Tekst konkursowy.
Wydaje mi się, że gatunek to będzie fantastyka socjologiczna, ale pewności nie mam ^^
Chwała Betującym! ;]
Tekst konkursowy.
Wydaje mi się, że gatunek to będzie fantastyka socjologiczna, ale pewności nie mam ^^
Chwała Betującym! ;]
Wyjrzałem przez okno i posępnie obserwowałem postępujące w naturze oznaki schyłku lata. Liście na drzewach czerwieniły się i złociły kolorami jesieni. Ptactwo uformowane w klucze, niczym potężne eskadry myśliwców bojowych, odlatywało w cieplejsze rejony świata. Sympatyczne jeże…
Myśli są śmieszne, a czasem wręcz odrealnione. Podczas gdy beztrosko snułem rozważania o przyrodzie, niecałe dwa metry ode mnie leżał bardziej namacalny problem i właśnie się wykrwawiał. Spojrzałem na Patrycję otoczoną przez stale powiększającą się kałużę czerwonego płynu, po czym wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon, wybrałem numer alarmowy i powiedziałem:
– Dzień dobry, nazywam się Artur Resowski, mieszkam przy ulicy Skłodowskiej-Curie czterdzieści i cztery, mieszkanie siedem i właśnie zamordowałem żonę.
W słuchawce zapanowała grobowa cisza, jakby dyspozytor zamarł w rozważaniu czy mój telefon nie jest przypadkiem wyjątkowo nieśmiesznym żartem.
– Halo? Czy jest pan tam jeszcze? – zapytałem.
– Czy może pan powtórzyć? Twierdzi pan, że zabił żonę?
– Tak technicznie to prawdopodobnie jeszcze żyje, ale traci krew w takim tempie, że raczej nic już się nie da zrobić. Nie jestem specjalistą, ale musimy raczej założyć, że ją zabiłem.
– Proszę nie opuszczać mieszkania, wysyłam do pana patrol policji i karetkę – powiedział dyżurny po chwili wahania.
– Oczywiście, jednak z góry ostrzegam, że jestem uzbrojony, więc nie życzę sobie żadnych sztuczek. Na co dzień nie stosuję przemocy, ale nie będę miał oporów przed otworzeniem ognia w samoobronie. Chciałbym, żeby to było jasne, prędzej umrę niż dam się zabić!
– Spokojnie, nikt nie będzie usiłował panu zrobić krzywdy – zapewnił dyspozytor. – Musimy jednak wejść do środka i ustalić, co dokładnie się stało. Pana żona może potrzebować pomocy medycznej. Odpowiednie służby zostały już powiadomione, niech pan spokojnie czeka i nie robi żadnych głupstw.
– Dobrze, dziękuję bardzo. Będę czekał. – Zakończyłem połączenie.
Postąpiłem właściwie, naprawdę nie było innego wyjścia, pomyślałem.
Tak, wiem, zachodzicie pewnie w głowę, jak znalazłem się w tej niekoniecznie godnej pozazdroszczenia sytuacji? Spokojnie, wszystko wyjaśnię i wtedy będziecie mogli mnie osądzać. A póki co… Poważnie! Przecież ja dosłownie słyszę waszą dezaprobatę, dostrzegam pełne nienawiści spojrzenia, które kierujecie w stronę ekranu! Żyjemy jednak w cywilizowanym kraju, prawda? A to oznacza, że istnieje taki dziwny twór zwany domniemaniem niewinności. Wysłuchajcie, proszę, mojej historii, a potem przechodźcie do ferowania wyroków. Nigdy odwrotnie!
***
Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus, tak wam wmawiano? Cóż, nie jest to do końca prawda. Patrycję, czyli moją aktualną-byłą żonę, poznałem jeszcze na studiach. Twierdziła, że pochodzi ze wschodnich krańców Rzeczypospolitej, ale tak naprawdę urodziła się na niewielkiej planecie ulokowanej na granicy Drogi Mlecznej. Możecie sobie wyobrazić szok, jaki przeżyłem, gdy to odkryłem! Ale teraz, z perspektywy lat, nie robi to na mnie już tak wielkiego wrażenia. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że w każdej kobiecie jest coś z kosmity i to niezależnie od jej faktycznego pochodzenia.
Pamiętam burzliwe debaty badaczy kosmosu, którzy kilka lat temu spierali się w przedmiocie klasyfikacji Plutona. Nie jestem pewien na czym ostatecznie stanęło, ale często padał termin „planeta karłowata”. Otóż miejsce narodzin Patrycji było jeszcze mniejsze, czyli takie jakby bardziej karłowate? Prawdopodobnie nie ma to większego znaczenia dla tej historii, ale zależało mi na tym, żebyście wiedzieli.
Jeżeli jeszcze sami nie zauważyliście, to spieszę wyjaśnić, że mam dość niezdrową skłonność do gawędziarstwa. Wbrew pozorom nie jest to mechanizm obronny organizmu po świeżo dokonanej zbrodni. Od zawsze mówiłem dużo i długo, podobno ten typ tak ma. Zostaliście ostrzeżeni, więc możemy wrócić do meritum.
Żeby zrozumieć należycie, dlaczego zamordowałem żonę, musimy cofnąć się do minionego piątku. Otrzymałem akurat od Patrycji dyspensę od życia rodzinnego, czyli oficjalne pozwolenie obejmujące wyjście z kolegami „na miasto”. Byłem już na parkingu, gdy przypomniałem sobie, że zapomniałem portfela. Delikatnie poirytowany, cofnąłem się na pięcie i biegiem pokonywałem kolejne stopnie schodów prowadzących do mieszkania. Już miałem nacisnąć klamkę, gdy usłyszałem stłumiony głos Patrycji rozmawiającej przez telefon.
– Urządzenie jest już praktycznie gotowe. Starego nie ma w domu, więc na spokojnie wszystko przygotuję do jutrzejszych testów.
Stanąłem jak wryty i wstrzymałem oddech. O czym ona mówiła? I dlaczego niby miałbym być stary, skoro nie mam nawet czterdziestki?
– Bądź spokojna, tym razem się uda. Wkrótce będziemy mogły czytać im w myślach! – krzyczała do słuchawki, wyraźnie podekscytowana.
Zamarłem, fala zimna przeszyła mi kręgosłup. Z tego wszystkiego zupełnie zignorowałem fakt, jak bardzo było podejrzane, że Patrycja akurat w tym momencie stała pod samymi drzwiami i głośno opowiadała przez telefon o szczegółach swojego nikczemnego planu, niczym jakiś złodupiec (ze staropolszczyzny – okrutnik) w tanim filmie sensacyjnym klasy C. W tamtej chwili nie miałem odwagi na konfrontację, więc uciekłem z bloku, wprost do Ubera czekającego na mnie na parkingu. Ostatecznie, kartę bankomatową miałem podpiętą pod telefon, więc uznałem, że jakoś sobie poradzę.
***
Męski wypad do pubu trwał w najlepsze, jednak w miarę upływu czasu kolejni biesiadnicy stopniowo się wykruszali. Przemek wyszedł pierwszy, od dwóch tygodni dzieciaki nie dawały mu spać w nocy, więc już na starcie był dość zmęczony. Następny był Wojtek, który ulotnił się w okolicach jedenastej, po dziesiątym z rzędu telefonie od wkurzonej żony.
Nie mam pewności kiedy i dlaczego wyszedł Piotrek. Za to Wojtek, jak nakazywała tradycja, narąbał się jak messerschmitt, a następnie oznajmił wszem i wobec, że poczuł zew natury i tyleśmy go widzieli.
Około północy przy stoliku zostaliśmy już sami z Markiem. Ośmielony procentami radośnie przemierzającymi układ krwionośny, postanowiłem podzielić się z kolegą podsłuchaną rozmową oraz wstępną wizją rozwiązania problemu.
– Jesteś złym człowiekiem, wiesz Artur? – bardziej stwierdził niż zapytał Marek.
– Dlaczego? Bo lubię inny rodzaj majonezu niż ty?
– Bo rozważasz zamordowanie swojej żony.
– A, to – odpowiedziałem posępnie.
– Poukładajmy może najpierw fakty, dobrze? Co dokładnie usłyszałeś?
– Dobrze, niech ci będzie. Patrycja powiedziała, że wyszedłem z domu, więc może przygotować maszynę do czytania w myślach facetów. Wspominała też, że ma zaplanowane testy.
– To wszystko?
– Uważasz, że to mało? – zapytałem wstrząśnięty.
– Widzisz, odnoszę wrażenie, że musiałeś coś źle zrozumieć. – Marek mówił powoli i wyraźnie, jakby zwracał się do dwulatka. – Współczesna technologia nie jest na tyle rozwinięta, żeby w ogóle było możliwe stworzenie takiej maszyny. A nawet gdyby, to stworzyliby ją mężczyźni, nie kobiety.
– Czy ty do reszty oszalałeś?! – Ściszyłem głos. – Nie wygaduj takich seksistowskich bzdur w miejscu publicznym! Chcesz, żeby cię z roboty wylali?
– Już mi tu nie wylatuj z seksizmem! Baby są równie głupie, co faceci, ale znacznie bardziej pragmatyczne. Po co miałyby tworzyć taką maszynę, skoro i tak czytają z nas jak z otwartej książki?
Pokiwałem jedynie głową, bo to, co mówił Marek, naprawdę miało sens.
Przez resztę nocy nie wracaliśmy już do tej rozmowy, zajęci typowymi męskimi aktywnościami, których z oczywistych względów nie opiszę (wiem, że wśród was są też kobiety, a nie chciałbym tak bezceremonialnie pogrążyć wszystkich facetów). Wspomnę jedynie, że było kulturalnie, obyczajnie i bezpiecznie.
***
Był już wczesny ranek, gdy niezwykle uprzejmy taksówkarz odwiózł mnie pod sam blok, a następnie pomógł wejść do klatki schodowej. W większym stopniu wykorzystując siłę woli, niż mięśni, jakoś wgramoliłem się na właściwe piętro. Poobijaną i lekko zakrwawioną dłonią wyciągnąłem z kieszeni kurtki klucze i podjąłem nierówną walkę z zamkiem do mieszkania. Byłem już bliski kapitulacji, gdy niespodziewanie drzwi uchyliły się, a w progu stanęła Patrycja.
– O, cześć kochanie. To ty jeszcze nie śpisz?! Która to godzina?… – zapytałem filozoficznie, spojrzałem na zegarek, lecz tak naprawdę nie odczytałem cyfr wyświetlonych na cyferblacie.
– Nie mogłam zasnąć – ucięła, po czym otaksowała mnie wzrokiem i pokiwała głową z wyraźną dezaprobatą. – No, chodź już do środka.
Ściągnąłem buty i niedbale rzuciłem je w kąt, a następnie chwiejnym krokiem ruszyłem w kierunku salonu. Usiadłem na kanapie i oczekiwałem na tyradę, która jednak nie nadchodziła. Zamiast tego, Patrycja ze skrzyżowanymi rękami stała nade mną i uśmiechała się złowieszczo. Coś w wyrazie jej twarzy sprawiło, że momentalnie wytrzeźwiałem, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
– Dobrze się bawiłeś? – zapytała w końcu.
– Nie było najgorzej, chociaż spokojnie mogłem zostać w domu, z tobą.
– No co ty nie powiesz? Wszyscy byli, czy tradycyjnie ktoś się wykruszył?
– O dziwo wszyscy dotarli, nawet Markowi się udało – zachichotałem nerwowo.
– No proszę, a co u niego w ogóle słychać? Bo chyba już dawno się nie widzieliście, prawda?
– Chyba dobrze. A może?… Tak po prawdzie, to nie wiem.
– Spotkaliście się na kilka godzin i nie wiesz, co słychać u jednego z twoich najlepszych kolegów? – nie odpuszczała Patrycja.
– No jakoś tak wyszło…
– Rozmawiałeś z Markiem o mnie? – zapytała niespodziewanie ostro.
Przełknąłem ślinę, to pytanie nie brzmiało na przypadkowe. Trzeba to będzie dobrze rozegrać, bo będą kłopoty.
– Coś tam wspominałem, ale nic konkretnego. Wiesz, jak to żonaty mężczyzna z żonatym mężczyzną, ponarzekaliśmy sobie trochę, a na koniec uznaliśmy, że bardzo was kochamy i takie tam…
– Powiedziałeś mu o maszynie? – kontynuowała przesłuchanie.
– Jakiej znowu maszynie? – Wlepiłem wzrok w sufit i podziwiałem nierówne odciski po wałku malarskim.
Wtedy zrozumiałem, że głośna rozmowa telefoniczna rzeczywiście nie była przypadkowa, a ja wpadłem w pułapkę jak małe dziecko. Usłyszałem to, co miałem usłyszeć. Tylko w jakim celu?
– Jak to w jakim? – zdziwiła się Patrycja. – Przecież muszę przeprowadzić testy!
– Czekaj, to ty…
– Tak, mogę czytać ci w myślach.
– To o czym teraz myślę? – zapytałem.
Przed oczami wyobraźni przeleciało mi wiele nieprzyzwoitych scen, ale jedna…
– Mówiłam ci już, że się nie zgadzam. Nic w tej materii nie uległo zmianie.
Wszystko wskazywało na to, że maszyna faktycznie działała, więc aż się wzdrygnąłem. Boże, przecież potencjalne konsekwencje tego stanu rzeczy będą…
– A tak, konsekwencje będą poważne – potwierdziła Patrycja, na jej twarzy zagościł nieprzyjemny uśmiech. – A teraz, kładź się spać, jutro wielki dzień!
***
Rozbudził mnie pierwszy promień słońca, który zetknął się delikatnie z powiekami. W głowie odczuwałem nieprzyjemny szum i ból, coś jakby setki mikroskopijnych igieł przeszywało mi czaszkę. Do tego odrażająca suchość w gardle i uporczywe mdłości w żołądku. Innymi słowy, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że dopadła mnie paskudna przypadłość, zwana potocznie „syndromem dnia wczorajszego”. Albo bardziej dosadnie, kacem mordercą.
– Dzień dobry, kochanie. Może kawy? – zapytała troskliwie żona.
– Z nieba mi spadłaś, aniele! Nie uwierzysz, co mi się śniło…
– To nie był sen – ucięła bezlitośnie.
– Cholera!
– Nie marudź. To jak z tą kawą, chcesz czy nie?
– Możesz mi zrobić – odburknąłem, po czym wstałem z łóżka i poszedłem do salonu.
Kątem oka obserwowałem, jak Patrycja krząta się w kuchni. Sprawiała wrażenie, jakby nic nie mogło jej popsuć dnia, czy chociażby zmącić dobrego humoru. Przeczuwałem jednak, czy raczej wiedziałem, co za chwilę nastąpi. Jeszcze dwa kroki, jeden… Teraz naciska przycisk i…
Z mściwym uśmiechem obserwowałem komunikaty pojawiające się kolejno na wyświetlaczu ekspresu. „Napełnij pojemnik”, „opróżnij pojemnik na fusy”, „opróżnij pojemnik na krople”. Wyraz twarzy małżonki płynnie przeszedł z radosnego, przez obojętny, aż do poirytowanego. Wybornie, pomyślałem. Nie jestem z tego przesadnie dumny, ale na tym etapie związku (a przy mojej aktualnej wiedzy na temat podejrzanych aktywności, jakim oddawała się Patrycja to już w ogóle!), takie drobiazgi sprawiały mi radość. Myślę, że zwyczajnie lubię obserwować, jak jej coś nie wychodzi.
– Słyszę cię, do jasnej cholery! Zapomniałeś już?
– Nie zapomniałem, wyparłem – odpowiedziałem niby od niechcenia.
– Dobra, dobra. Masz, wypij tę pieprzoną kawę – prawie rzuciła we mnie kubkiem – a potem ubieraj się i lecimy.
– Miałaś na myśli, jedziemy, tak? – zapytałem, ale w ramach odpowiedzi małżonka obdarzyła mnie jedynie podejrzanie wyglądającym uśmiechem.
***
Siedziałem umiarkowanie wygodnie w kabinie statku kosmicznego i momentalnie pojąłem, że jednak miała na myśli lot. Szlag by ją trafił, całe życie o dwa kroki przede mną!
– Od dawna jesteśmy w posiadaniu tej maszyny? To jest element majątku wspólnego, czy nabyłaś jeszcze przed ślubem? – usiłowałem zagaić rozmowę.
– Kupiłam na wyprzedaży, w ubiegłym tygodniu. – Zobaczyła moją minę i roześmiała się gromko. – Żartuję, tak naprawdę to mój stary statek, przyleciałam nim na Ziemię jak mnie przyjęli na teologię. Nigdy nie było okazji, żeby ci o tym powiedzieć. Wybacz, kochanie.
Po tych słowach zrozumiałem, że nigdy nikogo nie jesteśmy w stanie całkiem poznać. Z pewnością nie w stu procentach, a już na pewno nie współmałżonka. Tym razem byłem jednak równocześnie zszokowany i zniesmaczony.
– Studiowałaś teologię? Nie uważasz, że takie rzeczy wypadałoby mówić przed ślubem?
– To był tylko jeden semestr, do tego niekompletny. Nie ma o co kruszyć kopii. – Wzruszyła ramionami.
***
– Pamiętasz, co opowiadałam ci o moim ojcu? – zapytała.
– Oczywiście.
Tak po prawdzie, to nigdy nie opowiadała wiele. Zginął w wypadku samochodowym, jak miała osiem lat. Pijany kierowca wyjechał mu na czołówkę, paskudna historia. Z zawodu był przedstawicielem handlowym, wiecznie w trasie.
– Bo widzisz, mogłam… Cóż, mogłam minąć się lekko z prawdą.
– Czyli?
– W rzeczywistości tatko był politykiem.
– Politykiem?
– Tak. – Skinęła głową. – W dodatku demokratą pełną gębą, wręcz absolutnym.
– Na czym polega bycie absolutnym demokratą?
– Wszystkich, bez wyjątku, traktował jednakowo, co oznaczało, że gardził wszystkimi razem i każdym z osobna.
– To chyba nie przysporzyło mu wielu zwolenników?
– Początkowo dobrze się z tym krył, ale jak już został wybrany do parlamentu, to… Wystarczy powiedzieć, że puściły mu hamulce. To był w ogóle nieciekawy okres. Społeczeństwo bardzo się spolaryzowało. Wiesz, „mój dom murem podzielony” i te sprawy. – Wzruszyła ramionami, ale po wyrazie jej twarzy mogłem bez trudu odgadnąć, że wspomnienie jest bolesne.
– I co było potem? W sensie, jak już puścił wodze fantazji?
– Tatko miał dużo oryginalnych pomysłów. Niestety podzielił się nimi z niewłaściwymi ludźmi. Był przekonany, że mu pomogą, że razem zmienią planetę, a oni… Oni przytakiwali, składali obietnice, mówili te wszystkie piękne słowa, a tak naprawdę… Ech, gdyby tylko tatko znał ich prawdziwe myśli…
– Chwila, to dlatego ty…
– Dość! – przerwała mi. – Wiesz co? Jednak nie chcę o tym rozmawiać, może innym razem.
– To dlaczego w ogóle poruszyłaś ten… – urwałem w połowie zdania, gdyż zobaczyłem głęboki smutek malujący się na twarzy żony.
Inspiracje bywają różne, nierzadko mają podłoże w traumatycznych doświadczeniach. Byłem niezmiernie ciekawy, czy za maszyną do czytania w myślach stała historia z ojcem Patrycji. Wiedziałem jednak, że nie powinienem drążyć tematu, nie w tym przypadku. To mogłoby ją niepotrzebnie zranić. A przecież jest moją żoną i ją kocham, nawet pomimo faktu, że podstępem zapakowała mnie do statku kosmicznego i lecieliśmy w bliżej nieokreślonym kierunku, co technicznie pasowało do definicji uprowadzenia przez obcych.
– Dziękuję – powiedziała w odpowiedzi na moje myśli. – I zwracam uwagę, że to nie jest uprowadzenie, skoro jestem twoją żoną i wsiadłeś tu dobrowolnie.
***
Gdy wróciliśmy z „wycieczki” (co, zupełnie na marginesie, nie jest wyrażeniem adekwatnym, gdyż w jej trakcie omal nie straciłem życia) byłem dogłębnie wstrząśnięty. Nabrałem przekonania, że ta diabelska maszyna do czytania w myślach pod żadnym pozorem nie mogła wejść do masowej produkcji. Gdy tylko pomyślałem o możliwych konsekwencjach… Kobiety nigdy i pod żadnym pozorem nie mogą dowiedzieć się, co tak naprawdę siedzi nam w głowach!
„Czy wyglądam w tym grubo?” – No raczej!
„Czy ci smakowało?” – Oszalałaś?! Myślałem, że chcesz mnie otruć!
„Co robiłeś na męskim wypadzie?” – Tutaj nawet nie zaryzykuję odpowiedzi.
Tu już nawet nie chodzi o to, że kobietom mogłoby być przykro. Swobodna możliwość odczytania naszych myśli mogłaby prowadzić do niebezpiecznego odkrycia, że świat wcale nie jest tak skomplikowany, jak chcielibyśmy to przedstawiać płci pięknej. A stąd niebezpiecznie blisko do wniosku, że wcale nie jesteśmy tacy niezbędni, na jakich się kreujemy. Czy wyobrażacie to sobie?
Nie miałem wyjścia, musiałem działać. Po dzisiejszych przeżyciach miałem pewność, że Patrycja za żadną cenę nie porzuci projektu. W tej sytuacji byłem zmuszony… Zrozumcie, nie dało się inaczej, ja…
Chwila, jesteście rozczarowani, że nie przytoczyłem żadnej historii z tych, które przeżyliśmy od momentu wyruszenia w przestrzeń kosmiczną? Naprawdę, tym się teraz przejmujecie? Wybaczcie, że zamiast snucia niesamowitych opowieści o podróżach wśród gwiazd, poświęcę się takim drobiazgom, jak ratowaniu ustalonego porządku rzeczy, czy podjęciu karkołomnej próby uchronienia cywilizacji przed upadkiem. Zawsze mi się wydawało, że trzeba mieć w życiu jakieś priorytety. Naprawdę, ci dzisiejsi czytelnicy…
Skoro jednak dociekacie, pozwólcie, że ujmę to następująco. Jeżeli jesteście kobietami, a Patrycja doprowadzi projekt do końca, wskutek czego maszyna wejdzie do masowej produkcji, to i tak całą historię przeczytacie z moich myśli. Jeżeli nie bezpośrednio, to pocztą pantoflową. Wiem, że jesteście do tego zdolne.
Jeżeli natomiast jesteście mężczyznami… Wtedy pewnie i tak was nie obchodzi co się wydarzyło w kosmosie, a raczej gorączkowo zaciskacie pięści, dopingując mnie żebym powstrzymał to całe szaleństwo, które usiłuje zapoczątkować moja szanowna małżonka.
Cały szkopuł tkwi jednak w tym, że nie miałem bladego pojęcia, jak właściwie wyglądała maszyna Patrycji, ani gdzie ona ją w ogóle trzymała. Dlatego właśnie byłem zmuszony podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu…
***
I tak wracamy do początku niniejszej historii. Nie mogłem patrzeć na zwłoki żony, więc w oczekiwaniu na przyjazd służb ponownie wyjrzałem przez okno i zacząłem kontemplować przyrodę.
Ze stanu ponurego napięcia wyrwał mnie głos, którego zupełnie się nie spodziewałem usłyszeć:
– Czekaj, Artur, czy ty właśnie wyobraziłeś sobie jak mnie zabijesz, dlaczego to zrobisz, a także co będzie później i teraz opowiadasz tę historię wyimaginowanym czytelnikom? – zapytała Patrycja ozięble.
Cholera, przejrzała mnie bez pudła. Co ja mam teraz zrobić? Doradźcie mi coś, tylko szybko!
– Ja to słyszę – przypomniała Patrycja.
– Nie powinnaś przypadkiem leżeć na podłodze, martwa?
– Chyba fantazje zaczynają ci się mieszać z narracją – powiedziała, z politowaniem kręcąc głową.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz…
– Przecież wiesz, że czytam ci w myślach – powiedziała z głośnym westchnieniem. – Rozumiem naturalny mechanizm wyparcia, ale dajże już spokój… Naprawdę będziemy do tego wracać co kilkanaście godzin?
W odpowiedzi odburknąłem coś niezrozumiale i padłem na fotel.
– Słuchaj, kochanie, jest mi przykro, że chciałbyś się mnie pozbyć, ale z drugiej strony trochę to rozumiem. Jednak, proszę, zanotuj sobie w tym pustym saganie, że nie jesteś w stanie mnie zaskoczyć. Już nie. Więc zapomnij już lepiej o tych głupotach i szykuj się, lecimy do mojej mamy.
Jak widzicie, moja historia nie potoczyła się tak, jak sobie to zaplanowałem. W obliczu największego wyzwania, jakie może spaść na człowieka, stchórzyłem. Nie jestem mordercą, chociaż czasem o tym fantazjuję. Gdzieś kiedyś usłyszałem, że nie kochamy drugiej osoby tak naprawdę, jeżeli przynajmniej raz nie myśleliśmy o tym, jak pozbawić ją życia. Jeżeli nie trzymaliśmy w dłoniach łopaty i takie tam… Nie wiem, ile w tym prawdy, chociaż mam pewne podejrzenia. Jednego natomiast jestem pewien w stu procentach, wyłącznie ukochany mężczyzna potrafi wkurwić swoją partnerkę do granic wytrzymałości.
– Artur, do jasnej cholery! W dalszym ciągu cię słyszę…
Gdyby Artur zrealizował swój zamiar, to wobec tych wyjaśnień, każdy sąd by go uniewinnił.
Ubawiłem się. Bardzo fajnie rozegrałeś wiele stereotypów. I na szczęście nie zdradziłeś, co się tak naprawdę dzieje podczas męskich wypadów na piwo.
Klikam. Pozdrawiam.
Zabawna historia z wieloma złotymi myślami "o życiu" i zaskakującym twistem. Wizja którą przytoczyłeś jest naprawdę przerażającą. Żona mogącą czytać w moich myślach brrr…. Strach o tym pomyśleć. W opku o wynalazku brakło mi tylko trochę mechanizmu tego wynalazku, ale całość zasługuje na uznanie. Pozdrawiam.
Dybry,
komentarz pobetowy.
W sumie to już wszystko wiesz, chciałam tylko dać znać, że nominuję Twój utwór do Biblioteki :)
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
AP
I na szczęście nie zdradziłeś, co się tak naprawdę dzieje podczas męskich wypadów na piwo.
Pewnych granic nie wolno przekraczać :)
Dzięki za miłą opinię i klika! :)
Sajmonie
Dzięki za wizytę i komentarz :)
W opku o wynalazku brakło mi tylko trochę mechanizmu tego wynalazku, ale całość zasługuje na uznanie
Technicznie to jest opowiadanie o konsekwencjach wynalazku :)
Holly
Raz jeszcze serdecznie dziękuję Ci za betę! :) Dzięki też za klika :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Hej, ja też wracam po becie – powiem tak, Twoje teksty to 100% satysfakcji:) Klikam i pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Dziękuję, Bardzie! ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cezarze, w czasie trwania konkursu nie zwykłem komentować konkursowych tekstów, ale tym razem nie wytrzymałem, Bardzo mi się podobało, chociaż wynalazek przerażający, udoskonalenie tego, z czym nasze Panie mają do czynienia od zawsze. Niepotrzebna im maszyna, ale wieczne dążenie do doskonałości/wygody usprawiedliwia je we własnych oczach. Powodzenia w konkursie. Klik. :D
Wow, Koalo, dziękuję Ci za taką miłą recenzję:)
chociaż wynalazek przerażający, udoskonalenie tego, z czym nasze Panie mają do czynienia od zawsze. Niepotrzebna im maszyna
Prawda? Nam się zawsze wydaje, że jesteśmy cwani, a kobiety i tak potrafią nas przejrzeć;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Piękne opowiadanie. Bardzo lubię takie klimaty, humor też mi pasuje no i zaskakujące zakończenie też jak najbardziej na plus. Chociaż tak po cichu myślę, że kobiety tego wynalazku aż tak bardzo nie potrzebują… ale ciii.
:)
Pozdrawiam serdecznie! :)
P.S. Nie wiem, czy potrzebujesz jeszcze klika, ale daję! :)
Nie bardzo umiem sobie wyobrazić, że ktoś przy pomocy maszyny włazi mi do głowy i czyta myśli, ale w pełni rozumiem zamiar/ marzenie Artura, choć z drugiej strony cieszę się, że powściągnął mordercze chęci.
Żałuję, że już nie mam po co chodzić do klikarni. :)
…uciekłem z bloku, wprost do ubera... → …uciekłem z bloku wprost do Ubera…
Rozbudził mnie pierwszy promień słońca, który zetknął się delikatnie z moimi powiekami. → Czy drugi zaimek jest konieczny?
Naprawdę, ci dzisiejsi Czytelnicy… → Dlaczego wielka litera?
Wtedy pewnie i tak Was nie obchodzi… → Jak wyżej.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Jolko
Jest mi niezmiernie miło, że opowiadanie przypadło Ci do gustu do tego stopnia, że podarowałaś nadprogramowego klika :)
Chociaż tak po cichu myślę, że kobiety tego wynalazku aż tak bardzo nie potrzebują… ale ciii.
Wiem o tym i to jest naprawdę przerażające… :)
Regulatorzy
Bo to była fantastyczna maszyna i (miejmy nadzieję!) niemożliwa do skonstruowania :) Serdecznie dziękuję za łapankę, wszystko poprawiłem :)
Żałuję, że już nie mam po co chodzić do klikarni. :)
Są różne formy okazywania uznania dla utworu, z mojej perspektywy żal spowodowany niemożnością kliknięcia jest równie cenny, co faktyczne kliknięcie, więc dziękuję :)
Dlaczego wielka litera?
Ubzdurałem sobie, że te wszystkie zwroty do czytelników mają formę quasi listu, stąd forma grzecznościowa. Ale już poprawiłem :)
Pozdrawiam serdecznie! ;]
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Hejo!
Chciałem kliknąć, ale widzę, że już nie ma czego. Biblioteka ekspresowa :)
Nagadaliśmy się na becie więc tylko podsumowanie:
Fajna historia, przeczytałem szybko i z zaciekawieniem :).
Zmiany na plus.
Pozdrawiam!
Cześć, Edwardzie! Dziękuję za miłe słowa oraz cenne uwagi podczas bety ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Interesująca wizja, rozumiem reakcję bohatera.
A czy potrzebujemy maszyny? Nooo, przydałaby się do treningu i kalibracji. ;-)
Babska logika rządzi!
Dzięki za odwiedziny, Finklo ;)
Nooo, przydałaby się do treningu i kalibracji. ;-)
Czyli jednak… ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Jednak, jednak… Dziewczynki w wieku przedszkolnym jeszcze nie wszystko potrafią, muszą poćwiczyć. Z informacją zwrotną byłoby im łatwiej. ;-)
Babska logika rządzi!
Czekaj, małe dziewczynki czytające w myślach tatusiów?
To brzmi zbyt orwellowsko;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Szczęście, że niektórych słów dziewczynki jeszcze nie znają…
Babska logika rządzi!
