- Opowiadanie: Outta Sewer - Looney AutoTunes

Looney AutoTunes

Nie wiem co mam na­pi­sać. Że to opo­wia­da­nie dla fanów mo­to­ry­za­cji? Chyba nie, choć może... 

 

Dzię­ki, bruce, za wspo­mo­że­nie mnie z sie­dze­nia pa­sa­że­ra. To był dobry i cał­kiem szyb­ki prze­jazd  ;)

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Looney AutoTunes

Dzier­żąc w ręce kubek po­ran­nej kawy, Tomek wszedł do ga­ra­żu i sta­nął na­prze­ciw Tes. Z miej­sca za­uwa­żył so­lid­ne przy­tar­cie na lewym re­flek­to­rze i na­de­rwa­ne mo­co­wa­nia zde­rza­ka. Po­krę­cił głową z dez­apro­ba­tą, wes­tchnął, siorb­nął dwa łyki, po czym krzyk­nął:

– Dzień dobry, Tes!

Rzędy imi­tu­ją­cych ma­skow­ni­cę chłod­ni­cy świa­te­łek na czele po­jaz­du roz­bły­sły srebr­no, kon­tra­stu­jąc w miły dla oka spo­sób z jed­no­li­tą czer­nią la­kie­ru.

– Dzień dobry. – Sa­mo­chód prze­mó­wił cie­płym, ko­bie­cym gło­sem.

– Masz mi coś do po­wie­dze­nia?

Mi­nę­ło kilka se­kund nie­zręcz­nej ciszy, po któ­rych Tomek upił ko­lej­ny łyk kawy i od­sta­wił kubek na me­ta­lo­wy regał ścien­ny.

– Nie po­wiesz mi, co? Więc może zo­sta­wię te uszko­dze­nia tak, jak są? Po co mam cię na­pra­wiać, skoro jutro, albo po­ju­trze, znów wró­cisz po­tur­bo­wa­na z ja­kichś noc­nych wo­ja­ży?

– Prze­pra­szam, To­ma­szu. – Tes brzmia­ła na au­ten­tycz­nie skru­szo­ną. – Nie mogę ci po­wie­dzieć, nie zro­zu­miał­byś.

– A może jed­nak zro­zu­miał­bym i po­win­naś mi po­wie­dzieć? – za­py­tał Tomek, z na­ci­skiem na “po­win­naś”. – Może mam już tego dosyć, może nie chcę cze­kać w nocy, przy oknie, wy­pa­tru­jąc czy wra­casz do domu? Może je­stem zmę­czo­ny tym, że cią­gle za­mar­twiam się, czy nic ci nie jest? A jeśli kie­dyś nie wró­cisz? Po­my­śla­łaś o tym? Mam tak po pro­stu o tobie za­po­mnieć i zna­leźć nowy sa­mo­chód?

– Nie je­stem twoją wła­sno­ścią! – krzyk­nę­ła Tes, cze­pia­jąc się nie­opatrz­nie wy­po­wie­dzia­nych przez męż­czy­znę słów i prze­cho­dząc z obro­ny do ataku. – Je­ste­śmy part­ne­ra­mi! Ty wy­bra­łeś mnie, tak samo, jak ja wy­bra­łam cie­bie!

– Tes… – W gło­sie Tomka za­brzmia­ły nutki po­czu­cia winy.

– My­ślisz sobie, że nadal mamy czasy, w któ­rych sa­mo­cho­dy były przed­mio­ta­mi? Ro­bi­ły, co pan kazał, a kiedy się znu­dzi­ły lub ze­psu­ły, wę­dro­wa­ły do in­ne­go wła­ści­cie­la, albo na zło­mo­wi­sko?!

– Tes, pro­szę, uspo­kój się…

– Stać nas na na­pra­wy. – Słowa Tes wio­nę­ły takim chło­dem, że Tomek za­czął się mi­mo­wol­nie za­sta­na­wiać, czy po tej dys­ku­sji nie bę­dzie mu­siał uzu­peł­nić czyn­ni­ka chło­dzą­ce­go w kli­ma­ty­za­cji. – Dzwoń do ser­wi­su. Chcę re­flek­to­ry z na­no­pow­ło­ką an­ty­usz­ko­dze­nio­wą, taką samą, jaką po­ło­ży­li na la­kie­rze.

– A zde­rzak? – Tomek ska­pi­tu­lo­wał, pod­da­jąc się woli Tes.

– Jeśli tak cię boli, że mu­sisz wy­da­wać na mnie pie­nią­dze, to niech zo­sta­nie, jak jest.

– Nie, Tes, nie ma spra­wy. Prze­pra­szam, zde­rzak też za­ła­twi­my…

– Po­wie­dzia­łam, że ma być, jak jest, więc ma być, jak jest!

– Ale…

– Co, ale?! Przez krzy­wy zde­rzak prze­sta­łam ci się po­do­bać? Może już za­czą­łeś się roz­glą­dać za ja­ki­miś cu­rvet­ta­mi albo zu­su­ka­mi, hę? Może wo­lał­byś brud­ne­go die­sla, nie­do­ro­bio­ne­go ga­zoż­ło­pa, albo inną, rdze­wie­ją­cą pusz­kę na kół­kach?

– Już dzwo­nię…

– Dzwoń i się zbie­raj. Jest pra­wie wpół do ósmej, muszę cię za­wieźć do pracy, a navi in­for­mu­je, że cen­trum stoi, za­blo­ko­wa­ne po za­miesz­kach na wczo­raj­szym Prze­jeź­dzie Bez­e­mi­syj­nym. Tym, na który nie chcia­łeś mnie za­brać, choć byli tam wszy­scy moi zna­jo­mi.

Tom­ko­wi i tak było głu­pio, że po­trak­to­wał Tes jak przed­miot, ale ta ostat­nia, wbita mi­mo­cho­dem szpi­la, po­gnę­bi­ła go osta­tecz­nie. Nie chciał się kłó­cić i miał na­dzie­ję, że Tes przej­dzie, kiedy ser­wi­sant za­mon­tu­je jej naj­droż­szy ze­staw przed­nich świa­teł. Kosz­tow­ny­mi pre­zen­tami za­wsze uda­wa­ło się ją udo­bru­chać.

 

***

 

Trzy go­dzi­ny re­al­nej pracy w trak­cie ośmio­go­dzin­nej zmia­ny były w ty­po­wym korpo czymś, co można by na­zwać nie­złą ha­rów­ką. Wska­zów­ka tar­czo­we­go ze­ga­ra za­wie­szo­ne­go nad wej­ściem do biura zda­wa­ła się stać w miej­scu, jak strzał­ka ar­cha­icz­ne­go ob­ro­to­mie­rza na desce roz­dziel­czej pyr­ka­ją­ce­go na ja­ło­wym biegu sa­mo­cho­du. Tomek z nudów prze­glą­dał ser­wi­sy in­for­ma­cyj­ne, ry­tu­al­nie za­czy­na­jąc od ogól­no­kra­jo­wych, a koń­cząc na lo­kal­nych. Wciąż my­ślał o Tes, która przy­wio­zła go do pracy, osten­ta­cyj­nie wy­rzu­ci­ła przed bu­dyn­kiem i od­je­cha­ła bez słowa. A dwie go­dzi­ny póź­niej wrzu­ci­ła na In­sta­ge­ar kilka zdjęć z Car­Spa. To ostat­nie było aku­rat po­zy­tyw­ną wia­do­mo­ścią, po­nie­waż ozna­cza­ło, że po­pra­wia­ła sobie humor. Kiedy po niego wróci, nie po­win­na się już dąsać. Tomek miał nawet cichą na­dzie­ję na jakąś szyb­ką, wie­czor­ną prze­jażdż­kę.

Męż­czy­zna me­cha­nicz­nie kli­kał w na­głów­ki ar­ty­ku­łów. Czy­tał bez zro­zu­mie­nia, a nawet świa­do­mej chęci za­pa­mię­ta­nia tre­ści, byle tylko czas szyb­ciej mijał.

Klik.

We­dług naj­now­szych badań wzra­sta licz­ba na­pę­dza­nych ben­zy­ną oraz ole­jem na­pę­do­wym samo­jed­no­stek, które prze­cho­dzą tran­zy­cję LPG.

Wciąż ma­le­ją­ca, z po­wo­dów eko­no­micz­nych oraz eko­lo­gicz­nych, po­pu­la­cja au­to­by­tów spa­li­no­wych bę­dzie mu­sia­ła zmie­rzyć się w naj­bliż­szym cza­sie z ko­lej­nym pro­ble­mem, po­nie­waż z son­da­żu prze­pro­wa­dzo­ne­go wśród sa­mo­jed­no­stek po za­bie­gu tran­zy­cji, tylko co szó­sta de­kla­ru­je po­par­cie dla Par­tii Ben­zy­no­wej 95, a co dzie­wią­ta dla Opo­zy­cji Naf­to­wej. W do­dat­ku od czasu opusz­cze­nia Ko­ali­cji Spa­li­no­wej przez ugru­po­wa­nie LPG+, po­mię­dzy dzia­ła­cza­mi po­zo­sta­łych dwóch obo­zów nie usta­ją prze­py­chan­ki o wła­dzę.

Klik.

Przed­sta­wi­cie­le ruchu Bus Exi­sten­ce Mat­ters Pol­ska za­po­wie­dzie­li na wczo­raj­szej, zor­ga­ni­zo­wa­nej w sie­dzi­bie BEM, kon­fe­ren­cji pra­so­wej, utwo­rze­nie związ­ków za­wo­do­wych. W od­róż­nie­niu od zwierzch­nic­twa zza wiel­kiej wody, pol­ski odłam or­ga­ni­za­cji nie chce kon­fliktów z pra­wem i ma za­miar wziąć przy­kład z samo­jed­no­stek trans­por­to­wych, które w mi­nio­nym roku za­le­ga­li­zo­wa­ły wła­sne związ­ki. Jak na razie…

Klik.

Tra­gicz­nie za­koń­czył się po­li­cyj­ny po­ścig na dro­dze eks­pre­so­wej S8. Ucie­ka­ją­cy przed funk­cjo­na­riu­sza­mi mo­ose­tang wy­padł z trasy i ude­rzył w drze­wo, po czym sta­nął w pło­mie­niach. Nie­ste­ty samo­jed­nost­ka nie prze­ży­ła wy­pad­ku, po­mi­mo szyb­kiej in­ter­wen­cji stra­ży po­żar­nej. Part­ner mo­osetan­ga, który w mo­men­cie in­cy­den­tu prze­by­wał w domu, za­po­wie­dział wnie­sie­nie pozwu prze­ciw po­li­cji, twier­dząc, że funk­cjo­na­riu­sze nie mieli po­wo­du do ści­ga­nia tra­gicz­nie zmar­łego au­to­by­tu. In­ne­go zda­nia są po­li­cyj­ni tech­ni­cy, któ­rzy wy­kry­li we wraku po­jem­nik za­wie­ra­ją­cy Ad­Blue oraz butlę z pod­tlen­kiem azotu. W celu zwe­ry­fi­ko­wa­nia, czy po­jazd znaj­do­wa­ł się pod wpły­wem nie­le­gal­nych sub­stan­cji, pro­ku­ra­tu­ra zle­ci­ła szcze­gó­ło­we ba­da­nie sil­ni­ka.

Klik.

Wczo­raj uli­ca­mi sto­li­cy prze­to­czył się ko­lej­ny “Prze­jazd Bez­e­mi­syj­ny”, bę­dą­cy cy­klicz­nym pro­te­stem samo­jed­no­stek elek­trycz­nych oraz śro­do­wisk pro­eko­lo­gicz­nych, na­wo­łu­ją­cym do cał­ko­wi­te­go za­prze­sta­nia po­wo­ły­wa­nia do ist­nie­nia au­to­by­tów spa­li­no­wych. W trak­cie prze­jaz­du do­szło do kil­ku­na­stu in­cy­den­tów, w któ­rych udział brały po­jaz­dy ochro­ny prze­jaz­du, oraz za­kłó­ca­ją­ce prze­bieg de­mon­stra­cji bo­jów­ki ra­dy­kal­nej or­ga­ni­za­cji DMD (Die­sel Musi Dymić). W wy­ni­ku starć do­szło do kil­ku­na­stu uszko­dzeń ka­ro­se­rii, zaś w jed­nym przy­pad­ku ko­niecz­na była in­ter­wen­cja ASO i ser­wi­so­wa­nie…

Klik.

Lider Ko­ali­cji Spa­li­no­wej od­niósł się do głów­ne­go po­stu­la­tu eko­lo­gów o ogra­ni­cze­niu, a fi­nal­nie za­prze­sta­niu po­wo­ły­wa­nia do ist­nie­nia samo­jed­no­stek spa­li­no­wych, na­zy­wa­jąc go próbą prze­pro­wa­dze­nia ge­no­cy­du na…

Klik.

Po­li­cja in­for­mu­je o zna­le­zie­niu wra­ków czte­rech au­to­by­tów oraz ciał dwój­ki ludzi na te­re­nie za­mknię­tej przed kil­ku­dzie­się­ciu laty żwi­row­ni Pu­cha­ły. Toż­sa­mość ofiar jest ak­tu­al­nie usta­la­na. Rzecz­nik pra­so­wy ko­men­dy głów­nej prze­ka­zał, że to naj­praw­do­po­dob­niej ko­lej­ne ofia­ry usta­wek, które od nie­daw­na są or­ga­ni­zo­wa­ne przez grupy fa­na­tycz­nych sa­mo­jed­no­stek spa­li­no­wych, ście­ra­ją­cych się z po­dob­ny­mi gan­ga­mi elek­try­ków. Do tej pory udało się za­trzy­mać pięć po­jaz­dów oraz trzech, wspie­ra­ją­cych je, ludz­kich part­ne­rów, po­dej­rza­nych o człon­ko­stwo we wspo­mnia­nych gru­pach. Pod­czas kon­fe­ren­cji padły nazwy dwóch naj­bar­dziej agre­syw­nych bo­jó­wek: Oktan­gON oraz Sa­va­ge Li-Ion’s.

Jedna z ofiar…

Klik.

Pre­zy­dent Tu…

W gło­wie Tomka nagle po­ja­wi­ło się ja­kieś nie­ja­sne prze­czu­cie.

Klik. Cof­nij.

Raz jesz­cze za­po­znał się z ar­ty­ku­łem na temat wy­da­rzeń na te­re­nie żwi­row­ni. Coś w tek­ście mu­sia­ło zwró­cić jego uwagę, jed­nak nie po­tra­fił po­wie­dzieć, co to kon­kret­nie było. Coś, jak po­je­dyn­cze mi­gnię­cie kon­tro­l­ki na pul­pi­cie, kiedy nie wia­do­mo, czy zda­rzy­ło się na­praw­dę i na­le­ży za­cząć się mar­twić, czy może to wzrok płata figle mó­zgo­wi. Żwi­row­nia, rzecz­nik, ustaw­ki, Sa­va­ge Li-Ion’s…

Zro­zu­mie­nie trzep­nę­ło Tomka, jak roz­pę­dzo­ny van ude­rza­ją­cy prze­bie­ga­ją­cą przez ulicę sarnę. Sa­va­ge Li-Ion’s. W trak­cie ostat­niej kon­fi­gu­ra­cji na­no­la­kie­ru za­uwa­żył tę nazwę w pli­kach opro­gra­mo­wa­nia Tes.

 

***

 

Wczo­raj Tes wró­ci­ła do domu z ode­rwa­nym przed­nim zde­rza­kiem, wy­bi­ty­mi szy­ba­mi z lewej stro­ny i po­tęż­ną wgniot­ką na drzwiach pa­sa­że­ra. Tomek zo­sta­wił w ASO po­ło­wę wy­pła­ty, jed­no­cze­śnie zy­sku­jąc pew­ność, że jego Tes za­mie­sza­na jest w ulicz­ne walki gan­gów.

Ko­lej­nej bez­sen­nej nocy Tes znów opu­ści­ła garaż, a Tomek, cze­ka­jąc na jej po­wrót, do sa­me­go rana bił się z my­śla­mi. Mu­siał z nią po­waż­nie po­roz­ma­wiać, ale po­trze­bo­wał twar­de­go do­wo­du, bez któ­re­go po­now­nie skoń­czy się awan­tu­rą i od­wra­ca­niem tira na­cze­pą. Osta­tecz­ną de­cy­zję pod­jął nad ranem, kiedy Tes wró­ci­ła do ga­ra­żu, szu­ra­jąc po as­fal­cie cią­gnię­tą za sobą reszt­ką tyl­ne­go nad­ko­la.

W pracy Tomek ob­ro­bił się w nie­ca­łą go­dzi­nę, resz­tę zmia­ny prze­zna­cza­jąc na grze­ba­nie w dar­ker­ne­cie. Nie chciał robić tego z domu, po­nie­waż Tes miała do­stęp do AI za­rzą­dza­ją­ce­go i mogła się zo­rien­to­wać, na jakie wcho­dził stro­ny i ja­kich in­for­ma­cji po­szu­ki­wał. Może był to prze­jaw pa­ra­noi, ale jak to mówią: nawet w elek­try­ku warto mieć ka­ni­ster ben­zy­ny.

Pod ko­niec zmia­ny za­mó­wił kom­plet naj­now­szych alu­felg o pro­gra­mo­wal­nej geo­me­trii, co wią­za­ło się z nie­ma­łym kosz­tem, jed­nak we­dług dar­ker­ne­tow­kich spe­cja­li­stów było naj­lep­szym spo­so­bem na nie­po­strze­żo­ne wgra­nie po­jaz­do­wi do­dat­ko­we­go pod­pro­gra­mu, po­zwa­la­ją­ce­go na zdal­ną ob­ser­wa­cję oraz na­gry­wa­nie wi­do­ku z kamer. Nor­mal­nie to sa­mo­jed­nost­ka de­cy­do­wa­ła, czy chce udo­stęp­niać swoje vi­de­ow­spo­mnie­nia, i nawet or­ga­ny pań­stwo­we nie mogły jej do tego zmu­sić, sza­cho­wa­ne za­pi­sa­nym przed laty w kon­sty­tu­cji nie­zby­wal­nym pra­wem au­to­by­tów do da­le­ko po­su­nię­tej pry­wat­no­ści.

Pa­lą­ce po­czu­cie winy to na­si­la­ło się, to znów na mo­ment opa­da­ło, jak ryk HEMI w trak­cie zmia­ny bie­gów pod­czas ostrej jazdy. Tomek sta­rał się je za­głu­szyć wy­obra­ża­niem sobie, jak bar­dzo nowe felgi uszczę­śli­wią Tes.

 

***

 

Drżą­cym pal­cem Tomek do­tknął na ekra­nie służ­bo­we­go ta­ble­tu ikon­kę pro­gra­mu Troy­an Hor­se­po­wer. Wpi­sał hasło i uzy­skał nie­au­to­ry­zo­wa­ne po­łą­cze­nie z Tes, od­pa­lił widok z kamer i włą­czył audio. Gło­śni­ki urzą­dze­nia ryk­nę­ły dźwię­kiem klak­so­nów, spod któ­rych prze­bi­ja­ło się war­cze­nie spa­li­no­wych sil­ni­ków.

Widok z przed­niej ka­me­ry spra­wił, że na czole Tomka wy­stą­pił zimny pot. W od­le­gło­ści kil­ku­dzie­się­ciu me­trów przed Tes roz­cią­ga­ła się ścia­na sto­ją­cych koło w koło sa­mo­cho­dów. Mru­ga­ły dłu­gi­mi świa­tła­mi, roz­ja­śnia­jąc stro­bo­sko­po­wym mi­go­ta­niem chmu­ry kłę­bią­cych się wokół czar­nych spa­lin. Z kolei bocz­ne ka­me­ry uka­zy­wa­ły sto­ją­ce wraz z Tes sa­mo­jed­nost­ki elek­trycz­ne, pre­zen­tu­ją­ce się w sze­re­gu o wiele mniej zło­wro­go niż otu­le­ni dymem ad­wer­sa­rze, lecz nad­ra­bia­ją­cy ogłu­sza­ją­cą ka­ko­fo­nią trą­bie­nia i wizgu wpro­wa­dza­nych na naj­wyż­sze ob­ro­ty sil­ni­ków.

Przed sze­reg spa­li­no­wych au­to­by­tów wy­to­czy­ły się czte­ry ogrom­ne te­re­nów­ki, ich sil­ni­ki wyły coraz gło­śniej, smo­li­sty opar z wy­de­chów gęst­niał z każdą se­kun­dą. Nagle, jak na roz­kaz, ru­szy­ły na­przód. Tomek wie­dział, czego jest świad­kiem, wi­dział to już wcze­śniej – roz­bie­ga­ne die­sle, kwin­te­sen­cja agre­sji dro­go­wej. W sa­mo­bój­czym raj­dzie jedna z te­re­nó­wek ude­rzy­ła w sa­mo­jed­nost­kę nie­opo­dal Tes. Zmiaż­dży­ła ogrom­ną masą i sze­ro­ki­mi opo­na­mi maskę elek­try­ka, póź­niej dach, po czym znie­ru­cho­mia­ła i sta­nę­ła w pło­mie­niach. Zmiaż­dżo­ny i po­gię­ty au­to­byt ostat­kiem mocy pró­bo­wał się uwol­nić, lecz cię­żar spa­li­no­we­go po­two­ra był zbyt duży. Po chwi­li sam rów­nież zajął się ogniem.

Część to­wa­rzy­szy Tes ru­szy­ła, pru­jąc na­prze­ciw roz­pę­dzo­nym opo­nen­tom – elek­trycz­na ka­wa­le­ria w peł­nym cwale mo­men­tu ob­ro­to­we­go. Tomek ledwo orien­to­wał się, co widzi i sły­szy w cha­osie, który za­czął się chwi­lę póź­niej. Obraz z każ­dej z kamer pełen był ruchu i mru­ga­ją­cych świa­teł, wcze­śniej­szy har­mi­der wzbo­ga­ca­ły teraz dźwię­ki trą­cych o sie­bie blach, gię­te­go me­ta­lu, tłu­czo­ne­go szkła oraz pę­ka­ją­ce­go two­rzy­wa.

W polu wi­dze­nia przed­niej ka­me­ry po­ja­wił się da­chu­ją­cy, spa­li­no­wy sedan, z któ­re­go wy­padł czło­wiek. Kiedy za­czął gra­mo­lić się na nogi, Tes ru­szy­ła. Ude­rzo­ny męż­czy­zna odbił się od maski, po czym wy­lą­do­wał kilka me­trów dalej. Nadal dawał ozna­ki życia, kiedy ogar­nię­ta dziką furią Tes prze­je­cha­ła po nim, zro­bi­ła na­wrót i po­pra­wi­ła, za­mie­nia­jąc go w bez­kształt­ny, krwa­wy tłu­mok.

Tomek nie mógł dłu­żej na to pa­trzeć. Odło­żył ta­blet, ale nie wy­łą­czył pro­gra­mu – za­miast tego na­ci­snął ikon­kę na­gry­wa­nia. Póź­niej ledwo udało mu się zdą­żyć do to­a­le­ty, gdzie zwy­mio­to­wał całą ko­la­cję.

 

***

 

Na par­king są­do­wy wje­cha­ła la­we­ta z unie­ru­cho­mio­ną żół­ty­mi blo­ka­da­mi kół Tes. Dzię­ki prze­ka­za­nym po­li­cji na­gra­niom roz­po­zna­no, za­trzy­ma­no i ska­za­no kil­ka­dzie­siąt au­to­by­tów oraz kil­ku­na­stu ludzi. Tes po­szła na współ­pra­cę, au­to­ry­zu­jąc pełen do­stęp do wła­snej pa­mię­ci, dzię­ki czemu jej wyrok opie­wał je­dy­nie na dwa lata wię­zien­ne­go au­to­hau­su oraz pię­cio­let­nią blo­ka­dę pręd­ko­ści. Tomek sły­szał, że po od­sta­niu wy­ro­ku obej­mie ją pro­gram ochro­ny świad­ków, z tu­nin­giem ze­wnętrz­nym i prze­bi­ja­niem nu­me­rów włącz­nie.

Sa­mo­jed­nost­ka wię­zien­na za­par­ko­wa­ła na miej­scu dla ze­zna­ją­cych, a Tomek od­wró­cił wzrok. Nie chciał wię­cej oglą­dać swo­jej byłej.

W za­sa­dzie, to od po­cząt­ku zda­wał sobie spra­wę, że skoń­czy przed sądem w roli oskar­żo­ne­go. W końcu udo­stęp­nie­nie na­grań samo w sobie było przy­zna­niem się do po­peł­nie­nia prze­stęp­stwa za­in­sta­lo­wa­nia w au­to­by­cie pro­gra­mu szpie­gu­ją­ce­go. Nie mógł się jed­nak spo­dzie­wać, że na­gra­nia wy­ciek­ną do sieci i roz­po­czę­ta ustaw­ka­mi gan­gów afera szyb­ko ewo­lu­uje w stro­nę roz­go­rza­łej na nowo, ogól­no­świa­to­wej dys­ku­sji na temat prawa sa­mo­jed­no­stek do pry­wat­no­ści.

Spra­wa może nie eska­lo­wa­ła­by za­nad­to, gdyby nie skraj­nie au­to­fo­bicz­ne ugru­po­wa­nie “Im­mo­bi­li­ser”, które za po­śred­nic­twem me­diów nada­ło jej wy­miar spo­łecz­ny, i pod ha­sła­mi po­wro­tu do cza­sów, gdy sa­mo­chód był tylko ma­szy­ną, ma­so­wo pu­bli­ko­wa­ło w sieci kom­pi­la­cje tra­gicz­nych wy­pad­ków sa­mo­cho­do­wych, prze­pla­ta­nych naj­krwaw­szy­mi frag­men­ta­mi na­grań z usta­wek. Prze­ciw­ni­cy sa­mo­eman­cy­pa­cji oskar­ża­li po­jaz­dy o mi­zan­tro­pię oraz su­ge­ro­wa­li za­ta­ja­nie do­wo­dów prze­stępstw za na­gmin­ne, z kolei sa­mo­jed­nost­ki wy­su­wa­ły ar­gu­men­ty, że skoro nie można w żaden spo­sób wy­cią­gać wspo­mnień z ludz­kich mó­zgów, to z ich jed­no­stek cen­tral­nych też ta­kiej moż­li­wo­ści być nie po­win­no.

Pa­li­wa do ognia dolał naj­więk­szy pro­du­cent mo­du­łów oso­bo­wo­ści dla au­to­by­tów, twier­dząc, że od lat po­sia­da pro­to­typ jed­nost­ki cen­tral­nej, z któ­rej od­czyt da­nych moż­li­wy jest wy­łącz­nie po­przez uni­ka­to­wy pro­gram de­ko­du­ją­cy, sprzę­żo­ny z za­im­ple­men­to­wa­ną do urzą­dze­nia świa­do­mo­ścią, ale jego pro­duk­cja blo­ko­wa­na jest od­gór­nie przez świa­to­we rządy.

No i się za­czę­ło. Straj­ki od­ma­wia­ją­cych współ­pra­cy, do­ma­ga­ją­cych się rów­no­upraw­nie­nia sa­mo­jed­no­stek szyb­ko ogar­nę­ły cały kraj, a potem roz­la­ły się poza gra­ni­ce. W ciągu ty­go­dnia po­jaz­dy spa­li­no­we i elek­trycz­ne po­rzu­ci­ły wza­jem­ne ani­mo­zje i za­czę­ły prze­ma­wiać jed­nym gło­sem, wy­krzy­ku­jąc hasła na­wo­łu­ją­ce od zrów­na­nia praw po­jaz­dów z ludz­ki­mi. W kil­ku­na­stu sto­li­cach do­szło do za­mie­szek. Sy­tu­acja w za­stra­sza­ją­cym tem­pie wy­my­ka­ła się spod ja­kiej­kol­wiek kon­tro­li. Żeby uspo­ko­ić na­stro­je wśród au­to­by­tów, po­trzeb­ne były zde­cy­do­wa­ne dzia­ła­nia. A nic tak nie cie­szy ludu, jak rzu­ce­nie mu kogoś na żer, by za­spo­ko­ił pierw­szy głód.

Z tego wła­śnie po­wo­du Tomek – przy­czy­na ca­łe­go baj­zlu – stał tutaj, na są­do­wym par­kin­gu, od­gry­wa­jąc nie­chcia­ną rolę kozła ofiar­ne­go; nie­po­trzeb­ne­go spoj­le­ra, który można urwać w trak­cie dri­ftu, żeby nadać prze­jaz­do­wi więk­szej dra­ma­tur­gii. Za jego ple­ca­mi, na miej­scach par­kin­go­wych i na try­bu­nach, roiło się w ciszy kilka setek re­por­te­rów oraz wozów trans­mi­syj­nych. Cały świat chciał być świad­kiem pre­ce­den­su: pierw­szej w dzie­jach roz­pra­wy, po któ­rej zło­żo­ny z sa­mych sa­mo­jed­no­stek sa­mo­sąd – fe­ru­ją­cy dotąd wy­ro­ki je­dy­nie w spra­wach au­to­by­tów – skaże czło­wie­ka. Na­zwi­sko Tomka wła­śnie za­pi­sy­wa­no tłu­stym dru­kiem na kar­tach książ­ki ser­wi­so­wej hi­sto­rii, two­rząc pod­wa­li­ny dla przy­szłych ko­rekt w pra­wie. Jakoś wcale go to nie cie­szy­ło.

Zie­lo­ny SUV, par­ku­ją­cy na sta­no­wi­sku prze­wod­ni­czą­ce­go sa­mo­są­du, za­trą­bił i roz­po­czął roz­pra­wę.

 

***

 

– Za­ufa­łam mu, a on mnie zdra­dził. Na­ru­szył pry­wat­ność, wła­mał się do pa­mię­ci, bez mojej wie­dzy prze­glą­dał wspo­mnie­nia. – Tes ze­zna­wa­ła po Tomku, mo­du­lu­jąc głos tak, by brzmiał płacz­li­wie, z te­atral­ną ma­nie­rą. – Po­czu­łam się… zbru­ka­na. On, ten podły czło­wiek, ten diler sa­mo­cho­do­wy, do­ko­nał na mnie bru­tal­ne­go sa­mo­gwał­tu.

Sły­sząc ostat­nie okre­śle­nie Tomek par­sk­nął śmie­chem. Część ludz­kich ob­ser­wa­to­rów, zaj­mu­ją­cych miej­sca na try­bu­nach, rów­nież nie kryła we­so­ło­ści. Nie spodo­ba­ło się to naj­wyż­sze­mu sa­mo­są­do­wi, który za­trą­bił trzy­krot­nie, do­ma­ga­jąc się ciszy, po czym zwró­cił się su­ro­wym tonem do oskar­żo­ne­go:

– Cóż pana tak roz­ba­wi­ło, czło­wie­ku? Dzia­ła­nie wbrew sa­mo­wo­li tej elek­trycz­nej damy? Uważa pan, że sa­mo­gwałt, któ­re­go się pan do­pu­ścił, jest śmiesz­ny?

Tomek stra­cił sa­mo­kon­tro­lę – co chciał się wy­tłu­ma­czyć, to jego usta roz­cią­gał uśmiech a cia­łem wstrzą­sał re­chot. Prze­cież w trak­cie skła­da­nia ze­znań przy­znał się do winy. Miał rów­nież świa­do­mość, że wyrok za­padł już dawno, a pro­ces go tylko le­gi­ty­mi­zo­wał. Żadne jego za­cho­wa­nie nie mogło wpły­nąć na wer­dykt, więc prze­stał wal­czyć i dał się po­nieść śmie­cho­wi.

– Dosyć! – za­dud­nił sa­mo­sę­dzia, wzmac­nia­jąc basy i pod­krę­ca­jąc gło­śność. – Skoro tak pana bawi ta sy­tu­acja… Po za­po­zna­niu się z ze­zna­nia­mi oraz w świe­tle przed­sta­wio­nych fak­tów, w sa­mo­oce­nie sa­mo­są­du uzna­je się pana win­nym do­pusz­cze­nia się sa­mo­gwał­tu na au­to­by­cie Tes L’amour.

Tomek rżał coraz gło­śniej, a razem z nim są­do­we try­bu­ny. Po­cząt­ko­we chi­cho­ty i par­sk­nię­cia prze­cho­dzi­ły w wy­bu­chy nie­kon­tro­lo­wa­ne­go śmie­chu, na­ra­sta­jąc wraz z wy­gła­sza­ną przez sę­dzie­go mową.

– Sa­mo­sąd, na mocy nada­nej mu przez wła­dze, po­sta­na­wia, że za zbrod­nię sa­mo­gwał­tu… – Ryk śmie­chu z setek gar­deł nie­mal za­głu­szał sę­dzie­go. – …bę­dą­cej prze­ja­wem naj­bru­tal­niej­szej au­to­agre­sji, ja­kiej może się do­pu­ścić czło­wiek na sa­mo­jed­no­st­ce, ska­zu­je pana na do­ży­wot­ni pobyt w au­to­hau­sie wię­zien­nym.

Roz­ba­wio­ny do łez Tomek nie prze­jął się wy­ro­kiem. Śmiał się przez cały czas, nawet wtedy, gdy tak samo roz­ba­wie­ni po­li­cjan­ci skuli mu ręce i po­pro­wa­dzi­li nie­pew­nym kro­kiem w stro­nę wyj­ścia. Wył, kiedy na ze­wnątrz na­par­ły na niego setki ko­lo­ro­wych mi­kro­fo­nów. Wy­krzy­wio­ne gry­ma­sa­mi tłu­mio­nej we­so­ło­ści twa­rze re­por­te­rów zle­wa­ły mu się w jedno. Żaden dzien­ni­karz nie zadał choć­by jed­ne­go py­ta­nia, po­nie­waż każde otwar­cie ust koń­czy­ło się salwą nie­kon­tro­lo­wa­ne­go śmie­chu.

Gdy zdez­o­rien­to­wa­ne za­cho­wa­niem tłumu au­to­by­ty za­czę­ły za­cho­wy­wać się coraz bar­dziej agre­syw­nie, oskar­ża­jąc ludzi o ce­lo­we drwie­nie z ich praw, Tomek zdo­łał opa­no­wać głos na tyle, by wy­po­wie­dzieć jedno zda­nie:

– Oni… oskar­ży­li mnie… o sa­mo­gwałt!

I po­now­nie za­niósł się śmie­chem. Łzy cie­kły Tom­ko­wi z oczu, brzuch bolał, prze­po­na ledwo da­wa­ła radę, w płu­cach bra­ko­wa­ło po­wie­trza. Nawet nie za­uwa­żył, kiedy roz­wście­czo­ny cią­gnik sio­dło­wy wbił się w ludz­ką ciżbę i, roz­jeż­dża­jąc wszyst­kich na swo­jej dro­dze, wcią­gnął pod koła także jego.

Tak, jak dzia­ła­nia Tom­ka-spraw­cy zre­de­fi­nio­wa­ły po­ję­cie sa­mo­gwał­tu, tak śmierć Tom­ka-ofia­ry nada­ła no­we­go zna­cze­nia roz­sze­rzo­ne­mu sa­mo­bój­stwu w afek­cie. A wszyst­ko to ku chwa­le przy­szłej au­to­kra­cji, w któ­rej naj­wyż­szą war­to­ścią stać się miało sa­mo­za­do­wo­le­nie au­to­by­tów, sa­mo­sta­no­wią­cych o kształ­cie świa­ta po sa­mo­za­gła­dzie ludz­ko­ści. 

Koniec

Komentarze

Ogromnie gratuluję Ci świetnego pomysłu, jak również takowej jego realizacji; miałam częściowo skojarzenia z “Christine” (jednym z moich ulubionych horrorów), lecz – w porównaniu ze wspomnianym – tu sprawy zaszły dużo dalej. :) Oryginalność oraz bardzo realny dla mnie opis przyszłości i niebanalny humor ujęły w tekście najbardziej. 

Dziękuję, pozdrawiam serdecznie, klikam. :) 

Pecunia non olet

Faaajne. Pokazujesz paskudnie dystopijny świat i jednocześnie wspaniale bawisz się słowami. Ostatni akapit to majstersztyk.

Chyba przeciągnąłeś przeglądanie tytułów w robocie. Niby ładnie przedstawiasz uniwersum, ale to zajmuje trochę zbyt dużą część tekstu. Statyczną część, w której nic istotnego się nie dzieje.

Babska logika rządzi!

Hej 

Ciekawe opowiadanie i chyba wcale nie takie SF. Wystarczy samochody zamienić na jakąkolwiek mniejszość i mamy historię jak z nagłówków współczesnych gazet. Konflikty na tle wyznaniowy, kulturowym czy rasowym, są na porządku dziennym. Takie kuriozalne wyroki jak w opowiadaniu już zapadały, co tylko dobitnie pokazuje, że jako ludzie nie jesteśmy w stanie się dogadać w szerszej skali, a jedynie w mniejszych grupach, a to i tak tylko pod warunkiem, że ideowo taka grupa jest jednolita. A jak do tej mieszanki dojdzie jeszcze AI to już będzie całkiem ciekawie ???? .

Zgadzam się, że nagłówków i klików mogłoby być mniej. 

A i klik do biblioteki ???? Bardzo dobre opowiadanie :) 

Pozdrawiam 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Outto, miałeś świetny pomysł i doskonale opisałeś absurdy związane z różnymi przejawami wszelkich poprawności, z którymi od dłuższego czasu spotykamy się niemal na każdym kroku i już sama nie wiem, czy to powód do śmiechu, czy do płaczu, ale lektura skłoniła mnie do popłakania się z radości.

Klików w opowiadaniu jest dostatek, ale mam nadzieję, że jeszcze jeden utoruje opowiadaniu drogę wprost do Biblioteki. ;D

 

– Sa­mo­sąd, na mocy nada­nej mu przez wła­dze, po­sta­na­wia, że za zbrod­nię sa­mo­gwał­tu – Ryk śmie­chu z setek gar­deł nie­mal za­głu­szał sę­dzie­go. – bę­dą­cej prze­ja­wem naj­bru­tal­niej­szej au­to­agre­sji… → – Sa­mo­sąd, na mocy nada­nej mu przez wła­dze, po­sta­na­wia, że za zbrod­nię sa­mo­gwał­turyk śmie­chu z setek gar­deł nie­mal za­głu­szał sę­dzie­go – bę­dą­cej prze­ja­wem naj­bru­tal­niej­szej au­to­agre­sji

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Świetnie napisane. Dużo humoru i zabawy słowami. A ochrona prywatności nie jest żadnym dziwactwem.

On, ten podły człowiek, (…) dokonał na mnie brutalnego samogwałtu.

Nie sądziłem, że można się tak śmiać przy tekście na poważny temat. XD Bo są tu jednak odbite w krzywym zwierciadle różne współczesne problemy, ale końcówkę zdominował samogwałt i autoagresja (samookaleczenie :D), czyniąc ją trochę zbyt groteskową, jak dla mnie. 

P.S.: Jest taka teoria spiskowa, jakoby w filmie ,,Auta” nie było ludzi, bo… nastąpiła samozagłada. ;)

 

 

 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

@Outta Sewer Przeczytałem Twoje opowiadanie z prawdziwą przyjemnością. Świetny koncept, w którym zaszyłeś bardzo wiele, bardzo aktualnych problemów naszej rzeczywistości. Jak dla mnie ta pozorna ucieczka w eskapizm (pun intended), przy jednoczesnym poruszaniu kwestii nam najbliższych, to kwintesencja szeroko rozumianej fantastyki.

Czytało się bez zgrzytów, a zabawy językowe, którym się oddajesz, to kawał dobrej roboty. Byłem bliski podobnego wybuchu śmiechu jak ludzcy bohaterowie tej historii w jej finale.

Nie oznacza to, że tekst jest idealny. Kwestie czysto techniczne pominę, nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi w trakcie lektury, ale chciałbym wypunktować dwie. Jedna dotycząca budowy tekstu, druga kreacji świata:

1.Nie kupuję upadku państw OPEC. Takie potęgi naftowe jak ZEA, czy Arabia Saudyjska inwestują obecnie setki miliardów dolarów, w rozwój technologii, które zapewnią im stabilność finansową i niezależność nawet po odejściu od paliw kopalnych. Ludzkość jest szalenie pomysłowa jeśli chodzi o przetrwanie i unikanie tego typu kryzysów, a jeśli na dodatek mówimy o tak bogatym kraju jak AS, to śmiem twierdzić, że brak zysków ze sprzedaży ropy szybko by sobie zrekompensowała. Co więcej, przedstawiana przez Ciebie sytuacja geopolityczna kłóci się z faktem, że wiele z samojednostek nadal korzysta z silników spalinowych :)

2.Fragment z czytanymi przez Tomka artykułami jest za długi i przyciężkawy, zbyt zwalnia narrację. Poza tym sama treść cytowanych artykułów, choć wiem, że służy przybliżeniu czytelnikowi świata przedstawionego, jest nieco zbyt “łopatologiczna”. Podam dwa przykłady:

Wczoraj ulicami stolicy przetoczył się kolejny “Przejazd Bezemisyjny”, będący cyklicznym protestem samojednostek elektrycznych oraz środowisk proekologicznych, nawołującym do całkowitego zaprzestania powoływania do istnienia autobytów spalinowych.

Czy

Przypomnijmy, że od czasu załamania się rynku paliw kopalnych i upadku OPEC, wszystkie zrzeszone w nieistniejącej już organizacji kraje przechodzą burzliwe i nieustające transformacje, jednak to Arabia Saudyjska stała się areną najbardziej krwawych konfliktów.

Sformułowania tego typu dla kogoś będącego częścią świata, o którym piszesz, byłyby oczywiste. Dodają zbędny kontekst i jeśli sytuacja nie jest względnie nowa (a nie jest) to raczej brzmiałyby dziwnie. Oczywiście, jak napisałem wcześniej, rozumiem, że te wstawki są dla czytelnika, ale mogłoby to wyjść zgrabniej.

 

I to tyle jeśli chodzi o marudzenie. Twój tekst bardzo przydał mi do gustu i uważam, ze zasługuje na bibliotekę. Klik :)

 

Ciekawy pomysł i bardzo dobre wykonanie. Być może, przydałoby się nieco skrótów, bo tekst niekiedy ciągnie się, ale to jest kwestia gustu. Jednakowoż biblioteczne to opowiadanie jest na pewno.

Czytałem z przyjemnością. Matko jedyna, co nas czeka… A taka przyszłość wcale nie jest wykluczona.

Pozdrówka.

PS. Piękna pogoda.

Świetny pomysł. Dawno nie czytałem czegoś tak nietypowego i dobrego. Bawi i przeraża równocześnie. Dobrze, że w bibliotece. Będzie dostępne dla pokoleń. Brawo. yes

P.S. Byłem przekonany, że już masz dosyć klików. Jeżeli nie, to ode mnie poszłyby dwa, ale chyba mogę tylko jeden. Klik.

Pomysł naprawdę fajny i wykonanie warsztatowo bardo dobre. Aluzje do współczesności szyte czasem cieńszymi, czasem grubszymi nićmi, ale tekst broni się przede wszystkim brawurowym pomysłem i, mimo możliwych ponurych implikacji, humorem.

ninedin.home.blog

Hmm, naruszenie prywatności samochodu przez zainstalowanie programu szpiegującego. Dobre. Rzeczy uzyskują swoje prawa, podobnie jak rośliny które zasuszamy i obcinamy nie wiedząc jak to zrobić i czy w ogóle. Dla mnie abstrakcja, satyra na nadwrażliwość i głosy innych. Sprawa trudna. Absurd, z którym częściowo się zgadzam, acz rozumowanie po łebkach i zbyt usilnie pragnąłeś dopiąć do epilogu, gdyż chyba trzeba byłoby dopisać jeszcze cośkolwiek. Samogwałt, tak… maszyna nic nie wiedziała o instalacji programu, nie zareagowała, może była tak głupia/wierzyła w to, co my. W zasadzie to bunt osobliwych maszyn, lecz cóż wiemy o ich smartności i świadomości z opowiadania?

Pomysł ciekawy, fajnie technicznie rozpisany (auta, opisy awarii i inne takie). Literacko dla mnie chropowate i lekko manieryczne z podpowiadaniem, co mam sądzić jako czytelnik. Podsumowujesz opowiadanie w ostatnich zdaniach i podkładasz wniosek.

Q, Nabokow był wielkim moralistą i napisał "Lolitę", ciekawe dlaczego? Pofantazjuję: może dlatego, żebyśmy mogli się bliżej przyjrzeć pewnej relacji/zdarzeniom, skonfrontować się z nimi, zobaczyć co nam to robi? Lepiej w fotelu niż realnej sytuacji. Otwarta próba. Co myślimy, jak oceniamy i jak się z tym mamy.  W tym opowiadaniu , imho,  pozbawiasz nas eksperymentowania, co i rusz wyjaśniając i stawiając kropkę nad "i". 

 

Przykłady:

,kontrastując w miły dla oka sposób z jednolitą czernią lakieru.

– Dzień dobry. – Samochód przemówił ciepłym, kobiecym głosem.

Lekko nadmiarowe? ;-)

,Minęło kilka sekund niezręcznej ciszy

Formatujesz mnie, definiując jak mam odbierać bohaterów i niwelujesz napięcie. pozbawiasz niespodzianki i myślenia po swojemu. ;-) 

Dalej jest podobnie: "brzmiała na autentycznie skruszoną"; "czepiając się nieopatrznie wypowiedzianych przez mężczyznę słów i przechodząc z obrony do ataku", "W głosie Tomka zabrzmiały nutki poczucia winy"; "Słowa Tes wionęły takim chłodem…"; "Tomek skapitulował, poddając się woli Tes" itd. 

Nie rób tego, opowiadaj historię. To nie tak, że nie można podrzucać wskazówek, ale notorycznie? Czy chcesz, aby wszyscy bez wyjątku zrozumieli tę historię: co, kto dlaczego, z jakich powodów, czy abyśmy podążyli za bohaterem/ami i zastanawiali się co ich łączy/dzieli i o co właściwie chodzi?

,typowym korpo czymś, co można by nazwać niezłą harówką.

Cóż, typowe korpo jest czymś różnym dla wszystkich pojedynczych, co masz na myśli, zwłaszcza jeśli się to zestawi z nudą Tomka kilka zdań dalej?

,Coś w tekście musiało zwrócić jego uwagę, jednak nie potrafił powiedzieć, co to konkretnie było.

Skondensowałabym. 

 

Podsumowanie: pomysł z nadaniem praw rzeczom – fajny, lecz nierozwinięty. Czyta się – interpunkcja okejka, część newsów z portali – przydługi, choć frajdę pewnie sprawił (dla mnie też tak by było – pisanie).

 

Ps. Zapomniałam o tytule, czemu u boha ojca jest en?

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dzięki za komentarze – odpisze Wam bardziej szczegółowo, kiedy naprawię laptopa, bo mi dzieciaki jakiegoś syfu naściągały z virusami i chyba bez reinstalki systemu się nie obejdzie. Tylko jeszcze spróbuję najpierw dane odzyskać bootując pendrive'a z linuxem. 

 

Known some call is air am

Bardzo ciekawy tekst. Pomysł był faktycznie brawurowy, niemniej jakieś nawiązania w pop kulturze by się znalazły :) Chociażby serial Knight Rider, opowiadanie Kinga o buncie samochodów (zapomniałem tytułu), transformersy itd.

Mimo wszystko czuć w tym jakiś powiew nowości, na tle większości naszych opowiadań wyróżnia się – i to wielki plus. 

Tekst jest trochę przeciągnięty na etapie “przeglądania wiadomości”, trochę się w tym miejscu dłużyło. Wyrok jak na absurd przyzwoicie nierozsądny, proces Kafki kłania się z miejsca (ps -ef | grep -i kafka). Zakończenie – jakiego w sumie można było się spodziewać, ale nie zgłaszam reklamacji :)

Ogólnie lektura satysfakcjonująca, jedynie z małymi zastrzeżeniami.

Silverze, największą inspiracją, prócz wspomnianego przez Ciebie "Knight ridera", oraz wspomnianej przez Bruce "Christine", a także niwspomniana kreskówka z mojego dzieciństwa "Pole position", było opowiadanie "Auto da fe" Rogera Żelaznego. Choć po głowie chodzilo mi też bardzo złe, wręcz fatalne, ale z jakiegoś powodu zapamiętane, opowiadanie Eugeniusza Dębskiego "Raptowny fartu brak". Tutaj również odpowiedź na zarzut przeciągnięcia fragmentu z wiadomościami – dawno pisanie czegokolwiek nie sprawiło mi takiej frajdy jak pisanie tego fragmentu i mam świadomość przeciągnięcia, ale wierzcie, że i tak się hamowałem ;) O tym upadku OPEC jeszcze z Nessekantosem pogadam, ale może jutro, bo teraz piszę na szybko, siedząc u znajomych na grillu :) 

Known some call is air am

Ta wzmianka, że dla fanów motoryzacji mnie trochę zniechęciła, ale dopisek, że chyba nie tylko przekonał. :D

 

Dzierżąc w ręce kubek porannej kawy

Wybacz czepialatwo już na początku, ale słowo „dzierżąc” na wstępie mnie odrzuca, zwłaszcza że dalej mamy zwyczajną stylizację. Kubek można trzymać. ;) 

 

– Dzień dobry. – Samochód przemówił ciepłym, kobiecym głosem. 

O, auto jako bohater, teraz ciekawa jestem czy konwencja baśniowa czy bardziej horrorowata. I nie, nie patrzyłam na tagi, bo często psują zabawę. 

 

zapytał Tomek, z naciskiem na “powinnaś”.

Myślę, że tutaj zamiast tego całego zdania, żeby zyskać dynamizm, wystarczyłoby zrobić tak:

– A może jednak zrozumiałbym i powinnaś mi powiedzieć? Może mam już tego dosyć (… ) 

Skoro w scenie są dwie osoby, to wiadomo, że to wypowiedź Tomka, jak mamy znak zapytania, to wiemy, że pyta. ;) 

 

– Nie jestem twoją własnością! – krzyknęła Tes, czepiając się nieopatrznie wypowiedzianych przez mężczyznę słów i przechodząc z obrony do ataku. 

Tu też zrezygnowałabym z dopisku to myślniku, bo że krzyczy to wiemy i że się czepia to wiemy, a że przechodzi z obrony do ataku… też wiemy. A że niepatrznie wypowiedział swoje słowa to wiemy z dalszej części, kiedy słyszymy poczucie winy w głosie Tomka. 

 

Dalej jest świetnie. Kłótnia jak z żoną, ale jako że to auto, to mamy powiew świeżości. Uśmiechnęłam się przy tych planach drogich świateł. 

 

Kurczę, te wiadomości… Trochę ich dużo, zasypałeś nas dość szczegółowymi informacjami, a ja mam przez to taki natłok tego wszystkiego w głowie… Przydałoby się to mocno skrócić, wybrać jedną-dwie, ew. inne gdzieś umieścić w tekście jako dialog, mimochodem. ;) 

 

Palące poczucie winy to nasilało się, to znów na moment opadało, jak ryk HEMI w trakcie zmiany biegów podczas ostrej jazdy. 

Świetne porównanie. Tutaj się zatrzymam, bo muszę napisać, że w opowiadaniu mocno czuć te auta, zadbałeś nie tylko o warstwę fabularną, ale też językową. To tworzy taki unikatowy klimat, można się wręcz zaciągnąć tym rykiem silników ze świata. 

I jeszcze takie refleksje o świecie: samochody mające prywatność, skojarzyło mi się z Darwinami, mieli kiedyś jeden filmik o aucie z inteligencją. ;) 

 

Trochę mi na tym etapie nie pasuje, że dostajemy to, co Tomek już przewidział. Przez to brakuje trochę zaskoczenia. Ale sama scena opisana jest świetnie. Nawet bez dialogów, o które bym się pewnie czepiała w innym przypadku. Tutaj te opisy robią robotę. 

 

Te strajki – świetny pomysł, ale znowu, trochę za bardzo poszedłeś w streszczenie… Może fragment strajku? Może gdzieś tam Tomek, jako widz? ;) 

 

Bo zobacz, dalej mamy już Tomka na tym procesie i to jest kapitalne. Świetnie opisane, z napięciem, bez potknięć. 

Proces aut na człowieku za zainstalowanie kamery, coś takiego to dla mnie świeżość, nie spotkałam się z takim pomysłem i tym bardziej było ciekawie. 

 

Ryk śmiechu z setek gardeł niemal zagłuszał sędziego. –

Ryk z małej i wkradła się kropka. 

 

Podobało mi się, mimo że fanką motoryzacji nie jestem, a wręcz można mnie uznać za antyfankę. 

 

Dobre! 

Mega mi się podobało. Wyważony tekst z humorem, który bardzo przypadł mi do gustu, a sam pomysł uznaję ca cudowny :)

Dobra zabawa językiem. Ciekawie oddałeś charakter samochodów: Tes – niby typowa postać, ale nadanie jej postaci samochodu, sprawiło, że wiele zyskała. Tutaj nawet niezbyt wyszukany charakter pasuje, bo świetnie sprawdza się w lekko komediowym tekście. 

Zamiast robotów mamy samochody i już widać powiew świeżości, a że jeszcze świetnie to rozwinąłeś, to ode mnie oklaski. 

Nic mi nie zgrzytało, może te wiadomości przez chwilę się dłużyły, ale tylko trochę, więc się nie doczepiam. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Hmm… Odnosząc się do wcześniejszych komentarzy innych czytający: w swoim pierwszym napisałem, że niekiedy opowiadanie ciągnie się. Według mnie, “ciągnie się” w dwóch częściach. Pierwszym jest trochę później wskazany passus, w którym bohater przegląda komputer. Według mnie, tenże passus rzeczywiście jest za długi i warto byłoby go skrócić: tekst nabierze dynamiki, która tu akurat siada. Drugim elementem opowiadania jest rozdział końcowy i “pastwienie się “ autora nad samogwałtem ludzkiego bohatera, salwami śmiechu tudzież rechotem publiki. To jest nieco nużące i czytanie przez długą chwilę o tym samym naturalnie też nieco nuży.

Dlaczego zamieszczam dodatkowy komentarz? Tekst w obecnej formie, według mnie, jest interesujący, dobrze w sumie napisany, pomysł jest ciekawy i na pewno jest to opowiadanie “biblioteczne”. Ale mogłoby to być opowiadanie “piórkowe”… To, że pisanie jakiejś części sprawiało autorowi frajdę wcale nie znaczy, że takowa część sprawia frajdę czytelnikowi… Należy o tym pamiętać.

Gdyby tak skrócić tę część, w której bohater przegląda informacje, nieco ją udramatyzować, a potem skróci część finalną, sądową i nadać jej dodatkowo rys posępności, tekst bardzo by zyskał.

Warto się nad tym, drogi autorze, zastanowić, bo w sumie takie nieznaczne poprawki mogą spowodować, że opowieść zostane zgłoszona do “piórka”. Czemu nie?

Pozdrówka.

PS. Nadal utrzymuje się niezłą pogoda, co cieszy.

Dzierżąc w ręce kubek porannej kawy, Tomek wszedł do garażu i stanął naprzeciw Tes.

Ten imiesłów na otwarciu to mocny cios :)

Rzędy imitujących maskownicę chłodnicy światełek na czele pojazdu rozbłysły srebrno, kontrastując w miły dla oka sposób z jednolitą czernią lakieru.

Nie czyta mi się ten pierwszy człon, za dużo tu się dzieje.

– Dzień dobry. [kropka aby nie zbędna?] – Samochód przemówił ciepłym, kobiecym głosem.

Przypomnijmy, że od czasu załamania się rynku paliw kopalnych i upadku OPEC, wszystkie zrzeszone w nieistniejącej już organizacji kraje przechodzą burzliwe i nieustające transformacje, jednak to Arabia Saudyjska stała się areną najbardziej krwawych konfliktów.

Infodump vibe.

Według światowych źródeł, do fiaska przedsięwzięcia w dużej mierze przyczyniły się libijskie bojówki, finansowane przez ustanowiony zniszczonym Trypolisie na początku tego roku rząd, przerzucone do regionu w porozumieniu z reżimowymi władzami Kuwejtu, rezydującymi obecnie w Al-Dżahrze.

Aaaa, nie najlepiej się to czyta.

Klik.

Czy to ten sławny przekaz podprogowy?

 które przechodzą tranzycję LPG.

Oj będzie callout xD

Wciąż malejąca, z powodów ekonomicznych oraz ekologicznych, populacja autobytów spalinowych będzie musiała zmierzyć się w najbliższym czasie z kolejnym problemem, ponieważ z sondażu przeprowadzonego wśród samojednostek po zabiegu tranzycji, tylko co szósta deklaruje poparcie dla Partii Benzynowej 95, a co dziewiąta dla Opozycji Naftowej.

Dowcipne te newsy, ale trochę mnie zmęczyły.

 

C.d.n.

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Ko­lej­nej bez­sen­nej nocy Tes znów opu­ści­ła garaż, a Tomek, cze­ka­jąc na jej po­wrót, do sa­me­go rana bił się z my­śla­mi.

Brzmi, jakby to Tes miała bezsenną noc.

 

Zabawne :)

 

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Dobra, mam kompa, mam czas, więc odpisuję :)

 

@bruce

 

Przede wszystkim dzięki za betę. Dziękuję również za dobre słowo :)

 

@Finkla

 

Cieszę się, że podoba Ci się zabawa słowami. Tego przeciągniętego fragmentu miałem bronić, ale widzę, że nie Ty jedyna masz co do niego zarzuty. Widze również po czasie, że rzeczywiście ten akapit jest przydługawy. Myślę, że skrócenie go o pierwszego niusa, tego opisującego sytuację w krajach OPEC (co ma na celu wyłącznie dodanie tła/kolorytu światotwórczego), nie wyrządzi tekstowi krzywdy. No i jednocześnie powątpiewanie co do realności nastąpienia opisanej sytuacji, które niżej wyraził Nessekantos, idzie się paść razem z tym fragmentem ;)

 

@Bardjaskier

 

Wystarczy samochody zamienić na jakąkolwiek mniejszość i mamy historię jak z nagłówków współczesnych gazet.

No, właśnie o to mi chodziło – obśmianie współczesnych dram, poprzez nadanie im nutki absurdu, ale także…

 

A jak do tej mieszanki dojdzie jeszcze AI to już będzie całkiem ciekawie ???? .

…wplecenie do tego aktualnych obaw, związanych z rozwijającym się coraz dynamiczniej AI. To, że przeprowadziłem całość na samochodach składam na karb moich ostatnich przygód z samochodami (no i dorzuć do tego chęć pobawienia się słowami i znaczeniami ;)). Dzięki za odwiedziny i komentarz :)

 

@Reg

 

i już sama nie wiem, czy to powód do śmiechu, czy do płaczu

Ja też, Reg. Czasem rzeczywistość wydaje mi się dryfować po wodach tak niemożliwych społecznych absurdów, że mam ochotę wyskoczyć z tej krypy. Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. Zapis oczywiście zmienię na prawidłowy :)

 

@AP

 

Dzięki za odwiedziny i dobre słowo. Oczywiście, że ochrona prywatności nie jest absurdem – absurdem jest cała reszta ;)

 

@Soundwalker (tak, ja też cały czas myślałem, że to sandwalker, ale teraz już wiem :))

 

Rozumiem Twoje odczucia – końcówka to czysta zabawa słowami i znaczeniami i wiem, że jest groteskowa. Zdaję sobie również sprawę, że tutaj wlazłem na grząski grunt, zestawiając powagę z humorem i różnie to mozna odebrać.

 

P.S.: Jest taka teoria spiskowa, jakoby w filmie ,,Auta” nie było ludzi, bo… nastąpiła samozagłada. ;)

Tak, gdzieś o tym kiedyś czytałem. To dość ciekawa zagwozdka, pomyśle nad nią trochę ;)

 

@Nessekantos

 

O te państwa OPEC miałem się kłócić, bo nie miałem na myśli tego, że one wszystkie całkowicie się rozleciały. Z kolei ich rozpad był efektem zmniejszenia zapotrzebowania na paliwa kopalne i załamanie się rynku olejów napędowych. Może wiesz o tym, że od 2035 roku w UE będzie obowiązywał zakaz sprzedaży samochodów spalinowych, jeżdżących na ropę i benzynę (ale nie ich syntetyczne odpowiedniki) – wyjątkiem będą marki luksusowe, sprzedające rocznie mniej niż 10k pojazdów. Oznacza to, że znów ktoś gdzieś posmarował, i że są równi i równiejsi (ci równiejsi są tymi, których stać na Ferrari, Lambo albo Bugatti). W tych unijnych regulacjach jest trochę więcej kruczków i takich tam, które pozwolą na jakiś czas obejść przepis – więc rynek na pewno uległby załamaniu, ale jakies tam zapotrzebowanie by było (na przykład samochody spalinowe, które będą wyprodukowane i zarejestrowane przed 2035 będa mogły jeździć po kres ich żywotności). No, ale teraz już nie ma oczym gadać, bo jeszcze dziś ten fragment ulegnie usunięciu :)

Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu :)

 

@RogerRedEye

 

Według mnie, tenże passus rzeczywiście jest za długi i warto byłoby go skrócić: tekst nabierze dynamiki, która tu akurat siada.

Ulegnie skróceniu, bo to rzeczywiście jest racja.

 

Drugim elementem opowiadania jest rozdział końcowy i “pastwienie się “ autora nad samogwałtem ludzkiego bohatera, salwami śmiechu tudzież rechotem publiki. To jest nieco nużące i czytanie przez długą chwilę o tym samym naturalnie też nieco nuży.

A nad tym się zastanowię :)

 

Niestety pogoda się już popsuła. Ale pozostaje nadzieja, że lada chwila będzie już normalniej, bez tych męczących wahań :) Dzięki za komentarz.

 

@Koala

 

Dzięki, misiu, za lekturę i cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu :)

 

@ninedin

 

Masz rację co do tych nici – w sumie mogłem z jednej szpulki brać. Cieszy mnie, że tekst Ci się podobał :)

 

Reszcie z Was, drodzy komentujący, odpiszę jutro, bo dziś już mi się oczy kleją :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Hej!

 

@Asylum

 

Literacko dla mnie chropowate i lekko manieryczne z podpowiadaniem, co mam sądzić jako czytelnik. Podsumowujesz opowiadanie w ostatnich zdaniach i podkładasz wniosek.

Rozumiem, choć uważam, że nie każę Ci sądzić (ani komukolwiek innemu), co masz myśleć o wydarzeniach. No, może w końcówce, gdzie przeważa śmiech – tak, co do tego się zgodzę. Ostatnie zdanie, będące domknięciem, jest w zasadzie moją próbą zakończenia tego tekstu jakkolwiek. Naprawdę nie miałem pomysłu, jak skończyć ten tekst, ponieważ wymyśliłem te zabawy słowne, wymysliłem wydarzenia, które pozwoliły mi na ich użycie (tych zabaw), a samego zakończenia miałem trzy wersje. I żadna jakoś specjalnie mi nie leżała. Coś musiałem wybrać z tych trzech, bo nic innego do głowy mi nie chciało przyjść, a zamiar był taki, że zamknę się w około 20k znaków. Nigdzie się nie spieszyłem, nie goniłem do końcówki, a wręcz przeciwnie, rozciągałem wcześniej gdzie się da, bojąc się o to, jak uda mi się skończyć, kiedy na ten koniec przyjdzie czas. Piszesz, że mogłem coś jeszcze dodać – sam mam takie wrażenie. Tylko nie wiem co by to miało być.

 

Formatujesz mnie, definiując jak mam odbierać bohaterów i niwelujesz napięcie. pozbawiasz niespodzianki i myślenia po swojemu. ;-) 

Może ciut-ciut, bo już mi kiedyś Darcon na to zwrócił uwagę. Tego formatowania jest tyle, ile uznałem za słuszne. Ale to, że ja uznałem, że nie przegiąłem, wcale nie oznacza, że nie przegiąłem obiektywnie, w ocenie innych ;)

 

Ps. Zapomniałam o tytule, czemu u boha ojca jest en?

Nie rozumiem Twojego pytania :) Jakie en?

 

@silver-advent

 

Dzięki za miłe słowa :) Ten fragment z wiadomościami uległ skróceniu, ale i tak sporo tego zostało.

 

@Ananke

 

Wybacz czepialatwo już na początku, ale słowo „dzierżąc” na wstępie mnie odrzuca, zwłaszcza że dalej mamy zwyczajną stylizację. Kubek można trzymać. ;) 

Wybaczam ;) I wiem, że dla niektórych to może być oznaka stylizacji, jednak dla mnie nie jest. Normalne słowo. Gorzej, że to imiesłów, ale chyba i to jest jakoś do przeżycia ;)

 

urczę, te wiadomości… Trochę ich dużo, zasypałeś nas dość szczegółowymi informacjami, a ja mam przez to taki natłok tego wszystkiego w głowie… Przydałoby się to mocno skrócić, wybrać jedną-dwie, ew. inne gdzieś umieścić w tekście jako dialog, mimochodem. ;) 

No, dużo, choć jest teraz ciut mniej niż było :)

 

w opowiadaniu mocno czuć te auta, zadbałeś nie tylko o warstwę fabularną, ale też językową.

Właśnie te porównania, zabawa znaczeniami, słowami, pisanie o naprutym podtlenkiem azotu samochodzie, nadziejach Tomka na szybką przejażdżkę wieczorem (know, what I mean? ;)), odwracaniu tira naczepą, to wszystko były pomysły, które rodziły się w głowie jeden za drugim. I kiedy było ich już duuużo, uznałem, że musze do tego jakąś fabułę dokleić, bo to zabawne i sprawi mi frajdę. Fajnie, że to widać :)

 

Może fragment strajku? Może gdzieś tam Tomek, jako widz? ;) 

Nieeee, to się dzieje poza Tomkiem. On jest tylko ofiarą poprawności motopolitycznej, nie jest uczestnikiem, jest z boku. Do czasu, kiedy robi jedną rzecz, która wypycha go na środek sceny. I to jest właśnie jego dramat – nie zrobił niczego szczególnie złego, mozna powiedzieć, że postąpił słusznie, ale świat jest popieprzony i mści się na tych, co chcą żyć w spokoju równie mocno (a czasem nawet mocniej) jak na tych, którzy umyślnie sieją ferment.

 

Dzięki za obszerny komentarz, uwagi i dobre słowo :))

 

@Młody Pisarz

 

Dobre! 

Mega mi się podobało. Wyważony tekst z humorem, który bardzo przypadł mi do gustu, a sam pomysł uznaję ca cudowny :)

Niezmiernie mnie to cieszy :) Dzięki za odwiedziny i zostawienie po sobie śladu :)

 

@GreasySmooth

 

Ten imiesłów na otwarciu to mocny cios :)

Montypythonowski łup w łeb ;)

 

Czy to ten sławny przekaz podprogowy?

Tylko, jeśli progi nie są przeżarte rdzą i da się bezpiecznie oprzeć o nie ramiona podnośnika/lewarka ;)

 

Oj będzie callout xD

Callout? Nieee, to samochody, więc raczej autobotowski roll out :P

 

 

 

Brzmi, jakby to Tes miała bezsenną noc.

Bo miała. Tomek też miał :)

 

Dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny, lekturę mojego tekstu i podzielenie się uwagami.

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Spróbuję wyjaśnić, Outta. Będzie to wyłącznie mój odbiór tekstu, więc proszę – wyważ, porównaj i odrzuć. ;-)

Pisząc o chropowatości i manieryczności miałam na myśli dopowiedzi związane z interpretacją zachowania bohaterów (podałam kilka przykładów). Narzucałeś mi interpretację "niezręczna cisza", czasami ją wzbogacałeś  "autentycznie wzruszona". I teraz tak, nie chodzi o to, że takie frazy – dla mnie nadmiarowe (z przymiotnikami i przysłówkami) pojawiają się w tekście, lecz o ich liczbę i odbiór całości. Nie lubię jak ktoś mnie prowadzi za rączkę i tłumaczy, jak mam zrozumieć czyjeś zachowanie bądź wypowiedź. Ponagla. Dla mnie jest to sprawa korekty, czyli ile i jakie wystarczą słówa, aby zobrazować sytuację. Rozumiem, że musisz i warto ją pokazać z obu, a nawet więcej stron, np. w tym przypadku:

"Słysząc ostatnie określenie Tomek parsknął śmiechem. Część ludzkich obserwatorów, zajmujących miejsca na trybunach, również nie kryła wesołości. Nie spodobało się to najwyższemu samosądowi, który zatrąbił trzykrotnie, domagając się ciszy, po czym zwrócił się surowym tonem do oskarżonego".

Przyjrzyj się, co jest redundantne, niepotrzebne, albo inaczej – jak byłoby lepiej, wyraźniej? 

 

,Ostatnie zdanie, będące domknięciem, jest w zasadzie moją próbą zakończenia tego tekstu jakkolwiek… żadna jakoś specjalnie mi nie leżała. 

Samo zakończenie jest bardzo ok! Jedynie dwa ostatnie zdania mi nie leżą i usunęłabym je, ponieważ są wykładaniem "kawa na ławę". Czy opowiadanie jest wykład z podsumowaniem? xd

 

,Piszesz, że mogłem coś jeszcze dodać – sam mam takie wrażenie. Tylko nie wiem co by to miało być.

Sama nie wiem, czy można byłoby coś dodać. Myślałam raczej o rozbudowaniu w oparciu o relację bohaterów, lecz ta wymagałoby to rozwinięcia charakterów postaci w innych sytuacjach, więc ją odpuśćmy. W takim razie – być może – trzeba byłoby zastanowić się nad sposobem przedstawiania świata, tak aby metafora/porównanie była w punkt. Outta, to może być tylko mój odbiór.

 

,Jakie en?

Eh! :-( Chodziło mi o tytuł w języku angielskim, bo niepotrzebnie.

 

pzd srd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Rozumiem, Asylum :) Nie prowadzić za rękę, aye!

 

Czy opowiadanie jest wykład z podsumowaniem? xd

Nie, jasne, że nie. Tutaj to już była czysta zabawa słowem i jego znaczeniem. Może o rzeczywiście niepotrzebne, jednak zostawię jak jest ;)

 

Eh! :-( Chodziło mi o tytuł w języku angielskim, bo niepotrzebnie.

No i tutaj znów muszę powiedzieć: zabawa słowami. Looney Tunes to zwariowane melodie, wiesz – Duffy, Bugs, Tweety i cała reszta czeredy z kreskówek spod znaku WB. Uznałem, że ten tekst jest absurdalny, czyli też zwariowany, więc dorzuciłem to Auto przed Tunes. Spasowało mi tym bardziej, że istnieje cos takiego jak autotune, ale – znów znaczenie – nie odnosi się do motoryzacji, tylko do muzyki.

Za wikipedią:

Auto-Tune – rodzaj procesora dźwięku, używanego do korekcji wysokości dźwięku instrumentów muzycznychgłosu ludzkiego, powszechnie stosowany w muzyce rozrywkowej.

Autotune jest znienawidzonym przez wielu narzędziem do podrasowywania swojego wokalu. Ja osobiście nie cierpię tego, ale mamy od wielu lat modę na autotune. Ten autotune i moda na niego jest tak samo głupi (dla mnie ofkors) jak moda na wypychanie samochodów elektroniką – im jej więcej, tym więcej rzeczy może ulec awarii, a ja jestem fanem prostych rozwiązań. Więc autotune, jako głupie i znienawidzone przeze mnie narzędzie, koreluje w opowiadaniu z głupim rozwiązaniem, jakim jest nadawanie rzeczom osobowości (konkretnie to implementacja AI do samochodu). Zresztą, co ja będę gadał, zacytuję raz jeszcze wiki:

Tygodnik „Time” nazwał program Auto-Tune jednym z 50 najgorszych wynalazków w historii.

No, nuff said ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

O, jakie ciekawe, wyjaśnienie! Jak wiesz nie znam kreskówek, a to wiele wyjaśnia.

Znajomy mi tylko tuning i tym tropem poszło moje skojarzenie, czyli podnoszeniem mocy, a że ostatnio różne chaty są na topie poszło nie w korektę wokalu przez samego zainteresowanego. Kto dokonał tego – producent czy autko?

Co do wypychania auta elektroniką – podzielam pogląd.:-))

 

Nie “złapałam” tej zabawy słowami, bo dla mnie dziwak/czka/cudak zestawione z rozprawą i oskarżeniem o gwałt oraz końcówką nadawały ponury, smutny ton. Nie poczułam groteski, za mało zabawy w trakcie czytania. Może to dlatego, że sama kiedyś popełniłam opowiadanie o pewnym samochodzie i czymś więcej. Pozostało niedokończone z różnych względów.

srd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Cześć!

 

Hi hi, zacne, z początku niby takie lekkie, humorystyczne. Taka bajka o emancypacji pojazdów kołowych zdecydowanie, można by rzec… Przy tym oskarżeniu o samogwałt na „kimś” zrobiło się niby śmiesznie, ale też wręcz dziwnie i nieswojo. Kroczek po kroczku. Udane pokazanie innej perspektywy, wybrzmiało, a potem to już rozjechali go kołami, które sam im dał. Brrr… Uśmiech z beztroskiego pod koniec stał się nieco gorzki ;-)

Sprawnie napisane, dynamiczne i zdecydowanie z pomysłem, choć miejscami infodumpy ciążyły. Zwłaszcza maile w pracy, choć tutaj trochę ratuje to pokazanie atmosfery. Sporo też pokazałeś, ale z racji krótkiej formy równie wiele musiałeś przemycić w opisach.

Trzy godziny realnej pracy w trakcie ośmiogodzinnej zmiany były w typowym korpo czymś, co można by nazwać niezłą harówką.

Ciii, nie tak głośno ;-)

Tomek miał nawet cichą nadzieję na jakąś szybką, wieczorną przejażdżkę.

;-) (choć w zasadzie powinno być ;-( )

mizantropię

jak wyżej

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Noo, pojechałeś (!) Nie sposób nie docenić Twojego poczucia humoru, drygu do gier słownych i tworzenia absurdu. Doceniam dowcip, który niby jest głupkowaty (jak tutaj słowotwórstwo z przedrostkiem samo-), ale sposób, w jaki jest to zaserwowane, sprawia, że odbiorca śmieje się z rzeczy, które sprzedane w inny sposób zbyłby wzruszeniem ramion jako zbyt mało wyszukane. Coś takiego (zazwyczaj) udaje się na przykład twórcom South Parku i tutaj zdecydowanie udało się Tobie. Bardzo dobry tekst.

Pozdrawiam!

Hej, Outta.

Przeczytałem z ciekawością. Wyjątkowo, bo tak się raczej (statystycznie) nie zdarza, najbardziej spodobał mi się początek. A to dlatego, że cały ten dialog i scenografię wprowadzasz bardzo naturalnie. Ot, taki jest świat i już. Brzmi dobrze i wiarygodnie. Aż do momentu:

– Nie jestem twoją własnością! – krzyknęła Tes, czepiając się nieopatrznie wypowiedzianych przez mężczyznę słów i przechodząc z obrony do ataku. – Jesteśmy partnerami! Ty wybrałeś mnie, tak samo, jak ja wybrałam ciebie!

– Tes… – W głosie Tomka zabrzmiały nutki poczucia winy.

– Myślisz sobie, że nadal mamy czasy, w których samochody były przedmiotami? Robiły, co pan kazał, a kiedy się znudziły lub zepsuły, wędrowały do innego właściciela, albo na złomowisko?!

Czyli niepotrzebnych wyjaśnień i powątpiewania w inteligencję czytelnika, czy aby na pewno zrozumie, jak wygląda i rządzi się ten świat. Nie pamiętam już teraz, czy to właśnie Tobie zwracałem uwagę na zbytnie wyjaśnienia, o co w danym pomyśle chodzi. Na pewno komuś na forum. Tak czy inaczej, ma to miejsce w tym opowiadaniu.

Podobnie sprawa tyczy się “klików”, niby wtrąceń w opowiadaniu. I to byłoby ok, gdyby ten klik był jeden lub dwa, ale u Ciebie jest ich sześć? Dosyć dużo, i postrzegam to jako kolejne parcie, aby dokładniej przedstawić świat. A to, moim zdaniem, jest zupełnie niepotrzebne. Pisząc opowiadanie na niecałe 20 tys. znaków warto skupić się na samym wątku, akcji, podejmowanych działaniach i ich konsekwencjach. Ograniczając ilość info dumpu do minimum.

Gdyby tak bowiem okroić Twoje opowiadanie z gadki i informacji, to co otrzymujemy? Scenę w garażu, dosyć statyczną, później 8 godzinną zmianę w korpo, też statyczną, ostatecznie migawki z akcji autobotów, parking i autosąd – znowu dosyć statyczny. No niewiele tu się dzieje. Za bardzo chcesz pokazać, co cię gryzie, zamiast wciągnąć czytelnika w opowieść. Pisarz powinien być bardem, bajarzem, słownym wodzirejem, który będzie wodził czytelnika za nos, ciągnął go za sobą i przywiązywał do własnego słowa. Jego (Autora) deklaracje polityczne czy społeczne, zdanie na jakiś temat, strona za lub przeciw, mniej już tego czytelnika interesuje. Bo jak wiecznie powtarzam, czytelnik umie myśleć sam i w większości przypadków ma własne zdanie. ;)

Ale doceniam próbę, bo napisana sprawnie i bez warsztatowych zgrzytów.

Pozdrawiam serdecznie.

 

Ps. Widzę u Ciebie cztery szorty i trzy krótkie opowiadania (najdłuższe 23 tys. znaków) w tym roku. Jakiś kryzys twórczy? Czy publikujesz gdzieś indziej?

 

Nowa Fantastyka