- Opowiadanie: Nova - Srebrna kita

Srebrna kita

Opowiadanie na konkurs Córka Euremy

Mam nadzieję, że klasyfikuje się do kategorii wersja przygodowa.

Poznajcie biasicę o wdzięcznym imieniu Srebrna.

 

Podziękowania dla betujących. Ich rady są dla mnie nieocenione.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Srebrna kita

Biasica z wściekłością wrzuciła do plecaka trochę jedzenia i butelkę napoju fermentowanego. Może długi spacer po lesie pozwoli jej rozładować stres. Czuła się rozgoryczona. Filk odmówił jej kredytu na nową norę, chociaż w czasie inspekcji doskonale widział, że stara przecieka po ostatniej zimowej ulewie. Jego wilcza żona, Irka, wcale nie lepsza. Kto to widział, żeby zatrudniać żonę jako wiceprezesa? Gdyby to ona była prezesem leśnego banku, zaraz zrobiłaby czystkę i wyeliminowała kumoterstwo i nepotyzm.

– Jedna wielka klika – warknęła pod nosem.

Gdyby chociaż miała męża albo kochanka… Niestety. W jej ojczystym kraju biasice wolą wysokie zbocza gór. Ale pech prześladuje ją od dziecka. Dlaczego musiała urodzić się z lękiem wysokości? Nie jest jej lekko, oj nie jest. I w niczym nie pomaga fakt, że pochodzi z arystokratycznego rodu biasic. Z żalem porzuciła nieliczną rodzinę i wyjechała za granicę, do puszczy. Zadupie takie, że nie ma nawet zakładu naukowego. Z jej wykształceniem w dziedzinie fizyki kwantowej mogła liczyć jedynie na słabo płatną pracę w laboratorium medycznym. Nieliczni przyjaciele starają się pomóc, ale życie poniżej standardu nie jest przyjemne.

Zatopiona w czarnych myślach nie zauważyła, jak bardzo oddaliła się od domu. Dopiero kiedy rozejrzała się dookoła, zaniepokojona podejrzaną ciszą, zrozumiała, że wkroczyła na tereny Chmurnego Lasu. Szczerze mówiąc wszystkie trzeźwo myślące zwierzęta omijały niebezpieczne tereny z daleka, jako, że ta część puszczy nie na darmo nosiła nazwę „Chmurny Las”. Nie zapuszczały się tam ptaki, nawet owady wyczuwały, że lepiej nie przekraczać niewidocznej granicy.

– I na dodatek się zgubiłam – jęknęła.

 Jeśli któreś ze zwierząt musiało z jakichś przyczyn podjąć wędrówkę na południe, z dwojga złego wybierało drogę przez mokradła, byleby nie zahaczyć o niebezpieczne tereny. Wszystkie stworzenia nie tylko w puszczy ale wręcz na całej planecie Zoya odczuwały instynktowny respekt przed Chmurnym Lasem i nikomu nie przyszłoby do głowy (albo łba, w zależności od gatunku), żeby tu przyjść.  

Rozejrzała się ostrożnie. Przecież z jej wyostrzonym zmysłem orientacji nie powinna mieć problemu ze znalezieniem drogi powrotnej. Coś w pobliżu zakłócało instynktowne lokalizowanie kierunków świata. Czyżby miejsce mocy? Zapamiętała, jak profesor Sępiński, ze znanej w świecie naukowym rodziny sępów płowych powiedział kiedyś na wykładach, że największe miejsce mocy na planecie zostało wieki temu zabezpieczone i dezaktywowane ze względów bezpieczeństwa. Wyczuła coś na kształt pola siłowego.

Gdyby tylko znalazła to miejsce i aktywowała je, mogłaby wykorzystać jego energię do wytworzenia czegoś w rodzaju broni dalekiego zasięgu. Poczuła ekscytację. Nie na darmo studiowała fizykę kwantową i procedury. Ten zabobonny król Łoś nie pozwolił zbudować ani jednego uniwersytetu na terenie puszczy, więc w promieniu dwustu mil byłaby jedyną wykwalifikowaną osobą, mogącą korzystać z mocy. Nareszcie będą się z nią liczyli. Z takim zabezpieczeniem król Łoś przyzna jej dobrze płatną pracę i apartament zamiast nory.  

– No dalej, pokaż się! – mówiła sama do siebie, przeczesując dokładnie teren.

W końcu doświadczenie z polami siłowymi w warunkach laboratoryjnych okazało się przydatne. Po kwadransie wytężania wszystkich zmysłów stanęła przed dwoma uschniętymi drzewami. Gdy się lepiej przyjrzała, zauważyła, że tak naprawdę były to kamienne filary stylizowane na kikuty drzew. Biasica uśmiechnęła się pod nosem. Da sobie radę. Nie na darmo ród biasic szczyci się ogonem chwytnym jak u małp i znacznie bardziej puszystym niż u wiewiórek. Jedna łapa na włączniku, druga na bezpieczniku, ogon chwycił pokrętło zabezpieczające a futro zamortyzowało szok elektryczny, mający ogłuszyć śmiałków. Niestety biasica nie przewidziała, że tym razem to nie ćwiczenia i zabezpieczenie ma zabić, a nie ogłuszyć. Ładunek był tak ogromny, że sparaliżowało jej cały ogon. Oszołomiona usiadła na ziemi patrząc, jak otwiera się pole mocy. Mimowolnie zaczęła rozcierać kitę.

– Uhh, mało brakowało – westchnęła z ulgą. – Cud, że żyję.

Przeszła przez system zabezpieczeń, teraz kolej na procedury aktywacji. Niestety pamięć bywa zawodna, zwłaszcza jeśli dawno nie wykonywało się pewnych czynności. Wprowadzając żmudne sekwencje kodowania, pomyliła kolejność aktywowania i zamiast dzieła laserowego, w przestrzeni pomiędzy filarami ukazało jej się coś w rodzaju ekranu z zamgloną, lekko falującą powierzchnią.

– Cholera.

Przed oczami stanął jej profesor od aerodynamiki, nie pamiętała wprawdzie imienia, ale orle spojrzenie wgryzło się jej w pamięć, kiedy mówił:

– Wszystkie etapy aktywacji muszą być wykonane w określonym porządku. Dwadzieścia lat temu mieliśmy ofiarę śmiertelną. Nasza studentka Elza z rodziny orangutanów pomyliła punkt szósty z ósmym i wytworzyła stos termiczny, w którym się usmażyła.

Teraz dopiero zdała sobie sprawę, że była w ogromnym niebezpieczeństwie. Przecież jakakolwiek pomyłka generuje inne ustawienia miejsca mocy i nikt, poza Elzą nie ośmielił się do tej pory poprzestawiać kolejności procedur. Mogła teraz być kupką popiołu.  Zastanowiła się, co poszło źle. Przeanalizowała kolejność procedur. No tak, pomyliła punkt siódmy z dziewiątym. W wyniku tej pomyłki stworzyła kuriozum i zamiast stosu termicznego albo broni, miała to coś. Ciekawe, co to jest? Przez chwilę ogarnęła ją fala dumy. Sama, bez niczyjej pomocy stworzyła coś nowego. Nieważne, że przez pomyłkę. Jest wynalazczynią. Profesor Sępiński byłby z niej dumny. Albo by jej przetrzepał skórę. Nieważne. Skoro już to coś stworzyła, trzeba sprawdzić, jak to wykorzystać. Przyjrzała się ekranowi. Las po drugiej stronie jego zamglonej powierzchni nie wyglądał tak samo. Portal do innego świata? Jak dobrze, że nie zabezpieczyła wynalazku w czasie. Sam się zdezaktywuje za trzy dni.

– Hej, jest tam kto?

Usłyszała nagle i zaciekawiona podeszła bliżej. Zobaczyła postać zbliżającą się do ekranu i już po chwili przez zamgloną powierzchnię wgramoliła się… Hm… jakaś dziewczyna. Też miała na sobie sukienkę. Nieco podobna do orangutana, ale nie do końca, ogona nie widać, futro szczątkowe. Trochę dziwna, ale biasica na własnej skórze nauczyła się, że nie powinno się nikogo dyskryminować.

– Cześć – przywitała się biasica. – Też się zgubiłaś?

– Nie, uciekłam z domu.

– Acha. Jak masz na imię?

– Ela, a ty?

– Srebrna – odparła z dumą biasica. – Większość biasic ma białe futro, więc najbardziej popularne imiona to Biała, Białka i takie tam, a ja mam srebrne futro.

– Rozumiem – skłamała dziewczyna, kiwając głową, po czym wzrok jej spoczął na plecaczku biasicy. – Masz tam może jakeś żarełko? Od rana nic nie jadłam. Wypaliłam tylko jednego jointa i ogarnęła mnie chęć, żeby iść, gdzie mnie oczy poniosą.

Odeszły kawałek dalej i Srebrna rozpakowała prowiant. Obie dosłownie rzuciły się na jedzenie, Ela nie ruszyła jedynie marynowanych jaszczurek. Kiedy już nasyciły się i położyły, Srebrna zaczęła wypytywać Elę o jej rodzinne strony. Pierwszy raz słyszała nazwę człowiek, musiał być to jakiś mało znany pustynny gatunek. Szkoda, że na studiach zaniedbała biologię i skupiła się na fizyce, teraz ma luki.

 Dziewczyna opisała swoją wioskę, do której przyjechała na wakacje z przyjaciółmi ze studiów i okropne niewygody, na jakie została narażona.

– A co studiujesz?

– Turystykę.

– Turystyka? Nie znam. Co to takiego?

O turystyce Ela mogła opowiadać godzinami, co też chętnie uczyniła. Z kolei Srebrna pożaliła się na niemożność znalezienia dobrej pracy i ogólnie na swój samotny los.

– Wiem jak to jest. Koło mojego lubego zakręciła się ta żmija Wanda i porzucił mnie. Jak on mógł być takim osłem i nie dostrzegać, że jestem znacznie lepszą partią?

– Rozumiem cię doskonale. Jesteś znacznie lepszą partią dla osła niż żmija. Każdy ci to powie.

Po paru godzinach, kiedy już opowiedziały sobie nawzajem swoje losy, Srebrna zaprosiła nową przyjaciółkę na nocleg.

– Super. Chętnie urwę się na parę dni. Wprawdzie patrząc na ciebie wciąż mam wrażenie, że jestem na haju, ale gadanie ze zwierzętami jest znacznie przyjemniejsze, niż nudne koleżanki z roku.

Biasica nie wiedziała, co to znaczy być na haju, ale po raz pierwszy pożałowała, że na tak długo dała się zakopać w tej pipidówie. Wiele rzeczy ją omija: haje, jointy i inne rozrywki.

– Masz tu jakąś rodzinę, Srebrna?

– W tym kraju jestem jedyną przedstawicielką mojego gatunku. Mam brata, ale mieszka za granicą. Nie utrzymujemy ze sobą kontaktów, bo on w przeciwieństwie do mnie jest aspołeczny. Mieszka wysoko w górach i schodzi tylko, żeby zaliczyć panienkę, czego nie popieram.

Droga powrotna wcale im się nie dłużyła. Dziewczyna była ciekawa wszystkiego, więc Srebrna opisała jej swoich przyjaciół, potem resztę towarzystwa.

– Pamiętaj – radziła. – Doradcą króla jest lis o imieniu Isie. Nie znosi mnie. Od kiedy przybyłam, zazdrości mi mojej srebrnej kity i dlatego dyskryminuje mnie w świetle prawa. Szkoda gadać. Najlepiej trzymaj się od niego z daleka.

Delikatnie poruszyła ogonem, chcąc sprawdzić, czy paraliż ustąpił, ale nerwy wydawały się w większości martwe, a kita mogła jedynie podnosić się lekko do góry i w dół. Dobre i to. Gdyby zamiatała ogonem po ziemi, wszyscy od razu by zauważyli, a tak, może da się ukryć niepełnosprawność choć na jakiś czas. I czym teraz będzie otwierać napoje fermentowane? Kupić otwieracz? Co za wstyd.

– Zanim wejdziemy do mnie, przedstawię cię Bisi. To króliczyca, jest przemiła, pracuje jako goniec w szpitalu, jest w tym naprawdę dobra…

Biasica opowiadała i opowiadała, a pyszczek jej się nie zamykał. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miała prawdziwego słuchacza. Przy głównym trakcie spotkały królika, męża Bisi, który szedł właśnie do pracy na nocną zmianę. Biasica dokonała prezentacji, a Ela z zachwytu aż pisnęła.

– Jakie on ma długie uszy, mogę je pogłaskać?

Srebrna poczuła się przez chwilę bardziej cywilizowana. Do tej pory uważała Puszczę za kraj trzeciego świata, ale widać, że są bardziej zapuszczone tereny. Widocznie w ojczyźnie dziewczyny panują inne zwyczaje. To musi być jakaś głęboka prowincja. Królik wybałuszył oczy z zaskoczenia, jednak gościnność zwyciężyła. Kiwnął twierdząco głową i Ela pogłaskała go po uszach, potem po głowie, nawet potarmosiła żartobliwie jego ogonek. Królik był tak zażenowany, że wyprysnął do pracy w tempie rekordowym i w sześć sekund zniknął za horyzontem.

– Ale słodziak!

Potem nastąpiła wizyta u Bisi. Wypiły po filiżance naparu z lipy i właśnie zbierały się do wyjścia, kiedy zapukał Ocie. Jak u rasowego kota, jego oczy błyszczały w półmroku, co wyzwoliło kolejną serię ochów i achów dziewczyny. Ocie wprawdzie był szanowanym obywatelem puszczy, pracował w aptece, ale i tak nie pozostał obojętny na jej zachwyty. Jak zauroczony dał się głaskać pod brodą, za uszami i nawet zaczął mruczeć, a potem tak się tego faktu zawstydził, że uciekł, nie wyjawiwszy powodu wizyty.

W ciągu tego wieczora spotkali jeszcze kilkoro sąsiadów Srebrnej, a na drugi dzień rano odwiedził ich sam doradca króla, wręczając biasicy zaproszenie na audiencję. Niestety, tylko dla jednej osoby.

 

– Kim ona jest i skąd się tutaj wzięła? – zapytał Łoś bez żadnych wstępów. Chcąc nie chcąc, Srebrna musiała pod naciskiem autorytetu króla powiedzieć prawdę.

– Odprowadź ją natychmiast tam, skąd przyszła.

– Królu, błagam, nie każ mi tego robić. Ona pochodzi z innego świata. Posiada informacje o rzeczach u nas jeszcze nie wynalezionych, na przykład o turystyce. Ta dziewczyna jest kopalnią informacji…

– Ale też puszką Pandory! – przerwał jej Łoś. – Ona zaburza nasze naturalne instynkty. Doniesiono mi, że królik pod wpływem jej dotyku zaczął biegać jak szalony, kot łasił się jak jakiś debil, a kozioł po wyjściu z waszego domu przez dłuższy czas skakał po ulicy jak prymityw. Najgorzej przeżył to spotkanie nasz prezes banku.

– Filk? – Srebrna aż zachłysnęła się ze złości. – To jakaś potwarz, on nawet nas nie odwiedził.

– Chciał! – huknął król, przywołując biasicę do porządku. – Chciał okazać gościnność i odwiedzić nową wczoraj wieczorem, ale kiedy tylko wyczuł jej zapach, zaczął warczeć tak głośno, że jak niepyszny wrócił do domu. Dziewczyno, twoje nieodpowiedzialne zabawy polem siłowym naruszają porządek rzeczy. Sama ją odprowadzisz, czy mam wysłać po nią oddział kojotów?

Biasica wyprężyła się urażona. Proszę bardzo, niech ją odprowadzają, pomyślała. Ciekawe dokąd, skoro tylko ona potrafi odnaleźć miejsce mocy.

Król doszedł do tego samego wniosku, a na dodatek znał tchórzostwo swojego oddziału policji i wiedział, że żadną siłą nie zmusi ich do wejścia na teren Chmurnego Lasu. Postanowił pójść na pewne ustępstwa.

– Mówisz, że za trzy dni portal sam się zamknie?

– Tak. I obiecuję odprowadzić ją do ekranu przed jego zamknięciem. A w międzyczasie mogę zebrać mnóstwo użytecznych informacji, poznać jej zwyczaje, dorobek…

– Uważaj, żebyś się nie zachłysnęła tym nowym światem! – huknął na pożegnanie.

Po jej wyjściu zaczął nerwowo przechadzać się po sali audiencyjnej, aż zahaczył porożem o portret małżonki i dopiero to go trochę ostudziło. Dobrze, że nie roztargał płótna, boby mu się oberwało.

– Żeby kobieta miała dostęp do miejsca mocy, to niesłychane – mówił sam do siebie. – Gdybyż jeszcze uruchomiła je zaklęciem, jak się należy, ale nie, ona musiała użyć procedur. Parszywe studia, dają więcej mocy niż magia. Dać kobiecie dostęp do mocy i nieszczęście gotowe. Świat schodzi na psy! – huknął.

– Król nas wzywał? – zapytał oficer armii przybocznej, owczarek, ale król odpędził go machnięciem kopyta.

Kiedy biasica wróciła do nory, zastała Elę leżącą na trawie przed domem.

– Wiesz co, Srebrna? Nigdy wcześniej nie paliłam zioła, które trzymałoby mnie jeszcze na drugi dzień. To najprzyjemniejszy odlot, jaki kiedykolwiek miałam. Bardzo cię polubiłam. Nie wiem, jak długo będzie mnie trzymać, ale najbardziej podoba mi się, że widzę was wszystkich jako zwierzęta. Totalna nirwana.

Srebrna nie odezwała się. Też chciałaby odlot i totalną nirwanę, ale głupio jej było zapytać, skąd je wziąć. Było jej przykro, że krótkowzroczny Łoś kazał pozbyć się dziewczyny. Aby jakoś wynagrodzić nowej przyjaciółce przykrość rozstania, zorganizowała parę okolicznościowych przyjęć, na które zaprosiła bliższych i dalszych znajomych. Nie obyło się bez paru gaf towarzyskich, bo wąż obraził się na dobre po tym, jak zesztywniał na dobrą godzinę w wyniku niezapowiedzianego pogłaskania. Kiedy już odzyskał możliwość ruchu i głos, zdecydowanie wyrażał oburzenie z powodu naruszenia jego nietykalności osobistej. Ela została dyskretnie pouczona, żeby już więcej nikogo nie przytulać i nawet obiecała poprawę, ale było już trochę za późno.

W końcu nadeszła pora pożegnania. Ela wyściskała Srebrną, zapewniła o swojej przyjaźni, oświadczyła, że koleżanki będą jej zazdrościć, kiedy opowie o gigantycznym haju, jak to przez trzy dni gadała ze zwierzętami; po czym wróciła do swojego świata. Ekran zniknął parę minut później.

Biasica przez moment walczyła z pokusą generowania pola siłowego jeszcze raz, tym razem w celu utworzenia potężnej broni, ale nie zdecydowała się na tak drastyczny krok, bo nie chciała ryzykować kolejnej pomyłki. Wystarczy jej półmartwy ogon. Przywróciła zabezpieczenia i wróciła do puszczy.

W norze czekał na nią jeden z kojotów, co nie było dobrym znakiem. Zabrał ją prosto do króla. Tam siedziały już w rzędach wszystkie zwierzęta. I wszystkie patrzyły na nią. To mogło oznaczać tylko jedno: sąd.

Pierwszy zabrał głos oskarżyciel publiczny. Nie znała tego niedźwiedzia osobiście. Długo opowiadał o niebezpieczeństwie, jakie stanowiła nowa istota oraz o stojącej tutaj sprawczyni nieszczęścia, malując biasicę w jak najczarniejszych kolorach. Potem przyszła kolej na obrońcę z urzędu. No tak, można się było tego domyślić, że wybiorą kozę. Nie dość, że się jąka, to jeszcze ma początki demencji. Biasica nie chciała poddać się tak łatwo, zażądała dla siebie możliwości reprezentowania samej siebie. W końcu ma do tego prawo jako członkini arystokracji. Udzielono jej głosu, aczkolwiek niechętnie.

– Drodzy moi, przecież mnie znacie – zaczęła nieco dramatycznym tonem. – Wiecie, że nie chciałam nikogo skrzywdzić, chciałam tylko wiedzieć więcej, przecież nie możemy żyć jak ignoranci, odrzucając wiedzę, tylko dlatego, że pozwala odkryć przed nami coś, co nam nie pasuje. Nie jesteśmy sami we wszechświecie i musimy to zaakceptować. Może nie jesteśmy jeszcze gotowi na tę wiedzę, może nie umiemy sobie jeszcze poradzić z problemem jej wpływu na nas, ale nie chowajcie głowy w piasek. Sorki Emu, to nie było do ciebie. Skoro gatunek ludzi istnieje gdzieś tam pomiędzy gwiazdami, to kiedyś nas odwiedzą. Możemy przygotować się na przyjście ludzi, możemy poćwiczyć nasze systemy samozachowawcze…

– To bzdura! – odkrzyknęła głośno Ara, zapewne ze złości, że nie została zaproszona na przyjęcie. – Taki gatunek jak ludzie nie istnieje!

Zapanowało zamieszanie, które uspokoiły dopiero kojoty. Srebrna zakończyła obronę słowami:

– Nie możecie po prostu powiedzieć mi: „Spadaj, nie lubimy cię, bo ośmieliłaś się sięgnąć z drzewa wiedzy”. Przecież odkryłam coś nowego! Sama! Portal łączący światy istnieje! Zastosowałam go i udowodniłam wam, że to działa. Powinniście mnie nagrodzić. Musimy zbudować jakieś laboratorium, w którym…

Podczas tej mowy król Łoś nareszcie odetchnął. Od wczoraj męczył się jak by tu pozbyć się biasicy raz na zawsze jednocześnie nie naruszając „Aktu praw istot” ani „Ustawy o zakazie kar fizycznych i ćwiartowania”. I teraz jej własne słowa: „spadaj” podsunęły mu pomysł na wyrok. Pozwolił biasicy wygadać się i podniósł się ciężko z tronu.

Na ten znak wszyscy mieszkańcy puszczy również powstali. Nastąpił moment decydujący.

– Mówisz, że odkryłaś coś nowego. Sama?

– Tak, portal pomiędzy światami to od początku do końca moje dzieło.

– Czyli nie miałaś wspólników, to dobrze. Dostaniesz za to karę wygnania. Ale to nie wszystko. Drugie przestępstwo to, jak sama się przyznałaś, wprowadzenie twojego wynalazku w życie. Za to, że zaburzyłaś nasz delikatny ekosystem, że wprowadziłaś elementy niepotrzebnego ryzyka do naszej poukładanej społeczności, zostaniesz skazana na zapomnienie. Nikt w naszym kraju nie będzie znał biasicy. Nigdzie, w żadnym katalogu nie znajdzie się opis twojego gatunku. Wykreślimy cię nawet z naszego spisu powszechnego.

Rozległ się szmer aprobaty i szacunku. Łoś mile tym połechtany, pod wpływem impulsu dodał:

– Za spowodowanie degradacji środowiska dostaniesz karę dodatkową: oddaj swoje białe futro łasicy.

– Twojej sekretarce? – oburzyła się Srebrna. – A w czym ja będę chodzić?

– Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej, zanim targnęłaś się na naszą cywilizację współpracy. I ostatnia kara za demoralizację młodego pokolenia i pokazywanie dziewczynki naszym dzieciom. Oddajesz swój puszysty ogon lisowi. Ostatnio skarżył mi się przy partyjce szachów, że nie wie czym oczarować narzeczoną, będzie jak znalazł.

– Nie zgadzam się. Połowa z tych zarzutów jest bezzasadna i wyssana z palca. Sorki królu, chciałam powiedzieć z kopyta. Jaka degradacja środowiska, jaka demoralizacja młodzieży? Przecież żadne dziecko nie widziało dziewczyny na oczy. A już podarowanie mojego futra tej ladacznicy to jest prywata.

– To jest sprawiedliwość! – huknął Łoś, wywołując burzliwe oklaski aprobaty, zręcznie podsycane przez kojoty.

Biasica oddając futro i ogon na ręce oddziału kojotów pomyślała z mściwą satysfakcją: „Jakie szczęście, że mi ten ogon sparaliżowało. Niech się nim udławi! Oby jego lisim potomkom przyniósł tylko pecha”.

Koniec

Komentarze

Hej,

wracam po becie – drobne poprawki co do interakcji Eli z bohaterką definitywnie na plus, tak samo z przebiegiem rozprawy, ale nadal mi czegoś brakuję co do tego wynalazku (chyba że coś przeoczyłem).

Ogólnie pomysł na opowiadanie fajny, pozdrawiam :)

Humor jest zgodnie z zapowiedzią. Na plus, że nie jest nachalny. Przeczytałem z przyjemnością zaciekawiony pomysłem. Świat zwierząt, w którym nie ma ludzi i dziewczyna trafiająca tam na skutek pomyłkowego stworzenia wynalazku, przekonana, że ma odlot. Więcej nie, żeby nie spojlerować. Klik. Powodzenia w konkursie. :)

Przychodzę z komentarzem pobetowym. Tekst na pewno zmienił się na lepsze, przede wszystkim dlatego, że był oparty na dobrym pomyśle i całkiem sprawnej realizacji. Można było jeszcze coś szlifować, ale to zawsze jest decyzja autora tekstu, kiedy chce puścić go w świat. Sama mam często tak dosyć poprawiania, że nie mogę już patrzeć na to, co napisałam.

Ale, że dużo dobrego dzieje się w tym tekście, czyta się przyjemnie, to kliczek sam się wciska. 

Pozdrawiam! :)

Czytało się bardzo przyjemnie, może jedynie kilka powtórzeń gdzieś na początku trochę mnie wytrąciło z rytmu. Ale pomysł bardzo ciekawy i przedstawiony z odrobiną humoru :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej, ja też wpadam po becie, pomysł zakręcony jak wiewiórczy ogon, a humor wyraźny, jak srebrne futro :). Klikam i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

pnzdriv.117

dzięki za komentarz, za przeczytanie (co najmniej dwukrotne ) i za wszelkie konstruktywne uwagi. Są dla mnie naprawdę wartościowe.

 

Koala 75

Jest mi strasznie przyjemnie, że ci się, misiu spodobało. A już kliczek to wizienka na torcie. Wielkie dzięki. 

 

JolkaK

Masz stuprocentową rację ze szliwowaniem. Teks można usprawniać w niskończoność a potem czasem okazuje się, że jest przekombinowany, więc zostawiłam go na tym etapie. Również pozrawiam i przesyłam podziękowania za kliczka.

 

NaNa

Dzięki, że zajrzałaś i miło mi, że mogłam odrobinę cię rozbawić.

 

Bardjaskier

Dzięki za miłe słowa. I nie zapominajmy, że to w pewnej mierze dzięki twoim konstruktywnym uwagom, za które jeszcze raz dziękuję. I za klika oczywiście też. 

 

Hej, Nova!

 

Fajny tekst, chociaż nie mam pewności, czy kwalifikuje się do sci-fi (tag) :P

 

W wielu momentach uśmiechnęło, ale najbardziej rozwalił mnie ten fragment:

– Ale też puszką Pandory! – przerwał jej Łoś. – Ona zaburza nasze naturalne instynkty. Doniesiono mi, że królik pod wpływem jej dotyku zaczął biegać jak szalony, kot łasił się jak jakiś debil, a kozioł po wyjściu z waszego domu przez dłuższy czas skakał po ulicy jak prymityw.

Językowo opowiadanie prezentuje się naprawdę solidnie, nie wyłapałem nic, co by mi przesadnie zgrzytało.

 

Pozdrawiam, klikam i życzę powodzenia w konkursie!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Wiele rzeczy ją omija: haje, jointy i inne rozrywki.

XD W innych miejscach też się śmiałem, ale tu najdłużej. Udany, trochę bajkowy tekst z ciekawym zakończeniem.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

cezary_cezary

cieszę się, że się spodobało. Gdybym mogła to wcisnęłabym oba tagi: fantazy i SF ale można tylko jeden. Przyznalam sobie prawo do tego tagu z racji wynalezienia portalu, ale mogę nie mieć racji. No i śliczne dzięki za klika. 

 

SNDWLKR 

super, że zakończnie ci spasowało. I chyba nie tylko. :-)

Czytało się całkiem przyjemnie, chociaż tematycznie to nie do końca moje tematy. Kilka uwag natury technicznej:

 

Za­du­pie takie, że nie ma nawet za­kła­du na­uko­we­go. Z jej wy­kształ­ce­niem w dzie­dzi­nie fi­zy­ki kwan­to­wej mogła li­czyć je­dy­nie na słabo płat­ną pracę w la­bo­ra­to­rium me­dycz­nym. Nie­licz­ni przy­ja­cie­le sta­ra­ją się pomóc, ale życie po­ni­żej stan­dar­du nie jest przy­jem­ne.

Odrobinę plącze się tutaj czas teraźniejszy (który miałby sens w przypadku aktywnego dialogu lub monologu bohaterki) z czasem przeszłym, który dominuje w reszcie opowiadania.

 

(…) od­czu­wa­ły in­stynk­tow­ny re­spekt przed chmur­nym lasem

W poprzednim ustępie Chmurny Las jest nazwą własną, więc myślę, że i tutaj zasługuje na wielkie litery.

 

Wy­czu­ła coś na kształt pola si­ło­we­go. Gdyby tylko zna­la­zła to miej­sce i ak­ty­wo­wa­ła je, mo­gła­by wy­ko­rzy­stać pole mocy si­ło­wej (…)

Powtórzenie.

 

Nie na darmo ród bia­sic szczy­ci się ogo­nem chwyt­nym (…)

Prze­cież ja­ka­kol­wiek po­mył­ka ge­ne­ru­je inne usta­wie­nia (…)

Jest wy­na­laz­czy­nią.

Szko­da, że na stu­diach za­nie­dba­ła bio­lo­gię i sku­pi­ła się na fi­zy­ce, teraz ma luki.

W końcu ma do tego prawo jako człon­ki­ni ary­sto­kra­cji. 

 

Znów czas teraźniejszy gryzący się nieco z narracją prowadzoną w czasie przeszłym.

 

– Srebr­na. – od­par­ła z dumą bia­si­ca.

Zbędna kropka po “Srebrna”.

 

(…) za­czął ner­wo­wo prze­cha­dzać się po Sali au­dien­cyj­nej, (…)

Raczej nie ma powodu zapisywać salę audiencyjną z wielkiej litery.

 

Wy­star­czy jej pół mar­twy ogon.

Półmartwy. Cząstkę “pół” piszemy łącznie z przymiotnikami

 

Tam sie­dzia­ły już w rzę­dach wszyst­kie zwie­rzę­ta. I wszyst­kie pa­trzy­ły na nią. 

Myślę, że połączenie tych dwóch zdań w jedno, ewentualnie rozdzielenie ich pauzą dla lepszego efektu dodałoby dynamiki.

 

„Aktu Praw Istot” ani „Usta­wy o Za­ka­zie Kar Fi­zycz­nych i Ćwiar­to­wa­nia”

W przypadku aktów prawnych stosujemy te same zasady, jak przy zapisie tytułów książek, czyli, w tym przypadku: “Aktu praw istot” i “Ustawy o zakazie kar fizycznych i ćwiartowania”.

 

Ogólnie, całkiem przyjemne. Dzięki!

I z tymi słowy krewki pan Josek przypalantował panią Łaję w gambetę.

 

Przeczytałam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jeśli któreś ze zwierząt musiało z jakichś przyczyn podjąć wędrówkę na południe, z dwojga złego wybierało drogę przez mokradła, byleby nie zahaczyć o niebezpieczne tereny.

 

To samo napisałaś akapit wcześniej, to mi nieco psuje płynność lektury.

 

 

Masz coś może do jedzenia? Od rana nic nie jadłam.

Dublecik.

 

 

Znakomite opowiadanie. Przypomniało mi weselsze opowiadania Zanaisa.

 

"...poniżej wszelkiego poziomu"

Street Freighter

Dzięki za przeczytanie tekstu i cenne uwagi. Część z nich porawiłam od razu, np. akty prawne czy powtórzenia, a przy czasach jeszcze się zastanowię, jak to najlepiej ująć. Miło mi, że pomimo, że to nie twoja bajka, to przeczytałeś do końca i że ci się przyjemnie czytało. 

Tarnina

Miło, że przeczytałaś. Rozumiem, że nie możesz zostawić prywatnej opinii przed ogłoszeniem wyroku, a czy wrócisz do opowiadań po?

Ambush

Dublecik poprawiony. Opis lasu zostawiłam. Chciałam w dwóch akapitach opisać jego znaczenie i niesamowitosć. Cieszę się, że pomimo tego akapitu ocenilaś moje opko tak wysoko. Dziękuję. 

Rozumiem, że nie możesz zostawić prywatnej opinii przed ogłoszeniem wyroku, a czy wrócisz do opowiadań po?

Zwykła praktyka konkursowa – komentarze będą po wynikach. Moja szczególna praktyka konkursowa – łapanka osobno, na zamówienie (ale o tym napiszę jeszcze później, przy ogłoszeniu wyników).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nova

 

Ciekawe, nieźle się czyta. Tylko takie ludzkie te zwierzęta, że aż dziwnie mi się zrobiło.

Ale może to takie ględzenie borowego dziada.

Do mnie, moja puento..!

Fajny tekst, wreszcie się wyjaśniło, dlaczego wśród zwierząt nie ma biasicy. Szkoda, wygląda, że sympatyczna z niej babka. Acz narwana, ta pomyłka mogła ją wiele kosztować (więcej niż ogon i futro), więc powinna się lepiej skoncentrować.

Tak mi podczas lektury mignęła nieuczesana myśl, jak też królowa klępa się prowadzi, skoro pan król haczy porożem o jej portrety… ;-)

Babska logika rządzi!

Spodobał mi się pomysł na świat zwierząt, w którym nie ma ludzi. Szkoda, że niespodziewana wizyta Eli miała tak niemiłe konsekwencje dla błasicy, szkoda że król Łoś nie miał pojęcia o tolerancji i możliwości zgodnego współistnienia.

 

zatrudniać żonę jako wice-prezesa? → …zatrudniać żonę jako wiceprezesa?

 

– Uhh, mało brakowało – westchnęła z uglą. → Literówka.

 

Przed oczami stanął jej profesor od aerodynamiki, nie pamiętała jego imienia, ale orle spojrzenie wgryzło się jej w pamięć… → Czy wszystkie zaimki są konieczne?

 

nazwę człowiek… → Jedna spacja wystarczy.

 

Przy głównym trakcie spotkali królika… → Piszesz o dziewczynach, więc: Przy głównym trakcie spotkały królika

 

– Chciał! – huknął król, przywołując biasicę do porządku.– Chciał… → Brak spacji po kropce.

 

do wejścia na teren chmurnego lasu. → Wcześniej pisałaś tę nazwę wielkimi literami.

 

A w międzyczasie mogę zabrać mnóstwo użytecznych informacji… → Literówka.

 

ale głupio jej było się zapytać… → …ale głupio jej było zapytać

 

odzyskał możliwość ruchu i głos, wyrażał dość głośno oburzenie… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …odzyskał możliwość ruchu i głos, zdecydowanie wyrażał oburzenie

 

Oby jego lisim potomkom przyniósł tylko pecha.”Oby jego lisim potomkom przyniósł tylko pecha”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Teraz krótko bo z komórki. Dzięki za wszystkie komentarze i jutro obiecuję poprawić usterki

aeoth

Dzięki za odwiedziny borowego dziada. laugh A z postępem tak to już jest. Jesli nie ma człowieka to jeszcze nie znaczy, że nie będzie podziałów, prywaty i innych miłych rzeczy. Taki już jest ten świat. (i tamten też) 

Finkla

Droga Finklo, niezbadane są wyroki przeznaczenia Biasicy. A co do króla, to wiemy już za co obdarował królewską sekretarkę futrem, więc może królewska żona odpłaca mu pięknym za nadobne.

Regulatorzy

Miałam nadzieję, że wskoczysz z łapanką. I nie myliłam się. Twoje sokole oko wyłapało każdy nadprogramowy lub brakujący znak przestankowy, no i zaimkoza również mi z tobą nie grozi. Dziękuję ślicznie. 

Cześć, Nova!

Z prezentowym komentarzem się wpycham, bezceremonialnie. :D

Melduję, że biasicę polubiłam wraz z jej myślami i przypadłością w postaci lęku wysokości oraz podzielam to, co myśli, o losie i środowisku. Postać zdaje mi się żywa, u progu kariery, choć dziewczyna/dziewczynka zza portalu nieco zlewa się z główną bohaterką. Zwierzęta wokół Srebrnej są stereotypowe, lecz dzięki temu szybko i łatwo zrozumieć ich motywacje oraz wprowadzasz uśmiech do opka: "ja wiem, ty wiesz, wszyscy wiemy", możemy śmiać się razem. 

Komizm pojawia się rownież w zestawianiu ludzkie – zwierzęce światy, moim zdaniem zabieg, który zawsze zagra przez szacunek dla zmysłu obserwacji i porównanie.

 

Opowieść jest ciekawa, dla mnie lekko socjosf, i mocniej, gdyby dopracować część związaną z portalem i niejasne zakończenie, bo co, kim stanie się biasica bez ogona i sierści, gdzie będzie żyła, gdzie pójdzie? Oczekiwałabym decyzji typu: będę jak ta dziewczyna i zabiorę się w z nią do jej świata, bądź dam im jeszcze popalić, bądź wrócę do siebie i zmierzę się z lękiem wysokości, bądź… Kończysz na odczuciach sytuacyjnego odreagowania, a ja myślę, co dalej będzie z biasicą. Co z nią?

 

Technicznie czepiłabym się sposobu opowiadania, ponieważ wybijasz mnie, jako czytelnika, z historii na trzy sposoby:

*ograniczyłabym używanie nazw emocji i uczuć, próbując je przedstawić w rozmowach i zachowaniu. Daj czytelnikowi satysfakcję domyślenia się, co kieruje zachowaniem bohatera i postaci drugoplanowych.

*ostrożniej podawałabym info z przeszłości bohaterki (zdarzenia, wiedza), jeśli to tylko byłoby możliwe, również dostarczałabym w postaci sytuacji i dialogów, zwłaszcza, że to potrafisz, np. wypowiedź prof. Sępińskiego

*daj jakieś szczegóły dotyczące miejsc, o które może się zaczepić wyobraźnia, nie poprzestawaj na myślach, ocenach, przekonaniach i dialogach. Dlaczego nie widzę tego zwykłego lasu, Chmurnego Lasu? Dlaczego nie wiem jak wyglądają, pachną/śmierdzą postaci, jak mówią? Myślę, że brak detali wizualnych (nie mówiąc o innych zmysłach) jest pokłosiem oglądania filmów, obrazków i ględzenia o opisach z "Nad Niemnem". Kurcze,  w filmach my to mamy, a po drugie opisy mogą być różne, ich brak porażką – myślące i gadające głowy. Opisy dają nam obraz świata, okoliczności. Dzisiaj oglądałam "Rodziców chrzestnych z Tokio", niesamowita, nowatorska animacja zrobiła – między innymi – ten film. W normalnej animie 6 przebitek tutaj 30, ponieważ na tle obrobionych komputerowo obrazów współczesnego Tokio, zupełnie inna głębia. Reżyser, Satoshi Kon, niestety, nie żyje, zdecydowanie przedwcześnie. Był malarzem, może przez to czuł tak obraz w obrazie oraz inne rzeczy.

 

W trakcie czytania zastanawiałam się również nad wtrętami wszechwiedzącego narratora, typu:

"…Niestety biasica nie przewidziała, że tym razem to nie ćwiczenia i zabezpieczenie ma zabić, a nie ogłuszyć…"

Gdybym sama miała decydować – wyrzuciłabym je, ponieważ są rodzajem uprzedzenia, a czytelnik, np. taki jak ja, lubi być zaskakiwany. Czy zawsze, pewnie nie, niemniej w tym przypadku wydają mi się niepotrzebne. 

Wyobraź sobie: opowiadasz komuś pewną historię, z detalami i jesteś ciekawa, jak on zareaguje. Czy będzie miał takie same zdanie jak Ty czy inne? czy Cię zaskoczy?

 

Pzd srd :-))

a

 

KOMENTARZ W PREZENCIE

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nowa Fantastyka