Tym gorzej, jak je później powtórzą w nieodpowiednim czasie i miejscu ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Bo to była fantastyczna maszyna i (miejmy nadzieję!) niemożliwa do skonstruowania :) Serdecznie dziękuję za łapankę, wszystko poprawiłem :)
Cezary, podzielam Twoją nadzieję i cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Tym gorzej, jak je później powtórzą w nieodpowiednim czasie i miejscu ;)
Na szczęście myślicie niewyraźnie i nawet jeśli dziewczynka zapamięta, to nadmiar szumów uniemożliwia powtórzenie tak, żeby otoczenie załapało. ;-)
Babska logika rządzi!
Na szczęście myślicie niewyraźnie i nawet jeśli dziewczynka zapamięta, to nadmiar szumów uniemożliwia powtórzenie tak, żeby otoczenie załapało. ;-)
Foch! :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Byłam tu <zły śmiech>
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Cześć, Tarnino ;)
Byłam tu <zły śmiech>
I słusznie <złe mrugnięcie okiem>
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cześć, Cezary.
Bardzo przyjemny tekst, wciągnąłem się i ubawiłem przy okazji. Stworzyłeś mocny początek, co już samo zachęca do przeczytania całości, podobnie jak wyjątkowo udany tytuł.
A, no i jak pewnie wiele innych współbraci mam nadzieję, że podobna maszyna nigdy nie powstanie, bo zagłada świata byłaby raczej gwarantowana.
Pozdrawiam.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Hej, Młody Pisarzu!
Dzięki za wizytę i miły komentarz, bardzo mnie cieszy, że dobrze spędziłeś czas z lekturą;)
A, no i jak pewnie wiele innych współbraci mam nadzieję, że podobna maszyna nigdy nie powstanie, bo zagłada świata byłaby raczej gwarantowana
Tak, realizacja tego typu fantazji mialaby straszliwe konsekwencje dla świata…
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Świetnie się bawiłam, a zakończenie "uśmiechnęło mnie" jeszcze bardziej niż cały tekst – dobra robota :)
Spodziewaj się niespodziewanego
Hej, NaNa! Dzieki za odwiedziny i komentarz. Bardzo mnie cieszy, że świetnie się bawiłaś ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Ktoś napisał kiedyś, że kobiety są niesamowite. Nic nie mówisz, a one rozumieją wszystko. Mówią ci wszystko, a ty nie rozumiesz nic. Takie miałem pierwsze skojarzenie po przeczytaniu opowiadania:)
Co do pomysłu stwierdziłem, że trzeba Cię rozczarować. Urządzenie do czytania w myślach to ściema:p Czytanie w męskich myślach to jeden z wielu zmysłów, ktorymi kobiety chojnie zostały (w ramach solidarności jajników) obdarowane przez matkę naturę. To pewne. Podobno tylko czasem nie działa, gdy musi współdziałać równolegle z resztą, ale to wcale nie umniejsza kobiecym możliwościom. Jak wiadomo panie sprawie operują większością zmysłów, co powoduje, że ten dotyczący czytania w myślach nie musi być często aktywowany.
Na pocieszenie zostaje fakt, iż mężczyzna o wyostrzonym instynkcie samozachowawczym, który darzy szczerym uwielbieniem swą małżonkę i wykazuje wrodzoną niechęć to wyjść z kolegami, nie ma się czego obawiać;)
Opowiadanie fajnie się czyta. Dzięki dobrej koncepcji z zabójstwem przez większość opowiadania jest utrzymane lekkie napięcie, a w końcowym rozrachunku wilk jest syty i łowca cały;) Podobało mi się:)
empatia
Cześć, Empatia! Fajnie, że wpadłeś;) super, że opowiadanie dobrze Ci się czytało;)
Co to pomysłu stwierdziłem, że trzeba Cię rozczarować. Urządzenie do czytania w myślach to ściema:p Czytanie w męskich myślach to jeden z wielu zmysłów, ktorymi kobiety chojnie zostały (w ramach solidarności jajników) obdarowane przez matkę naturę. To pewne. Podobno tylko czasem nie działa, gdy musi współdziałać równolegle z resztą, ale to wcale nie umniejsza kobiecym możliwościom. Jak wiado
Pełna zgoda ;) Kobiety nas czytają jak otwartą księgę;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cześć, Cezary!
Opowiadanie wciągające i zabawne, niezły zwrot na końcu :). Trochę byłam rozczarowana, że nie było żadnej historii z podróży w kosmos, ale zostało to przewidziane, a może przeczytane w moich myślach? ;-) Chyba mi umknęło dlaczego właściwie Patrycja, dopiero po wynalezieniu maszyny do czytania w myślach, zaczęła podróżować na swoją planetę z mężem.
Oczywiście, jednak z góry zastrzegam, że jestem uzbrojony, więc nie życzę sobie żadnych sztuczek.
Nie jestem pewna czy zastrzegam jest tu niepoprawne, ale lepiej by mi brzmiało “ostrzegam”.
Hej, Lyumi!
Serdeczne dzięki za wizytę i miły komentarz :)
Trochę byłam rozczarowana, że nie było żadnej historii z podróży w kosmos, ale zostało to przewidziane, a może przeczytane w moich myślach? ;-)
Artur miał ważniejsze rzeczy na głowie :) A może rzeczywiście zostało to przeczytane w Twoich myślach, kto wie?… ;]
Chyba mi umknęło dlaczego właściwie Patrycja, dopiero po wynalezieniu maszyny do czytania w myślach, zaczęła podróżować na swoją planetę z mężem.
Nie umknęło, Artur tego nie wyjaśnia w żaden sposób.
Nie jestem pewna czy zastrzegam jest tu niepoprawne, ale lepiej by mi brzmiało “ostrzegam”.
Celna uwaga, zmieniłem :)
Raz jeszcze dzięki i pozdrawiam :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Błogosławiony, kto się boi żony;-)
Błogosławiony, kto się boi żony;-)
Amen ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Hej.
Za tak uargumentowane morderstwo nie powinien dostać nawet mandatu. Bardzo podoba mi się początkowa wypowiedź, w której przyznaje się on do zbrodni.
O to: “– Dzień dobry, nazywam się Artur Resowski, mieszkam przy ulicy Skłodowskiej-Curie czterdzieści i cztery, mieszkanie siedem i właśnie zamordowałem żonę.”
Jestem fanem takiej klinicznej bezceremonialności i gdyby opko nie poszło w stronę komedii-fantastycznej, byłoby super podwaliną pod thiller.
No ale poszło i obroniło się. Obroniło się uniwersalnym zaszczepieniem pomysłu. Z góry zakładam, że każdy czytasz (nie wiem jak z czytaczkami) zastanawiał się nad tym, co też by u niego za grzechy wyszły. Powiadam raz jeszcze: jeśli istnieje mord zasadny i winny niewinności, ten takim by był.
Dobrze sobie pogrywasz z czytelnikiem. Wyprzedzasz jego wątpliwości, jakbyś wiedział jakie będą. Czytając, pomyślałem: Ej, niedopatrzenie. Przecież ona by wiedziała, że chce ją zabić.
No i faktycznie wiedziała.
No i tyle chyba chciałem.
Pozdrox
Cześć, Canulasie!
Serdeczne dzięki za wizytę i komentarz!
Powiadam raz jeszcze: jeśli istnieje mord zasadny i winny niewinności, ten takim by był.
Patrząc po komentarzach innych Czytelników, nie jesteś osamotniony w tym poglądzie :)
Dobrze sobie pogrywasz z czytelnikiem. Wyprzedzasz jego wątpliwości, jakbyś wiedział jakie będą.
Fajnie, że to dostrzegasz :) W trakcie bety Bard też zwracał uwagę na ten aspekt. W wielu opowiadaniach (w tym moich) pojawiają się dziury fabularne i różne niedopowiedzenia. Tutaj chciałem trochę zabawić się tym elementem. W ogóle tekst jest trochę eksperymentalny w formie i treści. Do tego stopnia, że początkowo miałem wątpliwości czy to w ogóle nadaje się do publikacji :P
Raz jeszcze dzięki! Pozdrawiam serdecznie ;]
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Przeczytałam i uśmiechnęło mi się niejednokrotnie. A potem chyba niepotrzebnie przeczytałam komentarze, bo tu się chyba już nic dodać nie uda.
podpisano: Jak zwykle spóźniona na klika.
Hej, Nova :)
Dzięki za odwiedziny i pozytywny odbiór ;]
podpisano: Jak zwykle spóźniona na klika.
Na spokojnie, wola kliknięcia jest równie cenną informacją zwrotną dla autora, co faktyczne kliknięcie :)
Pozdrawiam!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Witaj. :)
Ze spraw technicznych – fragmenty, które mnie zatrzymały podczas czytania (do przemyślenia):
Otóż miejsce narodzin Patrycji było jeszcze mniejsze, czyli takie jakby bardziej karłowate? – nie jestem pewna, czy to zdanie pytające
Z tego wszystkiego zupełnie zignorowałem fakt, że było dość podejrzane, że Patrycja akurat w tym momencie stała pod samymi drzwiami i głośno opowiadała przez telefon o szczegółach swojego nikczemnego planu, niczym jakiś złodupiec (ze staropolszczyzny – okrutnik) w tanim filmie sensacyjnym klasy C. – powtórzenie
Siedziałem umiarkowanie wygodnie w kabinie statku kosmicznego i momentalnie pojąłem, że jednak miała na myśli, że będziemy lecieć. – tu podobnie
Nie miałem wyjścia, musiałem działać. Po dzisiejszych przeżyciach miałem pewność, że Patrycja za żadną cenę nie porzuci projektu. – i tu
Już nie. Więc zapomnij już lepiej o tych głupotach i szykuj się, lecimy do mojej mamy. – i tu
– Jesteś złym człowiekiem, wiesz Artur? – bardziej stwierdził niż zapytał Marek. – tutaj mam wątpliwość, czy nie powinno być wielka literą (?)
Wszyscy byli (przecinek?) czy tradycyjnie ktoś się wykruszył?
Wtedy pewnie i tak was nie obchodzi (przecinek?) co się wydarzyło w kosmosie, a raczej gorączkowo zaciskacie pięści, dopingując mnie (i tu?) żebym powstrzymał to całe szaleństwo, które usiłuje zapoczątkować moja szanowna małżonka.
Cały szkopuł tkwi jednam w tym, że nie miałem bladego pojęcia, jak właściwie wyglądała maszyna Patrycji, ani gdzie ona ją w ogóle trzymała. – literówka
– Czekaj, Artur, czy ty właśnie wyobraziłeś sobie (przecinek?) jak mnie zabijesz, dlaczego to zrobisz, a także (i tu?) co będzie później i teraz opowiadasz tę historię wyimaginowanym czytelnikom? – zapytała Patrycja ozięble.
Postawiłabym jeszcze nieco innych przecinków, ale prawdopodobnie to tylko moje przesadne „maniactwo przecinkowe”. :)
Znakomity humor oraz niecodzienny pomysł na fantastykę, brawa! :)
Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie. :)
Pecunia non olet
Tekst jest nasączony humorem ale w gruncie rzeczy odbieram go jako dość ponury – wydaje się, że oparty jest na sugestii, że pełna szczerość może doprowadzić do rozpadu związku, a nawet do zbrodni. A przynajmniej do snucia krwawych fantazji na jej temat.
Mimo wszystko szkoda mi Patrycji – z takim poziomem nieufności trudno normalnie funkcjonować. Szkoda, że wybrała najgorszy chyba sposób na poprawę samopoczucia.
Czytało się bardzo dobrze :)
Pozdrawiam!
Bruce
Dziękuję za odwiedziny, miły komentarz i łapankę :) Powtórzenia usunąłem bez litości, z przecinkami zostawiłem prawie bez zmian. W części tych miejsc miałem wcześniej przecinki i wyleciały na etapie bety, albo przy okazji komentarzy innych Czytelników :P
– Jesteś złym człowiekiem, wiesz Artur? – bardziej stwierdził niż zapytał Marek. – tutaj mam wątpliwość, czy nie powinno być wielka literą (?)
“stwierdził” jest odgłosem paszczowym, a całe didaskalia odnoszą się do czynności mówienia, więc raczej jest dobrze :P
Raz jeszcze dziękuję! :)
Adamie
Tobie również dziękuję za wizytę!
wydaje się, że oparty jest na sugestii, że pełna szczerość może doprowadzić do rozpadu związku, a nawet do zbrodni.
To jest jeden z elementów składających się na odwieczną wojnę płci :)
Czytało się bardzo dobrze :)
Bardzo mnie to cieszy, dzięki! :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
I ja dziękuję, wszystko jasne, pozdrawiam serdecznie i powodzenia! :)
Pecunia non olet
Fajne, uśmechnęło mi się :) Czy potrzebujemy takiej maszyna, jakąś nie jestem przekonana. Intuicja chyba wystarczy, bo nie jestem pewna, czy chciałabym z takimi szczegółami wiedzieć, co Wam, panowie, w głowach siedzi ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Przypomniała mi się taka reklama: na bilbordzie wielki napis “to nieprawda, że mężczyźni myślą tylko o jednym”, a na obrazku DWA piwa. :-)
Babska logika rządzi!
Irko
Dzięki za odwiedziny, super, że uśmiechnęło;)
czy chciałabym z takimi szczegółami wiedzieć, co Wam, panowie, w głowach siedzi ;)
Coś w tym jest, czasem lepiej nie znać wszystkich szczegółów… ;)
Finklo
Rzeczywiście była taka reklama. Trafili w punkt ;>
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
<><
śledzik, żebym nie zapomniał przeczytać. Wpadnę w piątek ;)
Kto wie? >;
Pewnie, zapraszam :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Jestem. Wcześniej niż obiecałem, ale jestem :)
Bardzo przyjemne opowiadanie! Ubawiłem się. Zastosowałeś ciekawy zabieg z tym, że on to tak naprawdę sobie wyobraża. Udało ci się mnie wkręcić, bo do ostatniej chwili czekałem, aż ją zabije :D
Interesował mnie wynalazek i to z kim rozmawiała przez telefon. To drugie skojarzyło mi się z opowiadaniami Bradburego (nie pamiętam, które konkretnie. Chyba "Zejdź do mojej piwnicy" i "Godzina zero" ). Czytałem takie dwa, gdzie był spisek obcych i wszystkie dzieci z osiedla były w to zamieszane.
Dobre opko!
Pozdrawiam
Kto wie? >;
Dzięki za wizytę, Skryty! :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Hej!
Tytuł przyciąga, już dawno miałam się zabrać, ale dni uciekały xD. I musiałam wyrobić się z dyżurem, ale jestem. :)
przez stale powiększającą się kałużę czerwonego płynu,
Raczej nie nazwałabym krwi czerwonym płynem, to kojarzy się z czerwonym płynem do mycia naczyń i scena dość upiorna robi się groteskowa.
Za to telefon bardzo fajnie wprowadza do opowiadania, kurczę, naprawdę dobrze budujesz klimat. Od razu zastanawiam się, czemu gość zabił i czemu dzwoni, żeby o tym powiedzieć.
Później narrator trochę ględzi, choć sam nas o tym informuje, no ale mimo wszystko akcję wypełniają odrobinę przydługie wyjaśnienia.
Hm, trochę mam mieszane uczucia co do wynalazku czytania w myślach, bo motyw jest dość znany, przez co mało oryginalny. Pamiętam taką animację, w której całe miasto znało swoje myśli i nikt już razem nie mieszkał, ludzie zwariowali od tego. ;)
Ale piszesz tak, że chce się czytać, więc na razie mi to nie przeszkadza. :)
wiem, że wśród was są też kobiety, a nie chciałbym tak bezceremonialnie pogrążyć wszystkich facetów
XD
No dobra, mnie rozbawiło. :D
Wiedziałem jednak, że nie powinienem drążyć tematu, nie w tym przypadku. To mogłoby ją niepotrzebnie zranić. A przecież jest moją żoną i ją kocham, nawet pomimo faktu, że podstępem zapakowała mnie do statku kosmicznego i lecieliśmy w bliżej nieokreślonym kierunku
No to tu nie bardzo pasuje xD.
Jedynie myśli bohatera o tym, że kobiety chcą poznać myśli mężczyzn, jest trochę nierówna. Bo przecież maszyna czytająca w myślach mogłaby czytać w każdych myślach. A kobiety też mają swoje nietypowe myśli i sekrety. :) Trochę mi tego zabrakło, choć rozumiem, że ten bohater nie wziął tego pod uwagę. ;)
Poza tym – no ej, jednak do morderstwa nie doszło, co to za clickbait. XD
Ja tam jestem za mordowaniem. :p
Ale przyznaję, że tutaj fajnie pasuje to zakończenie, bo morderstwo to coś, o czym wiedzieliśmy od początku, więc zastanawiało mnie, co tu zaskoczy. I zaskoczyła zmiana perspektywy, nietypowo podszedłeś do tematu z tym, że jednak bohater się zawahał. :)
Pozdrawiam,
Ananke
Cześć, Ananke!
Fajnie, że wpadłaś! ;)
Raczej nie nazwałabym krwi czerwonym płynem, to kojarzy się z czerwonym płynem do mycia naczyń i scena dość upiorna robi się groteskowa
Ależ oczywiście, tak miało być. Jesteś już po całej lekturze, więc wiesz, że tam krwi nie było;)
Później narrator trochę ględzi, choć sam nas o tym informuje, no ale mimo wszystko akcję wypełniają odrobinę przydługie wyjaśnienia
Opko jest skupione wokół myśli, a że narrator to przy okazji gawędziarz…
No to tu nie bardzo pasuje xD.
Oj tam, chciałem pokazać trochę uczuć, tych pozytywnych (mimo technicznie uprowadzenia)
Jedynie myśli bohatera o tym, że kobiety chcą poznać myśli mężczyzn, jest trochę nierówna. Bo przecież maszyna czytająca w myślach mogłaby czytać w każdych myślach. A kobiety też mają swoje nietypowe myśli i sekrety. :)
Janto w ogóle uważam, że eksploracja kobiecych myśli byłaby znacznie fajniejszym doznaniem. Ale narrator to typowy samiec, najpierw boi się o swoich braci w cierpieniu;p
Poza tym – no ej, jednak do morderstwa nie doszło, co to za clickbait. XD
Zawodowy troll, do usług;)
Raz jeszcze dzięki i pozdrówka! ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
No tak, przy całości ta groteska nabiera sensu.
Co do pozytywnych uczuć – w sumie ta scena kojarzy się z takim starym dobrym małżeństwem, co to mają po 50 lat. :p
Tak, narrator-bohater nie pomyślał (:D) o tym, co myślą kobiety.
Oj, tam, troll, po prostu masz pomysł jak przyciągnąć czytelników. :)
Miłej soboty ;)