- Opowiadanie: vrchamps - Impuls pamięci

Impuls pamięci

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Impuls pamięci

– Myśli pan, że to koniec kary śmierci, jaką znamy? – spytał asystent i spojrzał na trzymany przez naczelnika Pakułę deponator – małą, przeźroczystą płytkę, przypominającą zwykłe szkiełko.

– Nie wiem. Niedługo się przekonamy. – Naczelnik schował urządzenie do bordowej kostki o wielkości paznokcia.

Mężczyzna był poddenerwowany, co objawiało się nadmierną ilością wypalonych cygar i gęstą mgłą unoszącą się tuż pod okablowanym sufitem. Ostatni dzień w pracy, a potem zasłużona emerytura po trzydziestu dwóch latach harówki w tym syfie.

– Więzień jest już gotowy? – spytał naczelnik.

Asystent zamknął oczy, a kiedy otworzył je ponownie, po źrenicach nie było śladu, została tylko biel gałek ocznych. Po chwili android energicznie skinął głową i wszystko wróciło na swoje miejsce.

– Dotrze do bloku za pięć minut, konwój w drodze. – Odpowiedział z uśmiechem niepasującym do powagi sytuacji.

– Starasz się nas naśladować, co? – zakpił Pakuła, który zdążył zgasić cygaro.

Na twarzy asystenta pojawiło się niezrozumienie.

– Naśladować? Nie rozumiem, proszę pana.

– I to wychodzi ci najlepiej. – Mecenas poklepał androida po plecach. – Ruszajmy, zobaczymy jak to coś działa.

 

Blok zero dwa, mecenas Pakuła i asystent techniczny o numerze dziewięć, trzy, trzy, dziewięć. Uzyskiwanie dostępu… Zgodność. Witam panie mecenasie. – Oznajmił komputer diagnostyczny kobiecym głosem.

Więzienny ratrak stał już przed śluzą. Wyglądał jak parująca od ciepła bestia, która za wszelką cenę pragnie dostać się do środka.

Jeden z wartowników otworzył zdalnie pancerną bramę, a pojazd wjechał do hangaru zaopatrzeniowego.

Minęło niecałe pięć minut. W bloku pojawił się szpaler wartowników eskortujący skazańca.

Oni zawsze wyglądają podobnie – pomyślał Pakuła, patrząc na więźnia. – Te same zielone skafandry oznaczające najcięższe grzechy oraz buty, które dokonują amputacji stóp w razie opuszczenia bezpiecznej strefy.

– Wie, jaką karę ma otrzymać? – zwrócił się szeptem Pakuła do asystenta.

– Wyrokiem sądu skazany nie ma prawa do świadomości kary, jaka zostanie na nim wykonana, zna tylko miejsce i datę oraz godzinę jej wymierzenia. Pozwoli pan, że pomogę przy mocowaniach. – Android wskazał dłonią na wartowników, którzy zapinali skórzane pasy na kończynach więźnia.

– Tak, tak. Idź do swoich kolegów. – Zgodził się naczelnik.

– Co mi chcecie zrobić? Jaki jest wyrok?! – wykrzyczał skazaniec, spoglądając na naczelnika.

Czas do deponowania: pięć minut, trzydzieści pięć sekund.

– Deponowanie? Co to kurwa jest? – Szarpał się więzień.

Mecenas milczał. Podszedł tylko bliżej i przyjrzał się twarzy mężczyzny. Zauważył szybszy oddech i krople potu spływające po skroni.

– Proszę mi powiedzieć, co się ze mną stanie, co to za urządzania? – błagał skazany, opanowując z trudem drżący głos.

Pakuła rozejrzał się, mechaniczne ramiona jeszcze uśpione, czekały na wykonanie zlecenia. W końcu nachylił się i przybliżył do ucha nieszczęśnika. Ten drgnął nieznacznie ze strachu.

– Twoje wspomnienia już nie należą do ciebie, zasrańcu. – Naczelnik zwilżył językiem usta. – Wymażemy twoją pamięć. Masz ostatnie chwile, by pożegnać się ze swoją zasraną matką, która śmiała cię wydać na świat, a którą jeszcze masz w głowie.

Skazaniec napiął gwałtownie mięśnie, ale stelaż, do którego był przytwierdzony, nawet nie zaskrzypiał. Pakuła kontynuował:

– Nie wierzgaj… spokojnie. Już niedługo będziesz wykonywał wszystkie polecenia przekazywane do twojego pustego, a zarazem nadzwyczaj chłonnego mózgu. – Mecenas wyciągnął kostkę. – Przyjrzyj się, to jest twój nowy dom. Kiedy już się tu znajdziesz, nie omieszkamy pogrzebać w twojej pamięci. Jeśli jest jeszcze coś, co podczas śledztwa przed nami ukryłeś, to nasi informatycy będą mieli do tego dostęp.

– Sukinsyny!

– Spokojnie, jeszcze nic straconego. Zawsze jest nadzieja, że coś może pójść niezgodnie z planem.

– Eksperyment – wtrącił asystent Pakuły. – Impulsy elektryczne przekazywane przez neurony docierają do kolby synaptycznej neurytu. To ona zawiera związki chemiczne, które pod wpływem bodźca uwalniane są do szczeliny synaptycznej i następnie są absorbowane przez błonę dendrytu kolejnej komórki nerwowej. W wyniku tej absorpcji następuje depolaryzacja błony komórkowej dendrytu i pojawienie się impulsu elektrycznego. To wtedy go przejmujemy i wpada tu. – Android wskazał urządzenie.

– Jebać to! Jebać was! – Skazaniec pogodził się z losem, a w kącikach ust pojawiła się piana.

– Ups. Chyba się wygadaliśmy, asystencie. – Cmoknął naczelnik i spojrzał na zegarek. – To my już będziemy lecieć.

Deponowanie za… jedna minuta.

– A nie mówiłem? Czas tak szybko mija.

 

Strzykawka powoli wsunęła się pod skórę, precyzyjnie odnajdując żyłę. Krew w krótkim czasie rozniosła po całym organizmie środek usypiający.

Pozostałe mechaniczne ramiona zajęły się częścią główną zabiegu.

– Skroń została nacięta, by dostać się do skrzydlaka. To miejsce, gdzie łączą się cztery kości czaszki, będzie łatwiej je odgiąć i dostać się do hipokampu i płatu skroniowego. To tam umieszczony zostanie deponator – relacjonował asystent.

 

***

 

Dzwonek do drzwi wybił naczelnika Pakułę z rytmu nuconej piosenki. Był już tydzień na emeryturze i polubił poranki, kiedy to w szlafroku stawał przy patelni, mieszając jajecznicę na rozgrzanym maśle.

– Co do cholery? – powiedział zaskoczony widokiem za drzwiami.

Przed wejściem stał dobrze znany mu asystent dziewięć, trzy, trzy, dziewięć i skazaniec poddany eksperymentowi w czasie służby Pakuły.

– To prezent od firmy panie naczelniku. – Android wskazał na byłego więźnia. – Deponowanie pamięci wypadło pomyślnie. Okaz jest do pańskiej dyspozycji.

– Ale ja go przecież nie chcę – wydusił z siebie mężczyzna.

– Wszystkie testy przebiegły pomyślnie, proszę się nim cieszyć. – Asystent odwrócił się i odszedł, zostawiając prezent na wycieraczce.

Pakuła zaniemówił, zdezorientowany zatrzasnął drzwi, ale kiedy kilka godzin później je otworzył, skazaniec wciąż tam stał.

– Wejdź, ale tylko na próbę – naczelnik pokiwał głową, jakby sam nie wierzył we własne słowa – usiądź na fotelu.

Deponowany wykonał wszystkie polecenia. Wieczorem wpatrywał się w naczelnika, który gdzieś telefonował. Następnie przekrzywił głowę jak pies ciekawy niezwykłego dźwięku.

– Musicie go zabrać z mojego domu i nie obchodzi mnie co z nim zrobicie, testujcie sobie to coś u kogoś innego. – Mecenas rozłączył się i rzucił telefon na wersalkę. – Co tak się gapisz jak niechciany kundel?

– To może ja po prostu sobie pójdę? – spytał mężczyzna kiedy zobaczył niechęć mecenasa.

– A możesz? – Pakuła zrobił głupkowatą minę, jakby od razu spodobał mu się ten pomysł.

Skazaniec wstał i bez słowa wyszedł z domu naczelnika. Ruszył brukowanym chodnikiem w stronę zaparkowanego samochodu. Złapał za klamkę tylnych drzwi i usiadł na miejscu pasażera.

Oczy kierowcy wpatrzone w lusterko spoglądały pytająco na mężczyznę.

– Dziewięć, dwa, jeden, pięć, zabierz mnie do domu, a w rejestrze zaznacz, brak uwag. Dwudziesty rok, a starzec żyje tym, co mu podsyłamy do deponatora.

Android przekręcił gałkami, a po chwili źrenice wróciły na miejsce.

Koniec

Komentarze

Mikrołapanka:

 

Wyglądał parująca od ciepła bestia,

 

Wyglądał jak parująca od ciepła bestia,

 

 

Z ciekawości sobie pogooglałem za deponatorem i okazuje się, że coś takiego istnieje :)

 

Deponator miejsce tymczasowego zmagazynowania pobranego osadu dennego (pulpy mułowej) w celu jego odsączenia, dla osiągniÍcia wymaganego uwilgotnienia i konsystencji plastycznej na bardziej zwartą

 

Opowiadanie całkiem zgrabne. Mimo, że spodziewałem się końcowego twistu, zostawił mnie on z delikatnym uśmiechem.

Ciekawa wizja.

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

Z ciekawości sobie pogooglałem za deponatorem i okazuje się, że coś takiego istnieje :)

Fajnie, bo nie wiedziałem.

 

Cieszę się z twoich odwiedzin i z uśmieszku jaki powstał na koniec:) dobrej nocy.

Ja również się cieszę, że przeczytałem coś co mnie uśmiechnęło – również życzę dobrej nocy :)

entropia nigdy nie maleje

Hej 

Fajne powiadanie jak już gdzieś pisałem mam problem z FS bo mi nie wchodzi, tak tu przeczytałem z zainteresowaniem i uśmiechem pod koniec jak w przypadku Jima :) 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Zabawnie odwrócone. Niezły pomysł z wykorzystaniem deponatora, o którym trzeba wygooglać, albo odczytać z komentarza Jima. Takiego twistu nie spodziewałem się. :)

Bardzo podobało mi się opowiadanie, odpowiedni poziom naukowych wyjaśnien, a szczególnie zwrot akcji na końcu

Hej ;)

Na początek powiem, że nie miałam pojęcia, co to deponator :D Ale to dobrze; człowiek uczy się nowych rzeczy poprzez lekturę.

Temat obcości wykorzystałeś w nim bardzo sprytnie, podoba mi się ;) Opowiadanie szybko wchodzi i płynnie się czyta, a klimat historii zaciekawił mnie na tyle, że zastanowiłam się, co interesującego mógłby jeszcze oferować świat przedstawiony, gdyby napisać o nim więcej, na przykład kolejne opowiadania.

– Mecenas wyciągnął kostkę. – Przyjrzyj się, to jest twój nowy dom.

Zjadło literkę.

Końcówka sprawiła, że się uśmiechnęłam ;)

Miłego wieczoru :)

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Witaj. :)

 

Z technicznych – sugestie do przemyślenia:

– Starasz się nas naśladować (przecinek?) co?

Nie rozumiem (przecinek?) proszę pana

– Blok zero dwa, mecenas Pakuła i asystent techniczny o numerze dziewięć,(brak spacji po przecinku) trzy, trzy, dziewięć.

Witam (przecinek?) panie mecenasie.

Wyglądał jak parująca od ciepła bestia, która za wszelka cenę pragnie dostać się do środka. – literówka

Oni zawsze wyglądają podobnie – pomyślał Pakuła, patrząc na więźnia (brak kropki) – …

Cmokną naczelnik i spojrzał na zegarek. – błąd gramatyczny – Cmoknął

To miejsce (przecinek?) gdzie łączą się cztery kości czaszki, będzie łatwiej je odgiąć i dostać się do hipokampu i płatu skroniowego.

– Co do cholery? – powiedział zaskoczony widokiem, (zbędny przecinek?) za drzwiami.

 

Świetny pomysł, oryginalne podejście do tematyki konkursowej, dość szczegółowe wyjaśnienie działania opisywanych urządzeń (na mój humanistyczny rozum, aż za dokładne… :)) ), a do tego zabawne zakończenie.

Pozdrawiam, powodzenia, klik. :)

Pecunia non olet

Bardjaskier

Fajnie, że się spodobało, mimo braku zainteresowania SF:D

Koala75

Dzięki za odwiedziny i pozytywny komentarz:)

nilfhejm

A mi się wydawało, że troszkę za dużo tego naukowego pier…:D

Ermire

Może jeszcze kiedyś uda się napisać coś w tym temacie:) dzięki za odwiedziny.

Bruce

Za łapankę wezmę się jak najszybciej. Chyba usunę tag – Thriller, bo każdy tu się uśmiecha na koniec:) 

vrchamps: ja sam mam tendencje do wstawiania za duzo tlumaczen naukowych wiec moze moj komentarz nie jest najbardziej bezstronny :)

Cześć, Vr!

 

Co to kurwa jest?

panią lekkich obyczajów wydziel przecinkami ;)

 

Muszę przyznać, że z początku budzące opowiadanie, nieco traciło moje zainteresowanie, by na koniec bardzo mile zaskoczyć. Bardzo zgrabnie wplotłeś wyjaśnienia w tekst, nie czuć infodumpem. Ogólnie uważam, że bardzo fajnie czujesz SF, choć to opinia nie tylko po tym tekście ;)

 

Pozdrówka!

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hej Krokus. To bardzo miłe, że tak uważasz:) dzięki za pobyt tutaj:)

Przecinki:

Myśli pan, że to koniec kary śmierci[,] jaką znamy? [przecinek]

Asystent zamknął oczy, a kiedy otworzył je ponownie[,] po źrenicach nie było śladu, została tylko biel gałek ocznych. [przecinek]

Odpowiedział z uśmiechem niepasującym do powagi sytuacji. [razem]

Nie rozumiem[,] proszę pana. [przecinek]

Ruszajmy, zobaczymy[,] jak to coś działa. [przecinek]

– Wejdź, ale tylko na próbę – naczelnik pokiwał głową[,] jakby sam nie wierzył we własne słowa – usiądź na fotelu. [przecinek]

 

Nie dojechałem do końca [edit] z przecinkami, ale czyta się bardzo dobrze. Fabuła wciąga!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

I ja dziękuję, pozdrawiam. :)

Tag pasuje do części, ale to oczywiście Twoja decyzja. :)

Pecunia non olet

Cześć!

Bardzo fajnie skrojony szorcik, wciągnął mnie od początku tak, że musiałam przeczytać, a ja zazwyczaj rano nie czytam ;) Zakończenie jak przystało na dobry szort, zaskakuje :) Tłumaczenia zasady działania ogólnie dobre, ale jedna rzecz mnie wybiła:

Oni zawsze wyglądają podobnie – pomyślał Pakuła, patrząc na więźnia. – Te same zielone skafandry oznaczające najcięższe grzechy oraz buty, które dokonują amputacji stóp w razie opuszczenia bezpiecznej strefy.

Wydało mi się nienaturalne. Ja rozumiem, że to po to, aby czytelnik zrozumiał, ale jednak człowiek raczej tak nie myśli (chyba że to deponator? mimo wszystko przy pierwszej lekturze tego nie wiemy). Początek wypowiedzi o tym, że wyglądają podobnie jak najbardziej bohater może powiedzieć, ale sądzę, że reszta wypowiedzi powinna znaleźć się w ustach narratora.

– Jebać to! Jebać was! – Skazaniec pogodził się z losem, a w kącikach ust pojawiła się piana.

Czy takie słowa świadczą o tym, że jest się pogodzonym ze swoim losem? Nie bardzo mi to pasowało, same słowa bohatera realistyczne i dobre, ale kłócą się z następującym zaraz tekstem o pogodzeniu z losem. Sądzę, że lepiej oddzielić to od siebie i dać od razu opis piany.

Taka niebezpośrednia ta obcość w Twoim tekście, ciekawe.

Dzięki za miłą lekturę, kliknęłam.

Pozdrawiam!

Całkiem ciekawe, choć muszę przyznać, że to żadna kara. Nie wiem, co zrobił skazaniec, ale żyć sobie jako naczelnik więzienia… to jednak nieco zaburza moje poczucie sprawiedliwości. Z drugiej strony to ewidentna ironia losu.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki Radek:)

Hej avei, mi tam wszystko pasuje ale może to rzeczywiście wina deponatora:) dziękuję za klika:)

Hej Irka, dla wynalazców deponatora, nie była ważna sprawiedliwość, a raczej dobro społeczeństwa. Być może skazany, któremu bardzo wygodnie w nowym Ja, ma mniejsze szanse by przypomnieć sobie coś z poprzedniego życia :) dzięki za odwiedziny:) do miłego :)

Zjadłeś kilka przecinków, parę kropek, niektóre zdania wymagają poprawy. Pomysł całkiem fajny, ale niestety nie zaskoczyło.

 

Pozdrawiam.

Hej Sara, dzięki za odwiedziny, wieczorem poprawie przecinki, ale z resztą niestety już nic nie zrobię…

Z resztą nic nie musisz robić, innym się podoba, a każdemu nie dogodzisz. :)

Dokładnie:)

Jak to u Ciebie rozbuchana wyobraźnia. Fajnie było się zanurzyć.

Lożanka bezprenumeratowa

Dzięki za odwiedziny Ambush i za miłe słowa:)

Cześć vrchamps!

 

Podobał mi się ten szort! Mocny i ma to przerażające coś, charakterystyczne dla Twoich tekstów. No i jest dobrze napisany (moim skromnym zdaniem).

 

– Naśladować? Nie rozumiem, proszę pana.

– I to wychodzi ci najlepiej. – Mecenas poklepał androida po plecach.

laugh

Dzięki Kronos. Lubię kiedy to właśnie ty czytasz moje opowiadania:)

Hej,

 

Mężczyzna był poddenerwowany, co objawiało się nadmierną ilością wypalonych cygar

Liczbą, bo cygara to policzalne rzeczowniki

 

Twist na końcu mi się podobał i zaskoczyłeś. Nie tego się spodziewałam. I właśnie aż do samej, samiutkiej końcówki cały czas się zastanawiałam, gdzie jest obcość. Ująłeś ją w ostatnich znakach, więc chyba wszystko się zgadza :P 

 

Ale sam tekst naprawdę niezły!

Hej OldGuard :) ale ująłem ja też na samym początku wspominając o deponatorze, bo skoro wkłada się go w głowę, to już jest jakieś ciało obce. To samo gdy do deponatora wkłada się czyjąś pamięć, to staje się ona ciałem obcym w tym urządzeniu. Według mnie to opowiadanie od samego początku jest przesiąknięte obcością:) dzięki za odwiedziny:)

Interesująca koncepcja karania. Nie wiem, jak z resocjalizacją. Przy takich możliwościach chyba można stworzyć z psychopaty automat, który będzie uważał, że przejście na czerwonym jest grzeszne, straszne, szkodliwe społecznie i niesamowicie niebezpieczne.

Twist w końcówce zaskoczył, na plus.

Babska logika rządzi!

hej Finkla.

Wydaje mi się, że resocjalizacja kończy się zaraz po zabiegu. :) dzięki za odwiedziny :D

U, fajne zakończenie :D Dobrze się czytało :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Dzięki za odwiedziny i lekturę:)

Eee… Czy ja jestem głupi? Bo przeczytałem dwa razy i dalej nie rozumiem tej końcówki. o_O

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Hej. Też tak czasem mam, za cholerę nie mogę zrozumieć, a wszyscy wychwalają jakby nie wiadomo co to było:)

Powiem szczerze (choć to niepopularne, a na dłuższą metę szkodliwe); to jedno z opowiadań, które eksploatuje nieco już “zmęczony” mechanizm z cyklu “myślał, że on ich, a tak naprawdę to oni jego”, no i w ogóle “już to gdzieś widziałem”. Niemniej mamy tu i ciekawy pomysł i, co podobało mi się najbardziej, sznyt bliskiej sercu swojskości ucieleśnianej przez naczelnika Pakułę. Razem tworzy to bardzo przyjemny miks, dla którego, jak to się mówi w nowomowie, jestem na tak;)

Dzięki Michał:)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Fajnie Anet:)

Fajne opowiadanie, podobał mi się stworzony przez ciebie świat :)

Dzięki borek:)

Nowa Fantastyka