Hej,
dziękuję za pomoc betującym .
Mam nadzieję, że z pomysłu wyjdzie cykl samodzielnych opowiadań.
Miłej lektury :)
Hej,
dziękuję za pomoc betującym .
Mam nadzieję, że z pomysłu wyjdzie cykl samodzielnych opowiadań.
Miłej lektury :)
Wtedy
Emma leżała na łóżku, obserwując pokój. Spędziła w nim większość życia. Trafiła do domu dla trudnej młodzieży z sierocińca, w którym nikt nie miał zamiaru użerać się z Emm. Internat był alternatywą dla dzieci, które były o krok od poprawczaka. To tu spędziła najgorsze i najlepsze chwile. Nienawidziła małego pokoju, do chwili gdy dotarło do niej, że niedługo skończy osiemnaście lat i na zawsze opuści internat.
Dochodziła północ, a Emm badała każdy fragment pokoju. Na drugim łóżku, pod przeciwległą ścianą, leżała Lily. Ostatnia współlokatorka i jedyna, z którą zdołała się zaprzyjaźnić. Przeważnie po zgaszeniu świateł zsuwały łóżka i wygłupiały się lub rozmawiały do późna. Ale tej nocy Lily spała osobno. Emma wstała i wyciągnęła z szuflady paczkę papierosów. Podeszła do Lily.
– Śpisz? – zapytała, by się upewnić.
Przykucnęła i pogłaskała Lily po krótkich, czarnych włosach. Lily, gdy dowiedziała się, że Emma niedługo opuści internat, była załamana i okazywała to w dość specyficzny sposób. Nie odstępowała Emm na krok, dopytywała o jej plany. Zapewniała, że za dwa lata też wyjdzie z internatu, a wtedy odnajdzie Emm. Do tego czasu mogą pisać do siebie kartki, rozmawiać przez telefon. Była namolna i ckliwa. Emma nie mogła znieść tej nagłej przemiany i zapewniła Lily, że zapomną o sobie, nim minie rok. Nie powiedziała tego, by zranić przyjaciółkę, ale dlatego, że w istocie była przekonana, że tak właśnie będzie.
Czarna skóra Lily lśniła w blasku księżyca. Emma lubiła na nią patrzeć, gdy leżały pod kołdrą, paląc papierosy i dyskutując. Może nawet bardziej, niż Lily mogła przypuszczać. Teraz nie miało to już większego znaczenia.
Ciemne chmury zasłoniły niebo i współlokatorka zniknęła w mroku. Emma podeszła do uchylonego okna i spojrzała na kłębiące się obłoki. Zapaliła papierosa i splunęła. Patrzyła chwilę, jak ślina spada, mijając kolejne piętra, i rozbija się o dach samochodu wychowawcy. Bez Lily ta zabawa całkowicie straciła sens. Emma całą uwagę skupiła na niebie.
Gdzieś w okolicy parku obłoki wirowały niczym wata cukrowa w maszynie. Emma zauważyła, że chmury rozchodzą się nad drzewami, tworząc dziurę, w której dostrzegła ciemny, lejkowaty kształt. To nie było zjawisko pogodowe, raczej coś fizycznego, żywego. Przypominało odwłok z wysuniętym żądłem. Z jego końca spłynął na park biały obłok. Drzewa zniknęły w mlecznym oparze, a za nimi ulice, samochody i budynki.
Emma patrzyła, jak miasto zalewa mgła, kawałek po kawałku. Niczym śnieżna lawina osuwająca się z nieba, pochłaniała wszystko na swojej drodze, nieubłaganie brnąc w stronę internatu, lśniąc złotymi drobinkami unoszonymi przez obłok. Mgła otoczyła budynek, pochłaniając parking. Emma patrzyła, jak znikają kolejne piętra. Wyrzuciła niedopałek i zamknęła okno. Po chwili świat za szybą wypełniła biel, migająca złotymi punkcikami.
Teraz
– Czekaj! – zawołała Lily.
– Cicho – syknęła Emma, stając przy schodach.
Słowa odbiły się echem od ścian ciemnego korytarza. Emma spojrzała w dół klatki schodowej.
– Jestem taka słaba. Nie dam rady, Emm.
– Po prostu się zamknij. – Emma spojrzała na twarz przyjaciółki; jej czarna, lśniąca skóra była teraz wyblakła i matowa. – Myślisz, że ja nie jestem głodna? Ale musimy wytrzymać. Daj mi latarkę.
Emma podeszła do barierki i oświetliła kolejne piętra.
– Kurwa.
– Co się stało?
– Mgła jest na parterze i pierwszym piętrze.
– I?
– Lily, proszę, kojarz fakty.
– Nie masz pewności, że to przez mgłę.
– Lepiej siedź cicho, jak masz pieprzyć głupoty.
Lily zsunęła się plecami po ścianie, schowała głowę między kolana i jęknęła:
– Nie dam rady.
Emma przykucnęła i pogłaskała ją delikatnie.
– Hej, przepraszam. Damy radę i powiem ci, co zrobimy. Na drugim piętrze, w sali Hermana, jest składzik, stamtąd przynosił maski, pamiętasz?
Lily podniosła głowę, w jej migdałowych oczach pojawiła się nadzieja.
– Zejdziemy tam po cichutku, założymy maski i zwiewamy z tej trupiarni. Dobrze?
– Tak – Lily uśmiechnęła się, gdy Emm wytarła łzę z jej policzka.
– A po drodze zahaczymy o kuchnię.
– Dobrze.
– Uszy do góry, mała, z głodu jeszcze się nikt nie zesrał.
Obie parsknęły, ale zaraz umilkły. Gdzieś w głębi ciemnego korytarza skrzypnęły uchylane drzwi.
– Wychodzą. Lily, szybko.
Emma podała przyjaciółce rękę i razem zbiegły po schodach.
Wtedy
Emma patrzyła na zgrabną sylwetkę Lily. Czarna skóra kontrastowała z białymi majtkami i podkoszulkiem.
– Posłuchaj, Lil, nie mówiłam poważnie.
– Ale tak to brzmiało.
– Wiem, ale prawda jest taka, że nie znam innego świata poza internatem i chyba trochę się boję.
Lily usiadła obok Emmy na łóżku.
– Nie boisz się grubej Berty, a masz stracha przed opuszczeniem ośrodka?
– Widzisz, chyba nie jestem tak twarda, jak się wszystkim wydaje.
– Coś kręcisz, o co tak naprawdę chodzi?
Emma spojrzała na mgłę unoszącą się za oknem.
– Chyba chciałabym spędzić trochę więcej czasu we dwie.
– Co proponujesz?
– Urwijmy się dzisiaj z zajęć.
Na korytarzu wychowawca zaczął walić w drzwi.
– Za piętnaście minut macie wszystkie być w sali treningowej! – darł się po wojskowemu.
Lily szturchnęła barkiem Emm.
– No, blondi, to będzie świetnie spędzony czas, tylko ty, ja i szorowanie kibli. Ale jeśli chcesz…
Emma uśmiechnęła się do przyjaciółki, wpatrzona w onyksowe oczy. Poczuła ciepło w brzuchu, przyjemny dreszcz, gdy udo Lil dotykało jej uda. Czerwone, pełne usta współlokatorki były lekko otwarte, zachęcające; w kącikach ust krył się prowokacyjny uśmiech.
Usłyszały walenie do drzwi.
– Czy wszystkie słyszały? Piętnaście minut!
Lily odwróciła głowę. Emm poczuła ulgę i dławiącą gorycz.
– Słyszałyśmy, pieprzony faszysto! – krzyknęła.
– Teraz to już pewne, że skończymy na szorowaniu sedesów.
Emma wzruszyła ramionami, uśmiechanięta, mimo straconej szansy.
Teraz
Latarka zamrugała, gdy zbiegały na półpiętro. Emma walnęła nią dwa razy w udo i skierowała promień na schody. Zeszły ostrożnie. Korytarz był ciemny i pusty. Emma spróbowała włączyć światło.
– Pewnie wybiło korki – powiedziała, oświetlając drogę na pierwsze piętro.
Mgła stała już w połowie schodów prowadzących na drugie piętro, nie przepuszczając światła latarki. Złote drobinki osadzały się na ścianie i stopniach. Niższe kondygnacje wyglądały jak zalane mlekiem.
– Emm? – Lily złapała ją za rękę.
Ruszyły korytarzem. Mijały kolejne sale. Panowała całkowita cisza, w której każdy szelest zdawał się nieść echem. Z trzeciego piętra dochodziły ciche odgłosy, kroków pensjonariuszek snujących się korytarzem.
Stanęły przed drzwiami oznaczonymi numerem osiem. Emma nacisnęła klamkę i uchyliła je ostrożnie. Stoliki ustawione w rzędach były puste. Dziewczyny na palcach weszły do środka. Strumień światła latarki prześlizgnął się po starych regałach z podręcznikami i parapetach ze zwiędłymi paprotkami, ulubionymi roślinami Hermana, nauczyciela wychowania fizycznego i przysposobienia obronnego. Po drugiej stronie sali stało szerokie biurko, za nim wisiały na ścianie dwie tablice z przygotowanym tematem zajęć, który już nigdy nie będzie przerobiony. Nieco po prawej zobaczyły drzwi do składziku i pokoju wychowawcy. Ruszyły, trzymając się ściany. Między stolikami a biurkiem Lily przystawiła pięść do ust, żeby zdławić jęk, ścisnęła dłoń Emmy i szarpnęła.
– Co?
Lily wyciągnęła rękę i wskazała palcem postać siedzącą na krześle pod oknem. Emma powoli skierowała światło latarki najpierw na nogi o masywnych, owłosionych łydkach. Następnie na obwisły brzuch, spod którego zwisał mięsisty penis. Piersi mężczyzny o czarnych kędziorach rozlały się na szerokiej klatce piersiowej, na której widniały czerwone plamy z nabrzmiałą skórą wokół nich. Ręce trzymał na kolanach, a łysa głowa opierała się brodą o tors.
– To Herman? – szepnęła Lily.
– Tak. Pieprzony spaślak.
– Czy on nie żyje?
– Nie wiem.
– Czemu się rozebrał?
– Nie całkiem, zostawił buty i skarpetki. – Emma oświetliła czarne lakierki włożone na białe podkolanówki.
– Emm, chodźmy stąd.
– Ale najpierw maski.
Wtedy
Apel zwołano w sali gimnastycznej. Dziewczyny ustawiono na trybunie. Dyrektorka z sali zakomunikowała:
– Wszystkie zajęcia na zewnątrz zostają odwołane ze względu na pogodę. Dyrekcja czeka na oficjalne informacje, do tego czasu wszyscy mają zakaz opuszczania internatu.
– Szkoda, że nie ogłosili tego, zanim nas wypuścili w tę pieprzoną mgłę – powiedziała któraś z dziewczyn stojących za Emm i Lily.
– Hermanowi podobno się dostało za poranną rozgrzewkę – szepnęła Lily.
Emma nie odpowiedziała, patrzyła na czerwoną plamę na karku jednej z dziewczyn stojących przed nią.
W stołówce panowała cisza jak nigdy. Jedynie Lily gadała jak zwykle.
– Spójrz na grubą Bertę. Pierwszy raz widzę, żeby nie jadła. Chyba jej nie posłużyły dzisiejsze ćwiczenia. Jak myślisz, Emm? Co kieruje rodzicami takich osób jak Berta? Rodzi im się szpetna, gruba córka, a oni dają jej na imię Berta. Zupełnie, jakby chcieli jej dowalić. "Słuchaj, kochanie, mamy szpetne, grube dziecko, i tak nic z niej nie będzie, to może dajmy jej na imię Berta i zobaczymy, co się stanie".
– Podobno wszystkie niemowlęta są ładne.
– Co ty pieprzysz, widziałam niemowlęta wyglądające jak z filmów Kronenberga.
– Może masz rację i nie wszystkie są ładne.
– Emm, co ci jest?
– Spójrz na nie.
– Patrzę i…?
– Żadna nic nie je.
Teraz
Składzik był ciasny, większą jego część zajmowały półki ze starym sprzętem wojskowym, trochę piłek lekarskich i do koszykówki. Pod ścianą stało małe biurko z krzesłem. Emma bez trudu znalazła maski i filtry.
– Lil, chodź tu.
– Chwileczkę.
Lily zgarnęła paczkę papierosów z biurka i zaczęła przeszukiwać szuflady.
– Lil! – warknęła Emma.
– Wiedziałam – powiedziała Lily i wyciągnęła z jednej z szuflad do połowy wypitą butelkę bourbona. – Wiedziałam, zawsze mówiłam, że Hermanowi capi gorzałą z mordy.
– Chodź tu, trzeba je założyć.
Lily podeszła, chowając butelkę do plecaka. Emma wymieniła filtry i pomogła współlokatorce założyć maskę gazową.
– Wezmę jedną zapasową – powiedziała. – Ty też jedną schowaj do plecaka…
Z sali doszło do nich przeciągłe charczenie. Spojrzały na uchylone drzwi. Krzesło zaszurało o podłogę. Usłyszały kroki, a po chwili ciężki oddech. Emma zgasiła latarkę i w ciemności założyła maskę. Odnalazła dłoń Lily i razem podeszły do uchylonych drzwi składziku.
Herman stał z szeroko rozstawionymi nogami. Ręce oparł o blat biurka. Coś wyleciało z krocza wychowawcy, uderzyło o podłogę i rozbryzgało się, ochlapując lakierki. Między nogami Herman, dostrzegły dwie długie nitki, a za nimi owadzią głowę o masywnych żuwaczkach. Czułki badały przestrzeń, gdy wychowawca zacharczał donośnie, a następnie jęknął. Pomiędzy udami pojawił się obły, wijący kształt. Zawisł, skręcając się, haczykowate odnóża bezskutecznie szukały oparcia, gdy pękate ciało wychodziło z Hermana centymetr po centymetrze. Biodra mężczyzny zadrżały. Zacharczał przeciągle i larwa wypadła, grzbietem na podłogę. Robak przekręcił się na brzuch. Zachrobotał odnóżami, gdy ruszył ku nodze Hermana.
Emma nie mogła odwrócić wzroku, czuła, jak serce łomocze, a pot spływa z czoła na policzki. Słyszała, jak Lily tłumi pisk, ściskając jej dłoń tak, jakby chciała złamać Emm wszystkie palce.
Robak wpełzł po owłosionej łydce, raniąc nogę odnóżami. Stawał co chwilę, badając czułkami powierzchnię, by po chwili znów ruszyć wzdłuż ciała wychowawcy. Przeszedł po pośladkach na plecy i zatrzymał się przy ramieniu. Herman sięgnął prawą ręką do larwy. Delikatnie dotknął robaka, jakby chciał się upewnić, czy wszystko z nim w porządku. Chwiejnym krokiem ruszył do krzesła pod oknem. Przez chwilę łapał równowagę, gdy podeszwy butów zaczęły się ślizgać na tym, co wyleciało z krocza. Usiadł ciężko na krześle. Larwa przeszła między obwisłymi piersiami i znieruchomiała na opasłym brzuchu. Herman objął biały, obły kształt rękoma i pochylił się, żeby osłonić larwę własnym ciałem.
Emma szarpnęła Lily i wybiegły ze składziku. Przemknęły tak jak poprzednio, pod ścianą, w kierunku drzwi sali. Emma przepuściła przodem Lily i spojrzała na wychowawcę. Herman siedział wyprostowany, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami. Larwa wpełzła na ramię wychowawcy, gdy mężczyzna zaczął się ociężale podnosić z krzesła.
Wtedy
Lauren weszła do pokoju, pchając przed sobą wózek z jedzeniem. Jak zawsze jasnoczerwona szminka odcinała się od jej czarnej skóry, a włosy zaplecione w warkocze schowała pod niebieskim czepkiem.
– Jak się czujecie, dziewczyny? – zapytała.
– Jak więźniarki – powiedziała Emma, nie wstając z łóżka.
– I to z długoletnimi wyrokami – dodała Lily, siedząca obok współlokatorki.
– Co wy tam wiecie o więzieniu? – Lauren machnęła ręką. Dziewczyny wiedziały, że stara kucharka wychowała się w internacie oraz o jej kryminalnej przeszłości.
Emma podniosła się na łokciach i podała papierosa Lily.
– Gdybyście trafiły do więzienia, błagałybyście o powrót do ośrodka. Wasze życie tutaj to letni obóz w porównaniu z pierdlem. – Lauren położyła tacę z jedzeniem na szafce. – Poratujcie szlugiem.
Lily rzuciła jej paczkę.
– Jak wygląda sytuacja? – zapytała Emma.
Lauren wyciągnęła papierosa, odłożyła paczkę na jedną z tacek i zamknęła drzwi pokoju. Usiadła na łóżku Lily, przejechała językiem po zębach i zapaliła.
– Kiepsko.
– No, co ty nie powiesz – parsknęła Lily.
– Zamknij się. – Emma trąciła ją w bok. – Mów i nie zwracaj uwagi na tę czarną kretynkę.
– Część dziewczyn odwieźli do szpitala, ale kierowca już nie wrócił. Część wychowawców została zwolniona do domów. Została dyrektorka i Herman. Na kuchni ja i Joe.
– A jak inne dziewczyny? – zapytała Lily.
– Większość chora. Poza waszym pokojem jeszcze w trzech są zdrowe dziewczyny.
– Jak w czasie pandemii. – Lily zaciągnęła się i podała papierosa Emmie.
– Nie. To nie to samo. Na ulicach nie ma żywej duszy. Tylko ta mgła i cisza. Żadnych zwierząt, ptaków, nic. Dobrze śpicie w nocy? – Lauren patrzyła w okno, za którym w bieli lśniły złote drobiny.
Lily i Emma popatrzyły na siebie.
– Telewizja wczoraj przestała nadawać – podjęła Lauren. – Nikt nie wie, co się dzieje. Gdzie są służby, policja, wojsko. To wszystko nie ma sensu. – Stara kucharka cmoknęła i oblizała usta. – Ale najgorzej jest w nocy. Na korytarzu słychać kroki. Klamka w moim pokoju kilka razy się poruszała. I to charczenie.
– Charczenie? – zapytała Lily.
– Nie wychodziłyście z pokoju?
– Nie – powiedziała Emma.
– To dobrze. Nie odwiedzajcie innych dziewczyn i zablokujcie drzwi. – Lauren wstała, podeszła do wózka i podniosła obrus; na półce przy kółkach leżało trochę konserw. – To dla was, powinno wystarczyć na kilka dni. I kto wie, może za chwilę to wszystko się skończy. Ale ja mam dość, spieprzam z tego pierdolnika. A gdybyście mnie zapytały, to poradziłabym wam zrobić tak samo.
Lauren zgasiła papierosa w palcach, wykruszyła żarzący się tytoń i przydepnęła go podeszwą tenisówki. Wstała i chwyciła klamkę.
– Powodzenia, dziewczyny – powiedziała w drzwiach.
*
– Poważnie? – Lily przewróciła oczami, gdy Emma dosunęła łóżko do drzwi.
– Nie wiem, czy załapałaś, ale zostałyśmy tu same.
– A Herman i dyrektorka?
– A kiedy ich ostatnio widziałaś? Kiedy ostatnio Herman chodził po korytarzu?
– Może też jest chory. – Lily wzruszyła ramionami.
– Właśnie, możliwe, że tylko my jesteśmy zdrowe. Wolę, żeby tak zostało. – Emma przywiązała jeden koniec paska do klamki, a drugi do ramy łóżka.
– Wiesz, za co Lauren siedziała?
– Nie.
– Za crack. To stara ćpunka. Kiedyś opowiedziała mi, że w piwnicy widziała twarz Chrystusa w kartoflach. Ma przejarany mózg. Za chwilę wszystko się uspokoi, tak jak było przy covidzie.
– Może, ale łóżko zostaje tu, gdzie jest.
– Jak chcesz, ale śpisz sama, nie mam zamiaru z powodu historii starej ćpunki spać przy drzwiach – powiedziała Lily.
*
Emma długo nie mogła zasnąć. Paliła, patrząc w biały obłok za oknem. Usiadła na łóżku. Coś się działo na korytarzu. Najpierw skrzypienie otwieranych drzwi. Odgłos kroków. Emma spojrzała na Lily, ale ta spała twardo. Rozległo się pukanie. Emma podeszła na łóżku do zamka i przystawiła ucho do dziurki od klucza.
– Źle się czuję. Otwórz, proszę.
Głos był dziwnie mechaniczny, charczący, nieludzki. Emma usłyszała szuranie. Cisza. Skrzypienie drzwi.
– Nie!!!
Wrzask był krótki, gwałtownie urwany. Trzask przewracanych mebli. Krzyk i cisza.
Klamka poruszyła się nagle. Emma złapała ją oburącz. Usłyszała charczenie, a po chwili pukanie. Spojrzała na śpiącą Lily.
– Emma? To ja, Berta.
Głos znienawidzonej dziewczyny przypominał nagranie lub ptaka naśladującego ludzką mowę.
– Idź spać, Berta – odpowiedziała Emma.
– Źle się czuję, otwórz.
Klamka znów się poruszyła. Emma trzymała ją mocno.
– Berta, idź spać, bo wyjdę i skopię ci dupę.
– Wyjdź – odezwało się kilka głosów naraz.
Ktoś naparł na klamkę. Emma z trudem utrzymywała ją w poziomie.
– Emm? – Lily podniosła się, przecierając oczy. – Co się…
Klamka opadła, Emma odskoczyła. Pasek naprężył się, przesuwając łóżko, które uderzyło o framugę. W szparze pojawiła się ręka pokryta czerwonymi plamami, ze skórą nabrzmiałą wokół znamion.
Lily wrzasnęła. Emma skoczyła do klamki.
– Lily, pomóż mi!
Współlokatorka zerwała się, podbiegła do szuflady. Dłoń z korytarza sięgnęła paska. Rama łóżka zatrzeszczała.
– Lily!! – Emma szarpała klamkę, jednak drzwi nie dawały się zamknąć.
Z korytarza dobiegł charkot dobywający się z kilku gardeł. Lily podbiegła i wbiła ołówek w dłoń trzymającą pasek. Ręka zniknęła w szparze, a drzwi zamknęły się z trzaskiem. Emma poleciała na materac. Lily stała z zakrwawionym ołówkiem. Usłyszały kroki, osoby zebrane pod ich pokojem rozeszły się w różnych kierunkach.
Któreś drzwi na korytarzu otwarły się i zamknęły z trzaskiem.
– Nie!! Pomocy!! Nie utrzymam!!
Huk i wrzask.
– Pomocy!!
Krzyki z pokoju naprzeciwko przerwał rumor. Lily i Emma usłyszały, jak coś zwala się na podłogę. Pisk, szamotanina. Ktoś wybiegł na korytarz i przebiegł obok ich pokoju. Wrzask, uderzenie o ścianę. I cisza.
*
– Ile zostało? – zapytała Lily.
– Dwie puszki.
Klamka drgnęła, ale zaraz natrafiła na oparcie krzesła. Dodatkowo pasek wciąż trzymał drzwi przytwierdzone do ramy łóżka Emmy.
– Odpierdolcie się!! – wrzasnęła Lily.
– Jaaadłyście? – odezwał się charczący głos na korytarzu.
– Chuj ci do tego, zdziro!!!
– Przestań, Lil. – Emma odłożyła puszki na szafkę i podeszła do współlokatorki, stojącej na środku pokoju z zaciśniętymi pięściami.
– Dłużej nie dam rady – wyszeptała Lily. – O co im chodzi? Jadłaś? Co to, kurwa, za pytanie?
Emma objęła ją za ramię, Lily wtuliła się w przyjaciółkę.
– Co my teraz zrobimy?
– Nie możemy tu zostać, Lily, ale zobaczysz, będzie dobrze.
– Obiecujesz?
– Obiecuję – powiedziała Emma, głaszcząc czarne loki Lily.
Wtedy zgasło światło.
Teraz
Wybiegły na korytarz i ruszyły w stronę schodów w szaleńczym pędzie. Strumień światła latarki, niczym stroboskop, oświetlał to podłogę, to ściany, to drogę na klatkę schodową. Gruba Berta wyrosła przed Emm tuż przy schodach. Stanęła niemal naga, jedynie w staniku zakrywającym małe piersi. Czerwone plamy szpeciły jej pyzatą twarz i pachwiny przy zarośniętym rudymi włosami kroczu. Lily wrzasnęła i stanęła tak gwałtownie, że tenisówki zaczęły się ślizgać na posadzce. Emmę strach dławił od tak dawna, że w chwili, gdy dostrzegła znienawidzoną dziewczynę, wrzasnęła dziko i wpadła w nią w pełnym impecie. Berta, niczym szmaciana lalka, runęła w dół schodów, uderzyła głową o podłogę na półpiętrze. Emma zbiegła za nią. Ramię Berty uniosło się i biały, obły kształt wypełzł spod niej na czarnych, haczykowatych odnóżach. Emma stanęła na ostatnim stopniu, oświetlając larwę, która, złapana w światło latarki, wbiegła w mgłę zakrywającą schody na pierwsze piętro. Berta uniosła się na łokciach, charcząc. Emma skoczyła na nią, przycisnęła biodrami do podłogi. Uniosła latarkę i walnęła nią Bertę w skroń.
Pyzata twarz zalała się krwią.
– Jaaadłaś? – wycharczała Berta.
Emma uniosła latarkę i udeżyła ją w nos. Coś chrupnęło. Czarne strugi krwi zalały cienkie usta Berty, spomiędzy których wciąż wydobywał się przeciągły charkot. Emma walnęła w nie z całej siły. Wargi pękły, a metalowe okucie latarki skruszyło przednie zęby.
– Nie!! – Lily chwyciła nadgarstek Emm. – Co ty zrobiłaś!?
Twarz Berty zniknęła we krwi, jedynie szeroko otwarte oczy, dzikie, zwierzęce, wpatrywały się w stojące nad nią dziewczyny.
– Emm?
– Co? – Głos Emmy był spokojny, choć dyszała ciężko przez maskę.
– Ja… Na schodach słyszałam kroki – wyjąkała Lily, nie mogąc oderwać wzroku od powiększającej się kałuży krwi wokół głowy Berty.
Emma złapała ją za rękę.
– Nie puszczaj mojej dłoni.
Lily przez zaparowane szyby maski próbowała dostrzec oczy Emm.
– Zrozumiałaś?
Lily spojrzała na ociekającą krwią, mrugającą latarkę.
– Zrozumiałaś?
W pytaniu Emm Lily wyczuła niewypowiedzianą groźbę.
– Tak, zrozumiałam – powiedziała.
Emma pociągnęła ją nad mleczną toń i zrobiła pierwszy krok.
Zaczęły schodzić ostrożnie, stopień po stopniu, pomału znikając w bieli.
*
Schody zdawały się nie mieć końca i Emma straciła równowagę – gdy jej stopa nie natrafiła na kolejny stopień. Lily jednak mocno ją trzymała i nie pozwoliła przyjaciółce upaść. We mgle widziały jedynie zarys własnych sylwetek. Powietrze było ciepłe i wilgotne, złote drobiny unosiły się w nim, niczym brokat w śnieżnych kulach sprzedawanych na święta. Emma wymacała ręką ścianę; gdy tylko poczuła pod palcami farbę, przywarła do niej, pociągając za sobą Lily. Światło latarki sprawiało, że drobiny migotały, lecz nie było w stanie przeniknąć gęstej bieli. Emma ścisnęła mocniej dłoń Lily i ruszyła wzdłuż ściany, badając dokładnie przed sobą jej powierzchnię.
– Po lewej jest sala gimnastyczna, za nią prysznice i szatnie – odezwała się Emma. – Dalej gabinet dyrektorki i wyjście. A po prawej…?
– Przed nami powinny być drzwi do toalet – podpowiedziała szybko Lily. – Za nimi do kuchni?
– Nie, jadalni, następne są do kuchni… – urwała Emma, gdy coś stukając, przebiegło w drugiej części korytarza.
– Co… co to było? – głos Lily drżał, stłumiony przez maskę.
– To nic. – Emma z trudem stawiała następne kroki, niemal ciągnąc za sobą przyjaciółkę. – Idziemy dalej, do kuchni, a potem do wyjścia. Pamiętasz, tak jak ustaliłyśmy…?
Gdzieś za sobą, na schodach, usłyszały, jak bose stopy uderzają o kolejne stopnie.
– Emma… One schodzą…
– Spokojnie, już mijamy toalety, zobacz. – Emma przycisnęła rękę Lily do drzwi. – To następna jest…?
– Jadalnia.
– Zobacz, już jesteśmy.
Ściana skończyła się i szły wzdłuż wahadłowych skrzydeł drzwi jadalni.
Przez mgłę, jakby z bardzo daleka, usłyszały charkoty, najpierw pojedyncze, potem kolejne.
Lily zadrżała i przywarła do drzwi, które otwarły się bezszelestnie. Emma nie zdołała utrzymać przyjaciółki, która zniknęła gdzieś w pomieszczeniu. Biały obłok zafalował, gdy rozbujane skrzydło raz za razem uchylało się, wzburzając mgłę.
– Lily? – wyszeptała Emma.
Biel znieruchomiała.
– Lily? – Słowa zniknęły we mgle bez odpowiedzi.
*
Emma spojrzała przed siebie, słysząc pod maską swój ciężki oddech i zbliżający się za plecami charkot.
Pierwszy krok był trudny, dalej poszło już sprawnie. Ruszyła wzdłuż ściany.
*
Lily zrobiła kilkanaście kroków, nim uderzyła w ławkę i runęła na podłogę. Mgła zamknęła się nad nią, zupełnie jakby wpadła w bezkresną toń. Usłyszała, jak ktoś, bardzo daleko, woła ją po imieniu. Uniosła głowę, ale słowa uwięzły w gardle, gdy ciche mlaśnięcie bosych stóp o kafelki przebiło się przez całun. Naga sylwetka kobiety, powłócząc nogami, wyłoniła się z bieli na ułamek sekundy, by zaraz w niej zniknąć. Kolejne mlaśnięcia i cisza.
Lily obróciła się na brzuch, zagryzła wargi, dławiąc szloch. Wciągnęła nosem lepkie, ciepłe powietrze z maski i zaczęła się czołgać. Ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa, jakby ugrzęzły w gęstej mgle. Lily pełzła pod kolejnymi ławkami i stolikami, dłońmi wymacując drogę między metalowymi nogami.
*
Dłoń Emmy dotknęła metalowych drzwi prowadzących do kuchni. Stąd od wyjścia dzieliło ją zaledwie kilka metrów. Coś chrupnęło za drzwiami, mlaśnięcia jak u niesfornie jedzącego dziecka i kolejne chrupanie, a gdzieś między tymi dźwiękami pisk lub cichy płacz.
– Pieprzona Lily – wyszeptała niemal bezgłośnie, zaciskając palce na rączce latarki i ostrożnie uchylając drzwi.
Weszła i po dwóch krokach wymacała szafkę, za nią blat. Trzymając się go, ruszyła w stronę dźwięku.
*
Lily wyczołgała się spomiędzy stolików i dłonią natrafiła na ścianę. Przesunęła palcami wzdłuż niej, aż natrafiła na gładką metalową powierzchnię. Drzwi uchyliły się, tuż przed maską, przez zaparowane szyby Lily dostrzegła stopę z wielką czerwoną plamą na kostce, o paznokciach pomalowanych na czarno. Naga sylwetka zniknęła gdzieś za wahadłowym przejściem do kuchni. Lily wstała, nie odrywając pleców od ściany, i spojrzała przez okrągłą szybę w drzwiach. Naga postać stała niemal na progu. Długie tłuste włosy zakrywały wychudłe ramiona. Plecy i pośladki pokrywały czerwone plamy i rany przypominające nakłucia. Włosy zakrywające kark zafalowały, zsuwając się z białego, obłego kształtu larwy, wypełzającej na nagie ramię. Haczykowate odnóża przebijające skórę pewnie utrzymywały robaka. Z czarnej głowy o żółtych ślepiach wyrastały dwa długie czułki, badające teren. Robak zszedł po ręce na pośladek, następnie po łydce na podłogę. Wpełzł szybko we mgłę. Naga postać ruszyła za nim, zniknęła gdzieś w bieli.
*
Emma ostrożnie dotarła do rogu kuchennego blatu, omijając dłonią garnki, chochle, kubki. Zatrzymała się, gdy opuszkiem palca trafiła na krawędź ostrza. Schowała latarkę i złapała drewnianą rączkę. Wyciągnęła przed siebie długi kuchenny nóż. Jęki, mlaśnięcia i chrupnięcia dochodziły gdzieś z podłogi tuż przed Emm. Poczuła pod tenisówkami, jak coś się rozłazi, spojrzała na rozdartą na kafelkach gnijącą marchewkę. Dalej zobaczyła kawałki chleba, ziemniaki, rozsypany ryż, owoce i warzywa. Jedna larwa siedziała na puszce z kukurydzą, wyjadając ziarna walające się wśród innych resztek, druga obgryzała kawałek czarnej skóry. Emma z trudem dopuściła do świadomości, że to noga z kikutem w miejscu stopy. Kolejna larwa przebiegała wzdłuż ciała. Lauren jęczała cicho, obgryziony policzek odsłaniał dziąsła, zęby i resztkę języka. Żuwaczkami robak rwał dolną wargę, czułki badały kolejne część jej twarzy. Oczy starej kucharki patrzyły na Emm z nieludzkim przerażeniem. Lauren jęknęła i zaraz zadławiła się krwią. Pękata larwa weszła na głowę kucharki i złapała żuwaczkami powiekę. Nogi ugięły się pod Emm, dłoń wsparta o blat z trudem utrzymywała coraz większy ciężar ciała. Poczuła, jak czyjeś palce chwytają ją za włosy. Szarpnięcie i dłoń na ramieniu dociskająca do podłogi. Tenisówki rozjechały się na rozrzuconym jedzeniu. Emma walnęła kolanami o kafelki. Następne szarpnięcie zwaliło ją na posadzkę, czyjeś ręce dociskały bark i twarz Emm do podłogi, tuż przy udzie Lauren. Coś przebiegło, zgrzytając odnóżami. Robak wyszedł zza słoika, dotykał czułkami palców Emmy zaciśniętych na rękojeści noża. Zamachnęła się i rozbiła ostrzem słój. Larwa stanęła, badając rozlany syrop i wiśnie. Ręka pokryta czerwonymi plamami chwyciła nadgarstek Emm, która poczuła chrapliwy oddech przy twarzy i nagie piersi przyciskane do pleców. Emma usłyszała dławiący jęk Lauren, mlaśnięcia, chrupot, pracę żuwaczek i zawyła.
