- Opowiadanie: NaNa - Pieśń umierającego

Pieśń umierającego

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Pieśń umierającego

Stała niepewnie u wejścia do pieczary. Trupie światło padało z wnętrza, wydobywając z mroku miotające się w dzikim szale sylwetki. Obserwowała je obojętnym wzrokiem, a wyblakłe wspomnienia próbowały przedrzeć się do zanikającej świadomości.

Tańczących było wielu. Kobiety, mężczyźni, dzieci, starcy – epidemia nie oszczędzała nikogo. Gdy jedni padali, kolejni zapełniali miejsca takie jak to, by dać pożywienie niegdysiejszym bóstwom. Czy może raczej demonom.

W dawnych czasach pląsawice były czczone przez rzesze wyznawców. To dla nich urządzano najwspanialsze festiwale. Uczestnicy bawili się do upadłego. Najwytrwalsi podążali w procesjach do sanktuariów, by złożyć najwyższą ofiarę – z własnego życia.

Boginkom ciągle jednak było mało. Im dłużej trwały na świecie, zawieszone gdzieś między krainą żywych a krainą umarłych, tym więcej energii pochłaniały. Gdy wreszcie ludzie to pojęli, zaczęli się od nich odwracać.

Zemsta była straszliwa. Zdradzone pląsawice pętały tych, którzy najbardziej im się opierali, zmuszając do tańca. Opętania zawsze kończyły się śmiercią w porzuconych sanktuariach.

Z każdą procesją ofiar przybywało. Zrozpaczeni ludzie zaczęli pielgrzymować do miejsc, w których czczono współczesnych świętych, w ich wstawiennictwie szukając ratunku. Jeden z nich postanowił się zlitować i zesłał wyznawcom pieśń, która mogła nieść ukojenie opętanym.

Pieśń, którą teraz niosła.

 

Nie wiedziała, jak długo stała i patrzyła. Dla niej czas dawno się zatrzymał.

Naraz obok niej zaczęli przeciskać się uczestnicy kolejnego pochodu. Ktoś ją pchnął. Upadła na kłębowisko martwych ciał, splątanych kończynami w trudną do rozdzielenia masę. A więc zrobiła to – przekroczyła próg miejsca, do jakiego nie chciała nigdy więcej trafić.

Czuła, że została zauważona, choć wszyscy tańczyli zapamiętale, pozornie nie dostrzegając gramolącej się z trudem dziewczyny. Gdy jednak stanęła na nogach, otoczyły ją drgające konwulsyjnie cienie, wirując wokół coraz szybciej.

Kim jesteś? – szeptały w jej umyśle. Nie należysz do nas… Nie chcesz nas wpuścić… Ktoś ty?!

Pląsawice stawały się coraz bardziej natarczywe. Ich myśli świdrowały jej zaćmiony umysł, wydobywając z niego kolejne obrazy.

 

Tańczyła. Tak jak wszyscy. Nie wiedziała, gdzie jest ani jak długo to już trwa. Czas się zatrzymał. Nie chciała już, by biegł dalej.

Chciała tylko przestać. Chciała umrzeć – ale nie mogła. Jej umysł zawisł na krawędzi między życiem a śmiercią, ale ciało nie potrafiło się poddać. Nie była już sobą – była nikim. Skazaną na wieczne pląsanie potępioną duszą…

Naraz w upiorną ciszę wdarł się najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszała. Przepełniona nadzieją melodia snuła się łagodnie wśród opętanych tańcem. Co i rusz ktoś przystawał, zasłuchany, a na jego twarzy z wolna rozkwitał uśmiech.

Ona też się zatrzymała. Muzyka była piękna, lecz nie potrafiła wyrwać jej z otępienia. Rozejrzała się powoli i wraz z innymi wybudzonymi zaczęła iść w kierunku, z którego dobiegała. Nie potrafiła jednak poczuć z nimi więzi. Nie należała do nich. Oni wrócili do życia – ona nie.

Grający dostrzegł ją wśród tych, którzy go otoczyli. Było ich coraz więcej, lecz mężczyzna patrzył tylko na nią, gdy jego palce poruszały się hipnotyzująco po przedziwnym instrumencie.

On wie – ostatnia myśl zagościła w jej gasnącej świadomości. Widzi mnie.

Ledwo dostrzegalnie skinął głową. Jego martwy wzrok był w jakiś sposób natarczywy. Jakby mówił: Słuchaj. Zapamiętaj. W tobie nadzieja.

Rozległ się krzyk. Pląsające postacie zafalowały wokół wybudzonych, chciwie wyciągając ręce w kierunku grajka. Pieśń powoli gasła, a oni zaczęli nacierać.

Mężczyzna wcisnął jej w dłonie niezwykły flet, patrząc tępo przed siebie, gdy dosięgły go pierwsze dłonie wygięte niczym śmiercionośne szpony. Jego twarz wykrzywił ledwie niewielki grymas, gdy polała się gęsta, czarna krew.

– Musisz grać. – Słowa wylały się z niego niezależnie od woli, która dawno zgasła. Już na nią nie patrzył.

Ona patrzyła – na jego śmierć. I rozumiała.

Czyjeś dłonie pochwyciły ją i zaczęły ciągnąć ku wyjściu z jaskini. A potem dalej. Nie wiedziała, dokąd idą. Nie pamiętała już, kim jest. Pozostało w niej tylko poczucie ostatniej misji.

Kiedy postawili ją przed starszymi ludźmi, patrzyła na nich obojętnie. Nie widziała łez płynących po twarzy kobiety. Nie rozpoznała imienia, którym ją nazwano. Nie dostrzegała wzbierającej złości mężczyzny.

– Odejdź! Nasza córka… Ona umarła. Ty jesteś nikim!

Wszystko to nie miało dla niej znaczenia. Policzek nie zabolał. Nie poczuła chłodu, kiedy wyrzucili ją za drzwi. Nie była już tamtą dziewczyną, co kiedyś. Nie była nawet żyjącym człowiekiem.

 

Dłonie, które zdawały się jakby obce, uniosły flet do jej ust. Nie wiedziała nawet, jak zacząć, lecz melodia sama z niej popłynęła. Łagodnie otuliła tańczących, przedzierając się do resztek świadomości tych, którzy jeszcze nie zaczęli odchodzić.

W jaskini wezbrał rozdzierający krzyk. Pląsawice nie chciały puścić swoich ofiar. Nie mogły jednak wygrać z uświęconą pieśnią, w której umierający oddawał swoje życie za tych, dla których nie było jeszcze za późno na ratunek.

Część wyznawców, którzy niemal przekroczyli już granicę, krzyczała razem z nimi. Próbowali dorwać tę, która wtargnęła do ich sanktuarium. Nie mogli jednak przebić się przez mur zasłuchanych wybudzonych, których z każdą chwilą przybywało.

Gdyby potrafiła się cieszyć, z radością obserwowałaby uratowanych, wpatrujących się w nią z wdzięcznością. Przez poczucie spełnienia przebijało się jednak tylko odległe echo smutku – że nie może do nich dołączyć. Nie należała już do świata żywych. I aby ich uratować, musiała się poświęcić.

Rozejrzała się, z trudem skupiając mętny wzrok na poszczególnych twarzach. Próbowała wyłowić jedną, z której wyzierałaby podobna pustka jak ta, którą sama odczuwała, stojąc po drugiej stronie. Musiała przekazać pieśń następnemu umierającemu, nim ta się skończy.

Zobaczyła go, gdy w ciszy wybrzmiewała ostatnia nuta. Mały chłopiec stał ze spuszczoną głową. Wzdrygnął się lekko, gdy jej spojrzenie na nim spoczęło, i uniósł na nią obojętny wzrok. Podała mu instrument, czując pierwsze szarpiące ją szpony.

– Musisz grać. – Słowa popłynęły same.

Chciała mu jeszcze tyle powiedzieć, ale nie było jej dane. Ktoś złapał ją za twarz. Ledwo poczuła zęby wbijające się w policzek i lepką, zimną wilgoć spływającą w dół. Nie widziała już, jak korowód wybudzonych opuszcza jej miejsce kaźni.

Odchodziła ze spokojem. Wreszcie umierała, a przecież tyle na to czekała…

Za to pieśń była nadal żywa. I mogła ocalić jeszcze wiele istnień.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Poetyckie opowiadanie, piękne, ukazujące koszmarny świat rozzłoszczonych demonów, ale i dające wielką nadzieję, póki tytułowa pieśń trwa i jest przekazywana dalej. Realistycznie przedstawiłaś emocje głównej bohaterki oraz jej tragiczne życie i wspomnienia o nim. 

Pozdrawiam, powodzenia, klik. :)

Pecunia non olet

Dziękuję, dziękuję i dziękuję :) Również pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej 

Tak mi się skojarzyło podczas czytania z Leśmianem “Świdryga i Midryga” – fajne opowiadanie, dużo dramatyzmu i słodko-gorzki koniec :) 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Inspiracją dla mnie było zjawisko choreomanii, o którym się ostatnio naczytałam, ale rzeczywiście widzę tu istotne podobieństwo :) Dzięki za komentarz, pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Nastrojowe. Piękne. Gorzkie i z nadzieją, że warto złożyć ofiarę z siebie.

NaNa

Inspiracją dla mnie było zjawisko choreomanii, o którym się ostatnio naczytałam

Bardzo ciekawie przetworzyłaś te do dziś niewyjaśnione zjawisko (najbardziej lubię malowniczą hipotezę, że to wywoływał jakiś grzyb, taki jak ten, który zamienia mrówki w zombie) – kiedyś dużo czytałem na ten temat, bo miałem pomysł na napisanie czegoś większego w tych klimatach, później jednak życie trochę rozsypało mi pomysły i plany ;-) Jeśli kogoś to interesuje, zacząć można od wikipedii (choć pierwsze wystąpienia były przed 1374, ale nie pamiętam już źródeł gdzie to sprawdzić), a także poczytać o najbardziej znanym wybuchu plagi w Strasburgu w 1518. Jak ktoś woli tekst w formie gadanej (co prawda w języku angielskim) => posłuchać można na YT <=

Podczas samego zjawiska dochodziło do wielu innych mniej lub bardziej dziwnych zachowań, nie tylko do samego tańca – przykładowo uczestnicy zaczynali się zachowywać jak zwierzęta, lub zrzucali szaty i całość zamieniała się w swego rodzaju seksualną orgię. Jak wspomniałem, zjawisko do dziś nie jest wyjaśnione, a teorii na temat powodów – jest mnóstwo, włącznie z tak szalonymi jak podałem wyżej.

Myślę, że na kanwie tego zjawiska może powstać niejeden dobry tekst.

 

Ty tutaj jak mi się wydaje eksplorujesz głównie temat radzenia sobie z plagą – istotnie, próbowano plagę poskramiać graniem i to w różny sposób i z różnym skutkiem (zazwyczaj odwrotnym od zamierzonego)

 

Twój utwór był dla mnie intrygujący właśnie przez to, że choreomania była mi dość dobrze znana już wcześniej i widziałem wiele podobieństw do tego co pamiętałem. Całość napisana zgrabnym językiem, a niektóre zdania bardzo mi się spodobały, przykładowo:

Mężczyzna wcisnął jej w dłonie niezwykły flet, patrząc tępo przed siebie, gdy dosięgły go pierwsze dłonie wygięte niczym śmiercionośne szpony. 

czy

Ledwo poczuła zęby wbijające się w policzek i lepką, zimną wilgoć spływającą w dół.

Są one bardzo plastyczne i jak dla mnie – odmalowują prawie całe obrazy. Do tego, wypisanie ich tak jedno pod drugim, jak właśnie to zrobiłem, odkrywa jeszcze jeden aspekt historii, niewidoczny dobrze z wierzchu – erotyczny (horror w większości przypadków jest blisko erotyki, bo zarówno dobry horror, jak i dobry erotyk – traktuje ciało jako instrument do zagrania czegoś na duszy – w erotyku – czegoś wspaniałego, w horrorze – czegoś przerażającego).

Całość opowiadania w moim odczuciu dobrze gra na jednej, bardzo ważnej strunie. Mimo, że mamy tu do czynienia z tłumem – tłumem tańczących, to każda z osób w tym tłumie jest samotna. Samotna w swojej walce z szaleństwem. I tak samo jest z główną bohaterką. Od początku do końca – jest samotna. Wybrana – z niewiadomego powodu, obarczona samotną misją, odrzucona przez rodzinę – i ginąca – w samotności, w tej samotności, w której umrze każde z nas.

I to chyba jest najbardziej przerażające w tym króciutkim horrorze, że jest on paralelą ludzkiego losu – że pojawiamy się w tym świecie samotnie, nie wiedząc po co i dlaczego, wkładają nam w ręce różne narzędzia, narzucają różne role (ucznia, dziecka, dziewczyny, chłopaka – czy jak tu – upiornego grajka) i nim zdążymy się nauczyć, jak je pełnić, światło gaśnie, schodzimy ze sceny – bez braw, bez sensu – rozszarpani szponami tych co jeszcze tańczą… i tylko niektórzy zaznają w tym odchodzeniu – spokoju, jakiego doznała bohaterka.

 

Podobało mi się,

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

Koalo, dzięki za odwiedziny ^^

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej, Jim, dziękuję za obszerny komentarz. Cieszę się, że trafiłam w coś znajomego :) Kiedy zgłębiałam temat, rzuciła mi się w oczy hipoteza o zbiorowym opętaniu… Tej z grzybem akurat nie spotkałam – a kto wie, co by mi wtedy wyszło… Spodobała mi się też koncepcja "leczenia muzyką", co zresztą widać w tekście. A z nietypowych zachowań interesującym motywem wydała mi się agresja wobec osób, które nie tańczyły – wydawało mi się, że nie zdołałam jej zbytnio zaakcentować (limit skutecznie ograniczył wszelkie krwawe opisy), jednak po tych tak pięknie przez Ciebie wyłuskanych zdaniach wnioskuję, że jednak się udało :) Co do powodu wybrania bohaterki do tej ważnej misji – pozwolę sobie tylko sprecyzować: chodziło o to, że z jakiegoś powodu nie mogła umrzeć. Rzeczywiście, nie wiemy, dlaczego tak się działo, niemniej – co też jakoś starałam się pokazać – jej umysł już się poddał, lecz ciało nie chciało/nie mogło tego zrobić. Dlatego była idealnym "nośnikiem". Sama na końcu też szukała takiej osoby – która przestała tańczyć dzięki muzyce, ale nie "wróciła do żywych". W sumie mamy tu taki ograny motyw zombie od mniej oczywistej strony xD W każdym razie miło mi niezmiernie, że Ci się podobało :) Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

W sumie mamy tu taki ograny motyw zombie od mniej oczywistej strony xD

 

Tak, zauważyłem to o czym piszesz, dobrze to oddałaś – nie umyka to uwadze czytelnika. Ale pozostaje nadal otwartym pytanie czemu właśnie ona – nie umarła i jako nieumarła ma grać (gra słów zamierzona ;-) ).

Limit rzeczywiście morderczy – ale udało Ci się w nim zmieścić i zawrzeć coś interesujące. A przedstawienie świata z punktu widzenia “zombiaczki” – ciekawe.

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

No to tym bardziej się cieszę :D

Spodziewaj się niespodziewanego

Bardzo intrygujące i dobrze napisane

Bardzo dziękuję :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Podobało mi się. Dobrze się czyta, bo umiesz w poetycki język, fabuła też nie tak oczywista, jakby można było myśleć na początku. Ciekawy motyw i inspiracja, z tego co czytam w komciach już. Powodzonko w konkursie. :)

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Dzięki, niezmiernie mi miło :) Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Cześć ;)

 

O zjawisku choreomanii wcześniej nie słyszałam, co nie przeszkodziło mi snuć domysłów. Tekst jest szaleńczo pięknie napisany, poetycko-baśniowy w moim odczuciu.

Chyba nic więcej nie dodam, prócz tego, że w pełni zgadzam się z poprzednimi komentującymi ;)

 

Pozdrawiam :D

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Dziękuję, Ermirie, bardzo mi miło ^^ Cieszę się, że się podobało :) Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Faktycznie, dość poetyckie opko. Kojarzyło mi się trochę z “Zaczarowanym fletem”, trochę ze “Szczurołapem z Hameln”. A słowo “pląsawica” – z pląsawicą Huntingtona. Niezła mieszanka wychodzi.

Ciekawe, co będzie, jeśli umierający flecista nie wypatrzy na czas odpowiedniego następcy.

Pomysł na obcość interesujący.

Babska logika rządzi!

Wtedy pewnie pieśń umrze razem z nim ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ A słowo "pląsawica" rzeczywiście wzięło się od jednostki chorobowej czy też objawu, niekoniecznie Huntingtona, ale bardziej ogólnie :) Dzięki, pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Cześć,

 

Ciekawe, mocno poetyckie. Trochę melancholijne, ale też ciężkie, duszne. Podobało się.

 

Pozdrawiam

Witaj, cieszę się, że się spodobało :) Również pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Szort dość statyczny, mimo wszechobecnego w fabule ruchu, ale czytało się całkiem nieźle. Przede wszystkim miałaś fajny pomysł, który konsekwentnie zrealizowałaś od A do Z. Ponury klimat ewidentnie tu zagrał, dans macabre pełną gębą. Kliknąłem sobie, a co mi tam :)

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Dziękuję pięknie :) Cieszę się, że zagrało :D

Spodziewaj się niespodziewanego

Podpisze się pod komentarzem fmsduvalla – jak na szort traktujący o tańcu, dynamiki w nim nie ma prawie wcale. Ale sam pomysł dobry, bazujący na ciekawym i intrygującym motywie. Jest trochę tutaj mesjanizmu, jest grajek, którego rola jest odwrócona, bo nie ma porywać do tańca, tylko taniec powstrzymać, jest klimatycznie. Doklikuję i pozdrawiam serdecznie – Q

Known some call is air am

Szczerze mówiąc cieszę się, że tej dynamiki za wiele nie ma, bo właśnie o to mi chodziło – wszak narracja była prowadzona z perspektywy osoby, która na szaleństwo tańca była odporna ;) Dzięki za dobre słowa i za ostatniego klika, również pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Dobrze się czytało. Fajne opowiadanie i ciekawa inspiracja.

Cieszę się, dzięki za odwiedziny :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Potrzebowałam dwóch podejść, żeby zorientować się, że część w środku to retrospekcja, ale później już poszło gładko :) Dobrze się czyta, tajemnicze, ładny język. I klimat – widzę tych tańczących w szale ludzi. 

Powodzenia! 

E.

Trochę taki był zamysł, żeby pokazać, że bohaterka nie wspomina, tylko praktycznie przeżywa jeszcze raz na nowo :) Dzięki piękne, cieszę się, że się podobało :) Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Miło mi :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej,

Świetne opowiadanie, trudno mi to wyrazić w słowach, po prostu było to bardzo, ale to bardzo dobre opowiadanie.

Dziękuję ślicznie, cieszę się, że się spodobało ^^

Spodziewaj się niespodziewanego

Nowa Fantastyka