- Opowiadanie: Devik - Differentia specifica

Differentia specifica

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

wilk-zimowy, Finkla

Oceny

Differentia specifica

Bohater wchodzi do baru o nazwie „Obcość”. Pod palcami czuje znany na pamięć kształt mosiężnej klamki, powiew z klimatyzacji otula go niczym stary przyjaciel, a wzory na parkiecie prowadzą go tą samą ścieżką, co zawsze.

Mówią, że każdy jest bohaterem swojej historii, ale Bohater wie, że jest Głównym Bohaterem i że ta cała historia jest właśnie o nim. Wie, bo świat wyraźnie mu to mówi i powtarza każdego dnia.

 

Przy stolikach siedzą postacie poboczne, ale Bohater nie zwraca na nie uwagi. Nie zawsze tak było. Kiedyś szukałby wśród bezimiennego tłumu kogoś, z kim jego historia mogłaby się przeciąć. Kogoś, kto zasługuje, by mieć kwestie dialogowe, imię podczas napisów końcowych, a może nawet rolę drugoplanową.

Nieraz mu się nawet wydawało, że znalazł taką osobę, ale na koniec dnia te ich wszystkie historie niezmiennie okazywały się miałkie, wtórne i nudne. Niegodne, by do nich wracać.

 

Teraz Bohater przychodzi tu tylko po to, by spotkać Dziewczynę. Nie jakąś Prawdziwą Miłość, wręcz przeciwnie – to zawsze jest ktoś nowy. Jeśli wybierze odpowiedni stolik, ona podejdzie do niego i rozpocznie rozmowę.

Czego nie zrobi, nie jest w stanie tego zepsuć – może się zbłaźnić, udawać kogo tylko chce, bełkotać w wymyślonym języku czy nawet nic nie robić – ona i tak skończy ten dzień z nim. Tak widać przewiduje scenariusz jego historii.

Wczoraj nawet zaszalał i był kimś, kim nie był od dawna. Kimś, kim nie był, odkąd to wszystko się zaczęło.

Był po prostu sobą. Nie był pewien dlaczego. 

Może trochę z nudów i zmęczenia – wcielanie się w coraz bardziej wymyślne role przestawało mu już sprawiać przyjemność. Może trochę z powodu wczorajszej Dziewczyny. Nie potrafił tego nazwać i określić, ale coś w niej sprawiło, że przypomniał sobie czasy, zanim pierwszy raz dotknął mosiężnej klamki.

Kiedy już wślizgnął się w swoją starą skórę, okazała się zadziwiająco wygodna, wręcz idealnie dopasowana i nagle stało się prosto i przyjemnie. Wczoraj było naprawdę dobrym dniem, najlepszą jego wersją od długiego czasu.

 

Dzisiaj, zgodnie ze swym zwyczajem, Bohater pierwsze, nieśpieszne i wyuczone kroki skierował do baru, gdzie zamówił drinka. To zwykle była jego ulubiona część dnia, bo nie miał nad nią żadnej kontroli. Jeśli powiedział barmanowi, żeby go zaskoczył, ten zawsze przygotowywał coś innego i Bohater faktycznie niezmiennie był zaskoczony. Szczególnie tym, że można zrobić tyle różnych drinków. Dotychczas każdy był nowy, pyszny i tak unikalny, że pamiętał je wszystkie.

Był więc pewien, że dzisiejszego drinka już wcześniej pił. Z niemym wyrzutem spojrzał na barmana. Nic jednak nie powiedział, wszak ten nie pamiętał poprzednich wizyt. Najwyraźniej właśnie dostał odpowiedź, ile różnych drinków można zrobić. Gdyby tylko pamiętał, który raz tu był. Dawno już przestał liczyć.

 

Wstał od baru, zostawiając prawie pełny kieliszek i zaczął szukać wzrokiem dzisiejszej Dziewczyny. To też była jego mała przyjemność – wypatrzeć ją zawczasu i snuć przez chwilę domysły, jaka będzie tego dnia. Pierwszy raz miał nadzieję, że ta sama, co wczoraj.

Znalezienie jej powinno być proste, tylko jej twarz była tutaj nowa. Dzisiaj jednak i tę przyjemność mu odebrano, bo kiedy w końcu zwrócił uwagę na tłum, zobaczył wiele nowych twarzy.

Skonsternowany wyszedł na zewnątrz, sprawdzić czy może zmieniło się jeszcze coś, czego wcześniej nie zauważył.

 

Bohater stoi przed barem o nazwie "Obcość" i z rosnącym zdziwieniem przygląda się nowym autom, ludziom, a nawet chmurom, słucha rozmów, muzyki i hałasów, których wcześniej nie słyszał, do jego nozdrzy docierają zapachy, których wcześniej tu nie czuł. 

Odwraca się, kiedy ktoś delikatnie dotyka go w ramię.

– Cześć! – mówi Główna Bohaterka.

Koniec

Komentarze

Witaj. Gratuluję portalowego debiutu. :)

Pętla czasowa może być niekoniecznie klasyczna i nie do końca typowa. Monotonia życia Głównego Bohatera mimo wszystko nie zniszczyła w nim emocji, odczuć i pragnień. Pomysłowe podejście do obcości, która zaczyna się od nazwy baru, ale na pewno na niej nie kończy. Zakończenie nieco zaskakujące. Odczuwam pewien niedosyt w prezentacji życia Bohatera, chociaż rozumiem, że w zamierzeniu tekst miał być właśnie takim “meritum” całej stworzonej fabuły. 

Przy pewnych fragmentach kojarzyłam je z “Dniem świstaka”. :)

Z technicznych:

Nie raz mu się nawet wydawało, że znalazł taką osobę, ale na koniec dnia te ich wszystkie historie niezmiennie okazywały się miałkie, wtórne i nudne. – razem

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Dziękuję za uwagi, błąd poprawiony :)

Część z barem i w ogóle Bohaterem wzięła się z regulaminu konkursu, gdzie było napisane, żeby związek opowiadania z obcością był większy niż tylko zdanie

Bohater wchodzi do baru o nazwie „Obcość”. 

Więc od tego zdania postanowiłem zacząć :)

W zamyśle jego codzienne życie nie odbiegało od tego, co znamy z różnych opowieści o pętlach czasowych. Uznałem więc, że może się oprzeć na tych schematach, bo opowieść skupia się na momencie zakończenia pętli. Przynajmniej zakończenia tej pętli.

Zabawne , że mimo wszystko interesujące

Tak się domyślałam, że taka była właśnie geneza pomysłu na fabułę. Sprytnie. ;)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Oj przewrotnie ;>

Oj ryzykownie ;>

Ale uśmiechnęło bardzo, fajnie się czytało i przybijam pionę za dostarczanie dobrego humoru :D

No i musze przyznać, ze obawiałem się, ze będzie hermetyczny żarcik dla śledzących konkurs, a to całkiem fajne i pomysłowe opowiadanie wyszło. Mające klimat i pozwalające wyobrazić sobie sytuację. W dodatku wbrew obawom motyw obcości faktycznie się pojawił nie tylko w formie nazwy baru – w nieco zaskakujący sposób, ale… dobry. A że zaskoczenie to wartość sama w sobie, to wrażenia z tekstu na plus.

 

Interesujący pomysł, ciekawy twist. Niech żyją główne bohaterki! ;-)

Wydawało mi się, że mało tu obcości, ale nie, pojawiła się.

Babska logika rządzi!

Kurczę, za sam tytuł powinnam przeczesać, ale jakoś… nie mogę. Z pięć razy się zabierałam, nie daję rady. Może dlatego, że narzuca mi się nieodparcie Dicka "Świat, którego pragnęła". Nie wiem. Pomysł jest ciekawy, filozoficzny, więc dlaczego? Nie mam pojęcia.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka