- Opowiadanie: fanthomas - Domokrążcy

Domokrążcy

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Domokrążcy

 

 

Tamtego dnia obserwowałem gołębie w parku. Samiec krążył wokół samicy, ale jej to nie obchodziło. Trudził się przez kilka minut, aż w końcu odleciała, a on został sam, lecz wciąż gruchał, jakby wyobrażał sobie, że tamta usiadła w pobliżu i obserwuje z ukrycia jego podchody. Mówił kocham cię, ale najwyraźniej go nie rozumiała. 

Wreszcie gołębia ktoś przepłoszył i ptak odleciał szukać szczęścia w innym miejscu. Spojrzałem na przechodzącego mężczyznę i zauważyłem, że mi się przygląda. Zatrzymał się i zapytał:

– Zna mnie pan?

– Nie sądzę.

– Ale ją na pewno pan kojarzy, prawda?

Wyciągnął z kieszeni zdjęcie, przedstawiające kobietę w obcisłej czerwonej sukience. Jej twarz wydawała mi się znajoma, ale pokręciłem głową. 

– Niestety nie – odpowiedziałem. – Pomylił mnie pan z kimś.

– To chyba nawet lepiej.

Odszedł, a ja wsłuchałem się w szum nadchodzącego deszczu, który wydawał się podążać za nieznajomym. Dopiero po chwili zauważyłem, że zdjęcie, które mi pokazywał, leży na ziemi, jakby je zgubił albo wyrzucił. Chciałem za nim zawołać, ale odszedł już za daleko. Podniosłem fotografię i jeszcze raz przyjrzałem się kobiecie. Na chwilę pojawiło się w mojej głowie jakieś wspomnienie, ale zniknęło, zanim zdążyłem je pochwycić. Pozostały tylko słowa: je t’aime, je t’aime, wypowiedziane w odległej przeszłości.

Deszcz zaczął się nasilać. Schowałem zdjęcie do kieszeni i ruszyłem w drogę powrotną do swojego mieszkania. Kiedy mijałem jeden z sąsiednich domów, drzwi lekko się uchyliły i w szparze ujrzałem twarz starszej kobiety. 

– Domokrążcy – powiedziała. – Wszędzie ci domokrążcy. Złodzieje cudzych żon. 

Nie zdążyłem jej odpowiedzieć, bo pospiesznie zamknęła drzwi. Usłyszałem jak przekręca klucz w zamku. 

Potem wstąpiłem na chwilę do sklepu. W środku nie było nikogo poza starym sprzedawcą. Poprosiłem o coś, zapewne o jakiś spożywczy drobiazg. Wyciągnąłem na moment zdjęcie i jeszcze raz przyjrzałem się kobiecie. Kim ona była i dlaczego gnębiło mnie przeczucie, że powinienem ją znać?

Sprzedawca postawił na ladzie zakupione przeze mnie towary, ale na chwilę odpłynąłem myślami i nie zwróciłem uwagi. Chrząknął, więc podniosłem głowę. 

– Zna ją pan? – zainteresował się. – To żona wpływowego biznesmena.

– Naprawdę? Nie wiedziałem.

– Przepraszam, ale stary ze mnie człek i w głowie mi się czasem miesza. Nie chcę wprowadzać w błąd. Nie pamiętam zbyt dobrze jego twarzy, ale chyba jest podobny do pana. A może nie? Rzadko tu bywa. Przeważnie przychodzi jego żona i długo rozmawiamy. Bardzo miła z niej osoba. 

Zastanawiało mnie, jakim cudem ten staruszek wciąż pracuje w sklepie. Wyglądał na zniedołężniałego i zaskoczyła mnie jego reakcja, gdy nagle wyrwał mi z ręki zdjęcie, przycisnął je do piersi i pomknął z nim na zaplecze. Poszedłem za nim, ale najwyraźniej zamknął się w środku.

– Proszę mi to oddać – powiedziałem.

– Nie! To moja żona. Teraz sobie przypomniałem. Zabrałeś mi ją. Jej zdjęcie. Ukradłeś je.

– Co też pan wygaduje?

Zacząłem się dobijać, ale przestałem, gdy usłyszałem, że do sklepu ktoś wszedł. Klient. Nie zwróciłem zbytniej uwagi na jego wygląd, ale chyba był łysy i miał chrapliwy głos.

– Co się stało? – zapytał. – Czemu pan tak krzyczy? 

– Sprzedawca zabarykadował się tam i nie chce wyjść.

Mężczyzna podszedł do drzwi i nacisnął klamkę. Nie były zamknięte. Z narastającym zdziwieniem obserwowałem jak wchodzi do pomieszczenia i rozgląda się po wnętrzu. Nikogo tam nie było. Na podłodze leżało zdjęcie, które chciałem odzyskać. Podniosłem je, a na widok zdezorientowanej miny nieznajomego jedynie wzruszyłem ramionami.

– Coś mi się zdawało.

– Pan tu sprzedaje?

– W sumie… Czego pan potrzebuje?

– Paczkę papierosów. Obojętnie jakich. Do tej pory nie paliłem, ale chcę zacząć.

– Dlaczego?

– Żona mnie zostawiła. Odeszła z innym. Podobno to jakiś domokrążca.

– Współczuję.

Nie znałem się na obsłudze kasy fiskalnej. Powiedziałem, że się zepsuła. Facetowi było obojętne, czy dostanie paragon, czy nie. Dał mi forsę i nawet nie chciał reszty. Wsadziłem pieniądze do kieszeni. Potem wyszedłem. 

Pod sklepem stała jakaś kobieta. Gdybym nie podniósł na moment głowy, nawet nie wiedziałbym, że to ta sama, której fotografię trzymałem w kieszeni. Staruszek wspominał, że często go odwiedzała. Pewnie teraz też przyszła z wizytą, ale zauważyła, że za ladą stoi ktoś inny i ją to zaskoczyło. Zatrzymałem się i nie wiedziałem, czy powinienem się odezwać. Przypatrywała mi się, ale z dość obojętnym wyrazem twarzy. 

– Przepraszam, ja… – wybąkałem. – My się znamy?

Pokręciła głową i odwróciła wzrok, a ja nie dodałem nic więcej, tylko odszedłem. Żałowałem, że nie powiedziała ani słowa. Może coś bym sobie przypomniał i dowiedział się chociaż, czy to ona szeptała wtedy je t’aime, je t’aime.

Wróciłem do domu. W kieszeni znalazłem paczkę papierosów. Po co ją nosiłem ze sobą, skoro nigdy nie paliłem? Wyciągnąłem jednego i wsadziłem do ust, wpatrując się w krajobraz za oknem. W pewnym momencie zauważyłem kobietę z fotografii. Wychyliłem się nieco bardziej i dostrzegłem, że spotkała się z kimś. Od razu go poznałem. Mężczyzna z parku. Pocałował ją czule, a potem odeszli, trzymając się za ręce. Fala deszczu podążała za nimi.

Przez moment poczułem jakbym wszystko zrozumiał. 

To przecież moja żona, a nie jego. Jak mogła o mnie zapomnieć? 

Jak ja mogłem zapomnieć o niej?

Papieros wypadł mi z ust i poleciał w dół. Zniknął w trawie pod domem, ale nie miało to żadnego znaczenia. I tak nie planowałem go zapalić. 

Przypomniałem sobie jak mówiła mi je t’aime, je t’aime, a ja jej nie rozumiałem. Innym razem to ja szeptałem jej do ucha kocham cię, kocham cię, ale ona nie wiedziała, o co mi chodzi. Może nie wyszło nam, bo nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać? Mówiliśmy coś, ale nie czekaliśmy na odpowiedź.

A potem zjawił się ten domokrążca i uwiódł moją żonę. Sprawił, że zapomnieliśmy o sobie. Widocznie nasza miłość nie była wystarczająco silna. 

Po co pokazał mi w parku jej zdjęcie? Dlaczego chciał, żeby wróciły do mnie wspomnienia? Pragnął jedynie sprawdzić, czy nadal niczego nie pamiętam? A może zrobił to specjalnie? Wystarczyło mu, że ona o mnie zapomniała. Nie obchodziły go moje uczucia. Chciał, żebym pamiętał o niej. O tym, co straciłem. I czuł w sercu żal, że tak łatwo pozwoliłem jej odejść.

Wybiegłem z domu i zacząłem krążyć ulicami miasteczka, mając nadzieję, że gdzieś mignie mi znajoma sylwetka. Nadaremnie się trudziłem, bo nie udało mi się spotkać ani jego, ani kobiety, którą kiedyś kochałem.

Domokrążcy. Wszędzie ci domokrążcy. Złodzieje cudzych żon. 

 

 

Koniec

Komentarze

Ciekawe, dziwaczne, niepokojące, ale ciekawe. Podoba mi się pomysł domokrążców, którzy mieszają w pamięci.

Trochę się gubię w sklepie: czy on tam rozmawia z samym ze sobą? Czy on też był domokrążcą? A może był równocześnie sprzedawcom?

Może nie wyszło nam, bo nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać? Mówiliśmy coś, ale nie czekaliśmy na odpowiedź

To jest mocny fragment, ciekawa jestem, jakby wyglądała całość, jakbyś go bardziej rozwinął.

 

Kiedyś ktoś mi powiedział, że dobry pisarz to ten, który budzi w czytelnikach emocje. A Tobie zdecydowanie się to udało. Poczułam niepokój, nostalgię, poczucie straty, żal.

Dziękuję za miłe słowa, bardzo mnie cieszy tak pozytywny odbiór :)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Witaj.

Przygnębiające i przeraźliwie smutne opowiadanie. 

Pozdrawiam, klikam za wyjątkowy nastrój. :)

Pecunia non olet

Przygnębiające i przeraźliwie smutne? Kurczę, to chyba niedobrze ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Przygnębiające i przeraźliwie smutne? Kurczę, to chyba niedobrze ;)

Wiesz, Fanthomasie, czasem tylko takie treści najlepiej potrafią uświadomić nam, jakie mamy szczęście, którego nie zauważamy i nie doceniamy. 

Pecunia non olet

Nastrojowe. Niepokojące. Niewesołe. Dobre jako tekst. :)

Bardzo mi się podobało. Fajnie dobierasz i przetwarzasz różne znane motywy. Przeczytałem kilka Twoich ostatnich opowiadań. To wydaje mi się najlepsze. 

Pozdrawiam

Hej,

 

fajne, mi też się podobało. Nawet tym razem nie raził mnie brak konkretnego miejsca, wyszło Ci naprawdę tak dość onirycznie i kafkowsko.

 

Daję kliczka do biblioteki.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Mnie się też podobało. Więcej w tym dziwności niż sensu stricto fantastyki, ale to nie zarzut. Intrygujące i przyjemne w lekturze (w sensie warsztatowym – płynnie i umiejętnie napisane). Z ciebie, fanthomasie, jest już pełną gębą pisarz.

ninedin.home.blog

Fanthomasie!

 

czy to ona szeptała wtedy je t’aime, je t’anime.

 

Całkiem zabawna literówka xD

 

No, ja to nie jestem wielkim koneserem weirdu, ale czytało się w porządku. Dużo symboliki, która pojawia się we wręcz rytmicznych odstępach, przyjemnie.

Klikam do biblio!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Mam wrażenie, że nic się tu kupy nie trzyma, a jednak wszystko to razem wzięte tworzy całkiem spójną, choć wielce osobliwą całość. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wywołuje emocje jak ciekawy obraz. Pobudza do myślenia. Nie mogłem się oderwać.

Podobało mi się bardzo! Zaskoczył mnie napis koniec. Szczerze chciałam czytać dalej, a to już. Smutna, zakręcona historia, która ma w sobie fantastykę inną, zagmatwaną, która budzi niepokój, a bohater wzbudza współczucie, chęć pomocy(?). Ta historia intryguje, a ja śmiało mogę powiedzieć, że Ci zazdroszczę tego opowiadania. Sama chciałabym napisać coś w takim stylu. Dobre to! Klik ;)

  1. G. Zanadra dzięki, zawsze możesz coś podobnego napisać :)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Nowa Fantastyka