- Opowiadanie: Bardjaskier - Ciemny las: Emma i Lily

Ciemny las: Emma i Lily

Hej, 

dziękuję za pomoc betującym . 

Mam nadzieję, że z pomysłu wyjdzie cykl samodzielnych opowiadań.

Miłej lektury :)

 

 

 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Ciemny las: Emma i Lily

Wtedy 

 

Emma le­ża­ła na łóżku, ob­ser­wu­jąc pokój. Spę­dzi­ła w nim więk­szość życia. Tra­fi­ła do domu dla trud­nej mło­dzie­ży z sie­ro­ciń­ca, w któ­rym nikt nie miał za­mia­ru uże­rać się z Emm. In­ter­nat był al­ter­na­ty­wą dla dzie­ci, które były o krok od po­praw­cza­ka. To tu spę­dzi­ła naj­gor­sze i naj­lep­sze chwi­le. Nie­na­wi­dzi­ła ma­łe­go po­ko­ju, do chwi­li gdy do­tar­ło do niej, że nie­dłu­go skoń­czy osiem­na­ście lat i na za­wsze opu­ści in­ter­nat.

Do­cho­dzi­ła pół­noc, a Emm ba­da­ła każdy frag­ment po­ko­ju. Na dru­gim łóżku, pod prze­ciw­le­głą ścia­ną, le­ża­ła Lily. Ostat­nia współ­lo­ka­tor­ka i je­dy­na, z którą zdo­ła­ła się za­przy­jaź­nić. Prze­waż­nie po zga­sze­niu świa­teł zsuwały łóżka i wy­głu­pia­ły się lub roz­ma­wia­ły do późna. Ale tej nocy Lily spała osob­no. Emma wsta­ła i wy­cią­gnę­ła z szu­fla­dy pacz­kę pa­pie­ro­sów. Po­de­szła do Lily.

– Śpisz? – za­py­ta­ła, by się upew­nić.

Przy­kuc­nę­ła i po­gła­ska­ła Lily po krót­kich, czar­nych wło­sach. Lily, gdy do­wie­dzia­ła się, że Emma nie­dłu­go opu­ści in­ter­nat, była za­ła­ma­na i oka­zy­wa­ła to w dość spe­cy­ficz­ny spo­sób. Nie od­stę­po­wa­ła Emm na krok, do­py­ty­wa­ła o jej plany. Za­pew­nia­ła, że za dwa lata też wyj­dzie z in­ter­na­tu, a wtedy od­naj­dzie Emm. Do tego czasu mogą pisać do sie­bie kart­ki, roz­ma­wiać przez te­le­fon. Była na­mol­na i ckli­wa. Emma nie mogła znieść tej na­głej prze­mia­ny i za­pew­ni­ła Lily, że za­po­mną o sobie, nim minie rok. Nie po­wie­dzia­ła tego, by zra­nić przy­ja­ciół­kę, ale dla­te­go, że w isto­cie była prze­ko­na­na, że tak wła­śnie bę­dzie.

Czar­na skóra Lily lśni­ła w bla­sku księ­ży­ca. Emma lu­bi­ła na nią pa­trzeć, gdy le­ża­ły pod koł­drą, paląc pa­pie­ro­sy i dys­ku­tu­jąc. Może nawet bar­dziej, niż Lily mogła przy­pusz­czać. Teraz nie miało to już więk­sze­go zna­cze­nia.

Ciemne chmu­ry za­sło­ni­ły niebo i współ­lo­ka­tor­ka znik­nę­ła w mroku. Emma po­de­szła do uchy­lo­ne­go okna i spoj­rza­ła na kłę­bią­ce się ob­ło­ki. Za­pa­li­ła pa­pie­ro­sa i splu­nę­ła. Pa­trzy­ła chwi­lę, jak ślina spada, mi­ja­jąc ko­lej­ne pię­tra, i roz­bi­ja się o dach sa­mo­cho­du wy­cho­waw­cy. Bez Lily ta za­ba­wa cał­ko­wi­cie stra­ci­ła sens. Emma całą uwagę sku­pi­ła na nie­bie.

Gdzieś w oko­li­cy parku ob­ło­ki wi­ro­wa­ły ni­czym wata cu­kro­wa w ma­szy­nie. Emma za­uwa­ży­ła, że chmu­ry roz­cho­dzą się nad drze­wa­mi, two­rząc dziu­rę, w któ­rej do­strze­gła ciem­ny, lej­ko­wa­ty kształt. To nie było zja­wi­sko po­go­do­we, ra­czej coś fi­zycz­ne­go, ży­we­go. Przy­po­mi­na­ło od­włok z wy­su­nię­tym żą­dłem. Z jego końca spłynął na park biały obłok. Drze­wa znik­nę­ły w mlecz­nym opa­rze, a za nimi ulice, sa­mo­cho­dy i bu­dyn­ki.

Emma pa­trzy­ła, jak mia­sto za­le­wa mgła, kawałek po kawałku. Ni­czym śnież­na la­wi­na osu­wa­ją­ca się z nieba, po­chła­nia­ła wszyst­ko na swo­jej dro­dze, nie­ubła­ga­nie brnąc w stro­nę in­ter­na­tu, lśniąc zło­ty­mi dro­bin­ka­mi uno­szo­ny­mi przez obłok. Mgła oto­czy­ła bu­dy­nek, po­chła­nia­jąc par­king. Emma pa­trzy­ła, jak znikają ko­lej­ne pię­tra. Wy­rzu­ci­ła nie­do­pa­łek i za­mknę­ła okno. Po chwi­li świat za szybą wy­peł­ni­ła biel, mi­ga­ją­ca zło­ty­mi punk­ci­ka­mi.

Teraz

 

– Cze­kaj! – za­wo­ła­ła Lily.

– Cicho – syk­nę­ła Emma, sta­jąc przy scho­dach.

Słowa od­bi­ły się echem od ścian ciem­ne­go ko­ry­ta­rza. Emma spoj­rza­ła w dół klat­ki scho­do­wej.

– Je­stem taka słaba. Nie dam rady, Emm.

– Po pro­stu się za­mknij. – Emma spoj­rza­ła na twarz przy­ja­ciół­ki; jej czar­na, lśnią­ca skóra była teraz wy­bla­kła i ma­to­wa. – My­ślisz, że ja nie je­stem głod­na? Ale mu­si­my wy­trzy­mać. Daj mi la­tar­kę.

Emma po­de­szła do ba­rier­ki i oświe­tli­ła ko­lej­ne pię­tra.

– Kurwa.

– Co się stało?

– Mgła jest na par­te­rze i pierw­szym pię­trze.

– I?

– Lily, pro­szę, ko­jarz fakty.

– Nie masz pew­no­ści, że to przez mgłę.

–  Le­piej siedź cicho, jak masz pie­przyć głu­po­ty.

Lily zsunęła się plecami po ścianie, schowała głowę między kolana i jęknęła:

– Nie dam rady.

Emma przy­kuc­nę­ła i po­gła­ska­ła ją de­li­kat­nie.

– Hej, prze­pra­szam. Damy radę i po­wiem ci, co zro­bi­my. Na dru­gim pię­trze, w sali Her­ma­na, jest skła­dzik, stam­tąd przy­no­sił maski, pa­mię­tasz?

Lily pod­nio­sła głowę, w jej mig­da­ło­wych oczach po­ja­wi­ła się na­dzie­ja.

– Zej­dzie­my tam po ci­chut­ku, za­ło­ży­my maski i zwie­wa­my z tej tru­piar­ni. Do­brze?

– Tak – Lily uśmiech­nę­ła się, gdy Emm wy­tar­ła łzę z jej po­licz­ka.

– A po dro­dze za­ha­czy­my o kuch­nię.

– Do­brze.

– Uszy do góry, mała, z głodu jesz­cze się nikt nie ze­srał.

Obie par­sk­nę­ły, ale zaraz umil­kły. Gdzieś w głębi ciemnego korytarza skrzypnęły uchylane drzwi.

– Wy­cho­dzą. Lily, szyb­ko.

Emma po­da­ła przy­ja­ciół­ce rękę i razem zbie­gły po scho­dach.

 

Wtedy

 

Emma patrzyła na zgrab­ną syl­wet­kę Lily. Czar­na skóra kon­tra­sto­wa­ła z bia­ły­mi majt­ka­mi i pod­ko­szul­kiem.

– Po­słu­chaj, Lil, nie mó­wi­łam po­waż­nie.

– Ale tak to brzmia­ło.

– Wiem, ale praw­da jest taka, że nie znam in­ne­go świa­ta poza in­ter­na­tem i chyba tro­chę się boję.

Lily usia­dła obok Emmy na łóżku.

– Nie boisz się gru­bej Berty, a masz stra­cha przed opusz­cze­niem ośrod­ka?

– Wi­dzisz, chyba nie je­stem tak twar­da, jak się wszyst­kim wydaje.

– Coś krę­cisz, o co tak na­praw­dę cho­dzi?

Emma spoj­rza­ła na mgłę uno­szą­cą się za oknem.

– Chyba chcia­ła­bym spę­dzić tro­chę wię­cej czasu we dwie.

– Co pro­po­nu­jesz?

– Urwijmy się dzisiaj z zajęć.

Na ko­ry­ta­rzu wy­cho­waw­ca za­czął walić w drzwi.

– Za pięt­na­ście minut macie wszyst­kie być w sali tre­nin­go­wej! – darł się po woj­sko­we­mu.

Lily szturch­nę­ła bar­kiem Emm.

– No, blon­di, to bę­dzie świet­nie spę­dzo­ny czas, tylko ty, ja i szo­ro­wa­nie kibli. Ale jeśli chcesz…

Emma uśmiech­nę­ła się do przy­ja­ciół­ki, wpa­trzo­na w onyk­so­we oczy. Po­czu­ła cie­pło w brzu­chu, przy­jem­ny dreszcz, gdy udo Lil do­ty­ka­ło jej uda. Czer­wo­ne, pełne usta współ­lo­ka­tor­ki były lekko otwar­te, za­chę­ca­ją­ce; w ką­ci­kach ust krył się pro­wo­ka­cyj­ny uśmiech.

Usły­sza­ły wa­le­nie do drzwi.

– Czy wszyst­kie sły­sza­ły? Pięt­na­ście minut!

Lily od­wró­ci­ła głowę. Emm po­czu­ła ulgę i dła­wią­cą go­rycz.

– Sły­sza­ły­śmy, pie­przo­ny fa­szy­sto! – krzyk­nę­ła.

– Teraz to już pewne, że skoń­czy­my na szo­ro­wa­niu se­de­sów.

Emma wzru­szy­ła ra­mio­na­mi, uśmie­chanięta, mimo stra­co­nej szan­sy.

 

Teraz

 

La­tar­ka za­mru­ga­ła, gdy zbie­ga­ły na pół­pię­tro. Emma wal­nę­ła nią dwa razy w udo i skie­ro­wa­ła pro­mień na scho­dy. Ze­szły ostroż­nie. Ko­ry­tarz był ciem­ny i pusty. Emma spró­bo­wa­ła włą­czyć świa­tło.

– Pewnie wybiło korki – po­wie­dzia­ła, oświe­tla­jąc drogę na pierw­sze pię­tro.

Mgła stała już w po­ło­wie scho­dów pro­wa­dzą­cych na dru­gie pię­tro, nie prze­pusz­cza­jąc świa­tła la­tar­ki. Złote dro­bin­ki osa­dza­ły się na ścia­nie i stop­niach. Niż­sze kon­dy­gna­cje wy­glą­da­ły jak za­la­ne mlekiem.

– Emm? – Lily złapała ją za rękę.

Ru­szy­ły ko­ry­ta­rzem. Mi­ja­ły ko­lej­ne sale. Pa­no­wa­ła cał­ko­wi­ta cisza, w któ­rej każdy sze­lest zda­wał się nieść echem. Z trzeciego piętra dochodziły ciche odgłosy, kro­ków pen­sjo­na­riu­szek snu­ją­cych się ko­ry­ta­rzem.

Sta­nę­ły przed drzwiami ozna­czo­nymi nu­me­rem osiem. Emma na­ci­snę­ła klam­kę i uchy­li­ła je ostrożnie. Sto­li­ki usta­wio­ne w rzę­dach były puste. Dziewczyny na pal­cach we­szły do środ­ka. Stru­mień świa­tła la­tar­ki prze­śli­zgnął się po sta­rych re­ga­łach z pod­ręcz­ni­ka­mi i pa­ra­pe­tach ze zwię­dły­mi pa­prot­ka­mi, ulu­bio­ny­mi ro­śli­na­mi Her­ma­na, na­uczy­cie­la wy­cho­wa­nia fi­zycz­ne­go i przy­spo­so­bie­nia obron­ne­go. Po dru­giej stro­nie sali stało sze­ro­kie biur­ko, za nim wi­sia­ły na ścia­nie dwie ta­bli­ce z przy­go­to­wa­nym te­ma­tem zajęć, który już nigdy nie bę­dzie prze­ro­bio­ny. Nieco po pra­wej zo­ba­czy­ły drzwi do skła­dzi­ku i po­ko­ju wy­cho­waw­cy. Ru­szy­ły, trzymając się ścia­ny. Mię­dzy sto­li­ka­mi a biur­kiem Lily przy­sta­wi­ła pięść do ust, żeby zdła­wić jęk, ści­snę­ła dłoń Emmy i szarp­nę­ła.

– Co?

Lily wy­cią­gnę­ła rękę i wska­za­ła pal­cem po­stać sie­dzą­cą na krze­śle pod oknem. Emma po­wo­li skie­ro­wa­ła świa­tło la­tar­ki naj­pierw na nogi o ma­syw­nych, owło­sio­nych łyd­kach. Na­stęp­nie na ob­wi­sły brzuch, spod któ­re­go zwi­sał mię­si­sty penis. Pier­si męż­czy­zny o czar­nych kę­dzio­rach roz­la­ły się na sze­ro­kiej klat­ce pier­sio­wej, na któ­rej wid­nia­ły czer­wo­ne plamy z na­brzmia­łą skórą wokół nich. Ręce trzy­mał na ko­la­nach, a łysa głowa opie­ra­ła się brodą o tors.

– To Her­man? – szep­nę­ła Lily.

– Tak. Pie­przo­ny spa­ślak.

– Czy on nie żyje?

– Nie wiem.

– Czemu się ro­ze­brał?

– Nie cał­kiem, zo­sta­wił buty i skar­pet­ki. – Emma oświe­tli­ła czar­ne la­kier­ki wło­żo­ne na bia­łe pod­ko­la­nó­wki.

– Emm, chodź­my stąd.

– Ale naj­pierw maski.

 

Wtedy

 

Apel zwo­ła­no w sali gim­na­stycz­nej. Dziew­czy­ny usta­wio­no na try­bu­nie. Dy­rek­tor­ka z sali za­ko­mu­ni­ko­wa­ła:

– Wszystkie zajęcia na zewnątrz zostają odwołane ze względu na pogodę. Dy­rek­cja czeka na ofi­cjal­ne in­for­ma­cje, do tego czasu wszy­scy mają zakaz opusz­cza­nia in­ter­na­tu.

– Szko­da, że nie ogło­si­li tego, zanim nas wy­pu­ści­li w tę pie­przo­ną mgłę – po­wie­dzia­ła któ­raś z dziew­czyn sto­ją­cych za Emm i Lily.

– Her­ma­no­wi po­dob­no się do­sta­ło za po­ran­ną roz­grzew­kę – szep­nę­ła Lily.

Emma nie od­po­wie­dzia­ła, pa­trzy­ła na czer­wo­ną plamę na karku jed­nej z dziew­czyn sto­ją­cych przed nią.

W sto­łów­ce pa­no­wa­ła cisza jak nigdy. Je­dy­nie Lily ga­da­ła jak zwy­kle.

– Spójrz na grubą Bertę. Pierw­szy raz widzę, żeby nie jadła. Chyba jej nie po­słu­ży­ły dzi­siej­sze ćwi­cze­nia. Jak my­ślisz, Emm? Co kie­ru­je ro­dzi­ca­mi ta­kich osób jak Berta? Rodzi im się szpet­na, gruba córka, a oni dają jej na imię Berta. Zu­peł­nie, jakby chcie­li jej do­wa­lić. "Słu­chaj, ko­cha­nie, mamy szpet­ne, grube dziec­ko, i tak nic z niej nie bę­dzie, to może dajmy jej na imię Berta i zo­ba­czy­my, co się sta­nie".

– Po­dob­no wszyst­kie nie­mow­lę­ta są ładne.

– Co ty pie­przysz, wi­dzia­łam nie­mow­lę­ta wy­glą­da­ją­ce jak z fil­mów Kro­nen­ber­ga.

– Może masz rację i nie wszyst­kie są ładne.

– Emm, co ci jest?

– Spójrz na nie.

– Pa­trzę i…?

– Żadna nic nie je.

 

Teraz

 

Składzik był ciasny, większą jego część zajmowały półki ze sta­rym sprzę­tem woj­sko­wym, tro­chę piłek lekarskich i do koszykówki. Pod ścia­ną stało małe biur­ko z krze­słem. Emma bez trudu zna­la­zła maski i fil­try.

– Lil, chodź tu.

– Chwi­lecz­kę.

Lily zgar­nę­ła pacz­kę pa­pie­ro­sów z biur­ka i za­czę­ła prze­szu­ki­wać szu­fla­dy.

– Lil! – wark­nę­ła Emma.

– Wie­dzia­łam – po­wie­dzia­ła Lily i wy­cią­gnę­ła z jed­nej z szu­flad do po­ło­wy wy­pi­tą bu­tel­kę bo­ur­bo­na. – Wie­dzia­łam, za­wsze mó­wi­łam, że Her­ma­no­wi capi go­rza­łą z mordy.

– Chodź tu, trze­ba je za­ło­żyć.

Lily po­de­szła, cho­wa­jąc bu­tel­kę do ple­ca­ka. Emma wy­mie­ni­ła fil­try i po­mo­gła współ­lo­ka­tor­ce za­ło­żyć maskę gazową.

– Wezmę jedną za­pa­so­wą – po­wie­dzia­ła. – Ty też jedną scho­waj do ple­ca­ka…

Z sali do­szło do nich prze­cią­głe char­cze­nie. Spoj­rza­ły na uchy­lo­ne drzwi. Krze­sło za­szu­ra­ło o pod­ło­gę. Usły­sza­ły kroki, a po chwi­li cięż­ki od­dech. Emma zga­si­ła la­tar­kę i w ciem­no­ści za­ło­ży­ła maskę. Od­na­la­zła dłoń Lily i razem po­de­szły do uchy­lo­nych drzwi skła­dzi­ku.

Her­man stał z sze­ro­ko roz­sta­wio­ny­mi no­ga­mi. Ręce oparł o blat biur­ka. Coś wy­le­cia­ło z kro­cza wy­cho­waw­cy, ude­rzy­ło o pod­ło­gę i roz­bry­zga­ło się, ochla­pu­jąc la­kier­ki. Mię­dzy no­ga­mi Herman, do­strze­gły dwie dłu­gie nitki, a za nimi owa­dzią głowę o ma­syw­nych żu­wacz­kach. Czuł­ki ba­da­ły prze­strzeń, gdy wychowawca za­char­czał do­no­śnie, a na­stęp­nie jęk­nął. Po­mię­dzy udami po­ja­wił się obły, wi­ją­cy kształt. Za­wisł, skrę­ca­jąc się, ha­czy­ko­wa­te od­nó­ża bez­sku­tecz­nie szu­ka­ły opar­cia, gdy pę­ka­te ciało wy­cho­dzi­ło z Her­ma­na cen­ty­metr po cen­ty­me­trze. Bio­dra męż­czy­zny za­drża­ły. Za­char­czał prze­cią­gle i larwa wy­pa­dła, grzbie­tem na pod­ło­gę. Robak prze­krę­cił się na brzuch. Za­chro­bo­ta­ł od­nó­ża­mi, gdy ru­szy­ł ku nodze Her­ma­na.

Emma nie mogła od­wró­cić wzro­ku, czuła, jak serce ło­mo­cze, a pot spły­wa z czoła na po­licz­ki. Słyszała, jak Lily tłumi pisk, ści­ska­jąc jej dłoń tak, jakby chcia­ła zła­mać Emm wszyst­kie palce.

Robak wpełzł po owło­sio­nej łydce, ra­niąc nogę od­nó­ża­mi. Sta­wał co chwi­lę, ba­da­jąc czuł­ka­mi po­wierzch­nię, by po chwi­li znów ru­szyć wzdłuż ciała wy­cho­waw­cy. Prze­szedł po po­ślad­kach na plecy i za­trzy­mał się przy ra­mie­niu. Her­man się­gnął prawą ręką do larwy. De­li­kat­nie do­tknął ro­ba­ka, jakby chciał się upew­nić, czy wszyst­ko z nim w po­rząd­ku. Chwiej­nym kro­kiem ru­szył do krze­sła pod oknem. Przez chwi­lę łapał rów­no­wa­gę, gdy po­de­szwy butów za­czę­ły się śli­zgać na tym, co wy­le­cia­ło z kro­cza. Usiadł cięż­ko na krze­śle. Larwa prze­szła mię­dzy ob­wi­sły­mi pier­sia­mi i znie­ru­cho­mia­ła na opa­słym brzu­chu. Her­man objął biały, obły kształt rę­ko­ma i pochylił się, żeby osłonić larwę własnym ciałem.

Emma szarp­nę­ła Lily i wy­bie­gły ze skła­dzi­ku. Prze­mknę­ły tak jak po­przed­nio, pod ścia­ną, w kie­run­ku drzwi sali. Emma prze­pu­ści­ła przo­dem Lily i spoj­rza­ła na wy­cho­waw­cę. Her­man sie­dział wy­pro­sto­wa­ny, pa­trząc na nią sze­ro­ko otwar­ty­mi ocza­mi. Larwa wpeł­zła na ramię wy­cho­waw­cy, gdy mężczyzna zaczął się ociężale podnosić z krzesła.

 

Wtedy

 

Lau­ren we­szła do po­ko­ju, pchając przed sobą wózek z je­dze­niem. Jak za­wsze jasnoczer­wo­na szmin­ka od­ci­na­ła się od jej czar­nej skóry, a włosy za­ple­cio­ne w war­ko­cze scho­wa­ła pod nie­bie­skim czep­kiem.

– Jak się czu­je­cie, dziew­czy­ny? – za­py­ta­ła.

– Jak więź­niar­ki – po­wie­dzia­ła Emma, nie wsta­jąc z łóżka.

– I to z dłu­go­let­ni­mi wy­ro­ka­mi – do­da­ła Lily, sie­dzą­ca obok współ­lo­ka­tor­ki.

– Co wy tam wie­cie o wię­zie­niu? – Lau­ren mach­nę­ła ręką. Dziew­czy­ny wie­dzia­ły, że stara ku­char­ka wy­cho­wa­ła się w in­ter­na­cie oraz o jej kry­mi­nal­nej prze­szło­ści.

Emma pod­nio­sła się na łok­ciach i po­da­ła pa­pie­ro­sa Lily.

– Gdy­by­ście tra­fi­ły do wię­zie­nia, bła­ga­łyby­ście o po­wrót do ośrod­ka. Wasze życie tutaj to letni obóz w po­rów­na­niu z pier­dlem. – Lau­ren po­ło­ży­ła tacę z je­dze­niem na szaf­ce. – Po­ra­tuj­cie szlugiem.

Lily rzu­ci­ła jej pacz­kę.

– Jak wy­glą­da sy­tu­acja? – za­py­ta­ła Emma.

Lau­ren wy­cią­gnę­ła pa­pie­ro­sa, odło­ży­ła pacz­kę na jedną z tacek i za­mknę­ła drzwi po­ko­ju. Usia­dła na łóżku Lily, prze­je­cha­ła ję­zy­kiem po zę­bach i za­pa­li­ła.

– Kiep­sko.

– No, co ty nie po­wiesz – par­sk­nę­ła Lily.

– Za­mknij się. – Emma trą­ci­ła ją w bok. – Mów i nie zwra­caj uwagi na tę czar­ną kre­tyn­kę.

– Część dziew­czyn od­wieź­li do szpi­ta­la, ale kie­row­ca już nie wró­cił. Część wy­cho­waw­ców zo­sta­ła zwol­nio­na do domów. Zo­sta­ła dy­rek­tor­ka i Her­man. Na kuch­ni ja i Joe.

– A jak inne dziew­czy­ny? – za­py­ta­ła Lily.

– Więk­szość chora. Poza waszym pokojem jeszcze w trzech są zdrowe dziewczyny.

– Jak w cza­sie pan­de­mii. – Lily za­cią­gnę­ła się i po­da­ła pa­pie­ro­sa Emmie.

– Nie. To nie to samo. Na uli­cach nie ma żywej duszy. Tylko ta mgła i cisza. Żad­nych zwie­rząt, pta­ków, nic. Do­brze śpicie w nocy? – Lau­ren pa­trzy­ła w okno, za któ­rym w bieli lśni­ły złote dro­bi­ny.

Lily i Emma po­pa­trzy­ły na sie­bie.

– Te­le­wi­zja wczo­raj prze­sta­ła nada­wać – pod­ję­ła Lau­ren. – Nikt nie wie, co się dzie­je. Gdzie są służ­by, po­li­cja, woj­sko. To wszyst­ko nie ma sensu. – Stara ku­char­ka cmok­nę­ła i ob­li­za­ła usta. – Ale naj­go­rzej jest w nocy. Na ko­ry­ta­rzu sły­chać kroki. Klam­ka w moim po­ko­ju kilka razy się po­ru­sza­ła. I to char­cze­nie.

– Char­cze­nie? – za­py­ta­ła Lily.

– Nie wy­cho­dzi­ły­ście z po­ko­ju?

– Nie – po­wie­dzia­ła Emma.

– To do­brze. Nie od­wie­dzaj­cie in­nych dziew­czyn i za­blo­kuj­cie drzwi. – Lau­ren wsta­ła, po­de­szła do wózka i pod­nio­sła obrus; na półce przy kół­kach le­ża­ło tro­chę kon­serw. – To dla was, po­win­no wy­star­czyć na kilka dni. I kto wie, może za chwi­lę to wszyst­ko się skoń­czy. Ale ja mam dość, spie­przam z tego pier­dol­ni­ka. A gdybyście mnie zapytały, to poradziłabym wam zrobić tak samo.

Lau­ren zga­si­ła pa­pie­ro­sa w pal­cach, wykruszyła ża­rzą­cy się tytoń i przy­dep­nę­ła go po­de­szwą te­ni­sów­ki. Wstała i chwy­ci­ła klam­kę.

– Po­wo­dze­nia, dziew­czy­ny – po­wie­dzia­ła w drzwiach.

 

*

– Po­waż­nie? – Lily prze­wró­ci­ła ocza­mi, gdy Emma do­su­nę­ła łóżko do drzwi.

– Nie wiem, czy za­ła­pa­łaś, ale zo­sta­ły­śmy tu same.

– A Her­man i dy­rek­tor­ka?

– A kiedy ich ostat­nio wi­dzia­łaś? Kiedy ostat­nio Her­man cho­dził po ko­ry­ta­rzu?

– Może też jest chory. – Lily wzru­szy­ła ra­mio­na­mi.

– Wła­śnie, moż­li­we, że tylko my je­ste­śmy zdro­we. Wolę, żeby tak zo­sta­ło. – Emma przy­wią­za­ła jeden ko­niec paska do klam­ki, a drugi do ramy łóżka.

– Wiesz, za co Lau­ren sie­dzia­ła?

– Nie.

– Za crack. To stara ćpun­ka. Kie­dyś opo­wie­dzia­ła mi, że w piw­ni­cy wi­dzia­ła twarz Chry­stu­sa w kar­to­flach. Ma prze­ja­ra­ny mózg. Za chwi­lę wszyst­ko się uspo­koi, tak jak było przy covidzie.

– Może, ale łóżko zo­sta­je tu, gdzie jest.

– Jak chcesz, ale śpisz sama, nie mam za­mia­ru z po­wo­du hi­sto­rii sta­rej ćpun­ki spać przy drzwiach – po­wie­dzia­ła Lily.

 

*

Emma długo nie mogła za­snąć. Pa­li­ła, pa­trząc w biały obłok za oknem. Usia­dła na łóżku. Coś się dzia­ło na ko­ry­ta­rzu. Naj­pierw skrzy­pie­nie otwie­ra­nych drzwi. Od­głos kro­ków. Emma spoj­rza­ła na Lily, ale ta spała twar­do. Roz­le­gło się pu­ka­nie. Emma po­de­szła na łóżku do zamka i przy­sta­wi­ła ucho do dziur­ki od klu­cza.

– Źle się czuję. Otwórz, pro­szę.

Głos był dziw­nie me­cha­nicz­ny, char­czą­cy, nie­ludz­ki. Emma usły­sza­ła szu­ra­nie. Cisza. Skrzy­pie­nie drzwi.

– Nie!!!

Wrzask był krót­ki, gwał­tow­nie urwa­ny. Trzask prze­wra­ca­nych mebli. Krzyk i cisza.

Klam­ka po­ru­szy­ła się nagle. Emma zła­pa­ła ją obu­rącz. Usły­sza­ła char­cze­nie, a po chwi­li pu­ka­nie. Spoj­rza­ła na śpiącą Lily.

– Emma? To ja, Berta.

Głos znie­na­wi­dzo­nej dziew­czy­ny przypominał nagranie lub ptaka naśladującego ludzką mowę.

– Idź spać, Berta – od­po­wie­dzia­ła Emma.

– Źle się czuję, otwórz.

Klam­ka znów się po­ru­szy­ła. Emma trzy­ma­ła ją mocno.

– Berta, idź spać, bo wyjdę i sko­pię ci dupę.

– Wyjdź – ode­zwa­ło się kilka gło­sów naraz.

Ktoś na­parł na klam­kę. Emma z tru­dem utrzy­my­wa­ła ją w po­zio­mie.

– Emm? – Lily pod­nio­sła się, prze­cie­ra­jąc oczy. – Co się…

Klam­ka opa­dła, Emma od­sko­czy­ła. Pasek na­prę­żył się, prze­su­wa­jąc łóżko, które ude­rzy­ło o fra­mu­gę. W szpa­rze po­ja­wi­ła się ręka po­kry­ta czer­wo­ny­mi pla­ma­mi, ze skórą na­brzmia­łą wokół zna­mion.

Lily wrza­snę­ła. Emma sko­czy­ła do klam­ki.

– Lily, pomóż mi!

Współ­lo­ka­tor­ka ze­rwa­ła się, pod­bie­gła do szu­fla­dy. Dłoń z ko­ry­ta­rza się­gnę­ła paska. Rama łóżka za­trzesz­cza­ła.

– Lily!! – Emma szarpała klam­kę, jed­nak drzwi nie da­wa­ły się za­mknąć.

Z ko­ry­ta­rza do­biegł char­kot do­by­wa­ją­cy się z kilku gar­deł. Lily pod­bie­gła i wbiła ołó­wek w dłoń trzy­ma­ją­cą pasek. Ręka znik­nę­ła w szpa­rze, a drzwi za­mknę­ły się z trza­skiem. Emma po­le­cia­ła na ma­te­rac. Lily stała z za­krwa­wio­nym ołów­kiem. Usły­sza­ły kroki, osoby ze­bra­ne pod ich po­ko­jem ro­ze­szły się w róż­nych kie­run­kach.

Któ­reś drzwi na ko­ry­ta­rzu otwar­ły się i za­mknę­ły z trza­skiem.

– Nie!! Po­mo­cy!! Nie utrzy­mam!!

Huk i wrzask.

– Po­mo­cy!!

Krzy­ki z po­ko­ju na­prze­ciw­ko prze­rwał rumor. Lily i Emma usły­sza­ły, jak coś zwala się na podłogę. Pisk, sza­mo­ta­ni­na. Ktoś wy­biegł na ko­ry­tarz i prze­biegł obok ich po­ko­ju. Wrzask, ude­rze­nie o ścia­nę. I cisza. 

 

*

– Ile zo­sta­ło? – za­py­ta­ła Lily.

– Dwie pusz­ki.

Klam­ka drgnę­ła, ale zaraz na­tra­fi­ła na opar­cie krze­sła. Do­dat­ko­wo pasek wciąż trzy­mał drzwi przy­twier­dzo­ne do ramy łóżka Emmy.

– Od­pier­dol­cie się!! – wrza­snę­ła Lily.

– Ja­aadły­ście? – ode­zwał się char­czą­cy głos na ko­ry­ta­rzu.

– Chuj ci do tego, zdzi­ro!!!

– Prze­stań, Lil. – Emma odło­ży­ła pusz­ki na szaf­kę i po­de­szła do współ­lo­ka­tor­ki, sto­ją­cej na środ­ku po­ko­ju z za­ci­śnię­ty­mi pię­ścia­mi.

– Dłu­żej nie dam rady – wy­szep­ta­ła Lily. – O co im cho­dzi? Ja­dłaś? Co to, kurwa, za py­ta­nie?

Emma ob­ję­ła ją za ramię, Lily wtu­li­ła się w przy­ja­ciół­kę.

– Co my teraz zro­bi­my?

– Nie mo­że­my tu zo­stać, Lily, ale zo­ba­czysz, bę­dzie do­brze.

– Obie­cu­jesz?

– Obie­cu­ję – po­wie­dzia­ła Emma, głasz­cząc czar­ne loki Lily.

Wtedy zga­sło świa­tło.

 

Teraz

 

Wy­bie­gły na ko­ry­tarz i ru­szy­ły w stro­nę scho­dów w sza­leń­czym pę­dzie. Stru­mień świa­tła la­tar­ki, ni­czym stro­bo­skop, oświe­tlał to pod­ło­gę, to ścia­ny, to drogę na klat­kę scho­do­wą. Gruba Berta wy­ro­sła przed Emm tuż przy scho­dach. Sta­nę­ła nie­mal naga, je­dy­nie w sta­ni­ku za­kry­wa­ją­cym małe pier­si. Czer­wo­ne plamy szpe­ci­ły jej py­za­tą twarz i pa­chwi­ny przy za­ro­śnię­tym ru­dy­mi wło­sa­mi kro­czu. Lily wrza­snę­ła i sta­nę­ła tak gwał­tow­nie, że te­ni­sów­ki za­czę­ły się śli­zgać na po­sadz­ce. Emmę strach dła­wił od tak dawna, że w chwi­li, gdy do­strze­gła znie­na­wi­dzo­ną dziew­czy­nę, wrza­snę­ła dziko i wpa­dła w nią w peł­nym im­pe­cie. Berta, ni­czym szma­cia­na lalka, ru­nę­ła w dół scho­dów, uderzyła głową o pod­ło­gę na pół­pię­trze. Emma zbie­gła za nią. Ramię Berty unio­sło się i biały, obły kształt wy­pełzł spod niej na czar­nych, ha­czy­ko­wa­tych od­nó­żach. Emma sta­nę­ła na ostat­nim stop­niu, oświe­tla­jąc larwę, która, zła­pa­na w świa­tło la­tar­ki, wbie­gła w mgłę za­kry­wa­ją­cą scho­dy na pierw­sze pię­tro. Berta unio­sła się na łok­ciach, char­cząc. Emma sko­czy­ła na nią, przycisnęła bio­dra­mi do pod­ło­gi. Unio­sła la­tar­kę i wal­nę­ła nią Bertę w skroń.

Py­za­ta twarz za­la­ła się krwią.

– Ja­aadłaś? – wy­char­cza­ła Berta.

Emma unio­sła la­tar­kę i udeżyła ją w nos. Coś chrup­nę­ło. Czar­ne stru­gi krwi za­la­ły cien­kie usta Berty, spo­mię­dzy któ­rych wciąż wy­do­by­wał się prze­cią­gły char­kot. Emma wal­nę­ła w nie z całej siły. Wargi pękły, a me­ta­lo­we oku­cie la­tar­ki skru­szy­ło przed­nie zęby.

– Nie!! – Lily chwy­ci­ła nad­gar­stek Emm. – Co ty zro­bi­łaś!?

Twarz Berty znik­nę­ła we krwi, je­dy­nie sze­ro­ko otwar­te oczy, dzi­kie, zwie­rzę­ce, wpa­try­wa­ły się w sto­ją­ce nad nią dziew­czy­ny.

– Emm?

– Co? – Głos Emmy był spo­koj­ny, choć dy­sza­ła cięż­ko przez maskę.

– Ja… Na scho­dach sły­sza­łam kroki – wy­ją­ka­ła Lily, nie mogąc ode­rwać wzro­ku od po­więk­sza­ją­cej się ka­łu­ży krwi wokół głowy Berty.

Emma zła­pa­ła ją za rękę.

– Nie pusz­czaj mojej dłoni.

Lily przez za­pa­ro­wa­ne szyby maski pró­bo­wa­ła do­strzec oczy Emm.

– Zro­zu­mia­łaś?

Lily spoj­rza­ła na ocie­ka­ją­cą krwią, mru­ga­ją­cą la­tar­kę.

– Zro­zu­mia­łaś?

W py­ta­niu Emm Lily wy­czu­ła nie­wy­po­wie­dzia­ną groź­bę.

– Tak, zro­zu­mia­łam – po­wie­dzia­ła.

Emma po­cią­gnę­ła ją nad mlecz­ną toń i zro­bi­ła pierw­szy krok.

Za­czę­ły scho­dzić ostroż­nie, sto­pień po stop­niu, po­ma­łu zni­ka­jąc w bieli.

 

*

Scho­dy zda­wa­ły się nie mieć końca i Emma stra­ci­ła rów­no­wa­gę – gdy jej stopa nie na­tra­fi­ła na ko­lej­ny sto­pień. Lily jednak mocno ją trzymała i nie pozwoliła przyjaciółce upaść. We mgle wi­dzia­ły je­dy­nie zarys wła­snych syl­we­tek. Po­wie­trze było cie­płe i wil­got­ne, złote dro­bi­ny uno­si­ły się w nim, ni­czym bro­kat w śnież­nych ku­lach sprze­da­wa­nych na świę­ta. Emma wy­ma­ca­ła ręką ścia­nę; gdy tylko po­czu­ła pod pal­ca­mi farbę, przy­war­ła do niej, po­cią­ga­jąc za sobą Lily. Świa­tło la­tar­ki spra­wia­ło, że dro­bi­ny mi­go­ta­ły, lecz nie było w sta­nie prze­nik­nąć gę­stej bieli. Emma ści­snę­ła moc­niej dłoń Lily i ru­szy­ła wzdłuż ścia­ny, ba­da­jąc do­kład­nie przed sobą jej po­wierzch­nię.

– Po lewej jest sala gim­na­stycz­na, za nią prysz­ni­ce i szat­nie – ode­zwa­ła się Emma. – Dalej ga­bi­net dy­rek­tor­ki i wyj­ście. A po pra­wej…?

– Przed nami po­win­ny być drzwi do to­a­let – pod­po­wie­dzia­ła szyb­ko Lily. – Za nimi do kuch­ni?

– Nie, ja­dal­ni, na­stęp­ne są do kuch­ni… – urwa­ła Emma, gdy coś stu­ka­jąc, prze­bie­gło w dru­giej czę­ści ko­ry­ta­rza.

– Co… co to było? – głos Lily drżał, stłumiony przez maskę.

– To nic. – Emma z tru­dem sta­wia­ła na­stęp­ne kroki, nie­mal cią­gnąc za sobą przy­ja­ciół­kę. – Idzie­my dalej, do kuch­ni, a potem do wyj­ścia. Pa­mię­tasz, tak jak usta­li­ły­śmy…?

Gdzieś za sobą, na scho­dach, usły­sza­ły, jak bose stopy ude­rza­ją o ko­lej­ne stop­nie.

– Emma… One scho­dzą…

– Spo­koj­nie, już mijamy to­a­le­ty, zo­bacz. – Emma przy­ci­snę­ła rękę Lily do drzwi. – To na­stęp­na jest…?

– Ja­dal­nia.

– Zo­bacz, już je­ste­śmy.

Ścia­na skoń­czy­ła się i szły wzdłuż wa­ha­dło­wych skrzy­deł drzwi ja­dal­ni.

Przez mgłę, jakby z bar­dzo da­le­ka, usły­sza­ły char­koty, naj­pierw po­je­dyn­cze, potem ko­lej­ne.

Lily za­drża­ła i przy­war­ła do drzwi, które otwar­ły się bez­sze­lest­nie. Emma nie zdo­ła­ła utrzy­mać przy­ja­ciół­ki, która znik­nę­ła gdzieś w po­miesz­cze­niu. Biały obłok za­fa­lo­wał, gdy roz­bu­ja­ne skrzy­dło raz za razem uchy­la­ło się, wzbu­rza­jąc mgłę.

– Lily? – wy­szep­ta­ła Emma.

Biel znie­ru­cho­mia­ła.

– Lily? – Słowa znik­nę­ły we mgle bez od­po­wie­dzi.

 

*

Emma spoj­rza­ła przed sie­bie, sły­sząc pod maską swój cięż­ki od­dech i zbli­ża­ją­cy się za ple­ca­mi char­kot.

Pierw­szy krok był trud­ny, dalej po­szło już spraw­nie. Ru­szy­ła wzdłuż ścia­ny.

 

*

Lily zro­bi­ła kil­ka­na­ście kro­ków, nim uderzyła w ławkę i ru­nę­ła na pod­ło­gę. Mgła za­mknę­ła się nad nią, zu­peł­nie jakby wpa­dła w bez­kre­sną toń. Usłyszała, jak ktoś, bardzo daleko, woła ją po imieniu. Unio­sła głowę, ale słowa uwię­zły w gar­dle, gdy ciche mla­śnię­cie bo­sych stóp o ka­fel­ki prze­bi­ło się przez całun. Naga syl­wet­ka ko­bie­ty, po­włó­cząc no­ga­mi, wy­ło­ni­ła się z bieli na uła­mek se­kun­dy, by zaraz w niej znik­nąć. Ko­lej­ne mla­śnię­cia i cisza.

Lily ob­ró­ci­ła się na brzuch, za­gry­zła wargi, dła­wiąc szloch. Wcią­gnę­ła nosem lep­kie, cie­płe po­wie­trze z maski i za­czę­ła się czoł­gać. Ręce i nogi od­ma­wia­ły po­słu­szeń­stwa, jakby ugrzę­zły w gę­stej mgle. Lily peł­zła pod ko­lej­ny­mi ław­ka­mi i sto­li­ka­mi, dłoń­mi wy­ma­cu­jąc drogę mię­dzy me­ta­lo­wy­mi no­ga­mi.

 

*

Dłoń Emmy do­tknę­ła me­ta­lo­wych drzwi pro­wa­dzą­cych do kuch­ni. Stąd od wyj­ścia dzie­li­ło ją za­le­d­wie kilka me­trów. Coś chrup­nę­ło za drzwia­mi, mla­śnię­cia jak u nie­sfor­nie je­dzą­ce­go dziec­ka i ko­lej­ne chru­pa­nie, a gdzieś mię­dzy tymi dźwię­ka­mi pisk lub cichy płacz.

– Pie­przo­na Lily – wy­szep­ta­ła nie­mal bez­gło­śnie, za­ci­ska­jąc palce na rącz­ce la­tar­ki i ostroż­nie uchy­la­jąc drzwi.

We­szła i po dwóch kro­kach wy­ma­ca­ła szaf­kę, za nią blat. Trzy­ma­jąc się go, ru­szy­ła w stro­nę dźwię­ku.

 

*

Lily wy­czoł­ga­ła się spo­mię­dzy sto­li­ków i dło­nią na­tra­fi­ła na ścia­nę. Prze­su­nę­ła pal­ca­mi wzdłuż niej, aż na­tra­fi­ła na gład­ką me­ta­lo­wą po­wierzch­nię. Drzwi uchy­li­ły się, tuż przed maską, przez za­pa­ro­wa­ne szyby Lily do­strze­gła stopę z wiel­ką czer­wo­ną plamą na ko­st­ce, o pa­znok­ciach po­ma­lo­wa­nych na czar­no. Naga syl­wet­ka znik­nę­ła gdzieś za wa­ha­dło­wym przej­ściem do kuch­ni. Lily wsta­ła, nie od­ry­wa­jąc ple­ców od ścia­ny, i spoj­rza­ła przez okrą­głą szybę w drzwiach. Naga po­stać stała nie­mal na progu. Dłu­gie tłu­ste włosy za­kry­wa­ły wy­chu­dłe ra­mio­na. Plecy i po­ślad­ki po­kry­wa­ły czer­wo­ne plamy i rany przy­po­mi­na­ją­ce na­kłu­cia. Włosy za­kry­wa­ją­ce kark za­fa­lo­wa­ły, zsu­wa­jąc się z bia­łe­go, ob­łe­go kształ­tu larwy, wy­peł­za­ją­cej na nagie ramię. Ha­czy­ko­wa­te od­nó­ża prze­bi­ja­ją­ce skórę pew­nie utrzy­my­wa­ły ro­ba­ka. Z czar­nej głowy o żół­tych śle­piach wy­ra­sta­ły dwa dłu­gie czuł­ki, ba­da­ją­ce teren. Robak zszedł po ręce na po­śla­dek, na­stęp­nie po łydce na podłogę. Wpełzł szyb­ko we mgłę. Naga po­stać ru­szy­ła za nim, zniknęła gdzieś w bieli.

 

*

Emma ostroż­nie do­tar­ła do rogu ku­chen­ne­go blatu, omi­ja­jąc dło­nią garn­ki, cho­chle, kubki. Za­trzy­ma­ła się, gdy opusz­kiem palca tra­fi­ła na kra­wędź ostrza. Scho­wa­ła la­tar­kę i zła­pa­ła drew­nia­ną rącz­kę. Wy­cią­gnę­ła przed sie­bie długi ku­chen­ny nóż. Jęki, mla­śnię­cia i chrup­nię­cia do­cho­dzi­ły gdzieś z pod­ło­gi tuż przed Emm. Po­czu­ła pod te­ni­sów­ka­mi, jak coś się roz­ła­zi, spoj­rza­ła na roz­dar­tą na ka­fel­kach gni­ją­cą mar­chew­kę. Dalej zo­ba­czy­ła ka­wał­ki chle­ba, ziem­nia­ki, roz­sy­pa­ny ryż, owoce i wa­rzy­wa. Jedna larwa sie­dzia­ła na pusz­ce z ku­ku­ry­dzą, wy­ja­da­jąc ziar­na wa­la­ją­ce się wśród in­nych resz­tek, druga ob­gry­za­ła ka­wa­łek czar­nej skóry. Emma z tru­dem do­pu­ści­ła do świa­do­mo­ści, że to noga z ki­ku­tem w miej­scu stopy. Ko­lej­na larwa prze­bie­ga­ła wzdłuż ciała. Lau­ren ję­cza­ła cicho, ob­gry­zio­ny po­li­czek od­sła­niał dzią­sła, zęby i reszt­kę ję­zy­ka. Żu­wacz­ka­mi robak rwał dolną wargę, czuł­ki ba­da­ły ko­lej­ne część jej twa­rzy. Oczy sta­rej ku­char­ki pa­trzy­ły na Emm z nie­ludz­kim prze­ra­że­niem. Lau­ren jęk­nę­ła i zaraz za­dła­wi­ła się krwią. Pę­ka­ta larwa we­szła na głowę ku­char­ki i zła­pa­ła żu­wacz­ka­mi po­wie­kę. Nogi ugięły się pod Emm, dłoń wspar­ta o blat z tru­dem utrzy­my­wa­ła coraz więk­szy cię­żar ciała. Po­czu­ła, jak czy­jeś palce chwy­ta­ją ją za włosy. Szarp­nię­cie i dłoń na ra­mie­niu do­ci­ska­ją­ca do podłogi. Te­ni­sów­ki roz­je­cha­ły się na roz­rzu­co­nym je­dze­niu. Emma wal­nę­ła ko­la­na­mi o kafelki. Na­stęp­ne szarp­nię­cie zwa­li­ło ją na po­sadz­kę, czyjeś ręce do­ci­ska­ły bark i twarz Emm do podłogi, tuż przy udzie Lau­ren. Coś prze­bie­gło, zgrzy­ta­jąc od­nó­ża­mi. Robak wy­szedł zza sło­ika, do­ty­ka­ł czuł­ka­mi palców Emmy za­ci­śnię­tych na rę­ko­je­ści noża. Za­mach­nę­ła się i rozbiła ostrzem słój. Larwa sta­nę­ła, ba­da­jąc roz­la­ny syrop i wi­śnie. Ręka po­kry­ta czer­wo­ny­mi pla­ma­mi chwy­ci­ła nad­gar­stek Emm, która po­czu­ła chra­pli­wy od­dech przy twa­rzy i nagie pier­si przy­ci­ska­ne do ple­ców. Emma usły­sza­ła dła­wią­cy jęk Lau­ren, mla­śnię­cia, chru­pot, pracę żu­wa­czek i za­wy­ła.

 

*

Lily we­szła do kuch­ni. Zo­ba­czy­ła nagą po­stać, jak nik­nie we mgle po pra­wej. Za­mknę­ła oczy, przy­po­mi­na­jąc sobie roz­kład kuch­ni. Sta­ra­jąc się nie zwra­cać uwagi na od­gło­sy je­dze­nia do­cho­dzą­ce z głębi.

– Blat i szafki po prawej, więc drzwi na korytarz będą tam – szep­ta­ła.

 Wrzask Emmy wstrzą­snął Lily. Po­bie­gła za gło­sem. Mi­ja­jąc blat, wal­nę­ła bio­drem o róg, ledwo utrzy­ma­ła rów­no­wa­gę, gdy po­de­szwy śli­zga­ły się na reszt­kach je­dze­nia. Wpa­dła na nagą dziew­czy­nę o tłu­stych wło­sach, przy­ci­ska­jącą Emm do pod­ło­gi. Zła­pa­ła chudą rękę i szarp­nę­ła. Emma wierz­gnę­ła dziko. Naga dziew­czy­na po­le­cia­ła na Lily, która stra­ci­ła rów­no­wa­gę i wy­rżnę­ła o szaf­kę. Emma za­wy­ła i ude­rzy­ła ko­la­nem w ob­sy­pa­ną pla­ma­mi twarz. Głowa dziew­czy­ny od­sko­czy­ła. Lily pod­par­ła się, by wstać, po­czu­ła czuł­ki ba­da­ją­ce jej palce uta­pla­ne w soku z wiśni, zo­ba­czy­ła Lau­ren z na wpół zje­dzo­ną twa­rzą i larwę wy­dłu­bu­ją­cą ma­syw­ny­mi żu­wacz­ka­mi oko ku­char­ki. Emma zła­pa­ła Lily za rękaw i po­cią­gnę­ła. Wpa­dły na szaf­ki ku­chen­ne, strą­ca­jąc z blatu garn­ki i ta­le­rze. Lily wrza­snę­ła:

– Nie tędy! – Wi­działa, że przy­ja­ciół­ka cią­gnie ją w stro­nę ja­dal­ni. – Tam!!

Teraz to Lily chwy­ci­ła Emm za dłoń. Wy­bie­gły z kuch­ni, roz­rzu­ca­jąc skrzy­dła drzwi i wy­pa­dły na ko­ry­tarz wprost mię­dzy char­czą­ce syl­wet­ki. Emma ob­ró­ci­ła się, cią­gnąc za sobą Lily, na oślep tnąc nożem po wy­cią­gnię­tych rę­kach. Mgła za­wi­ro­wa­ła, uno­sząc złote dro­bi­ny mię­dzy syl­wet­ka­mi, od­sła­nia­jąc puste spoj­rze­nia, wy­chu­dłe, po­kry­te pla­ma­mi twa­rze i larwy przy­cze­pio­ne do na­gich ciał. Emma i Lily ode­pchnę­ły sto­ją­ce naj­bli­żej dziew­czy­ny i za­czę­ły biec, mając przed sobą je­dy­nie biel. Sły­sza­ły od­głos te­ni­só­wek ude­rza­ją­cych o po­sadz­kę i cięż­kie od­de­chy pod gu­mo­wy­mi ma­ska­mi. Ich twa­rze były mokre od potu i łez, ich palce sple­cio­ne ze sobą, za­ci­ska­ły się coraz moc­niej. A biel nie miała końca. Nie wi­dząc ścian, pły­nę­ły w mgli­stym bez­kre­sie.

 

*

Emma i Lily za­uwa­ży­ły drzwi in­ter­na­tu w chwi­li, gdy na nie wpa­dły. Wy­bie­gły na ze­wnątrz, gdzie świat tonął w mie­nią­cej się zło­tem mgła­wi­cy.

Koniec

Komentarze

Kurde, Bardzie, tak sobie myślę, że to opko pokazało to, co w Twojej twórczości najfajniejsze: masz talent do akcyjniaków, do growo-filmowych fabuł (kojarzyło mi się z The last of us) i do tworzenia fajnych postaci. Polubiłam ten dziewczyński duet, ucieszyłam się, że to babki z krwi i kości i chętnie będę im kibicować, jeśli powstaną następne opowiadania.

Podejrzewam, że opisany świat jest już w Twojej głowie znacznie szerszy, dlatego nieco obawiałam się, że pokażesz go trochę za mało. Ale wyszło imo dobrze, powiedziałabym, że wręcz narobiło apetytu na ciąg dalszy.

Lubię postapy, surwiwale i nabrałam ochoty, żeby pograć w Resident Evil.

Tym optymistycznym akcentem, gotowa do zabijania okien znalezionymi deskami, klikam Bibliotekę.

„‬Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf

Hej Rossa. Dziękuję odwiedziny, komentarz i klika :). Mam nadzieję, że się uda pociągnąć fabułę tak by wszystko fajnie się sklejało. RE pamiętam jeszcze z szaraka, gdy z nożem przemierzałem korytarze błagając by za kolejnymi drzwiami nie było zombiaka :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej, Bardzie!

 

Mój odbiór tekstu jest nieco inny od “typowego” czytelnika, bo już zdążyłem poznać stworzony przez Ciebie świat, w którym rozgrywa się akcja. W pewnym sensie, zaczynając lekturę byłem przygotowany na to, co mnie czeka :D

 

Ale, chociaż owady i klasyczne: “jaaaadłeś?!” mnie nie zaskoczyły (ba, wypatrywałem ich!) to lektura była bardzo satysfakcjonująca. Pod względem klimatu i budowania relacji między głównymi bohaterkami tekst budził skojarzenia z dodatkiem do pierwszej części TLoU. Dialogi też wypadły przekonująco i zwyczajnie naprawdę dobrze.

 

Bardzo podobała mi się zmiana dynamiki i narracji pomiędzy scenami “wtedy” i “teraz”, pod względem stylistycznym fajny zabieg.

 

Zakończenie budzi nadzieję, że rzeczywiście pociągniesz temat dalej i cykl nie skończy się na dwóch tekstach :)

 

Mam natomiast jedną uwagę językową: cholernie dużo razy pada w tekście “Emma” albo “Emm”. Szczególnie na samym początku masz masakryczną “emmozę” :P

 

Pozdrawiam serdecznie i klikam ;]

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej,

Bardzie, zmiany wyszły na plus, ale opowiadanie nadal wciągające. Teraz dopiero wiem czemu, tak zakończyłeś, bo będzie kontynuacja. Ciekawi mnie czy przygód dziewczyn czy robali. Nieistotne. Ta część jest dobra, więc kliknę.

Pozdrawiam ;)

Hej!

Moją opinię znasz z bety więc będzie krótko:

 

Ogólnie porządny horrorek. Na duży plus opisy wypadających z ciała robaków. Dobrze widziałem te sceny. Ogólnie wydaje mi się że dobrze oddałeś grozę. 

Podobało mi się więc klikam.

 

Pozdrawiam!

C_C, Milis, Edwardzie – dziękuję za betę, odwiedziny i kliki :). Pozdrawiam serdecznie:)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Intrygujące.

Mgła często pojawia się w horrorach i przy okazji zasnuwa to, co w niej się czai, skutkiem czego bohaterowie mając świadomość, że wokół nich dzieje się coś bardzo niedobrego, nie są w stanie wiele zrobić, aby cało wyjść z przerażającej ich sytuacji. I tak jest u Ciebie – bohaterki podjęły próbę ratowania się, ale z wielkim żalem zauważam, że opowiadanie sprawia wrażenie zaledwie części czegoś większego, więc pozostanę z nadzieją, że niebawem zamieścisz ciąg dalszy.

 

– Chyba chcia­ła­bym spę­dzić tro­chę wię­cej czasu we dwoje. → Piszesz o dwóch dziewczynach, więc: – Chyba chcia­ła­bym spę­dzić tro­chę wię­cej czasu we dwie.

We dwoje mogą spędzić czas dziewczyna i chłopak.

 

Niż­sze kon­dy­gna­cje wy­glą­da­ły jak za­la­ne w mlecz­nej po­wo­dzi.Niż­sze kon­dy­gna­cje wy­glą­da­ły jak za­la­ne mleczną powodzią.

 

Na sto­łów­ce pa­no­wa­ła cisza jak nigdy. → Stołówka jest pomieszczeniem, więc: W sto­łów­ce pa­no­wa­ła cisza jak nigdy.

 

tro­chę piłek le­kar­skich i ko­szy­ków­ki. → Chyba miało być: …tro­chę piłek le­kar­skich i do ko­szy­ków­ki.

 

Robak prze­krę­cił się na brzuch. Za­chro­bo­ta­ły od­nó­ża­mi, gdy ru­szy­ły ku nodze Her­ma­na. → Robak był jeden, więc w drugim zdaniu: Za­chro­bo­ta­ł od­nó­ża­mi, gdy ru­szy­ł ku nodze Her­ma­na.

 

Lau­ren zga­si­ła pa­pie­ro­sa w pal­cach, wkru­szy­ła ża­rzą­cy się tytoń i przy­dep­nę­ła go po­de­szwą te­ni­sów­ki. → Raczej: …wykru­szy­ła ża­rzą­cy się tytoń i przy­dep­nę­ła go po­de­szwą te­ni­sów­ki.

 

usły­sza­ły, jak coś zwala się na zie­mię. → Rzecz dzieje się w budynku, więc: …usły­sza­ły, jak coś zwala się na podłogę.

 

wy­ra­sta­ły dwie dłu­gie czuł­ki, ba­da­ją­ce teren. → Czułek jest rodzaju męskiego, więc: …wy­ra­sta­ły dwa długie czuł­ki, ba­da­ją­ce teren.

 

na­stęp­nie po łydce na zie­mię. → …na­stęp­nie po łydce na podłogę.

 

gdy opusz­kiem palca tra­fi­ła na kra­wędź ostrza. → Opuszka jest rodzaju żeńskiego, więc: …gdy opusz­ką palca tra­fi­ła na kra­wędź ostrza.

 

zła­pa­ła żu­wacz­ka­mi za po­wie­kę. → …zła­pa­ła żu­wacz­ka­mi po­wie­kę.

 

Szarp­nię­cie i dłoń na ra­mie­niu do­ci­ska­ją­ca do ziemi.Szarp­nię­cie i dłoń na ra­mie­niu do­ci­ska­ją­ca do podłogi.

 

do­ty­ka­jąc czuł­ka­mi palcy Emmy… → …do­ty­ka­jąc czuł­ka­mi palców Emmy

Tu znajdziesz odmianę rzeczownika palec.

 

dziew­czy­nę o tłu­stych wło­sach, przy­ci­ska­jąc Emm do pod­ło­gi. → …dziew­czy­nę o tłu­stych wło­sach, przy­ci­ska­jącą Emm do pod­ło­gi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej regulatorzy,

 

dziękuję za odwiedziny, komentarz i wyłapanie błędów :). I niestety padło to, czego najbardziej się obawiałem. Mam pomysł i trzy możliwości:

Pierwsza – opisać cały pomysł w jednym opowiadaniu, mającym, jak na moje oko około 100 tyś znaków, pomijając większość historii i postaci i na tym zakończyć przygodę z Ciemnym lasem.

 

Druga – pisać dalej opowiadania, które będą przedstawiać historię bohaterów częściowo odsłaniając świat czytelnikowi. Ale tu pojawia się pytanie, czy w takim przypadku nie będą się pojawiały też komentarza pytające o ciąg dalszy :).

 

Trzecia – wrzucać kolejne odsłony świata jako fragmenty i w ten sposób nie głowić się jak każdą z części poprowadzić tak, by zachowywała formę opowiadania i liczyć po cichu, że może ktoś odwiedzi kolejne publikacje :D 

 

Zdaje sobie sprawę, że czytelnik chciałby wiedzieć więcej, jednak zamysł jest taki by opowiadania dotyczyły losu bohaterów i na nich skupiały uwagę, a to co się wydarzyło stanowiło mgłę tajemnicy, która z czasem oczywiście będzie się rozwiewać :). Tylko czy taki zamysł może się podobać i będzie satysfakcjonujący dla czytelnika? 

 

Pozdrawiam :)

 

P.S. Błędy poprawione :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Istotnie, Bardzie, masz problem z nadmiarem możliwości.

Pierwsza – dobrze byłoby przeczytać wszystko naraz, ale obawiam się, długość może skutecznie zniechęcić wielu czytelników.

Druga – prezentowanie kolejnych opowiadań cyklu byłoby pewnie dobrym wyjściem, pod warunkiem, że każda historia będzie w miarę skończona, ale zostawiająca otwartą furtkę, która domknie całość w ostatniej części „serialu”.

Trzecia – najmniej zachęcająca, bo sam wiesz, jak tutaj są traktowane fragmenty.

Opowiadałaby, się za drugą możliwością i powolnym odsłanianiem tajemnic, aż do całkowitego rozwiania się tajemniczej mgły, a w konsekwencji pełnej satysfakcji czytelnika.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję regulatorzy, to bardzo pomocna informacja, bo jednak rzutująca na dalszą pracę :). Tak chciałbym zrobić, ale poczekam jeszcze na opinie innych, by mieć pewność, że taka forma znajdzie zainteresowanie :). Jeszcze słowo wyjaśnienia, pierwszy tekst z cyklu o Tomie i Kevinie, jest w becie ale najszybciej pojawi się w styczniu/lutym i słusznie zauważył C_C, że to właśnie ten tekst najlepiej wprowadza w świat. Jako autor nie zauważyłem tego więc postaram się te niedopatrzenie naprawić i przemycić więcej informacji w kolejnej odsłonie jednocześnie nie psując historii Toma i Kevina… Hmm to może być dość trudne :D, ale zrobię co w mojej mocy :).  

 

Pozdrawiam :)  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Słusznie czynisz, Bardzie, czekając na więcej opinii i jestem pewna, że w odpowiedniej chwili podejmiesz właściwą decyzję. Wiadomo, że to nie będzie łatwe, ale uspakaja mnie Twoja deklaracja, że zrobisz wszystko, co w Twojej mocy.

Życzę stałej obecności Pani Weny i mnóstwa znakomitych pomysłów. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A dziękuję:), a Panią Wenę jak spotkam, to obawiam się, że policzę jej kości, za jej wredną naturę ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

To Pani Wena ma kości??? Co prawda nigdy nie miałam z nią do czynieniam ale całe życie byłam przekonana, że to raczej eteryczna istota. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Może tak być, więc pozostaje mi jakiś wredny rytuał;).

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Powodzenia w skutecznych rytuałach! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej! 

Wysłałem opinię już na becie ale tutaj też ją napiszę. 

Bardzo dobrze operujesz grozą, opko czyta się szybko, przyjemnie (no może czasami nie do końca hehe). Sceny grozy są przejrzyste, dobrze napisane. 

Największym minusem jest to że to tak naprawdę część większej historii :c

Gdzieś z tyłu głowy miałem "Mgłę" Kinga. 

Oczywiście, że klikam :)) 

 

Pozdrawiam

Kto wie? >;

Hej skryty, dziękuję za betę, odwiedziny, komentarz i klika :D. Tak, zabrakło może większego wprowadzenia w świat, ale to zostanie naprawione niebawem:) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Regulatorzy wiedzę nominację do biblioteki, więc dziękuję bardzo za udanie się do klikarni :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Jak widzę, Bardzie, wiedzę masz niezłą. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A widzisz, jestem miło zaskoczony, bo nic klika nie zapowiadało :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

A bo mi się nie chciało wysyłać do Ciebie kuriera z wiadomością. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No i słusznie ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ładny kawałek horroru. Kawałek, bo jednak trochę niedokończony – nosi pewne znamiona rozdziału. Dziewczyny dożyły do wyjścia z internatu i nie wiadomo, co będzie z nimi dalej.

Ale czytało się w porządku.

Też głosowałabym za drugą opcją – tak znajdziesz najwięcej chętnych, bo kobyły i fragmenty nie cieszą się wzięciem.

Babska logika rządzi!

Hej, Finkla dziękuję bardzo :), miło mi, że się podobało. Tak też zrobię, postaram się przedstawić historię tak by każde opowiadanie kończyło pewien epizod i zarazem wyjaśniało co się dzieje :). Co nie będzie prostym zadaniem, ale zrobię co mogę :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No to powodzenia. :-)

Babska logika rządzi!

A dziękuję:)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Na początek się poczepiam: 

Internat był alternatywą dla dzieci, które były o krok od poprawczaka.

Był-były.

Nie podoba mi się skrót Emm, na początku myślałem, że to literówka. :P Ja bym pisał przez jedno ,,m”.

 

Auć. Hardkor. Nie mam problemu z przemocą ani tzw. patologią (szkoda, że nie wiemy, co w życiu dziewcząt poszło nie tak, że wylądowały tam, gdzie wylądowały), ale na body horror (i na fragment z okiem…) nie byłem przygotowany. Scena z zainfekowanym Hermanem trochę przypomina to, co się stało z postacią Quentina Tarantino w ,,Planet Terror” (fuj). Ale to może i dobrze, bo walnęło mocniej, i na pewno zapamiętam to uniwersum.

Tak jak napisałem, bohaterki mają trochę za mało tła. Są ,,trudną młodzieżą”, cokolwiek to znaczy – tyle. Ale skoro mają być kolejne części, pozostaję z nadzieją, że poznamy je trochę bliżej. No, ale na ten moment wydają się w porządku – po jej wprowadzeniu bałem się, że Lily będzie taką strachliwą mimozą, która tylko przeszkadza swojej bardziej rezolutnej koleżance, ale okazało się, że nie, nie jest wkurzająca.

Cóż, czekam na ciąg dalszy. :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hej SNDWLKR bardzo mi miło, postaram się by kolejne części były równie ciekawe:). Tak bohaterki potrzebują więcej znaków, ale spokojnie, postaram się by zaskakiwały:). No nic, biorę się do pisania:). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Pan wzywał? XD

w którym nikt nie miał zamiaru użerać się z Emm.

Hmm. Może: w którym nikt nie miał zamiaru się z nią użerać. Uwaga, mówisz tu coś o bohaterce.

Internat był alternatywą dla dzieci

Alternatywą wobec czego?

Nienawidziła małego pokoju, do chwili gdy dotarło do niej, że niedługo skończy osiemnaście lat i na zawsze opuści internat.

Hmm. A może: Nienawidziła tej klitki, aż dotarło do niej, że niedługo skończy osiemnaście lat i na zawsze opuści internat.

Emm badała każdy fragment pokoju

…? chodziła dookoła i badała?

– zapytała, by się upewnić.

Łopata, tnij.

Lily, gdy dowiedziała się, że Emma niedługo opuści internat, była załamana i okazywała to w dość specyficzny sposób. Nie odstępowała Emm na krok, dopytywała o jej plany.

Zapewniasz. Gorzej, zapewniasz nie do końca o tym, co pokazujesz. Skup się na zachowaniu Lily.

zapewniła Lily, że zapomną o sobie, nim minie rok

Powtórzone "zapewnić".

ślina spada, mijając kolejne piętra, zanim rozbiła się o dach

Czas: ślina spada, mijając kolejne piętra, i rozbija się o dach.

Bez Lily ta zabawa całkowicie straciła sens.

Hmm.

chmury rozchodzą się nad drzewami, tworząc dziurę, w której dostrzegła ciemny, lejkowaty kształt

…?

To nie było zjawisko pogodowe, raczej coś fizycznego, żywego

Zjawiska pogodowe jak najbardziej są czymś fizycznym. Fizyka bada ogólnie świat materialny.

Z jego końca wylał się biały obłok, spływający na park.

Może tak: Z jego końca spłynął na park biały obłok.

fragment po fragmencie

Kawałek po kawałku >< https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842880

Niczym śnieżna lawina osuwająca się z nieba, pochłaniała wszystko na swojej drodze, nieubłaganie brnąc w stronę internatu, lśniąc złotymi drobinkami unoszonymi przez obłok

Niby białe, a purpurowe :P

Mgła otoczyła budynek, pochłaniając parking.

Jednocześnie? Hmm?

Lily, proszę, kojarz fakty.

Jakie fakty?

Lily oparła się o ścianę i osunęła po niej do pozycji embrionalnej. Włożyła głowę między kolana i jęknęła:

Ciach: Lily zsunęła się plecami po ścianie, schowała głowę między kolana i jęknęła:

w jej migdałowych oczach pojawiła się nadzieja

Ułatwiasz sobie życie :P

Emm wytarła łzę z jej policzka

Angielskawe.

Drzwi gdzieś w głębi ciemnego korytarza uchyliły się z cichym skrzypieniem.

Co one postrzegają? Skrzypnięcie. Dopiero potem wnioskują, że to drzwi (dobra, dobra, głębokie dyskusje o epistemologii odłóżmy na później). Ergo: Gdzieś w głębi ciemnego korytarza skrzypnęły uchylane drzwi.

podała rękę przyjaciółce

Lepiej: podała przyjaciółce rękę.

Emma obserwowała zgrabną sylwetkę Lily.

Obserwuje się raczej jakieś zjawisko, proces, a czyjejś seksi pupci można się przyglądać :P

Jej czarna skóra kontrastowała z białymi majtkami i podkoszulkiem.

Zaimek zbędny.

masz stracha przed opuszczeniem ośrodka

Hmm.

Emma spojrzała na unoszącą się mgłę za oknem.

Szyk: Emma spojrzała na mgłę unoszącą się za oknem.

Urwijmy się z dzisiejszych zajęć.

Trochę nienaturalny ten dialog. Może: Urwijmy się dzisiaj z zajęć.

zaczął walić do drzwi

Walić w drzwi.

Za piętnaście minut macie wszystkie ustawić się w sali treningowej! – darł się po wojskowemu.

A może mniej "się": Za piętnaście minut macie wszystkie być w sali treningowej! – darł się po wojskowemu.

Lily szturchnęła barkiem Emm.

Hmmmm.

wpatrzona w onyksowe oczy

Uwaga, dziewczyna z kalejdoskopowymi oczami to pierwszy objaw purpury! Zaleca się purgens :D

skończymy na szorowaniu sedesów

Hmmm.

uśmiechając się mimo straconej szansy

Może lepiej: uśmiechnięta, mimo straconej szansy.

Musiało wybić korki

Pewnie wybiło korki. W tych trzech akapitach słowo "piętro" powtarza się tyleż razy.

Mgła stała już w połowie schodów prowadzących na drugie piętro, nie przepuszczając światła latarki.

Antropomorfizujesz mgłę. I skąd wiadomo, że nie przepuszcza światła? Przecież nie widać, co jest za mgłą?

zalane w mleczną powodzią

Artefakt. Ale mogłoby też być: zalane mlekiem.

Ruszyły korytarzem, mijając kolejne sale.

Jednocześnie?

Panowała całkowita cisza, w której każdy szelest zdawał się nieść echem.

To była cisza, czy coś szeleściło?

Na trzecim piętrze, nad ich głowami, dochodziły ciche odgłosy

Z trzeciego piętra dochodziły ciche odgłosy.

uchyliła je delikatnie

Uchyliła je ostrożnie. Uchyliła je odrobinę. Uchyliła je powoli. Argh.

Weszły na palcach do środka.

Może: Dziewczyny na palcach weszły do klasy.

dwie tablice z przygotowanym tematem zajęć, który już nigdy nie będzie przerobiony

Hmmmm.

Ruszyły przy ścianie.

Lepiej: ruszyły, trzymając się ściany.

przystawiła pięść do ust, dławiąc jęk

Imiesłów: przystawiła pięść do ust, żeby zdławić jęk.

Lily wyciągnęła rękę i wskazała palcem postać

Wystarczy: Lily wskazała palcem postać.

Piersi mężczyzny o czarnych kędziorach rozlały się na szerokiej klatce piersiowej,

Nieuporządkowane. To facet ma czarne kędziory na głowie, czy to soból taki czarny, jak to wszystko wygląda? (Widzę, że turpizm nadal Ci odpowiada :P)

czarne lakierki włożone na białe podkolanówki.

Hmm.

Apel zwołano w sali gimnastycznej. Dziewczyny ustawiono na trybunie. Dyrektorka z sali zakomunikowała:

Na trybunie? Nie chodziłeś do szkoły? XD

Wszystkie zajęcia na zewnątrz, z powodów pogodowych, zostają odwołane

Głupia maniera robienia ze wszystkiego przymiotnika – nie ucz się tego: Wszystkie zajęcia na zewnątrz zostają odwołane ze względu na pogodę.

w sprawie anomalii pogodowej

To do wycięcia.

powiedziała któraś z dziewczyn stojących za Emm i Lily

To się praktycznie powtarza.

W stołówce panowała cisza jak nigdy. Jedynie Lily gadała jak zwykle.

Powtórzona konstrukcja.

Co kieruje rodzicami takich osób jak Berta?

Mało naturalne.

Zupełnie jakby

Zupełnie, jakby.

grube dziecko i tak nic z niej nie będzie

Zabrakło przecinka: grube dziecko, i tak nic z niej nie będzie.

Składzik był niewielki, jego większą część zajmowały półki

A może tak: Składzik był ciasny, większą jego część zajmowały półki.

Między nogami Herman, dostrzegły dwie długie nitki

Mmmm. Nie wiem, czy to by było widoczne w ciemności. Może: Spomiędzy nóg zwisały mu dwie długie nitki, a między nimi była…

Biodra mężczyzny zadrżały.

Tak same?

larwa wypadła, upadając grzbietem na podłogę.

Zbędne powtórzenie: larwa wypadła, grzbietem na podłogę.

Słyszała, jak Lily tłumi pisk, ściskając jej dłoń tak, jakby chciała złamać Emm wszystkie palce.

Kto jest podmiotem ściskającym?

raniąc nogę odnóżami

Pokaż to.

pochylił się, osłaniając larwę ciałem

Pochylił się, żeby osłonić larwę własnym ciałem.

mężczyzna ociężale zaczął się podnosić z krzesła

Mężczyzna zaczął się ociężale podnosić z krzesła.

prowadząc przed sobą wózek

A może: popychając wózek?

Dziewczyny wiedziały, że stara kucharka wychowała się w internacie oraz o jej kryminalnej przeszłości.

Zapewniające. Spokojnie można to dać w dialog, ot, choćby stylizując go trochę. I – jakoś mało stara mi się wydaje, z tą szminką.

Wasze życie tu to letni obóz

Wasze życie tutaj to letni obóz.

odłożyła paczkę na jedną z tacek i zamknęła drzwi pokoju

Można przyciąć: odłożyła paczkę na wózek i zamknęła drzwi.

Poza waszym pokojem są jeszcze trzy, gdzie umieścili zdrowe dziewczyny.

Hmm. Poza waszym pokojem jeszcze w trzech są zdrowe.

podjęła dalej Lauren

"Dalej" jest tu całkiem zbędne.

To wszystko nie ma sensu.

Co nie ma sensu?

A jeśli byście mnie zapytały o radę, to poradziłabym wam zrobić tak samo.

A gdybyście mnie zapytały, to poradziłabym wam zrobić tak samo.

chwyciła za klamkę

"Za" możesz wyciąć.

łóżko zostaję

Literówka.

– Jak chcesz, ale śpisz sama, nie mam zamiaru z powodu historii starej ćpunki spać przy drzwiach – powiedziała Lily.

A dlaczego ma spać przy drzwiach? Mogą spać w jednym łóżku, zwłaszcza, że podtekst dałeś dość wyraźny.

Wrzask był krótki, gwałtownie urwany.

Może: Wrzask był krótki, urwał się gwałtownie.

Spojrzała na Lily, ta wciąż spała.

Spojrzała na Lily, która spała.

Głos znienawidzonej dziewczyny był jakby nie jej, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego usłyszany dźwięk.

Nienaturalne. Głos przypominał nagranie, może ptaka naśladującego ludzką mowę.

Klamka znów się poruszyła, Emma trzymała ją mocno.

To bym rozdzieliła kropką.

Ktoś naparł na klamkę, Emma z trudem utrzymywała ją w poziomie.

To też.

Pasek naprężył się, przesuwając łóżko, które uderzyło o framugę.

Dobra, coś mi tu fizyka nie działa.

ze skórą nabrzmiałą wokół znamion

Szyk, poza tym https://wsjp.pl/haslo/podglad/31074/znamie To nie są znamiona, tylko zmiany wyraźnie chorobowe.

Emma szarpała za klamkę, jednak drzwi nie dawały się zamknąć.

Przyjmuję, że to objaw paniki, bo szarpaniem za klamkę w tej sytuacji może je tylko bardziej otworzyć.

Z korytarza dobiegł charkot dobywający się z kilku gardeł.

Hmm. Purpurowe.

osoby zebrane pod ich pokojem rozeszły się w różnych kierunkach

Czy to jeszcze są osoby…

Któreś z drzwi

"Z" zbędne.

Dodatkowo pasek wciąż trzymał drzwi przytwierdzone do ramy łóżka Emmy.

Dziwnie to brzmi. I nie bardzo wiem, jak przywiązać drzwi do czegokolwiek, chyba że za klamkę, a ona już jest podparta.

Nie możemy tu zostać Lily

Nie możemy tu zostać, Lily.

ruszyły w stronę schodów w szaleńczym pędzie

Hmmm?

podłogę, to ściany, to drogę

Rym.

Gruba Berta wyrosła przed Emm, tuż przy schodach

Tu bez przecinka.

tenisówki zaczęły ślizgać się

Zaczęły się ślizgać.

Emmę strach dławił od tak dawna, że w chwili, gdy dostrzegła znienawidzoną dziewczynę, wrzasnęła dziko i wpadła w nią w pełnym impecie.

Nie widzę tu logiki.

runęła w dół schodów, uderzając głową

Na jutro tysiąc razy: Imiesłów przysłówkowy współczesny NIE OZNACZA PRZYCZYNOWOŚCI (ANI CELOWOŚCI). https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/imieslowowy-rownowaznik-zdania;10349.html https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/imieslow-przyslowkowy-wspolczesny;14593.html https://eszkola.pl/jezyk-polski/imieslowy-przyslowkowe-11074.html

biały, obły kształt wypełzł spod niej na czarnych, haczykowatych odnóżach

Hmmm.

Emma skoczyła na nią, przygniatając biodrami do podłogi.

Czego nie oznacza imiesłów przysłówkowy współczesny?

Uniosła latarkę i walnęła nią w skroń Berty.

Uniosła latarkę i walnęła nią Bertę w skroń.

Emma uniosła latarkę i walnęła ją w nos.

Urozmaić to jednak: Emma przydzwoniła jej latarką w nos.

cienkie usta Berty, spomiędzy których wciąż

Z których. Spomiędzy warg, ale z ust.

Emma walnęła w nie z całej siły

Już trzeci raz walnęła.

Wargi pękły, a metalowe okucie latarki skruszyło przednie zęby.

Fuuu… I – pękły? Jak balonik?

Lily chwyciła nadgarstek Emm, zatrzymując kolejne ciosy

Imiesłów. Przysłówkowy. Współczesny. Czego nie oznacza?

Twarz Berty zniknęła we krwi, jedynie szeroko otwarte oczy, dzikie, zwierzęce, wpatrywały się w stojące nad nią dziewczyny.

Ciut purpurowe.

– Co? – głos Emmy był spokojny, choć dyszała ciężko przez maskę.

To nie głos jest spokojny, zresztą wypowiedź nie wskazuje na spokój. I "głos" powinien tu być dużą literą. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

Nie puszczaj mojej dłoni.

Naturalniej: Nie puszczaj mnie.

Lily przez zaparowane szyby maski próbowała bezskutecznie dostrzec oczy Emm.

Szyk wskazuje na to, że bezskutecznie dostrzec, cokolwiek to znaczy. A ona bezskutecznie próbowała.

Lily spojrzała na ociekającą krwią, mrugającą latarkę.

Źle się to parsuje.

wyczuła niewypowiedzianą groźbę

Hmmm.

Zaczęły schodzić ostrożnie, stopień po stopniu, pomału znikając w bieli.

No? A swoją drogą, co im tu pomogą maski? Przecież objawy kontaktu z mgłą są skórne?

Schody zdawały się nie mieć końca i Emma straciła równowagę, gdy jej stopa nie natrafiła na kolejny stopień.

Brak łączności logicznej, rozdziel myśli.

Lily jednak mocno trzymała jej dłoń, nie pozwalając upaść przyjaciółce

Lily jednak mocno ją trzymała i nie pozwoliła przyjaciółce upaść.

We mgle widziały jedynie zarys własnych sylwetek.

Jak? Widzisz zarys własnej sylwetki w normalnych warunkach?

gdy tylko poczuła pod palcami farbę, przywarła do niej

Hmm.

badając dokładnie przed sobą jej powierzchnię

Hmmmm. Wymacując drogę przed sobą?

odezwała się Emma, odtwarzając układ pomieszczeń

Nie tłumacz nam, co ona robi, kiedy to robi: odezwała się Emma. Kropka.

– Co… co to było? – głos Lily drżał pod maską.

To nie mysz. – Co… co to było? – Głos Lily drżał, stłumiony przez maskę.

Emma z trudem stawiała następne kroki

"Następne" bym wycięła.

Gdzieś za nimi na schodach, usłyszały, jak bose stopy uderzają o kolejne stopnie.

Gdzieś za sobą, na schodach, usłyszały, jak bose stopy uderzają o stopnie.

mijam toalety

Nie zjadłeś "y"?

szły wzdłuż wahadłowych skrzydeł drzwi jadalni

I jak to jest, iść wzdłuż takich drzwi?

usłyszały charczenie, najpierw pojedyncze, potem kolejne

Może: usłyszały charkoty, najpierw pojedyncze, potem kolejne.

Lily zadrżała i przywarła do drzwi, które otwarły się bezszelestnie. Emma nie zdołała utrzymać przyjaciółki, która zniknęła gdzieś w pomieszczeniu. Biały obłok zafalował, gdy rozbujane skrzydło raz za razem uchylało się, wzburzając mgłę.

Hmmmmmmmmmmmmmmm.

– Lily? – słowa zniknęły we mgle bez odpowiedzi.

"Słowa" dużą.

Emma spojrzała przed siebie, słysząc pod maską swój ciężki oddech i zbliżający się za plecami charkot.

Hmm? Po co zapewniać, że patrzyła przed siebie?

Mgła zamknęła się nad nią, zupełnie jakby wpadła w bezkresną toń.

Purpurowe. Przecież już od jakiegoś czasu brodzi w tej mgle.

Usłyszała, z bardzo daleka swoje imię.

Usłyszała, jak ktoś, bardzo daleko, woła ją po imieniu. Ekhm. Third Voice? Tam się w podobnej mgle halucynowało przyjaciół z dawnych lat… (a może tylko umarłych. A może wcale się nie halucynowało.)

Uniosła głowę, ale słowa uwięzły w gardle, gdy ciche mlaśnięcie bosych stóp o kafelki przebiło się przez całun.

Mieszasz metafory.

Ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa, jakby ugrzęzły w gęstej mgle.

No, przecież jest we mgle.

Lily, pełzła

Co to za przecinek?

ławkami i stolikami, dłońmi wymacując drogę między metalowymi nogami

Rym.

Stąd do wyjścia dzieliło ją zaledwie kilka metrów.

Od wyjścia.

mlaśnięcia jak u niesfornie jedzącego dziecka

… niesfornie? Niechlujnie chyba? Łapczywie? Mlaśnięcia, jakby dziecko łapczywie coś jadło.

stopę z wielką czerwoną plamą na kostce, o paznokciach pomalowanych na czarno

Źle się to parsuje.

rany przypominające nakłucia

Zauważyłbyś z takiej odległości, że kogoś pożarły komary?

Włosy zakrywające kark zafalowały, zsuwając się z białego, obłego kształtu larwy

Hmm.

utrzymywały robaka

Owady i robaki to nie to samo :<

chroniąc przed upadkiem

Nie ma co o tym zapewniać, trzymał się na miejscu i już.

Naga postać ruszyła za nim, znikając gdzieś w bieli.

Imiesłów.

omijając dłonią garnki, chochle, kubki

? Taki tam mają bałagan? I czy ona to widzi, skoro nic nie widzi?

opuszką palca

Raczej "opuszkiem".

złapała za drewnianą rączkę

"Za" możesz spokojnie wyciąć.

jak coś rozłazi się

Szyk: jak coś się rozłazi. I jakie to jest uczucie?

spojrzała na rozdartą na kafelkach gnijącą marchewkę

… rozdartą?

Emma z trudem dopuściła do świadomości, że to noga z kikutem w miejscu stopy

Dziwne zdanie.

czułki badały kolejne fragmenty jej twarzy

Kolejne części.

Nogi pod Emm się ugięły

Nogi ugięły się pod Emm.

chwytają jej włosy

Chwytają ją za włosy.

dociskały bark i twarz Emm

Do czego dociskały?

Robak wyszedł zza słoika, dotykając czułkami palców

… no?

Zamachnęła się, rozbijając ostrzem słój. Larwa stanęła, badając rozlany syrop i wiśnie.

Noooooo???

pracę żuwaczek

Czyli co usłyszała?

– Od drzwi jadalni, mając blat i szafki, po prawej, muszą być drzwi na korytarz – szeptała.

Potknęłam się. Imiesłowyyyyyy: – Blat i szafki po prawej, więc drzwi na korytarz będą tam – szeptała.

Wrzask Emmy wstrząsnął Lily. Pobiegła za głosem.

Hmmmm.

– Nie tędy! – Widząc, że przyjaciółka ciągnie ją w stronę jadalni.

– Nie tędy! – Widziała, że przyjaciółka ciągnie ją w stronę jadalni.

Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi, wypadając na korytarz wprost między charczące sylwetki.

Ekhm.

tnąc nożem na oślep

Lepiej się parsuje: na oślep tnąc nożem.

Mgła zawirowała, unosząc złote drobiny między sylwetkami

?

Emma i Lily, odepchnęły

Bez przecinka między podmiotem a orzeczeniem.

ich palce splecione ze sobą, zaciskały się coraz mocniej

?

Nie widząc ścian, płynęły w mglistym bezkresie.

Purpurowe.

 

Uff, po całym tym obrzydlistwie chcę coś miłego i puchatego. Zasadniczo mamy tu horror (survival horror) z którego niewiele wynika, ale odrobiony jest nieźle – gdyby był odrobiony lepiej, bardziej obrazowo, nie wiem, czy bym wytrzymała.

 

Mimo wszystko – zdania są często z jednej sztancy, opisy bardzo oszczędne (z wyjątkiem tych najbardziej turpistycznych, co nasuwa mi podejrzenie, że po prostu lubisz opisywać paskudztwa – ale są różne gusta). Nie bardzo mnie wciągnęło, choć może to dobrze. Kosmiczne robale, fuuuj. Fabuła prosta jak konstrukcja cepa – ot, prawie je zeżarło, ale uciekły, o własnych siłach, co docenić należy. Nie wiadomo, co dalej z nimi będzie, no, i tyle.

Bardzo podobała mi się zmiana dynamiki i narracji pomiędzy scenami “wtedy” i “teraz”, pod względem stylistycznym fajny zabieg.

Na pewno urozmaica czytanie.

Niższe kondygnacje wyglądały jak zalane mleczną powodzią.

O, tak też byłoby dobrze.

Opuszka jest rodzaju żeńskiego, więc: …gdy opuszką palca trafiła na krawędź ostrza.

Okazuje się, że niekoniecznie: https://wsjp.pl/szukaj/podstawowe/wyniki?szukaj=opuszka

Druga – prezentowanie kolejnych opowiadań cyklu byłoby pewnie dobrym wyjściem, pod warunkiem, że każda historia będzie w miarę skończona, ale zostawiająca otwartą furtkę, która domknie całość w ostatniej części „serialu”.

Zgoda, to może być najlepsza możliwość.

obawiam się, że policzę jej kości, za jej wredną naturę ;)

Znalazł się, Constantine :P

Jeszcze trochę słodkości po tym wszystkim (bleee):

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino – jestem bardzo zadowolony, bo tekst wzbudził takie emocje jakie chciałem by wzbudzał w czytelniku, nie wiem czy to komplement zamierzony czy nie, a dziękuję :D. Błędy zostaną poprawione, dziękuję za analizę:). Czy lubie pisać obrzydlistwa? Nie wiem, trochę;). Ale w tym tekście opisy miały skupiać się na mgłę i obrzydlistwach by je wyeksponować:). Wrócę po poprawkach :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Słodkie, puchate zwierzątko:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

… ooo…keeej…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino – przecinki i drobnostki zrobione, co nie zrobione to się nawet nie odnoszę by nie narazić się na Twój gniew :D. W pierwszym rozdziale szczególnie miałem problem z wprowadzeniem zmian, jeszcze nad tym pomyślę :) 

 

 

Internat był alternatywą dla dzieci

Alternatywą wobec czego?

 

Wobec poprawczaka :)

 

 

Z jego końca wylał się biały obłok, spływający na park.

Może tak: Z jego końca spłynął na park biały obłok.

 

Tak, zmienione 

 

 

Z jego końca wylał się biały obłok, spływający na park.

Może tak: Z jego końca spłynął na park biały obłok.

 

 

Lepiej wykorzystane :)

 

 

Drzwi gdzieś w głębi ciemnego korytarza uchyliły się z cichym skrzypieniem.

Co one postrzegają? Skrzypnięcie. Dopiero potem wnioskują, że to drzwi (dobra, dobra, głębokie dyskusje o epistemologii odłóżmy na później). Ergo: Gdzieś w głębi ciemnego korytarza skrzypnęły uchylane drzwi.

 

Tu również 

 

Emma obserwowała zgrabną sylwetkę Lily.

Obserwuje się raczej jakieś zjawisko, proces, a czyjejś seksi pupci można się przyglądać :P

 

Zmienione 

 

 

Urwijmy się z dzisiejszych zajęć.

Trochę nienaturalny ten dialog. Może: Urwijmy się dzisiaj z zajęć.

 

Zgadzam się zmienione 

 

Za piętnaście minut macie wszystkie ustawić się w sali treningowej! – darł się po wojskowemu.

A może mniej "się": Za piętnaście minut macie wszystkie być w sali treningowej! – darł się po wojskowemu.

 

Słusznie “się” zniknęło 

 

wpatrzona w onyksowe oczy

Uwaga, dziewczyna z kalejdoskopowymi oczami to pierwszy objaw purpury! Zaleca się purgens :D

 

A tu chodzi że wcześniej migdałowe, były. Może niezbyt dokładnie to opisałem ale migdałowe odnosi się do kształtu, a onyksowe do koloru :) 

 

 

uśmiechając się mimo straconej szansy

Może lepiej: uśmiechnięta, mimo straconej szansy.

 

Jest bez “się :)

Mgła stała już w połowie schodów prowadzących na drugie piętro, nie przepuszczając światła latarki.

Antropomorfizujesz mgłę. I skąd wiadomo, że nie przepuszcza światła? Przecież nie widać, co jest za mgłą?

 

Dawno już nie świeciłem latarką w mgłę, ale normalna mgła chyba jednak przepuszcza światło, a ta nie :) 

 

 

zalane w mleczną powodzią

Artefakt. Ale mogłoby też być: zalane mlekiem.

 

Zmienione 

 

 

Ruszyły korytarzem, mijając kolejne sale.

Jednocześnie?

 

Ru­szy­ły ko­ry­ta­rzem. Mi­ja­ły ko­lej­ne sale.– Tak jest teraz 

 

 

 

Na trzecim piętrze, nad ich głowami, dochodziły ciche odgłosy

Z trzeciego piętra dochodziły ciche odgłosy.

 

Zmienione 

 

 

uchyliła je delikatnie

Uchyliła je ostrożnie. Uchyliła je odrobinę. Uchyliła je powoli. Argh.

 

Pirackie odgłosy, nie pozwoliły mi obojętnie przejść obok tej uwagi :D Zmienione 

 

 

 

Ruszyły przy ścianie.

Lepiej: ruszyły, trzymając się ściany.

 

Lepiej 

 

Apel zwołano w sali gimnastycznej. Dziewczyny ustawiono na trybunie. Dyrektorka z sali zakomunikowała:

Na trybunie? Nie chodziłeś do szkoły? XD

 

Chodziłem ale dawno temu, a jak to się nazywa? :D 

 

 

Wszystkie zajęcia na zewnątrz, z powodów pogodowych, zostają odwołane

Głupia maniera robienia ze wszystkiego przymiotnika – nie ucz się tego: Wszystkie zajęcia na zewnątrz zostają odwołane ze względu na pogodę.

 

Kiepsko u mnie z manierami – więc zmienione :)

 

 

 

w sprawie anomalii pogodowej

To do wycięcia.

 

Ciach 

 

 

Składzik był niewielki, jego większą część zajmowały półki

A może tak: Składzik był ciasny, większą jego część zajmowały półki.

 

Lepiej 

 

Biodra mężczyzny zadrżały.

Tak same?

 

Nie przez robaka, który wybrał się z jelit na wycieczkę :D 

 

larwa wypadła, upadając grzbietem na podłogę.

Zbędne powtórzenie: larwa wypadła, grzbietem na podłogę.

 

Słusznie 

 

raniąc nogę odnóżami

Pokaż to.

 

Tak powinno być, ale ten opis i tak już się zrobił dość długi :) Następnym razem :)

 

 

pochylił się, osłaniając larwę ciałem

Pochylił się, żeby osłonić larwę własnym ciałem.

 

Zmienione 

 

mężczyzna ociężale zaczął się podnosić z krzesła

Mężczyzna zaczął się ociężale podnosić z krzesła.

 

I tu też 

 

prowadząc przed sobą wózek

A może: popychając wózek?

 

Jest popychając 

 

podjęła dalej Lauren

"Dalej" jest tu całkiem zbędne.

 

Ciachu ciach 

 

 

To wszystko nie ma sensu.

Co nie ma sensu?

 

Wszystko :P 

 

 

chwyciła za klamkę

"Za" możesz wyciąć.

 

Taaak, z tym mam problem i tak już chyba rzadko popełniam ten błąd :D 

 

 

 

– Jak chcesz, ale śpisz sama, nie mam zamiaru z powodu historii starej ćpunki spać przy drzwiach – powiedziała Lily.

A dlaczego ma spać przy drzwiach? Mogą spać w jednym łóżku, zwłaszcza, że podtekst dałeś dość wyraźny.

 

Nie wiem, to sprawy dziewczyn, nie wnikam gdzie im się lepiej śpi ;D 

 

Spojrzała na Lily, ta wciąż spała.

Spojrzała na Lily, która spała.

 

 Spoj­rza­ła na śpiącą Lily. – a tak?

 

 

Głos znienawidzonej dziewczyny był jakby nie jej, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego usłyszany dźwięk.

Nienaturalne. Głos przypominał nagranie, może ptaka naśladującego ludzką mowę.

 

Głos, znie­na­wi­dzo­nej dziew­czy­ny, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego ludzką mowę. – Tak zmieniłem :)

 

 

Klamka znów się poruszyła, Emma trzymała ją mocno.

To bym rozdzieliła kropką.

Ktoś naparł na klamkę, Emma z trudem utrzymywała ją w poziomie.

To też.

Emma szarpała za klamkę, jednak drzwi nie dawały się zamknąć.

Przyjmuję, że to objaw paniki, bo szarpaniem za klamkę w tej sytuacji może je tylko bardziej otworzyć.

 

Kropki wstawione :). Szarpnęła bo drzwi się otwierają na zewnątrz inaczej przywiązywanie ich do klamki i ramy łóżka nic by nie dało ;)

 

 

osoby zebrane pod ich pokojem rozeszły się w różnych kierunkach

Czy to jeszcze są osoby…

 

Tak

 

 

Emmę strach dławił od tak dawna, że w chwili, gdy dostrzegła znienawidzoną dziewczynę, wrzasnęła dziko i wpadła w nią w pełnym impecie.

Nie widzę tu logiki.

 

To dobrze :D. Ja tak mam, że potrzebuję czasem wyładować to co we mnie siedzi, ale wolę wtedy pisać niż bić ludzi latarką po głowie :D

 

 

 

runęła w dół schodów, uderzając głową

Na jutro tysiąc razy: Imiesłów przysłówkowy współczesny NIE OZNACZA PRZYCZYNOWOŚCI (ANI CELOWOŚCI). https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/imieslowowy-rownowaznik-zdania;10349.html https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/imieslow-przyslowkowy-wspolczesny;14593.html https://eszkola.pl/jezyk-polski/imieslowy-przyslowkowe-11074.html

 

Berta, ni­czym szma­cia­na lalka, ru­nę­ła w dół scho­dów, uderzyła głową o pod­ło­gę na pół­pię­trze. – postaram się zapamiętać :)

 

 

Emma skoczyła na nią, przygniatając biodrami do podłogi.

Czego nie oznacza imiesłów przysłówkowy współczesny?

 

Emma sko­czy­ła na nią, przycisnęła bio­dra­mi do pod­ło­gi. – widzisz jak pilnie odrabiam lekcję z imiesłowem ;)

 

 

Emma uniosła latarkę i walnęła ją w nos.

Urozmaić to jednak: Emma przydzwoniła jej latarką w nos.

 

Emma walnęła w nie z całej siły

Już trzeci raz walnęła.

 

Zbyt pociesznie dalej jedno walnęła zamienione 

 

 

Wargi pękły, a metalowe okucie latarki skruszyło przednie zęby.

Fuuu… I – pękły? Jak balonik?

 

Jak przejrzałe owoce :P 

 

 

Lily chwyciła nadgarstek Emm, zatrzymując kolejne ciosy

Imiesłów. Przysłówkowy. Współczesny. Czego nie oznacza?

 

Lily chwy­ci­ła nad­gar­stek Emm, zatrzymała ko­lej­ne ciosy :)

 

 

 

– Co? – głos Emmy był spokojny, choć dyszała ciężko przez maskę.

To nie głos jest spokojny, zresztą wypowiedź nie wskazuje na spokój. I "głos" powinien tu być dużą literą. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Jest dużą 

 

 

Zaczęły schodzić ostrożnie, stopień po stopniu, pomału znikając w bieli.

No? A swoją drogą, co im tu pomogą maski? Przecież objawy kontaktu z mgłą są skórne?

 

Są ale nie z powodu kontaktu skóry z mgłą :P Będzie tłumaczone w dalszych opowiadaniach jak skończę torturować wenę ;P 

 

 

Schody zdawały się nie mieć końca i Emma straciła równowagę, gdy jej stopa nie natrafiła na kolejny stopień.

Brak łączności logicznej, rozdziel myśli.

 

Rozdzielone 

 

 

 

We mgle widziały jedynie zarys własnych sylwetek.

Jak? Widzisz zarys własnej sylwetki w normalnych warunkach?

 

 

Nie widziały szczegółów, a więc zarys, cień… coś niewyraźnego, jakoś to musiałem podkreślić :P 

 

 

odezwała się Emma, odtwarzając układ pomieszczeń

Nie tłumacz nam, co ona robi, kiedy to robi: odezwała się Emma. Kropka.

 

Słusznie 

 

mijam toalety

Nie zjadłeś "y"?

 

Zjadłem :)

 

 

 

szły wzdłuż wahadłowych skrzydeł drzwi jadalni

I jak to jest, iść wzdłuż takich drzwi?

.

 

Fajnie :D, chodzi o to by nie tłumaczyć już tego w następnej scenie :P

 

 

 

Ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa, jakby ugrzęzły w gęstej mgle.

No, przecież jest we mgle.

 

NO właśnie jakby ugrzęzły w tej mgle :P

 

 

Lily, pełzła

Co to za przecinek?

 

Dla ciebie byś go mogła wyłapać ;)

 

 

mlaśnięcia jak u niesfornie jedzącego dziecka

… niesfornie? Niechlujnie chyba? Łapczywie? Mlaśnięcia, jakby dziecko łapczywie coś jadło.

 

"nieposłuszny, niezdyscyplinowany» Chyba pasuje :)

 

 

rany przypominające nakłucia

Zauważyłbyś z takiej odległości, że kogoś pożarły komary?

 

 

To zależy jak duży jest komar :D 

 

utrzymywały robaka

Owady i robaki to nie to samo :<

 

Wiem, ale dziewczyny chyba tego nie wiedzą no i brakuje mi zamienników :P. Tak naprawdę to chyba nawet nie są owady, ale to będzie w innych opowiadaniach :P 

 

 

omijając dłonią garnki, chochle, kubki

? Taki tam mają bałagan? I czy ona to widzi, skoro nic nie widzi?

 

Czuje dłonią 

 

 

opuszką palca

Raczej "opuszkiem".

 

A tu już zmieniałem, ale już zmieniam jeszcze raz, czemu by nie :D 

 

 

jak coś rozłazi się

Szyk: jak coś się rozłazi. I jakie to jest uczucie?

 

Zmienione, No to teraz musisz znaleźć taką marchewkę, założyć tenisówki i miłej zabawy :) 

Dodam od siebie, że fajne :P 

 

 

jak coś rozłazi się

Szyk: jak coś się rozłazi. I jakie to jest uczucie?

 

Rozgniecioną ?

 

 

dociskały bark i twarz Emm

Do czego dociskały?

 

Dodane

 

 

 

Robak wyszedł zza słoika, dotykając czułkami palców

… no?

Zamachnęła się, rozbijając ostrzem słój. Larwa stanęła, badając rozlany syrop i wiśnie.

Noooooo???

 

Robak wy­szedł zza sło­ika, do­ty­ka­ł czuł­ka­mi palców Emmy za­ci­śnię­tych na rę­ko­je­ści noża. Za­mach­nę­ła się, i rozbiła ostrzem słój. :)

 

 

 

pracę żuwaczek

Czyli co usłyszała?

 

No pracę żuwaczek :D Ciach, chrup, ciach ;) 

 

Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi, wypadając na korytarz wprost między charczące sylwetki.

Ekhm.

 

Wy­bie­gły z kuch­ni, roz­rzu­ca­jąc skrzy­dła drzwi i wy­pa­dły na ko­ry­tarz wprost mię­dzy char­czą­ce syl­wet­ki. – z pierwszym sobie nie poradziłem, pomyślę nad przebudową całego zdania 

 

 

– Od drzwi jadalni, mając blat i szafki, po prawej, muszą być drzwi na korytarz – szeptała.

Potknęłam się. Imiesłowyyyyyy: – Blat i szafki po prawej, więc drzwi na korytarz będą tam – szeptała.

 

Zmienione 

 

I na koniec dziękuję jeszcze raz za odwiedziny i wszystkie uwagi :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Tarnino – przecinki i drobnostki zrobione, co nie zrobione to się nawet nie odnoszę by nie narazić się na Twój gniew :D.

Wobec poprawczaka :)

Mhm. I? https://sjp.pwn.pl/slowniki/alternatywa.html

A tu chodzi że wcześniej migdałowe, były. Może niezbyt dokładnie to opisałem ale migdałowe odnosi się do kształtu, a onyksowe do koloru :)

Wiem, co to jest onyks :P Ale ludzie normalnie mają oczy brązowe :P

Dawno już nie świeciłem latarką w mgłę, ale normalna mgła chyba jednak przepuszcza światło, a ta nie :)

No, troszkę przepuszcza, ale bez przesady :P

Pirackie odgłosy, nie pozwoliły mi obojętnie przejść obok tej uwagi :D

Chodziłem ale dawno temu, a jak to się nazywa? :D

Nie wiem, ale w szkołach tego nie ma :D

Nie przez robaka, który wybrał się z jelit na wycieczkę :D

Ale te biodra nie były połączone z resztą? https://www.youtube.com/watch?v=pYb8Wm6-QfA Reszta nie drżała? Drżenie się nie przeniosło?

Wszystko :P

Wiem, ale konkretnie? XD

Nie wiem, to sprawy dziewczyn, nie wnikam gdzie im się lepiej śpi ;D

Ba-dum dzyń! :)

Spojrzała na śpiącą Lily. – a tak?

A poprawnie. Jeśli Tobie dobrze brzmi, to tak zrób.

Głos, znienawidzonej dziewczyny, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego ludzką mowę. – Tak zmieniłem :)

To źle, bo "znienawidzonej dziewczyny" to nie wtrącenie :P więc wywal te przecinki i będzie grało.

Szarpnęła bo drzwi się otwierają na zewnątrz inaczej przywiązywanie ich do klamki i ramy łóżka nic by nie dało ;)

… fakt.

To dobrze :D. Ja tak mam, że potrzebuję czasem wyładować to co we mnie siedzi, ale wolę wtedy pisać niż bić ludzi latarką po głowie :D

Ooookej…

widzisz jak pilnie odrabiam lekcję z imiesłowem ;)

No :)

Zbyt pociesznie dalej jedno walnęła zamienione

Pociesznie?

Lily chwyciła nadgarstek Emm, zatrzymała kolejne ciosy :)

Dobra, ale jest tu jakaś przyczynowość, czy nie?

Nie widziały szczegółów, a więc zarys, cień… coś niewyraźnego, jakoś to musiałem podkreślić :P

Jakieś tam cienie mogły widzieć, ale zarysu sylwetek nie.

Zjadłem :)

Smacznego XD

NO właśnie jakby ugrzęzły w tej mgle :P

Ale dlaczego nic nie jest jasne, tylko "jakby" jasne?

Dla ciebie byś go mogła wyłapać ;)

Jak miło ;D

"nieposłuszny, niezdyscyplinowany» Chyba pasuje :)

Nie, nie pasuje. W jaki sposób dziecko miałoby jeść "nieposłusznie"? Wyżerać mamusi z talerza?

To zależy jak duży jest komar :D

… mutanty popromienne?

A tu już zmieniałem, ale już zmieniam jeszcze raz, czemu by nie :D

XD

No to teraz musisz znaleźć taką marchewkę, założyć tenisówki i miłej zabawy :)

Dodam od siebie, że fajne :P

Oookeeej, nie pytam o Twoje rozrywki XD

Robak wyszedł zza słoika, dotykał czułkami palców Emmy zaciśniętych na rękojeści noża. Zamachnęła się, i rozbiła ostrzem słój. :)

Tylko ostatni przecinek wywal i będzie grało :D

No pracę żuwaczek :D Ciach, chrup, ciach ;)

No, chyba bardziej odgłos tej pracy :P

Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi i wypadły na korytarz wprost między charczące sylwetki. – z pierwszym sobie nie poradziłem, pomyślę nad przebudową całego zdania

Te sylwetki też przemyśl :)

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Głos, znienawidzonej dziewczyny, przypominał nagranie lub ptaka naśladującego ludzką mowę. – Tak zmieniłem :)

To źle, bo "znienawidzonej dziewczyny" to nie wtrącenie :P więc wywal te przecinki i będzie grało.

 

Zrobione 

 

Zbyt pociesznie dalej jedno walnęła zamienione

Pociesznie?

 

No tak przydzwonić to można w fantasy, w horrorze ma być krwawo :D 

 

Lily chwyciła nadgarstek Emm, zatrzymała kolejne ciosy :)

Dobra, ale jest tu jakaś przyczynowość, czy nie?

 

Zostawiłem tak – – Nie!! – Lily chwy­ci­ła nad­gar­stek Emm. – Co ty zro­bi­łaś!?

 

"nieposłuszny, niezdyscyplinowany» Chyba pasuje :)

Nie, nie pasuje. W jaki sposób dziecko miałoby jeść "nieposłusznie"? Wyżerać mamusi z talerza

 

Hmmm, teraz muszę przebudować całe zdanie :P 

 

Robak wyszedł zza słoika, dotykał czułkami palców Emmy zaciśniętych na rękojeści noża. Zamachnęła się, i rozbiła ostrzem słój. :)

Tylko ostatni przecinek wywal i będzie grało :D

 

No to już gra :)

 

Wybiegły z kuchni, rozrzucając skrzydła drzwi i wypadły na korytarz wprost między charczące sylwetki. – z pierwszym sobie nie poradziłem, pomyślę nad przebudową całego zdania

Te sylwetki też przemyśl :)

 

 

Myślę tak, że już mnie głowa od tego boli :D I obawiam się, że te myślenie zajmie mi jeszcze trochę czasu :P 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No tak przydzwonić to można w fantasy, w horrorze ma być krwawo :D 

Noooo :)

Zostawiłem tak – – Nie!! – Lily chwyciła nadgarstek Emm. – Co ty zrobiłaś!?

O, i jest dynamika!

Myślę tak, że już mnie głowa od tego boli :D I obawiam się, że te myślenie zajmie mi jeszcze trochę czasu :P 

Bez pracy nie ma kołaczy XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka