- Opowiadanie: Bardjaskier - Córka Zeusa

Córka Zeusa

Tekst wrzucony na ostatnią chwilę. Nie miał czasu przejść przez bete. Za wszelkie uwagi będę dozgonnie wdzięczny :) Miłej lektury.  

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Córka Zeusa

1

Karl White skończył czytać recenzję swojej książki "Krwawe grono". Wiedział, że dostanie za nią po łapach, jednak nie spodziewał się, że tak bardzo. Napił się Chateau Mouton Rotschild. Wino dostał od wydawcy w dniu publikacji, podobno kosztowało trzy tysiące za butelkę. Odczytał z etykiety „Kompozycja Cabernet Franc i Merlota z dominacją Cabernet Sauvignon” i parsknął. Dopił butelkę i poszedł do lodówki po wódkę, miał ochotę się zalać. Nie dlatego, że książka była słaba. Powodem był koniec kariery pisarskiej. Już od dawna nie napisał nic, z czego byłby zadowolony, a cztery ostatnie publikacje powstały tylko i wyłącznie na prośbę wydawcy. No, i dla pieniędzy. Karl przekonywał sam siebie, że jedna powieść napisana wyłącznie dla zysku przytrafia się prędzej czy później każdemu pisarzowi, jednak po pierwszej chałturze nadal nie potrafił stworzyć niczego, co by go satysfakcjonowało. Książka sprzedawała się, więc gdy Julia z redakcji zadzwoniła, dał się namówić na kolejną. Oczywiście miał świetny warsztat, którym nadrabiał braki, jednak kolejne publikacje zdawały się być zaledwie cieniem pierwszych tworów.

Usiadł przy biurku ze szklanką Smirnoffa i odczytał ponownie nagłówek "White zamienia wiernych fanów na dolary". „No i co z tego? Przecież oddałem im serce i duszę, teraz zarabiam na emeryturę, a jeśli są faktycznie tak oddani, powinni to zrozumieć"– pomyślał. Oszukiwał sam siebie, wiedział, że się wypalił i oddałby wszystko za jeszcze jeden tekst w stylu "Próżni".

– No, nic, wszystko ma swój kres – powiedział w stronę regału ze swoimi największymi dziełami i napił się.

 

Skończył drugiego drinka i już dźwigał się, by nalać sobie trzeciego, gdy opadł z powrotem na krzesło, widząc powiadomienie na mailu. Spodziewał się wiadomości od Julii, a nie od Tyzyfona, najwierniejszego fana. I jak się zdaje, od trzech lat najbardziej zaprzysięgłego wroga. Najechał kursorem na wiadomość, chwilę się wahał, w końcu dopił drinka i kliknął.

"Ostrzegałem cię" odczytał. Był nieco zaskoczony, spodziewał się tyrady jak to zwykle bywało, z obszerną i wnikliwą analizą wszystkich popełnionych, zdaniem Tyzyfona, błędów. Przypomniał sobie o jego wcześniejszej wiadomości. Otworzył ją i przewinął wszystkie uwagi co do tekstu. W końcu natrafił na zdanie "Jeśli obrazisz mnie kolejnym grafomaństwem, zabiję Cię". Karl pamiętał, że czytał maila, lecz ten fragment musiał pominąć. Zastanowił się chwilę, czy aby nie zgłosić tego na policję. Nie miał jednak ochoty rozmawiać z funkcjonariuszami. Jak znał życie, to kazaliby mu stawić się na komisariacie i spędziłby tam pół dnia, tylko po to, żeby się dowiedzieć, że nie kiwną nawet palcem, dopóki ktoś nie strzaska mu kolan. "Może Julia?" – pomyślał. Podniósł słuchawkę i wykręcił numer.

– Witam mistrza makabry. – Była pełna energii jak zawsze. – Dobrze, że dzwonisz, bo mam świetne wieści. Kontaktowało się z nami Ha Be O! I są zainteresowani nakręceniem filmu na podstawie „Krwawego grona”. Zgadnij, kto ma napisać scenariusz?

– Julio! Zwolnij, muszę z tobą porozmawiać, nim dojdziesz do Oskarów – powiedział chłodno, lecz myśl o scenariuszu już zaczęła kiełkować w jego głowie – o tym porozmawiamy przy kawie, dzwonię w sprawie osobistej.

– Karl, wiesz, że możesz się do mnie zwrócić się ze wszystkim.

– Dostałem od fana maila z pogróżkami….

– No, nareszcie. – Nie dała mu dokończyć radosna, jakby usłyszała to, na co czekała już od dawna. – Większość naszych gwiazd ma jakiegoś prześladowcę na karku, więc czas najwyższy, by wirtuoz horroru miał własnego. Wiesz, jak takie newsy zwiększają sprzedaż.

– Julia, tu chodzi o moją dupę. Ty planujesz, jak podbić zyski, a ja zastanawiam się, czy nie dostanę nożem, jak pójdę do sklepu po bułki. Wiesz, że cię lubię, ale nie na tyle, by skończyć jak Lennon.

– Kochany, Lennona zastrzelili, a nie zadźgali, to po pierwsze, a po drugie po śmierci stał się legendą.

– Podziękuję, wolę umrzeć na zawał w swoim własnym łóżku.

– Tylko się droczę, mamy doświadczenie w tych sprawach, nic się nie martw. Pozamykaj drzwi, a jutro z samego rana podeślę ci ochroniarza.

– Poważnie?

– Oczywiście, mamy umowę z firmę ochroniarską na takie okazje.

– Nie wiedziałem.

– Bo i skąd mogłeś wiedzieć. Nie ty jeden masz świrów na głowie, a my jesteśmy na takie ewentualności gotowi.

– Julio, kocham cię – powiedział zadowolony.

– Ja ciebie też będę, jak dogramy wszystko z HBO i dostanę scenariusz na biurko. A teraz niczym się nie przejmuj, Julia o wszystko zadba.

Pożegnał się, odłożył telefon, spojrzał na monitor i powiedział:

– No, to tylko spróbuj, Tyzyfon.

 

 2

Karl otworzył oczy, lecz zaraz je zmrużył – oślepiło go ostre, pomarańczowe światło. Bok rwał, a głowę przeszywał ból. Gdy wzrok przyzwyczaił się do światła, odkrył, że znajduje się w piwnicy lub schronie. Pomieszczenie było starannie oczyszczone. Przed nim stał stół z maszyną do pisania, ryzą papieru, teczką i egzemplarzem „Krwawego grona”. Niewygodne krzesło, na którym siedział uwierało go dotkliwie. Wstał i zaraz stracił równowagę. Oparł się rękoma o blat stołu, w ostatniej chwili nim uderzył twarzą o blat. Przy okazji głową potrącił żarówkę, która zwisała nad nim. Spostrzegł, że nogi w kostkach ma przykute do krzesła, które było wmurowane w podłogę. Poczuł jak robi mu się słabo. Najbardziej przeraziło go gdy odkrył, że siedzisko w krześle ma wycięty otwór i ktoś postawił pod nim plastikowy kubeł. Usiadł ostrożnie, starając się opanować nadciągający atak paniki. "Przypomnij sobie, co się stało" – powtarzał w myślach. Wtedy wzrok Karla spoczął na teczce z naklejoną kartką, na której widniał czerwony napis „uwagi”.

– O, Boże – powiedział.

Przypomniał sobie, że obudził go dzwonek domofonu. Mimo kaca wstał z łóżka i podszedł do interkomu. Zobaczył potężnie zbudowanego, białego mężczyznę. Zapytał, kim jest, a gość odpowiedział, że przysłali go z redakcji. Wtedy Karl uświadomił sobie, że Julia miała wysłać ochroniarza. Był pewien, że otworzył mu drzwi i zaprosił do środka, a gdy odwrócił się plecami poczuł przeszywający ból, zanim stracił przytomność.

– Jezu, to Tyzyfon? – wyszeptał.

„To musi być on, bo któż by inny. Jak on wyglądał?” – myślał gorączkowo. Jednak nie był w stanie sobie przypomnieć twarzy.

Z zamyślenia wyrwał go metaliczny dźwięk, potem w głębi pomieszczenia skrzypnęły zawiasy. Od wnętrza piwnicy wpadło jasne światło dnia, ujawniając metalowe schody prowadzące na zewnątrz. Poczuł powiew świeżego powietrza, od którego zakręciło mu się w głowie. Usłyszał kroki na stopniach i zobaczył czerwone trampki, a następnie potężnego mężczyznę ubranego na czarno, w rękawiczkach i kominiarce. Facet zamknął za sobą wejście do piwnicy i bez słowa podszedł do stołu.

– Chce mi się pić – powiedział błagalnie Karl.

Prześladowca sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyciągnął małą butelkę wody mineralnej i postawił ją obok maszyny do pisania. White rzucił się na nią, otworzył i zaczął pić zachłannie. Nie zauważył, jak postać w czerni obchodzi go dookoła, nie spostrzegł też kabla ściskanego w dłoni zamaskowanego mężczyzny. Ciosy padły niespodziewanie. Oprawca bił go po plecach, rękach i głowie. Pisarz skulił się i zaczął wyć z bólu, a następnie błagać, by przestał. Przez chwilę był pewien, że napastnik go zabije, jednak tak się nie stało. Porywacz w końcu przestał go tłuc, wtedy Karl zaczął się wić, łkając czuł, jak pręgi na ciele pulsują boleśnie.

– Czego chcesz, bydlaku? – wyjęczał.

 Tyzyfon podszedł do teczki i zastukał w nią palcem. Gdy upewnił się, że Karl widzi gest, odwrócił się i wyszedł.

 

3

White doszedł do wniosku, że sytuacja nie jest wcale taka beznadziejna. Julia na pewno się dowie, że prawdziwy ochroniarz go nie zastał i będzie go szukać. Do tego czasu musi tylko zadowolić prześladowcę. "To przecież tylko kwestia czasu" – przekonywał sam siebie. "Mają mój komputer, przejrzą pocztę i znajdą pogróżki, a wtedy dopadną tego psychopatę. A teraz, Karl, skup się na uwagach" – pomyślał. Otworzył teczkę i przeczytał od deski do deski umieszczone zapiski dotyczące „Krwawego grona”. Długie wywody Tyzyfona dotyczyły płytkości postaci, przewidywalnej fabuły i skopiowaniu pomysłów z poprzednich książek. Gdy skończył, rzucił teczkę na stół i powiedział w przestrzeń:

– Tyle sam wiem i chętnie bym to zmienił w zaciszu swojego gabinetu. Tylko nie wiem jak, dupku.

 

Mimo to, sycząc z bólu, zaczął pisać. W ciemnym pomieszczeniu zupełnie stracił rachubę czasu. Był przyzwyczajony do pisania przez trzy godziny dziennie, jednak postanowił, że zasypie tekstem tego sukinsyna. Będzie pisać, aż opadnie z sił, aby zająć prześladowcę. Zrobił przerwę, żeby się wypróżnić. Opadł na oparcie, chciał dalej pisać, lecz po wszystkim, co przeżył ostatnio, nie miał już sił na dalszą pracę i zapadł w sen. 

Obudził go dźwięk unoszonej żelaznej klapy, następnie zobaczył światło latarki i czerwone trampki na schodach. Zastygł w przerażeniu. Tyzyfon zszedł nieśpiesznie i zbliżył się do niego bez słowa.

– Przeczytałem twoje uwagi – powiedział Karl – zacząłem też wprowadzać zmiany – pokazał na zapisane kartki.

Tyzyfon podniósł je i stanął za plecami pisarza. Gdy go mijał, Karl z niepokojem obserwował przewieszony przez szlufkę spodni kabel.

– Starałem się, ale rozumiesz, że wprowadzenie tak sporych zmian wymaga czasu. 

Za plecami usłyszał szelest przewracanych kartek papieru. 

– Wiesz, wyniesienie ekskrementów też pomogłoby mi się skupić – mówił dalej pisarz, lecz urwał, słysząc przeciągłe:

– Ciiiiś.

 

Karl czekał milcząc, a gdy mijały kolejne minuty, zaczął się łudzić, że porywacz jest zadowolony. Wtedy poczuł, jak kabel oplata jego szyję, a następnie zaciska się. Sięgnął w desperacji rękoma za siebie i złapał napastnika za nadgarstki, ale był bez szans i wiedział o tym. Tyzyfon był większy i silniejszy, mógłby go bez trudu zabić gołymi rękoma. Karl szamotał się, desperacko walcząc o oddech. Gdy znalazł się na granicy utraty przytomności, prześladowca ściągnął pętlę i szarpnięciem strącił ręce Karla. Pisarz padł twarzą na blat stołu, próbując nabrać tchu. Nie zauważył, kiedy Tyzyfon wyszedł. Karl upewnił się, że krtań nie została zmiażdżona i będzie żył, wtedy opadł na oparcie krzesła i wycieńczony stracił przytomność.

 

Obudził się, zlustrował pomieszczenie. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Wtedy spostrzegł, że kartki, które rozrzucił po podłodze w trakcie duszenia, leżą porządnie ułożone na swoim miejscu. Obok maszyny stała też butelka wody. Pisarz dotknął pręgi na szyi, która bolała dotkliwie.

– Dobra, ty draniu – powiedział i wziął się do pracy.

 

 

 

4

Tym razem, gdy usłyszał dźwięk otwieranej klapy, łzy nabiegły mu do oczu. Dostrzegł trampki na stopniach schodów i przeszedł go dreszcz.

– Jeszcze nie skończyłem – wyszeptał przez łzy.

Tyzyfon podszedł, postawił butelkę wody obok maszyny do pisania i zabrał kartki włącznie z tą, która tkwiła w niej. Stanął za łkającym Karlem, przeglądając poprawki.

– Starałem się, proszę – szeptał pisarz, podczas gdy za jego plecami Tyzyfon przeglądał tekst.

Oprawca odłożył w końcu maszynopis na stół. Następnie wyciągnął wiadro spod krzesła i wyszedł pozostawiając wejście do piwnicy otwarte. Karl rozkoszował się świeżym powietrzem. Przeszło mu przez myśl, by zacząć wzywać pomocy, jednak był zbyt przerażony, by się na to zdobyć. Tyzyfon wrócił po chwili z pustym kubłem i miską kaszy z mięsem. Patrzył przez chwilę, jak Karl pochłania posiłek niczym wygłodniały kundel.

 

White mierzył czas według odwiedzin Tyzyfona i zapisanego tekstu. Zgodnie ze swoimi obliczeniami, spędził w piwnicy pięć tygodni. W tym czasie część sińców się zagoiła, ale były też dni, kiedy przybywało mu nowych. Z satysfakcją stwierdził, że ostatni tydzień był całkiem udany. Dostawał posiłki regularnie i nie został ani razu pobity. Wnosił stąd, że nemezis jest usatysfakcjonowane postępami.

 

Tyzyfon stał za stołem i jak zwykle czytał. Karl obgryzał paznokcie, przyglądając się potężnej sylwetce. Zamaskowana głowa podniosła się, dostrzegł na ustach uśmiech.

– Co myślisz? – zapytał Karl – bo mnie się wydaje, że to jest kawał dobrej literatury – zdobył się na komentarz.

Porywacz zobaczył kilka dodatkowych zapisanych kartek i podniósł je.

– Wiesz, mam tu sporo czasu – zaczął się tłumaczyć Karl – wpadł mi taki pomysł do głowy i pomyślałem, że skorzystam z okazji i zacznę pracę nad nową książką.

Tyzyfon czytał szybko, niemal łapczywie, przewracając nerwowo stronę za stroną.

– I jak? – zapytał Karl.

– Dobrze się spisałeś – powiedział basem porywacz. – „Krwawe grono” w końcu jest godne twojego podpisu. A to. – Podniósł maszynopis. – Zapowiada się naprawdę dobrze. Jutro cię wypuszczę, Karl. I liczę, że już nigdy nie będziemy musieli się spotkać.

White nie wiedział, co powiedzieć, więc tylko kiwnął głową. Gdy Tyzyfon wyszedł, umieścił w maszynie do pisania czystą kartkę i uświadomił sobie nagle, że nie potrafi napisać ani jednego słowa. Czas mijał, a on opierał się na krześle i wpatrywał w znienawidzoną biel. Tyzyfon zastał go rankiem pogrążonego w zadumie, z rękoma założonymi na piersi.

– Gotowy na wyjście? – zapytał porywacz.

– Posłuchaj, tak sobie pomyślałem – zaczął Karl – czy nie mógłbym tu jeszcze trochę zostać, jeśli oczywiście to nie problem? Przynajmniej dopóki nie skończę nowej powieści.

Tyzyfon spojrzał na niego i wtedy White zobaczył oczy oprawcy po raz pierwszy, odkąd znalazł się w piwnicy. Kryła się w nich pasja tworzenia od zarania dziejów, odkąd pierwszy człowiek natchniony nieznaną siłą postanowił zostawić po sobie ślad na ścianie jaskini.

– Czuj się jak u siebie w domu….

– Nie, czekaj – przerwał mu Karl – bardzo bym chciał, żeby nasza relacja się nie zmieniła.

– Jak chcesz, White.

– Świetnie. I jeszcze jedno, masz może przy sobie kabel, moja Melpomene?

Muza rozciągnęła usta w uśmiechu, wyciągnęła zza szlufki przewód i wzięła się do pracy.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Cieszy mnie, że zasmakowałeś w tutejszych konkursach. :) Gratuluję serdecznie kolejnego opowiadania.

 

Kwestie techniczne – do przemyślenia:

Karl White skończył czytać recenzję swojej książki " (zbędna spacja) Krwawe grono".

Już od dawna nie napisał nic (przecinek?) z czego byłby zadowolony, a cztery ostatnie publikacje (o jedną spację za dużo) powstały tylko i wyłącznie na prośbę wydawcy.

…  jeśli są faktycznie tak oddani (przecinek?) to powinni to zrozumieć" – powtórzenie, może pierwsze pominąć?

Spodziewał się wiadomości od Julii, jednak tę wysłał Tyzyfon (przecinek lub myślnik?) najwierniejszy fan i jak się zdaje, od trzech lat najbardziej zaprzysięgły wróg.

… wnikliwą analizą wszystkich popełnionych, zdaniem Tyzyfona błędów. – zbędny przecinek?

Karl pamiętał, że czytał maila (przecinek?) lecz pewnie nie dotarł do tego fragmentu.

Zastanowił się chwilę (przecinek?) czy aby nie zgłosić tego na policję.

"Może Julia (znak zapytania?)" – pomyślał

Dobrze, że dzwonisz (przecinek?) bo mam świetne wieści.

Zgadnij (przecinek?) kto ma napisać scenariusz?

– No na reszcie. – razem

Ty planujesz jak podbić zyski, a ja zastanawiam się (przecinek?) czy nie dostanę nożem (i tu?) jak pójdę do sklep po bułki. Wiesz, że cię lubię (i tu?) ale nie na tyle (i tu?) by skończyć jak Lennon.

– Kochany, Lennona zastrzelili (i tu?) a nie zadźgali (i tu?) to po pierwsze, a po drugie po wszystkim stał się legendą.

– No to tylko spróbuj (przecinek?) Tyzyfon.

Karl otworzył oczy, lecz zaraz zmrużył je, oślepiło go ostre, pomarańczowe światło. Bok rwał go, a głowę przeszywał ostry ból. – powtórzenia

"Przypomnij sobie (przecinek?) co się stało" – powtarzał sobie w myślach. – powtórzenie

Julia na pewno się dowie, że prawdziwy ochroniarz go nie zastał i podejmie kroki mające na celu odnalezienie go. – powtórzenie

 

(na razie tyle, akcja podoba mi się bardzo, jest dobry thriller i sporo szybkich zwrotów)

Pozdrawiam. :)

 

Pecunia non olet

Hej 

 

bruce

 

Wielkie dzięki :) już poprawiam. 

 

“Cieszy mnie, że zasmakowałeś w tutejszych konkursach.”

 

Widzę ostatnio same opowiadania na konkursy to pomyślałem, że się przyłączę :) 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

bruce

 

Poprawione :) 

 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

I bardzo dobrze, że bierzesz udział. Tak trzymaj! :) 

Zaraz zacznę czytać dalej. :)

Pecunia non olet

bruce

 

Super ratujesz mój tekst :) Wielkie dzięki. 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

bruce

 

Super ratujesz mój tekst :) Wielkie dzięki. 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Wracam zatem…

Do tego czasu musi po prostu zadowolić prześladowcę. "To przecież musi być kwestia czasu" – przekonywał sam siebie. – powtórzenie

A teraz(przecinek?) Karl (przecinek?) skup się na uwagach" – pocieszał się.

„Krwawe Grono” raz piszesz wielkimi literami, innym razem nie, trzeba to ujednolicić

Długie wywody Tyzyfona odnosiły się do płytkości postaci, przewidywalnej fabułykopiowaniu pomysłów z poprzednich publikacji. – błąd gramatyczny – odnosiły się do – kogo?, czego?

Tylko nie wiem jak (przecinek?) dupku.

Zrobił przerwę, żeby się wypróżnić (i tu?) po wszystkim nie miał już sił na dalszą pracę i zapadł w sen.

– Przeczytałem twoje uwagi – powiedział Karl – zacząłem też wprowadzać zmiany(brak spacji) – wskazał na zapisane kartki.

ciągnął dalej pisarz, lecz urwał słysząc przeciągłe: … – powtórzenie

Wtedy spostrzegł, że kartki (przecinek?) które rozrzucił po podłodze w trakcie duszenia, leżą porządnie ułożone na swoim miejscu.

Tyzyfon podszedł, postawił butelkę wody obok maszyny do pisania i zabrał zapisane kartki łącznie z tą (przecinek?) która tkwiła w niej.

Przeszło mu przez myśl, by zacząć wzywać pomocy, jednak był zbyt przerażony by się na to zdobyć. – powtórzenia

Zgodnie z obliczeniami, które poczynił (przecinek?) spędził w piwnicy pięć tygodni.

W tym czasie część sińców się zagoiła, ale były też dni (i tu?) kiedy przybyło mu nowych.

 

Zamaskowana głowa podniosła się, dostrzegł na ustach uśmiech. – Co myślisz? – zapytał Karl – bo mi się wydaje, że to jest kawał dobrej literatury – zdobył się na komentarz. Porywacz dostrzegł kilka dodatkowych, zapisanych kartek i podniósł je. – jak rozumiem zatem, maska była lekko prześwitująca, tak?; powtórzenie

Tyzyfon czytał szybko, niemal łapczywie, przewracając nerwowo stronę za stroną – brak kropki

– Dobrze się spisałeś – powiedział basowym głosem porywacz I tu)– „Krwawe grono” w końcu jest godne tego, byś mógł się pod nim podpisać.

Czas mijał (przecinek?) a on opierał się o oparcie krzesła i wpatrywał w znienawidzoną biel. – styl

– Gotowy na wyjście? – zapytał porywacz – brak kropki

– Posłuchaj, tak sobie pomyślałem – zaczął Karl – czy nie mógłbym tu jeszcze trochę zostać (przecinek?) jeśli oczywiście to nie problem?

– Czuj się (przecinek?) jak u siebie w domu…

– Jak chcesz White – brak przecinka i kropki

I jeszcze jedno, masz może przy sobie kabel (przecinek?) moja Melpomene?

 

Ok, doczytane i poprawione do końca, choć musisz pamiętać, że to Twój tekst, już go opublikowałeś i sprawy takie, jak brak kropki na końcu zdania czy przecinka przed „który” trzeba poprawić samemu. :) Tu, na Portalu, poza betą, nie zawsze da się poprawić całość podczas komentarza. :)

 

Opowiadanie całkowicie wybiło mnie z rytmu zakończeniem. Wprawdzie słyszałam o ludziach, którzy celowo poddają się kaźniom i biciu przez sadystów, ale to, co napisałeś, jest szokujące ponad miarę. Jak widać, temu pisarzowi (a raczej jego talentowi) tylko taki „bat” był potrzebny. :)

Nie chcę myśleć, jak tam cuchnie/będzie cuchnąć, ani – ile porywacz zapłaci za prąd, papier oraz jedzenie i pranie kominiarki. :)

 

Dobry tekst konkursowy, jak mi się zdaje – mimo przerażającej sytuacji porwanego – nader zabawny. :) Taki nieco czarny humor. :) Świetny pomysł. :)

 

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Mocne!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

I jeszcze ten tytuł – taki zabawnie przewrotny! Super! :)

Pozdrawiam, klik. :)

Pecunia non olet

bruce

 

Jesteś niezastąpiona :) jeszcze raz dziękuję za pomoc. To jest tekst wrzucony na ostatni moment inne będą obowiązkowo leciał przez bete :) Wszystko poprawione, chyba tylko problem z “by” w jednym zdaniu zostawiłem bo nie mam na to pomysłu :) 

Co do maski – to jest kominiarka więc usta mu widać :) 

 

 

“I jeszcze ten tytuł – taki zabawnie przewrotny! Super! :)

Pozdrawiam, klik. :)”

 

Cieszę się, że opowiadanie się podobało :D dzięki za klik

 

Ja też pozdrawiam

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej 

AstridLundgren

 

 

Dzięki :D 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

I ja dziękuję, kominiarka kominiarce nierówna, ale ok, bywają i takie. :) Ważne, abyś zawsze miał wizję tego, co zamieszczasz. :) Tak trzymaj! :) 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Karl White skończył czytać recenzję swojej książki "Krwawe grono". Wiedział, że dostanie za nią po łapach, jednak nie spodziewał się, że tak bardzo.<– zmieniłbym

Perfidne. Nie boisz się, że Twoja muza weźmie przykład? Uśmiechnęło. Zwykle nie czytam horrorów, ale takie mogę czytać. :)

Koala75

 

Hej 

Dzięki fajnie, że ci się podoba opowiadanie. Staram się pisać horrory w takim stylu więc jak coś to zapraszam pod inne opowiadania ;) 

 

“Perfidne. Nie boisz się, że Twoja muza weźmie przykład? Uśmiechnęło”

 

Moja już dawno się za mnie wzięła :P 

 

“Karl White skończył czytać recenzję swojej książki "Krwawe grono". Wiedział, że dostanie za nią po łapach, jednak nie spodziewał się, że tak bardzo.<– zmieniłbym”

 

Hmm muszę nad tym pomyśleć ale dzięki :) 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Wciągnęło mnie od początku. Przyjemny tekst trzymający poziom. Finał zaskakujący, ale przecież każdy artysta potrzebuje swojej muzy. Jakaby ona nie była… laugh

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Hej 

 

Dzięki Nazgul za komentarz i przeczytanie :) Super, że ci się podobało postaram się trzymać poziom ;) 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Prosto i zwięźle, a jak szykownie! Jak zaczęłam, to nie mogłam się oderwać! Nie lubię horrorów, ale ten jest wyjątkowy. Może dlatego, że o twórcy i jego muzie. Gratuluję!

 

Kontaktowało się z nami H B O i są zainteresowani nakręceniem filmu na podstawie „Krwawego grona”.

HBO raczej razem, bez spacji. 

Pozdrawiam cieplutko!

JolkaK

 

Hej 

Dzięki za komentarz cieszę się, że opowiadanie ci się podobało :)

 

 

“HBO raczej razem, bez spacji. 

Pozdrawiam cieplutko!”

 

Chodzi o to jak Juli wypowiedziała nazwę, może lepszy zapisy byłby  H-B-O :) . Pomyślę nad taką zmianą :) 

 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Obwieszczenie!

Książe CM III, ale nie ostatni, przybył pod Twój tekst i z pozytywnych informacji to będzie chyba na tyle i już niebawem dokona rzetelnej oceny Twojego opowiadania.

Mały zwiastun…

On Fire Burn GIF by Searchlight Pictures

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Hej 

Cm 

Aż mi się gorąco zrobiło :) Bo widzę, że palisz się do jedynej słusznej oceny :P 

 

Pozdrawiam ciepło ;) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

“HBO raczej razem, bez spacji. 

Chodzi o to jak Juli wypowiedziała nazwę, może lepszy zapisy byłby  H-B-O :) . Pomyślę nad taką zmianą :) 

Hmmm, rozumiem, o co Ci chodzi… To może: Ha, Be, Oo. ? No nie wiem, sam zdecyduj, a mądrzejsi ode mnie na pewno przybędą! 

Pozdrawiam!

Khaire!

 

Tematyka, jakże bliska, zdecydowanie przypadła mi do gustu. Za lenistwo i wylegiwanie się na laurach przydałoby mi się czasem dostać kablem – może niekoniecznie po głowie, ale chociaż po łydkach blush

Może z powodu tej właśnie bliskości i mojej osobistej pogoni za nieuchwytną dyscypliną, zakończenie było dla mnie bardziej niż jasne od samego początku (wyłączając tożsamość oprawcy) wink

 

Doświadczyłem jednego dziwnego problemu podczas czytania – całe fragmenty dosłownie przelatywały mi przed oczami i zbyt szybko przeskakiwałem wzrokiem od zdania do zdania, a ten jakby dynamiczny styl wcale nie zgrywał się z rozwojem akcji. Zastanawiałem się, skąd ten efekt i mam taką teorię, że to może być efekt natłoku czasowników i czynności bohatera, następujących jedna po drugiej. Zarówno w obrębie jednego zdania, np.:

Skończył drugiego drinka i już dźwigał się by nalać sobie trzeciego, gdy opadł z powrotem na krzesło widząc powiadomienie na skrzynce pocztowej.

jak i w całych akapitach:

Karl White skończył czytać recenzję swojej książki "Krwawe grono". Wiedział, że dostanie za nią po łapach, jednak nie spodziewał się, że tak bardzo. Napił się Chateau Mouton Rotschild. Wino dostał od wydawcy w dniu publikacji, podobno kosztowało trzy tysiące za butelkę. Odczytał z etykiety „Kompozycja Cabernet Franc i Merlota z dominacją Cabernet Sauvignon” i parsknął. Dopił butelkę i poszedł do lodówki po wódkę, miał ochotę się zalać.

To na pewno nie jest błąd, że coś czyta się szybko, ale kiedy przez dłuższy czas nie ma przełamania, nie zmienia się podmiot / perspektywa lub konstrukcja zdania, to ja przestaję być uważny, udziela mi się pewna monotonia.

Nie wiem, czy ta uwaga Ci się do czegoś przyda. Miewam czasem zaskakujące wrażenia w trakcie lektury, ale to może być cecha osobnicza lub po prostu zdziwaczenie :)

Twój głos jest miodem... dla uszu

Hej 

Super, że ci się podobało opowiadanie. Szkoda, że przejrzałeś częściowo końcówkę bo jednak przy tym tekście liczyłam na podwójne zaskoczenie czytelnika :) Czasowniki nie są zamierzone, a wynikają z małej ilości postaci i może z tego, że wszystko dzieje się w dwóch pomieszczeniach ( nie ma czego opisywać :P) jak sądzę . Ale dobrze, że o tym piszesz zwrócę na to uwagę w innych tekstach i zobaczę czy mam taki nawyk ich nadużywania :) . 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Czasowniki nie są zamierzone, a wynikają z małej ilości postaci i może z tego, że wszystko dzieje się w dwóch pomieszczeniach ( nie ma czego opisywać :P) jak sądzę.

Żeby nie było, że jestem wrogiem czasowników i życzyłbym sobie ich eksterminacji laugh, uściślę, że chodziło mi o wprowadzenie większej różnorodności w narracji, żeby w takich dłuższych blokach tekstu to nie były tylko zapisy czynności bohatera, że wstał, podszedł, wypił, usiadł, przeczytał itd. Np. więcej zdań z innym podmiotem, zmieniające perspektywę czytelnika, typu: “Kostki lodu zaklekotały o dno szklanki” albo “W rogu ekranu mrugała wiadomość”.

Tak tylko głośno myślę.

Twój głos jest miodem... dla uszu

:) spoko wiem o co chodzi dobrze, że o tym piszesz bo sam bym tego nie wyłapał :P

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Interesujące przedstawienie syndromu sztokholmskiego, niejako zracjonalizowane.

Też dopuszczałam, że może się tak skończyć. Nawet zastanawiałam się, czy nie pójdziesz w stronę, że ten nadzorca to ochroniarz wysłany przez Julię.

Historia niezła, nawet ciekawa, tylko gdzie tu jest fantastyka?

Babska logika rządzi!

Hej A muza to nie fantasy, chyba, że przyjmujemy, że istniały naprawdę :) dzięki za przeczytanie i fajnie, że się podobało pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Teraz muza to chyba metafora. Niejeden artysta twierdził, że ta czy tamta pani jest jego muzą…

Babska logika rządzi!

Hej 

 

Finkla

 

Staram się pisać tak by każdy miał przestrzeń do interpretacji :) I dziękuje ci za ten komentarz bo to oznacza, że choć trochę mi się to udało :) 

 

Pozdrawiam 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

W jakiejś mierze całkiem ciekawy tekst, bo z jednej strony wydaje mi się, że może całkiem poprawnie ukazywać rozwój syndromu sztokholmskiego, a z drugiej dałoby się też w nim dopatrywać komentarza do form krytyki literackiej. Choć tę kwestię warto byłoby lepiej rozwinąć, wskazać na przykład, że White może nie pisze naprawdę lepiej, a tylko bardziej zgodnie z (wadliwym może) gustem Tyzyfona. Elementu fantastycznego rzeczywiście nie widzę, muzę odczytałem metaforycznie, nic w tekście nie wskazuje na to, aby porywacz naprawdę był grecką boginią. Realizm niewoli też wątpliwy (Bruce coś już o tym wspomniała), przykucia do krzesła na parę tygodni człowiek raczej nie przeżyje, a co najmniej dozna ciężkich zaburzeń zdrowotnych (odleżyny, zakrzepy żylne, infekcje). I takiego przykutego do krzesła z oparciem trudno się bije po plecach.

Wciąż jeszcze znalazłoby się dużo uwag językowych i interpunkcyjnych, podam może tylko jeden przykład:

Gdy wzrok przyzwyczaił się do oświetlenia, odkrył że znajduje się w piwnicy lub schronie.

Przecinek przed “że”. Czy to wzrok odkrył?

 

Dziękuję za podzielenie się miłym opowiadaniem!

Hej 

Ślimak Zagłady dzięki za przeczytanie i komentarz 

 

“Realizm niewoli też wątpliwy (Bruce coś już o tym wspomniała), przykucia do krzesła na parę tygodni człowiek raczej nie przeżyje, a co najmniej dozna ciężkich zaburzeń zdrowotnych (odleżyny, zakrzepy żylne, infekcje)”

 

Tak tu zabrakło na przykład krótkiej wzmianki, że Tyzyfon za dobre sprawowanie dał mu się przejść po piwnicy :) 

 

 

“I takiego przykutego do krzesła z oparciem trudno się bije po plecach.”

 

Nie wiem nie sprawdzałem :D Ale też wydaje mi się, że jak ktoś nas okłada kablem to nie siedzimy sztywno przy oparciu tylko raczej zasłaniamy głowę, kulimy się ;)

 

 

“Dziękuję za podzielenie się miłym opowiadaniem!”

 

To najgorsza rzecz jaką przeczytałem na tym portalu ;) 

 

Pozdrawiam :)

 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej 

 

Tarnina

 

Dzięki za przeczytanie. No wprawdzie nie ma Niemców ale gif dobrze oddaje treść :) 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzo dobre opowiadanie, świetnie oddające pisarską udrękę i ekstazę. Początkowo chciałam się czepiać budowania emocji, ale na koniec myślę, że było dobrze. Gdybyś za bardzo podkręcił atmosferę lęku, nie mógłbyś puścić oka do czytelnika zakończeniem. Klikam do biblioteki.

Hej ośmiornica Dziękuję za przeczytanie, klik i komentarz :) Widzę, że jak na razie trafiam w twój gust postaram się tego nie zepsuć w następnych opowiadaniach :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Trzymam za słowo ;)

Tekst nie bardzo wpisuje się w kryteria konkursowe, bo ani to przygodówka, ani bohater nie wyciąga się samodzielnie z opałów, a wręcz dobrowolnie w nich pozostaje.

Poza tym jednak dość poprawny, choć niezbyt porywający thriller. Nastrój nieco nierówny, za mało wesoły na pastisz, za mało napięty na pełnoprawny dreszczowiec. Finałowy twist przyzwoity, choć niekoniecznie zaskakujący, kreacja postaci bardzo podstawowa, ale wystarczająca na potrzeby historii, styl dość przezroczysty.

Słowem – przeczytałem bez przykrości, ale nie zapamiętam.

Hej None Dziękuję za przeczytanie i za komentarz Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej

 

None 

 

Nie dawał mi spokoju twój zarzut, że tekst nie spełnia warunków konkursowych. Wczoraj nie miałem  czasu, ale dzisiaj sprawdziłem, jeszcze raz zasady konkursu. 

Regulamin w punktach:

1. Zadaniem konkursowym jest napisanie tekstu prozatorskiego o następującym planie: protagonistę spotyka niespodzianka, potem druga, potem trzecia, a na końcu on sam sprawia czytelnikowi największą, czwartą. Tekst musi interpretować jedno z zadanych mott. Motta nie są przyznawane na wyłączność (tj. nie zaklepujemy ich, można wybrać motto, które ktoś już wybrał).

Z pierwszego punktu wynika, że tekst spełnia wszystkie wymagania. 

Pozdrawiam 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej 

 

Zanais

 

Dzięki za przeczytanie. Ostatni z trójki szanownego jury :) ale gif muszę przyznać zostawiłeś najbardziej niepokojący :D 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

"Bo pamiętajcie państwo, że prawo do pracy to też wolność."

 

Hmmmmmmmmmmmmm. Dziwna historia – nie wiem, co o niej myśleć; w każdym razie ani mnie nie rozbawiła, ani nie skłoniła do refleksji. Trudno się też dopatrzeć przygodówki, bo to jedna wielka metafora, mam rację?

 

Napisana jest cokolwiek pospiesznie (tu Tarnina grozi pięścią nieubłaganym bogom czasu, którzy pozostają nieubłagani) – powinnam była się poawanturować o terminy… w każdym razie daje się odczuć pewna notatkowość, brak plastyczności, a miałeś na nie miejsce – tylko, widać, nie czas… niektóre zdania są poplątane, pewnie też przez złośliwość Chronosa. Ale po pierwsze: brakuje przecinków – w ogóle nie oddzielasz wołaczy. Są za to przecinki między podmiotem a orzeczeniem. Spacje przed znakami przestankowymi też są błędem. Stawiasz jednosylabowe słowa (się, je etc.) na końcu fraz, co sprawia bardzo nienaturalne wrażenie. Trafiło się parę błędów czysto frazeologicznych, poza tym w pierwszym akapicie trzy razy używasz słowa „publikacja”, które niespecjalnie tu pasuje. Nadużywasz "następnie" (większość jego wystąpień da się skasować, resztę można spokojnie zastąpić czymś innym) i "jednak". Tu i ówdzie umknął podmiot, a jeśli bohater dzwoni na policję, to nie może w następnym zdaniu rozmawiać z „nimi”, bo zaimek nie ma się do czego odnieść. Zdanie musi mieć podmiot i orzeczenie – jeśli podmiot jest domyślny, nie utrudniaj czytelnikowi domyślenia się go.

 

„Głos jej promieniał” to metafora, najuprzejmiej mówiąc, mieszana. I co to znaczy „dojść do wniosku”? Zbadaj też kolokacje czasownika „wnosić”. Poza tym opisy bicia nie wydają się wiarygodne (mam nadzieję, że nie będę musiała połknąć tych słów…). Poza tym język jest raczej przejrzysty. Bardzo subtelnie wplotłeś motyw mitologiczny – przecież i Tyzyfone, i Melpomena były córkami Zeusa (a nie facetami ;P ale boginie mogą się przedzierzgnąć, w co chcą).

 

Kompozycja. Cóż. Mamy problem. Jedyną właściwie niespodzianką jest tu porwanie – dalej wszystko idzie konsekwentnie jak po sznurku, a bohater wprawdzie wydostaje się z opałów własną pilną pracą… ale czy naprawdę? Bo co będzie, kiedy popełni kolejny gniot? Bis, repete, da capo? Poza tym zmiana jest raczej wewnętrzna (czyżbym wyczuwała subtelną nutkę Stephena Kinga?)… i tu dochodzimy do postaci. Otóż zdaje mi się (może nieprawnie), że stworzyłeś raczej alegorię nędznego pisarskiego losu, niż tekst przygodowy. Alegorię tego, jak talent dręczy, jak tekst chce być idealny, a pisarzowi po prostu się nie chce. Pisarz ma dość. Pisarz jest zmęczony, zniechęcony i nieszczęśliwy, i chce, żeby go zostawił w spokoju przynajmniej ten mały duszek, duszek Sztuki i Obowiązku. Ekhm. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Tak czy inaczej, Twoi bohaterowie są troszkę bardziej trójwymiarowi, niż potrzeba do alegorii, co też pochwalić należy. Ale tylko troszkę.

 

Ale mam zastrzeżenia co do interpretacji motta, i są to zastrzeżenia raczej filozoficzne, niż literackie. Otóż: czy Twój bohater staje się autentyczny, nabrawszy pokory? Bo to (czyli dość dosłowne potraktowanie motta), mam wrażenie, zamierzyłeś. Odpowiadając na to pytanie, należy chyba najpierw spytać, czy nabrał pokory. No, więc – niekoniecznie. Upokorzony został bez wątpienia, ale czy upokorzenie – to pokora? Czym jest pokora? Może zacznijmy od stanu jej przeciwnego – czym jest pycha? Czy Karl faktycznie wkracza w tę historię jako człowiek pyszny? Hmm? Owszem, jest zbyt skupiony na sobie i swojej twórczej suszy, co należy do cech pychy, ale czy to jest ta wyniosłość przed porażką? Czy raczej impostor syndrome? Karl wydaje mi się archetypowym Pisarzem (straszliwy narcyzm plus paraliżująca niewiara we własne siły, he, he), a jego udręka – archetypową Udręką. Symbolem. I o ile niewątpliwie się czegoś uczy, to tym czymś jest raczej podporządkowanie się bez reszty (archetypowemu) Talentowi. Czy tam innej Muzie. I chociaż traci dumę, nie jestem taka pewna, czy zyskuje autentyczność. Zapał do pracy, może. Tylko czy nie za drogo za to płaci?

 

Ale to jest temat na głębokie rozważania przy głębokiej amforze.

 

Krwawe szczątki Karla, Twojego tekstu, znaczy, prześlę Ci chętnie mailem – napisz mi tylko na priv, gdzie.

 

Dołącz również adres, na który smoki pocztowe mają dostarczyć nagrodę.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej 

 

Tarnina

 

Dużo napisałeś :) dziękuję za wszystkie uwagi i komentarz. 

 

Sprawy techniczne – dysleksja, brak czasu i brak bety ( z takimi przeważającymi siłami wroga ciężko wygrać :) Wszystkie uwagi wezmę sobie do serca i popracuje nad nimi :) 

 

 

“Hmmmmmmmmmmmmm. Dziwna historia – nie wiem, co o niej myśleć; w każdym razie ani mnie nie rozbawiła, ani nie skłoniła do refleksji. Trudno się też dopatrzeć przygodówki, bo to jedna wielka metafora, mam rację?”

 

Bawić nie miała skłaniać do refleksji – sam nie wiem może trochę powinna :) . Piszę horrory a w nich ciężko na przygodę. Oczywiście można by się pokusić na jakąś krwawą podróż ale lepiej się czuję w historiach z dreszczykiem niż masakrze :) Czy to jest metafora nie do końca bo pisząc ten tekst miałem na myśli też boginię pod postacią fana, która w brutalny sposób pomaga pisarzowi to w końcu horror :D  

 

 

 

“Kompozycja. Cóż. Mamy problem. Jedyną właściwie niespodzianką jest tu porwanie – dalej wszystko idzie konsekwentnie jak po sznurku, a bohater wprawdzie wydostaje się z opałów własną pilną pracą… ale czy naprawdę? Bo co będzie, kiedy popełni kolejny gniot? Bis, repete, da capo? Poza tym zmiana jest raczej wewnętrzna (czyżbym wyczuwała subtelną nutkę Stephena Kinga?)”

 

Tak miało być, bohater miał dokonać przemiany wewnątrz siebie z małą pomocą córki Zeusa :) Dziękuję za Kinga – lubię jego książki więc mogło się coś z niego przemycić do tekstu :D 

 

“Otóż zdaje mi się (może nieprawnie), że stworzyłeś raczej alegorię nędznego pisarskiego losu, niż tekst przygodowy.”

 

Nie miałem tego w głowie w trakcie pisania ale fajnie, że tak na to patrzysz :) 

 

 

“Tak czy inaczej, Twoi bohaterowie są troszkę bardziej trójwymiarowi, niż potrzeba do alegorii, co też pochwalić należy. Ale tylko troszkę.” 

 

 

A dziękuję :D 

 

 

“Ale to jest temat na głębokie rozważania przy głębokiej amforze.” 

 

Zgadzam się to jest temat na dłuższe rozważania, Miło mi, że mój tekst pobudził Cię do postawienia tych wszystkich pytań :) 

 

Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz za wyróżnienie :D

 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hurtownia nierzetelnych opinii przedstawia

 

LITERATURĘ ALTERNATYWNĄ

 

pod tytułem:

 

KOMENTARZ JURORSKI

 

On autorem horroru był

Ich nie zatrzymałby nikt

On z historią grzał, co sił

Wrzuciwszy w tekst zwrotów plik

 

Świec tysiące palili mu

Z tekstu unosił się dym

Płonął stos niedociągnięć stu

…tu gdzieś zapodział się rym

 

Zrobił juror bilans strat

Słabe zwroty obił bat

A horror runął, runął, runął…

 

Interpretacja dla leniwych:

 

Wydaje się, że tekst był pisany w pośpiechu. Sporo pomniejszych baboli, które co i rusz zwracają na siebie uwagę, a które – jak sądzę – można było bez problemu wyeliminować. Słowem, brakło ostatnich szlifów.

Tekst, jeśli przyłożyć do niego odpowiednie dla horroru wymagania, prezentuje się całkiem dobrze. Trzymasz tempo, dbasz, by cały czas coś się działo, nie szarżujesz z długością tekstu. Dobierasz taki problem, wokół którego można swobodnie zbudować przyzwoity horror. Myślę natomiast, że średnio fortunny był dobór tytułu. Niemal cały tekst ma w sobie tyle fantastyki, co kot napłakał i kiedy zastanawiamy się podczas lektury czy i w jaki sposób ten element fantastyczny zostanie wpleciony, to siłą rzeczy tytuł może trochę spoilerować, w którą stronę to pójdzie.

Oryginalność: Cóż, oryginalności nie ma za wiele. Te zamknięcia poszczególnych scen, które w teorii miały zaskakiwać, w praktyce są bardzo przewidywalne. Wiadomo, że ochroniarz nie ocali bohatera przed prześladowcą. Wiadomo, że zaatakowany bohater przeżyje, bo trudno go pogrzebać w połowie opowiadania. Z chęcią przyjąłbym tu więcej nieprzewidywalności. Można pochwalić tę odkrytą na końcu tajemnicę prześladowcy, ale i tu z zastrzeżeniem, że ów tytuł szczególnie tu nie pomógł.

Dawanie do myślenia: horror nie jest gatunkiem, który szczególnie służy przemycaniu refleksji. Co najwyżej może „rozebrać” na czynniki pierwsze całą złożoność i specyfikę ludzkiej natury oraz psychiki i w taki sposób pobudzać czytelnika do wniosków. Czy tutaj to jest? Cóż, trudno nie dostrzec owego elementu w końcówce. Jest on wyraźny i, z racji umiejscowienia, można go nawet uznać za formę puenty, nawiązującej w pewien sposób do kaprysów weny twórczej.

Wykorzystanie motta: Tu z kolei potrzeba naprawdę sporo życzliwości i dobrej woli, by powiązać tekst z mottem.

Dziękuję za udział w konkursie.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Hej 

 

CM

 

I ja dziękuję za komentarz i za wiersz jest naprawdę super :D 

 

Błędy i poprawki – Tarnina wysłała mi wszystkie elementy do poprawy i już nad nimi pracuję :) 

 

I nie wiem co napisać, z wszystkim co przedstawiłeś w komentarzu się zgadzam :D więc 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Spodziewał się wiadomości od Julii, a nie od Tyzyfon a, najwierniejszego fan. I jak się zdaje, od trzech lat najbardziej zaprzysięgłego wróg.

Coś tu się dziwnego wydarzyło.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Hej 

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) 

 

Fajnie, że to wyłapałaś już się za to biorę :D 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dzień dybry,

 

Spodziewał się wiadomości od Julii, a nie od Tyzyfona, najwierniejszego fan.

Zjadłeś na końcu -a.

 

I jak się zdaje, od trzech lat najbardziej zaprzysięgłego wróg.

Yy, wroga. Co jest z tą odmianą? To jest celowe?

 

Był nieco zaskoczony, spodziewał się tyrady jak to zwykle bywało, z obszerną i wnikliwą analizą wszystkich popełnionych, zdaniem Tyzyfona, błędów.

Brakujący przecinek.

 

Ty planujesz, jak podbić zyski, a ja zastanawiam się, czy nie dostanę nożem, jak pójdę do sklep u po bułki.

Trzeba połączyć.

 

Karl otworzył oczy, lecz zaraz je zmrużył, oślepiło go ostre, pomarańczowe światło.

Jakoś bardziej mi tu pasuje myślnik niż przecinek:

→ Karl otworzył oczy, lecz zaraz je zmrużył – oślepiło go ostre, pomarańczowe światło.

 

Gdy wzrok przyzwyczaił się do światła, odkrył, że znajduje się w piwnicy lub schronie.

 

Niewygodne krzesło, na którym siedział uwierało go dotkliwie.

 

Nie zauważył, jak postać w czerni obchodzi go dookoła,

 

Opadł na oparcie, chciał dalej pisać, lecz po wszystkim, co przeżył ostatnio, nie miał już sił na dalszą pracę i zapadł w sen. 

 

Karl szamotał się, desperacko walcząc o oddech.

 

 

Brakujące przecinki.

 

Oparł się rękoma o blat stołu, w ostatniej chwili nim uderzy twarzą o blat.

Zjadłeś “-ł”.

 

Tyzyfon zszedł nieśpiesznie na dół i zbliżył się do niego bez słowa.

No przecież nie zszedł na górę.

 

Karl czekał w milcząc

W milczeniu lub milcząc.

 

Tyzyfon podszedł, postawił butelkę wody obok maszyny do pisania i zabrał kartki włączniez tą, która tkwiła w niej.

Trza rozdzielić.

 

Tyzyfone spojrzał na niego i wtedy White zobaczył oczy oprawcy po raz pierwszy, odkąd znalazł się w piwnicy.

Literówka.

 

 

Szkoda, że tekst nie przeszedł przez betę, ale w sumie wszystkie błędy, które wyłapałam to drobiazgi i nie przeszkadzały mi jakoś strasznie w odbiorze tekstu. Bardzo mi się spodobało :) nie czuję się teraz samotnie ze swoimi wyrzutami sumienia, że nie piszę ciągle tyle, ile powinnam…

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Hej

HollyHell91

 

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) 

 

Dziękuję za wyłapanie usterek wszystkie poprawione :D 

 

“ Szkoda, że tekst nie przeszedł przez betę, ale w sumie wszystkie błędy, które wyłapałam to drobiazgi i nie przeszkadzały mi jakoś strasznie w odbiorze tekstu. Bardzo mi się spodobało :) nie czuję się teraz samotnie ze swoimi wyrzutami sumienia, że nie piszę ciągle tyle, ile powinnam…”

 

Super że się podobało :) Ale powinnaś pisać więcej jeśli czujesz, że piszesz za mało. Po pierwsze pisanie jest super :D A po drugie będziesz się lepiej czuła ( tak sądzę ;). Ja tak mam, że jak nie piszę robię się marudny i wkurzam się na wszystkich, a najbardziej na siebie :P 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ja tak mam, że jak nie piszę robię się marudny i wkurzam się na wszystkich, a najbardziej na siebie :P 

… to od tego?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tak Tarnina :) Mam taką teorię, że to jest jak z czymś ważnym do załatwienia, jakąś sprawą, która ciągnie się za tobą od dawna i jak ją załatwisz nagle czujesz ulgę, do chwili aż nie pojawi się nowa jak to w życiu ;). Więc właściwie lepiej jest nie pisać i nie robić sobie zbędnych problemów ale jak to wyśpiewał Kaczmarski:

 

“Nie chce mi się o tym pisać,

Ale nie da się nie pisać,

Chociaż mi powinno zwisać

Tak, jak wszystkim wkoło zwisa;

Skoro jednak mi nie zwisa,

No to muszę o tym pisać, tak, czy siak.” 

 

Wprawdzie tekst jest o czymś innym ale ten fragment pasuje idealnie :D

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Mam taką teorię, że to jest jak z czymś ważnym do załatwienia, jakąś sprawą, która ciągnie się za tobą od dawna i jak ją załatwisz nagle czujesz ulgę, do chwili aż nie pojawi się nowa jak to w życiu ;)

Tu się zgodzę, ale czy pisanie jest taką jednorazową sprawą? Jak się już raz siadło i coś napisało, to koniec. Już nie będziesz normalny :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nigdy nie byliśmy normalni :P, to co siedzi nam w głowach zmusza do wyrzucenia z siebie kłębiących się myśli. I dlatego piszemy. Kiedyś słyszałem taką historię o muzyku, który jak kończył grać mówił :

“ No to się wypróżniłem artystycznie” 

I to jest dobre podsumowanie, gdyby nie chęć wyrażenia uczuć, nigdy byśmy nie zaczęli pisać. Ale ta chęć się pojawia i nie daje normalnie funkcjonować. Więc niejako jesteśmy do pisania zmuszeni jak do czynności fizjologicznych .

 

Ciekawe jest też to, ( nie wiem czy masz tak samo :) że gdy piszę pojawiają mi się w głowie pomysły i przemyślenia, które nigdy wcześniej się nie pojawiały. Tak jakby pisanie pobudzało zupełnie inne obszary mojego mózgu. Albo używało mnie jako narzędzia, a nie na odwrót :) – to zresztą jest też całkiem ciekawy temat na opowiadanie :D. A może ludzie nadwrażliwi mają wrodzony “Defekt Muzgó” ( no nie mogłem się powstrzymać :) i muszą się w jakiś sposób wypróżniać artystycznie by ten defekt w jakiś sposób oszukać.

Albo jestem tylko grafomanem który nie uświadomił sobie jeszcze, że jego pisanie do niczego nie prowadzi. Ale nawet jeśli tak jest – to świetnie się przy tym bawię :D  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

gdy piszę pojawiają mi się w głowie pomysły i przemyślenia, które nigdy wcześniej się nie pojawiały. Tak jakby pisanie pobudzało zupełnie inne obszary mojego mózgu

To akurat wszyscy mają, specjaliści twierdzą, że to normalne. Choć poza tym jesteśmy nienormalni.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Uff to dobrze bo już się bałem, że to mój wymyślony przyjaciel daje zbyt mocno znać o sobie :D

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jaka by nie była, każda podróż się kiedyś kończy. Hmm z wiekiem coraz mniej sympatycznie brzmi to zdanie. 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Wszystko się kończy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Może to i lepiej. Długowieczność czy nieśmiertelność mogłyby się okazać mocno przereklamowane. Jak kredyt hipoteczny, albo ten we frankach ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

He, he :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajna opowieść. Długo myślałam, że będzie jak w Misery, ale jednak nie.

Podoba mi się odnajdywania się bohatera w niełatwej sytuacji.

No i liczne zwroty akcji są fajne, bo co sobie coś ułożyłam w głowie, to mi to przenicowałeś;)

Lożanka bezprenumeratowa

Hej

Ambush

 

Dziękuje za komentarz i przeczytanie 

 

Misery – to dobre skojarzenie bo też takie miałem w trakcie pisania :) 

 

“No i liczne zwroty akcji są fajne, bo co sobie coś ułożyłam w głowie, to mi to przenicowałeś;)”

 

Tu akurat taki był pomysł na opowiadanie by trochę zaskoczyć czytelnika – odbyło się to kosztem klimatu ale nie można mieć wszystkiego ;) I fajnie, że dałaś się zaskoczyć 

 

Pozdrawiam 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nowa Fantastyka