- Opowiadanie: keareton - Bóg bez imienia

Bóg bez imienia

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Bóg bez imienia

Nie pamiętał, od jak dawna błąkał się po świecie. Dni zlewały się ze sobą, każdy był jednakowy i tak samo wyblakły. Co trzymało go przy życiu? Może te chłostane przez wiatr kamienie, które istniały na długo przed tym, nim pojawiła się u niego pierwsza wiązka świadomości i pierwsza myśl o własnej wyjątkowości? A może te nadgryzane przez korniki dęby, które rosły prężnie w czasach jego największej chwały? A może po prostu jego nadzwyczajny upór, który nie pozwalał mu ulecieć w odmęty chaosu i niepamięci?

Wiedział, że nie zawsze był nic nieznaczącym cieniem swojej dawnej świetności. Kiedyś ludzie oddawali mu cześć, a on był w stanie otaczać ich swoją łaską. Przez długie stulecia cieszył się szacunkiem w panteonie bóstw, lecz sława przemija i również jemu miała zostać brutalnie odebrana. Nastała nowa era i nad tymi ziemiami zapanował o wiele potężniejszy bóg. Stary suweren zdawał sobie sprawę, że jego pozycja jest zagrożona bardziej niż kiedykolwiek. Wcześniej nowomodne bożki znikały równie szybko, jak się pojawiały. Jednak tym razem obcy przybysz z dalekiej Judei rościł sobie prawo do wyłącznego oddania. W swojej chciwości i zapalczywości wyplenił wszystkie lokalne bóstwa, chełpiąc się, że on sam będzie w stanie zapewnić zarówno urodzaj, jak i pomyślność, czy zbawienie. Chełpił się, że jest równocześnie bogiem wojny i pokoju, miłości oraz nieustępliwej i nienasyconej krwią sprawiedliwości. Wkrótce jego imię – Jezus – wybrzmiewało wraz z hukiem kościelnych dzwonów, które mąciły ciszę w każdej pobliskiej osadzie. Słyszał je tak często, że wkrótce zapomniał, jak brzmi jego własne imię. Zapomnieli je również wszyscy jego wyznawcy.

Przez lata w jego dawnych miejscach kultu pojawiali się przypadkowi wędrowcy lub spacerowicze. Potrafił czytać w ich sercach i nie znajdował w nich ani krztyny prawdziwej wiary. Część z nich oddana była Jezusowi, lecz bóg bez imienia potrafił rozpoznać, że pod płaszczykiem nabożności zazwyczaj krył się strach przed dotkliwą karą. Dla innych nie liczyło się nic więcej poza chciwością i zagarnianiem coraz większych ilości dóbr materialnych. „Czyńcie sobie ziemię poddaną”, brzmiała ich nowa maksyma, tak obca dla bezimiennego boga. Kiedyś ludzie przybywali do świętych gajów, by znaleźć ukojenie i zostawić pod wiekowymi dębami skromną ofiarę ze słodkich bułeczek oblanych miodem. Jego wyznawcy powierzali mu swoje troski, a on dodawał im otuchy, wlewając w ich serca siłę i nadzieję. Wszyscy szanowali okoliczne ziemie, które obdarzały ich swoim urodzajem. Teraz nawet potężne pnie drzew zostały oszpecone przez przybite do nich zielone tabliczki z białymi orzełkami. Ponoć służyło to ich ochronie, lecz skazany na banicję bóg wiedział, że najwięcej dobrego dla przyrody okoliczni mieszkańcy zrobiliby przypominając sobie o panteonie bóstw swoich praprzodków.

Całe stulecia upłynęły bezimiennemu na czytaniu w sercach ludzi, którzy zdawali się coraz bardziej oddalać od jego nauk. Ciągle żywił jednak nadzieję, że w końcu ktoś sobie o nim przypomni. Nie liczył na tłumy wyznawców. Jego marzeniem była jedna szczera osoba gotowa otworzyć dla niego swoje serce.

Gdy chaos i chciwość zaczęły rządzić światem, a wiara dla większości ludzi stała się balastem, odosobnioną polankę z trzema dębami odwiedziła drobna dziewczynka. Od razu zauważyła wyjątkowość tego miejsca. Bezimienny obserwował w zdumieniu, jak istotka z zachwytem gładzi pnie drzew, a następnie zdejmuje buty, by gołą stopą poczuć miękkość zielonych mchów, które zdobiły leśne poszycie. Spędziła w tym miejscu więcej czasu, niż ktokolwiek przed nią, napawając się jego urokiem.

Gdy dziewczynka opuściła gaj, bezimienny nie mógł się doczekać następnej wizyty. Czy będzie ona pamiętać o tym magicznych spotkaniu? Czy też zapomni o wszystkim, gdy tylko wróci do domu? Serce boga uradowało się, gdy parę dni później zobaczył znajomą postać.

Zatroskany zauważył, że dziewczynka jest niezwykle smutna. Sprowadził delikatny wiaterek, który pogładził ją po twarzy. Drobna istotka długo milczała, a następnie zaczęła się modlić, zalewając się łzami.

– Boże, ja już dłużej nie dam rady – łkała. – Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Rodzice ciągle piją i wściekają się na mnie. Chciałabym mieć choćby jednego przyjaciela, ale w szkole wszyscy się ze mnie wyśmiewają. Mówią, że jestem biedna. Kpią, że chodzę w starych ubraniach i że na nic mnie nie stać. Nigdzie nie mogę czuć się bezpiecznie – głos załamał się jej od smutku.

Bezimienny wiedział, że to nie do niego kierowana jest rozpaczliwa modlitwa dziewczynki. W końcu pamięć o nim odeszła w zapomnienie już dawno temu. Mimo to ulitował się nad jej duszą, tak czystą i mądrą. Wytężył wszystkie swoje siły i wlał w serce dziecięcia kojącą moc. Z radością obserwował, jak ponownie się uspokaja.

– Nie wiem czemu, ale tutaj czuję się najlepiej na świecie – powiedziała.

Zapomniany bóg poczuł wzruszenie. Gdyby tylko w jakiś sposób dziewczynka mogła poznać jego imię. Wówczas stałby się dla niej prawdziwym przyjacielem, o którym tak bardzo marzyła. Niestety jego ostatni wyznawcy umarli wiele lat temu i nikt nie mógł jej o nim opowiedzieć. Dziewczynka wstała, rozejrzała się i nagle jej wzrok spoczął na jednym z dębów. Zaciekawiona podeszła do wielkiego pnia i dotknęła chropowatej kory wiekowego drzewa. Wtedy bezimienny coś sobie przypomniał.

– Ktoś wyrył tutaj jakieś słowo – wymamrotała zafascynowana.

Wspomnienie stało się wyraźniejsze i uradowany bóg przypomniał sobie, że wiele lat temu jeden z jego ostatnich wyznawców wyrył na tym pniu coś ważnego. Im dłużej dziewczynka próbowała rozszyfrować zatarte przez czas litery, tym więcej szczegółów powracało do jego pamięci.

Słowo zostało wyryte przez ubogiego chłopa, który od babci dowiedział się o dawnych wierzeniach mieszkańców tych ziem, które cały czas pozostawały żywe, gdy ona sama była dzieckiem. Starowinka opowiedziała mu o bogu, w którego niegdyś wierzyły okoliczne ludy. Bóstwo to opiekowało się żyjącymi z lasu ludźmi, zapewniało im urodzaj i chroniło przed niszczycielskimi żywiołami. Chłopcu tak bardzo spodobały się te bajania, że postanowił uwiecznić imię bóstwa w gaju, w którym niegdyś je czczono. Teraz dziewczynka, której w końcu udało się odczytać to imię, wypowiedziała je na głos.

Zapomniany przez wieki bóg poczuł, jak rośnie w nim potęga i wiedział, że ponownie jest gotów do wielkich czynów. Po wielu latach banicji nareszcie przestał być bogiem bez imienia, a dziewczynka zyskała przyjaciela, który zrobiłby dla niej wszystko.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Zapomniany bóg, który nadal liczy na odrodzenie – ciekawy pomysł na obcość. Tekst zakończony pozytywnie, daje nadzieję i wiarę w poprawę życia dziewczynki.

Mimo rejestracji już jakiś czas temu, to – o ile dobrze widzę – Twój debiut, zatem gratuluję.:)

 

Słowo zostało wyryte przez ubogiego chłopa, który od babci dowiedział się o dawnych wierzeniach mieszkańców tych ziem, które cały czas pozostawały żywe, gdy ona sama była dzieckiem. Starowinka opowiedziała mu o bogu, w którego niegdyś wierzyły okoliczne ludy. Bóstwo to opiekowało się żyjącymi z lasu ludźmi, zapewniało im urodzaj i chroniło przed niszczycielskimi żywiołami. Chłopcu tak bardzo spodobały się te bajania, że postanowił uwiecznić imię bóstwa w gaju, w którym niegdyś je czczono. – jak rozumiem, tam jest literówka, bo chodzi o chłopca, tak?

 

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Dzięki Bruce! Tak, to mój debiut :) Zaznaczone słowa zostały użyte zamierzenie. Mowa o chłopcu, który był z rodziny chłopskiej i w dzieciństwie usłyszał od babci opowieść o zapomnianym bogu :).

Spike Christenson

A… rozumiem, zatem napisał imię bóstwa już jako dorosły. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Zero zapowiadanej mitologii (jedno, jedyne słowo panteon tego nie zastąpi), problematyczna obcość

(bo kto komu tu jest obcy, chyba nie były, ale jednak powszechnie znany ongiś bożek), fałszywe  świadectwo o Jezusie, drobne i biedne (a jakby jeszcze półsierotka to hoho!) dziewczątko pieszczone  zefirkiem i na koniec “dżin z dębu” gotowy spełniać życzenia… Dla mnie to za infantylne. Sory.

Ale kiedyś będzie dobrze…smiley

 

Edit – no i to szorcik raczej, nie opko…

dum spiro spero

Wyidealizowana wizja rodzimowierstwa. Czuć w tym czułość do przyrody i ludzi. To ładne i pozytywne, to prawda, ale opowiadanie przegadane i przesadnie opisowe. Pierwsze akapity przed pojawianiem się dziewczynki można by było mocno skrócić, w takiej formie po prostu nudzą. 

Pomysł z zapomnianym bogiem jest z deczka ograny i, jak dla mnie, potrzebuje jeszcze jednego konceptu, żeby posłużyć za fundament dobrego opowiadania.

Do tego wskoczyły Ci jakieś dziwne entery w środku akapitów. 

Przy czym myślę, że masz odpowiednią wrażliwość i wyobraźnie, żeby pisać. Trochę treningu portalowego (albo innego) i będzie lepiej, powodzenia!

 

Ukłony

[...] chleb [...] ~ Honoriusz Balzac

Dzięki za uwagi! Limit 1000 słów nieco utrudnia rozpisywanie się. Nie miałem zamiaru obrazić niczyich uczuć religijnych ;) Wydawało mi się ciekawym uczynić z Jezusa zagarniającego najeźdzcę będącego na równi z innymi bóstwami. Infantylność była nieco zamierzona – dużo uproszczeń, itp…

Spike Christenson

Cześć,

 

Drobiazgi:

Wiedział, że nie zawsze był nic nieznaczącym cieniem swojej dawnej świetności. Kiedyś ludzie oddawali mu cześć, a on był w stanie otaczać ich swoją łaską. – powtórzenia

 

 

Wkrótce jego imię – Jezus – wybrzmiewało wraz z hukiem kościelnych dzwonów, które mąciły ciszę w każdej pobliskiej osadzie. – tu nie rozumiem, czemu tylko pobliskiej? W dalszej już nie?

 

materialnych. „Czyńcie sobie ziemię poddaną”, brzmiała ich nowa

maksyma, tak obca dla bezimiennego boga. Kiedyś – tu jakiś nieopatrzny enter chyba się wkradł i przeniósł pół zdania do nowej linijki

 

a wiara dla większości ludzi stała się

balastem, odosobnioną polankę z – tu podobnie, jakiś enter się zaplątał

 

Ktoś kiedyś mi rzekł, że lepiej coś pokazać, niż opisywać – tu ma wrażenie – jest bardzo dużo dość ogólnych opisów, a mało pokazane. Niemniej, sam zamysł mi się podobał. Odniesienie do innych, zapomnianych bogów – również. 

Pozdrawiam,

 

 

 

Dzięki za uwagi. :) Już usuwam entery

Spike Christenson

Przeczytałem. Nie jestem targetem tego szorta.

Koala75, może następnym razem bardziej się spodoba :)

Spike Christenson

"Wiedział, że nie zawsze był nic nieznaczącym cieniem swojej dawnej świetności." – hm? Skoro istniała jakaś "dawna świetność", to oczywiste, że w jej czasach nie mógł być jej cieniem. Brzmi to pokrętnie – ale podobnie zdanie, które Ty stworzyłeś :) No i to "wiedział, że" imo zupełnie niepotrzebne… Odnosząc się do tego przykładu – ładnie piszesz, ale wydaje się, że chwilami za bardzo się starasz budować takie ładne, okrągłe zdania, w efekcie jednak wychodzą bardziej napompowane niż okrągłe. A to wywołuje wrażenie sztuczności w tekście, który ogólnie rzecz biorąc jest całkiem zgrabny, choć trochę przegadany. Niemniej pomysł miałeś ciekawy :)

Spodziewaj się niespodziewanego

NaNa dzięki za uwagi :) na pewno będę pamiętać na przyszłość

Spike Christenson

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet:)

Spike Christenson

OK, jest jakaś historyjka. Dość prosta, ale wiadomo, że limit.

Trochę rzeczy dzieje się tu, bo Autor tak zadecydował. Dziewczynka przychodzi popłakać w odpowiednie miejsce i mówi wszystko, co zapomniany bóg i czytelnik powinni wiedzieć – co w rodzinie, co w szkole… To nieco wygląda na pójście na łatwiznę. Zestaw problemów dziecka też nieco ograny.

No, ale dobrze życzę dziewczynce.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka