- Opowiadanie: maciekzolnowski - Zjawa na Brochowie

Zjawa na Brochowie

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

BasementKey, Finkla, Użytkownicy

Oceny

Zjawa na Brochowie

Pewnego razu przechadzałem się długą aleją biegnącą wzdłuż torów. Stare lipy szumiały złowieszczo, tworząc wyjątkowy nastrój chwili. Był już wieczór, pora dosyć późna i Brochów szykował się z wolna do snu.

Nagle zerwał się silny wiatr, co zbiegło się w czasie z odkryciem, jakiego dokonałem. A mianowicie zauważyłem, że do jednego z przydrożnych drzew jest doczepione zdjęcie kobiety, która parę tygodni, może miesięcy temu zabiła się, uderzając autem właśnie w to drzewo. Zdjęcie, przez wiatry i deszcze, uległo prawie całkowitemu zniszczeniu, co spowodowało, że denatka na nim przedstawiona wyglądała upiornie i zdawała się mieć jak gdyby pokiereszowaną oraz oparzoną twarz. Z drzewa natomiast oderwała się znaczna część kory, dopełniając powypadkowego obrazu nędzy i rozpaczy. Na ziemi, u podnóża wielkiej lipy, ktoś postawił znicze i zapalił świece.

Kobieta ze zdjęcia nie była wcale stara, a wręcz przeciwnie – mogła mieć góra ze trzydzieści lat, tym bardziej zrobiło mi się jej oraz jej rodziny żal. Ktoś by powiedział: życie! Nieszczęścia chodzą po ludziach! Ano chodzą, ale mimo wszystko żal człowieka – żony, córki, a zapewne także i matki w jednej osobie. Ja nie wyobrażam sobie podobnej tragedii, z którymś z moich bliskich w roli głównej. I tak medytując i zmawiając „Wieczne odpoczywanie”, postałem jeszcze dobrą chwilę, a następnie pozostawiłem to miejsce samemu sobie, naszemu brochowskiemu genius loci.

Niedługo potem przytrafiła mi się dziwna i niebezpieczna przygoda. Wracałem właśnie z pracy i w pobliżu domu zamierzałem przejść na drugą stronę jezdni. Wtem gdy już prawie wchodziłem na pasy, nieoczekiwanie zza rogu sąsiedniej ulicy wynurzył się autobus. Był rozpędzony, podobnie jak ja. Czasem włącza się w człowieku taki program, który nakazuje mu iść naprzód i nie pozwala zwolnić. Na szczęście zupełnie znienacka ktoś pochwycił mnie za ramię i mocno pociągnął do tyłu. Była to kobieta – jak się zorientowałem – ze zdjęcia, ta sama, która od ładnych kilku tygodni miała rzekomo nie żyć. Wcześniej widywałem ją pod postacią widziadła ze trzy może razy na Brochowie i za każdym razem uśmiechała się dobrodusznie.

Kiedy w końcu pojazd przetoczył się z hukiem i warkotem, a ja przeszedłem bezpiecznie na drugą stronę ulicy i odwróciłem się, by jej pomachać i podziękować za uratowanie życia, nikogo tam już nie było, tylko lipy szumiały nastrojowo i strasznie, a serce łomotało mi, jak nie wiem, co.

To chyba była ta najbardziej spektakularna rzecz w moim życiu, jaka mi się przytrafiła, choć pewnie zdarzały się też i inne drobnostki, których zwyczajnie nie zapamiętałem.  

Koniec

Komentarze

Cześć ;)

Opowieść napisana jest… Dziwnie i w sumie trochę ciężko się ją czytało.

Zainteresował mnie pomysł, więc byłem ciekawy, jak to się potoczy, dokąd zmierza ta historia… I w zasadzie zakończenie mnie zawiodło. Spodziewałem się czegoś mocnego, bo w końcu miał to być horror, a tutaj w zasadzie nie było żadnych emocji.

Rozumiem, że to szort i trudno było w takiej formie rozbudować tę opowieść, ale jednak… Czuję ogromny niedosyt :(

Ale to tylko moje zdanie i może innym spodoba się bardziej ;)

Pozdrawiam serdecznie ;)

Witaj.

Mnie się podobało, taka krótka opowiastka o spotkaniu z duchem, klimat typowy dla Twoich tekstów, Maćku, ładna rzecz. :) Tak sobie dopowiedziałam, że duch kobiety dziękował bohaterowi za modlitwę i że pewnie ochrania w ten sposób wielu ludzi, szczególnie ze swojej rodziny, co mu się bardzo chwali. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Maćku, w historiach które przytaczasz jest wiele nie do końca jasnych zdarzeń, ale każde zawsze przedstawiasz zajmująco i starasz się tchnąć w nie to, co sprawia, że chętnie czytam Twoje kolejne opowieści.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć,

 

ja podobnie jak Reg, zawsze chętnie zaglądam do Twoich szortów czy opowiadań i często odnajduję w nich ducha historii, niepowtarzalny klimat zaklęty nawet w powszednich czynnościach. Tutaj także codzienność została wzbogacona historią duszy, która odwdzięcza się za modlitwę, ratując życie bohatera. Interesujące.

 

Dałem plusika do biblioteki.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Dzięki, Dovio; wybrałem kategorię “inne”, bo faktycznie horror to to nie jest.

Dzięki, Bruce. Podoba mi się Twoja interpretacja. Co do mnie, to zwykłem mawiać, że mam paru aniołów opiekuńczych, miast jednego Anioła Stróża. :-))

Bardzo się cieszę, Reg. Nie wiesz, ile znaczą dla mnie Twoje (czasem karcące, czasem krzepiące) komentarze. :-)

Dobrze, że jest to szort… to, co popełniłem. I że forma odpowiada treści, jest względem niej adekwatna.

BasementKey, wielkie dzięki, bardzo mi miło, historyjek o duchach i z duszą nigdy za wiele. 

Maćku, będę się starać nie zawieść Twoich oczekiwań. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, 

Przypomniała mi się piosenka Camouflage Stana Ridgway’a, więc pozwól, że wykorzystam ją jako punkt odniesienia w moim komentarzu. 

Tam też pojawia się motyw opiekuna z zaświatów, ale w zupełnie innych, bardziej dramatycznych okolicznościach. U Ciebie jest dużo spokojniej, tak “codziennie” i może właśnie dlatego Twój tekst robi na mnie większe wrażenie. OK, może nie jest to horror, ale lekki dreszcz jednak jest :) Super!

O, tak, ja też uważam, że każdym z nas opiekuje się wielu Aniołów. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Prosta historyjka, ale przynajmniej fantastyka jest. I nawet fabuła, a to już u Ciebie rzadki zestaw. ;-)

Babska logika rządzi!

Hej!

 

W sumie, hmm, chyba spodziewałem się czegoś innego?

Taka klasyczna historyjka ze zjawą i ochroną przed zgubą. Taka, o. Ale no, było okej. ;)

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

rzadki zestaw

Dzięki! Można rzec: zestaw specjalny, specjalnie dla Ciebie, Finkla. ;-) 

może nie jest to horror, ale lekki dreszcz jednak jest…

Dzięki, Czeke. No i widzisz: człowiek stara się stworzyć horror (mój ulubiony gatunek), ale to zadanie wcale nie jest proste.

Hej, BarbarianCataphract. Pamiętaj, proszę, że to tylko szort. Dzięki!

Ciekawy klimat. I tajemnica. Zastanawiam się, czy bohater na pewno przeżył… :)

Pozdrawiam!

Chalbarczyk, dziękuję za Twój komentarz. Nie przeżycie bohatera mogłoby być / jest ciekawą alternatywą. Podobno ludzie, ginący w sposób nagły, nie od razu wiedzą, nie od razu się orientują, że już nie żyją. Tak słyszałem, czytałem… 

Maćku,

jak zawsze niezwykle klimatycznie i ciekawie oraz tajemniczo. Nic tu mówić więcej. Lecę kliknąć. Pozdrawiam!

Kto wie? >;

Bardzo dziękuję, miło mi, również pozdrawiam. 

Nowa Fantastyka