- Opowiadanie: LabinnaH - Witaj Ana - delikatna miłość lesbijska...

Witaj Ana - delikatna miłość lesbijska...

De­li­kat­na mi­łość les­bij­ska – tylko 15+ – moje pióro cza­sem bywa de­li­kat­ne, choć...

Cie­ka­we, któ­rej z bo­ha­te­rek po­zwo­li­cie...

 

Wiem, że temat niezbyt często (a być może nigdy) nie pojawia się na NF, stąd moja śmiałość.

Opowiadanie odczytane przez 44 z Was świadczy o zainteresowaniu, jednak na razie jedynie kilka recenzji oznacza, że – albo mi nie wyszło, albo nie chcecie mnie niszczyć lub – niech jednak mało klasyczny temat pozostanie na z góry upatrzonym miejscu. 

Bądźmy pewni, że zależało mi na ukazaniu – może nie czas na to – jak zakochanie się (mniej ważne – kto z kim), bywa dramatyczną samotnością.

LabinnaH

/sorry – bez mo­je­go wpły­wu przed tre­ścią opo­wia­da­nia tytuł sam się wpi­su­je – pro­szę dajmy szan­sę tre­ści nie za czę­sto wy­stę­pu­ją­cej na NF/.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Witaj Ana - delikatna miłość lesbijska...

– Witaj, Ana. Cu­dow­nie, znowu je­steś, moje ko­cha­nie.

– Witaj, Bir­git. Byłam wczo­raj, a tak wspa­nia­le mnie dziś wi­tasz?

– Byłaś, pa­mię­tam ten cudny czas… już się stę­sk­ni­łam. Nic nie po­ra­dzę, kotku. Spy­tam jak co­dzien­nie. Ma być dziś spe­cjal­nie?

– Oczy­wi­ście. Tym razem jesz­cze de­li­kat­niej, czu­lej, bar­dziej bło­goo…

– Jest, o co pro­sisz. Szep­niesz i jest.

– Chcę tego, Bir­git. Nie mogę się po­wstrzy­mać. Nie mogę my­śleć o ni­czym innym. Mam ge­nial­ny po­mysł, może na­iw­ny, głupi i sza­lo­ny. Mój ero­tyzm wy­zwa­la żądzę, ule­głość, nie­okieł­zna­nie. Dzie­sięć or­ga­zmów… unio­sę?

– Nie, nie po­zwa­lam, za­bra­niam, nie wiem, pro­szę, ale…

– Cu­dow­nie. Twoje… ale, ra­tu­je mnie, moja dobra sta­rusz­ko. Za­pra­szam cię, pro­szę.

 

Ja-nikt, ko­cham ją ponad wszyst­ko. Ma dzie­więt­na­ście lat. Przy moich czter­dzie­stu ośmiu jest dzie­cin­ką. Spo­tka­ły­śmy się jak w po­wie­ściach wy­so­kich lotów, w ga­le­rii sztu­ki na Mont­par­nas­se. Ar­gen­tyn­ka. Stu­diu­je fran­cu­ski. Jako na­uczy­ciel­ka chce „na­wie­dzać” dzie­ci – śmie­je się – czyli, dawać im wie­dzę. Uwiel­bia je. Wie, że kie­dyś, bę­dzie ich czwo­ro. Na razie ma mnie. Je­stem dla niej Panią Pro­fe­sor. No do­brze, byłam. Teraz Bir­git. Przy­cho­dzi do mnie po za­ję­ciach. Na go­dzin­kę, dwie. Co­dzien­nie. Takie ma chęci, nie­zwy­kłe po­trze­by. Idąc ulicą, roz­glą­da się, spraw­dza­jąc, czy nikt nie za­uwa­ży, że idzie do mnie. Widzę przez okno, bo za­wsze przy­cho­dzę pierw­sza. Ra­czej wsty­dzi się mo­je­go wieku, więc spo­ty­ka­my się u mnie, rzad­ko na mie­ście. Nikt nie był dla niej po­dob­nym speł­nie­niem. Wie, że może po­zwo­lić sobie na wszyst­ko. Na roz­kaz, proś­bę, uko­cha­ne trak­to­wa­nie, na cu­dow­ny, czuły dotyk.

Od wej­ścia, zry­wa­jąc z sie­bie ubra­nie, przy­tu­la się do mnie i chce, chce, aby… Za chwi­lę za­cznę ją gła­dzić po lśnią­cych, cu­dow­nie roz­pusz­czo­nych, po­dob­nych do he­ba­nu wło­sach. Po wy­smu­kłej szyi, de­li­kat­nych, drob­nych ra­mio­nach i zbyt du­żych – jakby za­po­mnia­ły o wła­ści­wej pro­por­cji do resz­ty ciała – jędr­nych i cięż­kich pier­siach. Przez na­stęp­ne se­kun­dy i mi­nu­ty, będę ob­ser­wo­wa­ła nie­obec­ne oczy, twarz w nie­biań­skim uśmie­chu, słu­cha­ła spa­zmem wy­szep­ty­wa­ne, żar­li­we zda­nia-mo­dli­twy. W za­leż­no­ści od na­pię­cia i emo­cji usły­szę: – Kotku, wol­niej, wol­niej pro­szę, teraz tro­chę szyb­ciej, teraz de­li­kat­niej, teraz… cu­dow­na Bir­git. De­cy­duj, rządź, po­ma­gaj, na­sy­caj. Je­steś wład­czy­nią, moją prze­wod­nicz­ką. A ja, twoją małą nie­wol­ni­cą. Ba­jecz­nie mnie pie­ścisz. Jesz­cze chwi­la… Nie prze­sta­waj, bła­gam, ko­cha­nie…

Tak śpie­wa do mnie moja Ana. Nie­waż­ne, że nie kocha mnie i nie­zręcz­nie to ukry­wa. Ważne, że przy­cho­dzi. A jest dla mnie prze­bu­dze­niem, roz­ja­śnie­niem, po­łą­cze­niem cudu mło­do­ści i sek­su­al­no­ści.

Ana ma swój sys­tem na życie: stu­dia, dom i praca. Jed­nak teraz – je­dy­nie seks. Naj­le­piej w nad­mia­rze. Wie, że jest wy­bran­ką. Ła­ska­wa Na­tu­ra po­ło­ży­ła na jej ciele „do­bro­tli­wą dłoń”, aby mogła, jedna na mi­lion, od­czu­wać swoje ciało. Aby nie­ziem­sko prze­ży­wa­jąc swoją roz­kosz, mogła mieć nie­usta­ją­cy, nie­moż­li­wy do na­sy­ce­nia or­gazm.

 

 

– Witaj, Ana.

– Witaj, Bir­git. Cie­szysz się, że przy­szłam, praw­da? Cze­ka­łaś od wczo­raj. Ma­rzy­łaś o mnie i nie spa­łaś. Wiesz, dzi­siaj na wy­kła­dach bar­dziej uważ­nie słu­cha­łam, co i jak mówi nasz nowy młody i nie­prze­cięt­nie sek­sow­ny pro­fe­sor. Ma niski, cie­pły, jed­no­cze­śnie zde­cy­do­wa­ny głos. Za­czę­łam po raz pierw­szy do­strze­gać męską pew­ność sie­bie, prze­ciw­ną two­jej de­li­kat­nej ko­bie­co­ści. Byłam za­sko­czo­na i… za­uro­czo­na. Stało się coś nie­zwy­kłe­go. Jego od­dech po­ja­wił się gdzieś obok, bli­sko, bli­żej, tuż, tuż, i… wszedł we mnie – ach, ta moja wy­obraź­nia. Uda za­czę­ły mi drżeć i trzeć same o sie­bie. Nic in­ne­go nie po­tra­fi­ły lub nie chcia­ły. Do tego do­szły palce lewej ręki, bo prawą, jako dobra stu­dent­ka, oczy­wi­ście no­to­wa­łam. I stało się. Sama nie wiem, kiedy uka­za­ło się i ob­ję­ło mnie całą. Byłam spa­ra­li­żo­wa­na, czu­łam, że on i ja… Czy to jest cho­ro­ba, cho­ciaż tak wspa­nia­ła…? No, do­brze, żar­tu­ję, lu­bisz, gdy mam dobry humor. Kilka śmiesz­nych zdań o ja­kimś tam męż­czyź­nie nie spra­wi­ły ci przy­kro­ści? Wiem, że nie spra­wi­ły. A teraz wezmę prysz­nic i wejdę w moje świę­to, w moją magię. Daj się za­pro­sić, Bir­git.

 

Ana przy­szła, roz­da­ła uśmie­chy, po­wie­dzia­ła kilka bo­le­snych zdań o nowym pro­fe­so­rze, do­sta­ła ode mnie w za­mian ty­sięcz­ne czu­ło­ści i wy­szła. Ana uważa, że nic, co jest z nią zwią­za­ne, nie spra­wi mi przy­kro­ści. A ja, ta za­uro­czo­na, chęt­nie się na to zga­dzam.

Je­stem sama. Do jej ju­trzej­sze­go za­wi­ta­nia, po­zo­sta­ło całe dwa­dzie­ścia go­dzin. Oczy­wi­ście, jako doj­rza­ła osoba i jesz­cze „pani pro­fe­sor”, umiem zor­ga­ni­zo­wać swój czas. Rano wy­kła­dy, obiad w stu­denc­kim barku, go­dzin­ka roz­mów z ko­le­żan­ka­mi – te cią­głe roz­mo­wy o ich nie­sfor­nych wnu­kach – krót­ki spa­cer i dom. Daw­niej, wie­czo­ra­mi, świet­nie sobie ra­dzi­łam. Książ­ki, cza­sem TV, spo­tka­nia ze zna­jo­my­mi i czas sen­sow­nie mijał. Teraz, cały wie­czór pust­ka. Cze­kam na Anę. Pra­gnę jej dzie­cin­ne­go uśmie­chu, nie­po­ha­mo­wa­nej chęci no­wych zmian, no­wych po­my­słów do urze­czy­wist­nie­nia. Tę­sk­nię za cza­rem duszy i ciała, za jej nie­zwy­kłą, nie­waż­ne, że oka­zy­wa­ną wy­łącz­nie jej samej czu­ło­ścią. Bar­dzo tę­sk­nię.

 

 

– Witaj, Ana.

– Witaj, Bir­git. To jest Hugo, mój ko­le­ga ze stu­diów. Też Ar­gen­tyń­czyk. Po­znaj go, pro­szę. Naj­lep­szy stu­dent na roku. Jest tak pe­wien swo­ich zdol­no­ści, że dla żartu ośmie­la się pod­po­wia­dać wy­kła­dow­com nie­któ­re bra­ku­ją­ce im słowa czy zda­nia. Męska śmia­łość, gra­ni­czą­ca z wy­rzu­ce­niem ze stu­diów, wspa­nia­ła gra, która in­try­gu­je mnie i wszyst­kie moje ko­le­żan­ki. Jest rów­nież ka­pi­ta­nem na­szej dru­ży­ny ko­szy­ków­ki. Jak wi­dzisz, jest przy­stoj­ny i, mam wra­że­nie, czuły, cho­ciaż, to nie jest dla mnie ważne, bo mam cie­bie. Mam cie­bie Bir­git, praw­da? Teraz prze­pra­szam. Nie mam czasu na dłuż­szą roz­mo­wę. Chyba ro­zu­miesz. Idzie­my na mecz ko­szy­ków­ki, póź­niej na ko­la­cję i do dys­ko­te­ki. Ty nie byłaś tam od wie­ków i za­po­mnia­łaś. A my, mło­dzi, chce­my tego. Wpad­nę jutro, po­ga­da­my o nas i oczy­wi­ście o nim. Nie martw się, będę do cie­bie przy­cho­dzi­ła, żebyś za mną nie wzdy­cha­ła. Teraz chcę – a wiem, że mogę – po­pró­bo­wać to­wa­rzy­stwa męż­czy­zny. Bóg, czy rzą­dzą­ca zie­mią gwiaz­da, po­zwa­la­ją na to. No, do­brze. Znowu żar­tu­ję. Sorry. Do jutra Bir­git. Do jutra.

 

Miło, że Ana przed­sta­wi­ła mi ko­le­gę ze stu­diów, z któ­rym idzie na ko­la­cję i do klubu. Po raz pierw­szy – męż­czy­znę. Przy­szła i „za­wia­do­mi­ła” o za­in­te­re­so­wa­niu inną niż moja, płcią. Jak córka matkę o pierw­szej w życiu rand­ce. Czy ona nie chce zro­zu­mieć, że nie je­stem dla niej matką? Czy na­praw­dę sądzi, że klub i we­so­ła za­ba­wa to zde­cy­do­wa­nie już nie dla mnie, bo się ze­sta­rza­łam, brak mi pa­mię­ci i za­po­mnia­łam o mojej mło­do­ści? W ten spo­sób mówić do naj­bliż­szej osoby? To smut­ne, pa­rzą­ce i od­py­cha­ją­ce.

Wcze­śniej, kilka ty­go­dni temu, za­uwa­ży­łam pe­wien ro­dzaj bo­le­snej izo­la­cji. Nie zwią­za­nej z jej nie­obec­no­ścią, lecz tej, która się po­ja­wi­ła, gdy da­wa­łam jej przy­jem­ność. Moje palce gła­dzą­ce jej ciało prze­sta­ły prze­ży­wać wiel­kie świę­to. Wy­czu­ły sa­mot­ność i osty­gły. Za­czę­ły mi pod­po­wia­dać, że jej skóra nie jest już dla nich przy­ja­zna. Nie czuły jej bli­sko, lecz… obok.

Do­tar­ło też do mnie strasz­ne, bez­sen­sow­ne i nie­czu­łe py­ta­nie: – Co ja mam dla sie­bie z tego związ­ku? Zbyt dużo no­wych pytań za­czę­ło do mnie do­cie­rać. Zbyt dużo. Przy­szedł czas, aby o tym z Aną po­roz­ma­wiać.

 

 

– Witaj, Ana.

– Witaj, Bir­git.

– Cie­szę się, że je­steś. Już po wy­kła­dach? Chcesz się cze­goś napić, coś zjeść?

– Och nie, nie, nie. Chcę, chcę… i pro­szę.

– Wiesz, Ana, chcia­ła­bym z tobą naj­pierw po­roz­ma­wiać. Po­zwól, pro­szę. To dla mnie ważne, cho­ciaż, nie wiem… Wi­dzisz, coraz czę­ściej wy­da­je mi się, że dając ci wszyst­ko, otrzy­mu­ję od cie­bie… nie, nie mogę po­wie­dzieć, że nic, lecz nie­wie­le. Co ty o tym są­dzisz, moje ko­cha­nie? Po­myśl, albo le­piej spró­buj od­czuć. Czy po­tra­fi­ła­byś po­da­ro­wać mi cały swój czas, ten, który ja do­tych­czas da­wa­łam tobie? Czy ze­chcia­ła­byś… teraz ty, spra­wić mi, choć odro­bi­nę roz­ko­szy?

– Dla­cze­go nie, do­brze, choć… Za­sko­czy­łaś mnie, Bir­git. Oczy­wi­ście, mogę coś z tym zro­bić. Za­sta­na­wia­łam, dla­cze­go, choć znamy się dwa lata, nigdy nie mó­wi­łaś… Sama do­brze wiesz – kiedy prze­kra­czam twój próg, myślę tylko o speł­nie­niu, nie za­uwa­żam ni­ko­go oprócz sie­bie, być może też… Nie. Nie lek­ce­wa­żę cię. Kła­ma­ła­bym, mó­wiąc, że nie mam czasu lub chęci cię do­ty­kać i pie­ścić.. Zro­zum. Siła, która wcią­ga mnie w twój nie­zwy­kły wir, jest nar­ko­ty­kiem i nie mogę się jej prze­ciw­sta­wić. Więc ule­gam. Wiedz jed­nak, że ogrom­nie cię sza­nu­ję, cho­ciaż jesz­cze nie umiem do końca… ko­chać. Wy­bacz.

– Sły­szę, co do mnie mó­wisz, Ana. Rze­czy­wi­ście źle to wszyst­ko po­ukła­da­łam. Po­sta­ram się po­ma­gać ci we wszyst­kim. Bar­dzo cię ko­cham. Prze­pra­szam za moją śmia­łość, moja cudna Ano. Wy­bacz.

 

Tego się spo­dzie­wa­łam – nie­ste­ty… Czy długo jesz­cze będę się go­dzi­ła? To nie może tak dłu­żej trwać. Już nie. Do­tar­ły do mnie zda­nia, kto jest kim w tym związ­ku: – „Ona ma wszyst­ko, a ty nic. Jest pięk­na i młoda, a ty stara i zgorzk­nia­ła. Cie­bie nikt nie po­żą­da, a ją – każdy męż­czy­zna. Ty chyba nigdy nie mia­łaś sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce­go or­ga­zmu, a ona ma ich ty­sią­ce, za­wsze, gdy ze­chce. Nie prze­szka­dza ci to? Nie drę­czy cię? Nie za­zdro­ścisz jej?”

Tak. Czuję to ogrom­nie. Sza­leń­czo jej tego za­zdrosz­czę. Od dzi­siaj: Ja – chcę – mieć to samo! Na­le­ży mi się! Każdy czło­wiek ma prawo otrzy­my­wać od życia, co naj­lep­sze. Od teraz – tyle dla niej co dla mnie. Prze­ciw­sta­wię się jej od­mo­wom. Po­tra­fię. Nawet gdy­bym była na­chal­na i bez­czel­na!

 

 

– Witaj, Ana.

– Witaj, Bir­git.

– Ana, po­słu­chaj mnie, to ważne. Zanim od wej­ścia, cza­sem bez po­wie­dze­nia dzień dobry, za­czniesz się roz­bie­rać, pój­dziesz do ła­zien­ki, a potem ka­żesz spra­wiać sobie przy­jem­ność, wy­słu­chaj, co mam do po­wie­dze­nia. Może bę­dzie nie­mi­łe, przy­kre i nie­ludz­kie. Chcę teraz do cie­bie mówić. Ab­so­lut­nie mi nie prze­ry­waj!

Ja, star­sza pani o imie­niu Bir­git, chcę roz­ko­szy! Ja Bir­git, mam prawo do roz­ko­szy! Czy­sta praw­da, Ano. Coraz bar­dziej de­ner­wu­ją mnie twoje wi­zy­ty, w któ­rych okra­dasz mnie z czasu i z sił. Wku­rza mnie przy­pro­wa­dza­nie niby ko­le­gów, z któ­ry­mi od dawna współ­ży­jesz. De­ner­wu­ją opo­wia­da­nia o ich mło­dych, wspa­nia­łych cia­łach, o cza­sie, który razem spę­dza­cie. Nie mogę słu­chać chwa­le­nia się, co oni dla cie­bie zna­czą. Zro­bi­łaś mi nie­daw­no nie­wia­ry­god­ne, wiel­kie świń­stwo. Przy­szłaś i za­py­ta­łaś, co masz zro­bić, żeby on chciał się z tobą prze­spać. Bo ty tego chcesz, a on jest nie­śmia­ły. Pie­przo­ny pro­blem, a ja mam ci pomóc. Ja, twoja ko­chan­ka, mam ci pod­po­wia­dać, czy masz pie­przyć się z fa­ce­tem? Zgro­za. Tupet.

I jesz­cze jedno. Coraz czę­ściej, na­tar­czy­wiej i bez­czel­niej pro­sisz o te twoje „wy­czy­ny”. Wcze­śniej rze­czy­wi­ście, byłam tobą za­śle­pio­na. Jed­nak teraz, po eks­ce­sach z męż­czy­zna­mi – wiel­kie stop. Ła­piesz, co mówię? Do­cie­ra do cie­bie?

Daj mi w tej chwi­li ty­siąc razy roz­kosz! Teraz i tutaj! Ja chcę i żądam! Masz mi oddać or­ga­zmy, które przez dwa lata ci dałam! Ani grama mniej, ani go­dzi­ny mniej! Wtedy do­pie­ro otrzy­masz coś w za­mian. Cho­le­ra, cho­le­ra, cho­le­ra!

– Bir­git, co ty wy­pra­wiasz? Od­pa­li­łaś jak nigdy wcze­śniej. Nie wiem, o czym mó­wisz. Prze­kli­nasz, wrzesz­czysz. O co ci cho­dzi? Ra­czej… daj spo­kój. Ja mam ci coś dawać? Masz mnie, kiedy chcesz, na­sy­casz się moją mło­do­ścią. Nie wy­star­cza ci? Fuck, wście­kłam się. Teraz usły­szysz, co po­tra­fi mój cha­rak­ter i ży­wio­ło­wa, la­ty­no­ska na­tu­ra. Wy­pa­lę ci, na co za­słu­gu­jesz. Od dawna wy­czu­wam twoją chorą za­zdrość o wszyst­ko, co moje.

Inna ko­bie­ta w twoim wieku nie ośmie­li­ła­by się re­ago­wać. Cze­ka­ła­by pod drzwia­mi, uda­jąc psa lub nie­wol­ni­cę. By­ła­by chęt­na, wier­na i na wszyst­ko przy­go­to­wa­na. Co ty wła­ści­wie my­ślisz? Że ja nie po­tra­fię zna­leźć innej? Fuck. Nie roz­ma­wiaj­my o tym, stara ciot­ko. Jutro ci przej­dzie. Wiesz, że me­no­pau­za w twoim wieku jest normą. Po­wo­du­je dziw­ne za­cho­wa­nia zmę­czo­ne­go ciała i roz­dy­go­ta­ne­go umy­słu. Ona na­ka­za­ła ci żą­da­nia, aby bez po­wo­du, mieć ni­czym nie­uza­sad­nio­ne star­cze wzlo­ty or­gia­stycz­ne. Po­pie­przy­ła ci w gło­wie. Wszyst­ko już ode­szło od cie­bie. Mu­sisz się z tym na za­wsze zgo­dzić. Czego, do cho­le­ry, ode mnie ocze­ku­jesz? Że za­cznę mię­to­sić twoje zwiot­cza­łe ciało, uda­jąc, że jest mi miło i przy­jem­nie? Na­praw­dę chcesz mo­je­go jaw­ne­go kłam­stwa? Nie wie­rzę, Bir­git, nie wie­rzę. No do­brze, sorry… prze­cho­dzi mi. Zo­stań­my le­piej przy tym, co do­tych­czas. Mogę odejść. Wtedy zo­sta­niesz cał­ko­wi­cie sama i nikt cię nie ze­chce.

 

Tego zde­cy­do­wa­nie zbyt wiele. Nie­wia­ry­god­na śmia­łość. Lek­ce­wa­ży mnie, ośmie­sza i wy­kpi­wa. Nic dla niej nie zna­czę. Uważa, do cho­le­ry, że jest kimś, bo ma pie­przo­ne gór­no-wzlo­ty. Nie po­zwo­lę sie­bie lek­ce­wa­żyć, prze­klę­ta gów­nia­ro. Nie­na­wi­dzę jej mło­do­ści i orgii or­ga­zmów. I do­kład­nie wiem, czego jej życzę. Ko­niec. Ko­niec. Ko­niec.

 

 

 

– Witaj, Bir­git.

– To ty, Ana? Nie wie­rzę. Na­praw­dę ty?

Do­brze, że się przy­szłaś. Nie było cię od ponad roku. Cze­ka­łam i… Wiem, wiem. Wtedy, kiedy się po­kłó­ci­ły­śmy, byłam po­twor­nie zde­ner­wo­wa­na, jakby obłą­ka­na. Moja roz­wy­drzo­na me­no­pau­za wszyst­ko mi w gło­wie prze­krę­ci­ła. Prze­pra­szam. Nie mogę chcieć tego, co na­le­ży się tylko tobie… Wy­bacz, prze­pra­szam jesz­cze raz, Ano. Nie po­wtó­rzę tego. Wejdź, usiądź, roz­gość się. Opo­wiedz wszyst­ko, co się dzia­ło. Nowe mi­ło­ści, nowi mło­dzi ko­chan­ko­wie, nowe eska­pa­dy? Oczy­wi­ście ro­zu­miem twoje pra­gnie­nia. Je­steś wol­nym czło­wie­kiem, a ja – to do mnie wró­ci­ło – nadal twoją, pełną po­świę­ce­nia, sta­rusz­ką. Mam wiel­ką ocho­tę, jak za daw­nych, cu­dow­nych dni, dać ci nie­ziem­skie do­zna­nia. Przy­po­mnieć, co cie­bie do mnie co­dzien­nie zwa­bia­ło. A teraz, po­wiedz, szcze­rze i po­waż­nie. Czy rze­czy­wi­ście męż­czyź­ni po­tra­fią mieć dla cie­bie tyle mi­ło­ści, czu­ło­ści i za­an­ga­żo­wa­nia? Czy rze­czy­wi­ście jest ci z nimi wspa­nia­le?

– Oczy­wi­ście, jest mi z nimi nie­źle, wiesz, jak lubię się ko­chać. Nie­ste­ty, oni są… cho­ler­nie do mnie po­dob­ni. Chcą brać i brać. Wszyst­ko i za­wsze wy­łącz­nie dla sie­bie. Nie, nie do­sta­łam od nich tego, co od cie­bie. Oni tego nie po­tra­fią. A teraz słowo o mnie. Nie­wie­le się zmie­ni­łam. Po­trze­bu­ję spe­cjal­nych, nad­zwy­czaj­nych upo­jeń. Więc po­trze­bu­ję cie­bie. Od kilku mie­się­cy chcia­łam do cie­bie przyjść. Nie mia­łam od­wa­gi, bo wtedy ode­szłam. Jed­nak dzi­siaj, chcia­ła­bym… jeśli się zgo­dzisz.

– Ja też o tym ma­rzy­łam, Ano, choć, szcze­rze – na po­cząt­ku było mi cięż­ko. Nie da­wa­łam rady. Byłam chora, kilka mie­się­cy w szpi­ta­lu, zwol­ni­li mnie z pracy, nie­mal umie­ra­łam. Nie do­szłam jesz­cze w pełni do sie­bie. Biorę nadal leki psy­cho­tro­po­we. Na szczę­ście żar za­zdro­ści prze­stał być moim prze­kleń­stwem. A teraz… twój po­wrót. Mamy od nowa dużo czasu dla sie­bie. Nie spiesz­my się, Ana. Roz­grzej się ko­cha­nie, roz­luź­nij i po­czuj jak u sie­bie w domu. Pa­mię­tasz twoje ob­se­sje mło­do­ści? Pa­mię­tasz, ile kie­dyś, na po­cząt­ku, chcia­łaś mieć… Teraz do­sta­niesz ode mnie, ile ze­chcesz i… sama o tym zde­cy­du­jesz.

– Cu­dow­nie. Od dawna marzę, aby z tobą ko­lej­ny raz po­pły­nąć. Dzi­siaj, po dłu­gim cza­sie, po­bi­ję wszyst­kie re­kor­dy. Tego chcę. Od tego się ra­czej nie umie­ra. Nie można umrzeć od naj­wspa­nial­szych unie­sień, które ja, wy­bran­ka, otrzy­mu­ję tam, z góry, praw­da Bir­git?

– Nikt tego nie wie, Ano. Bóg ob­da­ro­wał cię de­li­kat­no­ścią roz­ko­szy – tylko on może o tym de­cy­do­wać.

Już, już je­stem, Bir­git. Po­wtórz­my to, co kie­dyś. Za­cznij­my w zna­nej ci ko­lej­no­ści. Po­wo­lut­ku, pro­szę. Włosy, szyja, ra­mio­na, długo i de­li­kat­nie moje wciąż młode pier­si. Za mo­ment niżej i niżej, aż do miej­sca, które na­zwa­łaś moim mi­ło­snym trój­ką­tem, czyli do trzech moich nie­zwy­kłych punk­tów. Kie­dyś po­bu­dza­łaś każdy z nich osob­no. Do gra­nic moich moż­li­wo­ści. Teraz od­mia­na. Pro­szę o wszyst­kie trzy jed­no­cze­śnie. Pro­szę. Nie mogę dłu­żej roz­ma­wiać, kręci mi się w gło­wie. Za­cznij teraz. I, jesz­cze jedno. Pra­gnę po­dwo­je­nia tam­tych aniel­skich chwil. Nie prze­sta­waj, nawet jeśli bę­dzie zbyt długo trwa­ło i bę­dziesz się o mnie bała. Nie prze­sta­waj… aż będę bez od­de­chu. Do sa­mych gra­nic… Choć do mnie, Bir­git, zbliż się, ko­cha­nie.

– Tak, moja Ano.

– Do­ty­kaj, ślicz­nie mnie pieść, czule, de­li­kat­nie, niżej pro­szę, niżej, teraz, teraz… Czu­jesz, jak chło­nę twój dotyk, w jaki trans mnie wpro­wa­dzasz. Za­czy­nam pło­nąć. Je­stem w two­ich rę­kach, Bir­git. Ty – teraz – mo­żesz – wszyst­ko…

 

– Boże! Co czy­nisz…? My­lisz się. Ja je­stem Bir­git! Jej, Anie, masz pomóc, by w wiel­kiej chwa­le nie­skoń­czo­nych or­ga­zmów na za­wsze roz­sta­ła się z tym świa­tem. Moje ręce nie mogą prze­stać jej pie­ścić. Za­uwa­ży ich bez­ruch i spró­bu­je wy­su­płać się z do­zgon­ne­go upo­je­nia. W chwi­li mojej ze­msty nie­moż­li­wej do udo­wod­nie­nia nie po­zwa­lasz mi dłu­żej ist­nieć? Po­wró­cił jej od­dech, otwie­ra oczy… Nie je­steś Boże spra­wie­dli­wy… dło­nie mam coraz słab­sze, mniej widzę, mniej… czuję… Ano…

Koniec

Komentarze

Od relacji lasek można dostać cukrzycy;)

Jest przesłodzona i nieprzekonująca.

 

Wiesz, dzisiaj na wykładach bardziej uważnie słuchałam, co i jak mówi nasz nowy młody i nieprzeciętnie seksowny profesor.

Uważniej?

 

Zaczęłam po raz pierwszy dostrzegać męską pewność siebie, przeciwną twojej delikatnej kobiecości.

Wolałabym przeciwną do.

Lożanka bezprenumeratowa

blush Wejdę głębiej…blush

Trudno dorównać słynnej Safonie z Lesbos.

O ile heteroseksualny mężczyzna opisujący gejowską miłość zwykle brzmi fałszywie,

o tyle onże opisujący stosunki lesbijskie jest zupełnie niewiarygodny. Smakuje to zwykle

jak kilogram aspartamu w szklance herbaty i raczej zniechęca do konsumpcji…heh.

Erotyzm wymaga naprawdę niesłychanie delikatnych – wręcz puchowych – piór.

Niestety, im dłuższy tekst – tym bardziej pióro zgrzyta, słodzi i schematyzuje…

smiley

 

dum spiro spero

Od relacji lasek można dostać cukrzycy;)

Po lekturze przeczytałem komentarz Ambush. No trudno się z nim nie zgodzić, choć mam wrażenie, że to tylko jedna z twarzy tego opowiadania. Pod tym cukrem, jest sporo soli. Wraz z kolejnymi akapitami, coraz mniej jest słodyczy, a coraz wyraźniej czuć gorycz.

Nie czytałem “50 twarzy…”, nie widziałem filmu, ale myślę, że tekst obrazuje podobną problematykę – trudnej relacji dwóch osób, budowanej w głównej mierze na kontaktach seksualnych. Myślę, że udało się to tutaj przedstawić w interesujący sposób. Nie przeszkadzały mi momenty naiwnej romantyczności, ani fragmenty bardziej poważne – konfliktów między bohaterkami. Myślę, że ta skrajność nawet nadała wiarygodności ich relacji. Bo czy w życiu nie bywa tak, że gdy rano wychodzisz do roboty, to żonka daje ci buziaka, a wieczorem, nie wiadomo czemu, zaczynają się ciche dni? ;)

 

Pozdrawiam!

 

Edit:

Fascynator – do tej pory miałem Cię za mistrza enigmatycznych komentarzy, na góra dwa zdania, a tu proszę! To jest Twój najdłuższy komentarz jaki widziałem, odkąd powróciłem na portal! Chyba jednak ten tekst wykrzesał z Ciebie więcej niż myślisz…! ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Witaj.

Kolejny Twój tekst, w którym pełno żaru i miłości, ale w tle ciągle narasta niepokój, wściekłość, obwinianie, żal, ból duszy… Czytelnik podświadomie spodziewa się tragedii. I ma rację. 

Ciekawe podejście do pragnień i sprawiedliwego podziału “dawania oraz brania” w związku. 

Kilka spraw technicznych rzuciło mi się w oczy, ale były nieliczne. 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

laugh

Nazgul zawsze znajdzie ofiarę…wink

 

PS – bo nie czytałeś wszystkich, ale nie narzucam się, bynajmniej…heh

(zaraz tam mistrza…no niee)

dum spiro spero

Opisałeś – przypuszczam, że najlepiej jak umiałeś – własną wizję miłości pani w średnim wieku do znacznie od niej młodszej dziewczyny. Nie dostrzegłam fantastyki.

 

Kłamałabym, mówiąc, że nie mam czasu lub chęci cię dotykać i pieścić.. → Jeśli zdanie miała kończyć kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki.

 

Do­brze, że się przy­szłaś. → Coś się tutaj przyplątało.

 

choć, szcze­rze – na po­cząt­ku było mi cięż­ko. → …choć, szcze­rze – na po­cząt­ku było mi trudno.

 

Choć do mnie, Bir­git, zbliż się, ko­cha­nie. → Pewnie miało być: Chodź do mnie, Bir­git, zbliż się, ko­cha­nie.

Sprawdź znaczenie słów choćchodź.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie dostrzegłam fantastyki.

regulatorzy, gdyby wziąć poprawkę na to, że podobno orgazm u kobiet to mit, no to opowiadanie, aż krzyczy od fantastyki… ;)

 

bo nie czytałeś wszystkich

Fascynator, wiem, wiem i ubolewam bardzo, ale z tymi nowymi, raczej, jestem na bieżąco. 

 

 

Pozdrawiam!

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Widać, Nazgulu, że nigdy nie byłeś kobietą. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie wiem, co chciałeś opowiedzieć, ale czuję się urażona.

Przy moich czterdziestu ośmiu jest dziecinką.

Raczej wstydzi się mojego wieku, więc spotykamy się u mnie, rzadko na mieście.

Sądzisz, że niespełna pięćdziesięciolatka, na dodatek wykształcona kobieta, która ma kasę, żeby o siebie zadbać wygląda tak, że wstyd z nią wyjść?

 

godzinka rozmów z koleżankami – te ciągłe rozmowy o ich niesfornych wnukach

I kobiety koła pięćdziesiątki nie mają innych tematów do rozmów?

 

Jest piękna i młoda, a ty stara i zgorzkniała. Ciebie nikt nie pożąda, a ją – każdy mężczyzna. Ty chyba nigdy nie miałaś satysfakcjonującego orgazmu, a ona ma ich tysiące, zawsze, gdy zechce.

Stara i zgorzkniała?!

 

Ja, starsza pani o imieniu Birgit, chcę rozkoszy!

Starsza pani?!

 

Wiesz, że menopauza w twoim wieku jest normą. Powoduje dziwne zachowania zmęczonego ciała i rozdygotanego umysłu. Ona nakazała ci żądania, aby bez powodu, mieć niczym nieuzasadnione starcze wzloty orgiastyczne.

Menopauza w tym wieku bynajmniej nie jest normą.

 

Nie wiem, co chciałeś opowiedzieć, ale może następnym razem pomyśl, zanim zaczniesz.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Drodzy moi.

Być może temat miłości Pań z wyspy Lesbos niezbyt często gości w tych zacnych progach, które nie sądzę, by były zbyt klasyczne… – jednak na 40 osób czytających moje opowiadanie (a być może kilkoro to przedstawiciele Loży), zareagowała zacna, ale jedynie garstka. Temat miłosnej, niestety wielkiej samotności, tym razem ukazany przez autora, stanowi życiowy wybór wielu z nas, zatem…? Będąc na wszelkie reprymendy niewłaściwie potraktowanego tematu jak zawsze bohatersko przygotowany – tu absolutna cisza. Nie szkodzi. Ważne, że spróbowałem.

Mam nadal nadzieję, że – niekoniecznie „kto z kim”, a „o czym, dlaczego i jak ludziom czy naszym bohaterom z tym” – możemy wspólnie porozmawiać.

Bruce – kolejne wielkie dzięki, za podobne wyczuwanie ludzkich doznań i dramatów.

Jak właściwie zauważasz – a to jest także moje zdanie – Kolejny Twój tekst, w którym pełno żaru i miłości, ale w tle ciągle narasta niepokój, wściekłość, obwinianie, żal, ból duszy… Czytelnik podświadomie spodziewa się tragedii. I ma rację. Ciekawe podejście do pragnień i sprawiedliwego podziału “dawania oraz brania” w związku”.

Dodam, że nie tylko po przeczytaniu „Witaj Ana” od zawsze wiemy, iż miłość… Tak, to jest opowiadanie o wielkiej samotności, której Birgit trochę nieumiejętnie i – absolutnie bez szans wobec żaru młodości – pragnie się przeciwstawić.

Irka Luz

Droga, dobrze mi znana i szanowana koleżanko 'miłości do pisania'. W momencie czytania oraz recenzowania mojego tekstu – mogłaś mieć niekoniecznie do tego typu opowieści właściwy nastrój, nie szkodzi. Zbyt siebie szanuję i lubię, żeby wiedzieć, jak poważne i sensowne mam podejście do tematyki, którą poruszyłaś w swojej recenzji. Szanujemy się nadal.

Ambush – dziękując za poczytanie – szanuję i doceniam twój przedwieczorny, pełen dobrej kawy (z nadmiarem cukru?) nastrój. W opowiadaniu miałem zamiar poruszyć ważne dla nas wszystkich sytuacje, w których często nie dostajemy – o czym tak bardzo marzymy, bo na przykład… cholernie, niewłaściwie się zakochaliśmy. Jeśli wg ciebie początek opowieści (bo potem jest b. słowno-dramatycznie) zbyt cukrowo „się przedstawił”, to sorry, postaram się innym razem.

Fascynator (zmyślny, dosadno-prawdziwy nick) – „Wejdę głębiej… trudno dorównać słynnej Safonie z Lesbos” – chętnie „Wejdę jeszcze głębiej…” w twoje przebogate przemyślenia, zafascynowany tym, co być może zbyt głęboko zagłębiony… dogłębnie zgłębiłeś.

Jak na mistrza: azgul – „do tej pory miałem Cię za mistrza enigmatycznych komentarzy” – rzeczywiście ukazałeś nam, co tylko zechciałeś.

1. Heteroseksualny (skąd ta pewność…? – cóż, to prawda) – „o tyle onże opisujący stosunki lesbijskie jest zupełnie niewiarygodny” – szanuję twoją pewność, jednak chętnie się dowiem, skąd ona… – facio nie może mieć odrobiny sensualnej wyobraźni?

2. A teraz – ”Erotyzm wymaga naprawdę niesłychanie delikatnych – wręcz puchowych – piór” – pomimo żem (a ty wiesz) w tej sprawie „tylko hetero”, to jednak… – posiadam kilka „niesłychanie delikatnych – wręcz puchowych – piór”, zatem – bardzo się starałem zbliżyć nastrojem opisu do doznań Pań z wyspy Lesbos.

Oczywiście dziękuję za poczytanie – może innym razem się 'wezmę… i letko poprawię'.

Nazgul – dziękuję za przeczytanie, odczucia i recenzję.

„…mam wrażenie, że to tylko jedna z twarzy tego opowiadania. Pod tym cukrem, jest sporo soli. Wraz z kolejnymi akapitami, coraz mniej jest słodyczy, a coraz wyraźniej czuć gorycz” – dzięki Nazgul, doznajesz to podobnie jak bruce – odrzucasz na moment „kto z kim”, a czujnie wyczuwasz „o czym, dlaczego i jak bohaterce w tym, co… ma”.