*
Lily weszła do kuchni. Zobaczyła nagą postać, jak niknie we mgle po prawej. Zamknęła oczy, przypominając sobie rozkład kuchni. Starając się nie zwracać uwagi na odgłosy jedzenia dochodzące z głębi.
– Blat i szafki po prawej, więc drzwi na korytarz będą tam – szeptała.
Wrzask Emmy wstrząsnął Lily. Pobiegła za głosem. Mijając blat, walnęła biodrem o róg, ledwo utrzymała równowagę, gdy podeszwy ślizgały się na resztkach jedzenia. Wpadła na nagą dziewczynę o tłustych włosach, przyciskającą Emm do podłogi. Złapała chudą rękę i szarpnęła. Emma wierzgnęła dziko. Naga dziewczyna poleciała na Lily, która straciła równowagę i wyrżnęła o szafkę. Emma zawyła i uderzyła kolanem w obsypaną plamami twarz. Głowa dziewczyny odskoczyła. Lily podparła się, by wstać, poczuła czułki badające jej palce utaplane w soku z wiśni, zobaczyła Lauren z na wpół zjedzoną twarzą i larwę wydłubującą masywnymi żuwaczkami oko kucharki. Emma złapała Lily za rękaw i pociągnęła. Wpadły na szafki kuchenne, strącając z blatu garnki i talerze. Lily wrzasnęła:
– Nie tędy! – Widziała, że przyjaciółka ciągnie ją w stronę jadalni. – Tam!!
Teraz to Lily chwyciła Emm za dłoń. Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi i wypadły na korytarz wprost między charczące sylwetki. Emma obróciła się, ciągnąc za sobą Lily, na oślep tnąc nożem po wyciągniętych rękach. Mgła zawirowała, unosząc złote drobiny między sylwetkami, odsłaniając puste spojrzenia, wychudłe, pokryte plamami twarze i larwy przyczepione do nagich ciał. Emma i Lily odepchnęły stojące najbliżej dziewczyny i zaczęły biec, mając przed sobą jedynie biel. Słyszały odgłos tenisówek uderzających o posadzkę i ciężkie oddechy pod gumowymi maskami. Ich twarze były mokre od potu i łez, ich palce splecione ze sobą, zaciskały się coraz mocniej. A biel nie miała końca. Nie widząc ścian, płynęły w mglistym bezkresie.
*
Emma i Lily zauważyły drzwi internatu w chwili, gdy na nie wpadły. Wybiegły na zewnątrz, gdzie świat tonął w mieniącej się złotem mgławicy.
Kurde, Bardzie, tak sobie myślę, że to opko pokazało to, co w Twojej twórczości najfajniejsze: masz talent do akcyjniaków, do growo-filmowych fabuł (kojarzyło mi się z The last of us) i do tworzenia fajnych postaci. Polubiłam ten dziewczyński duet, ucieszyłam się, że to babki z krwi i kości i chętnie będę im kibicować, jeśli powstaną następne opowiadania.
Podejrzewam, że opisany świat jest już w Twojej głowie znacznie szerszy, dlatego nieco obawiałam się, że pokażesz go trochę za mało. Ale wyszło imo dobrze, powiedziałabym, że wręcz narobiło apetytu na ciąg dalszy.
Lubię postapy, surwiwale i nabrałam ochoty, żeby pograć w Resident Evil.
Tym optymistycznym akcentem, gotowa do zabijania okien znalezionymi deskami, klikam Bibliotekę.
„Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf
Hej Rossa. Dziękuję odwiedziny, komentarz i klika :). Mam nadzieję, że się uda pociągnąć fabułę tak by wszystko fajnie się sklejało. RE pamiętam jeszcze z szaraka, gdy z nożem przemierzałem korytarze błagając by za kolejnymi drzwiami nie było zombiaka :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej, Bardzie!
Mój odbiór tekstu jest nieco inny od “typowego” czytelnika, bo już zdążyłem poznać stworzony przez Ciebie świat, w którym rozgrywa się akcja. W pewnym sensie, zaczynając lekturę byłem przygotowany na to, co mnie czeka :D
Ale, chociaż owady i klasyczne: “jaaaadłeś?!” mnie nie zaskoczyły (ba, wypatrywałem ich!) to lektura była bardzo satysfakcjonująca. Pod względem klimatu i budowania relacji między głównymi bohaterkami tekst budził skojarzenia z dodatkiem do pierwszej części TLoU. Dialogi też wypadły przekonująco i zwyczajnie naprawdę dobrze.
Bardzo podobała mi się zmiana dynamiki i narracji pomiędzy scenami “wtedy” i “teraz”, pod względem stylistycznym fajny zabieg.
Zakończenie budzi nadzieję, że rzeczywiście pociągniesz temat dalej i cykl nie skończy się na dwóch tekstach :)
Mam natomiast jedną uwagę językową: cholernie dużo razy pada w tekście “Emma” albo “Emm”. Szczególnie na samym początku masz masakryczną “emmozę” :P
Pozdrawiam serdecznie i klikam ;]
„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”
Hej,
Bardzie, zmiany wyszły na plus, ale opowiadanie nadal wciągające. Teraz dopiero wiem czemu, tak zakończyłeś, bo będzie kontynuacja. Ciekawi mnie czy przygód dziewczyn czy robali. Nieistotne. Ta część jest dobra, więc kliknę.
Pozdrawiam ;)
Hej!
Moją opinię znasz z bety więc będzie krótko:
Ogólnie porządny horrorek. Na duży plus opisy wypadających z ciała robaków. Dobrze widziałem te sceny. Ogólnie wydaje mi się że dobrze oddałeś grozę.
Podobało mi się więc klikam.
Pozdrawiam!
C_C, Milis, Edwardzie – dziękuję za betę, odwiedziny i kliki :). Pozdrawiam serdecznie:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Intrygujące.
Mgła często pojawia się w horrorach i przy okazji zasnuwa to, co w niej się czai, skutkiem czego bohaterowie mając świadomość, że wokół nich dzieje się coś bardzo niedobrego, nie są w stanie wiele zrobić, aby cało wyjść z przerażającej ich sytuacji. I tak jest u Ciebie – bohaterki podjęły próbę ratowania się, ale z wielkim żalem zauważam, że opowiadanie sprawia wrażenie zaledwie części czegoś większego, więc pozostanę z nadzieją, że niebawem zamieścisz ciąg dalszy.
– Chyba chciałabym spędzić trochę więcej czasu we dwoje. → Piszesz o dwóch dziewczynach, więc: – Chyba chciałabym spędzić trochę więcej czasu we dwie.
We dwoje mogą spędzić czas dziewczyna i chłopak.
Niższe kondygnacje wyglądały jak zalane w mlecznej powodzi. → Niższe kondygnacje wyglądały jak zalane mleczną powodzią.
Na stołówce panowała cisza jak nigdy. → Stołówka jest pomieszczeniem, więc: W stołówce panowała cisza jak nigdy.
…trochę piłek lekarskich i koszykówki. → Chyba miało być: …trochę piłek lekarskich i do koszykówki.
Robak przekręcił się na brzuch. Zachrobotały odnóżami, gdy ruszyły ku nodze Hermana. → Robak był jeden, więc w drugim zdaniu: Zachrobotał odnóżami, gdy ruszył ku nodze Hermana.
Lauren zgasiła papierosa w palcach, wkruszyła żarzący się tytoń i przydepnęła go podeszwą tenisówki. → Raczej: …wykruszyła żarzący się tytoń i przydepnęła go podeszwą tenisówki.
…usłyszały, jak coś zwala się na ziemię. → Rzecz dzieje się w budynku, więc: …usłyszały, jak coś zwala się na podłogę.
…wyrastały dwie długie czułki, badające teren. → Czułek jest rodzaju męskiego, więc: …wyrastały dwa długie czułki, badające teren.
…następnie po łydce na ziemię. → …następnie po łydce na podłogę.
…gdy opuszkiem palca trafiła na krawędź ostrza. → Opuszka jest rodzaju żeńskiego, więc: …gdy opuszką palca trafiła na krawędź ostrza.
…złapała żuwaczkami za powiekę. → …złapała żuwaczkami powiekę.
Szarpnięcie i dłoń na ramieniu dociskająca do ziemi. → Szarpnięcie i dłoń na ramieniu dociskająca do podłogi.
…dotykając czułkami palcy Emmy… → …dotykając czułkami palców Emmy…
Tu znajdziesz odmianę rzeczownika palec.
…dziewczynę o tłustych włosach, przyciskając Emm do podłogi. → …dziewczynę o tłustych włosach, przyciskającą Emm do podłogi.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej regulatorzy,
dziękuję za odwiedziny, komentarz i wyłapanie błędów :). I niestety padło to, czego najbardziej się obawiałem. Mam pomysł i trzy możliwości:
Pierwsza – opisać cały pomysł w jednym opowiadaniu, mającym, jak na moje oko około 100 tyś znaków, pomijając większość historii i postaci i na tym zakończyć przygodę z Ciemnym lasem.
Druga – pisać dalej opowiadania, które będą przedstawiać historię bohaterów częściowo odsłaniając świat czytelnikowi. Ale tu pojawia się pytanie, czy w takim przypadku nie będą się pojawiały też komentarza pytające o ciąg dalszy :).
Trzecia – wrzucać kolejne odsłony świata jako fragmenty i w ten sposób nie głowić się jak każdą z części poprowadzić tak, by zachowywała formę opowiadania i liczyć po cichu, że może ktoś odwiedzi kolejne publikacje :D
Zdaje sobie sprawę, że czytelnik chciałby wiedzieć więcej, jednak zamysł jest taki by opowiadania dotyczyły losu bohaterów i na nich skupiały uwagę, a to co się wydarzyło stanowiło mgłę tajemnicy, która z czasem oczywiście będzie się rozwiewać :). Tylko czy taki zamysł może się podobać i będzie satysfakcjonujący dla czytelnika?
Pozdrawiam :)
P.S. Błędy poprawione :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Istotnie, Bardzie, masz problem z nadmiarem możliwości.
Pierwsza – dobrze byłoby przeczytać wszystko naraz, ale obawiam się, długość może skutecznie zniechęcić wielu czytelników.
Druga – prezentowanie kolejnych opowiadań cyklu byłoby pewnie dobrym wyjściem, pod warunkiem, że każda historia będzie w miarę skończona, ale zostawiająca otwartą furtkę, która domknie całość w ostatniej części „serialu”.
Trzecia – najmniej zachęcająca, bo sam wiesz, jak tutaj są traktowane fragmenty.
Opowiadałaby, się za drugą możliwością i powolnym odsłanianiem tajemnic, aż do całkowitego rozwiania się tajemniczej mgły, a w konsekwencji pełnej satysfakcji czytelnika.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dziękuję regulatorzy, to bardzo pomocna informacja, bo jednak rzutująca na dalszą pracę :). Tak chciałbym zrobić, ale poczekam jeszcze na opinie innych, by mieć pewność, że taka forma znajdzie zainteresowanie :). Jeszcze słowo wyjaśnienia, pierwszy tekst z cyklu o Tomie i Kevinie, jest w becie ale najszybciej pojawi się w styczniu/lutym i słusznie zauważył C_C, że to właśnie ten tekst najlepiej wprowadza w świat. Jako autor nie zauważyłem tego więc postaram się te niedopatrzenie naprawić i przemycić więcej informacji w kolejnej odsłonie jednocześnie nie psując historii Toma i Kevina… Hmm to może być dość trudne :D, ale zrobię co w mojej mocy :).
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Słusznie czynisz, Bardzie, czekając na więcej opinii i jestem pewna, że w odpowiedniej chwili podejmiesz właściwą decyzję. Wiadomo, że to nie będzie łatwe, ale uspakaja mnie Twoja deklaracja, że zrobisz wszystko, co w Twojej mocy.
Życzę stałej obecności Pani Weny i mnóstwa znakomitych pomysłów. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
A dziękuję:), a Panią Wenę jak spotkam, to obawiam się, że policzę jej kości, za jej wredną naturę ;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
To Pani Wena ma kości??? Co prawda nigdy nie miałam z nią do czynieniam ale całe życie byłam przekonana, że to raczej eteryczna istota. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Może tak być, więc pozostaje mi jakiś wredny rytuał;).
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Powodzenia w skutecznych rytuałach! ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej!
Wysłałem opinię już na becie ale tutaj też ją napiszę.
Bardzo dobrze operujesz grozą, opko czyta się szybko, przyjemnie (no może czasami nie do końca hehe). Sceny grozy są przejrzyste, dobrze napisane.
Największym minusem jest to że to tak naprawdę część większej historii :c
Gdzieś z tyłu głowy miałem "Mgłę" Kinga.
Oczywiście, że klikam :))
Pozdrawiam
Kto wie? >;
Hej skryty, dziękuję za betę, odwiedziny, komentarz i klika :D. Tak, zabrakło może większego wprowadzenia w świat, ale to zostanie naprawione niebawem:) Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Regulatorzy wiedzę nominację do biblioteki, więc dziękuję bardzo za udanie się do klikarni :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Jak widzę, Bardzie, wiedzę masz niezłą. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
A widzisz, jestem miło zaskoczony, bo nic klika nie zapowiadało :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
A bo mi się nie chciało wysyłać do Ciebie kuriera z wiadomością. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
No i słusznie ;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Ładny kawałek horroru. Kawałek, bo jednak trochę niedokończony – nosi pewne znamiona rozdziału. Dziewczyny dożyły do wyjścia z internatu i nie wiadomo, co będzie z nimi dalej.
Ale czytało się w porządku.
Też głosowałabym za drugą opcją – tak znajdziesz najwięcej chętnych, bo kobyły i fragmenty nie cieszą się wzięciem.
Babska logika rządzi!
Hej, Finkla dziękuję bardzo :), miło mi, że się podobało. Tak też zrobię, postaram się przedstawić historię tak by każde opowiadanie kończyło pewien epizod i zarazem wyjaśniało co się dzieje :). Co nie będzie prostym zadaniem, ale zrobię co mogę :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
No to powodzenia. :-)
Babska logika rządzi!
A dziękuję:)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Na początek się poczepiam:
Internat był alternatywą dla dzieci, które były o krok od poprawczaka.
Był-były.
Nie podoba mi się skrót Emm, na początku myślałem, że to literówka. :P Ja bym pisał przez jedno ,,m”.
Auć. Hardkor. Nie mam problemu z przemocą ani tzw. patologią (szkoda, że nie wiemy, co w życiu dziewcząt poszło nie tak, że wylądowały tam, gdzie wylądowały), ale na body horror (i na fragment z okiem…) nie byłem przygotowany. Scena z zainfekowanym Hermanem trochę przypomina to, co się stało z postacią Quentina Tarantino w ,,Planet Terror” (fuj). Ale to może i dobrze, bo walnęło mocniej, i na pewno zapamiętam to uniwersum.
Tak jak napisałem, bohaterki mają trochę za mało tła. Są ,,trudną młodzieżą”, cokolwiek to znaczy – tyle. Ale skoro mają być kolejne części, pozostaję z nadzieją, że poznamy je trochę bliżej. No, ale na ten moment wydają się w porządku – po jej wprowadzeniu bałem się, że Lily będzie taką strachliwą mimozą, która tylko przeszkadza swojej bardziej rezolutnej koleżance, ale okazało się, że nie, nie jest wkurzająca.
Cóż, czekam na ciąg dalszy. :)
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
Hej SNDWLKR bardzo mi miło, postaram się by kolejne części były równie ciekawe:). Tak bohaterki potrzebują więcej znaków, ale spokojnie, postaram się by zaskakiwały:). No nic, biorę się do pisania:). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Pan wzywał? XD
w którym nikt nie miał zamiaru użerać się z Emm.
Hmm. Może: w którym nikt nie miał zamiaru się z nią użerać. Uwaga, mówisz tu coś o bohaterce.
Internat był alternatywą dla dzieci
Alternatywą wobec czego?
Nienawidziła małego pokoju, do chwili gdy dotarło do niej, że niedługo skończy osiemnaście lat i na zawsze opuści internat.
Hmm. A może: Nienawidziła tej klitki, aż dotarło do niej, że niedługo skończy osiemnaście lat i na zawsze opuści internat.
Emm badała każdy fragment pokoju
…? chodziła dookoła i badała?
– zapytała, by się upewnić.
Łopata, tnij.
Lily, gdy dowiedziała się, że Emma niedługo opuści internat, była załamana i okazywała to w dość specyficzny sposób. Nie odstępowała Emm na krok, dopytywała o jej plany.
Zapewniasz. Gorzej, zapewniasz nie do końca o tym, co pokazujesz. Skup się na zachowaniu Lily.
zapewniła Lily, że zapomną o sobie, nim minie rok
Powtórzone "zapewnić".
ślina spada, mijając kolejne piętra, zanim rozbiła się o dach
Czas: ślina spada, mijając kolejne piętra, i rozbija się o dach.
Bez Lily ta zabawa całkowicie straciła sens.
Hmm.
chmury rozchodzą się nad drzewami, tworząc dziurę, w której dostrzegła ciemny, lejkowaty kształt
…?
To nie było zjawisko pogodowe, raczej coś fizycznego, żywego
Zjawiska pogodowe jak najbardziej są czymś fizycznym. Fizyka bada ogólnie świat materialny.
Z jego końca wylał się biały obłok, spływający na park.
Może tak: Z jego końca spłynął na park biały obłok.
fragment po fragmencie
Kawałek po kawałku >< https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842880
Niczym śnieżna lawina osuwająca się z nieba, pochłaniała wszystko na swojej drodze, nieubłaganie brnąc w stronę internatu, lśniąc złotymi drobinkami unoszonymi przez obłok
Niby białe, a purpurowe :P
Mgła otoczyła budynek, pochłaniając parking.
Jednocześnie? Hmm?
Lily, proszę, kojarz fakty.
Jakie fakty?
Lily oparła się o ścianę i osunęła po niej do pozycji embrionalnej. Włożyła głowę między kolana i jęknęła:
Ciach: Lily zsunęła się plecami po ścianie, schowała głowę między kolana i jęknęła:
w jej migdałowych oczach pojawiła się nadzieja
Ułatwiasz sobie życie :P
Emm wytarła łzę z jej policzka
Angielskawe.
Drzwi gdzieś w głębi ciemnego korytarza uchyliły się z cichym skrzypieniem.
Co one postrzegają? Skrzypnięcie. Dopiero potem wnioskują, że to drzwi (dobra, dobra, głębokie dyskusje o epistemologii odłóżmy na później). Ergo: Gdzieś w głębi ciemnego korytarza skrzypnęły uchylane drzwi.
podała rękę przyjaciółce
Lepiej: podała przyjaciółce rękę.
Emma obserwowała zgrabną sylwetkę Lily.
Obserwuje się raczej jakieś zjawisko, proces, a czyjejś seksi pupci można się przyglądać :P
Jej czarna skóra kontrastowała z białymi majtkami i podkoszulkiem.
Zaimek zbędny.
masz stracha przed opuszczeniem ośrodka
Hmm.
Emma spojrzała na unoszącą się mgłę za oknem.
Szyk: Emma spojrzała na mgłę unoszącą się za oknem.
Urwijmy się z dzisiejszych zajęć.
Trochę nienaturalny ten dialog. Może: Urwijmy się dzisiaj z zajęć.
zaczął walić do drzwi
Walić w drzwi.
Za piętnaście minut macie wszystkie ustawić się w sali treningowej! – darł się po wojskowemu.
A może mniej "się": Za piętnaście minut macie wszystkie być w sali treningowej! – darł się po wojskowemu.
Lily szturchnęła barkiem Emm.
Hmmmm.
wpatrzona w onyksowe oczy
Uwaga, dziewczyna z kalejdoskopowymi oczami to pierwszy objaw purpury! Zaleca się purgens :D
skończymy na szorowaniu sedesów
Hmmm.
uśmiechając się mimo straconej szansy
Może lepiej: uśmiechnięta, mimo straconej szansy.
Musiało wybić korki
Pewnie wybiło korki. W tych trzech akapitach słowo "piętro" powtarza się tyleż razy.
Mgła stała już w połowie schodów prowadzących na drugie piętro, nie przepuszczając światła latarki.
Antropomorfizujesz mgłę. I skąd wiadomo, że nie przepuszcza światła? Przecież nie widać, co jest za mgłą?
zalane w mleczną powodzią
Artefakt. Ale mogłoby też być: zalane mlekiem.
Ruszyły korytarzem, mijając kolejne sale.
Jednocześnie?
Panowała całkowita cisza, w której każdy szelest zdawał się nieść echem.
To była cisza, czy coś szeleściło?
Na trzecim piętrze, nad ich głowami, dochodziły ciche odgłosy
Z trzeciego piętra dochodziły ciche odgłosy.
uchyliła je delikatnie
Uchyliła je ostrożnie. Uchyliła je odrobinę. Uchyliła je powoli. Argh.
Weszły na palcach do środka.
Może: Dziewczyny na palcach weszły do klasy.
dwie tablice z przygotowanym tematem zajęć, który już nigdy nie będzie przerobiony
Hmmmm.
Ruszyły przy ścianie.
Lepiej: ruszyły, trzymając się ściany.
przystawiła pięść do ust, dławiąc jęk
Imiesłów: przystawiła pięść do ust, żeby zdławić jęk.
Lily wyciągnęła rękę i wskazała palcem postać
Wystarczy: Lily wskazała palcem postać.
Piersi mężczyzny o czarnych kędziorach rozlały się na szerokiej klatce piersiowej,
Nieuporządkowane. To facet ma czarne kędziory na głowie, czy to soból taki czarny, jak to wszystko wygląda? (Widzę, że turpizm nadal Ci odpowiada :P)
czarne lakierki włożone na białe podkolanówki.
Hmm.
Apel zwołano w sali gimnastycznej. Dziewczyny ustawiono na trybunie. Dyrektorka z sali zakomunikowała:
Na trybunie? Nie chodziłeś do szkoły? XD
Wszystkie zajęcia na zewnątrz, z powodów pogodowych, zostają odwołane
Głupia maniera robienia ze wszystkiego przymiotnika – nie ucz się tego: Wszystkie zajęcia na zewnątrz zostają odwołane ze względu na pogodę.
w sprawie anomalii pogodowej
To do wycięcia.
powiedziała któraś z dziewczyn stojących za Emm i Lily
To się praktycznie powtarza.
W stołówce panowała cisza jak nigdy. Jedynie Lily gadała jak zwykle.
Powtórzona konstrukcja.
Co kieruje rodzicami takich osób jak Berta?
Mało naturalne.
Zupełnie jakby
Zupełnie, jakby.
grube dziecko i tak nic z niej nie będzie
Zabrakło przecinka: grube dziecko, i tak nic z niej nie będzie.
Składzik był niewielki, jego większą część zajmowały półki
A może tak: Składzik był ciasny, większą jego część zajmowały półki.
Między nogami Herman, dostrzegły dwie długie nitki
Mmmm. Nie wiem, czy to by było widoczne w ciemności. Może: Spomiędzy nóg zwisały mu dwie długie nitki, a między nimi była…
Biodra mężczyzny zadrżały.
Tak same?
larwa wypadła, upadając grzbietem na podłogę.
Zbędne powtórzenie: larwa wypadła, grzbietem na podłogę.
Słyszała, jak Lily tłumi pisk, ściskając jej dłoń tak, jakby chciała złamać Emm wszystkie palce.
Kto jest podmiotem ściskającym?
raniąc nogę odnóżami
Pokaż to.
pochylił się, osłaniając larwę ciałem
Pochylił się, żeby osłonić larwę własnym ciałem.
mężczyzna ociężale zaczął się podnosić z krzesła
Mężczyzna zaczął się ociężale podnosić z krzesła.
prowadząc przed sobą wózek
A może: popychając wózek?
Dziewczyny wiedziały, że stara kucharka wychowała się w internacie oraz o jej kryminalnej przeszłości.
Zapewniające. Spokojnie można to dać w dialog, ot, choćby stylizując go trochę. I – jakoś mało stara mi się wydaje, z tą szminką.
Wasze życie tu to letni obóz
Wasze życie tutaj to letni obóz.
odłożyła paczkę na jedną z tacek i zamknęła drzwi pokoju
Można przyciąć: odłożyła paczkę na wózek i zamknęła drzwi.
Poza waszym pokojem są jeszcze trzy, gdzie umieścili zdrowe dziewczyny.
Hmm. Poza waszym pokojem jeszcze w trzech są zdrowe.
podjęła dalej Lauren
"Dalej" jest tu całkiem zbędne.
To wszystko nie ma sensu.
Co nie ma sensu?
A jeśli byście mnie zapytały o radę, to poradziłabym wam zrobić tak samo.
A gdybyście mnie zapytały, to poradziłabym wam zrobić tak samo.
chwyciła za klamkę
"Za" możesz wyciąć.
łóżko zostaję
Literówka.
– Jak chcesz, ale śpisz sama, nie mam zamiaru z powodu historii starej ćpunki spać przy drzwiach – powiedziała Lily.
A dlaczego ma spać przy drzwiach? Mogą spać w jednym łóżku, zwłaszcza, że podtekst dałeś dość wyraźny.
Wrzask był krótki, gwałtownie urwany.
Może: Wrzask był krótki, urwał się gwałtownie.
Spojrzała na Lily, ta wciąż spała.
Spojrzała na Lily, która spała.
Głos znienawidzonej dziewczyny był jakby nie jej, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego usłyszany dźwięk.
Nienaturalne. Głos przypominał nagranie, może ptaka naśladującego ludzką mowę.
Klamka znów się poruszyła, Emma trzymała ją mocno.
To bym rozdzieliła kropką.
Ktoś naparł na klamkę, Emma z trudem utrzymywała ją w poziomie.
To też.
Pasek naprężył się, przesuwając łóżko, które uderzyło o framugę.
Dobra, coś mi tu fizyka nie działa.
ze skórą nabrzmiałą wokół znamion
Szyk, poza tym https://wsjp.pl/haslo/podglad/31074/znamie To nie są znamiona, tylko zmiany wyraźnie chorobowe.
Emma szarpała za klamkę, jednak drzwi nie dawały się zamknąć.
Przyjmuję, że to objaw paniki, bo szarpaniem za klamkę w tej sytuacji może je tylko bardziej otworzyć.
Z korytarza dobiegł charkot dobywający się z kilku gardeł.
Hmm. Purpurowe.
osoby zebrane pod ich pokojem rozeszły się w różnych kierunkach
Czy to jeszcze są osoby…
Któreś z drzwi
"Z" zbędne.
Dodatkowo pasek wciąż trzymał drzwi przytwierdzone do ramy łóżka Emmy.
Dziwnie to brzmi. I nie bardzo wiem, jak przywiązać drzwi do czegokolwiek, chyba że za klamkę, a ona już jest podparta.
Nie możemy tu zostać Lily
Nie możemy tu zostać, Lily.
ruszyły w stronę schodów w szaleńczym pędzie
Hmmm?
podłogę, to ściany, to drogę
Rym.
Gruba Berta wyrosła przed Emm, tuż przy schodach
Tu bez przecinka.
tenisówki zaczęły ślizgać się
Zaczęły się ślizgać.
Emmę strach dławił od tak dawna, że w chwili, gdy dostrzegła znienawidzoną dziewczynę, wrzasnęła dziko i wpadła w nią w pełnym impecie.
Nie widzę tu logiki.
runęła w dół schodów, uderzając głową
Na jutro tysiąc razy: Imiesłów przysłówkowy współczesny NIE OZNACZA PRZYCZYNOWOŚCI (ANI CELOWOŚCI). https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/imieslowowy-rownowaznik-zdania;10349.html https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/imieslow-przyslowkowy-wspolczesny;14593.html https://eszkola.pl/jezyk-polski/imieslowy-przyslowkowe-11074.html
biały, obły kształt wypełzł spod niej na czarnych, haczykowatych odnóżach
Hmmm.
Emma skoczyła na nią, przygniatając biodrami do podłogi.
Czego nie oznacza imiesłów przysłówkowy współczesny?
Uniosła latarkę i walnęła nią w skroń Berty.
Uniosła latarkę i walnęła nią Bertę w skroń.
Emma uniosła latarkę i walnęła ją w nos.
Urozmaić to jednak: Emma przydzwoniła jej latarką w nos.
cienkie usta Berty, spomiędzy których wciąż
Z których. Spomiędzy warg, ale z ust.
Emma walnęła w nie z całej siły
Już trzeci raz walnęła.
Wargi pękły, a metalowe okucie latarki skruszyło przednie zęby.
Fuuu… I – pękły? Jak balonik?
Lily chwyciła nadgarstek Emm, zatrzymując kolejne ciosy
Imiesłów. Przysłówkowy. Współczesny. Czego nie oznacza?
Twarz Berty zniknęła we krwi, jedynie szeroko otwarte oczy, dzikie, zwierzęce, wpatrywały się w stojące nad nią dziewczyny.
Ciut purpurowe.
– Co? – głos Emmy był spokojny, choć dyszała ciężko przez maskę.
To nie głos jest spokojny, zresztą wypowiedź nie wskazuje na spokój. I "głos" powinien tu być dużą literą. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
Nie puszczaj mojej dłoni.
Naturalniej: Nie puszczaj mnie.
Lily przez zaparowane szyby maski próbowała bezskutecznie dostrzec oczy Emm.
Szyk wskazuje na to, że bezskutecznie dostrzec, cokolwiek to znaczy. A ona bezskutecznie próbowała.
Lily spojrzała na ociekającą krwią, mrugającą latarkę.
Źle się to parsuje.
wyczuła niewypowiedzianą groźbę
Hmmm.
Zaczęły schodzić ostrożnie, stopień po stopniu, pomału znikając w bieli.
No? A swoją drogą, co im tu pomogą maski? Przecież objawy kontaktu z mgłą są skórne?
Schody zdawały się nie mieć końca i Emma straciła równowagę, gdy jej stopa nie natrafiła na kolejny stopień.
Brak łączności logicznej, rozdziel myśli.
Lily jednak mocno trzymała jej dłoń, nie pozwalając upaść przyjaciółce
Lily jednak mocno ją trzymała i nie pozwoliła przyjaciółce upaść.
We mgle widziały jedynie zarys własnych sylwetek.
Jak? Widzisz zarys własnej sylwetki w normalnych warunkach?
gdy tylko poczuła pod palcami farbę, przywarła do niej
Hmm.
badając dokładnie przed sobą jej powierzchnię
Hmmmm. Wymacując drogę przed sobą?
odezwała się Emma, odtwarzając układ pomieszczeń
Nie tłumacz nam, co ona robi, kiedy to robi: odezwała się Emma. Kropka.
– Co… co to było? – głos Lily drżał pod maską.
To nie mysz. – Co… co to było? – Głos Lily drżał, stłumiony przez maskę.
Emma z trudem stawiała następne kroki
"Następne" bym wycięła.
Gdzieś za nimi na schodach, usłyszały, jak bose stopy uderzają o kolejne stopnie.
Gdzieś za sobą, na schodach, usłyszały, jak bose stopy uderzają o stopnie.
mijam toalety
Nie zjadłeś "y"?
szły wzdłuż wahadłowych skrzydeł drzwi jadalni
I jak to jest, iść wzdłuż takich drzwi?
usłyszały charczenie, najpierw pojedyncze, potem kolejne
Może: usłyszały charkoty, najpierw pojedyncze, potem kolejne.
Lily zadrżała i przywarła do drzwi, które otwarły się bezszelestnie. Emma nie zdołała utrzymać przyjaciółki, która zniknęła gdzieś w pomieszczeniu. Biały obłok zafalował, gdy rozbujane skrzydło raz za razem uchylało się, wzburzając mgłę.
Hmmmmmmmmmmmmmmm.
– Lily? – słowa zniknęły we mgle bez odpowiedzi.
"Słowa" dużą.
Emma spojrzała przed siebie, słysząc pod maską swój ciężki oddech i zbliżający się za plecami charkot.
Hmm? Po co zapewniać, że patrzyła przed siebie?
Mgła zamknęła się nad nią, zupełnie jakby wpadła w bezkresną toń.
Purpurowe. Przecież już od jakiegoś czasu brodzi w tej mgle.
Usłyszała, z bardzo daleka swoje imię.
Usłyszała, jak ktoś, bardzo daleko, woła ją po imieniu. Ekhm. Third Voice? Tam się w podobnej mgle halucynowało przyjaciół z dawnych lat… (a może tylko umarłych. A może wcale się nie halucynowało.)
Uniosła głowę, ale słowa uwięzły w gardle, gdy ciche mlaśnięcie bosych stóp o kafelki przebiło się przez całun.
Mieszasz metafory.
Ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa, jakby ugrzęzły w gęstej mgle.
No, przecież jest we mgle.
Lily, pełzła
Co to za przecinek?
ławkami i stolikami, dłońmi wymacując drogę między metalowymi nogami
Rym.
Stąd do wyjścia dzieliło ją zaledwie kilka metrów.
Od wyjścia.
mlaśnięcia jak u niesfornie jedzącego dziecka
… niesfornie? Niechlujnie chyba? Łapczywie? Mlaśnięcia, jakby dziecko łapczywie coś jadło.
stopę z wielką czerwoną plamą na kostce, o paznokciach pomalowanych na czarno
Źle się to parsuje.
rany przypominające nakłucia
Zauważyłbyś z takiej odległości, że kogoś pożarły komary?
Włosy zakrywające kark zafalowały, zsuwając się z białego, obłego kształtu larwy
Hmm.
utrzymywały robaka
Owady i robaki to nie to samo :<
chroniąc przed upadkiem
Nie ma co o tym zapewniać, trzymał się na miejscu i już.
Naga postać ruszyła za nim, znikając gdzieś w bieli.
Imiesłów.
omijając dłonią garnki, chochle, kubki
? Taki tam mają bałagan? I czy ona to widzi, skoro nic nie widzi?
opuszką palca
Raczej "opuszkiem".
złapała za drewnianą rączkę
"Za" możesz spokojnie wyciąć.
jak coś rozłazi się
Szyk: jak coś się rozłazi. I jakie to jest uczucie?
spojrzała na rozdartą na kafelkach gnijącą marchewkę
… rozdartą?
Emma z trudem dopuściła do świadomości, że to noga z kikutem w miejscu stopy
Dziwne zdanie.
czułki badały kolejne fragmenty jej twarzy
Kolejne części.
Nogi pod Emm się ugięły
Nogi ugięły się pod Emm.
chwytają jej włosy
Chwytają ją za włosy.
dociskały bark i twarz Emm
Do czego dociskały?
Robak wyszedł zza słoika, dotykając czułkami palców
… no?
Zamachnęła się, rozbijając ostrzem słój. Larwa stanęła, badając rozlany syrop i wiśnie.
Noooooo???
pracę żuwaczek
Czyli co usłyszała?
– Od drzwi jadalni, mając blat i szafki, po prawej, muszą być drzwi na korytarz – szeptała.
Potknęłam się. Imiesłowyyyyyy: – Blat i szafki po prawej, więc drzwi na korytarz będą tam – szeptała.
Wrzask Emmy wstrząsnął Lily. Pobiegła za głosem.
Hmmmm.
– Nie tędy! – Widząc, że przyjaciółka ciągnie ją w stronę jadalni.
– Nie tędy! – Widziała, że przyjaciółka ciągnie ją w stronę jadalni.
Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi, wypadając na korytarz wprost między charczące sylwetki.
Ekhm.
tnąc nożem na oślep
Lepiej się parsuje: na oślep tnąc nożem.
Mgła zawirowała, unosząc złote drobiny między sylwetkami
?
Emma i Lily, odepchnęły
Bez przecinka między podmiotem a orzeczeniem.
ich palce splecione ze sobą, zaciskały się coraz mocniej
?
Nie widząc ścian, płynęły w mglistym bezkresie.
Purpurowe.
Uff, po całym tym obrzydlistwie chcę coś miłego i puchatego. Zasadniczo mamy tu horror (survival horror) z którego niewiele wynika, ale odrobiony jest nieźle – gdyby był odrobiony lepiej, bardziej obrazowo, nie wiem, czy bym wytrzymała.
Mimo wszystko – zdania są często z jednej sztancy, opisy bardzo oszczędne (z wyjątkiem tych najbardziej turpistycznych, co nasuwa mi podejrzenie, że po prostu lubisz opisywać paskudztwa – ale są różne gusta). Nie bardzo mnie wciągnęło, choć może to dobrze. Kosmiczne robale, fuuuj. Fabuła prosta jak konstrukcja cepa – ot, prawie je zeżarło, ale uciekły, o własnych siłach, co docenić należy. Nie wiadomo, co dalej z nimi będzie, no, i tyle.
Bardzo podobała mi się zmiana dynamiki i narracji pomiędzy scenami “wtedy” i “teraz”, pod względem stylistycznym fajny zabieg.
Na pewno urozmaica czytanie.
Niższe kondygnacje wyglądały jak zalane mleczną powodzią.
O, tak też byłoby dobrze.
Opuszka jest rodzaju żeńskiego, więc: …gdy opuszką palca trafiła na krawędź ostrza.
Okazuje się, że niekoniecznie: https://wsjp.pl/szukaj/podstawowe/wyniki?szukaj=opuszka
Druga – prezentowanie kolejnych opowiadań cyklu byłoby pewnie dobrym wyjściem, pod warunkiem, że każda historia będzie w miarę skończona, ale zostawiająca otwartą furtkę, która domknie całość w ostatniej części „serialu”.
Zgoda, to może być najlepsza możliwość.
obawiam się, że policzę jej kości, za jej wredną naturę ;)
Znalazł się, Constantine :P
Jeszcze trochę słodkości po tym wszystkim (bleee):
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino – jestem bardzo zadowolony, bo tekst wzbudził takie emocje jakie chciałem by wzbudzał w czytelniku, nie wiem czy to komplement zamierzony czy nie, a dziękuję :D. Błędy zostaną poprawione, dziękuję za analizę:). Czy lubie pisać obrzydlistwa? Nie wiem, trochę;). Ale w tym tekście opisy miały skupiać się na mgłę i obrzydlistwach by je wyeksponować:). Wrócę po poprawkach :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Słodkie, puchate zwierzątko:
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
… ooo…keeej…
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino – przecinki i drobnostki zrobione, co nie zrobione to się nawet nie odnoszę by nie narazić się na Twój gniew :D. W pierwszym rozdziale szczególnie miałem problem z wprowadzeniem zmian, jeszcze nad tym pomyślę :)
Internat był alternatywą dla dzieci
Alternatywą wobec czego?
Wobec poprawczaka :)
Z jego końca wylał się biały obłok, spływający na park.
Może tak: Z jego końca spłynął na park biały obłok.
Tak, zmienione
Z jego końca wylał się biały obłok, spływający na park.
Może tak: Z jego końca spłynął na park biały obłok.
Lepiej wykorzystane :)
Drzwi gdzieś w głębi ciemnego korytarza uchyliły się z cichym skrzypieniem.
Co one postrzegają? Skrzypnięcie. Dopiero potem wnioskują, że to drzwi (dobra, dobra, głębokie dyskusje o epistemologii odłóżmy na później). Ergo: Gdzieś w głębi ciemnego korytarza skrzypnęły uchylane drzwi.
Tu również
Emma obserwowała zgrabną sylwetkę Lily.
Obserwuje się raczej jakieś zjawisko, proces, a czyjejś seksi pupci można się przyglądać :P
Zmienione
Urwijmy się z dzisiejszych zajęć.
Trochę nienaturalny ten dialog. Może: Urwijmy się dzisiaj z zajęć.
Zgadzam się zmienione
Za piętnaście minut macie wszystkie ustawić się w sali treningowej! – darł się po wojskowemu.
A może mniej "się": Za piętnaście minut macie wszystkie być w sali treningowej! – darł się po wojskowemu.
Słusznie “się” zniknęło
wpatrzona w onyksowe oczy
Uwaga, dziewczyna z kalejdoskopowymi oczami to pierwszy objaw purpury! Zaleca się purgens :D
A tu chodzi że wcześniej migdałowe, były. Może niezbyt dokładnie to opisałem ale migdałowe odnosi się do kształtu, a onyksowe do koloru :)
uśmiechając się mimo straconej szansy
Może lepiej: uśmiechnięta, mimo straconej szansy.
Jest bez “się :)
Mgła stała już w połowie schodów prowadzących na drugie piętro, nie przepuszczając światła latarki.
Antropomorfizujesz mgłę. I skąd wiadomo, że nie przepuszcza światła? Przecież nie widać, co jest za mgłą?
Dawno już nie świeciłem latarką w mgłę, ale normalna mgła chyba jednak przepuszcza światło, a ta nie :)
zalane w mleczną powodzią
Artefakt. Ale mogłoby też być: zalane mlekiem.
Zmienione
Ruszyły korytarzem, mijając kolejne sale.
Jednocześnie?
Ruszyły korytarzem. Mijały kolejne sale.– Tak jest teraz
Na trzecim piętrze, nad ich głowami, dochodziły ciche odgłosy
Z trzeciego piętra dochodziły ciche odgłosy.
Zmienione
uchyliła je delikatnie
Uchyliła je ostrożnie. Uchyliła je odrobinę. Uchyliła je powoli. Argh.
Pirackie odgłosy, nie pozwoliły mi obojętnie przejść obok tej uwagi :D Zmienione
Ruszyły przy ścianie.
Lepiej: ruszyły, trzymając się ściany.
Lepiej
Apel zwołano w sali gimnastycznej. Dziewczyny ustawiono na trybunie. Dyrektorka z sali zakomunikowała:
Na trybunie? Nie chodziłeś do szkoły? XD
Chodziłem ale dawno temu, a jak to się nazywa? :D
Wszystkie zajęcia na zewnątrz, z powodów pogodowych, zostają odwołane
Głupia maniera robienia ze wszystkiego przymiotnika – nie ucz się tego: Wszystkie zajęcia na zewnątrz zostają odwołane ze względu na pogodę.
Kiepsko u mnie z manierami – więc zmienione :)
w sprawie anomalii pogodowej
To do wycięcia.
Ciach
Składzik był niewielki, jego większą część zajmowały półki
A może tak: Składzik był ciasny, większą jego część zajmowały półki.
Lepiej
Biodra mężczyzny zadrżały.
Tak same?
Nie przez robaka, który wybrał się z jelit na wycieczkę :D
larwa wypadła, upadając grzbietem na podłogę.
Zbędne powtórzenie: larwa wypadła, grzbietem na podłogę.
Słusznie
raniąc nogę odnóżami
Pokaż to.
Tak powinno być, ale ten opis i tak już się zrobił dość długi :) Następnym razem :)
pochylił się, osłaniając larwę ciałem
Pochylił się, żeby osłonić larwę własnym ciałem.
Zmienione
mężczyzna ociężale zaczął się podnosić z krzesła
Mężczyzna zaczął się ociężale podnosić z krzesła.
I tu też
prowadząc przed sobą wózek
A może: popychając wózek?
Jest popychając
podjęła dalej Lauren
"Dalej" jest tu całkiem zbędne.
Ciachu ciach
To wszystko nie ma sensu.
Co nie ma sensu?
Wszystko :P
chwyciła za klamkę
"Za" możesz wyciąć.
Taaak, z tym mam problem i tak już chyba rzadko popełniam ten błąd :D
– Jak chcesz, ale śpisz sama, nie mam zamiaru z powodu historii starej ćpunki spać przy drzwiach – powiedziała Lily.
A dlaczego ma spać przy drzwiach? Mogą spać w jednym łóżku, zwłaszcza, że podtekst dałeś dość wyraźny.
Nie wiem, to sprawy dziewczyn, nie wnikam gdzie im się lepiej śpi ;D
Spojrzała na Lily, ta wciąż spała.
Spojrzała na Lily, która spała.
Spojrzała na śpiącą Lily. – a tak?
Głos znienawidzonej dziewczyny był jakby nie jej, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego usłyszany dźwięk.
Nienaturalne. Głos przypominał nagranie, może ptaka naśladującego ludzką mowę.
Głos, znienawidzonej dziewczyny, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego ludzką mowę. – Tak zmieniłem :)
Klamka znów się poruszyła, Emma trzymała ją mocno.
To bym rozdzieliła kropką.
Ktoś naparł na klamkę, Emma z trudem utrzymywała ją w poziomie.
To też.
Emma szarpała za klamkę, jednak drzwi nie dawały się zamknąć.
Przyjmuję, że to objaw paniki, bo szarpaniem za klamkę w tej sytuacji może je tylko bardziej otworzyć.
Kropki wstawione :). Szarpnęła bo drzwi się otwierają na zewnątrz inaczej przywiązywanie ich do klamki i ramy łóżka nic by nie dało ;)
osoby zebrane pod ich pokojem rozeszły się w różnych kierunkach
Czy to jeszcze są osoby…
Tak
Emmę strach dławił od tak dawna, że w chwili, gdy dostrzegła znienawidzoną dziewczynę, wrzasnęła dziko i wpadła w nią w pełnym impecie.
Nie widzę tu logiki.
To dobrze :D. Ja tak mam, że potrzebuję czasem wyładować to co we mnie siedzi, ale wolę wtedy pisać niż bić ludzi latarką po głowie :D
runęła w dół schodów, uderzając głową
Na jutro tysiąc razy: Imiesłów przysłówkowy współczesny NIE OZNACZA PRZYCZYNOWOŚCI (ANI CELOWOŚCI). https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/imieslowowy-rownowaznik-zdania;10349.html https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/imieslow-przyslowkowy-wspolczesny;14593.html https://eszkola.pl/jezyk-polski/imieslowy-przyslowkowe-11074.html
Berta, niczym szmaciana lalka, runęła w dół schodów, uderzyła głową o podłogę na półpiętrze. – postaram się zapamiętać :)
Emma skoczyła na nią, przygniatając biodrami do podłogi.
Czego nie oznacza imiesłów przysłówkowy współczesny?
Emma skoczyła na nią, przycisnęła biodrami do podłogi. – widzisz jak pilnie odrabiam lekcję z imiesłowem ;)
Emma uniosła latarkę i walnęła ją w nos.
Urozmaić to jednak: Emma przydzwoniła jej latarką w nos.
Emma walnęła w nie z całej siły
Już trzeci raz walnęła.
Zbyt pociesznie dalej jedno walnęła zamienione
Wargi pękły, a metalowe okucie latarki skruszyło przednie zęby.
Fuuu… I – pękły? Jak balonik?
Jak przejrzałe owoce :P
Lily chwyciła nadgarstek Emm, zatrzymując kolejne ciosy
Imiesłów. Przysłówkowy. Współczesny. Czego nie oznacza?
Lily chwyciła nadgarstek Emm, zatrzymała kolejne ciosy :)
– Co? – głos Emmy był spokojny, choć dyszała ciężko przez maskę.
To nie głos jest spokojny, zresztą wypowiedź nie wskazuje na spokój. I "głos" powinien tu być dużą literą. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
Jest dużą
Zaczęły schodzić ostrożnie, stopień po stopniu, pomału znikając w bieli.
No? A swoją drogą, co im tu pomogą maski? Przecież objawy kontaktu z mgłą są skórne?
Są ale nie z powodu kontaktu skóry z mgłą :P Będzie tłumaczone w dalszych opowiadaniach jak skończę torturować wenę ;P
Schody zdawały się nie mieć końca i Emma straciła równowagę, gdy jej stopa nie natrafiła na kolejny stopień.
Brak łączności logicznej, rozdziel myśli.
Rozdzielone
We mgle widziały jedynie zarys własnych sylwetek.
Jak? Widzisz zarys własnej sylwetki w normalnych warunkach?
Nie widziały szczegółów, a więc zarys, cień… coś niewyraźnego, jakoś to musiałem podkreślić :P
odezwała się Emma, odtwarzając układ pomieszczeń
Nie tłumacz nam, co ona robi, kiedy to robi: odezwała się Emma. Kropka.
Słusznie
mijam toalety
Nie zjadłeś "y"?
Zjadłem :)
szły wzdłuż wahadłowych skrzydeł drzwi jadalni
I jak to jest, iść wzdłuż takich drzwi?
.
Fajnie :D, chodzi o to by nie tłumaczyć już tego w następnej scenie :P
Ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa, jakby ugrzęzły w gęstej mgle.
No, przecież jest we mgle.
NO właśnie jakby ugrzęzły w tej mgle :P
Lily, pełzła
Co to za przecinek?
Dla ciebie byś go mogła wyłapać ;)
mlaśnięcia jak u niesfornie jedzącego dziecka
… niesfornie? Niechlujnie chyba? Łapczywie? Mlaśnięcia, jakby dziecko łapczywie coś jadło.
"nieposłuszny, niezdyscyplinowany» Chyba pasuje :)
rany przypominające nakłucia
Zauważyłbyś z takiej odległości, że kogoś pożarły komary?
To zależy jak duży jest komar :D
utrzymywały robaka
Owady i robaki to nie to samo :<
Wiem, ale dziewczyny chyba tego nie wiedzą no i brakuje mi zamienników :P. Tak naprawdę to chyba nawet nie są owady, ale to będzie w innych opowiadaniach :P
omijając dłonią garnki, chochle, kubki
? Taki tam mają bałagan? I czy ona to widzi, skoro nic nie widzi?
Czuje dłonią
opuszką palca
Raczej "opuszkiem".
A tu już zmieniałem, ale już zmieniam jeszcze raz, czemu by nie :D
jak coś rozłazi się
Szyk: jak coś się rozłazi. I jakie to jest uczucie?
Zmienione, No to teraz musisz znaleźć taką marchewkę, założyć tenisówki i miłej zabawy :)
Dodam od siebie, że fajne :P
jak coś rozłazi się
Szyk: jak coś się rozłazi. I jakie to jest uczucie?
Rozgniecioną ?
dociskały bark i twarz Emm
Do czego dociskały?
Dodane
Robak wyszedł zza słoika, dotykając czułkami palców
… no?
Zamachnęła się, rozbijając ostrzem słój. Larwa stanęła, badając rozlany syrop i wiśnie.
Noooooo???
Robak wyszedł zza słoika, dotykał czułkami palców Emmy zaciśniętych na rękojeści noża. Zamachnęła się, i rozbiła ostrzem słój. :)
pracę żuwaczek
Czyli co usłyszała?
No pracę żuwaczek :D Ciach, chrup, ciach ;)
Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi, wypadając na korytarz wprost między charczące sylwetki.
Ekhm.
Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi i wypadły na korytarz wprost między charczące sylwetki. – z pierwszym sobie nie poradziłem, pomyślę nad przebudową całego zdania
– Od drzwi jadalni, mając blat i szafki, po prawej, muszą być drzwi na korytarz – szeptała.
Potknęłam się. Imiesłowyyyyyy: – Blat i szafki po prawej, więc drzwi na korytarz będą tam – szeptała.
Zmienione
I na koniec dziękuję jeszcze raz za odwiedziny i wszystkie uwagi :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Tarnino – przecinki i drobnostki zrobione, co nie zrobione to się nawet nie odnoszę by nie narazić się na Twój gniew :D.
Wobec poprawczaka :)
Mhm. I? https://sjp.pwn.pl/slowniki/alternatywa.html
A tu chodzi że wcześniej migdałowe, były. Może niezbyt dokładnie to opisałem ale migdałowe odnosi się do kształtu, a onyksowe do koloru :)
Wiem, co to jest onyks :P Ale ludzie normalnie mają oczy brązowe :P
Dawno już nie świeciłem latarką w mgłę, ale normalna mgła chyba jednak przepuszcza światło, a ta nie :)
No, troszkę przepuszcza, ale bez przesady :P
Pirackie odgłosy, nie pozwoliły mi obojętnie przejść obok tej uwagi :D
Chodziłem ale dawno temu, a jak to się nazywa? :D
Nie wiem, ale w szkołach tego nie ma :D
Nie przez robaka, który wybrał się z jelit na wycieczkę :D
Ale te biodra nie były połączone z resztą? https://www.youtube.com/watch?v=pYb8Wm6-QfA Reszta nie drżała? Drżenie się nie przeniosło?
Wszystko :P
Wiem, ale konkretnie? XD
Nie wiem, to sprawy dziewczyn, nie wnikam gdzie im się lepiej śpi ;D
Ba-dum dzyń! :)
Spojrzała na śpiącą Lily. – a tak?
A poprawnie. Jeśli Tobie dobrze brzmi, to tak zrób.
Głos, znienawidzonej dziewczyny, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego ludzką mowę. – Tak zmieniłem :)
To źle, bo "znienawidzonej dziewczyny" to nie wtrącenie :P więc wywal te przecinki i będzie grało.
Szarpnęła bo drzwi się otwierają na zewnątrz inaczej przywiązywanie ich do klamki i ramy łóżka nic by nie dało ;)
… fakt.
To dobrze :D. Ja tak mam, że potrzebuję czasem wyładować to co we mnie siedzi, ale wolę wtedy pisać niż bić ludzi latarką po głowie :D
Ooookej…
widzisz jak pilnie odrabiam lekcję z imiesłowem ;)
No :)
Zbyt pociesznie dalej jedno walnęła zamienione
Pociesznie?
Lily chwyciła nadgarstek Emm, zatrzymała kolejne ciosy :)
Dobra, ale jest tu jakaś przyczynowość, czy nie?
Nie widziały szczegółów, a więc zarys, cień… coś niewyraźnego, jakoś to musiałem podkreślić :P
Jakieś tam cienie mogły widzieć, ale zarysu sylwetek nie.
Zjadłem :)
Smacznego XD
NO właśnie jakby ugrzęzły w tej mgle :P
Ale dlaczego nic nie jest jasne, tylko "jakby" jasne?
Dla ciebie byś go mogła wyłapać ;)
Jak miło ;D
"nieposłuszny, niezdyscyplinowany» Chyba pasuje :)
Nie, nie pasuje. W jaki sposób dziecko miałoby jeść "nieposłusznie"? Wyżerać mamusi z talerza?
To zależy jak duży jest komar :D
… mutanty popromienne?
A tu już zmieniałem, ale już zmieniam jeszcze raz, czemu by nie :D
XD
No to teraz musisz znaleźć taką marchewkę, założyć tenisówki i miłej zabawy :)
Dodam od siebie, że fajne :P
Oookeeej, nie pytam o Twoje rozrywki XD
Robak wyszedł zza słoika, dotykał czułkami palców Emmy zaciśniętych na rękojeści noża. Zamachnęła się, i rozbiła ostrzem słój. :)
Tylko ostatni przecinek wywal i będzie grało :D
No pracę żuwaczek :D Ciach, chrup, ciach ;)
No, chyba bardziej odgłos tej pracy :P
Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi i wypadły na korytarz wprost między charczące sylwetki. – z pierwszym sobie nie poradziłem, pomyślę nad przebudową całego zdania
Te sylwetki też przemyśl :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Głos, znienawidzonej dziewczyny, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego ludzką mowę. – Tak zmieniłem :)
To źle, bo "znienawidzonej dziewczyny" to nie wtrącenie :P więc wywal te przecinki i będzie grało.
Zrobione
Zbyt pociesznie dalej jedno walnęła zamienione
Pociesznie?
No tak przydzwonić to można w fantasy, w horrorze ma być krwawo :D
Lily chwyciła nadgarstek Emm, zatrzymała kolejne ciosy :)
Dobra, ale jest tu jakaś przyczynowość, czy nie?
Zostawiłem tak – – Nie!! – Lily chwyciła nadgarstek Emm. – Co ty zrobiłaś!?
"nieposłuszny, niezdyscyplinowany» Chyba pasuje :)
Nie, nie pasuje. W jaki sposób dziecko miałoby jeść "nieposłusznie"? Wyżerać mamusi z talerza
Hmmm, teraz muszę przebudować całe zdanie :P
Robak wyszedł zza słoika, dotykał czułkami palców Emmy zaciśniętych na rękojeści noża. Zamachnęła się, i rozbiła ostrzem słój. :)
Tylko ostatni przecinek wywal i będzie grało :D
No to już gra :)
Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi i wypadły na korytarz wprost między charczące sylwetki. – z pierwszym sobie nie poradziłem, pomyślę nad przebudową całego zdania
Te sylwetki też przemyśl :)
Myślę tak, że już mnie głowa od tego boli :D I obawiam się, że te myślenie zajmie mi jeszcze trochę czasu :P
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
No tak przydzwonić to można w fantasy, w horrorze ma być krwawo :D
Noooo :)
Zostawiłem tak – – Nie!! – Lily chwyciła nadgarstek Emm. – Co ty zrobiłaś!?
O, i jest dynamika!
Myślę tak, że już mnie głowa od tego boli :D I obawiam się, że te myślenie zajmie mi jeszcze trochę czasu :P
Bez pracy nie ma kołaczy XD
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.