- Opowiadanie: cezary_cezary - Dlaczego zamordowałem swoją żonę, czyli rzecz o okazjonalnym wyjściu na piwo, podróżach kosmicznych, a także o odwiecznej wojnie damsko-męskiej

Dlaczego zamordowałem swoją żonę, czyli rzecz o okazjonalnym wyjściu na piwo, podróżach kosmicznych, a także o odwiecznej wojnie damsko-męskiej

Tekst kon­kur­so­wy.

 

Wy­da­je mi się, że ga­tu­nek to bę­dzie fan­ta­sty­ka so­cjo­lo­gicz­na, ale pew­no­ści nie mam ^^

 

Chwa­ła Be­tu­ją­cym! ;]

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Dlaczego zamordowałem swoją żonę, czyli rzecz o okazjonalnym wyjściu na piwo, podróżach kosmicznych, a także o odwiecznej wojnie damsko-męskiej

Wyj­rza­łem przez okno i po­sęp­nie ob­ser­wo­wa­łem po­stę­pu­ją­ce w na­tu­rze ozna­ki schył­ku lata. Li­ście na drze­wach czer­wie­ni­ły się i zło­ci­ły ko­lo­ra­mi je­sie­ni. Ptac­two ufor­mo­wa­ne w klu­cze, ni­czym po­tęż­ne eska­dry my­śliw­ców bo­jo­wych, od­la­ty­wa­ło w cie­plej­sze re­jo­ny świa­ta. Sym­pa­tycz­ne jeże…

Myśli są śmiesz­ne, a cza­sem wręcz od­re­al­nio­ne. Pod­czas gdy bez­tro­sko snu­łem roz­wa­ża­nia o przy­ro­dzie, nie­ca­łe dwa metry ode mnie leżał bar­dziej na­ma­cal­ny pro­blem i wła­śnie się wy­krwa­wiał. Spoj­rza­łem na Pa­try­cję oto­czo­ną przez stale po­więk­sza­ją­cą się ka­łu­żę czer­wo­ne­go płynu, po czym wy­cią­gną­łem z kie­sze­ni spodni te­le­fon, wy­bra­łem numer alar­mo­wy i po­wie­dzia­łem:

– Dzień dobry, na­zy­wam się Artur Re­sow­ski, miesz­kam przy ulicy Skło­dow­skiej-Cu­rie czter­dzie­ści i czte­ry, miesz­ka­nie sie­dem i wła­śnie za­mor­do­wa­łem żonę.

W słu­chaw­ce za­pa­no­wa­ła gro­bo­wa cisza, jakby dys­po­zy­tor za­marł w roz­wa­ża­niu czy mój te­le­fon nie jest przy­pad­kiem wy­jąt­ko­wo nie­śmiesz­nym żar­tem.

– Halo? Czy jest pan tam jesz­cze? – za­py­ta­łem.

– Czy może pan po­wtó­rzyć? Twier­dzi pan, że zabił żonę?

– Tak tech­nicz­nie to praw­do­po­dob­nie jesz­cze żyje, ale traci krew w takim tem­pie, że ra­czej nic już się nie da zro­bić. Nie je­stem spe­cja­li­stą, ale mu­si­my ra­czej za­ło­żyć, że ją za­bi­łem.

– Pro­szę nie opusz­czać miesz­ka­nia, wy­sy­łam do pana pa­trol po­li­cji i ka­ret­kę – po­wie­dział dy­żur­ny po chwi­li wa­ha­nia.

– Oczy­wi­ście, jed­nak z góry ostrze­gam, że je­stem uzbro­jo­ny, więc nie życzę sobie żad­nych sztu­czek. Na co dzień nie sto­su­ję prze­mo­cy, ale nie będę miał opo­rów przed otwo­rze­niem ognia w sa­mo­obro­nie. Chciał­bym, żeby to było jasne, prę­dzej umrę niż dam się zabić!

– Spo­koj­nie, nikt nie bę­dzie usi­ło­wał panu zro­bić krzyw­dy – za­pew­nił dys­po­zy­tor. – Mu­si­my jed­nak wejść do środ­ka i usta­lić, co do­kład­nie się stało. Pana żona może po­trze­bo­wać po­mo­cy me­dycz­nej. Od­po­wied­nie służ­by zo­sta­ły już po­wia­do­mio­ne, niech pan spo­koj­nie czeka i nie robi żad­nych głupstw.

– Do­brze, dzię­ku­ję bar­dzo. Będę cze­kał. – Za­koń­czy­łem po­łą­cze­nie.

Po­stą­pi­łem wła­ści­wie, na­praw­dę nie było in­ne­go wyj­ścia, po­my­śla­łem.

Tak, wiem, za­cho­dzi­cie pew­nie w głowę, jak zna­la­złem się w tej nie­ko­niecz­nie god­nej po­zaz­drosz­cze­nia sy­tu­acji? Spo­koj­nie, wszyst­ko wy­ja­śnię i wtedy bę­dzie­cie mogli mnie osą­dzać. A póki co… Po­waż­nie! Prze­cież ja do­słow­nie sły­szę waszą dez­apro­ba­tę, do­strze­gam pełne nie­na­wi­ści spoj­rze­nia, które kie­ru­je­cie w stro­nę ekra­nu! Ży­je­my jed­nak w cy­wi­li­zo­wa­nym kraju, praw­da? A to ozna­cza, że ist­nie­je taki dziw­ny twór zwany do­mnie­ma­niem nie­win­no­ści. Wy­słu­chaj­cie, pro­szę, mojej hi­sto­rii, a potem prze­chodź­cie do fe­ro­wa­nia wy­ro­ków. Nigdy od­wrot­nie!

 

***

Męż­czyź­ni są z Marsa, a ko­bie­ty z Wenus, tak wam wma­wia­no? Cóż, nie jest to do końca praw­da. Pa­try­cję, czyli moją ak­tu­al­ną-by­łą żonę, po­zna­łem jesz­cze na stu­diach. Twier­dzi­ła, że po­cho­dzi ze wschod­nich krań­ców Rze­czy­po­spo­li­tej, ale tak na­praw­dę uro­dzi­ła się na nie­wiel­kiej pla­ne­cie ulo­ko­wa­nej na gra­ni­cy Drogi Mlecz­nej. Mo­że­cie sobie wy­obra­zić szok, jaki prze­ży­łem, gdy to od­kry­łem! Ale teraz, z per­spek­ty­wy lat, nie robi to na mnie już tak wiel­kie­go wra­że­nia. Im dłu­żej o tym myślę, tym bar­dziej utwier­dzam się w prze­ko­na­niu, że w każ­dej ko­bie­cie jest coś z ko­smi­ty i to nie­za­leż­nie od jej fak­tycz­ne­go po­cho­dze­nia.

Pa­mię­tam burz­li­we de­ba­ty ba­da­czy ko­smo­su, któ­rzy kilka lat temu spie­ra­li się w przed­mio­cie kla­sy­fi­ka­cji Plu­to­na. Nie je­stem pe­wien na czym osta­tecz­nie sta­nę­ło, ale czę­sto padał ter­min „pla­ne­ta kar­ło­wa­ta”. Otóż miej­sce na­ro­dzin Pa­try­cji było jesz­cze mniej­sze, czyli takie jakby bar­dziej kar­ło­wa­te? Praw­do­po­dob­nie nie ma to więk­sze­go zna­cze­nia dla tej hi­sto­rii, ale za­le­ża­ło mi na tym, że­by­ście wie­dzie­li.

Je­że­li jesz­cze sami nie za­uwa­ży­li­ście, to spie­szę wy­ja­śnić, że mam dość nie­zdro­wą skłon­ność do ga­wę­dziar­stwa. Wbrew po­zo­rom nie jest to me­cha­nizm obron­ny or­ga­ni­zmu po świe­żo do­ko­na­nej zbrod­ni. Od za­wsze mó­wi­łem dużo i długo, po­dob­no ten typ tak ma. Zo­sta­li­ście ostrze­że­ni, więc mo­że­my wró­cić do me­ri­tum.

Żeby zro­zu­mieć na­le­ży­cie, dla­cze­go za­mor­do­wa­łem żonę, mu­si­my cof­nąć się do mi­nio­ne­go piąt­ku. Otrzy­ma­łem aku­rat od Pa­try­cji dys­pen­sę od życia ro­dzin­ne­go, czyli ofi­cjal­ne po­zwo­le­nie obej­mu­ją­ce wyj­ście z ko­le­ga­mi „na mia­sto”. Byłem już na par­kin­gu, gdy przy­po­mnia­łem sobie, że za­po­mnia­łem port­fe­la. De­li­kat­nie po­iry­to­wa­ny, cof­ną­łem się na pię­cie i bie­giem po­ko­ny­wa­łem ko­lej­ne stop­nie scho­dów pro­wa­dzą­cych do miesz­ka­nia. Już mia­łem na­ci­snąć klam­kę, gdy usły­sza­łem stłu­mio­ny głos Pa­try­cji roz­ma­wia­ją­cej przez te­le­fon.

– Urzą­dze­nie jest już prak­tycz­nie go­to­we. Sta­re­go nie ma w domu, więc na spo­koj­nie wszyst­ko przy­go­tu­ję do ju­trzej­szych te­stów.

Sta­ną­łem jak wryty i wstrzy­ma­łem od­dech. O czym ona mó­wi­ła? I dla­cze­go niby miał­bym być stary, skoro nie mam nawet czter­dziest­ki?

– Bądź spo­koj­na, tym razem się uda. Wkrót­ce bę­dzie­my mogły czy­tać im w my­ślach! – krzy­cza­ła do słu­chaw­ki, wy­raź­nie pod­eks­cy­to­wa­na.

Za­mar­łem, fala zimna prze­szy­ła mi krę­go­słup. Z tego wszyst­kie­go zu­peł­nie zi­gno­ro­wa­łem fakt, jak bardzo było po­dej­rza­ne, że Pa­try­cja aku­rat w tym mo­men­cie stała pod sa­my­mi drzwia­mi i gło­śno opo­wia­da­ła przez te­le­fon o szcze­gó­łach swo­je­go nik­czem­ne­go planu, ni­czym jakiś zło­du­piec (ze sta­ro­polsz­czy­zny – okrut­nik) w tanim fil­mie sen­sa­cyj­nym klasy C. W tam­tej chwi­li nie mia­łem od­wa­gi na kon­fron­ta­cję, więc ucie­kłem z bloku, wprost do Ubera cze­ka­ją­ce­go na mnie na par­kin­gu. Osta­tecz­nie, kartę ban­ko­ma­to­wą mia­łem pod­pię­tą pod te­le­fon, więc uzna­łem, że jakoś sobie po­ra­dzę.

 

***

Męski wypad do pubu trwał w naj­lep­sze, jed­nak w miarę upły­wu czasu ko­lej­ni bie­siad­ni­cy stop­nio­wo się wy­kru­sza­li. Prze­mek wy­szedł pierw­szy, od dwóch ty­go­dni dzie­cia­ki nie da­wa­ły mu spać w nocy, więc już na star­cie był dość zmę­czo­ny. Na­stęp­ny był Woj­tek, który ulot­nił się w oko­li­cach je­de­na­stej, po dzie­sią­tym z rzędu te­le­fo­nie od wku­rzo­nej żony.

Nie mam pew­no­ści kiedy i dla­cze­go wy­szedł Pio­trek. Za to Woj­tek, jak na­ka­zy­wa­ła tra­dy­cja, na­rą­bał się jak mes­ser­sch­mitt, a na­stęp­nie oznaj­mił wszem i wobec, że po­czuł zew na­tu­ry i ty­le­śmy go wi­dzie­li.

Około pół­no­cy przy sto­li­ku zo­sta­li­śmy już sami z Mar­kiem. Ośmie­lo­ny pro­cen­ta­mi ra­do­śnie prze­mie­rza­ją­cy­mi układ krwio­no­śny, po­sta­no­wi­łem po­dzie­lić się z ko­le­gą pod­słu­cha­ną roz­mo­wą oraz wstęp­ną wizją roz­wią­za­nia pro­ble­mu.

– Je­steś złym czło­wie­kiem, wiesz Artur? – bar­dziej stwier­dził niż za­py­tał Marek.

– Dla­cze­go? Bo lubię inny ro­dzaj ma­jo­ne­zu niż ty?

– Bo roz­wa­żasz za­mor­do­wa­nie swo­jej żony.

– A, to – od­po­wie­dzia­łem po­sęp­nie.

– Po­ukła­daj­my może naj­pierw fakty, do­brze? Co do­kład­nie usły­sza­łeś?

– Do­brze, niech ci bę­dzie. Pa­try­cja po­wie­dzia­ła, że wy­sze­dłem z domu, więc może przy­go­to­wać ma­szy­nę do czy­ta­nia w my­ślach fa­ce­tów. Wspo­mi­na­ła też, że ma za­pla­no­wa­ne testy.

– To wszyst­ko?

– Uwa­żasz, że to mało? – za­py­ta­łem wstrzą­śnię­ty.

– Wi­dzisz, od­no­szę wra­że­nie, że mu­sia­łeś coś źle zro­zu­mieć. – Marek mówił po­wo­li i wy­raź­nie, jakby zwra­cał się do dwu­lat­ka. – Współ­cze­sna tech­no­lo­gia nie jest na tyle roz­wi­nię­ta, żeby w ogóle było moż­li­we stwo­rze­nie ta­kiej ma­szy­ny. A nawet gdyby, to stwo­rzy­li­by ją męż­czyź­ni, nie ko­bie­ty.

– Czy ty do resz­ty osza­la­łeś?! – Ści­szy­łem głos. – Nie wy­ga­duj ta­kich sek­si­stow­skich bzdur w miej­scu pu­blicz­nym! Chcesz, żeby cię z ro­bo­ty wy­la­li?

– Już mi tu nie wy­la­tuj z sek­si­zmem! Baby są rów­nie głu­pie, co fa­ce­ci, ale znacz­nie bar­dziej prag­ma­tycz­ne. Po co mia­ły­by two­rzyć taką ma­szy­nę, skoro i tak czy­ta­ją z nas jak z otwar­tej książ­ki?

Po­ki­wa­łem je­dy­nie głową, bo to, co mówił Marek, na­praw­dę miało sens.

Przez resz­tę nocy nie wra­ca­li­śmy już do tej roz­mo­wy, za­ję­ci ty­po­wy­mi mę­ski­mi ak­tyw­no­ścia­mi, któ­rych z oczy­wi­stych wzglę­dów nie opi­szę (wiem, że wśród was są też ko­bie­ty, a nie chciał­bym tak bez­ce­re­mo­nial­nie po­grą­żyć wszyst­kich fa­ce­tów). Wspo­mnę je­dy­nie, że było kul­tu­ral­nie, oby­czaj­nie i bez­piecz­nie.

 

***

Był już wcze­sny ranek, gdy nie­zwy­kle uprzej­my tak­sów­karz od­wiózł mnie pod sam blok, a na­stęp­nie po­mógł wejść do klat­ki scho­do­wej. W więk­szym stop­niu wy­ko­rzy­stu­jąc siłę woli, niż mię­śni, jakoś wgra­mo­li­łem się na wła­ści­we pię­tro. Po­obi­ja­ną i lekko za­krwa­wio­ną dło­nią wy­cią­gną­łem z kie­sze­ni kurt­ki klu­cze i pod­ją­łem nie­rów­ną walkę z zam­kiem do miesz­ka­nia. Byłem już bli­ski ka­pi­tu­la­cji, gdy nie­spo­dzie­wa­nie drzwi uchy­li­ły się, a w progu sta­nę­ła Pa­try­cja.

– O, cześć ko­cha­nie. To ty jesz­cze nie śpisz?! Która to go­dzi­na?… – za­py­ta­łem fi­lo­zo­ficz­nie, spoj­rza­łem na ze­ga­rek, lecz tak na­praw­dę nie od­czy­ta­łem cyfr wy­świe­tlo­nych na cy­fer­bla­cie.

– Nie mo­głam za­snąć – ucię­ła, po czym otak­so­wa­ła mnie wzro­kiem i po­ki­wa­ła głową z wy­raź­ną dez­apro­ba­tą. – No, chodź już do środ­ka.

Ścią­gną­łem buty i nie­dba­le rzu­ci­łem je w kąt, a na­stęp­nie chwiej­nym kro­kiem ru­szy­łem w kie­run­ku sa­lo­nu. Usia­dłem na ka­na­pie i ocze­ki­wa­łem na ty­ra­dę, która jed­nak nie nad­cho­dzi­ła. Za­miast tego, Pa­try­cja ze skrzy­żo­wa­ny­mi rę­ka­mi stała nade mną i uśmie­cha­ła się zło­wiesz­czo. Coś w wy­ra­zie jej twa­rzy spra­wi­ło, że mo­men­tal­nie wy­trzeź­wia­łem, a przy­naj­mniej tak mi się wtedy wy­da­wa­ło.

– Do­brze się ba­wi­łeś? – za­py­ta­ła w końcu.

– Nie było naj­go­rzej, cho­ciaż spo­koj­nie mo­głem zo­stać w domu, z tobą.

– No co ty nie po­wiesz? Wszy­scy byli, czy tra­dy­cyj­nie ktoś się wy­kru­szył?

– O dziwo wszy­scy do­tar­li, nawet Mar­ko­wi się udało – za­chi­cho­ta­łem ner­wo­wo.

– No pro­szę, a co u niego w ogóle sły­chać? Bo chyba już dawno się nie wi­dzie­li­ście, praw­da?

– Chyba do­brze. A może?… Tak po praw­dzie, to nie wiem.

– Spo­tka­li­ście się na kilka go­dzin i nie wiesz, co sły­chać u jed­ne­go z two­ich naj­lep­szych ko­le­gów? – nie od­pusz­cza­ła Pa­try­cja.

– No jakoś tak wy­szło…

– Roz­ma­wia­łeś z Mar­kiem o mnie?  – za­py­ta­ła nie­spo­dzie­wa­nie ostro.

Prze­łkną­łem ślinę, to py­ta­nie nie brzmia­ło na przy­pad­ko­we. Trze­ba to bę­dzie do­brze ro­ze­grać, bo będą kło­po­ty.

– Coś tam wspo­mi­na­łem, ale nic kon­kret­ne­go. Wiesz, jak to żo­na­ty męż­czy­zna z żo­na­tym męż­czy­zną, po­na­rze­ka­li­śmy sobie tro­chę, a na ko­niec uzna­li­śmy, że bar­dzo was ko­cha­my i takie tam…

– Po­wie­dzia­łeś mu o ma­szy­nie? – kon­ty­nu­owa­ła prze­słu­cha­nie.

– Ja­kiej znowu ma­szy­nie? – Wle­pi­łem wzrok w sufit i po­dzi­wia­łem nie­rów­ne od­ci­ski po wałku ma­lar­skim.

Wtedy zro­zu­mia­łem, że gło­śna roz­mo­wa te­le­fo­nicz­na rze­czy­wi­ście nie była przy­pad­ko­wa, a ja wpa­dłem w pu­łap­kę jak małe dziec­ko. Usły­sza­łem to, co mia­łem usły­szeć. Tylko w jakim celu?

– Jak to w jakim? – zdzi­wi­ła się Pa­try­cja. – Prze­cież muszę prze­pro­wa­dzić testy!

– Cze­kaj, to ty…

– Tak, mogę czy­tać ci w my­ślach.

– To o czym teraz myślę? – za­py­ta­łem.

Przed ocza­mi wy­obraź­ni prze­le­cia­ło mi wiele nie­przy­zwo­itych scen, ale jedna…

– Mó­wi­łam ci już, że się nie zga­dzam. Nic w tej ma­te­rii nie ule­gło zmia­nie.

Wszyst­ko wska­zy­wa­ło na to, że ma­szy­na fak­tycz­nie dzia­ła­ła, więc aż się wzdry­gną­łem. Boże, prze­cież po­ten­cjal­ne kon­se­kwen­cje tego stanu rze­czy będą…

– A tak, kon­se­kwen­cje będą po­waż­ne – po­twier­dzi­ła Pa­try­cja, na jej twa­rzy za­go­ścił nie­przy­jem­ny uśmiech. – A teraz, kładź się spać, jutro wiel­ki dzień!

 

***

Roz­bu­dził mnie pierw­szy pro­mień słoń­ca, który ze­tknął się de­li­kat­nie z po­wie­ka­mi. W gło­wie od­czu­wa­łem nie­przy­jem­ny szum i ból, coś jakby setki mi­kro­sko­pij­nych igieł prze­szy­wa­ło mi czasz­kę. Do tego od­ra­ża­ją­ca su­chość w gar­dle i upo­rczy­we mdło­ści w żo­łąd­ku. In­ny­mi słowy, wszyst­kie znaki na nie­bie i ziemi wska­zy­wa­ły, że do­pa­dła mnie pa­skud­na przy­pa­dłość, zwana po­tocz­nie „syn­dro­mem dnia wczo­raj­sze­go”. Albo bar­dziej do­sad­nie, kacem mor­der­cą.

– Dzień dobry, ko­cha­nie. Może kawy? – za­py­ta­ła tro­skli­wie żona.

– Z nieba mi spa­dłaś, anie­le! Nie uwie­rzysz, co mi się śniło…

– To nie był sen – ucię­ła bez­li­to­śnie.

– Cho­le­ra!

– Nie ma­rudź. To jak z tą kawą, chcesz czy nie?

– Mo­żesz mi zro­bić – od­burk­ną­łem, po czym wsta­łem z łóżka i po­sze­dłem do sa­lo­nu.

Kątem oka ob­ser­wo­wa­łem, jak Pa­try­cja krzą­ta się w kuch­ni. Spra­wia­ła wra­że­nie, jakby nic nie mogło jej po­psuć dnia, czy cho­ciaż­by zmą­cić do­bre­go hu­mo­ru. Prze­czu­wa­łem jed­nak, czy ra­czej wie­dzia­łem, co za chwi­lę na­stą­pi. Jesz­cze dwa kroki, jeden… Teraz na­ci­ska przy­cisk i…

Z mści­wym uśmie­chem ob­ser­wo­wa­łem ko­mu­ni­ka­ty po­ja­wia­ją­ce się ko­lej­no na wy­świe­tla­czu eks­pre­su. „Na­peł­nij po­jem­nik”, „opróż­nij po­jem­nik na fusy”, „opróż­nij po­jem­nik na kro­ple”. Wyraz twa­rzy mał­żon­ki płyn­nie prze­szedł z ra­do­sne­go, przez obo­jęt­ny, aż do po­iry­to­wa­ne­go. Wy­bor­nie, po­my­śla­łem. Nie je­stem z tego prze­sad­nie dumny, ale na tym eta­pie związ­ku (a przy mojej ak­tu­al­nej wie­dzy na temat po­dej­rza­nych ak­tyw­no­ści, jakim od­da­wa­ła się Pa­try­cja to już w ogóle!), takie dro­bia­zgi spra­wia­ły mi ra­dość. Myślę, że zwy­czaj­nie lubię ob­ser­wo­wać, jak jej coś nie wy­cho­dzi. 

– Sły­szę cię, do ja­snej cho­le­ry! Za­po­mnia­łeś już?

– Nie za­po­mnia­łem, wy­par­łem – od­po­wie­dzia­łem niby od nie­chce­nia.

– Dobra, dobra. Masz, wypij tę pie­przo­ną kawę – pra­wie rzu­ci­ła we mnie kub­kiem – a potem ubie­raj się i le­ci­my.