„…trudnej relacji dwóch osób, budowanej w głównej mierze na kontaktach seksualnych. Myślę, że udało się to tutaj przedstawić w interesujący sposób” – tak sądzę.

„Nie przeszkadzały mi momenty naiwnej romantyczności ani fragmenty bardziej poważne – myślę, że ta skrajność nawet nadała wiarygodności ich relacji” – na taki właśnie odbiór tego, co toczy się wewnątrz oraz pomiędzy dwojgiem osób bardzo mi zależało.

Regulatorzy – dzięki za poczytanie oraz słów kilka.

Tak, to prawda, masz rację – „Opisałeś – przypuszczam, że najlepiej jak umiałeś – własną wizję miłości pani w średnim wieku do znacznie od niej młodszej dziewczyny”.

„Nie dostrzegłam fantastyki' – może się mylę, jednak w Google nadal stoi, że 'fantastyka – to kreowanie świata przedstawionego, który w całości, lub w części różni się od rzeczywistości” – a końcowa rozmowa z Bogiem…?

Pozdrawiam serdecznie i twórczo wszystkich moich czytaczy.

LabinnaH

Cieszę się, i ja dziękuję.

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

smiley

 

LabinnaH, też Cię lubię…

Taaak… 

szanuję twoją pewność, jednak chętnie się dowiem, skąd ona…

Mam taką (chorobliwą?) przypadłość – czytam z oczu, dłoni, twarzy, mowy, mimiki… Także

z tekstu oraz tych niewidocznych emocji pomiędzy literkami. Tego się nie leczy, wręcz

przeciwnie – rozwija i wspomaga. I parę innych, podobnych, skrzywień. Czary-mary

w praktyce… Rzucam też uroki.wink

Oczywiście dziękuję za poczytanie – może innym razem się 'wezmę… i letko poprawię'.

No czytało się przecież! – Choć bez wypieków na twarzy… I nic na siłę – oczytanie i wena

za plecami. Koniecznie razem. Sukcesów…

 

dum spiro spero

„Nie dostrzegłam fantastyki' – może się mylę, jednak w Google nadal stoi, że 'fantastyka – to kreowanie świata przedstawionego, który w całości, lub w części różni się od rzeczywistości” – a końcowa rozmowa z Bogiem…?

LabinnaHu, o ile mi wiadomo, jeśli ktoś mówi do Boga, to jest to modlitwa, nie fantastyka. A jeśli Bóg mówi do kogoś, jest to przypadek schizofrenii paranoidalnej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy – przekonany przyznaję rację, jednak… jeśli rozmowa z Bogiem przebiega tak “fantastycznie”, a zadowolony z niej Bóg spełnia wszelkie prośby – to on, ten ludź jest przekonany, że otrzymał, co otrzymał, bo fantastycznie umiał rozmawiać – więc decyduje, że następnego dnia i aż do końca swoich… codziennie, w jeszcze bardziej fantastycznie ułożonych peanach będzie prosił Boga o pomoc, bo wtedy – jeszcze bardziej fantastyczne objawienia będą mu się trafiały – a nawet, że aż hej.

Regu, proszę, wspomóż i podpowiedz – czy to nie jest fantastyczne, do czego tak wspaniale, co godzinę, jednorodnie o tym myśląc, sam, bez pomocy ułożyłem w fantastyczne obiegi słowno i zadaniowo twórcze…? Czy już nie ma dla mnie ratunku i każdy, kto oto-to przeczyta, musi, no nakazane jest mu sądzić, iż ja, raczej niestety mogę być predestynowany do wyznaczonej przez ciebie, owej drugiej przypadkowej przecież, choć dla mnie tak fantastycznej – bo do końca moich dni, przypadłości?

/Ach, jakżeż owa Ona Regu, na tak, a nie inaczej zmyślnie ułożone zapytanko – może także zbyt fantastycznie, odpowie…?/.

LabinnaHu, mam niejasne wrażenie, że o coś mnie pytasz i prosisz o wspomożenie… Byłabym wdzięczna, gdybyś zechciał wyrazić to zwyczajnie, w prosty i zrozumiały dla mnie sposób.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regu

“…o ile mi wiadomo, jeśli ktoś mówi do Boga, to jest to modlitwa, nie fantastyka. A jeśli Bóg mówi do kogoś, jest to przypadek schizofrenii paranoidalnej” – po zgodzie z tobą, iż masz rację (jak już mnie trochę znasz) – nagle coś mnie naszło i jako odniesienie do drugiej części twojej wypowiedzi (sch. paranoid.) – sądziłem, że tą szaleńczą treścią uda mi się osiągnąć domniemany, tym razem prozatorski stan schizo. I już. 

Na przyszłość postaram się sam do siebie “tworzyć” nagle uświadomione ćwiczenia zdanio-słownictwa, zwłaszcza na tak specyficzny temat. Dzięki za kontakt. All is O.K. 

Pozdrawiam.

LabinnaH

No, teraz jest jaśniej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć

Zgadzam się, że reprezentacja lesbijek w literaturze nieczęsto się zdarza, choć ostatnio miło się zaskoczyłam, gdy spojrzałam na pojawiające się na rynku książki. Co do portalu – niestety się nie wypowiem, bo jestem tutaj dość krótko, ale nie zdziwiłabym się, gdybyś miał rację.

Jeżeli chodzi o samo opowiadanie… Przykro mi, nie spodobało mi się. Wykonanie mogłoby być o wiele lepsze, a samym pomysłem, sposobem, w jaki przedstawiłeś miłość lesbijską, kompletnie mnie nie kupiłeś. Liczyłam na coś – powiem brutalnie – ciekawszego i napisanego z dobrym smakiem. W tym opowiadaniu tego nie znajduję. Niestety.

Mam nadzieję, że na portalu częściej będą się pojawiać teksty z reprezentacją (ogólnie queerową), ale jednocześnie dobrze przemyślane i napisane.

Pozdrawiam

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Nowa Fantastyka