- Opowiadanie: maciekzolnowski - Brochowska babcia

Brochowska babcia

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Irka_Luz

Oceny

Brochowska babcia

Historia, którą tu opisuję, wydarzyła się na wrocławskim Brochowie parę lat temu, ale pamiętam ją doskonale. Dała mi wiele do myślenia. Mieszkałem wtedy w bloku przy Birmańskiej, a po sąsiedzku w starych poniemieckich kamienicach żyli Cyganie, bo Brochów był i jest miejscem wieloetnicznym i dziwnym, miejscem z duszą tak zwaną. Dzielnica, którą tu opisuję, po trosze kolejowa, po trosze cygańska, cieszyła się ongiś złą sławą, ale to stare dzieje mające niewiele wspólnego z dniem dzisiejszym.

To w mojej części miasta ostatnie lata życia spędził Edward Dymek, znany z takich filmów, jak: „Abel, twój brat" Janusza Nasfetera, „Wakacje z duchami" i „Podróż za jeden uśmiech" Stanisława Jędryki. Zarówno życie, jak i śmierć pana Edwarda były do bólu nędzne, a to z uwagi na alkoholizm, z jakim się ten dziecięcy aktor zmagał. Mieszkał w koszmarnych warunkach, bez prądu i kanalizacji, a utrzymywał się ze zbierania złomu. Umarł w całkowitym zapomnieniu. Pamiętam, że czytałem o tym wszystkim w Internecie.

Dokładnie trzy lata temu przechadzając się brochowskim parkiem, do którego często wstępowałem, spontanicznie przypomniałem sobie postać byłego gwiazdora. Co czuła jego matka, gdy przyszło jej odprowadzić własne dziecko na miejsce wiecznego spoczynku? Jak pogodziła się z tak wielkim brakiem? Nie umiałem sobie odpowiedzieć na te pytania. Tymczasem minęła mnie pewna staruszka i uśmiechnęła się tajemniczo. Od razu przyszło mi do głowy coś bardzo, bardzo, bardzo mało prawdopodobnego, to mianowicie, że być może jest to owa matka pana Edzia. Bo tak się składa, że często miewam przebłyski dziwnej intuicji, o której sam nie wiem, co mam myśleć. Jednak w tamtej chwili nie to było najdziwniejsze. Kiedy minąłem sędziwą kobietę i już miałem zamiar wracać do domu, doszły mnie słowa płynące z jej ust: „Nie jest dobrze, kiedy rodzice żyją dłużej od swych pociech i kiedy je przeżywają”. Ponownie się uśmiechnęła, a mnie od tego uśmiechu dosłownie aż zmroziło. Bo niby skąd znała moje myśli, tak skryte, intymne, tak do bólu moje? I jak to się stało, że tu, właśnie w tym parku trafiliśmy spontanicznie na siebie, że zjednoczyła nas w czasie i przestrzeni aura wspomnień?

Ta krótka historyjka, która wydarzyła się ładnych kilka lat temu, może niezbyt straszna, choć niezwykła, dała mi wiele do myślenia zarówno na temat intuicji i czarnowidztwa, jak i możliwości czytania w ludzkich myślach. No cóż, chyba przyjdzie mi pogodzić się z tym, że na świecie są sprawy, o których się filozofom nie śniło. A pan Dymek niechaj spoczywa w pokoju.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Mam pewne podejrzenia co do Twojego, Anonimie, tutejszego nicku, bo ów gawędziarski sposób opowiadania, świetny kontakt z czytelnikiem, sympatyczne zwroty i wspomnienie gwiazdora z lat 70-tych są bardzo typowe, ale pewności oczywiście nie posiadam. :))

O Dymku również czytałam, jak o wielu dawnych gwiazdach (Tolek Banan, Cygan, Ariel z “Szaleństwa Majki Skowron”, Anula z “Wojny domowej”, Maryna z “Janosika”, nawet długo zapomniany Cegiełka/Poldek Wanatowicz), podobnie, jak i Ty, byłam zdruzgotana ich zawiłymi i często tragicznymi losami… :( Jestem wychowana na tych serialach i uwierzyć nie mogłam, kiedy po latach czytałam o życiu ich bohaterów. 

A wzmianka o intuicji jest interesująca – rzeczywiście istnieją osoby, mające ów dodatkowy zmysł. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Myślę, że podejrzewam o autorstwo tę samą, co bruce, osobę. Proponuję się odanonimować. 

 

Pan Henryk, rzeczywiście długo zapomniany, jakoś się odnalazł. Inni? Cóż… 

 

Bo niby skąd znała moje myśli?

Akurat w tym nie ma wielkiej tajemnicy. To zwykła empatia.

 

Pozdrawiam

Pan Henryk, rzeczywiście długo zapomniany, jakoś się odnalazł. Inni?

He, dobre. Masz oczywiście na myśli Henryka Gołębiewskiego? Ano odnalzał się. I z dobrym skutkiem. Matko, jak podobne są te losy nastoletnich aktorów, jak dramatyczne. Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie. :)

Mam pewne podejrzenia co do Twojego, Anonimie.

No faktycznie będę musiał się odanonimować i to migiem! Intuicja. To właśnie intuicją się teraz posłużyłać. Nie zawiodła Cię. ;-)

 

Tolek Banan, Cygan, Ariel z “Szaleństwa Majki Skowron”…

Masz o wiele lepszą pamięć ode mnie. 

 

Dziękuję i pozdrawiam! :-)

Maćku, miło mi bardzo, nietrudno Cię rozpoznać, masz niezwykle sympatyczny sposób pisania/snucia opowieści. :))

Tak, AP słusznie zauważył, na szczęście Gołębiewskiego odnaleziono i wykorzystano jeszcze do wielu ról, choć to, co przeżył, odcisnęło na nim straszne piętno… 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

masz niezwykle sympatyczny sposób pisania…

Bardzo mi miło. Dziękuję. 

Maćku, masz szczególną umiejętność pisania o przypadkach, które trudno sobie wytłumaczyć, a zrozumieć je jest jeszcze trudniej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za to sformuowanie, Reg: “masz szczególną umiejętność pisania”. Serdecznie przy okazji pozdrawiam. M:) 

Dziękuję za to sformułowanie, Reg: “masz szczególną umiejętność pisania”. Serdecznie przy okazji pozdrawiam. M:) 

Maćku, jest mi niezmiernie miło, że tak sformułowane zdanie sprawiło Ci przyjemność. :)

Serdeczności.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No dobrze, a gdzie tu jest fantastyka?

Przynajmniej trochę próbowałeś się zamaskować, bo nie było o chodzeniu po górach. ;-) Ale opis miejsca typowo Twój.

Babska logika rządzi!

Poczułam fantastykę przy tym spotkaniu ze staruszką (co do samej mamy gwiazdora – pojęcia nie mam, czy jeszcze żyje). :)

Pecunia non olet

No dobrze, a gdzie tu jest fantastyka?

Nie ma. 

 

Przynajmniej trochę próbowałeś się zamaskować, bo nie było o chodzeniu po górach.

Chodzenie po górach jest tu mocno zakamuflowane. Jeśli wybierzesz co piąty wyraz, a pozostałe skreślisz, to otrzymasz (nie mylić z: oczy+masz) mini-dziennik górskiej wędrówki. Prawda, że sprytne? ;-)

No dobra, żartowałem.

pojęcia nie mam, czy jeszcze żyje…

Ja też tego nie wiem. Nie zrobiłem researchu. Dzięki, że na Twój komentarz mogę zawsze liczyć, Bruce. 

 

Tak bardzo Twoje opowiadanie skojarzyło mi się z tym kawałkiem, a w połączeniu z klipem, to już w ogóle tri idealne.

https://www.youtube.com/watch?v=P5nSQXb6qnM

 

Jesteś równie nostalgiczny i dający do myślenia, co Maleńczuk. To był komplement z mojej strony.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Jesteś równie nostalgiczny i dający do myślenia, co Maleńczuk.

To rzeczywiście komplement, mimo, że nie przepadam za Maleńczukiem, akurat ten kawałek jest b. ładny, pozdrawiam i dziękuję. :)

miejscem z duszą tak zwaną. ← napisałbym: miejscem, z tak zwaną duszą.

Ładne. Klimat nostalgii. Potrzebne są takie. :)

Dorzuć tag realiym magiczny, a może skończą się pytania o fantastykę :) Ładne :) Nie myślałeś kiedyś o zbiorku takichna wpół magicznych wspominek. Myślę, że ludziom z Wrocka by się podobało, podobnie jak tym z Beskidów. Taki beskidyki sama bym sobie sprawiła :)

Bardzo Twoje, bardzo nostalgiczne i podobało mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie myślałeś kiedyś o zbiorku takichna wpół magicznych wspominek?

Myślałem, myślałem, czekam aż się tego trochę nazbiera. 

Irko, Koalo, dziękuję. 

Nowa Fantastyka