Hej,
nie mam pojęcia, jaka to będzie kategoria, jeśli chodzi o konkurs. Pomysł inspirowany streamwm gry, której tytułu już nawet nie pamiętam, jak by ktoś się domyślił to poproszę o tytuł :).
Dziękuję za betę i życzę miłej lektury :)
Hej,
nie mam pojęcia, jaka to będzie kategoria, jeśli chodzi o konkurs. Pomysł inspirowany streamwm gry, której tytułu już nawet nie pamiętam, jak by ktoś się domyślił to poproszę o tytuł :).
Dziękuję za betę i życzę miłej lektury :)
Nad ciemnymi wierzchołkami granitowych gór przetaczało się purpurowe słońce. Upał był nieznośny. Ursa przetarła chusteczką mokrą od potu skórę na głowie. Nadal odczuwała skutki zatrucia, a jej ciało próbowało pozbyć się toksyny. Odgoniła kopniakiem szczuroskoczka, ledwie utrzymując równowagę.
Peg nie spuszczała nadzorczyni z oczu. Małe, głęboko osadzone ślepia śledziły każdy ruch Ursy. Grube usta pod świńskim ryjem rozciągały się w uśmiechu. Tarr twierdził, że to przez kły wystające z dolnej szczęki zwierzęcy pysk Peg wykrzywiał wargi w coś na kształt drwiącego grymasu. Mówił, że świniowate istoty nie są zdolne do tak głębokich emocji jak drwina czy szyderstwo.
Ursa nie była tego pewna. Zerkała na dłoń Peg podobną do racicy o trzech masywnych palcach, zakończonych grubymi paznokciami, świniowata drapała ropień wystający z kotłowaniny gęstych, żółtych włosów. Wiedziała, że nadzorczyni nie pozwalała na drapanie ropieni i jaka groziła kara za nieprzestrzeganie zakazu. Świniowata ostentacyjnie okazywała nieposłuszeństwo.
Choć Tarr powiedziałby, że rasa Peg nie panuje nad odruchami, Ursa była innego zdania. Żelazna dyscyplina połączona z chłostą dawały rezultaty i nawet Tarr musiał przyznać, że pod ręką nadzorczyni Peg była posłuszna jak nigdy. Kosztowało to Ursę wiele wysiłku, a świniowatą – wiele nowych blizn na plecach. W końcu nawet Tarr przyznał, że widzi postępy i przestał litować się nad Peg, twierdząc, że jej gruba skóra powinna być niewrażliwa na razy, a skoro te przynoszą rezultaty, to nie ma nic przeciwko dalszej tresurze.
– Peg, zamknij szczuroskoczka w zagrodzie. – Nadzorczyni z trudem przełknęła ślinę, krwawiący ropień przyprawiał ją o mdłości.
Świniowata nawet nie drgnęła. Tuk przestał kopać i wpatrywał się tępo w Peg. Dłoń Ursy powędrowała do bicza zawieszonego przy pasku. Świniowata śledziła tę powolną wędrówkę, jak palce niepewnie muskały skórę bicza, a dłoń zaciskała się ostrożnie na rękojeści.
– Zaprowadź szczuroskoczka.
Słowa z trudem przechodziły przez gardło, upał wykańczał, a nogi drżały pod ciężarem ciała.
Peg wolno ruszyła za szczuroskoczkiem, biegnącym w stronę zabudowań. Ursa wstrzymała oddech, gdy potężne cielsko świniowatej niemal otarło się o jej bark. Nigdy wcześniej coś podobnego nie miało miejsca. Tarr powiedziałby, że to Ursa próbuje racjonalizować poczynania Peg, a zachowanie świniowatej jest czysto instynktowne, zwierzęce, i nie ma w nim nic wyzywającego. Tarr jednak leżał w dole, owinięty prześcieradłem.
– Tuk, zasypuj – powiedziała, spoglądając za odchodzącą Peg.
Blizny na plecach świniowatej, które kiedyś były powodem do dumy – namacalnym dowodem trudu włożonego w tresurę – teraz budziły niepokój. Jak bardzo Peg musi nienawidzić bicza oraz dzierżącej go właścicielki…
Tuk uniósł łopatę. Pracował wolno, ale systematycznie, i ciało wkrótce zniknęło pod kolejnymi warstwami czerwonej ziemi.
Ursa spojrzała na trzy groby usypane obok siebie. Wyciągnęła modlitewnik Tarra i odczytała psalm pożegnalny.
Tuk stał z tępym wyrazem małpiej gęby. Długie, owłosione ramiona małpoluda sięgały stóp, na których położył masywne dłonie. Znudzony psalmem, zaczął grzebać między paluchami. Ursa mimo wszystko dokończyła ceremonię.
– Sprawdź ogrodzenie – poleciła, chowając modlitewnik do torby. – Następnie razem z Peg zbierzcie resztę kukurydzy i ziemniaków.
– Tuk – potwierdził małpolud i ruszył do wykonania obowiązków.
Ursa przypomniała sobie, jak znaleźli go w zagrodzie szczuroskoczków, gdy zagryzał kolejne sztuki. Lobotomia uspokoiła małpoluda, i udało się go przystosować do społeczności. Ostatecznie był bardzo przydatny do pracy fizycznej.
Ursa otarła łzy.
– Będzie mi was brakować – powiedziała w stronę kopców.
Za nimi, na horyzoncie, majaczył gnijący las, z drzewami wydzielającymi woń zepsutego mięsa. To stamtąd przyszli świniowaci. Pamiętała dobrze ten dzień. Baza została ocalona, a Tarr postanowił wyleczyć Peg i przystosować ją do kolonii.
Zza granitowych szczytów wytoczyły się masywne burzowe chmury, zwiastujące nadejście ciemności.
Ponad rok temu, wraz z pierwszymi zamieciami, pojawiła się Sha – pokryta łuskami istota o twarzy pozbawionej nosa, bardziej gadziej niż ludzkiej. Jej inteligencja zaskoczyła wszystkich. Nauczyła się języka, nim minął pierwszy miesiąc. Była niezastąpiona w uprawie roślin oraz przygotowywaniu jedzenia.
Tarr nalegał na przeprowadzenie operacji. Spędził z Sha wiele godzin na rozmowach i do samego końca twierdził, że jest to istota o trudnym do przewidzenia zachowaniu. Jednak Tarr został przegłosowany i Sha uniknęła lobotomii.
„Uważaj na nią, któż inny mógł… Pomyśl, Ursa, któż inny…” – to były jedne z ostatnich słów Tarra.
Silny wiatr poderwał drobne kamienie, ciskając nimi o blaszane baraki. Nadzorczyni założyła kaptur i maskę, z trudem utrzymując się na nogach. Nie miała jednak odwagi wracać do bazy, słońce wkrótce miało zajść na kolejny rok, skazując Ursę na życie w zamknięciu. Zgromadzona energia z paneli słonecznych powinna wystarczyć do zasilenia baraków, a plony zostały niemal w całości zebrane.
Ursa zadrżała na wspomnienie ostatniego posiłku, skurczy, wymiotów, gorączki i Tarra, wycieńczonego krwotokami.
– Będziesz musiała sama przygotowywać jedzenie. Zamkniesz się w laboratorium i będziesz kontynuowała pracę. Masz księgę Tarra. Nauczysz się modłów i dokończysz badania – wyszeptała Ursa wpatrzona w groby.
Poprzez niesione z wiatrem kamienie spojrzała na postać siedzącą kilka metrów od mogił.
– Dowiesz się, które z nich sabotuje ekspedycję.
Ruszyła, walcząc z wiatrem. Kamienie odbijały się od sztywnego materiału płaszcza. Ursa pamiętała, że Iva przepadła w trakcie jednej z takich zamieci. Wyszła do zagrody szczuroskoczków i już nie powróciła. Miało to miejsce miesiąc po pojawieniu się Sha. W grobie Ivy pochowali książki, które tak kochała.
Wichura niemal rozerwała tunikę Sha na strzępy. Ona jedna klęczała niestrudzenie, łapiąc ostatnie promienie purpurowego słońca. Wicher chłostał ją bezlitośnie, miotając drobne kamienie, które odbijały się od jej skóry jak od tarczy.
Nadzorczyni stanęła nad nią, podziwiając mieniące się fioletem i błękitem łuski gadziej istoty.
Pamiętała, że nie otrząsnęli się jeszcze z żałoby, gdy nadszedł przełom w badaniach. Tarr odprawił rytuał, i monolit, zasilony energią z generatora, uległ. Otworzyli pierwszą bramkę. Portal sprowadził z Pustki istotę. Nazwali ją Wędrowcem i uwięzili w baraku numer dziewięć. Skonstruowaną przez Ursę żniwiarkę podłączyli do istoty. Byt z Pustki emanował silną energią, którą teraz mogli gromadzić i skierować bezpośrednio do monolitu. Pozostało tylko ukierunkować przepływ, tak by kolejny portal był zarówno wejściem, a nie jedynie wyjściem z Pustki. Tarr twierdził, że rytuał jest kluczem do artefaktu i że tylko dzięki obrzędom można zmusić monolit, by stanowił drogę w obydwu kierunkach. Kolejne próby jednak nie dawały rezultatu. Artefakt uparcie otwierał portal będący jedynie wyjściem, przyciągając do stacji kolejne anomalie. Monolit nie chciał dać się ujarzmić.
Nozdrza Sha uchyliły się na chwilę, by mogła zaczerpnąć powietrza. Ursa wiedziała, że jej łuski chłonęły promienie, odżywiając Sha. Kolejny rok będzie dla niej walką o przetrwanie. Bez słońca była skazana na zagładę. Ostatnią roczną noc przeżyła tylko dzięki Tarrowi, który leczył ją w ambulatorium kroplówkami i naświetlaniem łuskowatego ciała.
Tydzień po pierwszej nocy zginął Gas. Drzwi baraku numer dziewięć zatrzasnęły się za nieszczęśnikiem, więżąc go wraz z Wędrowcem z Pustki. Od tamtej pory nikt już nie zaglądał do baraku. Ursa ufała, że Tarr odnajdzie rytuał, który nareszcie zmusi monolit do posłuszeństwa i pozwoli ukierunkować portal. A teraz została sama.
Oczy Sha były zamknięte, jej łuskowata twarz przypominała niemalże jednolitą powierzchnię. Powieki drgnęły niczym migotka, przesunęły się poziomo w stronę kącików oka. Spojrzała pionowymi źrenicami na Ursę.
Nadzorczyni usiadła przy Sha. Nie miała sił, by przekrzykiwać wyjący wiatr.
– Od dziś przejmiesz moje obowiązki nad Tukiem i Peg – powiedziała. – Pozwalam ci też wchodzić do strefy kolonialnej. Nadal będziesz sprawować obowiązki kuchty, dbać o stan zapasów i karmić członków kolonii.
– Jak sobie życzysz. – Usta Sha ledwie drgnęły, głos zdawał się dobiegać gdzieś z jej wnętrza.
– Nikt nie ma prawa wchodzić do pomieszczenia z monolitem. Jeśli będę prowadzić badania, poczekasz, aż skończę. I od dzisiaj sama będę przyrządzać sobie posiłki.
– Nie otrułam was. – Głos zachrypiał z wnętrza łuskowatego ciała. – Tarr był jedynym, który mógł pomóc Sha przetrwać ostatni rok bez słońca. Teraz, gdy odszedł, jestem skazana.
– I nad tym będę pracować. Wiedz, że nie pozwolę ci umrzeć. Nie mam dowodów, by cię oskarżać, ale nie mogę pozwolić sobie na zaufanie wobec jakiegokolwiek z członków kolonii.
– Sha nie zdoła przeciwstawić się świniowatej i małpoludowi. Dla nich Sha jest jedynie mięsem. Nie będą słuchać. Nim minie długa noc, zabiją Sha. – Gadzi pysk nie zdradzał najmniejszych emocji, a żółte ślepia utkwiły w masce Ursy.
– Nie dostaniesz broni. Tuk i Peg to teraz twój problem i obowiązek.
– Sha musi pokazać, że stoi ponad nimi. Musi budzić autorytet. – Gadzia istota trwała w bezruchu niczym wąż wyczekujący ofiary, niewrażliwa na kamienie niesione przez wiatr i chmury pochłaniające życiodajne promienie.
– Masz rację. Zamieszkasz w pokoju Ivy. – Nadzorczyni odpięła bicz i położyła go przed Sha.
– Tak. Teraz ciepłokrwiści zobaczą, że Sha jest na równi z panami. Zaczną się bać, a strach wymusi szacunek.
Ursa z trudem wstała. Sha uważnie obserwowała zmagania nadzorczyni – pionowe źrenice zwęziły się, a z jej ust, wśród zawodzącego wiatru i łoskotu kamieni, dobiegł przeciągły syk. Ursa spojrzała na Sha, której twarz zdążyła zamienić się w niemal jednolitą powierzchnię fioletowo-błękitnych łusek chłonących ostatnie promienie purpurowego słońca.
*
Bladożółte światło oświetlało laboratorium. Ursa przeglądała kolejne wykresy i odczyty z monolitu, gdy dziki ryk oderwał ją od pracy. Spojrzała na drzwi i blokującą je metalową sztabę. Wrzaski oddalały się gdzieś w głąb bazy, aż całkiem ucichły.
Nadzorczyni spojrzała na zgromadzone przy materacu jedzenie. Zostało pół bochenka czerstwego chleba, bidon z wodą i trochę gotowanej kukurydzy.
– Będę musiała uzupełnić zapasy.
Ursa mówiła do siebie. To pomagało jej przezwyciężyć samotność, odkąd zamknęła się w sali z monolitem. Pierwszy tydzień spędziła, leżąc i studiując księgi Tarra, a gdy organizm doszedł do siebie po zatruciu, rozpoczęła pracę naukową.
Wyciągnęła z szuflady biurka pistolet na race i trzy pociski.
– Wyjdziesz za trzy godziny, gdy już wszyscy powinni spać.
Sprawdziła kolejny odczyt na ekranie monitora. Ponowiła obliczenia, ale wynik był ten sam.
– Niemożliwe… Czyżby Tarr się mylił? Czyżby problem nie leżał w rytuale, a w ilości energii przekazywanej ze żniwiarki?
Przestudiował dokładnie wszystkie inkantacje oraz formuły – konfiguracja, którą wybrał Tarr, musiała być najlepsza. Ursa nie znalazła żadnego błędu. Wprawdzie nie była kapłanką, a jedynie pracownikiem naukowym, ale wierzyła we własne umiejętności – nawet jeśli opierały się jedynie na sile umysłu, a nie ducha.
– Tarr czuł, że nie może w pełni zjednoczyć się z energią portalu, bo dobrał nieodpowiedni klucz do formuły obrzędu. Ale… co, jeśli obrzędy zawodziły z innego powodu? Co, jeśli emanacja energii z monolitu była zbyt silna, by wola Tarra i zaklęcie mogły utrzymać stabilność portalu?
Nadzorczyni sięgnęła do odczytów z ostatniego rytuału i porównała je z odczytami tuż przed inkantacją.
– Wędrowiec wyczuwa aktywność monolitu. W chwili, gdy portal zostaje aktywowany, istota z Pustki jednoczy się z monolitem. Dochodzi do emanacji czystej energii, a monolit staje się niestabilny. Dlatego Tarr nie mógł okiełznać portalu.
Ursa wstała i obróciła się w stronę czarnej bryły ustawionej w centralnym punkcie laboratorium. Ominęła plątaninę przewodów biegnących ze żniwiarki i generatora do monolitu i stanęła przed onyksową, lśniącą powierzchnią artefaktu. Monolit zdawał się gładki jak lustro, jednak odbijał jedynie światło, nigdy otaczające go pomieszczenie.
Nadzorczyni stanęła za artefaktem, tam, gdzie przewody podłączono do panelu zamontowanego w gładkiej powierzchni. Odnalazła kable prowadzący do żniwiarki, ale nie dało się go ruszyć. Podążyła wzrokiem wzdłuż przewodu, który znikał w ścianie laboratorium. Za nią znajdował się barak numer dziewięć, a w nim Wędrowiec z Pustki, podłączony bezpośrednio do monolitu. Tam też spoczywało ciało Gasa oraz zestaw narzędzi, a w nim czterocalowy klucz, którym Ursa mogłaby odłączyć przewód od artefaktu tuż przed kulminacją rytuału.
– Wędrowiec odcięty od artefaktu nie miałby możliwości zjednoczenia się z nim. Wtedy portal powinien się ustabilizować.
Ursa dotknęła gładkiej powierzchni monolitu – był przenikliwie zimny.
*
Ursa umieściła klucz w zamku drzwi laboratorium i przekręcała do chwili, aż metalowa sztaba nie przesunęła się z trzaskiem. Spojrzała na pokój, który wcześniej należał do Ive i zapukała.
– Sha? Jesteś w środku? – zapytała.
Odpowiedziało jej jedynie wycie wiatru i kamienie uderzające o metalowe ściany bazy.
Ruszyła wzdłuż pokoi kolonistów. Przy drzwiach do części wspólnej zajrzała do jadalni. Była ciemna i pusta.
Ursa wyciągnęła pistolet sygnalizacyjny i umieściła w nim flarę.
W części wspólnej lampy zwisały z sufitu na kablach wyciągniętych z instalacji, część z nich ledwie mrugała, większość była strzaskana. Korytarz ciągnął się wzdłuż ścian świetlicy ustawionej w centralnej części bazy. Nadzorczyni poszła w lewo, następnie wyjrzała za róg świetlicy. Korytarz oświetlała tylko jedna lampa, na podłodze walały się resztki jedzenia i szkła. Ruszyła wzdłuż ściany, nie odrywając oczu od uchylonych drzwi po lewej. Wnętrze pokoju Tuka było ciemne. Nie usłyszała ani chrapania, ani charakterystycznych chrząknięć małpoluda. Stanęła pod lampą i wyjrzała na zewnątrz przez szybę w drzwiach. Zamieć szalała w ciemnościach – na szczęście Ursa dostrzegła czerwony punkcik – latarnię zamontowaną nad wejściem do baraku numer dziewięć. Dotarła do pokoju Peg, w miejscu, gdzie korytarz skręcał w prawo. Przystawiła ucho do drzwi. Żaden odgłos nie wskazywał, by właścicielka była na miejscu. Kolejny odcinek korytarza zalewało bladożółte światło.
Nadzorczyni stanęła przy drzwiach do świetlicy i ostrożnie weszła do środka. Ręką wymacała włącznik, ale żadna z lamp się nie zapaliła. Wnętrze pomieszczenia rozjaśniała jedynie wątła struga światła z korytarza. Ursa, usłyszała chrobotanie, podniosła pistolet sygnalizacyjny. Tuż przed nią coś cicho zapiszczało. Uklękła na jedno kolano. Obserwowała niewielki kształt siedzący na podłodze. Istota niespodziewanie wyskoczyła z ciemności wprost na jej twarz. Nadzorczyni zawyła rozpaczliwie. Drobne pazury zaczęły drapać policzki i skórę na głowie Ursy. Zwaliła się na plecy. Pistolet wypalił z hukiem, płosząc szczuroskoczka, który odbił się od jej łysej potylicy i wypadł na korytarz. Flara z sykiem przeleciała przez świetlicę, oświetlając rozgniecione resztki jedzenia, zaschniętą krew i ekskrementy roztarte na ścianach. Zasuszone truchła szczuroskoczków były porozrzucane między stolikami, a Peg kucała na jednym z blatów.
Morda świniowatej była ubabrana krwią, na jednym z wystających kłów zwisał kawałek skóry pokrytej szarym futrem. Grube paluchy zaciskały się na ciele szczuroskoczka, wyciskając z rozprutego korpusu wnętrzności. Oczy Peg zalśniły w czerwonej smudze flary. Zaryczała dziko i zeskoczyła ze stołu. Ursa na kolanach dotarła do drzwi. Chwyciła klamkę i wstała, gdy Peg pędziła, rozrzucając na boki krzesła i stoliki. Ursa wybiegła na korytarz. Drzwi świetlicy wypadły z zawiasami, gdy świniowata, w szaleńczej szarży, wyleciała za nadzorczynią, ta puściła się pędem w stronę najbliższego rogu, skręciła gwałtownie w prawo.
W ciemnym korytarzu nie zauważyła wysokiej sylwetki. Szponiaste dłonie zacisnęły się na ramionach Ursy. Istota skryta w ciemności brutalnie zwaliła nadzorczynię na ziemię, gdy Peg wypadła zza rogu. Powietrze przeszył świst, a następnie huk. Końcówka bicza rozcięła ryj świniowatej. Peg runęła na ścianę, charcząc wściekle. Bicz świsnął ponownie, rozrywając policzek tuż nad jednym z kłów wystających ze szczęki.
– Dosyć! – wrzasnęła Ursa.
Ramię zawisło wraz z podniesionym biczem. Świniowata zwinęła się w kłębek, drżąc i pochrumkując cicho. Nadzorczyni słyszała w ciemności wściekły syk Sha.
– Dosyć – powtórzyła Ursa. – Proszę, już dosyć.
*
– Miałaś dbać o porządek, nadzorować zachowanie Peg i Tuka. – Nadzorczyni mówiła spokojnie, bez śladu emocji, jej myśli zaprzątał barak numer dziewięć. – A jak już przy tym jesteśmy, to gdzie jest Tuk?
Ursa przyłożyła gazę do rany na policzku. Peg oparta o ścianę, trzęsła się, zaciskając splecione racicowate dłonie.
– Sha źle wypełniła obowiązki. Znalazła salę z niebieskimi lampami i grzała skórę. Sha było tak dobrze, że zasnęła na długi czas. Gdy Sha wróciła, świniowata i małpolud nie chcieli słuchać.
Nadzorczyni drugą gazę przystawiła do ryja i zaczęła opatrywać głowę Peg, prowadząc bandaż przez obie rany.
– To nie ma teraz znaczenia, gdzie jest Tuk? – zapytała.
– Sha zaprowadzi cię do niego.
– Żyje?
– Tak. Sha musiała rozdzielić oba zwierzęta, gdyż się parzyły.
– Jak mogłaś do tego dopuścić?
– Sha źle nadzorowała. Sha chciała naprawić swój błąd, więc zamknęła małpoluda w pomieszczeniu sanitarnym.
Nadzorczyni skończyła opatrywać Peg.
– Dobrze, zaprowadź mnie. A ty, Peg, pójdziesz z nami.
Świniowata nawet nie drgnęła. Ursa wiedziała, że utraciła cały autorytet. Sha nie musiała nawet sięgać do bicza, wystarczyło, że syknęła przeciągle, by Peg stanęła gotowa do wykonywania poleceń.
Przeszły do końca korytarza i weszły do pomieszczenia z prysznicami. Tuk moczył się w brodziku, rozrzucając wodę rękoma. Na ich widok cofnął się do rogu. Na boku miał niezagojoną ranę w kształcie sierpa, strzaskaną kość policzkową i złamany nos. To nie były rany zadane biczem – Sha nie miała też tyle siły, by pobić małpoluda.
– Świniowata zmuszała Tuka do zbliżeń, więc małpolud był wdzięczny, że Sha zamknęła go tutaj.
– Posłuchaj, chyba wiem, jak ustabilizować portal – zaczęła powoli nadzorczyni. – Będę potrzebować pomocy.
– Sha pomoże.
– Dobrze.
– Tylko jeśli Ursa zabierze Sha ze sobą. Sha może być już ostatnia z jej rasy. Odkąd wielkie słońce zaczęło zachodzić, wielu umarło. A wkrótce nie będzie już nikogo, kto mógłby złożyć lęg.
Nadzorczyni patrzyła w pionowe źrenice Sha, nieprzeniknione niczym ciemność spowijająca bazę.
– Sha jest gotowa złożyć lęg, ale dla potomstwa Sha tu nie będzie nadziei, nie będzie rasy Sha, jeśli Ursa jej nie zabierze.
– Dobrze. Pokierujesz Tukiem i Peg.
– Sha zrobi, co rozkażesz.
Stanęli przy wejściu prowadzącym do baraku numer dziewięć. Ursa, Tuk i Peg ubrani byli w płaszcze z kapturami, wzmocnione plastikowym stelażem i maski chroniące twarze, Sha w poszarpaną tunikę, w ręku ściskała flarę. Małpolud otworzył drzwi. Nadzorczyni wyszła pierwsza, za nią ruszyła Peg i Tuk. Sha zamykała kolumnę. Flara rozjarzyła się zielonym gejzerem światła. Szli powoli, walcząc z wiatrem, przemierzając ciemność. Brnęli przez targane wichurą kamienie. Czerwona lampa lśniła niczym latarnia w czarnej pustce, wypełnionej szumem i łoskotem przewalającego się skalnego inwentarza.
Ursa dopadła do drzwi. Skierowała Tuka do klamki. Małpolud pchnął, wrzasnął dziko, lecz drzwi nawet nie drgnęły.
– Peg! – Nadzorczyni z trudem przekrzykiwała wyjący wiatr. – Peg!
Sha stanęła za świniowatą. Peg drgnęła i podeszła do napierającego na drzwi Tuka, pomogła pchać racicami. Kwiki i wrzaski zlały się z zawodzącym wiatrem. Stalowa framuga zaskrzypiała, gdy drzwi ustąpiły. Tuk i Peg wpadli do środka.
Krótki korytarz oświetlała zielona lampa, zawieszona tuż nad wejściem do pomieszczenia z Wędrowcem. Nadzorczyni wyciągnęła klucz i umieściła go w zamku. Spojrzała na Sha, której wichura zerwała całe ubranie – pozostał tylko pasek na biodrze z przypiętym biczem. Łuski na smukłym ciele odbijały światło, sprawiając wrażenie, jakby otaczała ją zielona łuna.
– Tuk, gdy otworzę drzwi, wejdziesz do środka i podejdziesz do Gasa. Będzie miał torbę. Przyniesiesz ją do nas.
– Tuk?
– Tak. Przyniesiesz torbę.
Peg nerwowo chodziła od ściany do ściany wąskiego przejścia. Tuk zerkał na świniowatą, wyraźnie zaniepokojony.
– A gdy Tuk przyniesie torbę, Sha zamknie Tuka w pomieszczeniu sanitarnym – wtrąciła się Sha.
– Tuk. – Małpolud kiwnął głową.
Nadzorczyni przekręciła klucz i razem z Sha pociągnęła drzwi.
Tuk wszedł do ciemnego baraku bez lęku, trochę zaciekawiony nowym pomieszczeniem i lewitującymi przewodami w centralnej części. Gas leżał pod ścianą po prawej. Nadzorczyni zdławiła krzyk, gdy dostrzegła wykrzywioną twarz. Szeroko otwarte usta zastygłe w niemym krzyku, otwarte powieki, zza których ziały dwie czarne dziury. Cała skóra na twarzy była naciągnięta w stronę czoła, co dawało wrażenie, jakby się uśmiechał. Ursa nie dostrzegła przy nim torby.
Tuka zainteresowały latające przewody. Podszedł ostrożnie, podpierając się rękoma o podłogę.
– Tuk – powiedziała Ursa ściszonym głosem. – Tuk.
Małpolud spojrzał w stronę drzwi w chwili, gdy przewody zafalowały i zaczęły sunąć ku niemu.
– Tuk – powtórzyła nadzorczyni , przywołując go gestem.
Małpolud zrobił dwa kroki w jej stronę. Kable naprężyły się i zawisły nad głową Tuka.
Ursa wskazała ścianę po lewej. Małpolud dostrzegł czerwoną torbę. Poszedł niespiesznie, całą uwagę poświęcając zadaniu. Przewody, niczym zjawa, ruszyły za Tukiem.
Nikt nie zauważył, jak ciało Gasa przesunęło się pod ścianą w stronę drzwi.
Małpolud podniósł torbę i pokazał Ursie.
Nadzorczyni pokiwała głową, bezgłośnie bijąc brawo. Wtedy Tuk zaczął wrzeszczeć i podskakiwać, uderzając torbą o podłogę. Kable zafalowały. Ursa zaczęła gestykulować, próbując pokazać, by zachował spokój. Na próżno – Tuk szalał, wrzeszcząc dziko, przesuwając się coraz bliżej Wędrowca. Peg zaczęła uderzać łbem o ścianę korytarza, kwiczała zaniepokojona odgłosami. Sha odwróciła się, by uspokoić świniowatą. Nadzorczyni ostrożnie weszła do baraku, pokazując, by Tuk podszedł z torbą.
Dłonie Gasa zacisnęły się na łysej głowie Ursy. Poczuła dreszcz, gdy zimne, mokre palce dotknęły ciała. Zobaczyła przed sobą puste oczodoły, nienaturalnie szeroko rozwarte usta i skórę bladosiną, cienką jak papier. Trup zwalił się na nią, napierając rękami na głowę. Ursa runęła na plecy i z impetem wyrżnęła potylicą o podłogę. Poczuła ciepłą krew wypływającą z rany na głowie, a palce Gasa – najpierw na ustach, potem nosie i policzkach – przemieszczały się jak u ślepca badającego twarz bliskiej osoby. Oszołomiona Ursa słyszała wrzaski Tuka, groźny syk Sha, dzikie kwiki Peg, jednak nic nie widziała. Zesztywniała, gdy pojęła, że dłonie Gasa objęły twarz, a kciuki odnalazły oczy Ursy. Zawyła i chwyciła zimne, śliskie nadgarstki ożywieńca. Wypełnił ją ból, jakiego jeszcze nie czuła, gdy kciuki zaczęły wpychać się w oczodoły. W jednej chwili pojęła, że nie powstrzyma Gasa, puściła lewą rękę trupa. Palec wszedł głębiej, rozgniatając oko. Ursa zawyła, gdy jej dłoń dosięgnęła pistoletu sygnalizacyjnego, a palec wymacał spust. Flara oderwała Gasa od Ursy. Trup przeleciał pół metra w powietrzu, nim upadł na ziemię. Nadzorczyni złapała za krwawiący oczodół i wrzasnęła rozpaczliwie, nim odważyła się otworzyć powiekę.
Oko piekło, obraz w pierwszej chwili był zamazany od łez. Przetarła twarz rękawem. Zobaczyła, jak Tuk lewituje wśród kabli. Z ciemnej pustki zaczął wyłaniać się kształt nienaturalnie wydłużonej czaszki, pod którą widniała mała, niemalże dziecięca twarz Wędrowca. Białe wyłupiaste oczy lśniły w mroku, a wydęte, sine usta wykrzywiał zły uśmiech. Ciało Tuka zadygotało, gdy Wędrowiec obnażył bezzębne dziąsła, spomiędzy których wytrysnęła jaskrawa struga światła, zalewając twarz małpoluda. Nadzorczyni zobaczyła, jak czerwona torba upada na podłogę. Bez namysłu podbiegła do niej. Jedną ręką złapała za pasek. Nad jej głową Tuk pląsał w makabrycznych konwulsjach, gdy strumień czystej energii wdzierał się w małpoluda przez otwory w jego twarzy. Ursa jedną ręką pociągnęła torbę za pasek, drugą wciąż przyciskając do krwawiącego oczodołu. Odwróciła się i zobaczyła Gasa, z żarzącym nabojem w klatce piersiowej, rozświetlonego czerwoną łuną sygnalizacyjną.
– Nie! – wrzasnęła.
Wędrowiec upuścił ciało małpoluda, które upadło tuż przy Ursie.
Świst bata przeciął powietrze. Gas zachwiał się i upadł na plecy. Ursa zaczęła biec, ciągnąc za sobą torbę. Kable zaszurały o podłogę, gdy Wędrowiec ruszył za nią. Gas wyciągnął trupią rękę w stronę nogawki spodni Ursy. Sha błyskawicznie szrpnęła bat owinięty wokół szyi Gasa, odciągając trupa.
Kable naprężyły się, szarpnęły Wędrowcem. Z ciemności wystrzeliło chude ramię. Długie palce musnęły skórę na głowie Ursy. Pod masywną czaszką małą dziecięcą twarz wykrzywił grymas, po czym Wędrowiec zapadł się w ciemność. Kable wróciły na miejsce pośrodku baraku numer dziewięć, gdzie zawisły nad ciałem Tuka. Zwłoki małpoluda drgnęły, gdy Ursa i Sha wybiegły na korytarz. Nadzorczyni osunęła się po ścianie, sięgnęła do kieszeni i podała Sha klucz. Peg obserwowała każdy ruch, wypatrując Tuka, a gdy zamek w drzwiach się zatrzasnął, zawyła przeciągle.
– Uważaj! – krzyknęła nadzorczyni.
Sha spojrzała przez ramię, w chwili, gdy masywne cielsko Peg przygwoździło ją do stalowych drzwi. Sha syknęła złowrogo. Peg w szale złapała za łuskowatą szyję. Potężne racicowe dłonie zacisnęły się, Ursa patrzyła, jak Sha rozpaczliwie próbuje, oderwanymi od ziemi stopami, znaleźć podparcie.
– Nie! – jęknęła Ursa, niemająca siły na krzyk. – Peg, proszę…
Oczy Sha lśniły chłodną żółcią, cienkie, pionowe źrenice utkwiły w świńskim pysku. Szyja zaczęła się nadymać, a spod łusek wypłynęła brązowa maź, która oblepiła masywne palce Peg. Świniowata puściła Sha i odskoczyła, kwicząc. Gruczoły na szyi skurczyły się, a grdyka Sha zafalowała. Peg próbowała rozetrzeć maź po podłodze, gdy Sha podeszła do niej. Spomiędzy niebieskich łuskowatych ust wystrzelił brązowy strumień. Ciecz oblepiła pysk Peg. Nadzorczyni zobaczyła, jak substancja wnika w bandaż, dostaje się do oczu i ust świniowatej. Peg rzuciła się w tył, kwicząc przeraźliwie. Wpadła na drzwi, szarpnęła za klamkę i wybiegła, znikając w ciemności, a po chwili zawodzący wicher zagłuszył jej oddalający się w mroku skowyt.
*
Sha ostrożnie naciągała bandaż szponiastymi palcami, uważając, by nie zranić Ursy.
– Czy Ursa będzie miała siły na rytuał? Może powinna odpocząć?
– Nie, Wędrowiec ma teraz dwie marionetki, które może wykorzystać, by zerwać się z uwięzi. Bez niego żniwiarka nie dostarczy wystarczającej ilości energii. Trzeba to zrobić teraz.
– Sha skończyła.
– Dziękuję, weź ten klucz i zanieś narzędzia do pomieszczenia z monolitem. Znajdziesz tam klucz czterocalowy. Następnie zrób miejsce pod rytuał.
Sha bez słowa podniosła torbę, po czym wyszła.
Ursa podeszła do lustra w ambulatorium. Spojrzała na drobne rany pozostawione przez szczuroskoczka, na gazę zakrywającą oczodół, przewiązaną bandażem, przeciągniętym wokół głowy.
Gdzieś przy wejściu do części dla kolonistów rozległ się trzask.
Ursa wyciągnęła ampułkę z morfiną, strzykawkę i schowała do kieszeni. Na blacie stołu operacyjnego odnalazła skalpel. Podniosła go i wyszła na korytarz.
Ciche pojękiwanie dochodziło z pokoju Tuka. Nadzorczyni weszła ostrożnie i zapaliła światło. Peg leżała na posłaniu małpoluda, dygotała, z jej ryja i uszu ciekła krew. Z ran na pysku sączyła się ropa, którą przesiąkł bandaż. Krople potu spływały z czoła na opuchnięte ślepia.
Ursa usiadła obok Peg, która drgnęła zaniepokojona, nie miała jednak sił na nic więcej. Nadzorczyni pogłaskała ją po skołtunionych jasnych włosach. Świniowata z trudem oddychała.
– Spokojnie, Peg, już dobrze.
Skalpel przeciął tętnice na szyi świniowatej. Peg podniosła łeb i kiwnęła cicho. Ursa gładziła jej włosy, aż Peg zamknęła ślepia.
*
Nadzorczyni usiadła na podłodze przed monolitem. Gładka, czarna powierzchnia artefaktu raziła oczy refleksami światła. Ursa powoli przesunęła tłok strzykawki. Poczuła, jak ogarnia ją błogi spokój. Monolit nie budził już lęku, a fascynację, rytuał już nie przerażał – nęcił nieznanym.
Ursa podniosła dwie czarne świece, a gdy poczuła ciepło płomieni na twarzy, skinęła głową. Sha podeszła do żniwiarki i uruchomiła ją. Ursa szeptała zaklęcie z księgi Tarra. Prastare słowa nawołujące bezmiar, wyrazy opisujące nieskończoność światów. Mówiła językiem Pustki, a Pustka słuchała. Nadzorczyni zaczęła zapadać w trans. Wtedy Pustka przemówiła, zalewając Ursę potokiem obrazów, wodospadem barw i kształtów. Monolit przestał być artefaktem, stał się jednością z Ursą.
Gładka powierzchnia monolitu zaczęła pęcznieć, formując czarny stożek, który zapadł się nagle do wnętrza onyksowej bryły. Ursa poczuła, jak Pustka otwiera się przed nią, weszła w otchłań. Dryfowała w bezkresie. Wypowiedziała formułę Tarra i słowa zaczęły nieść Ursę, wyznaczyły pomost między nią a odległymi światami.
Owal powstały w monolicie wirował, z wnętrza zaczęło wylewać się niebieskie światło, które otoczyło Ursę.
Sha umieściła czterocalowy klucz w panelu tuż przy przewodzie ze żniwiarki. Szarpnęła i kabel odpadł od artefaktu. Niebieskie światło zostało wessane z powrotem do portalu.
Sha obeszła monolit i stanęła przed owalem. Wnętrze jarzyło się błękitem.
– Dlaczego nas otrułaś? – zapytała nadzorczyni.
– Tarr nie potrafił ujarzmić przejścia – odpowiedziała Sha, nie odrywając wzroku od portalu. – Sha wiedziała, że Tarr nie pozwoli badać Ursie monolitu. By Sha mogła uciec przed długą nocą, musiała sprawić, by Ursa odprawiła modły, by przyzwała przejście. Sha wie, że Ursa nie wybaczy, dlatego Sha sama przejdzie przez portal.
Nadzorczyni odstawiła świece i wstała. Sha weszła w wirujący owal i zniknęła w błękicie. Ursa spakowała do torby to, co najcenniejsze – notatniki z zapiskami z prowadzonych badań oraz księgę Tarra. Nim podeszła do portalu, gdzieś z jego wnętrza rozległ się sykliwy wrzask. Nadzorczyni podniosła czarne świece i wypowiedziała słowa stabilizujące portal.
Owal przestał wirować, błękit delikatnie wyciekał z monolitu, rozlewając się po podłodze. Ursa upuściła świece i weszła w portal.
*
Xiv lubił przychodzić pod monolit. Czarna bryła, choć obrośnięta pnączami, nie pasowała do buszu. Dżungla zdawała się to wiedzieć i przezornie trzymała dystans. Tuż przy dziwnym kamieniu nie rosło żadne drzewo czy krzew, zwierzęta też omijały to miejsce, a ich ścieżki zawsze przebiegały w bezpiecznej odległości od onyksowej skały. Otaczała ją jedynie trawa. Miejsce z monolitem było wyrwą w głuszy tworzącą idealny okrąg wokół bryły.
Xiv lubił spokój panujący w tym miejscu. Zjadał brunatny owoc, gdy wszystkie odgłosy dżungli ucichły. Gładka powierzchnia monolitu zaczęła pęcznieć, układając się w stożkowaty kształt. Pod naporem poruszającej się struktury pnącza pękły i opadły na ziemię. Xiv nadymał niebieską gardziel, z porowatej skóry wysunęły się kolce, warknął ostrzegawczo. Wtedy stożek zapadł się do wnętrza monolitu, tworząc wirujący owal. Z okręgu buchnęło niebieskie światło. Xiv zobaczył wyłaniająca się z bryły postać, pozbawioną opierzenia, futra, nawet łusek, rozłożył skrzydła o żółto-pomarańczowych piórach i wzbił się w powietrze, uciekając w popłochu. Ursa obserwowała jak znika w zaroślach, za nią powierzchnia monolitu znów stała się jednolicie gładka.
Ursa nie była tego pewna. Zerkała na dłoń Peg podobną do racicy o trzech masywnych palcach, zakończonych grubymi paznokciami, świniowata drapała ropień wystający z kotłowaniny gęstych, żółtych włosów. – tak tu mi Peg uciekła
O, teraz lepiej.
bardziej gadziej niż ludzkiej
jej jej jeeej!
Jejku jej o jej – w mojej ocenie pierdoła :)
No, dla Ciebie pierdoła, a dla innych nie :) ale to Ty decydujesz oczywiście. Mnie dużo rzeczy denerwuje, których inni nawet nie zauważają, więc… tak, to Twój wybór jak najbardziej.
– Będziesz musiała sama przygotowywać jedzenie. Zamkniesz się w laboratorium i będziesz kontynuowała pracę. Masz księgę Tarra. Nauczysz się modłów i dokończysz badania – wyszeptała Ursa wpatrzona w groby.
To może teraz będzie jaśniej.
Tak, teraz lepiej.
"mnie" usunięte – ale jeśli ona tak mówi, to tak mówi – pani złota nic z tym nie zrobimy ;)
:D
Chwileczkę jeśli poprzednie zdanie kończy się jadalnią to czy kolejne w oczywisty sposób nie będzie się odnosić do jadalni? No i na logikę jak Ursa może być ciemna i pusta skoro to nie jest opis Ursy :D
regulatorzy umie lepiej wyjaśniać takie rzeczy :)
W części wspólnej, lampy zwisały z sufitu na kablach – po przecinku jest bardziej jasne czy machnąć "-" :)
Tylko że wtedy przecinek jest nie na miejscu.
A może:
→ W części wspólnej budynku lampy sufitowe zwisały na kablach
Nie jest, nauczyła się mówić w miesiąc – co nie znaczy, że perfekcyjnie :)
A to jest bardzo ważna informacja! Czy było o tym w tekście?
Tuk wszedł do ciemnego baraku bez lęku, trochę zaciekawiony nowym pomieszczeniem i lewitującymi przewodami w centralnej części. Gas leżał pod ścianą po prawej. Nadzorczyni zdławiła krzyk, gdy dostrzegła wykrzywioną twarz. Szeroko otwarte usta zastygłe w niemym krzyku, otwarte powieki, zza których ziały dwie czarne dziury. Cała skóra na twarzy była naciągnięta w stronę czoła, co dawało wrażenie, jakby się uśmiechał. Ursa nie dostrzegła przy nim torby.
Tuka zainteresowały latające przewody.
A tu nie wiem co zwróciło Twoją uwag :)
Powtórzenie: dwa razy mówisz o tym, że Tuka zainteresowały kable.
Peg próbowała rozetrzeć maź po podłodze
Po co?
Nie jestem fanem tłumaczenia każdej czynności :)
Ale ja naprawdę nie wiem, w jakim celu to robiła.
Keep it simple:
→ Spojrzała na okaleczenia zadane przez szczuroskoczka. Bandaż przewiązany wokół głowy zakrywał zranione oko.
Zgoda ale tu chciałem podkreślić ile przeżyła bohaterka, scena musi być bardziej podniosła. Tak jak nie interesuje mnie uwypuklanie wiatru na początku tekstu :)
Ale niepotrzebnie przedłużone i przekombinowane zdania nie sprawiają, że tekst staje się podniosły.
Podniosła go i wyszła na korytarz.
To brzmi, jakby go podniosła, odłożyła i potem wyszła na korytarz.
… ?
Chodzi mi o to, że ja zamiast podniosła napisałabym wzięła go ze sobą, czy coś takiego.
Ale może przesadzam, może każdy by to zrozumiał jako wziąć po prostu. Wydaje mi się jednak, że często mi wyrzucano podobne sytuacje jako błąd.
Dziękuje jeszcze raz za betę :)
Spoko, możesz zawsze na mnie liczyć, wysyłać zaproszenia do bety.
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Dziękuję jeszcze raz za betę :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Cześć, Bardzie!
Komentarz pobetowy, więc nie będę się bardzo rozpisywał. Historia monolitu, kolonii i zamieszkujących ją ludzi oraz istot posiadających cechy zwierzęce zrobiła na mnie potężne wrażenie. Podczas bety w pierwszej kolejności skupiam się na usterkach technicznych, ale tutaj zostały dość mocno przyćmione przez niesamowicie wciągającą historię zmagań Ursy skupionych wokół tajemniczego artefaktu, czyli tytułowego monolitu. Do tego w tle postać Wędrowca i wypaczająca wszystko Pustka.
Klimat jest tak gęsty, że można go ciąć nożem :D
Zmiany językowe bardzo na plus, pewnie Regulatorzy albo Tarnina coś jeszcze wynajdą, ale mi już nie przeszkadzało nic w odbiorze bardzo dobrego tekstu. Jak pisałem na becie, poza pierwszą częścią Ciemnego Lasu (tą wysłaną na konkurs NF), to jest Twoje najlepsze opowiadanie, jakie czytałem.
Bladego pojęcia nie mam jaka gra mogła stanowić podświadomą inspirację, ale i nie ma to dla mnie znaczenia.
Pozdrawiam, życzę pozdrowienia w konkursie i klikam podwójnie, bo tekst na to zasłużył.
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cezary – gadaliśmy już na temat opki na becie, więc co mogę napisać – dziękuję:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej,
Naprawdę wciągająca fabuła, podobało mi się przedstawienie postaci oraz pokierowanie ich losami. Przyjemne opowiadanie, sam tytułowy monolit też ciekawie przedstawiłeś.
Jak już pisałem przy becie, zmiana zakończenia dała mocno na plus – bardziej pasuje do klimatu wcześniej przedstawionych zdarzeń
Pozdrawiam :)
pnzrdiv.117 – dziękuję jeszcze raz za betę, miło mi, że zmiany poszły na plus i podobało się opowiadanie :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Podobało mi się bardzo. Ciekawy świat, dobrze nakreślone sylwetki bohaterów, klimat. Historia wciąga od samego początku.
Jedyne, co mnie raziło: "Nie OTRUŁAM was" – później już Sha cały czas mówi o sobie w trzeciej osobie, więc to pierwsze zdanie przez nią wypowiedziane nie pasuje do reszty. Poza tym jednym mankamentem czytało się doskonale. Istoty zwierzopodobne jako żywo przywodzą mi na myśl "Wsypę doktora Moreau", klimat jest przy tym równie niepokojący, mroczny i gęsty, jak to już ktoś wcześniej napisał. Historia jest wciągająca, kilka razy zaskakuje, no i nie daje chwili wytchnienia – cały czas coś się dzieje. Bardzo mi się podobało :)
Spodziewaj się niespodziewanego
pusia,NaNa – dziękuję za odwiedziny i komentarze. Bardzo mi miło, że się opowiadanie podobało :). NaNa, tak, jak tylko będę przy komputerze to poprawię:). pusia dziękuję z klika :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Cześć Bardzie,
Zacznę od uwag technicznych, żeby mieć to z głowy.
– “Ursa dotknęła gładkiej powierzchni monolitu – był przenikliwie zimnu.” – literówka
– “Kosztowało to Ursę wiele wysiłku, a świniowatą – wielu nowych blizn na plecach”– chyba powinno być “wiele blizn”.
Następnie dwie sprawy wynikające już tylko z mojej upierdliwości:)
– “Monolit zdawał się gładki jak lustro, jednak odbijał jedynie światło, nigdy otaczające go pomieszczenie” – trochę mi się to kłóci z prawami fizyki. Obraz pomieszczenia, który widzimy to też odbite światło, więc ta selektywność w odbijaniu jakoś mi zgrzyta, tym bardziej, że w innych aspektach stworzony przez Ciebie świat, karnie stosuje się do reguł fizycznych.
– “Tuk szalał, wrzeszcząc dziko, przesuwając się coraz bliżej Wędrowca.” – Wiemy , że Wędrowiec jest w tym pomieszczeniu, ale nie zauważyłem żebyś zaznaczył gdzie. Jest tylko informacja, że Gas leżał w centralnej części. W którą zatem stronę przesuwał się Tuk?
Teraz jedna rzecz, która mnie rzuciła na kolana:
-“Wędrowiec ma teraz dwie marionetki, które może wykorzystać” – Te MARIONETKI, po opisie Tuka uwięzionego przez kable zwisające z sufitu – dla mnie bomba.
No cóż, chyba przemogę swoje lenistwo i specjalnie dla tego tekstu wreszcie ogarnę jak się nominuje do biblioteki (już chyba mogę) :)
Hej czeke,
Dziękuję za odwiedziny i łapankę – błędy poprawione :)
trochę mi się to kłóci z prawami fizyki.
Na taki zarzut mogę odpowiedzieć jedno – Magia ;)
Wiemy , że Wędrowiec jest w tym pomieszczeniu, ale nie zauważyłem żebyś zaznaczył gdzie.
A to może ten fragment trochę wyjaśni położenie Wędrowca :) – Tuk wszedł do ciemnego baraku bez lęku, trochę zaciekawiony nowym pomieszczeniem i lewitującymi przewodami w centralnej części. Gas leżał pod ścianą po prawej.
Te MARIONETKI, po opisie Tuka uwięzionego przez kable zwisające z sufitu – dla mnie bomba.
A dziękuję :)
No cóż, chyba przemogę swoje lenistwo i specjalnie dla tego tekstu wreszcie ogarnę jak się nominuje do biblioteki (już chyba mogę) :)
Możesz już wszystko – sprawdziłem :). A nominowanie jest proste, kopiujesz autora razem z nazwą tekstu z poczekalni i wklejasz do wątku nominacji w HP :). Dodam, że dla takich chwil warto pisać, kiedy nawet czeke postanowił zgłosić opowiadanie do biblioteki ;) – oby to cię zachęciło do nominowania też innych tekstów :).
Miło mi, że opowiadanie się podobało i pozdrawiam:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Nominowałem. Nawet nie bolało :)
Może rzeczywiście można to robić częściej :)
Jeśli to pomysł z gry, to niezła ta gra musiała być! :) Bardzo dobre opowiadanie, faktycznie, jak ktoś już tu napisał, gęste. Bardzo się dzieje, ciekawie się dzieje, czułam się jak w jakimś filmie. Brak dłużących się opisów, a i tak wyłania się interesujący świat, jakby przy okazji “dziania się”. Niezwykli są też sami bohaterowie, wyraziści, chociaż główna bohaterka na początku wygląda na bezduszną, tresującą nadzorczynię, to potem okazuje się jednak ludzka. Podziwiam! :)
Idę klikać, jeśli jeszcze potrzebujesz. :)
P.S. Tylko z tym okiem, to już było dla mnie za dużo! Jak terminator, opatrunek i idzie dalej… :)
Hej, JolkaK dziękuję za odwiedziny i klika, cieszę się, że się podobało:). Opatrunek i morfina ;). A co do gry, kiedyś oglądałem jak koleś grał w gierkę strategię, to był rzut kamery z góry. Gierka pamiętam polegała na odkrywaniu technologii i budowaniu budynków a bazę budowało się wokół właśnie artefaktu, którym była skała. No nie przypomnę sobie tytułu. Ale pomyślałem sobie, że ciekawie byłoby wejść w taką bazę i pokazać życie tych małych ludzików, którymi zarządza gracz :). No i tak zrobiłem dodając od siebie oczywiście fabułę i świat, bo ten z gry był zbyt dziwaczny :D Pamiętam, że były tam wybuchające szczury ;). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Osobliwy świat, takież postaci i wydarzenia stanowiące treść opowiadania. Wszystko to sprawiło, że czytałam z dużym zainteresowaniem, ciekawa jak potoczą się losy nietuzinkowych bohaterów. A choć wykonanie mogłoby być nieco lepsze, lekturę uznaję za w pełni satysfakcjonującą i kiedy poprawisz usterki będę mogła odwiedzić klikarnię. :)
…że to przez wystające kły z dolnej szczęki… → …że to przez kły wystające z dolnej szczęki…
…i wpatrywał się tępym spojrzeniem w Peg. → Czy dookreślenie jest konieczne?
Proponuje: …i wpatrywał się tępo w Peg.
...poleciła, chowając do torby modlitewnik. → …poleciła, chowając modlitewnik do torby.
…i Tarra, wycieńczonego od krwotoków. →…i Tarra, wycieńczonego krwotokami.
Spojrzała poprzez niesione z wiatrem kamienie na postać siedzącą… →Amoże: Poprzez niesione z wiatrem kamienie spojrzeała na postać siedzącą…
…a w ilości przekazywanej energii ze żniwiarki? → …a w ilości energii przekazywanej ze żniwiarki?
…nad wejściem do baraku nr 9. → …nad wejściem do baraku numer dziewięć.
Liczebniki zapisujemy słownie, nie używamy skrótów.
Wnętrze pomieszczenia oświetlała jedynie wątła struga światła z korytarza. → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: Wnętrze pomieszczenia rozjaśniała jedynie wątła struga światła z korytarza.
Morda świniowatej była ubabrana we krwi… → Morda świniowatej była ubabrana krwią…
Chwyciła za klamkę i wstała… → Chwyciła klamkę i wstała…
Świniowata zwinęła się w kłębek, trzęsąc się i pochrumkując cicho. → A może: Świniowata zwinęła się w kłębek, drżąc i pochrumkując cicho.
Miał niezagojoną ranę na boku w kształcie sierpa… → Czy dobrze rozumiem, że bok Tuka miał kształt sierpa?
A może miało być: Na boku miał niezagojoną ranę w kształcie sierpa…
– Tuk – powtórzyła Nadzorczyni , przywołując go gestem. → Dlaczego wielka litera? Zbędna spacja przed przecinkiem.
Ursa wskazała na ścianę po lewej. → Ursa wskazała ścianę po lewej.
Wskazujemy coś, nie na coś.
Sha błyskawicznie pociągnęła za bat owinięty wokół szyi Gasa, odciągając trupa. → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: Sha błyskawicznie szrpnęła bat owinięty wokół szyi Gasa, odciągając trupa.
Ursa spakowała do torby to, co najcenniejsze – notatniki, w których prowadziła badania… → Czy na pewno prowadziła badania w notatnikach?
A może: Ursa spakowała do torby to, co najcenniejsze – notatniki z zapiskami z prowadzonych badań…
…błękit delikatnie sączył się z monolitu, rozlewając się po podłodze. → A może: …błękit delikatnie wyciekał z monolitu, rozlewając się po podłodze.
…powierzchnia monolitu znów stała jednolicie gładka. → Chyba miało być: …powierzchnia monolitu znów stała się jednolicie gładka.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Byłam.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Miło mi, choć wiem, że musiałaś:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Jako że bierzemy udział w tym samym konkursie to muszę podpatrzeć, co tam u mojego rywala. Wiadomo. Trochę szpiegostwa, trochę sabotażu, takie tam :p
Ale no, no. Fajne opowiadanie. Bardzo klimatyczne, postacie barwne. Na początku bałem się, że pogubię się w imionach, ale bohaterzy są na tyle dobrze nakreśleni, że bez problemu ich rozróżniałem. Scena ze kablami i marionetkami niezła, podobało mi się.
Ta gra to może być ‘Mutant Year Zero’ chociaż nie jestem pewny. Skojarzyło mi się to z antropomorficznymi zwierzętami.
Double klik :) Niestety moja misja namieszania u konkurencji się nie udała :p
Kto wie? >;
Hej regulatorzy,
dziękuję za odwiedziny, wyłapanie błędów – poprawione. I oczywiście za klika :).
Bardzo się ciesze, że opowiadanie się podobało :). Ostatnio bywało z tym różnie, ale to chyba przez moją chęć do eksperymentowania. Ktoś w komentarzu napisał, że postacie są jak z Wyspy doktora Moreau, powiem więcej chyba całe opowiadanie ma coś z tej powieści, chodzi mi tu o relacje między Ursą a pozostałymi istotami. Uświadomiłem to sobie dopiero po komentarzu. A choć bardzo lubię tę powieść, to w trakcie pisania, nie przypominam sobie bym o niej myślał, ale to tak na marginesie :)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej skryty,
dziękuję za odwiedziny i double klika :). A też się miałem dzisiaj wybrać do Twojego tekstu ;). Dziękuję za tak miłe słowa bardzo mi miło, że się podobało. Ta gra to nie Mutant Year Zero – ma zbyt ładną grafikę. I nie przypominam sobie ludzi kaczek, no i rzut kamery bardziej z góry coś jak w Red Alert :).
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Przeczytałem. Dużo się dzieje. Jak dla mnie, zbyt dużo. Jednak nie lubię horrorów. Powodzenia w konkursie. :)
Hej Misiu,
Rozumiem i dzięki za odwiedziny :) Dzięki :)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Bardzie, cieszę się, że mogłam się przydać i biegnę do klikarni, ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Witaj.
Bardjaskierze, jestem pełna zachwytu. Twoje opowiadanie jest wciągające, bardzo dojrzałe, oryginalne i do tego świetnie napisane! Sylwetki postaci oraz relacje między nimi pokazałeś bardzo drobiazgowo. Brawa!
W odróżnieniu od Skrytego, ja się niestety pogubiłam w ilości bohaterów, ale wiem, że lubisz ich spore zagęszczenie i zawsze nieźle Ci ono wychodzi. :)
Z uwag technicznych:
Pod masywną czaszką małą dziecięcą twarz wykrzywiła grymas, po czym Wędrowiec zapadł się w ciemność. – tu mi nie pasuje zdanie, czegoś jest za wiele, lub za mało, albo są literówki (?)
Pozdrawiam, klikam i nominuję do piórka, powodzenia! :)
Pecunia non olet
Czekam na ciebie Bardzie ;) A to nie mam pojęcia co to za gra. To była strategia tak?
Kto wie? >;
Już pędzę lecę, strategia ekonomiczna:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej bruce bardzo mi miło, że Ci się podobało i dziękuję za nominację :). Mam nadzieję, że będziesz wzorem dla innych i uda nam się zachęcić użytkowników do większej aktywności :). Na przykład, skryty już przeszedł na dobrą stronę mocy – tak trzymać skryty :). Bruce, dobrze, że wróciłaś bo to też dzięki Twoim betom mój warsztat poszedł do przodu i co tu dużo gadać jesteś częścią społeczności portalowej :). A tak przy okazji, pamiętasz jak pomagałaś mi z tekstem, który miał być pomysłem na książkę? Jeśli Cię interesuje, to przerobiłem tę masę tekstu na opowiadanie, które jest w konkursie Polski Horror od Siak, wspominam o tym bo możesz zobaczyć jak tekst się zmienił przez ten czas :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
regulatorzy – już drugi raz dzisiaj przegapiłem Twój komentarz – przepraszam bardzo i obiecuję poprawę:). Dziękuję jeszcze raz za klika i pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Ależ Bardzie, nie masz za co przepraszać – w takim ferworze wszystko może się zdarzyć. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hehe no tak, teraz jestem bardziej aktywny. Wcześniej bardziej siedziałem na betaliscie, teraz biegam po poczekalni i bibliotece. Bruce, ty też mi bardzo, bardzo pomogłaś po betowałaś moje pierwsze teksty i dzięki temu piszę lepiej. No i Reg, twoje łapanki są super i jak wstawiam opko na forum to gdzieś tam z tyłu głowy mam pytanie, czy Ci się spodoba. ;)
Kto wie? >;
Skryty, to bardzo miłe co napisałeś. Dziękuję za zaufanie. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
regulatorzy – jeśli coś jest pewne na portalu to jest to Twój rzetelny komentarz :). I jestem przekonany, że nie tylko skryty tak ma :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Bardzie, jaki piękny wieczór! Rumienienię się z zażenowania. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Czemu zażenowania :), jeśli coś palnąłem to w dobrej wierze;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Nic nie palnąłeś, Bardzie. Moje zażenowanie jest skutkiem wzruszenia Waszymi słowami. Dziękuję raz jeszcze. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Bruce – “Pod masywną czaszką małą dziecięcą twarz wykrzywiła grymas, po czym Wędrowiec zapadł się w ciemność. – tu mi nie pasuje zdanie, czegoś jest za wiele, lub za mało, albo są literówki (?)” – była literówka teraz powinno być lepiej :) – Pod masywną czaszką małą dziecięcą twarz wykrzywił grymas, po czym Wędrowiec zapadł się w ciemność.
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Bardjaskierze, ok, rozumiem już, czyli to jednak była literówka. :)
Dziękuję za dobre słowo. :) Staram się, kiedy tylko zdołam. :)
Oczywiście, że pamiętam, zastanawiałam się swego czasu, co dalej z tym tekstem zrobisz; jeśli znajdę czas, chętnie zerknę, bardzo dziękuję za cynk. :)
Piszesz naprawdę znakomicie i ogromnie mnie to cieszy, lecz to wyłącznie Twoja zasługa – od początku miałeś zapał, chęci oraz wiele zaangażowania i to teraz procentuje, brawa! Życzę piórka oraz nagrody konkursowej. :)
Skryty, pozwolę sobie tutaj, dziękuję bardzo, nie zawsze niestety dawałam radę z betą (zwłaszcza w ostatnim czasie, człowiek nigdy nie przewidzi, ile może mu się jednocześnie zwalić na głowę), ale to nade wszystko Twoja praca i Twój talent teraz dają efekty. :)
Pozdrawiam Was! Powodzenia!
Pecunia non olet
Bruce, też masz rację, ale Ty i Reg naprowadziliście mnie na odpowiednie tory :)
Kto wie? >;
Hmmm, jeszcze nie wiem, jak zagłosuję, ale na razie coś mi bliżej do nie.
Być może podeszłam ze zbyt wysokimi oczekiwaniami.
Ciągle szukałam jakiegoś drugiego dna, próbowałam przewidzieć twist wyjaśniający wszystko. Bo jeśli Sha ma nieczyste zamiary i jest wężopodobna, to może wszystko dzieje się w Edenie, a ona jest Shatanem? Ursa to niedźwiedzica, ale co ona ma do raju? No, może mieć do nieba, jako Ursa Major… I tak w kółko.
A tu się okazało, że żadnego drugiego dna nie ma i to mnie trochę rozczarowało.
Wyszło, że to zwyczajna przygoda dziwnych zwierzołakowych bohaterów. W sumie – jak gra, służy do zabicia czasu, ale nie należy się doszukiwać głębszych treści ani romansu między waletem pik i damą karo.
Ale może moja pierwsza ocena jest krzywdząca, bo w końcu wszystko tu jest: zróżnicowani bohaterowie, fabuła, twisty, parę trupów…
Mnie monolit kojarzył się z “Kosmiczną odyseją”. Małpy się zgadzały. No – znowu kombinowanie.
Miejmy nadzieję, że kolejne komentarze popchną mnie na pozytywną stronę mocy.
Babska logika rządzi!
Hej Finkla, dziękuję za odwiedziny i komentarz :). Odrazu wyjaśnię co chciałem przedstawić – ciekawy świat i trudną sytuację w jakiej się znalazła bohaterka. Chciałem przedstawić relacje między postaciami, które wraz z fabułą ujawniają zdradę Sha, bunt świniowatej i wprowadzają Tarra, który choć od początku nie żyje, to jednak uczestniczy w całej przygodzie wraz ze wspomnieniami Ursy. Jeśli chcesz się doszukiwać głębi to raczej w przedstawionej sytuacji. Czy można dostosować siłą wcielonych do koloni? Czy różne gatunki będą w stanie razem współżyć. Czy Ursa jako nadzorczyni jest tylko bezwzględną treserkom czy może jest związana z zwierzoludźmi. Ja chciałem odpowiedzieć na takie pytania i oczywiście przedstawić ciekawą historię grozy. Czy tyle wystarczy na zdobycie Taka – nie wiem, ale wiem, że to jest to co chcę pisać i raczej nie będę w przyszłości silił się na filozoficzne wywody bo nie po to pisze :). Mam nadzieję, że moje wyjaśnienia pomogą Ci podjąć decyzję, jakakolwiek by nie była :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
OK, to jest jakiś argument.
Babska logika rządzi!
Przychodzi mi do głowy stary (i nie do końca jary) War Wind, ale wiem, że to zapewne nie to. Klimat świetny – gęsty i soczysty. Uwaga warsztatowa: czy próbowałeś czytać swoje teksty na głos po napisaniu? Z autopsji mogę powiedzieć, że to świetny sposób na wychwytywanie kulejącego rytmu i powtórzeń:
Nadzorczyni stanęła za artefaktem, tam, gdzie przewody podłączono do panelu zamontowanego w gładkiej powierzchni. Odnalazła przewód prowadzący do żniwiarki, ale nie dało się go ruszyć. Podążyła wzrokiem wzdłuż przewodu, który znikał w ścianie laboratorium.
Drobne pazury zaczęły drapać policzki i skórę na głowie Ursy. Zwaliła się na plecy. Pistolet wypalił z hukiem, płosząc szczuroskoczka, który odbił się od jej łysej głowy i wypadł na korytarz.
Xiv zobaczył wyłaniająca się z bryły postać, pozbawioną opierzenia, futra, nawet łusek. Xiv rozłożył skrzydła o żółto-pomarańczowych piórach i wzbił się w powietrze, uciekając w popłochu.
I z tymi słowy krewki pan Josek przypalantował panią Łaję w gambetę.
Bardzie, przemyślałam sprawę i uzgodniłam ze sobą, że powinnam udać się do nominowalni. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej
Street Freighter – dziękuję za odwiedziny i komentarz, miło mi, że kimacik się spodobał :). To nie War Wind ale kamera właśnie tak była ustawiona, z góry. Czy czytam na głos – czytam, ale nie zawsze wszystko się wyłapie, a jak widać nawet betujący mają potem problem by trafić wszystkie powtórzenia – dzięki za wyłapanie, już się ich pozbyłem :).
regulatorzy – bardzo mi miło i dziękuję :).
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Cała przyjemność po mojej stronie. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Przeczytałam i chociaż to zupełmie nie mój typ, to jednak doczytałam do końca i opowiadanie ma sens. Dla mnie za dużo pazurów, ran ciętych i zmiażdzonych kości, ale to tylko ja. :-)
Hej Nova dzięki za odwiedziny i odczytanie do końca :) Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Ha, myślałem, że to będzie coś z ,,Odyseją kosmiczną”, a ostatecznie moje skojarzenia krążyły gdzieś pomiędzy ,,Diuną” (koloniści, pustynia) a ,,The Elder Scrolls” (dziwne rasy, miks magii z technologią – a Sha wygląda Argonianka i gada jak Khajit. ;)). Fajne – klimatyczne, ciekawe, złożone. Chociaż nie wiem, czy to horror, ja się przynajmniej nie bałem.
Wydaje mi się, że mogę wiedzieć, o jaką grę chodzi, ale też nie pamiętam tytułu. :P Tylko że to chyba była turówka, a nie RTS. Bo to nie jakiś Populous czy coś, nie?
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
Hej SNDWLKR dzięki za odwiedziny i komentarz fajnie, że się podobało :). Diuny nie widziałem, a z książki przeczytałem 2 rozdziały 2 razy nim się upewniłem, że to nie moje klimaty :D Nie jest to The Elder Scrolls i nie jest to Populous, ale to nie była turówka tego jestem pewien na 100% :) Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Helloł
“– To nie ma teraz znaczenia, gdzie jest Tuk? – powiedziała.
– Sha zaprowadzi cię do niego”. – może “powiedziała” podmienić na “zapytała?”
“ – Spokojnie, Peg, już dobrze.
Skalpel przeciął tętnice na szyi świniowatej. Peg podniosła łeb i kiwnęła cicho. Ursa gładziła jej włosy, aż Peg zamknęła ślepia.” – tutaj autentycznie poczułem zaangażowanie.
Bardzo dobrze napisane opko. Wciąga. Świetne, krótkie imiona i gęsta fabuła. Kojarzy mi się to trochę z grą Rimworld, gdzie też masz kolonistów (a w dodatku też jest monolit).
Nooo, opowiadanie naprawdę świetne. Pod kątem czytelniczego zaangażowania na ten moment ścisłe podium.
Hej Canulas,
dziękuję za odwiedziny i komentarz oraz wskazówki :). Wprowadziłem “zapytała” :).
“Skalpel przeciął tętnice na szyi świniowatej. Peg podniosła łeb i kiwnęła cicho. Ursa gładziła jej włosy, aż Peg zamknęła ślepia.” – tutaj autentycznie poczułem zaangażowanie.
Bardzo mi miło :)
Nooo, opowiadanie naprawdę świetne. Pod kątem czytelniczego zaangażowania na ten moment ścisłe podium.
To bardzo miłe, że tak sądzisz :)
Cieszę się, że opowiadanie się podobało i tak, TAK to jest Rimworld :). Myślę, że teraz będę mógł jeszcze raz odpalić na YT jakiegoś gameplaya :) Ciekawe czy nadal będzie mi się tak podobać :).
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Rimworld kupiłem, ale próg wejścia mnie stopuje. Fajnie, że pomogłem nakierować.
:) lubię trudne gry, ale na razie największym wyzwaniem jest znalezienie czasu do grania ;). Więc zadowalam się oglądaniem jak inni grają, a to i tak tylko w czasie pracy :). Ciekawe jest, jak pisanie wyparło inne moje zainteresowania, powodzenia z powrotem do gry :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Trudny temat. Za dużo gier, za mało czasu. No i pisanie ;)
A gdzie tam jeszcze praca życie rodzinne znajomi czas wolny na drapanie się po tyłku ;).
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Rimworld? Naprawdę :0 Nie wpadłbym.
Kto wie? >;
A z grami mam podobnie jak Bardjaskier – nie mam czasu. Pisanie pożera cały czas wolny i nawet nie przeżuwa.
Kto wie? >;
Ba nawet nie mlaśnie :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Peg nie spuszczała nadzorczyni z oczu. Małe, głęboko osadzone ślepia śledziły każdy ruch Ursy. Grube usta pod świńskim ryjem rozciągały się w uśmiechu. Tarr twierdził, że to przez kły wystające z dolnej szczęki zwierzęcy pysk Peg wykrzywiał wargi w coś na kształt drwiącego grymasu. \
To nie jest jakiś duży zgrzyt, ale na początku wprowadzasz trzy postacie bez przedstawienia (poza tym, że Peg jest świniowata) i trochę nimi żonglujesz.
Peg wolno ruszyła za szczuroskoczkiem, biegnącym w stronę zabudowań. Ursa wstrzymała oddech, gdy potężne cielsko świniowatej niemal otarło się o jej bark. Nigdy wcześniej coś podobnego nie miało miejsca. Tarr powiedziałby, że to Ursa próbuje racjonalizować poczynania Peg, a zachowanie świniowatej jest czysto instynktowne, zwierzęce, i nie ma w nim nic wyzywającego. Tarr jednak leżał w dole, owinięty prześcieradłem.
– Tuk, zasypuj – powiedziała, spoglądając za odchodzącą Peg.
Nozdrza Sha uchyliły się na chwilę, by mogła zaczerpnąć powietrza. Ursa wiedziała, że jej łuski chłonęły promienie, odżywiając Sha.
Powtórzenie.
Tydzień po pierwszej nocy zginął Gas.
Chyba ta placówka nie będzie zbyt popularna wśród badaczy :)
– Wyjdziesz za trzy godziny, gdy już wszyscy powinni spać.
Przepraszam, może zmęczenie, ale kto do kogo to mówi?
Dlatego Tarr nie mógł okiełznać portalu.
Może się czepiam, ale mam wrażenie, że czytam trzeci raz tę informację.
Zamieć szalała w ciemnościach – na szczęście Ursa dostrzegła czerwony punkcik – latarnię zamontowaną nad wejściem do baraku numer dziewięć.
Te dywizy jakoś mi psują zdanie, ale może to ja.
Ciekawa historia, ciekawy klimat, łączący religię i badania naukowe.
Bardzo dynamiczna akcja, bardzo staranne i wiarygodne przedstawienie urazów i płynów ustrojowych, w które wszyscy są ciągle ubabrani.
Intryga niczego sobie, ja płynąłem z narracją, nie starając się zgadywać. Ale też zakończenie nie było jakimś wielkim zaskoczeniem.
To, co mnie uwierało, to że nadmiar postaci, o ile fabularnie robi robotę, bo czujemy to zamieszanie, to w narracji wymusza ciągłe zmiany podmiotu i powtarzanie imion, co mi nieco wadziło.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Hej GreasySmooth,
dziękuję za odwiedziny i komentarz :). Poruszyłeś kilka spraw już tłumaczę jak ja to widzę:
To nie jest jakiś duży zgrzyt, ale na początku wprowadzasz trzy postacie bez przedstawienia (poza tym, że Peg jest świniowata) i trochę nimi żonglujesz.
Powtórzenie.
To, co mnie uwierało, to że nadmiar postaci, o ile fabularnie robi robotę, bo czujemy to zamieszanie, to w narracji wymusza ciągłe zmiany podmiotu i powtarzanie imion, co mi nieco wadziło.
W tych trzech punktach, gdzie powtarzają się imiona, wynika to z tego, że wszystkie postacie są wprowadzane od razu, jak zauważyłeś, co faktycznie wymusza zmianę narracji, a więc i wprowadzanie imion by czytelnik się nie pogubił :). Można poprowadzić fabułę stopniowo wprowadzając bohaterów
od bohatera A do B do C i tak dalej. Co jest wygodne dla piszącego, jak i czytającego. Ja właściwie od początku portalowej przygody, podchodzę do tematu trochę inaczej. Wprowadzam bohaterów A,B,C i D w jednej scenie wrzucając informację o każdym z nich, tak że czytelnik zostaje z jakimiś rozpoczętymi wątkami ( relacjami między postaciami A,B,C i D). To jest taki haczyk na początek historii, by w trakcie powiadania stopniowo rozwijać te relacje i odkryć przed czytelnikiem z czego wynikają :).
Chyba ta placówka nie będzie zbyt popularna wśród badaczy :)
:D Chyba nie ;)
Przepraszam, może zmęczenie, ale kto do kogo to mówi?
To może cały fragment:
Zostało pół bochenka czerstwego chleba, bidon z wodą i trochę gotowanej kukurydzy.
– Będę musiała uzupełnić zapasy.
Ursa mówiła do siebie. To pomagało jej przezwyciężyć samotność, odkąd zamknęła się w sali z monolitem. Pierwszy tydzień spędziła, leżąc i studiując księgi Tarra, a gdy organizm doszedł do siebie po zatruciu, rozpoczęła pracę naukową.
Wyciągnęła z szuflady biurka pistolet na race i trzy pociski.
– Wyjdziesz za trzy godziny, gdy już wszyscy powinni spać.
Może się czepiam, ale mam wrażenie, że czytam trzeci raz tę informację.
Cały fragment jest o portalu i monolicie więc może dlatego masz takie wrażenie :)
Ciekawa historia, ciekawy klimat, łączący religię i badania naukowe.
Bardzo dynamiczna akcja, bardzo staranne i wiarygodne przedstawienie urazów i płynów ustrojowych, w które wszyscy są ciągle ubabrani.
Intryga niczego sobie, ja płynąłem z narracją, nie starając się zgadywać. Ale też zakończenie nie było jakimś wielkim zaskoczeniem.
Dziękuję bardzo i miło mi, że opowiadanie się podobało :). Końcówka miała być z dobrym zakończeniem, jedyny twist, który się zmieścił to wejście Sha w niestabilny portal, a reszta to już tylko domknięcie historii :). Po przemyśleniu całego opowiadania doszedłem do wniosku, że nie ma już przestrzeni na dodatkowe kombinowanie więc wolałem płynnie przejść do zakończenia :).
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Bardziejaskrze
Wspaniale się to czytało. Surowy i mroczny świat, jednocześnie interesujący i odpychający. Nie skojarzyła mi się ta historia z niczym co bym znał, tym ciekawsze zanurzenie. Postacie soczyste, zderzyłeś je ze sobą w odpowiedni dla takiej konwencji sposób. Dużo zabarwienia emocjonalnego, nawet jeśli część tych emocji jest niska to nadal każdy miał swoje imperatywy i realizował je realistycznie. Każdy element na swoim miejscu, odpowiednio brzydki, ciężki lub tajemniczy. Szacuneczek ;D
Potknąłem się w czytaniu tylko tu:
Otworzyli pierwszą bramkę.
Nawet nie o to mi chodzi, że to zbędny szczegół techniczny (późniejszy opis otwarcia portalu jest chyba oszczędniejszy niż w tym akapicie), ale samo słowo bramka… jakoś mi tu nie rezonuje z resztą.
edit: Rzadko słucham muzyki kiedy czytam, ale tu jakoś poczułem na samym początku ochotę na zespół Death… Idealnie się zgrywa.
Do mnie, moja puento..!
Hej aeoth – dziękuję za odwiedziny, miło mi, że się podobało:). Pomyślę co zrobić z bramą, dziękuję za zwrócenie uwagi :). Mi to opowiadanie kojarzy się z tym :) : https://youtu.be/jRgNR-lqJkc?si=nuVnOFYLF04_Oyba. Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
O, badzo ładne, nie znałem. Dzięki!
Do mnie, moja puento..!
:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej!
Takie drobiazgi:
przegłosowany, i Sha
Nie miała jednak odwagi wracać do bazy. Słońce wkrótce miało
W części wspólnej lampy zwisały z sufitu na kablach wyciągniętych z instalacji. Część
Korytarz ciągnął się wzdłuż ścian świetlicy, ustawionej
Bez przecinka.
Wnętrze pomieszczenia rozjaśniała jedynie wątła struga światła z korytarza. Usłyszała chrobotanie.
Podmiot do poprawy.
Tak mi się skojarzyło…
Ale do rzeczy – czyta się niepokojąco, mamy inne rasy (uwielbiam to!), w końcu opowiadanie, gdzie stawia się na świeżość, a nie oklepane stworzenia. Na początku jest trochę chaotycznie, gdzieś tam odrobinę tłumaczysz, ale im dalej, tym mroczniej, coraz więcej magii, niepokojących sytuacji, no po prostu dark fantasy i to z takim klimatem, że przypomniał mi się właśnie “Dark crystal” (animacja-serial, bo film był słaby ;p).
Na pewno najmocniejsze sceny to ta z okiem (brrr…) i ta u Peg, w której poczułam taką litość, jakiej dawno nie czułam.
No tylko ten koniec – hm, jakoś tak do mnie nie trafił. :( A szkoda, bo świat naprawdę stworzyłeś ciekawy, akcja szła do przodu, stworzenia intrygujące, więc jak się przenieśli… To tak otworzyłam oczy i zapytałam “co?”, jak to koniec? Myślałam o nominacji, tylko że zabrakło mi tutaj mocniejszego uderzenia, które by mnie zostawiło z takim mrokiem w sercu. ;)
Ale myślę, że i tak będzie głosowanie Loży, więc powodzenia. :)
Pozdrawiam,
Ananke
P.S. Może jeszcze coś napiszesz w tym świecie. :)
Hej Ananke,
dziękuję za odwiedziny i komentarz oraz wyłapanie usterek – poprawione :) no może za wyjątkiem tej:
Wnętrze pomieszczenia rozjaśniała jedynie wątła struga światła z korytarza. Usłyszała chrobotanie.
Podmiot do poprawy.
W tej scenie występuje tylko Ursa – nie ma sensu dookreślać Usłyszała– nie ma nikogo innego, więc to normalne, że chodzi o Ursę :)
Tak Ciemny kryształ pasuje tu – trochę :). Widziałem film był całkiem ciekawy :).
Miło mi, że opowiadanie się podobało :). A co do końcówki, to mocen uderzenie już by nie wybrzmiało po akcji z Wędrowcem, musiałbym wydłużyć opowiadanie o jakieś 10 do 20 tyś znaków, by zrobić eksplozję, która by zapadła w pamięć. Postawiłem na otwarte zakończenie ale rozumiem, że chciałaś więcej akcji i odbieram to jako komplement ;). Trochę szkoda, że takie drobiazgi czasem decydują o nominacji, wydaje mi się, że od takiego dłubania w szczegółach jest loża, ale przyjmuję zarzut pokornie :).
Czy będzie kontynuacja – nie wiem, a chcesz by była :)?
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Wnętrze pomieszczenia rozjaśniała jedynie wątła struga światła z korytarza. Usłyszała chrobotanie.
Podmiot do poprawy.
W tej scenie występuje tylko Ursa – nie ma sensu dookreślać Usłyszała– nie ma nikogo innego, więc to normalne, że chodzi o Ursę :)
Ty wiesz, że chodzi o Ursę, ale formalnie ostatnim babskim podmiotem jest wskazana struga, czyli to do niej odwołuje się podmiot domyślny i to ona usłyszała.
Babska logika rządzi!
Jeśli struga mogła usłyszeć chrobotanie, to dodam podmiot w drugim zdaniu:). Choć nadal uważam, że jest to dziwne ;). Ale jestem tylko bardem dyslektykiem, więc nie będę szedł w zaparte. Pozwólcie jednak, że zrobię to jutro :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Już jest jutro. ;-)
Babska logika rządzi!
Słusznie :) – “Nadzorczyni stanęła przy drzwiach do świetlicy i ostrożnie weszła do środka. Ręką wymacała włącznik, ale żadna z lamp się nie zapaliła. Wnętrze pomieszczenia rozjaśniała jedynie wątła struga światła z korytarza. Ursa, usłyszała chrobotanie, podniosła pistolet sygnalizacyjny. Tuż przed nią coś cicho zapiszczało.”
Tak chyba jest lepiej :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Lepiej. Tylko przecinek po Ursie niepotrzebny.
Babska logika rządzi!
Bardzie,
widzę, że Finkla pisała, więc nie będę się odnosić do strugi. :D
Z tymi podmiotami ja też uważam, że czasami to bez sensu, ale no takie mamy zasady w polskim. :)
Film przy serialu to jak bajeczka dla dzieci przy mrocznym fantasy. :D
Chciałam trochę bardziej się zaskoczyć, bo jak już wciągnąłeś mnie do tej mrocznej baśni, to przy końcu poczułam, że trochę odstaje. Podobnie miałam przy „Wojnie o jutro”, gdzie czekałam, aż zakończenie wbije mnie w fotel, a było bardziej familijne. U Ciebie było dość zwyczajne, przez co chyba trochę odstawało od tak szalonego, mrocznego fantasy. Zakończenie robi robotę, jak przy Twoim opowiadaniu w którym też mamy niedopowiedzenie, ale to niedopowiedzenie jest mroczne i skóra na karku cierpnie. Może nie będę spoilerować, o które chodzi, ale betowałam. ;)
Co do nominacji – no ja jednak lubię, kiedy całość mi zagra, ale widziałam, że i tak będzie głosowanie, więc Loża rozstrzygnie. No bo będzie, nie? :D Gdyby trzeba było głosu, żeby dobić do głosowania Loży to pewnie bym nominowała, żeby już lepsi ode mnie się nad tym zastanawiali. ;)
Czekam na kontynuację, bo uwielbiam takie prawdziwe dark fantasy, w których mamy inne rasy, stąd zawsze polecam serial Dark Crystal, gdzie nie ma ludzi, a jest brutalne i paskudne, ja tam oczy zamykałam na obrzydliwej scenie, gdzie autorzy polecieli na grubo. XD
Pozdrawiam,
Ananke
Z tymi nominacjami to tak tylko w ramach akcji nominujmy ;), bo ostatnio wpadło trochę dobrych tekstów na portal, a mam wrażenie, że gdyby nie kilku użytkowników to by te opowiadania przyleciały niezauważone:). A skoro pomagasz się kontynuacji to w takim przypadku postaram się ją napisać :). Finkla – jak dopadnę komputer to unicestwię ten przecinek:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Domagasz się* ;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Bardzie, ale Ty masz tempo odpisywania. :D
No dobrze jest zaglądać do nominacji i gdzieś tam przeczytać choć jedno z tych wybranych. ;) Mam nadzieję, że w grudniu nie będziemy tak chorować, to znajdzie się czas na więcej aktywności na forum. ;)
A już masz pomysł na kontynuację? :)
Ach źle się wyraziłem, chodzi mi o to, że ludzie czytali te teksty, ale na przeczytaniu i komentarzu się kończyło :). Ananke ty jesteś usprawiedliwiona, jak cię nie ma na portalu, to cię nie ma :), każdy ma swoje życie, a portal to tylko dodatek :). Chodzi mi o to, że jak już ktoś przeczyta tekst, to nich zostawi tego klika albo jak się bardzo podobał to niech nominuje:). A o kontynuacji nie myślałem, właściwie dopiero Twój komentarz mnie zachęcił:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Świniowata śledziła tę powolną wędrówkę, jak palce niepewnie muskały skórę bicza, a dłoń zaciskała się ostrożnie na rękojeści.
Tu mi brakuje słowa przed jak. Może obserwowała jak?
Niesamowita opowieść i niezwykły świat. Brzydki, przerażający, wrogi, ale nie sposób się oderwać.
Wszyscy w nim są źli i nieszczęśliwi, wszystko prowadzi do upadku. No, może prawie wszystko.
Bardzo mi się podoba to, że przedstawiając drobny wyrywek swojego świata, potrafisz równocześnie powiedzieć tak wiele.
"...poniżej wszelkiego poziomu"
Cześć, Bardzie!
Bardzo przyjemnie spędziłem czas z tym tekstem. Szczególnie druga połowa, gdzie akcja przyspieszyła, bardzo mnie wciągnęła. Chociaż z początkiem się trochę zderzyłem – ta scena pogrzebu jako całość jest dobra, ma fajne napięcie, ale czytałem ze dwa razy pierwszych kilka-kilkanaście akapitów, żeby wejść w tekst. Później już poszło gładko.
Napięcie dozowałeś bardzo sprawnie, przez co rytm tekstu wyszedł bardzo dobrze, ale jak już zejść na niższe poziomy, to rytmy zdań, a ponad wszystko powtórzenia (szczególnie imion) zgrzytały mi co trochę między zębami. Wiem, że nie jesteś fanem „ładności tekstu” (nie wiem, czy to odpowiednio dobrane słowa – to nie przytyk ani zarzut), ale zawsze gdy czytam ładnie brzmiący tekst, mam do niego mniej krytyczne podejście – po prostu łatwiej zaufać autorowi, że wie co robi.
Nie spodziewałem się, że zdrajcą jest ktoś inny niż Sha, bo nie było rozsądnych alternatyw. Za to za postać Wędrowca serdecznie gratuluję – bardzo solidnie podbudowuje klimat (o czym jeszcze później) i potęguje atmosferę beznadziei, gdzie kurczą się też „zasoby przestrzenne” bazy/osady.
No właśnie – klimat weirdowy jest znakomity. Postacie i napięcia pomiędzy nimi, tajemnice i trupy. Naprawdę dobrze wykonana robota.
Trochę mi brakło szerszego zarysowania kontekstu sytuacji bohaterów – zostaliśmy wrzuceni w środek wydarzeń i nie wiemy co, skąd i dlaczego. Z drugiej strony to dobrze robi atmosferze, a Ty dzięki temu uniknąłeś infodumpów, które mogłyby pogrzebać ten tekst.
Natomiast końcówkę odebrałem tak, że w jakimś nowym świecie, gdzie przechadza się pośród drzew mężczyzna, najpierw ląduje wąż, a potem kobieta. Gdzieś już chyba czytałem tekst o takim trójkącie… ;)
Pozdrówka i powodzenia w krokusie!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
No to tak, czasami ludziom się chyba nie chce, albo też nie wiedzą (nowi). Gdzieś tam to szerzymy, żeby była większa świadomość. ;)
O, no to super, bo dla mnie to zakończenie to aż domaga się kontynuacji, zwłaszcza że tak wiele znaków zapytania postawiłeś. ;)
Hej,
dziękuję za odwiedziny, choć wiem,że musieliście ;) i komentarze :).
Ambush
Świniowata śledziła tę powolną wędrówkę, jak palce niepewnie muskały skórę bicza, a dłoń zaciskała się ostrożnie na rękojeści.
Tu mi brakuje słowa przed jak. Może obserwowała jak?
Tu chyba wcześniej był myślnik
Świniowata śledziła tę powolną wędrówkę – jak palce niepewnie muskały skórę bicza, a dłoń zaciskała się ostrożnie na rękojeści.
I tak chyba było by lepiej, ale już chyba ktoś mi mówił by wstawić przecinek :) Ale już nie wiem za dużo komentarzy :D
Niesamowita opowieść i niezwykły świat. Brzydki, przerażający, wrogi, ale nie sposób się oderwać.
Wszyscy w nim są źli i nieszczęśliwi, wszystko prowadzi do upadku. No, może prawie wszystko.
Bardzo mi się podoba to, że przedstawiając drobny wyrywek swojego świata, potrafisz równocześnie powiedzieć tak wiele.
Bardzo dziękuję :) – z pisaniem horroru jest tak, że w głowie ten świat właśnie tak wygląda ale po napisaniu już nie jestem tego taki pewien ;), tym bardziej się cieszę, że ten mrok udało mi się przenieść do opowiadania i się nim podzielić :)
Krokus
Bardzo mi miło, że fabuła cię wciągnęła i opowiadanie się podobało :). Przykro mi, że początek sprawił Ci trochę problemów ale tak już mam, że lubię zamieszać na początku by własnie nie rozwlekać tekstu o jakieś dodatkowe wątki. Tak wszystko jest już podrzucone czytelnikowi, a dalej można się już skupić na wyjaśnianiu co, jak i dlaczego. Tak Sha nie jest zaskoczeniem i nie miała być, już na początku tekstu zdradzam słowa Tarra, który wskazuje na tę postać. Raczej chodziło mi o motywację Sha :). Świat został zmniejszony do bazy , bo bym się nie zmieścił w limicie, ale właśnie też z powodu tajemniczości, którą chciałem wprowadzić jak i przez wzgląd na otwarte zakończenie. Nie planowałem kontynuacji ale chciałem zaznaczyć, że ten świat przedstawiony w opowiadaniu to tylko epizod w przygodach kolonistów :). Dziękuję jeszcze raz za tak rozbudowany komentarz :).
Ananke
Dobrze, więc będę myślał nad kolejnymi częściami :)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Tworzysz niesamowity klimat, a historia zaczyna wciągać już od pierwszych akapitów. Początkowo akcja toczy się powolnie, ale za każdym razem, gdy moja uwaga nieco odpływała, pojawiał się fragment, który na nowo przykuwał ją do opowiadania. To wszystko sprawiło, że opowiadanie czytało się je jednym tchem.
Na początku poczułem się trochę zagubiony, bo stawiasz przed czytelnikiem wiele pytań. Co prawda część z nich w dalszym ciągu pozostało bez odpowiedzi, ale to jedynie jakieś detale, które dodają tekstowi jeszcze więcej tajemniczego klimatu.
Hej, Fladrif dziękuję za odwiedziny i komentarz, miło mi, że opowiadanie się podobało :). Nie było miejsca na to by więcej opowiedzieć o świecie, ale Ananke już mnie namówiła na kolejną część, więc będzie jeszcze okazja by podziwiać widoki ;). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Ananke już mnie namówiła na kolejną część, więc będzie jeszcze okazja by podziwiać widoki ;).
Super!
Pecunia non olet
Podobało mi się od samego początku. Świetny klimat, bardzo fajnie oddałeś uczucie samotności i zamknięcia (wrogie środowisko + jakaś taka klaustrofobiczność). Z mojej perspektywy to nie jest horror, tylko opowiadanie psychologiczne (mój ulubiony gatunek) – bardzo dobrze oddajesz relacje/motywacje/odczucia + świetnie balansujesz między wywoływaniem w czytelniku niechęci/obrzydzenia/współczucia.
Naprawdę dobry tekst.
Moja powieść: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/
Hej, Marcin_Maksymilian dziękuję za odwiedziny, miło mi, że tekst się podobał :). Horror sam w sobie jest mało ciekawy, musi zawierać coś więcej. Cieszę się, że dostrzegłeś to więcej :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Mnie monolit skojarzył się z Odyseją kosmiczną 2001. Pewnie przez małpę i monolit ;)
Podobało mi się, lubię portale.
:D Uwielbiam Kubricka ale Odyseja to jest film, który jest na dnie mojej listy ulubionych filmów tego reżysera:). Dzięki za odwiedziny i komentarz:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Horror sam w sobie jest mało ciekawy, musi zawierać coś więcej.
Pełna zgoda! Nie lubię horrorów – nudzą mnie. Ale u Ciebie było właśnie “to coś” i to bardzo dobrze dodane, więc ten horrorowy posmak stał się tylko dodatkiem do rzeczy ważniejszych. Dlatego takie dobre ;)
Moja powieść: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/
Wydaję mi się, że tak jest z każdym gatunkiem – fantasy, absurd, horror, S-F muszą coś przemycać inaczej będą tylko tekstem śmiesznym, o kosmosie, o elfach lub potworach :), choć i takie czasem są potrzebne i czyta się je z przyjemnością;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Świetnie radzisz sobie ze szczegółowym opisem drobnych czynności i postaci. Mimo że jest tego dużo, nad wszystkim panujesz. Na początku można się w tym pogubić, ale szybko przychodzi rozeznanie. Z tego małego fragmentu, który przedstawiasz, wyłania się dużo większy świat z jego historią i przyszłością. Pewnie masz ten świat w głowie, ale dajesz czytelnikowi tylko podpowiedzi, by wyobraził go sobie sam.
Hej, dzięki AP za odwiedziny i komentarz:). Miło mi, że się podobało – w końcu diabeł tkwi w szczegółach:). Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się podzielić wszystkim tym co mi zostało w głowie :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
:D Uwielbiam Kubricka ale Odyseja to jest film, który jest na dnie mojej listy ulubionych filmów tego reżysera:). Dzięki za odwiedziny i komentarz:)
Mój ulubiony to “Doktor Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę”. Tak, wiem, przerażające.
Przerażająco zabawne ;) Barry Lyndon to jest zdecydowanie mój faworyt, choć może wszystkie filmy Kubricka postawić na jednym podium:) Bardzo mi się podoba ta analiza, polecam – https://youtu.be/wd7bX4D3Qag?si=SmzmWMndkNtuANMZ
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Przeczytałam i od razu pobiegłam spojrzeć na limity, bo miałam wrażenie, że Ci tak z 10k zabrakło. Po zerknięciu w wątek konkursowy wrażeń ciąg dalszy: celowałeś w fantastykę socjologiczną, gdzieś po drodze straciłeś wiarę, że tekst takową jest i usiłowałeś zmieścić historię w limicie dla przygodówki. Nie wiem, jak zakwalifikuje tekst Tarnina, ale moim zdaniem to faktycznie przygodówka, choć gdybyś wykorzystał te 10k do nakreślenia uniwersum, mogłaby wyjść socjologia. Bez tego opko jest równie tajemnicze, jak monolit z Odysei kosmicznej ;)
Co to za świat? Jak ludzie się tam znaleźli? Dlaczego nie mogą po prostu wrócić? Coś się stało z ich środkiem transportu, co? Co się stało z tym światem? Przypadek, czy też to właśnie ludzie odpowiedzialni są za zmiany? Wiedzieli przed przybyciem o monolicie, czy po prostu tam był? Raz go otworzyli i wylazło coś z Pustki, więc skąd przekonanie, że zdołają przejść do lepszego świata? I tak dalej, i tak dalej.
Podobało mi się połączenie magii z nauką potrzebne do otwarcia monolitu. I tym bardziej chciałabym wiedzieć, z jakiego świata przybyli koloniści, bo przecież nie z naszego. W ogóle opko jest dobrze napisane, masz furę ciekawych pomysłów. Widać próby analizy zetknięcia różnych gatunków, ale bez porządnego pokazania świata, to jedynie zarys.
Dobrze mi się czytało, fajne było, ale pozostałam ze zbyt wieloma pytaniami i czuję wyraźny niedosyt.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Hej Irka dziękuję za odwiedziny i komentarz :). Prawda jest taka, że wymagania konkursowe są dla mnie nieistotne ( wybacz Tarnina, ale tak jest ;)). To co mnie w nich interesuje to temat, który stanowi iskrę do pomysłu i limit, który pozwala przedstawić historię w jakiś ramach. Więc przy monolicie myślałem jedynie o tym jaką chcę opowiedzieć historię. Czy historię świata, czy historię postaci, czy historię uruchomienia monolitu ;). Na wszystko nie ma miejsca, więc skupiłem się na tym ostatnim i reakcjach między postaciami. Bo o tym jest ta historia. Jeśli założyłaś, że chcesz poznać świat w 40 tyś znaków, to Twój niedosyt jest zrozumiały. Jednak po przeczytaniu tekstu zawsze zadaję sobie takie pytanie – Co chciał mi opowiedzieć autor. I następnie skupiam się właśnie na tej historii. Wiem co chciałem opowiedzieć i wydaje mi się, że zrobiłem to dobrze, a jeśli czegoś nie opisałem to oznacza, że nie miało to wpływu na fabułę :). Czemu nie dobiłem do limitu, z tych samych powodów, bo opowiedziałem już to co chciałem opowiedzieć, a dopisywanie 10 tyś znaków by opowiedzieć coś jeszcze, zwyczajnie nie miało już sensu;). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Wiem co chciałem opowiedzieć i wydaje mi się, że zrobiłem to dobrze, a jeśli czegoś nie opisałem to oznacza, że nie miało to wpływu na fabułę :)
Nie twierdzę, że zrobiłeś to niedobrze :) To jest naprawdę fajnie opowiedziana historia. Nie zgodzę się jednak z tezą, że świat, w którym autor umieszcza bohaterów nie ma wpływu na fabułę, bo ten świat stanowi kontekst wydarzeń, a bez kontekstu historia nie jest kompletna. Przynajmniej ja tak uważam ;)
Jeśli piszesz opko w naszym świecie, czytelnik sobie ten kontekst dośpiewa, bo to znany mu świat. Jeśli piszesz tradycyjne fantasy, to w sumie też, bo smok jaki jest każdy wie, krasnoludy mają bzika na punkcie złota, elfy są wieczne i mądre i tak dalej. Więc jeśli trzymasz się tych tradycyjnych konwencji, to czytelnik zrozumie. Ale Ty stworzyłeś świat tak obcy i tak niezwykły, że czytelnik nie ma szans sobie tego kontekstu dośpiewać. I dlatego trudno oceniać postępowanie bohaterów, trudno się z nimi zżyć, albo ich znielubić.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Ale czy to co wiemy o tym świecie niewystarcza by złapać kontekst, mięsne drzewa, noc trwająca rok, zamiecie, dziwne istoty zamieszkujące go :). To, że nie skupiałem się na świecie to też nie oznacza, że całkiem ten aspekt pominąłem po prostu nacisk jest na coś innego. Ale rozumiem, że może mogło Ci to przeszkadzać. Tak czy inaczej dziękuję za komentarz i wszystkie uwagi:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Cześć!
Niezłe opko, które zapewniło mi ciekawy wieczór i zostawiło z całkiem sporą listą przemyśleń, przez co potrzebowałem nieco więcej czasu na komentarz. Od samego początku pokazujesz, nic nie tłumacząc, nie kryjąc po kątach infodumpów. Z początku miałem problem ze zorientowaniem się w sytuacji, ale przynajmniej wyobraźnia miała co robić, rozważając kolejne scenariusze. Postawiłeś na interakcje, w dodatku między bohaterami którzy są… nie wiemy kim/czym. Właśnie takie aspekty fantastyki lubię najbardziej (pod warunkiem, że nie ma ich za dużo), wyszło wciągająco, niepokojąco, nie sposób było przewidzieć, co będzie dalej, dopiero gdzieś w połowie zacząłem łapać szerszą perspektywę, z interakcji zaczęła się wyłaniać sytuacja, w której znaleźli się bohaterowie. Środek to chyba najlepsza część tekstu, wisienką na torcie – jak dla mnie – są samotna podróż korytarzami (klimat wręcz “The thing”) oraz konfrontacja z przybyszem z innego świata. Tu pojawiła się wyczekiwana akcja, przyspieszenie, którego brakowało, oraz pewne odpowiedzi, dalej podbudowujące sytuację. Sam przybysz i sposób jego wykorzystania również pięknie przedstawiony.
Końcówka nieco słabsza, o ile zamkniecie wątku “świniowatej” wypadło nieźle, a tyle twist ze zdemaskowaniem trucicielki już słabiej (brakowało nieco informacji, ale w zasadzie czy byli jacyś inni kandydaci, jak się nad tym zastanowić?). Samo przejście przez monolit zrobiło wrażenie nieco urwanego: bohaterka poprawiła błąd, który wpierw wykryła, przeszła i… Koniec. Robi trochę wrażenie kawałka czegoś większego, fragmentu większej całości, tekst napisany jest naprawdę nieźle (raz czy drugi jakieś powtórzenie się rzuciło, ale nie wybijało z rytmu), ale poza świetnie pokazanymi relacjami zabrakło szerszej warstwy fabularnej: przemycenia stopniowo, kto i po co chce przejść przez monolit, pokazanie szerzej świata, by choć trochę ożył, a nie stanowił jedynie scenografię dla perspektywy bohaterki. W opku tej długości przydało by się dosłownie dwa, trzy zdania więcej, by brak informacji nie odrywał od historii.
Kwestie interpretacji wytycznych konkursowych pozostawię jurkom. Z całą pewnością wynalazek jest i odgrywa role w całości, w pewnym sensie jest motorem wydarzeń.
Dobry tekst, z kapitalnym klimatem, nieprzewidywalny i naszpikowany fantastyką. W kwestii piórkowej muszę się jeszcze chwilę zastanowić, bo choć jest nieźle, do efektu wow trochę zabrakło.
2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Dobra, jakoś wytrzymam ;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."