Wpadam na stację spóźniony o dwa tygodnie, moje hasło na bilecie to “Wyłącznie pospieszny”.
Pisane na Kolej na Grabińskiego, nie zdążyłem, więc wrzucam sobie tak o, poza konkursem. :)
Wpadam na stację spóźniony o dwa tygodnie, moje hasło na bilecie to “Wyłącznie pospieszny”.
Pisane na Kolej na Grabińskiego, nie zdążyłem, więc wrzucam sobie tak o, poza konkursem. :)
Paulina siedziała sama w przedziale o niedookreślonym numerze, zmierzając do nieznanej stacji. Zadumała się i uznała, że tak chyba być nie powinno, że tak się wręcz nie godzi. Pociągi kursują przecież pomiędzy stacjami konkretnymi jak beton. Co gorsza, nie pamiętała nawet, skąd wyjechała. Zagwozdkę tę należało czym prędzej rozwiązać, zanim zjawi się kontroler i niechybnie o to zapyta.
Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu wskazówek lub choćby drobnych poszlak. Wypytywała wzrokiem okolicznych świadków, jednak zarówno niebieskie zużyte obicia siedzeń, pojemnik na śmieci, jak i zasłona na oknie milczały. Wtem spostrzegła, że trzyma w dłoni bilet. Świstek papieru także próbował mijać się w zeznaniach i kluczyć, jednak po mocnym zmrużeniu oczu Paulina dostrzegła, że wyruszyła pociągiem ze stacji A. I to nie ze stacji A., lecz ze stacji A. Po literze ostentacyjne brakowało kropki, jakby to nie był skrót od Aleksandrowa czy Amsterdamu, lecz abstrakcja rodem z zadania z fizyki.
Kobieta wzdrygnęła się, gdy poczuła na karku oddech wspomnień z czasów szkolnych.
***
Choć od liceum minęło już dziesięć lat, nadal sprawdziany śniły jej się po nocach. Pamiętała aż za dobrze zadania o pociągach, które tłukła do oporu. Pierwszy pociąg wyrusza ze stacji A o tej i o tej, jedzie do stacji B z prędkością taką a taką. A drugi pociąg ze stacji B do stacji A z prędkością taką owaką. Kiedy się spotkają?
Paulina była uczennicą raczej średnią, ku wielkiemu rozczarowaniu rodziców z klasy raczej wyższej. Naturalnie, tata i mama nie mieli czasu na naukę z córką, bo musieli zajmować się podatkami i pracą. Toteż w roli korepetytorki zatrudnili Panią Elwirę, wybitną nauczycielkę fizyki w liceum imienia Stanisława Staszica. Kobieta słynęła z pracy z superzdolnymi uczniami i przygotowywania ich do olimpiad przedmiotowych.
– Kiedy pociągi się spotkają? – zapytała Pani Elwira, wbijając w małą Paulinkę swe wielkie brązowe oczy.
– Nie wiem, proszę pani – wydukała nastolatka. Zawsze się denerwowała przy obcych.
– Przecież to jest proste – odparła korepetytorka, nadal wiercąc wzrokiem.
– Niech mi pani pokaże…
– O nie, nie, kochaniutka, ja nic za ciebie nie zrobię. Sama musisz sobie poradzić. Gdy będziesz dorosła, nikt nie poprowadzi cię za rączkę. Jeszcze kiedyś mi za to podziękujesz, kochaniutka…
– Ale ja nie wiem, jak zacząć.
– Krok po kroku. Spokojnie, mamy czas.
Istotnie, miały czas. Pani Elwira dawkowała podpowiedzi bardzo oszczędnie, tak, by Paulina sama wycisnęła z siebie rozwiązanie.
***
“Pociągi spotkają się za godzinę” – przypomniała sobie rozwiązanie Paulina i otrzepała się ze wspomnień.
W międzyczasie przedział pociągu nabrał krawędzi, przywdział detale, jakby maszynista dorzucił do pieca więcej precyzji i kontrastu. Na obiciach foteli widoczne były teraz czerwone kwiatki. Pod sufitem pojawił się ekran z informacjami o przejeździe. Pociąg istotnie zmierzał z punktu A do punktu B z prędkością trzystu kilometrów na godzinę.
Kobieta nie wiedziała, czy polskie pociągi mogą rozwijać taką szybkość. Poczuła lekki niepokój, gdy zerknęła na czarną kotarę zasłaniającą okno.
– Rozczarowałaś mnie, kochaniutka. – Zabrzmiał aż za dobrze znany głos.
Kątem oka już ją widziała. Pani Elwira nie zmieniła się przez te dziesięć lat, znów ubrana była w szarą garsonkę, a na głowie miała niebieską chustę, spod której wystawały siwe włosy.
Paulina pokornie spojrzała na pasażerkę naprzeciwko.
– Przepraszam… – przyznała i momentalnie poczuła, że znów jest malutką uczennicą strofowaną przez korepetytorkę.
– Za co mnie przepraszasz?
– Że panią rozczarowałam…
– A czym mnie rozczarowałaś? – drążyła pociągowa mara.
– Ja… nie wiem…
– Czyli przepraszasz mnie i nawet nie wiesz, za co?
Pani Elwira nigdy nie podnosiła głosu, nigdy się nie wściekała, nie gniewała, za to do perfekcji opanowała gesty irytacji. Nauczycielka westchnęła i cmoknęła.
– Dobrze, dam ci wskazówkę, kochaniutka. Czy boisz się szybkości?
– Hmm…
– Nie mrucz, proszę, pod nosem, spójrz mi w oczy i powiedz głośno i wyraźnie. Poza tym przestań się garbić, Paulinko.
– Tak, boję się szybkości – odparła kobieta po przełknięciu śliny.
– A czy powinnaś?
– Nie wiem…
– A czy powinnaś?
– Tak?
– Pytasz, czy odpowiadasz? Proszę mi powiedzieć, jak brzmi pierwsza zasada dynamiki Newtona.
Paulina wyprostowała się na fotelu i wyrecytowała:
– Jeżeli na ciało nie działa żadna siła lub działające siły się równoważą, to ciało pozostaje w spoczynku lub porusza się ruchem jednostajnym prostoliniowym.
– Co to znaczy? Kochaniutka, recytować, to sobie można “Pana Tadeusza”. To jest fizyka a nie jakiś język polski.
– To znaczy, że… ruch ze stałą prędkością jest równoważny spoczynkowi… Więc nie ma sensu bać się szybkości.
– Owszem, wspaniale – pochwaliła Pani Elwira. – Szybkość sama w sobie nie jest wyczuwalna. No, chyba że odsłoni się szyby.
Korepetytorka zerwała zasłonę, ukazując widok za oknem. Zewnętrze było jeszcze bardziej odarte z detali niż wewnętrze, jakby pociąg mknął przez mgłę niedookreśloności. Paulinie na widok rozmazanych chmurek i poszarpanych obłoczków wydało się, że leci, że dziwacznemu pojazdowi wyrosły skrzydła. Jednak wkrótce pojawiły się trafniejsze skojarzenia. Poczuła, że przemierza krainę fizycznej idealizacji, gdzie można bez problemu pomijać tarcie, opór powietrza, czy dla uproszczenia założyć, że wszystkie krowy są idealnie kuliste. Raz nawet zdawało jej się, że widzi łaciatą sferę…
Wzdrygnęła się i odwróciła głowę od okna. Siedzenie naprzeciwko wiało pustką, mara Pani Elwiry zniknęła. Paulina nie miała zamiaru czekać na powrót korepetytorki, wstała i podeszła do szklanych drzwi przedziału. Spostrzegła, że istotnie nie czuje ruchu pociągu, że równie dobrze mógłby stać nieruchomo. Może pojazd nie mknął po szynach, lecz unosił w mgiełce abstrakcji, a może szyny były idealnie, wręcz matematycznie proste, bez żadnych kantów i zadrapań. Metalowa bestia zmierzała prosto do celu, nie zbaczając ani na milimetr. Zresztą, czy w tym świecie w ogóle można mówić o milimetrach, czy nie lepiej w ogóle pozbyć się jednostek jako zbędnego bagażu. Wszak nie stracimy wtedy ogólności zadania.
Otworzyła drzwi i znalazła się w wąskim korytarzu. Pomimo, a może właśnie z powodu braku wyczuwalnego ruchu, kobieta drżała. Słyszała, jak głośno bije jej serce, pot ściekał po szyi. Jeśli to sen, jeśli to koszmar, to wyjątkowo dokładnie oddawał uczucie bezruchu.
Krok za krokiem szła do przodu, aż zbliżyła się do kolejnego przedziału i podeszła do drzwi. Za szybą widziała niewyraźny ruch szarych postaci. Poczuła iskierkę nadziei, szarpnęła za klamkę i zatrzymała się jak mim w niemym okrzyku.
Postaci nadal były szare i niewyraźnie, zrodzone z abstrakcji. Jak ci ludzie z zadań z podręcznika do matematyki, którzy kupują sto arbuzów, oddają pięć i ile im zostanie. Nie wiedzą i trzeba im pomóc. Kochaniutka, znajdź proszę, ile wynosi x.
Pozbawiona konturów istota skierowała coś, co mogło, lecz wcale nie musiało być jego, jej lub tego twarzą w stronę Pauliny. Powiedziało coś, a może wcale nie. Wstało, a może zostało na miejscu.
– Pociąg mknie ze stałą szybkością z miasta A do miasta B, pasażerowie to nieistotny szczegół. Od nich się abstrahuje – wyjaśniła Pani Elwira.
Paulina stała jak zamrożona, wpatrując się w szybę na korytarzu.
– Wysiadam na następnej stacji – orzekła.
– To pospieszny. Nie ma stacji między A i B. Jak niby miałaby się nazywać?
– Może Ą?
Przez ułamek ułamka sekundy wydawało się, że Pani Elwira się zaśmieje. Jednak nie. Kobieta już wcześniej podejrzewała, że fizyczka anatomicznie nie jest zdolna do chichotu. Nie zdziwiłaby się też, gdyby okazało się, że korepetytorka sama amputowała sobie odpowiedzialne za śmiech mięśnie twarzy. Jak ten starożytny mistyk, który się wykastrował, by uciec od cielesnych pokus.
– A teraz, kochaniutka, wróć do swojego przedziału na kolejną lekcję.
***
Paulinka próbowała wyjaśnić rodzicom, że nie lubi lekcji z Panią Elwirą. Jednak mama i tata byli zbyt zaabsorbowani terapiami i traumami, więc puścili mimo uszu prośby córki.
– Ale ja już nie chcę… – załkała Paulinka po trzech godzinach korepetycji. Mięła w rękach zeszyt z Einsteinem na okładce.
– Kochaniutka, to nie jest hydrodynamika, zalewanie się łzami nic ci nie pomoże – zaszczebiotała pani Elwira.
– Nie umiem!
– A czy chcesz sobie zmarnować życie? Jeśli masz zamiar coś osiągnąć, musisz iść na politechnikę. Chyba nie zostaniesz kolejnym humanistą, jest ich już jak psów.
– Ja jestem zmęczona.
– Ale to jest proste. Ciało porusza się ruchem jednostajnie przyspieszonym…
***
Potężna dłoń wgniotła Paulinę w fotel pociągu. Rozmyty, niedookreślony świat zszarzał, pole widzenia powoli się zwężało. Spojrzała na ekran z trasą pociągu, nadal zmierzali od stacji A do stacji B, tyle, że liczby oznaczające prędkość rosły…
– No, w końcu. – Pani Elwira krótko skinęła głową. – W końcu masz powód do strachu. Szybkości nie należy się lękać, co innego przyspieszenie. Nie zmiana, lecz zmiana zmiany, która sprawia, że w ogóle odczuwamy ruch.
Słowa koszmarnej korepetytorki docierały do kobiety jak przez mgłę. Niewidzialna pięść nie zwalniała ucisku.
– Czyż siła bezwładności nie jest uroczo przerażająca? Już nie przesadzaj, kochaniutka, to tylko pięć przyspieszeń ziemskich. To jak na kolejce górskiej…
Potem wykład poszarpał się na pojedyncze zdania.
Potem na wyrazy.
…druga…dynamiki…pęd…
Potem na sylaby.
…gra…wi…ta…cji…
Tunel widzenia zwężał się coraz bardziej, ale na końcu nie widziała światełka. Nurkowała w ciemność, przygniatana niematerialną pięścią. Ujrzała, jak bordowa ciecz spada z nosa.
Tunel świadomości zanikał…
– No, już, już! – krzyknęła Pani Elwira i objawy ustąpiły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kropelka rozmyła się i zniknęła, zanim jeszcze dotarła do obicia w czerwone maki. – Na potrzeby ćwiczenia, załóżmy, że długotrwałe przeciążenie nie spowoduje wylewu krwi do mózgu. To zadanie z fizyki, a nie z biologii, kochana! Zatem, abstrahując od twojej anatomii…
Paulina wcale nie poczuła się lepiej pod wpływem owego abstrahowania. W sumie już wolałaby stracić przytomność, niż mieć w głowie watę. Sama stawała się abstrakcją, jak tamci szarzy pasażerowie, którzy siedzieli, a może nie, w przedziale obok, a może dalej. Zmrużyła oczy, by nabrać detali, ale dłonie nadal miała rozmyte, a może ich nie miała, a może miała, tylko tak jakby raczej, może poniekąd i na niby. W końcu to jak opór powietrza i ta sferyczna krowa. Robi “muuu”, a może nie. Ujrzała na stoliku aż zanadto wyraźnie, wręcz jaskrawo i kontrastowo, dwa przedmioty. Wymięty zeszyt z Einsteinem. I leżący wyczekująco długopis.
– Zatem pociąg porusza się ze stałym… – dyktowała korepetytorka. – No, czemu tego nie zapisujesz?
Kobieta chwyciła długopis abstrakcją ręki, zdeformowaną niby artefakt generatywnej sztucznej inteligencji. I posłusznie zanotowała treść zadania.
– Zatem kiedy prędkość pociągu przekroczy trzysta milionów metrów na sekundę? – powtórzyła po raz kolejny nauczycielka.
I kolejny.
I kolejny.
Jak refren upiornej piosenki, pytanie wybrzmiewało co chwilę. Ale Paulina nie pamiętała za wiele z tej lekcji. To było tak dawno temu…
Próbowała strzelać, ale z każdą chwilą twarz korepetytorki wyrażała coraz większe zniecierpliwienie.
– Godzinę? Dwie? Rok?
– Kochaniutka, to nie jest balistyka, strzelanie nic ci nie pomoże.
I tak próbowała zgadywać, próbowała liczyć, bazgrać, ale przecież nie wiedziała, nie pamiętała. Czas mijał nieubłaganie, a ekran wydłużał się, by pomieścić kolejne cyfry rosnącej szybkości pociągu. Może to przez stan abstrakcji, rozpaćkanej biologii, rozbełtanej anatomii, nawet nie zauważyła, gdy widok za szybą zmienił się z białych obłoków w kosmiczną czerń. Czyżby to nie pociąg, lecz rakieta? A jednak gwiazdy wisiały w tak równych odstępach jak od linijki, idealnie okrągłe żółte punkciki, kuliste niczym krowa.
– Błagam! Proszę!
Próbowała się wybudzić, ale nawet nie mogła się uszczypnąć. A może mogła, a może nie, może trochę i jakoś. W końcu jej ciało nie ma znaczenia na potrzeby zadania…
– Zatem kiedy prędkość pociągu przekroczy… – wybijał refren. – Kiedy? Kiedy? Kiedy?
– Nie wiem! – wydarła się Paulina. – Nigdy!
Elwira skinęła głową.
– Owszem, nigdy. To było podchwytliwe pytanie. Przecież powtarzałam, że nie można przekroczyć prędkości światła.
Paulina poczuła, że znów nabiera anatomii. Niewidzialna dłoń w jednej chwili szarpnęła i rzuciła ofiarą do przodu jak szmacianą laleczką.
Pociąg zwalniał.
Utonęła.
***
Mamie i tacie bardzo zależało na dobrych ocenach Paulinki, w końcu córka sąsiadki dostała się i na prawo i na medycynę. Nieco zdziwiła ich, co prawda, płaczliwa reakcja nastolatki na wiadomość o kolejnej wizycie Pani Elwiry. Ale cóż, akurat zajęci byli ważniejszymi sprawami, a dokładniej rozprawami i rozwodami.
Dźwięk dzwonka do drzwi wybrzmiał po raz kolejny jak refren upiornej piosenki. Paulinka schowała się pod stołem i pilnowała, by nie płakać zbyt głośno. Przecież w końcu sobie pójdzie… Rodzice chyba nie zapomnieli zamknąć drzwi…
Ktoś nacisnął klamkę.
Kroki w domu.
– Kochaniutka, gdzie jesteś?
Bliżej.
Dziewczyna zatkała usta dłonią, by nie wydawać dźwięku. Spod obrusa widziała tylko brązowe pantofle nauczycielki fizyki.
– Ojej, nie ma cię… To ja sobie poczekam. A szkoda, bo to ostatnia lekcja. Przygotowałam mnóstwo anegdot i ciekawostek. Otóż szczególna teoria względności…
Nigdy nie dowiedziała się, ile trwał ostatni wykład, a raczej monolog Pani Elwiry, bo przysnęła niemal od razu.
***
– …życzymy miłego wypoczynku lub dalszej dobrej podróży. – Miły głos zakończył komunikat.
Paulina zamrugała i rozejrzała się niepewnie. Czyżby…
Nie czekając, aż pociąg się rozmyśli, wstała i wybiegła na korytarz.
– Spokojnie, gdzie się pani tak spieszy – upomniał kobietę mężczyzna w czarnej bluzie. Oraz z zegarkiem. I w okularach. Z każdą chwilą świat na nowo obrastał w detale.
Czyżby naprawdę dotarła do celu?
Czyżby koszmar się skończył?
Wyskoczyła na peron, przez moment wydawało jej się, że widzi napis: “Stacja B”, ale potem mara rozwiała się i tekst głosił po prostu “Białystok”.
– Tak! Tak! – krzyczała, gdy zobaczyła, że jest w znajomym miejscu. Określonym i konkretnym jak beton. Przypomniała sobie, że mieszka w Białymstoku z mężem i synkiem. Wyjęła telefon, by do nich zadzwonić, żeby się nie martwili, że koszmar się skończył, czymkolwiek był.
– Oni już nie żyją.
– Co…
– Oni nie żyją – powiedziała Elwira głosem tak obojętnym, jakby stwierdzała, że odpowiedzią w zadaniu jest dziewięćdziesiąt pięć arbuzów.
– Co… co im zrobiłaś?!
– Nic… Wystarczyło posłuchać ostatniego wykładu, zamiast zasypiać pod stołem. Kochaniutka, czyż fizyka nie jest fascynująca? Demon przyspieszenia to nic w porównaniu z demonem, którego przywołał Einstein. Demonem względności. Dylatacją czasu. Ty postarzałaś się w pociągu o ledwie rok. Ale ponieważ poruszaliśmy się z prędkością bliską prędkości światła…
Znów przestała słuchać. Zdania. Wyrazy. Sylaby.
Tak, miejsce było znajome, ale czas zupełnie obcy.
Drogę z postoju latających taksówek wskazywały uczynnie stalowe androidy.
Hologram nad dworcem głosił migotliwie:
“28 lipca 2117”
Kurczę, mam całkiem szybkiego kompa, ale słabą pamięć. Ponadto nie umiem prawić komplementów facetom, ale, więc, czy obiekt w horyzoncie zdarzeń, zbliżając się do czarnej dziury może złożyć wyrazy uznania niezależnemu obserwatorowi?
Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!
Filozofie, może jak najbardziej. Najwyżej dotrą spóźnione z promieniowaniem Hawkinga ;)
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Z jednej strony koszmar humanisty zmuszanego do nauki fizyki, a z drugiej strony "Powrót z gwiazd" Lema i koszmar samotności. Świetny, dynamicznie napisany, inteligentny tekst. W zakończonym konkursie mógłby być jednym z faworytów. Pozdr.
Ojej, to może trochę potrwać. Tak na chłopski rozum, to Hawking, porwał się na możliwie rokujące w swoim czasie źródło danych(tak sobie zerknąłem na Vikipedię) . Ja bym stawiał raczej na splątanie kwantowe. No bo… Posługując się moją ulubioną "analogią". Co jeśli cały znany ludziom świat jest tylko czasoprzestrzennym bąbelkiem, w szklance oranżady przedwiecznego ufoludka? Na jego miejscu z nudów chyba, sprawdzałbym na której partii szalek petriego dochodzi do największej ilości eksplozji nuklearnych, no i cóż, gdzie po nich pozostaną zmutowane przetrwalniki. Może czasem warto zacząć wszystko od początku?
Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!
Cześć, Szyszkowy Dziadku!
Miałem sporą przyjemność z lektury. Taki świat zadań, Twoimi słowami “kraina fizycznej idealizacji”, w której można dokonywać dowolnych uproszczeń, a byty nieistotne dla treści problemu są zaledwie naszkicowane, wydaje mi się udanym pomysłem. W sumie logiczne rozwinięcie fabułek z podręczników matematyki i fizyki, a jednak nie przypominam sobie, abym się kiedyś zetknął z czymś podobnym. Uśmiechnąłem się zwłaszcza przy sferycznych krowach, wiem, że to akurat nie jest oryginalna idea, ale znakomicie tu pasowała.
Sceny retrospekcji z korepetycji wyszły moim zdaniem względnie słabiej, Paulina czasem wypada w nich jak osoba już prawie dorosła, a czasem jak całkiem mała dziewczynka. Musi się rzadko zdarzać, aby czołowy nauczyciel olimpijski udzielał prywatnych korepetycji, oczywiście nie mówię, że to niemożliwe, ale myślenie o tym na moment wytrąciło mnie ze świata przedstawionego. Na początku tekstu spodziewałem się naturalnie, że osią konfliktu będzie zbliżające się nieuchronnie zderzenie z pociągiem jadącym z punktu B do punktu A, więc zakończenie wydało mi się korzystne i zaskakujące. Chociaż jest mały haczyk…
W niektórych miejscach znaczne luki w interpunkcji, przypuszczam, że to może być raczej nieuwaga niż brak wiedzy. Na przykład:
– Rozczarowałaś mnie, kochaniutka. – Zabrzmiał aż za dobrze znany głos.
Kątem oka już ją widziała. Pani Elwira nie zmieniła się przez te dziesięć lat, znów ubrana była w szarą garsonkę, a na głowie miała niebieską chustę, spod której wystawały siwe włosy.
pasażerowie to nieistotny szczegół. Ich się abstrahuje – wyjaśniła Pani Elwira.
Chyba lepiej “Od nich się abstrahuje”.
Ty postarzałaś się w pociągu o ledwie rok. Ale ponieważ poruszaliśmy się z prędkością bliską prędkości światła…
A moim zdaniem Pani Elwira sama zapędziła się tutaj w kozi róg, postanawiając, że uzyskane przyspieszenie jest wyabstrahowane od anatomii Pauliny. Jeżeli jej organizm nie doznał fizycznie akceleracji i deceleracji, to nie doszło do złamania symetrii względem organizmów osób jej współczesnych, a zatem chyba nie mogłyby nastąpić zwykłe rozbieżności czasowe związane z dylatacją.
Pozdrawiam serdecznie!
Sajmonie, dzięki! No niestety, zachciało mi się robić risercz o ruchu hiperbolicznym i liczyć dylatację. Może gdyby nie to, bym zdążył w terminie konkursu. :P
Filozofie, mi już mózg paruje od tych rozważań, wizja trochę jak z Facetów z czerni, gdzie kosmici grali w golfa wszechświatami. :D
Ślimaku, dziękuję za wizytę. Cieszę się, że pomysł z krainą idealizacji się spodobał. Również nie kojarzę czegoś podobnego wykorzystanego w fantastyce. Co do nauczyciela olimpijskiego, to przyjąłem, że Paulina ma bogatych rodziców, więc Pani Elwira sobie dorabia. Pierwotnie, to w ogóle miała to być ciocia Paulinki. Co do retrospekcji, tak czułem, że wyjdą słabiej od abstrakcji.
Co do uwagi o wpływie abstrahowania na starzenie się Pauliny, to też miałem tę zagwozdkę. Wyabstrahowanie Pauliny miało być wytrychem, żeby jakoś przeżyła długotrwałe przeciążenie. Ostatecznie uznałem, że Elwira wyabstrahowała tylko część anatomii Pauliny, która nie była istotna na potrzeby zadania. Jako, że ostatnie zadanie dotyczyło dylatacji, starzenie się było więc kluczowe na potrzeby ćwiczenia. Choć sam przyznaję, że nie do końca kupuję to wytłumaczenie. ;)
Cieszę się, że tekst się spodobał i dzięki za klika!
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Holibcia "Faceci w czerni"? Spielberg mnie wyprzedził:(. Niby od czasu Kryzysu Kubańskiego wszystko gotowe… Reguła konsekwencji… No cóż Cialdini też może się czasem mylić:). Co wcale nie zmienia faktu że w razie W, mam przygotowane ciemne okulary i różową damską parasolkę ;). Pozdrawiam, dobranoc:).
Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!
Dziadku, baardzo misię czytało z zainteresowaniem i uśmiechem. Ponieważ czytelnikowi wszystko wolno, szybko oznajmiam, że Twój tekst oważam za najlepszy z ‘konkursowych kolejowych’ i tylko na niego będę głosował. Owacje! :) Klik
P.S. Chochlik pozjadał trochę przecinków. :(
Dzięki, Koalo! Idę polować na tego chochlika od przecinków.
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Dobre to było. Bardzo podoba mi się język, którego używasz – jest plastyczny, obrazowy, pelen ciekawych zdań, stojących analogiami i spostrzeżeniami. Retrospekcje rzeczywiście są najsłabszymi punktami opowiadania, ale to ten rodzaj bycia słabszym, którego doświadcza biegacz, kończący na drugim miejscu, zaledwie ułamek sekundy za triumfatorem.
Świat abstraktów, w którym można upraszczać otoczenie dla jakichś celów rzeczywiście jest czymś świeżym i bardzo mi się spodobał. Zakończenie dobre, przywiodło mi na myśl "Naszyjnik dla Semlaine" Ursuli Le Guin.
Dobre opowiadanie, szkoda że poza konkursem.
Klikam i pozdrawiam serdecznie :)
Q
Known some call is air am
Dzięki, OuttaSewerze, za wizytę i klika! Cieszę się, że język, pomysł i zakończenie się spodobały. :)
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Heh, mam akurat trzy grosiki to wrzucę…
Paulina dostrzegła, że wyruszyła pociągiem ze stacji A. I to nie ze stacji A., lecz ze stacji A. Po literze ostentacyjne brakowało kropki, jakby to nie był skrót od Aleksandrowa czy Amsterdamu, lecz abstrakcja rodem z zadania od fizyki.
No cóż, dopadła mnie, cytując klasyka: “ostatnia stacja rezygnacja”. Kropki są po wszystkich A.
Wiec nie ma tu żadnej ostentacji. Ani abstrakcji. W zadaniach matematycznych (!) po literach
A i B całkiem zwyczajnie nie stawia się kropek. A jeśli już koniecznie ma być fizyka, to nie
zadania od fizyki tylko z fizyki…
To było podchwytliwe pytanie. Przecież powtarzałam, że nie można przekroczyć prędkości światła.
Owszem, można.
A jednak prędkość światła udało się przekroczyć. Dokonali tego naukowcy z Princeton. Ich rezultaty tylko pozornie są sprzeczne z podstawami teorii względności Einsteina. Prędkość nadświetlną mogą osiągać obiekty nieprzenoszące informacji ani energii (np. cień, prędkość fazowa fali). W swoim eksperymencie fizycy amerykańscy naukowcy wykorzystali pojedynczy impuls elektromagnetyczny nie posiadający masy.
Generalnie – ciekawy pomysł, nie da się ukryć…
Jeszcze grosik do jednego z komentarzy…heh
Może czasem warto zacząć wszystko od początku?
Ktoś już o tym pomyślał…
dum spiro spero
No cóż, dopadła mnie, cytując klasyka: “ostatnia stacja rezygnacja”. Kropki są po wszystkich A.
Wiec nie ma tu żadnej ostentacji. Ani abstrakcji. W zadaniach matematycznych (!) po literach
A i B całkiem zwyczajnie nie stawia się kropek. A jeśli już koniecznie ma być fizyka, to nie
zadania od fizyki tylko z fizyki…
Nie bardzo rozumiem. Dla mnie te stacje A i B w zadaniach z fizyki (poprawiłem, dzięki :)) to taka sama abstrakcja jak literki a, b, x, y,… w algebrze. W sensie, że abstrahuje się od tego, co to są za stacje, bo to nieistotne.
Owszem, można.
Wedle obecnej wiedzy, nie ma dowodów na istnienie tachionów. Czy masz na myśli prędkość rozszerzania się wszechświata?
Czyli wracamy na drzewo, albo może już Tiktaalik zjebał :P
Dzięki, Fascynatorze, za dorzucenie grosików do skarbonki. ;)
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Twoje opowiadanie to kolejny tekst, który odbieram bardziej jako dramat psychologiczny, niż horror. Lęki bohaterki są tak na prawdę nieprzepracowaną traumą porzuconego dziecka.
Czytało mi się bardzo dobrze, doceniam starannie rozłożone akcenty, a rodzice – mimo, że jedynie lekko zarysowani – okropni. Opowiadanie szarpnęło struny mego serca (czyli jest szarpiące serce jak mawiają Rosjanie;), ale mnie nie wystraszyło.
W dół urwiska, w stronę przepaści, na samym jej brzegu...
Szyszkowy w formie.
Tym razem zaprzągłeś swojego ulubionego konika do pociągu. Wyszło nieźle, bo konik ma niespożyte siły… Niech żyje Fizyka w służbie Fantastyki!
Przyjemna abstrakcja, bardzo ładna gra abstrahowaniem od nieistotnych detali. Faktycznie, tak mógłby wyglądać pociąg z zadań. A opór powietrza można pominąć.
Puenta należycie zaskoczyła.
Babska logika rządzi!
Ambush, dzięki za wizytę. No ja jestem słaby w pisaniu horrorów, zawsze mi skręca w weird czy groteskę. Cieszy mnie, że zwróciłaś uwagę na ledwie obecnych w opowiadaniu i w życiu Paulinki rodziców. I że okazało się szarpiące.
Dzięki, Finklo. Tak, tekst mocno w moim starym stylu pełnym matematyki połączonej z absurdem. Miło, że puenta Cię zaskoczyła. :)
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Wedle obecnej wiedzy, nie ma dowodów na istnienie tachionów. Czy masz na myśli prędkość rozszerzania się wszechświata?
W przytoczonym cytacie mowa jest o konkretnym eksperymencie a nie gdybaniu o
hipotetycznym początku Wszechświata czy istnieniu nieistniejących (być może, heh)
cząstek.
Puenta przewidywalna bardzo. Niestety, też lekko “ucięta”…
Hologramowy ekran nad dworcem głosił migotliwie:
“28 lipca 2117”
Hologram i ekran trochę mi zgrzytają. “Prawdziwy” hologram nie potrzebuje ekranu:
Niestety, przyjęło się nazywać tak prymitywne pocztówki, nalepki na dokumentach,
aż do technologii 7D (powyżej) . Trudno. Gorzej z datą. Krzynkę piwa temu, kto widział
nad jakimkolwiek dworcem taki komunikat. Prędzej już 15:10 – do Yumy, peron 2
Wiem, marudzę…ale pada i ślimaki atakują!
dum spiro spero
W przytoczonym cytacie mowa jest o konkretnym eksperymencie a nie gdybaniu o
hipotetycznym początku Wszechświata czy istnieniu nieistniejących (być może, heh)
cząstek.
Wcześniej mi umknął ten cytat. Wygooglałem go i znalazłem tylko to źródło: http://www.matematyka.wroc.pl/matematykawokolnas/predkosc-swiatla. Masz może więcej info? Bo tam nawet nie podali nazwisk naukowców i nie wiem, co o tym myśleć. :P
Hologram i ekran trochę mi zgrzytają. “Prawdziwy” hologram nie potrzebuje ekranu:
Racja, zmieniłem na hologram. :)
Krzynkę piwa temu, kto widział
nad jakimkolwiek dworcem taki komunikat.
No komunikaty z datą ja widywałem na dworcu, np. w rogu ekranu. Więc za sto lat może być na hologramie :P
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Masz może więcej info?
Niestety, same ogólniki – badacze nie są skłonni ujawniać swoich osiągnięć
przed czasem…
Wiem, że eksperyment OPERA przeprowadzony w Wielkim Zderzaczu Hadronów
wykazał:
Według pomiaru neutrina trafiły do detektora o 60 nanosekund (miliardowych części sekundy) szybciej niż światło. Z tego wynika, że neutrina są mniej więcej o 7500 m/s szybsze niż światło (czyli o 27 000 km/godz.).
Niestety, dokładna analiza przebiegu eksperymentu oraz powtórka potwierdziły, że to błąd
spowodowany drobną niedokładnością mocowania światłowodu w gnieździe…
Nie wiadomo jak to było w Princeton.
dum spiro spero
Ja to jak bym coś przełomowego wynalazł, to bym ogłosił, żeby inni mogli zreplikować albo znaleźć błąd. Więc pozostaję sceptyczny do takich rewelacji. Z drugiej strony, kto wie, są na tym świecie rzeczy, o którym się nawet fizykom nie śniło. :)
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Fajny pomysł. Szkoła jako źródło traum? To chyba niemożliwe!
W sumie logiczne rozwinięcie fabułek z podręczników matematyki i fizyki, a jednak nie przypominam sobie, abym się kiedyś zetknął z czymś podobnym.
Również nie kojarzę czegoś podobnego wykorzystanego w fantastyce.
Przypomniał mi się Mr Tompkins w krainie czarów, ale nie wiem, czy o taki przykład Wam chodzi.
Dzięki, AP. Nie kojarzę Topkinsa, opis brzmi ciekawie :)
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
zmierzając do niezdefiniowanej stacji
Mmm, chyba jednak: nieznanej. https://sjp.pwn.pl/szukaj/definicja.html
Wypytywała wzrokiem okolicznych świadków
… hmm?
pojemnik na śmieci jak i zasłona na oknie milczały.
Przed "jak" przecinek.
nadal sprawdziany śniły jej się po nocach
Szyk: sprawdziany nadal śniły jej się po nocach.
musieli zajmować się podatkami i pracą
Musieli się zajmować podatkami i pracą. Zasadniczo podatkami nie ma się co zajmować – trzeba je tylko płacić (sprawdzić, czy nie księgowi).
zatrudnili Panią Elwirę
Czy Elwira jest tak wybitna, że aż trzeba ją pisać dużą literą? ;)
wbijając w małą Paulinkę swe wielkie brązowe oczy.
Fuuuuj :P mogła wbijać spojrzenie, ale same oczy? Tak wydłubała i rozplasnęła? (Sami się prosicie, no :P)
Zawsze stresowała się, gdy spotykała obce osoby.
A może: zawsze się denerwowała przy obcych.
nadal wiercąc wzrokiem
W czym?
przedział pociągu nabrał krawędzi, przywdział detale, jakby maszynista dorzucił do pieca więcej precyzji i kontrastu.
Ogólnie fajny obraz, tylko przywdzianie z innej bajki niż dorzucanie do pieca.
Ponadto pod sufitem
A gdyby tak skasować "ponadto"?
Poczuła lekki lęk
Aliteratywne.
spojrzała na gościa naprzeciwko
Gościa? Nie pasażerkę?
– Przepraszam… – przyznała
Hmmmmmmmmmm. W sumie to jest przyznanie, ale trochę nie wprost.
– A czym mnie rozczarowałaś? – wierciła dalej pociągowa mara.
A może tak: – A czym mnie rozczarowałaś? – drążyła pociągowa mara.
nie wiesz za co?
Nie wiesz, za co?
Nie mrucz proszę pod nosem
Nie mrucz, proszę, pod nosem.
– Pytasz się czy odpowiadasz?
– Pytasz, czy odpowiadasz?
recytować to sobie można Pana Tadeusza
Recytować, to sobie można "Pana Tadeusza".
Więc, nie ma sensu bać się szybkości.
Tu nie dawałabym przecinka. Hmm. Oniryczne. A zachowanie energii to co? ;)
no chyba, że
Okazuje się, że powinno być: no, chyba że.
Korepetytorka zerwała zasłonę, ukazując widok za oknem.
Hmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm. Imiesłów nie oznacza przyczyny, ale poza tym…
na widok rozmazanych chmurek i poszarpanych obłoczków zdawało się
Chyba jednak jej się wydało.
dla uproszczenia założyć, że wszystkie krowy są idealnie kuliste
sferyczny, łaciaty kształt
Zamiast kombinować, zmieniłabym to na "łaciatą sferę" i szafa gra.
Siedzenie naprzeciwko wiało pustką
Hmm.
Wszak nie stracimy wtedy ogólności zadania.
Hmm.
Paulina nie zamierzała grzecznie czekać na powrót nauczycielki. Wstała,
To wszystko Paulina zrobiła już akapit temu. Skup się :D
Pomimo, a może właśnie z powodu braku wyczuwalnego ruchu, kobieta drżała.
…?
Poczuła zastrzyk nadziei
Dziwna metafora w tym kontekście.
Paulina stała jak zamrożona wpatrując się w szybę na korytarzu.
Paulina stała jak zamrożona, wpatrując się w szybę na korytarzu.
Jak ten średniowieczny mistyk, który wykastrował się, by uciec od cielesnych pokus.
W sumie, to on żył jeszcze w starożytności… "Się" przesuń o jedno miejsce do przodu.
więc zignorowali prośby córki.
Argh. Puścili mimo uszu. Nie zwrócili uwagi. Zlekceważyli. Zbyli czymś. Argh.
A czy chcesz zmarnować swoje życie?
Nienaturalne: A chcesz sobie zmarnować życie?
Jeśli masz zamiar coś osiągnąć, musisz iść na politechnikę.
… dzięki, jakbym już nie była dość zdołowana :D (A w ogóle, to – byłam. Nie powoduje automatycznego sukcesu życiowego XD)
pole widzenia powoli ulegało zwężaniu
Hmmm. Powoli się zwężało?
na ekran z opisaną trasą pociągu
Opisaną?
No w końcu
No, w końcu.
Pani Elwira zrobiła krótkie skinienie głową.
… próbujesz dopompować do limitu? XD Pani Elwira krótko skinęła głową.
koszmarnej korepetytorki
Aliteratywne, ale jakoś… fajnie XD
nie zwalniała ucisku
Można zwolnić uścisk, ale nie ucisk.
Potem wykład poszarpał się na pojedyncze zdania.
Aliteracja trochę.
Tunel widzenia zwężał się coraz bardziej, ale na końcu nie widziała światełka
Hmmm.
Nurkowała w ciemność przygniatana niematerialną pięścią.
Nurkowała w ciemność, przygniatana niematerialną pięścią.
Ujrzała jak bordowa ciecz spada z nosa.
Ujrzała, jak bordowa ciecz spada z nosa. Z mojego doświadczenia – to słabo widać, jeśli nie można się pochylić.
No już, już!
No, już, już!
W sumie już wolałaby stracić przytomność niż mieć w głowie watę.
W sumie już wolałaby stracić przytomność, niż mieć w głowie watę.
Sama stawała się abstrakcją jak tamci szarzy pasażerowie, którzy siedzieli a może nie w przedziale obok a może dalej.
Sama stawała się abstrakcją, jak tamci szarzy pasażerowie, którzy siedzieli, a może nie, w przedziale obok, a może dalej.
może miała je tylko tak jakby raczej
Może miała, tylko tak jakby raczej.
Robi muuu, a może nie.
Robi "muuu", a może nie.
Zamiast tego ujrzała na stoliku aż za nadto wyraźnie
Zamiast czego? "Zanadto" łącznie.
I leżący wyczekująco długopis.
Hmmmmm?
No czemu tego nie zapisujesz?
No, czemu tego nie zapisujesz?
Kobieta chwyciła długopis abstrakcją ręki zdeformowaną niby artefakt generatywnej sztucznej inteligencji
Kobieta chwyciła długopis abstrakcją ręki, zdeformowaną niby artefakt generatywnej sztucznej inteligencji.
Jak refren upiornej piosenki pytanie wybrzmiewało co chwilę.
Jak refren upiornej piosenki, pytanie wybrzmiewało co chwilę.
pomieścić kolejne cyfry rosnącej szybkości pociągu
Mmmmm… tak ściśle, to nie szybkość ma cyfry, ale coś mi się widzi, że podważam Ci tezę :D
widok za szybą zmienił się z białych obłoków w kosmiczną czerń
Hmmm.
gwiazdy znajdowały się w tak równych odstępach jak od linijki
Leżały. Albo wisiały, co tam.
A może mogła a może nie
A może mogła, a może nie.
Nieco zdziwiła ich co prawda płaczliwa reakcja
Nieco ich zdziwiła, co prawda, płaczliwa reakcja.
Nigdy nie dowiedziała się, ile trwał ostatni wykład a raczej monolog Pani Elwiry
Nigdy się nie dowiedziała, ile trwał ostatni wykład, a raczej monolog Pani Elwiry.
Zabrzmiał komunikat miłym głosem.
? Może: Miły głos zakończył komunikat.
Nie czekając aż
Nie czekając, aż.
pani, tak spieszy
Tu bez przecinka.
Z każdą chwilą, świat
Tu też.
mara rozwiała się
Hmmm?
Zdefiniowanym i konkretnym jak beton
Określonym. "Definiować" i "określać" to nie to samo.
że odpowiedzią w zadaniu jest dziewięćdziesiąt pięć arbuzów.
Arbuzy nie są odpowiedzią w zadaniu, tylko owocami z rodziny melonowatych :P
ponieważ poruszaliśmy
Aliteracja.
Dooobre :) i z posmakiem społecznokrytycznym ;) (przestańcie mi grzebać w biurku! >< )
koszmar humanisty zmuszanego do nauki fizyki,
Zmuszanego w zły sposób i ze złych pobudek, nie zapominaj.
Paulina czasem wypada w nich jak osoba już prawie dorosła, a czasem jak całkiem mała dziewczynka.
Bardziej jak mała dziewczynka – dla mnie to się wpisało w ogólną oniryczność i wszystkomożliwość tekstu. To są w końcu jej koszmarne sny, w których tak właśnie się czuje. Bezradna.
Owszem, można.
Nie w szkole :P I z tego, co wkleiłeś – nie jest to praktyczne (chociaż… abstrakcja… hmmm…).
Dla mnie te stacje A i B w zadaniach z fizyki (poprawiłem, dzięki :)) to taka sama abstrakcja jak literki a, b, x, y,… w algebrze. W sensie, że abstrahuje się od tego, co to są za stacje, bo to nieistotne.
No, bo tak jest, nie?
Lęki bohaterki są tak na prawdę nieprzepracowaną traumą porzuconego dziecka.
Tak, ale z niebagatelną wartością dodaną (chociażby edukacyjną).
Niech żyje Fizyka w służbie Fantastyki!
Niech żyje!
No komunikaty z datą ja widywałem na dworcu, np. w rogu ekranu. Więc za sto lat może być na hologramie :P
Wystarczy spojrzeć :D
Niestety, same ogólniki – badacze nie są skłonni ujawniać swoich osiągnięć przed czasem…
W ten sposób, to ja mogę ogłosić, że znalazłam lek na wszystko (pod kanapą leżał).
Niestety, dokładna analiza przebiegu eksperymentu oraz powtórka potwierdziły, że to błąd spowodowany drobną niedokładnością mocowania światłowodu w gnieździe…
I dlatego nie należy się spieszyć z obalaniem paradygmatów ^^
Szkoła jako źródło traum? To chyba niemożliwe!
Akurat mnie traumatyzowali raczej uczniowie…
Przypomniał mi się Mr Tompkins w krainie czarów,
Kurczę, tak! To było świetne! A teraz nie do dostania (podobnie jak kryminały z Peterem Grantem i w ogóle wszystko fajne, co nie jest Lemem, Tolkienem i drogimi wydaniami Dicka).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Dzięki, Tarnino, za wizytę i obszerny komentarz. Co pozjadałem przecinków, aż syty jestem. :P
Czy Elwira jest tak wybitna, że aż trzeba ją pisać dużą literą? ;)
Nie tyle wybitna, ale jest marą, archetypem srogiej nauczycielki, nieokiełznaną siłą, więc chciałem to podkreślić. :P
A zachowanie energii to co? ;)
Idealizuję i pomijam prawa termodynamiki ;)
To wszystko Paulina zrobiła już akapit temu. Skup się :D
Ups :D
Pomimo, a może właśnie z powodu braku wyczuwalnego ruchu, kobieta drżała.
…?
Tu miałem na myśli, że czuła się nieswojo, że w ogóle nie odczuwa ruchu.
W sumie, to on żył jeszcze w starożytności… "Się" przesuń o jedno miejsce do przodu.
Zaiste, starożytny, dzięki :)
… dzięki, jakbym już nie była dość zdołowana :D (A w ogóle, to – byłam. Nie powoduje automatycznego sukcesu życiowego XD)
Wiadomix, akurat ten tekst o polibudzie wzięty z wypowiedzi nauczycielki od fizyki z liceum, która bardzo namawiała moją siostrę, by się nie marnowała w klasie humanistycznej. :P
Zmuszanego w zły sposób i ze złych pobudek, nie zapominaj.
Tak, tutaj celowo zbudowałem postać nauczycielki, która może i być dobra dla już zainteresowanych uczniów, ale zupełnie nie potrafi zainteresować niezainteresowanych.
Cieszę się, że podróż pociągiem abstrakcji się spodobała. :)
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Co pozjadałem przecinków, aż syty jestem. :P
Żeby Cię brzuszek nie rozbolał ^^
Idealizuję i pomijam prawa termodynamiki ;)
XD
Tu miałem na myśli, że czuła się nieswojo, że w ogóle nie odczuwa ruchu.
Mmmmm… na to nie wpadłam.
Wiadomix, akurat ten tekst o polibudzie wzięty z wypowiedzi nauczycielki od fizyki z liceum, która bardzo namawiała moją siostrę, by się nie marnowała w klasie humanistycznej. :P
XD
Tak, tutaj celowo zbudowałem postać nauczycielki, która może i być dobra dla już zainteresowanych uczniów, ale zupełnie nie potrafi zainteresować niezainteresowanych.
Yup, taka właśnie wyszła :) a niektórym uczniom wyszła bokiem.
Cieszę się, że podróż pociągiem abstrakcji się spodobała. :)
Bo to fajny pociąg jest :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Szyszkowy Dziadku, jak zwykle Twoje opowiadanie czytało się fajnie, mimo że to, o czym traktuje zawsze było dla mnie raczej nie do pojęcia, więc zdaje mi się, że Demon przyspieszenia to bardzo straszny horror z fizyki. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki, Reg! Fizyka nie taka straszna, jak ją Pani Elwira maluje :D
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Bardzo proszę, Dziadku.
Może i fizyka straszna nie jest, ale teraz, w starczym wieku, chyba już nie zdołam pojąć tego, czego nie udało się pojąć w młodości. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Podobało mi się :)
Przynoszę radość :)
Dzięki, Anet :)
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota