- Opowiadanie: Lubkiewicz - Ceremonia Żywiołów

Ceremonia Żywiołów

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Ceremonia Żywiołów

– Zaraz będą schody w dół. Następny krok.

Słowa dochodzą do mnie z prawej i odrobinę z góry. Prowadząca mnie za rękę Kotti przerasta mnie niemal o głowę.

Ostrożnie stawiam stopy. To moja pierwsza wizyta w świątyni przy ulicy Parkowej, więc nie zakodowałam sobie jeszcze w pamięci wysokości i szerokości stopni. Znam jednak ich liczbę, piętnaście. Docieramy na chodzik i skręcamy w lewo. Idziemy niespiesznym krokiem. Zewsząd dochodzą do mnie pozdrowienia, ale też okrzyki i gwizdy. Nie ma w tym jednak cienia agresji, to po prosty reakcja na niemal setkę odświętnie odzianych, dwudziestoletnich elfek paradujących przez miasto.

– Wydajesz się podekscytowana – zagaduje mnie Kotti.

– To chyba oczywiste – odpowiadam. – Przecież mnie na co dzień rozsadzają emocje, a ceremonia żywiołów to jeden z najważniejszych dni w życiu.

– Przesada. Ja na nic nie liczę, więc się nie rozczaruję, gdy nic nie dostanę, a jeśli jakimś cudem zostanę wybrana, to będę mieć miłą niespodziankę.

Znów skręcamy, tym razem w prawo. Przecinamy ulicę. Nie widzę, ale wiem, że wchodzimy do Parku Bohaterów Walki o Wolność, zwanego zazwyczaj po prostu parkiem.  

Pod stopami czuję miękką trawę. Jedna z dziewczyn chwyta mnie za lewą dłoń. Klękamy, a następnie siadamy na piętach. Z prawej słyszę cichą modlitwę Kotti, koleżanka z lewej najwyraźniej ogranicza się do myśli.

Biorę głęboki oddech, wypuszczam powietrze i znów się zaciągam zapachem kwiatów. Potrzebuję spokojnej głowy, a targają mną emocję. Przede wszystkim nadzieja i strach. Uda się, czy na zawsze pozostanę w ciemności? Czy Witana uzna mój czyn za obrazę i mnie ukarze? Wierzę jednak w dobroć mojej bogini. Z pewnością nie potraktuje mnie okrutnie, a nawet jeśli poniosę jakieś konsekwencję, to będą ona warte nagrody. Nie, nie ma mowy, bym teraz zrezygnowała. Nie po to ćwiczyłam przez pięć ostatnich lat. Zresztą nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym teraz stchórzyła i zrezygnowała z tej szansy.

Zapadam się w sobie. Odrzucam, to co czuję moje ciało. Powoli wpadam w trans. W otaczającej mnie ciemności rozbłyskają delikatne ogniki jaźni biorących udział w rytuale elfek. Z każdym uderzeniem serca nabierają mocy. Układają się w kształty swoich nosicielek. Tam gdzie skóra jest odkryta, promieniuje pięknym blaskiem. Przez ubrania przebija się jedynie delikatna poświata. Nieraz się zastanawiałam, czy widzę dusze, czy jedynie energię życiową.

Schodzę głębiej i mogę dostrzegać roślinność. Świeci mniej intensywnie niż dziewczyny i ma inną barwę. Może to zieleń? Nie wiem, kolory są dla mnie czymś abstrakcyjnym. Jeszcze odrobina skupienia i zaczynam czuć umysły. Nigdy nie udało mi się usłyszeć czyichś myśli, ale radzę sobie z emocjami. Teraz dochodzi do mnie cała ich gama.

Wodzę oczyma duszy po okręgu trzymających się za ręce kobiet. Zatrzymuję się na uzdrowicielce, to ona prowadzi rytuał . Promieniuje spokojem, czego nie można powiedzieć o zajmujących miejsca po jej bokach bliźniaczkach vye Tossi. Sifo i Kalitte są córkami maga i uzdrowicielki, a więc każda z nich ma szansę jak jeden do czterech na dar magii. Ja również wychowałam się w magicznej rodzinie, choć trafiłam do niej przez adopcję. Obdarowani przez bogów trzymają się zwykle razem, więc miałam okazje poznać siostry. Nigdy tego nie przyznały, ale wiem, że targają nimi wątpliwości. Dar magii może i jest olbrzymim zaszczytem, ale też wiążą się z nim liczne obowiązki.

Mija czas, a ja czekam z utęsknieniem na tą chwilę. Wreszcie ta nadchodzi. Uzdrowicielka kończy modlitwę. Z jej ciała wydobywa się magia i przetacza niczym fala po trawniku. Gdy tylko ogarnia którąś z dziewczyn z jej ciała wystrzeliwuje cieniutka, połyskująca nić. Dziewięćdziesiąt cztery linie spotykają się w centrum okręgu i wtedy u ich styku pojawia się moc. Jest kulista, ma może łokieć średnicy i bije od niej niezwykła siła. Wzdłuż nici prowadzących do bliźniaczek zaczyna płynąć magia. Do Sifo strumień zbyt szeroki bym zdołała go objąć dłońmi, a do Kalitte cienki niczym palec. Pierwsza z sióstr pójdzie więc w ślady matki. Druga zostanie dziedzicem, kimś posiadającym jedynie niewielkie zdolności magiczne, zbyt małe, by budzić zainteresowanie uzdrowicielek.

Ganię się w myślach. Nie mam czasu na rozmyślanie o losie koleżanek. Czas działać. Skupiam się na łączącej mnie z kulą mocy nicią i zaczynam ciągnąć. W moją stronę powolną strugą wypływa  magia. Jest jej niewiele, może ciut więcej niż dostała Kalitte, ale mnie powinno to wystarczyć. Z napięciem czekam na zmierzającą do mnie światłość. Jeszcze tylko pięć kroków, trzy, jeden, dłoń. Wnika w moją pierś. Nie wiem do czego porównać to uczucie. Jakbym wskoczyła do przerębli, ale zamiast tysiąca mroźnych igieł w moje ciało przebiło… coś innego, nieopisanego.

Wzrok duszy wyostrza się w jednej chwili. Murawa z jednolitego dywanu przeistacza się w tysiące pojedynczych źdźbeł trawy. Sukienka Kotti jeszcze przed chwilą gładka, zyskuje kwiatowy wzór. Dalej nie rozróżniam barw na tkaninie, przynajmniej tak mi się zdaje, ale świat materialny zyskuje setki odcieni, gdy wcześniej miał ich może z dziesięć. Emocje dziewczyn uderzają we mnie z zwielokrotnioną mocą, a wśród nich pojawiają się przebłyski myśli. To jednak nie wszystko. Wokół nas pojawiają się inni. Setki widzów. Rodziny, przyjaciele, znajomi i wszyscy inni, którzy chcieli obserwować rytuał. Wcześniej znajdowali się poza moim zasięgiem, ale ten urósł ponad trzykrotnie.

Jest wspaniale, cudnie, pięknie. Aż brakuje mi słów, by opisać rozpierające mnie szczęście. Czuję też jednak nutka niepokoju. Ile z tego będę w stanie osiągnąć bez transu? Przecież od początku chodziło o to, bym była w stanie patrzeć oczyma duszy na żywo. Bym idąc przez miasto, mogła dostrzec choćby zarys świata.  

Nagle wyczuwam coś jeszcze. To dziwne uczucie bycia obserwowanym. Co prawda zdaję sobie sprawę z otaczającej mnie widowni, ale to jest coś innego, bardziej intensywnego. W dodatku ciągle narasta.

– Cóż za bezczelny złodziejaszek.

Słowa wybuchają bezpośrednio w mojej głowie z ogłuszającą mocą. Jednocześnie zalewa mnie świadomość zbyt potężna, bym była ją w stanie ogarnąć umysłem. Nie da się jej porównać do niczego co znam. Nie może być wątpliwości. Moje zuchwalstwo zwróciło uwagę Witany i matka wszystkiego co żywe, nie jest ze mnie zadowolona.

– Kradzież zasługuję na karę – przetacza się przez mój umysł. – Talent zaś na wykorzystanie. Niedługo ktoś się z tobą skontaktuje w obu tych kwestiach, moje dziecko.

 

 

 

Koniec

Komentarze

 

Mikrołapanka:

to po prosty reakcja

to po prostu reakcja

 

czekam z utęsknieniem na tą chwilę.

czekam z utęsknieniem na tę chwilę.

 

Wreszcie ta nadchodzi.

 

Wreszcie nadchodzi.

zbędne "ta"

 

Czuję też jednak nutka niepokoju.

 

Czuję też jednak nutkę niepokoju.

 

 

Plastyczne opisy, zwłaszcza te w czasie transu. Ciekawe potraktowanie tematu obcości. Trochę chropawo jeśli chodzi o technikalia (to o co się potknąłem – wymieniłem, ale ponieważ ja niezbyt często zwracam uwagę na takie rzeczy, pewnie jest ich więcej).

Otwarte zakończenie – o którym zbyt wiele nie mogę powiedzieć. Jeśli dobrze zrozumiałem, zaczęła słyszeć boginię – czy to za sprawą jest talentu czy też po prostu bogini się wkurzyła? Trudno mi to rozstrzygnąć.

Całość napisana dość sprawnie. To czego mi brakło – to trochę większej plastyczności początku i końca (środek jest bardzo plastyczny i za to brawa), oraz w końcówce – trochę jaśniejszego określenia, co właściwie się stało (bo się pogubiłem – może to kwestia późnej godziny po prostu).

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

Magiczne z zakończeniem, które czytelnik może sam rozwinąć. Interesująco potraktowana obcość świata dla niewidzącej i wykorzystanie innych zmysłów, bez epatowania tym motywem. Bohaterka stopniowo zyskuje zaciekawienie jej losem dotychczasowym i przyszłym. Interesujące. Ciekawe, czy będzie dalszy ciąg.

Hej 

Mogę się z czystym sumieniem podpisać pod poprzednimi komentarzami. Ciekawy temat i wciągająca historia mimo, że niewiele się dzieje :) co tylko świadczy o tym jak dobrze jest napisana. 

Temat magii często w fantasy moim zdaniem kuleje a tu przeczytałem jej całkiem dobry opis :) 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witaj. :)

Zauważyłam, że zaledwie wczoraj zarejestrowałeś się i od razu zamieściłeś niniejszy tekst. Gratuluję debiutu, witaj na Portalu. :)

 

Z technicznych– sugestie oraz wątpliwości – do przemyślenia:

Prowadząca mnie za rękę Kotti przerasta mnie niemal o głowę. – powtórzenie

Nie ma w tym jednak cienia agresji, to po prosty reakcja na niemal setkę odświętnie odzianych, dwudziestoletnich elfek paradujących przez miasto. – literówka

 

Czy Witana uzna mój czyn za obrazę i mnie ukarze? Wierzę jednak w dobroć mojej bogini. Z pewnością nie potraktuje mnie okrutnie, a nawet jeśli poniosę jakieś konsekwencję, to będą ona warte nagrody. – powtórzenia i literówki

 

Odrzucam, (zbędny przecinek?) to (przecinek?) co czuję moje ciało. – literówka

Zatrzymuję się na uzdrowicielce, to ona prowadzi rytuał (zbędna spacja).

Obdarowani przez bogów trzymają się zwykle razem, więc miałam okazje poznać siostry. – literówka

Mija czas, a ja czekam z utęsknieniem nachwilę. – błąd gramatyczny

Gdy tylko ogarnia którąś z dziewczyn (przecinek?) z jej ciała wystrzeliwuje cieniutka, połyskująca nić.

Do Sifo strumień zbyt szeroki (przecinek) bym zdołała go objąć dłońmi, a do Kalitte cienki niczym palec. – czy to bohaterka miała go objąć, czy Sifo?

W moją stronę powolną strugą wypływa  (zbędna spacja) magia.

Jakbym wskoczyła do przerębli, ale zamiast tysiąca mroźnych igieł w moje ciało przebiło… coś innego, nieopisanego. – literówka?

Emocje dziewczyn uderzają we mnie zwielokrotnioną mocą, a wśród nich pojawiają się przebłyski myśli. To jednak nie wszystko. Wokół nas pojawiają się inni. – literówka, powtórzenie

Czuję też jednak nutka niepokoju. – błąd gramatyczny

 

Zatem trzeba jeszcze dokładniej przyjrzeć się kwestiom językowym i je poprawić, ja już kolejnych nie wypisuję.

 

Zaskakujący zwrot akcji na zakończenie, podobnie jak cała opowieść.

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

"Docieramy na chodzik i skręcamy w lewo." – chodzik czy może jednak chodnik? "Odrzucam, to co czuję moje ciało." – CZUJE, skoro mówi o ciele, poza tym przecinek powinien być po "to", nie przed. Ogólnie tekst wymagałby trochę szlifowania, żeby pozbyć się przynajmniej literówek i błędów gramatycznych, o przecinkach już nie wspominając. Ale sam zamysł ciekawy, a pomijając powyższe – całkiem zgrabnie napisany :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Ładna scenka, ale odnoszę wrażenie, że to dopiero początek opowieści. Zainteresowałeś bohaterką, ale w końcu pozostawiasz w niepewności, co z nią dalej będzie.

Przydałby się ostatni szlif tekstu, choć nie jest źle.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka