- Opowiadanie: QuentinSon - W obcych twarzach

W obcych twarzach

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

W obcych twarzach

Każdy miewa chwilę bezsilności. Poczucie wyobcowania, ale także osamotnienia i przeszywający smutek, najdotkliwiej gnębią ludzką psychikę właśnie w samym środku wrzeszczącego tłumu. Fearside to nader specyficzne miejsce. Owa mroczna metropolia rządzi się swoimi prawami, w niej wszelkie ludzkie niedoskonałości są powodem powszechnej stygmatyzacji. Utrata twarzy długotrwale krępuje wszelkie chęci do działania, lecz gdy mowa o jej metaforycznym znaczeniu, zdaje się to zaledwie błahostką. W najgorszym położeniu zostają ludzie, którym dosłownie skradziono lica. Pozbawieni naturalnego nośnika emocji tracą nie tylko dotychczasowe życie, ale także wszelką nadzieję na przyszłość. Wspomniane Fearside otacza enigmatyczny Czarny Las, którego czeluści kryją wiele przedziwnych zakamarków, jak i endemicznych stworzeń. Jednym z nich jest Verfamelaar, zwany również Kolekcjonerem. Choć nie posiada wielkich kłów, czy morderczych szponów, stanowi ogromne zagrożenie właśnie z powodu niepohamowanej chęci posiadania wielu oblicz. Rodzi się ze swoistą dla swego gatunku błoną, natomiast zastępowanie jej kolejnymi łupami w postaci ludzkich twarzy, stanowi jego jedyny życiowy cel. Przebiegła to istota, a każda z kradzieży powiązana jest z rzuconą przez Kolekcjonera klątwą, niemniej jednak by do tego doszło musi on najpierw za pomocą podstępu zwrócić na siebie uwagę. Początkowo nierozumiejący mowy bestii człowiek, pod wpływem uroku mimowolnie odnajduje z nią wspólny język. Sukcesywnie zacieśniając relację, Verfamelaar dąży do rozpracowania ludzkiego umysłu, po czym wreszcie przychodzi moment, w którym bezkarnie może pozbawić ofiarę wizytówki człowieczeństwa. Pozostawiając w zamian charakterystyczną, białą błonę tworzy kolejną wyobcowaną i skazaną na wykluczenie społeczną sierotę. Osoba taka dopiero wyrywając się z sideł klątwy, powoli uświadamia sobie cóż tak naprawdę ją spotkało. Zamglony, bo widziany przez błoniastą zasłonę świat, nie stawia już w centrum uwagi przebiegłej, leśnej bestii, za to na każdym kroku próbuje uzmysłowić konsekwencje tego niefortunnego zdarzenia.

Mieszkańcy Fearside odwiedzają Czarny Las z wielu przyczyn, niemniej jednak najważniejszą z nich zdaje się być podążanie za długoletnimi tradycjami Kultu. Honorujące liczny panteon mroku społeczeństwo, zapuszcza się w bezmiar wielkiej kniei, aby zyskać przychylność jej strażnika zwanego Barbatosem. Ów potężny byt cienia manifestuje się w podmuchach wiatru lub niespodziewanych dźwiękach, potrafi przybierać różnorakie formy, takie jak krzewy czy też ptaki, jednakże wszyscy dobrze wiedzą, iż najchętniej przebywa w pniach drzewa Platanoides. Im skwapliwiej Barbatos to czyni, tym jesienne liście intensywniej nasycają się czerwienią. Najrzadsze, szkarłatne egzemplarze są zarazem najbardziej pożądane, toteż stają się obiektami swego rodzaju pielgrzymek. Wokół pni przeważnie leżą plecione przez kobiety Kultu, pożółkłe już wianki. Gdzieniegdzie wzrok przykuwają niedopalone świece, natomiast z gałęzi zwisają niewielkie karteczki, na których mieszkańcy Fearside zapisują swe skierowane do Barbatosa prośby. Nie bojąc się krwiożerczych Ekoorów, czy magicznie usposobionych Verd, ślepo ufając swym umiejętnościom nierzadko wojownicy zapuszczają się samopas w głąb Czarnego Lasu. Samotność, to młyn na wodę w działaniach Verfamelaara, jako iż jego psychologiczna gra za nic ma zdolności bojowe, podczas gdy wyrwanie z wpływów uroku umożliwia wyłącznie interwencja osób trzecich.

Podążający bezpiecznym szlakiem Dżamil, zbacza z drogi odnajdując wnet przepiękny, rosochaty okaz szkarłatnego drzewa. Rozłożywszy przyniesione wianki zapala również świecę, zauważając wyłaniającą się zza pnia człekokształtną postać. Panujący wokół półmrok nie pomaga w jednoznacznym określeniu cóż to za istota. Układa ona przestarzałe wianki w nietypowe stosy, sukcesywnie łechtając ciekawość wojownika Kultu. Ten zbliżając się na niespełna cztery kroki, dostrzega zupełnie niepasującą do reszty tułowia twarz młodzieńca. Zarysowana na niej mimika pozostaje niezmienna, a cechuje ją wyrazisty grymas bólu. To ostatnie co czuje okradany z oblicza człowiek. Przenikliwy, pozostający na zdobyczy niesmak gehenny.

– Przyniosłeś kolejne skarby do mojej kolekcji? – szepcze Verfamelaar wskazując nowo przyniesione kwiatowe plecionki.

– Nie wolno ich zbierać. To dary dla Barbatosa – odpowiada będący pod wpływem klątwy Dżamil.

– Przecie ktoś musi je porządkować. Twoje podarunki uschną, a wtedy ja się nimi zaopiekuję.

– Zatem jesteś sługą strażnika Czarnego Lasu? – dopytuje pogrążający się w mocy uroku wojownik.

Rzeczywistość wyraźnie zwalnia, za to Kolekcjoner zdaje się być sercem otaczającego świata.

– Raczej dobrym duchem, tych niebezpiecznych dla ludzkich istot włości. O co chciałeś prosić Barbatosa tym razem?

– Trochę mi wstyd… Mężczyźnie po prostu coś takiego nie przystoi.

– Mów, mów… Może zdołam zaradzić co nieco.

– Ehh. Będąc zasłużonym wojownikiem, ponadto z silnego i szanowanego rodu, mimo usilnych starań nie mogę spłodzić potomka. Na cóż mi złoto i sława, gdy nie potrafię sprostać powinności każdego mężczyzny?

– Borykałem się z większymi problemami – mówi entuzjastycznie Verfamelaar. – Zbyt wnikliwie przeglądasz się w społecznym zwierciadle. To co w jednym kręgu kulturowym jest aprobowane, w drugim może zostać potępione.

– W Fearside nie można okazać najmniejszych słabości. Potępienie brzmi w tym wypadku zbyt delikatnie – mówi smutnym głosem Dżamil. – Człowiek wybrakowany… Taki jak ja, nie ma w Kulcie najmniejszej wartości.

– Dopadają cię destruktywne urojenia. Widzisz własną osobę totalnie niepasującą do powszechnie tolerowanych obrazów, przez co sam wyłączasz się ze wspólnoty ludzkiej – poucza Kolekcjoner, zbliżając się nieco do złapanego w magiczne sidła mężczyzny. – Lęk społeczny buduje twój hipochondryczny świat psychozy.

– Nie znasz zamieszkujących Fearside przedstawicieli Kultu…

– Znacznie lepiej niż mógłbyś przypuszczać – przerywa leśna istota. – Strach przed społecznym potępieniem jest u ludzi największym z lęków. Z obawy przed wykluczeniem, czy też ośmieszeniem potraficie ryzykować życiem. Tak jak ty narażasz się na śmierć przychodząc tutaj co kilka dni.

– Cóż mi pozostało? Jedynie Barbatos może zaradzić mej haniebnej niedoskonałości.

– Otóż nie! Mówiłem przecie, iż jestem pomocnym, dobrym duchem. Znam Czarny Las od podszewki, dzięki czemu w pełni mogę wykorzystywać jego dobra. – mówi Verfamelaar, robiąc ostatni krok dzielący go od swej ofiary. – Weź te liście i spożywaj każdego dnia. Pierwszy zjedz już teraz – dodaje wyciągając dłoń pełną nieznanego ziela w stronę twarzy Dżamila.

Wykorzystując odpowiedni moment, przebiegła istota chwyta facjatę mężczyzny, by jednym energicznym ruchem zerwać ją z macierzystego miejsca. Przeciągając drugą dłonią po oskórowanej części ciała, rozpościera białą błonę będącą gwoździem do trumny całego zajścia. Mając to czego pragnął, Kolekcjoner czmycha czym prędzej w kierunku swej skrzętnie ukrytej nory, pozostawiając wracającego do rzeczywistości wojownika zupełni samego i bezbronnego. Jego świat legł w gruzach, przy czym wedle słów Verfamelaara problem niemożności spłodzenia potomka okazuje się nie tak tragiczny jak mogło się zainteresowanemu uprzednio wydawać. Mając na uwadze, iż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, jako człowiek bez twarzy Dżamil odczuje na własnej skórze czym faktycznie jest wyobcowanie oraz wykluczenie.

Leśna bestia dopiero docierając do wnętrza swej jaskini, będąc w pełni bezpieczną raczy się nowo zdobytym obliczem. Jak każde poprzednie, tak i to zupełnie do niej nie pasuje, nosząc w sobie zakorzeniony i niezmywalny grymas ogromnego cierpienia. Ściany nory pełne są zebranych łupów, a każdy z nich to niepowtarzalny obraz ludzkiej tragedii. Ofiary Verfamelaara najprawdopodobniej już nigdy nie wrócą do normalności, stając się tak nagle i niespodziewanie kimś zupełnie nieistotnym, nawet dla dotychczas najbliższych osób.

Za to zaś Kolekcjoner przywdziewając obce twarze, nigdy nie odczuje spełnienia, pozostając przedziwną istotą wiodącą żywot podobny do tego, jaki funduje swym ofiarom. Żywot wyobcowanego wyrzutka. 

Koniec

Komentarze

Quentinie, niewiele ponad osiem tysięcy znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienieć oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zaczytałam się, lubię takie pisanie, gdyby nie to refleksyjne gadanie bestia musiałaby obejść się smakiem, sprytna gadzina, pozdrawiam:)

Ów mroczna metropolia rządzi się swoimi prawami, ← Owa metropolia

enigmatyczny Czarny Las ← ?

niemniej jednak by do tego doszłoPRZECINEK musi on najpierw za pomocą podstępu zwrócić na siebie uwagę.

Na tym kończę ‘łapankę’. Inni zrobią to lepiej. Pomysł ma w sobie potencjał na opowiadanie. Lubię szorty, ale ten prosi się o rozbudowanie. :)

Witaj.

Mignęło mi trochę spraw, jak np.:

Twoje podarunku uschną, a wtedy ja się nimi zaopiekuję. – literówka

 

Całość w moim odczuciu to streszczenie interesującego pomysłu na powieść fantastyczną. 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. ;)

Pecunia non olet

Od strony stricte literackiej tekst wymaga pewnych poprawek stylistycznych (”białą błonę będącą gwoździem do trumny całego zajścia” to nie jest najszczęśliwsze frazeologicznie sformułowanie, najoględniej mówiąc), oraz korekt redakcyjnych (przecinki nie zawsze są tam, gdzie powinny). Dialogi też nie brzmią najlepiej, za dużo w nich ekspozycji i tłumaczenia świata.

ALE.

Ale za to masz FANTASTYCZNE pomysły światotwórcze. Aż się chce wiedzieć więcej o opisanej przez ciebie rzeczywistości i zanurzyć się głębiej w ten świat. To jest bardzo cenne i bardzo ważne, bo pokazuje, że w tym tekście, nawet jeśli nie jest jeszcze tak dopracowany, jak by mógł być, drzemią duże możliwości.

ninedin.home.blog

Cześć!

 

Szczęśliwy, kto pokona początkową gawędę, bo choć wstęp jest przydługi, to później wykorzystujesz zawarte w nim informacje. Jest mrocznie, jest fantastycznie, klimat się rodzi. Trochę szkoda, że od początku odkrywasz karty i pokazujesz, co czeka nieszczęśnika. Gdybyś to wymieszał, pokazał jedynie skutki a samą utratę twarzy zostawił na koniec, wzbudziłbyś więcej emocji i zostawił silniejszy ślad w głowie czytelnika. A tak dostaliśmy jedynie scenkę, która choć zgrabnie napisana to jedynie potwierdziła to, co już opisałeś.

Zgrabny szorcik sumarycznie, ale początek może zniechęcić co bardziej głodnych czytelników.

 

Pozdrawiam!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

I ja kończę lekturę z wrażeniem niedosytu. Szkoda, że zobaczyłam tylko epizod, zaledwie skrawek świata, który ukazany w pełni mógłby okazać się bardzo interesujący.

 

Ów mrocz­na me­tro­po­lia rzą­dzi się swo­imi pra­wa­mi, gdzie wszel­kie ludz­kie nie­do­sko­na­ło­ści są po­wo­dem po­wszech­nej styg­ma­ty­za­cji.  → Metropolia jest rodzaju żeńskiego, więc: Owa mrocz­na me­tro­po­lia rzą­dzi się swo­imi pra­wa­mi, w niej wszel­kie ludz­kie nie­do­sko­na­ło­ści są po­wo­dem po­wszech­nej styg­ma­ty­za­cji.

Tu znajdziesz odmianę zaimka ów.  

 

szep­cze Ver­fa­me­la­ar wska­zu­jąc na nowo przy­nie­sio­ne kwia­to­we ple­cion­ki. → …szep­cze Ver­fa­me­la­ar wska­zu­jąc nowo przy­nie­sio­ne kwia­to­we ple­cion­ki.

Wskazujemy coś, nie na coś.

 

– Do­pa­da­ją cię de­struk­tyw­ne uro­je­nia. Wi­dzisz wła­sną osobę to­tal­nie nie­pa­su­ją­cą do po­wszech­nie to­le­ro­wa­nych ob­ra­zów, przez co sam wy­łą­czasz się ze wspól­no­ty ludz­kiej. – po­ucza Ko­lek­cjo­ner, zbli­ża­jąc się nieco do zła­pa­ne­go w ma­gicz­ne sidła męż­czy­zny. → Zbędna kropka po wypowiedzi.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

– Weź te li­ście i spo­ży­waj każ­de­go dnia. Pierw­szy zjedz już teraz. → Jak wyżej.

 

raczy się nowo zdo­by­tym ob­li­czem. Jak każde po­przed­nie, tak i te zu­peł­nie do niej nie pa­su­je… → Piszesz o obliczu, które jest rodzaju nijakiego, więc: Jak każde po­przed­nie, tak i to zu­peł­nie do niej nie pa­su­je

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam.

 

Dziękuję za pozytywne i konstruktywne komentarze, dzięki którym mogę poprawić błędy i się rozwijać :)

 

Dla wszystkich, którzy odczuwają w jakimkolwiek stopniu niedosyt – takowy świat już istnieje, w czekającej na wydanie powieści fantasy. Pod poniższym linkiem można przeczytać wycinki tekstu, zobaczyć kilka obrazów: https://zrzutka.pl/dr83hk 

 

Pozdrawiam serdecznie

I ja dziękuję oraz życzę powodzenia w wydaniu powieści. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka