- Opowiadanie: Silva - Już cię nie poznaję

Już cię nie poznaję

Bardzo dziękuję betującym za życzliwe uwagi i znalezienie trochę czasu w ten niedzielny wieczór, aby pomóc publikującej na ostatnią chwilę Silvie. :D

Według licznika LibreOffice tekst ma 995 słów.

 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Już cię nie poznaję

Obcy leżał z roz­ło­żo­ny­mi na boki rę­ka­mi, wy­ra­zem zdzi­wie­nia na twa­rzy i dziu­rą w czole.

– Tak mu­sia­ło być – szep­ta­ła matka.

Tak mó­wi­li też wszy­scy inni, cho­ciaż nie ro­zu­mia­ła, dla­cze­go jej wujek jesz­cze wczo­raj był wuj­kiem, a dzi­siaj już Obcym. Rano wy­glą­dał tak samo jak za­wsze, mówił tym samym gło­sem i uśmie­chał się tak samo, a teraz leżał nie­ru­cho­mo w ciem­nej, wy­ssa­nej z ko­lo­ru tra­wie.

– To już nie był on – tłu­ma­czy­ła ciot­ka drżą­cym gło­sem, mnąc w dłoni ko­lej­ną chu­s­tecz­kę. – Od razu wie­dzia­łam. Zmie­nił się.

Lu­dzie za­cie­śni­li krąg wokół ciała, jakby każdy chciał być jak naj­bli­żej, jak naj­do­kład­niej przyj­rzeć się twa­rzy, zmarszcz­kom, siwym wło­som; wy­tro­pić ozna­ki, które spra­wia­ły, że czło­wiek prze­sta­wał być czło­wie­kiem, a sta­wał się czymś, co tylko czło­wie­ka uda­wa­ło.

Nie do­strze­ga­ła żad­nej róż­ni­cy, ani teraz, ani dużo póź­niej, kiedy oglą­da­ła ciała na­stęp­nych, któ­ry­mi za­wład­nę­li Obcy. Być może nikt nie do­strze­gał.

Ale o tym się nie roz­ma­wia­ło.

 

*

 

Droga prze­ci­na­ją­ca pola koń­czy­ła się u stóp lasu. Mię­dzy drze­wa nie pro­wa­dzi­ła żadna ścież­ka, choć trze­ba przy­znać, że nie była po­trzeb­na; rzad­kie za­ro­śla nie sta­no­wi­ły prze­szko­dy nawet dla dziec­ka.

– Tam nikt nie cho­dzi.

– Co, masz pie­tra? – Chło­pak od są­sia­dów był star­szy od niej pół roku i cią­gle trak­to­wał ją jak małą dziew­czyn­kę. – Boisz się, że Obcy wyssą ci mózg?

Przy­ło­żył palce do ust tak, jakby trzy­mał słom­kę, zro­bił usta w ciup i z gło­śnym świ­stem na­brał po­wie­trza. Spoj­rza­ła na niego ze zło­ścią. I, by udo­wod­nić, że się nie boi, szyb­kim kro­kiem ru­szy­ła w stro­nę lasu. Czuła się, jakby ro­bi­ła coś za­ka­za­ne­go, choć nikt nie za­bra­niał pod­cho­dze­nia do gra­nic En­kla­wy. Po pro­stu nikt tego nie robił.

W lesie pa­no­wa­ła cisza, od któ­rej za­ty­ka­ło uszy. Serce za­czę­ło bić szyb­ciej; ner­wo­wo roz­glą­da­ła się na boki, czy zza drzew nie wy­sko­czą znie­nac­ka Obcy. Mó­wio­no, że nie mieli ciał, ale w wy­obraź­ni nada­wa­ła im po­stać wiel­kich, pół­prze­zro­czy­stych glist albo cieni zwiew­nych ni­czym dym. Gdy wy­szła znów na sło­necz­ne świa­tło, mu­sia­ła zmru­żyć przy­zwy­cza­jo­ne do le­śne­go pół­mro­ku oczy.

A potem do­strze­gła w od­da­li Mur.

Był wyż­szy niż ja­ki­kol­wiek bu­dy­nek w En­kla­wie i zda­wał się do­się­gać chmur. Jed­no­li­ta po­wierzch­nia nie miała żad­nych otwo­rów, bram ani drzwi. Ponad kra­wę­dzią, od­ci­na­ją­cą błę­kit nieba ni­czym drugi ho­ry­zont, mogły prze­le­cieć je­dy­nie ptaki.

– Wiesz, co tam jest?

Pod­sko­czy­ła na dźwięk głosu. Pra­wie za­po­mnia­ła o chło­pa­ku. Stał obok z dłoń­mi wci­śnię­ty­mi w kie­sze­nie i pa­trzył w dal.

– Wiem – od­par­ła. – Tam są Obcy.

Ro­ze­śmiał się, jakby po­wie­dzia­ła coś głu­pie­go. Po­licz­ki za­pie­kły ją po czę­ści ze wsty­du, a po czę­ści ze zło­ści; co było śmiesz­ne­go w tym, co wie­dział i mówił każdy?

– Dzie­ciak je­steś – po­wie­dział kpią­cym tonem.

– Wcale nie! Wszy­scy mówią, że od czasu in­wa­zji Obcy wciąż są na Ziemi. Tylko w En­kla­wie je­ste­śmy bez­piecz­ni, bo chro­ni nas Mur…

Spoj­rzał na nią.

– To czemu za­strze­li­li two­je­go wujka?

Po­czu­ła falę go­rą­ca na twa­rzy i szczy­pa­nie w ką­ci­kach oczu. Od­ru­cho­wo za­ci­snę­ła pię­ści.

– Głu­pek!

Za­wró­ci­ła na pię­cie i po­bie­gła z po­wro­tem w las. Wy­mi­ja­ła drze­wa, obraz roz­ma­zy­wał się od łez, pod bu­ta­mi trza­ska­ły suche ga­łąz­ki. Głupi, głupi, głupi! To prze­cież nie był jej wujek, tylko sie­dzą­cy w środ­ku Obcy, który użył go jak sko­ru­py i scho­wał się w niej ni­czym śli­mak w musz­li!

Uspo­ko­iła się do­pie­ro wtedy, gdy do­tar­ła do skra­ju pól. Zwol­ni­ła; wra­ca­ła ze spusz­czo­ną głową, ocie­ra­jąc łzy. I wtedy ude­rzy­ła ją myśl, która nie po­win­na na­ro­dzić się w gło­wie miesz­kań­ca En­kla­wy.

Jak Mur mógł po­wstrzy­mać isto­ty, które nie miały ciał?

 

*

 

Nie po­dzie­li­ła się z nikim tamtą myślą. Prze­sta­ła roz­ma­wiać z chło­pa­kiem są­sia­dów i pró­bo­wa­ła sku­pić się na nauce, jed­nak wiel­ki, szary Mur wciąż po­wra­cał we wspo­mnie­niach. Przy­po­mi­na­ła sobie o nim za każ­dym razem, gdy ko­le­dzy i ko­le­żan­ki z klasy szep­ta­li go­rącz­ko­wo, że wy­tro­pio­no i uniesz­ko­dli­wio­no ko­lej­ne­go Ob­ce­go.

Wie­dzia­ła, że chło­pak z są­siedz­twa wciąż tam cho­dził; wi­dzia­ła, jak po lek­cjach czę­sto kie­ro­wał się nie ku osie­dlom, jak wszy­scy po­zo­sta­li, ale w stro­nę pól i lasu.

Ostat­ni raz wi­dzia­ła go w trak­cie zajęć, na mie­siąc przed koń­cem roku szkol­ne­go. Pytał wtedy gło­śno, czemu wszy­scy uwa­ża­ją Ob­cych za za­gro­że­nie, skoro żaden Obcy jesz­cze ni­cze­go złego w En­kla­wie nie zro­bił.

Po­dob­no to ro­dzi­ce jako pierw­si zgło­si­li, że prze­stał być sobą.

 

*

 

Skoń­czy­ła szko­łę i cie­szy­ła się wa­ka­cja­mi. W tym okre­sie ciot­ka przy­cho­dzi­ła w od­wie­dzi­ny czę­ściej niż zwy­kle, naj­czę­ściej na lek­kim rau­szu; wraz z matką sie­dzia­ły w kuch­ni przy bu­tel­ce li­kie­ru, długo o czymś dys­ku­tu­jąc ci­chy­mi gło­sa­mi. Z tego, co udało jej się pod­słu­chać, roz­ma­wia­ły o wujku. A także o zna­jo­mym z są­sied­nie­go osie­dla. I o żonie go­spo­da­rza spod lasu, i chło­pa­ku są­sia­dów, i paru in­nych oso­bach, z któ­rych każda padła ofia­rą Ob­cych.

Za każ­dym razem, gdy sły­sza­ły jej kroki, na­tych­miast mil­kły. Ale jed­ne­go wie­czo­ru mu­sia­ły się po­kłó­cić, bo ciot­ka za­wo­ła­ła gło­śno:

– O swoim też prze­cież po­wie­dzia­łaś, że go nie po­zna­jesz! Tyle tylko, że kła­ma­łaś! My­śla­łaś, że nie wiem?

– Nie gadaj bzdur! – wark­nę­ła w od­po­wie­dzi matka.

– Do­nio­słaś na wła­sne­go męża, a on do­stał kulę w łeb…

Trzask, jakby ktoś wal­nął dło­nią o stół. Ko­lej­nych słów nie zro­zu­mia­ła. Usły­sza­ła szu­ra­nie krze­sła i zdą­ży­ła umknąć z ko­ry­ta­rza do swo­je­go po­ko­ju, nim matka albo ciot­ka mo­gły­by ją za­uwa­żyć. Potem roz­le­gło się trza­śnię­cie drzwia­mi.

Kiedy go­dzi­nę póź­niej po­szła do kuch­ni pod pre­tek­stem za­pa­rze­nia her­ba­ty, zo­ba­czy­ła matkę sie­dzą­cą przy oknie z pa­pie­ro­sem i za­my­ślo­nym, nie­obec­nym wzro­kiem. Matka rzad­ko pa­li­ła, a teraz po­piel­nicz­kę wy­peł­nia­ły po­pio­ły.

Pa­trzy­ła na nią ukrad­kiem znad czaj­ni­ka. Coś w tym spoj­rze­niu, twa­rzy, sztyw­nej syl­wet­ce było in­ne­go. Ob­ce­go.

 

*

 

– Tak mu­sia­ło być – po­wie­dzia­ła matka. Głos miała suchy, nie­po­dob­ny do jej zwy­kłe­go tonu.

Ciot­ka le­ża­ła nie­ru­cho­mo. Czer­wo­na struż­ka na czole mocno kon­tra­sto­wa­ła z nie­przy­jem­ną bielą twa­rzy. Lu­dzie ga­pi­li się tak, jakby ocze­ki­wa­li, że zaraz coś wy­sko­czy z ciała.

– Ostat­nio była nie­swo­ja – po­wie­dział ktoś.

– Duża piła – przy­tak­nął kto inny.

– I snuła się po uli­cach bez celu.

Stała obok matki i pa­trzy­ła na zwło­ki. Słowa ledwo do niej do­cie­ra­ły. Oczy pie­kły; za­mru­ga­ła parę razy, pró­bu­jąc po­wstrzy­mać łzy.

– Zmie­ni­ła się. – Usły­sza­ła znów głos matki. – Praw­da?

Po na­głej ciszy zo­rien­to­wa­ła się, że to py­ta­nie zo­sta­ło skie­ro­wa­ne do niej. Pod­nio­sła głowę; wszy­scy pa­trzy­li wy­cze­ku­ją­co i z nie­po­ko­jem. Oraz na­dzie­ją, że to, co ro­bi­li, miało sens i powód.

Pa­trzy­ła na matkę, zimną, od­le­głą. I szep­nę­ła:

– Już cię nie po­zna­ję.

Koniec

Komentarze

Nie przypadły mi do gustu pewne niedopowiedzenia, ale muszę pochwalić klimat i ciekawie napisanych bohaterów. Naprawdę przyjemnie się czytało, było napięcie, były ładne opisy, była tajemnica. 

Stąd moja decyzja o nominacji do biblioteki. 

Pozdrawiam serdecznie! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Bardzo ciekawe, aż chciałoby się rozwinięcia, wyjaśnienia. Nie wiem ile w tym metafory, a ile światotworzenia, nie wiem czy Obcy naprawdę w tym świecie istnieją, czy są tylko wymówką dla mieszkańców. Mimo wszystko, a może nawet i dlatego, podobało mi się. Chętnie przeczytałabym więcej o tym świecie. 

Młody pisarzu, dziękuję za komentarz i klika, i jeszcze raz za betę :) Tak, z pewnością z powodu niedopowiedzeń nie każdemu przypadnie do gustu. Biorę to na klatę.

 

Demotywacje, cieszę się, dzięki za wizytę i komentarz :)

deviantart.com/sil-vah

Witaj, Silvo. :) Miło znów czytać Twoje opowiadanie, bo każde z nich ma swój niepowtarzalny urok i klimat. :)

Nie inaczej jest z tym. Tekst traktuję jako mocne oskarżenie pod adresem nas, ludzi. Niestety, ale to jedna z głównych przywar człowieka – każde zagrożenie czy choćby tylko podejrzenie na jego temat, może być potraktowane jako niepodważalny dowód na niespodziewany “wybuch”/zapanowanie zła, obcości, niebezpieczeństwa, końca, zagłady. A, jak mawiał Machiavelli, tłum zawsze pójdzie za pozorami, zawsze ulegnie mrzonkom, da się przekonać i zniszczy wszystko, co zostanie mu wskazane jako zagrożenie. Postawa dziewczynki na zakończenie – dołująco smutna… :(

Bardzo przykre, lecz wymowa opowiadania wydaje mi się nadzwyczaj realną… 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia, klik. :)

Pecunia non olet

Nie wiem dlaczego, gdzieś wcięło mój komentarz napisany dwie godziny temu. Pamiętam jednak, że napisałem o niedopowiedzeniach, że właśnie budują klimat i to mi się podoba. Nie zmieniłem zdania. Całość przerażająco smutna, ale nie żałuję, że przeczytałem. Powodzenia.

No, cudnie Ci wyszło. Zamknięta społeczność, przekonana, że na zewnątrz czai się coś strasznego i ludzie w końcu zaczynają wariować i dostrzegać wrogów nawet tam, gdzie ich nie ma. Pewnie na dodatek wierzą, w to, co mówią. I tylko dzieciaki krzyczą, że król jest nagi. I muszą za to zapłacić. Dołujące, ale jednocześnie to taki rodzaj literatury, który lubię. Zmuszający do zastanowienia, ostrzegający.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Witaj, Silvo. :) Miło znów czytać Twoje opowiadanie, bo każde z nich ma swój niepowtarzalny urok i klimat. :)

Jej, bardzo miło mi się zrobiło :D Dziękuję za lekturę, klika i za refleksję. Dobrze znów widzieć Cię na portalu, bruce! Mam nadzieję, że zostaniesz teraz na dłużej <3

 

Koalo, doceniam, że chciało Ci się odtwarzać komentarz, i cieszę się, że nie żałujesz lektury. Dzięki za wizytę!

 

Irko, cieszę się, że przypadło do gustu. Zawsze miło, kiedy wpadniesz z wizytą :D Dzięki za lekturę i klika :)

deviantart.com/sil-vah

heart

Pecunia non olet

Opowiadanie ciekawe i trochę niepokojące. Tak mi się skojarzyło z tym, co stało się z Polską, chociaż tutaj puki co “zabija się obcych” słowami.

Na szukanie lepszego świata nigdy nie jest za późno.

Miejmy nadzieję, że proces ten raczej będzie się cofał niż postępował. Dzięki za komentarz, Koryu :)

deviantart.com/sil-vah

Hej,

 

Droga przecinająca pola kończyła się u stóp lasu. Między drzewa nie prowadziła żadna ścieżka, choć trzeba przyznać, że nie była potrzebna; rzadkie zarośla nie stanowiły przeszkody nawet dla dziecka.

takie wstawki nic nie wnoszą, wystarczy, ale nie była potrzebna.

 

Ciekawy klimat, duszny i niepokojący. Dziecko dostrzega to, czego inni nie chcą dostrzec. Albo dorośli po prostu nauczyli się wyciągać z danej sytuacji korzyści dla siebie, cynicznie i brutalnie. Niepowodzenia, o których wspomnieli inni faktycznie trochę mi przeszkadzały, ale limity limitami ^^

 

Zastanawia mnie jedynie Enklawa. Nowi nie napływają, bo wzięto by ich za Obcych, starzy są wybijani przez samych siebie. Idealny przepis na samozagładę. 

Hej,

Jak wspomniałem w czasie bety, najbardziej przypomina mi ,,Inwazję porywaczy ciał”, ale podlaną dodatkową dawką niepewności. I, w trochę mniejszym stopniu, ,,Neon Genesis Evangelion”, przez ogromnie niepokojącą atmosferę świata po kataklizmie. Dodatkowy szacun za zamknięcie wszystkiego w zaledwie 6500 znaków.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dobry tekst, mocny i poruszający. Podobały mi się niedopowiedzenia, balansowanie na granicy fantastyki i przekonań ludzkich. Tematyka skojarzyła mi się z inkwizycją: łatwo kogoś niewygodnego oskarżyć o czary, albo o to, że opętał go Obcy.

Styl też mi się podobał, opowiadanie dobrze się czytało. Duży plus za pokazanie w krótkiej historii głębi. Opowieść można interpretować w różny sposób, dla mnie najciekawsze było ukazanie płynnej granicy pomiędzy tym, co swojskie i obcym, które należy zniszczyć. Zgłaszam opowiadanie do wątku bibliotecznego.

OldGuard, dziękuję za lekturę, opinię i klika <3

 

SNDWLKR, przyznam, że w trakcie (iście ekspresowej) bety nie ogarnęłam, że “Inwazja porywaczy ciał” to tytuł istniejącego już dzieła XD Ale wzbudziło moją ciekawość, może będę miała okazję obejrzeć. Dzięki za pomoc i komentarz :)

 

ANDO, miło Cię znów widzieć! :D Fajnie, że wpadłaś, tym bardziej, że szort przypadł do gustu. Dziękuję bardzo za klika i komentarz!

deviantart.com/sil-vah

Cześć,

Tekst bardzo przypadł mi do gustu. Zupełnie nie rozumiem zarzutu o niedopowiedzeniach, który pojawił się w niektórych komentarzach (to nie przytyk, naprawdę nie rozumiem :)). Uważam, że informacji w historii jest dokładnie tyle, ile powinno być – nie za mało, nie za dużo. To, że nie wyłożyłaś wszystkich kart na stół daje pole do interpretacji i buduje świetny klimat. Myśl przewodnia, o zgrozo, nad wyraz aktualna. Tytuł w punkt!

Zabrakło mi może tylko jakiegoś delikatnego zarysu procesu przemiany matki bohaterki. Wtedy puenta wybrzmiałaby mocniej. Może warto byłoby napisać bardzo króciutką wstawkę w pierwszej części opowiadania, żeby ukazać ją z tej dobrej strony (np. jak daje córce szalik, bo na dworze zimno ;D). Ale to tylko taka luźna myśl, która nasunęła mi się po lekturze, może i wcale by to nie zagrało.

Podsumowując, tekst super, nieco orwellowski. Tą historią zostawiasz ze mną nutkę niepokoju ;).

Pozdrawiam!

Wytłumaczę się z zarzutu o niedopowiedzeniach. Po prostu brakuje mi między nimi logicznego połączenia, stąd moje uwagi. Liczba niewiadomych jest spora, a odtworzenie z nich logicznej historii jest trudne. I tak, przeczytałem wszystkie interepretacje w komentarzach i żadna z nich mnie nie kupuje.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Rany… Zabiłeś całą magię. ;D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

To jest w zupełności moja subiektywna opinia, co wyraźnie zaznaczyłem. Jeśli pewne rzeczy mi nie pasują, to o tym piszę. Rozumiem, że powinien traktować tekst jako metaforę? Jasne, pewne niedopowiedzenia mi się podobały, ale jest tu dla mnie ich za dużo. Trudno ułożyć z nich całość, więc pozostaje tylko mtefora… Ta, zrozumiałem przekaz. I jeszce tylko podkreślę, że opko mi się naprawdę podobało.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Sorry, poniosło mnie. Nikt nikomu nie odbiera prawa do własnej opinii, po prostu wydawało mi się, że traktujesz całą historię zbyt dosłownie.

Dobra, już się nie wymądrzam.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Zupełnie nie rozumiem zarzutu o niedopowiedzeniach, który pojawił się w niektórych komentarzach (to nie przytyk, naprawdę nie rozumiem :)). Uważam, że informacji w historii jest dokładnie tyle, ile powinno być – nie za mało, nie za dużo. To, że nie wyłożyłaś wszystkich kart na stół daje pole do interpretacji i buduje świetny klimat.

Jagiellon, mniej więcej o to chodzi z niedopowiedzeniami. Opowiadanie pozostawia pole do interpretacji dla czytającego. Nie wiemy do końca, czym są Obcy i to jest fajne. 

ANDO, ja doskonale o tym wiem. Nie wiem natomiast dlaczego ktoś uznał to za wadę, a nie zaletę ;). I stanowisko podtrzymuję, bo choć Młody pisarz próbował wyjaśnić, to po prostu mamy rozbieżne opinie. I dobrze, niech każdy odbiera tekst po swojemu :).

Rozumiem. W moim komentarzu pojawiło się słowo “niedopowiedzenia”, dlatego wyjaśniłam. :)

Łooho, mocne, Silvo, nawet bardzo mocne. Bardzo mi się podoba, jest obcość, jest niepokój i jest paranoja. Masz tutaj takie polowanie na czarownice, służące bezwzględnym ludziom do prowadzenia własnych gierek, społeczeństwo rządzone strachem przed obcymi, które nie rozumie tego co robi, a kiedy ktoś komuś podpadnie – już go nie poznaję i po kłopocie.

Bardzo podoba mi się końcówka. Nie wiem czy bohaterka zrozumiała to, jakim człowiekiem jest jej matka i zechciała się jej pozbyć, żeby ona nie pozbyła się już nikogo innego, kto jej podpadł. Może zrozumiała, a może dorosła na tyle, by zrozumieć jak wyglądają te wewnętrzne gierki, i że pewnego dnia jej własna matka może się jej pozbyć, kiedy zrobi coś przeciw niej, więc zadziałała z wyprzedzeniem. Tylko to oznaczałoby, że poczuła krew, zrozumiała co zapewni jej przetrwanie. I może stanie się taka jak matka.

Mocne, dobre, dobrze napisane. Klikam.

 

Pozdro

Q

Known some call is air am

Jagiellonie, cieszy mnie, że mamy podobne zdanie co do niedopowiedzeń :D Co do wstawki, pokonkursowo raczej nie wypada dodawać – pewnie byłaby to za duża zmiana, zatem musi pozostać tak, jak jest. Cieszę się, że się podobało! No i bardzo dziękuję za lekturę i komentarz <3

 

Outta, cześć! Zaskoczyłeś mnie, bo z komentarzy pod ostatnimi moimi tekstami pamiętam, że niezbyt Ci podchodziły. Tak więc miło, że ten się spodobał :) A co do końcówki – cóż, walka o przetrwanie najczęściej jest bezpardonowa. Dzięki za wizytę, klika i komentarz!

deviantart.com/sil-vah

Nie podchodziły? Które? Przecież to o rycerzu to nawet mój syn przeczytał, bo było dobre i śmieszne. To o robotach (chyba dobrze kojarzę, co?)? Tam czegoś brakowało, ale złe nie było. A to jest dobre, rzekłbym nawet, że bardzo dobre, nie mam się do czego przykleić, stąd opinia i klik :)

 

Pozdro

Q

Known some call is air am

Kojarzę, że z dwa-trzy ostatnie, które były wrzucane, w tym to na Las. Tak mi się po prostu kojarzyło, że była gorsza passa ;)

deviantart.com/sil-vah

Podobało mi się. Treściowo i kompozycyjnie dobrze przemyślany tekst. Scena otwierająca i zamykającą tworzą gorzką i niestety bardzo ludzką klamrę. Podoba mi się, że pokazałaś krótkowzroczność i pychę ludzi, do których nie dociera oczywista prawda – że wskazujący może w każdej chwili zostać wskazanym. Końcowe zdanie ma bardzo fajną wagę. Jest taką kropką nad “i” bez łopatologii.

Jedyne co mi trochę zgrzytało w tekście to częste opisywanie reacji dziewczynki poprzez aspekty fizjologiczne – szczypanie policzków, czerwienienie się itd. – za dużo tego było jak na tak krótki tekst.

 

Kliku klik nie będzie bo już nie potrzebujesz ;)

It's ok not to.

Gwoli wyjaśnienia, Silvo, mój komentarz miał zaproponować temat do zastanowienia, absolutnie nie optuję za jakimikolwiek zmianami. Tym bardziej, że opowiadanie jest świetne.

No i powodzenia w konkursie! Poprzednio nie napisałem, więc teraz nadrabiam :).

Ciekawy wstęp. Lubię Twój styl, taki pełen niedopowiedzeń, ma to swój urok.

Od razu nasuwa się wiele pytań, nie podajesz wszystkiego na tacy, budujesz atmosferę.

 

W lesie panowała cisza, od której zatykało uszy. Serce zaczęło bić szybciej; nerwowo rozglądała się na boki

Zagubiony podmiot. Dla mnie to nie problem, ale poprawnie byłoby dodać osobę, choć wiem, że w tego typu narracji jest to trudne, bo mamy „ją”, a nie konkretnie wymienioną postać.

 

Hm, na etapie rozmowy głównej bohaterki z chłopcem, trochę za szybko wiadomo, że to nie Obcy, a ludzie sami wymyślili tych Obcych. Można łatwo to wywnioskować z tekstów chłopca i pytania, że jak Mur ma powstrzymać Obcych. Nie wiem czy to nie za szybko jak na początek opowiadania. Jasne, dalej jestem ciekawa, ale domyślam się, w jaką stronę to pójdzie i przez to siada mi klimat tej niepewności. Ale może się mylę. Może coś mnie mocno zaskoczy.

 

Dalej czyta się płynnie i ten szybki koniec mnie… zaskoczył. To znaczy – zaskoczyło mnie, że to już koniec, że to takie krótkie.

 

Mimo wszystko, nadal jestem zdania, że ten środek ciężkości, który przypada na domysły dziewczyny o tym, że Obcy niekoniecznie istnieją, jest zbyt wcześnie. Myślę, że bez tych jej zdań, że Obcy wchodzą w ciała innych, że jak mur ma powstrzymać – byłoby lepiej. Ale rozumiem, że być może są osoby, które by nie zrozumiały, o co chodzi, więc to nie do końca czepianie się, tylko moje odczucia. Ja tam lubię, jak nie wszystko jest z góry wiadomo.

 

Co mi się podobało? Na pewno klimat, pomysł dość znany, ale wciąż dobrze zagrany. Mamy grupę ludzi, którzy donoszą na tych, którzy nie są im wygodni, a można ich zabić oskarżając o przejęcie kontroli przez Obcych. Na koniec okazuje się, że Obcych nie ma (choć to tylko jedna z interpretacji, oczywiście, no i kto wie, jakie były tego początki), że to ludzie decydują, kto jest Obcy. Myślę, że brak rozwinięcia interakcji z matką sprawił, że ta końcówka nie wybrzmiała tak dobrze, jak powinna. Przydałoby się to trochę rozbudować. 

 

Edycja po przeczytaniu komentarzy: 

Co do niedopowiedzeń, to myślę, że patrząc na historię, brakuje tu pewnej spójności w tym świecie. Gdyby spojrzeć na to jak na fabularne opowiadanie, to trzeba sobie zadać pytania: kto tym zarządzał, skąd wymyślono Obcych, czy to ludzie z wioski czy może spoza, a jeśli spoza to czemu, kto dał pozwolenie na zabijanie (w dodatku cywilom). Po prostu zagłębiając się w temat, niedomówień jest tak dużo, że ciężko uwierzyć w historię, w której nie powstałby wielki chaos. Bo przecież zabijają zwykli ludzie. I to w dodatku poprzez słowa, tzn. mówią, że ktoś jest obcy i to daje im impuls, przyzwolenie na zabijanie. Więc to robią. 

 

Oczywiście, jako taka metafora, to jest świetne. Naprawdę świetne i mocne. Ludzie to bestie, wystarczy, że mają pozwolenie na zabijanie i robią to chętnie, bez oporów. Likwidują niewygodnych i jeszcze robią to w ramach walka z Obcymi. Pod względem metafory ludzkich zachowań, opowiadanie jest naprawdę dobre. 

 

Zgodzę się z Outta Sewerem, że świetnie poprowadzona bohaterka, która na końcu postanawia zlikwidować matkę i w sumie nie wiemy, czy robi to:

* z wyrachowania – ze względu na chęć zabicia kogoś, kto może ją w przyszłości zabić, 

* z poczucia obowiązku wobec innych – aby chronić ludzi, bo matka nie wiadomo kogo zabije,

* ze względu na to, że coś w niej pękło i już nie poznaje własnej matki

* a może główna bohaterka dostrzega w matce Obcego, a Obcy faktycznie istnieją i weszli w matkę.

 

Można mnożyć interpretacje i to jest fajne, dla mnie ta niejasność jest dobra, potrzebna, lubię się zastanawiać. ;)

 

Podsumowując, bardzo mi się podobało jako metafora ludzkich zachowań, ale jako samo opowiadanie, to przydałoby się je rozwinąć, pogłębić, trochę bardziej uchylić okno na stworzony świat. Bo nawet jak uznamy, że może obcy istnieją, to jest to mocno na dalszym planie, a fajnie by było nie mieć tej pewności. Przynajmniej w moim przypadku. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Dzień dobry!

 

Bardzo mi się podobało. Szczególnie stworzenie klimatu grozy i niepewności. Czytelnik szybko orientuje się, że z obcymi to ściema i że w końcu przyjdzie kolej na kogoś bardziej bliskiego niż wujek czy ciotka.

Końcówka przywiodła mi na myśl postać Pawlika Morozowa, który doniósł na swojego ojca. Innymi słowy, rewolucja (czy szerzej rozumiane okrucieństwo połączone z kłamstwem) zjada własne dzieci. Oczywiście nie jest to sytuacja analogiczna, bo w opowiadaniu to matka coś ukrywa i zdaje sie wykorzystwać mit o obych dla własnych celów, a córka jedynie podchwytuje zastaną “tradycję”.

Bardzo ładnie skomponowane i napisane!

dogs, cieszę się, że się podobało! Dzięki za wizytę i komentarz :)

Jedyne co mi trochę zgrzytało w tekście to częste opisywanie reacji dziewczynki poprzez aspekty fizjologiczne – szczypanie policzków, czerwienienie się itd. – za dużo tego było jak na tak krótki tekst.

O, warte zapamiętania na przyszłość, tutaj nie zwróciłam zanadto uwagi.

 

No i powodzenia w konkursie! Poprzednio nie napisałem, więc teraz nadrabiam :).

Jagiellonie, dziękuję <3

 

Ananke, szalenie miło dostać tak długi i wnikliwy komentarz, dziękuję! Z drugiej strony, w takich okolicznościach zawsze czuję się trochę debilem, bo nie wiem, co odpisywać XD Chyba nie mam nic do dodania, zarzuty przyjmuję, a że ogólnie się podobało, to cieszy :)

 

kronosie, o, dzięki za przywołanie tej historii! No i miło, że wpadłeś na lekturę i zostawiłeś komentarz, oraz że się podobało :)

deviantart.com/sil-vah

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Hej ;)

Fajny tekst, klimatyczny i smutny, pełen obcości. Przyjemnie mi się go czytało :)

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie!

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Dzięki, Ermirie :)

deviantart.com/sil-vah

Z drugiej strony, w takich okolicznościach zawsze czuję się trochę debilem, bo nie wiem, co odpisywać XD

 

He he, no ja mam to samo, bo jak piszę długi komentarz, to często myślę sobie, że może w dużej mierze nie będzie przeczytany i naprodukuję się bez sensu, a jak jak ostatnia idiotka piszę i piszę. :P Chyba nie umiem inaczej. Chciałabym pisać krócej, ale jakoś ciężko się przestawić. Może kiedyś mi się uda.

Heej, ale ja myślę, że to bardzo dobrze że piszesz długie komentarze! Te akurat każdy autor z chęcią przeczyta, serio! A to, że np. ja nie zawsze wiem co na nie odpowiedzieć (a chciałabym odpowiedzieć konkretnie, by nie było, że olewam Twój wysiłek, bo tak nie jest), to inna kwestia XD

deviantart.com/sil-vah

Sprytne, sprytne.

Człowiek człowiekowi obcym. I chętnie wykorzysta każdy pretekst, żeby go zaciukać.

Ciekawi mnie, jaki to ma wpływ na społeczność. W końcu zamienią się w bandę pustelników? Ostatni zgasi światło? Ktoś pójdzie po rozum do głowy?

A może to wszystko manipulacje reptilian… ;-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka