- Opowiadanie: Nikodem_Podstawski - Lipidocelebracja

Lipidocelebracja

Z okazji tłustego czwartku popełniłem takiego szorta. Pamiętajcie, żeby zachować jakiś umiar, bo inaczej skończycie tak jak bohater tej historii.

Smacznego!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy, BasementKey, Finkla

Oceny

Lipidocelebracja

Wszedł do domu i zatrzasnął drzwi, lekko zataczając się, gdy trzymana w dłoniach wieża pudełek się przechyliła. Odetchnął z ulgą, gdy postawił ją na stole w kuchni. Przez niedziałającą windę był zmuszony wspiąć się o własnych siłach aż na pierwsze piętro. Ostatni raz taki wysiłek zdarzył mu się na studiach, gdy autobus, którym miał dojechać na egzamin, prawie mu uciekł. A było to bardzo dawno temu, studiów zresztą nigdy nie skończył.

Zły na siebie samego, że zaczął myśleć o powodzie swojego nieszczęścia, zdjął szybko buty i przeniósł białe paczki do salonu, zacierając ręce i uśmiechając się głupio.

Tłusty czwartek.

Jedyny dzień w roku, kiedy ludzie mogą chwalić się publicznie swoim obżarstwem bez żadnej negatywnej reakcji społeczeństwa. Święto każdego maniaka cukru. Jego święto.

Posadził swoje sto pięćdziesiąt kilo na doświadczonej przez życie wersalce i podrapał się po trzecim podbródku.

– Od czego by tu zacząć? – zapytał sam siebie, patrząc łakomie na zawartość pudełek.

Pączki z marmoladą, wersja z cukrem pudrem i lukrowana. Czekoladowe, z adwokatem, z toffi i z marcepanem. Nie zabrakło też jego ulubionych – z kremem orzechowym. Dobrał do nich donuty w różnych polewach, posypkach i dekoracyjnych elementach. Łącznie kilkadziesiąt różnych pączków. Na przekąskę jeszcze niewielkie, raptem półkilowe opakowanie faworków i torebka mini pączków twarogowych. Zdecydował się nawet na kilka churrosów, bo zawsze go ciekawiły, a święto to przecież idealna okazja na kosztowanie egzotycznych specjałów. Całość miała więcej kalorii niż on cholesterolu w żyłach, a ceną mogła dorównywać tygodniówce przeciętnego Kowalskiego.

– A! Zapomniałem o najważniejszym! – Mężczyzna palnął się w czoło komiksowym gestem.

Wszedł do kuchni, która od dawna już prosiła się o posprzątanie i włączył elektryczny czajnik. Po chwili wrócił do pokoju, niosąc dzbanek pełen parującego, aromatycznego napoju.

– No, gotowe. Gorzka herbata musi być, żeby mnie nie zemdliło! – wytłumaczył leżącym na stole pączkom.

Ponownie rozsiadł się na kanapie i chwycił pierwszego pączka. Prawdziwa klasyka gatunku – marmolada i cukier puder. Słodki wypiek zniknął w ogromnych ustach tak szybko, że wydawałoby się, że nigdy go nie było. Smakosz przełknął go z rozkoszą i od niechcenia rozejrzał się po mieszkaniu.

Typowa nora samotnika. Kilkanaście metrów kwadratowych przestrzeni tak brudnej i zaniedbanej, że zawstydziłaby studentów w akademiku. Wszystko kleiło się bardziej niż lukier na pączkach i zniechęcało do spędzenia tutaj choćby minuty dłużej. Amatorowi słodkości nie przeszkadzały jego skromne progi. Dawno już zaakceptował bycie samotnikiem, którego nawet własna rodzina spisała na straty. Myślał teraz tylko o jednym: w jakiej kolejności najlepiej zjeść to wszystko.

Gdzieś pomiędzy donutem z miętową polewą, a churrosem z nutellą, usłyszał pukanie do drzwi.

Najpierw ciche, jakby niezdecydowane. Potem jeszcze raz, trochę mocniej.

Mężczyzna się zdenerwował. Kto śmie przeszkadzać mu w posiłku? Komornik był tu wczoraj, dopiero dziś zamówi figurkę z Aliexpress, a sąsiedzi unikają go jak ognia. Więc kto?

Znów pukanie. Coraz głośniej.

– Jak będę udawał, że mnie nie ma, to sobie pójdzie – pomyślał z nadzieją.

Stało się jednak coś zupełnie odwrotnego.

Drzwi wyleciały z zawiasów, uderzając z hukiem o ścianę w przedpokoju i przewracając się na bok.

Mężczyzna zerwał się jak oparzony. Spojrzał na swój przedpokój i zdębiał.

Do jego mieszkania weszły dwie… istoty…

Wysokie na dwa metry humanoidy miały na sobie coś na kształt bardzo udziwnionych kombinezonów narciarskich. Metalowe elementy świeciły tak jasno, jak gdyby ktoś je czymś napromieniował. Oboje nie mieli uszu, za to w oczy rzucała się ich fioletowa skóra i złote obręcze na oczach.

– W końcu, Fkeszasl, w końcu. Mówiłem, żeby od razu to wyważyć – stwierdził pierwszy z nich.

– A ja tam wolę zawsze próbować. Tamten nam otworzył, pamiętasz? – odparł na swoją obronę drugi.

– I co mu to dało?

– No nic, ale mam o nim lepsze zdanie.

Brzmieli bardzo nienaturalnie, zupełnie jakby uczyli się języka dopiero pierwszy dzień, choć mówili zupełnie płynnie. Mężczyzna był tak oszołomiony, że nie był w stanie nic zrobić. Pączek wciąż tkwił w jego ogromnych wargach, niezdecydowanie chwiejąc się to do środka, to na zewnątrz.

– Czytaj, co masz czytać, kretynie i zabierajmy się stąd! Musimy jeszcze upolować paru z nich, a ja z chęcią bym się odlał – westchnął ten pierwszy.

Fkeszasl odkaszlnął i wyciągnął niewielki przedmiot z kieszeni. Światło rozbłysło i utworzyło niewielką tabliczkę. Kosmita zaczął czytać wyniosłym tonem.

– Witaj istoto ludzka. Jesteśmy wysłannikami sułtana Sucrosa Trzeciego. Spotkał cię niezwykły zaszczyt bycia wybranym jako jeden z wielu delikatesów dla naszego sułtana z okazji trwającego święta lipidocelebracji, które wy ludzie nazywacie „tłustym czwartkiem”. Zostanie teraz wykonana na tobie procedura pochwycenia w celu przekazania cię naszym lipidomistrzom i uczynienia godnym podniebienia sułtana. Dziękujemy za twoje poświęcenie. Masz prawo do zjedzenia jednego pączka przed całym zajściem, gdyż, jak mawia nasz sułtan: „Tłuszczu nikomu odmawiać nie wolno”.

Kosmita skończył czytać, a człowiek wciąż stał w tym samym miejscu, zupełnie oszołomiony. Mimowolnie jednak jego spragnione sacharozy usta przegryzły i połknęły pączka. Kosmici się uśmiechnęli.

– W końcu ktoś współpracuje, co Asxadvsi?

– No, od razu przyjemniej się robi. Sułtan naprawdę mógłby wybrać sobie jakiś łatwiejszy do łapania gatunek. Ci się zawsze drą, uciekają, skaczą przez okna… Poza tym używanie zaginacza przestrzeni za każdym razem, żeby nikt nas nie przyłapał jest zbyt męczące.

– No co zrobisz, jak nic nie zrobisz – westchnął Fkeszasl, wyciągając niewielki kawałek metalu, który po chwili stał się błyszczącym ostrzem.

Mężczyzna zdążył tylko otworzyć szerzej usta, nim poczuł potworny ból. Jego ręce i nogi odpadły od ciała, a posoka rozprysła się na cały pokój, rosząc obficie pączki. Mężczyzna upadł na ziemię, jednak nie zdążył krzyknąć, bo stracił przytomność.

Drugi kosmita wyjął z kieszeni kostkę i dotknął nią nieprzytomnego człowieka. Okrągły kadłubek zniknął w niej momentalnie, jak wessany do rury odkurzacza paproch.

Fkeszasl spojrzał na pączki, z których wciąż kapała krew. Wziął jednego do ust i ugryzł. Skrzywił się z obrzydzeniem.

– Jak oni mogą to jeść?! Tylko krew do czegokolwiek się tu nadaje! – Splunął na dywan.

– Ludzie są głupi i tyle.

– Tak myślisz?

– A jaki inny gatunek z własnej woli osiąga taki stan? Widziałeś ty go? Ledwo się w drzwiach mieścił!

– I ledwo załapał się na listę. Sto pięćdziesiąt kilo. Od tylu bierzemy, a on był jak znalazł. Większego pechowca chyba nie ma – zaśmiał się.

Wyszli z mieszkania. Asxadvsi kilka razy obrócił bryłę zaginacza przestrzeni i wszystko wokół wróciło do stanu sprzed ich wizyty. Wsiadając do niewielkiego pojazdu, który zaparkowali na klatce schodowej, Fkeszasl zapytał:

– Stary, myślisz, że robimy im przysługę?

– Że co?

– No zabierając od nich skrajnie otyłe jednostki. Wiesz, selekcja naturalna i te sprawy.

Asxadsvi spojrzał na niego jak na idiotę.

– Czy ty siebie słyszysz? My robimy przysługę ludziom? Gatunkowi, który nawet nie wie, co to jest sarosimtoax? Może i mają swój odpowiednik lipidocelebracji, ale błagam cię. Nikt nawet nie zauważy zniknięcia tych kilku ludzi. Tak samo jak oni nie zauważają zniknięcia kilku pączków z cukierni.

– W sumie ci których łowimy są okrągli jak te ich pączki – zastanowił się Fkeszasl i rzucił na ziemię wypiek, który do tej pory trzymał w ręce.

– Ale o wiele smaczniejsi.

– Co racja to racja… Dasz poprowadzić?

– Mowy nie ma, ostatnio go zarysowałeś!

– No weź, jest lipidocelebracja!

– To celebruj, ale z dala od mojego wozu!

– A ja ci ostatnio dałem…! – zaczął Fkeszasl, ale jego głos urwał się nagle, gdy pojazd zniknął z klatki schodowej w szybkim błysku fioletowego światła.

Pozostał na niej jedynie nadgryziony pączek, z którego wypływała marmolada i spływała krew.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Przezabawna historia, mimo takiej masakry. :)

Początek przypominał mi fragmenty filmu “Wall-e”. :)

Żal pozostawionych w pokoju smakołyków. ;)

Kilka przecinków wpadło mi w oko, ale czytałam dalej. :)

Pozdrawiam, klik.:)

Pecunia non olet

Dzięki za komentarz, bruce.

Miło mi, że ktoś podziela mój absurdalny humor i cieszę się, że nawet pisany na szybko szort może mieć jakąś wartość. 

Również pozdrawiam

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

O, ja taki absurd uwielbiam. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Rozumiem, że miało być śmiesznie, ale moim zdaniem zdecydowanie się nie udało.

Wyszło grubiańsko (no pun intended). Haha, pośmiejmy sie z otyłych ludzi. No nic tylko boki zrywać.

Łapanki porządnej nie robiłam, ale parę drobiazgów wpadło w oko:

Zdecydował się nawet kilka churrosów,

Gdzieś się “na” zgubiłlo.

Brzmieli bardzo nienaturalnie, zupełnie jakby uczyli się języka dopiero pierwszy dzień, choć mówili zupełnie płynnie

Nie pasuje mi to porównanie, bo nikt, kto uczy się języka pierwszy dzień, nie mówi “zupełnie płynnie”.

– Czytaj[przecinek] co masz czytać,

Na plus – żeby nie było, że tylko narzekam – podoba mi się tytuł, to on mnie tu zwabił.

 

 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Hej

 

Nikodem_Podstawski

 

Było trochę poważnie trochę śmiesznie czyli moim zdaniem opowiadanie na plus :) Tekst do tego okolicznościowy. Ja tam się kosmitów nie boim więc będę jadł ile wlezie :D 

 

mindenamifaj

 

Ja tego tak nie odebrałem, zobacz był tam fragment, że zamówił figurkę z Aliexpress, ja zbieram figurki :) to co trzeba być od razu grubym i nieudacznikiem, żeby zbierać figurki. Mogę mieć pretensje, że śmieje się z kolekcjonerów. Jednak cały tekst raczej trzeba rozumieć tak – nie jedz za dużo pączków bo cię porwą kosmici z przymrużeniem oka ( albo inaczej dbajmy o siebie bo to ważne). Tu bohater nie jest otyły bo ma problem z otyłością jest otyły bo wszystkie pieniądze ( łącznie z tymi na czynsz i być może na studia) wydał na zniszczenie sobie zdrowia. 

 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ja tego tak nie odebrałem, zobacz był tam fragment, że zamówił figurkę z Aliexpress, ja zbieram figurki :) to co trzeba być od razu grubym i nieudacznikiem, żeby zbierać figurki. Mogę mieć pretensje, że śmieje się z kolekcjonerów.

Bardjaskier, tylko że fragment o figurce jest napisany zupełnie neutralnie, natomiast ogólnie cały opis postaci jest jednoznacznie negatywny. Już samo określenie “grubas” użyte w tekście wielokrotnie jest nacechowane negatywnie. Ogólnie pomysł nie był zły sam w sobie, że jacyś kosmici traktują ludzi jak tuczne świnki. Natomiast wykonanie – pozostawia wiele do życzenia.

Tu bohater nie jest otyły bo ma problem z otyłością jest otyły bo wszystkie pieniądze ( łącznie z tymi na czynsz i być może na studia) wydał na zniszczenie sobie zdrowia. 

Nie rozumiem tego rozróżnienia. 

Jednak cały tekst raczej trzeba rozumieć tak

Nic nie “trzeba”. Rozumiem, że zarówno Ty, jak i bruce odebraliście ten tekst inaczej niż ja. I nie wmawiam nikomu, że mój odbiór jest jedynym słusznym. Napisałam tylko, jakie były moje wrażenia.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Bardzo fajne

Mimo, że jestem jaskiniowym grubasem, jedząc dziś kolejne pączki (i trochę ciastek) w swojej norze (w sumie nazywam tę norę milej – jamą Jima – jama Jima – brzmi jak jakaś japońska wyspa, czyż nie?) przeczytałem opowiadanie z przyjemnością i nie poczułem się dotknięty, rzeczywiście negatywnym obrazem osób nie-BMI-normatywnych. Może dlatego, że udało mi się utożsamić z bohaterem opowiadnia (to nie było trudne, skoro jestem do niego podobny, tylko dużo grubszy) i dostrzegłem jednocześnie między wierszami próbą pochylenia się nad tragedią tego obiektu lipidocelebracji…

Czy jest gruby gdyż zajada samotność, czy jest samotny gdyż jest gruby?

Opowiadanie gdzieniegdzie odrobinę jakby miało zamiar mnie uśmiechnąć, ale skurcz mięśni mimicznych nie nastąpił – widocznie impuls był zbyt słaby. Niemniej – niewielki cień cienia wesołości – odczułem. Żarty można by trochę domasować, by były lepsze, może rzucić jeszcze jakimś absurdem – trochę za mało cukru w cukrze jak na humoreskę.

Ogólnie całość odbieram jako okolicznościową prozę z jasnym, dydaktycznym morałem:

Nie żryj! (A jak już musisz żreć, to nie aż tyle, bo Cię kosmici porwą ;-) )

 

Taki dydaktyzm słabo działa o tyle, że podany jest zbyt wprost, co skłania do przekory. Ale może warto trochę to dostrugać i jako bajkę opowiadać dzieciom?

Wszak – widzę po sobie – otyłość jest szkodliwa. I to bardzo. Bardziej niż palenie tytoniu i sex bez zabezpieczeń. Choroby wynikające z nadmiernej wagi ciała są pierwszą przyczyną zgonu w krajach rozwiniętych, pozostawiając wszystkie inne przyczyny – daleko w tyle.

Smutne to.

Idę po kolejnego pączka… A lepiej przyniosę sobie z kuchni całe pudełko, co będę tyle chodził ;)

 

pozdrawiam,

 

Jim

 

entropia nigdy nie maleje

Do wszystkich.

Nie sądziłem, że niezbyt mądry szort może wywołać aż taką dyskusję. Dziękuję za komentarze i oceny.

mindenamifaj

Celem tekstu nie była nagonka na grubych ludzi. Sam mierzę się z nadwagą i do głowy by mi nie przyszło, żeby wyśmiewać takie osoby. Bohater jest raczej personifikacją charakteru tłustego czwartku, kiedy to cały świat zapomina o siłowni i diecie i każdy pochłania absurdalne ilości kalorii, w dodatku będąc z tego dumnym. Dla mnie jest to bardziej parodia tego, do czego takie zachowania mogą prowadzić i próba żartu z całego zjawiska. 

Poza tym bohater jest ewidentnie przedstawiony jako obżartuch, który swoją sylwetkę zawdzięcza wyłącznie własnym decyzjom. Czy nie powinniśmy przedstawiać takich postaci raczej negatywnie?

Być może faktycznie określenie “grubas” jest zbyt dosadne. Postanowiłem je usunąć. Choć z drugiej strony, co wtedy zrobić ze słowami “łysol” albo “rudzielec”, które też nie brzmią zbyt pozytywnie, a są powszechnie używane? ;)

Bardjaskier

Dzięki za komentarz i obronę mojej wizji :P Sam może zbierałbym figurki gdybym nie był biednym studentem. Pozdrawiam

Kazik12

Dzięki i pozdrawiam

Jim

Dzięki za tak głębokie pochylenie się nad niezbyt złożonym szorcikiem. Faktycznie można by go w wielu miejscach dopracować i nadać trochę więcej charakteru. Chyba jednak zostawię taką wersję, skoro wywołuje ona tak skrajne emocje i różne interpretacje. Dziękuję za komentarz i gratuluję dystansu do siebie, który mam wrażenie coraz mniej osób posiada. Pozdrawiam serdecznie. 

 

Zapraszam na mój kanał YouTube

Hej

 

mindenamifaj

 

“Nic nie “trzeba”. Rozumiem, że zarówno Ty, jak i bruce odebraliście ten tekst inaczej niż ja. I nie wmawiam nikomu, że mój odbiór jest jedynym słusznym. Napisałam tylko, jakie były moje wrażenia.”

 

A jasne, że nic nie trzeba :P I szanuje to jak odbierasz ten tekst. Raczej chciałem zwrócić twoją uwagę, że autor raczej nie miał na myśli nikogo obrażać :).

 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nikodem_Podstawski

 

Dziękuję za komentarz i gratuluję dystansu do siebie, który mam wrażenie coraz mniej osób posiada. Pozdrawiam serdecznie. 

 

A jasne, że mam dystans do siebie – szczególnie przy schylaniu. I do innych również… i stale go powiększam jedząc kolejne pączki… liczę na to, że jeszcze parę i będę mógł mieć kolekcję własnych sztucznych satelitów ;-)

 

Może rzeczywiście skoro opowiadanie budzi aż tyle kontrowersji to już go nie dopieszczać (choć myślę, że mogłoby na tym zyskać).

 

pozdrawiam!

entropia nigdy nie maleje

Rzeczywiście dyskusja tutaj rozgorzała niesamowita. :)

Jak zawsze, szanujemy zdanie innych, chociaż możemy się z nim nie zgadzać. :) I bardzo dobrze, bo każdy z nas ma inne podejście do prawie każdego tematu. :)

Nikt niczego nie musi uważać, indywidualna opinia to przecież rzecz naturalna. :)

A ja raz jeszcze gratuluję Autorowi oryginalnego i – jak widać – kontrowersyjnego pomysłu na opowiadanie.

Pozdrawiam Was. :)

Pecunia non olet

Jak zawsze, szanujemy zdanie innych, chociaż możemy się z nim nie zgadzać. :) I bardzo dobrze, bo każdy z nas ma inne podejście do prawie każdego tematu. :)

bruce, jak zawsze: heart

Poza tym bohater jest ewidentnie przedstawiony jako obżartuch, który swoją sylwetkę zawdzięcza wyłącznie własnym decyzjom. Czy nie powinniśmy przedstawiać takich postaci raczej negatywnie?

Nikodem_Podstawski, ja bym po prostu oczekiwała więcej empatii. Postrzegam tego bohatera jako postać rozpaczliwie nieszczęśliwą i przytłoczoną zaburzeniami odżywiania, z którymi ewidentnie sobie nie radzi. Nabijanie się z takich osób jest w moim odczuciu co najmniej nietaktowne.

Może gdybyś popchnął to opowiadanie jeszcze dalej w stronę kompletnego absurdu i karykatury, odebrałabym głównego bohatera (a zarazem wydźwięk całego opowiadania) inaczej. W obecnej postaci jest to dla mnie bardzo okrutne naśmiewanie się z osób z chorobą/zaburzeniami psychicznymi.

Być może faktycznie określenie “grubas” jest zbyt dosadne. Postanowiłem je usunąć.

Ciężko mi ocenić opowiadanie “na nowo” po usunięciu z niego słowa grubas, bo pierwsze wrażenie już w mojej głowie jest i się nie zatrze. Ale bez “grubasa” jest moim zdaniem lepiej :)

Choć z drugiej strony, co wtedy zrobić ze słowami “łysol” albo “rudzielec”, które też nie brzmią zbyt pozytywnie, a są powszechnie używane? ;)

Jeżeli słowo jest negatywnie nacechowane, to może go po prostu nie używajmy (w życiu) lub używajmy, gdy jest to jakoś uzasadnione (w literaturze)? Samo to, że “ludzie tak mówią” nie znaczy, że jest to ładne, słuszne czy pożądane.

 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

mindenamifaj

Nigdy nie zamierzałem wyśmiewać w tym tekście grubych osób i jeśli tak to odebrałaś, no cóż, to twoja interpretacja. Moim celem było żartobliwe pokazanie otoczki, jaka panuje wokół tłustego czwartku i sądząc po większości komentarzy, najwidoczniej nie wyszło to tak źle. Bohater jest przerysowany do granic możliwości i nie rozumiem, jak można brać całość tego opowiadania na poważnie. Niemniej jednak dziękuję za opinię i życzę, żebyś w przyszłości trafiała na przytulne teksty.

Zapraszam na mój kanał YouTube

Piać z zachwytu nie będę, ale ganić za cokolwiek ani myślę. Miał ten szort pokazać, że obżarstwo może się źle kończyć, i pokazał, co prawda w nieklasyczny sposób, ale pokazał. I to wszystko. 

Obżarstwo każde, nie tylko pączkowe, jest przyczyną wielu chorób i każdym sposobem dobrze jest je piętnować, a tam gdzie jest chorobą, leczyć. Może jakaś osoba zje o jednego pączka mniej po tym tekście, nie dlatego, że się wystraszy, ale dlatego, że zobaczy absurd tego zwyczaju.

Hej,

 

mi się podoba ten tekst, jest tutaj kilka “smaczków”, np. te drzwi wypadające w zawiasów po cichym pukaniu. Weszło gładko jak lukrowany pączek, miałem sporo przyjemności z lektury. Historia podobna do “Ducha Świątecznych wypieków”, ale nie czułem wtórności, raczej da się wyczuć Twój styl, który mi osobiście przypadł do gustu.

 

Nie odebrałem historii jako wyśmiemawania otyłości, nawet mi to nie przyszło to głowy.

 

Klika do biblio dałem.

 

Pozdro!

Che mi sento di morir

AdamKB

Dzięki za przeczytanie szorta i skwitowanie dyskusji. Rzeczowe podejście zawsze w cenie. 

Koala75

Wszystko może mieć działanie terapeutyczne, jeśli do tego odpowiednio podejść. Sam tłusty czwartek zawsze był tematem, który wzbudzał wiele emocji, tworząc przy tym różne poglądy na swój temat. Jak co roku musieliśmy sobie poradzić ze słodkim szaleństwem. Być może raz na jakiś czas taki absurd, zarówno w diecie, jak i w fantastyce, nie zaszkodzi.

BasementKey

Dziękuję za przeczytanie i miło mi, że dobrze się bawiłeś.

Historia podobna do “Ducha Świątecznych wypieków”, ale nie czułem wtórności, raczej da się wyczuć Twój styl, który mi osobiście przypadł do gustu.

To chyba jeden z najlepszych komplementów dla każdego pisarza. Nie sądziłem, że po wrzuceniu zaledwie kilku opowiadań mój sposób pisania będzie aż tak widoczny. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak nosić go z dumą i przenieść na kolejne, tym razem może nieco bardziej profesjonalne opowiadania. Dzięki za solidną dawkę motywacji.

 

Pozdrawiam serdecznie

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Autorze!

Szczerze mnie zdziwiło, ale w pozytywny sposób. xD

Groteska pełną parą, tematyczna, bo o najważniejszym święcie. Fajny szorciak. ^^

 

Pozdro!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

BarbarianCataphract

Czasem sam się sobie dziwię jak spoglądam na to co piszę XD

Cieszę się, że się podobało.

Pozdrawiam

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Interesujące rozważania na temat tłustego czwartku. W wersjach rodzimych i kosmicznych. Chyba jednak nasze zwyczaje są nasiejsze i nie wymagają zabijania. Acz jakąś tam formę powolnego samobójstwa już tak. Hmm….

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka