- Opowiadanie: SzyszkowyDziadek - Demon przyspieszenia

Demon przyspieszenia

Wpa­dam na sta­cję spóź­nio­ny o dwa ty­go­dnie, moje hasło na bi­le­cie to “Wy­łącz­nie po­spiesz­ny”.
Pi­sa­ne na Kolej na Gra­biń­skie­go, nie zdą­ży­łem, więc wrzu­cam sobie tak o, poza kon­kur­sem. :)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Demon przyspieszenia

Pau­li­na sie­dzia­ła sama w prze­dzia­le o nie­do­okre­ślo­nym nu­me­rze, zmie­rza­jąc do nieznanej sta­cji. Za­du­ma­ła się i uzna­ła, że tak chyba być nie po­win­no, że tak się wręcz nie godzi. Po­cią­gi kur­su­ją prze­cież po­mię­dzy sta­cja­mi kon­kret­ny­mi jak beton. Co gor­sza, nie pa­mię­ta­ła nawet, skąd wy­je­cha­ła. Za­gwozd­kę tę na­le­ża­ło czym prę­dzej roz­wią­zać, zanim zjawi się kon­tro­ler i nie­chyb­nie o to za­py­ta.

Ro­zej­rza­ła się wokół w po­szu­ki­wa­niu wska­zó­wek lub choć­by drob­nych po­szlak. Wy­py­ty­wa­ła wzro­kiem oko­licz­nych świad­ków, jed­nak za­rów­no nie­bie­skie zu­ży­te obi­cia sie­dzeń, po­jem­nik na śmie­ci, jak i za­sło­na na oknie mil­cza­ły. Wtem spo­strze­gła, że trzy­ma w dłoni bilet. Świ­stek pa­pie­ru także pró­bo­wał mijać się w ze­zna­niach i klu­czyć, jed­nak po moc­nym zmru­że­niu oczu Pau­li­na do­strze­gła, że wy­ru­szy­ła po­cią­giem ze sta­cji A. I to nie ze sta­cji A., lecz ze sta­cji A. Po li­te­rze osten­ta­cyj­ne bra­ko­wa­ło krop­ki, jakby to nie był skrót od Alek­san­dro­wa czy Am­ster­da­mu, lecz abs­trak­cja rodem z za­da­nia z fi­zy­ki.

Ko­bie­ta wzdry­gnę­ła się, gdy po­czu­ła na karku od­dech wspo­mnień z cza­sów szkol­nych.

 

***

 

Choć od li­ceum mi­nę­ło już dzie­sięć lat, nadal spraw­dzia­ny śniły jej się po no­cach. Pa­mię­ta­ła aż za do­brze za­da­nia o po­cią­gach, które tłu­kła do oporu. Pierw­szy po­ciąg wy­ru­sza ze sta­cji A o tej i o tej, je­dzie do sta­cji B z pręd­ko­ścią taką a taką. A drugi po­ciąg ze sta­cji B do sta­cji A z pręd­ko­ścią taką owaką. Kiedy się spo­tka­ją?

Pau­li­na była uczen­ni­cą ra­czej śred­nią, ku wiel­kie­mu roz­cza­ro­wa­niu ro­dzi­ców z klasy ra­czej wyż­szej. Na­tu­ral­nie, tata i mama nie mieli czasu na naukę z córką, bo mu­sie­li zaj­mo­wać się po­dat­ka­mi i pracą. Toteż w roli ko­re­pe­ty­tor­ki za­trud­ni­li Panią El­wi­rę, wy­bit­ną na­uczy­ciel­kę fi­zy­ki w li­ceum imie­nia Sta­ni­sła­wa Sta­szi­ca. Ko­bie­ta sły­nę­ła z pracy z su­perz­dol­ny­mi ucznia­mi i przy­go­to­wy­wa­nia ich do olim­piad przed­mio­to­wych.

– Kiedy po­cią­gi się spo­tka­ją? – za­py­ta­ła Pani El­wi­ra, wbi­ja­jąc w małą Pau­lin­kę swe wiel­kie brą­zo­we oczy.

– Nie wiem, pro­szę pani – wy­du­ka­ła na­sto­lat­ka. Za­wsze się denerwowała przy obcych.

– Prze­cież to jest pro­ste – od­par­ła ko­re­pe­ty­tor­ka, nadal wier­cąc wzro­kiem.

– Niech mi pani po­ka­że…

– O nie, nie, ko­cha­niut­ka, ja nic za cie­bie nie zro­bię. Sama mu­sisz sobie po­ra­dzić. Gdy bę­dziesz do­ro­sła, nikt nie po­pro­wa­dzi cię za rącz­kę. Jesz­cze kie­dyś mi za to po­dzię­ku­jesz, ko­cha­niut­ka…

– Ale ja nie wiem, jak za­cząć.

– Krok po kroku. Spo­koj­nie, mamy czas.

Istot­nie, miały czas. Pani El­wi­ra daw­ko­wa­ła pod­po­wie­dzi bar­dzo oszczęd­nie, tak, by Pau­li­na sama wy­ci­snę­ła z sie­bie roz­wią­za­nie.

 

***

 

“Po­cią­gi spo­tka­ją się za go­dzi­nę” – przy­po­mnia­ła sobie roz­wią­za­nie Pau­li­na i otrze­pa­ła się ze wspo­mnień.

W mię­dzy­cza­sie prze­dział po­cią­gu na­brał kra­wę­dzi, przy­wdział de­ta­le, jakby ma­szy­ni­sta do­rzu­cił do pieca wię­cej pre­cy­zji i kon­tra­stu. Na obi­ciach fo­te­li wi­docz­ne były teraz czer­wo­ne kwiat­ki. Pod su­fi­tem po­ja­wił się ekran z in­for­ma­cja­mi o prze­jeź­dzie. Po­ciąg istot­nie zmie­rzał z punk­tu A do punk­tu B z pręd­ko­ścią trzy­stu ki­lo­me­trów na go­dzi­nę.

Ko­bie­ta nie wie­dzia­ła, czy pol­skie po­cią­gi mogą roz­wi­jać taką szyb­kość. Po­czu­ła lekki niepokój, gdy zer­k­nę­ła na czar­ną ko­ta­rę za­sła­nia­ją­cą okno.

– Roz­cza­ro­wa­łaś mnie, ko­cha­niut­ka. – Za­brzmiał aż za do­brze znany głos.

Kątem oka już ją wi­dzia­ła. Pani El­wi­ra nie zmie­ni­ła się przez te dzie­sięć lat, znów ubra­na była w szarą gar­son­kę, a na gło­wie miała nie­bie­ską chu­s­tę, spod któ­rej wy­sta­wa­ły siwe włosy.

Pau­li­na po­kor­nie spoj­rza­ła na pasażerkę na­prze­ciw­ko.

– Prze­pra­szam… – przy­zna­ła i mo­men­tal­nie po­czu­ła, że znów jest ma­lut­ką uczen­ni­cą stro­fo­wa­ną przez ko­re­pe­ty­tor­kę.

– Za co mnie prze­pra­szasz?

– Że panią roz­cza­ro­wa­łam…

– A czym mnie roz­cza­ro­wa­łaś? – drążyła po­cią­go­wa mara.

– Ja… nie wiem…

– Czyli prze­pra­szasz mnie i nawet nie wiesz, za co?

Pani El­wi­ra nigdy nie pod­no­si­ła głosu, nigdy się nie wście­ka­ła, nie gnie­wa­ła, za to do per­fek­cji opa­no­wa­ła gesty iry­ta­cji. Na­uczy­ciel­ka wes­tchnę­ła i cmok­nę­ła.

– Do­brze, dam ci wska­zów­kę, ko­cha­niut­ka. Czy boisz się szyb­ko­ści?

– Hmm…

– Nie mrucz, pro­szę, pod nosem, spójrz mi w oczy i po­wiedz gło­śno i wy­raź­nie. Poza tym prze­stań się gar­bić, Pau­lin­ko.

– Tak, boję się szyb­ko­ści – od­par­ła ko­bie­ta po prze­łknię­ciu śliny.

– A czy po­win­naś?

– Nie wiem…

– A czy po­win­naś?

– Tak?

– Py­tasz, czy od­po­wia­dasz? Pro­szę mi po­wie­dzieć, jak brzmi pierw­sza za­sa­da dy­na­mi­ki New­to­na.

Pau­li­na wy­pro­sto­wa­ła się na fo­te­lu i wy­re­cy­to­wa­ła:

– Je­że­li na ciało nie dzia­ła żadna siła lub dzia­ła­ją­ce siły się rów­no­wa­żą, to ciało po­zo­sta­je w spo­czyn­ku lub po­ru­sza się ru­chem jed­no­staj­nym pro­sto­li­nio­wym.

– Co to zna­czy? Ko­cha­niut­ka, re­cy­to­wać, to sobie można “Pana Ta­de­usza”. To jest fi­zy­ka a nie jakiś język pol­ski.

– To zna­czy, że… ruch ze stałą pręd­ko­ścią jest rów­no­waż­ny spo­czyn­ko­wi… Więc nie ma sensu bać się szyb­ko­ści.

– Ow­szem, wspa­nia­le – po­chwa­li­ła Pani El­wi­ra. – Szyb­kość sama w sobie nie jest wy­czu­wal­na. No, chyba że od­sło­ni się szyby.

Ko­re­pe­ty­tor­ka ze­rwa­ła za­sło­nę, uka­zu­jąc widok za oknem. Ze­wnę­trze było jesz­cze bar­dziej odar­te z de­ta­li niż we­wnę­trze, jakby po­ciąg mknął przez mgłę nie­do­okre­ślo­no­ści. Pau­li­nie na widok roz­ma­za­nych chmu­rek i po­szar­pa­nych ob­łocz­ków wydało się, że leci, że dzi­wacz­ne­mu po­jaz­do­wi wy­ro­sły skrzy­dła. Jed­nak wkrót­ce po­ja­wi­ły się traf­niej­sze sko­ja­rze­nia. Po­czu­ła, że prze­mie­rza kra­inę fi­zycz­nej ide­ali­za­cji, gdzie można bez pro­ble­mu po­mi­jać tar­cie, opór po­wie­trza, czy dla uprosz­cze­nia za­ło­żyć, że wszyst­kie krowy są ide­al­nie ku­li­ste. Raz nawet zda­wa­ło jej się, że widzi łaciatą sferę…

Wzdry­gnę­ła się i od­wró­ci­ła głowę od okna. Sie­dze­nie na­prze­ciw­ko wiało pust­ką, mara Pani El­wi­ry znik­nę­ła. Pau­li­na nie miała za­mia­ru cze­kać na po­wrót ko­re­pe­ty­tor­ki, wsta­ła i po­de­szła do szkla­nych drzwi prze­dzia­łu. Spo­strze­gła, że istot­nie nie czuje ruchu po­cią­gu, że rów­nie do­brze mógł­by stać nie­ru­cho­mo. Może po­jazd nie mknął po szy­nach, lecz uno­sił w mgieł­ce abs­trak­cji, a może szyny były ide­al­nie, wręcz ma­te­ma­tycz­nie pro­ste, bez żad­nych kan­tów i za­dra­pań. Me­ta­lo­wa be­stia zmie­rza­ła pro­sto do celu, nie zba­cza­jąc ani na mi­li­metr. Zresz­tą, czy w tym świe­cie w ogóle można mówić o mi­li­me­trach, czy nie le­piej w ogóle po­zbyć się jed­no­stek jako zbęd­ne­go ba­ga­żu. Wszak nie stra­ci­my wtedy ogól­no­ści za­da­nia.

Otwo­rzy­ła drzwi i zna­la­zła się w wą­skim ko­ry­ta­rzu. Po­mi­mo, a może wła­śnie z po­wo­du braku wy­czu­wal­ne­go ruchu, ko­bie­ta drża­ła. Sły­sza­ła, jak gło­śno bije jej serce, pot ście­kał po szyi. Jeśli to sen, jeśli to kosz­mar, to wy­jąt­ko­wo do­kład­nie od­da­wał uczu­cie bez­ru­chu.

Krok za kro­kiem szła do przo­du, aż zbli­ży­ła się do ko­lej­ne­go prze­dzia­łu i po­de­szła do drzwi. Za szybą wi­dzia­ła nie­wy­raź­ny ruch sza­rych po­sta­ci. Po­czu­ła iskierkę na­dziei, szarp­nę­ła za klam­kę i za­trzy­ma­ła się jak mim w nie­mym okrzy­ku.

Po­sta­ci nadal były szare i nie­wy­raź­nie, zro­dzo­ne z abs­trak­cji. Jak ci lu­dzie z zadań z pod­ręcz­ni­ka do ma­te­ma­ty­ki, któ­rzy ku­pu­ją sto ar­bu­zów, od­da­ją pięć i ile im zo­sta­nie. Nie wie­dzą i trze­ba im pomóc. Ko­cha­niut­ka, znajdź pro­szę, ile wy­no­si x.

Po­zba­wio­na kon­tu­rów isto­ta skie­ro­wa­ła coś, co mogło, lecz wcale nie mu­sia­ło być jego, jej lub tego twa­rzą w stro­nę Pau­li­ny. Po­wie­dzia­ło coś, a może wcale nie. Wsta­ło, a może zo­sta­ło na miej­scu.

– Po­ciąg mknie ze stałą szyb­ko­ścią z mia­sta A do mia­sta B, pa­sa­że­ro­wie to nie­istot­ny szcze­gół. Od nich się abs­tra­hu­je – wy­ja­śni­ła Pani El­wi­ra.

Pau­li­na stała jak za­mro­żo­na, wpa­tru­jąc się w szybę na ko­ry­ta­rzu.

– Wy­sia­dam na na­stęp­nej sta­cji – orze­kła.

– To po­spiesz­ny. Nie ma sta­cji mię­dzy A i B. Jak niby mia­ła­by się na­zy­wać?

– Może Ą?

Przez uła­mek ułam­ka se­kun­dy wy­da­wa­ło się, że Pani El­wi­ra się za­śmie­je. Jed­nak nie. Ko­bie­ta już wcze­śniej po­dej­rze­wa­ła, że fi­zycz­ka ana­to­micz­nie nie jest zdol­na do chi­cho­tu. Nie zdzi­wi­ła­by się też, gdyby oka­za­ło się, że ko­re­pe­ty­tor­ka sama am­pu­to­wa­ła sobie od­po­wie­dzial­ne za śmiech mię­śnie twa­rzy. Jak ten starożytny mi­styk, który się wy­ka­stro­wał, by uciec od cie­le­snych pokus.

 – A teraz, ko­cha­niut­ka, wróć do swo­je­go prze­dzia­łu na ko­lej­ną lek­cję.

 

***

 

Pau­lin­ka pró­bo­wa­ła wy­ja­śnić ro­dzi­com, że nie lubi lek­cji z Panią El­wi­rą. Jed­nak mama i tata byli zbyt za­ab­sor­bo­wa­ni te­ra­pia­mi i trau­ma­mi, więc puścili mimo uszu proś­by córki.

– Ale ja już nie chcę… – za­łka­ła Pau­lin­ka po trzech go­dzi­nach ko­re­pe­ty­cji. Mięła w rę­kach ze­szyt z Ein­ste­inem na okład­ce.

– Ko­cha­niut­ka, to nie jest hy­dro­dy­na­mi­ka, za­le­wa­nie się łzami nic ci nie po­mo­że – za­szcze­bio­ta­ła pani El­wi­ra.

– Nie umiem!

– A czy chcesz sobie zmar­no­wać życie? Jeśli masz za­miar coś osią­gnąć, mu­sisz iść na po­li­tech­ni­kę. Chyba nie zo­sta­niesz ko­lej­nym hu­ma­ni­stą, jest ich już jak psów.

– Ja je­stem zmę­czo­na.

– Ale to jest pro­ste. Ciało po­ru­sza się ru­chem jed­no­staj­nie przy­spie­szo­nym…

 

***

 

Po­tęż­na dłoń wgnio­tła Pau­li­nę w fotel po­cią­gu. Roz­my­ty, nie­do­okre­ślo­ny świat zsza­rzał, pole wi­dze­nia po­wo­li się zwężało. Spoj­rza­ła na ekran z trasą po­cią­gu, nadal zmie­rza­li od sta­cji A do sta­cji B, tyle, że licz­by ozna­cza­ją­ce pręd­kość rosły…

– No, w końcu. – Pani El­wi­ra krótko skinęła głową. – W końcu masz powód do stra­chu. Szyb­ko­ści nie na­le­ży się lękać, co in­ne­go przy­spie­sze­nie. Nie zmia­na, lecz zmia­na zmia­ny, która spra­wia, że w ogóle od­czu­wa­my ruch.

Słowa kosz­mar­nej ko­re­pe­ty­tor­ki do­cie­ra­ły do ko­bie­ty jak przez mgłę. Nie­wi­dzial­na pięść nie zwal­nia­ła uci­sku.

– Czyż siła bez­wład­no­ści nie jest uro­czo prze­ra­ża­ją­ca? Już nie prze­sa­dzaj, ko­cha­niut­ka, to tylko pięć przy­spie­szeń ziem­skich. To jak na ko­lej­ce gór­skiej…

Potem wy­kład po­szar­pał się na po­je­dyn­cze zda­nia.

Potem na wy­ra­zy.

…druga…dy­na­mi­ki…pęd…

Potem na sy­la­by.

…gra…wi…ta…cji…

Tunel wi­dze­nia zwę­żał się coraz bar­dziej, ale na końcu nie wi­dzia­ła świa­teł­ka. Nur­ko­wa­ła w ciem­ność, przy­gnia­ta­na nie­ma­te­rial­ną pię­ścią. Uj­rza­ła, jak bor­do­wa ciecz spada z nosa.

Tunel świa­do­mo­ści za­ni­kał…

– No, już, już! – krzyk­nę­ła Pani El­wi­ra i ob­ja­wy ustą­pi­ły jak za do­tknię­ciem cza­ro­dziej­skiej różdż­ki. Kro­pel­ka roz­my­ła się i znik­nę­ła, zanim jesz­cze do­tar­ła do obi­cia w czer­wo­ne maki. – Na po­trze­by ćwi­cze­nia, za­łóż­my, że dłu­go­trwa­łe prze­cią­że­nie nie spo­wo­du­je wy­le­wu krwi do mózgu. To za­da­nie z fi­zy­ki, a nie z bio­lo­gii, ko­cha­na! Zatem, abs­tra­hu­jąc od two­jej ana­to­mii…

Pau­li­na wcale nie po­czu­ła się le­piej pod wpły­wem owego abs­tra­ho­wa­nia. W sumie już wo­la­ła­by stra­cić przy­tom­ność, niż mieć w gło­wie watę. Sama sta­wa­ła się abs­trak­cją, jak tamci sza­rzy pa­sa­że­ro­wie, któ­rzy sie­dzie­li, a może nie, w prze­dzia­le obok, a może dalej. Zmru­ży­ła oczy, by na­brać de­ta­li, ale dło­nie nadal miała roz­my­te, a może ich nie miała, a może miała, tylko tak jakby ra­czej, może po­nie­kąd i na niby. W końcu to jak opór po­wie­trza i ta sfe­rycz­na krowa. Robi “muuu”, a może nie. Uj­rza­ła na sto­li­ku aż zanadto wy­raź­nie, wręcz ja­skra­wo i kon­tra­sto­wo, dwa przed­mio­ty. Wy­mię­ty ze­szyt z Ein­ste­inem. I le­żą­cy wy­cze­ku­ją­co dłu­go­pis.

– Zatem po­ciąg po­ru­sza się ze sta­łym… – dyk­to­wa­ła ko­re­pe­ty­tor­ka. – No, czemu tego nie za­pi­su­jesz?

Ko­bie­ta chwy­ci­ła dłu­go­pis abs­trak­cją ręki, zde­for­mo­wa­ną niby ar­te­fakt ge­ne­ra­tyw­nej sztucz­nej in­te­li­gen­cji. I po­słusz­nie za­no­to­wa­ła treść za­da­nia.

– Zatem kiedy pręd­kość po­cią­gu prze­kro­czy trzy­sta mi­lio­nów me­trów na se­kun­dę? – po­wtó­rzy­ła po raz ko­lej­ny na­uczy­ciel­ka.

I ko­lej­ny.

I ko­lej­ny.

Jak re­fren upior­nej pio­sen­ki, py­ta­nie wy­brzmie­wa­ło co chwi­lę. Ale Pau­li­na nie pa­mię­ta­ła za wiele z tej lek­cji. To było tak dawno temu…

Pró­bo­wa­ła strze­lać, ale z każdą chwi­lą twarz ko­re­pe­ty­tor­ki wy­ra­ża­ła coraz więk­sze znie­cier­pli­wie­nie.

– Go­dzi­nę? Dwie? Rok?

– Ko­cha­niut­ka, to nie jest ba­li­sty­ka, strze­la­nie nic ci nie po­mo­że.

I tak pró­bo­wa­ła zga­dy­wać, pró­bo­wa­ła li­czyć, ba­zgrać, ale prze­cież nie wie­dzia­ła, nie pa­mię­ta­ła. Czas mijał nie­ubła­ga­nie, a ekran wy­dłu­żał się, by po­mie­ścić ko­lej­ne cyfry ro­sną­cej szyb­ko­ści po­cią­gu. Może to przez stan abs­trak­cji, roz­pać­ka­nej bio­lo­gii, roz­beł­ta­nej ana­to­mii, nawet nie za­uwa­ży­ła, gdy widok za szybą zmie­nił się z bia­łych ob­ło­ków w ko­smicz­ną czerń. Czyż­by to nie po­ciąg, lecz ra­kie­ta? A jed­nak gwiaz­dy wisiały w tak rów­nych od­stę­pach jak od li­nij­ki, ide­al­nie okrą­głe żółte punk­ci­ki, ku­li­ste ni­czym krowa.

– Bła­gam! Pro­szę!

Pró­bo­wa­ła się wy­bu­dzić, ale nawet nie mogła się uszczyp­nąć. A może mogła, a może nie, może tro­chę i jakoś. W końcu jej ciało nie ma zna­cze­nia na po­trze­by za­da­nia…

– Zatem kiedy pręd­kość po­cią­gu prze­kro­czy… – wy­bi­jał re­fren. – Kiedy? Kiedy? Kiedy?

– Nie wiem! – wy­dar­ła się Pau­li­na. – Nigdy!

El­wi­ra ski­nę­ła głową.

– Ow­szem, nigdy. To było pod­chwy­tli­we py­ta­nie. Prze­cież po­wta­rza­łam, że nie można prze­kro­czyć pręd­ko­ści świa­tła.

Pau­li­na po­czu­ła, że znów na­bie­ra ana­to­mii. Nie­wi­dzial­na dłoń w jed­nej chwi­li szarp­nę­ła i rzu­ci­ła ofia­rą do przo­du jak szma­cia­ną la­lecz­ką.

Po­ciąg zwal­niał.

Uto­nę­ła.

 

***

 

 Mamie i tacie bar­dzo za­le­ża­ło na do­brych oce­nach Pau­lin­ki, w końcu córka są­siad­ki do­sta­ła się i na prawo i na me­dy­cy­nę. Nieco zdzi­wi­ła ich, co praw­da, płacz­li­wa re­ak­cja na­sto­lat­ki na wia­do­mość o ko­lej­nej wi­zy­cie Pani El­wi­ry. Ale cóż, aku­rat za­ję­ci byli waż­niej­szy­mi spra­wa­mi, a do­kład­niej roz­pra­wa­mi i roz­wo­da­mi.

Dźwięk dzwon­ka do drzwi wy­brzmiał po raz ko­lej­ny jak re­fren upior­nej pio­sen­ki. Pau­lin­ka scho­wa­ła się pod sto­łem i pil­no­wa­ła, by nie pła­kać zbyt gło­śno. Prze­cież w końcu sobie pój­dzie… Ro­dzi­ce chyba nie za­po­mnie­li za­mknąć drzwi…

Ktoś na­ci­snął klam­kę.

Kroki w domu.

– Ko­cha­niut­ka, gdzie je­steś?

Bli­żej.

Dziew­czy­na za­tka­ła usta dło­nią, by nie wy­da­wać dźwię­ku. Spod ob­ru­sa wi­dzia­ła tylko brą­zo­we pan­to­fle na­uczy­ciel­ki fi­zy­ki.

– Ojej, nie ma cię… To ja sobie po­cze­kam. A szko­da, bo to ostat­nia lek­cja. Przy­go­to­wa­łam mnó­stwo aneg­dot i cie­ka­wo­stek. Otóż szcze­gól­na teo­ria względ­no­ści…

Nigdy nie do­wie­dzia­ła się, ile trwał ostat­ni wy­kład, a ra­czej mo­no­log Pani El­wi­ry, bo przy­snę­ła nie­mal od razu.

 

***

 

– …ży­czy­my mi­łe­go wy­po­czyn­ku lub dal­szej do­brej po­dró­ży. – Miły głos zakończył komunikat.

Pau­li­na za­mru­ga­ła i ro­zej­rza­ła się nie­pew­nie. Czyż­by…

Nie cze­ka­jąc, aż po­ciąg się roz­my­śli, wsta­ła i wy­bie­gła na ko­ry­tarz.

– Spo­koj­nie, gdzie się pani tak spie­szy – upo­mniał ko­bie­tę męż­czy­zna w czar­nej blu­zie. Oraz z ze­gar­kiem. I w oku­la­rach. Z każdą chwi­lą świat na nowo ob­ra­stał w de­ta­le.

Czyż­by na­praw­dę do­tar­ła do celu?

Czyż­by kosz­mar się skoń­czył?

Wy­sko­czy­ła na peron, przez mo­ment wy­da­wa­ło jej się, że widzi napis: “Sta­cja B”, ale potem mara roz­wia­ła się i tekst gło­sił po pro­stu “Bia­ły­stok”.

– Tak! Tak! – krzy­cza­ła, gdy zo­ba­czy­ła, że jest w zna­jo­mym miej­scu. Określonym i kon­kret­nym jak beton. Przy­po­mnia­ła sobie, że miesz­ka w Bia­łym­sto­ku z mężem i syn­kiem. Wy­ję­ła te­le­fon, by do nich za­dzwo­nić, żeby się nie mar­twi­li, że kosz­mar się skoń­czył, czym­kol­wiek był.

– Oni już nie żyją.

– Co…

– Oni nie żyją – po­wie­dzia­ła El­wi­ra gło­sem tak obo­jęt­nym, jakby stwier­dza­ła, że od­po­wie­dzią w za­da­niu jest dzie­więć­dzie­siąt pięć ar­bu­zów.

– Co… co im zro­bi­łaś?!

– Nic… Wy­star­czy­ło po­słu­chać ostat­nie­go wy­kła­du, za­miast za­sy­piać pod sto­łem. Ko­cha­niut­ka, czyż fi­zy­ka nie jest fa­scy­nu­ją­ca? Demon przy­spie­sze­nia to nic w po­rów­na­niu z de­mo­nem, któ­re­go przy­wo­łał Ein­ste­in. De­mo­nem względ­no­ści. Dy­la­ta­cją czasu. Ty po­sta­rza­łaś się w po­cią­gu o le­d­wie rok. Ale po­nie­waż po­ru­sza­li­śmy się z pręd­ko­ścią bli­ską pręd­ko­ści świa­tła…

Znów prze­sta­ła słu­chać. Zda­nia. Wy­ra­zy. Sy­la­by.

Tak, miej­sce było zna­jo­me, ale czas zu­peł­nie obcy.

Drogę z po­sto­ju la­ta­ją­cych tak­só­wek wska­zy­wa­ły uczyn­nie sta­lo­we an­dro­idy.

Ho­lo­gra­m nad dwor­cem gło­sił mi­go­tli­wie:

“28 lipca 2117”

Koniec

Komentarze

Kurczę, mam całkiem szybkiego kompa, ale słabą pamięć. Ponadto nie umiem prawić komplementów facetom, ale, więc, czy obiekt w horyzoncie zdarzeń, zbliżając się do czarnej dziury może złożyć wyrazy uznania niezależnemu obserwatorowi?

Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!

Filozofie, może jak najbardziej. Najwyżej dotrą spóźnione z promieniowaniem Hawkinga ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Z jednej strony koszmar humanisty zmuszanego do nauki fizyki, a z drugiej strony "Powrót z gwiazd" Lema i koszmar samotności. Świetny, dynamicznie napisany, inteligentny tekst. W zakończonym konkursie mógłby być jednym z faworytów. Pozdr.

Ojej, to może trochę potrwać. Tak na chłopski rozum, to Hawking, porwał się na możliwie rokujące w swoim czasie źródło danych(tak sobie zerknąłem na Vikipedię) . Ja bym stawiał raczej na splątanie kwantowe. No bo… Posługując się moją ulubioną "analogią". Co jeśli cały znany ludziom świat jest tylko czasoprzestrzennym bąbelkiem, w szklance oranżady przedwiecznego ufoludka? Na jego miejscu z nudów chyba, sprawdzałbym na której partii szalek petriego dochodzi do największej ilości eksplozji nuklearnych, no i cóż, gdzie po nich pozostaną zmutowane przetrwalniki. Może czasem warto zacząć wszystko od początku?

Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!

Cześć, Szyszkowy Dziadku!

Miałem sporą przyjemność z lektury. Taki świat zadań, Twoimi słowami “kraina fizycznej idealizacji”, w której można dokonywać dowolnych uproszczeń, a byty nieistotne dla treści problemu są zaledwie naszkicowane, wydaje mi się udanym pomysłem. W sumie logiczne rozwinięcie fabułek z podręczników matematyki i fizyki, a jednak nie przypominam sobie, abym się kiedyś zetknął z czymś podobnym. Uśmiechnąłem się zwłaszcza przy sferycznych krowach, wiem, że to akurat nie jest oryginalna idea, ale znakomicie tu pasowała.

Sceny retrospekcji z korepetycji wyszły moim zdaniem względnie słabiej, Paulina czasem wypada w nich jak osoba już prawie dorosła, a czasem jak całkiem mała dziewczynka. Musi się rzadko zdarzać, aby czołowy nauczyciel olimpijski udzielał prywatnych korepetycji, oczywiście nie mówię, że to niemożliwe, ale myślenie o tym na moment wytrąciło mnie ze świata przedstawionego. Na początku tekstu spodziewałem się naturalnie, że osią konfliktu będzie zbliżające się nieuchronnie zderzenie z pociągiem jadącym z punktu B do punktu A, więc zakończenie wydało mi się korzystne i zaskakujące. Chociaż jest mały haczyk…

W niektórych miejscach znaczne luki w interpunkcji, przypuszczam, że to może być raczej nieuwaga niż brak wiedzy. Na przykład:

– Rozczarowałaś mnie, kochaniutka. – Zabrzmiał aż za dobrze znany głos.

Kątem oka już ją widziała. Pani Elwira nie zmieniła się przez te dziesięć lat, znów ubrana była w szarą garsonkę, a na głowie miała niebieską chustę, spod której wystawały siwe włosy.

pasażerowie to nieistotny szczegół. Ich się abstrahuje – wyjaśniła Pani Elwira.

Chyba lepiej “Od nich się abstrahuje”.

Ty postarzałaś się w pociągu o ledwie rok. Ale ponieważ poruszaliśmy się z prędkością bliską prędkości światła…

A moim zdaniem Pani Elwira sama zapędziła się tutaj w kozi róg, postanawiając, że uzyskane przyspieszenie jest wyabstrahowane od anatomii Pauliny. Jeżeli jej organizm nie doznał fizycznie akceleracji i deceleracji, to nie doszło do złamania symetrii względem organizmów osób jej współczesnych, a zatem chyba nie mogłyby nastąpić zwykłe rozbieżności czasowe związane z dylatacją.

Pozdrawiam serdecznie!

Sajmonie, dzięki! No niestety, zachciało mi się robić risercz o ruchu hiperbolicznym i liczyć dylatację. Może gdyby nie to, bym zdążył w terminie konkursu. :P

Filozofie, mi już mózg paruje od tych rozważań, wizja trochę jak z Facetów z czerni, gdzie kosmici grali w golfa wszechświatami. :D

Ślimaku, dziękuję za wizytę. Cieszę się, że pomysł z krainą idealizacji się spodobał. Również nie kojarzę czegoś podobnego wykorzystanego w fantastyce. Co do nauczyciela olimpijskiego, to przyjąłem, że Paulina ma bogatych rodziców, więc Pani Elwira sobie dorabia. Pierwotnie, to w ogóle miała to być ciocia Paulinki. Co do retrospekcji, tak czułem, że wyjdą słabiej od abstrakcji.

Co do uwagi o wpływie abstrahowania na starzenie się Pauliny, to też miałem tę zagwozdkę. Wyabstrahowanie Pauliny miało być wytrychem, żeby jakoś przeżyła długotrwałe przeciążenie. Ostatecznie uznałem, że Elwira wyabstrahowała tylko część anatomii Pauliny, która nie była istotna na potrzeby zadania. Jako, że ostatnie zadanie dotyczyło dylatacji, starzenie się było więc kluczowe na potrzeby ćwiczenia. Choć sam przyznaję, że nie do końca kupuję to wytłumaczenie. ;)

Cieszę się, że tekst się spodobał i dzięki za klika!

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Holibcia "Faceci w czerni"? Spielberg mnie wyprzedził:(. Niby od czasu Kryzysu Kubańskiego wszystko gotowe… Reguła konsekwencji… No cóż Cialdini też może się czasem mylić:). Co wcale nie zmienia faktu że w razie W, mam przygotowane ciemne okulary i różową damską parasolkę ;). Pozdrawiam, dobranoc:).

Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!

Dziadku, baardzo misię czytało z zainteresowaniem i uśmiechem. Ponieważ czytelnikowi wszystko wolno, szybko oznajmiam, że Twój tekst oważam za najlepszy z ‘konkursowych kolejowych’ i tylko na niego będę głosował. Owacje! :) Klik

P.S. Chochlik pozjadał trochę przecinków. :(

Dzięki, Koalo! Idę polować na tego chochlika od przecinków.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dobre to było. Bardzo podoba mi się język, którego używasz – jest plastyczny, obrazowy, pelen ciekawych zdań, stojących analogiami i spostrzeżeniami. Retrospekcje rzeczywiście są najsłabszymi punktami opowiadania, ale to ten rodzaj bycia słabszym, którego doświadcza biegacz, kończący na drugim miejscu, zaledwie ułamek sekundy za triumfatorem.

Świat abstraktów, w którym można upraszczać otoczenie dla jakichś celów rzeczywiście jest czymś świeżym i bardzo mi się spodobał. Zakończenie dobre, przywiodło mi na myśl "Naszyjnik dla Semlaine" Ursuli Le Guin.

Dobre opowiadanie, szkoda że poza konkursem.

Klikam i pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Dzięki, OuttaSewerze, za wizytę i klika! Cieszę się, że język, pomysł i zakończenie się spodobały. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

smiley

Heh, mam akurat trzy grosiki to wrzucę…

Paulina dostrzegła, że wyruszyła pociągiem ze stacji A. I to nie ze stacji A., lecz ze stacji A. Po literze ostentacyjne brakowało kropki, jakby to nie był skrót od Aleksandrowa czy Amsterdamu, lecz abstrakcja rodem z zadania od fizyki.

No cóż, dopadła mnie, cytując klasyka: “ostatnia stacja rezygnacja”. Kropki są po wszystkich A.

Wiec nie ma tu żadnej ostentacji. Ani abstrakcji. W zadaniach matematycznych (!) po literach

A i B całkiem zwyczajnie nie stawia się kropek. A jeśli już koniecznie ma być fizyka, to nie

zadania od fizyki tylko z fizyki…

To było podchwytliwe pytanie. Przecież powtarzałam, że nie można przekroczyć prędkości światła.

Owszem, można. 

A jednak prędkość światła udało się przekroczyć. Dokonali tego naukowcy z Princeton. Ich rezultaty tylko pozornie są sprzeczne z podstawami teorii względności Einsteina. Prędkość nadświetlną mogą osiągać obiekty nieprzenoszące informacji ani energii (np. cień, prędkość fazowa fali). W swoim eksperymencie fizycy amerykańscy naukowcy wykorzystali pojedynczy impuls elektromagnetyczny nie posiadający masy.

 

Generalnie – ciekawy pomysł, nie da się ukryć… 

Jeszcze grosik do jednego z komentarzy…heh 

Może czasem warto zacząć wszystko od początku?

Ktoś już o tym pomyślał…

 

wink

dum spiro spero

No cóż, dopadła mnie, cytując klasyka: “ostatnia stacja rezygnacja”. Kropki są po wszystkich A.

Wiec nie ma tu żadnej ostentacji. Ani abstrakcji. W zadaniach matematycznych (!) po literach

A i B całkiem zwyczajnie nie stawia się kropek. A jeśli już koniecznie ma być fizyka, to nie

zadania od fizyki tylko z fizyki…

Nie bardzo rozumiem. Dla mnie te stacje A i B w zadaniach z fizyki (poprawiłem, dzięki :)) to taka sama abstrakcja jak literki a, b, x, y,… w algebrze. W sensie, że abstrahuje się od tego, co to są za stacje, bo to nieistotne.

Owszem, można. 

Wedle obecnej wiedzy, nie ma dowodów na istnienie tachionów. Czy masz na myśli prędkość rozszerzania się wszechświata?

 

Czyli wracamy na drzewo, albo może już Tiktaalik zjebał :P

Dzięki, Fascynatorze, za dorzucenie grosików do skarbonki. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Twoje opowiadanie to kolejny tekst, który odbieram bardziej jako dramat psychologiczny, niż horror. Lęki bohaterki są tak na prawdę nieprzepracowaną traumą porzuconego dziecka.

Czytało mi się bardzo dobrze, doceniam starannie rozłożone akcenty, a rodzice – mimo, że jedynie lekko zarysowani – okropni. Opowiadanie szarpnęło struny mego serca (czyli jest szarpiące serce jak mawiają Rosjanie;), ale mnie nie wystraszyło.

W dół urwiska, w stronę przepaści, na samym jej brzegu...

Szyszkowy w formie.

Tym razem zaprzągłeś swojego ulubionego konika do pociągu. Wyszło nieźle, bo konik ma niespożyte siły… Niech żyje Fizyka w służbie Fantastyki!

Przyjemna abstrakcja, bardzo ładna gra abstrahowaniem od nieistotnych detali. Faktycznie, tak mógłby wyglądać pociąg z zadań. A opór powietrza można pominąć.

Puenta należycie zaskoczyła.

Babska logika rządzi!

Ambush, dzięki za wizytę. No ja jestem słaby w pisaniu horrorów, zawsze mi skręca w weird czy groteskę. Cieszy mnie, że zwróciłaś uwagę na ledwie obecnych w opowiadaniu i w życiu Paulinki rodziców. I że okazało się szarpiące.

Dzięki, Finklo. Tak, tekst mocno w moim starym stylu pełnym matematyki połączonej z absurdem. Miło, że puenta Cię zaskoczyła. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Wedle obecnej wiedzy, nie ma dowodów na istnienie tachionów. Czy masz na myśli prędkość rozszerzania się wszechświata?

W przytoczonym cytacie mowa jest o konkretnym eksperymencie a nie gdybaniu o 

hipotetycznym początku Wszechświata czy istnieniu nieistniejących (być może, heh)

cząstek.

Puenta przewidywalna bardzo. Niestety, też lekko “ucięta”…

Hologramowy ekran nad dworcem głosił migotliwie:

“28 lipca 2117”

Hologram i ekran trochę mi zgrzytają. “Prawdziwy” hologram nie potrzebuje ekranu:

https://youtu.be/4N0Ewb_OVsU?si=oosJBJjH3Yn_ymlF

Niestety, przyjęło się nazywać tak prymitywne pocztówki, nalepki na dokumentach,

aż do technologii 7D (powyżej) . Trudno. Gorzej z datą. Krzynkę piwa temu, kto widział

nad jakimkolwiek dworcem taki komunikat. Prędzej już 15:10 – do Yumy, peron 2

 wink

Wiem, marudzę…ale pada i ślimaki atakują!

 

dum spiro spero

W przytoczonym cytacie mowa jest o konkretnym eksperymencie a nie gdybaniu o 

hipotetycznym początku Wszechświata czy istnieniu nieistniejących (być może, heh)

cząstek.

Wcześniej mi umknął ten cytat. Wygooglałem go i znalazłem tylko to źródło: http://www.matematyka.wroc.pl/matematykawokolnas/predkosc-swiatla. Masz może więcej info? Bo tam nawet nie podali nazwisk naukowców i nie wiem, co o tym myśleć. :P

Hologram i ekran trochę mi zgrzytają. “Prawdziwy” hologram nie potrzebuje ekranu:

Racja, zmieniłem na hologram. :)

Krzynkę piwa temu, kto widział

nad jakimkolwiek dworcem taki komunikat.

No komunikaty z datą ja widywałem na dworcu, np. w rogu ekranu. Więc za sto lat może być na hologramie :P

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Masz może więcej info?

Niestety, same ogólniki – badacze nie są skłonni ujawniać swoich osiągnięć

przed czasem… 

Wiem, że eksperyment OPERA przeprowadzony w Wielkim Zderzaczu Hadronów

wykazał:

 Według pomiaru neutrina trafiły do detektora o 60 nanosekund (miliardowych części sekundy) szybciej niż światło. Z tego wynika, że neutrina są mniej więcej o 7500 m/s szybsze niż światło (czyli o 27 000 km/godz.).

Niestety, dokładna analiza przebiegu eksperymentu oraz powtórka potwierdziły, że to błąd

spowodowany drobną niedokładnością mocowania światłowodu w gnieździe…

Nie wiadomo jak to było w Princeton.

dum spiro spero

Ja to jak bym coś przełomowego wynalazł, to bym ogłosił, żeby inni mogli zreplikować albo znaleźć błąd. Więc pozostaję sceptyczny do takich rewelacji. Z drugiej strony, kto wie, są na tym świecie rzeczy, o którym się nawet fizykom nie śniło. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Fajny pomysł. Szkoła jako źródło traum? To chyba niemożliwe!

W sumie logiczne rozwinięcie fabułek z podręczników matematyki i fizyki, a jednak nie przypominam sobie, abym się kiedyś zetknął z czymś podobnym.

Również nie kojarzę czegoś podobnego wykorzystanego w fantastyce.

Przypomniał mi się Mr Tompkins w krainie czarów, ale nie wiem, czy o taki przykład Wam chodzi.

 

Dzięki, AP. Nie kojarzę Topkinsa, opis brzmi ciekawie :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

zmierzając do niezdefiniowanej stacji

Mmm, chyba jednak: nieznanej. https://sjp.pwn.pl/szukaj/definicja.html

Wypytywała wzrokiem okolicznych świadków

… hmm?

pojemnik na śmieci jak i zasłona na oknie milczały.

Przed "jak" przecinek.

nadal sprawdziany śniły jej się po nocach

Szyk: sprawdziany nadal śniły jej się po nocach.

musieli zajmować się podatkami i pracą

Musieli się zajmować podatkami i pracą. Zasadniczo podatkami nie ma się co zajmować – trzeba je tylko płacić (sprawdzić, czy nie księgowi).

zatrudnili Panią Elwirę

Czy Elwira jest tak wybitna, że aż trzeba ją pisać dużą literą? ;)

wbijając w małą Paulinkę swe wielkie brązowe oczy.

Fuuuuj :P mogła wbijać spojrzenie, ale same oczy? Tak wydłubała i rozplasnęła? (Sami się prosicie, no :P)

Zawsze stresowała się, gdy spotykała obce osoby.

A może: zawsze się denerwowała przy obcych.

nadal wiercąc wzrokiem

W czym?

przedział pociągu nabrał krawędzi, przywdział detale, jakby maszynista dorzucił do pieca więcej precyzji i kontrastu.

Ogólnie fajny obraz, tylko przywdzianie z innej bajki niż dorzucanie do pieca.

Ponadto pod sufitem

A gdyby tak skasować "ponadto"?

Poczuła lekki lęk

Aliteratywne.

spojrzała na gościa naprzeciwko

Gościa? Nie pasażerkę?

– Przepraszam… – przyznała

Hmmmmmmmmmm. W sumie to jest przyznanie, ale trochę nie wprost.

– A czym mnie rozczarowałaś? – wierciła dalej pociągowa mara.

A może tak: – A czym mnie rozczarowałaś? – drążyła pociągowa mara.

nie wiesz za co?

Nie wiesz, za co?

Nie mrucz proszę pod nosem

Nie mrucz, proszę, pod nosem.

– Pytasz się czy odpowiadasz?

– Pytasz, czy odpowiadasz?

recytować to sobie można Pana Tadeusza

Recytować, to sobie można "Pana Tadeusza".

Więc, nie ma sensu bać się szybkości.

Tu nie dawałabym przecinka. Hmm. Oniryczne. A zachowanie energii to co? ;)

no chyba, że

Okazuje się, że powinno być: no, chyba że.

Korepetytorka zerwała zasłonę, ukazując widok za oknem.

Hmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm. Imiesłów nie oznacza przyczyny, ale poza tym…

na widok rozmazanych chmurek i poszarpanych obłoczków zdawało się

Chyba jednak jej się wydało.

dla uproszczenia założyć, że wszystkie krowy są idealnie kuliste

heart

sferyczny, łaciaty kształt

Zamiast kombinować, zmieniłabym to na "łaciatą sferę" i szafa gra.

Siedzenie naprzeciwko wiało pustką

Hmm.

Wszak nie stracimy wtedy ogólności zadania.

Hmm.

Paulina nie zamierzała grzecznie czekać na powrót nauczycielki. Wstała,

To wszystko Paulina zrobiła już akapit temu. Skup się :D

Pomimo, a może właśnie z powodu braku wyczuwalnego ruchu, kobieta drżała.

…?

Poczuła zastrzyk nadziei

Dziwna metafora w tym kontekście.

Paulina stała jak zamrożona wpatrując się w szybę na korytarzu.

Paulina stała jak zamrożona, wpatrując się w szybę na korytarzu.

Jak ten średniowieczny mistyk, który wykastrował się, by uciec od cielesnych pokus.

W sumie, to on żył jeszcze w starożytności… "Się" przesuń o jedno miejsce do przodu.

więc zignorowali prośby córki.

Argh. Puścili mimo uszu. Nie zwrócili uwagi. Zlekceważyli. Zbyli czymś. Argh.

A czy chcesz zmarnować swoje życie?

Nienaturalne: A chcesz sobie zmarnować życie?

Jeśli masz zamiar coś osiągnąć, musisz iść na politechnikę.

… dzięki, jakbym już nie była dość zdołowana :D (A w ogóle, to – byłam. Nie powoduje automatycznego sukcesu życiowego XD)

pole widzenia powoli ulegało zwężaniu

Hmmm. Powoli się zwężało?

na ekran z opisaną trasą pociągu

Opisaną?

No w końcu

No, w końcu.

Pani Elwira zrobiła krótkie skinienie głową.

… próbujesz dopompować do limitu? XD Pani Elwira krótko skinęła głową.

koszmarnej korepetytorki

Aliteratywne, ale jakoś… fajnie XD

nie zwalniała ucisku

Można zwolnić uścisk, ale nie ucisk.

Potem wykład poszarpał się na pojedyncze zdania.

Aliteracja trochę.

Tunel widzenia zwężał się coraz bardziej, ale na końcu nie widziała światełka

Hmmm.

Nurkowała w ciemność przygniatana niematerialną pięścią.

Nurkowała w ciemność, przygniatana niematerialną pięścią.

Ujrzała jak bordowa ciecz spada z nosa.

Ujrzała, jak bordowa ciecz spada z nosa. Z mojego doświadczenia – to słabo widać, jeśli nie można się pochylić.

No już, już!

No, już, już!

W sumie już wolałaby stracić przytomność niż mieć w głowie watę.

W sumie już wolałaby stracić przytomność, niż mieć w głowie watę.

Sama stawała się abstrakcją jak tamci szarzy pasażerowie, którzy siedzieli a może nie w przedziale obok a może dalej.

Sama stawała się abstrakcją, jak tamci szarzy pasażerowie, którzy siedzieli, a może nie, w przedziale obok, a może dalej.

może miała je tylko tak jakby raczej

Może miała, tylko tak jakby raczej.

Robi muuu, a może nie.

Robi "muuu", a może nie.

Zamiast tego ujrzała na stoliku aż za nadto wyraźnie

Zamiast czego? "Zanadto" łącznie.

I leżący wyczekująco długopis.

Hmmmmm?

No czemu tego nie zapisujesz?

No, czemu tego nie zapisujesz?

Kobieta chwyciła długopis abstrakcją ręki zdeformowaną niby artefakt generatywnej sztucznej inteligencji

Kobieta chwyciła długopis abstrakcją ręki, zdeformowaną niby artefakt generatywnej sztucznej inteligencji. yes

Jak refren upiornej piosenki pytanie wybrzmiewało co chwilę.

Jak refren upiornej piosenki, pytanie wybrzmiewało co chwilę.

pomieścić kolejne cyfry rosnącej szybkości pociągu

Mmmmm… tak ściśle, to nie szybkość ma cyfry, ale coś mi się widzi, że podważam Ci tezę :D

widok za szybą zmienił się z białych obłoków w kosmiczną czerń

Hmmm.

gwiazdy znajdowały się w tak równych odstępach jak od linijki

Leżały. Albo wisiały, co tam.

A może mogła a może nie

A może mogła, a może nie.

Nieco zdziwiła ich co prawda płaczliwa reakcja

Nieco ich zdziwiła, co prawda, płaczliwa reakcja.

Nigdy nie dowiedziała się, ile trwał ostatni wykład a raczej monolog Pani Elwiry

Nigdy się nie dowiedziała, ile trwał ostatni wykład, a raczej monolog Pani Elwiry.

Zabrzmiał komunikat miłym głosem.

? Może: Miły głos zakończył komunikat.

Nie czekając aż

Nie czekając, aż.

pani, tak spieszy

Tu bez przecinka.

Z każdą chwilą, świat

Tu też.

mara rozwiała się

Hmmm?

Zdefiniowanym i konkretnym jak beton

Określonym. "Definiować" i "określać" to nie to samo.

że odpowiedzią w zadaniu jest dziewięćdziesiąt pięć arbuzów.

Arbuzy nie są odpowiedzią w zadaniu, tylko owocami z rodziny melonowatych :P

ponieważ poruszaliśmy

Aliteracja.

 

Dooobre :) i z posmakiem społecznokrytycznym ;) (przestańcie mi grzebać w biurku! >< )

koszmar humanisty zmuszanego do nauki fizyki,

Zmuszanego w zły sposób i ze złych pobudek, nie zapominaj.

Paulina czasem wypada w nich jak osoba już prawie dorosła, a czasem jak całkiem mała dziewczynka.

Bardziej jak mała dziewczynka – dla mnie to się wpisało w ogólną oniryczność i wszystkomożliwość tekstu. To są w końcu jej koszmarne sny, w których tak właśnie się czuje. Bezradna.

Owszem, można.

Nie w szkole :P I z tego, co wkleiłeś – nie jest to praktyczne (chociaż… abstrakcja… hmmm…).

Dla mnie te stacje A i B w zadaniach z fizyki (poprawiłem, dzięki :)) to taka sama abstrakcja jak literki a, b, x, y,… w algebrze. W sensie, że abstrahuje się od tego, co to są za stacje, bo to nieistotne.

No, bo tak jest, nie?

Lęki bohaterki są tak na prawdę nieprzepracowaną traumą porzuconego dziecka.

Tak, ale z niebagatelną wartością dodaną (chociażby edukacyjną).

Niech żyje Fizyka w służbie Fantastyki!

Niech żyje!

No komunikaty z datą ja widywałem na dworcu, np. w rogu ekranu. Więc za sto lat może być na hologramie :P

Wystarczy spojrzeć :D

Niestety, same ogólniki – badacze nie są skłonni ujawniać swoich osiągnięć przed czasem…

W ten sposób, to ja mogę ogłosić, że znalazłam lek na wszystko (pod kanapą leżał).

Niestety, dokładna analiza przebiegu eksperymentu oraz powtórka potwierdziły, że to błąd spowodowany drobną niedokładnością mocowania światłowodu w gnieździe…

I dlatego nie należy się spieszyć z obalaniem paradygmatów ^^

Szkoła jako źródło traum? To chyba niemożliwe!

Akurat mnie traumatyzowali raczej uczniowie…

Przypomniał mi się Mr Tompkins w krainie czarów,

Kurczę, tak! To było świetne! A teraz nie do dostania (podobnie jak kryminały z Peterem Grantem i w ogóle wszystko fajne, co nie jest Lemem, Tolkienem i drogimi wydaniami Dicka).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki, Tarnino, za wizytę i obszerny komentarz. Co pozjadałem przecinków, aż syty jestem. :P

Czy Elwira jest tak wybitna, że aż trzeba ją pisać dużą literą? ;)

Nie tyle wybitna, ale jest marą, archetypem srogiej nauczycielki, nieokiełznaną siłą, więc chciałem to podkreślić. :P

A zachowanie energii to co? ;)

Idealizuję i pomijam prawa termodynamiki ;)

To wszystko Paulina zrobiła już akapit temu. Skup się :D

Ups :D

Pomimo, a może właśnie z powodu braku wyczuwalnego ruchu, kobieta drżała.

…?

 

Tu miałem na myśli, że czuła się nieswojo, że w ogóle nie odczuwa ruchu.

W sumie, to on żył jeszcze w starożytności… "Się" przesuń o jedno miejsce do przodu.

 Zaiste, starożytny, dzięki :)

… dzięki, jakbym już nie była dość zdołowana :D (A w ogóle, to – byłam. Nie powoduje automatycznego sukcesu życiowego XD)

Wiadomix, akurat ten tekst o polibudzie wzięty z wypowiedzi nauczycielki od fizyki z liceum, która bardzo namawiała moją siostrę, by się nie marnowała w klasie humanistycznej. :P

 

Zmuszanego w zły sposób i ze złych pobudek, nie zapominaj.

Tak, tutaj celowo zbudowałem postać nauczycielki, która może i być dobra dla już zainteresowanych uczniów, ale zupełnie nie potrafi zainteresować niezainteresowanych.

 

Cieszę się, że podróż pociągiem abstrakcji się spodobała. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Co pozjadałem przecinków, aż syty jestem. :P

Żeby Cię brzuszek nie rozbolał ^^

Idealizuję i pomijam prawa termodynamiki ;)

XD

Tu miałem na myśli, że czuła się nieswojo, że w ogóle nie odczuwa ruchu.

Mmmmm… na to nie wpadłam.

Wiadomix, akurat ten tekst o polibudzie wzięty z wypowiedzi nauczycielki od fizyki z liceum, która bardzo namawiała moją siostrę, by się nie marnowała w klasie humanistycznej. :P

XD

Tak, tutaj celowo zbudowałem postać nauczycielki, która może i być dobra dla już zainteresowanych uczniów, ale zupełnie nie potrafi zainteresować niezainteresowanych.

Yup, taka właśnie wyszła :) a niektórym uczniom wyszła bokiem.

Cieszę się, że podróż pociągiem abstrakcji się spodobała. :)

Bo to fajny pociąg jest :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Szyszkowy Dziadku, jak zwykle Twoje opowiadanie czytało się fajnie, mimo że to, o czym traktuje zawsze było dla mnie raczej nie do pojęcia, więc zdaje mi się, że Demon przyspieszenia to bardzo straszny horror z fizyki. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, Reg! Fizyka nie taka straszna, jak ją Pani Elwira maluje :D

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Bardzo proszę, Dziadku.

Może i fizyka straszna nie jest, ale teraz, w starczym wieku, chyba już nie zdołam pojąć tego, czego nie udało się pojąć w młodości. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Nowa Fantastyka