– Mia­łaś na myśli, je­dzie­my, tak? – za­py­ta­łem, ale w ra­mach od­po­wie­dzi mał­żon­ka ob­da­rzy­ła mnie je­dy­nie po­dej­rza­nie wy­glą­da­ją­cym uśmie­chem.

 

***

Sie­dzia­łem umiar­ko­wa­nie wy­god­nie w ka­bi­nie stat­ku ko­smicz­ne­go i mo­men­tal­nie po­ją­łem, że jed­nak miała na myśli lot. Szlag by ją tra­fił, całe życie o dwa kroki przede mną!

– Od dawna je­ste­śmy w po­sia­da­niu tej ma­szy­ny? To jest ele­ment ma­jąt­ku wspól­ne­go, czy na­by­łaś jesz­cze przed ślu­bem? – usi­ło­wa­łem za­ga­ić roz­mo­wę.

– Ku­pi­łam na wy­prze­da­ży, w ubie­głym ty­go­dniu. – Zo­ba­czy­ła moją minę i ro­ze­śmia­ła się grom­ko. – Żar­tu­ję, tak na­praw­dę to mój stary sta­tek, przy­le­cia­łam nim na Zie­mię jak mnie przy­ję­li na teo­lo­gię. Nigdy nie było oka­zji, żeby ci o tym po­wie­dzieć. Wy­bacz, ko­cha­nie.

Po tych sło­wach zro­zu­mia­łem, że nigdy ni­ko­go nie je­ste­śmy w sta­nie cał­kiem po­znać. Z pew­no­ścią nie w stu pro­cen­tach, a już na pewno nie współ­mał­żon­ka. Tym razem byłem jed­nak rów­no­cze­śnie zszo­ko­wa­ny i znie­sma­czo­ny.

– Stu­dio­wa­łaś teo­lo­gię? Nie uwa­żasz, że takie rze­czy wy­pa­da­ło­by mówić przed ślu­bem?

– To był tylko jeden se­mestr, do tego nie­kom­plet­ny. Nie ma o co kru­szyć kopii. – Wzru­szy­ła ra­mio­na­mi.

 

***

– Pa­mię­tasz, co opo­wia­da­łam ci o moim ojcu? – za­py­ta­ła.

– Oczy­wi­ście.

Tak po praw­dzie, to nigdy nie opo­wia­da­ła wiele. Zgi­nął w wy­pad­ku sa­mo­cho­do­wym, jak miała osiem lat. Pi­ja­ny kie­row­ca wy­je­chał mu na czo­łów­kę, pa­skud­na hi­sto­ria. Z za­wo­du był przed­sta­wi­cie­lem han­dlo­wym, wiecz­nie w tra­sie.

– Bo wi­dzisz, mo­głam… Cóż, mo­głam minąć się lekko z praw­dą.

– Czyli?

– W rze­czy­wi­sto­ści tatko był po­li­ty­kiem.

– Po­li­ty­kiem?

– Tak. – Ski­nę­ła głową. – W do­dat­ku de­mo­kra­tą pełną gębą, wręcz ab­so­lut­nym.

– Na czym po­le­ga bycie ab­so­lut­nym de­mo­kra­tą?

– Wszyst­kich, bez wy­jąt­ku, trak­to­wał jed­na­ko­wo, co ozna­cza­ło, że gar­dził wszyst­ki­mi razem i każ­dym z osob­na.

– To chyba nie przy­spo­rzy­ło mu wielu zwo­len­ni­ków?

– Po­cząt­ko­wo do­brze się z tym krył, ale jak już zo­stał wy­bra­ny do par­la­men­tu, to… Wy­star­czy po­wie­dzieć, że pu­ści­ły mu ha­mul­ce. To był w ogóle nie­cie­ka­wy okres. Spo­łe­czeń­stwo bar­dzo się spo­la­ry­zo­wa­ło. Wiesz, „mój dom murem po­dzie­lo­ny” i te spra­wy. – Wzru­szy­ła ra­mio­na­mi, ale po wy­ra­zie jej twa­rzy mo­głem bez trudu od­gad­nąć, że wspo­mnie­nie jest bo­le­sne.

– I co było potem? W sen­sie, jak już pu­ścił wodze fan­ta­zji?

– Tatko miał dużo ory­gi­nal­nych po­my­słów. Nie­ste­ty po­dzie­lił się nimi z nie­wła­ści­wy­mi ludź­mi. Był prze­ko­na­ny, że mu po­mo­gą, że razem zmie­nią pla­ne­tę, a oni… Oni przy­ta­ki­wa­li, skła­da­li obiet­ni­ce, mó­wi­li te wszyst­kie pięk­ne słowa, a tak na­praw­dę… Ech, gdyby tylko tatko znał ich praw­dzi­we myśli…

– Chwi­la, to dla­te­go ty…

– Dość! – prze­rwa­ła mi. – Wiesz co? Jed­nak nie chcę o tym roz­ma­wiać, może innym razem.

– To dla­cze­go w ogóle po­ru­szy­łaś ten… – urwa­łem w po­ło­wie zda­nia, gdyż zo­ba­czy­łem głę­bo­ki smu­tek ma­lu­ją­cy się na twa­rzy żony.

In­spi­ra­cje by­wa­ją różne, nie­rzad­ko mają pod­ło­że w trau­ma­tycz­nych do­świad­cze­niach. Byłem nie­zmier­nie cie­ka­wy, czy za ma­szy­ną do czy­ta­nia w my­ślach stała hi­sto­ria z ojcem Pa­try­cji. Wie­dzia­łem jed­nak, że nie po­wi­nie­nem drą­żyć te­ma­tu, nie w tym przy­pad­ku. To mo­gło­by ją nie­po­trzeb­nie zra­nić. A prze­cież jest moją żoną i ją ko­cham, nawet po­mi­mo faktu, że pod­stę­pem za­pa­ko­wa­ła mnie do stat­ku ko­smicz­ne­go i le­cie­li­śmy w bli­żej nie­okre­ślo­nym kie­run­ku, co tech­nicz­nie pa­so­wa­ło do de­fi­ni­cji upro­wa­dze­nia przez ob­cych.

– Dzię­ku­ję – po­wie­dzia­ła w od­po­wie­dzi na moje myśli. – I zwra­cam uwagę, że to nie jest upro­wa­dze­nie, skoro je­stem twoją żoną i wsia­dłeś tu do­bro­wol­nie.

 

***

Gdy wró­ci­li­śmy z „wy­ciecz­ki” (co, zu­peł­nie na mar­gi­ne­sie, nie jest wy­ra­że­niem ade­kwat­nym, gdyż w jej trak­cie omal nie stra­ci­łem życia) byłem do­głęb­nie wstrzą­śnię­ty. Na­bra­łem prze­ko­na­nia, że ta dia­bel­ska ma­szy­na do czy­ta­nia w my­ślach pod żad­nym po­zo­rem nie mogła wejść do ma­so­wej pro­duk­cji. Gdy tylko po­my­śla­łem o moż­li­wych kon­se­kwen­cjach… Ko­bie­ty nigdy i pod żad­nym po­zo­rem nie mogą do­wie­dzieć się, co tak na­praw­dę sie­dzi nam w gło­wach!

„Czy wy­glą­dam w tym grubo?” – No ra­czej!

„Czy ci sma­ko­wa­ło?” – Osza­la­łaś?! My­śla­łem, że chcesz mnie otruć!

„Co ro­bi­łeś na mę­skim wy­pa­dzie?” – Tutaj nawet nie za­ry­zy­ku­ję od­po­wie­dzi.

Tu już nawet nie cho­dzi o to, że ko­bie­tom mo­gło­by być przy­kro. Swo­bod­na moż­li­wość od­czy­ta­nia na­szych myśli mo­gła­by pro­wa­dzić do nie­bez­piecz­ne­go od­kry­cia, że świat wcale nie jest tak skom­pli­ko­wa­ny, jak chcie­li­by­śmy to przed­sta­wiać płci pięk­nej. A stąd nie­bez­piecz­nie bli­sko do wnio­sku, że wcale nie je­ste­śmy tacy nie­zbęd­ni, na ja­kich się kreu­je­my. Czy wy­obra­ża­cie to sobie?

Nie mia­łem wyj­ścia, mu­sia­łem dzia­łać. Po dzi­siej­szych prze­ży­ciach mia­łem pew­ność, że Pa­try­cja za żadną cenę nie po­rzu­ci pro­jek­tu. W tej sy­tu­acji byłem zmuszony… Zro­zum­cie, nie dało się ina­czej, ja…

Chwi­la, je­ste­ście roz­cza­ro­wa­ni, że nie przy­to­czy­łem żad­nej hi­sto­rii z tych, które prze­ży­li­śmy od mo­men­tu wy­ru­sze­nia w prze­strzeń ko­smicz­ną? Na­praw­dę, tym się teraz przej­mu­je­cie? Wy­bacz­cie, że za­miast snu­cia nie­sa­mo­wi­tych opo­wie­ści o po­dró­żach wśród gwiazd, po­świę­cę się takim dro­bia­zgom, jak ra­to­wa­niu usta­lo­ne­go po­rząd­ku rze­czy, czy pod­ję­ciu kar­ko­łom­nej próby uchro­nie­nia cy­wi­li­za­cji przed upad­kiem. Za­wsze mi się wy­da­wa­ło, że trze­ba mieć w życiu ja­kieś prio­ry­te­ty. Na­praw­dę, ci dzi­siej­si czy­tel­ni­cy…

Skoro jed­nak do­cie­ka­cie, po­zwól­cie, że ujmę to na­stę­pu­ją­co. Je­że­li je­ste­ście ko­bie­ta­mi, a Pa­try­cja do­pro­wa­dzi pro­jekt do końca, wsku­tek czego ma­szy­na wej­dzie do ma­so­wej pro­duk­cji, to i tak całą hi­sto­rię prze­czy­ta­cie z moich myśli. Je­że­li nie bez­po­śred­nio, to pocz­tą pan­to­flo­wą. Wiem, że je­ste­ście do tego zdol­ne.

Je­że­li na­to­miast je­ste­ście męż­czy­zna­mi… Wtedy pew­nie i tak was nie ob­cho­dzi co się wy­da­rzy­ło w ko­smo­sie, a ra­czej go­rącz­ko­wo za­ci­ska­cie pię­ści, do­pin­gu­jąc mnie żebym po­wstrzy­mał to całe sza­leń­stwo, które usi­łu­je za­po­cząt­ko­wać moja sza­now­na mał­żon­ka.

Cały szko­puł tkwi jed­nak w tym, że nie mia­łem bla­de­go po­ję­cia, jak wła­ści­wie wy­glą­da­ła ma­szy­na Pa­try­cji, ani gdzie ona ją w ogóle trzy­ma­ła. Dla­te­go wła­śnie byłem zmu­szo­ny pod­jąć naj­trud­niej­szą de­cy­zję w życiu…

 

***

I tak wra­ca­my do po­cząt­ku ni­niej­szej hi­sto­rii. Nie mo­głem pa­trzeć na zwło­ki żony, więc w ocze­ki­wa­niu na przy­jazd służb po­now­nie wyj­rza­łem przez okno i za­czą­łem kon­tem­plo­wać przy­ro­dę.

Ze stanu po­nu­re­go na­pię­cia wy­rwał mnie głos, któ­re­go zu­peł­nie się nie spo­dzie­wa­łem usły­szeć: 

– Cze­kaj, Artur, czy ty wła­śnie wy­obra­zi­łeś sobie jak mnie za­bi­jesz, dla­cze­go to zro­bisz, a także co bę­dzie póź­niej i teraz opo­wia­dasz tę hi­sto­rię wy­ima­gi­no­wa­nym czy­tel­ni­kom? – za­py­ta­ła Pa­try­cja ozię­ble.

Cho­le­ra, przej­rza­ła mnie bez pudła. Co ja mam teraz zro­bić? Do­radź­cie mi coś, tylko szyb­ko!

– Ja to sły­szę – przy­po­mnia­ła Pa­try­cja.

– Nie po­win­naś przy­pad­kiem leżeć na pod­ło­dze, mar­twa?

– Chyba fan­ta­zje za­czy­na­ją ci się mie­szać z nar­ra­cją – po­wie­dzia­ła, z po­li­to­wa­niem krę­cąc głową.

– Nie mam po­ję­cia, o czym mó­wisz…

– Prze­cież wiesz, że czy­tam ci w my­ślach – po­wie­dzia­ła z gło­śnym wes­tchnie­niem. – Ro­zu­miem na­tu­ral­ny me­cha­nizm wy­par­cia, ale dajże już spo­kój… Na­praw­dę bę­dzie­my do tego wra­cać co kil­ka­na­ście go­dzin?

W od­po­wie­dzi od­burk­ną­łem coś nie­zro­zu­mia­le i pa­dłem na fotel.

– Słu­chaj, ko­cha­nie, jest mi przy­kro, że chciał­byś się mnie po­zbyć, ale z dru­giej stro­ny tro­chę to ro­zu­miem. Jed­nak, pro­szę, za­no­tuj sobie w tym pu­stym sa­ga­nie, że nie je­steś w sta­nie mnie za­sko­czyć. Już nie. Więc za­po­mnij już le­piej o tych głu­po­tach i szy­kuj się, le­ci­my do mojej mamy.

Jak wi­dzi­cie, moja hi­sto­ria nie po­to­czy­ła się tak, jak sobie to za­pla­no­wa­łem. W ob­li­czu naj­więk­sze­go wy­zwa­nia, jakie może spaść na czło­wie­ka, stchó­rzy­łem. Nie je­stem mor­der­cą, cho­ciaż cza­sem o tym fan­ta­zju­ję. Gdzieś kie­dyś usły­sza­łem, że nie ko­cha­my dru­giej osoby tak na­praw­dę, je­że­li przy­naj­mniej raz nie my­śle­li­śmy o tym, jak po­zba­wić ją życia. Je­że­li nie trzy­ma­li­śmy w dło­niach ło­pa­ty i takie tam… Nie wiem, ile w tym praw­dy, cho­ciaż mam pewne po­dej­rze­nia. Jed­ne­go na­to­miast je­stem pe­wien w stu pro­cen­tach, wy­łącz­nie uko­cha­ny męż­czy­zna po­tra­fi wkur­wić swoją part­ner­kę do gra­nic wy­trzy­ma­ło­ści.

– Artur, do ja­snej cho­le­ry! W dal­szym ciągu cię sły­szę…

Koniec

Komentarze

Gdyby Artur zrealizował swój zamiar, to wobec tych wyjaśnień, każdy sąd by go uniewinnił.

Ubawiłem się. Bardzo fajnie rozegrałeś wiele stereotypów. I na szczęście nie zdradziłeś, co się tak naprawdę dzieje podczas męskich wypadów na piwo.

 

Klikam. Pozdrawiam.

Zabawna historia z wieloma złotymi myślami "o życiu" i zaskakującym twistem. Wizja którą przytoczyłeś jest naprawdę przerażającą. Żona mogącą czytać w moich myślach brrr…. Strach o tym pomyśleć. W opku o wynalazku brakło mi tylko trochę mechanizmu tego wynalazku, ale całość zasługuje na uznanie. Pozdrawiam.

Dybry,

 

komentarz pobetowy.

W sumie to już wszystko wiesz, chciałam tylko dać znać, że nominuję Twój utwór do Biblioteki :)

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

AP

 

I na szczęście nie zdradziłeś, co się tak naprawdę dzieje podczas męskich wypadów na piwo.

Pewnych granic nie wolno przekraczać :)

 

Dzięki za miłą opinię i klika! :)

 

Sajmonie

 

Dzięki za wizytę i komentarz :)

 

W opku o wynalazku brakło mi tylko trochę mechanizmu tego wynalazku, ale całość zasługuje na uznanie

Technicznie to jest opowiadanie o konsekwencjach wynalazku :)

 

Holly

 

Raz jeszcze serdecznie dziękuję Ci za betę! :) Dzięki też za klika :)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej, ja też wracam po becie – powiem tak, Twoje teksty to 100% satysfakcji:) Klikam i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dziękuję, Bardzie! ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cezarze, w czasie trwania konkursu nie zwykłem komentować konkursowych tekstów, ale tym razem nie wytrzymałem, Bardzo mi się podobało, chociaż wynalazek przerażający, udoskonalenie tego, z czym nasze Panie mają do czynienia od zawsze. Niepotrzebna im maszyna, ale wieczne dążenie do doskonałości/wygody usprawiedliwia je we własnych oczach. Powodzenia w konkursie. Klik. :D

Wow, Koalo, dziękuję Ci za taką miłą recenzję:)

chociaż wynalazek przerażający, udoskonalenie tego, z czym nasze Panie mają do czynienia od zawsze. Niepotrzebna im maszyna

Prawda? Nam się zawsze wydaje, że jesteśmy cwani, a kobiety i tak potrafią nas przejrzeć;)

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Piękne opowiadanie. Bardzo lubię takie klimaty, humor też mi pasuje no i zaskakujące zakończenie też jak najbardziej na plus. Chociaż tak po cichu myślę, że kobiety tego wynalazku aż tak bardzo nie potrzebują… ale ciii.

:)

Pozdrawiam serdecznie! :) 

P.S. Nie wiem, czy potrzebujesz jeszcze klika, ale daję! :)

Nie bardzo umiem sobie wyobrazić, że ktoś przy pomocy maszyny włazi mi do głowy i czyta myśli, ale w pełni rozumiem zamiar/ marzenie Artura, choć z drugiej strony cieszę się, że powściągnął mordercze chęci.

Żałuję, że już nie mam po co chodzić do klikarni. :)

 

uciekłem z bloku, wprost do ubera... → …uciekłem z bloku wprost do Ubera

 

Rozbudził mnie pierwszy promień słońca, który zetknął się delikatnie z moimi powiekami. → Czy drugi zaimek jest konieczny?

 

Naprawdę, ci dzisiejsi Czytelnicy → Dlaczego wielka litera?

 

Wtedy pewnie i tak Was nie obchodzi… → Jak wyżej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jolko

 

Jest mi niezmiernie miło, że opowiadanie przypadło Ci do gustu do tego stopnia, że podarowałaś nadprogramowego klika :)

 

Chociaż tak po cichu myślę, że kobiety tego wynalazku aż tak bardzo nie potrzebują… ale ciii.

Wiem o tym i to jest naprawdę przerażające… :)

 

Regulatorzy

 

Bo to była fantastyczna maszyna i (miejmy nadzieję!) niemożliwa do skonstruowania :) Serdecznie dziękuję za łapankę, wszystko poprawiłem :)

Żałuję, że już nie mam po co chodzić do klikarni. :)

Są różne formy okazywania uznania dla utworu, z mojej perspektywy żal spowodowany niemożnością kliknięcia jest równie cenny, co faktyczne kliknięcie, więc dziękuję :)

 

Dlaczego wielka litera?

Ubzdurałem sobie, że te wszystkie zwroty do czytelników mają formę quasi listu, stąd forma grzecznościowa. Ale już poprawiłem :)

 

Pozdrawiam serdecznie! ;]

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hejo!

Chciałem kliknąć, ale widzę, że już nie ma czego. Biblioteka ekspresowa :)

Nagadaliśmy się na becie więc tylko podsumowanie:

Fajna historia, przeczytałem szybko i z zaciekawieniem :).

Zmiany na plus.

Pozdrawiam!

Cześć, Edwardzie! Dziękuję za miłe słowa oraz cenne uwagi podczas bety ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Interesująca wizja, rozumiem reakcję bohatera.

A czy potrzebujemy maszyny? Nooo, przydałaby się do treningu i kalibracji. ;-)

Babska logika rządzi!

Dzięki za odwiedziny, Finklo ;)

Nooo, przydałaby się do treningu i kalibracji. ;-)

Czyli jednak… ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Jednak, jednak… Dziewczynki w wieku przedszkolnym jeszcze nie wszystko potrafią, muszą poćwiczyć. Z informacją zwrotną byłoby im łatwiej. ;-)

Babska logika rządzi!

Czekaj, małe dziewczynki czytające w myślach tatusiów? 

 

 

To brzmi zbyt orwellowsko;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Szczęście, że niektórych słów dziewczynki jeszcze nie znają…

Babska logika rządzi!

Tym gorzej, jak je później powtórzą w nieodpowiednim czasie i miejscu ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Bo to była fantastyczna maszyna i (miejmy nadzieję!) niemożliwa do skonstruowania :) Serdecznie dziękuję za łapankę, wszystko poprawiłem :)

Cezary, podzielam Twoją nadzieję i cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tym gorzej, jak je później powtórzą w nieodpowiednim czasie i miejscu ;)

Na szczęście myślicie niewyraźnie i nawet jeśli dziewczynka zapamięta, to nadmiar szumów uniemożliwia powtórzenie tak, żeby otoczenie załapało. ;-)

Babska logika rządzi!

Na szczęście myślicie niewyraźnie i nawet jeśli dziewczynka zapamięta, to nadmiar szumów uniemożliwia powtórzenie tak, żeby otoczenie załapało. ;-)

Foch! :)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

 

Byłam tu <zły śmiech>

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć, Tarnino ;)

Byłam tu <zły śmiech>

I słusznie <złe mrugnięcie okiem>

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cześć, Cezary

Bardzo przyjemny tekst, wciągnąłem się i ubawiłem przy okazji. Stworzyłeś mocny początek, co już samo zachęca do przeczytania całości, podobnie jak wyjątkowo udany tytuł.

A, no i jak pewnie wiele innych współbraci mam nadzieję, że podobna maszyna nigdy nie powstanie, bo zagłada świata byłaby raczej gwarantowana. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Hej, Młody Pisarzu

 

Dzięki za wizytę i miły komentarz, bardzo mnie cieszy, że dobrze spędziłeś czas z lekturą;)

 

A, no i jak pewnie wiele innych współbraci mam nadzieję, że podobna maszyna nigdy nie powstanie, bo zagłada świata byłaby raczej gwarantowana

Tak, realizacja tego typu fantazji mialaby straszliwe konsekwencje dla świata… 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Świetnie się bawiłam, a zakończenie "uśmiechnęło mnie" jeszcze bardziej niż cały tekst – dobra robota :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej, NaNa! Dzieki za odwiedziny i komentarz. Bardzo mnie cieszy, że świetnie się bawiłaś ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Ktoś napisał kiedyś, że kobiety są niesamowite. Nic nie mówisz, a one rozumieją wszystko. Mówią ci wszystko, a ty nie rozumiesz nic. Takie miałem pierwsze skojarzenie po przeczytaniu opowiadania:)

Co do pomysłu stwierdziłem, że trzeba Cię rozczarować. Urządzenie do czytania w myślach to ściema:p Czytanie w męskich myślach to jeden z wielu zmysłów, ktorymi kobiety chojnie zostały (w ramach solidarności jajników) obdarowane przez matkę naturę. To pewne. Podobno tylko czasem nie działa, gdy musi współdziałać równolegle z resztą, ale to wcale nie umniejsza kobiecym możliwościom. Jak wiadomo panie sprawie operują większością zmysłów, co powoduje, że ten dotyczący czytania w myślach nie musi być często aktywowany.

Na pocieszenie zostaje fakt, iż mężczyzna o wyostrzonym instynkcie samozachowawczym, który darzy szczerym uwielbieniem swą małżonkę i wykazuje wrodzoną niechęć to wyjść z kolegami, nie ma się czego obawiać;)

Opowiadanie fajnie się czyta. Dzięki dobrej koncepcji z zabójstwem przez większość opowiadania jest utrzymane lekkie napięcie, a w końcowym rozrachunku wilk jest syty i łowca cały;) Podobało mi się:)

empatia

Cześć, Empatia! Fajnie, że wpadłeś;) super, że opowiadanie dobrze Ci się czytało;)

 

Co to pomysłu stwierdziłem, że trzeba Cię rozczarować. Urządzenie do czytania w myślach to ściema:p Czytanie w męskich myślach to jeden z wielu zmysłów, ktorymi kobiety chojnie zostały (w ramach solidarności jajników) obdarowane przez matkę naturę. To pewne. Podobno tylko czasem nie działa, gdy musi współdziałać równolegle z resztą, ale to wcale nie umniejsza kobiecym możliwościom. Jak wiado

Pełna zgoda ;) Kobiety nas czytają jak otwartą księgę;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cześć, Cezary!

 

Opowiadanie wciągające i zabawne, niezły zwrot na końcu :). Trochę byłam rozczarowana, że nie było żadnej historii z podróży w kosmos, ale zostało to przewidziane, a może przeczytane w moich myślach? ;-) Chyba mi umknęło dlaczego właściwie Patrycja, dopiero po wynalezieniu maszyny do czytania w myślach, zaczęła podróżować na swoją planetę z mężem.

 

Oczywiście, jednak z góry zastrzegam, że jestem uzbrojony, więc nie życzę sobie żadnych sztuczek.

Nie jestem pewna czy zastrzegam jest tu niepoprawne, ale lepiej by mi brzmiało “ostrzegam”.

Hej, Lyumi!

 

Serdeczne dzięki za wizytę i miły komentarz :)

 

Trochę byłam rozczarowana, że nie było żadnej historii z podróży w kosmos, ale zostało to przewidziane, a może przeczytane w moich myślach? ;-)

Artur miał ważniejsze rzeczy na głowie :) A może rzeczywiście zostało to przeczytane w Twoich myślach, kto wie?… ;]

 

Chyba mi umknęło dlaczego właściwie Patrycja, dopiero po wynalezieniu maszyny do czytania w myślach, zaczęła podróżować na swoją planetę z mężem.

Nie umknęło, Artur tego nie wyjaśnia w żaden sposób.

 

Nie jestem pewna czy zastrzegam jest tu niepoprawne, ale lepiej by mi brzmiało “ostrzegam”.

Celna uwaga, zmieniłem :)

 

Raz jeszcze dzięki i pozdrawiam :)

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Błogosławiony, kto się boi żony;-)

Błogosławiony, kto się boi żony;-)

Amen ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej.

Za tak uargumentowane morderstwo nie powinien dostać nawet mandatu. Bardzo podoba mi się początkowa wypowiedź, w której przyznaje się on do zbrodni.

O to: “– Dzień dobry, nazywam się Artur Resowski, mieszkam przy ulicy Skłodowskiej-Curie czterdzieści i cztery, mieszkanie siedem i właśnie zamordowałem żonę.”

Jestem fanem takiej klinicznej bezceremonialności i gdyby opko nie poszło w stronę komedii-fantastycznej, byłoby super podwaliną pod thiller.

No ale poszło i obroniło się. Obroniło się uniwersalnym zaszczepieniem pomysłu. Z góry zakładam, że każdy czytasz (nie wiem jak z czytaczkami) zastanawiał się nad tym, co też by u niego za grzechy wyszły. Powiadam raz jeszcze: jeśli istnieje mord zasadny i winny niewinności, ten takim by był.

Dobrze sobie pogrywasz z czytelnikiem. Wyprzedzasz jego wątpliwości, jakbyś wiedział jakie będą. Czytając, pomyślałem: Ej, niedopatrzenie. Przecież ona by wiedziała, że chce ją zabić. 

No i faktycznie wiedziała. 

No i tyle chyba chciałem.

Pozdrox

 

Cześć, Canulasie!

 

Serdeczne dzięki za wizytę i komentarz!

 

Powiadam raz jeszcze: jeśli istnieje mord zasadny i winny niewinności, ten takim by był.

Patrząc po komentarzach innych Czytelników, nie jesteś osamotniony w tym poglądzie :)

 

Dobrze sobie pogrywasz z czytelnikiem. Wyprzedzasz jego wątpliwości, jakbyś wiedział jakie będą.

Fajnie, że to dostrzegasz :) W trakcie bety Bard też zwracał uwagę na ten aspekt. W wielu opowiadaniach (w tym moich) pojawiają się dziury fabularne i różne niedopowiedzenia. Tutaj chciałem trochę zabawić się tym elementem. W ogóle tekst jest trochę eksperymentalny w formie i treści. Do tego stopnia, że początkowo miałem wątpliwości czy to w ogóle nadaje się do publikacji :P 

 

Raz jeszcze dzięki! Pozdrawiam serdecznie ;]

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Przeczytałam i uśmiechnęło mi się niejednokrotnie. A potem chyba niepotrzebnie przeczytałam komentarze, bo tu się chyba już nic dodać nie uda.

podpisano: Jak zwykle spóźniona na klika.

Hej, Nova :) 

 

Dzięki za odwiedziny i pozytywny odbiór ;]

 

podpisano: Jak zwykle spóźniona na klika.

Na spokojnie, wola kliknięcia jest równie cenną informacją zwrotną dla autora, co faktyczne kliknięcie :)

 

Pozdrawiam!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Witaj. :)

Ze spraw technicznych – fragmenty, które mnie zatrzymały podczas czytania (do przemyślenia):

Otóż miejsce narodzin Patrycji było jeszcze mniejsze, czyli takie jakby bardziej karłowate? – nie jestem pewna, czy to zdanie pytające

Z tego wszystkiego zupełnie zignorowałem fakt, że było dość podejrzane, że Patrycja akurat w tym momencie stała pod samymi drzwiami i głośno opowiadała przez telefon o szczegółach swojego nikczemnego planu, niczym jakiś złodupiec (ze staropolszczyzny – okrutnik) w tanim filmie sensacyjnym klasy C. – powtórzenie

Siedziałem umiarkowanie wygodnie w kabinie statku kosmicznego i momentalnie pojąłem, że jednak miała na myśli, że będziemy lecieć. – tu podobnie

Nie miałem wyjścia, musiałem działać. Po dzisiejszych przeżyciach miałem pewność, że Patrycja za żadną cenę nie porzuci projektu. – i tu

Już nie. Więc zapomnij już lepiej o tych głupotach i szykuj się, lecimy do mojej mamy. – i tu

 

– Jesteś złym człowiekiem, wiesz Artur? – bardziej stwierdził niż zapytał Marek. – tutaj mam wątpliwość, czy nie powinno być wielka literą (?)

Wszyscy byli (przecinek?) czy tradycyjnie ktoś się wykruszył?

 

Wtedy pewnie i tak was nie obchodzi (przecinek?) co się wydarzyło w kosmosie, a raczej gorączkowo zaciskacie pięści, dopingując mnie (i tu?) żebym powstrzymał to całe szaleństwo, które usiłuje zapoczątkować moja szanowna małżonka.

Cały szkopuł tkwi jednam w tym, że nie miałem bladego pojęcia, jak właściwie wyglądała maszyna Patrycji, ani gdzie ona ją w ogóle trzymała. – literówka

– Czekaj, Artur, czy ty właśnie wyobraziłeś sobie (przecinek?) jak mnie zabijesz, dlaczego to zrobisz, a także (i tu?) co będzie później i teraz opowiadasz tę historię wyimaginowanym czytelnikom? – zapytała Patrycja ozięble.

 

Postawiłabym jeszcze nieco innych przecinków, ale prawdopodobnie to tylko moje przesadne „maniactwo przecinkowe”. :)

 

Znakomity humor oraz niecodzienny pomysł na fantastykę, brawa! :)

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie. :)

Pecunia non olet

Tekst jest nasączony humorem ale w gruncie rzeczy odbieram go jako dość ponury – wydaje się, że oparty jest na sugestii, że pełna szczerość może doprowadzić do rozpadu związku, a nawet do zbrodni. A przynajmniej do snucia krwawych fantazji na jej temat.

Mimo wszystko szkoda mi Patrycji – z takim poziomem nieufności trudno normalnie funkcjonować. Szkoda, że wybrała najgorszy chyba sposób na poprawę samopoczucia.

Czytało się bardzo dobrze :)

Pozdrawiam! 

Bruce

 

Dziękuję za odwiedziny, miły komentarz i łapankę :) Powtórzenia usunąłem bez litości, z przecinkami zostawiłem prawie bez zmian. W części tych miejsc miałem wcześniej przecinki i wyleciały na etapie bety, albo przy okazji komentarzy innych Czytelników :P

 

– Jesteś złym człowiekiem, wiesz Artur? – bardziej stwierdził niż zapytał Marek. – tutaj mam wątpliwość, czy nie powinno być wielka literą (?)

“stwierdził” jest odgłosem paszczowym, a całe didaskalia odnoszą się do czynności mówienia, więc raczej jest dobrze :P

 

Raz jeszcze dziękuję! :)

 

Adamie

 

Tobie również dziękuję za wizytę!

 

wydaje się, że oparty jest na sugestii, że pełna szczerość może doprowadzić do rozpadu związku, a nawet do zbrodni.

To jest jeden z elementów składających się na odwieczną wojnę płci :)

 

Czytało się bardzo dobrze :)

Bardzo mnie to cieszy, dzięki! :)

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

I ja dziękuję, wszystko jasne, pozdrawiam serdecznie i powodzenia! :)

Pecunia non olet

Fajne, uśmechnęło mi się :) Czy potrzebujemy takiej maszyna, jakąś nie jestem przekonana. Intuicja chyba wystarczy, bo nie jestem pewna, czy chciałabym z takimi szczegółami wiedzieć, co Wam, panowie, w głowach siedzi ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Przypomniała mi się taka reklama: na bilbordzie wielki napis “to nieprawda, że mężczyźni myślą tylko o jednym”, a na obrazku DWA piwa. :-)

Babska logika rządzi!

Irko

 

Dzięki za odwiedziny, super, że uśmiechnęło;)

 

czy chciałabym z takimi szczegółami wiedzieć, co Wam, panowie, w głowach siedzi ;)

Coś w tym jest, czasem lepiej nie znać wszystkich szczegółów… ;)

 

Finklo

 

Rzeczywiście była taka reklama. Trafili w punkt ;>

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

<>< 

śledzik, żebym nie zapomniał przeczytać. Wpadnę w piątek ;) 

Kto wie? >;

Pewnie, zapraszam :)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Jestem. Wcześniej niż obiecałem, ale jestem :) 

 

Bardzo przyjemne opowiadanie! Ubawiłem się. Zastosowałeś ciekawy zabieg z tym, że on to tak naprawdę sobie wyobraża. Udało ci się mnie wkręcić, bo do ostatniej chwili czekałem, aż ją zabije :D

Interesował mnie wynalazek i to z kim rozmawiała przez telefon. To drugie skojarzyło mi się z opowiadaniami Bradburego (nie pamiętam, które konkretnie. Chyba "Zejdź do mojej piwnicy" i "Godzina zero" ). Czytałem takie dwa, gdzie był spisek obcych i wszystkie dzieci z osiedla były w to zamieszane. 

 

Dobre opko! 

Pozdrawiam

Kto wie? >;

Dzięki za wizytę, Skryty! :)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej! 

Tytuł przyciąga, już dawno miałam się zabrać, ale dni uciekały xD. I musiałam wyrobić się z dyżurem, ale jestem. :) 

przez stale powiększającą się kałużę czerwonego płynu,

Raczej nie nazwałabym krwi czerwonym płynem, to kojarzy się z czerwonym płynem do mycia naczyń i scena dość upiorna robi się groteskowa. 

 

Za to telefon bardzo fajnie wprowadza do opowiadania, kurczę, naprawdę dobrze budujesz klimat. Od razu zastanawiam się, czemu gość zabił i czemu dzwoni, żeby o tym powiedzieć. 

Później narrator trochę ględzi, choć sam nas o tym informuje, no ale mimo wszystko akcję wypełniają odrobinę przydługie wyjaśnienia. 

 

Hm, trochę mam mieszane uczucia co do wynalazku czytania w myślach, bo motyw jest dość znany, przez co mało oryginalny. Pamiętam taką animację, w której całe miasto znało swoje myśli i nikt już razem nie mieszkał, ludzie zwariowali od tego. ;) 

Ale piszesz tak, że chce się czytać, więc na razie mi to nie przeszkadza. :) 

 

wiem, że wśród was są też kobiety, a nie chciałbym tak bezceremonialnie pogrążyć wszystkich facetów

XD

No dobra, mnie rozbawiło. :D

 

Wiedziałem jednak, że nie powinienem drążyć tematu, nie w tym przypadku. To mogłoby ją niepotrzebnie zranić. A przecież jest moją żoną i ją kocham, nawet pomimo faktu, że podstępem zapakowała mnie do statku kosmicznego i lecieliśmy w bliżej nieokreślonym kierunku

No to tu nie bardzo pasuje xD. 

 

Jedynie myśli bohatera o tym, że kobiety chcą poznać myśli mężczyzn, jest trochę nierówna. Bo przecież maszyna czytająca w myślach mogłaby czytać w każdych myślach. A kobiety też mają swoje nietypowe myśli i sekrety. :) Trochę mi tego zabrakło, choć rozumiem, że ten bohater nie wziął tego pod uwagę. ;) 

 

Poza tym – no ej, jednak do morderstwa nie doszło, co to za clickbait. XD

Ja tam jestem za mordowaniem. :p

Ale przyznaję, że tutaj fajnie pasuje to zakończenie, bo morderstwo to coś, o czym wiedzieliśmy od początku, więc zastanawiało mnie, co tu zaskoczy. I zaskoczyła zmiana perspektywy, nietypowo podszedłeś do tematu z tym, że jednak bohater się zawahał. :) 

 

Pozdrawiam, 

Ananke

Cześć, Ananke! 

 

Fajnie, że wpadłaś! ;)

 

Raczej nie nazwałabym krwi czerwonym płynem, to kojarzy się z czerwonym płynem do mycia naczyń i scena dość upiorna robi się groteskowa

Ależ oczywiście, tak miało być. Jesteś już po całej lekturze, więc wiesz, że tam krwi nie było;)

 

Później narrator trochę ględzi, choć sam nas o tym informuje, no ale mimo wszystko akcję wypełniają odrobinę przydługie wyjaśnienia

Opko jest skupione wokół myśli, a że narrator to przy okazji gawędziarz…

 

No to tu nie bardzo pasuje xD. 

Oj tam, chciałem pokazać trochę uczuć, tych pozytywnych (mimo technicznie uprowadzenia)

 

Jedynie myśli bohatera o tym, że kobiety chcą poznać myśli mężczyzn, jest trochę nierówna. Bo przecież maszyna czytająca w myślach mogłaby czytać w każdych myślach. A kobiety też mają swoje nietypowe myśli i sekrety. :)

Janto w ogóle uważam, że eksploracja kobiecych myśli byłaby znacznie fajniejszym doznaniem. Ale narrator to typowy samiec, najpierw boi się o swoich braci w cierpieniu;p

 

Poza tym – no ej, jednak do morderstwa nie doszło, co to za clickbait. XD

Zawodowy troll, do usług;)

 

Raz jeszcze dzięki i pozdrówka! ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

No tak, przy całości ta groteska nabiera sensu.

 

Co do pozytywnych uczuć – w sumie ta scena kojarzy się z takim starym dobrym małżeństwem, co to mają po 50 lat. :p

 

Tak, narrator-bohater nie pomyślał (:D) o tym, co myślą kobiety. 

 

Oj, tam, troll, po prostu masz pomysł jak przyciągnąć czytelników. :) 

 

Miłej soboty ;) 

Nowa Fantastyka