- Opowiadanie: Smokun - Złomiarz

Złomiarz

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Złomiarz

Słoń­ce wy­to­czy­ło się na dachy śpią­ce­go jesz­cze mia­stecz­ka. Mgła przy­kry­ła traw­ni­ki, ale pod wpły­wem ro­sną­cej tem­pe­ra­tu­ry po­wo­li za­czę­ła się roz­my­wać. Nagle ciszę prze­rwał od­głos ude­rze­nia w po­li­czek. Męski krzyk do­bie­gał z wnę­trza po­bli­skie­go domu.

– Przy­pa­li­łaś! Kurwa, kiedy się w końcu na­uczysz?

– To nie moja wina, ze­psuł się opie­kacz.

– Wrócę na obiad i mam na­dzie­ję, że nie prze­so­lisz zupy jak ostat­nio.

– Po­sta­ram się…

– Kurwa, z kim ja się oże­ni­łem?

Z willi wy­szedł męż­czy­zna w dre­sie, trza­snął drzwia­mi i splu­nął na traw­nik. Ostrzy­żo­ny na jeża osi­łek za­ło­żył ciem­ne oku­la­ry i wsiadł do spor­to­we­go sa­mo­cho­du. Przed od­jaz­dem uchy­lił przed­nią szybę i uło­żył dłoń na kształt pi­sto­le­tu. Strze­lił z pal­ców do ko­bie­ty sto­ją­cej w oknie. Żona udała, że zo­sta­ła tra­fio­na i po­ma­cha­ła jakby odganiała muchę.

Na śpią­cym jesz­cze osie­dlu roz­legł się od­głos za­pusz­cza­ne­go sil­ni­ka wy­so­ko­obro­to­we­go i za­pisz­cza­ły opony co­fa­ne­go po­jaz­du. Tył samochodu ude­rzy­ł w wózek skle­po­wy, prze­wró­cił go z ło­sko­tem. Cała jego za­war­tość ru­nę­ła na chod­nik. Osi­łek za­ha­mo­wał i bły­ska­wicz­nie zna­lazł się przy zde­rza­ku. Oglą­dał go z za­tro­ska­na miną, ale na szczę­ście sa­mo­chód miał hak i nie widać było nawet dra­śnię­cia na la­kie­rze ka­ro­se­rii. Wes­tchnął z ulgą i od­wra­ca­jąc się po­pa­trzył z po­gar­da na ob­dar­te­go je­go­mo­ścia. Złomiarz po­śpiesz­nie zbie­rał swoje me­ta­lo­we rze­czy do już po­sta­wio­ne­go wózka. Osiłek zwró­cił się do niego z po­gar­dą wy­pi­sa­na na twa­rzy.

– Masz szczę­ście śmie­ciu – rzu­cił od nie­chce­nia i wsiadł do sa­mo­cho­du.

Zło­miarz skoń­czył za­ła­du­nek ru­pie­ci, robiąc wolny prze­jazd. Samochód spor­to­wy wyje­chał na ulicę i zniknął w dali. Ko­bie­ta w szla­fro­ku wy­szła z domu z za­mia­rem wy­rzu­ce­nia ze­psu­te­go opie­ka­cza do to­stów. Po­de­szła do wózka i wło­ży­ła do niego me­ta­lo­we urzą­dze­nie. Miała si­niak na po­licz­ku, sta­ra­ła się go za­kryć wło­sa­mi, ale był zbyt duży. Spoj­rza­ła z tro­ską na star­sze­go męż­czy­znę i widać było, że chce coś po­wie­dzieć, zapewne prze­pro­sić za za­cho­wa­nie męża, ale zre­zy­gno­wa­ła. Osob­nik w brud­nym ubra­niu od­pro­wa­dził ją wzro­kiem. Ko­bie­ta po­ru­sza­ła się z wdzię­kiem, szla­frok nie był w sta­nie ukryć jędr­nych po­ślad­ków, ko­ły­szą­cych się pod ma­te­ria­łem. Zło­miarz upo­mi­na się oschle jakby czy­tał in­struk­cję.

– Spo­ty­ka­jąc sa­mi­cę na­le­ży ją po­ca­ło­wać w dłoń i speł­niać jej za­chcian­ki, aby przy­ję­ła cię do swo­je­go gniaz­da.

Po­wo­li mia­stecz­ko bu­dzi­ło się do życia. Na ulice za­czę­ły wy­jeż­dżać po­jaz­dy z pa­sa­że­ra­mi, któ­rzy śpie­szy­li się do pacy. Zło­miarz pchał przed sobą wózek skle­po­wy i wkrót­ce skrę­cił w kie­run­ku strych za­bu­do­wań. Im dalej od­da­lał się od cen­trum tym wię­cej po­ja­wia­ło się zde­wa­sto­wa­nych i opusz­czo­nych bu­dyn­ków. Do­tarł na par­king pełny wraków samochodów okra­dzio­nych z czę­ści. Sta­nął nie­opo­dal ja­kiejś ma­szy­ny bez kół, miała czu­bek za­ry­ty głęboko w as­fal­cie. Usiadł na kla­pie i za­czął roz­mon­to­wy­wać opie­kacz do to­stów, o dziwo nie po­trze­bo­wał do tego na­rzę­dzi, jakby jego pa­znok­cie miały uni­wer­sal­ne koń­ców­ki do wszel­kie­go ro­dza­ju śru­bek. Nie zna­lazł tego co szu­kał, bo od­rzu­cił od sie­bie ku­chen­ne urzą­dze­nie. Upa­dło na po­dob­ne me­ta­lo­we graty z blaszanym odgłosem.

– Gdzie on może być?

W dali roz­legł się od­głos zbli­ża­ją­ce­go się po­jaz­du z sil­ni­kiem wy­so­ko­obro­to­wym. Zło­miarz od­chy­lił klapę i scho­wał się zo­sta­wia­jąc sobie szpa­rę do ob­ser­wa­cji. Znany spor­to­wy sa­mo­chód za­trzy­mał się nie­opo­dal. Wy­siadł osi­łek, zdjął ciem­ne oku­la­ry, roz­glą­da­jąc się do­oko­ła z uwagą. Z wnę­trza po­jaz­du wyjął kij bejs­bo­lo­wy i mach­nął nim parę razy z dużym za­ma­chem. Na­stęp­nie otwo­rzył ba­gaż­nik i za­czął sztur­chać pałką w coś ży­we­go w środ­ku. 

– Kurwa, ale na­pa­sku­dzi­łeś, wyłaź bru­da­sie!

Młody czło­wiek wy­gra­mo­lił się z ba­gaż­ni­ka, miał krwa­wią­ce rany na gło­wie i za­kne­blo­wa­ne usta brud­ną szma­tą. Chciał uciec, ale nie mógł ustać na no­gach, po paru kro­kach opadł na ko­la­na, skam­ląc jak zbity pies. Osi­łek splu­nął i wy­cią­ga­jąc mu kne­bel z ust, po czym zwró­cił się do niego z drwi­ną.

– Jakie jest twoje ostat­nie ży­cze­nie?

– Pro­szę o czas.

– Nie ma spra­wy! Masz pięć se­kund! – od­li­czał bez po­śpie­chu, od­chy­la­jąc palce – Pięć… Czte­ry…

– Oddam pie­nią­dze, pro­szę, oddam wszyst­ko z pro­cen­ta­mi…

– Trzy… Dwa… Jeden… Zero… Twój czas minął.

Osi­łek zaczął uderzać w peł­za­ją­ce­go po ziemi czło­wie­ka. Pałka za­bar­wi­ła się roz­bry­zga­mi krwi. Przy ko­lej­nym tra­fie­niu koń­ców­ka ugrzę­zła w roz­bi­tej czasz­ce. Młody czło­wiek prze­stał krzy­czeć, jesz­cze rzę­ził w ago­nii, ale i te od­gło­sy w końcu usta­ły. Osi­łek usi­ło­wał ścią­gnąć na mar­twe ciało jakąś bla­chę, ale oka­za­ło się, że pod nią ktoś jest. Zło­miarz wy­szedł z ukry­cia i usły­szał groź­bę.

– Śmie­ciu, już nie ży­jesz, ale zanim zdech­niesz mam w zwy­cza­ju pytać, a więc za­py­tam i cie­bie, jakie jest twoje ostat­nie ży­cze­nie?

– Czyli, mogę o coś po­pro­sić, tak?

– Tak, masz ja­kieś ży­cze­nie?

– Daj mi gra­fen?

– Gra­fen? Coś mi się obiło o uszy, za­cze­kaj – Osi­łek wyjął ko­mór­kę, wpi­sał w wy­szu­ki­war­kę słowo i czy­tał – Gra­fen, pła­ska struk­tu­ra zło­żo­na z ato­mów węgla, ma­te­riał kształ­tem przy­po­mi­na pla­ster miodu i ma wiele ko­rzyst­nych wła­ści­wo­ści, obec­nie pro­wa­dzo­ne są prace ba­daw­cze nad jego prze­my­sło­wą pro­duk­cją. – Spoj­rzał z uda­wa­ną tro­ską na zło­mia­rza i stwier­dził z drwi­ną. – Czyli do­pie­ro go będą wy­twa­rzać i nie­ste­ty nie mogę speł­nić two­je­go ży­cze­nia

Ude­rzył kijem bejs­bo­lo­wym w głowę zło­mia­rza. Czasz­ka od­kształ­ci­ła się i wró­ci­ła do swo­jej po­przed­niej struk­tu­ry. Kij bejs­bo­lo­wy odbił się jak od piłki i wy­padł mu z ręki. Za­sko­czo­ny osi­łek usły­szał słowa:

– Skoro tak, to będę mu­siał gdzieś po­cze­kać.

Osi­łek nie słu­chał zło­mia­rza, rzu­cił się do uciecz­ki, jakby go stado wil­ków go­ni­ło i nie­wie­le się po­my­lił, bo ten, który go do­padł biegł na czwo­ra­kach.

 

Spor­to­wy sa­mo­chód za­je­chał pod po­se­sję i sta­nął przed ga­ra­żem. Osi­łek wy­siadł i pod­szedł do drzwi, za­dzwo­nił. Otwo­rzy­ła ko­bie­ta i wcho­dzą­cy zła­pał ją za dłoń. W pierw­szej chwi­li sku­li­ła się, ale ode­tchnę­ła z ulgą wi­dząc, że mąż o dziwo po­ca­ło­wał ją w dłoń. Siadł do stołu i za­czę­li jeść obiad, co chwi­la dzię­ku­jąc. Po po­sił­ku żona za­pro­po­no­wa­ła wino i nie od­mó­wił. Nie mogła się po­wstrzy­mać i po­ca­ło­wa­ła go w po­li­czek. Osi­łek za­py­tał uprzej­mie.

– Czy moja obec­ność jest ci miła?

Żona zła­pa­ła go za rękę i po­cią­gnę­ła za sobą. Po chwi­li z wnę­trza sy­pial­ni do­bie­gły słowa pełne zdzi­wie­nia:

– Spo­koj­nie, wol­niej!

– A teraz, czy ta pręd­kość jest od­po­wied­nia?

– O tak… Takkkkk…

Koniec

Komentarze

Proszę o uzupełnienie wstawki konkursowej w przedmowie.

 

Co tu gadać, lepiej obejdźmy się szlachetnym milczeniem…wink

 

Edit – to chyba szorcik raczej, nie opowiadanie…

dum spiro spero

Słońce wychylało się z nad dachów śpiącego jeszcze miasteczka. Mgła uniosła się nad trawnikami, ale pod wpływem rosnącej temperatury powoli zaczęła się rozmywać.

Panuje tu lekka się-koza. Za dużo kozy… znaczy – za dużo "się".

 

Złomiarz upomina się jakby był zły na siebie.

W obecności kobiety należy być miłym. Na przywitanie trzeba ją pocałować w dłoń i spełniać jej zachcianki, aby przyjęła cię do domowego gniazda.

Poczytaj o zapisie myśli bohaterów

https://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

Na ulice zaczęły wyjeżdżać pojazdy z pasażerami śpieszącymi do pacy.

Na ulice zaczęły wyjeżdżać pojazdy z pasażerami śpieszącymi do pracy.

 

Stanął nieopodal jakiejś maszyny, pokrytej spalonym nalotem,

Nie wiem co to jest spalony nalot ale mi bardzo nie brzmi :)

 

Kurwa, zobacz jak napaskudziłeś, wyłaś brudasie!

Kurwa, zobacz jak napaskudziłeś, wyłaź brudasie!

 

Człowiek przestał krzyczeć, rzęzi w agonii, ale i te odgłosy po chwili ustały.

 

Człowiek przestał krzyczeć, rzęził w agonii, ale i te odgłosy po chwili ustały.

 

Osiłek usiłował ściągnąć na martw ciało jakąś blachę, ale okazało się, że pod nią ktoś się ukrywał.

Osiłek usiłował ściągnąć na martwe ciało jakąś blachę, ale okazało się, że pod nią ktoś się ukrywał.

 

To powinno być zapisane jako część dialogu:

 

A więc, zapytam i ciebie. Jakie jest twoje ostatnie życzenie?

 

Dodaj proszę wstawkę, o której wspomniał wilk-zimowy, popraw błędy które wskazałem (jest jeszcze parę innych ale spróbuj wyłapać sama), a kolejni czytelnicy będą mieli szansę lepiej odebrać tekst.

 

Pomysł jest dość prosty a wykonanie obfituje w usterki (między innymi takie jak wskazałem), podobała mi się jednak dynamiczna końcówka. Zwłaszcza w tak krótkim tekście warto zadbać o technikalia, bo natłok błędów – razi.

 

pozdrawiam, wesołej ostatniej godziny Walentynek

 

Jim

 

entropia nigdy nie maleje

Dużo pracy przed Tobą, autorko. Nie panujesz nad językiem – mieszasz czasy, gubisz końcówki, popełniasz błędy ortograficzne, skaczesz od podmiotu do podmiotu, nieumiejętnie używasz synonimów, mieszasz rejestry języka. Temu tekstowi przydałaby się porządna beta i łapanka.

Treściowo – sięgasz po mocno wyeksploatowane motywy, główny bohater zdaje się być zlepkiem dresa-osiłka i kata w garniturze, który za zamkniętymi drzwiami tłucze żonę, a na zewnątrz jest wzorowym obywatelem. Jego zachowanie jest niespójne. Tak samo, jak i zachowanie żony. Końcowa scena jest dość groteskowa. Motyw przesolonej zupy, synusia mamusi i jazdy na koniec pachnie pulpowością. I w sumie po przeczytaniu tego tekstu nie potrafię powiedzieć, jaki chciałaś osiągnąć efekt.

 

Przykłady błędów:

 

z nad dachów – znad

 

Z willi wyszedł mężczyzna w eleganckim garniturze, trzasnął drzwiami i splunął na trawnik. Ostrzyżony na jeża osiłek założył ciemne okulary i wsiadł do sportowego samochodu. – te zdania brzmią jakby dotyczyły dwóch różnych mężczyzn

 

Na śpiącym jeszcze osiedlu rozległ się odgłos zapuszczanego silnika wysokoobrotowego a za nim zaistniał – przecinek przed “a”; źle użyte słowo – poszukaj zamiennika dla zaistniał

 

Zwrócił się do niego spluwając mu pod nogi. – użycie imiesłowu współczesnego -ąc informuje o jednoczesnym występowaniu czynności; osiłek jednocześnie mówił i pluł?

 

Osobnik w brudnym ubraniu opukał blaszaną rzecz i odprowadził ją wzrokiem. – a to zdanie jest skonstruowane tak, jakby mężczyzna odprowadził wzrokiem blaszaną rzecz, a nie kobietę

 

 

 

It's ok not to.

Hej,

 

samo opowiadanie, chociaż eksploruje dość ograne schematy, miało potencjał, niestety potencjał zabiło wykonanie. Na szczęście nie jest to zła wiadomość, ponieważ nad stylem i błędami łatwiej pracować. Czytaj dużo, także opowiadań na tym forum, następnym razem korzystaj z bety i uwagi użytkowników rozważ i porównaj ze swoim tekstem. Zobaczysz wtedy, nad czym trzeba pracować :)

Witaj.

Poprzednicy w komentarzach wskazali już konieczność pracy nad warsztatem. Warto, szczególnie że widać ciekawy pomysł na zgłoszenie konkursowe.

Ważne również, aby uzupełnić przedmowę o wymagane regulaminem wpisy, o czym wspomniał Juror Konkursu. 

Domyślam się, że i Ty jesteś Nową Użytkowniczką z dziwną datą rejestracji, pojawiającą się od kilku dni przy części nicków: 1 stycznia 1970 r. (zasygnalizowałam to już w stosownym wątku).

Witamy na Portalu, gratuluję debiutu. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

bruce

 

Północ 1 stycznia 1970 r to po prostu początek świata – Unixowa epoka zero – czyli z jakiegoś nieznanego powodu data rejestracji nie została zapisana i jest tam okrąglutkie zero.

 

Podpiszę się pod tym co napisała bruce i inni przedpiścy – dziewczyny zwróciły Ci uwagę na wiele problemów, nad którymi trzeba popracować. Nie załamuj się – tak jak napisała OldGuard to są sprawy warsztatowe – to się wyklepie. Po to jest to forum – by pomóc. Skorzystaj z tej pomocy, a z czasem będziesz pisać lepiej.

dogsdumpling

Dużo pracy przed Tobą, autorko.

I pod tym się podpiszę. Jesteś na początku długiej drogi, ale każda droga przecież zaczyna się od jednego kroku – weź jedną z rad – i zastosuj ją do tego tekstu, weź kolejną – zastosuj i kolejną. Gdy zastosujesz je wszystkie i tekst będzie wyglądał lepiej – napisz kolejny, pamiętając o radach, które tu uzyskałaś. Będzie lepiej. Potrzeba Ci tylko wytrwałości i pracy nad sobą.

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

Ahaaa… :) Tylko jak, wobec tego, wyłapać Nowicjuszy, np. na konkursy? 

Pecunia non olet

Oj, gdyby nie te językowe niedociągnięcia… Sam bowiem tekst, oparty na prostym pomyśle i równie prosto zrealizowany, nie jest zły. Jest relaksujący dzięki twiścikowi, czyli niezapowiedzianej zamiany miejsc. Warto by było popracować nad nim, krótki jest, wskazówki, Autorko, otrzymałaś…

Ta zamiana wyskoczyła, tak jak królik z kapelusza. Nie chwyciło, ale można poprawić, Wykonanie też.

Witam wszystkich i dziękuję za dobre rady, które sobie wzięłam do serca. Poprawiłam tekst i mam nadzieję, że jest lepiej… Jestem tutaj nowa i nie wiem, o co chodzi z tymi wskazówkami w przedmowie…

 

Witam wszystkich i dziękuję za dobre rady, które sobie wzięłam do serca. Poprawiłam tekst i mam nadzieję, że jest lepiej… Jestem tutaj nowa i nie wiem, o co chodzi z tymi wskazówkami w przedmowie…

Witam i również dziękuję.

Przedmowa z linkami jest wymagana regulaminem. Przeczytaj regulamin konkursu w Hyde Parku. Tam pisze, co ma być zawarte w przedmowie. Porównaj z innymi tekstami na konkurs. 

Pozdrawiam. 

 

Pecunia non olet

W opcji edycji opowiadania jest pole “przedmowa” – przy dodawaniu tekstu korzystałaś z niego, bo wprowadziłaś tam tekst “Nie każdy obcy jest zły…”. Natomiast nie wprowadziłaś wymaganego regulaminem dopisku konkursowego (obecnego zresztą w innych zgłoszeniach).

Proszę, przeczytaj regulamin i uzupełnij wstawkę konkursową, jeśli tekst ma być uwzględniany w ocenach. Z góry dziękuję :)

 

 

Wstawiłam, i jeszcze raz dziękuję za pomoc…

 

Super, że się udało; powodzenia. :)

Pecunia non olet

Siema! Już Ci w komentarzach zwrócono uwagę na błędy techniczne, których masz jeszcze sporo w tekście, zaburzony szyk zdań, pomieszane czasy i tym podobne, ale nie martw się, to jest do nauczenia i ufam, że przy odrobinie chęci poradzisz sobie ze szlifowaniem warsztatu. Sam pomysł jest prosty, motyw poszukiwania jakiegoś cosia do naprawy statku kosmicznego to motyw nienowy, w świetny sposób ujęty chociażby w "Syrenach z Tytana" Voneguta, albo w filie "Dystrykt 9". Gdyby Twój tekst, Droga autorko, był technicznie lepszy to bronił by się lepiej niż to robi teraz. W zasadzie fabularnie mam tylko zastrzeżenie do samej końcówki, która jest zbyt dosłowna, pokazuje coś, co mogłabyś zostawić w domyśle, a tekst nie straciłby na tym niczego. Trochę też zgrzyta mi zabijanie pałką człowieka na jakimś starym parkingu, gdzie ktoś może się kręcić przypadkowo – las byłby lepszy, bardziej dyskretny. Pozdrawiam serdecznie – Q

Known some call is air am

Otta Sewer ma wiele racji i jeszcze dopracowałam tekst, dziękuję. Jednak, uwaga typu, że pomysł jest prosty nie jest wadą moim zdaniem, to zaleta. Ponadto obecnie już nic nowego nie można wymyślić, bo wszystko już zaistniało i w prozie i w filmach…. Tak uważam, nie ma oryginalnych opowiadań, kwestia jest tylko taka czy oceniający ma na koncie duża przeczytanych historii i oglądanych filmów… Nie zgadzam się, że finał maiłby się odbyć w lesie, ten parking maskuje jego pojazd, a pałka w tym wypadku jest idealna, cicha i skuteczna.. 

Jednak, uwaga typu, że pomysł jest prosty nie jest wadą moim zdaniem

A skąd wzięłaś pomysł, że uważam to za wadę? :)

 

Ponadto obecnie już nic nowego nie można wymyślić, bo wszystko już zaistniało i w prozie i w filmach…

Postmodernizm, jasne, ale to nie jest do końca prawda, bo gdyby tak było, to nie powstawałyby dzieła, które zachwycają koncepcją, a takie się co jakiś czas pojawiają – i nie chodzi tutaj o wymyślanie koła od nowa, ale pokazanie tego koła w taki sposób, jak nikt wcześniej. Weźmy chociaż “Ślepowidzenie” Wattsa – pierwszy kontakt był wałkowany w te i nazad na wiele sposobów, ale sposób w jaki pokazał go Watts, co przedstawił jako barierę dla poznania, w jaki sposób ujął funkcję informacji i to, że sam fakt jej zaistnienia może zostać uznany za akt agresji, ten sposób jest nowatorski. Oczywiście ja nie oczekuję, że ktoś mi poda coś, co będzie od a do zet nowe, jednak lubię dostawać stare motywy podane w nowej formie, takiej, która mnie zaskoczy. U Ciebie zaskoczenia nie było, jednak nie poczytuję tego w kategorii wady, wszak napisałem Ci w poprzednim komentarzu:

 

Gdyby Twój tekst, Droga autorko, był technicznie lepszy to bronił by się lepiej niż to robi teraz.

Co oznacza, że historia jest OK (zastrzeżenie miałem tylko do końcówki), jednak lepiej wykonana mogłaby być bardziej wciągająca. Jeśli sie nie zniechęcisz to pewnie za czas jakiś dojdziesz do lepszych wykonań (czego Ci życzę), tylko trzeba nad tym popracować :)

 

Nie zgadzam się, że finał maiłby się odbyć w lesie, ten parking maskuje jego pojazd, a pałka w tym wypadku jest idealna, cicha i skuteczna.. 

Jasne, to Twój tekst, masz prawo się nie zgadzać i uważać inaczej, tym bardziej, że jest to kwestia fabularna oparta na widzimisię autora, której przeciwstawiłem własne widzimisię ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

To ja już podszeptywać o becie i pracy nad warsztatem nie będę. Powiem tylko, że ogólnie bardzo źle nie było, mimo potykania się na różnych kiksach. Niemniej życzę powodzenia :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Całkiem sympatyczny tekst, głównie za sprawą pana złomiarza, wyróżniającego się na tle pozostałych, dość stereotypowych bohaterów. 

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Prosta historia, ale czytało się w miarę przyjemnie.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka