odkąd go napisałem co chwilę poprawiam, poprawiam i przerabiam. Drugi rozdział do tego to opisy Eriarów - Twórców Ekinu. Niestety coś mi z tą pierwszą częścią nie wychodzi i zamiast pisać dalej to siedzę nad tym bagnem i wychodzi jeszcze większe bagno niż na początku. Niestety ale z tym muszę się rozprawić, bo będzie mnie to prześladować i już nic nie napiszę. Opowieść w tym świecie będzie, ale teraz chciałem wymyśleć historię tego świata tyle że, historia jak to historia idzie opornie. To miał być taki zbiór mitów, na którym chcę zbudować inną opowieść, lepszą i ciekawszą. Dziękuję za radę Ajwenhoł chyba jestem zmuszony zrobić tak jak mi proponujesz. Dam Wam jeszcze opisy Eraiarów ale uprzedzam, że tam pewnie też nie wyszło.

Się wtrącnę.
Areot:
siedzę nad tym bagnem i wychodzi jeszcze większe bagno niż na początku
A temu się nie dziwię, dla mnie to normalne. Jeśli czegoś nie napisałem dobrze w max 2 podejściach, to widocznie nie muszę/nie powinienem tego pisać wcale. I zium, do następnego tekstu, po co rzeźbić w kale?
Sprawdź, może masz taki sam syndrom ;)

Dokładnie. Z moich obliczeń na palcach wynika, że gregster ma 154,37% racji (+/- 0,29%).
A jak opowieść nie idzie - to Ty i tak idź dalej. Nie zatrzymuj się nad jednym akapitem, pomiń go i kontynuuj. Jak tekst będzie w miarę dobry, to i tak wrócisz i zapełnisz lukę przy przepisywaniu czy edycji.

"Po co rzeźbić w kale" - no przekozacki tekst:) I prawdziwy:)
Jeśli chodzi o opowiadanie, to, tak samo jak poprzednie o powstaniu świata (które linkował Ajwenchoł), nie podobało mi się zupełnie. Trochę infantylne, ale jak piszą jedenastolatka i trzynastolatek, to nie należy się spodziewać wiele. Najważniejsze, żebyś pisał, pisał i jeszcze raz pisał. Trening czyni mistrza:)

Powiem co myślę w najprostszy sposób.

This shit is boring...

Poważnie Areot, mniej się skup na stylu, więcej na treści. Tekst nie staje się lepszy, bo wsadzasz tam coraz bardziej skomplikowane, pseudotolkienowskie nazwy. Po prostu napisz ciekawe opowiadanie. Nie jestem nauczycielem polskiego, który dostanie półorgazmu, że trafił mu się uczeń, który potrafi pisać długie skomplikowane opisy. Jestem szarym człowiekiem, którego priorytetem podczas czytania jest poznanie ciekawej historii. Fabuła ZAWSZE jest ważniejsza od języka.

A to jest po prostu nudne...

Dziwne...Nie wzorowałem się na Tolkienie, a wszędzie piszą, że tolkienowskie nazwy

Nowa Fantastyka