- Opowiadanie: unthought_known - Problemy elfiego świata

Problemy elfiego świata

Cześć. To krótkie opowiadanie powstało jako wynik rozważań nad nieśmiertelnością elfów oraz tym, co by taka nieśmiertelność oznaczała w relacjach elfio-ludzkich. Bardzo dobrze się przy nim bawiłem, mam nadzieję, że i Wy będziecie.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Problemy elfiego świata

Mówi się, że elfy są nieśmiertelne. To w istocie błędne określenie. Długowieczne? Tak. Ale nie nieśmiertelne. Myśli Vaela błądziły po najróżniejszych tematach i teraz zatrzymały się na kwestiach semantycznych. Miał mnóstwo czasu, wydawało mu się wręcz, że cały czas świata.

Najstarszy elf, którego Vael poznał, miał nieco ponad dwieście lat. Najstarszy, o którym słyszał, żył niespełna trzysta pięćdziesiąt. Żałośnie krótko, jak na standardy jego przodków, ale wystraczająco długo, aby ludzie mieli ich za nieśmiertelnych. Podobno kiedyś, w zamierzchłych czasach, elfy żyły nawet dwa milenia i dopiero wtedy następowało coś, co można porównać ze śmiercią ze starości. Choć, o ile mu było wiadomo, nazywano to powrotem do natury. Z tymi latami zresztą też jest niemały problem. Mówi się zawsze o latach ludzkich, a wiedział przecież, że jego przodkowie pochodzili z krain, gdzie lato trwało wiecznie, gdzie nie liczył się czas. Jak w takich okolicznościach określić, kto w jakim jest wieku? To mu przypomniało rozmowę zasłyszaną kiedyś w karczmie. Stary dziadyga opowiadał, że on i jego pies, wierny towarzysz, są w zasadzie rówieśnikami, bo dla psa każdy rok to jak siedem lat człowieczych. Vael pomyślał wtedy, że to bez sensu. Przecież i dla zwierząt, i dla ludzi tak samo wschodzi i zachodzi słońce, tak samo mijają pory roku. Reszta to niepotrzebna filozofia. Z drugiej strony, może właśnie ludzie są dla elfów tym, czym psy dla ludzi. Vael porzucił tę myśl, zbytnio się zagalopował. Powrócił do właściwych rozważań.

Skoro można umrzeć, nie ma mowy o nieśmiertelności. Ilu z jego braci i ile sióstr poległo na wojnach pochłaniających kontynent od przeszło stulecia? Ilu zginęło zabranych przez głód, zimno i choroby? Zresztą, po co wymyślać, znał takich, którzy skręcili kark spadłszy z drzewa albo utopili się nie doceniwszy siły leśnego strumienia po ulewnym deszczu. Kiedy żyje się dostatecznie długo, nie sposób uniknąć wszystkich wypadków. Elfa można zabić, nic prostszego. Wystarczy celne pchnięcie mieczem, cios topora czy uderzenie pałką. Wystarczy, być może, zdradziecka strzała, która grzęźnie między żebrami i przy każdym wdechu boleśnie łaskocze prawe płuco. Nawet nie zauważył skąd nadleciała. Ironiczne. Vael, mistrz łuku, o którym mawiano, że z cięciwą obchodzi się lepiej niż z kochanką, zabity własną bronią. Tę myśl jednak odsunął od siebie. Jeszcze żył. Skończy się bitwa, znajdą go i połatają. Takie rany u elfa to nic strasznego, pewnie kwestia kilkunastu dni. Ważne tylko, żeby bitwę wygrała odpowiednia ze stron. Wsłuchał się w szczęk żelaza dobiegający z niedaleka. Cichł zdecydowanie, już nie przypominał łomotu tuzina garnców upuszczonych naraz na posadzkę i tańczących w poszukiwaniu równowagi. Teraz dźwięk był rzadszy, bardziej jednostajny, jakby wydobywający się spod młota doświadczonego kowala. Trwały ostatnie pojedynki. Tu, gdzie leżał, było w miarę spokojnie, czasem tylko słyszał ciche pojękiwanie gdzieś z lewej strony. Jeżeli to elf, to ciekawe, czy myśli o tym samym. Coś mu podpowiadało, że pewnie nie, chociaż zapytałby, gdyby dał radę wziąć głębszy wdech.

Na horyzoncie jego pola widzenia, zaraz obok czubka nosa, zaczęła materializować się rozmazana sylwetka, która niewątpliwie się zbliżała. Koniec bitwy, przeczesują teren w poszukiwaniu rannych albo niedobitków. Ciekawe, którym będzie Vael. Postać zmierzała w jego stronę, więc pewnie został zauważony lub przyciągały ją jęki dobiegające z pobliża. Po chwili ciemna plama stanęła nad nim, wypełniając sobą całą przestrzeń. Vael w żaden sposób nie potrafił rozpoznać w niej wroga ani przyjaciela.

– No proszę. A mówią, że elfy są nieśmiertelne – usłyszał głos i zobaczył, jak postać unosi ramię dzierżące miecz.

Długowieczne, imbecylu. Chciał powiedzieć, ale z jego ust wydobyło się tylko krwawe bulgotanie. A potem nastała ciemność.

Koniec

Komentarze

Hej Bardzo ciekawa konstrukcja opowiadania. Najpierw pomyślałem, że tekst przypomina artykuł z gazety. Nawet wyobraziłem sobie krasnoluda w wychodku z czasopismem, czytającym o elfach :p. Ale nagle dowiadujemy się, skąd biorą się rozważania elfa, a na koniec nawet znalazło się miejsce na dowcipną puentę :). Kilkam i pozdrawiam. PS. Zmieniłbym może tylko fragment o topieniu się w strumieniu na np. w jeziorze.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Muszę przyznać, że naprawdę dobry szorcik. W mojej ocenie piękny debiut. Muszę przyznać, że czytało mi się świetnie – czuć tu literacki zmysł, lekkość języka. Dobra proza.

To w sumie pół scenka, pół wywód (może filozoficzny?), ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Zręczna anegdotka z psem w karczmie i soczyste:

Długowieczne, imbecylu.

Bardzo dobrze wplecione.

 

Podobało mi się, naprawdę.

Pozdrawiam!! laugh

 

„Temu, kto nie wie, do jakiego portu zmierza, nie sprzyja żaden wiatr.“ - Seneka Starszy

Witaj, gratuluję Ci debiutu portalowego. :)

Wstawiłabym tradycyjnie nieco przecinków. :)

Co do przedmowy, ważnym jest, że “opowiadanie” to rodzaj nijaki, zatem nie można napisać: “Te krótkie opowiadanie…”.

W sumie taki smutny ten szorcik, zakończony udaną próbą zamordowania głównego bohatera. 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

 

Pecunia non olet

Całkiem udany szorcik, przede wszystkim ze względu na to, jak końcowym twistem nieco zmieniasz znaczenie rozważań bohatera, z czysto akademickich na żywotnie znaczące XD. Przyjemnie się czytało.

ninedin.home.blog

I mnie również czytało się bardzo przyjemnie.

Całkiem zgrabne i co tu dużo mówić – ta zmiana z – jak to ujęła ninedin – “z czysto akademickich na żywotnie znaczące” bardzo udana.

 

pozdrawiam,

 

Jim

 

PS.

unthought_known nie wiem czy o tym wiesz (ja nie wiedziałem z początku, więc dlatego nowym o tym często piszę) – ale nie jest żadnym faux pass odpowiadać na komentarze :)

entropia nigdy nie maleje

smiley

To prawda – czytało się miło i przyjemnie, choć trochę było krwawo i bitewnie. Ale…

Stary dziadyga

– dziadyga zawsze jest stary…

 

Ile z jego braci i sióstr

– zgrzyta, ilu z jego braci i ile sióstr, lub ile jego sióstr i braci

 

 szczęk żelaza dobiegający z nieopodal.

– też zgrzyta: dobiegający z niedaleka.

 

bruce

W sumie taki smutny ten szorcik, zakończony udaną próbą zamordowania głównego bohatera. 

W czasach tych mieczowych bitew owo mordowanie nazywano przekornie miłosierdziem…

Stąd nazwa specjalnego sztyletu noszonego przez rycerzy – misericordia.

 

PS

Popieram Bj z tym jeziorem. Strumień to wąski i płytki ciek wodny i szalenie trudno się w czymś  takim utopić.

dum spiro spero

Dziękuję Wam za bardzo miłe przyjęcie.

 

Bardjaskier, krasnolud w wychodku w połączeniu ze zdaniem: “Miał mnóstwo czasu, wydawało mu się wręcz, że cały czas świata.” daje naprawdę wspaniały efekt. :)

 

Szlachcic, bardzo się cieszę, że anegdotka z psem została zauważona. Co do “ Długowieczne, imbecylu”, ciekaw jestem czy wybrałem najlepsze przezwisko. Tak naprawdę, najbardziej pasował mi “pajac”, który niestety psuje klimat utworu.

 

bruce, dziękuję za cenną korektę. Faktycznie, jak o tym pomyślę, nie tylko zabiłem bohatera, ale odebrałem mu nawet możliwość celnej riposty.

 

ninedin, to miłe uczucie, kiedy jakieś tam założenia autora (czyli moje), pokrywają się z odbiorem. A zatem, miał być twist – wyszedł twist :)

 

Jim, cieszę się, że się podobało. Mam nadzieję, że zdążyłem przed popełnieniem faktycznego faux pass, którym byłoby nieodpowiadanie na tak miłe komentarze.

 

Fascynator, dziękuję za cenne uwagi. Pozwolę sobie jednak zostawić “starego dziadygę”, w mojej głowie się to zgrabnie łączy, brzmi lekko kąśliwie, humorystycznie. Co do strumienia, odpowiem zgodnie z duchem opowiadania. Oczywiście, że można się w strumieniu utopić, trzeba tylko mieć dostatecznie dużo czasu :)

 

 

 

 

Jim, cieszę się, że się podobało. Mam nadzieję, że zdążyłem przed popełnieniem faktycznego faux pass, którym byłoby nieodpowiadanie na tak miłe komentarze.

 

Oczywiście. Mam nadzieję, że nie odczytałeś mojego komentarza, jako przytyku, do tego, że nie odpisujesz :)

entropia nigdy nie maleje

Rzeczywiście, zamordowałeś go bez mrugnięcia powieką. :))

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

“Bardjaskier, krasnolud w wychodku w połączeniu ze zdaniem: “Miał mnóstwo czasu, wydawało mu się wręcz, że cały czas świata.” daje naprawdę wspaniały efekt. :)” 

 

:D O tak ;)

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Oczywiście. Mam nadzieję, że nie odczytałeś mojego komentarza, jako przytyku, do tego, że nie odpisujesz :)’

 

W żadnym wypadku :) To bardzo dobrze, że zachęcasz nowych użytkowników do udziału w społeczności.

Ciekawe rozważania na temat długowieczności elfów, zaskakujące w finale okolicznościami owych deliberacji. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fascynatorze, słuszna uwaga, czasem zamordowanie jest, niczym wybawienie. 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

regulatorzy, cieszę się Twoim zaskoczeniem :)

Unthought_known, bo nie ma to jak obopólne zadowowlenie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Typowe określenie rodzaju niepełnej “nieśmiertelności”, który jest tutaj rozważany, to zaniedbywalne starzenie się. Istotnie, zatrzymanie i odwrócenie procesu starzenia to najbliższy odpowiednik nieśmiertelności, jaki można osiągnąć na drodze medycznej, a skutki społeczne takiego postępu stanowią bardzo wdzięczny grunt dla rozważań fantastycznych.

Ponieważ temat jest mi znany i dobrze przemyślany, w moim odczuciu trochę brakuje jakiejś dodatkowej myśli o skutkach perspektywy dowolnie długiego życia – na przykład paranoiczna ostrożność albo zmęczenie światem. Chociaż jeżeli te Twoje elfy jednak się starzeją, choć wolniej, idea mogłaby być taka, że te 350 lat nie ma dla nich większej subiektywnej wartości niż ludzkie 70. Jakby nawet coś szło w tym kierunku, mianowicie przypowieść o dziadydze z psem, ale wydaje mi się, że to nie wybrzmiewa.

Niemniej pointa zupełnie zgrabna, a całość – jak mniemam – zasługuje na punkcik biblioteczny.

W czasach tych mieczowych bitew owo mordowanie nazywano przekornie miłosierdziem…

Stąd nazwa specjalnego sztyletu noszonego przez rycerzy – misericordia.

Może po części przekornie, głównie jednak chodzi o miłosierdzie w stosunku do pozostawienia rannego człowieka zakutego w metalową puszkę na pastwę padlinożerców, aby mu kruki i zdziczałe psy żywcem wyżarły odsłonięte części ciała. Jeżeli natomiast dowódca średniowiecznej armii po bitwie miał w ogóle możliwość, aby pozbierać i zająć się rannymi rycerzami przeciwnika, czynił to, bo z tego później były okupy.

Zmieniłbym może tylko fragment o topieniu się w strumieniu na np. w jeziorze.

Popieram Bj z tym jeziorem. Strumień to wąski i płytki ciek wodny i szalenie trudno się w czymś  takim utopić.

A tutaj mylicie się i to dosyć niebezpiecznie. Jeżeli w ogóle mowa o sile nurtu, jest to strumień o charakterze górskim lub podgórskim (użyłbym raczej określenia potok), a utonięcia w takich zdarzają się regularnie. Prąd łatwo przewraca i porywa człowieka, a wtedy wystarczy uderzenie głową o kamień, aby utonąć choćby na dwóch calach głębi. Potoki górskie, w których woda sięga powyżej kostek, należy przekraczać z asekuracją.

 

Przy okazji przypomina mi się anegdota: wędrówka po górach Słowacji, grupa zorganizowana. Prowizoryczna kładka nad potokiem – ociosany bal i ułomek poręczy, a na nim puszka z napisem. To pytają przewodnika:

– Co tam jest napisane?

A on na to (niedbale):

– Nie wiem, pewnie jakieś “trzymaj się, bo spadniesz”.

Faktycznie, jak stwierdziłem, był to napis “Zbieramy datki na budowę mostu”.

Podobało mi się. I rozważania o nieśmiertelności/długowieczności elfów, i twist Człowiek i pies też zgrabnie wpleciony. Taki debiut mogę podsumować klikiem.

Ślimaku Zagłady, dziękuję za tak obszerny komentarz. Zgadzam się, że temat nie został wyczerpany. Wiele z moich przemyśleń nie dotarło finalnie do tego, w zamyśle krótkiego, opowiadania i teraz, po Twoim komentarzu, troszeczkę żałuję. W końcu spaliłem pomysł i w takiej formie już do niego nie wrócę.

Istotnie, zatrzymanie i odwrócenie procesu starzenia to najbliższy odpowiednik nieśmiertelności, jaki można osiągnąć na drodze medycznej, a skutki społeczne takiego postępu stanowią bardzo wdzięczny grunt dla rozważań fantastycznych.

Chcę tutaj zaznaczyć, chociaż w żaden sposób tego nie postulujesz, że przy rozważaniu nieśmiertelności elfów odszedłbym od kwestii medycznych – mimo wszystko są to istoty magiczne. I ta magiczność u wielu pisarzy jest mieczem, który rozcina niejeden węzeł. Zmęczenie życiem? U Tolkiena dopiero po milionie lat. Oprócz tego Elfowie powszechnie wiedzą, że mają nieśmiertelną duszę, co z kolei, w jakimś stopniu, rozwiązuje zagadnienie paranoicznego strachu przed śmiercią.

Ale elfy elfom nierówne, wiadomo. Parametrów, którymi można dowolnie manewrować, jest mnóstwo, a wraz z tymi manipulacjami, zmienia się przedmiot dyskusji. U siebie celowo uczyniłem elfy jednoznacznie długowiecznymi oraz postanowiłem mgliście zasugerować, że coś się dzieje niedobrego z elfim światem – z wielu przyczyn długość życia się skraca. 

Natomiast, już w oderwaniu od opowiadania, nakreślę kilka z moich przemyśleń, które uważam za ciekawe:

 

  1. Tym, co wydaje mi się być katalizatorem rozważań o nieśmiertelności elfów, jest zderzenie świata elfiego z ludzkim. Mam wrażenie, że ten kontakt jest dla elfów przyczyną wielu problemów i często zmusza ich do zachowania wbrew swoim najlepszym interesom. Na przykład, czy elfy brałyby czynny udział w bitwach, gdyby miały możliwość biernej obserwacji? Powracającym motywem jest jednak walka obronna.
  2. Skoro wśród ludzi morderstwo jest jednym z najgorszych przestępstw, to o ile gorszym występkiem jest celowe odebranie znacznie dłuższego życia?
  3. O ile dłuższe, w zasadzie, musi być życie, żeby obiektywnie zmienić jego wartość? Albo żeby zmienić wzorce zachowań? Przecież my przy naszym 70-90-letnim życiu potrafimy być wielce nieostrożni, kiedy mamy lat 20-30.
  4. Jak silnie zmęczenie psychiczne światem i życiem jest związane ze zmęczeniem fizycznym?

Są to luźne pytania/przemyślenia i nie zdziwię się, jeżeli już mają swoje odpowiedzi, a ja po prostu ich nigdy nie szukałem. Jeżeli ktoś chciałby dołączyć do dyskusji to serdecznie zapraszam :)

 

Koalo, cieszę się, że Ci się podobało. Dziękuję za klik :)

smiley

 Istotnie, zatrzymanie i odwrócenie procesu starzenia to najbliższy odpowiednik nieśmiertelności, jaki można osiągnąć na drodze medycznej, a skutki społeczne takiego postępu stanowią bardzo wdzięczny grunt dla rozważań fantastycznych.

Niezupełnie. B.V.Larson w cyklu Legion Nieśmiertelnych wymyślił prostszy sposób. A właściwie

wymyślili go kosmici i mają wyłączność na maszyny wskrzeszające. Nie dla wszystkich, bo to

szalenie kosztowny proces.

Może kiedyś natkniemy się na tych wynalazców…

cool

 

EDIT

Właśnie brnę przez Migotliwą wstęgę (Alastair Reynolds), jest tam ciekawy wątek o społecznych

i psychologicznych aspektach quasi-nieśmiertelności. Polecam.

 

dum spiro spero

Ciekawe ile lat miał Vael? ;)

Biorąc pod uwagę kontekst i zakończenie, całkiem ciekawe rozważania na temat nieśmiertelności i długowieczności. Przypusycyam jednak, że szorcik prezentowałby się zacniej, wpleciony w jakąś dłuższą historię.

Początkowo miałam wątpliwości kim jest Vael, bo przedstawiłeś jego rozważania z takiego dystansu, że wydawało mi się, że elfem to on nie jest.

Generalnie fajne :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Prowadzę sesję RPG dla dzieci i mój syn odgrywa dorastającego elfa po siedemdziesiątce. Tak jakoś mi się skojarzyło z twoim shortem.

Początkowo miałam wątpliwości kim jest Vael, bo przedstawiłeś jego rozważania z takiego dystansu, że wydawało mi się, że elfem to on nie jest.

Irka_Luz, faktycznie początkowo fraza “Ilu z jego braci i ile sióstr” pojawiała się w drugim akapicie, więc tożsamość Vaela była ujawniona szybciej. Potem to poprzestawiałem, żeby lepiej spiąć całą historię, a moja autorska stronniczość nie pozwoliła dojrzeć tego braku ;) 

 

MichałBronisław, mam nadzieję, że jego bohater zmierza ku lepszemu zakończeniu.

Przyjemne i zaskakujące. Mam może jakiś mały niedosyt z tymi rozważaniami Vaela, fajnie jakby pojawiło się więcej zaskakujących wniosków/porównań, tak jak ten motyw z liczeniem lat u psów (i analogii, jaką mogłoby być liczenie tak lat u ludzi przez elfy). Zgrabne, dobrze napisane, ale zostawia z apetytem na więcej :-) 

 To w istocie błędne określenie.

To niezbyt zgrabne zdanie. Lepiej: To błąd.

 Myśli Vaela błądziły po najróżniejszych tematach i teraz zatrzymały się na kwestiach semantycznych

Na kwestiach semantyki. Zdanie słabo się łączy z poprzednim.

 Miał mnóstwo czasu, wydawało mu się wręcz, że cały czas świata.

Anglicyzm (all the time in the world). Po polsku brzmi dziwnie.

 wystraczająco

Literówka.

 aby ludzie mieli

By.

 Podobno kiedyś, w zamierzchłych czasach, elfy żyły nawet dwa milenia i dopiero wtedy następowało coś, co można porównać ze śmiercią ze starości.

Hmm? Jeśli umierały ze starości, to umierały ze starości. I już. Żyły nawet po dwa milenia.

 Choć, o ile mu było wiadomo, nazywano to powrotem do natury.

Trochę z sufitu. Dlaczego tak to nazywano? Jakie to ma znaczenie dla całości utworu?

 Mówi się zawsze o latach ludzkich, a wiedział przecież, że jego przodkowie pochodzili z krain, gdzie lato trwało wiecznie, gdzie nie liczył się czas.

Mmm, ale lata nie zależą od tego, kto je liczy, tylko od obrotu planety (albo latania słońca wokół niej, jeśli Kopernika nigdy nie było). Może istnieć byt, dla którego lata nie mają znaczenia, albo byt wytwarzający dookoła siebie wieczne lato (czytałeś "Ostatniego jednorożca"), ale lata to lata.

 Jak w takich okolicznościach określić, kto w jakim jest wieku?

Ale dni płyną? To można bez problemu.

 To mu przypomniało rozmowę zasłyszaną kiedyś w karczmie.

Jak dotąd tekst jest strumieniem świadomości. Nie twierdzę, że to zawsze jest źle, ale zobacz – filozofuje bohater, którego nawet nie przedstawiłeś (ma imię i jest elfem, prawdopodobnie o filozoficznym podejściu do życia – to mało). To trochę tak, jakby na przystanku tramwajowym podszedł do Ciebie obcy facet i zaczął gadać. Będziesz słuchał?

 dla psa każdy rok to jak siedem lat człowieczych

Dla psa każdy rok jest jak siedem lat człowieczych.

 wojnach pochłaniających kontynent

W jaki sposób wojny pochłaniają kontynent?

 Ilu zginęło zabranych przez głód, zimno i choroby?

Rozdzielaj czasowniki i twory im podobne: Ilu zginęło, zabranych przez głód, zimno i choroby?

 skręcili kark spadłszy z drzewa albo utopili się nie doceniwszy siły leśnego strumienia

Skręcili kark, spadłszy z drzewa albo utopili się, nie doceniwszy siły leśnego strumienia.

 zdradziecka strzała

Kogo zdradza ta strzała? Tego, kto ją wystrzelił nie, bo robi to, czego on chce. Postrzelonego też nie, bo nie jest mu nic winna. Więc kogo?

 przy każdym wdechu boleśnie łaskocze prawe płuco

Groteskowe.

 Nawet nie zauważył skąd nadleciała.

Nawet nie zauważył, skąd nadleciała.

 Ironiczne.

Czytelnik naprawdę nie jest głupi. Zauważy ironię, o ile jest dobrze zrobiona.

wygrała odpowiednia ze stron

Odpowiednia strona.

 dobiegający z niedaleka

Hmmm. Chyba przebudowałabym całe zdanie.

 Cichł zdecydowanie

A mógłby cichnąć niepewnie?

 tańczących w poszukiwaniu równowagi

… tańczących garnców? Ciężka ta metafora.

 Teraz dźwięk był rzadszy

Dźwięk nie może być rzadszy. Ten jest raczej rytmiczny.

 Na horyzoncie jego pola widzenia

Gdzie pole widzenia ma horyzont? https://sjp.pwn.pl/sjp/horyzont;2465094.html

 zaczęła materializować się rozmazana sylwetka

Zaczęła się materializować. Hmm.

 rannych albo niedobitków

A niedobitek nie może być ranny? https://sjp.pwn.pl/sjp/niedobitek;2488502.html

 więc pewnie został zauważony lub przyciągały ją jęki dobiegające

Hmm.

 – No proszę.

No, proszę.

 zobaczył, jak postać unosi ramię dzierżące miecz

Zaraz, to sam facet jest na tyle niewyraźny, żeby go nazywać "postacią", ale miecz widać?

krwawe bulgotanie

Mmm, czyli co?

Cóż. Nie jest to najlepiej napisane językowo, a filozoficznie… też nie.

 

Bo co tu mamy? Mamy faceta snującego refleksje nad własną śmiertelnością. Początkowo wygląda to tak, jakby siedział za biurkiem i pisał to wszystko piórem umaczanym w purpurowym atramencie, ale nagle okazuje się, że stoi w obliczu tejże śmiertelności. Sęk w tym, że myśli nie tyle o śmierci nagłej, co o śmierci ze starości, co nie bardzo ma przełożenie na jego życiową sytuację.

Pointa raczej gorzka, niż zabawna – bo też nie ma tu nic zabawnego i niczego zabawnego się nie spodziewałam. Zdziwiło mnie, że poprzedni komentujący dostrzegli tu humor.

W każdym razie – rzecz jest mocno abstrakcyjna i niespecjalnie działa na wyobraźnię, przynajmniej na moją.

Pozwolę sobie jednak zostawić “starego dziadygę”, w mojej głowie się to zgrabnie łączy, brzmi lekko kąśliwie, humorystycznie.

"Stary dziadyga" brzmi jakoś starzej od zwykłego dziadygi :)

 Oczywiście, że można się w strumieniu utopić, trzeba tylko mieć dostatecznie dużo czasu :)

Po solidnej ulewie? W dobrze rwącym potoku? Można. Wielu się utopiło, także dlatego, że się takiej możliwości nie spodziewali.

 postanowiłem mgliście zasugerować, że coś się dzieje niedobrego z elfim światem – z wielu przyczyn długość życia się skraca

Mmm, ale to takie ogólne…

 Na przykład, czy elfy brałyby czynny udział w bitwach, gdyby miały możliwość biernej obserwacji?

Tolkienowskie żarły się między sobą, aż (nie)miło. Do Trzeciej Ery dotrwały tylko te rozsądniejsze i bardziej pacyfistycznie nastawione, ale w Pierwszej i Drugiej się żarły.

 Skoro wśród ludzi morderstwo jest jednym z najgorszych przestępstw, to o ile gorszym występkiem jest celowe odebranie znacznie dłuższego życia?

A dlaczego waga przestępstwa miałaby zależeć od długości odbieranego życia?

 O ile dłuższe, w zasadzie, musi być życie, żeby obiektywnie zmienić jego wartość?

A czy w ogóle? Poleciłabym Ci Pratchetta "Warstwy wszechświata" (możesz znaleźć pod tytułem "Strata", choć nie wiem, czy były dwa tłumaczenia, czy ktoś się miedzy wydaniami połapał, że ten tytuł jest mylący). Tam ludzie wydłużają sobie życie i, chociaż to w sumie bardzo poboczny wątek, autor się nad tym trochę zastanawia. Nad następstwami.

 Przypusycyam jednak, że szorcik prezentowałby się zacniej, wpleciony w jakąś dłuższą historię.

Też mi się tak wydaje.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Niezłe, twist wybrzmiał dla mnie właściwie, tylko sam koniec pozostał… sam, bez większego sensu, bez dalszych rozważań. Mnie tutaj zabrakło puenty, ale napisane przyzwoicie, więc klikam.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Nowa Fantastyka