- Opowiadanie: avei - Niech się dzieje wola Piekła [opowiagranie]

Niech się dzieje wola Piekła [opowiagranie]

Zacznę od tego, aby nie bać się liczby znaków, gdyż NIE CZYTA SIĘ WSZYSTKIEGO. Opowiagranie ma częściowo formę drzewka decyzyjnego, więc każdy z Was może przeczytać trochę inną wersję historii. Pojedyncza ścieżka fabularna, w zależności od dokonanych wyborów, to około 35-38 tys. znaków. Wymyśliłam sobie nazwę opowiagranie, gdyż sądzę, że lepiej oddaje naturę tego tworu, który jest czymś pomiędzy grą a opowiadaniem (paragrafowym).

Trochę na temat „rozgrywki”. Nie ma żadnego ekwipunku i nie trzeba robić notatek. Jedyne, co jest potrzebne do lektury, to poniższy tekst i mapka (oraz ewentualnie wątek Cioci Dobrej Rady).

MAPA JEST INTEGRALNĄ CZĘŚCIĄ OPOWIAGRANIA I BEZ NIEJ NIE MA SENSU CZYTAĆ TEKSTU.

Z tego powodu radzę otworzyć sobie mapkę w oddzielnym okienku, żeby nie scrollować tyle – TUTAJ jest taka mapka dla ułatwienia.

Nic nie denerwuje bardziej niż utknięcie w grze, dlatego w razie problemów zapraszam do kącika Cioci Dobrej Rady, o TU.

Nie polecam przeglądania tekstu przed lekturą – możecie sobie zepsuć zabawę. Opowiagranie da się czytać na komórce, ale na czytniku niekoniecznie (brak odnośników do paragrafów może być uciążliwy).

Świat jest inspirowany pewną grą o herosach :)

Mam nadzieję, że skusicie się na ten eksperyment i że forma nie odrzuci Was od historii. No i że choć trochę się spodoba ;)

 

Serdecznie dziękuję beta-czytelnikom/testerom: AMBUSHEDWARD PITOWSKIOUTTA SEWERSNDWLKRSTN. Szczególne podziękowania dla Edwarda, którego wartościowe uwagi pomogły mi zmienić strukturę/mechanikę opowiagrania na (mam nadzieję) bardziej przystępną oraz dla Outta, który jako jedyny przemęczył się przez CAŁY tekst.

 

Droga kręta

Atrybut: Proca, która nigdy nie trafia celu

Motyw: Jaskinia odwróconych marzeń

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Niech się dzieje wola Piekła [opowiagranie]

 

 

CZĘŚĆ I

 

Wcale nie dawno temu, tylko w zupełnie innym świecie, pod górami, pod lasami żyje sobie imp. Stworzenie nieładne, niemądre, acz pracowite mieszka w podziemnych jaskiniach Inferna, poświęcając się wyrabianiu lepianek z żużlu. Czas mu płynie wolno, w magmie po kostki łatwo robota nie idzie, a i szybka posługa żadnego zysku nie daje. Piekielni słudzy co skończą pracę, to kolejne zadanie dostają, czy to przy topieniu skradzionych surowców i budowaniu lepianek, czy też przy bezpośrednim usługiwaniu demonom.

Impy niewiele do życia potrzebują. Snu prawie wcale, jedynie krótkiego odpoczynku w lepiance, aby zaschniętą magmę ze szponiastych łap odkuć i chociaż chwilę się schłodzić. Rozum do życia też jest im zbędny. Myślą za nich demony. Ich wola pali impy do działania ogniem mocy, ryjąc w brzydkich czerepach cel. Sługa piekielny spełnia rozkazy sumiennie, a nawet z radością, bo pokrętnie rozumuje, jak na wiecznego niewolnika przystało. I nasz imp, który lepianki ugniata z żużlu, nie myśli za wiele, tylko robi to, co mu każą.

Pewnego niesłonecznego, acz przepełnionego – jak zwykle – ogniem piekielnym dnia, coś sprawia, że imp przestaje podążać za wolą demona i oddala się od swojej lepianki. Idzie bez celu, dziwnie się z tym czując, jakby nagle stał się nagi, choć ubrań nigdy nie nosił, gdyż po co odzienie w piekielnym gorącu, w dodatku niewolnikowi? Sługa piekielny nie wie, jak radzić sobie z pustką w głowie. Wcześniej tonął w przydzielonych rozkazach, a teraz czasu zrobił się nadmiar. Co tu robić? myśli sobie imp. Bezcelowość zaczyna go przerażać. Złotymi ślepiami nerwowo bada teren Piekła, a drżącymi szczękami ściera sobie kły. Wtem spogląda w górę. Miodowy ogień Inferna pożera horyzont. Tylko on może być celem, uznaje imp. Jego moc wspaniała, gorąca, nieskończona. Nic innego nie ma już sensu.

Postępuje naprzód, w stronę ścieżki wijącej się ku ogniu piekielnemu, ale nagle się zatrzymuje. W jego czerepie pojawia się komenda. W pierwszym odruchu uspokaja się, że nie jest sam i już będzie wiedział, co robić. W kolejnym znów się niepokoi, czując, że iskra w głowie jest inna niż zazwyczaj, a rozkazy obce. To Ty jesteś tą iskrą, która wyrwała go z posługi ogniowi. I teraz Ty wskazujesz mu drogę.

Ale zasięg przy lepiankach jest zaskakująco kiepski, więc do impa nie trafiają w całości Twoje komendy. Czuje jednak, że chcesz, aby zwiedzał Inferno (chcesz, prawda? No chcesz…). A więc idzie, a idzie daleko, bo nie mówisz mu, żeby się zatrzymał (a może i mówisz, lecz Twój sługa nie słyszy). Dociera na sam dół mapy, do (paragrafu)…

 

 

100

…Szynku przy Ślimaku. Te okolice nie należą do ładnych rejonów Piekła, jeśli w ogóle takie istnieją. Grunt jest tu bardzo spękany, a dziury wypełnione magmą. Gdzieniegdzie z trzewi piekielnych wyrosły lakolitowe twory, które dawniej mogły być nawet żywymi stworzeniami. Sam szynk grozi zawaleniem (brakuje ściany), jest brzydki (z dziurami w trzech pozostałych) i zbudowany na kradzionych materiałach (krasnoludzkich szynach żeliwnych). Jest więc perfekcyjnie spartaczony, pięknie byle jaki i doskonale nikczemny, a zatem spełnia wszystkie standardy piekielne. W zalepionym magmą szynowym szkielecie znajduje się tylko jeden otwór okienny – jest nim wspomniana zagubiona ściana. Dzięki temu odważnemu rozwiązaniu architektonicznemu, nie trzeba wchodzić do środka, aby zobaczyć gości.

Przy jedynym zajętym stoliku wysuszona kobieta czyści fioletowo–czarne paznokcie – w żadnym wypadku nie są tak brudne czy pomalowane na dziwną modę, ale przyjęły trupio–siną barwę naturalnie, z czasem, za śmierci albo życia, po urodzie właścicielki trudno stwierdzić. Kobieta pali cygaretkę, a dym wylatuje jej przez nozdrza i oczodoły, tak jest wysuszona. Pomarszczony dekolt zakrywa kościana biżuteria.

Trunki na jednej ze ścian również spełniają normy piekielne – są wśród nich alkohole wyłącznie kradzione, tym razem z ludzkich browarni nadmorskich. Przed regałem z wyskokowymi napojami, przy kontuarze przysypia przystojny mężczyzna z krętymi rogami na skroniach oraz kopytami zamiast stóp. Imp nigdy takiemu demonowi nie służył, ale rozpoznaje, że szynkarzem jest inkub.

Diabelski sługa dostrzega i trzeciego gościa. Jest nim młodzieniec, którego zdaje się zrodził las. Jego ziemiste ubranie zdobią liście, długie włosy warkoczyki z wplecionymi pędami, a szyję i ramiona tatuaże roślin i zwierząt. Co jednak dziwne, młody mężczyzna siedzi do góry nogami przy stoliku na suficie.

 

Zasięg w tym rejonie jest lepszy, więc możesz spróbować wydać impowi rozkazy. Możesz również czytać wszystko po kolei, przynajmniej na tym etapie – tak najlepiej poznasz Piekło. Ale jak się spieszysz, to jeśli…

Lubisz nieżywe kobiety i dwuznaczne kształty – idź do 123.

Chcesz przywołać bobra, ujarzmić niedźwiedzia albo wychować psa – idź do 134.

Uważasz, że piekło zasługuje na odrobinę uprzejmości – idź do 145.

Fascynują cię mięczaki z płonącymi skorupami– idź do 156.

 

 

123

– Przyszedłeś z lepianek – mówi wysuszona kobieta, zauważając wciąż niezaschniętą magmę na łapach gościa. – Co tu robisz? Zgubiłeś swojego właściciela, impie?

Palaczka bucha kłębami dymu przy każdym słowie.

– Nie, pani – odpowiada mały przybysz, czując w głowie Twoją iskrę. – Mam właściciela.

– Ach, tak? Naprawdę? – Przygląda się podejrzliwie. – A kto nim jest?

– Nie wiem, ale ktoś bardzo mądry.

– Na pewno kobieta. – Uśmiecha się i pyka cygaretkę, wypuszczając z ust dymne kółka. – Jestem Prigami, zajmuję się nekromancją i przeklinaniem, do usług.

– Czy ty nie żyjesz, pani?

– Nie żyję, ale i nie umarłam, w przeciwieństwie do tego na górze, który żyje i umiera.

– Odczep się ode mnie, trupia babo – odburkuje młodzieniec na suficie.

– Dlaczego on jest do góry nogami? – pyta imp nekromantkę.

– Opuściła go wszelka magia, łącznie z mocą ognia, więc i Piekło się go wypiera.

– Nic mnie nie opuściło – burczy tamten. – Byście zobaczyli na co mnie stać, gdyby mi się tylko chciało, to narobilibyście pod siebie z wrażenia. Zombiakowa zazdrośnica złą famę mi robi, żeby odstraszyć klientów. Mały, idź w teren i szepnij o mnie słówko. Druid Aeris do wzięcia… do roboty znaczy.

– Jakbyś zgubił swojego właściciela, to mogę cię wziąć pod opiekę – szepcze Prigami do impa. – Miałam już szkielety w służbie. Ale moi słudzy muszą być posłuszni. Przynieś mi trzcinkę z Czarującego Stawu, to się tobą zajmę. Będę mogła nią pukać po głowie tego dziwaka na górze.

– Mówiłem, odczep się ode mnie, zombiaku.

Kobieta chichocze.

– Gdzie jest Czarujący Staw? – pyta imp.

– To ta magmowa breja o dwuznacznym kształcie.

 

Czytaj dalej, wróć do paragrafu z szynkiem (100) albo skieruj impa do dziwnego, czerwonego stawu (167).

 

 

134

Imp zadziera głowę. Mężczyzna z tatuażami kwiecistych krzewinek na szyi oraz wilkami na ramieniu pije na suficie trunek. Co ciekawe, nie rozlewa go.

– Szukasz leśnego sztukmistrza, mały? Przywołać ci bobra, ujarzmić niedźwiedzia albo wychować psa? Dobrze trafiłeś! Jestem Aeris, druid drugiego poziomu, absolwent Akademii Leśnej i wciąż obywatel Zaczarowanego Lasu.

– Dlaczego siedzisz do góry nogami, panie Aeris?

– Ja siedzę normalnie, to wy macie dekle poodwracane. A zwłaszcza ty, impie. Czego pragniesz? Rozkazu. Niewoli. Jak można pragnąć braku woli? Czy to nie jest do góry nogami?

Imp zamyśla się, ale że nic w głowie nie znajduje, odpowiada tylko:

– Nie wiem.

– Ech, z tobą to interesu się nie zrobi. Przeklęte piekło. Wszędzie idioci, nikczemnicy i klejąca magma. Żebyście się, szaleńcy, chociaż na miłości znali, ale i w tym wszystko pokrętne. Och, jak sobie tylko przypomnę Sukki. Zwabiła mnie tu wasza podstępna piękność. Dla niej zostawiłem druidzkie bractwo i Zaczarowany Las. Figurę miała cudowną, diabeł musiał maczać w tym palce, u sukubów zresztą pewnych standardów się wymaga, ale w środku… zdradziecka sucz!

Druid chłepcze trunek i wzdycha.

– Zdradziła cię, panie Aeris? – pyta imp, gdyż był przyzwyczajony do rozmawiania, czy raczej wysłuchiwania swojego demona.

– Gorzej. Dowiedziałem się, że była inkubem. Och, jak sobie wspomnę jej kształtną pupcię. W gadaniu też była dobra, miała chore poczucie humoru. Ale nie mogłem już na nią patrzeć jak dawniej…

– Wybrzydzasz – wtrąca nekromantka ze stolika na podłodze. – Najważniejsze jest uczucie. Takie rzeczy to drobiazg. Byś wiedział, co się w Nekropolii wyprawia…

– Albo wśród druidów! A nie, czekaj… Nieważne. Tak w ogóle to brakuje tu zwierząt. To są prawdziwe bratnie dusze. Inferno w ogóle nie stara się zachęcić do siebie fauny. Wszędzie gorąco i śmierdzi smołą. Tylko jeden poczciwy ślimaczy gigant dał radę w tych warunkach się zadomowić.

– On utknął w magmie – mruczy palaczka.

– Nieprawda! On się przemieszcza, tylko się nie spieszy. Podoba mu się tutaj.

– Pali się…

– To piekielny ślimaczy gigant! Ciało rozpala mu magia ognia. Mówię ci, rozgościł się tu.

– Rozmawiałeś z nim?

– Moje moce nie są już takie jak dawniej. – Ponownie wzdycha i popija trunek. – Ale jakbym chciał, to by wróciły.

– Taa… W każdej chwili możesz przestać pić, nie?

– Żebyś wiedziała. Tylko teraz akurat mi się nie chce. Jak przestać pić, kiedy tu tak gorąco?

 

Czytaj dalej, wróć do paragrafu z szynkiem (100) albo skieruj impa do dziwnego, czerwonego stawu (167).

 

 

145

Imp zauważa niedaleko kopce żelazno–drewnianych śmieci i tam idzie. W stosach jest złom wszelaki – połamane szyny kolejowe z krasnoludzkich kopalni, widły chłopów, okno obserwatorium magów, łyżki katapulty z oblężeń obcych zamków, czy podziurawione zbroje krzyżowców. Słudzy piekielni składują na złomowisku wszystko, co uda im się zebrać z pola bitwy albo skądś ukraść. I Twój imp zgromadził tutaj zdobycze z wygranych potyczek i grabieżczych wypraw demonicznego pana.

Między usypiskami trofeów, przy rozgrzanych krematoryjnych piecach, na lakolitowych leżankach, w oczekiwaniu na całkowite spopielenie jeńców, dyskutuje trójka demonów. Wśród nich jest łysy, czerwonoskóry mężczyzna z drobnymi rogami, który zamiast kopytnych nóg ma płonącą złocistą chmurę. Widząc gościa, zrywa się na równe… na swój obłok.

– Witam serdecznie w moich skromnych progach! – mówi wesoło, wzbijając dolną częścią ciała wulkaniczny pył, jakby to tą stroną wydychał powietrze przy mówieniu. – Znajdziesz tu wszystkie rodzaje broni, zbroi, artylerii, mebli czy diabli wie czego, w stanie beznadziejnym lub gorszym. Jestem Xyron, w czym mogę ci służyć?

Imp stoi jak wryty.

– Nie jesteś przyzwyczajony, żeby tak do ciebie mówić, co? – śmieje się ifryt. – Ale ja tak lubię. Strasznie mi się spodobały te ludzkie uprzejmości na ostatnim szturmie. Napadłem wtedy sprzedawcę butów, a on z takim polorem opowiadał mi o cholewkach, obcasach czy napiętnikach, że aż go nie spaliłem. Fascynujące, co ludzie noszą na nogach. Demonom i impom też przydałoby się trochę kultury, ale w Piekle takie marzenia to mrzonki. Dobrze, jeśli chociaż moje impy wykażą ogładę. Właśnie, nie widziałeś dwójki zagubionych sług piekielnych? Takie same brzydactwa, jak ty.

– Nie wiem, panie Xyron.

– Moi demoniczni goście też stracili kontakt ze swoimi impami. Dziwna sprawa. – Demon na chwilę poważnieje, ale szybko jego twarz znów zdobi uśmiech przekupnia. – Pozwól, że pokażę ci, co moje złomowisko ma do zaoferowania. Mam szeroki wybór towarów, na pewno znajdziesz coś dla siebie.

Oddalają się od leżących demonów i idą wzdłuż kopców złomu.

– Szukasz czegoś konkretnego, impie?

– Jeszcze nie wiem, panie Xyron.

– Rozkazu nie dostałeś i w głowie pustka, co? Ech, ciężkie życie bez rozumu. Ale może lepiej? Mniej czasu się marnuje. Masz jakieś marzenia w ogóle?

– Marzę o ogniu Inferna i o tym, aby mój właściciel był zadowolony.

– I słusznie. Tak marzyć powinieneś. Ale jednak mi ciebie szkoda. Byłeś kiedyś tam na górze?

– Na powierzchni?

– Tak, na powierzchni.

– Byłem. Mój poprzedni pan wygrał wiele bitew. Dużo trofeów przyniosłem.

– I co myślisz o innych rasach? O ludziach w zamkach, o mieszkańcach Zaczarowanego Lasu, o pustynnych orkach, o bagiennych kreaturach czy poczwarach z lochów?

– Są… inni.

– Inni, dobrze powiedziane. Intrygujące istoty i krainy. Czasem sobie myślę – a może rzucić wszystko w diabły i przeprowadzić się na górę? Otworzyłbym piekarnię. W wolnym czasie piekę chleb w piecach krematoryjnych, więc mam w tym małe doświadczenie. Bo widzisz… nie czuję, abym całkiem był demonem. Na zewnątrz tak, ale w środku – o, nie. Może jeńcy zarazili mnie ludzkością. Wiesz, impie, to nie wygląd, lecz wnętrze nas definiuje. To, jak patrzymy na świat. Próbowałeś kiedyś popatrzeć na Piekło inaczej?

– Jak? – Imp wpatruje się w niego jak uroczy niziołek, który setki lat spędził w jaskini.

– Nie mogę powiedzieć, bo sam powinieneś do tego dojść. Ale gdy to zrobisz, to życie nabierze innych barw.

Sługa piekielny myśli nad słowami ifryta, ale że myślenie nigdy nie było jego mocną stroną, szybko się poddaje.

– Nie rozumiem, panie Xyron.

– Nie szkodzi. W Piekle dobrze się żyje w niewiedzy. To właściwie raj – wygoda, spokój, tolerancja… Czasem, co prawda, męczy żar i wycie grzeszników, ale można się przyzwyczaić. A dzień jaki wesoły. Przyjdzie ktoś, rozgrabi kopiec złomu, kupca pobije, jeńca spali, potem podziękuje, albo i nie. Ja i tak pomacham na pożegnanie, uśmiechnę się i zaproszę ponownie, czemu nie? Nie mógłbym mieszkać na górze, za dużo tam mają męczących reguł i za bardzo tęskniłbym za wariatami tutaj. – Śmieje się. – Rozejrzyj się po moim złomowisku, impie. Może znajdziesz coś dla siebie.

Imp krąży między usypiskami trofeów, ale ponieważ nie wie, czego szukać, to nic nie znajduje.

 

Czytaj dalej, wróć do paragrafu z szynkiem (100) albo skieruj impa do dziwnego, czerwonego stawu (167).

 

 

156

Sługa piekielny idzie za szynk i widzi, że w trzewiach skamieniałej magmy leży olbrzymi mięczak, którego kręta skorupa płonie. Imp podchodzi do ślimaczej stopy zdolnej zakryć sobą stadko sług piekielnych. Jest ciepła i śliska oraz dziwnie napięta, jakby ślimak przyssał się do ziemi.

Twój podopieczny głaska rozległą kończynę, ale zwierzę nie reaguje. Przygląda mu się dłuższą chwilę, lecz nie jest w stanie określić, czy ślimak się porusza, czy nie.

Coś mu w mięczaku nie pasuje, ale nie potrafi powiedzieć co.

 

Czytaj dalej, wróć do paragrafu z szynkiem (100) albo skieruj impa do dziwnego, czerwonego stawu (167).

 

 

167

Przystaje przy parującym rozlewisku, częściowo odgrodzonym żelaznymi prętami, które wyglądają jak połamane trzciny. Myśli, żeby spełnić żądanie nekromantki i wyrwać dla niej jedną imitację rośliny, ale szybko uświadamia sobie, że przecież Ty jesteś jego właścicielem. Zapomniał, bo nie jest za bystry, a Ty, jak na razie, nie przypominasz mu za często o sobie. Ale spokojnie, jeszcze mu porozkazujesz.

Grupka ludzi ugrzęzła w zbiorniku na różnych głębokościach. Wyglądają jakby drzemali.

Imp idzie wzdłuż brzegu.

– Czy ten staw wygląda jak dupa? – pyta, gdy zbliża się do więźniów.

Jego słowa wybudzają amatorów magmowych kąpieli z marazmu. Ci płycej stojący krzyczą, żeby ich ratować, bo nie czują stóp. Ci uwięzieni po kolana błagają o szklankę wody. A ci najgłębiej zanurzeni niczego już nie pragną, narzekają jedynie na koszmarne poczucie humoru piekielnych. Nikt nie odpowiada na pytanie przybysza. Piekielny sługa ma już odejść, kiedy nagle zwraca się do niego kobieta zatopiona w lawie po pas.

– Pokrętnie widzisz, mały. Powinieneś popatrzeć na świat inaczej.

– Jak?

– Może prawoskrętnie?

– Nie rozumiem.

– Przepraszam. Boli mnie głowa. Męcząca ta pozycja. – Kobieta uśmiecha się wpółprzytomnie i znów zasypia. Imp zastanawia się, czy majaczy z pragnienia. Wie, że ludzie wciąż chcą pić, nawet w Piekle, inaczej wariują.

Przygląda się powierzchni Czarującego Stawu. Bulgocząca lawa jest gęsta, a jej bąble nie chcą pękać – wyciągają się w górę jak podłużne łezki, ku sklepieniu naszpikowanemu stalaktytami.

Coś impowi nie pasuje w zbiorniku magmy, ale nie potrafi powiedzieć, co.

 

Możesz wrócić do szynku (100) albo kazać impowi iść dalej. Na samej górze mapy jest lokacja, którą warto odwiedzić, więc chodźmy tam (178), czym prędzej, zanim zrozumiesz, czy to ma, czy nie ma sensu. Jeśli jednak lubisz grać przy ograniczonej ilości informacji, możesz przeskoczyć od razu do części II.

 

 

178

Imp staje u podnóża ścieżki prowadzącej do majaczącego nad widnokręgiem serca Inferna. Jest oczarowany ciepłem i pięknem ognia piekielnego, jak mieszkańcy powierzchni zachodzącym Słońcem. Gdzieś w środku męczy go żądza, na którą dotąd, z powodu nawału pracy, nie zwracał uwagi – pragnie zanurzyć się w palącym skwarze Inferna, nawet jeśli oznaczałoby to śmierć. Jednak w jego głowie płonie Twoja iskra, która nie pozwala mu zniknąć w ogniu piekielnym, więc opiera się dziwnemu pragnieniu.

Zauważa, że sporo piekielnych sług kręci się w tym rejonie. Część stoi, podobnie jak on, ciesząc się ciepłem, ale większość kroczy ku piecu Piekieł.

Imp przygląda się ścieżce. Coś mu w niej nie pasuje, ale nie potrafi powiedzieć, co.

 

 

 

CZĘŚĆ II

 

Często impowi coś nie pasuje, nie sądzisz? Ale może rzeczywiście coś jest nie tak w niektórych lokacjach. Jak myślisz? Przyjrzyj się mapce, pamiętając o słowach kobiety uwięzionej w magmie, a będziesz wiedzieć, jak rozpocząć część II.

W części drugiej obowiązują dwie zasady. Po pierwsze, nie możesz losowo wybierać paragrafu. Musisz go albo gdzieś znaleźć, albo inny paragraf musi cię do niego przekierować. Po drugie, paragraf jest zawsze trzycyfrowy. Więc jak zacząć? Think outside the box.

Pamiętaj, że Twoje wybory wpływają na los impa. To Ty tworzysz jego historię.

Nie idź dalej, jeśli nie wiesz, gdzie zacząć (nie zaczyna się od pierwszego paragrafu). Jeśli potrzebujesz pomocy, zajrzyj do wątku Cioci Dobrej Rady podanego w przedmowie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

114

Imp wkłada kamień w miseczkę procy i celuje w głowę smoka. Pocisk nie trafia jednak tam, gdzie powinien, lecz w krętą skorupę ślimaka. Sługa piekielny słyszy jęk. To z brzucha smoka? Zastanawia się.

 

Idź do 567.

 

 

115

Imp wkłada kamień w miseczkę procy i celuje w głowę smoka. Pocisk nie trafia jednak tam, gdzie powinien, lecz roztrzaskuje krętą skorupę ślimaka. W otworze okiennym szynku pojawia się druid. Klnie na „mordercę zwierząt”, wymachując złowieszczo pięścią.

 

Idź do 501.

 

 

196

Druid i nekromantka stoją w otworze okiennym szynku – on na suficie, ona na podłodze – i obserwują wykluwające się ze skamieniałej magmy łuskowate ciało o kolorze ni to zielonym, ni to złotym, ni to nawet czarnym. W barwie najbliżej olbrzymiemu gadowi do szarości. Za gośćmi, przy kontuarze, drzemie niczym nieprzejęty inkub.

– Chyba Piekło jest atakowane – uznaje leśny młodzieniec.

– Smok psuje grunt – zauważa nekromantka, strącając popiół z cygaretki na podłogę.

– Sklepienie – poprawia druid.

 

Co chcesz, żeby imp zrobił?

Porozmawiał z nekromantką – idź do 889.

Porozmawiał z inkubem – idź do 198.

Porozmawiał z druidem – idź do 816.

Poszedł na złomowisko – idź do 691.

Sprawdził sytuację więźniów w magmie – idź do 199.

 

 

198

Przy kontuarze drzemie niczym nieprzejęty inkub. Czy chcesz, żeby imp go obudził?

 

Tak – idź do 222.

Nie – idź do 196.

 

 

199

Zanurzeni w lawie grzesznicy podnoszą strajk. Narzekają, że przy smoku nie są w stanie w spokoju znosić tortur, gdyż strumień ognia z gadziego pyska topi sklepienie i magma kapie im po głowach. Żądają, aby demony zabrały gada, inaczej zaczną pluć na przechodniów.

Nagle koło ludzi pojawia się szkielet w hełmie, z mieczem i tarczą. Wchodzi do stawu i bezgłośnie ginie – o ile można tak powiedzieć w przypadku nieumarłego – w odmętach lawy. Zostają po nim tylko sterczące kości ręki. Uwięzieni w magmie ludzie kontynuują narzekania.

 

Co chcesz, żeby imp zrobił?

Poszedł do szynku – idź do 196.

Poszedł na złomowisko – idź do 691.

 

 

222

Imp waha się.

– Jesteś pewien, że mam go obudzić, pani/panie? Demonowi nie powinno się przerywać drzemki.

 

Tak! – idź do 233.

No, jak tak stawiasz sprawę, to zostaw go w spokoju – idź do 196.

 

 

224

Imp nie rozumie, dlaczego ma celować w szynk, skoro to żadna część należąca do smoka, ale robi, jak każesz. Miota pociskiem, który leci gdzieś hen daleko, poza granice mapki, acz wciąż w Piekle.

Idź do 567.

 

 

225

Imp nie rozumie, dlaczego ma celować w szynk, skoro to żadna część należąca do smoka, ale robi, jak każesz. Miota pociskiem, który wcale nie ma zamiaru lecieć tam, gdzie chce miotacz. Prosty tor lotu zmienia się w łuk i kamień trafia w gadzią czaszkę. Wielki łeb grucha o skamieniałą ziemię, wyłamując sobie żuchwę, która, grzechocząc po lakolicie jak kostka do gry, zatrzymuje się przed szynkiem. Druid w nerwach skacze w szczycie otworu okiennego.

– Głupcze, zabiłeś smoka! – zaperza się. – Nie wiesz, że złote smoki są pod ochroną?!

– Ale ja… – zaczyna imp, niedowierzając celnemu trafieniu. – A on nie jest szary?

– To prawdziwy złoty smok, tylko popiołem się, biedak, pobrudził! Żeby takie piękne stworzenie zabić… Idiota!

Aeris wyskakuje z szynku i kieruje się ku smoczym zwłokom, ale nie dobiega. Po kilku krokach obca siła – dokładnie grawitacja – wyrywa druidzkie ciało do góry i uderza nim w grunt, który przez wszystkich pozostałych mieszkańców Inferna postrzegany jest jako sklepienie.

– Przeklęte Piekło! – jęczy leśny młodzieniec spomiędzy stalagmitów nazywanych przez mieszkańców Piekieł stalaktytami.

Nagle smoczy łeb prycha i się unosi. Rozlega się grzmot i łoskot – to wulkaniczna ziemia pęka, a z niej wyczołguje się wielki gad bez żuchwy i z dziurawą czaszką, nie zważając na to, że kolczaste przejście zdziera mu łuski i tnie mięśnie. Bez najmniejszego jęku bólu przeciska się do wnętrza Inferna. Z jego łap zwisają strzępki mięśni, a z tułowia wyzierają żebra.

– To drakolicz! – krzyczy Aeris. – Trupia babo – zwraca się do nekromantki, która z zaciekawieniem ogląda widowisko, dymiąc wokoło. – Przydaj się do czegoś i naucz dobrych manier smoczego kościotrupa. Ja ze zwłokami nie porozmawiam.

Prigami uśmiecha się, wkłada cygaretkę między pożółkłe zęby i unosi dłonie, szepcząc niezrozumiale. Z kościstych palców wypływają smugi zielonkawego dymu. Drakolicz w tym czasie zbliża się do ślimaka i miażdży jego skorupę szponami. Z fragmentów krętego pancerza wypływa śliskie wnętrze.

– Tylko nie ślimaczy gigant! – rozpacza druid.

Zielona chmura wpełza w pęknięcia, które spowodował martwy smok.

– Co ty robisz, kobieto?!

– Ciepiwoszci – syczy nekromantka, nie przerywając tańca rąk w powietrzu. Po chwili z lakolitowych trzewi zaczynają wychodzić ubrane w hełmy szkielety, uzbrojone w tarcze i miecze. Prigami wyjmuje cygaretkę z ust i strzepuje popiół. – Dobre maniery nakazują gościowi przyjść ze swoją służbą – mówi ze śmiechem, a jej oczy żarzą się czerwienią. – Do boju! – krzyczy w stronę nieumarłych.

– Zdrajczyni! – warczy Aeris, skacząc po sklepieniu, z którego nikogo nie może dosięgnąć. – Impie! Jej też rozwal czachę!

 

Czy chcesz, żeby imp posłuchał druida i wycelował procą w nekromantkę?

Tak – idź do 654.

Nie – idź do 678.

 

 

233

Imp ostrożnie szturcha demonicznego szynkarza. Ten budzi się.

– Czego chcesz, impie? – pyta ze złością.

– Ja… Na zewnątrz jest smok, panie.

– No i? Co mnie to obchodzi?

Właściciel przybytku łapie impa za ramię i siłą wyprowadza. Kopie jeszcze w progu otworu okiennego, klnąc na bezmyślne sługi.

– Mówiłam, że demony to głupcy – śmieje się nekromantka.

 

Idź do 196.

 

 

239

O co chodzi z tym płonącym ślimakiem, stawem magmy i ścieżką donikąd? Też się zastanawiasz? A może imp powinien nad tym pogłówkować?

Tak, chcę, żeby imp wreszcie ruszył głową – idź do 666.

Wcale się nad tym nie zastanawiam! – przykro mi, właśnie kończysz grę, bo nie ma tu miejsca dla ludzi, którzy nie są ciekawscy.

 

 

244

Mrowie szkieletów pędzi na Twojego podopiecznego, a Ty mu każesz czekać?

Imp zostaje właśnie zmiażdżony przez stado kości.

Koniec gry.

Możesz wczytać ostatni zapis (paragraf 444), zacząć opowiadanie od nowa albo zakończyć tutaj swoją przygodę, choć najprawdopodobniej będziesz tego żałować.

 

 

266

Imp wbiega do szynku i widzi inkuba, który zdejmuje z regału butelki trunków.

– Zamknięte!

– Panie, na Piekło napadły szkielety!

– No to co tu jeszcze robisz? Uciekaj!

– A ty, panie?

– Nie widzisz, że się pakuję?

– Nie powinniśmy działać?

– W Piekle? Co ty, głupi? Ach, no tak.

Twój podopieczny wychodzi z szynku, uznając, że budynek bez ściany jest kiepską kryjówką przed atakującym zastępem szkieletów.

 

Co chcesz, żeby imp zrobił?

Czekał na dalszy rozwój wydarzeń – idź do 244.

Wycofał się do lepianki – idź do 277.

Dał się pożreć drakoliczowi – idź do 288.

 

 

277

Imp pędem startuje spod szynku, w ostatniej chwili – oczywiście – mijając hordę szkieletów. Dobiega do lepianki bez przeszkód, włazi do swojej nory i układa się na lakolitowej pryczy. Wreszcie w domu! Wreszcie można się położyć! Jak dobrze!

I leży. I leży…

Po chwili dziwi się, że nie otrzymał jeszcze od Ciebie następnego rozkazu. Wyczołguje się z powrotem na zewnątrz.

– Pani? Panie? Co chcesz, żebym robił? – pyta, rozglądając się po kłującym sklepieniu, jakby tam spodziewał się Ciebie zastać. Ale z powodu klątwy w rejonie lepianek jest ostatnio kiepski zasięg, więc Twoja iskra do niego nie dociera.

Imp patrzy w stronę miodowego horyzontu. Znów wraca do niego żądza ofiarowania się ogniowi piekielnemu. Sznur dawnych towarzyszy pracy wolno kroczy ścieżką ku śmierci w sercu Inferna.

Jakie one posłuszne. Jakie bezmyślne. Jakie puste.

W jego głowie, mimo braku Twojej iskry, pustki jednak nie ma. W ciało wpełza coś nowego, coś, co dotąd nigdy w nim nie gościło.

A ja? Czy ja muszę…

Nagle zauważa, że do lepianek zbliża się oddział szkieletów.

Bronić Piekła? Czy to ma sens?

Długo myśli, nad swoją służbą, lepianką i ogniem piekielnym, a w jego głowie iskrzy jak nigdy.

Może nie ma, ale mojego domu trupom nie oddam.

 

Idź do 978.

 

 

288

Impowi udaje się ominąć chmarę szkieletów i podbiega do nieumarłego smoka, szybko zyskując jego uwagę. Gad nie musi nawet rozdziawiać paszczy, brakująca żuchwa nadaje jej najszerszy kąt otwarcia. Drakolicz łapie diabelskie stworzątko giętkim jęzorem i połyka. Twój podopieczny przepełza długim i ciasnym przełykiem do smoczego żołądka, dziurawego jak rozerwane sito. W środku unosi się zapach zgnilizny. W resztkach kwasu brodzi druid, trzymając się smoczych żeber jak więzień prętów, aby nie wpaść w otchłań trzewi. I imp się przytrzymał gadzich kości, klejąc się do błoniastych ścianek.

– Miałeś zabić drakolicza, a nie dać się zjeść! – wita przybysza.

– Przybyłem cię uratować, panie Aeris.

– Ciekawe jak – Wzdycha. – Powinienem się domyślić, że ten gad jest martwy. Ale że Prigami tego nie zauważyła? Czy widziała?

– Pani nekromantka wyznała, że przerwała nici między demonami a nami – melduje sztywno imp. – Widziałem, że z braku rozkazów wszystkie sługi kierują się do ognia Inferna.

– Więc ten atak to jej sprawka. Wiedziałem, że trupom nie ma co ufać. Demonom zresztą też nie. Jedno i drugie siebie warte. Trupiej babie odbiło od siedzenia tyle w piekielnym szynku. Zdemoniała. – Aeris puka po żebrach. – Drakolicz ma zaskakująco mocne kości. A nie ma co się cofać do paszczy, bo znowu nas zje.

– Mogę spróbować rozbić żebra z mojej procy, panie Aeris, choć jest przeklęta i nie trafia tam, gdzie chcę.

– Przecież tutaj ledwo da się obrócić. Zresztą jest jeszcze druga strona przewodu pokarmowego.

Imp krzywi się.

– Chodź za mną – mówi leśny młodzieniec i sługa piekielny rusza, choć niechętnie.

Przeczołgują się przez śliski żołądek do czegoś, co dawniej było dwunastnicą. Słychać śmiechy. Błoniastą i poszarpaną ściankę podgryza trójka… cętkowanych psów.

– Wygląda na to, że drakolicz odwiedził stepy orków. To hieny bitewne. Może nawet same dały się zjeść, wiedząc, ile tu smakowitości zastaną. Poradziły sobie już z wątrobą i większością przepony. Wkrótce przegryzą się przez mięśnie pod żebrami. Tamtędy wyjdziemy.

Imp z ulgą wypuszcza powietrze.

Druid cmoka, a jeden z padlinożerców przerywa ucztę i odwraca się z jęzorem na wierzchu, dysząc.

– Mówiłem ci, że magia mnie całkiem nie opuściła. – Głaska cętkowatego psa po głowie. – Mimo wszystko cieszy, że nowe gatunki zwierząt pojawiają się w Piekle. Pokazać ci parę sztuczek?

Aeris po kolei wydaje różne komendy, a hiena posłusznie je wykonuje. Siad. Obrót. Daj głos. Udawaj martwego.

Twój podopieczny myśli, że zwierzę dobrze się słucha swojego pana. Zupełnie jak… imp.

Ja spełniam rozkazy jak pies.

Przepełnia go obce uczucie, które sprawia, że niechętnie wspomina służbę u demona.

– Na zewnątrz jest wiele uzbrojonych szkieletów, panie Aeris. Co zrobimy, gdy wydostaniemy się ze smoka?

– Nie wiem, jak ty, ale ja nie mam najmniejszego zamiaru ginąć za Piekło. Nawet demony nie chcą, a co dopiero przesiedleniec? Niech sobie Nekropolis przejmuje Inferno, mnie nic do tego, ja idę do bram piekielnych i wracam do siebie. Na górze też są kobiety warte uwagi, a mieszkańcy chociaż udają, że obchodzi ich własna kraina. A ty, mały, rób, co chcesz.

Niedługo później hieny zjadają wystarczająco mięśni, żeby w środku pojawiło się światło. Druid ostrożnie wygląda przez wygryziony pod żebrami drakolicza otwór. Widzi zastępy szkieletów na dole. Smok siedzi niedaleko magmowego stawu.

– Wyjdziemy szybciutko, to nawet nie zauważy, że opuścił go posiłek – zarządził Aeris. – Tylko przez szkielety trzeba się przebić. Masz jakąś broń?

– Tę przeklętą procę, która nigdy nie trafia do celu.

– A gdzie?

– Tam, gdzie nie celuję.

– To celuj we mnie.

Pierwsze ze smoka wyskakują hieny. Od razu rzucają się na nieumarłych najeźdźców i wyrywają z nich piszczele i kości przedramion, rozsypując szkielety jak domki z kart.

– Strzeżcie się druidzkich cerberów! – krzyczy Aeris i opuszcza gadzi brzuch, z impem tuż za sobą. Skaczą na lakolit i torują sobie drogę przez zastępy szkieletów siejącymi spustoszenie hienami. Twój podopieczny miota procą, celując w druida, a trafiając w puste czaszki, żebra, skały wulkaniczne, magmowy staw i zad hieny. Przy tym ostatnim, w zbrojnym harmidrze rozlega się psi skowyt.

– Dobra, przestań – mówi Aeris. – I tak już wydostajemy się z tego nieumarłego bagna.

Szkielety zostają wreszcie z tyłu, a oni zatrzymują się kawałek za złomowiskiem. Widać stąd ścieżkę prowadzącą do ognia piekielnego, wciąż gęsto uczęszczaną przez impy. Do lepianek zbliża się oddział nieumarłych. Słychać również jęki jeńców uwięzionych w stawie magmy, coraz głośniej błagających o ratunek. Szkielety toną wokół nich w lawie, ale w jednym miejscu, przy brzegu, zaczynają się odkładać, tworząc kościste molo.

– Czas opuścić tonący statek. – Druid uśmiecha się, patrząc na majaczące w oddali bramy piekielne.

 

Co chcesz, żeby imp zrobił?

Podążył za druidem do bram Piekieł – idź do 932.

Ruszył do lepianek, aby bronić Piekła – idź do 964.

Uratował ludzi z magmowego stawu – idź do 943.

 

 

334

Imp przymierza się do uderzenia kamieniem lewą łapę smoka. Miota procą, ale pocisk leci po innym niż zaplanowany torze i wbija się w smoczy ogon, przekręcając go i łamiąc grzbietowe płytki. Teraz wygląda lepiej, myśli imp. Dziwi się, że gad nie ryknął. Ledwo zauważył atak…

 

Idź do 567.

 

 

335

Imp przymierza się do uderzenia kamieniem w lewą łapę smoka. Miota procą, ale pocisk leci po innym niż zaplanowany torze i wbija się w smoczy ogon, przekręcając go i łamiąc grzbietowe płytki. Teraz wygląda lepiej, myśli imp. Dziwi się, że gad nie ryknął. Ledwo zauważył atak…

 

Idź do 501.

 

 

344

Mrowie szkieletów pędzi na Twojego podopiecznego, a ty mu każesz czekać?

Imp zostaje właśnie zmiażdżony przez stado kości.

Koniec gry.

Możesz wczytać ostatni zapis (paragraf 225), zacząć opowiadanie od nowa albo zakończyć tutaj swoją przygodę, choć możesz tego żałować.

 

 

400

Zatem masz już zebranych tysiąc szkieletów? Najwyższy czas. Na horyzoncie majaczą wojska Erathii, trzeba działać, zanim morale Twojej armii spadną…

A, nie, przepraszam, to nie ten scenariusz.

– Mogę cię ochraniać, panie Aeris – zobowiązuje się imp. Druid uśmiecha się.

– Wybornie. Zawsze chciałem mieć swojego sługę.

Leśny młodzieniec wychyla się z otworu szynku i, trzymając się szyny, na której opiera się konstrukcja budynku, zsuwa się ku gruntowi, który dotąd nazywał sklepieniem. Ostrożnie stąpa po skamieniałej ziemi.

Imp podąża za nim. Nekromantka również.

– A ty czego tu? – pyta druid.

– Nie mogę przegapić twojego wielkiego pokazu magii. – Prigami chichocze i bucha dymem prosto w twarz leśnego młodzieńca.

– Idź stąd, trucicielko. – Młodzieniec kaszle. – Już wystarczy, że ty nie żyjesz.

Aeris idzie do przodu. Powoli i chwiejnie, jakby kroczył po linie.

– W takim stanie, to ty gówno zdziałasz – komentuje nekromantka.

– To nie alkohol, a ta diabelska magia ognia! Nie wierzy we mnie. Piekło się mnie wypiera.

– Mówiłam, że nie ma w sobie krzty magii – szepcze w stronę impa. – Ze ślimakiem nie umie porozmawiać, a co dopiero ze smokiem…

– Ja wszystko słyszę! I wciąż mam w sobie magię!

Nagle druid unosi się, jakby pociągnięty za sznurki. Nerwowo łapie się cienkiego ogona impa, ciągnąc go za sobą do góry. Piekielny sługa przewraca się, ale zanim odlatuje, wbija szpony w lakolit. Obaj kołyszą się jak opętany cyrkowiec na lince.

– Panie Aeris, pan potrafi latać?

– Nie, drogi głupku. Nie widzisz, że ten świat jest nienormalny?

– Jest do góry nogami – przyznaje imp. Jedna łapa wyślizguje mu się spomiędzy wulkanicznych kamieni, ale sługa szybko poprawia uchwyt. Wciąż trzymający się diabelskiego ogona człowiek huśta się, klnąc. – Dlaczego w Piekle wszystko jest na odwrót?

– Bo to Piekło. A ja jestem na Piekło za normalny. Nie wiem. Chodźmy już do tego smoka.

Druid podciąga się na impie, stawia stopy na grunt i przez jakiś czas kuca. Gdy czuje się pewniej, prostuje się i przygląda wystającym z twardej lawy gadzim kończynom i głowie.

– Dziwne łuski ma ten smok – zauważa. – Brakuje złotego połysku. Chyba jest chory.

– Za brzydki do rozmowy? – wtrąca nekromantka. – Jaki jeszcze powód znajdziesz?

– Milcz, kobieto.

Młodzieniec chrząka.

– Ty… smoku!

Prigami parska śmiechem, ale druid ją lekceważy.

– Jestem Aeris i pochodzę z Czarodziejskiego Lasu. To twoje rejony, więc jesteśmy niemal rodziną. Źle się czujesz, smoku? Słyszysz mnie? Smoku? Nie możesz mówić? Zamrugaj, jeśli mnie słyszysz.

W odpowiedzi gadzi ogon wzbija się i uderza, niczym bicz, skamieniałą ziemię, omal nie miażdżąc druida.

– Co z ciebie za ochrona?! – krzyczy Aeris do impa. – Gdzie jest twoja broń?!

No wiesz, nie pomyśleć o tym, żeby uzbroić swojego podopiecznego? Bardzo nierozważnie.

 

Co chcesz, żeby imp zrobił?

Nic – idź do 456.

Poszukał broni przy stawie – idź do 576.

Poszukał broni na złomowisku – idź do 578.

 

 

444

Imp wymierza w smoczy ogon i miota pociskiem, który wcale nie leci tam, gdzie chce miotacz. Prosty tor lotu zmienia się w łuk i kamień trafia w gadzią czaszkę. Wielki łeb grucha o skamieniałą ziemię, wyłamując sobie żuchwę, która, grzechocząc po lakolicie jak kostka do gry, zatrzymuje się przed szynkiem. Robi się cicho.

– Zabiłem go? – pyta nieśmiało imp.

– Wątpię – odpowiada Prigami, podnosząc się z krzesła. Staje w otworze okiennym.

Nagle smoczy łeb prycha i się unosi. Rozlega się grzmot i łoskot – to wulkaniczna ziemia pęka, a z niej wyczołguje się wielki gad bez żuchwy i z dziurawą czaszką, nie zważając na to, że kolczaste przejście zdziera mu łuski i tnie mięśnie. Bez najmniejszego jęku bólu przeciska się do wnętrza Inferna. Z jego łap zwisają strzępy mięśni, a z tułowia wyzierają żebra.

 

Czy chcesz, żeby imp wycelował z procy w smoka?

Tak – idź do 766.

Nie – idź do 777.

 

 

445

Imp wymierza w smoczy ogon i miota pociskiem. Kamień nie trafia w smoka, lecz gdzieś hen daleko, poza granice mapki, acz wciąż w Piekle.

 

Idź do 501.

 

 

454

Imp stoi i czeka, ale za wiele się nie dzieje. W okolicy nie pojawiają się żadne demony czy impy, które chcą powstrzymać potwora. Z pyska przybysza bucha strumień ognia, który topi sklepienie – lawa kapie na głowy zanurzonych w stawie magmy ludzi. Więźniowie krzyczą, błagając o ratunek.

 

Co chcesz, żeby piekielny sługa zrobił?

Czekał na dalszy rozwój wydarzeń – idź do 545.

Oddalił się od pękającego gruntu pod:

– szynk – idź do 196.

– złomowisko – idź do 691.

 

 

456

Imp zatem stoi i nic nie robi, ale nic rzadko do czegoś dobrego prowadzi i nawet sługa piekielny czuje, że to nienajlepsza decyzja. Czy chcesz, żeby:

Stał dalej – idź do 456.

Poszukał broni przy stawie – idź do 576.

Poszukał broni na złomowisku – idź do 578.

 

 

500

– Znajdę twoje sługi, panie Xyron – obiecuje imp i rusza wzdłuż ścieżki prowadzącej do serca Piekieł. Podąża nią wiele sług piekielnych, każdy oczarowany bursztynowym mirażem na widnokręgu, jakby ich celem było oddać się w ofierze ogniu. Twój imp ma wrażenie, że tylko on jeden postrzega horyzont inaczej. A może to oni widzą na odwrót?

Każdego napotkanego wędrowca zatrzymuje i pyta o imię. Żaden nie odpowiada, lecz idzie dalej, jak zahipnotyzowany. Twój imp wpierw myśli, że lekceważą go, gdyż ogień piekielny jest ważniejszy niż pytanie o tożsamość. Ale po chwili uświadamia sobie, że nie odpowiadają mu, gdyż nie wiedzą, jak się nazywają. Wtem Twój imp zatrzymuje się, poruszony. Po raz pierwszy pomyślał o czymś, nad czym nigdy dotąd się nie zastanawiał.

Ja nie mam imienia. Dlaczego? To tak, jakbym nie istniał.

Wraca na złomowisko, nie znajdując Urruna czy Veki. Właściciel wyleguje się na lakolitowej leżance, czytając książkę „Niebiańskie bułeczki – poradnik dla prawych piekarzy”.

– Chciałbym mieć imię – mówi po powrocie. Ifryt unosi brwi.

– Żeby mieć imię musisz być kimś, a póki co jesteś nikim.

– Co mam zrobić, żeby być kimś?

Demon wzrusza ramionami.

– Coś.

Nagle zrywa się z leżanki i odlatuje w bok. Omal nie stratowały go turlające się, dziurawe pancerze. To jedna z długich, gadzich łap strąciła czubek kopca trofeów.

Ifryt drapie się po brodzie.

– Czyżbyśmy byli atakowani? – zastanawia się.

Smocze szpony znów pikują w powietrzu i szarpią usypisko broni i zbroi.

Demon strzela płomieniem z rąk. Strumień ognia zwęgla łuskowatą skórę smoka, na łuskach osadza się czarny nalot. Gad wycofuje się.

– A gdybym zabił smoka? – pyta imp.

– To by było coś – przyznaje ifryt, otrzepując dłonie. – Ale chyba nie pazurami i zębami?

Imp przekopuje się przez stosy złomu w poszukiwaniu broni. Natrafia na oszczerbiony miecz krzyżowca.

– Za krótki – komentuje właściciel złomowiska.

Sługa piekielny wyciąga spod sterty tarcz pordzewiałą halabardę.

– Lepiej, ale smoka to radzę atakować z dystansu.

Twój podopieczny unosi w górę ułamany elfi łuk.

– Jak ci się tym uda, to jesteś dla mnie samym diabłem.

Szuka dalej. Znajduje orkową procę.

– Chyba lepiej nie będzie.

Imp zbiera kamienie, aby pomiotać dla próby. Celuje w pieniek i trafia w piec. Następnie mierzy w tarczę na szczycie stosu trofeów. Kamień uderza ifryta w tył łysej głowy, ale zaraz odbija się dzięki tarczy ognia.

– Ale demonów to się nie atakuje!

Sługa piekielny przeprasza i opuszcza teren złomowiska. Stoi teraz przy płonącym ślimaku z przygotowaną procą i kilkoma kamieniami. Gdzie chcesz, aby miotał?

 

Idź do 501.

 

 

501

Przyjrzyj się mapce, a dostrzeżesz szarawego smoka ze złotymi ślepiami, który przebija się do Inferna. Jeśli popatrzysz uważniej na stwora i jego okolice, odnajdziesz pięć miejsc, w które imp może celować. Ukrywają się pod postacią dwóch takich samych cyfr. Dopisz piątkę po wybranej parze i przeczytaj uzyskany w ten sposób paragraf, aby poznać wynik strzału.

 

 

543

Imp stoi i czeka, a wielki gad coraz odważniej wchodzi do wnętrza Inferna. Z jego pyska bucha strumień ognia, topiąc sklepienie, który skapuje dokładnie na głowy zanurzonych w Czarującym Stawie ludzi. Więźniowie krzyczą, błagając o ratunek.

Nagle smok wyciąga do góry łuskowaty łeb i pikuje w stronę impa. Sługa odskakuje i gad uderza w wulkaniczne skały, wybijając sobie ząb.

Nie mogę stać i czekaćMuszę działać.

 

Idź do 567.

 

 

544

Imp rusza w stronę usypisk trofeów. Za jego plecami podąża ściana machających mieczami kości, która z każdym krokiem rozpada się, zasypując kolejne zakamarki Piekła. Sługa piekielny ucieka przed tsunami kościotrupów i chowa się na terenie złomowiska. Mówi właścicielowi o nadchodzącym ataku Nekropolii. Ifryt zarządza zabunkrowanie.

Wspólnymi siłami układają kopce zbroi w okrąg. W trakcie budowy, przez luki między zgrabionymi gratami przekradają się pojedyncze szkielety, które demon unicestwia strumieniem ognia. Twój podopieczny znajduje wśród trofeów inną procę, ale po kolejnym trafieniu w głowę ifryta, rezygnuje z dalszego miotania.

Gdy kończą mur, horyzont jest tak samo miodowy, jak wcześniej, bo w Piekle nigdy nie robi się ciemno. Siadają wspólnie na ławce zbudowanej z połamanej katapulty i oglądają powódź szkieletów z góry. Nieumarli tępią miecze na konstrukcjach z lakolitu i lepiankach z żużlu. Próbują dotrzeć do jeńców w Czarującym Stawie, ale toną w magmie. Do piekielnych sług, maszerujących odległą ścieżką do ogniska Piekieł jeszcze nie dobiegli. Po przeciwnej stronie, poza obszarem mapki, przez wrota piekielne powraca właśnie z grabieży karawana impów i demonów.

– Co teraz będziemy robić? – pyta Twój podopieczny.

– Dobrze, że pytasz, bo ja wciąż nie mogę przestać o tym myśleć. Widzisz, tu jest piec, bardzo dobry, ludzi pali znakomicie. Trochę dużo energii na to idzie i można się zastanowić, czy rzeczywiście to najbardziej niehumanitarna metoda, żeby była tego warta, wielu w końcu umiera od uduszenia, a nie spłonięcia żywcem i to w dość krótkim, jak na standardy piekielne, czasie. Ale te dyskusje na razie na bok, pozostańmy przy paleniu w piecu jako dobrej torturze. Otóż chciałbym wprowadzić nowe trendy. Pieczenie chleba. Wszyscy się boją chleba, bo chleb niby boski. Jaki boski? Chleb do nikogo nie należy. Chleb to chleb. To, że niebiańscy się nim dzielą, znaczy, że już ich? My też mamy prawo do własnego chleba. Możemy mieć chleb piekielny. Taki mam pomysł, aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Chleb pieczony na grzeszniku. Lepsze wykorzystanie mocy Inferna, człowiek spalony, a do tego chlebek. Wariant ekskluzywny – bochenek z posypką z popiołu grzesznika. A dla amatorów soczystego wersja półtwarda – zakalec z ludzką kościo–kruszonką. No nie mów, że to nie jest klawy pomysł? Rozpoczęlibyśmy coś nowego – dobrego, a jednak złego, czyli idealnie piekielnego. Mógłbym tu nawet stoliki porozstawiać – Uśmiecha się zaaferowany, ale sługa piekielny nie wygląda na przekonanego.

– Ale mi o najazd szkieletów chodziło, panie Xyron – mówi nieśmiało. – Nekromantka z szynku ich wezwała.

– Nieładnie z jej strony, acz bardzo piekielnie. Widać już jakiś czas u nas siedzi.

– Nie powinniśmy czegoś zrobić?

– To, co zwykle. Nic. Czego ty się spodziewasz po demonach? Że będą ginąć w obronie Piekła? Każdy schowa się w twierdzy i pozabija okoliczne szkielety albo wyprawi się na powierzchnię, aby podbijać ludzkie wioski do czasu, aż tu się uspokoi.

– Więc nikt nic nie zrobi z nekromantką?

– Jak się gdzieś napatoczy, to ją zabiją, ale nie spodziewaj się, że ktoś będzie jej specjalnie szukał.

Imp przetrawia słowa ifryta i smutnieje.

– Czy to koniec Piekła? – pyta.

– A gdzie tam. Piekło nigdy się nie kończy. Inferna nie da się podbić, bo każdy po czasie spędzonym tutaj myśli odwrotnie i szkielety też zaczną. A jak nie, to się posprząta teren Armageddonem, nie pierwszy raz zresztą. Będzie trochę pusto, ale trudno, nowego złomu szybko się nakradnie. Tylko jeńców szkoda, bo bez nich nie ruszę z piekarnią. Trzeba to przemyśleć. Może ze szkieletami dałoby się żyć? Myślisz, że polubiłyby chleb? Może nie, bo nie mają żołądków… Ale zombie by się skusili. Dla nich przygotowałbym wariant moczony w krwi… – Demon zamyśla się, drapiąc się po brodzie.

Twój podopieczny obserwuje staw magmy, w którym uwięzieni ludzie coraz głośniej błagają o ratunek. Szkielety wciąż toną wokół nich w lawie, ale w jednym miejscu, przy brzegu, zaczynają się odkładać, tworząc kościste molo.

 

Czy chcesz, żeby imp uratował ludzi?

Tak – idź do 967.

Nie – idź do 999.

 

 

545

Smok gwałtownie wyciąga do góry łuskowaty łeb i pikuje w stronę impa. Rozdziawia paszczę, łapie szczękami diabelskie stworzenie, podrzuca jeszcze w powietrzu dla zabawy i połyka, kłapiąc zębiskami. Twój bohater zupełnie niebohatersko przepełza długim przełykiem do smoczego żołądka, a tam, brodząc w kwasie, zastanawia się nad milczącym głosem w swojej głowie.

Doprawdy, w heroic fantasy każesz swojemu bohaterowi czekać na śmierć?

Jeśli uznasz, że Twoja decyzja wynikła z zagapienia, to możemy uznać, że smoczy ambaras się nie wydarzył. W takim przypadku wracamy do momentu, kiedy smok dopiero zaczął się przebijać do Piekła. Imp oddalił się od pękającego gruntu i czeka na Twoje rozkazy. Możesz wysłać go do szynku (196), na złomowisko (691) albo nad Czarujący Staw (199).

Jeśli nie chcesz się cofać, to obawiam się, że to koniec gry opowiadania. Twój bohater zginął niebohatersko w brzuchu smoczego intruza.

 

 

554

Imp przygotowuje procę i miota kamieniem w prawą łapę smoka. Pocisk leci po łuku, jakby żył własnym życiem i wpada w magmę czarodziejskiego stawu. Uwięzieni w lawie jeńcy się ożywiają.

– Czy ktoś nas wreszcie raczy uratować?!

 

Idź do 567.

 

 

555

Imp przygotowuje procę i miota kamieniem w łapę smoka. Pocisk leci po łuku, jakby żył własnym życiem i pluska w magmę czarodziejskiego stawu. Uwięzieni w lawie jeńcy się ożywiają.

– Czy ktoś nas wreszcie raczy uratować?!

 

Idź do 501.

 

 

567

Przyjrzyj się mapce, a dostrzeżesz szarawego smoka ze złotymi ślepiami, który przebija się do Inferna. Jeśli popatrzysz uważniej na stwora i jego okolice, odnajdziesz pięć miejsc, w które imp może celować. Ukrywają się pod postacią dwóch takich samych cyfr. Dopisz czwórkę po wybranej parze i przeczytaj uzyskany w ten sposób paragraf, aby poznać wynik strzału.

 

 

576

Imp idzie w rejony magmowego stawu i rozgląda się za bronią. Podchodzi do żelaznych imitacji trzcin i wyrywa jedną z nich.

– Tym chcesz walczyć ze smokiem? – pyta jeniec uwięziony w lawie po kolana i wznosi oczy ku sklepieniu. – To cud, że Piekło dotąd nie upadło.

Sługa piekielny rzuca pręt na ziemię, czując, że nic takim orężem nie zwojuje.

 

Co chcesz, żeby imp zrobił?

Nic – idź do 456.

Poszukał broni na złomowisku – idź do 578.

 

 

578

Dobrze kombinujesz!

Imp idzie na złomowisko. Zastaje ifryta na wulkanicznej leżance przy piecu. W rękach trzyma książkę o tytule: Upiecz krasnoludzki chleb, który nie będzie kamieniem.

– Cześć, impie. Lubisz chleb?

– Nie wiem – odpowiada sługa piekielny, stropiony.

– W Piekle raczej nie jadasz, co?

– Czasem magmę…

– Bez przesady! I to jest właśnie problem Piekła. Przydałyby się tutaj nowe trendy. Dlatego marzy mi się piekielny chleb. Wszyscy się boją chleba, bo chleb niby boski. Jaki boski? Chleb do nikogo nie należy. Chleb to chleb. To, że niebiańscy się nim dzielą, znaczy, że już ich? My też mamy prawo do własnego chleba, nie sądzisz?

Imp nic nie sądzi, bo co mógłby sądzić? Nie jest stworzony do posiadania opinii. Jednak zaciekawia go pomysł ifryta.

– Czy impy mogłyby jeść taki chleb, panie Xyron?

– Pewnie. Wszyscy by mogli. O to chodzi.

– Podoba mi się. – Uśmiecha się, przypominając opalonego chochlika.

– Jak skończysz służyć swojemu właścicielowi, przyjdź do mnie, to rozkręcimy ten biznes. A tymczasem, w czymś mogę ci pomóc? Szukasz czegoś?

– Broni, panie Xyron. Smok zaatakował Piekło.

– To zapraszam. Szukaj, jak u siebie w domu.

Zainteresowany przekopuje się przez stosy złomu, a ifryt co jakiś czas zerka na niego znad książki. Gdy imp znajduje oszczerbiony miecz krzyżowca, właściciel złomowiska mówi:

– Za krótki.

Sługa piekielny wyciąga spod sterty tarcz pordzewiałą halabardę.

– Lepiej, ale smoka to radzę atakować z dystansu.

Twój podopieczny unosi w górę ułamany elfi łuk.

– Jak ci się tym uda, to jesteś dla mnie samym diabłem.

Szuka dalej. Trafia na orkową procę.

– Chyba lepiej nie będzie.

Imp zbiera kamienie, aby pomiotać dla próby. Celuje w pieniek i trafia w piec. Następnie mierzy w tarczę na szczycie stosu trofeów. Kamień uderza ifryta w tył łysej głowy, ale zaraz odbija się dzięki tarczy ognia.

– Ale demonów to się nie atakuje!

Sługa piekielny przeprasza i opuszcza teren złomowiska. Wraca w okolice ogona smoka. Nie widzi nigdzie Aerisa. Obchodzi obszar, gdzie z wulkanicznego gruntu, jak upiorne drzewa, wystają smocze kończyny i głowa. Zagląda też w otwór okienny szynku. W środku, w oparach dymu, siedzi tylko popalająca cygaretkę nekromantka i drzemiący inkub.

– Życie nie jest turowe, impie – mówi ze spokojem Prigami, zaciągając się. – Smok nie czekał na twój powrót.

– Nie rozumiem.

– Zżarł leśnego dziwaka.

Impa coś kłuje i chyba też zalewa, coś, czego nie rozumie.

Zawiodłem.

Patrzy na ruszające się części ciała smoka i na przygotowaną procę.

 

Co chcesz, żeby zrobił?

Czekał na dalszy rozwój wydarzeń – idź do 543.

Miotał w wielkiego gada z procy – idź do 567.

 

 

654

Imp rozkręca nad głową procę i wypuszcza pocisk, który – co za zaskoczenie – nie trafia w Prigami, lecz w zmiażdżone ślimacze miękkości przetykane mozaiką skorupy. Druid wydaje z siebie cichy jęk. Twój podopieczny nie poddaje się, miota raz jeszcze i tym razem kamień dzwoni w filar szynku – krasnoludzką szynę.

– Impie, jeszcze nie zauważyłeś, że te wasza trofea są gówno warte? – Śmieje się nekromantka. – Zbieracie z góry co popadnie, a to od razu widać, że proca przeklęta. Ale chcesz, to miotaj dalej, dla mnie tylko lepiej, będzie z czego się pośmiać.

W otworze okiennym pojawia się inkub.

– Co za baran niszczy mój szynk?

– Atakują! – wrzeszczy druid ze sklepienia. – Broń Piekła!

Szynkarz zauważa biegające po okolicy uzbrojone szkielety.

– Zamykam na dziś – oznajmia, choć nic nie zamyka, bo nic nie może zamknąć. Znika jednak we wnętrzu.

– Mam to gdzieś. – Leśny młodzieniec otrzepuje się i poprawia włosy. – Nie będę ginął za ten burdel. Żegnam! A tobie, trupia babo, odbiło od przesiadywania w piekielnym szynku. Zdemoniałaś!

I idzie po sklepieniu–gruncie w przeciwnym do serca Inferna kierunku.

– Dlaczego nie zadziałała na ciebie klątwa, którą rzuciłam na lepianki? – pyta nekromantka. – Zerwałam kontakt między każdym demonem a impem, a ty z jakiegoś powodu nie podążyłeś do pieca Inferna. Lepiej idź się tam spalić, bo tutaj dobra śmierć cię nie czeka. Tylko spójrz!

Twój podopieczny patrzy, gdzie wskazuje Prigami i widzi, że pędzi ku niemu chmara szkieletów.

 

Co chcesz, żeby zrobił?

Czekał na dalszy rozwój wydarzeń – idź do 344.

Wycofał się na złomowisko ifryta – idź do 544.

Wycofał się do lepianki – idź do 277.

 

 

666

Sługa piekielny dostaje polecenie dość niezwykłe. Myśleć? Ma sam wyciągać wnioski? Nie wiedział do końca, co to znaczy. Ale nie chcąc Cię zawieść, zaczyna intensywnie dumać. W czerepie niewiele się dzieje. Imp drepcze wokół mięczaka i zbiornika magmy. Gapi się na ścieżkę prowadzącą do ogniska Inferna. I kiedy tak bada otoczenie, w jego głowie zaczynają przeskakiwać iskry, o których posiadanie siebie nie podejrzewał.

– Wszystko jest piekielne – szepcze, zaraz uznając, że to niewystarczająca odpowiedź. Jednak czuje, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie szponiastej łapy, że ma je na końcu rozwidlonego języka.

Przygląda się raz jeszcze ślimakowi – jego obłemu cielsku wyciągniętemu ku sklepieniu Inferna.

Dlaczego on jest taki pociągły?

Przypatruje się również podłużnym bańkom, które wypluwa z siebie lawa w Czarującym Stawie.

Nie pękająI też się wyciągnęły.

W jego czerepie iskrzy.

Ale ścieżka? Ścieżka jest przecież zwyczajna.

Spogląda w górę, na piękno ognia Inferna i zadaje sobie pytanie, nad którym nigdy się nie zastanawiał.

Czy serce Piekieł nie powinno ukrywać się na dole, w głębokich podziemiach?

Wtedy rozumie.

W Piekle wszystko jest na odwrót.

 

Od teraz imp widzi, jak naprawdę wygląda Inferno. A wygląda tak:

https://drive.google.com/file/d/1j_dG5-a19bBSDl5a-i5VhaYiaFA3UwFx/view

 

Wtem kawałki stalagmitów strzelają w górę. Nie, to fragmenty stalaktytów, które rozpryskują się po sklepieniu uznawanym przez mieszkańców Piekieł za grunt. Skamieniała magma pęka, a przez lakolitowe trzewia zaczyna przebijać się łuskowate ciało. Imp rozgląda się, przerażony. Rozpoznaje szponiaste łapy, kolczasty ogon i gadzi pysk.

 

Co chcesz, żeby zrobił?

Czekał na rozwój wydarzeń – idź do 454.

Oddalił się od pękającego gruntu pod:

– szynk – idź do 196.

– złomowisko – idź do 691.

Sprawdził sytuację więźniów w magmie – idź do 199.

 

 

678

– No i co tak stoisz jak głupek? – pyta druid z wyrzutem.

– Bo wie, że ta proca jest gówno warta, jak większość ich trofeów – śmieje się nekromantka. – Od razu widać, że przeklęta.

– To podrap trupią babę! – ciągnie Aeris. – Albo dobra, zostaw ją. Tu potrzebny jest jakiś dorosły. Ej, ty tam, szynkarzu! – krzyczy w stronę szynku. – Nawet nie wiem, jak się nazywasz. Ty, inkubie!

– Daj demonowi spokój. – Prigami zaciąga się cygaretką i wypuszcza kółka dymu. – Nie wiesz, że im się nie przerywa drzemki?

– Mam to gdzieś. – Leśny młodzieniec otrzepuje się i poprawia włosy. – Nie będę ginął za ten burdel. Żegnam! A tobie, trupia babo, odbiło od przesiadywania w piekielnym szynku. Zdemoniałaś!

I idzie po sklepieniu–gruncie w przeciwnym do serca Inferna kierunku.

– Dlaczego nie zadziałała na ciebie klątwa, którą rzuciłam na lepianki? – pyta nekromantka. – Zerwałam kontakt między każdym demonem a impem, a ty z jakiegoś powodu nie podążyłeś do pieca Inferna. Lepiej idź się tam spalić, bo tutaj dobra śmierć cię nie czeka. Tylko spójrz!

Imp patrzy tam, gdzie wskazuje Prigami. Chmara wyklutych z lakolitowych trzewi szkieletów biegnie w jego stronę.

 

Co chcesz, żeby zrobił?

Czekał na dalszy rozwój wydarzeń – idź do 344.

Wycofał się na wysypisko ifryta – idź do 544.

Wycofał się do lepianki – idź do 277.

 

 

691

Ifryt lewituje między kopcami złomu, jakby doglądał, czy są wciąż na swoich miejscach.

– Zdezerterowały mi sługi – wzdycha, rozdmuchując wulkaniczny pył chmurą pod sobą. – O tej porze już nie można mówić, że zapomniały przyjść. Ty też się zbuntowałeś, impie? Dlatego tu jesteś?

– Ja mam właściciela, panie Xyron – odpowiada Twój podopieczny. Mimowolnie z niepokojem rozgląda się po złomowisku, gdyż czuje się bezbronny.

– To gdzie ten demon? Wszyscy pozamykali się w twierdzach albo pojechali rabować, a tutaj ziemia staje otworem. Co za pokraka się do Piekła przebija?

– To smok, panie Xyron.

– A w życiu! Ja wiem, jak te wspaniałe stworzenia wyglądają i to na pewno nim nie jest. Zauważyłeś, że ostatnio pałętają się tu jakieś szkielety? W Piekle jesteśmy tolerancyjni na wszelkich dziwaków, ale nie jestem przekonany do nieumarłych. Wciąż uprawiają dziwną politykę, że niby śmierć jest początkiem lepszego. Czy takiemu komuś można ufać? Impie, jak nie wiesz, co ze sobą zrobić, to poszukaj moich sług. Nazywają się Urrun i Veka. No prędzej, nie stój tak, jak dureń, nie do pyska ci z tym.

 

Czy chcesz, żeby imp robił to, o co prosi go ifryt?

Tak – idź do 500.

Nie – idź do szynku (196) albo nad Czarujący Staw (199).

 

 

 

766

Imp rozkręca nad głową procę i wypuszcza pocisk, który – co za zaskoczenie – nie trafia w smoka, lecz miażdży ślimaka, zmieniając go w mokre flaki przetykane mozaiką ze skorupy. Skądś rozbrzmiewa głośne ‘Nie!’. Sługa piekielny rozgląda się zdezorientowany. Wtem zauważa w szparach między żebrami gada rękę, a nawet głowę.

– Zabij drakolicza, impie! – krzyczy druid z dziurawej klatki piersiowej smoka.

Twój podopieczny ponownie miota kamień, który tym razem dzwoni w filar szynku – krasnoludzką szynę.

– Impie, jeszcze nie zauważyłeś, że te wasza trofea są gówno warte? – Śmieje się nekromantka. – Zbieracie z góry co popadnie, a to od razu widać, że proca przeklęta. Ale chcesz, to miotaj dalej, dla mnie tylko lepiej, będzie z czego się pośmiać.

W otworze okiennym pojawia się inkub.

– Co za baran niszczy mój szynk?

– Broń Piekła przed drakoliczem! – wrzeszczy druid z gadziego wnętrza.

Nagle z pęknięcia, z którego przybył nieumarły smok zaczynają wychodzić szkielety uzbrojone w miecze i tarcze.

– Zamykam na dziś – oznajmia szynkarz, choć nic nie zamyka, bo nic nie może zamknąć. Znika jednak w środku.

– Dlaczego nie zadziałała na ciebie klątwa, którą rzuciłam na lepianki? – pyta nekromantka, a jej oczy żarzą się czerwienią. – Zerwałam kontakt między każdym demonem a impem, a ty z jakiegoś powodu nie podążyłeś do pieca Inferna. Lepiej idź się tam spalić, bo tutaj dobra śmierć cię nie czeka. Tylko spójrz!

Twój podopieczny patrzy, gdzie wskazuje Prigami i widzi, że pędzi ku niemu chmara szkieletów.

 

Co chcesz, żeby zrobił?

Czekał na dalszy rozwój wydarzeń – idź do 244.

Ukrył się w szynku – idź do 266.

Wycofał się do lepianki – idź do 277.

Dał się pożreć drakoliczowi – idź do 288.

 

 

777

– I co, impie? – zagaduje Prigami z uśmiechem. – Nie wiesz, co robić?

– Chciałem miotać procą, ale nie dostałem takiego rozkazu – odpowiada tamten ponuro.

– Bo pewnie twój demon już wie, że ta proca jest gówno warta, jak większość waszych trofeów – śmieje się. – Od razu widać, że przeklęta.

– Zabijcie drakolicza! – rozlega się krzyk Aerisa.

Imp rozgląda się zdezorientowany. W pierwszej chwili widzi uzbrojone w miecze i tarcze szkielety, które zaczynają wychodzić z pęknięcia, przez które do Piekła przedostał się smok. Potem zauważa w szparach między żebrami drakolicza rękę, a nawet głowę.

– Ej, ty tam, szynkarzu! – krzyczy druid z wnętrza smoka. – Nawet nie wiem, jak się nazywasz. Ty, inkubie!

– Daj demonowi spokój – wtrąca Prigami. – Nie wiesz, że im się nie przerywa drzemki? – śmieje się, po czym zwraca do Twojego podopiecznego. – Dlaczego nie zadziałała na ciebie klątwa, którą rzuciłam na lepianki? – Jej oczy żarzą się czerwienią. – Zerwałam kontakt między każdym demonem a impem, a ty z jakiegoś powodu nie podążyłeś do pieca Inferna. Lepiej idź się tam spalić, bo tutaj dobra śmierć cię nie czeka. Tylko spójrz!

Imp patrzy tam, gdzie wskazuje Prigami. Chmara wyklutych z lakolitowych trzewi szkieletów biegnie w jego stronę.

 

Co chcesz, żeby zrobił?

Czekał na dalszy rozwój wydarzeń – idź do 244.

Ukrył się w szynku – idź do 266.

Wycofał się do lepianki – idź do 277.

Dał się pożreć drakoliczowi – idź do 288.

 

 

816

– A jednak potrafi tu przeżyć nie tylko mięczak, lecz i gad – cieszy się druid. – Prawdziwy smok, cudownie!

– To może porozmawiaj z nim? – zachęca go nekromantka.

– No nie wiem…

– Bo nie umiesz.

– Umiem! Tylko… – Waha się. – Muszę podejść bliżej, a to piękne stworzenie jest nieobliczalne. Impie, może byś mnie ochraniał?

 

Czy chcesz, żeby imp zobowiązał się do ochrony druida?

Tak – idź do 400.

Nie – idź do 196.

 

 

889

– Co tak stoisz, impie? – pyta Prigami. – Twój demon jeszcze cię nie wysłał do walki? Jesteś trzonem armii piekielnej, zupełnie jak u nas szkielety, już dawno powinieneś stać na polu bitwy. Demony to banda głupców.

 

Co chcesz, żeby imp zrobił?

Porozmawiał z inkubem – idź do 198.

Porozmawiał z druidem – idź do 816.

Poszedł na złomowisko – idź do 691.

Sprawdził sytuację więźniów w magmie – idź do 199.

 

 

932

Imp rusza w stronę lepianek, przy których krążą sługi piekielne zahipnotyzowane pięknem ognia Inferna…

Zaraz, przecież on tam nie miał iść!

Przypominasz mu, że nie taki był Twój rozkaz.

– Ale ja chcę sam decydować – szepcze piekielne stworzenie, które ciężko już nazwać sługą.

 

Idź do 978.

 

 

943

– Dlaczego mam ratować jeńców Piekieł? – pyta cicho imp. – Co mnie oni obchodzą?

 

Idź do 964.

 

 

964

Imp podąża za druidem w towarzystwie hien, a Ty mu przypominasz, że nie taki był Twój rozkaz.

– Ale ja chcę sam decydować – szepcze piekielne stworzenie, które ciężko już nazwać sługą.

Docierają pod bramę piekielną strzeżoną przez wielkie, trzygłowe psy z imponującym garniturem zębów. Do Piekła właśnie powraca z grabieży karawana z impami, a także kilka demonów na zmorach – czarnych koniach z krwistymi oczami i ognistymi grzywami.

– Dobrze się spisałyście, pieski – leśny młodzieniec zachwala hieny, głaszcząc je po kolei po głowach. Zwierzęta odpowiadają chichotem. – Poradzicie sobie w Piekle, zwłaszcza, jak zombiaki tu dotrą, bo Nekropolis pewnie na samych szkieletach nie skończy. No i jeszcze drakolicza musicie dojeść.

Aeris macha dłonią, a padlinożercy odbiegają, kierując się w stronę zastępu nieumarłych. Wtem zauważa, że ktoś mu odmachuje. Rozpoznaje mijającą ich urodziwą demonkę na zmorze.

– Jeszcze tu jesteś, leśny głupolu? – pyta Sukki.

Druid nie odpowiada, oczarowany zgrabnym ciałem sukuba, każdym jego fragmentem, nawet tymi rogami, które, z powodu skojarzenia z faunami, przypominały mu jego krainę. Po chwili opanowuje się i zmienia maślane oczy w poważniejsze spojrzenie.

– Właśnie się stąd zabieram. Dość mam Piekła, Nekropolis i sukubów będących inkubami.

– Ale ty jesteś głupi. Przecież ja w każdego mogę się zmienić, nawet w ciebie i to znaczy, że jestem mężczyzną? Myślisz, że ty mnie zostawiłeś, bo byłam inkubem? To ja ciebie zostawiłam, bo jesteś zakuty łeb. Myślałam, że druidzi są bardziej otwarci na naturę, a natura sam dobrze wiesz, jaka jest. Piekielna, powiedziałabym.

Aeris milczy, skonfundowany. Ale przecież nie przyzna się do pomyłki!

– Może i jestem głupi, ale chociaż dumny i duma nie pozwala mi zmienić zdania. Zresztą Piekło nie jest dla mnie. Żegnam! – Odwraca się na pięcie i odchodzi.

– A, żegnaj.

Druid zatrzymuje się w pół kroku.

– Ale wiesz, jakbyś kiedyś przypadkiem trafiła do Zaczarowanego Lasu…

– Wiem, wiem, leśny głupku.

Uśmiechają się do siebie i ruszają w swoje strony. Imp szybko dogania druida.

– Panie Aeris. Ja chcę z panem iść na powierzchnię.

– Ze mną? Do Zaczarowanego Lasu?

– Może być. Będę pana kompanem.

– Piekielne istoty raczej nie są wśród leśnych stworzeń mile widziane. Zresztą jestem samotnikiem…

– Dałem się zjeść drakoliczowi, żeby cię uratować, panie Aeris – przerywa mu, zaskakująco pewnie. – Czy nie zasłużyłem na pana towarzystwo?

Druid zamyśla się nad słowami impa oraz nad tym, co powiedziała sukub.

– Zaczarowany Las powinien być bardziej otwarty – przyznaje. – Najwyższy czas na małą lekcję tolerancji. Na początku mogę cię przedstawiać jako chochlika, jesteś dość podobny, tylko… bardziej opalony. Te szpony można ewentualnie przypiłować. Pasuje?

Imp uśmiecha się. A Twojej i żadnej innej iskry już nie czuje.

 

KONIEC

 

 

967

Imp wygrzebuje ze złomowiska dłuto, schodzi ostrożnie po murze z tarcz i zwinnie lawirując między szkieletami, dociera do jeńców. Z pomocą ifryta, który osusza z daleka lawę, rozkuwa lakolit, uwalniając ludzi. Demon strumieniem ognia wypala między szkieletami ścieżkę, którą piekielny sługa zanosi po kolei każdego z więźniów, gdyż żaden z nich, po uwięzieniu, nie jest w stanie chodzić. Gdy wszyscy są na miejscu, ifryt ma już rozgrzane piece. Imp bierze pierwszego z brzegu jeńca, kładzie na tacce i w tym momencie Ty zwracasz uwagę, że miał ich ratować, a nie palić. Ale Twój podopieczny już się ciebie nie słucha. W jego głowie pojawiła się nowa iskra, częściowo należąca do niego, a częściowo do kogoś innego. Imp wkłada wyjącego człowieka do pieca, ifryt dorzuca ciasto w kształcie bochenka i, w oczekiwaniu na wypieki, siadają ponownie na katapulcie, oglądając chmarę nieumarłych najeźdźców.

– Czy teraz jestem kimś? – pyta imp.

– Jasne – odpowiada szeroko uśmiechnięty demon. – Jesteś moim nowym Veką.

– Dziękuję, panie.

Twój podopieczny nie został herosem, ale przynajmniej uratował okoliczną ludność przed spokojną starością.

 

KONIEC

 

 

978

Imp dociera do ścieżki, którą podążają sługi piekielne z pustką w głowie. Zaczepia każdego z wędrowców i mówi im, że nadchodzą oddziały Nekropolis, które wkrótce wybiją ich w pień. Ale żaden z nich nie jest tym specjalnie przejęty. Impa ogarnia złość, coś czego dotąd nie przeżywał, lecz widział u zarządzającego nim demona.

– Słuchajcie, parszywe sługi! – przemawia nagle donośnie, naśladując swojego dawnego pana. –Przestańcie, jak te barany, iść do ognia Inferna, bo macie zadanie! Bierzcie dupy w troki, na złomowisko się zbroić. Czas na szturm!

Piekielni wędrowcy jakby się wybudzili z głębokiego snu. Kiwają czerepami i przecierają oczy. I patrzą na impa wyczekująco. Ten każe za sobą podążać i woła jeszcze pozostałe sługi piekielne, te stojące dalej.

Idzie na złomowisko ze sznurem takich jak on. Na miejscu wszyscy posłusznie przeszukują usypiska trofeów. Ifryt wylegujący się przy piecach spogląda z zaciekawieniem na chmarę sług, która go odwiedziła i pyta, czy są wśród nich Urrun i Veka. Gdy nikt mu nie odpowiada, wznawia lekturę książki kucharskiej.

Impy zabierają miecze, halabardy, młoty, lecz nie proce. Za rozkazem Twojego podopiecznego ruszają na hordę nieumarłych, która otacza szynk, zwłoki ślimaka i staw magmy. Piekielne sługi koszą szkielety jak zboże, wygrywając z nimi zwinnością i zasypują skamieniałą ziemię kośćmi.

– Dobrze! – krzyczy imp z kopca trofeów, skąd ma dobry widok na przebieg starcia. – Do boju! – Jego oczy błyskają czerwienią.

Jednak na miejscu każdego pokonanego najeźdźcy z Nekropolis pojawia się kolejny. Szkielety wciąż wychodzą z pęknięć w lakolicie po drakoliczu i samą masą zaczynają przewyższać diabelską armię. Ognie sług piekielnych po kolei gasną, zalewane hordą kości. Do boju dołącza również nieumarły smok, który dotąd pasł się w innych rejonach Inferna. Kościsty gad miażdży stworzenia Piekła łbem i ogonem.

Przegrywamy…

Twój imp schodzi z usypiska trofeów i pyta ifryta, czy będzie walczył ze szkieletami.

– Będę robił to, co większość demonów. Nic! Chyba niedawno cię przywołali, skoro nie pamiętasz poprzednich najazdów. Inferna nie da się podbić, bo każdy po czasie spędzonym tutaj myśli odwrotnie i szkielety też zaczną. A jak nie, to się posprząta teren Armageddonem, nie pierwszy raz zresztą. Będzie trochę pusto, ale trudno, szybko się nakradnie nowego złomu.

– Pozwoliłbyś, aby szkielety zniszczyły twój dom, panie Xyron?

– A w życiu! Chcą zabijać, niech zabijają, ale niech tylko spróbują przejąć moje złomowisko. W Piekle moc ognia mam nieskończoną, więc wybiję wszystkich. Ale do tego czasu… – Układa się wygodniej na lakolitowej leżance i z powrotem zbliża do twarzy książkę. – Do tego czasu mam ich gdzieś, jak na dobrego demona przystało.

Imp stoi i myśli. Jeszcze raz wspina się na kopiec oporządzenia, aby zobaczyć postępy. Sługi piekielne wciąż walczą, ale oddział szkieletów już podchodzi pod lepianki.

To nie ma sensu. Ta walka już jest przegrana.

Myśli jeszcze więcej, a potem opuszcza teren złomowiska i kieruje się do zbiornika lawy. Na jego drodze stają nieumarli, ale gibko ich wymija, docierając do brzegu.

– Wreszcie ktoś tu przyszedł – komentuje jeden z jeńców w magmie. – Ratuj nas, impie! Zabierz stąd, zanim zmienią nas w umarlaków.

Ale Twojemu podopiecznemu nie w głowie ratunek ludziom. Wyrywa żelazną trzcinę i idzie dalej, zanim dogonią go szkielety. Szuka oddziału Nekropolis, który nie walczy. Znajduje go w krzakach stalagmitów, w samym rogu mapki. W kręgu nieumarłych stoi nekromantka z uniesionymi rękoma, szepcząc. Z jej palców wyciekają strugi zielonkawego dymu.

– Pani Prigami! – woła imp, biegnąc ku niej. – Pani Prigami!

Nekromantka przerywa magiczny rytuał i przygląda się wołającemu. Szybko go rozpoznaje.

– Jeszcze żyjesz, impie?

On zatrzymuje się przed zastępem szkieletów i wykonuje głęboki ukłon.

– Pani. Mój właściciel odszedł. Czy pozwolisz mi zostać twoim sługą? Przyniosłem ci w podarunku trzcinkę, której żądałaś.

Oczy kobiety płoną karminem. Zezwala podejść bliżej.

– Co za romantyk – śmieje się nikczemnie. – Dobrze, niech będzie.

– Dziękuję, pani. – Kłania się i wyciąga w jej stronę trzcinę. – To dla ciebie, pani.

– Może poszukaj jakiegoś wazonu – chichocze. – Już mi do leśnego dziwaka nie jest potrzebna.

– Oczywiście, pani. – Imp ponownie się kłania, a przy wyproście uderza żelaznym prętem Prigami w twarz. Kobieta upada i nim zdąży zareagować, piekielny sługa wymierza kolejny cios. Okłada ją trzcinką tak długo, aż nekromantka zupełnie przestaje przypominać siebie, a imp jest pewien, że nie żyje. Szkielety w tym czasie stoją nieporuszone, czekając na komendę, której już nie dostaną.

Pierś impa rozpala gorąco tak intensywne, że nie jest w stanie stać. Zaczyna iść. Mija wielu nieumarłych, wciąż walczących, ale coraz mniej licznych, gdyż z pęknięć w wulkanicznej ziemi przestały przybywać nowe oddziały. Również drakolicz ma problemy, ponieważ za bardzo zbliżył się do złomowiska i teraz ifryt opieka go strumieniem ognia.

A imp idzie dalej, z każdym krokiem czując coraz bardziej przepełniającą go moc ognia. Przechodzi koło bramy piekielnej, w której pojawia się karawana z powracającymi z grabieży przedstawicielami Piekieł. Żaden z przybyszy nie jest świadom, że Inferno właśnie przeżyło najazd Nekropolis i że to mały, mijający ich imp jest tym, który powstrzymał atak. Nikt go nie zatrzymuje, nikt mu nie dziękuje. A jednak demony oglądają się za nim, mimo że wcale nie wygląda imponująco, wręcz mikro. Oglądają się, gdyż czują, że w środku jest kimś innym niż na pierwszy rzut oka. A on już nie ma Twojej iskry w głowie. Nie ma niczyjej iskry. Za to jego iskry są w czerepach innych.

 

KONIEC

 

 

999

Imp wygrzebuje ze złomowiska dłuto, schodzi ostrożnie po murze z tarcz i zwinnie lawirując między szkieletami, dociera do jeńców. Z pomocą ifryta, który osusza z oddali lawę, rozkuwa lakolit, uwalniając ludzi. W tym momencie Ty zwracasz uwagę, że nie miał ich ratować, ale Twój podopieczny już się ciebie nie słucha. W jego głowie pojawiła się nowa iskra, częściowo należąca do niego, a częściowo do kogoś innego.

Demon strumieniem ognia wypala między szkieletami ścieżkę, którą piekielny sługa zanosi po kolei każdego z więźniów, gdyż żaden z nich, po uwięzieniu, nie jest w stanie chodzić. Gdy wszyscy są na miejscu, ifryt ma już rozgrzane piece. Imp wkłada do jednego z nich wyjącego człowieka, właściciel złomowiska dorzuca ciasto w kształcie bochenka i, w oczekiwaniu na wypieki, siadają ponownie na katapulcie, oglądając chmarę nieumarłych najeźdźców.

– Czy teraz jestem kimś? – pyta imp.

– Jasne – odpowiada szeroko uśmiechnięty demon. – Jesteś moim nowym Veką.

– Dziękuję, panie.

Twój podopieczny nie został herosem, ale przynajmniej uratował okoliczną ludność przed spokojną starością.

 

KONIEC

Koniec

Komentarze

Na becie już Ci napisałem wszystko, co miałem napisać. Tutaj tylko raz jeszcze pochwalę za hirołsowość, a także za tytaniczną pracę przy kompilacji tego tekstu do formy czytalnej. Jak wspominałem na becie – ja bym tak nie umiał :)

No, to tyle ode mnie – klikam i znikam.

Do następnego, avei :)

Q

 

PS. Do tych, co czytają najpierw komentarze – polecam zapoznanie się z tekstem, bo nawet jesli fabuła Wam nie podejdzie, to na pewno zetknięcie się z taka formą będzie ciekawym doświadczeniem.

Known some call is air am

Hej,

 

fabuła fabułą, początkowo trudno się w nią wbić, ale z każdym kolejnym paragrafem (zwłaszcza druga część) jest coraz ciekawiej. Podziwiam przede wszystkim zamysł, ogromny wysiłek, który musiałaś w to włożyć i pomysłową mapkę. Wrócę sobie na dniach do tego, żeby poznać inne opcje (skończyłam na 978). 

 

Gratulację, bardzo dobra robota! Życzę powodzenia w konkursie :)

Przede wszystkim wielki plus za mapkę, zarówno za jej kreatywne potraktowanie, jak i wykonanie. Pierwotnie nie miałem pojęcia, że mapa pełni tak ważną rolę, więc musiałem skorzystać z wątku Cioci Dobrej Rady (ale tylko raz).

Bardzo lubię paragrafówki, a tutaj świetnie się ubawiłem, chociaż korciło mnie pójście „na skróty” żeby jakoś ułatwić sobie podróż i zobaczyć najlepsze zakończenie. Obrałem jednak taktykę Rincewinda ze Świata Dysku pt. „Nigdy nie czekaj na rozwój wydarzeń tylko wiej” i skończyłem na paragrafie 967. W wolnej chwili zdecydowanie przysiądę do niego jeszcze raz, żeby zobaczyć inne ścieżki i może uczynić z impa herosa z krwi i kości. Uśmiechnąłem się na widok słów „uratował okoliczną ludność przed spokojną starością”, które pojawiły się zarówno na końcu ścieżki, jak i w wątku konkursowym.

Bardzo podobał mi się humor i szczypta szaleństwa, którą umieszczasz w swoim opowiadaniu. Ciekawie grasz na znanych motywach, a dodatkowa hirołsowa otoczka to wisienka na torcie. Płynnie łączysz poszczególne paragrafy, dzięki czemu opowieść nie wydała się poszatkowana, co jeszcze bardziej ułatwia odbiór. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to drogi, które kreślisz przed czytelnikiem (graczem?) w karczmie są trochę mylące. Nie do końca wiedziałem, gdzie prowadzą wszystkie ścieżki, ale koniec końców i tak sprawdziłem je wszystkie.

Na mojej ścieżce udało mi się wyłapać dwie nieścisłości, które moim zdaniem warto poprawić.

W pierwszej części druid wspominał, że zakochał się w kobiecie, która okazała się inkubem. Tylko że inkuby to demony-mężczyźni. Damskie to sukkuby.

Kiedy dotarłem do paragrafu 578, nekromantka mówi, że smok zeżarł druida, potem w paragrafie 225 druid ruga nas za to, że zabiliśmy złotego smoka i dalej uczestniczy w konfrontacji. Może warto w pierwszym akapicie dać zamiast „zeżarł” „pogonił”, albo coś w tym stylu.

Podsumowując, bardzo udana i przyjemna lektura i ciekawy eksperyment narracyjny. Klikam do biblio. 

To kilka elementów przeklejonych z bety :)

 

Fajnie napisane. Lekko i z humorem.

Podobało mi się sporo sprytnych rozwiązań i cała masa dobrych pomysłów. Część nie mogła wybrzmieć do końca przez ograniczenia techniczne (portal i obrazek) ale mimo wszystko to kawał porządnej gry tekstowej :)

Jest tu też sporo naprawdę przewrotnych zagrywek. Przemiana bohatera, lądowanie w innym miejscu (czy to pocisku czy to bohatera). No i jeszcze ogólnie to sam Imp jest miły i sympatyczny. Niby bezwolny piekielny typ, ale… w zależności gdzie pójdziemy może być różnie :)

Nadal preferuję tekst normalny niż grę tekstową, ale było tu sporo dobrego więc klikam :)

Outta Sewer

OldGuard

Fladrif

Edward Pitowski

 

Dziękuję Wam bardzo za lekturę i kliki. Bardzo się obawiałam reakcji na ten eksperyment, więc miło mi, że przynajmniej komuś się spodobało :) OuttaEdward – Wy to już się zdążyliście oswoić z tym tekstem, choć po Waszym betowaniu nie byłam pewna, czy uważacie, że to się nadaje na bibliotekę czy nie :P Jeszcze raz dziękuję!

 

 

Outta Sewer

 

Nie przepadam za pisaniem fantasy, więc to głównie dzięki tym “Hirołsom” (a raczej wielkiej nostalgii za nimi, bo grało się, oj grało…) udało mi się zebrać i to ukończyć. Samo ustalanie struktury tekstu było nawet fajne, choć już pisanie poszczególnych ścieżek… Miałam wiele momentów zwątpienia. No, ale się udało :)

Dzięki za miłe słowa, do następnego!

 

 

OldGuard

 

Bardzo miło mi, że tu trafiłaś i spędziłaś miły czas. Tak naprawdę chciałam, aby cały tekst był jak część druga, czyli, żeby wybory i interakcja z mapką zaczęły się od samego początku – to pozwoliłoby na szybsze zaangażowanie się czytelnika. Jedyny powód, dlaczego istnieje część pierwsza jest limit znaków. Dzięki temu zabiegowi każda ścieżka, którą się wybierze de facto w części drugiej zawiera w sobie już szczątkową wiedzę o świecie z części pierwszej. Jest to taka baza informacji – w zależności od wybranej ścieżki z części się korzysta, a z części nie. Jeślibym umożliwiła poznawanie świata oddzielnie w każdej ścieżce, to musiałabym się częściowo powtarzać i wtedy albo bym się nie zmieściła w limicie, albo byłby mniejszy wybór scenariuszy.

978 to dobre zakończenie, choć chyba najpoważniejsze ;) Oczywiście zapraszam do sprawdzenia innych :)

Dzięki i pozdrawiam!

 

 

Fladrif

 

Bardzo dziękuję za Twój obszerny i motywujący komentarz. Miło, że trafiłam z humorem, bo z tym, to nigdy nie wiadomo… W moim poprzednim tekście wydało mi się, że jest śmiesznie, a okazało się, że jury wcale tak nie uznało :P Zakończenie 967 to chyba najśmieszniejsze rozwiązanie tej historii, więc biorąc pod uwagę, jak cenisz sobie humor, uciekanie w stylu Rincewinda to chyba był najlepszy wybór :)

Chodzi o drogi w karczmie w części pierwszej czy drugiej? Jeśli chodzi o pierwszą, to przeczytanie wszystkiego to najlepsza opcja, żeby w pełni zrozumieć i cieszyć się historią. Tak, jak pisałam OldGuard część pierwsza zawiera bazę informacji potrzebną do zrozumienia któregokolwiek z wybranych w części drugiej scenariuszy.

Przestudiowałam Twoją drogę do paragrafu 578 i odkryłam, że do paragrafu 567 wkradł się błąd. Zamiast ‘czwórkę’ napisałam ‘piątkę’. Poprawiłam to, aby dalsza droga szła według wcześniej ustalonego planu. Do jury: Uważam tę zmianę za ścieranie kurzy, gdyż to tylko jeden wyraz i tak miało być od początku, po prostu piątka skopiowała mi się z innego paragrafu i dwie ścieżki sklejały się w jedną zamiast iść oddzielnie. Fladrif, z powodu tego drobnego błędu przeskoczyłeś z jednego scenariusza na inny, wybacz pomyłkę, ale chyba nie wpłynęła bardzo źle na Twój odbiór :) Jednak to była przyczyna, dlaczego druid zrugał Cię, pomimo że został “zeżarty”. Zamiast do 225 powinieneś trafić do 224 – tam druid jest jak najbardziej “zżarty”. Ale gdybyś szedł według poprawnej drogi, to również mógłbyś skończyć na paragrafie 967, więc załóżmy, że i tak byś tam trafił, gdyby nie było błędu ;) Dzięki wielkie za zauważenie tego.

Co do kobiety-inkuba – to nie jest błąd. Ten wątek jest wyjaśniony w innej ścieżce decyzji. Mam nadzieję, że znajdziesz wolną chwilę i dotrzesz do tego scenariusza i że wtedy już nie będziesz widział tu błędu :) Ale jeśli dalej uznasz, że coś jest nie tak, to wróć śmiało z komentarzem.

Pozdrawiam!

EDIT: jeszcze dodam, że miło, że zadziałało to zdanie z wątku z zasadami konkursu. Ponieważ w tym zakończeniu imp nie staje się “herosem”, przynajmniej tak chciałam scenariusz podciągnąć pod heroic fantasy ;)

 

 

Edward Pitowski

 

Chciałam, żeby imp był taką gliną, którą czytelnik ma uformować swoimi decyzjami :) Cieszy mnie, że uznałeś, że jest miły i sympatyczny, obawiałam się, że zostanie uznany za nijakiego/bez charakteru, choć taki w zasadzie miał być, przynajmniej na początku.

Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam!

Jestem dopiero na końcu 100 i już zaczyna mi się podobać. Po raz pierwszy będę uwagi pisał na bieżąco do Worda i potem wkleję do komentarza.

Co tu robić? myśli sobie imp. ← myśli?

Pierwsza uwaga/życzenie: Aż się prosi, by po 100, a przed 123 umieścić przyciski, których kliknięcie przerzuciłoby do wybranego paragrafu. Zrobić tak dla każdego paragrafu.W wersji papierowej pierwszą stronę każdego paragrafu wyposażyć w wypustkę z jego numerem.

Imp zamyśla się, ale że nic w głowie nie znajduje,<– może: próbuje myśleć

był przyzwyczajony do rozmawiania(+,) czy raczej wysłuchiwania swojego demona.

Druga uwaga: Podoba mi się pomysłowość świato… Piekłotwórcza i język. Żebym tak umiał, ehh.

Wie, że ludzie wciąż chcą pić, nawet w Piekle, inaczej wariują.<– za to: plus

Na mapce w 501 nie widzę żadnych cyfr mimo okularów do czytania, to mnie wkurza. Pomyśl o takich czytelnikach.

Czytam, jak leci, znaczy 543 i 544 i dalej do końca.

Jeszcze sprawdzę rysując wszystkie ścieżki, bo Ci ufam. :D

Całość klikam, bo imo zasługuje.

 

Witaj, Misiu :)

 

Fajnie, że do mnie zawędrowałeś, a jeszcze milej, że się dobrze bawisz :)

 

Pierwsza uwaga/życzenie: Aż się prosi, by po 100, a przed 123 umieścić przyciski, których kliknięcie przerzuciłoby do wybranego paragrafu.

Też mi tego brakowało. Zgłosiłam wprowadzenie takiej funkcji w wątku z nową wersją portalu, więc trzymajmy kciuki, że się pojawi :)

 

Druga uwaga: Podoba mi się pomysłowość świato… Piekłotwórcza i język.

heart

 

Na mapce w 501 nie widzę żadnych cyfr mimo okularów do czytania, to mnie wkurza. Pomyśl o takich czytelnikach.

No jest to wyzwanie dopasować “zagadki” do każdego czytelnika. Podobnie jest zresztą z humorem. W tym wypadku pomyślałam w taki sposób, że założyłam wątek Cioci Dobrej Rady. Tam są podpowiedzi także dotyczące paragrafu 501 (gdzie znaleźć cyfry itp.), więc polecam tam zajrzeć. Najlepiej, jakby można było kliknąć przycisk, który sprawi, że cyfry się podświetlą ;)

 

Czytam, jak leci, znaczy 543 i 544 i dalej do końca.

Jeszcze sprawdzę rysując wszystkie ścieżki, bo Ci ufam. :D

Hm… No ciekawa to będzie lektura, takie składanie puzzli z kilku zestawów :P Polecam jednak trzymanie się jednej ścieżki, ale to też niezła rozrywka domyślić się z wielu, co się w ogóle dzieje. Na pewno wyzwanie!

 

Co tu robić? myśli sobie imp. ← myśli?

Niezbyt rozumiem tę uwagę? Pozostałym na pewno się przyjrzę.

 

Dzięki za klika i pozdrawiam!

Wcześniej napisałaś, że demony myślą za impy. Dopiero później coś mu iskrzy w głowie.

Witaj, brawa oraz klik ode mnie za Twoją pracę, konsekwentne wdrażanie w życie zapowiadanego wcześniej pomysłu, mapkę, a także – oryginalność! 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Koala75

 

Hm… rzeczywiście trochę niekonsekwentne, jeśli uznać, że impy w ogóle nie myślą, gdy są pod działaniem demona. Chyba najlepiej to zdanie usunąć i zostawić, że imp jest przerażony bezcelowością. Tylko mam zagwozdkę, czy mogę to zrobić w trakcie konkursu, czy nie (znaczy, czy to się kwalifikuje jako “ścieranie kurzu”). Ale dziękuję za uwagę!

 

 

bruce

 

Witaj :) Miło, że pamiętasz o mojej zapowiedzi w wątku konkursowym. Ten tekst był dla mnie nie lada wyzwaniem, w trakcie ileś razy chciałam zrezygnować (i pewnie zrezygnowałabym, gdyby nie przedłużenie terminu). Ale teraz czuję wielką satysfakcję i dumę, czytając takie komentarze jak Twój. Dziękuję Ci bardzo za docenienie mojej pracy.

Pozdrawiam!

I ja dziękuję za tak oryginalną lekturę. Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Nie mam pojęcia, jakich zmian można dokonywać w czasie konkursu. Ja bym zmienił myślał na usiłował/próbował myśleć, ale nie jestem konkursowiczem z natury. :)

Też dobra propozycja, dzięki. Pomyślę jeszcze nad tym :)

Zabawna, choć mroczna wizja piekieł. Zagrałam z satysfakcją, choć mam wrażenie, ż tradycyjne opowiadanie porwałoby mnie nieco mocniej. Niemniej jednak doceniam skalę, pomysłowość i pracochłonność Twojego dzieła.

Nie wiem, czy jeszcze trzeba klikać, ale jakby co kliknę;)

Lożanka bezprenumeratowa

Hej!

Świetnie się bawiłem przy tym opowiadaniu, a raczej grze. Początkowo czułem się nieco zagubiony, skacząc między jednym akapitem, a kolejnym, ale ostatecznie się do tego przyzwyczaiłem.

Super były też zagadki z szukaniem liczb na mapce. Na szczęście nie musiałem zerkać do solucji i sam sobie z tym poradziłem. 

Tekst bardzo przyjemnie napisany. Dużo humoru, czasami bardziej czarnego, czasami mniej. Nie czuję, że zmarnowałem czas przy tej zabawie. A nawet pojawiła mi się myśl, żeby samemu pobawić się w napisanie czegoś podobnego.

Pozdrawiam!

Ambush

 

Dzięki za lekturę i jeszcze raz za uwagi betowe :) Przeskakiwanie po paragrafach może, niestety, wpływać na zmniejszenie imersji. Na pewno pomogłyby odnośniki do każdego paragrafu (gdzie jeden klik by wystarczył, żeby iść dalej w fabule), ubolewam, że nie ma tu takiej opcji. Ale fajnie, że mimo to satysfakcja była :)

Dzięki za klika, jestem mile zaskoczona, że opowiadanie tak szybko tyle klików zdobyło. Bałam się, że z powodu formy nie przebiję się do biblioteki i całą tę robotę szlag trafi ;)

Pozdrawiam!

 

 

WyrmKiller

 

Bardzo Ci dziękuję za wizytę i miłe słowa. Super, że podobała Ci się i forma, i treść, a nawet zagadki, naprawdę mnie cieszy, że wpasowałam się w Twoje gusta :)

Pisanie opowiadań paragrafowych to niezła zabawa, choć dość czasochłonna, ale satysfakcja gwarantowana, więc polecam spróbować :) Duża zaleta jest taka, że jak nie jesteś pewien, jakie dać zakończenie do swojego tekstu, to w paragrafówce nie musisz wybierać ;)

Pozdrawiam!

Jeżeli mapka z tego tekstu nie wygra głównej nagrody, jury trzeba będzie ostrzelać z procy.

Podziwiam wysiłek włożony w całość, niezwykle kreatywną mapkę i bardzo sensownie rozpisaną paragrafówkę – czyta się gładko i z poczuciem, że nic nie było “klejone”, tylko faktycznie czytamy opowiadanie. Język również mi się spodobał, a na odniesienia do hirosów zrobiło mi się ciepło na serduszku <3 Udało mi się przejść całość bez zaglądania do poradnika. Chyba miałam jedno z gorszych zakończeń, ale co tam :D Tekst na pewno się wyróżnia, imp jawi się jako sympatyczny, postacie są charakterystyczne, czyta się gładko…

Na polecanie do Biblioteki już za późno, ale bym polecała.

Powodzenia w konkursie!

deviantart.com/sil-vah

Cześć Silva!

 

Ale miło :) Bardzo Ci dziękuję za wizytę i motywującą opinię. Ciekawa jestem, na jakie zakończenie trafiłaś, skoro uznałaś je za to gorsze. No ale grunt, że mimo to tekst Cię usatysfakcjonował :)

Nie dziękuję. Pozdrawiam! 

Super, zawsze się ciesze, jak natrafiam na kolejnego twórcę paragrafówek. Zerknij na Facebooku na grupy Paragrafówki i Gry paragrafowe, tam też możesz opublikować. Życzę powodzenia w przyszłej twórczości.

 

Cześć Gedeon!

 

Dobrze wiedzieć, że są takie grupy, na pewno tam sobie zajrzę :⁠-⁠) To w zasadzie moja pierwsza paragrafówka i traktuję ją jako ciekawą odmianę od zwyczajnego pisania, ale kto wie, może jeszcze spróbuję w tym sił. Choć mi akurat podoba się inny format niż ten typowo RPG z ekwipunkiem i zbieraniem doświadczenia.

Dziękuję, mam nadzieję że spróbowałeś mojej gierki i że sprawiła przyjemność pomimo względnej prostoty w konstrukcji. Widziałam, że i Ty tworzysz jakieś gry paragrafowe, w wolnym czasie postaram się poczytać :⁠-⁠)

Dzięki za wizytę i pozdrawiam!

Uwielbiam paragrafówki :). Podziwiam za włożoną pracę, świetny pomysł z mapką i ciekawe opisy :). Fajnie był powybierać sobie ścieżki, chociaż przyznam, że bohater trochę mnie zaskoczył i chyba wolałabym sterować czymś bardziej myśląco-heroicznym. W mojej ścieżce był druid i nekromantka, których polubiłam.

Cześć Monique!

 

Dziękuję za odwiedziny, bardzo mi miło, że się podobało :⁠-⁠) Miałam obawy, że imp wyda się trochę bezpłciowy jako główny bohater heroic fantasy (choć taki jak najbardziej miał być, charakter miał mu nadać czytelnik), dlatego starałam się to wynagrodzić charakterystycznymi postaciami pobocznymi. Skoro je polubiłaś to chyba się udało ;⁠-⁠).

Pozdrawiam!

Hej,

 

Trafiłam przypadkiem, a potem zostałam aż do momentu “Twój podopieczny nie został herosem, ale przynajmniej uratował okoliczną ludność przed spokojną starością.” 

 

YEP! |

Strasznie przypadły mi do gustu humor i dialogi, które sprawiały, że sama rozgrywka była płynna. Nie oczekiwałam jakiegoś głębokiego zanurzenia, tylko rozrywki! I to dostałam. :) Szczerze uważam, że to dobry początek by gdzieś tam za kilka miesięcy znaleźć Twoją historię wciśniętą w okładkę jakiegoś wydawnictwa drukującego paragrafówki! 

 

Trzymam kciuki!

 

PS.

Nie wiem czy słyszałaś, ale jest taki program Twine, do paragrafówek właśnie. Nie znam się na nim, ale mój Synu tworzy na nim historię w której możliwe jest właśnie przechodzenie za pomocą “klika” do następnej części historii zgodnie z wyborem. Ma też sporo ułatwień, by nie pogubić się w gąszczu opcji. Podrzucam, może się przyda. :D

Przeszedłem drugi raz i chyba trafiło mi się lepsze zakończenie. :)

W sumie wszystkie swoje wątpliwości i uwagi wyraziłem w trakcie bety. Z pozytywów – kupili mnie Hirołsi, potem poszło już z górki. ;) Jest lekko, przyjemnie, humorystycznie, tylko skakanie po akapitach męczy. Strona niestety nie jest przystosowana do paragrafówek.

A, nie, przepraszam, to nie ten scenariusz.

Śmiechłem. ;D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Przystaje przy parującym rozlewisku, częściowo odgrodzonym żelaznymi prętami, które wyglądają jak połamane trzciny. Myśli, żeby spełnić żądanie nekromantki i wyrwać dla niej jedną imitację rośliny, ale szybko uświadamia sobie, że przecież Ty jesteś jego właścicielem.

W sumie jestem na samym początku i już się zgubiłam. Nic nie wiem o żadnej nekromantce ani jej żądaniach. Zakładam, że chodzi o kobietę z szynku (bo innych po drodze nie było).

Bardzo męcząca forma, zdecydowanie bardziej gra niż opowiadanie, i zdecydowanie nie dla mnie. Raz już próbowałam czytać coś podobnego, z podobnym skutkiem.

 

Aczkolwiek doceniam wysiłek, na pewno wymagało to sporo pracy i zaangażowania. No i czyta się całkiem przyjemnie :)

 

Przynoszę radość :)

Moon

 

Hej! Jak mnie cieszy, że tak Cię wciągnęło, że zostałaś do końca :) Miło, że trafiłam z humorem. Bardzo mi schlebiasz z tym publikowaniem, wydaje mi się jednak, że moja droga do publikacji będzie znacznie dłuższa ;) Właściwie nie jestem pewna, czy będę w przyszłości zajmować się pisaniem paragrafówek, było to dla mnie ciekawe wyzwanie, dlatego spróbowałam, ale kto wie, może jeszcze się w to pobawię. Tak czy siak dziękuję Ci bardzo :) Oprogramowania do paragrafówek żadnego nie znam, ja się męczyłam w Wordzie, przy tak niedużej objętości było to do ogarnięcia. Jeśli w przyszłości postanowię napisać coś dłuższego, na pewno jakiś program będzie bardzo przydatny, dzięki. Pozdrawiam!

 

 

SNDWLKR

 

Witaj ponownie. Cieszy, że tym razem historia bardziej przypadła do gustu :) Co do skakania po akapitach, też ubolewam, że nie mogłam tu umieścić linków, które odsyłałyby do poszczególnych paragrafów, na pewno ułatwiłoby to lekturę. Dzięki za danie tekstowi drugiej szansy ;) Pozdrawiam!

 

 

Anet

 

Miło, że wpadłaś. Zastanawiam się, czy gdybyś mogła przeskakiwać do poszczególnych paragrafów za jednym kliknięciem myszki, to czy wtedy odbiór byłby lepszy. No, ale dziękuję, że postanowiłaś spróbować, mimo że już raz się sparzyłaś przy podobnej formie.

Co do tego fragmentu, rzeczywiście widzę, że możesz trafić do tego miejsca bez informacji o nekromantce. Gdybyś czytała paragrafy w pierwszej części po kolei, nie byłoby zdziwienia, ale dałam też możliwość skakania po paragrafach w pierwszej części, więc miałaś pełne prawo tam trafić. Do tego fragmentu nie powinnaś móc wskoczyć bez lektury paragrafu rozmowy z nekromantką w szynku. Jest to niedopatrzenie z mojej strony, przykro mi, że było powodem Twojego zagubienia. Część I przechodziła wiele zmian w trakcie betowania, na początku możliwość wyboru zdawała się zbyt duża, więc ją wykluczyłam, potem znowu po części przywróciłam. Umknął mi jednak ten przeskok.

W każdym razie, miło, że pomimo formy tekst wciąż czytało Ci się przyjemnie :) Dzięki i pozdrawiam!

Avei – myślałam o tej grze dzisiaj, więc jest dodatkowy plus ;)

Na pewno możliwość przeskakiwania kliknięciem ułatwia sprawę, ale w moim przypadku chodzi o co innego. Dla mnie to jest jednak przede wszystkim gra, owszem, z fabułą, jakąś historią, ale mimo wszystko gra, a mnie gry nie bardzo kręcą.

Każde “jeśli cośtam, idź do numeru…” zatrzymuje mnie i wybija z rytmu czytania, a dla mnie opowiadanie musi płynąć, nie może mnie nic wytrącać z klimatu. Czyli po prostu nie trafia do mnie ta forma, więc tak naprawdę ani treść, ani wykonanie, nie mają znaczenia. Nie jestem targetem. Nie przejmuj się moim zagubieniem, gubię się na prostej drodze ;)

Nie mam pojęcia, jak to ogarnęłaś jako całość, szczerze podziwiam :)

No i plus jest taki, że udało się wyłapać usterkę z nekromantką ;)

Również pozdrawiam :)

 

Przynoszę radość :)

Anet, no tak, rozumiem. Trzeba sobie wybrać target – albo gracz, albo czytelnik. Mam jednak cichą nadzieję, że w przyszłości uda mi się stworzyć coś, czym trafię do obu grup, muszę to jeszcze tylko wymyślić ;)

 

Nie mam pojęcia, jak to ogarnęłaś jako całość, szczerze podziwiam :)

heart

 

No i plus jest taki, że udało się wyłapać usterkę z nekromantką ;)

Za pomoc w znalezieniu błędów jestem zawsze wdzięczna :)

 

Mam nadzieję, do następnego razu!

Ale przecież trafiłaś do czytaczy, spójrz na pozostałe komentarze, jedna maruda tylko potwierdza regułę (że się podoba) ;)

Przynoszę radość :)

Prawda, komentarze otrzymałam zaskakująco piękne :)

Cześć!

 

Przeczytane, komentarz po zakończeniu konkursu.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Witaj! :) 

 

Paragrafówka?! Uwielbiam! Zaczęłam czytać na telefonie i nieważne, czy wersja komputerowa czy mobilna, po pierwszej części jest zdanie "na sam dół mapy do paragrafu…" i gdzie mam przejść, czytać po prostu dalej czy jest jakiś paragraf z mapy, którego nie zrozumiałam? Nie chcę przeglądać komentarzy, żeby przypadkiem nie zepsuć sobie zabawy. ;) 

Pozdrawiam, 

Ananke

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Ananke

 

Dziękuję Ci bardzo za wizytę i wybacz, że tak długo musiałaś czekać na odpowiedź. 

Cóż, pierwszą część trochę uprościłam (dla łatwiejszej lektury, ale przede wszystkim z powodu limitu znaków), więc wystarczy czytać ją po kolei (po każdym paragrafie), choć można również skakać. Żaden z beta-czytelników nie miał akurat w tym miejscu problemów, no ale ludzie są różni, więc dziękuję Ci za Twoje spostrzeżenie. Idealnym byłoby testować paragrafówkę na większej liczbie osób :). W tym przypadku wystarczy kontynuować, sądziłam, że widać to, gdy się zerknie na kolejny paragraf, czyli:

 

Dociera na sam dół mapy, do (paragrafu)…

 

 

100

…Szynku przy Ślimaku.

Więc możesz czytać dalej, potem pojawią się możliwości wyboru paragrafów (już w pierwszej części). Tak, jak wspomniałam, w pierwszej części możesz czytać paragrafy po kolei (gdyż zwiedzasz mapę), choć może również skakać po paragrafach, jeśli chcesz (ale tylko, jeśli tekst/inny paragraf Ci daje taką możliwość). W drugiej części nie można już iść po kolei, trzeba skakać (jest to wyraźnie napisane). Jeśli w późniejszej lekturze natkniesz się na problem, pamiętaj, że stworzyłam również mini poradnik (jest w przedmowie). W tekście są elementy niestandardowe, dla niektórych mogą być problematyczne, to sprawa bardzo indywidualna. Jeśli jeszcze się nad czymś zastanawiasz, to pytaj śmiało :)

Udanej lektury :)

 

 

krar85 BarbarianCataphract

Dzięki za wizytę!

Witaj, w końcu mogłam czytać. :) Dziękuję za wyjaśnienia w komentarzu.

 

Początek baśniowy, może nawet taki… tolkienowski. Imp trochę jak hobbit, żyje sobie gdzieś tam daleko… Ale oczywiście wygląd, miejsce i styl życia inny, chodzi mi o początkowy styl narracji. Nie jest to minus, tak mi się skojarzyło i bardzo przyjemnie się czytało. Świat mnie wciągnął, więc czytam, komentarz powstanie na bieżąco. Zawsze tak robię. ;)

 

Nie jestem fanką opisów, więc często mnie męczą w opowiadaniach, ale tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń, mimo obszernego akapitu. Piszesz w taki nienachlany sposób, bawiąc się słowami, co widać, przychodzi Ci to lekko, malujesz przed nami Szynk przy Ślimaku w taki sposób, że można go sobie wyobrazić. Jedyne, co mi nie pasuje, to zdanie:

„Dzięki temu odważnemu (…), aby zobaczyć gości”.

Wiemy, że jest tam otwór i widać przez niego ludzi, więc to trochę zbędne, a wzmianka o odważnym zabiegu architektonicznym jakoś mi średnio pasuje.

 

„Możesz również czytać wszystko po kolei”

Taka wskazówka psuje odbiór paragrafówki. Wiemy, że czytamy, więc wspominanie, że możemy czytać, jest bez sensu. Wydaje mi się, że skoro już powstała paragrafówka, to warto iść w nią po całości, zwłaszcza że dalsze zdanie kuleje, dopisane jakby na siłę? „Ale jak się spieszysz, to jeśli…” – co znaczy, że się spieszymy? Tutaj to wygląda, jakbyś bała się, że ktoś nie ma czasu czytać całości, więc niech przeczyta choć trochę. Więcej wiary w siebie!

 

Wydaje mi się, że warto byłoby to przerobić na bezpośrednią zabawę, bez tych wzmianek o czytaniu i spieszeniu się.

 

Dotarłam do pierwszych wyborów, więc jestem podekscytowana. :D

Łał, wszystkie są świetne, ale lecę z drugim, może ujarzmię niedźwiedzia.

 

Tutaj zastanawia mnie, jak wybór wpływa na fabułę? Mamy zapowiedź niedźwiedzia, a dostajemy rozmowę z Aerisem, bardzo ciekawym druidem, który poszedł za inkubem. Zahaczasz o te nietypowe stworzenia, to jest świetne, za to naprawdę duży plus. Nie mamy kolejnego wampira czy zwykłego demona. Ale z tym wyborem warto pomyśleć. Czytelnik może poczuć się oszukany.

 

Dalej mamy „czytaj dalej” i tu się rozmywa trochę paragrafówka. Zamiast wyborów, mamy trochę takie pół-wybory, bo „czytaj dalej” nie brzmi jak konkretny wybór. Na tym etapie zastanawiam się, czy w takim przypadku zabawa w paragrafówkę była faktycznie potrzebna? Zwłaszcza że znowu mamy wrócić do paragrafu z szynkiem, a wracanie w trakcie tekstu, kiedy nie przeszliśmy jeszcze ścieżki do końca, brzmi dziwnie.

 

No nic, idę do stawu, bo to jedyny wybór, jaki mam. :D

 

„Ale spokojnie, jeszcze mu porozkazujesz”

– dobre.

 

Opis stawu ładny, podobają mi się Twoje opisy, czyta się naprawdę dobrze, bez zgrzytów, można płynąć przez tekst.

Dalej znowu mamy trochę dziwne zdanie, ale jako że nie ma co rozumieć, co ma sens, a co nie ma, lecę do 178.

I znowu – piękne opisy, atmosfera staje się niepokojąca, gdzieś tu zaciera się granica między tym, co jest wolą impa, a naszą, czytelnika. Bardzo zgrabnie to opisałaś.

 

Lecę do części drugiej.

 

O, a tutaj zagadka, nowe zasady, znajdowanie paragrafu. Przeczytałam o tym prawoskrętnym patrzeniu i obróciłam sobie telefon, żeby przyjrzeć się mapce, ale niczego nie zauważyłam, więc skorzystałam z rady, stwierdzając, że jestem za tępa, przyznaję. XD

 

A potem się okazało, że telefon trzymałam obrócony nie w ten bok. Choć nie wiem, czy trzymając poprawnie, zauważyłabym paragrafy? Jest na to jakiś procent szans, ale niewielki xd. Ja bardziej widzę twarze niż cyfry. :D Za to sam pomysł jest świetny, na rozruszanie mózgu, to taki trochę inny poziom pisania, z dodatkowymi zadaniami. Jak dla mnie ciekawy eksperyment. Fakt, że nie zgadłam, nie wpływa w żadnym przypadku ujemnie na odbiór. ;)

 

To lecimy z 239. Haha, no tutaj też brak wyboru, bo kto chciałby kończyć grę? Ale na plus humor. :D

 

666.

„Nie chcąc Cię”

– nie pamiętam, czy w innych też były zwroty zapisane wielką, ale to nie list, mała wystarczy.

 

Znowu atmosfera gęstnieje, podoba mi się klimat. Jak obróciłam mapę to zobaczyłam cyfry 2 2 i myślałam, że tym razem coś zgadłam, a jednak nie. XD

O, mamy wybory, no to wybornie, ruszam. Lecę na złomowisko.

Będzie smok? Ciekawe, rozkręca się, a co do szukania sług, niech sobie sami szukają, idę nad Czarujący Staw.

Tutaj trochę mało się dzieje, tzn. szkielet w hełmie ginie w lawie i jaki ma to związek z fabułą? Co do smoka, gdzież on jest? Fajnie, że są wzmianki, to nakręca na oczekiwanie na smoka. Teraz mamy znowu szynk i złomowisko, a na złomowisko byłam, więc zostaje mi szynk.

Zaraz, ten smok się wykluwa dopiero czy ja coś źle przerobiłam?

 

A co ma zrobić imp? Dobra, niech rozmawia, jak już tu jesteśmy. Wybiorę druida, ostatnio ciekawie opowiadał.

 

O, a tutaj jest cudowny wybór! Czuć ducha paragrafówki. Coś czuję, że ochranianie druida przed smokiem mogłoby się skończyć śmiercią impa i końcem przygody. No nic, trochę stchórzę, zobaczymy, co to da.

 

196. Ej, ale chwila, to samo? Trochę brakuje paragrafu, bo to jakbym cofnęła się w czasie. Ale okej, pogadam z nekromantką.

 

Tutaj rozmywa się trochę fabuła. Mam wrażenie, że chciałaś, żebyśmy przeszli przez wszystkie punkty, przez co zauważa się pewną powtarzalność. Jak dla mnie wielką zaletą paragrafówki jest zawsze to, że można podejść do niej na luzie, nie odhaczać każdego punktu, nie cofać się do wyborów, których się nie wybrało.

Tutaj tego brakuje, tej swobody. Bo po rozmowie z druidem, cofnęło mnie do punktu wyjścia (znowu mam wybory rozmów), a po rozmowie z nekromantką, nic się nie dzieje, stoimy w miejscu i znowu mogę coś tam zrobić (przy czym dwa wybory zaliczyłam wcześniej i odpadają), ale jako czytelnik mam takie poczucie kręcenia się w kółko.

 

Skoro nekromantka mówi, że imp powinien być na polu bitwy, to logiczne, że wybory powinny tego dotyczyć. Czy iść na pole bitwy czy może uciec, żeby ktoś go na to pole bitwy nie zaciągnął. A my znowu mamy takie spokojne wybory, żeby tylko je odhaczyć z listy.

Ale okej, sprawdzę co u więźniów, bo te rozmowy mnie zmęczyły. ;p

 

Ej, zaraz, ale ja to już czytałam… A nie byłam przecież u więźniów, aż wróciłam po ścieżce i okazało się, że więźniowie to to samo co Czarujący Staw.  

 

Mam wrażenie, że bardzo chciałaś upchnąć wszystkie wybory w tekście, ale jak dla mnie to zabija ducha paragrafówki i znowu – po co ona, skoro przerabiamy wszystko (większość) tak czy siak? Na tym etapie żałuję, że nie dodawałam za każdym razem liczb, które wybrałam. XD

 

Na złomowisku byłam, to idę do szynku, 196, tam pewnie będę musiała pogadać z inkubem.

 

No właśnie, znowu mamy ten sam tekst, a że pamiętam wybory, to wiem, że został mi tylko jeden wybór, więc ciężko to nazwać wyborem. 198

 

Inkub śpi, niby mamy wybór, ale tak naprawdę to jest złudne, bo w 196 przerobiłam wszystko, ew. gdzieś tam pewnie są jakieś niezaliczone odnogi, ale budzę inkuba, bo chcę coś nowego. 222

 

I tu kolejny raz wybór, który może mnie odesłać do 196, a tamto znam, więc paragraf bez sensu. XD

 

233 – budzę szynkarza i jednak muszę iść do 196, ech.

 

Na tym etapie gra staje się męcząca, bo brakuje mi tu faktycznych wyborów, muszę się cofać do dawnych wydarzeń, znowu je przerabiać, żeby dojść do dalszej akcji. Chyba że miało to symbolizować wewnętrzne poplątanie impa albo to taka sytuacja bez wyjścia, którą załatwi coś innego niż wybory. Jeśli tak, to okej, co nie zmienia faktu, że przerabianie tego samego jest męczące.

 

Polecę po kolei…

 

889 – to na pewno nie, z inkubem nic nie wskórałam.

816 – to miałam na początku, nie pamiętam dokładnie, więc spróbujemy. Aha, no tutaj jest ten smok pogrzebany! Czyli ochraniamy. Okej.

400 – Haha, świetny początek. Moja mina „ee… co…?”, a potem narrator-żartowniś rozładowujący napięcie. Dobry moment na ten żart. ;)

Tu mamy dłuższy fragment. Czyta się szybko, można polubić bohaterów, malujesz Piekło, w którym wszystko jest na odwrót, czuć klimat.

Hehe, przytyk, że ja nie uzbroiłam impa – dobry. Okej, to lecimy po broń, wybieram się na złomowisko.

 

578 – Haha, rozbawiłaś mnie tym chlebem. Poczucie humoru trafia w moje, więc poprzednie znużenie zniknęło. Aż parsknęłam śmiechem po wykładzie o chlebie w piekle. O, jaka przewrotna fabuła, imp sobie szukał tej broni, gadał, szukał… A tu za późno, smok zeżarł druda. „Życie nie jest turowe” – genialny cytat. Jak to często w opowiadaniach bywa, bohater może sobie coś tam robić, a zagrożenie zawsze zaczeka. Tutaj ta przewrotność bardzo na plus.

 

A, na pohybel gadziemu pożeraczowi druidów!

 

567 – oj, znowu zagadki, muszę pokombinować, bo z matmy nigdy dobra nie byłam. O, ale teraz widzę, smoka znalazłam od razu (zawsze znajdę dziwne twarze/stworzenia), a z cyfr widzę 5 5 i te moje 2 2, co myślałam, że się nie przydadzą. O, są też 3 3 i 4 4, no i chyba widzę 1 1 , ale nie wiem czy to nie moja wyobraźnia, a to po prostu kreski xd.

 

No to lecimy, niech będzie to, co już kiedyś mi wpadło w oko, dodam czwórkę i…

 

224 – jest, udało się! Za to celujemy w szynk jak kretyni, haha, dobre. :D

 

567 – znowu mapka, tutaj jest o wiele lepiej niż przy wyborach z tekstu, ta powtarzalność aż tak nie boli, bo nie czytam tylko wybieram cele, a że celować zawsze fajnie, to z ochotą strzelam dalej.

 

334 – strzelamy w smoka, fajnie. :D Nie wracam do 567, bo wiem, że to mapka, to no z tego, co widzę w moim komentarzu, dalej można próbować i ustrzelić w…

554 – o, jeńcy się ożywili, jakkolwiek zabawnie by to nie brzmiało w Piekle. :P

 

Okej, nie wracam do 567, lecę do 444 – no trafiliśmy smoka w żuchwę! Świetne opisy. Dalej, strzelamy, bo się rozgrzaliśmy. Czuć tu ducha gry, na tym poziomie wszystko jest naprawdę świetnie zgrane i dynamiczne.

 

766 – akcja się rozkręca. Dobry tekst o szynkarzu, co nic nie może zamknąć xd.

 

Nowe wybory! Super! Idę ukryć się w szynku. :D 266 – no cóż, nic mi to nie dało, ale fajna rozmowa. Lecimy do lepianki. 277

 

Tutaj brakuje mi trochę wyboru, czy chce walczyć czy nie, bo to jednak jest ważny wybór. Wiem, że gdzieś tam było, że może nic nie robić, ale tu w tym konkretnym przekazie, fanie byłoby podkreślić, że to jego/nasz wybór, ta walka lub jej brak.

 

„-Przestańcie (…)”

– spacja po myślniku.

 

Dalej – rewelacja. Opisy walki, rozmowa z Xyronem, takie trochę zrozumienie, że walka nie ma sensu, że przecież i tak później będą myśleć na odwrót, zwrot akcji, spotkanie z Pirigami, zaatakowanie jej znienacka i pokonanie najazdu. Mamy heroica? Mamy, ale jakiego! Nietypowego jak nie wiem co. Końcówka mnie zaczarowała. Ostatnie zdania są piękne.

Podróż dobiegła końca, a ja lecę odkrywać inne zakończenia, bo warto.

 

Zacznę od tego, jak imp nie wycelował w smoka. ;)

444 – no i tu jak dałabym nie, to pójdę do 777 – no właśnie, czemu klątwa nie zadziałała? ;) Ciekawe… Okej, a jak zrobię nic…

244 – Ach, czyli tu byłby koniec gry.

 

Wrócę do 777 – a tu wybiorę pożarcie, choć szczerze mówiąc ten wybór jest zabawny, bo grając chyba ciężko o chęć bycia pożartym… Z drugiej strony, doceniam przewrotność.

288 – o, czyli to pożarcie nie jest końcem, niezła niespodzianka. ;)

 

„Ciekawe jak – Wzdycha”

(mała litera ew. kropka po „jak”).

Przejście przez cielsko smoka – udany pomysł, lubię druida, imp taki pocieszny w tym fragmencie wyszedł, mamy też hieny, miotanie przeklętą procą, akcja pędzi.

 

O, wybory tutaj są przepyszne.

 

Idę do bram Piekła! 932 – oj, tutaj mam zawód, bo cieszyłam się na to Piekło, a imp zdecydował inaczej, nie wiadomo czemu, prowadząc mnie do końca, który już znam. No nic, cofnę się i zobaczę inne wybory. Myślę, że można spokojnie darować sobie wybór z bramami Piekła, bo on tak oszukuje czytelników, robiąc im nadzieję na ciekawą przygodę, której niestety nie ma.

 

964 – lecimy z innym wyborem. :) Bardzo fajny pomysł, mieliśmy wcześniej historię druida i inkuba, więc jak teraz się spotkali, to czytelnik ma uśmiech na twarzy. Świetne dialogi, czytało się przyjemnie.

Zakończenie zupełnie inne od poprzedniego. Też świetne, ale pokazuje, jak wiele zmieniają wybory w naszym życiu. Ach, kocham paragrafówki! To jest ich moc, to jest ich bogactwo, właśnie takie zmiany, niby drobne, a jak ważne.

 

Lecę z 943 – krótkie, jak dla mnie bez sensu, znowu mam takie uczucie oszukanego wyboru, jakbyś planowała więcej, ale projekt tak się rozrósł, że zamiast pełnoprawnych zakończeń, stworzyłaś same hasła do wyboru, a zakończeń nie ma.

 

Z tego, co pamiętam, nie szłam jeszcze szukać sług piekielnych, zaraz sobie to znajdę w piekle tekście. :D Udzielił mi się klimat. :D

 

500 – ciekawa sprawa z tym imieniem. Posiadanie imienia i chęć bycia kimś więcej niż numerem/stworzeniem, przywodzi na myśl roboty, które też często odkrywają, że chcą mieć imię, być czymś więcej. Końcówka skopiowana z tego, co już czytałam, trochę to na minus.

 

Nie wiem w sumie, co teraz, jak te inne zakończenia przeczytać (ale dalej będąc w środku zabawy), chyba jeszcze nie szukałam broni przy stawie, z tego, co kojarzę. To było jakoś w 400? Chyba tak. Dobrze pamiętałam, więc lecimy z szukaniem broni…

 

576 – a, czyli tutaj też taka podpucha, nie ma żadnej innej broni oprócz tej na złomowisku, jak widzę. Szkoda. Teraz został mi wybór… nic. ;)

 

456 – pozostało mi nic nie robić, także nic nie robię, ale tak myślę, że ciekawe czy ktoś taki wybór wskaże. ;p

 

Haha, 456 to wieczna pętla, która nakazuje robić coś innego. No nic, już więcej nie pamiętam, w sensie czy miałam jakieś wybory w II części, więc cofnę się do I, bo tam było kilka różnych.

 

123, te nieżywe kobiety… XD. Rozmowa z nekromantką, fajne uzupełnienie charakteru kobiety i druida. Przy stawie byłam, więc zostaje mi czytać dalej. ;)

 

O, tutaj mamy Xyrona, dobrze go poznać od początku. ;)

Ten fragment trochę mniej mi się podoba ze względu na dość dosadne moralizatorstwo ze strony Xyrona. Hm, tutaj znowu to, o czym mówiłam, takie „czytaj dalej” mało oddaje ducha wyborów. Ale czytam dalej, bo chcę poznać wszelkie ścieżki. No i tutaj docieramy do stawu, mimo że nie robiliśmy nic w tym kierunku. Cóż, muszę teraz wrócić do szynku.

 

Teraz polecę z uprzejmością piekła.

145 – a, okej, czyli to już było przy okazji czegoś innego, podobnie jak ślimak. No nic, to idę do części II.

 

Lecę po kolei. Widzę, że nie dotarłam ani razu do 225, ciekawe gdzie to było… A, w 344, czyli jak nic nie robił, no tak, nie wybrałam tej opcji, a nie pamiętałam o niej, bo mało to charakterystyczne: nic nie robić.

 

Aha, czyli tu jest zabity, a 225 jest przypadkiem, do wybrania tak po prostu… To mi mocno nie pasuje. Właśnie imp zginął, a tu nagle dostajemy znowu środek akcji, do której nie można dojść inaczej niż przez śmierć. Takie zakończenie bez sensu. W dodatku tu też mamy nowe wybory. Dobra, to walniemy w nekromantkę.

 

654 – w sumie ta akcja już była, czuję powtarzalność. Jak nie walnę to będzie 678, ale to też bardzo podobna scena z drobnymi zmianami. I wybory znowu te same. Wracam na początek i będę szukać czy czegoś nie pominęłam.

 

544 – to pominęłam, faktycznie! Zapomniałam o tej ścieżce. Z tym piecem i torturami przeszłaś płynnie do pieczenia chleba, dobre. Tylko trochę mi zgrzyta to powtórzenie o chlebie, bo już to czytałam. Wiem, że innych okolicznościach Xyron mógł tak powiedzieć, ale mimo wszystko fajnie jak jest coś świeżego. I dalej właśnie coś takiego mamy, to wykorzystanie chleba, co za pomysły! Chleb z posypką z popiołu po ludziach xd.

 

967 – no dobra, ratujmy tych ludzi. ;) Haha, dobre. Czarny humor u mnie zawsze w cenie, podobało mi się to zakończenie. Makabryczne, ale mi to nie przeszkadza. Sam pomysł jakoś tak skojarzył mi się z musicalem, gdzie piekli ciasteczka z ludzi. ;)

 

Wszystko już przerobiłam, więc dotarłam do zakończeń. Wszystkie już znałam, ale 999 jest takie samo jak 967. To jakiś błąd? Czy różni się czymś istotnym, czego nie zauważyłam (nie licząc zmiany w szyku zdań)?

 

Pora na podsumowanie. Po pierwsze, gratuluję pomysłu i formy. Wiem, jakie to jest czasochłonne, żeby wymyślić różne zakończenia i pobawić się w wybory.

 

Sama bawiłam się swojego czasu w paragrafówkę i stworzyłam… 26 alternatywnych, całkiem różnych zakończeń, także możesz sobie wyobrazić, ile mi to zajęło. XD Ale tworzyłam na wielkiej kartce papieru robiąc odnogi strzałkami, a potem zapisywałam to na stronie internetowej, którą polecam. Jest darmowa i można się bawić. ;) Tu link ogólnej do strony internetowej:

https://www.inklestudios.com/inklewriter/

Zobacz, jak to jest pięknie pokazane, jak robi się takie drzewka, jak można sobie łatwo tworzyć historie i nie pogubić się w nich. ;)

 

Wracając do historii, na bieżąco komentowałam i starałam się pisać o moich odczuciach względem opowiadania. Tutaj więc pokrótce jeszcze wspomnę kilka rzeczy. Przede wszystkim, imp był świetnie prowadzony, czułam, że mam na niego wpływ, a na pewno to było intencją autora. ;) Klimat piekła też mnie dosięgał, Twój czarny i przewrotny humor urzekał. :) Podobały mi się zakończenia i to, że były takie różne.

 

Na minus to, o czym wspomniałam – trochę oszukanych wyborów, to było rozczarowujące. I te wstępy związane z czytaniem, a no i samo podejście w stylu „tak do końca nie wiem, co chcę napisać: paragrafówkę czy opowiadanie”. To było czuć, że jesteś niepewna i chcesz jak najwięcej upchnąć, ale przez to momentami czytelnik mógł poczuć się zniechęcony, przechodząc przez to samo. Jeśli ktoś się wciągnie (jak ja), to tak czy siak przeczyta wszystko, czy to wyborami, czy też po kolei. W samej grze lepiej jednak iść w dynamiczną akcję i pokazywać wybory, które nie cofają nas do czegoś, co już było ani nie tworzą przestojów bez naszego wpływu.

 

Wybacz te marudzenie, całość naprawdę bardzo mi się podobała, ale mam nadzieję, że może nam jeszcze zaserwujesz coś takiego w przyszłości, więc piszę, co myślę, szczerze. Jeszcze jedna rzecz zasługuje na pochwałę – mapa i pomysł z ukrytymi liczbami. Co prawda, tych pierwszych nie zgadłam, ale tym bardziej uważam to za świetny pomysł, ludzie muszą nauczyć się myśleć (np. ja xd), a takie umysłowe zagadki to dodatkowy punkt w tym całym prostym świecie opowiadań.

 

Dobra, kończę już, bo komentarz jest… no, długi.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie,

Ananke

Ananke

 

Ślicznie Ci dziękuję za tak skrupulatną lekturę i dokładny komentarz. Twoje uwagi będą dla mnie bardzo pomocne. Masz rację z tą niepewnością, chciałam trafić nie tylko do fanów paragrafówek, ale i tych standardowych czytelników i tak właściwie nie chciałam tworzyć zwykłej paragrafówki, jednak obawiałam się odbioru. Jest to moja pierwsza taka zabawa, więc bardzo sobie wezmę do serca Twoje słowa, aby przy kolejnym razie było lepiej. Chciałabym wrócić do stworzenia czegoś o podobnej mechanice, acz raczej daruję sobie heroic fantasy, nie są to całkiem moje klimaty :) Powtarzalność w tekście wynikała po części z wymogów konkursu (nieważne, który scenariusz się przeczyta, powinny się w nim znaleźć atrybut i motyw), choć oczywiście to żadne tłumaczenie. Dzięki za link, jakiś program na pewno byłby pomocny, ogarnianie tego w Wordzie to jednak spore wyzwanie… 26 zakończeń, wow… Masz gdzieś tę paragrafówkę do przeczytania? :)

Bardzo mi miło, że ogólnie jednak się podobało i dobrze się bawiłaś :) Cieszy mnie, że trafiłam z humorem ;)

Pozdrawiam serdecznie!

Cześć avei!

 

Podwójne wow na początek: pierwsze, bo nigdy wcześniej nie zetknąłem się z taką formą, i drugie, bo kiedyś grywałem niemało w HM&M3 i aż mi się łezka w oku zakręciła (nawet płytę w domu odkopałem, ale co z tego, kiedy napędu w kompie brak ;-) ). Udało ci się stworzyć pachnący herosem klimat, zawsze można wrócić do karczmy, nieumarły smok atakuje miasto. Inferno jest gorące, ogniste i niezwykle feudalne, imp wędruje po całkiem dynamicznym świecie i w końcu całkowicie zrywa się ze smyczy. Każdy ma dla niego zadanie, każdy ma swoje problemy. Jak to w piekle ;-) Brawo. Są to – imho – bardzo mocne aspekty całości, udane i pomysłowe światotwórstwo. Prawie tak mocne jak mapa, bo ta jednogłośnie zwyciężyła. Stworzyłaś doskonałą interakcję ilustracji z opowiadaniem, raz nawet musiałem skorzystać z pomocy, bo utknąłem. Odwracanie, ukryte liczby, kupa zabawy i gimnastyka dla głowy. Napracowałaś się i nakombinowałaś, i udało się.

Ale żeby nie było tak kolorowo, co nie wyszło? Wszystko ma swoją cenę, ciekawa forma pozwalająca na pokonanie tekstu różnymi drogami wymusiła dosyć prostą i liniową fabułę (dla każdej z linii), by w tym nie utonąć. To nie zarzut, raczej cena za formę. Umiejętnie pokazałaś uwalnianie i uświadamianie się impa, ale w tej kategorii klasyczne opowiadania mają łatwiej.

Świetny, nostaligiczny – dla mnie – tekst, z najlepsza mapą i masą fantasy. Brawo!

Tyle na dziś.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć krar85!

 

Bardzo Ci dziękuję za tak szczegółowy i bardzo motywujący komentarz! Naprawdę mi miło :⁠-⁠) Miło mi również widzieć kolejnego weterana herosów ;⁠-⁠) A co do prostej fabuły, oczywiście się zgadzam, nawet myślałam żeby napisać w przedmowie, że to droga prosta udająca drogę krętą :⁠-⁠D Tak jak piszesz, cena za formę. Ale nie żałuję zabawy ;⁠-⁠) 

 

Pozdrawiam serdecznie!

Brawurowe wykorzystanie mapki. Szacun.

Nie jestem fanem paragrafówek – mam jak Anet. Szukanie paragrafu z definicji zaburza płynność czytania, wybija z rytmu, imersję szlag trafia…

Do tego nie grałam w herosów i wczoraj zasnęłam przy kompie, zanim dotarłam do końca, a dzisiaj miałam spore luki w pamięci.

Zabawnie kombinowałam przy odgadywaniu pierwszego paragrafu z drugiej części – za wcześnie zauważyłam cyfry wchodzące w skład smoka, więc próbowałam patrzeć “od dupy strony” i lecieć zgodnie ze wskazówkami zegara (prawoskrętnie), ale nic ciekawego nie chciało z tego wyjść…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka