- Opowiadanie: Nikodem_Podstawski - Masakra kontrolowana

Masakra kontrolowana

Szorcik powstał jako dziwny koncept związany z rozwojem technologii i ludzkiej pomysłowości. Mam nadzieję, że przypadnie komuś do gustu i nie będzie po prostu dziwnym tworem mojego umysłu z gore w roli głównej. 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Masakra kontrolowana

Wchodzę do mojego ulubionego baru. Wszystko wygląda jak zwykle. Podchodzę do lady, siadam na stołku i zamawiam swojego drinka. Long island ice tea. Najlepszy napój we wszechświecie.

Mam piętnaście minut. 

Barman, młody chłopak, może dwadzieścia lat, podaje mi szklankę z brunatną ambrozją. Piję i rozglądam się. Oprócz naszej dwójki nikogo tu nie ma. Ile to jeszcze potrwa?

Nagle ktoś traktuje drzwi z buta. Słyszę paskudny rechot i wulgaryzmy. Barman robi kwaśną minę i wbija wzrok w szklankę. 

To oni.

Lokalny gang, który straszy wszystko i wszystkich. Jeśli ktoś prowadzi otwartą wojnę z kibolami to wiedz, że się nie patyczkuje. Tak się składa, że mam z nimi osobisty zatarg. Wczoraj ukradli mi portfel i przy okazji mocno przefasonowali twarz. Jestem tutaj, żeby wyrównać rachunki.

– Ej, młody! – krzyczy do barmana jeden z nich, stając obok mnie. – Daj nam po piwie!

Chłopak posłusznie nalewa im warkę. Nie dziwię mu się. W końcu jaki ma wybór?

– Cz-czterdzieści złotych… – mówi niepewnie, stawiając na blacie szklanki.

– Hę? Słyszeliście to? Co on powiedział? – śmieje się najniższy z nich, przykładając dłoń do ucha.

– Chyba chce pieniędzy, szefie, hehehe – odpowiada mu wysoki łysol bez szyi.

– Hahaha! Nie żartuj! Przecież wszyscy nas tu znają! – mówi i bierze do ręki piwo. – Ej, ty! Spadaj, to moje miejsce! – rzuca do mnie.

Lepiej być nie może.

– Ej, głuchy jesteś?! Chłopcy, mamy tutaj głuchoniemego! Może przeczyścicie mu trochę uszy, co?

Dwóch bandytów staje przy mnie i przykłada mi pistolety po obu stronach głowy. Odwracam się w stronę ich szefa.

– O, patrzcie! Odzyskał słuch! Możecie być ortopedami, chłopaki!

– Chciałeś chyba powiedzieć laryngologami, konusie – poprawiam go.

Bandzior patrzy na mnie obłąkanym wzrokiem. Barman kryje się za ladą. Pozostali członkowie gangu wymieniają przerażone spojrzenia.

Szef zgrzyta zębami i ściska szklankę piwa tak mocno, że pęka, a napój rozlewa się po blacie.

– Zastrzelić go! Nikt mnie nie będzie tak obrażał! Strzelać! Strzelać!!! – wrzeszczy.

Stojąca obok dwójka z lekkim ociąganiem mierzy we mnie pistoletami.

W końcu coś się dzieje.

Zsuwam się z krzesła w odpowiednim momencie, sprawiając, że ich strzały chybiły celu. Podnoszę się z ziemi sprężynką i chwytam jednego z nich, wbijając mu palce w oczy.

Mężczyzna wydziera się okropnie, ale słyszę go jakby zza ściany. Biorę od niego pistolet i oddaję serię strzałów w jego kolegę, który już we mnie celował. Krew bryzga z przedziurawionego torsu, a on osuwa się bezwładnie na podłogę.

Oślepiony dryblas dalej zwija się z bólu. Dwójka stojąca gdzieś z tyłu stara się coś zrobić, próbują do mnie podbiec, ale poruszają się jak w basenie.

Ja tymczasem łapię za kark oszołomionego szefa gangu i przejeżdżam jego twarzą po blacie, wycierając jego zakazaną mordą rozlane piwo, klejące się drewno i odłamki szkła. Konus zlatuje ze stołka i ginie mi z oczu.

Tymczasem pozostała dwójka w końcu do mnie dociera, a oślepiony wcześniej typ odzyskuje wzrok i też rusza wściekle.

– No dobra, wypróbujmy coś więcej – mówię do siebie.

Biorę potężny zamach i uderzam prawym sierpowym. W trakcie lotu nie wiedzieć skąd na mojej dłoni pojawia się kolczasty kastet, co w efekcie zamienia twarz najbliższego bandyty w kotlet. Słychać łamiące się kości. W końcu odczuwam satysfakcję.

Pozostała dwójka rzuca się na mnie z nożami. Wyciągam zza pleców ostrą jak brzytwa katanę i wykonuję cięcie. Jeden traci rękę, drugi głowę. Posoka oblewa wszystko oprócz mnie. Cudowne uczucie. Widok tarzających się w konwulsjach bandziorów zaczynał mnie coraz bardziej bawić.

– To za mój portfel, wy skurwysyny! Wiecie, ile się czeka na dowód?! Oddawajcie te stówki, które w nim były! Moje dokumenty, moje pieniądze, moja godność! – drę się jak nienormalny.

Wtedy słyszę wściekłe rzężenie szefa niziołka. Podnosi się i mierzy we mnie… z bazooki!

– To twój koniec, kutasie! – rechocze, szczerząc poranioną szkłem twarz.

Wciska spust, ale nic się nie dzieje. Raz i drugi. Tylko klik.

A więc zadbali też o to.

Spoglądam na jego twarz. Wyraża wściekłość, a jednocześnie smutek i bezradność. Zupełnie jak moja wczoraj.

Zaczynam się do niego zbliżać. Przestraszony kurdupel odrzuca od siebie wyrzutnię rakiet i zaczyna uciekać.

Szybki strzał w łydkę ze strzelby powstrzymuje go.

Podchodzę do wijącego się z bólu mężczyzny i rzucam się na niego. Mogę użyć jakiejkolwiek broni, ale wolę tak po prostu go pobić. Zupełnie jak on mnie wczoraj. Zemsta jest słodka.

Prosi i błaga, ale ja jestem jak w transie. Uderzenia moich pięści są jakieś nadludzko silne. Za każdym razem wypada mu ząb, gruchotają złamane kości czaszki, leje się krew z ust i nosa.

W końcu, gdy jego twarz przestaje przypominać ludzką, wstaję i spoglądam na niego.

– Już nie jesteś taki cwany, co?! – wrzeszczę.

Nagle otwierają się drzwi do baru i wbiega kilkunastu nowych ludzi. Wszyscy patrzą na mnie nienawistnym wzrokiem.

– To on! To on zabił szefa! Na niego!

– Co prawda już skończyłem… Ale skoro dalej mam czas…

Biorę piłę łańcuchową i wbijam się w tłum wandali. Łańcuch rozrywa ich ciała w mgnieniu oka. Powietrze wypełnia wrzask bólu i cierpienia. Padają na podłogę jeden po drugim, a mój mózg ogarnia coraz większe delirium.

Nagle, gdy właśnie mam przeciąć w pół ostatniego z bandytów, wszystko się zatrzymało. Mężczyzna przede mną zastyga w nienaturalnej pozie i nawet nie mruga. W głowie słyszę głos:

– Upłynął czas sesji. Nastąpi teraz rozłączenie z systemem.

Budzę się na fotelu. Dziewczyna w mundurku robi mi zastrzyk.

– Proszę się nie ruszać. Dostanie pan tylko coś na uspokojenie. Mam nadzieję, że się podobało i zapraszamy ponownie – powiedziała wesoło.

– Dziękuję, na pewno skorzystam. Trochę polecieliście na koniec, ale nie powiem, że mi się nie podobało.

Wychodzę z gabinetu. Ktoś inny zajmuje moje miejsce. W poczekalni widzę wielu złych, smutnych, rozgoryczonych i wściekłych ludzi. Ale mnie to już nie dotyczy.

Przechodzę obok recepcji i przypadkowo podsłuchuję rozmowę.

– Dzień dobry, ja byłam dzisiaj umówiona na piętnastą – mówi kobieta w średnim wieku.

– Pani Chudzińska, tak? Trzydzieści minut, pokój tortur…

– Tak, tak. Wczoraj przesłałam zdjęcia byłego męża i wymagane informacje.

– A tak, widzę. Zapraszam, gabinet szesnasty. Mam nadzieję, że miło spędzi pani czas.

– Ja również, dziękuję. – Kobieta odchodzi w głąb korytarza z uśmiechem satysfakcji.

Wychodzę z kliniki i oddycham świeżym powietrzem. Środek uspokajający zaczyna powoli działać. Wszystko wydaje mi się jakieś piękniejsze. I już prawie nie pamiętam o tym, jak ukradli mi portfel. Przecież własnoręcznie się zemściłem.

Uwielbiam kliniki antynerwowe.

Koniec

Komentarze

To ma bardzo dobre tempo!

Czyta się to w rytm wystrzałów z karabinu! Może i to nie są moje klimaty, ale przeczytałem bez oporów. Finał zaskoczył.

Udany szort!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Hej :)

Na początek napiszę, że w niektórych miejscach czas akcji masz pomieszany – teraźniejszość, a potem nagle przeszłość.

Co do samego szorta – pomysł mnie zainteresował i myślę, że w chwilach bezsilności i frustracji niejedna osoba choć przez moment chciałaby się wyżyć, odreagować w podobny sposób. Niestety (albo i na szczęście) nie możemy pójść do takiej kliniki, póki co ;)

Wydaje mi się, że taka forma terapii na dłuższą metę nie zadziałałaby pozytywnie na pacjenta / klienta (w sumie ciekawy temat do rozmowy xd ).

Sam pomysł terapii na bazie wirtualnej rzeczywistości bardzo mi się spodobał :)

Pozdrawiam

tegarsini pu taheerni tvaernnat

smiley

Mam nadzieję, że przypadnie komuś do gustu i nie będzie po prostu dziwnym tworem mojego umysłu

Zgrabnie napisane. To nie jest dziwny wytwór Twojego umysłu. To po prostu psychologia stosowana.

Niektóre japońskie korporacje mają w podziemiach tzw. wyszalnie, czyli pokoje w których stoją

gumowe kukły szefa (szefów) i każdy pracownik może podczas przerwy czy też po pracy walnąć go

w oko lub nakopać w co chce. Bez konsekwencji. Choć nie ma gwarancji, że dyskretne kamerki

nie donoszą gdzie trzeba…heh. To działa.

Pozdrawiam

dum spiro spero

Cytat: […] co w efekcie zamienia twarz najbliższego bandyty w ubitego kotleta. […].

W tekstach literackich wypada przestrzegać zgodności przypadka. Poza tym jaki to rodzaj kotleta “ubity”? Scenografia jest dzisiejsza, więc i menu powinno współczesności odpowiadać.

Lem był pierwszy. Tyle że skromniejsze zastosował środki, służące rozładowaniu złości.

Witaj.

Hahaha, fajny twist! :) Bodajże w “F/X” był taki początek, że masakra na całego, dokonywana w dodatku przez seksowna blondynkę, trup ścielił się naprawdę gęsto, a okazało się, że to kręcenie kryminalnego filmu jedynie było. ;)

Myślę, że pomysł na taką klinikę zasługuje na klik, bo jest nowatorski i niejeden by z niego skorzystał. Twórca praktycznego wynalazku zarabiałby krocie. :)

Pozdrawiam serdecznie, gratuluję poczucia humoru. :)

Pecunia non olet

Hej wszystkim!

Nazgul

Całe szczęście, że ta dynamika jakoś zadziałała. Zawsze boję się, że pisząc takie sceny moja tendencja do nadmiernych opisów zepsuje tempo. Tym bardziej cieszę się, że się podobało.

 

Ermirie

Czasy poprawione, dzięki.

Też wydaje mi się, że przeniesienie w wirtualny świat i odreagowanie tam wszystkiego byłoby dobrym pomysłem. Oczywiście nadmierne korzystanie ze zbyt realistycznych symulacji byłoby niebezpieczne (kojarzy się braindance z Cyberpunka), ale jako ciekawostka i przyszła forma rozrywki, nie zawsze brutalnej, myślę, że mogłoby zadziałać.

 

Fascynator

Faktycznie jak o tym wspomniałeś to mam wrażenie, że gdzieś już to słyszałem. Co prawda kukła nie zastąpi człowieka, ale dopóki ceny sprzętu do VR są jakie są, jest to dobra alternatywa. Jak zwykle Japończycy w kwestii niekonwencjonalności biją wszystkich na głowę. 

 

AdamKB

Kotlet poprawiony XD

A co do Lema to jestem w stanie uwierzyć, że wpadł na coś takiego, choć czytałem tylko dwie pozycje. Facet był naprawdę genialny w tej kwestii.

 

bruce

Najwidoczniej nie tylko ja lubię takie sceny połączone z absurdem. Faktycznie mam wrażenie, że to byłby strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o rynek zbytu. Cieszę się, że ktoś podziela mój nienormalny humor :P

 

Dziękuję wszystkim za przeczytanie i pozdrawiam

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

laugh

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Barman, młody chłopak, może dwadzieścia latPRZECINEK? podaje mi szklankę z brunatną ambrozją.

Tytuł spojleruje, poza tym wszystko ok. Byłoby większe zaskoczenie przy innym tytule, ale całość dobrze się czyta. Taka klinika jest bardziej uniwersalna od japońskich wyszalni, bo mogą z niej skorzystać nawet osoby niedołężne fizycznie. Klik

Koala75 

Może faktycznie tytuł jest pewnego rodzaju spoilerem. Dzięki za komentarz, pomyślę nad czymś innym. Cieszę się, że się podobało.

Pozdro

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Imo, bez konsultacji psychiatrycznej, tak jest lepiej. Pozdrawiam :)

Nigdy nie byłam zwolenniczką przemocy i używania siły, więc opisany sposób przywrócenia sobie dobrego samopoczucia zupełnie do mnie nie przemówił.

 

Biorę łyk i roz­glą­dam się.Wypijam łyk i roz­glą­dam się.

Łyków nie bierze się.

 

Chło­pak po­słusz­nie na­le­wa im Warki.Chło­pak po­słusz­nie na­le­wa im warkę.

 

Szef zgrzy­ta zę­ba­mi i ści­ska szklan­kę piwa tak mocno… → Wcześniej napisałeś: …mówi nie­pew­nie, sta­wia­jąc na bla­cie kufle. → Skoro podał piwo w kuflach, to dlaczego szef ściska szklankę?

 

Sto­ją­ca obok mnie dwój­ka z lek­kim ocią­ga­niem mie­rzy we mnie pi­sto­le­ta­mi. → Czy oba zaimki są konieczne?

Proponuję: Sto­ją­ca obok dwój­ka z lek­kim ocią­ga­niem mie­rzy we mnie z pistoletów.

 

Krew roz­bry­zga z prze­dziu­ra­wio­ne­go torsu… → Krew ­bry­zga z prze­dziu­ra­wio­ne­go torsu… Lub: Krew roz­bry­zguje się z prze­dziu­ra­wio­ne­go torsu

 

a on osuwa się bez­wład­nie na zie­mię. → Rzecz dzieje się w barze, więc: …a on osuwa się bez­wład­nie na podłogę.

 

i prze­jeż­dżam jego twa­rzą o blat, wy­cie­ra­jąc jego za­ka­za­ną mordę o roz­la­ne piwo… → Czy oba zaimki są konieczne?

Proponuję: …i prze­jeż­dżam jego twa­rzą po blacie, wy­cie­ra­jąc za­ka­za­ną mordą roz­la­ne piwo

 

Konus zla­tu­je ze stoł­ka gdzieś na dół, ginąc mi z oczu. → Zbędne dookreślenie – czy mógł zlecieć ze stołka do góry? Czy mógł zlecieć gdzieś indziej niż na podłogę?

Proponuję: Konus zla­tu­je ze stoł­ka i ginie mi z oczu.

 

– No dobra, wy­pró­buj­my coś wię­cej – mówię sam do sie­bie. → – No dobra, wy­pró­buj­my coś wię­cej – mówię do sie­bie.

 

Biorę po­tęż­ny za­mach i ude­rzam z pra­we­go sier­po­we­go.Biorę po­tęż­ny za­mach i ude­rzam pra­wym sier­po­wym.

 

Pa­da­ją na zie­mię jeden po dru­gim… → Pa­da­ją na podłogę jeden po dru­gim

 

Męż­czy­zna przede mną za­sty­ga w nie­na­tu­ral­nej pozie i nawet nie mru­gał. → Literówka.

 

Młoda dziew­czy­na w mun­dur­ku robi mi za­strzyk. → Czy dookreślenie jest konieczne? Dziewczyna jest młoda z definicji.

 

Uwiel­biam kli­ni­ki upusz­cza­nia ner­wów. → Nie wydaje mi się, aby nerwy można było upuszczać.

Może: Uwiel­biam kli­ni­ki rozładowywania napięć.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż, regulatorzy, jak to bywa z pomysłami świadczenia dziwnych usług, nie każdemu muszą się podobać i jest to w pełni zrozumiałe. Dzięki za łapankę.

Pozdrawiam

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Nikodemie, dziękuję za wyrozumiałość. I miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ostatnio czytałam jakieś płakania, że “za wybuch przemocy wśród młodzieży” odpowiedzialne mają być jakoby soszyl media. Bo ktoś nagrał i wrzucił do internetu. Kiedyś nie było internetu, więc nikt nikogo nie bił, wiadomo.

 

Ah, zwalanie odpowiedzialności za wychowawcze porażki na czynnik zewnętrzny. Kiedyś była to muzyka, potem komiksy, potem gry planszowe, potem gry komputerowe; jeszcze w moim nastolęctwie był kwik o gry pełne przemocy, które napędzajooo!!! skalę przemocy!!!.

 

Tymczasem okazuje się, że w 1990 nieletni byli odpowiedzialni za 15,8% przestępstw, podczas gdy w 2012 za 8,8% (za: statystyka.policja.gov). W 2013 odsetek był jeszcze mniejszy, ale zmieniła się metodologia, więc nie uważam za miarodajne. Trend jest spadkowy. 

 

Wracając do meritum – taka rzeczywistość wirtualna byłaby czymś świetnym; trochę jak symulator w The Orville. 

 

Może niekoniecznie przedstawiający konkretne osoby, bo tu już widzę pole do nadużyć i dehumanizacji – pierwszy sezon Westworld dobrze eksploruje ten temat - ale miejsce, w którym można się wyżyć; niekoniecznie strzelaniem czy zabijaniem ludzi, może też walką z zombiakami, albo żeby poharatać w gałę, postrzelać z łuku czy cokolwiek. Jasne, można iść pod blok albo na orlika, ale…

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cześć czyta się płynnie. Zaskoczenie zaskakuje. Całość jest dobrze napisana, podobało mi się. Klikam, pozdrawiam.

Kto wie? >;

Końcówka ładnie wyjaśnia rosnącą niewiarygodność scen walki.

Szorcik w porządku, chociaż mam wątpliwości, czy to by zadziałało, zwłaszcza na dłuższą metę.

Ale z drugiej strony… Jak mi kiedyś szef strasznie podpadł, to powiesiłam w pokoju tarczę do dartsów, do której przypięłam jego zdjęcie. I wszystkim w robocie sprawiło to wiele radości.

Babska logika rządzi!

Czy mogę poprosić o adres kliniki?!;)

Czasem żałuję, że nie mam za fotelem kija bejsbolowego i nie ważę stu kilo…

Niemniej Warkę zapisałabym z dużej.

I mam wrażenie, że dałoby się ująć nieco zaimków.

Lożanka bezprenumeratowa

A ja nie jestem pewna, czy ta warka powinna być dużą literą. Czy to chodzi o nazwę marki/firmy, czy o jedno z wielu piw: “Wczoraj wypiłem trzy warki”, ale “W moim mieście Warka buduje nowy browar” lub “Uwielbiam piwo marki Warka”.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka