- Opowiadanie: MPJ 78 - Nagroda dla białego rycerza

Nagroda dla białego rycerza

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Nagroda dla białego rycerza

Komandor Romeo de Partigani stał oczekując aż most zwodzony opadnie. Zamek, do którego miał wejść należał do Dobromira z rodu Lewartów. Przez wiele lat stosunki pomiędzy Zakonem Akolitów Patriarchy Romana zwanych potocznie zakapiorami, a właścicielem tego kasztelu układały się wzorowo. Romeo od kiedy został komandorem w tej okolicy, nie raz i nie dwa odwiedzał mieszkającego tu rycerza. Na dobrą sprawę, Partigani uważał Dobromira za przyjaciela i ważne wsparcie dla misji utrzymania porządku w księstwie Jezioranii. Niestety ostatnie wydarzenia sprawiły, że znaleźli się po dwóch stronach muru, dosłownie i w przenośni. Rycerz, który przez wiele lat stawał do boju w licznych wojnach prowadzonych przez księcia Szczupaka, wspierał zakapiorów swym mieczem gdy trzeba było zwalczać zbójców, ubijać potwory, uwalniać więzione szlachetne dziewice, szturmować wieże czarnoksiężników i nekromantów, zrobił coś, co mogło definitywnie zniszczyć jego sławę białego rycerza i naruszyć ład w księstwie. Zakapiorzy, których zasadą było utrzymywanie porządku nie mogli wobec tego przejść obojętnie. Romeo uznał, że zainterweniuje osobiście. Być może jakiś złowrogi demon opętał Lewarta, albo ktoś rzucił urok? Jeśli nie, no cóż, po starej znajomości zabije swego przyjaciela szybko i możliwie bezboleśnie.

Most w końcu opadł. Komandor szybko go przekroczył. Stanął pod bramą i mimowolnie uśmiechnął się słysząc, że łańcuchy znów skrzypią. Dobromir, i jego załoga nie zaniedbali ostrożności. Chwilę później w bramie uchyliła się malutka furtka i właściciel zamku we własnej osobie stanął przed Partiganim.

– Witam przyjacielu w moich skromnych progach – rzekł ze smutnym uśmiechem.

– Niech błogosławieństwo patriarchy Romana spadnie na twój dom – odpowiedział zakapior.

– Zapraszam do komnat, abyśmy mogli swobodnie porozmawiać.

– Nie sądzę, by cię to dziwiło… – Romeo zawiesił na chwilę głos. – Biorąc pod uwagę okoliczności – dokończył.

– Cieszę się komandorze, żeś w przeciwieństwie do tych durniów, którzy przybywali tu wcześniej, zaczął nie od wymachiwania mieczem, ale od dania mi szansy by wyjaśnić sytuację.

– Patriarcha Roman nauczał, by mieć otwarte uszy dla argumentów wszystkich stron.

– Rzadki głos rozsądku w naszych czasach. – Lewart gestem puścił gościa przed sobą.

 

Romeo zawsze cenił kucharkę Dobromira, chleb, który jadł miał chrupiącą skórkę i był jeszcze ciepły, drób z rusztu dobrze przyprawiony, a piwo lekkie i klarowne. Było to oznaką wielu ważnych kwestii od zapobiegliwości gospodarza, po fakt, iż oblężenie tak zaopatrzonego kasztelu musiałoby być długie. Komandor zaspokoiwszy pierwszy głód przyszedł do rzeczy.

– Powiedz mi jakim cudem, ty biały rycerz, władowałeś się w taką kabałę?

– Zaraz tam kabałę. Po prostu robiłem to, co zawsze.

– Porywając córki księcia Jezioranii i to z dwórkami? – Romeo popatrzył na przyjaciela zdumionym wzrokiem.

– Toż nie jak porwałem, tylko odbiłem zbójom barona Salazara.

– Książę Szczupak widzi to inaczej – zauważył zakapior.

– Bo to zawsze był kutwa i dusigrosz! – Dobromir się zdenerwował. – Przyleciał do wieży gołąb, żeby porwane córki księcia ratować, tom skrzyknął moich zbrojnych i na ratunek ruszył. Bogi łaskawe były. Zbójców Salazara żem pobił, dwórki i Szczupakówny uwolniłem, a że dziwnymi się wydały mi niektóre kwestie porwania, w tym ucieczka Antoniny, tom posłał wiadomość do księcia, że do czasu wyjaśnienia sytuacji, córki dla bezpieczeństwa w mym kasztelu przetrzymam. I co Szczupak zrobił? – Lewart nie czekając na odpowiedź kontynuował. – Nasłał na mnie jakichś młodziaków, co się mienili białymi rycerzami. Moim zdaniem, to byli błędnymi rycerzami, bo w błędzie co do mych intencji trwali.

– A jakie były twe zamierzenia? – Romeo uznał, że zanim przyjaciela otruje, wysłucha jeszcze trochę jego zwierzeń.

– Wiesz jak jest. Książę szastał złotem, na swoje przyjemności, a za moją i waszą ciężką niewdzięczną pracę obiecywał i obiecywał dużo mówiąc o przyszłości, bez precyzowania kiedy to ona miałaby nastąpić. Uznałem, że mając Szczupakówny w garści łatwiej za moje obecne i wcześniejsze zasługi godziwą nagrodę uzyskam.

– Jak widać z planów nic nie wyszło?

– Moim rozumem, to musi być zemsta księżnej Antoniny.

– Czemuż to?

– Podlotkiem była jeszcze kiedy mnie raz pierwszy upokorzyła.

– Nie może być? – zdziwił się Romeo.

– Cudzoziemcem będąc mogłeś o tym nie słyszeć. – Dobromir pokiwał smutno głową. – Dawne to czasy. Ona miała lat czternaście i była podówczas tylko córką bogatego barona. Porwał ją czarnoksiężnik z Trupiego Jaru. Co chciał z nią zrobić, nie wiem. Rzucono hasło by ją ratować to poszedłem, bom młodym będąc i rozum mając miałki wyobrażałem sobie, że jej rękę dostanę.

– Nie sprawdziłeś co baron napisał w wezwaniu? – Romeo się zdziwił.

– Daj spokój. – Lewart machnął ręką. – Młody byłem, o sławie marzyłem. W wezwaniu stało, że za ocalenie córki baron da to, co kocha najbardziej. Wystarczyło to by zbroję wdziać, na koń siadać, pędzić na złamanie karku, walczyć z ożywionymi szkieletami i innym plugastwem z magii mrocznej zrodzonym. Gdyby czarownik był lepszy w swoim fachu pewnie bym zginął, ale głupi mają szczęście. Bój zwycięski stoczyłem i co prędzej odstawiłem córkę baronowi.

– Piękny czyn, jak na młodego rycerza.

– Czyn piękny, ale… – Dobromir przerwał rozmowę by wychylić kufel piwa, po czym wrócił do opowieści. – Przywiodłem ją przed barona i rzeknę mu o tym, że córka uratowana i oczekuję w nagrody. Antonina podeszła do ojca i coś mu tam szeptała do ucha. Myślałem, że chwali mnie za to, iżem czci jej niewieściej w niczym nie uchybił. Ten zaś widocznie za jej podpowiedzią oświadczył, że zgodnie z pismem oddaje mi w nagrodę swoją ukochaną wyżlicę.

– Podłe to było z jego strony – skwitował Romeo.

– Wstydu się jeno najadłem. – Dobromir dolał sobie piwa do kufla.

– A jakim cudem Antonina został księżną?

– Młódkę uwolnioną z rąk czarownika wszyscy chcieli poznać. Jak to się mówi, stała się atrakcją towarzyską. Nic więc dziwnego, że na dwór księcia Jezioranii trafiła. Tam poznała Szczupaka i nie trzeba było dwóch lat by książę ją poślubił i doczekał się bliźniaczek.

– Niechęć do księżnej nie jest powodem by więzić jej potomstwo.

– Trochę, mnie poniosło – przyznał Dobromir. – Aleć one nie są teraz niewolne ino zamężne.

– Co! – Partigani patrzył zaszokowany na rycerza.

– No jak te młode zakute łby zaczęły mnie oblegać, tom się nieco wściekł i Szczupakówny poślubił, licząc, że książę komu jak komu, ale zięciowi da spokój.

– A którą konkretnie, Kornelię, Klementynę, Kamilę? – Romeo spytał słabym głosem.

– Wszystkie trzy, bogi na to pozwalają – odrzekł Lewart z rozbrajającą szczerością.

– Na patriarchę Romana, toż to do porwania gwałt doszedł.

– Primo żony to są moje. – Dobromir aż zaczerwienił się na twarzy. – Secundo w noc poślubną, to nie ja im, ale one mi spać nie dały. Szczerze mówić, to z tego co wiem teraz, określenia płochliwe dziewice nijak do nich nie pasowało, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.

– Przyjacielu, dziwne rzeczy mi rzeczesz, i to wielkiej wagi. – Romeo zamyślił się głęboko. – Pozwól mi opuścić twój kasztel albowiem muszę w modlitwie do naszego założyciela poszukać odpowiedzi.

– Spotkamy się jeszcze? – Dobromir popatrzył smutno na zakapiora. – Czy też zemrę wkrótce marnie, jak to się zdarza tym, co wam podpadną.

– Znasz nas dobrze. – Romeo uśmiechnął się przelotnie. – Jednak nie obawiaj się. Albowiem najdalej za dwa dni przybędę tu ponownie i porozmawiamy znowu. Wtedy też przedstawię ci warunki pokuty.

– Dziękuję.

 

Komandor de Partigani nie skłamał kiedy składał obietnicę Dobromirowi. W jego głowie zrodził się bowiem plan. Wymagał, co prawda odrobinki konsultacji z generalnością zakapiorstwa księstwa Jezioranii, jednak Romeo nie wątpił, że przekona kogo trzeba. Skąd ta pewność? Komandor o sprawie wiedział dużo więcej niż Lewart. Natychmiast więc pomknął do zakonnej strażnicy. Ledwie tam dotarł pobiegł do pomieszczeń, w których pełnili dyżur bracia telefunkerzy.

– Łączyć z komandorem generalnym naszego księstwa.

– Status połączenia? – spytał jeden z młodszych adeptów.

– Tajne, specjalnego znaczenia, o najwyższym priorytecie – Romeo ustalił co i jak.

– Tak się stanie.

 

Bracia telefunkerzy przystąpili do nawiązywania połączenia. Nie była to procedura prosta. Jeden z nich rozpoczął odśpiewywanie modlitw wywoławczych do bogini Xiao, patronki luster, boga Ajfonusa od dźwięku, oraz Sung Sama patrona wędrowców po innych wymiarach. Drugi z braci zapalił kadzidło. Trzeci z telefunkerów zajął się obsługą instalacji łączącej, czyli obręczy z brązu, w której centrum znajdowało się srebrne lustro niewiele większe niż dłoń dorosłego mężczyzny. Obręcz z lustrem łączyła plątanina jedwabnych nici obwieszona od góry dzwoneczkami, a od dołu złotymi płytkami pokrytymi runami i symbolami. Delikatne dotknięcia złotych płytek sprawiły, że najpierw rozdzwoniły się dzwoneczki. Potem zamigotało magią lustro instalacji. Dopiero dłuższą chwilę po nawiązaniu połączenia pojawiła się na nim twarz Kornela aep Stylite Komandora generalnego księstwa Jezioranii.

– Niech twe drogi życia błogosławi patriarcha Roman. – Romeo pochylił się pokornie.

– Twoje też bracie – odrzekł Kornel.

– Czy pozwolisz, aby bracia telefunkerzy mogli za udane połączeni podziękować naszemu patronowi w kaplicy?

– Ależ oczywiście.

– Bracia łącznościowcy w mig zrozumieli sugestię i opuścili komnatę. Spostrzegłszy to Stylite rzucił krótko.

– Masz córki Szczupaka?

– Nie bracie, ale mam plan.

– Znasz sytuację, wiesz jak ważny jest pośpiech, a masz tylko plan! – grzmiał Kornel – To ewidentnie grzech lenistwa, którego nic skuteczniej nie wygania, niż porządne batożenie.

– Wybacz bracie, jeśli tak odebrałeś moje słowa – Romeo zachował spokój. – Proszę jednak byś wysłuchał mojej propozycji, a potem ocenił zgodnie z naukami patriarchy Romana.

– Mów.

 

Romeo chętnie skorzystał z propozycji, i wyjaśnił szczegóły swego planu, w tym opcje, warianty i możliwości. W takcie wyjaśniania Kornel przeszedł ze stanu kipiącego złością, do względnie zadowolonego. Nim minął kwadrans rzekł krótko.

– Przystąp do realizacji, ale tylko ty poniesiesz karę, jeśli się nie uda.

– Rozumiem bracie – Romeo pokłonił się nisko przełożonemu.

– Niech błogosławieństwo naszego patriarchy będzie z tobą – powiedział Stylite i się rozłączył.

 

Kilka dni później do Błocisk, stolicy Jezioranii przybył orszak Dobromira Lewarta i żon jego. Oprócz pancerzy rycerskich i sukni dam dało się tam dostrzec szare szaty komandora zakapiorów. Romeo zamierzał bowiem osobiście i do końca dopilnować realizacji planu. Natychmiast przyjęto ich w sali audiencyjnej. Już na pierwszy rzut oka było widać, że książę jest w złym stanie. Trucizna, którą podała mu przed ucieczką do Salazara księżna Antonina zabijała go powoli, acz nieodwołalnie. Władca patrzył na przybyłych z niechęcią, jednak miał obowiązki wobec księstwa i głębokie pragnienie zemsty na żonie. Sam nie miał już dość czasu by ją dopaść. Tylko czy Dobromir będzie w stanie tego dokonać? Szczupak, zgodnie z sugestiami żony, początkowo uważał Lewarta za kretyna, którego oszwabił i upokorzył jej ojciec. Jednak w czasie wypraw wojennych dostrzegł w nim skutecznego rycerz, który zarówno swoich, jak mi oddanych mu pod rozkazy ludzi, elfów czy krasnoludów, żelazną trzymał ręką, ale też dbał o nich. O jego zaradności i skuteczności najlepiej świadczył fakt, że choć z rodzinnego domu wyjechał w jednej lichej zbroi i bez choćby dwóch chałup przysiółka, to dorobił się zacnego kasztelu i trzech bogatych wiosek. Komandor zakapiorów za niego ręczył. Tylko czy to wystarczy? Może lepiej Dobromira wtrącić do lochu, małżeństwa nie uznać, a córko oddać innym rycerzom? Książę spojrzał na Lewarta i rzekł.

– Dziwne mnie wieści doszły rycerzu Dobromirze, iż nie pytając nas o zgodę, pojąłeś nasze córy za żony.

– To prawda panie.

– Czemuż złamałeś nasze ojcowskie prawa.

– Albowiem, tego chciało przeznaczenie.

– Wytłumacz nam jakimż to cudem?

– Niemal dwadzieścia lat temu, uratowałem ich matkę z rąk okrutnego czarnoksiężnika, o czym ci panie zapewne wiadomo.

– Jest znana nam ta historia, aczkolwiek tylko w ogólnym zarysie.

– Wiedz więc panie, iż oddawszy ją ojcu oczekiwałem, że zgodnie ze zwyczajem otrzymam jej ręki w nagrodę. Antonina podówczas jeszcze córa barona, nie czuła do mnie porywu serca. Mówiła, iż zgodnie z rodową przepowiednią inny jej los jest pisany. Będąc białym rycerzem nie chciałem przymuszać jej do ślubu. Jednakże nie godziło się bym bez nagrody za me czyny pozostał. Natenczas ona rozumiejąc to rzekła „Ceniąc twe poświęcenie i odwagę, jeśli jeszcze cnotą cierpliwości się wykażesz, to z Kupały pomocą, w trójnasób trud twój wynagrodzę”. Dwie dziesiątki lat czekałem i kiedy uwolniłem córki jej i waszej wysokości od zbójców Salazara, odebrałem to jako znak od bogów, że oto stało się i nagroda za tamten mój czyn mnie spotkała.

– Co rzekniesz na to komandorze? – Szczupak zwrócił się do Kornela aep Stylite.

– Panie, rycerz ten służył księstwu swym mieczem i prawicą od lat, nigdy słowa rycerskiego nie złamał, nigdy nie splamił się kłamstwem. Widać, z woli bogów postąpił jak postąpił.

– A ty Miłolubie? – Szczupak spojrzał na kałana Kupały stojącego w cieniu.

– Widzę w tym jawny znak boskiej opatrzności.

– A co na to powie Mściwój nasz wojewoda jeziorański?

– Lewart to prawy rycerz, prawdę więc mówić musi.

– A ty kanclerzu co nam powiesz.

– Panie, jam od spraw przyziemnych, nie moja rzecz podważać boskie plany.

– Zatem postanowione. Rycerzu Dobromierze uznając bogów wyroki, przyjmujemy cię jako zięcia naszego i wskazujemy na prawego następcę.

– Nie zawiedziesz się na mnie panie. – Lewart przykląkł na kolano i pochylił głowę.

 

Romeo był z siebie dumny. Księstwo Jezioranii uniknęło okresu walk pretendentów po śmierci Szczupaka. Lewart szybko i sprawnie objął obowiązki książęce. Uznało go rycerstwo, uznali mieszczanie, a zewnętrzni wrogowie zostali pobici w dwóch bitwach. Zakapiorzy mogli spokojnie działać tu nadal nie bojąc się, iż spotka ich los almarskich komandorii. Księżna Antonina na swój sposób poniosła karę, albowiem Salazar, chcąc sobie choć trochę powetować wydatki z nią związane, sprzedał ją bo zamtuza. 

Koniec

Komentarze

Hej 

Dobry pomysł miał Romeo i sprytnie to rozegrał :). Ale czy aby kara dla Apolonii nie była zbyt sroga ;). 

Całe opowiadanie to wymieszanie fantasy z średniowieczem, początkami telekomunikacji, a nawet miejsce dla Kupały się znalazło :D. Całość trochę mi się kojarzy z pięknym snem rycerza, któremu marzy się korona, a rano się budzi rozczarowany :P Ta historia jest trochę zbyt piękna by mogła być prawdziwa, wszystko idzie jak po sznurku :) Ale to nic bo i tak czytało się dobrze :D

 

Pozdrawiam  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No cóż to opowiadanie miało być niejako założenia lekkie i niezbyt skomplikowane 

 

 

wspierał zakapiorów swym mieczem(+,) gdy trzeba było zwalczać zbójców,

Być może jakiś złowrogi demon opętał Lewarta, może  albo ktoś rzucił urok? 

Moim zdaniem, to byli błędnymi rycerzami, bo w błędzie trwali co do mych intencji trwali.’

Antonina, czy Apolonia?

Kończę na tym wskazywanie baboli, a jeszcze masz ich więcej. Znajdziesz sam, albo ktoś dyżurny Ci wskaże. 

Lekkie i z humorem nienachalnym. Koncept Dobromira i Romea skuteczny. Sympatyczna całość.

Hej,

Ciekawie się czytało. Fajnie, że piszesz różnie opowiadania do jednego świata. Zajrzę ;)

Spostrzegłam sporo literówek, braki w przecinkach i natrafiłam na jedno słowo, które nie pasuje (autokorekta?).

– Nie sądzę, by cię to dziwiło… – Romeo  zawisł zawiesił na chwilę głos.

– Rozumiem bracie. – Romeo pokłonił się nisko przełożonemu.

I sporo innych – przejrzyj tekst, szczególnie przy zwrotach typu “tak, panie” i przy wprowadzaniu zdań podrzędnych.

Pozdrawiam ;)

 

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Koń na Białym Rycerzulaugh Gdzieś to już słyszałem…heh 

Leciutkie, fakt. smiley

dum spiro spero

Witaj. :)

Rzeczywiście – opowiadanie jest lekkie i przygodowe, jak planowałeś. :)

Sprawdź jeszcze dokładniej sprawy językowe, w tym interpunkcję (np. przecinek ma stać przed wyrażeniem z “który”, a niekoniecznie przed samym tym wyrazem).

Pozdrawiam serdecznie. 

Pecunia non olet

Dziękuję za dobre słowo 

 

 

I ja dziękuję, powodzenia, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Lekkie i sympatyczne opowiadanko. Tylko dużo w nim usterek językowych, a mało fantastyki. W zasadzie sprowadza się do rozmowy na odległość, a i to niezupełnie, bo wielu z nas wyznaje tych samych bogów i z ich pomocą tych samych cudów dokonuje.

Zamek do, którego miał wejść należał do Dobromira z rodu Lewartów.

To prawda, że przed “który” stawia się przecinek, ale nie cała prawda. Jeśli “który” połączył się z jakimś przyimkiem, to człowiek niech tego nie rozłącza. Czyli “kobieta, z którą rozmawiałem”, “dom, przy którym zaparkowałem”, “książka, nad którą się pochylali”… “Który” często rozpoczyna wtrącenie i wypada je domknąć drugim przecinkiem. “kobieta, z którą rozmawiałem, wiele wiedziała”, “dom, przy którym zaparkowałem, chylił się ku ruinie”, “książka, nad którą się pochylali, opowiadała o astronomii”…

Babska logika rządzi!

Witaj

 

Łapanki nie robię, bo nie korzystasz;)

Fajny koncept i sympatyczne opowiadanie.

Podoba mi się zabawa z konwencją i poczucie humoru.

Lożanka bezprenumeratowa

Lekkie i całkiem zacne opowiadanie. Jednakowoż nie ukrywam, że czytałoby się znacznie lepiej, gdyby nie wyboje usterek.

 

Do­bro­mir i jego za­ło­ga nie za­nie­dba­li ostroż­no­ści i za­dba­li by… → Nie brzmi to najlepiej.

 

Witam przy­ja­cie­lu w moich skrom­nych pro­gach – rzekł na po­wi­ta­nie. → Nie brzmi to najlepiej.

 

żeś w prze­ci­wień­stwie tych dur­niów… → Chyba miało być: …żeś w prze­ci­wień­stwie do tych dur­niów

 

– Na­słał na mnie jakiś mło­dzia­ków… → – Na­słał na mnie jakichś mło­dzia­ków

 

– A jakie były twe za­mie­rze­nia.? → Zbędna kropka przed pytajnikiem.

 

– Nie może być? – Zdzi­wił się Romeo.– Nie może być? – zdzi­wił się Romeo.

Tu znajdziesz ich wykaz czasowników dla didaskaliów dialogowych.

 

że za oca­le­niu córki baron da to… → Literówka.

 

– Przy­wio­dłem ją przed ba­ro­na i rze­czę mu o tym… → – Przy­wio­dłem ją przed ba­ro­na i rze­kę mu o tym

 

na dwór księ­cia Je­zio­ran­ni tra­fi­ła. → …na dwór księ­cia Je­zio­ran­ii tra­fi­ła.

 

– Co! – Par­ti­ga­ni pa­trzył na ry­ce­rza w szoku. → Dlaczego rycerz był w szoku?

 

– Tak się sta­nie → Brakuje kropki na końcu zdania.

 

Bra­cia te­le­fun­ke­rzy roz­po­czę­li na­wią­zy­wa­nie po­łą­cze­nia. Nie była to pro­ce­du­ra pro­sta. Jeden z nich roz­po­czął od­śpie­wy­wa­nie… → Powtórzenie.

 

chwi­lę po na­wią­za­niu po­łą­cza­nia… → Literówka.

 

Tru­ci­zna, która po­da­ła mu przed uciecz­ką księż­na Apo­lo­nia… → Literówka. Skąd się wzięła  Apolonia?

 

do­strzegł w nim sku­tecz­ne­go ry­cerz, który za­rów­no swo­ich, jak mi od­da­nych mu pod roz­ka­zy ludzi… → Literówka. Coś się tutaj przyplątało.

 

córko oddać innym ry­ce­rzom? → Literówka.

 

Apo­lo­nia pod­ów­czas jesz­cze córa ba­ro­na… → Czy na pewno Apolonia?

 

w trój­na­sób trud twój wy­na­gro­dzę.” → …w trój­na­sób trud twój wy­na­gro­dzę”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

przyj­mu­je­my się jako zię­cia na­sze­go… → Literówka.

 

Księż­na Apo­lo­nia na swój spo­sób po­nio­sła karę… → To ja w końcu miała na imię księżna?

 

al­bo­wiem Sa­la­zar chcą sobie choć tro­chę po­we­to­wać wy­dat­ki z nią zwią­za­ne, sprze­dał ją bo za­mtu­zu. → …al­bo­wiem Sa­la­zar, chcąc sobie choć tro­chę po­we­to­wać wy­dat­ki z nią zwią­za­ne, sprze­dał ją do za­mtu­za.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Finklo błąd skorygowałem. Co do patronów rozmów na odległość mogło mi ciut zabraknąć wyobraźni ;)

 

reg znów muszę podziękować ci za mrówczą pracę. Poprawki naniosłem 

 

Co do Antoniny. Początek opowiadania powstał około pół roku temu, pomysł na nie był wówczas ciut inny. Potem zająłem się innymi rzeczami i dopiero niedawno do niego wróciłem. Jakoś tak wówczas nastąpiło pomylenie imienia księżnej. Freud by powiedział, że to podświadomość? Pierwotnie Antonina miała być ścięta jak jej austriacka imienniczka, ostatecznie los jej się zmienił i może to przekręciło imię?

 

 

 

 

MPJ-cie, miło mi, że mogłam sie przydać.

A może księżna, wzorem wspomnianej imienniczki, mogłaby być dwojga imion – Amelia Antonina. ;)

Skoro nanisłeś poprawki, udaję się do klikarni. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka