- Opowiadanie: Ambush - Na krawędzi zmierzchu

Na krawędzi zmierzchu

Błaha opo­wiast­ka, ale mam na­dzie­ję, że do­strze­że­cie głę­bię;)

Wy­my­śli­łam bie­ga­jąc po pe­ro­nach.

Dzię­ki bruce za ła­pan­kę i w ogóle za to, że jest;)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Na krawędzi zmierzchu

– Wi­dzia­łeś tę eg­zo­tycz­nie ubra­ną damę? Miała pięk­ny tur­ban! Mo­gli­śmy kupić sobie na spół­kę ob­wa­rzan­ka, teraz czuję się tro­chę głod­na…

Iwona pa­pla­ła na różne te­ma­ty, jak za­wsze kiedy była zde­ner­wo­wa­na. Usia­dłem bli­sko, żeby dodać jej otu­chy.

Przez wiele lat pro­wa­dzi­ła nudne życie, wy­bie­ra­jąc naj­ła­twiej­sze opcje, nie gry­ma­sząc i nie ocze­ku­jąc od losu zbyt wiele. W ten spo­sób zna­la­zła pracę, męża, przy­ja­ciół. Przez kil­ka­dzie­siąt lat nie za­sta­na­wia­ła się, czy czuje się szczę­śli­wa. Zwy­czaj­nie re­ali­zo­wa­ła po­wie­rzo­ne jej za­da­nia, dbała o in­nych i cze­ka­ła na ko­lej­ne dni.

Przy­jaźń ze mną była pierw­szą rze­czą, którą zro­bi­ła spon­ta­nicz­nie. Dzia­ła­li­śmy razem, a Iwona z god­no­ścią zno­si­ła po­ja­wia­ją­ce się wy­ra­zy nie­za­do­wo­le­nia, oka­zy­wa­ne cho­ciaż­by przez jej do­ro­słe dzie­ci.

Praca w moim ze­spo­le to było coś, czego nigdy nie za­zna­ła. Wie­dzia­łem, że wy­ma­gam od niej wiele, ale dzię­ki mo­je­mu wspar­ciu i licz­nym tre­nin­gom cał­kiem do­brze sobie ra­dzi­ła.

Wszyst­ko mie­li­śmy za­pla­no­wa­ne i ob­li­czo­ne. Przej­ście na trze­ci peron zaj­mo­wał Iwo­nie nor­mal­nie je­de­na­ście minut. Sie­dzia­ła na ławce, po­zor­nie spo­koj­na, choć co jakiś czas zer­ka­ła na ze­ga­rek kon­tro­lu­jąc czas. W mo­men­cie, kiedy do punk­tu zero po­zo­sta­ło sześć minut po­wie­dzia­ła:

– Ru­sza­my, Che.

Jakby trze­ba mnie było o tym in­for­mo­wać!

Na­uczo­na do­świad­cze­nia­mi po­przed­nich akcji, nie ze­rwa­ła się do biegu. Me­to­dycz­nie spa­ko­wa­ła do torby bu­tel­kę wody i książ­kę, po czym za­pię­ła zamek. Zaraz potem ru­szy­li­śmy dziar­sko.

Szli­śmy naj­szyb­ciej jak się dało, od czasu do czasu prze­cho­dząc w trucht. Mi­ja­li­śmy skle­py, pie­kar­nie i licz­nych pa­sa­że­rów. Nie sko­rzy­sta­li­śmy z ru­cho­mych scho­dów.

Nie lubię ich, mam nie­od­par­te wra­że­nie, że mogą stać się pu­łap­ką.

Za to prze­ska­ki­wa­li­śmy po dwa, trzy stop­nie scho­dów, mknąc do wy­zna­czo­ne­go celu. Już na pe­ro­nie Iwona przy­sta­nę­ła, ła­piąc się za pierś.

– Dalej dziew­czy­no, nie łam się! – burk­ną­łem su­ro­wo.

Po­ciąg już cze­kał. Zegar po­ka­zy­wał do­kład­nie go­dzi­nę od­jaz­du. Iwona do­sko­czy­ła do wa­go­nu. Wi­dzia­łem jej bladą twarz i roz­sze­rzo­ne źre­ni­ce. Po skro­ni i wzdłuż bruzd no­so­wych pły­nę­ły po­je­dyn­cze kro­pel­ki. Za­pach ko­bie­ty mówił mi, że jest na skra­ju wy­trzy­ma­ło­ści.

Nie­do­brze – po­my­śla­łem. Nie wiem, czy wy­trzy­ma.

Ko­le­jarz za­gwiz­dał prze­ni­kli­wie. Na szczę­ście jakiś młody czło­wiek zła­pał Iwonę pod ło­kieć i wcią­gnął do wa­go­nu. Wsko­czy­łem za nią. Iwona cięż­ko klap­nę­ła na ja­kieś wolne miej­sce, a ja przy­tu­li­łem się do niej. Czu­li­śmy znu­że­nie i bło­gość.

– Udało się! – szep­nę­ła z dumą.

Wie­dzia­łem, że było to dla niej trud­ne nie tylko fi­zycz­nie. Bała się, że upad­nie, albo że się roz­dzie­li­my, jed­nak głów­nie oba­wia­ła się za­słab­nię­cia. Zwłasz­cza po tym, kiedy pod­czas akcji w marcu jakiś młody, pach­ną­cy eu­ka­lip­tu­sem le­karz po­wie­dział su­ro­wo:

– Nie wiem, co to za za­ba­wy, moja droga, ale to nie jest pani pierw­sze za­słab­nię­cie na pe­ro­nie! Jesz­cze raz, a za­wie­zie­my panią na kon­sul­ta­cję psy­chia­trycz­ną!

Wście­kłem się wtedy. Nie miał prawa tak mówić do mojej pod­opiecz­nej. Iwona po­trze­bo­wa­ła wy­zwań i ad­re­na­li­ny. A skoro tak, to jej się na­le­ża­ły.

Ale teraz znowu nam się udało. Od­po­czę­li­śmy chwi­lę i wy­sie­dli­śmy w Krze­szo­wi­cach.

– Może po­wtó­rzy­my? – za­pro­po­no­wa­ła z ło­bu­zer­skim bły­skiem w oku.

– Na dziś wy­star­czy – od­par­łem i do­tkną­łem jej dłoni nosem.

Mu­sia­łem o nią dbać. W końcu wy­sła­no mnie tu z misją ubar­wie­nia jej życia, a nie za­mor­do­wa­nia. Głos pły­ną­cy ze świa­tła roz­ka­zał:

– Idź i dodaj barw życiu tej do­brej ko­bie­ty! Niech po­czu­je ra­dość i ad­re­na­li­nę!

Chwi­lę póź­niej obu­dzi­łem się w schro­ni­sku, a męż­czy­zna w sza­rym swe­trze tłu­ma­czył:

– Pies jest młody. Chyba nieco zbyt młody dla pani… Ro­zu­mie pani sama.

– Pro­szę wy­ba­czyć mi na­chal­ność, ale czuję, że je­ste­śmy dla sie­bie stwo­rze­ni! – upie­ra­ła się Iwona.

– Julek, daj pani psa! – po­wie­dzia­ła czar­no­wło­sa dziew­czy­na, która za­bie­ra­ła mnie na spa­ce­ry. – Jest tu już pół roku i nikt nawet o niego nie za­py­tał. Zmar­nu­je się bi­du­lek!

Szary swe­ter wy­wró­cił ocza­mi i po­wie­dział:

– No, już do­brze… – wes­tchnął. W takim razie, pro­szę wy­peł­nić for­mu­larz. Jak go pani na­zwie?

– Che.

 

Koniec

Komentarze

Można tak też zrobić, masz rację. :)

 

Aaa… rozumiem. No to ja podświadomie odebrałam, że ona jest umierająca i to jej ostatnie takie możliwości poczucia “prawdziwego życia”. :) A lekarz to psychoterapeuta. :)

 

Jak widzę, mój komentarz już jako publiczny się tu pojawił, zatem tylko dopiszę z bety, że szort w moim odczuciu jest głęboki, niesie przesłanie, aby nie załamywać się, wierzyć w swoje możliwości, żyć przysłowiową pełnią. Cieszy mnie, że inspiracją było dotarcie na Zlot, przykro niezmiernie, że było to związane z tyloma wyrzeczeniami. :)

Raz jeszcze serdeczne dzięki. heartkiss

Pecunia non olet

Szort bardzo przyjemny. Jeśli chodzi o “głębię” powiedziałbym, że każdy ma swoje sposoby na bycie szczęśliwym i tak długo, jak nie robi innym krzywdy, nie powinno mu się przeszkadzać ;) Sama historia też na plus, w szczególności zakończenie zaskoczyło.

Kilka uwag technicznych:

Praca w moim zespole to było coś[,+] czego nigdy nie zaznała.

Siedziała na ławce, pozornie spokojna[,+] ale co jakiś czas zerkała na zegarek[,+] kontrolując czas.

Bała się, że upadnie, albo że się rozdzielimy, ale głównie obawiała się zasłabnięcia.

Zdania składowe nie zawierają przeciwieństw, więc “ale” trochę mi zgrzyta. Może “chociaż” bardziej by pasowało?

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

smiley

Ach, te krakusy…i jak tu się nie rozczulić?… Głębia nie tylko głęboka, ale i abstrakcyjna

wielce. Podobało się. Tylko ten:

Che Gevara.

Za bardzo kojarzy się z aż nazbyt rewolucyjnym Guevarą i nie konweniuje z wcześniejszą – a nadrzędną – Światłością…

Może samo Che? Wtedy cheeecheche brzmiałoby jak pieskowe hauuhauhauu a po naszemu:

biegusiem do Paniusi nogi!

wink

Pozdrawiam.

dum spiro spero

@ostamie Cieszę się, że wpadłeś i że do gustu Ci przypadło. uwzględniłam uwagi.

@Fascynatorze, jak to intryguje nas to co daleko… Ja też chętnie czytam o morzu;) Guevarę wygnałam do Boliwii. Miło mi, że udało mi się roszczulić.

Lożanka bezprenumeratowa

Bardzo urokliwa i zaskakująca na końcu historia! W kilku zdaniach miałem tylko małe zgrzyty, to moje luźne propozycje stylistyczne:

 

”Iwona potrzebowała wyzwań i adrenaliny, więc należały się jej i tyle w temacie” –> Druga częśc zdania mi tutaj zgrzyta, może po prostu z niej zrezygnować? Z kropką po “adrenaliny” brzmi moim zdaniem lepiej. A jeśli czujesz, że chcesz to zostawić, to może rozdzielić to na dwa zdania i bez tego “więc”?

 

“W końcu wysłano mnie tu z misją ubarwienia jej życia, a nie zabicia” – tutaj wyszedł nieświadomy (?) rym, nienajlepiej to w prozie brzmi. Proponowałbym jakieś inne słowo/wyrażenie po przecinku :-)

 

“Wiedziałem, że było to dla niej trudne nie tylko fizycznie” → to “nie tylko fizycznie” burzy trochę brzmienie zdania i jest tak naprawdę niepotrzebne, bo to wyrażasz dalej w tekście :-)

Szalenie sympatyczny szort.

Pięknie pokazuje starszym już ludziom, że jeszcze wiele przed nimi, że wiele mogą i wiele dokonają.

Nie pojmuję tylko, dlaczego Iwona obrała sobie tak szczególną dziedzinę aktywności. Czy to Che narzucił jej te galopady po peronach?

 

Nie­do­brze – po­my­śla­łem. – Nie wiem, czy wy­trzy­ma. ->Druga półpauza jest zbędna – przed myśleniem nie stawiamy półpauzy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobało mi się. Błaha historia, gdyby była opowiedziana z punktu widzenia Iwony, nabiera głębi, gdy oglądamy ją oczami Che.

Pozdrawiam

@gimlosie Dziękuję, że wpadłeś. Z rymowaniem wciąż walczę, taką mam poetyczną naturę;) Cieszę się, że mimo mankamentów opko się podobało.

 

@regulatorzy Zasady co do zapisu myśli znam, ale wciąż jeszcze robię błędy. Na pomysł wpadłam jadąc do bruce. Chciałam zapewnić cichej Iwonie “rok niebezpiecznego życia”. Pamiętajmy jednak, że aktywatorem życia na krawędzi jest Che, a on ma swoje ograniczenia. Dziękuję za recenzję.

 

@AP Tak Che ma głębię, mimo lichego ciałka;) Dzięki za wizytę.

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush, życzę Ci jak najwięcej podróży, tudzież innych wydarzeń skutecznie zapładniających Twoją wyobraźnię. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oo! Ambush! Zara biere łychę i wiosłuję ;). Przez przypadek.. wyszedł mi mały, no tyci, taki troszeczkę.. Wir zrywający osnowę rzeczywistości 8D .. koniunkturalna psychiatryca, dojeb..a mi takie sajkotropy i w takich dawkach że dopiero dzisiaj po pięciu dniach mózg wykształcił obejścia i wruciła mi właściwa recepcja ;) KILL KILL KILL..

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Hi, hi!. Pieski są spoko, ale ja jestem na nie chyba zbyt nieodpowiedzialna. Wrony zamiast tego próbuję oswajać. Jak dowiem się że miałam zaopiekować się jednym z takich kraczących pokurczy( z woli stada) a sajkotropy zrobiły że przeszłam obojętnie, to lepiej niech pewna osoba sama połóży się na ziemi i obrysuje kredą.. pozdrawiam, hi hi shorcik całkiem spoczko:)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

O, Regulatorzy! W kontekście mojej podróży Twoje życzenie ociera się o okrucieństwo;)

@Astrid Wróciła recepcja. Czyli to hotel?;)

Lożanka bezprenumeratowa

Ojej, Ambush, nie przypuszczałam, że bieganie po peronach wiązało się z czymś strasznym. A życzenia płynęły z głebi serca. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W kontekście mojej podróży Twoje życzenie ociera się o okrucieństwo;)

Niestety, potwierdzam, Ambush ofiarnie heart targała materace i pompki wraz ze swoim przepysznym sernikiemheart, bo dużo wcześniej zapadła decyzja, że zakupione przez Jej Znajomego (w ramach podziękowań za skromną pomoc), specjalnie na nasz Zlot, zostaną przywiezione przez Nią osobiście autkiem i będą sobie spokojnie czekać przez kilkanaście godzin w kwaterze prywatnej, gdzie Ambush wypocznie po długiej podróży. Pech popsuł samochód i wszystkie te misterne plany spełzły na niczym, a ja mam teraz straszne wyrzuty sumienia, ciągle żałując, że się jednak nie uparłam, aby Znajomy owe materace po prostu do mnie wysłał pocztą/kurierem. sad

Ambush, opowiadanie świetne, tylko bardzo szkoda, że okupione takim wysiłkiem i kojarzone tak przykro… sad

Pecunia non olet

Oj bruce nie wpadaj w poczucie winy. Moim kłopotkiem nie był plecak. Od kilku tygodni snułam marzenia o siedzeniu z dorosłymi, rozmowach i grillu. A wyszło tak, że wpadłam, powiedziałam “dzień dobry” i ruszyłam do domu. W drodze powrotnej czułam się dziewczynka, wracająca z wesołego miasteczka, po tym jak łobuz wyrwał jej loda i dychę na karuzelę.

Lożanka bezprenumeratowa

Wpadłam w poczucie i już się nie wygrzebię. crying I ja się szykowałam na dłuuuugie pogaduchy. Jedyna nadzieja – że następnym razem będzie tak, jak to sobie zaplanowałyśmy. heart

Pecunia non olet

Sympatyczna opowiastka, chociaż puenta łatwa do przewidzenia – tak jakoś podejrzanie wygląda małomówność narratora w połączeniu z bezgraniczną akceptacją. Grunt, że im dobrze ze sobą.

Babska logika rządzi!

Dzięki Finklo, cieszę się że współodczuwasz z moim tandemem.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Iwona potrzebowała wyzwań i adrenaliny. A skoro ta, to jej się należały. → skoro tak?

Sympatyczny tekst. Spodziewałem się jakiegoś zwrotu akcji, ale bardziej stawiałem, że to w bieganiu po peronach będzie coś zaskakującego, a nie w narratorze.

Generuje pozytywne emocje.

Dzień dybry,

 

Tylko jedna uwaga:

– Ruszamy, Che.

Powinien być przecinek.

 

 

Bardzo miło zaskakujący szorcik :) Niby nic takiego, ale faktycznie czuć w tym jakąś głębię, która intryguje. Zakończenie też jest świetne, zmusza do ponownego prześledzenia tekstu i docenienia doboru słów w taki sposób, by się nie domyślić od razu, że narratorem tak naprawdę jest piesek. Świetne, ja klikam :)

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

@zygfryd89 Dzięki za wizytę i recenzję. Pomyśle o tym zdaniu.

@MichałBronisław Miło mi, że wygenerowałam takie;)

@HollyHell91 Dzięki za wizytę, recenzję i klika. Wstawiam przecinek.

Lożanka bezprenumeratowa

Myślałem, że oni z niejakim Che chcą wysadzić pociąg, albo i dworzec. Świetny plot-twist, chociaż nie przytłacza fantastyką.

Z głębią też mam problem, bo:

Przez wiele lat prowadziła nudne życie, wybierając najłatwiejsze opcje, nie grymasząc i nie oczekując od losu zbyt wiele.

Można i tak :-)

Podoba mi się, jest lekkie.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Bardzo miło się czytało. 

Specjalistą od głębi nie jestem, ale umiem dostrzec i docenić detale. Drobny wycinek “rzeczywistości peronowej” został przedstawiony tak plastyczne, a przy tym z ogromną lekkością. Czułem się jakbym tam był :)

Psia perspektywa, też pięknie tu zagrała. Dodała opowieści uroku. 

Zauważyłem tylko jedną literówkę: A skoro ta, to jej się należały

 

Na koniec jeszcze tylko jedna rzecz @Radek. Myślałem, że oni z niejakim Che chcą wysadzić pociąg, albo i dworzec. 

Z przyczyn osobistych, bardzo proszę nie wysadzać dworca w Krzeszowicach :D

@Radku Dzięki za wizytę.Iwona była taką właśnie cichą i skromną osobą, ale dzięki Che doświadczyła “życia na krawędzi”;)

@czeke Bywałam częstym gościem na dworcach i stacjach, Krzeszowice również są na mojej liście;) Cieszę się, że udało mi się zabrać Cię w podróż;)

Lożanka bezprenumeratowa

Też dostrzegłem brak literki, bo łatwo dostrzec źdźbło w opku cudzym ( jak mi Anet napisała niedawno )

A skoro ta, to jej się należały.

Całość urocza. Wiadomo teraz skąd biorą się pewne psy w schroniskach i dlaczego są zabierane stamtąd przez pewnych ludzi. Słusznie w Bibliotece.

Jak bym nawet Koalo twierdziła, że wszystkie psy w schroniskach są wysłane z misją, tylko jacyś ludzie nie mają dość odwagi, by podjąć się swojej misji;)

Lożanka bezprenumeratowa

Świetnie napisane, w krótkim szorcie zmieściłaś napięcie, niepokój, czułość i transcendencję.

Postacie, jak zawsze, skreślone enigmatycznie, ale głęboko.

Słowem, podobało mi się!

Na krawędzi zmierzchu

Nikt tego tematu nie poruszył w komentarzach, a mi osobiście nie daje to spokoju.

Więc muszę o to spytać – jaki jest lore tytułu tego szorta?

Czy chodzi o zmierzch życia Che? Raczej wątpię, ale to mi pierwsze przychodzi to głowy.

Zaprawdę, w porównaniu do ciepła i prostej głebi tekstu, tytuł jest jakiś… sus

 

Ależ sympatyczne!

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

smiley

Czy chodzi o zmierzch życia Che?

Tak, chodzi tu o kres życia ale nie Che tylko Iwony. Che ma tylko (odgórną dyspozycją) zapewnić jej

odpowiednia dawkę adrenaliny na te dni… Ale bez przyspieszania nieuniknionego.

dum spiro spero

@chalbarczyk Bardzi się cieszę, że przypadło Ci do gustu.

@Aeaeaether Popatrz, a ja jestem taka zadowolona z tytułu;) Myślałam o “roku niebezpiecznego żyia”, ale kto wie, może będzie dużo więcej. Iwona działa na krawędzi, a zmierzch dotyczy jej, bo jest już niemłoda. Choć poznałam niedawno młodego starucha emeryta;)

@GreasySmooth Miło mi, że wpadłeś.

@Fascynator Z ust mi to wyjąłeś!;)

 

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Prawdę mówiąc mój paskudny, krnąbrny mózg, od razu mi podpowiedział, że “Che” będzie psem.

Ehhh… i jak tu czerpać przyjemność z zaskoczenia, jak własna głowa robi takie psikusy?

Ale nie mogąc czerpać przyjemności z zaskoczenia, czerpałem przyjemność z tekstu – lekki, a jednak z głębią.

Polubiłem tę Iwonę, na krawędzi zmierzchu.

I jej psiaka też.

Klikałbym ale już wklikane.

entropia nigdy nie maleje

smiley

@Fascynator Z ust mi to wyjąłeś!;)

Z Krakowem jakoś tak zawsze mi po drodze, szczególnie jak sympatyczny i uroczy…

A może też i trochę przez tę czakrę pod Wawelem – jedną z siedmiu na Ziemi…

smiley

 

Edit

ale kto wie, może będzie dużo więcej. Iwona działa na krawędzi,

No właśnie – od dawna działam na krawędzi i też myślę o czymś takim…heh

Pozdrowienia dla ulubionej krakowianki (po Wandzie co nie chciała tego tam, z Unii) oraz

młodego emeryta.

smiley

dum spiro spero

@Jimie będę próbować wyprowadzić Cię na manowce!

 

Lożanka bezprenumeratowa

@ bieta, trzymam kciuki by się udało :)

entropia nigdy nie maleje

Jaka piękna historia, od razu cieplej na sercu <3

Fajnie pokazany motyw niechęci schronisk do dawania starszym ludziom młodych psów, z jednej strony nie jest to całkowicie nieuzasadnione, ale z drugiej przynajmniej zwierzaki nie wyczekują w nieskończoność w boksach.

Gratuluję, coś pięknego! 

Hej, bardzo ciekawe opowiadanie.

Nie spodziewałem się takiego twistu, ale po kolejnym przejrzeniu tekstu doszedłem do wniosku, że ma to sens. Tu kwestie zapisane kursywą, tu jakieś burknięcie. Zgrabnie nakreśliłaś tajemnicę tożsamości Che. Czytało się szybko, bez zbędnych zgrzytów, a cała historia bardzo słodka i przyjemna.

Pozdrawiam

@aTucholko Ja co do zasady zgadzam się, że starsi ludzie mogą brać starsze psy, bo młody zawsze ma szansę na adopcję, a takie historie, że adoptowany dziesięć lat temu jako dwulatek, pan umarł i pies jest stary, chory łamią serce, ale nic więcej. Jestem zwolenniczką chipowania wszystkiego co łazi i odpowiedzialności za potomstwo. Wtedy chętnych do sterylizacji byłoby więcej.

@WyrmKiller Cieszę się, że Cię zaskoczyłam;) Wciąż próbuję być jak dama w woalce;)

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć,

przyznam, że od pewnego momentu podejrzewałem, że Che to pies. I też trochę zdumiało mnie, że Iwona jako sport ekstremalny wybrała sobie akurat sprint po peronach (ja bym się np. wkurzał na ludzi ;)). Nie wpłynęło to jednak na przyjemność z czytania opowiadania :)

Przez wiele lat prowadziła nudne życie, wybierając najłatwiejsze opcje, nie grymasząc i nie oczekując od losu zbyt wiele.

O nie, to o mnie. XD

A tak na serio, to rozumiem i przyjmuję przesłanie, ale… nie lubię psów. :I Więc nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mi się podobało.

P.S.: Tak się jakoś złożyło, że czytałem w czasie postoju pociągu w Krzeszowicach. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Wiesz @michalovic Iwona to starsza pani, która nie ma doświadczeń w życiu na krawędzi;) Wymyśliła, co wymyśliła. A może posłuchała psa…

@SNDWLKR to mogłaby być kuna, jeśli Ci to pomoże;) Dzięki za poczytanie w Krzeszowicach.

Lożanka bezprenumeratowa

Słodkie opowiadanie:) Idę pogłaskać pieska:)

Dzięki vrchamps za wizytę. Moja śpi w nogach.

Lożanka bezprenumeratowa

Dobry wieczór, wpadłam na chwilę nie mogąc zasnąć. Krótki szorcik jednej z moich ulubionych autorek na tym portalu dobrze mi zrobi – pomyślałam. Czytałam więc zaintrygowana. Fragment o dotknięciu nosem dłoni nieco mnie zbił z tropu. Potem błysk zrozumienia rozjaśnił mi noc – przyjaciel Iwony nie był człowiekiem. I kiedy już myślałam, że spokojnie zasnę bo przecież zagadka została rozwiązana, spłynęło na mnie mnóstwo przemyśleń i pytań; "a czy na pewno nie był człowiekiem, bo przecież wyraźnie czuć, że miał ludzką duszę?"; "Może miał ciało zwierzęcia a duszę zmarłego kiedyś człowieka?"; "Zatem, czy reinkarnacja istnieje?", A sama Iwona? "Co za przypadłość trawiła tę biedną kobietę, że miała duszności przy wysiłku fizycznym? Wieńcówa? Może astma? Może po prostu wiek… (tu odezwało się skrzywienie zawodowe)"; "czy aby na pewno była taka biedna, skoro znalazła przyjaciela, który tak dobrze rozumiał jej potrzeby?", "Ale, czy rzeczywiście Che je rozumiał, czy tylko wykonywał polecenia głosu?", a w końcu "co/kto krył się za głosem zza światów?"… Krótko mówiąc opowiadanie to wyzwoliło całą masę pytań, a finalnie skłoniło do całej gamy refleksji nad różnymi aspektami życia. Tak czy inaczej, Iwona miała szczęście, że znalazł się w końcu ktoś, kto sprawił, że czuła się spełniona. Refleksyjne wyszło to opowiadanie. Pozdrowionka :)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

@Baśko.Szczepanowska dla czytania takich recenzji człowiek publikuje;) Dziękuję za przemiłe i głębokie uwagi. Już czuję jak małe pączki weny wystawiają łebki do słońca, zwłaszcza że skończyłam urlop i jestem wymęczona i smagła;)

@Anet Ty wiesz, że przynosisz radość!

Lożanka bezprenumeratowa

Nowa Fantastyka