- Opowiadanie: Koala75 - Ambaras

Ambaras

Samo życie.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Ambaras

Po powrocie z firmy Alek dał się wyprowadzić psu do parku, ale na krótko. Był zmęczony i propozycja szefowej wymagała zastanowienia, chociaż wiedział, że właściwie nie ma wyboru i następnego dnia musi się zgodzić. Dla odstresowania włączył laptop i otworzył stronę ulubionego portalu. Od dwóch lat był tam zarejestrowany i nawet umieścił kilka swoich opowiadań. Przez pół roku jednak nie miał żadnego pomysłu, nawet na szort. Zobaczył, że pojawiły się nowe teksty znanych mu autorów.

– Ich wena nie opuszcza. Mnie przestała odwiedzać – powiedział do leżącego obok psa. Ten poderwał się i radośnie poszczekując, zaczął się łasić do uśmiechniętej dziewczyny, która zmaterializowała się na sofie.

– Jestem twoją nową weną. Mam kilka pomysłów na opowiadania, które nadają się na ulubioną przez ciebie NF. Bierzmy się do pracy.

To był prawdziwy uśmiech losu. Nie dość, że wena przyszła nieproszona, to jeszcze taka śliczna. W tym momencie Alek przypomniał sobie szefową i zwrócił się do pięknego gościa błagalnie:

– Nie obraź się na mnie, ale nie mogę teraz z tobą współtworzyć, chociaż nie marzę o niczym innym. W pracy szefowa powiedziała, że ma dla mnie do zrobienia projekt, który zapewni mi awans na samodzielnego projektanta. Dostanę miesiąc na opracowanie całości. Szefowej się nie odmawia, bo…

– Więc chcesz, żebym teraz dała ci spokój i wróciła za miesiąc?

– Nie gniewaj się, ale muszę przyjąć jej propozycję i skupić się tylko na niej.

– Ok, rozumiem i nie mam ci za złe, też mam przełożonych. Zostawiam cię z psem, jest cudowny – powiedziała, pogłaskała Asa i znikła.

Minął miesiąc, Alek skończył projekt, awansował i zaczął wzdychać do swojej weny. Po dwóch tygodniach zjawiła się, zmęczona i roztargniona, bez uśmiechu. Nawet As jej nie rozruszał, chociaż cieszył się jak szczeniak.

– Co się stało? – spytał gospodarz, zaniepokojony wyglądem dziewczyny.

– Zastępuję dwie koleżanki, bo wirusy je dopadły. Pomagam jednemu autorowi napisać krwawy kryminał, drugiemu – cukrowe romansidło. Już nie wiem, co gorsze. W dodatku obaj wiedzą lepiej… Nie mogę teraz pracować z tobą, może za miesiąc.

Po miesiącu on dostał nowy wymagający projekt, a po dwóch jego wena nie była w stanie nim się zająć, bo znów spadło na nią nieplanowane zastępstwo.

 

Parafrazując: ”Z tym największy jest ambaras, żeby dwoje mogło naraz”.

 

Koniec

Komentarze

Wenie się nie odmawia! Nigdy! Lepiej zawalić projekt niż stracić wenę. Także ten.

Przyjemnie się czytało. Jedyne, co bym zmieniła, to dałabym mocniejszy akcent na moment pojawienia się weny. 

Pozdrawiam cieplutko! 

No ja coś tak czułem, że będzie o małżeństwie :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Boy-Żeleński by się ucieszył. ;)

Tak to w życiu bywa, niczym Żuraw i Czapla – niby lgną do siebie, potrzebując i marząc, ale ciągle coś im przeszkadza. :) Ciekawe, komu wena pomaga przy wspomnianym kryminale. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Ech, ta wena. Przyjemny szorcik, bardzo prawdziwy. Jak to mówią, trzeba się bez weny umieć obyć, bo ta rzadko zjawia się na zawołanie. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Cudownie prawdziwe!laugh

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Miło mi widzieć Wasze komentarze. Jeżeli tekst przywołał u kogoś uśmiech, znaczy, udało się. Pozdrawiam Wszystkich. :)

Wena – czapla;)

Sympatyczne.

Lożanka bezprenumeratowa

Łowuszko, nie myślałem o niej w ten sposób. ;)

Koala75, teskt przywołał uśmiech przez wspólnotę doświadczeń. ;) Sama prawda. 

Crucisie, miejmy nadzieję, że nowy rok przyniesie zmianę na owocną współpracę z weną. smiley

No, faktycznie – samo życie. Też czasem wracam z roboty taka padnięta, że zasypiam, zanim zdążę doczytać opko do końca, a co dopiero coś dopisać… Ale żeby spławić wenę na cały miesiąc? Na szczęście są jeszcze weekendy.

Babska logika rządzi!

Finklo. tym bardziej doceniam, że znalazłaś czas i chęć, żeby to przeczytać i skomentować. :)

Tak to właśnie w życiu bywa, że jak odmówi się wenie, to później ciężko, żeby wróciła chętna do pracy. Chyba każdy się o tym przekonał. :) Czytało się przyjemnie, jedynie wena była trochę zbyt zwyczajna, jak na kogoś tak… hm, nietypowego. ;) Może to też kwestia krótkiego występu weny w opowiadaniu. Ale ogólnie podobało mi się. ;)

Ananke, może ustal ze swoją weną, co najbardziej lubi. Moja, jak już przyjdzie, lubi bezy. Wiem, że nie jest rozpieszczana u nich, więc staram się mieć dla niej, co lubi. Wena też… człowiek, trochę inny. :) 

Bardzo sympatyczne i prawdziwe, czyli jak zawsze :)

Ostatnio mam mało czasu tu zaglądać i czytać, ale co jakiś czas jednak sprawdzam, czy Koala czegoś nie wrzucił, bo to zawsze króciutke teksty, więc dużo czasu nie trzeba poświęcić, a przyjemność lektury gwarantowana :) Dzieki, Misiu!

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Minden, to wielka frajda przeczytać taki komentarz pod swoim tekstem. Jeżeli będziesz, mimo braku czasu, zaglądać do moich miniaturek, to będzie to dla mnie wielką nagrodą i inspiracją.

Koalo, ja uwielbiam bezy, ale Wena to niekoniecznie. :) Moja to jest dziwna, przychodzi w nocy, zrywa mnie z łóżka na siłę, nie pozwala spać i każe pisać przez trzy godziny bez przerwy, a potem w każdej chwili dnia, bez wytchnienia, nie dając przestać, nie dając złapać oddechu… I znika, bez pożegnania, bez żadnego słowa. Tak nagle, że nie umiem się odnaleźć w życiu. I czekam na nią, żeby znowu wrzuciła mnie w ten szalony rytm bez poszanowania mojego czasu. Także trochę mniej miła niż Twoja, zazdroszczę wspólnego podjadania bezików lub ciasta bezowego. :)

Ananke, może spróbuj mieć przygotowane po każdej wizycie weny inne ciasteczka lub pralinki. Za którymś razem trafisz w jej gust i obłaskawisz. Jesteś bardzo młoda, masz dużo czasu przed sobą. Zazdraszczam. :)

Świetny pomysł, może w końcu trafię w jej gust, w końcu przez żołądek do serca. :D Dziś mi stuknęła trzydziestka, także koniec z cyfrą dwa z przodu. ;p

Ananke, w takim razie najlepsze życzenia urodzinowe od zwierzaka, jak najwięcej pięknych przyszłych dni.

Dziękuję, Misiu, za życzenia. :) W tym roku urodziny to wychodzenie z choroby, więc tak czekam tęsknie na brak kataru i wiosnę. ;)

Ananke, wychodź jak najszybciej. Dni bez kataru zrobią się od razu piękne. ;)

Nigdy nie miałam Pani Weny, ale zawsze mi się wydawało, że to bardzo osobiste dobro i jeśli się ją ma, to na wyłączność, że nie dzieli się jej z nikim. ;)

Znam jeszcze taką wersję ambarasu:

Z tym największy jest ambaras, że chce dwoje i to zaraz!

 

Mnie prze­sta­ła od­wie­dzać –  po­wie­dział… → Wystarczy jedna spacja po półpauzie.

 

muszę przy­jąć jej pro­po­zy­cję i sku­pić się tylko na tym. → Piszesz o propozycji, więc: …muszę przy­jąć jej pro­po­zy­cję i sku­pić się tylko na niej.

 

– Co się stało? – spy­tał, za­nie­po­ko­jo­ny wy­glą­dem dziew­czy­ny go­spo­darz. → – Co się stało? – spy­tał gospodarz, za­nie­po­ko­jo­ny wy­glą­dem dziew­czy­ny.

 

Pa­ra­fra­zu­jąc: ” Z tym naj­więk­szy… → Zbędna spacja po otworzeniu cudzysłowu. Winno być: Pa­ra­fra­zu­jąc: Z tym naj­więk­szy

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg,  wprowadziłem poprawki. Wielkie dzięki za wskazania i danie drugiego życia temu tekstowi. Twojej wersji ambarasu nie znałem. :D

Bo widzisz, Misiu – zmieniły się czasy, więc są inne ambarasy. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

JolkaK

Wenie się nie odmawia!

 

Cieszę się, Koala75, że Ty wenie nie odmówiłeś!

Jak zwykle fajny, śmieszny szorcik :)

entropia nigdy nie maleje

Reg, w ogóle z czasem jest niezły ambaras. :)

Jimie, jakoś mam szczęście, jak do tej pory. że moja nie musiała zastępować koleżanek i niezmęczona podrzucała mi pomysły. :)

Ano, nie da się ukryć, Misiu. Pewnie dlatego nie tylko Tarnina chciałaby mieć TARDIS. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, można kupić na allegro, ale to chyba niedziałające gadżety.

 

No właśnie, Misiu, zaledwie gadżet, w dodatku nie ma nic wspólnego z oryginałem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, podobno czas płynie wolniej tam, gdzie jest większa grawitacja, więc może trzeba się przenieść w pobliże czarnej dziury, nie dając się do niej wciągnąć. :)

Misiu, czerń dziury chyba mnie nie pociąga, czerń nie jest moim kolorem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, pozostaje znaleźć sobie obiekt o dużej masie, wtedy i grawitacja w pobliżu powinna spowolnić czas. :)

Misiu, spróbuję. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. W dzieciństwie czas najbardziej spowalniał na nielubianych lekcjach….

Babska logika rządzi!

 Reg, spróbować nie zaszkodzi. :)

 

Finklo, ja już niestety trochę wyrosłem. :(

Nowa Fantastyka