Trudno mi określić typ tekstu, bo jest tu i coś z gadżeciarstwa, i jakaś tam przygoda, i elementy socjologiczne. Zgódźmy się, krakowskim targiem, na przygodówkę.
Trudno mi określić typ tekstu, bo jest tu i coś z gadżeciarstwa, i jakaś tam przygoda, i elementy socjologiczne. Zgódźmy się, krakowskim targiem, na przygodówkę.
Pogrążoną w żałobie Jadwigę odwiedziła Zofia. Miała już pewną wprawę w tego typu rozmowach, więc szybko nakierowała pogawędkę na interesujący ją temat:
– Bez emerytury Witka będzie ci o wiele trudniej związać koniec z końcem…
– Ach! Nawet mi nie mów! W ogóle sobie nie wyobrażam życia bez niego.
– Kochana, doskonale cię rozumiem. – Zofia delikatnie poklepała czarny rękaw koleżanki. – Jest pewien sposób na finanse, tylko musisz przysiąc, że nikomu ani słowa nie powiesz.
– Żadne pieniądze nie oddadzą mi Witusia!
– Oczywiście, że nie, ale przynajmniej pozwolą ci godnie żyć. Pewnie mąż miał większą emeryturę niż ty, prawda, Jadziu? – Zapytana pokiwała głową. – A czynsz się wcale nie zmniejszy, prąd znowu ma podrożeć…
– Jeszcze i to… – Jadwiga przyłożyła do oczu chusteczkę. – Ale kto niby miałby mi płacić? MOPS? Bo o innych takich instytucjach nie słyszałam…
– Po pierwsze, to tajemnica, więc nie mogłaś słyszeć. Po drugie, wcale nie mówimy o pieniądzach. To coś o wiele ciekawszego i sprytniejszego.
– W takim razie co to takiego? – Po oczach Jadwigi było widać, że ciekawość podjęła walkę ze smutkiem.
– Najpierw musisz przysiąc, że nikomu nie powiesz.
– Przysięgam!
– Całym zdaniem – upierała się Zofia.
– Ja, Jadwiga Malińska, przysięgam, że nikomu nie powtórzę ani słowa o tym twoim tajemniczym sposobie na finanse. Zadowolona?
– Owszem. – Zofia aż się rozpromieniła. – To słuchaj uważnie… Istnieje organizacja nazywana Związkiem Wdów. Jak łatwo się domyślić, zrzesza emerytki w takiej samej nieszczęśliwej sytuacji, w jakiej i ty się niestety znalazłaś. Ja też do niej należę, już od ponad dziesięciu lat. – Jadwiga ze zrozumieniem pokiwała głową; wciąż pamiętała pogrzeb Zbyszka, znajomy ksiądz wygłosił bardzo ładną mowę. Ten młody, który odprowadzał w ostatnią drogę Witka, tylko klepał puste formułki. – Dysponujemy wspaniałym wynalazkiem dokonanym przez naszą założycielkę.
– Co to takiego?
– Mówimy na to hibernator, chociaż to ogromne uproszczenie, bo tak naprawdę nie ma nic wspólnego z mrożeniem.
– Ale jak to naprawdę działa?
– Mam nadzieję, że nie pytasz o szczegóły techniczne, bo nie jestem w stanie ich podać. Z mojego punktu widzenia działa tak, że kładę się do niego, powiedzmy, na dwa tygodnie, a potem wstaję. Przez ten czas nie jem, nie łykam lekarstw, nie zużywam wody, a ZUS wpłaca pieniądze na konto, procenty na lokatach wolno, ale rosną…
Jadwiga najwyraźniej zachwyciła się ideą. Z aprobatą kiwała głową, jakby już coś planowała, oczy jej błyszczały…
– A co w zamian?
– Och, nic wielkiego. Wstąpisz do Związku Wdów i będziesz nas wspomagać na tyle, na ile będziesz mogła. Zawsze piekłaś rewelacyjną szarlotkę, może zrobisz blachę na najbliższe spotkanie? A w testamencie przekażesz trochę pieniędzy jakiejś młodszej koleżance, potrzebujemy środków na budowę kolejnych urządzeń dla następnych wdów.
– Lepiej kilku koleżankom, wtedy podatek spadkowy będzie mniejszy, bo to przecież trzecia grupa…
– Ach, zapomniałam, że ty pracowałaś jako księgowa! No, kochana, twoje porady na pewno okażą się dla nas bezcenne.
Jadwiga uznała, że warunki są bardzo korzystne. Nie obawiała się doradzania w podatkach. Wprawdzie wiele już lat minęło, od kiedy na tym zarabiała, ale każdej wiosny nadal pomagała wypełniać PIT-y połowie znajomych z Klubu Seniora. Potrafiłaby to zrobić nawet bez kalkulatora!
Pozostało tylko wyjaśnić setkę wątpliwości.
– A ludzie nie będą się dziwić, że zachowuję się inaczej niż przedtem?
– Dlatego właśnie to jest najlepszy moment, żeby zacząć używać hibernatora. Ludzie wszelkie zmiany zrzucą na karb odejścia Witka.
– O czymś powinnam wiedzieć?
– Dostaniesz szczegółową instrukcję z dużymi literami. Poza tym życie płata różne figle. Niektóre z nas wsadzają do urządzenia innych. Na przykład płaczące niemowlę. Tylko zapamiętaj trzy reguły: – Zofia wyciągnęła rękę i po kolei odginała palce – nikomu spoza związku ani słowa o tajemnicy, nie wolno przesadzać z malutkimi dziećmi, bo rozwój im się opóźni, i nigdy, przenigdy nie zamykaj w tym mężczyzn.
– Mówiłaś, że to hibernator, ale niezupełnie…
– Nazywamy to urządzenie hibernatorem, ale ono wcale nie mrozi. Tylko tak jakby… Czytałaś dalsze części „Diuny”?
– Córka wyciągnęła mnie kiedyś do kina na film.
– To nie to samo. – Zofia kręciła nosem. – W pierwszej części tego nie ma, ale w dalszych pojawiają się kapsuły nullentropowe. Nasze urządzenie działa podobnie. Po włączeniu w środku nie płynie czas. A właściwie płynie, ale bardzo wolno. Kiedyś specjalnie położyłam się na dwa tygodnie ze stoperem. I pokazał, że upłynęło kilka minut, około trzech.
– A robią się odleżyny?
– Nie. Wychodzę z hibernatora wypoczęta, jakbym przespała kilka godzin. A poza tym chyba nic się nie zmienia. Jeśli kładę się po obiedzie, to wstaję najedzona. Jeśli ze skaleczonym palcem, to po tygodniu nadal krwawi, a na plastrze jest raptem kilka kropel.
– Po ilu dniach się wstaje?
– Zależy, na ile się zaprogramuje, to działa jak budzik. Kiedy potrzebuję iść do lekarza, a wizytę mam dopiero za dwa tygodnie, ustawiam sobie na dwa tygodnie.
– Ooo, to może się przydać. A gdyby w międzyczasie dzwoniły dzieci, że trzeba się zająć wnukami?
– To trochę trudniejsze, ale można tak zaprogramować, że wybudzi cię na przykład po trzecim telefonie z któregoś z wybranych numerów. Przecież nie będziesz się zrywać, żeby rozmawiać o fotowoltaice…
– Pewnie, że nie. A dzieci nie będą się dziwić, że nie odebrałam dwóch pierwszych ani nie oddzwoniłam?
Zofia tylko się roześmiała.
– Kochana, starsze panie, chociaż nie wydaje mi się, że ten termin nas dotyczy, mają prawo do wszelkich dziwactw. Możesz gubić telefon, wyciszyć w kościele i zapomnieć włączyć dźwięk, nie naładować baterii na czas… A właśnie, lekarzom też będziesz musiała się tłumaczyć, dlaczego zużywasz tak mało lekarstw.
– Jasne. Bo zapomniałam połknąć, bo świetnie się czułam i zmniejszyłam sobie dawkę, bo mi zginął ostatni blister, ale znalazł się, zanim zdążyłam pójść po następną receptę, bo mnie po tym wątroba boli, ale nie chcę innego leku, ten świetnie działa…
– Super, doskonale sobie poradzisz.
– Większość z tego wymyślił Witek, potrafił podać tysiące usprawiedliwień, dlaczego nie słucha lekarzy… – Jadwiga westchnęła i zamilkła.
***
Jadwiga z radością wstąpiła do Związku Wdów (szarlotka podana na pierwszym spotkaniu wzbudziła ogólny aplauz) i z entuzjazmem powitała przywiezienie hibernatora. Wyglądał jak wyjątkowo duży bagażnik dachowy w srebrnym kolorze. Jak się później dowiedziała, nie bez powodu – wdowy kupowały różne gotowe pojemniki wystarczająco duże, by pomieścić człowieka, a potem emerytowane inżynierki montowały mechanizmy i elektronikę. Wśród surowców dominowały skrzynie, ale niektóre członkinie miały trumny, a jedna oszukiwała czas w plastikowej replice egipskiego sarkofagu pokrytej kolorowymi szlaczkami hieroglifów.
Jadwiga miała odrobinę kłopotów z wyjaśnieniem rodzinie obecności w sypialni nietypowego mebla. Strasznie wydziwiali, po co niezmotoryzowanej babci bagażnik samochodowy. W końcu wmówiła im, że to ostatni zakup Witka, dostarczony przez kuriera już po jego śmierci. Stanowczo zabroniła krewnym dotykać tej relikwii.
Hibernator mnóstwo zmienił w życiu Jadwigi. Nie tylko pozwolił oszczędzać pieniądze i oszukiwać czas, ale także otworzył użytkowniczce oczy na wiele spraw. Zrozumiała, dlaczego kobiety żyją dłużej – każda znana jej emerytowana wdowa należała do Związku i starzała się o wiele wolniej, niż sugerowałby kalendarz. Zdaje się, że mężczyźni nie dysponowali analogicznym wynalazkiem. Pojęła również, dlaczego niektóre wdowy tak długo – całymi latami – nosiły żałobę po mężu. Ot, dla nich po prostu odejście najbliższego człowieka nastąpiło niedawno – ledwo tygodnie czy miesiące temu. Wyjaśnił się także brak apetytu seniorek – a co dama ma zrobić, jeśli przy obiedzie z dziećmi wciąż jeszcze ma w żołądku kolację sprzed sześciu dni? Podobnie było z popołudniowymi drzemkami – organizm, chociaż wypoczęty, niekiedy domagał się zaległego snu.
W czasach pierwszej i drugiej młodości Jadwigę dziwiły tryskające energią starsze panie. Teraz sama po wyjściu z hibernatora musiała się śpieszyć, aby zrobić wszystkie niezbędne rzeczy – jej tydzień rzadko kiedy miał siedem dni. Załatwianie spraw szło o tyle łatwiej, że po opuszczeniu bagażnika czuła się relatywnie zdrowa i pełna życia aż po cebulki włosów.
Hibernator miał również inne zastosowania – na przykład rewelacyjnie sprawdzał się w roli lodówki. Truskawki wyjęte z niego po czterech dniach były nadal suche, wyglądały świeżo i smakowały doskonale. Z drugiego końca spektrum – garnek z zupą następnego dnia ciągle parzył. Jadwiga przestała używać bagażnika do przechowywania żywności dopiero, gdy zorientowała się, że urządzenie zżera o wiele więcej prądu niż lodówka.
***
Emerycką sielankę nagle zmącił cień posępny niczym pohukiwanie sowy wśród cmentarnych drzew. Jadwiga starzała się bardzo wolno, lecz wnuczęta rosły szybko. Najstarsza Zuzia nie tylko zdążyła pójść do szkoły, ale i wkroczyć w niebezpieczny wiek, kiedy rodzice przestają być najwyższym autorytetem, a człowiek nabiera ochoty do eksperymentów. I nie chodzi o wulkan z sody oczyszczonej ani zabawy z pryzmatem…
Jak każda krynica wiedzy, z której czerpią nastolatki, także i szkoła Zuzi miała swojego dilera. Połowa dorosłych z okolicy wiedziała, kto nim jest, ale gówniarzowi nic nie dawało się udowodnić i pozostawał bezkarny.
Jadwiga nieco ograniczyła korzystanie z hibernatora. Dodatkowy czas poświęcała na snucie niecnych planów. Potem – na odbudowywanie kontaktów z tymi znajomymi z Klubu Seniora, którzy również mieli wnuki w tej podstawówce. A jeszcze później ze znajomymi znajomych, bo nie wszyscy ludzie potrzebni do realizacji szalonego pomysłu tam się spotykali.
Wreszcie plany wkroczyły w fazę realizacji. A właściwie wjechały w starym zakupowym wózeczku Danusi. Kółko, odpowiednio przygotowane przez jej męża i nieznacznie kopnięte we właściwym momencie, odpadło akurat przed szkołą. Danka, oprócz trzech wózeczków, posiadała jeszcze wyjątkowo piskliwy i donośny głos – efekt wieloletnich zmagań z demonami, które potocznie zwano „uczniowie klas jeden-trzy”.
Dźwiękowy nalot dywanowy pozostawił przeciwnika bez najmniejszych szans. Nawet najgrubszy kaptur nie mógł stłumić tego ataku. Danusia podeszła do otumanionej ofiary i poprosiła o zaniesienie zakupów do domu. Zaoferowała dziesięć złotych nagrody, pilnując, by przy otwieraniu portmonetki pokazać także grubsze banknoty. Nie wiadomo, co się do tego bardziej przyczyniło – strumień piskliwego biadolenia czy nadzieja na okradzenie drobnej staruszki – ale młodzieniec zgodził się pomóc emerytce. Do dzwonka na przerwę miał jeszcze ponad dwadzieścia minut, co mu szkodziło iść z wrzaskliwą babą…
Kradzież nie groziła Danusi – na zewnątrz asekurował ją Tomek, emerytowany policjant, akurat spacerujący z jamnikiem kilkadziesiąt metrów z tyłu, a na klatce już czekał mąż stojący przy skrzynce z listami i gotowy na dowolnie długie wnikliwe studiowanie wszystkich gazetek reklamowych.
Nadzieja umiera ostatnia, więc diler oprócz obiecanych dziesięciu złotych przyjął zaproszenie na własnej roboty ciasto drożdżowe i herbatę. Nie mógł wiedzieć, że w herbatce rozpuszcza się nie tylko cukier, ale i pigułka gwałtu, którą załatwił były policjant.
Kiedy diler zachrapał, z głową na ceracie w wesołe (acz nieco już wyblakłe) garnki i filiżanki, Danusia wyjrzała na korytarz i zagwizdała. Na ten sygnał mąż pośpieszył do piwnicy po ukryty tam lekki wózek inwalidzki pożyczony od Heńka, a już czekający pod drzwiami Tomek wszedł do mieszkania. Jamnik został zamknięty w łazience, żeby nie plątał się pod nogami, a jego właściciel szybko przeszukał nieprzytomnego chłopaka. Trawkę skonfiskował w całości, połowę twardszych narkotyków wrzucił do sedesu, dopalacze i najsilniejsze psychodeliki zostawił, zgodnie z instrukcjami Jadwigi.
Wrócił gospodarz z jeszcze dwoma starszymi sąsiadami. Razem sprawnie ubrali dilera w płaszcz, na głowę wcisnęli kaszkiet, przypięli do wózka i znieśli całość po schodach. Po niespełna godzinie spokojnego marszu (jamnik nie posiadał się z radości z powodu dodatkowego spaceru) znaleźli się pod blokiem Jadwigi. Znowu nastąpiła gimnastyka z nieporęcznym ładunkiem na zbyt wąskich schodach. Windą musieli jechać na dwie tury, ale wreszcie dotarli do mieszkania Jadwigi.
Tam rozebrali młodzieńca z elementów maskujących i zapakowali do wyłożonego ciemną folią bagażnika. Jadwiga uznała, że nie złamie danej Zofii przysięgi, jeśli nic nie powie współspiskowcom o hibernatorze. Nie tylko miała w zwyczaju czytać drobny druczek, ale w razie potrzeby sama mogła coś napisać bardzo małymi literkami. Zabezpieczyła pojemnik folią nie tyle w obawie, że go więzień zapaskudzi, co aby ukryć nietypowe elementy urządzenia.
– No, pani Jadziu, niezły pomysł – odezwał się ekspolicjant. – Jak się w tym obudzi, to na sto procent pomyśli, że go zamknęli w trumnie.
– A to dopiero początek atrakcji, które zaplanował zięć – odparła z uśmiechem Jadwiga. – Pomyślcie, jakiego bad tripa może mieć człowiek zamknięty w czymś przypominającym trumnę…
Pięć głów pokiwało się z rozmarzoną aprobatą. Co najmniej dwie z nich nie miały pojęcia, o czym mowa, ale wstydziły się przyznać do niewiedzy.
– Miał przy sobie pochodne amfy albo inne psychodeliki? – zapytała gospodyni.
– Miał. Zgodnie z poleceniem, nic z tego nie ruszałem – zaraportował Tomek. – To te małe kolorowe pastylki…
– Już zięć się zorientuje, które to, ja się nie muszę na tym znać.
– Jadwiniu, a nie udusi się przedwcześnie w tym pojemniku? – zatroskała się Danusia.
– Bez obaw, od strony ściany jest kilka dziurek, tyle wentylacji musi łajdakowi wystarczyć – uspokoiła ją Jadwiga.
– Co jeszcze będziecie z nim robić? – zainteresował się jeden z sąsiadów Danki.
– Im mniej wiecie, tym spokojniej będziecie odpowiadać na pytania. Pewnie ktoś go będzie szukał, glin… Przepraszam, panie Tomku, policja może do was zajrzeć.
– Nikt przecież nie będzie podejrzewał emerytów…
– Ale mieszkacie w pobliżu, będą pytali, czy czegoś nie widzieliście.
– O, będę się zasłaniał sklerozą. W razie czego powiem, że dzisiaj byłem u kardiologa, chociaż miałem wizytę przedwczoraj… I niech mi ktoś udowodni, że kłamię.
Wszyscy się zaśmiali, nie raz i nie dwa wykorzystywali domniemaną sklerozę, aby uniknąć niewygodnych indagacji.
– Co z monitoringiem? – spytała Jadwiga. – Żadnych kompromitujących nagrań?
– Spokojnie, mój przyjaciel dorabia do emerytury w agencji ochroniarskiej – odpowiedział Tomek. – Na skutek nieszczęśliwej awarii wszystkie nagrania z dzisiejszego popołudnia z okolic szkoły zostały skasowane. No, jak pech, to pech! Zresztą, przechowuje się je tylko przez tydzień, a pewnie nikt tego gówniarza tak szybko nie zacznie szukać.
– Jak długo jeszcze będzie spał?
Były policjant zerknął na zegarek, chwilę pomyślał.
– Całą herbatę wysiorbał, chudy jest… Sądzę, że jeszcze co najmniej trzy godziny. Może trochę więcej. Chyba że wcześniej brał GHB, ale wątpię.
Tomek namówił jeszcze spiskowców, żeby wypalili chociaż jednego skręta ze zdobycznej trawy. Upierał się, że to o wiele mniej szkodliwe niż papierosy, a jakaś nagroda za porwanie dilera im się należy. Przecież, gdyby mieszkali w Czechach, już dawno spróbowaliby tej rozrywki. Starsi emeryci długo się wahali, nie wiedząc, jak też narkotyk może zakłócić działanie lekarstw, ale przekonało ich słowo „zioło” (ziółka są bardzo zdrowe i zupełnie nieszkodliwe, prawda?) oraz wysoka naturalność używki.
Palony wspólnie skręt zrelaksował i rozchichotał towarzystwo. Jadwiga zachowała resztki rozsądku i zaczęła delikatnie sugerować, że już czas kończyć wizytę. Zadziałało dopiero, kiedy powiedziała im, że lada moment zięć może wrócić z pracy i zacząć pracować nad więźniem.
***
Jadwiga oczywiście ani myślała wtajemniczać zięcia w porachunki z dilerem, ale coś musiała współspiskowcom powiedzieć. Miała całkiem inne plany – przetrzymać gnojka przez kilka dni, a potem podsunąć policji. Liczyła, że albo oni zgarną go za posiadanie narkotyków (a nieprzytomny nie będzie próbował żadnych sztuczek), albo szef gangu spuści łomot za utratę forsy i towaru.
No, właśnie – pieniądze. Emeryci podzielili się gotówką znalezioną przy chłopaku, uznając, że premia za wzorowo przeprowadzoną akcję im się należy, a znajdą dla tych banknotów o wiele lepsze zastosowanie niż ta zakała młodzieży.
Jadwidze przypadło ponad czterysta złotych. Miły dodatek do emerytury. Najwyraźniej handel narkotykami oferował bardziej imponujące przychody niż ZUS. Pewnie EBITDA i różne stopy zwrotu też były wyższe. No trudno, teraz już zdecydowanie za późno na myślenie o zmianie zawodu. Pocieszyła się, że oczekiwana długość życia wśród gangsterów była zdecydowanie krótsza niż u księgowych. Nie ma darmowych obiadów.
Początkowo planowała potrzymać dilera jakiś tydzień. Nie miała zamiaru znęcać się nad jego matką czy inną rodziną, więc co jakiś czas szła na spacer w okolice szkoły i wypatrywała zdjęć z napisem „ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Nie znalazła. W lokalnych gazetach też nie. Milczało radio i telewizja. Jadwidze prawie zaczęło być żal chłopaka, którego zniknięcia nikt nie zauważył. Jego życie musiało być wyczyszczone z bliskich osób jak konto alkoholika z oszczędności.
Dodatkowy zastrzyk gotówki pozwoliłby jej jeszcze długo powstrzymywać się od użycia hibernatora, ale po dwóch tygodniach zdecydowała się przystąpić do ostatniej fazy planu. Bała się, że w końcu nawet policja zapomni, że ktoś zgłosił zaginięcie gangstera. Albo wolną niszę rynkową zajmie inny diler.
Nad ranem otworzyła hibernator i z niemałym trudem przetoczyła nieprzytomnego gówniarza (folia, którą wyłożyła urządzenie, znowu się przydała) na przygotowaną zawczasu konstrukcję z deski do prasowania, trzech pożyczonych od wnucząt deskorolek i kilku metrów sznurka.
Jak najciszej przewiozła ciało na korytarz i niezbyt delikatnie zepchnęła ze schodów. Sprzęty sportowe i AGD zabrała do mieszkania, a potem przebrała się w piżamę i zaczęła czekać. Dobrze wybrała porę – już po około półgodzinie na klatce straszliwie rozjazgotał się pokraczny piesek sąsiadów. Jadwiga natychmiast narzuciła na siebie szlafrok i poczłapała w kierunku dźwięków.
Na miejscu bez trudu przekonała zaspaną sąsiadkę, by zadzwoniła pod 112. W końcu chłopak niewątpliwie jeszcze żył, ale ewidentnie coś z nim było nie tak. W ten sposób zgłoszenie wyszło od osoby w żaden sposób niezwiązanej z podstawówką młodej Zuzi. Udając, że poszukuje dokumentów, emerytka wyjęła z kieszeni dilera kolorowe pastylki, by później z oburzeniem pokazać je ratownikom z pogotowia. Długo jeszcze stała z sąsiadami na schodach i narzekała na dzisiejszą młodzież.
***
Życie wróciło do normy. W końcu pod szkołą pojawił się nowy diler, ale zachowywał się ostrożniej i chyba utarg osiągał mniejszy. Jego poprzednik nigdzie się nie pokazywał. Poczucie sukcesu rosło we wnętrzu Jadwigi jak deficyt budżetowy podczas złych rządów nękanych kryzysem gospodarczym. Wreszcie nie wytrzymała i, zagrożona pęknięciem, opowiedziała o wszystkim Zofii. Ta wpadła w panikę.
– Coś ty zrobiła najlepszego, Jadziu?!
– Ale o co ci chodzi?
– Przecież ostrzegałam, żebyś nigdy nie wkładała do hibernatora mężczyzny!
– No, rzeczywiście, mówiłaś coś takiego… Ale dlaczego?
– Jak to „dlaczego”?! – Zofia zrobiła kilka głębokich wdechów. – Jak się czujesz, kiedy wychodzisz z kapsuły?
– Wspaniale! Jestem wypoczęta, pełna energii. Czuję się tak zdrowo i młodo, jak tylko może czuć się dama w naszym wieku.
– No właśnie: dama, a nie dżentelmen. Hibernator nie tylko spowalnia upływ czasu. Oprócz tego jeszcze serwuje podprogowy przekaz; że jesteś cudowną kobietą, że ciągle podobasz się mężczyznom, że powinnaś włożyć liliowy kapelusz, wypiąć piersi do przodu i ruszyć na podbój świata…
– Ojojoj… – Wiadomość zrobiła duże wrażenie na Jadwidze. – I jak ten chłopak mógł to przyjąć?
– A długo go trzymałaś?
– Dwa tygodnie.
– To już po chłopie. Po dwóch dniach zostałby gejem. No, może tylko kilka razy poszedłby do łóżka z kolegami, gdyby był wyjątkowo odporny. Ale dwa tygodnie… To się po prostu musi skończyć zmianą płci.
– To straszne! – Jadwiga aż zakryła usta dłonią. – Co ja zrobiłam!
– Ale z drugiej strony…
– Co takiego?!
– Kobiety… czy tam osoby transpłciowe chyba nie handlują narkotykami. Gdyby tak zwiększyć skalę…
Od tej pory społeczność LGBTQ+ zaczęła rosnąć w siłę.
Doskonałe, świetnie się bawiłam :D Wynalazek potężny i w gruncie rzeczy niebezpieczny (podobnie jak emeryci, jak się okazuje), ale historia przedstawiona tak lekko i z humorem, że wprost się przez nią płynie. Naprawdę dobrze mi się czytało :)
Spodziewaj się niespodziewanego
Dzięki, Nano. :-)
No, tym razem chciałam napisać tekst lekki, z humorem (wiadomo, że tak czy owak wyszedłby zabawnie), więc cieszę się, że właśnie tak go odebrałaś.
Oczywiście, że emeryci są niebezpieczni. W kupie każda grupa stanowi siłę.
Babska logika rządzi!
Witaj.
Hahaha, niesamowity pomysł na pełne humoru i błyskawicznych zwrotów akcji opowiadanie. :)
Co do spraw technicznych, mam tu wątpliwość:
“Pięć głów pokiwało się z rozmarzoną aprobatą”.
Pozdrawiam, powodzenia w konkursie, klik. :)
Pecunia non olet
Dzięki, Bruce. :-)
Miło mi, że Ci się spodobało.
Tak jakoś niedawno czytałam kolejny kryminał z serii o zwariowanej emerytce i jakoś tak samo poszło…
Się IMO jest w tym zdaniu potrzebne. Osoby kiwają głowami, a same głowy kiwają się. Ale może jeszcze ktoś się wypowie.
Fajnie, że wróciłaś na portal.
Babska logika rządzi!
Hej, wiele się wyjaśniło:). Wiem już jaki jest sekret emerytek, wiem, że nie warto z nimi zadzierać, a dodatkowo czemu LGBT tak zyskało na popularności :). Całkiem zabawne opowiadanie, tylko szkoda dilera, bo dobrego dilera zawsze szkoda. Klikam i pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Dzięki, Bardzie. :-)
No, wyjaśniło się także, dlaczego kobiety żyją dłużej. ;-)
Oj, nigdy nie zadzieraj z emerytkami. A innymi kobietami, bo to strasznie ekstremalny sport.
A mnie dilera nie szkoda. Zresztą, może pożyje dłużej?
Babska logika rządzi!
Autorka i tytuł obiecywały dobrą zabawę. Postanowiłem przeczytać już, mimo że zgodnie z kolejką byłbym to czytał za kilka tygodni. Nie zawiodłem się. Tekst polepszył mi nastrój przynajmniej na kilka dni. Urządzenie o takim działaniu tłumaczy długowieczność pań-wdów i ich energię niespotykaną u panów w podobnym wieku (jeśli się takiego spotka). Twist z konsekwencjami rozszerzenia stosowania ‘hibernatora’ na wybranych mężczyzn jest pierwsza klasa. Oczywiście klik się należy jak… i powodzenia w konkursie. :)
P.S. Autorko, wiem, że niczego nie obiecywałaś. To ja sobie obiecywałem i miałem rację.
Dzięki, Misiu. :-)
Cieszę się, że dotrzymałam niezłożonych obietnic i że dobrze się bawiłeś. O to chodziło.
Oby dobry nastrój utrzymywał się jak najdłużej.
Babska logika rządzi!
Aaaa, rozumiem, wybacz, nie zajarzyłam z początku, kiwanie się głów, ok.
Pozdrawiam także i dzięki. Powodzenia. :)
Pecunia non olet
No, to się się wyjaśniło. ;-)
Babska logika rządzi!
Finklo, gdy będzie potrzeba, zajrzę ponownie. :)
Bardzo dobry pomysł, Misiu, ale obawiam się, że odgrzewany hibernator to już nie to samo. ;-)
Babska logika rządzi!
Coś te przedsiębiorcze wdówki przegapiły. Na zmianie oprogramowania do wmawiania takiej, aby pasowała do panów, mogłyby zarobić, a również zyskać w strefie pozamaterialnej. Chyba nie muszę precyzować, na czym polegałby dodatkowy zysk?
Dooobre!… Lecę na górę (albo do nominalni).
Pozdrawiam.
Dzięki, Adamie. :-)
Oczywiście, że możliwości hibernatora są spore. Choćby te truskawki… ;-)
Jasne, że można wiele różnych rzeczy taką maszynką załatwić. Gdyby tylko jeszcze istniała i działała…
Babska logika rządzi!
Cześć, Finklo!
Ślimak powoli, acz nieubłaganie nadciąga z rewizytą… Bardzo przyjemny w odbiorze, ciepły tekst. Zgodzę się, że głównie przygodówka, a przecież zawiera całkiem drapieżne komentarze społeczne. Pomijając już wysuniętą na pierwszy plan kwestię ubóstwa emerytów i może w mniejszym stopniu handlu narkotykami, zwraca moją uwagę przede wszystkim to, że cały opisany koncept odnosi się do starszych pań, którymi rodzina “interesuje się” tak bardzo, że nikt nie zauważa ich zniknięcia na tydzień lub dwa. Skądinąd pomysł też stosowny do pory roku, ślimaki niby nie powinny odczuwać pociągu do hibernacji, a jednak… I tak ładnie przyszpilasz drobiazgi, rozbudowujesz tło, może właśnie taka zdolność do pilnej obserwacji świata jest najważniejszą cechą dobrego pisarstwa? Na przykład tutaj:
Jadwiga ze zrozumieniem pokiwała głową; wciąż pamiętała pogrzeb Zbyszka, znajomy ksiądz wygłosił bardzo ładną mowę. Ten młody, który odprowadzał w ostatnią drogę Witka, tylko klepał puste formułki.
A tutaj wkradł się chochlik interpunkcyjny:
nikomu spoza związku ani słowa o tajemnicy, nie wolno przesadzać z malutkimi dziećmi, bo rozwój im się opóźni, i nigdy, przenigdy nie zamykaj w tym mężczyzn.
Tu z kolei ortograficzny (ale ten, którego mord rytualny zapowiedziano na 2026):
– No, pani Jadziu, niezły pomysł – odezwał się ekspolicjant. – Jak się w tym obudzi, to na sto procent pomyśli, że go zamknęli w trumnie.
I z tym ekspolicjantem jest też gorsza sprawa…
Nie mógł wiedzieć, że w herbatce rozpuszcza się nie tylko cukier, ale i pigułka gwałtu, którą załatwił były policjant.
Nie jestem pewien, jakie mógłby mieć kontakty, które pozwoliłyby bez wzbudzania podejrzeń zorganizować “pigułkę gwałtu”. Nie jest to jednak bardzo potrzebne, oni chcą chłopaka zwyczajnie uśpić, a nie uczynić mało przytomnym i podatnym na sugestie. I tutaj… do dzisiaj nie wiem, w jaki sposób moja własna babcia, nie mając recepty, na piękne oczy dostała w aptece porcję leków nasennych, po której hipopotama byłoby trudno dobudzić…
Z przyjemnością dobijam do Biblioteki i pozdrawiam!
Dzięki, Ślimaku. :-)
Porządnie odpowiem jutro, bo już mi się oczy zamykają…
Babska logika rządzi!
Hej,
bardzo przyjemne i wciagające opowiadanie, a zarazem z humorem – urzekła mnie wizja zorganizowanej grupy emerytek produkujących hibernatory oraz niespodziewane konsekwencje nie stostowania się do instrukcji.
Widze, że było to już wyżej wspomniane, ale użycie specyficznie pigułki gwałtu trochę mi nie pasuję. Wątpie by ktokolwiek kto załawtił ją emerytowanemu policjantowi nie miał zupełnie innych skojarzeń niż zamierzany cel użycia, a chyba planem się nie podzielił…
Pozdrawiam :)
Dziękuję, Pnzrdiv. :-)
Ślimaku,
Wcale nie tak powoli, raptem kilka godzin po publikacji i wyprzedziłeś większość dwunogów. ;-)
Miło mi, że zgadzasz się z moją oceną typu tekstu, a do tego znalazłeś mnóstwo zalet.
O sytuacji finansowej emerytów trudno nie słyszeć – siła przetargowa żadna, tylko głos przy wyborach, możliwości zwiększenia dochodów praktycznie żadne, a leczenie kosztuje.
Wiesz, byłam na niejednym pogrzebie, pamiętam taki, podczas którego ksiądz tylko raz wymienił imię zmarłego i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że musiał najpierw znaleźć kartkę z notatką…
Chochliki zaraz przegonię, dzięki za pokazanie.
Panowie, co do pigułki gwałtu.
Założyłam, że policjant ma znajomości także w półświatku i może (zapewne szantażem) zmusić jakiegoś chemika albo dilera z konkurencji, żeby kopsnął jedną porcję. Albo wręcz zabrać podczas udawanego przeszukania. Emeryci nie tylko chcą uśpić chłopaka, Jadwidze zależy także, żeby w momencie znalezienia miał we krwi nielegalne substancje, a w kieszeniach – wiele następnych.
Pnzrdiv, fajnie, że opko Ci się spodobało. Zorganizowana grupa emerytek ma potencjał w wielu dziedzinach – od komicznego, przez społeczny, do kryminalnego.
Z pigułką już wyjaśniłam, jak to sobie wyobraziłam.
Babska logika rządzi!
Przedstawiasz emerytów jako osoby żyjące na uboczu, niemal wykluczone, ale i zdolne do odrobiny (nawet więcej niż odrobiny) szaleństwa. Nie wahają się walczyć z trudnościami, a zapału i wigoru mają więcej niż niejeden młodzieniec. Fajny obraz.
Podobały mi się analityczne wstawki – na początku, kiedy Zofia rozwiewała wątpliwości dotyczące wynalazku, jak i dalej, przy rozpatrywaniu różnych przeszkód i trudności związanych z uprowadzeniem (motyw, który szczerze mnie rozbawił).
Fajny tekst, dobrze się bawiłem :)
Pozdrawiam!
Dzięki, Adamie. :-)
No, trochę chyba żyją na uboczu. Oczywiście, to zależy od mnóstwa czynników – zdrowie, charakter, wielkość rodziny, duże miasto czy mała wieś… Ale z definicji nie chodzą codziennie do roboty, więc i nikogo tam nie spotykają. A z trudnościami każdy musi walczyć, czy chce, czy nie.
Mam analityczny umysł, to wstawki same się ładują do tekstu.
Fajnie, że ubawiłam.
Babska logika rządzi!
Lekkie i zabawne opowiadanie, uśmiałam się
Dziękuję, Pusiu. :-)
Dobrze, że się uśmiałaś, taki był plan.
Babska logika rządzi!
Fajne. Jedna warstwa ubawiła, ta druga pod spodem, dotycząca przedsiębiorczości emerytów zadziwiła a ta najgłębsza dotycząca zgubnych skutków hibernowania mężczyzn zaskoczyła. Czyli same plusy.
Hej, Finklo!
Bardzo fajne opowiadanie, takie mocno finklowe pod względem klimatu :D
Po lekturze jedno jest absolutnie pewne – już nigdy nie spojrzę na staruszki w dotychczasowy sposób. Zawsze miałem pewne podejrzenia, że one coś knują, ale żeby aż tak…
Kliknąłbym, ale już po zawodach, więc pozostaje mi wyłącznie życzyć powodzenia w konkursie :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Dziękuję nowym czytelnikom. :-)
Nova,
Miło mi, że znalazłaś tyle warstw, a wszystkie fajne. Normalnie, tort mi wyszedł. ;-)
Cezary Kwadracie,
No, finklowe, co tu kryć. Tym razem zdjęłam humorowi kaganiec i puściłam luzem, niech sobie pohasa.
Możesz na staruszki patrzeć, jak sobie życzysz. Tylko nie próbuj im podpaść, bo nie miałbyś żadnych szans w tym starciu.
Prawda, to była ekspresowa biblioteka.
Babska logika rządzi!
Tylko nie próbuj im podpaść, bo nie miałbyś żadnych szans w tym starciu.
Profilaktycznie będę ustępował drogi ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Ewentualnie możesz spróbować przeprowadzić na drugą stronę drogi. Podobno to działa pozytywnie. ;-)
Babska logika rządzi!
A co, jeżeli taka staruszka pomyśli, że sugeruję jej słabość? Cholera, tak źle i tak niedobrze… ;[
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Może na wszelki wypadek dorzuć jakiś bajer; że dzisiaj wyjątkowo ślisko, że tamtemu samochodowi źle ze świateł patrzy…
Ale zawsze pamiętaj, że przeprowadzanie nie jest obowiązkowe. Zwłaszcza, jeżeli staruszka sądzi, że znajduje się po właściwej stronie ulicy. ;-)
Babska logika rządzi!
Związek Wdów, LGBT, marihuana, tabletka gwałtu… Powiedzieć, że to jazda bez trzymanki, to jak nic nie powiedzieć. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, bawiłem się świetnie. :D
Emerytki, co? Czyli faktycznie coś jest z nimi na rzeczy…
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
Dziękuję, SNDWLKR-ze. :-)
Nie zapominajmy o ZUS-ie. To jest dopiero hardcore. ;-)
Grunt, że dobrze się bawiłeś.
Babska logika rządzi!
Jeżeli nie liczyć smutnej konstatacji, że łatwiej jest punktowo zakrzywić czasoprzestrzeń niż uzyskać przyzwoitą emeryturę z ZUS-u, tekst oceniam jako pogodny i niosący nadzieję :)
Dziękuję, Czeke. :-)
No, miało być pogodnie i z sympatią o emerytach. Z sympatią o wysokości emerytur chyba się nie da…
Babska logika rządzi!
Miała już pewną wprawę w tego typu rozmowach, więc szybko nakierowała rozmowę na interesujący ją temat:
Powtórzenie.
Teza, że osoby transpłciowe nie dilują jest nieco zbyt śmiała, ale cały koncept wspaniały.
Masz namiary na te inżynierki?
"...poniżej wszelkiego poziomu"
Dzięki, Ambush. :-)
Zaraz się zastanowię nad powtórzeniem.
Nie sądzę, żeby Zofia robiła badania na ten temat. Ale osób transpłciowych jest relatywnie mało, więc dilujących będzie jeszcze mniej i przez całe życie można takiej nie spotkać.
Hmmm. Mnie się wydaje, że handlem narkotykami (zwłaszcza w szkołach) zajmują się głównie gangi, a one mogą być mało tolerancyjne na wszystko, co nie jest hetero, ale nie znam się i mogę się mylić. Co innego dilerka wśród celebrytów i w show-biznesie.
Jakieś inżynierki na emeryturze znam, ale nie słyszałam, żeby coś grzebały przy hibernatorach. ;-)
Babska logika rządzi!
Przeczytane.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Dzięki, Jurorko Tarnino.
I dobrze, po to zostało napisane. ;-)
Babska logika rządzi!
Hej.
“– To nie to samo. – Zofia kręciła nosem. – W pierwszej części tego nie ma, ale w dalszych pojawiają się kapsuły nullentropowe. Nasze urządzenie działa podobnie. Po włączeniu w środku nie płynie czas. A właściwie płynie, ale bardzo wolno. Kiedyś specjalnie położyłam się na dwa tygodnie ze stoperem. I pokazał, że upłynęło kilka minut, około trzech”.
Prosiłbym o dojaśnienie. Czyli na inne przedmioty, takie jak zegarek, też działa? Na wszystko, co jest w środku?
“Pięć głów pokiwało się z rozmarzoną aprobatą”. – tutaj “się” bym wyciął.
Okejo. Po lekturze. Całkiem ciekawe opowiadanie. Nie nudziłem się. Lekkie skojarzenia z Jaunting S. Kinga (zbiór szkieletowa załoga), ale tam podobne urządzenie trochę mocniej namieszało. Tak myślę, myślę i chyba niczego mi w opowiadaniu nie brakowało.
Dziękuję, Canulasie. :-)
Dojaśnienie – tak, hibernator działa również na przedmioty. Później w tekście wspominam, że truskawki zachowują świeżość, a garnek z zupą nadal jest gorący. Po prostu po włączeniu urządzenia czas w środku płynie bardzo wolno. Ale podświadomość i tak odbiera przekaz o byciu fajną babką. :-)
Co do “się” – jesteś drugą osobą, która to proponuje, ale jestem nieprzekonana. Jeżeli człowiek kiwa czymś, to bez się, ale jeśli coś kiwa sobą, to kiwa się. Ręka rękę myje, a człowiek się umył.
Cieszę się, że nie wynudziłam. Tego Kinga nie czytałam.
Babska logika rządzi!
Może na wszelki wypadek dorzuć jakiś bajer; że dzisiaj wyjątkowo ślisko, że tamtemu samochodowi źle ze świateł patrzy…
Sam nie wiem, tylko winny się tlumaczy, podobno. Krakowskim targiem, na widok staruszek będę uciekał;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Coś w tym jest. Zaproponowana przez Ciebie taktyka wygląda sensownie. ;-)
Babska logika rządzi!
Gyd myrning tudzież Dziń dybry,
– W takim razie co to takiego? – Po oczach Jadwigi było widać, że ciekawość podjęła walkę ze smutkiem.
Skoro już zapytała, to powiedziałabym, że ciekawość wygrała walkę ze smutkiem.
Jadwiga ze zrozumieniem pokiwała głową; wciąż pamiętała pogrzeb Zbyszka, znajomy ksiądz wygłosił bardzo ładną mowę. Ten młody, który odprowadzał w ostatnią drogę Witka, tylko klepał puste formułki.
Bardzo pięknie wczuwasz się w bohaterkę, aleś Ty zdolniacha
Jadwiga najwyraźniej zachwyciła się ideą. – Z aprobatą kiwała głową
A po co tu myślnik?
Nie rozumiem, po co wsadzać do hibernatora dzieci czy w ogóle inne osoby? Przecież w urządzeniu chodziło o to, żeby sama zainteresowana zużywała jak najmniej jedzenia i leków, tak?
– Zależy, jak się zaprogramuje, jak budzik. Jak potrzebuję iść do lekarza
Trochę jaków się zebrało. I żubrów, i łosi…
Może:
→ Po tylu, ile chcesz. Nastawiasz jak budzik. Jeśli potrzebuję iść do lekarza…
Pojęła również, dlaczego niektóre wdowy tak długo – całymi latami – nosiły żałobę po mężu. Ot, dla nich po prostu odejście najbliższego człowieka nastąpiło niedawno – ledwo tygodnie czy miesiące temu. Wyjaśnił się także brak apetytu seniorek – a co dama ma zrobić, jeśli przy obiedzie z dziećmi wciąż jeszcze ma w żołądku kolację sprzed sześciu dni? Podobnie było z popołudniowymi drzemkami – organizm, chociaż wypoczęty, niekiedy domagał się zaległego snu.
Wow, to wszystko brzmi naprawdę logicznie! Brawo!
Do najbliższej przerwy lekcyjnej miał jeszcze ponad dwadzieścia minut, co mu szkodziło…
Są dwa problemy z tą końcówką.
Po pierwsze: narrator się wtrąca i nagle wchodzi w skórę dilera, a chyba nie o to chodziło, bo odniosłam wrażenie, że narrator jest bezstronny.
Po drugie: to brzmi tak, jakby przerwa lekcyjna mu szkodziła.
gotowy na dowolnie długie wnikliwe studiowanie wszystkich gazetek reklamowych
Oj, to brzmi strasznie długo i nienaturalnie.
Nadzieja umiera ostatnia, więc diler oprócz obiecanych dziesięciu złotych przyjął zaproszenie na własnej roboty ciasto drożdżowe i herbatę.
Mmmmm… Strasznie naciągane. Nawet zakładając, że dilerem jest dresiarz, powinna mu się zapalić czerwona lampka. No nie wiem, dla mnie takie zaproszenie zabrzmiałoby naprawdę dziwnie i podejrzanie.
Kiedy diler zachrapał
,z głową na ceracie w wesołe
Zbędny przecinek.
– Nikt przecież nie będzie podejrzewał emerytów…
Szyk:
→ – Przecież emerytów nikt nie będzie podejrzewał…
Hm. Na początku podobało mi się bardziej, końcówka rozczarowała.
Piszesz pięknie, to wiadomo, ale sama historia jest dla mnie jakaś taka…
Możliwe, że po prostu czegoś nie zrozumiałam.
Nadal nie rozumiem, po co właściwie cała ta akcja z dilerem. Najpierw przedstawiasz czytelnikowi hibernator, który pomaga wdowom niejako oszczędzać, a potem nagle wyskakujesz z usunięciem dilera jak diabeł z pudełka. Przecież w końcu na pewno doszedł do siebie i mógł dalej dilować. Dla mnie ten zabieg był bez sensu.
Końcówka chyba miała być zabawna, ale mnie to nie przekonało. Treść opowiadania nie sugerowała takich końcowych wniosków, mam wrażenie, że zakończenie nie miało nic wspólnego z początkiem, skutkiem czego opowiadanie wydaje mi się mocno niespójne.
Tak czy siak, życzę wszystkiego dobrego i powodzenia w konkursie!
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Dzięki, HollyHell. :-)
No, jest niezadowolony czytelnik, świat wraca do normy. ;-)
Skoro już zapytała, to powiedziałabym, że ciekawość wygrała walkę ze smutkiem.
Czy ja wiem? Śmierć męża to potężny stres i silne uczucia. IMO, ciekawość jeszcze nie wygrała, ale coś się w tej kwestii ruszyło.
Porównanie pogrzebów. Ciekawe, jesteś już drugą osobą, która zwraca na to uwagę. A dla mnie to było zdanie jak każde inne, wsparte własnymi obserwacjami i tyle…
A po co tu myślnik?
Też nie wiem, jakaś resztka po entej serii poprawek.
Nie rozumiem, po co wsadzać do hibernatora dzieci czy w ogóle inne osoby? Przecież w urządzeniu chodziło o to, żeby sama zainteresowana zużywała jak najmniej jedzenia i leków, tak?
Ludzie są kreatywni, zwłaszcza babcie-emerytki. Dostała taka niemowlaka do zaopiekowania się przez kilka godzin, bo rodzice muszą coś tam załatwić. Dzidzia płacze, ewidentnie chce do mamy, głodna, ale mlekiem z butelki pluje na metr, przewijanie, kołysanie ani śpiewanie nie pomaga… No to do hibernatora, niech się dzieciak nie męczy. A po subiektywnie kilkudziesięciu sekundach babcia wyjmuje i zgodnie z prawdą mówi, że mama zaraz będzie, już windą jedzie.
Nadmiar jaków odstrzelony.
Wow, to wszystko brzmi naprawdę logicznie! Brawo!
Przemyślałam sprawę i podejrzewam, że te hibernatory mogą faktycznie być gdzieś skitrane u wdów. ;-)
Po pierwsze: narrator się wtrąca i nagle wchodzi w skórę dilera, a chyba nie o to chodziło, bo odniosłam wrażenie, że narrator jest bezstronny.
Po drugie: to brzmi tak, jakby przerwa lekcyjna mu szkodziła.
Lubię empatycznego narratora. Najpierw trochę powspominał pogrzeby Jadwigi, teraz przejął się dilerem. Przerwa lekcyjna jeszcze nikomu nie zaszkodziła! Ale zmieniłam trochę to zdanie.
Studiowanie gazetek zostawię – mnie pasuje.
Głowę na ceracie traktuję jak wtrącenie, wydaje mi się, że bez wydzielenia przecinkami zdanie robi się długie i łatwo się w nim pogubić.
Szyk. IMO, polski pozwala na dużą dowolność w szyku zdania. Zostawię, jak jest.
Dzięki za byczki.
Możliwe, że po prostu czegoś nie zrozumiałam.
Nie no, wygląda, że wszystko zrozumiałaś. Nie siadło, to nie siadło.
Akcja z dilerem jest po to, żebym miała jakąś fabułę.
W końcu doszedł do siebie, ale w międzyczasie zgarnęło go pogotowie, a Jadźka zadbała, żeby ratownicy zobaczyli, że ma towar na sprzedaż. Zdaje się, że w tej sytuacji muszą zawiadomić gliny, a nieprzytomny chłopak nie pozbędzie się prochów. A jeśli nawet się z tego wyślizga – to stracił towar i forsę, duży łomot ma jak w banku.
Całość miała być zabawna, nie tylko końcówka. No, treść nie mogła zapowiadać zmiany płci, bo Jadźka taka wredna nie jest, gdyby wiedziała, czym to grozi, nie pakowałaby chłopaka do bagażnika. Ale drobniutki foreshadowing jest – z ostrzeżeniem, że facetów nie wolno.
Babska logika rządzi!
No, jest niezadowolony czytelnik, świat wraca do normy. ;-)
Prawda? Ja też tak zawsze myślę, jak znajdzie się ktoś niezadowolony pod moim opowiadaniem: “Uf, Wszechświat funkcjonuje prawidłowo”
Porównanie pogrzebów. Ciekawe, jesteś już drugą osobą, która zwraca na to uwagę. A dla mnie to było zdanie jak każde inne, wsparte własnymi obserwacjami i tyle…
Obserwacja to jedno, a umiejętność postawienia się na miejscu innego człowieka to drugie.
Ludzie są kreatywni, zwłaszcza babcie-emerytki. Dostała taka niemowlaka do zaopiekowania się przez kilka godzin, bo rodzice muszą coś tam załatwić. Dzidzia płacze, ewidentnie chce do mamy, głodna, ale mlekiem z butelki pluje na metr, przewijanie, kołysanie ani śpiewanie nie pomaga… No to do hibernatora, niech się dzieciak nie męczy. A po subiektywnie kilkudziesięciu sekundach babcia wyjmuje i zgodnie z prawdą mówi, że mama zaraz będzie, już windą jedzie.
Aa ok, czyli tutaj chodziło tylko o lenistwo…
Szyk. IMO, polski pozwala na dużą dowolność w szyku zdania. Zostawię, jak jest.
No tak, to Twoje opowiadanie, ja zasugerowałam, jak mi lepiej w głowie brzmi.
Akcja z dilerem jest po to, żebym miała jakąś fabułę.
Rozumiem, tylko dla mnie to był wątek jakby oderwany z innej historii. Jakby ktoś wziął puzla i próbował go wciskać do innej układanki.
Całość miała być zabawna, nie tylko końcówka.
O kurde, to zaraz będzie, że mam miotłę w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę :P
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
“Uf, Wszechświat funkcjonuje prawidłowo”
Witaj w klubie! ;-)
Pogrzeby – tu aż tyle empatii nie trzeba, zwyczajnie przypomniałam sobie, co myślałam podczas pogrzebu stryjecznego dziadka, a co podczas jakiegoś innego.
Babcie-baby sitterki. To niekoniecznie lenistwo, czasami dzieciak płacze i nie wiadomo, o co mu chodzi. Ja się podobno kiedyś straszliwie darłam, bo ktoś dosłownie potraktował instrukcje mojej matki “Ile osłodzić? A wsyp do mleka parę kryształków cukru”. :-)
Diler. No, samo życie emerytek nie jest zbyt ekscytujące (zwłaszcza, jeśli jego większość spędza się w hibernatorze), trzeba było dołożyć coś ciekawszego. Zgadzam się, że jest oderwany, ale ciekawszy niż wizyta u endokrynologa (jak ja postrzegam takie wydarzenia).
Miotła. Nie przesadzaj, humor to kwestia indywidualna – jednych śmieszą żarty z prawicy, innych o gejach, innych o Żydach…
Babska logika rządzi!
Finklo, nie zawodzisz, ciągle masz świetne pomysły! Zaimponowała mi przedsiębiorczość starszych pań, a wydarzenia, które stały się ich udziałem, serdecznie rozbawiły. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki, Reg. :-)
Miło mi, że pomysł Ci się spodobał. Dobrze, że porwanie dilera rozbawiło, taki był plan.
Cóż, nie robię się młodsza, najwyższa pora zacząć poprawiać wizerunek emerytkom. ;-)
Babska logika rządzi!
Finklo, jestem emerytką od kilkunastu lat i stwierdzam, że pokazałaś zacny wizerunek, choć minie jeszcze sporo czasu, nim zaczniesz z niego korzystać. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg, czasu coraz mniej. I, skubaniec jeden, ciągle przyśpiesza… Na razie pracuję nad wizerunkiem w miarę spokojnie, później się zobaczy. ;-)
Babska logika rządzi!
Finklo, oby ten spokój towarzyszył Ci zawsze, bo czasu raczej nie da się okiełznać. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
No to spróbuję łobuza skłonić, żeby pracował dla mnie. Buahahahahaha! ;-)
Babska logika rządzi!
Powodzenia! ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki. :-)
Babska logika rządzi!
Nie no, genialne :D
Nie dość, że interesująco ukazani emeryci i emerytki, to jeszcze cudowny twist w końcówce. Świetnie się bawiłem przy lekturze.
Pozdrawiam.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Dziękuję, Młody pisarzu. :-)
Fajnie, że dobrze się bawiłeś. O to chodziło.
Z genialnością bym nie przesadzała, chyba że miałeś na myśli sam wynalazek. Wtedy tak.
Babska logika rządzi!
Fajne opowiadanie. Podoba mi się, że wszystkie wątpliwości, które można mieć na temat starszych pań, zostały tu wyjaśnione :). Doceniam zakończenie, bardzo pomysłowe i zabawne.
Pod względem konkursowym, jednym z wymogów było, że autorka wynalazku powinna być bohaterką tekstu. Ponieważ tutaj wynalazczyni hibernatora wspomniana jest tylko raz, to zakładam, że wynalazkiem jest sposób na resocjalizację dilerów narkotykowych, którego autorką jest pani Jadwiga ;).
Dziękuję, Iyumi. :-)
Miło mi, że uznajesz opko za fajne. Owszem, próbowałam tak wszystko dobrać, żeby wyjaśniać nasz świat.
Podoba mi się Twoja interpretacja wynalazku, pomysłowa. Wiem, że to powinna być historia wynalazczyni, ale ten wynalazek musiał funkcjonować od pokoleń, żeby pokazać się w statystykach długości życia. Spytałam w wątku konkursowym, czy tak może być i Tarnina dała mi dyspensę. Najwyżej odejmie parę punktów, trudno.
Babska logika rządzi!
Miałabym nadzieję, że skoro dała dyspensę, to nie odejmie punktów. Dobry wynalazek, więc małe nagięcie zasad wydaje się uzasadnione :). W razie czego zawsze możesz próbować z moim pomysłem ;-).
Dzięki, twórcze zastosowanie starego wynalazku to zawsze coś… :-)
Babska logika rządzi!