- Opowiadanie: Bellatrix - Azyl (Masakra 2010)

Azyl (Masakra 2010)

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Azyl (Masakra 2010)

 

Czasami żałowała, że na azyl dla zwierzaków wybrała odludne miejsce. Nie przepadała za ludźmi, goniącymi za pieniędzmi, dbającymi tylko o własne wygody, czującymi się panami Ziemi. Zdecydowanie wolała towarzystwo zwierząt i dlatego odizolowała się na dalekich przedmieściach wraz z liczną grupą pupili różnych gatunków. Przygarniała ptaki, poranione o druty wysokiego napięcia; przybłędy, które znudzeni, okrutni właściciele przywiązywali do drzew w lesie, wyrzucone na śmietnik małe kociaki i króliki. Nie, nie lubiła złych, nieczułych ludzi, nie chciała przebywać w towarzystwie potworów, będących w stanie wykorzystać, porzucić i skrzywdzić ufne zwierzę. Tylko czasem, tak jak dziś, brakowało jej kogoś, kogo mogłaby się poradzić co robić, kto dodałby słowami otuchy. Kto mógłby ponieść współodpowiedzialność. Jej mali przyjaciele nie potrafili powiedzieć, co się dzieje. Zazwyczaj doskonale rozumiała ich zachowanie, ale nie dziś. Dziś działo się coś dziwnego.

 

 

Trzecia nad ranem

 

 

Psy powarkiwały cicho, błyskając w ciemnościach białymi kłami. Bały się. Nie miała pojęcia czego. Wcześniej opatrzyła króliki, poraniły się rzucając na oślep po klatce. Ptaki wrzeszczały wniebogłosy, tłukąc skrzydłami bez opamiętania. Nie wiedziała, co się dzieje, dlaczego nie śpią. Wszystkie zwierzęta ogarnęła niezrozumiała panika, tylko koty zachowały spokój. Leżały na tarasie od południa, bez ruchu, niczym osiem sfinksów, wpatrzonych w jeden punkt na wschodzie. Zanim zapadł zmierzch próbowała przez lornetkę dojrzeć co przykuło ich uwagę, lecz nie potrafiła. Rozległe pole, w oddali ciemna ściana lasu, nic więcej. Bez zmian. Ten koci spokój przerażał ją najbardziej. Dido i Łatka, dwa największe łasuchy, nie ruszyły się, mimo kuszenia świeżą rybką na kolację. Do tego nigdzie nie mogła znaleźć Lili, dziewiątej kotki, strasznej pieszczochy, która zawsze reagowała na wołanie.

 

 

Trzecia trzydzieści

 

 

Fred rozszczekał się przed wejściem. Ujadanie było inne niż zwykle, rozpaczliwe, przejmujące. Otworzyła, zaskomlał, położył uszy i ruszył przed siebie, oglądając się na nią. Narzuciła kurtkę, chwyciła przezornie latarkę oraz paralizator i podążyła za wilczurem, spodziewając się wyjaśnienia tajemniczej zagadki. Doprowadził ją do drzwi szopy. Wzięła głęboki oddech, włączyła latarkę, ścisnęła mocno w dłoni broń i zdecydowanym pchnięciem otworzyła drzwi. Omiotła światłem niewielkie pomieszczenie, wypatrując potencjalnego złodzieja i poczuła mdlącą słodkość w ustach. Oparła się o ścianę, czując, że zaraz straci przytomność. Roztańczony drżącą ręką snop światła wydobywał z ciemności elementy makabrycznej układanki. Już wiedziała, czemu Lili nie przybiegła na wołanie.

 

 

Czwarta dziesięć

 

 

Nie warczały. Pochowały się po kątach, skomląc żałośnie. Czuła, że traci nad sobą panowanie, że poddaje się tej zwierzęcej panice. Ptaki kwiliły cicho, lecz uporczywie, przyprawiając o ból głowy. Kolejny królik pokaleczony o pręty klatki. Opatrzyła go, drżącymi dłońmi, nie mogąc przestać myśleć o tym, co zobaczyła. Cztery koty. Trzy okoliczne dachowce i jej ukochana Lili. Leżały tam, w szopie, obok siebie, wykrwawione, martwe. Przecięte w poprzek brzucha. Ostatni, nabity jeszcze na ostrze.

Widziała śmierć zwierząt w wypadkach, składała ofiary sadystów, lecz jeszcze nigdy nie spotkała się z czymś takim. Cała czwórka popełniła zbiorowe, kocie samobójstwo, skacząc na ustawioną ostrzem do góry, zaklinowaną między innymi narzędziami, siekierę. Ślady wskazywały, że po przecięciu osuwały się na bok i wlokły metr dalej, jakby chciały zrobić miejsce kolejnym. Czwarty, jeszcze młody kociak, nie dał rady. Przecięty najgłębiej, niemal na pół, zawisł kręgosłupem na ostrzu. Wnętrzności wypłynęły z niego, lśniąc upiornie w słabym świetle.

Osłoniła usta dłonią, próbując powstrzymać nadchodzącą do gardła falę wymiotów.

 

Gdy wróciła na taras, nie było już tam Łatki.

 

Piąta nad ranem

 

Wyczerpana stanęła na tarasie obok siedmiu kocurów. Drżące nogi odmawiały posłuszeństwa, chciała tylko, by ten koszmar się zakończył. Wszystkie izolatki były zapełnione, ptaki rzucały się na pręty i na siebie nawzajem. Przerażone psy piszczały boleśnie, wciśnięte w najdalsze zakamarki domu. Zaraz zacznie świtać. Niech to wszystko okaże się tylko złym snem, nocnym horrorem. Żałośliwe skomlenie dobiegało jakby z daleka, z innej rzeczywistości.

Nagle koty wstały, jak na komendę, patrząc wciąż przed siebie. Obróciła powoli głowę i podążyła za ich wzrokiem. Z początku nic nie zauważyła, ale coś niewytłumaczalnego nie pozwalało oderwać spojrzenia. Horyzont nad lasem rozjaśniał się, niepewnie.

 

Nagle zobaczyła. Od strony lasu nadciągała biało-szarawa mgła, zbliżając się w dziwnie szybkim tempie. Poczuła, jak każdy włosek na ciele jeży się, niczym sierść prychających obok kotów. Irracjonalny, zwierzęcy strach. Strach przed nieznanym, niepojętym. Pot zrosił czoło. Naraz zrozumiała, odwróciła się, lecz nie było już dokąd uciekać. Mgła oplotła stopy, wlała się, ogarnęła taras, cały dom. Wszystko ucichło jak ucięte nożem, w ogromnej, monstrualnej, szarej bieli.

Usłyszała w niej tylko nieludzki chichot.

 

Koniec

Komentarze

Dobrze napisane, właściwie nie ma się czego doczepić, może brakuje trochę więcej emocji ze strony bohaterki (ale limit znaków = mało miejsca na budowanie postaci), ale stylistycznie poza tym spoko i napięcie buduje...

Tylko właśnie, buduje. Moim zdaniem, choć takie urwanie czasem działa, to tu zabrakło przynajmniej cienia podpowiedzi co do natury potwora. Wiem, że trzeba się streszczać, ale możnaby poprzycinać dla choćby odrobinę bardziej rozbudowanego finału. Bo tak mamy dobre wprowadzenie, które nie wiedzie do żadnej eksplozji.

Podoba mi się.
Najbardziej przerażające jest chyba to, że to akurat koty popełniły samobójstwo...
Kot to wojownik. Stoi pomiędzy światami i przeprowadza z jednego na drugi.
Czego więc boi się aż tak?

Niezłe, naprawdę. Intrygujące, wciągające, a do tego dobrze napisane. I jako jeden z nielicznych tekstów MASAKRY Twój naprawdę wywołał u mnie dreszczyk niepokoju.

Bardzo przyjemne opowiadanie. Widać, że nie piszesz na siłę. Prosta historia, dobrze napisana, żandych błędów (które bym zauważył) i satysfakcja z czytania. Daję 5.
Pozdrawiam.

Twoje opowiadanie wciąga i trzyma w napięciu od pierwszych zdań aż do samego finału. Świetnie zbudowany klimat i dobre zakończenie - niepokojące i satysfakcjonujące zarazem. Bardzo elegancka forma. Super!

Długo szukałem błędów w Twoim tekście ale na próżno... Zwyczajnie nie ma się do czego przyczepić... Świetny język, przejrzysty tekst i ciekawy temat... choć można się doszukać "to już kiedyś było"...Mi się bardzo podobało... czyta się przyjemnie i lekko... coś większego przydałoby się...
Pozdrawiam!

http://tatanafroncie.wordpress.com/

dziękuję wszystkim za komentarze:)

OK, do konkursu.

Bombowe opowiadanie! Super tekst - bo bardzo przyjemnie mi się czytało. Nie mam się jak i czego tutaj przyczepić. Masz bardzo dobry warsztat, Bellatrix, to widać. Kolejny Twój tekst i kolejna eksplozja dla wyobraźni. Totalna magia słowa. Podobało mi się. Pozdrawiam.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

@mkmorgoth - dzięki za entuzjastyczny komentarz:) Cieszę się, że Ci się spodobało:)

A ja nie będę się czepiać (zresztą nie ma czego się czepiać) :) :) :) :)

Sprawnie napisane.

Pozdrawiam

Z

Kurczę, dobre! Motyw kociego samobójstwa wywołał u mnie dreszcie... Cały tekst robi wrażenie, naprawdę.

Niezłe. Pozostanie mi teraz żyć w niewiedzy, co do natury uciszającej wszystko szarej bieli.

 

…tylko koty za­cho­wa­ły spo­kój. Le­ża­ły na ta­ra­sie od po­łu­dnia, bez ruchu, ni­czym osiem sfink­sów, wpa­trzo­nych w jeden punkt na wscho­dzie. – …wpa­trzo­ne w jeden punkt na wscho­dzie.

Porównujesz koty do sfinksów, ale na tarasie leżały i patrzyły koty.

 

Wzię­ła głę­bo­ki od­dech, włą­czy­ła la­tar­kę, ści­snę­ła mocno w dłoni broń i zde­cy­do­wa­nym pchnię­ciem otwo­rzy­ła drzwi. – Oddech, to wdech i wydech. Można głęboko nabrać powietrza, można wziąć głęboki wdech, można głęboko odetchnąć, można głęboko oddychać, ale nie można wziąć głębokiego oddechu.

 

wy­pa­tru­jąc po­ten­cjal­ne­go zło­dzie­ja i po­czu­ła mdlą­cą słod­kość w ustach. Opar­ła się o ścia­nę, czu­jąc, że zaraz stra­ci przy­tom­ność. – Powtórzenie.

 

Ślady wska­zy­wa­ły, że po prze­cię­ciu osu­wa­ły się na bok i wlo­kły metr dalej… – …wle­kły metr dalej

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. A do mnie niezupełnie trafiło. OK, przez cały czas budujesz nastrój i robisz to bardzo dobrze, ale na mnie to zakończenie w ogóle nie podziałało. Bez finału pozostało zbyt mgliste, żeby coś wywoływać.

Babska logika rządzi!

O:) Najpierw Regulatorzy przejrzała moje stare twory a teraz Finka mnie odwiedza :) Dzięki za zostawienie komentarza!

Dobre jako początek czegoś większego w stylu kingowskim.

Dzięki, że zajrzałeś i zostawiłeś komentarz :)

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki :)

Dostałem wszystko, czego można oczekiwać od szorta-horroru. Jest pomysł, jest tajemniczość, jest zbudowanie napięcia, aż w końcu jest dreszczyk na koniec. Brak wyjaśnienia zupełnie mi nie przeszkadza. Nawet cieszę się, że go nie ma. Tekst chyba zostanie w pamięci. Ale może to ze względu na martwe zwierzęta… Sama rozumiesz :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

O, nie spodziewałam się, że ktoś jeszcze zagląda do tych staroci :D Dzięki, że zostawiłeś komentarz i cieszę się, że tekst do Ciebie trafił :)

A tak szperam w starych tekstach, głównie tych krótkich, i czytam jak mam wolną chwilę :D Trochę podłapałem to od Reg i Finkli, ale one chyba chcą przeczytać wszystkie teksty…

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Niezupełnie. Ja pomijam większość horrorów. ;-)

Babska logika rządzi!

A resztę to czytasz jak leci?

 

A żeby nie było, że offtop, to zachęcam do przeczytania, gdyby ktoś jeszcze tu zajrzał! :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Na bieżąco – staram się. A jak pojawia się mało nowych, to grzebię w starych.

Bella, przepraszam za offtop. :-)

Babska logika rządzi!

Ależ nie krępujcie się, offtopujcie sobie do woli :D

I Count Cię odwiedził, podziwiając miedziane pióra ;D

Nastrojowy, ciekawy tekścik, choć mnie akurat brak wyjaśnień i woal tajemnicy trochę zawiódł. Co zrobić – zaintrygowały te kocie samobójstwa…

 

Trzym się, Bella.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Dziękuję Councie za odwiedziny :) Tekścik stary, dziś pewnie napisałabym go trochę inaczej :)

“Dobre jako początek czegoś większego w stylu kingowskim”.

Podpisuję się pod tym zdaniem. Czytuję Kinga. Niekiedy w trakcie lektury okazuje się, że mamy / miewamy podobne pomysły, np. dotyczące zakrwawionego trawnika, morderczej mgły, szarej i zapijaczonej materii, również oczywiście zabójczej. Bardzo bym chciał przeczytać tekst o mgle, ale z nieco innym rozwinięciem tego motywu. U Ciebie znalazłem to, czego szukałem, no i oczywiście odpowiedni klimat, ale… zabrakło mi dalszego ciągu. Jednym słowem: dziękuję Ci i proszę o więcej. ;) 

Ode mnie oczywiście: “piątka”! 

Cóż, tekst jest dość stary i w założeniach miał być szortem, więc kontynuacji raczej nie będzie. Niemniej, miło mi, że zajrzałeś i skomentowałeś :)

Do usług, Bellatrix! Czasem krucho u mnie z czasem, ale zasadniczo to jestem (staram się być) do usług! :)

Cześć! Podobne do książki “Ciemność” Jamesa Herberta. Tak się zastanawiam, że różni ludzie mają podobne pomysły… 

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka