- Opowiadanie: nilfheim - Egzamin

Egzamin

Pierw­sze (chro­no­lo­gicz­nie) opo­wia­da­nie z cyklu “Niebo jak z brązu”. Jest to opo­wieść osa­dzo­na w two­rzo­nym prze­ze mnie świe­cie Eku­me­na­tu, pierw­szy raz za­pre­zen­to­wa­nym w opo­wia­da­niu pod tym samym ty­tu­łem.

Wię­cej in­for­ma­cji o świe­cie na po­wo­li uzu­peł­nia­nym WIKI

Bar­dzo dzię­ku­ję za be­to­wa­nie @gra­vel i @Mo­ni­que.M !

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Egzamin

Tym razem za­mie­rzał wszyst­ko po­praw­nie prze­pi­sać. Ciem­ność wpraw­dzie już się koń­czy­ła, jed­nak miał duże za­le­gło­ści, dla­te­go mu­siał zu­ży­wać dro­gie świe­ce. W sa­lach wspól­nych o tej porze już nie pa­lo­no świa­teł, pa­no­wał prze­cież długi dzień, no­ca­mi więc nie było o tej porze roku ciem­no. Do tak pre­cy­zyj­nych zadań jed­nak nie wy­star­czy­ło na­tu­ral­ne nocne świa­tło. Wyj­rzał przez okno. Księ­życ lśnił. Skup się, po­my­ślał Sam­har. Ostat­nia li­nij­ka, kil­ka­na­ście po­cią­gnięć i z głowy. Świa­tło za­mi­go­ta­ło. Wy­ko­nał za­ma­szy­sty ruch, a na ko­niec zwol­nił i wy­krę­cił pę­dzel wy­ko­nu­jąc ostat­ni za­wi­jas. Jego ręka za­trzy­ma­ła się wraz z ostat­nim po­cią­gnię­ciem. Czyż­by tym razem w końcu mu się udało? Każda wy­pa­lo­na świe­ca to ko­lej­ne dni, które bę­dzie mu­siał spła­cić. Jeśli tym razem nie uda mu się przejść eg­za­mi­nów, bez­pow­rot­nie stra­ci szan­sę na zo­sta­nie Lu­mi­na­rzem. Spad­nie do któ­re­goś z rytów braci mniej­szych. Bę­dzie usłu­gi­wał tym, któ­rym się udało. Oczy­wi­ście nikt go nie wy­rzu­ci z Cy­ta­de­li. Ci, któ­rzy tutaj się na­ro­dzi­li, za­wsze mieli za­gwa­ran­to­wa­ne życie na wy­so­kim po­zio­mie. Ale po­nie­waż z za­sa­dy do Cy­ta­de­li nie wpusz­cza­no ludzi z ze­wnątrz, ktoś mu­siał wy­ko­ny­wać mniej cie­ka­we prace.

Spoj­rzał jesz­cze raz na ar­kusz. Z tym mógł chyba jutro udać się do Mi­strza. Choć nie był pewny czy do­brze zin­ter­pre­to­wał dy­na­mi­kę i pauzy. Za­krę­cił fla­kon tuszu i zdmuch­nął świecz­kę. W kom­na­cie za­pa­no­wa­ła ciem­ność. Nad ka­li­gra­fią pra­co­wał prak­tycz­nie co­dzien­nie od ponad roku. Za­wsze uwa­żał za dziw­ne, że aby za­koń­czyć edu­ka­cję Lu­mi­na­rza, trze­ba było stwo­rzyć wy­jąt­ko­we dzie­ło ka­li­gra­ficz­ne. Na co dzień pew­nie rzad­ko bę­dzie miał oka­zję, żeby two­rzyć coś ta­kie­go. I na co mu się przy­da ka­li­gra­fia? Gdyby cho­ciaż był w tym dobry, mógł­by może pójść ścież­ką wuja Cha­ra­ma. Jego ke­ti­wy wi­sia­ły w wielu miej­scach. Ponoć nawet Wiel­ki Mistrz miał w swo­jej kom­na­cie wer­set Księ­gi za­pi­sa­ny pędz­lem Cha­ra­ma. 

Ketiw “Zaj­myr”

 

Jego myśli za­kłó­cił brat Moseh, który nagle po­ja­wił się za ple­ca­mi.

– Ekhm. Już ranek, nie zda­łeś maj­stersz­ty­ku. To zna­czy, że nie do­pu­ści­my cię do eg­za­mi­nu. 

– Słu­cham? Prze­cież za­sa­dy mówią wy­raź­nie – czas na do­star­cze­nie maj­stersz­ty­ku mija do­pie­ro wraz z roz­po­czę­ciem eg­za­mi­nu!

– Mierz siły na za­mia­ry. Nie spa­łeś w ogóle tej nocy. Dalej nie skoń­czy­łeś pracy, a zo­sta­łi ci za­le­d­wie jakiś tuzin mia­rek pia­sku. 

– Mnó­stwo czasu!

Spoj­rzał na po­zy­cję słoń­ca. Oszu­ku­ję sam sie­bie – po­my­ślał. Nie był dobry ani z zadań na­uko­wych, ani rze­mieśl­ni­czych. W po­przed­nich la­tach nawet nie udało mu się za­li­czyć pracy koń­co­wej – maj­stersz­ty­ku – dla­te­go mu­siał po­wta­rzać w ko­lej­nym roku. Mam jesz­cze ostat­nią szan­sę – po­wie­dział sam do sie­bie. Wes­tchnął i wró­cił do pracy.

 

***

 

– Lu­mi­na­rze to Zakon wie­dzy. Je­ste­śmy naj­bar­dziej wszech­stron­ni, wiemy skąd zdo­by­wać in­for­ma­cje i jak je wy­ko­rzy­sty­wać. Ale wła­śnie dla­te­go to na nas spo­czy­wa od­po­wie­dzial­ność pro­wa­dze­nia ludz­ko­ści. To my nie­sie­my świa­tło Księ­gi. To my pil­nu­je­my, aby Bo­skie Dzie­ło do­ko­ny­wa­ło się każ­de­go dnia. 

Sam­har słu­chał wy­po­wie­dzi brata Mo­se­ha na wpół przy­tom­ny. Pracę przy­niósł wprost ze szta­lu­gi. Nie było czasu nawet żeby po­zo­sta­wić do wy­schnię­cia. O dziwo za­li­czył. Teraz jed­nak od­bi­ja­ło się na nim sie­dze­nie nad ke­ti­wem przez całą noc. Oczy same mu się za­my­ka­ły.

– Dzi­siaj za­de­cy­du­je się czy także za­słu­gu­je­cie na miano Lu­mi­na­rzy, czy może na­da­je­cie się je­dy­nie do któ­re­goś z sza­rych za­ko­nów. 

Grupa kan­dy­da­tów stała w sze­re­gu przed wej­ściem do jed­nej z sal za­kon­nych. 

– Nie­raz na­po­tka­cie trud­ne sy­tu­acje. Sy­tu­acje, do któ­rych nie zo­sta­li­ście przy­go­to­wa­ni. Macie do­wo­dzić Straż­ni­ka­mi – choć nie uczy­li­ście się wal­czyć. Macie nad­zo­ro­wać Pu­styn­ni­ków i Le­śni­ków – choć nie uczy­li­śmy was pracy z glebą. Macie nad­zo­ro­wać Braci Miej­skich, choć nie uczy­li­śmy was han­dlu. Wasze naj­waż­niej­sze umie­jęt­no­ści to ad­ap­ta­cja i zdo­by­wa­nie wie­dzy!

Zdo­by­wa­nie wie­dzy, dobre! To chyba jed­nak nie miej­sce dla mnie – wy­rzu­cal sobie Sam­har.

– Każdy z was pod­da­ny zo­sta­nie te­sto­wi. Komu się uda – przyj­mie świę­ce­nia Lu­mi­na­rza. Komu się nie uda – trafi do jed­ne­go z po­zo­sta­łych za­ko­nów. Wasze umie­jęt­no­ści i tak zo­sta­ną wy­ko­rzy­sta­ne z po­żyt­kiem. Po­trze­bu­je­my ludzi do za­ko­nów Pi­śmien­ni­ków czy Rach­mi­strzów. Po­trze­bu­je­my Me­cha­ni­ków czy Rze­mieśl­ni­ków do nad­zo­ro­wa­nia dzia­ła­nia wielu urzą­dzeń we­wnątrz Cy­ta­de­li.

Brat Moseh od­pie­czę­to­wał i roz­wi­nął ar­kusz pa­pie­ru.

– Bę­dzie­cie wy­wo­ły­wa­ni w lo­so­wej ko­lej­no­ści, a na­stęp­nie uda­cie się zgod­nie z przy­dzia­łem do od­po­wied­niej kom­na­ty. Tam po­zna­cie szcze­gó­ły.

Sam­har spoj­rzał na kan­dy­da­tów. Było ich w sumie ośmiu, wszy­scy po­zo­sta­li młod­si od niego. 

– Nadir – od­czy­tał Moseh z ar­ku­sza trzy­ma­ne­go przed sobą.

To syn człon­ka Rady, zdał obie spra­wę Sam­har – stał z dumą na samym prze­dzie. Pew­ność sie­bie biła od niego na sto łokci. Miał ka­rie­rę prak­tycz­nie za­pew­nio­ną. Sam­har z za­zdro­ścią po­pa­trzył na niego. Nadir ra­dził sobie do­sko­na­le za­rów­no z za­da­nia­mi na­uko­wy­mi, jak i or­ga­ni­za­cyj­ny­mi. Po­wol­nym ru­chem Nadir pod­niósł głowę i spoj­rzał na wej­ścia do kom­nat.

– Kom­na­ta numer trzy.

Bez po­śpie­chu za­czął prze­miesz­czać się w tam­tym kie­run­ku. Po twa­rzach in­nych adep­tów Sam­har wi­dział, że nie tylko on się de­ner­wu­je. Po­zo­sta­li rów­nież za­sta­na­wia­li się co ich czeka, jed­nak nie wy­wo­ła­ny kan­dy­dat. On zda­wał się być pew­nym tego, że sobie po­ra­dzi.

Mi­nę­ły chyba ze dwie miar­ki pia­sku, nim Moseh znów prze­mó­wił.

– Sam­har. Także kom­na­ta numer trzy.

Za­sko­czo­ny Sam­har spoj­rzał na drzwi. Tam jest prze­cież już Nadir. Czy bę­dzie z nim ry­wa­li­zo­wać?

Sam­har wszedł do kom­na­ty. We­wnątrz znaj­do­wa­ła się ława, sze­reg urzą­dzeń i kilka ksiąg. Na stole stały dwie szklan­ki z pły­nem. Na­dira tam nie było, ale z po­miesz­cze­nia wy­cho­dzi­ło kilka par drzwi.

– Jako przed­sta­wi­ciel Eku­me­na­tu tra­fi­łeś na jedną z wol­nych wysp. Ten test bę­dzie opie­rał się na in­sce­ni­zo­wa­nym sce­na­riu­szu. Pro­wa­dzisz ne­go­cja­cje na temat wy­so­ko­ści rocz­ne­go ha­ra­czu. Po­da­no dwie szklan­ki wody. Zanim tu jed­nak do­tar­łeś, do­sta­łeś in­for­ma­cję od na­sze­go szpie­ga, że woda w jed­nej ze szkla­nek bę­dzie za­tru­ta. Masz miar­kę pia­sku czasu. Potem do po­miesz­cze­nia wej­dzie przed­sta­wi­ciel jed­nej z wysp. Co zro­bisz? Czas, start.

Sam­har pod­szedł do szkla­nek. W obu widać było prze­źro­czy­sty płyn. Woda – po­my­ślał. Szklan­ki miały nieco inny kształt, jed­nak poza tym ni­czym się nie róż­ni­ły. Bli­żej niego stała niż­sza, bar­dziej pę­ka­ta, na­to­miast od stro­ny drzwi węż­sza i wyż­sza. Wokół wi­dział różne sub­stan­cje co­dzin­ne­go użyt­ku. Cu­kier, sól, kilka in­nych przy­praw. Czy tu cho­dzi o jakiś pro­sty test che­micz­ny? Roz­lał po odro­bi­nie wody z każ­dej ze szkla­nek do dwóch pół­mi­sków. Za­czął uważ­nie do­da­wać ko­lej­ne sub­stan­cje, spraw­dza­jąc czy wy­da­rzy się co­kol­wiek dziw­ne­go. Nic ta­kie­go jed­nak się nie stało. W rogu po­ko­ju stał pie­cyk, który dawał przy­jem­ne cie­pło. Może to jest wska­zów­ka? De­sty­la­cja? Nie zdąży. Ale może po pro­stu pod­grze­je małą por­cję każ­dej z pró­bek? Chwi­lę to za­ję­ło, ale tak jak się spo­dzie­wał, nie dało to żad­nych efek­tów. Spraw­dził mier­nik pia­sku. Zaraz ko­niec. No nic. I tak nie spo­dzie­wał się, że mu się uda roz­wią­zać taką za­gad­kę. 

– Zaraz wej­dzie przed­sta­wi­ciel wysp – usły­szał. Zaraz, czy to też ele­ment za­da­nia? Może cho­dzi o od­po­wied­nie po­pro­wa­dze­nie roz­mo­wy? Już sły­szał kroki. Zgod­nie ze zwy­cza­jem na po­wi­ta­nie wy­pi­ją po peł­nej szklan­ce wody. Wodę trze­ba sza­no­wać. My­ślał o zbi­ciu szkla­nek uda­jąc nie­po­rad­ność, ale to by­ło­by świę­to­kradz­two. Sły­szał już o po­dob­nych te­stach. Kilku adep­tów tra­fi­ło do me­dy­ków na długi dzień albo i dłu­żej po wy­pi­ciu za­tru­tej wody. Spoj­rzał na szklan­ki. Ale prze­cież mogę się upew­nić, że je­dzie­my na jed­nym koniu… A potem będę im­pro­wi­zo­wał. Zła­pał obie szklan­ki. W każ­dej było wy­star­cza­ją­co miej­sca na dru­gie tyle wody. Prze­lał naj­pierw za­war­tość jed­nej do dru­giej, a na­stęp­nie z dru­giej odlał po­ło­wę do pierw­szej. Do kom­na­ty w tym samym mo­men­cie wszedł Nadir. 

Czyli jed­nak ry­wa­li­zu­je­my? Czy jeden z nas musi od­paść? Pew­nie on tu był pierw­szy, i po­praw­nie zi­den­ty­fi­ko­wał szklan­ki.

– Nie ma co tego prze­dłu­żać – Nadir zu­peł­nie nie wczu­wał się w rolę. Sam­har trzy­mał dalej w rę­kach obie szklan­ki. – Znasz ety­kie­tę wy­spia­rzy? Pew­nie nie. Podaj mi tę szklan­kę, która na po­cząt­ku stała od stro­ny drzwi.

Sam­har za­wa­hał się przez se­kun­dę. Nie pa­mię­tał, która była która… Ale w sumie po zmie­sza­niu za­war­to­ści, nie miało to zna­cze­nia… Zaraz, zaraz! A jeśli tru­ci­zna jest nie w wo­dzie a w szkle? I tak już jest za późno. Jak teraz nie przej­dzie testu, wię­cej szans nie bę­dzie. Podał Na­diro­wi szklan­kę z lewej ręki i spoj­rzał na drugą – trzy­ma­ną w pra­wej ręce. A więc tak to się ro­ze­gra – po­my­ślał.

– Prze­pra­szam – od­rzekł Nadir po chwi­li. – Ale wy­da­je mi się, że za­szła po­mył­ka. Podałeś mi swoją szklankę. Po­wi­nie­neś wie­dzieć, że po­praw­na ety­kie­ta jest w kon­tak­tach dy­plo­ma­tycz­nych ab­so­lut­nie naj­waż­niej­sza.

Aha, po­my­ślał Sam­har. Czyli wszyst­ko jasne. Tru­ci­zna była w tej niż­szej! Nadir mu­siał jakoś to roz­pra­co­wać.

Schy­lił głowę w kie­run­ku Na­dira.

– Słu­chaj, prop­nu­ję ci układ – wy­szep­tał. – Nie wiemy na pewno, w któ­rej szklan­ce jest tru­ci­zna. Za­wrzyj­my pakt. Podam ci szklan­kę, a na­stęp­nie wy­lej­my jed­no­cze­śnie za­war­tość. Po­wie­my, że udało się nam zneu­tra­li­zo­wać dzia­ła­nie tru­ci­zny. Ty na pewno znasz na to spo­sób.

Nadir kiw­nął głową na znak zgody, i uśmiech­nął się. Podał Na­diro­wi drugą ze szkla­nek. Czy to mogło być tak pro­ste?

– Za Księ­gę – po­wie­dział Nadir i jed­no­cze­śnie pod­niósł napój do ust.

– Stój! – prze­rwał Sam­har. – Twoja szklan­ka jest za­tru­ta.

– Nie­moż­li­we. Spraw­dzi­łem, w któ­rej szklan­ce jest tru­ci­zna za po­mo­cą testu kwa­so­wo­ści!

Roz­legł się gong. Do sali wszedł brat Moseh.

– Ko­niec eg­za­mi­nu! Wy­grał Sam­har! Gra­tu­la­cje!

Nadir po­czer­wie­niał na twa­rzy.

– Prze­cież ja wy­gra­łem! Po­praw­nie zi­den­ty­fi­ko­wa­łem szklan­kę z tru­ci­zną.

– To praw­da i fałsz za­ra­zem – oznaj­mił Moseh. – Zi­den­ty­fi­ko­wa­łeś tru­ci­znę po­praw­nie. Jed­nak nie miało to zna­cze­nia, bo fi­nal­nie po­peł­ni­łeś błąd. I to kry­tycz­ny, który w praw­dzi­wej sy­tu­acji kosz­to­wał­by cię życie. Mo­głeś po­słu­chać Sam­ha­ra. Sam­har cię prze­chy­trzył mie­sza­jąc za­war­tość obu szkla­nek. Obie były za­tru­te.

– Kiedy podał mi pierw­szą szklan­kę, dys­kret­nie wsy­pa­łem przy­go­to­wa­ny wcze­śniej pro­szek. Pro­szek ten re­ago­wał z tru­ci­zną, kiedy więc za­uwa­ży­łem, że moja woda się de­li­kat­nie pieni, zro­zu­mia­łem, że Sam­har za­mie­nił szklan­ki! To miał być test wie­dzy.

– Sam­har wy­grał. Zmie­szał obie szklan­ki i do­pro­wa­dził do tego, że przed­sta­wi­ciel Wol­nych Wysp, który pla­no­wał otru­cie swo­je­go go­ścia, sam wpadł we wła­sną pu­łap­kę – po­wie­dział Moseh. 

– Ale czy to nie wbrew za­sa­dom? Było jasno po­wie­dzia­ne, że mamy jedną za­tru­tą szklan­kę! Nie dwie! Skąd mia­łem wie­dzieć, że coś ta­kie­go może się wy­da­rzyć?

– Ad­ap­ta­cja. Do­sto­so­wy­wa­nie się do no­wych sy­tu­acji. To jest cecha Lu­mi­na­rza. Ob­ser­wo­wa­łem was obu. Ty, Nadir, masz do­sko­na­łe umie­jęt­no­ści teo­re­tycz­ne, jak i prak­tycz­ne. W ciągu za­le­d­wie czę­ści miar­ki pia­sku spo­rzą­dzi­łeś po­praw­ny test na tru­ci­znę. Jed­nak fi­nal­nie – zo­sta­łeś ogra­ny przez Sam­ha­ra, który całą miar­kę pia­sku spę­dził na cho­dze­niu po kom­na­cie, a roz­wią­za­nie wy­my­ślił, gdy już wcho­dzi­łeś do po­miesz­cze­nia…

– Nie! Tak nie może być! – kłó­cił się Nadir, pod­czas gdy to Sam­har był tym razem cał­ko­wi­cie spo­koj­ny.

– Spo­koj­nie, Nadir. Sam­har nawet pro­po­no­wał ci roz­wią­za­nie! Do­sta­niesz swoją drugą szan­sę za rok. Sam­har tym­cza­sem prze­szedł ten etap.

– Sam­har. Mo­żesz wró­cić do kom­nat sy­pial­nych i od­po­cząć. – Moseh uśmiech­nął się do Sam­ha­ra. – A, był­bym za­po­mniał. Gra­tu­la­cje od Wiel­kie­go Mi­strza. – Moseh prze­ka­zał mu zwi­nię­ty ar­kusz pa­pie­ru. – Jutro rano wy­ru­szasz z Lu­mi­na­rzem Ama­dem na pierw­szą wy­pra­wę. Je­dzie­cie do wol­nych miast. Bę­dzie to ostat­ni etap two­je­go eg­za­mi­nu.

Koniec

Komentarze

Przypomniała mi się Kantyczka dla Leibowitza :)

 

Małe czepialstwo:

Potrzebujemy ludzi do zakonów Piśmienników czy Rachmistrzów Cytadeli. Potrzebujemy Mechaników czy Rzemieślników do nadzorowania działania wielu urządzeń wewnątrz Cytadeli.

Coś źle mi brzmi to powtórzenie Cytadeli. Nie wiem czy Rachmistrzowie nie mogliby być po prostu Rachmistrzami a nie Rachmistrzami Cytadeli?

Bracia mniejsi mi się kojarzą z Franciszkanami albo ze zwierzętami – trochę mnie to z początku zbiło z pantałyku.

Dziwne wydało mi się imię Nadir dla kogoś dobrze urodzonego (Nadir to punkt na przeciwko zenitu, najniższy, pochodzi z arabskiego nathir czyli przeciwieństwo – jakoś nie pasuje mi to do osoby o wysokim statusie, bardziej do wyrzutka, banity, rabusia)

 

Bardzo przyjemne opowiadanie we wschodnim klimacie, przypomina mi książkę z arabskimi lub żydowskimi zagadkami i mądrościami, którą czytałem jako dziecko – tytułu ani autora niestety już nie kojarzę, ale rozwiązania zagadek były tam podobne do finału tego tekstu (a sam bardzo lubię tego typu myślenie, więc jest to dla mnie w dwujnasób satysfakcjonujące).

Tekst odbieram bardzo pozytywnie – uśmiechnął mnie :)

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

Podał Nadirowi szklankę z lewej ręki i spojrzał na drugą – trzymaną w prawej ręce. A więc tak to się rozegra – pomyślał.

– Przepraszam – odrzekł Nadir po chwili. – Ale wydaje mi się, że zaszła pomyłka. Twoja szklanka była ta druga. Ta, którą trzymasz w prawej ręce.

 

Qui pro quo…wszystko jest OK, mimo ze tekst sugeruje przeciwnie. Brak logiki…

Ale czytało się fajnie – choć to nie moje klimaty…

Pozdrawiam.

dum spiro spero

Witaj.

Kwestie techniczne – wątpliwości i sugestie – do przemyślenia:

Na co dzień pewnie rzadko będzie miał okazje, żeby tworzyć coś takiego. – literówka?

Zostało ci jakiś tuzin miarek piasku. – trochę mi zgrzyta składnia

Wasza najważniejsze umiejętności to adaptacja i zdobywanie wiedzy! – literówka

Chwilę to zajęło (przecinek?) ale tak jak się spodziewał, nie dało to żadnych efektów.

– Słuchaj, propnuję ci układ – wyszeptał. – Nie wiemy, (zbędny przecinek?) na pewno, w której szklance jest trucizna. – literówka

Moseh przekazał mu zwinięty arkusz papieru (brak kropki) – Jutro rano wyruszasz z Luminarzem Amadem na pierwszą wyprawę.

 

Opowieść rzeczywiście wskazuje na to, że jest fragmentem większej całości. Ogólnie opowiadanie stosunkowo łatwo wciąga w fabułę, postać głównego bohatera jest zaprezentowana interesująco, pokazuje jego emocje oraz przemyślenia i czytelnik dość szybko zaczyna mu kibicować. :) Egzamin zaskakujący, zwroty akcji podczas jego trwania i zachowanie pewnego siebie, zaskoczonego oblaniem kandydata dodają smaczku.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. ;)

Pecunia non olet

@Jim bardzo dziekuję za uwagi, wprowadzone!

Co do imienia Nadir – rzeczywiście idea tutaj zakłada, że nowa kultura powstał ze zmieszania się ludzi, którzy uciekli z m.in. Europy i Bliskiego Wschodu, dlatego wybierając imiona starałem się wybierać słowa z różnych kultur. Nie sprawdziłem jednak, że Nadir może oznaczać kogoś o niskim statusie. Rozważę to! Z drugiej strony – ludzie w tym świecie już nie porozumiewają się naszymi językami (co ma istotny sens w dalszej fabule), więc może taki zwrot, że osoba “ważna”, ma imię symbolizujące “niski status”, ale sama o tym nie wie, ma jakiś sens? Zastanowię się nad tym…

@Fascynator masz rację! musiałem 3 razy przeczytać, żeby to zauważyć. poprawione!

@bruce dzięki za korektę! i bardzo dziękuję za pozytywne słowa!

Dzięki, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Interesujące. Adaptacja i kreatywność ponad sztywną wiedzę. Dobre.

Jak na początek cyklu może być, choć po przeczytaniu dwóch scenek – przygotowania do egzaminu a potem egzaminu, czuję pewien niedosyt. Mam też nadzieję, że z czasem pojawi się fantastyka, bo tutaj jej nie dostrzegłam.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

nie pa­lo­no świa­teł, pa­no­wał prze­cież długi dzień, no­ca­mi więc nie było o tej porze roku ciem­no. Do tak pre­cy­zyj­nych zadań jed­nak nie wy­star­czy­ło na­tu­ral­ne nocne świa­tło. […] Świa­tło za­mi­go­ta­ło. → Czy to celowe powtórzenia?

 

Skup się, po­my­ślał Sam­har. → A może: Skup się – po­my­ślał Sam­har.

Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.

 

– Słu­cham? Prze­cież za­sa­dy mówią wy­raź­nieczas na do­star­cze­nie maj­stersz­ty­ku mija do­pie­ro wraz z roz­po­czę­ciem eg­za­mi­nu! → Unikaj dodatkowych półpauz w dialogach; sprawiają, że zapis staje się mniej czytelny.

Proponuję: – Słu­cham? Prze­cież za­sa­dy mówią wy­raź­nie, że czas na do­star­cze­nie maj­stersz­ty­ku mija do­pie­ro wraz z roz­po­czę­ciem eg­za­mi­nu!

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

zo­sta­łi ci za­le­d­wie jakiś tuzin mia­rek pia­sku. → Literówka.

 

Mam jesz­cze ostat­nią szan­sę – po­wie­dział sam do sie­bie. → Pierwszy zaimek jest zbędny. Skoro powiedział, powinno to być zapisane jak dialog:

Mam jesz­cze ostat­nią szan­sę – po­wie­dział do sie­bie.

 

Macie do­wo­dzić Straż­ni­ka­michoć nie uczy­li­ście się wal­czyć.Macie do­wo­dzić Straż­ni­ka­mi, choć nie uczy­li­ście się wal­czyć.

 

Macie nad­zo­ro­wać Pu­styn­ni­ków i Le­śni­kówchoć nie uczy­li­śmy was pracy z glebą.Macie nad­zo­ro­wać Pu­styn­ni­ków i Le­śni­ków, choć nie uczy­li­śmy was pracy z glebą.

 

Zdo­by­wa­nie wie­dzy, dobre! To chyba jed­nak nie miej­sce dla mnie – wy­rzu­cal sobie Sam­har. → Literówka. Jeśli, jak rozumiem, Samhar wyrzuca sobie w myślach, zapisz to jako myśl.

 

– Każdy z was poddany zostanie testowi. Komu się udaprzyjmie święcenia Luminarza. Komu się nie udatrafi do jednego z pozostałych zakonów. → – Każdy z was poddany zostanie testowi. Komu się uda, przyjmie święcenia Luminarza. Komu się nie uda, trafi do jednego z pozostałych zakonów.

 

Bez po­śpie­chu za­czął prze­miesz­czać się w tam­tym kie­run­ku. → A może zwyczajnie: Bez po­śpie­chu ruszył w tam­tym kie­run­ku.

 

ale z po­miesz­cze­nia wy­cho­dzi­ło kilka par drzwi. → Można wychodzić przez drzwi, ale nie wydaje mi się, aby drzwi mogły wychodzić.

Proponuję: …ale w pomieszczeniu było kilkoro drzwi.

 

różne sub­stan­cje co­dzin­ne­go użyt­ku. → Literówka.

 

Chwi­lę to za­ję­ło, ale tak jak się spo­dzie­wał… → Raczej: Chwi­lę to trwało, ale tak jak się spo­dzie­wał

 

– Zaraz wej­dzie przed­sta­wi­ciel wysp – usły­szał. Zaraz, czy to też ele­ment za­da­nia? → Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Winno być:

– Zaraz wej­dzie przed­sta­wi­ciel wysp.Usły­szał.

Zaraz, czy to też ele­ment za­da­nia?

 

Kilku adep­tów tra­fi­ło do me­dy­ków na długi dzień albo i dłu­żej po wy­pi­ciu za­tru­tej wody. → Nie brzmi to najlepiej. Co to jest długi dzień?

 

– Nie ma co tego prze­dłu­żać – Nadir zu­peł­nie nie wczu­wał się w rolę. → Brak kropki po wypowiedzi.

 

Jed­nak fi­nal­niezo­sta­łeś ogra­ny przez Sam­ha­ra… → Jed­nak fi­nal­nie zo­sta­łeś ogra­ny przez Sam­ha­ra

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej 

 

Luminarze są mądre, ale nie jest zrozumiałe kim oni naprawdę są i co w tym świecie robią. Z tego powodu nie jest do końca jasne – dlaczego naprawdę studiują i co robią po ukończeniu tych studiów: czy oni są politykami? czy oni są inżynierowie? Przecież opowiadanie jest dobre, szybko przeczytałem.

 

Pozdrawiam.:)

Cześć,

 

historyjka, czy raczej scenka całkiem ciekawa, ale czuć streszczeniowość w tekście. Do tego jest zły zapis myśli i sporo infodumpów, których można by uniknąć poprzez rozbudowanie świata, opisy, naturalne dialogi. Może to wynikać z faktu, że to Twój świat wykreowany na większą skalę, a my dostaliśmy taki kawałek i trochę to razi :P

 

powtórzenia

 

Nadir – odczytał Moseh z arkusza trzymanego przed sobą.

To syn członka Rady, zdał obie sprawę Samhar – stał z dumą na samym przedzie. Pewność siebie biła od niego na sto łokci. Miał karierę praktycznie zapewnioną. Samhar z zazdrością popatrzył na niego. Nadir radził sobie doskonale zarówno z zadaniami naukowymi, jak i organizacyjnymi. Powolnym ruchem Nadir podniósł głowę i spojrzał na wejścia do komnat.

 

Zastanowiła mnie też jednostka czasu – miarka piasku. Raz to bardzo mało – zaledwie tuzin miarek, aby ukończyć jakieś zadanie. Później czekali na kolejne wywołanie dwie miarki piasku, co musiało być bardzo długim okresem, bo Samhar dostał miarkę piasku czasu na zadanie i zdążył w tym czasie przetestować różne warianty mieszanek, odparować trochę wody itd. Przyznam, że mnie to zastanowiło, bo chyba jest w tym trochę niekonsekwencji.

 

A, i science-fiction w tym za grosz :P

 

Pozdrawiam

 

 

Przyjemnie się czytało, wciągło, świat mi się podobał. Tylko na koniec przyszło rozczarowanie, że to tylko tyle. Zdany egzamin to jeszcze nie fabuła. Tekst wygląda mi na fragment czegoś większego.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarze: @Koala75

 

@Irka_Luz – tak to część planowanego dłuższego opowiadania/krótkiej książki. Mam prawie gotowych kilka rozdziałów. Więcej tutaj chyba światotworzenia, niż silnej, jednej historii.

 

@racimir – tak Luminarze w tym świecie to odpowiednik polityków. Jest to kasta przygotowywana od dziecka do zarządzania Ekumenatem.

 

@OldGuard, dzięki za poprawki, wprowadzę. Co do science-fiction – cała dłuższa historia wg. mnie spełnia wymogi science-fiction ale ten rozdział, fakt – nie. Koncepcja polega na tym, aby zgodnie z cytatem z Clarke’a (”Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nierozróżnialna od magii.”), wprowadzić czytelnika w świat, który “wydaje się” fantasy, a z czasem sprawić, że zorientuje się, że to świat postapo/sf.

Co do miarki piasku – w głowie miałem coś ok. 12 minut, tak aby 5 miarek składało się w godzinę, ale muszę jeszcze te wartości sprawdzić.

 

@regulatorzy bardzo dziękuję za dokładne przyjrzenie się tekstowi, wprowadzę sugerowane poprawki

 

Nilfheim, miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka