- Opowiadanie: RebelMac - Telepata

Telepata

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Telepata

Jestem telepatą i potrafię czytać w myślach. Spytacie, czy to prawda? Prawda. Czy to już ezoteryka? Nie wiadomo. Bardziej parapsychologia, czyli psychotronika. Paleoastronautykę znam tylko z prac Danikena i serialu „Starożytni Kosmici.” Na Tarocie i astrologii się nie znam, na czakrach i przesyłaniu energii w ogóle. Taki ezoteryk ze mnie, jak z koziej dupy trąba.

A zastanawiacie się pewnie, czy to tak od zawsze? Nie, dzieckiem byłem normalnym, zresztą dzieci są niewinne, nie skażone takim darem. Darem od Boga, tak sobie wmawiam, a na pewno tak wierzę.

Zarabiam na życie jako informatyk. Programuję gry na telefony komórkowe; hajs w tym zawodzie duży. Żonaty, brak potomstwa. Żony nie kocham, nigdy pewnie nie pokocham, ale strasznie ją lubię. I tak już dwadzieścia lat; pójdę za nią w ogień i będę aż po grób. Namówiła mnie bym spróbował raju, ta opowieść kończy się optymistycznie.

Ale po kolei. Zacznę od dnia, który wywrócił wszystko do góry nogami.

 

Umiejętności telepatyczne ujawniły się niespodziewanie.

Oglądałem rozgrywki Ekstraklasy w telewizji; obiad był bardzo smaczny. Żona Jadwiga, której imię zawsze zdrabniałem, spytała z kuchni:

 – Czy kupiłeś mleko, jak prosiłam?

Zupełnie zapomniałem!

 – Obejrzę mecz i pójdę! – Zapewniłem.

„Skurwysyn! Z czym teraz zjem płatki?”

 – Nie musisz mnie obrażać Jadziu…

 – Nie obrażam, nic nie mówię, a co pomyślałam to moje.

Pomyślałam? Czyżby… E, niemożliwe.

 – Jadziu, pomyśl jakąś liczbę.

„Siedem”

 – Siedem! – Prawie wykrzyczałem.

Małżonka wyszła z kuchni, wzięła się pod boki – No, a teraz?

 – Piętnaście!

Zapadła cisza, Jadzia usiadła powoli koło mnie, patrząc przeciągle w oczy. Z powagą.

 – Przeczytaj teraz moje myśli…

„Też cię nie kocham Jasiu…”

Przeraziłem się.

 – Odkochałaś się? Jesteś ze mną z przyzwyczajenia?

 – Nie, nigdy nie kochałam. Gdy za ciebie wychodziłam, strasznie mi się podobałeś. I nadal podobasz.

 – To tak jak ja! – Radośnie klasnąłem w dłonie – Dziękuję Jadziu, że mi powiedziałaś. Ale w myślach! Jadziu, ja jestem telepatą! – Tak, nadużywam imienia żony.

 – I co z tym zrobimy? Wiem. Pojedziesz do Warszawy, do siedziby ABW. Ciekawa jestem, co powiedzą. A teraz mnie przytul.

Przytuliłem.

Poszliśmy do łóżka.

 

 

Było lato.

Grzało niemiłosiernie, z włączoną klimatyzacją zajechałem na stację benzynową. Tankując auto, nagle utonąłem w czarnych myślach. A co, jeśli to już nie działa? Nie umiem czytać w myślach? Trzeba sprawdzić.

Płacąc za paliwo, wysondowałem sprzedawczynię.

„Przystojny.”

Działa! Super. Ahoj przygodo, jadę do Agencji!

 

 

Zaparkowałem samochód kilka przecznic od Rakowieckiej. Przejdę się pieszo, zastanowię co powiedzieć.

Brama otwarta, więc bez ceregieli podaję dowód osobisty oficerowi dyżurnemu w budce. I wypalam – Ja z taką dziwną sprawą. Potrafię czytać w myślach. I chciałem o tym porozmawiać z kimś z ABW.

„Wariat”

 – No tak, pomyślał pan – wariat – jestem na to przygotowany, proszę jeszcze coś pomyśleć. Cokolwiek. – Pot się ze mnie lał. Chyba nic z tego nie będzie.

„Kot.”

 – Kot.

„Tygrys.”

 – Teraz tygrys.

„Słoń.”

 – I słoń.

No i co teraz? Dyżurny w końcu się odezwał, właściwie bąknął – To ja zadzwonię… Proszę czekać..

Nie słuchałem, co mówi przez słuchawkę, dostałem esemesa od żony – „I jak tam?” No to odpisałem: „Nie wiem czy mnie wpuszczą. Czekam.”

W kierunku dyżurki szła wysoka kobieta. Ładna. Ubrana na czarno, czarne paznokcie, podała mi rękę na powitanie.

– No to zaczynajmy, co myślę?

Kurde, siedem. Piętnaście. Kot, tygrys i słoń. Mogę tak do białego rana. Bo ja mam talent, telepatą jestem!

 – Las. Dom. Drzewo. Pistolet. Szpieg. ABW. Anka. – Wyliczałem.

 – To moje imię. Kurwa, ale to niecodzienne! Facet umie czytać myślach! Proszę za mną, panie Janku.

Weszliśmy do budynku mijając szlaban, i od razu na piętro, do stołówki. Do stołówki? Myślałem, że pójdziemy do jakiegoś biura…

 – Głodna jestem – I kto komu, czyta w myślach?

Już w środku, podziękowałem, bo spytała, czy też chcę obiad. Nie byłem głodny. I nie sondowałem pani oficer, wydawało się to nieodpowiednie, przekroczenie bariery komfortu. Dopiero jeśli będzie chciała.

 – A teraz poczytaj tych ludzi w jadalni. Co myślą?

Przeczytałem. No tak. No tak. Uniosłem brwi. Aha.

 – Szczerze, pani Anno?

 – Mów mi Anka, Janku, po imieniu. I szczerze.

 – Połowa myśli o jedzeniu, połowa chce cię zerżnąć. – Zaczerwieniły mi się uszy.

Uśmiechnęła się. Bardzo ładnym uśmiechem. Kurczę, lecę na nią.

 – Zjem i zadzwonię, muszę też zawiadomić przełożonego.

Czekałem aż skończy obiad, przeglądając Internet w komórce. Nie czytałem ludzi dookoła, wiecie, tajemnica państwowa itp., na razie wolałem nic nie wiedzieć.

Skończyła, pytając czy chwilę poczekam. Oczywiście. Poszła dzwonić.

 – Chodźmy – oznajmiła po powrocie.

Znów znaleźliśmy się na zewnątrz, Anka wyjaśniła – Pojedziemy z Piotrem, oficerem Agencji Wywiadu. Masz szczęście, dzisiaj, bez czekania, się sprawdzisz. Czy jesteś przydatny.

I pojechaliśmy. Piotr tylko rzucił jedno słowo – cześć – w milczeniu prowadził BMW.

 – Spotkamy pewnego przedsiębiorcę z kontaktami na wschodzie. W Rosji. Ma firmę przewozową, jeżdżą dla niego TIR-y. Chce z nami współpracować. Będziesz go sondował. Ok? – Anka przedstawiła plan.

 – Ok.

Piotr zatrzymał samochód blisko kawiarni, w trójkę przysiedliśmy się do otyłego mężczyzny w średnim wieku. W markowych ciuchach, imiennik oficera wywiadu, bo też Piotr, jak podał przy powitaniu, usłyszał, że jestem nowy, że będę tylko asystował. Perfekcyjnie. Będę też czytał.

Po paru sekundach, a może po trzydziestu, może po minucie, przestałem. To nie był Polak, myślał po rosyjsku. „Niet.” „Haraszo” i tak dalej. Słuchałem zatem rozmowy; języka rosyjskiego nie znam, tylko cztery lata nauki w podstawówce, nic nie pamiętam. Choć cyrylicę przeczytam.

Dialog był dość ciekawy, Anka też milczała, Piotr dopytywał szczegółów.

Dostałem esemesa od żony, odpisałem – „Dobrze idzie.”

Oficer wywiadu zakończył spotkanie wstając, odezwie się, telefon biznesmena posiada.

Już w aucie spojrzał na mnie pytająco. – Co wyczytałeś?

 – To Rosjanin.

 – Myślał po rosyjsku, może po ukraińsku? Jesteś pewien?

 – Usłyszałem „haraszo.”

 – A widzisz, doskonale, bo po ukraińsku dobrze to „dobre”. A on „haraszo”, więc rusek. Kurde, jestem bardzo zadowolony, przydasz się nam. Nie, Anka? Telepata w polskim wywiadzie. Załatwiłem ci pokój w hotelu, bo musimy zobaczyć co dalej. Odwiozę cię, Janek.

I odwiózł, oboje krzyknęli – powodzenia! – zadzwoniłem z lobby do żony, rozmawiałem z nią w windzie, i dalej, w pokoju. Że muszę zostać na noc, że sukces, że chyba będę pracował dla Polski.

Ale pomysł miała Jadzia, chyba w końcu ją pokocham.

Włączyłem telewizor i poszedłem pod prysznic. Odświeżony, pomyślałem żeby coś wypić, jakoś to wszystko odstresować.

Pukanie do drzwi.

A w progu Anka. Z doskonałym makijażem, w czarnej mini i w pończochach. Z wódką w ręce.

 – Wpuścisz mnie, Janek? Pijemy?

 – Pijemy, definitywnie. – Potwierdziłem siadając na łóżku.

Wyciągnęła z torebki dwa kieliszki; przeczytałem jej myśli.

„Mam na ciebie ochotę Janek…”

O kurde, ja na ciebie. Ale…

 – Żony i Ojczyzny nie zdradzę! – Wypaliłem. Wiem, zabrzmiało patetycznie.

 – Zabrzmiało patetycznie – potwierdziła krzywiąc się. – Szkoda, w takim razie twoje zdrowie!

I tak piliśmy, ja opowiadałem trochę o mojej pracy, o żonie. Anka, że do ABW wkręcił ją ojciec, były esbek, pozytywnie zweryfikowany.

W końcu założyła z powrotem szpilki, trunek już wypity. Na pożegnanie pocałowała namiętnie. Tylko na tyle pozwoliłem. I bardzo żałowałem.

Zasnąłem czując zapach perfum Anki.

 

 

Wróciłem ze śniadania, przed drzwiami do pokoju stał mężczyzna w szarym garniturze.

 – Pan do mnie? – zagadałem.

 – Tak, a kim jestem? Przeczytaj.

„Szef Agencji Wywiadu.”

 – Sam szef? To znaczy pan jest dyrektorem Agencji Wywiadu?

 – Wierzę, że umiesz czytać w myślach, potwierdzasz to zresztą teraz. Wejdźmy.

Zamknąłem za sobą drzwi, usiedliśmy we dwóch, pułkownik odezwał się pierwszy.

 – Ja krótko. W papierach, pan, panie Janku, jest teraz jako ściśle tajne. Zastanawialiśmy się czy ma pan być w ABW, czy u mnie. Zdecydował minister MSW, że pałeczkę przejmuję ja. Wykrył pan potencjalnego, rosyjskiego kreta, nauczymy pana języka, choć ten kierunek na razie dla pana zamknięty. Zobaczymy co po wojnie. Ale arabski kierunek? Arabskiego też nauczymy. Przejdzie pan szkolenie i będzie jako attache. Teraz niech pan wraca do siebie, do żony, odezwiemy się. Witamy w szeregach Agencji Wywiadu – wstając, podał rękę na pożegnanie.

Uścisnąłem.

I to uczucie dumy!

Coś fantastycznego.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Takie rozwinięcie akcji, wszystko dopiero się rozkręcało, zastanawiałam się, jak dalej poprowadzisz bohaterów przez wydarzenia i raptem… koniec? Czuję spory niedosyt. 

Umiejętność Janka to pewnie marzenie niejednego. :)

Przy dialogach i pozostałych zdaniach zauważyłam nieco spraw interpunkcyjnych i literówek.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

@bruce – No tak, literówki czy interpunkcja – to może być do poprawy. Konczy się szybko (ogólnie akcja szybko biegnie) bo to taki short. Może powinienem rozwinąć. Pozdrawiam.

Może powinienem rozwinąć.

O, tak! :) Mam wrażenie, że to wstęp do większej całości. Takiej baaardzo ciekawej. :) 

Pecunia non olet

smileylaughsadlaugh Nooo…bravissimo!…excellent!…i jeszcze parę takich…smiley

Podane smakowicie, sympatycznie, dowcipnie, elegancko i ku pokrzepieniu…heh

Poproszę więcej takich… Pozdrawiam.

 

PS – też jestem telepatą, ale nie czytam w myślach – będzie rozwinięcie?…wink

dum spiro spero

Hej :)

Świetny pomysł, trochę mi przypomina “Telepatę” Johna Brunnera. Tam również był wątek pracy na rzecz rządu, z tego co pamiętam. Szkoda, że nie napisałeś więcej, zakończenie nie jest do końca satysfakcjonujące.

Chętnie przeczytam dalszą część historii telepaty Janka, jeżeli zdecydujesz się napisać.

Pozdrawiam :)

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Krótkie, lekkie i dowcipne. Takie lubię.

 

„Też cię nie kocham Jasiu…”

Zdanie sugerowało, że i Jadwiga jest telepatką. Ale rozumiem, że nie.

 

Scena z atrakcyjną agentką chyba inspirowana twórczością innego gatunku. Czy chodziło o to, że umiejętność czytania innym w myślach jest jakoś wyjątkowo seksowna? Myślę raczej, by padł żart:

 – Żony i Ojczyzny nie zdradzę!

 

Ukraińcy mówią i po ukraińsku, i po rosyjsku, i jakąś mieszanką tych języków. Ale to jest już głupie czepianie się, które może wywołać mylne wrażenie. A przecież podobało mi się.

 

Pozdrawiam

Cześć, całkiem fajny tekścik. 

Leciutki, podany w prosto i bez zbędnego rozwlekania. Raczej na długo nie zostanie w pamięci, ale czytało się łatwo i historia dostarczyła przyjemności. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Dobrze napisane. Prostym językiem przekazujesz to co trzeba, bez owijania w bawełnę. Podobało mi się, kilka razy zaśmiałem się. Co do zakończenia to wolałbym coś więcej, ale takie też mnie satysfakcjonuje. Pozdrawiam 

Kto wie? >;

Dziękuję za komentarze!

 

@bruce – Rzeczywiście, to można rozwinąć w powieść.

@Fascynator – Bardzo się cieszę, że się spodobało. :)

@Ermirie – “Telepaty” Johna Brunnera nie czytałem. Nie wiem czy rozwinę, pisę teraz powieść i brak czasu.

@AP – Fajnie, że się podobało! :)

@Młody pisarz – No bo to taka humoreska w sumie, nie na poważnie. :)

@skryty – Prosty język, tak chciałem, to w sumie krótki short.

 

Pozdrawiam wszystkich. :)

Przyjemny wstęp do czegoś więcej. Chętnie przeczytam kontynuację. Utrzymaj taki styl z lekkim humorem, bo dobrze się czyta. Pozdrowienia. :)

Bardzo przyjemne opowiadanko. Lekko się czyta i trochę żałuję, że to tylko short. Z drugiej strony w tym też jest jego urok:

Ale potencjał do kontynuacji jest. Rekomendowałbym jednak kierunek rosyjski. Raz, że temat na czasie, a dwa, oni tam dość poważnie traktują wykorzystanie zjawisk paranormalnych i ludzi obdarzonych takimi zdolnościami , tzw. “ekstrasensów” (экстрасенсов), więc może po drugiej stronie znalazłby się też jakiś telepata, albo telekinetyk . Konfrontacja byłaby ciekawa.

smiley

Ekstrasensów całkiem zgrabnie wprowadził do swojego cyklu Algorytm Wojny Michał Cholewa.

Chociaż nazywa ich tam Magami, to z typową magią i czarami nie mają nic wspólnego. Dobrze,

bowiem wysokiej klasy s-f spadłaby wtedy do poziomu bajek z mchu i paproci…heh.

Niewiele niżej plasują się z umiejętnościami tzw. mentaliści. Jednak mentalizm da się badać na

gruncie kognitywistyki i psychologii praktycznej.

dum spiro spero

Wielu ludzi uważa że telepatia istnieje i w pewnym sensie, ma rację. W tłumaczeniu, jest to zdaje się, odczuwanie na odległość. W tym przypadku najczęściej jest to odległość wyznaczana przez kontakt wzrokowy(należałoby tutaj uwzględnić parametry poszczególnych jednostek) i Dźwiękowy. Osoby mogą się zgrać na poziomie niewerbalnym do tego stopnia że rzeczywiście, "niemal słyszą wzajemnie swoje myśli". Nadto w mózgu, za co zdaje się odpowiedzialny hipokampf, tworzą się ścieżki uwzględniające skutek-przyczynę, na podstawie parametrów fizycznych otoczenia i działań n*członków stada homo sapiens. Najsilniejsze reakcje wykazują obiekty odbywające kary więzienia, żyjące w klasztorach, i uprawiające rozmaite kulty religijne, oraz sporty grupowe( gruppen sex, też się chyba liczy;). Itp… itd… sami sobie rozwińcie zagadnienie.. miłej zabawy i owocnych badań :]

Kawkoj piewcy pieśni serowych

surprise

O mein Gott!… A jak ktoś ma hipokamp bez f (blushno tak mam, w dodatku dwa, i co…) – to też się

 łapie na telepatię? Czy musi jednak iść na odsiadkę z gruppen sex… Masakra…

wink

dum spiro spero

@Koala75 – Dzięki za komentarz, może wezmę się za kontynuację, kto wie? Pozdrawiam. :)

@czeke – znam tylko termin ESPerzy, ale chyba to to samo. 

@Fascynator – Michała Cholewy nie czytałem, dzięki za cynk, może przeczytam.

@AstridLundgren – No, ciekawe jest to co piszesz. Ja w każdym razie wierzę, że telepatia istnieje.

 

Pozdrawiam.

smiley

Michała Cholewy nie czytałem, dzięki za cynk, może przeczytam.

Szczerze polecam – to już wchodzi do kanonu…

Pozdro.

dum spiro spero

Tekst dość lekki i dowcipny, choć pomysł niezbyt oryginalny. Całość wygląda jak wstęp do czegoś większego, czego niestety nie dostajemy. Nie wydaje mi się też, że myślenie po rosyjsku jest dostatecznym dowodem na popieranie Rosji, w Ukrainie wiele osób posługuje się rosyjskim jako pierwszym językiem.

Tekst świetny – humorystyczny i z pomysłem.

Szkoda, że akcja szybko się kończy – po tak przyjemnym wstępie do opowiadania liczyłam na równie przyjemne zakończenie. Jak w przyszłości pojawi się kontynuacja chętnie przeczytam smiley.

 

Pozdrawiam.

 

 

 

 

@zygfryd89 – Co do języka to wydaje mi się, że dana osoba myśli w ojczystym jednak. Mogę się mylić, bo to nie do sprawdzenia. Pozdrawiam.

@Infinity – Bardzo jestem rad, że tekst się podobał. :) No i fakt, krótkie jest, taki short, mogłem bardziej rozbudować. Pozdrawiam. :)

Niezły pomysł z mało satysfakcjonującym finałem. Czy brakło konceptu na ciąg dalszy?

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

i se­ria­lu „Sta­ro­żyt­ni Ko­smi­ci.” → …i se­ria­lu „Sta­ro­żyt­ni Ko­smi­ci”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu. Ten błąd pojawia się wielokrotnie także w dalszym ciągu tekstu.

 

Mał­żon­ka wy­szła z kuch­ni, wzię­ła się pod boki – No, a teraz? → Wypowiedź dialogowa zapisujemy w nowym wierszu, nie po narracji. Winno być:

Mał­żon­ka wy­szła z kuch­ni, wzię­ła się pod boki.

– No, a teraz?

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Przej­dę się pie­szo, za­sta­no­wię co po­wie­dzieć. → A może: Pójdę pie­szo, za­sta­no­wię się, co po­wie­dzieć.

 

– To ja za­dzwo­nię… Pro­szę cze­kać.. → Jeśli wypowiedź miała kończyć kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka