- Opowiadanie: Ideefixe - Płomienny Powidok

Płomienny Powidok

Pierw­sza rzecz, którą pu­bli­ku­ję. Po­pro­szę o opi­nie, rady i uwagi.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Płomienny Powidok

Wie­dzia­ła, że to sen. Nigdy nie my­li­ła snów z rze­czy­wi­sto­ścią. Pod­da­ła mu się po dłu­giej i wy­czer­pu­ją­cej po­dró­ży w późno je­sien­nych chło­dach i bło­tach. Śniła o ogniu i kobiecych wrzaskach. Może kosz­mar był wy­rzu­tem su­mie­nia? Blask ogni­ska mógł ją prze­cież zdra­dzić. Nie była pewna czy roz­pa­li­ła je dość da­le­ko od go­ściń­ca. Czuła, że je­że­li nawet jej nie zła­pią, to bez ognia i tak umrze tyle, że z zimna. Ży­wioł jest ślepy. Jej ura­to­wał życie, a jej sio­strom je ode­brał. To czło­wiek, nim kie­ru­je. Liczy się, myśl, in­ten­cja, czyn…

Senna ima­gi­na­cja za­czę­ła drgać w czer­wo­no po­ma­rań­czo­wych kon­wul­sjach. Jak ol­brzy­mie drze­wo, z któ­re­go wiatr otrze­pu­je li­ście ma­lo­wa­ne ko­lo­ra­mi je­sie­ni. Ten rytm…

Znała go.

Konie!

Prze­bu­dzi­ła się gwał­tow­nie, sy­cząc przez zęby:

– Zdraj­ca! W kie­run­ku lekko już tylko dy­mią­ce­go żaru.

Trzech jeźdź­ców zbli­ża­ło się od stro­ny go­ściń­ca. O uciecz­ce nie mogło być mowy. Wsta­ła po­wo­li, pa­trząc w stro­nę nad­cho­dzą­ce­go prze­zna­cze­nia.

– Zgu­bi­ła się sio­strzycz­ka? – za­re­cho­tał wiel­ki drab ja­dą­cy przo­dem na gnia­dej kla­czy. 

Dwóch po­zo­sta­łych jeźdź­ców od­cię­ło jej drogę uciecz­ki, mie­rząc w nią gro­ta­mi włócz­ni. Od­po­wia­dać nie było sensu. Teraz spo­strze­gła wy­ce­lo­wa­ną w nią kuszę z kan­cia­stym gro­tem bełtu. Jeden strzał – jedna szan­sa. Nie na­cią­gnie po­now­nie cię­ci­wy, sie­dząc na koniu… Mimo to, i tak stanowi większe zagrożenie niż po­wol­ne pchnię­cie że­la­stwa na dłu­gim drzew­cu, któ­rym mie­rzy­li w nią pa­choł­ko­wie. 

Męż­czy­zna miał głos do na­wy­kły wy­da­wa­nia roz­ka­zów. On tu rzą­dzi, i to z nim trze­ba roz­pra­wić się naj­pierw. Sie­dział roz­par­ty w sio­dle, z miną zwy­cięz­cy i obrzy­dli­wym uśmie­chem na za­ro­śnię­tej twa­rzy. Skrzy­żo­wa­ła na mo­ment wzrok z wy­pu­kły­mi, do­bro­tli­wy­mi ocza­mi gnia­dosz­ki. Klacz była wy­so­ka i szczu­pła, a na za­dzie wid­nia­ło pięt­no stad kró­lew­skich. To może być szan­sa – po­my­śla­ła.

Muszę przy­naj­mniej spró­bo­wać…

– No i na co było tak ucie­kać? Wy­to­pi­my z cie­bie sło­nin­kę tak samo, jak z two­ich sio­strzy­czek – wy­chry­piał jeź­dziec. – Ko­lej­na skwa­recz­ka, do tej świę­to­bli­wej oma­sty – śmie­jąc się, od­wra­cał wzrok na pa­choł­ków któ­rzy mu wtó­ro­wa­li. 

 

Błąd. 

 

Po­li­czy­ła ude­rze­nia swo­je­go serca. Za dużo. Za szyb­ko. Za mocno… Na szczę­ście była do tego szko­lo­na. Przez roz­dę­te noz­drza, wcią­gnę­ła głę­bo­ki, po­wol­ny od­dech aż do trze­wi, żeby nie drgnę­ła jej klat­ka. Wy­ćwi­czo­ne ciało za­dzia­ła­ło au­to­ma­tycz­nie i zwol­ni­ło, roz­luź­nia­jąc się. Źre­ni­ce roz­sze­rzy­ły się gwał­tow­nie, roz­po­czy­na­jąc tak­so­wa­nie. Jeźdź­cy nie mogli tego wi­dzieć, gdyż krył je głę­bo­ki kap­tur. Nie patrzyła na włócz­ni­ków, ale świet­nie ich czuła. 

Za pierw­szym wde­chem wzię­ła prób­kę tła. Zmur­sza­ły pień, mokre li­ście, zie­mia, dym z ogni­ska, i mgli­sty świt. Za­pi­sa­ła to, jako neu­tral­ny akord za­pa­cho­wy oto­cze­nia. W na­stęp­nym, po­sta­ra­ła się dodać do niego po­szcze­gól­ne nuty. Ten po lewej był rudy. Jego włosy krył hełm, ale wie­dzia­ła to po samym za­pa­chu. Ten po prawo, pach­niał zwie­rzę­cym tłusz­czem i smołą. Nie pa­trzy­ła na nich, ale z rów­na­nia za­pa­cho­we­go wy­li­czy­ła ide­al­ną od­le­głość w ja­kiej stoją. Do tego, który mie­rzył z kuszy, dy­stans był więk­szy przez sam wzrost kla­czy. Stał z wia­trem, więc po­czu­ła za­pach piwa i jesz­cze coś. Coś zna­jo­me­go… Nie­po­ko­ją­co zna­jo­me­go… Nie było czasu roz­wią­zać tego rów­na­nia, więc nie za­przą­ta­ła nim dalej głowy. 

Zo­sta­ły jesz­cze dwie płasz­czy­zny. Wedle pra­wi­deł sen­sy­ty­wi­sty­ki, którą wy­kła­da­ła sama prze­ory­sza, na­le­ża­ło teraz przejść do słu­chu. Tuba kap­tu­ra była na tyle sze­ro­ka, że am­pli­fi­ko­wa­ła każdy szmer. Grzeb­nię­cia końskich kopyt w mo­krej ziemi. Oba wa­ła­chy nawet nie­pod­ku­te. Czte­ry bicia serc. Czte­ry różne rytmy. Od­ję­ła swoje, było naj­wol­niej­sze. Ru­dzie­lec de­ner­wo­wał się naj­bar­dziej. Może dla­te­go od razu wy­czu­ła jego pot. Nawet gdyby go nie za­bi­ła, to i tak nie pożył by długo. Miał aryt­mię. Drab na gnia­dosz­ce cicho rzę­ził na obu szczy­to­wych miej­scach od­de­chu. Wy­dech – grot bełta o mi­li­metr w dół. Wdech – grot o mi­li­metr w górę. 

To moje być albo nie być – po­my­śla­ła. 

Z tyłu, w od­da­li ła­ma­nie ga­łą­zek na ziemi. Czyż­by w po­bli­skim lasku był jesz­cze ktoś? 

– Ej ty, cza­row­ni­co! – darł się drab. – Głu­cha je­steś? Cie­ka­we co masz pod tym płasz­czy­kiem. Znać żeś chuda, nie jak twoje sio­strzycz­ki – ro­ze­śmiał się obrzy­dli­wie.

Bar­dziej śmia­ły pa­cho­łek chcąc przy­po­do­bać się hersz­to­wi, za­czął jedną ręką macać z uda­wa­nym za­chwy­tem wy­ima­gi­no­wa­ną pierś.

Ostat­nia płasz­czy­zna – wzrok. Ko­ścia­ny spust kuszy, za­koń­czo­ny był ku­lecz­ką, którą teraz drab bez­więd­nie do­ty­kał opusz­kiem palca, za­ta­cza­jąc małe kółka. Trwa­ło to może dwa ude­rze­nia serca, po czym po­now­nie po­ło­żył pew­nie palec na spu­ście. Robił to nie świa­do­mie, na myśl o ko­bie­cych wdzię­kach. 

Można by już, ale bra­ko­wa­ło jesz­cze pew­no­ści w tej ma­te­ma­ty­ce zmy­słów. Su­mu­jąc to, co dotąd miała może by się udało, ale trze­ba było uzy­skać pew­ność. W końcu miała tylko jedną szan­sę. Roz­luź­ni­ła mię­śnie prze­ły­ku i tcha­wi­cy. Po­ło­ży­ła język mięk­ko, na dol­nych zę­bach i po­wie­dzia­ła zu­peł­nie spo­koj­nie z lek­kim uśmie­chem:

– Pięk­ny koń – mó­wiąc to, od­wi­nę­ła połę płasz­cza pa­trząc na jeźdź­ca. 

Palec au­to­ma­tycz­nie do­tknął kulki spu­stu od boku. Ale szyb­ko wró­cił na swoje miej­sce. Drab zmarsz­czył brwi zbity z tropu, ale zaraz na­brał ani­mu­szu i za­krzyk­nął:

– A może wo­la­ła­byś ta­kie­go ogie­ra jak ja? 

Przy tym pełna de­kon­cen­tra­cja. Palec na kulce, wzrok na roz­ra­do­wa­nych żar­tem pa­choł­kach. Ro­ze­śmia­ła się mięk­ko.

– Nooo, może i bym wo­la­ła – sta­ra­ła się być prze­ko­nu­ją­ca. 

Mó­wiąc to, znów spoj­rza­ła w oczy gnia­dosz­ki i wo­dząc ją wzro­kiem ni­czym za uzdę, spro­wo­ko­wa­ła do spoj­rze­nia w żar wy­ga­sa­ją­ce­go już ogni­ska. Grzeb­nię­cie ko­py­tem, sma­gnię­cie ogo­nem, drgnię­cie dłu­gich koń­skich rzęs, i ner­wo­wy tik wzdłuż smu­kłej nogi. Sy­me­tria zo­sta­ła osią­gnię­ta. Rów­na­nie roz­wią­za­ne, teraz wy­star­czy­ło tylko wpi­sać wynik. Tu nie cho­dzi o szyb­kość. "Tu cho­dzi o ide­al­ny mo­ment." Pa­mię­ta­ła słowa mi­strzy­ni. 

Dło­nią w pra­wym rę­ka­wie na­wi­nę­ła na palec srebr­ny łań­cu­szek na od­po­wied­nią dłu­gość. Był on przy­mo­co­wa­ny do cien­kie­go dłu­gie­go szty­le­tu spi­na­ją­ce­go jej włosy. Lewą dło­nią wy­cią­gnę­ła ru­lo­nik brzo­zo­wej kory z man­kie­tu głę­bo­kie­go rę­ka­wa i ujęła de­li­kat­nie w palce.

Miała ich wpi­sa­nych w sza­blon. Prze­czy­ta­nych jak książ­kę. Za­lot­ny uśmiech spo­wo­do­wał bez­wied­ne opusz­cze­nie palca ze spu­stu. Do­dat­ko­wo, herszt spu­ścił z niej wzrok, uśmie­cha­jąc się dum­nie do swo­ich pod­wład­nych.

Zwi­zu­ali­zo­wa­ła młodą, gnia­dą klacz w po­wro­zie, pod­trzy­my­wa­ną przez sta­jen­nych. Od tyłu zbli­ża się do niej czło­wiek z roz­grza­nym do czer­wo­no­ści pięt­nem stad kró­lew­skich. Zła­pa­ła wzro­kiem wy­pu­kłe oko kla­czy, raz jesz­cze ścią­gnę­ła na żar ognia. Grzeb­nię­cie ko­py­tem, ner­wo­wy tik. Teraz!

Wy­da­ła gło­śny syk, jak przy przy­pa­la­niu pięt­nem koń­skiej skóry, rów­no­cze­śnie pchnę­ła zwi­zu­ali­zo­wa­ną myśl do umy­słu ni­cze­go nie­świa­do­mej gnia­dosz­ki. Prze­sko­czy­ło jak iskra na ma­te­ria­le! Klacz wierz­gnę­ła zadem, pod­sko­czy­ła i za­rża­ła prze­raź­li­wie. Jeź­dziec chciał strze­lić, ale palec omsknął się na spu­ście i bełt po­szy­bo­wał pro­sto w górę z sza­lo­nym świ­stem. 

Pew­nym ru­chem szarp­nę­ła łań­cusz­kiem, wy­su­wa­jąc szty­let z wło­sów. Mach­nę­ła w tył rów­no­le­gle do pod­ło­ża i wprzód, jak strza­łem z bata, wbi­ja­jąc go w roz­war­tą gębę za­sko­czo­ne­go jeźdź­ca. Czy­sty jęk bólu zalał się i za­bul­go­tał wpły­wa­ją­ca w prze­łyk krwią, a nóż ster­czał z dziu­ry po dwóch wy­bi­tych zę­bach. Jeź­dziec upadł na wznak i cały drgał w kon­wul­sjach, roz­ko­pu­jąc mokre li­ście. 

Lewą ręką, przy­tknę­ła wargi do brzo­zo­wej tutki i dmuch­nę­ła w stro­nę ru­dziel­ca. Po­dmuch sko­or­dy­no­wa­ny z jego wde­chem, nabił mu płuca drob­nym, kłu­ją­cym pyłem, ro­biąc z nich krwa­wą i bez­ład­ną masę. Ru­dzie­lec spadł z wa­ła­cha z siną twa­rzą i po­czął sys­te­ma­tycz­nie z wy­sił­kiem wy­plu­wać krew i ka­wał­ki mięsa.

Wtedy do­tar­ło do niej, co to był za za­pach. Roz­ma­ryn i hi­bi­skus. Ten drab na gnia­dosz­ce pach­niał roz­ma­ry­nem i hi­bi­sku­sem! Zo­ba­czy­ła prze­ory­szę, jak gnie­cie zioła w moź­dzie­rzu i uśmie­cha się po­czci­wie. Po­wi­dok wy­pa­lił się na jej po­wie­kach ogniem. 

Wtem usły­sza­ła świst i zo­ba­czy­ła pa­da­ją­ce­go ostat­nie­go pa­choł­ka z brze­chwą w szyi. Strza­ła, przy­le­cia­ła z tyłu, od stro­ny lasu… Przy­po­mnia­ła sobie dźwięk ła­mią­ce­go się pa­tycz­ka, który sły­sza­ła. Wy­ła­ma­ła drze­wiec z szyi krztu­szą­ce­go się, pa­trzą­ce­go dziko chło­pa­ka i spoj­rza­ła na koń­ców­kę. Ta­kie­go opie­rze­nia uży­wa­ły sio­stry z jej klasz­to­ru! Zdję­ła kap­tur, uka­zu­jąc włosy w ko­lo­rze bły­ska­wic.

 

 

Koniec

Komentarze

Tu znajdziesz informacje o zapisie dialogów, bo różnie z tym masz.

https://www.fantastyka.pl/loza/14

 

Niepotrzebnie dodajesz spacje miedzy akapitami. Można zrobić 1,5 wiersza odstępu, ale nie ma co siekać, bo to rozprasza.

Od jutra poczepiam się szcezółowo. To tylko fragment, ale jest fabuła, bohaterka intrygująca i chce się czytać dalej.

Lożanka bezprenumeratowa

Dzięki, postaram się poprawić te błędy.

Tutaj w wersji audio: https://youtu.be/vmQBtt2lu6s Jeżeli chcieli byście nagrać swoje opowiadania to poproszę o kontakt.

Dyżurny! Poniżej tylko sugestie.

Poddała mu się po długiej i wyczerpującej podróży w późno jesiennych chłodach i błotach.

Nieco niejasne to zdanie, zasnęła?

 

Dalej – razem pisane.

To człowiek, nim kieruje. Liczy się, myśl, intencja, czyn…

Przecinek chyba zbędny. Znowu dość niejasne sformułowanie.

– Zdrajca! W kierunku lekko już tylko dymiącego żaru.

Niefortunny zapis dialogi, zaznaczone bardziej pasuje do wcześniejszej narracji.

Mimo to, i tak stanowi większe zagrożenie niż powolne pchnięcie żelastwa na długim drzewcu, którym mierzyli w nią pachołkowie. 

Niefortunna zbitka, potem strasznie okrężnie powiedziane. To żelastwo jest zagrożeniem.

Mężczyzna miał głos do nawykły wydawania rozkazów.

Chochlik.

Źrenice rozszerzyły się gwałtownie, rozpoczynając taksowanie.

Jakoś mi to zgrzyta.

Zapisała to, RACZEJ BEZ PRZECINKA jako neutralny akord zapachowy otoczenia. W następnym, RACZEJ BEZ PRZECINKA postarała się dodać do niego poszczególne nuty.

Tuba kaptura była na tyle szeroka, że amplifikowała każdy szmer.

Używasz czasem dość naukowego słownictwa, co trochę nie pasuje do zmysłów. Więcej plastyki :)

zakończony był kuleczką, którą teraz drab bezwiędnie dotykał opuszkiem palca, zataczając małe kółka.

Bezwiednie

Robił to nie świadomie, na myśl o kobiecych wdziękach. 

Razem.

Sumując to, co dotąd miała może by się udało,

Aaaa?

końcu miała tylko jedną szansę.

Powtórzenie “miała”

– Piękny koń – mówiąc to, odwinęła połę płaszcza CHYBA PRZECINEK patrząc na jeźdźca. 

Był on przymocowany do cienkiego RACZEJ PRZECINEK długiego sztyletu CHYBA PRZECINEK spinającego jej włosy.

Zwizualizowała młodą, gniadą klacz w powrozie, podtrzymywaną przez stajennych.

Nie lubię tego słowa, kojarzy mi się z kołczingiem.

Lewą ręką, PRZECINEK ZBĘDNY przytknęła wargi do brzozowej tutki i dmuchnęła w stronę rudzielca.

Podmuch skoordynowany z jego wdechem, PRZECINEK CHYBA ZBĘDNYY nabił mu płuca drobnym, kłującym pyłem, robiąc z nich krwawą i bezładną masę.

Sugeruję zamienić “robiąc”

 

Ciekawa i efektowna scena, podoba mi się ta matematyka zmysłów. Ale polecam a) betować teksty b) napisać coś w miarę krótkiego, ale z w miarę domknięta fabułą.

 

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

To właściwie scenka, fragment większej całości, a w takich wypadkach pozostaje niedosyt. Nie wiem, co się stało wcześniej (jakiś pogrom?), dlaczego, na czyj rozkaz, a i zakończenie sugeruje, że bohaterka nie jest jedyną ocalałą.

 

Podmuch skoordynowany z jego wdechem, nabił mu płuca drobnym, kłującym pyłem, robiąc z nich krwawą i bezładną masę.

Zdanie do przeróbki. Niby wiem, o co chodzi, ale nie brzmi to dobrze.

 

Podoba mi się natomiast sam pomysł na magię zmysłów, opartą na matematyce.

Podobnie jak Ambush na przyszłość sugeruję betę. O co chodzi, dowiesz się o tu.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Podoba mi się pomysł pokazania toku myślenia dziewczyny przygotowującej się do starcia i pokonania trzech jeźdźców. Żałuję, że ograniczyłeś się do zaledwie jednej sceny, bo mam wrażenie, że szersze opisanie działalności i możliwości sióstr z klasztoru byłoby nader interesujące.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

po­dró­ży w późno je­sien­nych chło­dach i bło­tach. → …po­dró­ży w późnoje­sien­nych chło­dach i bło­tach.

 

Jej ura­to­wał życie, a jej sio­strom je ode­brał. → Czy wszystkie zaimki są konieczne?

 

Senna ima­gi­na­cja za­czę­ła drgać w czer­wo­no po­ma­rań­czo­wych kon­wul­sjach.Senna ima­gi­na­cja za­czę­ła drgać w czer­wo­nopo­ma­rań­czo­wych kon­wul­sjach.

 

od stro­ny go­ściń­ca. O uciecz­ce nie mogło być mowy. Wsta­ła po­wo­li, pa­trząc w stro­nę nad­cho­dzą­ce­go… → Powtórzenie.

 

od­cię­ło jej drogę uciecz­ki, mie­rząc w nią gro­ta­mi włócz­ni. → Czy drugi zaimek jest konieczny?

 

Teraz spo­strze­gła wy­ce­lo­wa­ną w nią kuszę→ Teraz spo­strze­gła wy­ce­lo­wa­ną w siebie kuszę

 

Tuba kap­tu­ra była na tyle sze­ro­ka… → Gdzie kaptury mają tubę?

Proponuję: Kaptur był na tyle obszerny

 

Czte­ry bicia serc. → Raczej: Bicia czterech serc.

 

to i tak nie pożył by długo. → …to i tak nie pożyłby długo.

 

Wy­dech – grot bełta o mi­li­metr w dół. Wdech – grot o mi­li­metr w górę. → Skąd w czasach tej historii wiedziano, co to są milimetry?

 

którą teraz drab bez­więd­nie do­ty­kał opusz­kiem palca… → Literówka. Opuszka jest rodzaju żeńskiego, więc: …którą teraz drab bez­wied­nie do­ty­kał opusz­ką palca

 

Robił to nie świa­do­mie… -> Robił to nieświa­do­mie

 

"Tu cho­dzi o ide­al­ny mo­ment." -> "Tu cho­dzi o ide­al­ny mo­ment”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

bez­wied­ne opusz­cze­nie palca ze spu­stu. Do­dat­ko­wo, herszt spu­ścił z niej wzrok… → Nie brzmi to najlepiej.

 

uśmie­cha­jąc się dum­nie do swo­ich pod­wład­nych. → Zbędny zaimek – tam nie było innych podwładnych.

 

Mach­nę­ła w tył rów­no­le­gle do pod­ło­ża i wprzód, jak strza­łem z bata… → Mach­nę­ła w tył rów­no­le­gle do pod­ło­ża i w przód, jak strza­łem z bata… 

Sprawdź znaczenie słowa wprzód.

 

Czy­sty jęk bólu zalał się i za­bul­go­tał wpły­wa­ją­ca w prze­łyk krwią… → Literówka.

 

Wy­ła­ma­ła drze­wiec z szyi krztu­szą­ce­go się… → Wy­ła­ma­ła drze­wce z szyi krztu­szą­ce­go się

Tu znajdziesz odmianę słowa drzewce.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Scena na próbę, ale widać, gdzie trzeba działać.

Tempo tekstu masz dobre. W odpowiednich chwilach uruchamiasz dynamizm akcji w postaci krótszych zdań, kiedy jednak potrzeba spowolnienia, wrzucasz odpowiedni bieg.

Jednak na nic to, jeśli nie zadbasz o stronę techniczną. Tekst chrzęści jak diabli. A to zapis dialogów, a to powtórzenie. Nie ma bata, nad tym potrzeba popracować. Mało kto lubi czytać dobry pomysł w chropowatym wykonaniu.

Aby to ułatwić, siegnij po treści z tychże linków:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Chętnie bym poczytał więcej o takich siostrach-wojowniczkach. Ten szort (opowiadania od 10k znaków na portalu) pobudził apetyt. Pisz. :)

Nowa Fantastyka