- Opowiadanie: MPJ 78 - Cypryjko, wygrałaś

Cypryjko, wygrałaś

Opowiadanie nawiązuje do tego pod tytułem Rodzeństwo 

Finklo tłumaczę tu jak Atena władowała się wojnę z Aresem i jakim cudem ten ostatni jest po tej dobrej stronie. 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Cypryjko, wygrałaś

Ojciec Zeus zawiódł moje oczekiwania. Przeprosiny od brata, i miesięczny zakaz picia przez niego piwa, w żadnym stopniu nie był adekwatną karą za zbezczeszczenie mojego ołtarza. Musiałam więc kontynuować sprawę.

 

– Jakim cudem mogliście zawalić tak prostą operację!? – krzyczałam na stado obwieszonych medalami generałów.

– Warunki pogodowe ograniczyły możliwości czołgów. – Armgen Głupasimow trząsł się ze strachu kiedy to mówił. – Bez ich wsparcia piechota mimo ogromnych strat nie była w stanie osiągnąć zakładanych postępów.

– Logistyka nie wyrabiała pod uderzeniami HIMARS-ów, więc artyleria nie mogła zapewnić piechocie wsparcia. – Tłumaczył się armgen Szajbu.

– Wróg miał dane satelitarne, więc korzystając z wewnętrznych dróg mógł przerzucać odwody oraz zapasy na zagrożone odcinki jeszcze zanim wyprowadziliśmy uderzenie. – Armgen Złotogaciow bezradnie rozłożył ręce.

– Sprawdzę, wierzcie mi, sprawdzę każde z waszych wytłumaczeń!

 

Dotrzymałam słowa i… Załamałam się. Na kudłaty tyłek Satyra, jakim cudem władowałam się w takie bagno! Orki z generalskimi epoletami zarazem kłamały, jak i mówiły prawdę. Czołgi faktycznie miały ograniczone możliwości ruchu, ale tylko te z wymalowaną zetą. Wozy przeciwnika, mimo takich samych warunków pogodowych, dawały radę być wszędzie tam, gdzie były potrzebne. Tajemnica tego nie tkwiła w jakichś fenomenalnych modyfikacjach wykonanych przez Ukraińców, czy też demonizowanych po tej stronie frontu Polaków. Orkowie mimo tego, że wojna trwała już prawie rok i wszyscy wiedzieli, że unieruchomione maszyny były bezwzględnie niszczone przez artylerię, nadal przy każdej okazji wymieniali paliwo na alkohol. Logistyka kulała, owszem jedną z przyczyn było dość luźne podejście do maskowana magazynów, co owocowało atakami rakiet dalekiego zasięgu, bo faktycznie satelity wroga wisiały nad nami cały czas. Dużo ważniejszą przyczyną problemów było jednak rozkradanie ładunków na każdym szczeblu. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji ofensywa wyszła kiepsko. Co zrobić, jeśli chcę wygrać z Aresem? Orków nie zmienię, ale mogę oślepić jego wywiad, czyli zacząć od wyeliminowania satelitów.

 

Nie miałam złudzeń co do tego, jak sprzęt skretyniałych orków poradziłby sobie w walce z satelitami. Na szczęście znałam kogoś, kto mógłby zapewnić mi najlepszą broń. Kuźnie Hefajstosa zmieniły się od czasów starożytności. Choć nadal były we wnętrzu Ziemi i oświetlał je blask lawy, to znacząco poprawiła się wentylacja oraz dorobiły się biur projektowych. W jednym z nich w końcu znalazłam mego brata, boga kowali i ognia. Co zaskakujące, nie był sam. Obok niego dostrzegłam kobietę, a to było absolutnym ewenementem. Oczywiście nie Afrodytę, z którą był ożeniony, ale też ładną brunetkę, z wiankiem ognistych kwiatów na głowie. Towarzyszka Hefajstosa miała na sobie jedynie spódniczkę z jakichś pnączy, jej lśniące, czekoladowe ciało pokrywały liczne tatuaże obejmujące nawet niczym nie okryte piersi. Para zajmowała się uczeniem automatonów tańca hula. Hefajstos usprawniał je od strony mechanicznej, a jego partnerka programowała ich ruch. Poziom porozumienia jak osiągali pozwalał stwierdzić, że jest między nimi chemia.

– Witaj braciszku. – Zamachałam do nich ręką.

– O Atena, cześć. – Hefajstos dopiero teraz mnie dostrzegł.

– Przedstawisz mnie swojej towarzyszce?

– Pele Atena, Atena Pele. – Mimo czerwonego blasku lawy widać było, że brat się rumieni wymieniając imię Hawajki. – Cóż cię siostro sprowadza?

– Interesy – odrzekłam krótko.

– Aby na pewno tylko interesy? – Pele popatrzyła na mnie podejrzliwie.

– Prowadzę wojnę z Aresem i potrzebuję na wczoraj broni do walki z satelitami.

– Teraz nie dam rady. – Hefajstos bezradnie rozłożył ręce.

– Nie wierzę. Ty, stajesz po stronie Aresa! – podniosłam głos.

– To nie tak. Po prostu… Bo widzisz… No więc… – Bóg kowali wyraźnie nie umiał się wysłowić.

– Udaje się do mnie na Hawaje – Pele uśmiechnęła się znacząco.

– Obiecałem poprawić wentylację w wulkanie, zrobić nowe oświetlenie lawowe, podgrzewane jakuzzi, no i mechaniczną służbę…

– Rozumiem, bawcie się dobrze. – Puściłam oko do brata.

– Ale my…

– Nie przeszkadzam. – Nachyliłam się do Pele. – Dbaj o niego – wyszeptałem jej do ucha.

 

Co cóż, skoro Hefajstos nie był w stanie mi pomóc, bo zakochał się jak nastolatek, to musiałam znaleźć inny sposób na likwidację wrogich satelitów. W sumie nic trudnego jeśli ma się w rodzinie władcę Słońca. Natychmiast udałam się na Rodos.

– Cześć kuzynko. – Opalony blondyn błysnął uśmiechem godnym reklamy pasty do zębów.

– Witaj Heliosie, co u ciebie słychać? – odwzajemniałam uśmiech.

– Nie narzekam, interes się kręci.

– Miło mi to słyszeć.

– Ja zaś słyszałem, że ostatnio dużo czasu spędzasz w mroźniej Rosji? – spytał.

– Mam spięcie z Aresem.

– Z Aresem mówisz… – Helios uśmiechnął się bez wyraźnego powodu.

– Właśnie w tej sprawie tu jestem. – Postanowiłam przystąpić do rzeczy.

– Nie jestem wojownikiem. – Helios rozłożył ręce. – Zajmuję się turystyką, fitnessem, energetyką, rozrywką, trochę lotnictwem.

– Pomogłeś Zeusowi podczas tytanomachii.

– To było tak dawno, teraz jestem kochankiem, pieszczącym moimi promieniami ciała pięknych kobiet, bywam ogrodnikiem doglądającym tego jak kwitną wiśnie, lub dojrzewają pomarańcze, ale od tysiącleci nie trzymałem broni w ręku.

– Ale możesz mi pomóc, choć odrobinę.

– To pewnie będzie oznaczać zamianę tego. – Wskazał wzrokiem kilkanaście zgrabnych studentek opalających się na leżakach. – Na błota Bachmutu?

– Bez przesady. – Skrzywiłam się lekko. – Od taplania się w błocku mam orków.

– Co więc proponujesz?

– Potrzebuję koronalnego wyrzutu masy ze Słońca.

– Po co ci to? – Helios wydawał się zaskoczony.

– To proste. W ten sposób zostałyby spalone satelity pracujące dla Aresa, zarówno zapewniające jego armii łączność, jak i obserwacyjne.

– Nie zrobię tego.

– Ale dlaczego?

– Po pierwsze to nie armia Aresa. Z tego co widziałem, on w niej jedynie służy i to ledwie jako dowódca batalionu.

– Wiem. Robi to, bo na tym stanowisku, może zarówno dowodzić kilkuset ludźmi jak i osobiście zabijać. Tego psychopatę to kręci.

– Każdy ma to co lubi. – Helios na chwilą zawiesił wzrok na opalającej się toples modelce.

– Jesteś okropny. – Podążyłam za spojrzeniem kuzyna.

– Jestem uroczy. – Puścił do mnie oczko. – A wracając do tematu. Drugim argumentem przeciw, jest to, że z łączności Starlinków korzystają też moje biznesy.

– To zniszcz choć satelity obserwacyjne.

– Tylko widzisz Ateno – Helios uśmiechnął się przepraszająco. – Część firm, która nimi operuje należy do mnie.

– To daj mi dostęp do danych.

– Kuzynko zrozum, pomógłbym tobie, ale… – Helios przerwał na chwilę, by odpowiedzieć na pozdrowienie pięknej blondynki. – Mógłbym stracić bardzo dużo.

– Nie mów, że Ares cię zastraszył! – ze zdenerwowania podniosłam głos.

– Nie o niego chodzi… – Zamyślił się. – Dla mnie i większości olimpijczyków, to obca wojna. Trudno ci będzie znaleźć tu sojuszników. Myślę, że powinnaś poszukać ich na słowiańszczyźnie.

– Rozumiem.

 

Wiedziałam, że Helios czegoś mi nie powiedział. Nie chciał, lub nie mógł, nie miało to znaczenia. Pomysł by znaleźć sojuszników tam na miejscu był dobry. Co prawda, koncepcja wyeliminowania satelitów upadła, ale gdyby tak choć trochę sparaliżować dostawy sprzętu, to moje orki dorwą Aresa. Gdy tylko uda mi się ukarać buca będącego moim bratem porzucę wreszcie tę przeklętą Rosję i jej mieszkańców.

 

Kontakty pomiędzy olimpijczykami, a bóstwami Słowian były skomplikowane i naznaczone zadawnionymi żalami. No cóż, renesans i oświecenie sprawiły, że my staliśmy się trwałym elementem kodu kulturowego Europy, co dało nam przypływ mocy, ich zaś zepchnęły na margines zabobonu. Jedynym słowiańskim bogiem, z którym mogłam się porozumieć był Weles. Przyjął mnie w sali konferencyjnej jednego z warszawskich wieżowców. Zarówno budynek jak i działające w nim firmy stanowiły jego własność. Sam Weles robił dobre wrażenie: pragmatyczny, rzeczowy, inteligentny i posiadający szerokie wpływy.

– Witaj Ateno.

– Bądź pozdrowiony Welesie.

– Cieszę się, że patronka bohaterów i herosów wkracza w moje skromne progi – schlebiał mi tymi słowami.

– Jestem zaszczycona, że pan bogactwa i magii znalazł czas, by się ze mną spotkać. – Trzymałam się konwencji.

– Skoro mówimy o czasie. – Weles uśmiechnął się lekko. – Mój jest dość cenny, proponuję więc od razu przystąpić do rzeczy, albowiem nie mam złudzeń, że nie sprowadza ciebie tylko chęć odwiedzin.

– Masz rację – odparłam szybko. – Potrzebuję nieco pomocy

– Nie nadaję się na herosa, wolę złoto od żelaza. – Weles wyraźnie droczył się ze mną.

– A szkoda, mógłbyś stać się superbohaterem epoki korporacji i nieco namieszać w dostawach broni na Ukrainę.

– Chyba nie rozumiesz jak wygląda sytuacja.

– W jedną stronę jadą ciężarówki i pociąg z bronią w drugą jedzie zboże. Zależy mi na tym, by te z bronią zaczęły się nieco spóźniać, błądzić… – zawiesiłam głos patrząc znacząco.

– To by oznaczało utratę renomy przez moje firmy logistyczne, a co za tym idzie wymierne straty moich interesów. Na takie poświęcenie nie mogę sobie pozwolić.

– Wiesz, że mogę stworzyć herosów, którzy załatwią to innymi metodami.

– Możesz to zrobić, aczkolwiek ten człowiek do końca swojego życia nie zazna dostatku. – Weles uśmiechnął się złośliwie. – Z drugiej strony, długo, to on nie pożyje. Wiesz, że Perun wspiera Ukraińców?

– Dlaczego?

– Jest zachwycony czcią jaką otaczane są polskie ręczne wyrzutnie przeciwlotnicze nazwane nomen omen Grom i Piorun.

– Mogę znaleźć odpowiedniego kandydata, poza waszym kręgiem kulturowym. Z ludu, który na mocy wzajemnych porozumień podlega innym bogom. – Tym razem ja pozwoliłam sobie na delikatny uśmiech.

– Tak jak mówiłem zupełnie nie rozumiesz, co tu się dzieje, kiedy pada hasło „Wojna z Rosją”. Polacy i Ukraińcy mają między sobą długie rachunki krzywd, ale wybuch tej wojny wskrzesił ducha Pierwszej Rzeczypospolitej. Na Dzikie Pola jak za Jagiellonów popłynął strumień broni, pieniędzy, nawet trochę ochotników, a Korona stała się sanktuarium dla uciekających przed wojną kobiet i dzieci. Polacy zdobywają się na rzeczy, o które nikt by ich nie podejrzewał. Jeśli nawet kogoś znajdziesz by sabotował dostawy, upolują go jak na wściekłe zwierzę, do tego bardzo kreatywnie przesłuchają.

– Mówisz o tym z taką pewnością, jak gdyby to już się stało.

– Czyżby orki nie mówiły ci o wszystkim? – Weles pogładził brodę.

– Zrozum mnie, muszę pokonać Aresa.

– Tylko czy walczysz z Aresem? On, z tego co się orientuję dowodzi tam ledwie batalionem, ty doradzasz sztabowi generalnemu. Masz chyba świadomość, że twoja wygrana niekoniecznie będzie oznaczała przegraną Aresa, a jeśli przegrasz będzie to jego zwycięstwem. – Weles popatrzył na mnie znacząco.

– Niemożliwe… – wyszeptałam, gdy do mnie dotarło o czym on mówił. – Przecież to Ares, on nie zaplanowałby czegoś tak przewrotnego.

– Nie byłabyś pierwszą, która pomyliła niebo z gwiazdami odbitymi w jeziorze.

 

Zrozumiałam, na kosmaty tyłek Satyra zrozumiałam. Wciągnięto mnie w pułapkę. Ares, ten kretyn był tylko przynętą. Nie wątpię, że zgłosił się tej roli na ochotnika. Teraz było też jasne dlaczego bogowie Olimpu nie pałali chęcią przyjścia mi z pomocą. Gdyby nie to, że na działania mojego skretyniałego brata reagowałam niczym byk na czerwoną płachtę, zauważyłabym to wcześniej. Uległam jednak emocjom i uznałam, że Ares działa sam. Byłam przekonana, że walczę z kimś, dla kogo szczytem podstępu jest ostrzelanie obleganego miasta ognistymi kulami z katapult, wyrżniecie uciekających z płomieni mieszkańców, a potem dziwienie się, że łupy spłonęły. Patrzyłam na niego przez pryzmat kogoś, kto nocą niezauważony przedzierał się przez wszystkie pułapki i automatony Hefajstosa broniące obcym dostępu do sypialni jego żony, a potem uprawiał z nią seks tak namiętnie, że oboje słychać było nawet u podnóża Olimpu.

Właśnie, Afrodyta, bogini miłości będąca z Aresem w związku pełnym namiętności, szaleństw, głupoty, perwersji. Cypryjka która, z jednej strony nigdy nie zapomniała Zeusowi tego, że kazał jej poślubić nielubianego przez nią Hefajstosa, z drugiej nie mająca zamiaru głośno wyrażać swego niezadowolenia. Nie, żeby nie wyrównała z nimi rachunków. Przecież tylko temu początkowo służył jej romans z Aresem. Skąd to wiem? Bo pamiętam ucztę w pałacu Zeusa, kiedy Hefajstos pojmował Afrodytę za żonę. Bogini miłości pragnąc go upokorzyć już wówczas próbowała flirtować z każdym bogiem, który był pod ręką. Jednakże obecni olimpijczycy zbyt szanowali Hefajstosa, by sobie na cokolwiek pozwolić. Wtedy pojawił się Ares, jak zwykle spóźniony i tłumaczący się Zeusowi

– Przebacz ojcze, ale nie mogłem się wcześniej zerwać z takiej jednej ekscytującej bitwy między Trakami, a Scytami.

– A masz choć prezenty dla nowożeńców? – zapytałam, stając przy ojcu.

– Oczywiście, że tak. Dla Hefajstosa mam fajny scytyjski pancerz lamelkowy.

– Jest zakrwawiony – zauważyłam.

– Tylko trochę, tu u góry, bo jego poprzedniemu posiadaczowi odrąbałem głowę, ale to się na pewno da domyć.

– Ciekawe, co masz dla panny młodej, może czyjąś odrąbaną głowę?

– To ona jest Amazonką? – Ares nie wyłapał sarkazmu w moim głosie. – Głowy nie przyniosłem, ale mam za to takie śliczne srebrne dzbanuszki.

– Czy aby w nich scytyjscy łucznicy, nie noszą mieszanki jadu żmij i trupiej zgnilizny do zatruwania strzał?

– Owszem, ale da się to wypłukać. Tak myślę – dodał bóg wojny.

– A oto i państwo młodzi. – Zeus przerwał naszą rozmowę.

– Szkoda, że nie kuleję, jak Hefajstos – rzekł Ares, gdy tylko zobaczył Afrodytę.

– Dlaczego? – odrzekła bogini miłości.

– Bo mógłbym mieć taką laskę jak ty.

 

Ares jako jedyny nie miał dość, taktu, przyzwoitości, ani rozumu, by nie flirtować z żoną swego brata. Potem poszło już szybko. Romans, piątka dzieci ujętych w mitologii, stadko, których mity nie odnotowały, wściekłość Hefajstosa, prośby, groźby, upomnienia przez Zeusa, z których ta dwójka nic sobie nie robiła. Miałam często spięcia z Afrodytą, albowiem stałam zawsze po stronie boga kowali. Do tego będący pod moją opieką uczeni udowadniali, że miłość to jedynie feromony, hormony i tym podobne substancje chemiczne działające na najbardziej prymitywne ośrodki mózgu. Pamiętam jak na przełomie tysiącleci wspominałam, iż pomiędzy zakochanymi, a chorymi psychicznie są naukowo udowodnione podobieństwa. Ares chciał mi wówczas przylać, ale Afrodyta coś mu szepnęła do ucha i się uspokoił. Niewykluczone, że już wówczas Cypryjka miała zarys pomysłu jak się na mnie zemścić.

Trzeba przyznać, że rozegrała to sprytnie. Wyeliminowała moich potencjalnych sojuszników z Olimpu. Przecież Helios mówiący, że mógłby sporo stracić na pomaganiu mi, nie miał na myśli majątku czy pozycji, a jedynie romanse z zastępami spragnionych kąpieli słonecznych turystek. Nieszczęsny Hefajstos, który z jej czystej złośliwości przez tysiąclecia nie mógł liczyć na choćby odrobinę miłości, nagle zapałał uczuciem do hawajskiej Pele i to z wzajemnością. Równocześnie Ares podpuścił mnie do wojny po stronie, którą de facto gardziłam. Niestety Weles miał dużo racji. W tym przypadku praktycznie nie mogłam wygrać z moim bratem. Jeśli Ukraina wygra, on automatycznie będzie zwycięzcą, jeśli przegra, do wygranej wystarczy mu wyprowadzić z bronią w ręku batalion, którym dowodził do Polski lub Rumunii. Już widzę te nagłówki w mediach „Niepokonani żołnierze wolnej Ukrainy”.

Teoretycznie mam dwie szanse na wygraną. Ares musiałby awansować na głównodowodzącego armii ukraińskiej, wówczas klęska Ukrainy byłaby jego klęską. Nie ma jednak szans by dowódca batalionu otrzymał taką władzę. Druga opcja to dopaść go osobiście gdzieś tam na Dzikich Polach. Problem w tym, że potrzebowałabym do takiej akcji świetnie wyszkolonych żołnierzy, by rozbić ten jego oddział. Niestety elitarne formacje moich orków wyginęły do końca drugiego miesiąca kampanii. Ci sołdaci którymi dysponuję, nie będą w stanie ani go rozbić czołowym uderzeniem, ani powstrzymać przed ucieczką, gdyby udało się go otoczyć.

Co więc zrobić? Chyba udać, że kara którą Zeus wymierzył Aresowi jest wystarczająca, porzucić orków i niech robią co chcą. Cypryjko tym razem wygrałaś, ale jeszcze się za to policzymy.

 

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Na pewno warto dodać tag o mitologii. Duży plus za zabawne nazwiska bohaterów.

Opowiadanie pełne humoru, zwrotów akcji oraz nawiązań do trwającej, tragicznej wojny; widać, że na rodzinę, nawet tę najbliższą, zazwyczaj liczyć nie można, a knowania, zdrady i oszustwa są na porządku dziennym.

 

Z technicznych – sugestie i wątpliwości – do przemyślenia:

Armgen. – nie znalazłam tego wyrazu, co oznacza?

 

– Wróg miał dane satelitarne, więc korzystając (czy tu miało być „z”?) wewnętrznych dróg mógł przerzucać odwody oraz zapasy na zagrożone odcinki jeszcze zanim wyprowadziliśmy uderzenie.

Na kudłaty tyłek Satyra (przecinek?) jakim cudem władowałam się w takie bagno. – wykrzyknik albo pytajnik

– Sprawdzę, wierzcie mi (przecinek?) sprawdzę każde z waszych wytłumaczeń!

Orki z generalskimi epoletami zarazem kłamały (przecinek?) jak i mówiły prawdę.

Wozy przeciwnika, mimo takich samych warunków pogodowych (przecinek?) dawały radę być wszędzie tam, gdzie były potrzebne.

Tajemnica tego nie tkwiła w jakiś fenomenalnych modyfikacjach wykonanych przez Ukraińców, czy też demonizowanych po tej stronie frontu Polaków. – literówki

 

Orkowie mimo tego, że wojna trwała już prawie rok i wszyscy wiedzieli, że unieruchomione maszyny były bezwzględnie niszczone przez artylerię, nadal przy każdej okazji wymieniały paliwo na alkohol. – tutaj posypała się składnia zdania – do którego wyrazu odnosi się orzeczenie „wymieniały”, bo podmiotem są „Orkowie”?

 

Co zrobić, jeśli chce wygrać z Aresem? – zdanie niejasne, czy tam ma być „chcę”, czy „chce się”?

Nie miałam złudzeń, (zbędny przecinek?) co do tego, jak sprzęt skretyniałych orków poradził by sobie w walce z satelitami. – razem, bo znamy podmiot wyrażenia (sprzęt)

Co zaskakujące (przecinek?) nie był sam.

– Teraz nie dam rady (brak kropki) – Hefajstos bezradnie rozłożył ręce.

– Rozumiem, bawcie się dobrze. – pościłam oko do Brata. – tu posypał się i dialog (mała litera zamiast wielkiej) i literówka

 

A zatem pod kątem językowym trzeba jeszcze szczegółowo sprawdzić i poprawić cały tekst, ja reszty nie wypisuję.

 

Pozdrawiam serdecznie. ;)

Pecunia non olet

Trochę poprawek naniosłem. Jak tylko znajdę więcej czasu przeczytam tekst jeszcze parę razy i może coś mi się rzuci w oczy .

 

Za uwagi i pomoc dziękuję. 

I ja dziękuję. Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Hej 

Świetny pomysł na opowiadanie. Ja bym chętnie przeczytał jak Atena ściera się z Aresem gdzieś pod Ługańskiem :) . Tło wojenne pomijam to może być dowolny konflikt a, że wybrałeś aktualny też mi nie przeszkadza. Co mi się podobało najbardziej to wizyty Ateny u bogów ( czego tu nie ma Hawajscy, Słowińscy no wiadomo Grecy ). Co świetnie pokazuje, że wojna to głównie polityka i układy a nie ludzie na froncie. A i mrugnięcie oko do fanów Sapkowskiego też spoko :).

Pozdrawiam

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dyżurny! :)

– Bez ich wsparcia piechota RACZEJ PRZECINEK mimo ogromnych strat nie była w stanie osiągnąć zakładanych postępów.

– Wróg miał dane satelitarne, więc korzystając z wewnętrznych dróg mógł przerzucać odwody oraz zapasy na zagrożone odcinki jeszcze zanim wyprowadziliśmy uderzenie. – Armgen Złotogaciow bezradnie rozłożył ręce.

Uprościłbym, w tej formie też chyba brakuje przecinków.

Orki z generalskimi epoletami zarazem kłamały CHYBA PRZECINEK jak i mówiły prawdę.

Poziom porozumienia jak osiągali pozwalał stwierdzić, że jest między nimi chemia.

Zdanie podrzędne też raczej z przecinkami.

– Cóż cię siostro sprowadza?

Raczej też z przecinkami….

Pomysł by znaleźć sojuszników tam na miejscu był dobry.

Takoż przecinki.

Gdy tylko uda mi się ukarać buca będącego moim bratem będę mogła porzucić wreszcie tą przeklętą Rosję i jej mieszkańców.

jw plus dużo na “b”.

 

Jedynym słowiańskim bogiem, z którym mogłam się porozumieć PRZECINEK RACZEJ był Weles.

Sam Weles robił dobre wrażenie: pragmatyczny, rzeczowy, inteligentny i posiadający szerokie wpływy.

To nie jest wrażenie.

– Cieszę się, że patronka bohaterów i herosów, PRZECINEK ZBĘDNY wkracza w moje skromne progi – schlebiał mi tymi słowami.

– Chyba nie rozumiesz RACZEJ PRZECINEK jak wygląda sytuacja.

Dalej już nie wypisuję, ale interpunkcję to ty popraw.

– Możesz to zrobić, aczkolwiek ten człowiek do końca swojego życia nie zazna dostatku.\

Dłuższą chwilę dumałem nad tym, do kogo to się odnosi.

 

Zabawne, ale kończy się niemal infodumpem. Wcześniej z kolei nieco balansuje na krawędzi przedialogowania.

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Niewykluczone, że już wówczas Cypryjka miała zarys pomysły jak się na mnie zemścić. ← literówka

Fajnie misię czytało z uśmiechem na pysku.

Pozostałeś w klimacie Rodzeństwa, ale cieszę się, że tym razem więcej miejsca poświęciłeś na rokowania Ateny z innymi bogami. ;)

 

Tytuł winien brzmieć: Cypryjko, wygrałaś

 

To­wa­rzysz­ka He­faj­sto­sa miał na sobie je­dy­nie… → Literówka.

 

Pu­ści­łam oko do Brata. → Dlaczego wielka litera?

 

He­lios uśmiech­nął się bez wy­raź­ne­go po­wo­du.

– Wła­śnie z tego po­wo­du tu je­stem. → Czy to celowe powtórzenie?

 

– Ku­zyn­ko zro­zum, po­mógł bym tobie, ale…– Ku­zyn­ko zro­zum, po­mógłbym tobie, ale

 

ze zde­ner­wo­wa­nia pod­nio­słam głos..→ Jedna kropka wystarczy.

 

– Dla mnie i więk­szo­ści Olim­pij­czy­ków… → – Dla mnie i więk­szo­ści olim­pij­czy­ków

 

będę mogła po­rzu­cić wresz­cie prze­klę­tą Rosję… → …będę mogła po­rzu­cić wresz­cie prze­klę­tą Rosję

 

Kon­tak­ty po­mię­dzy Olim­pij­czy­ka­mi… → Kon­tak­ty po­mię­dzy olim­pij­czy­ka­mi

 

Za­rów­no bu­dy­nek jak i dzia­ła­ją­ce w nim firmy sta­no­wi­ły wła­sność jego kultu. → Obawiam się, że kult nie może mieć niczego na własność.

 

po­zwo­li­łam sobie na drob­ny uśmiech. → Obawiam się, że uśmiechy nie bywają drobne.

 

co tu się zieje, kiedy pada hasło „Wojna z Rosją”. → Literówka.

 

Ko­go­kol­wiek znaj­dziesz by sa­bo­to­wał do­sta­wy, upo­lu­ją go jak na wście­kłe zwie­rzę… → A może: Jeśli znaj­dziesz kogoś, kto by sa­bo­to­wał do­sta­wy, upo­lu­ją go jak na wście­kłe zwie­rzę

 

on nie za­pla­no­wał by cze­goś tak prze­wrot­ne­go. → …on nie za­pla­no­wałby cze­goś tak prze­wrot­ne­go.

 

miała zarys po­my­sły jak się na mnie ze­mścić. → …miała zarys po­my­słu, jak się na mnie ze­mścić.

 

nagle za­pa­lał uczu­ciem do ha­waj­skiej Pele… → Literówka.

 

wy­pro­wa­dzić z bro­nią w reku ba­ta­lion… → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

OK, dzięki za wyjaśnienia. :-) Teraz to ma ręce i nogi, chociaż nadal Atena, jak ja ją sobie wyobrażam, nie zabrnęłaby w taki głupi spór. Ale nic to. Widzę, że tyłek satyra rządzi. ;-)

Czyli wojna wojną, a i tak miłość jest najważniejsza? Nie wierzę w to, ale rozumiem, że ktoś może wierzyć. Ja również pod tym względem trzymam z Ateną – to kropelka różnych substancji chemicznych… ;-)

Mam nadzieję, że skoro Atena odpuściła, to orki już nie mają szans.

Babska logika rządzi!

GreasySmooth dziękuję z sugestie :)

 

reg dziękuję za mrówczą pracę przy korekcie

 

Finkolo jak mówiłem tak zrobiłem ;)

 

 

Mrówka Reg jest uradowana, że może się przydać. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka