- Opowiadanie: fanthomas - Szum-szum

Szum-szum

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

 

 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Szum-szum

Dochodziła szesnasta, kiedy moje biuro odwiedziła pewna kobieta. Znałem ją dość dobrze, bo chodziliśmy razem do szkoły, ale nigdy się nie kolegowaliśmy. W zasadzie z nikim nie potrafiła nawiązać kontaktu, gdyż cierpiała na ciężką wadę wymowy. Jej wypowiedzi nie miały sensu, nawet nauczyciele jej nie rozumieli. Dominującą formą sprawdzania wiedzy i tak były egzaminy pisemne, więc nikt nie robił przesadnych problemów. Osiągała niezłe wyniki, czasem nawet przekraczała średnią klasową.

Na imię miała Agata, choć wszyscy i tak nazywali ją zupełnie inaczej i były to z reguły przezwiska wyśmiewające jej niezbyt atrakcyjny wygląd i małomówny charakter.

Kiedy zjawiła się w moim biurze, próbowałem za wszelką cenę uporządkować dokumenty. Dopadły mnie zaległości, gdyż przez kilka dni przebywałem na zwolnieniu chorobowym. Na dodatek ta nieoczekiwana wizyta kompletnie wytrąciła mnie z równowagi.  

– W czym mogę pomóc? – zapytałem. 

Nie zmieniła się prawie wcale, choć minęło przecież ze dwadzieścia lat. Poruszyła ustami, z których wydostał się chrapliwy bełkot. Nic nie zrozumiałem, więc przerwałem jej niewyraźny monolog:

– Przepraszam… Czy mogłaby pani mówić wolniej? 

Oczywiście udawałem, że jej nie poznaję, bo głupio byłoby rzucać frazesami typu: „Co u ciebie słychać?” albo „Udało ci się znaleźć męża?”. Zresztą mało mnie to obchodziło, skoro nie widzieliśmy się od tak dawna. Spróbowała ponownie i coś wymamrotała, ale efekt był podobny. Wciąż pojmowałem z tego nie więcej niż z kamiennej płyty zapisanej hieroglifami. Pokręciłem głową.

– Proszę wybaczyć, ale najlepiej by było, gdyby zapisała to pani na kartce.

Popatrzyła na mnie smutno, po czym rozpłakała się i odeszła. Nie zatrzymywałem jej, bo przecież i tak nie miałem nic więcej do dodania.

Po chwili zadzwonił telefon. Wygrzebałem go spod sterty papierów i odebrałem. Po numerze poznałem, że dzwoni moja żona, ale zamiast jej głosu, z głośnika wydobył się jedynie szum. Potem nas rozłączyło.

– Cholerne przekaźniki. Ciągle brak zasięgu.

Od rana w całym mieście coś się chrzaniło. Rano internet wariował i wyświetlał puste strony, a telewizja oraz radio częściej nadawały zakłócenia niż audycje. O telefonach i ich problemach z zasięgiem lepiej nie wspominać, bo zawsze pod tym względem okolica, w której mieszkałem, stanowiła białą plamę na mapie i nikogo nie interesowały skargi. „Nie mamy pieniędzy na kolejne inwestycje” stanowiło jedyną odpowiedź na nasze zażalenia. Środkowy palec wymierzony w obywateli. I tak dziwne, że mojej żonie udało się nawiązać połączenie. Ciekawe, czego chciała. Na razie pozostawało mi tylko się domyślać. 

Zauważyłem, że wybiła godzina wolności. Rzuciłem w cholerę resztę papierów i zacząłem zbierać się do wyjścia. Opuściłem gabinet i przeszedłem obok sekretarki, Marii. 

– Do jutra – rzuciłem od niechcenia. Za plecami usłyszałem szum, podobny do tego jaki wydobywał się ze starych telewizorów, które nie odbierały sygnału. Odwróciłem się i spojrzałem na Marię. Siedziała nieruchomo i wpatrywała się we mnie, a z jej ust wylatywał ten dziwny dźwięk.

– Nie wiedziałem, że tak umiesz – zażartowałem, ale ona nie przestawała szumieć. Sprawiało to tak absurdalne wrażenie, że miałem ochotę podejść do niej i klepnąć w ramię albo nawet uderzyć w policzek, bo wyglądała jakby totalnie się zawiesiła. Miała taki pusty wzrok, że aż zrobiło mi się jej żal. – Wszystko w porządku?

Oczywiście nie odpowiedziała, ani nawet się nie poruszyła. Nie miałem pojęcia od kiedy znajduje się w takim stanie, bo rano wydawała się taka jak zwykle. Nawet się chwilę ze mną przekomarzała, choć nigdy nie utrzymywaliśmy przesadnie bliskich stosunków. 

Pomyślałem, że to cholernie dziwna sprawa, ale może kobiety tak czasem mają i tak zaczyna się menopauza, choć Maria przecież nie miała więcej jak trzydzieści lat.

Z uwagi na to, że nic lepszego nie wpadło mi do głowy, jeszcze raz się pożegnałem i wyszedłem na zewnątrz. Słońce już dawno zaszło, a niebo zyskało tę specyficzną barwę, jaką odznacza się zetknięcie dnia z nocą. Idealna pora, żeby skończyć robotę i rzucić się w wir szalonego nicnierobienia. Musiałem koniecznie napić się czegoś z dużą zawartością alkoholu, żeby wymazać z pamięci obraz oczu Marii, w których nie dostrzegłem ani krzty życia. Stojąc jeszcze przed budynkiem, który chwilę wcześniej opuściłem, przez moment się zawahałem. Czy nie powinienem wezwać pogotowia? Czy ona przypadkiem nie straciła przytomności?

Wyciągnąłem telefon, ale nadal nie było zasięgu, więc ruszyłem w kierunku najbliższego pubu. Stało pod nim dwóch mężczyzn, wyglądających na stałych bywalców. Wpatrywali się tępo w przeciwległy budynek. Wyglądali zupełnie jak Maria. Jeden niecodzienny przypadek tego typu mógłbym zrozumieć, ale nagły zawias u innych mieszkańców wydawał się czymś znacznie bardziej niepokojącym. 

– Halo, panowie? Wszystko okej?

I wtedy oni także zaczęli szumieć.

Szybko wszedłem do wnętrza lokalu, ale tam nie było lepiej. Wypełniały go osoby beznamiętnie wpatrujące się w pustą przestrzeń albo w siebie nawzajem, choć kompletnie się nie widzące. Zdałem sobie sprawę, że to już zaszło za daleko i nikt nie udaje.

Opuściłem pub i pospiesznie wróciłem do domu. Niepokoiło mnie to, że moja żona zadzwoniła, a potem usłyszałem jedynie szum. 

„Oby tylko jej także to nie dopadło” – powtarzałem w myślach.

Niestety nic nie mogłem poradzić na to, co się działo. Moja żona również szumiała, wpatrując się tępo w ścianę. Nienaturalna martwota złapała ją, gdy obierała jabłko. Zastygła w połowie tej czynności, a owoc upadł na podłogę. Wciąż ściskała nożyk. Delikatnie wyjąłem go z jej ręki i odłożyłem na stolik. Nie chciałem, żeby po ocknięciu się przypadkiem mnie zadrasnęła. O przebudzeniu jednak nie było mowy. Potrząsałem nią, ale nie reagowała. 

Wyglądało jakby coś wyłączyło ludziom mózgi i nie potrafili się porozumiewać, ani wykonywać żadnych czynności, co najwyżej obserwować świat i szumieć. 

Ktoś zadzwonił do drzwi. To dodało mi otuchy. Wyjrzałem przez wizjer. Agata. Ta, z której wiecznie stroiliśmy sobie żarty. Czego ona mogła chcieć?

Otworzyłem, a ona wręczyła mi kartkę papieru, po czym odeszła.

– Zaczekaj! – zawołałem, ale nie słuchała. Zerknąłem na pozostawioną przez nią notatkę. Napisała kilka zdań:

„Zawsze chciałam, żebyście poczuli to, co ja. Odrzucenie, alienację, samotność i niezrozumienie. Ty byłeś najgorszy. Obrzucałeś mnie obelgami i wyśmiewałeś. To, co spotkało świat, stało się z twojej winy. Przeklinałam was, aż wreszcie klątwa się spełniła. Niestety nie uszczęśliwiło mnie to, ale niech ta obcość i odrzucenie stanie się teraz także twoim udziałem”.

 

 

Koniec

Komentarze

Ten limit tysiąca słów trochę mnie zaskoczył i spowodował, że musiałem znacznie przyciąć tekst i ograniczyć rozbuchane wizje, które miałem przed oczami ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Hej, Fanthomasie. 

Cóż, przykre mocno i dołujące. Podejrzewam, że każdy w swoim życiu spotkał przynajmniej jedną taką “Agatę”. Pytanie, jak się wobec niej zachowaliśmy/zachowywaliśmy powinno być ciągle aktualne, bo na pewno takie postepowanie wpłynęło na jej psychikę. Poruszyłeś przy okazji także problem znęcania się (choćby nawet psychicznego) dzieci nad kimś innym, dziwnym, nietypowym, obcym właśnie. Uznawane zazwyczaj za istoty ze wszech miar dobre i niewinne, dzieci potrafią najbardziej dopiec, zranić, dokuczyć rówieśnikowi, a to odbija się na charakterze i dalszym życiu. 

Smutna prawda, ot co. Real naszego życia – więcej dokopywania niż zwyczajnej ludzkiej serdeczności…

Pozdrawiam, powodzenia, klik. 

Pecunia non olet

Umiejętnie budujesz klimat obcości i udało Ci się mnie na koniec zaskoczyć (spodziewałem się zupełnie innego zakończenia).

Dające do myślenia.

 

pozdrawiam,

 

Jim

 

entropia nigdy nie maleje

Hej 

Masz coś takiego w swoich opowiadaniach, że po ich przeczytaniu nie mam na nic ochoty :P ( ale to komplement, tak na mnie działa ich klimat, depresyjnie :). Te jest bardzo podobne klimatem do poprzednich i choć mnie końcówka nie zaskoczyła jak Jima to podobało mi się :) 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardjaskier te ostatnie opowiadania faktycznie są dość smutnawe, ale zajrzyj do wcześniejszych na przykład Mam ochotę zjeść sąsiada, Pleroma itd. itp. Na oko 90 procent wszystkich moich tekstów to przewaznie wyroby komediopodobne. Tutaj akurat tematyka nieco wymusiła poważne potraktowanie.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Cześć!

Zakończenie smutne, walące wręcz w twarz. Ogólnie konstrukcyjnie opowiadanie dość proste, ale bardzo mi się podobał niepokój, który zbudowałeś tymi szumami. Ciekawi mnie trochę, co za pracę wykonywał, że przez prawie cały dzień nie przeszkadzał mu brak sprawnych telefonów i Internetu, w pracy biurowej dzisiaj to raczej mus :)

Pozdrawiam!

Hej fanthomas Nie mogę nic obiecać ledwie udaje mi się przeczytać te co wpadają do poczekalni :) Ale jak już wspominałem podobają mi się twoje depresyjne światy :) Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No, kurczę, prościutkie, wiele się nie dzieje, a jednak daje kopa :) Choć przyznam, że akurat teraz to wolałabym kopa w przeciwną stronę (patrz sygnaturka). Ale doceniam, jak potrafiłeś zbudować sensowną i mądrą historię samym szumem.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz

 

Zapraszam do mnie XD

Avei to ja też zajrzę, skoro zapraszasz. Mam nadzieję, że będzie zabawnie ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Teraz po przemyśleniu to jednak nie wiem czy to dobry pomysł XD zależy gdzie. W obcości powinno być optymistycznie ale dla niektórych dołująco. Jak chcesz humoru to prędzej zapraszam do cytatów ^^

 

Edit: widzę że jednak zdążyłeś przeczytać i nie było aż tak źle, uff…

Hej :)

 

Szort rzeczywiście jest smutny, refleksyjny i porusza ważny temat: obcość jednostki ze względu na jej “inność”. Mamy tutaj schemat ofiara-kat, który zostaje odwrócony, gdy do bohatera przychodzi Agata, a także motyw kary, która ma być współmierna z jej cierpieniem.

Dobry tekst :)

 

Pozdrawiam

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Paplała coś ciągle bez sensu… & …małomówny charakter.<-???

 

Mocne. Pokazana ‘obcość’ Agaty, stopniowo budowana obcość bohatera w zmienionym świecie i wreszcie końcówka dają do myślenia.yes 

Poważne i smutne. Obcość bardzo dosłowna i bolesna.

Lożanka bezprenumeratowa

Koala75 dzięki za czujne oko

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Fanthomasie, czy mógłbyś uczynić linki w przedmowie klikalnymi? :) Możliwe, ze kwestia dodania spacji przy edycji :) 

fanthomasie, kurde, tym razem nie porwało. Pierwszy dysonans, to zachowanie wobec koleżanki z pracy. Nie pasowało mi zachowanie bohatera i jeszcze te głupkowate tłumaczenia sobie, że to przez menopauze trzydziestolatki. To trochę zburzyło imersje i klimat w moim odczuciu. Potem nie mogłem już się wkręcić. Wolałbym żeby zareagował inaczej na tą dziwną i niespotykaną, a zarazem tajemniczą sytuację. Mam też problem z końcówką. Z tym, że to tylko powtarzana klątwa tak porobiła ludzi. Może oprócz tego, że w dzieciństwie mówiła niewyraźnie, warto byłoby dodać, że mieszkała tylko z matką w małym domku pod lasem i oprócz wyśmiewania Agaty z powodu seplenienia, to mogli by ją wyśmiewać też za czary, które najprawdopodobniej uprawia z mamą. Wtedy ta klątwa dałaby większy efekt, miałaby jakieś zaczepienie w fabule.

Opowiadanie pisane pewną ręką i ciekawy pomysł z szumem, do którego pałam miłością, bo to fajny temat na opowiadania. 

Sorki, pozdrawiam.

Cześć, fanthomas.

Porządne opowiadanie, dobrze się czytało, pomysł ciekawy. Kurczę, szkoda tylko, że zakończenie takie mocno wprost, jakby mnie kto w mordę strzelił. ;) Ale i tak na klikena zasługuje. 

Pozdrawiam. :)

To przyspieszone zakończenie i niewielkie rozbudowanie całości jest najprawdopodobniej efektem limitu słów. Więcej treści nie dało się już wcisnąć ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Fanthomasie, zacząłeś dobrze, najpierw to biuro i dziwna kobieta, potem zachowanie ludzi, którzy zamiast mówić szumią i bohater, którego przypadłość nie dotyka. Umiejętnie budowałeś nastrój niepokoju, alienacji z powodu wyłączania się świata wokół, a końcówką zabiłeś tego szorta.

Ten liścik jeszcze sam w sobie by uszedł, jednak to co w nim zawarte wydaje mi się fałszywie górnolotne, śmiesznie patetyczne, pretensjonalne. W dodatku treść listu pełni rolę infodumpu wyjaśniającego przyczyny wydarzeń zawartych w opowiadaniu. Pod kątem fabularnym umyśliłeś to sobie dość prosto, ale nie pomysłu na przyczynę wydarzeń się czepiam, tylko sposobu w jaki go podałeś.

To był naprawdę dobry lot, świetne wyjście z progu, niestety lądowanie bez telemarku i w dodatku z podparciem.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Smutne, ale dobrze się czytało. Przyznam, że zgodnie z zasadą strzelby Czechowa, szczególnie przy takim limicie, spodziewałem się czegoś takiego po szumie w telefonie :)

Cześć,

 

Dochodziła szesnasta, kiedy moje biuro odwiedziła pewna kobieta. Znałem ją dość dobrze, bo chodziliśmy razem do szkoły, ale nigdy się nie kolegowaliśmy

Czemu jej od razu nie nazwać? Znał ją, więc nie była to pewna (w domyśle jakaś tam kobieta), tylko dość dobrze określona z jego perspektywy. 

 

Oczywiście udawałem, że jej nie poznaję, bo głupio byłoby rzucać frazesami typu: „Co u ciebie słychać?” albo „Udało ci się znaleźć męża?”.

Faktycznie głupio rzucić takim hasłem na dzień dobry do kogoś, kogo się nie widziało 20 lat

 

Środkowy palec wymierzony w obywateli.

Może bardziej wystawiony w kierunku, bo wymierzać to bardziej wskazywać na coś/kogoś

 

Stało pod nim dwóch mężczyzn, wyglądających na stałych bywalców.

Niby nie to samo, ale brzydko brzmi tak blisko siebie

 

Wpatrywali się tępo w przeciwległy budynek. Wyglądali zupełnie jak Maria

Raczej nie :P może zachowywali się jak ona, ale nie wyglądali jak ona. Wiem, o co chodzi, ale taki skrót myślowy jednak nie pasuje 

 

Ciekawe opowiadanie z potencjałem, ale w ostateczności mam za dużo “ale”.

 

Agata, która zmaga się od wielu lat z taką przypadłością, nie wymyśliła innego sposobu na komunikację z otoczeniem? Ni stąd ni zowąd zjawia się w biurze bohatera, coś tam mówi po swojemu i wybucha płaczem, gdy ten stwierdza, że nic nie rozumie. Stwierdza, nie ma tam żadnego ataku, jest prośba o zapisanie, więc reakcja Agaty wydaje się przesadzona. Czemu klątwa objęła wszystkich? Nie tylko winnych? Po co Agata łaskawie zjawia się w domu bohatera i mu tłumaczy, co właśnie się wydarzyło? Obcość wybrzmiałaby mocniej, gdyby nie została tak jasno wyłożona. 

 

Reasumując, opko miało potencjał, ale ostatecznie mnie nie kupiło. Mam wrażenie, że może to być efekt limitu, bo widać nierówność części – druga już mknie do wydarzenia, bo pewnie znaki na więcej nie puszczały :)

 

Pozdrawiam

 

Pomysł intrygujący, technicznie wykonanie nie pozostawia wiele do życzenia, natomiast duch gdzieś uleciał w połowie… Chętnie zobaczyłabym wersję nieokrojoną limitami, bo czuć tu potencjał :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Ciekawy pomysł konkursowy. Zazgrzytało mi o tyle, że bohater nagrzeszył w dzieciństwie, a zemsta nadeszła po latach. Jako dorosły nie zrobił właściwie nic złego. Dlaczego Agacie ulało się akurat teraz?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka