- Opowiadanie: Jagiellon - Ostatnia stacja

Ostatnia stacja

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy, Użytkownicy III, Finkla

Oceny

Ostatnia stacja

Wjechaliśmy między blokowiska wyrastające ze stromych zboczy. Ostatni krzyk mody… Każdy chciał mieszkać jak najwyżej. Efekt był taki, że dziewicze szczyty zamieniły się w betonowe piramidy.

– I jak ci się podoba przejażdżka takim starociem? – zagadnąłem Teo.

Rytmiczny stukot kół o tory sprawiał, że czułem się jakbym został przeniesiony w czasie do początku dwudziestego pierwszego wieku.

– Niesamowite, że wykupiłeś na wyłączność ostatni przejazd przed zamknięciem linii – ciągnąłem, nie doczekawszy się odpowiedzi. – Po nas już nikt nigdy nie pojedzie pociągiem.

Teo wciąż nie odpowiadał. Wpatrywał się w skupisko wiatraków słonecznych rozsianych na zielonych halach, ledwie widocznych za smugami minilotów.

– Dzięki, że zaproponowałeś mi tę wycieczkę – dodałem. – Pewnie kosztowała majątek.

– No i co z tego? – odparł pytaniem, wciąż nie odrywając wzroku od okna. – Tantiemy za VRplus ciągle spływają na konto. Nie wiem już co z tym robić.

Gdyby ktoś nie znał mojego brata, mógłby wziąć te słowa za przechwałki. W jego głosie nie pobrzmiewała jednak choćby nuta buty. Po prostu uważał, że pieniądze same w sobie nie przedstawiały dużej wartości.

– Jak będziesz miał problem z nadmiarem kasy, śmiało się zgłaszaj – rzuciłem ze śmiechem.

Nieznacznie uniósł kącik ust. Zaraz jednak na jego twarz wróciła zaduma.

– Coś taki zamyślony? – zapytałem.

Westchnął ciężko.

– Zaraz skończy się pewien etap.

– Ludzie, pociągów mu szkoda…

– Nie o to chodzi – mruknął. – A co, jeśli wszyscy dojeżdżamy właśnie do ostatniej stacji?

Zawiesił głos, ale wiedziałem, że ma jeszcze coś do dodania. Czekałem.

– Ludzie pracują – podjął – po czym wracają do domu i korzystają z mojego przeklętego wynalazku. Zanurzają się w symulacji, ignorując prawdziwy świat, z którego zostaje coraz mniej. Przypatrz się dobrze, o ile zobaczysz coś za smogiem z tych cholernych, latających maszyn. Gdzie okiem sięgnąć nie ma ani jednego drzewa, które wyrosłoby naturalnie, te nieliczne zasadzono ludzką ręką. Z dzikich zwierząt zostały jedynie ptaki, bo resztę albo upchnięto w rezerwatach, albo hoduje się w więzieniach zwanych fermami. Kwestia czasu, gdy do reszty wydrenujemy złoża naturalne…

– I nic z tym nie możemy zrobić, niestety – przerwałem. – Może dlatego ludzie korzystają z twojego wynalazku, który ciągle tak krytykujesz. Symulacja jest widocznie lepsza niż to, co mamy za oknami. Dziś każdy może spełnić swoje marzenia, choć przez chwilę stać się pierwszoplanowym bohaterem…

– Ale to kłamstwo – przerwał.

– Nieważne. Radość, ekscytacja i satysfakcja są prawdziwe nawet w sztucznej rzeczywistości.

Wjechaliśmy do tunelu. Żółte żarówki rozpraszały mrok. Teo odwrócił się od okna i spojrzał mi w oczy.

– Bzdura. Ludzie stali się słabi. Uciekają przed przeciwnościami ze strachu, nie z wyboru. Bez odpowiedzialności nie ma radości z życia, docenienia samego siebie. Staliśmy się bezwolnymi sługusami rządzących. Właściwie już dojechaliśmy do ostatniej stacji.

– Co masz na myśli?

– „Drodzy państwo, za kilka minut dotrzemy na miejsce.” – rozległo się z głośników. – „Prosimy o…”

Komunikat urwał się. Niebieski błysk na ułamek sekundy rozjaśnił wnętrze.

– Zawiedliśmy jako gatunek – ciągnął Teo, lekceważąc dziwne światło. – Zniszczyliśmy własny dom. Nie zdołaliśmy znaleźć kolejnego. Podbój kosmosu okazał się mrzonką.

– Widziałeś to?

Teo kontynuował, ignorując moje pytanie.

– Jedyny sposób to zacząć od nowa. Dawno, dawno temu.

Nie miałem pojęcia o czym mówił. Tymczasem wyjechaliśmy z tunelu.

Oniemiałem.

Za oknami rozciągał się widok na zupełnie inny świat. Niebo zachwycało intensywnym błękitem. Ośnieżone górskie szczyty skrzyły się w słońcu. Strzeliste, poszarpane granie onieśmielały, zielone hale i zbocza porośnięte lasami cieszyły oczy żywą zielenią. U podnóża gór znajdowały się pełne drewnianych chatek wsie.

– Co to…? Symulacja? – wydukałem.

Pociąg zahamował z sykiem. Na peronie tłoczyła się masa ludzi. Dworzec w dawnym, dwudziestopierwszowiecznym stylu wyglądał jak nowy. Nieco dalej widziałem starodawne domy i ulicę. Auta, które tamtędy przejeżdżały przywodziły na myśl muzealne eksponaty.

Teo patrzył na mnie z zagadkowym uśmiechem.

– Tutaj wysiadamy – powiedział spokojnie.

– Ale… jak my…?

Zaśmiał się.

– Trochę przerobiłem pociąg przed naszą wycieczką.

Otworzyłem szeroko oczy.

– Gdzie my jesteśmy…?

– Nieistotne. Właściwe pytanie brzmi: „kiedy?”. W dniu, w którym wszystko dało się jeszcze uratować.

Byłem zagubiony. Teo nie wydawał się jednak przejmować moją konsternacją.

– Chodź, bracie – powiedział, wstając. – Mamy przed sobą sporo pracy.

Wyszliśmy na zewnątrz. Poczułem uderzenie czystego, nie przesiąkniętego dymem powietrza. Z rozkoszą wziąłem głęboki wdech i uśmiechnąłem się szeroko. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariata, ale miałem to gdzieś.

Uświadomiłem sobie, że przez całe dotychczasowe życie byłem obcym we własnym domu. Kiedy stałem pod błękitnym niebem, pośród osłonecznionych gór, wreszcie po raz pierwszy poczułem się jak u siebie.

– No szybciej – ponaglił Teo.

Ruszyłem za nim, ciągle się uśmiechając.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Dobrze, aby co pewien czas uświadamiać sobie, że na razie mamy jeszcze całkiem dużo i ważne, abyśmy tego nie zmarnowali. :) Głównemu bohaterowi niewiele brakuje teraz do szczęścia, niespodziewanie wrócił do naszych czasów i upaja się tym, doceniając “przeróbkę”, dokonaną przez Teo. Carpie diem! :)

 

Zauważyłam powtórzenie:

Gdzie okiem sięgnąć nie ma ani jednego drzewa, które wyrosłoby naturalnie, te nieliczne zostały zasadzone ludzką ręką. Z dzikich zwierząt zostały jedynie ptaki, bo resztę albo upchnięto w rezerwatach…

 

Nietuzinkowe podejście do “Obcości”. Osobne brawa za przewrotność tytułu. :)

Pozdrawiam, powodzenia, klik. :)

Pecunia non olet

Pomysłowe. Straszące przyszłością. Z fantastycznym pomysłem, że można cofnąć się do przeszłości.

Bruce, Koala75, dziękuję za ciepłe słowa. Zawsze miło jest przeczytać coś pozytywnego na temat własnych wypocin. Cieszę się niezmiernie, że szort przypadł wam do gustu ;).

Błąd poprawiony :).

Pozdrawiam!

Dziękuję również i pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć. Pomysłowe i dające do myślenia. Pociąg do przeszłości, czyli dzisiejszej teraźniejszości z przyszłości. Trochę mało w tym „obcości" moim zdaniem. Pozdrawiam

Cześć, JPolsky. Dziękuję za komentarz, cieszę się, że pomysł ci się spodobał. Zawartej w opowiadaniu koncepcji obcości nie będę tłumaczył, uważam, że nie powinienem. Jeśli jej nie widać, to tylko i wyłącznie z powodu niedostatków warsztatowych i umysłowych autora ;). 

Pozdrawiam!

Próbuję przyczepić się do czegoś w tym opowiadaniu, bo nie lubię pociągów. ;) I… nie ma do czego. Fantastyka wyraźna, zgrabnie wpleciona w tekst, bez infodumpów. Twist – bardzo udany, jedno z nielicznych opowiadań w konkursie, którego końcówka wybrzmiała chociaż trochę optymistycznie. Bohaterowie wypadli wiarygodnie, łatwo mi było wczuć się w ich sytuację i zrozumieć motywy postępowania. Fabuła – dopasowana do limitu znaków. Opisy: plastyczne, budujące poruszający świat z przyszłości. Wydaje się, że niektóre elementy tej wizji występują już obecnie, np. fermy czy blokowiska. 

Zgłaszam opowiadanie do wątku bibliotecznego.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cześć :)

Pociągi <3

Pomysł z możliwością cofnięcia się w czasie, by coś naprawić, bardzo mi się spodobał (chciałoby się tak przenieść xd). Sam moment przejazdu przez tunel, za którym jest inny świat – a raczej czas, przeszłość w znanym bohaterom świecie – jest delikatny, bardzo płynny (kojarzy mi się z budowaniem opisu u pisarzy z lat osiemdziesiątych).

Przyjemne historia :)

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie!

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Cześć, dziewczyny ;).

ANDO, bardzo miło mi czytać takie miłe słowa. Dziękuję.

Anet, skoro sympatyczne, uznaję, że się podobało, więc cieszę się niezmiernie.

Ermirie, fajnie, że tekst przypadł do gustu. Widzę, że w twoim przypadku akurat trafiłem z pociągiem.

Dziękuję, że zechciałyście przeczytać i skomentować mój tekst. Cieszę się, że historia przypadła wam do gustu.

Pozdrawiam!

Prosta historia, ale nic jej nie brakuje.

Jeśli jedynym ratunkiem jest wehikuł czasu, to nie jest dobrze…

Babska logika rządzi!

Dziękuję za ciepłe słowo, Finklo. Zawsze miło przeczytać przychylny komentarz :). Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka